środa, 30 maja 2012
Nie czepiajcie się Obamy
Wszyscy teraz jadą po Obamie jak po łysej kobyle. A ja go wezmę w obronę. Czy naprawdę wymagacie od człowieka, który nie potrafi podać swojej daty urodzenia, by pamiętał jakieś duperele typu kto 70 lat budował jakieś obozy zagłady w jakiejś europejskiej głuszy? Czy wymagacie tego od człowieka, który mówi o swoich córkach "moi synowie"? Czy nie bierzecie pod uwagę tego, że ten człowiek może mieć lepsze informacje od was. Przecież twierdził, że jego wujek (nie mylić z dziadkiem Tuska!) wyzwalał Auschwitz a jego ojciec walczył podczas drugiej wojny światowej. Ten człowiek poznał świat o wiele lepiej od was. Mówił przecież, że w kampanii wyborczej objechał wszystkie 57 stanów, i został mu tylko jeden do odwiedzenia. Bądźcie więc wyrozumiali.
wtorek, 29 maja 2012
W32.Flamer + Co robi BND w Syrii?
W32.Flamer nazywany już następcą Stuxnetu, najbardziej jak dotąd zaawansowany maleware, grasuje na Bliskim Wschodzie. Głównie w Iranie, na Zachodnim Brzegu, w Libanie oraz w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Jest zdolny do wykradania danych (nawet nagrywania dźwięków poprzez mikrofony zainstalowane w zainfekowanym komputerze) a Irańczykom zdołał sparaliżować terminale naftowe. Jak zwykle wszyscy podejrzewają Izrael o jego stworzenie, a Tel Aviv puszcza oko, że podejrzenia są uzasadnione.
Wojna toczy się jednak nie tylko w sieci. USA, Wielka Brytania, Australia, Francja, Holandia i Niemcy wydaliły syryjskich dyplomatów. Putin nagle zatrzymał swój stateczek z bronią dla Assada na Morzu Śródziemnym i czeka na rozwój sytuacji. Intryguje mnie stanowisko Niemiec. Do syryjskich rebeliantów trafiły karabiny maszynowe Heckler und Koch MG4. To stosunkowo nowa broń (premiera w 2001 r.), używana głównie przez Bundeswehrę i dostarczana m.in. Hiszpanii, Portugalii i RPA. Niemieckie służby specjalne, mimo oficjalnego, "antywojennego" stanowiska rządu RFN w 2003 r. w naprowadzały dla Amerykanów pociski spadające na Bagdad a w 2011 r. miały udział w wytropieniu Kaddafiego. Możliwe, że również tym razem BND bierze udział w tajnych operacjach w Syrii.
Wojna toczy się jednak nie tylko w sieci. USA, Wielka Brytania, Australia, Francja, Holandia i Niemcy wydaliły syryjskich dyplomatów. Putin nagle zatrzymał swój stateczek z bronią dla Assada na Morzu Śródziemnym i czeka na rozwój sytuacji. Intryguje mnie stanowisko Niemiec. Do syryjskich rebeliantów trafiły karabiny maszynowe Heckler und Koch MG4. To stosunkowo nowa broń (premiera w 2001 r.), używana głównie przez Bundeswehrę i dostarczana m.in. Hiszpanii, Portugalii i RPA. Niemieckie służby specjalne, mimo oficjalnego, "antywojennego" stanowiska rządu RFN w 2003 r. w naprowadzały dla Amerykanów pociski spadające na Bagdad a w 2011 r. miały udział w wytropieniu Kaddafiego. Możliwe, że również tym razem BND bierze udział w tajnych operacjach w Syrii.
poniedziałek, 28 maja 2012
Jak wywołać wojnę i przeszkodzić Obamie w reelekcji
Barackowi Barakowiczowi Obamie bardzo zależy na tym, by mieć spokój na Bliskim Wschodzie przed wyborami. Dlatego też stara się iść na szerokie ustępstwa względem Teheranu i wstrzymuje się z interwencją w Syrii. Teheran i Damaszek odbierają to jednak jako oznaki słabości Waszyngtonu. Stąd też fiasko bagdadzkich negocjacji w sprawie irańskiego programu nuklearnego i ostatnie ekscesy Assada (masakra w Houlli i nie tylko). Obama stara się namówić Moskwę by usunęła Assada i zastąpiła go jakimś jego współpracownikiem, ale: a) Moskwa nie ma w tym żadnego interesu. No chyba, że dostanie od USA pozwolenie na głębsze wejście w Europę Środkowo-Wschodnią, co zresztą próbowała robić przy okazji negocjacji o tarczy antyrakietowej. (Polecam doskonały tekst dra Targalskiego na ten temat). Zapędy Rosji idą jednak tutaj zbyt daleko, by USA to zaakceptowały. Ruscy chcieli, by w ich strefie odpowiedzialności antyrakietowej (czytaj strefie podporządkowanej strategicznie rosyjskiej armii) oprócz państw bałtyckich i połowy Polski były też Finlandia, północna Norwegia i kawał Szwecji. b) Jemeński scenariusz w Syrii nic nie da, bo przecież po zmianie władzy w Jemenie wciąż tam trwa wojna domowa. Assad to widzi i sądzi, że może sobie na wiele pozwolić, bo sprawa interwencji w Syrii jest ściśle powiązana z negocjacjami z Iranem.
To czy nowa bliskowschodnia wojna, podnosząc ceny ropy naftowej i zniechęcając lewicową bazę wyborczą Obamy, wykolei prezydenckie starania o reelekcje zależy od czterech osób: Putina, ajatollacha Chameneiego, Assada i Netanjahu. Putin na pewno będzie chciał mieć w Waszyngtonie "elastycznego" frajera, którego można by mamić resetem. Tak samo myśli Chamenei (zakładając, że myśli racjonalnie a nie jak zdemenciały dziadzio). Assadowi również nie zależy na rozszerzaniu konfliktu, bo skończyłby wówczas jak Kaddafi. Netanjahu na przemian udaje, że się z ciężkim sercem zgadza z polityką Obamy, na przemian daje do zrozumienia, że zbombarduje irańskie instalacje nuklearne. Gdyby Netanjahu był Menachemem Beginem zrobiłby to specjalnie tuż przed wyborami, tylko po to, by pozbyć się Obamy. Kwestią najważniejszą jest więc to, w co gra Bibi i czy już się porozumiał z Republikanami w sprawie October Suprise (tak nazwano tajne negocjacje ludzi George'a H.W. Busha z ajatollahami w 1980 r. w ramach których Iran zgodził się, w zamian za dostawy broni, przetrzymać zakładników do inauguracji prezydenckiej Reagana).
Możliwy jest również inny scenariusz rozpętania wojny: zabójstwo Assada. Po czymś takim powstałaby polityczna próżnia i musiałoby dojść do interwencji stabilizacyjnej w Syrii. (Może nawiązując do proroctw Nostradamusa trzeba już zacząć nazywać Assada Mabus?)
sobota, 26 maja 2012
Piłsudski a religia
Czarna legenda stworzona przez endeków mówi, że Marszałek Piłsudski to "bezbożny socjalista", Żyd, mason (bo każdy Żyd to mason!), niemal bolszewik i Luter prześladujący Kościół. Jak większość czarnych legend ma ona tyle wspólnego z rzeczywistością, co teksty w "Wyborczej", niestety rzucała się na mózg nawet w miarę kumatym osobom. I tak o. Józef Warszawski, wybitny wojenny kapelan (zagorzały endek - mimo ostentacyjnie semickiego nazwiska) spekulował sobie o tym, jak to Marszałek na łożu śmierci odganiał od siebie księdza i później dla picu jakiś "ksiądz odszczepieniec" udzielił pośmiertnie ostatniego namaszczenia jego zimnemu ciału. Tak się akurat składa, że znana jest relacja księdza udzielającego ostatniej posługi Marszałkowi. To ks. Władysław Korniłowicz, wybitny i świętobliwy kapłan, założyciel ośrodka dla niewidomych w Laskach, przyjaciel ks. Wyszyńskiego. Obecnie toczy się jego proces beatyfikacyjny. Oto relacja ks. Korniłowicza:
"Gdy wszedłem do pokoju, widziałem Marszałka leżącego z zamkniętymi oczami.
Głośno oświadczyłem, kim jestem i po co przychodzę. Marszałek otworzył oczy
i poznał mnie. Usiłował podać mi rękę, jednak nie mógł. Skierowałem do
Marszałka kilka słów pociechy, jakie zwykł kapłan kierować do umierającego.
Po czym zapowiedziałem, że udzielę mu rozgrzeszenia. Marszałek ponownie
uniósł dłoń i spojrzał na wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej wiszący nad
łóżkiem. Po czym uczynił znak krzyża świętego. Jeszcze chwilę pozostałem
przy łożu i udzieliłem Marszałkowi namaszczenia olejami świętymi".
[W. Jędrzejewicz, J. Cisek, Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego (2007), t.
IV, s. 423 - 424]."
Wielokrotnie słyszałem od endeków, że Marszałek był "wrogiem Kościoła". Prosiłem ich, by wytłumaczyli na czym jego wroga wobec katolicyzmu działalność polegała, ale nigdy nie dostawałem odpowiedzi poza ogólnikami typu "był socjalistą" i "dokonał zamachu stanu". Przytoczę więc relację kardynała Aleksandra Kakowskiego, wybitnego człowieka Kościoła, który miał okazję dobrze poznać Marszałka:
"Mimo ułomności Piłsudski w gruncie rzeczy był człowiekiem
religijnym. Utrzymywał jako Naczelnik Państwa na dworze swoim stałego
kapelana, który z całą świtą zasiadał do stołu. Zwyczaj ten zachowali
prezydenci Rzeczypospolitej, którzy jednak zasiadali do stołu bez świty i
kapelana. Piłsudski nakazał cerkiewkę przy placu Łazienkowskim przerobić na
kaplicę, gdzie jako Naczelnik Państwa bywał na mszy świętej i słuchał kazań
w niedzielę i święta. Potrafił nieraz w kazaniu wysłuchać ostrych upomnień,
skierowanych do siebie i do swego otoczenia przez kapelana
Tokarzewskiego.[.] Chciano mu zrobić przyjemność i w ołtarzu kaplicy
Belwederskiej postanowiono zawiesić obraz św. Józefa, jego patrona. "Nie,
nie, rzekł, nie św. Józefa, ale Matkę Boską Ostrobramską". Wilno,
dowiedziawszy się o życzeniu Naczelnika Państwa, przysłało mu obraz Matki
Boskiej Ostrobramskiej, który z wdzięcznością przyjął. Gdy córeczki doszły do wieku, w którym dzieci przystępują do pierwszej
spowiedzi i komunii św., kazał je uczyć katechizmu. Obecnością swą uświetnił
pierwszą spowiedź i komunię św. Wandy i cieszył się oznakami jej pobożności.
Gdy Wanda w jakiś czas potem wyraziła życzenie ponownej spowiedzi, sam ją
zaprowadził do kościoła, gdzie ukląkł w ławce i przypatrywał się, jak się
spowiadała. Brał udział we wszystkich urzędowych nabożeństwach kościelnych,
a osobliwie w procesji Bożego Ciała. Nosił głęboko w sercu żal do księdza,
który tłumacząc się względami formalnymi, nie chciał pójść z olejami
świętymi do konającej jego matki. To było przyczyną jego niechęci do
duchowieństwa.
Kiedy między biskupem polowym a generalicją wynikł spór, czy księża kapelani
wojskowi mają chodzić w sutannach czy mundurach, jak to było w Austrii i
Niemczech, stanął po stronie biskupa i wyraził życzenie, by kapelani używali
stroju kapłańskiego, tylko po czapce oficerskiej miano poznawać jego rangę
wojskową. Chętnie zatwierdził regulamin dla duchowieństwa wojskowego
przedstawiony mu przez biskupa polowego, chociaż Sztab Generalny chciał go
zmodernizować. Ze czcią odnosił się do biskupów, a zwłaszcza do kardynałów i
nuncjusza".
[A. Kakowski, "Z niewoli do niepodległości. Pamiętniki", Kraków 2000, s.
815 - 816]
A tak o religijności Piłsudskiego pisze prof. Janusz Cisek:
Podczas pobytu Piłsudskiego w Wielkopolsce (10 lipca 1921 r.) kilka osób
zaproszonych do surowej salonki Marszałka zauważyło wizerunek Matki Boskiej
Ostrobramskiej. Ten ciekawy rys niewątpliwie skomplikowanej osobowości
religijnej Piłsudskiego potwierdzają i inne relacje. Pierwszy oficer do
zleceń Kazimierz Glabisz tak pisze o podróżach, w których towarzyszył
Naczelnikowi: "Wszedłszy do tego starawego wagonu, Marszałek przeważnie
najpierw sprawdzał, czy w sypialce nie brak miniaturki Matki Boskiej
Ostrobramskiej oraz fotografii ukochanych córeczek: Wandeczki i Jagódki". Z
kolei Jerzy Osmołowski wspomina o jednym z oficerów, który lekceważąco
wyraził się o Matce Boskiej Ostrobramskiej i który ".od razu i niezmiernie
ostro został skarcony przez Naczelnego Wodza".
Wyjątkową afektację potwierdza także Wanda Dynowska, która znała go od 1905
roku. W liście do Władysława Poboga-Malinowskiego Dynowska wspomina, że
Piłsudski opowiadał jej o pierwszych latach konspiracji, kiedy w Wilnie
drukował "Robotnika" i socjalistyczną bibułę. Gdy musiał chwilowo opuścić
drukarnię, polecał ją opiece Matki Boskiej Ostrobramskiej i był pewien, że
nic złego się nie stanie. "Mam wrażenie, że ze swą istotną, głęboką, ale nie
ortodoksyjną religijnością skrywał się również.". A pisała to założycielka
Polskiego Towarzystwa Teozoficznego.
zaproszonych do surowej salonki Marszałka zauważyło wizerunek Matki Boskiej
Ostrobramskiej. Ten ciekawy rys niewątpliwie skomplikowanej osobowości
religijnej Piłsudskiego potwierdzają i inne relacje. Pierwszy oficer do
zleceń Kazimierz Glabisz tak pisze o podróżach, w których towarzyszył
Naczelnikowi: "Wszedłszy do tego starawego wagonu, Marszałek przeważnie
najpierw sprawdzał, czy w sypialce nie brak miniaturki Matki Boskiej
Ostrobramskiej oraz fotografii ukochanych córeczek: Wandeczki i Jagódki". Z
kolei Jerzy Osmołowski wspomina o jednym z oficerów, który lekceważąco
wyraził się o Matce Boskiej Ostrobramskiej i który ".od razu i niezmiernie
ostro został skarcony przez Naczelnego Wodza".
Wyjątkową afektację potwierdza także Wanda Dynowska, która znała go od 1905
roku. W liście do Władysława Poboga-Malinowskiego Dynowska wspomina, że
Piłsudski opowiadał jej o pierwszych latach konspiracji, kiedy w Wilnie
drukował "Robotnika" i socjalistyczną bibułę. Gdy musiał chwilowo opuścić
drukarnię, polecał ją opiece Matki Boskiej Ostrobramskiej i był pewien, że
nic złego się nie stanie. "Mam wrażenie, że ze swą istotną, głęboką, ale nie
ortodoksyjną religijnością skrywał się również.". A pisała to założycielka
Polskiego Towarzystwa Teozoficznego.
O "prześladowaniach" Kościoła za sanacji mogą mówić tylko idioci nie znający polskiej historii. Tak się bowiem składało, że Marszałek i piłsudczycy potrafili ułożyć sobie dobre stosunki z wieloma (choć nie ze wszystkimi) hierarchami, np. z prymasami Dalborem i Hlondem czy biskupem polowym Gawliną (który w swoich wspomnieniach bardzo ciepło wyraża się o Marszałku i wspomina, że Piłsudski był przeciwnikiem aborcji), a przede wszystkim z papieżem Piusem XI, który był przyjacielem Marszałka z czasów nuncjuszowania w Warszawie. Nawet gnostyk i antyklerykał (oskarżany o satanizm), wojewoda poleski, płk Wacław Kostek-Biernacki skumplował się z biskupem Pińska i wspólnie umacniali polskość na Polesiu. Był też w Episkopacie zagorzały piłsudczyk - bp Władysław Bandurski, opiekun duchowy Legionów i kapelan wojsk Litwy Środkowej, gorący patriota.
Były jednak wśród biskupów przypadki niereformowalne. Jednym z nich jest kard. Sapieha, znany z niezręcznego postępowania przy okazji konfliktu wawelskiego. Konflikt ten miał dosyć błahy charakter i wynikał z arystokratycznego, aroganckiego zachowania kard. Sapiehy. Wcześniej Sapieha w podobny sposób zabronił chować na Wawelu Henryka Sienkiewicza i robił przeszkody przy pochówku Juliusza Słowackiego. Nieprzypadkowo Achille Ratti do końca życia nie chciał wręczyć bpowi Sapiesze kapelusza kardynalskiego - krakowski książę Kościoła zrobił mu bowiem kiedyś karczemną awanturę nazywając ówczesnego nuncjusza a późniejszego papieża niemieckim agentem.
Innym, bardziej psychiatrycznym, przypadkiem był biskup kielecki Augustyn Łosiński. Ten konserwatywno-endecki idiota, w 1914 r., gdy Pierwsza Kadrowa wkraczała do Kielc zakazał księżom swej diecezji udzielać jakiejkolwiek posługi duszpasterskiej żołnierzom odradzającego się wojska polskiego. Dopuścił się bardzo ciężkiego grzechu - zakazał rozgrzeszać i opatrywać sakramentami ludzi, którym groziła śmierć. Skretyniały biskup Łoziński tłumaczył to mówiąc Piłsudskiemu: "Wy Niemcy, Teutoni, protestanci powinniście wiedzieć, że Polska jest krajem katolickim i musicie to uszanować". Nazywał Tuetonami chłopców spod Krakowa, z Tarnowa, Zakopanego i ochotników z Kielecczyzny (czyli również braci mojego dziadka). W 1935 r. ten kretyn zmarnował kolejną okazję, by siedzieć cicho. Po śmierci Marszałka zakazał mszy żałobnych za jego duszę, wywieszania czarnych flag i bicia w dzwony. Członkowie Strzelca i Związku Legionistów olewając jego idiotyczne zarządzenie samowolnie weszli na dzwonnicę kieleckiej katedry i zaczęli bić w dzwony, gdy chciał ich wyrzucić wybuchły zamieszki, palono kukłę bpa Łozińskiego, wybito mu szyby w pałacu, a minister Beck monitował do Stolicy Apostolskiej, by odwołać tego endeckiego kretyna. Bp. Łoziński zmarł w 1937 r. i parafrazując ks. Natanka: "wyje z piekła przywiązany długim łańcuchem z TW "Filozofem"". Na szczęście tacy "kapłani" są w mniejszości. A małość bp. Łozińskiego została przesłonięta przez wielkość Jana Pawła II, który mówił: "Dzisiaj chcę być, przy trumnie Marszałka".
piątek, 25 maja 2012
Syria: wierchuszka reżimu jednak otruta
Pisałem niedawno o zamachu syryjskich rebeliantów na kierownictwo assadowskiego MON i MSW. Powstańcy twierdzili, że zginęło w nim sześciu ważnych oficjeli m.in.: minister obrony, minister spraw wewnętrznych, szef wywiadu wojskowego, wiceprezydent... Część z tych osób potwierdziła jednak później, że żyje - zadzwoniła do syryjskiej państwowej telewizji. Izraelskie służby zweryfikowały twierdzenia rebeliantów. Okazało się, że taka próba spektakularnego zamachu rzeczywiście miała miejsce. Assadowscy oficjele zostali otruci i mało brakowało a by zginęli. Uratowały ich jedynie wysiłki lekarzy. (To tłumaczy, czemu minister spraw wewnętrznych i wiceprezydent nie pojawili się na żywo w telewizji, tylko "zgłosili się" telefonicznie. Nie można ich było przecież pokazać na szpitalnych łóżkach). Ten spisek wskazuje, że rebelianci zdołali zinfiltrować zaufane kręgi reżimu. I trudno się temu dziwić, wszak w szeregach Wolnej Armii Syryjskiej mamy nie tylko niedoszkolonych cywili, ale również dezerterów z sił specjalnych i bezpieki. Ci ludzie zachowali kontakty po drugiej stronie barykady. Strategia destabilizacji Syrii będzie kontynuowana. Zwłaszcza, że Obama dostarczył rebeliantom nowoczesne pociski przeciwpancerne.
Tymczasem w Egipcie już po pierwszej turze wyborów. Zwycięzca: Mohamed Morsi, kandydat Bractwa. Jeszcze nie wiadomo jednak, kto będzie jego rywalem w drugiej turze (czyli komu dosypali głosów).
środa, 23 maja 2012
Tron we krwi: USA
Rozpisałem się ostatnio o rosyjskich spiskach mających na celu likwidację obcych i własnych przywódców. By Łubianka nie wyszła na wszechmocną organizację, pora więc przypomnieć podobne przedsięwzięcia organizowane przez amerykańskie służby specjalne. Służby, które są mistrzami jeśli chodzi o operacje destabilizacyjne. Poniższa lista została skopiowana z książki lewaka Williama Bluma "Rogue State", więc niektóre przypadki (Nehru i de Gaulle) są tam pewnie naciągane. Ponieważ jednak nigdzie nie znalazłem podobnego komplementarnego zestawienia, traktujmy ją jako punkt wyjścia. (Zainteresowanych archiwaliami odsyłam też do tego raportu Kongresu USA w sprawie zamachów na obcych przywódców organizowanych przez CIA). Nie jest to z pewnością też lista pełna, zwłaszcza, że znajdują się na niej m.in. zamachy z których realizacji zrezygnowano:
1950s - Chou En-lai, Prime minister of China, several attempts on his life
1950s, 1962 - Sukarno, President of Indonesia
1951 - Kim Il Sung, Premier of North Korea
1953 - Mohammed Mossadegh, Prime Minister of Iran
1950s (mid) - Claro M. Recto, Philippines opposition leader
1955 - Jawaharlal Nehru, Prime Minister of India
1957 - Gamal Abdul Nasser, President of Egypt
1959, 1963, 1969 - Norodom Sihanouk, leader of Cambodia
1960 - Brig. Gen. Abdul Karim Kassem, leader of Iraq
1950s-70s - José Figueres, President of Costa Rica, two attempts on his life
1961 - Francois "Papa Doc" Duvalier, leader of Haiti
1961 - Patrice Lumumba, Prime Minister of the Congo (Zaire)
1961 - Gen. Rafael Trujillo, leader of Dominican Republic
1963 - Ngo Dinh Diem, President of South Vietnam
1960s-70s - Fidel Castro, President of Cuba, many attempts on his life
1960s - Raúl Castro, high official in government of Cuba
1965 - Francisco Caamaño, Dominican Republic opposition leader
1965-6 - Charles de Gaulle, President of France
1967 - Che Guevara, Cuban leader
1970 - Salvador Allende, President of Chile
1970 - Gen. Rene Schneider, Commander-in-Chief of Army, Chile
1970s, 1981 - General Omar Torrijos, leader of Panama
1972 - General Manuel Noriega, Chief of Panama Intelligence
1973-83 - Various Tupamaros in Uruguay (at behest of US)
1975 - Mobutu Sese Seko, President of Zaire
1976 - Michael Manley, Prime Minister of Jamaica
1980-1986 - Muammar Qaddafi, leader of Libya, several plots and attempts upon his life
1982 - Ayatollah Khomeini, leader of Iran
1983 - Gen. Ahmed Dlimi, Moroccan Army commander
1983 - Miguel d'Escoto, Foreign Minister of Nicaragua
1984 - The nine comandantes of the Sandinista National Directorate
1985 - Sheikh Mohammed Hussein Fadlallah, Lebanese Shiite leader (80 people killed in the attempt)
1991 - Saddam Hussein, leader of Iraq
1993 - Mohamed Farah Aideed, prominent clan leader of Somalia
1998, 2001-2, 2011 - Osama bin Laden, leading Islamic militant
1999 - Slobodan Milosevic, President of Yugoslavia
2002 - Gulbuddin Hekmatyar, Afghan Islamic leader and warlord
2003 - Saddam Hussein and his two sons
2011 - Muammar Qaddafi, leader of Libya
Podsumowując: na liście przywódców do zgładzenia znajdują się z drobnymi wyjątkami (np. Nehru, Sukarno, Saddam, Mosadech) komuniści i watażkowie z Trzeciego Świata, za którymi nikt nie płacze. Niestety niektóre z tych zamachów nie zostały zrealizowane. Świat z pewnością byłby lepszy, gdyby udało się w porę zgładzić braci Castro, Chomeiniego. Zabójstwo de Gaulle'a miałoby sens zanim zrobił ten bajzel w Algierii i w polityce wschodniej. Później szkody dokonane przez "Generała Mikrofona" były już nie do naprawienia.
Nie zapominajmy jednak o operacjach realizowanych na terenie USA. Prezydent Lincoln najprawdopodobniej nie został zabity przez samotnego szaleńca, ale spiskowców, którymi kierowali ówczesny wiceprezydent i sekretarz wojny. Co do zabójstwa prezydenta Williama McKinleya oraz Jamesa Garfileda za mało jest poszlak, by mówić o spiskach. W przypadku śmierci prezydenta Warrena Hardinga podejrzewano, że został otruty przez swoich partnerów biznesowych. O zorganizowanym przez CIA zabójstwie JFK pisałem na tym blogu już wielokrotnie. (Były agent CIA Gene "Chip" Tatum opowiadał później o nagraniach z podsłuchów rozmów kierownictwa tego spisku, na który składali się: były szef CIA Allan Dulles, szef FBI J. Edgar Hoover, wiceprezydent Lyndon B. Johnson, republikański gubernator Nowego Jorku Nelson Rockefeller i funkcjonariusz CIA George H. W. Bush.) Podobni byli też sprawcy zabójstwa jego brata RFK. Sirhan Sirhan, osoba, którą uczyniono "samotnym zabójcą", do dzisiaj twierdzi, że nie pamięta zdarzenia. Z biegiem lat technika poszła jednak naprzód. Dwie "szalone zabójczynie" chcące zabić prezydenta Geralda Forda (wiceprezydentem był wówczas Nelson Rockefeller, znany z podsłuchów Tatuma) zachowywały się już nieco inaczej. Jedna z nich twierdziła, że jest prowadzącym znanego teleturnieju, drugi zamachowiec - dziewczyna z sekty Charlesa Mansona - utrzymywała, że jest dziewczyną z reklamy szamponu. Zabójca znanego maoisty Johna Lennona Mark David Chapman mówił, że jest "prawdziwym buszującym w zbożu" z książki Sallingera. John Hinckley, człowiek, który strzelał do Ronalda Reagana, utrzymywał zaś, że był postacią z filmu "Taksówkarz" i że chciał za pomocą tego zabójstwa zrobić wrażenie na Jodie Foster. Co ciekawe Hinckley pracował w latach '70-tych dla powiązanej z CIA "organizacji charytatywnej" w Libanie i Ameryce Środkowej, oraz przyjaźnił się z rodziną wiceprezydenta Busha. Kończąc wyliczankę, warto wspomnieć, że 11 IX 2001 r. doszło również do próby zabójstwa prezydenta George'a W. Busha podobną metodą, jak w przypadku zabójstwa gen. Masuda.
poniedziałek, 21 maja 2012
Abdelbaset al-Megrahi (1952-2012)
Zmarł Abdelbaset al-Megrahi, agent libijskich służb specjalnych niesłusznie obwiniany o zamach nad Lockerbie. Jeszcze całkiem niedawno oburzano się w mediach, że zyskał on zwolnienie z więzienia "udając, że ma raka". Okazało się, że rzeczywiście umierał na raka. Co do tego, kto przeprowadził zamach w Lockerbie pisałem już wielokrotnie. Niedawno mówił mi o tym też Juval Aviv, człowiek który prowadził śledztwo dla Pan Am w tej sprawie. Zacytuję więc tylko fragment wywiadu poświęcony Megrahiemu:
"Więc Adbelbaset Megrahi został wrobiony w zamach nad Lockerbie?
Dokładnie. Zdecydowano się wrobić dwóch Libijczyków, bo sądzono, że Kaddafi nigdy ich nie wyda z Libii. Jednakże pewnego dnia Kaddafi stwierdził: „Mówicie, że tych dwóch dokonało zamachu? Niech wam będzie. Wydam ich wam do Hagi!”. Oskarżono ich o spiskowanie w celu dokonania zamachu. Jednego z nich uniewinniono, więc jak drugi mógł zostać oskarżony o spiskowanie? Spiskował sam ze sobą? Wiadomo było, że tego nie zrobili, gdyż zagubiona walizka, nie przeleciałaby z Malty, przez Frankfurt do Londynu w czasie, gdy przed świętami zaostrzone były środki bezpieczeństwa. Później dowiedziałem się, że szefowie oddziałów FBI i MI6 w Bonn prowadzili dochodzenie we Frankfurcie. Dostałem kopię ich raportu i mówił on, że: nie było żadnych zaginionych walizek z Malty i nie było fizycznej możliwości, by walizka z samolotu z Malty trafiła do samolotu PanAm. Samolot z Malty dopiero co wylądował, gdy samolot PanAm szykował się do startu."
(koniec cytatu)
Od siebie dodam, że później doszło do kolejnego zadziwiającego zwrotu akcji w tej sprawie. Saif al-Islam, chcąc przypodobać się ojcu (był u niego w niełasce), dzięki swojej znajomości z Tonym Blairem wyciągnął Megrahiego z więzienia, co znacznie skomplikowało oficjalną narrację. Kadaffi zaczął zaś domagać się od zachodnich koncernów naftowych, którym nieco wcześniej pozwolił działać w Libii, "odszkodowań" za Lockerbie.
niedziela, 20 maja 2012
Św. Andrzej Bobola - symbol polskiej cywilizacji
Kilka dni temu minęła 355 rocznica męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli, "duszochwata", apostoła Polesia. Postaci wyjątkowej, o której powinni pamiętać nie tylko katolicy. Dlaczego św. Andrzej Bobola - postać nieco już zapomniana, powinien żyć w naszej pamięci? Dlatego, że jest doskonałym symbolem, który łączy nas zarówno z dawną chwałą I RP jak i II RP.
Już samo to, że prowadził swoją działalność na Kresach, że umacniał polską misję cywilizacyjną na Wschodzie wpisuje św. Andrzeja Bobolę w naszą ideę imperialną. Udzielał on duchowej opieki przedstawicielom wielu narodów zamieszkujących Rzeczpospolitą. Nawracał nie mieczem, a dobrym przykładem i własną charyzmą. Za to został w okrutny sposób zamęczony przez Kozaków - moskiewską agenturę, która rozsadziła też Rzeczpospolitą. Po śmierci jego okaleczone ciało nie rozkładało się i w stosunkowo dobrym stanie zachowało się do dzisiaj. Ten cud był symbolem - choć Rzeczpospolita została wielokrotnie okaleczona tak jak ciało św. Andrzeja Boboli, to również przetrwała. Zachowało się jednak nie tylko ciało świętego jezuity. Zachowała się również nieśmiertelna idea. Do apostoła Białorusi modlili się katolicy rzymscy i greccy, ale też modlił się prosty prawosławny lud, wzbudzając zgrozę moskiewskich hierarchów. Kult św. Andrzeja Boboli przybrał też patriotyczne, polskie oblicze. W 1819 r. święty miał się ukazać zakonnikowi sceptycznemu wobec tego kultu. Pokazał mu za oknem wizję wielkiej, nowoczesnej wojny przetaczającej się przez Pińszczyznę. Zapowiedział, że po tej wojnie Polska odrodzi się a on zostanie ogłoszony głównym jej patronem. Na pamiątkę został wypalony odcisk dłoni na stole.
Św. Andrzej Bobola dokonał po śmierci również innego niesamowitego wyczynu. Z jego kultem próbowali się rozprawić bolszewicy, otwierając jego grób w kościele w Pskowie i uderzając zwłokami kilkakrotnie o kościelną posadzkę. Ku ich zdziwieniu, nie rozpadły się. Sowieccy uczeni nie potrafili wyjaśnić dlaczego przez ponad 250 lat nie rozłożyły się. Wystawiono je jako kuriozum w moskiewskim muzeum. I tam stał się kolejny cud, do ciała św. Andrzeja zaczęli masowo pielgrzymować mieszkańcy Moskwy, utajeni prawosławni. Modlili się do polskiego, katolickiego świętego w samym centrum imperium wrogiego wszelkiej religii i cywilizacji. (Ich świadectwa można zobaczyć na filmie dokumentalnym powyżej). Sowieci pozbyli się w końcu tych relikwii wydając je Stolicy Apostolskiej stawiając warunek, że nie mogą one nigdy trafić do Polski. Papież Pius XI na szczęście olał ich warunki. W 1938 r. ciało świętego zostało wysłane do Warszawy i przyjęte z wielkim ceremoniałem. Prezydent Ignacy Mościcki udekorował jego trumnę własnym Krzyżem Niepodległości - elitarnym odznaczeniem, które dostawali tylko ci, którzy mocno przyczynili się do odzyskania przez nasz kraj niepodległości. Polski lud pamiętał jak w 1920 r. ulicami Warszawy szły procesje z relikwiami św. Andrzeja Boboli i m.in. wyproszonej przez niego łasce przypisywał sierpniowe zwycięstwo. Św. Andrzej Bobola był więc w powszechnym odbiorze zasłużonym antykomunistą i polskim patriotą zaangażowanym w misję cywilizacyjną na Wschodzie. W 1957 r. papież Pius XII wzmocnił ten obraz za pomocą antykomunistycznej, propolskiej encykliki Invicti athletae Christi.
O postaci tego świętego warto pamiętać również dlatego, że w czasie wojny dzielił losy stolicy. Jego trumnę tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego przeniesiono z Rakowieckiej do kościoła Jezuitów na Starym Mieście. Stamtąd pod gradem bomb została ewakuowana do kościoła Dominikanów (część trasy pokonano kanałami), gdzie przysypana gruzem po bombardowaniach przetrwała niemiecką grabież Warszawy.
Z przyczyn politycznych nie wspominało się o tym świętym w PRL. Zaniedbał też go Episkopat. Dopiero w 2002 r. ogłoszono go patronem Polski. Ale tylko drugorzędnym. Obietnica o mianowaniu św. Andrzeja Boboli głównym patronem Polski nie została jak dotąd zrealizowana. I szkoda. To przecież symbol trwałości naszej Ojczyzny i stolicy, zwycięstwa nad wszelkimi przeciwnościami, zwycięstwa nad komunizmem, polskości terenów Kresowych, naszej misji cywilizacyjnej oraz idei imperialnej. Może on również być symbolem odrodzenia narodu. Nie trzeba być katolikiem, by wspierać ten projekt. Wystarczy rozumieć wagę symboli.
Ps. W tej historii jest również całkiem świeży wątek. Teresa Walewska-Przyjałkowska, poległa w Smoleńsku współpracownica ks. prałata Peszkowskiego, była mocno zaangażowana w promocję kultu św. Andrzeja Boboli. Po powrocie ze Smoleńska, jej trumna była wystawiona w sanktuarium na Rakowieckiej.
Syria: zamach na kierownictwo MON i MSW?
Strategii destabilizacji ciąg dalszy. W nocy doszło do rajdu syryjskich rebeliantów na centrum Damaszku. Rzekomo został zaatakowany budynek, w którym wierchuszka reżimu zgromadziła się na naradzie. Al-Jazeera podawała za rebeliantami, że zginęli m.in. : Asif Shawkat, szef wywiadu wojskowego, Mohammad Shaar, minister spraw wewnętrznych, Dawood Rajha, minister obrony, Hassan Turkmani, wiceprezydent i zarazem były minister obrony. Niestety, Turkmani i Shaar zadzwonili wkrótce do syryjskiej państwowej telewizji z wieścią, że żyją.
piątek, 18 maja 2012
Rosja: tron we krwii
Mirosław Kuleba, autor książek o wojnie w Czeczenii napisał ostatnio ciekawy, przeglądowy artykuł "Rosja - seryjny zabójca prezydentów". Przypomina on okoliczności sowieckich/rosyjskich zamachów (w którą wliczono również zamachy dokonane przez rosyjską agenturę) na: prezydenta Afganistanu Hafizullaha Amina, prezydenta Pakistanu Muhammeda Zia ul-Haqa, prezydenta Gruzji Zwiad Gamsahurdię oraz prezydentów Czeczenii: Dżohara Dudajewa, Zelimchana Jandarbijewa, Achmeta Kadyrowa, Asłana Maschadowa i Abdul-Halima Sadułajewa. Na tej liście znaleźli się przywódcy, którzy byli sojusznikami Kremla (Amin, Kadyrow) oraz ci, którzy chcieli pokoju z Rosją (Dudajew, Maschadow) - co wskazuje, że motyw do zabójstwa niewygodnego przywódcy zawsze się u kagiebistów znajdzie. Jak nie zemsta, to wewnętrzna intryga.
Lista oczywiście jest niepełna. (Nawet jeśli ktoś uznaje, że w Smoleńsku doszło do zwykłego wypadku). Sowieci likwidowali bowiem też przywódców bratnich kompartii, jeżeli "wyszli z mody" lub byli zbyt niezależni: Gottwalda, Bieruta, Imre Nagy'a, Gheoghiu-Deja (rumuńskiego przywódcę, któremu najpierw załatwiono katastrofę lotniczą, a gdy ją przeżył załatwionu ma raka za pomocą materiałów rozszczepialnych) czy też Aleksandra Dubczeka (który zginął w 1992 r. w dziwnym wypadku samochodowym, tuż przed tym jak miał zeznawać w sprawie okoliczności towarzyszących Praskiej Wiośnie). Próbowano zabić Titę, a także zapewne Mao. Rękami IRA dokonano nieudanego zamachu bombowego na Margaret Thatcher. W 1923 r. Łubianka próbowała wysadzić w powietrze Marszałka Piłsudskiego i marszałka Foche'a. Wcześniej zgładzono Petlurę i prezydenta Narutowicza (podejrzewam, że zidiociały endek Niewiadomski pracował dla Sowietów i mógł zostać zwerbowany pod "fałszywą flagą"). W nowszych czasach mieliśmy zamachy na Saakaszwilego, Juszczenkę, Szewardnadzego i Hejdara Alijewa. Sowiecka ręka jest również podejrzana w sprawie zamachów na Anwara Sadata, gen. Władysława Sikorskiego i Jana Pawła II (w dwa ostatnie przypadki akurat wątpię - tutaj macie małe podsumowanie rosyjskich/sowieckich działań wymierzonych w polskich przywódców od XVIII w.). Nie zapominajmy też o innych prominentach z listy - przywódcach sowieckich i rosyjskich.
Lew Trocki w swoim "Biuletynie opozycji", w artykule "Borgia z Kremla" zarzucił Stalinowi otrucie Lenina. Według niektórych wersji, to zabójstwo było tak naprawdę eutanazją. Lenin dogorywał na syfilis (którym zaraził się od swoich gejowskich kochanków) i Nadieżda Krupska poprosiła Stalina o truciznę, która skróciłaby cierpienia wodzowi rewolucji. Niezależnie od tego jak było naprawdę, Stalin ostro się zdenerwował po przeczytaniu artykułu Trockiego i zarządził jego likwidację. Trocki jak wiadomo skończył z czekanem w głowie w 1940 r. na swej willi w Meksyku. Stalina też dosięgnęła sprawiedliwość. Opowiada o tym ze szczegółami były członek komunistycznej nomenklatury Abdurachman Awtorchanow w "Zagadce śmierci Stalina". Na jesieni 1952 r. doszło do partyjnego zamachu stanu w ZSRR - władza Stalina została ograniczona. To pozwoliło Berii wymienić mu ochronę. Gen. Własik (nomen omen), oficer dotychczas za nią odpowiadający został usunięty ze stanowiska - wcześniej ostrzegał, że jeśli zostanie przeniesiony Stalin zostanie zabity w ciągu pół roku. I tak się stało. Jak wykazała chruszczowowska komisja śledcza, Beria wraz z asystentką ze swojego resortu zjawili się pewnej nocy na audiencji u Stalina w jego daczy w Kuncewie. W pewnym momencie Stalin pochylił się nad dokumentami pokazanymi mu przez tą enkawudzistkę i dostał w twarz gazem usypiającym. Wstrzyknięto mu środek wywołujący wylew i pozostawiono bez opieki lekarskiej na 24 h. Stalin dogorywał w tym czasie we własnych wymiocinach i ekstrementach. Gdy sprowadzono wreszcie lekarzy, byli to resortowi specjaliści mający za zadanie go wykończyć (była tam również ta enkawudzistka, która go potraktowała gazem. Udawała pielęgniarkę). Beria - główny uczestnik tego spisku, został później rozstrzelany w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach.
Dziwne okoliczności towarzyszyły też śmierci Breżniewa.Na jego stanowisko dybał Andropow (i m.in. dlatego wciągnął ZSRR w niepotrzebną wojnę w Afganistanie). Breżniew był schorowany, ale wbrew nadziejom Andropowa jakoś mu się nie chciało umierać. Postanowiono zatem przyspieszyć mu zgon. Najpierw na jesieni 1982 r. pod Breżniewem zawalił się podest w fabryce, później Andropow zorganizował obchody rocznicy rewolucji październikowej, w ten sposób, że Breżniew stał przez parę godzin na lodowatym deszczu. Gensek był jednak nadal zadziwiająco żywotny. Wedlug relacji jego żony Walerii, 10 listopada 1982 r. wstał w dobrym humorze, ubrał się, zjadł śniadanie, przeczytał "Prawdę" i poszedł na górę do sypialni. Za nim poszło dwóch ochroniarzy. Po chwili wrócili, mówiąc jej, że jej mąż zmarł. Zabronili jej obejrzeć ciała męża. Śmierć Andropowa ponoć też nie do końca była naturalna. Andropow po przejęciu władzy dokonał dużych czystek w służbach i administracji. Szczególnie ostro potraktował ministra spraw wewnętrznych Nikołaja Szczekołowa, którego zdegradował, wytoczył mu proces pokazowy za korupcję, wtrącił syna do łagru i zaszczuł tak mocno, że Szczekołow popełnił samobójstwo. Według Christophera Story, byłego doradcy Margaret Thatcher, wdowa po Szczekołowie odwdzięczyła się strzelając do Andropowa. Gensek został raniony (ona zastrzelona przez ochronę) i zniknął na parę tygodni wywołując spekulacje o zamachu. Kiedy wrócił wyglądał już na człowieka stojącego nad grobem...
czwartek, 17 maja 2012
Obama - pierwszy gejowski prezydent ?!?
Amerykański "Newsweek" nazwał Obamę "pierwszym gejowskim prezydentem" ze względu na jego poparcie małżeństw gejowskich (co ciekawe również dr. Adam Wielkodupski popiera Obamę - rzekomo przeciwko "szalonym neokonserwatystom", a tak naprawdę pewnie przeciwko "homofobicznym jakobinom"). Obama był już wcześniej nazywany: pierwszym latynoskim prezydentem, pierwszym azjatyckim prezydentem, pierwszym żydowskim prezydentem a nawet pierwszym kobiecym prezydentem. To wszystko w ramach politycznego marketingu, ale określenie "pierwszy gejowski prezydent" może być zbliżone do prawdy.
W trakcie kampanii z roku 2008 mieszkaniec Chicago, były więzień Larry Sinclair ujawnił, że Obama zapłacił mu za seks oralny i poczęstował go marijuaną w swojej limuzynie (przyszły prezydent wolał mocniejsze używki i zamiast przypalić zioło wciągnął rzekomo do nosa kokainę).
Sinclair wskazał na innego gejowskiego kochanka Obamy - Donalda Younga, otwarcie gejowskiego kierownika chóru w "kościele" czarnego rasistowskiego marksisty pastora Jeremaiah Wrighta. (Tego samego, który przysporzył swymi muzealnymi poglądami nieco obciachu Obamie w czasie kampanii). Young został zastrzelony, a jego matka utrzymuje, że stało się tak, bo znał "sekret prezydenta".
Złośliwe plotki dotyczące preferencji prezydenta na tym jednak się nie kończą. Złośliwi wskazują jako jego kochanka Reggiego Love - do niedawna asystenta i kumpla do gry w kosza (z którym również prezydent brał prysznic po grze). Wayne Madsen (idiota, agent lub jedno i drugie - więc trzeba traktować jego rewelacje z ostrożnością) ze szczegółami rozpisuje się natomiast o tym, że rzekomo Obama i obecny burmistrz Chicago Rahm Emmanuel zachodzili do pewnej gejowskiej łaźni w Chicago (opisuje też inne rzekome gejowskie incydenty z udziałem Obamy - o czym można przeczytać tutaj).
No cóż, prezydent Obama ma bardzo wiele dziur w biografii (np. na ulotkach promocyjnych jego książki z 1991 r. wyraźnie napisano, że urodził się w Kenii), więc powstają o nim różne szalone plotki. Barack Barakowicz Obama może się jednak pocieszyć, że nie jest pierwszym amerykańskim prezydentem, które podejrzewano o homoseksualne skłonności. Pierwszym był wielki Republikanin Abraham Lincoln.
środa, 16 maja 2012
Talibowie zabijają się nawzajem + Testowanie doktryny ASB
Wśród talibów ostre walki frakcyjne. Zastrzelono mułłę Mohammeda Ismaila, byłego szefa operacji militarnych tego ruchu. Zabito go za "nieautoryzowane" rozmowy z Amerykanami. Arsala Rahmani, były minister w rządzie talibów, a później senator w posttalibskim afgańskim parlamencie, został zastrzelony w centrum Kabulu za pośrednictwo w rozmowach rządu Karzaja i CIA z dawnymi towarzyszami broni. W zeszłym roku Motasim Agha Jan, talibski oficjel został ranny w zamachu zorganizowanym przez konkurencyjną frakcję. Widać więc, że wielu komendantów polowych chciałoby rozpocząć normalne życie jako parlamentarzyści, biznesmeni, wojskowi i lokalni watażkowie, ale kierownictwo ruchu - czyli pakistańskie ISI nie chce o tym słyszeć. Wkłada więc wiele wysiłku w storpedowanie sprawdzonej w Iraku amerykańskiej strategii "kupienia rebeliantów". Dla ISI Afganistan to zaplecze strategiczne na wypadek nuklearnej wojny z Indiami, więc stara się obalić rząd Karzaja (uznawany za proindyjski) i zainstalować tam swoje marionetki.
***
Amerykanie (wspólnie z Brytyjczykami i Izraelczykami) testowali niedawno swoją koncepcję Air-Sea Battle (szykowanej na Chiny) podczas wielkich manewrów na wodach Morza Śródziemnego i Oceanu Indyjskiego. Testowano m.in. przeciwdziałanie irańskiej blokadzie Ormuzu. I w tym kontekście należy widzieć również niedawne przerzucenie F-22 do ZEA. Jeśli Iran okaże się głupi, to ma szansę stać się poligonem tej koncepcji. Irańczycy zaczęli natomiast ćwiczyć desanty spadochronowe - z myślą o działaniach specjalnych, zapewne wewnątrz Arabii Saudyjskiej.
niedziela, 13 maja 2012
Wywiad z byłym agentem Mosadu
W nowym "Uważam Rze" absolutny hit: wywiad z Juvalem Avivem, byłym agentem Mosadu, pierwowzorem głównego bohatera filmu "Monachium". W nim m.in. o tym, kto naprawdę dokonał zamachu nad Lockerbie, polowaniu na terrorystów z Czarnego Września i zagrożeniu terrorystycznym dla Polski w związku z tajnymi więzieniami CIA. Kilka fragmentów na zachętę:
"Brytyjski autor Gordon Thomas twierdzi, że również Jasser Arafat był źródłem CIA.
To właśnie dlatego Izrael, go nie ruszył.
(...)
Gdy Jibril dostał zlecenie wysadzenia samolotu, powiedział Irańczykom o tym szlaku narkotykowym i wykorzystał go do przeprowadzenia zamachu. Tak się akurat złożyło, że na pokładzie lotu PanAm 103 znajdowali się ci trzej agenci, którzy odkryli szlak narkotykowy. Wszyscy zginęli. Po tym jak zorientowali się, co się dzieje w Libanie, postanowili, że wrócą do Waszyngtonu i powiadomią o wszystkim Kongres. Ale zrobili błąd mówiąc o tym ludziom z CIA w Bejrucie. Mamy nagranie, na którym CIA w Bejrucie zawiadamia centralę w Langley, że ci agenci wracają do Waszyngtonu i kupili bilety na lot PanAm 103.
Jakie pan zdobył dowody na istnienie tego szlaku narkotykowego i wykorzystanie go do przeprowadzenia zamachu?
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem prowadząc śledztwo był wyjazd do Frankfurtu. Chciałem zrobić testy na wykrywaczu kłamstw czterem osobom, mającym dostęp do walizek idących na pokład samolotów PanAm. Na spotkanie stawiły się trzy osoby, czwarty pracownik - O’Neil spotkał się ze mną kilka godzin później i powiedział: „Nie mogę zrobić testu na poligrafie”. „Dlaczego nie możesz?”. „Bo pracuje pod przykrywką dla CIA i doglądam tu pewnych rzeczy”. Jedna osoba z pozostałej trójki, Turek który oblał test na wykrywaczu kłamstw, przyznał się, że wiedział o walizce z narkotykiem, która co tydzień trafiała do samolotu PanAm. Nie wiedział, że tam była bomba. Spytałem człowieka z CIA, czy pracował na lotnisku tego dnia, w którym trafiła tam walizka z bombą. Odpowiedział, że wówczas miał wolne. Jednakże telefony w sortowni bagażu PanAm były nagrywane. W ten sposób linie walczyły z pracownikami, którzy na ich koszt dzwonili po całym świecie. Otrzymałem od PanAm nagranie i okazało się, że O’Neil dzwonił do ambasady USA w Bonn i mówił im, że jest coś nie tak z walizką. Jest zbyt ciężka. Dostał odpowiedź: „Tak, wiemy. Pozwól jej lecieć dalej”. Co więcej, niemiecki kontrwywiad BKA miało zainstalowane kamery w tym pomieszczeniu więc istnieje film na którym O’Neil podchodzi z walizką do telefonu."
sobota, 12 maja 2012
Sanacja morduje papugi
Dzisiaj ważny dzień w rocznicowym kalendarzu polskiego radykalnego centrum - rocznica Zamachu Majowego i śmierci Marszałka Piłsudskiego. O tej postaci napisałem już na tym blogu wiele. Wciąż wzbudza ona emocje - o czym świadczą choćby teksty różnych endekoidów mówiące, że Piłsudski to zły Żyd, Litwin, mason, hitlerowski agent, kumpel Lenina i "bandyta z Bezdan", który dowodził wojskami bolszewickimi w 1920 r., "w interesie pruskich junkrów chciał wywołać prewencyjną wojnę z Niemcami" i na dodatek zapakował Jędrzeja Giertycha w kakao :) Dla rozluźnienia atmosfery dedykuje im więc poniższy wiersz:
Konstanty Ildefons Gałczyński
Sanacja morduje papugi
Masowe zatrucie ptaków
Gaz w zakładzie zoologicznym
W zakładzie zoologicznym Ernesta Peszla przy ulicy Marszałka Focha 5/7 wydarzył się wypadek, który spowodował tragiczną śmierć kilkunastu ptaków egzotycznych W czasie zamykania zakładu chłopiec, Józef Smoliński, przez nieostrożność, zamiast zakręcić kurek przy piecyku gazowym, odkręcił kranik w maszynce, ogrzewajacej akwarium Wczoraj wczesnym rankiem przechodnie widząc na wystawie martwe ptaki powiadomili dozorcę tegoż domu, ten zaś właściciela Zatruciu uległo 14 kanarków, papuga Kakadu, 2 papugi niebieskie, 10 sztuk papużek zielonych i kilkansście kolibrów Natomiast ocalały tylko 3małpki, które jednakże są poważnie chore. P. Peszel poniósł z tego powodu poważne straty
(Gazeta Warszawska nr 295b)
(ach! czemu nie Piłsudskiegu?)
wynosili ptaki na noszach,
ofiary gazu świetlnego;
płakały pensjonarki,
biły w kościołach dzwony…
— Ach, takie śliczne kanarki. .
— Ach, żal papużek zielonych…
— Ach, nasza cudna Kakadu
odjeżdża w otchłanie Hadu!
— Ach, dwie papugi niebieskie
osiągają Królestwo Niebieskie.
— Ach, kilkunastu kolibrów…
Stop! pęknij, struno, nie wibruj.
*
No, panowie, to już doprawdy skandal:
to nie jest partia, to banda.
Wszystko rozumiem: Legiony,
zaborcze szpony,
trzy trony
i że państwowy socjalizm
dusi indywidualny industrializm,
jak dowiódł profesor Roman.
Lecz to już czysta Sodoma!
bo żeby jak dla fraszki
takie cudowne ptaszki,
kanarki egzotyczne,
kolibry nadzwyczaj śliczne —
no, to już jest lekką przesadą.
Biedna, o biedna Kakadu.
A tak było dobrze przed Majem!
Co za inwencja
i jaka handlowa potencja!
Tak, tak, przed Majem
Polska była kwitnącym rajem,
Ernestowi było jak w niebie,
lecz nagle — Bebe,
na płacz się zbiera!
Ernest już rączek nie zaciera,
Ernest kona,
bo nuż się dowiedzą, że nie służył w Legionach,
a nuż na papużki ogłoszą Papuzi Monopol?
Tak dni płynęły, weksle i za kłopotem kłopot.
*
I naturalnie:
wszystko się skończyło infernalnie:
Faceci z II oddziału
nie spali:
wąchali,
przewąchiwali,
przez szybki do środeczka zaglądali,
po cichutku, pomalutku, pomału;
no i oczywiście, że II
oddział zabił te śliczne papugi,
sanacja,
pułkownicy,
finansowi magicy…
*
Wielki był ból ulicy,
gdy z ulicy Marszałka Focha
wynosili to-to na noszach…
Tylko 3 małpki ocalały
i się śmiały.
1929, "Cyrulik Warszawski", 1929 nr 41
piątek, 11 maja 2012
Manila postawiła się Pekinowi
Filipiny powinny zyskać ogromny szacunek całego świata. Gdy bowiem Pekin kazał się wynosić filipińskiej marynarce wojennej z okolic rafy Scarborough (na Morzu Południowochińskim, 220 km na zachód od Luzon), Filipiny dumnie odmówiły. Mimo, że ich najlepszy okręt wojenny to zmodernizowany amerykański niszczyciel z II wojny światowej a Chiny dysponują potężną flotą. Mimo, że Domingo Siazon, były filipiński minister spraw zagranicznych określił ten konflikt mianem starcia "mrówki ze słoniem". Filipiny wyczuły bowiem zmianę nastawienia w amerykańskiej polityce: przeorientowanie na Pacyfik. Ale też mają tyle narodowej dumy, by się postawić wielkim mocarstwom.
Syria: pushing the envelope
Jak już pisałem powołując się na maile Stratforu, Syria nie będzie bombardowana (bo Obamie się zachciało resetu z Iranem), ale destabilizowana. Rebelia przygasa - bo zebrane ad hoc grupki cywilów i dezerterów nie poradzą sobie z elitarnymi dywizjami pancernymi (gdyby doszło do natowskiej interwencji te dywizje oczywiście szybko zamieniłyby się w kupkę dymiących wraków, assadowska armia rozpadłaby się a rebelianci zajęliby się żonką Assada). Kampania destabilizacyjna jednak się nasila. W piątek samochody pułapki zniszczyły siedzibę jednego z departamentów assadowskich wojskowych służb w Damaszku. 55 osób zabitych, z czego zapewne część cywilów, ale nikt się przecież w Syrii cywilami nie przejmuje. To jak na razie najbardziej spektakularny zamach przeciwko bezpiece. Destabilizacyjne kadry spływające do Syrii są pierwszego sortu - m.in. sunniccy terroryści z Iraku. Al-Maliki, choć jest irańskim agentem, przymyka oczy na taką dżihadowską turystykę, gdyż zawsze lepiej, gdy terroryści wysadzają się u sąsiadów, niż u nas. Kampania destabilizacyjna jest wspierana oczywiście przez Arabię Saudyjską i Katar a także przez Turcję, której wojskowe służby dostarczają dywersantom danych wywiadowczych. Tak się akurat składa, że w Jordanii nad granicą syryjską odbywają się wielkie międzynarodowe manewry sił specjalnych.
Tymczasem: jemeński spisek terrorystyczny mający na celu wysadzenie "gaciową bombą" amerykańskiego samolotu pasażerskiego został rozbity dzięki dzielnemu brytyjskiemu agentowi, który spenetrował spisek i zgłosił się na ochotnika jako zamachowiec-samobójca.
środa, 9 maja 2012
Giną świadkowie w sprawie śmierci Breitbarta
O śmierci wybitnego amerykańskiego dziennikarza i publicysty politycznego Andrew Breitbarta już na tym blogu pisałem. (Sylwetkę Breitbarta przybliżono też polskim czytelnikom w aktualnym numerze "Nowego Państwa", gdzie wspomniano m.in. że obwiniał on Rosję o "katastrofę" smoleńską i na swojej stronie publikował artykuły demaskujące rosyjską dezinformację w tej kwestii). Przypomnę więc tylko, że Breitbart zmarł na "zawał serca" tuż przed tym jak miał opublikować materiały pokazujące podejrzane powiązania Obamy z jego uczelnianych lat. Dziwnym trafem wkrótce po śmierci Andrew Breitbarta zmarł koroner, który przeprowadzał sekcję jego zwłok. Podejrzana przyczyna zgonu: zatrucie arszenikiem. Zaginął zaś Christopher Lasseter, jedyny świadek śmierci Breitbarta. Lasseter zeznał wcześniej, że Breitbart nagle upadł a jego skóra stała się intensywnie czerwona (ponoć nie jest to objaw towarzyszący zawałowi serca).
***
Odchodząc od głównego tematu, z kronikarskiego obowiązku odnotuje też kilka innych dziwnych zdarzeń z ostatnich dni. Jak już pewnie wiecie, bo jesteście wnikliwymi czytelnikami (mmm777 - to o Tobie) w Indonezji zaginął Suhoj Superjet 100, czyli najnowszy cud sowieckiego lotnictwa pasażerskiego, który miał konkurować z tymi wszystkimi imperialistycznymi Boeingami i Airbusami. Jak to z cudami rosyjskiej awiacji bywa, nagle zniknął z radarów. Ciekawostką jest, że nadal go nie odnaleziono mimo, że namierzono komórki części pasażerów (ciekawe, czy odsłuchano już z nich pocztę głosową...). Na pokładzie było 50 ludzi, głównie przedstawicieli linii lotniczych z kilku kontynentów, a więc potencjalnych kupców tego "cudu techniki". Teraz raczej już go nie kupią. (Przypomniała mi się scenka z wyjazdu do Mołdawii. Jedziemy na kiszyniowskie lotnisko. Przejeżdżamy obok jakiegoś sowieckiego samolotu-pomnika. Rumuński, antyrosyjsko nastawiony dziennikarz przypominający z wyglądu gen. Pacepę śmieje się i z ironią mówi: "Ruskij samoliot. Krasnyj samoliot").
Tymczasem w Iranie: Seo Ok-Seok, południowokoreański inspektor MAEA, zginął w wypadku samochodowym w pobliżu kompleksu atomowego Khondab. Może to był zwykły wypadek (Iran ma chyba gorsze drogi nawet od Polski), a może coś odkrył...
CIA niedawno chwaliła się udaremnieniem spisku terrorystycznego mającego na celu wysadzenie w powietrze samolotu pasażerskiego w rocznicę likwidacji Osamy bin Ladena. Okazuje się, że zamachowiec-samobójca pracował dla CIA i saudyjskich służb. Myślę, że dokonał właściwej decyzji.
wtorek, 8 maja 2012
Izrael: Bibi King
Przedterminowych wyborów w Izraelu nie będzie. Bibi zaskoczył wszystkich włączając do rządu gen. Mofaza i jego partię Kadima. Jeszcze dwa miesiące temu Mofaz zapowiadał, że w lecie stanie na czele protestów społecznych przeciw rządowi. Mamy już wytłumaczenie, czemu Tzipi Livni wycofała się z polityki. Partia Pracy i stronnictwo Lapida obudziły się z ręką nocniku, więc doszło do politycznej burzy. "Haaretz" porównuje nawet umowę koalicyjną do paktu Hitler-Stalin i sugeruje, że może ona otworzyć drogę do uderzenia na Iran. Na pewno stabilniejszy rząd będzie w stanie skuteczniej niż dotychczas odpowiadać na irańskie wyzwanie. Saeb Erekat, główny palestyński negocjator, dostał zawału serca. Nie wiadomo jednak, czy jest to związane z koalicyjnym sukcesem Bibiego.
poniedziałek, 7 maja 2012
Francja: wygrał Budyń
Budyń ("Flanby") wygrał wybory prezydenckie we Francji (tutaj macie mapkę rozkładu wyników). Teraz wszyscy czekają, czy będzie nowym Leonem Blumem. Raczej nie wyciągnie Francji z kryzysu, ale sprawi, że walka z nim stanie się ciekawsza (nazywa rynki finansowe "swoim największym wrogiem", bogaci Francuzi już myślą o przeprowadzce do Londynu). Na pewno osłabi franko-germańską oś (Merkel za jakiś czas też odpadnie - przegrywa wszystkie wybory lokalne). Jego polityka wobec Rosji jest zagadką, z dotychczasowych wypowiedzi wynika jednak, że Hollande może być ostry wobec Chin - ze względów gospodarczych.
Prawdopodobnie jego prezydentura będzie mniej aktywna w polityce zagranicznej niż Sarkozy'ego, z tego względu, że zajmie go przede wszystkim kryzys. Trzeba przyznać, że ma ciekawą pierwszą damę - dziennikarkę telewizyjną Valerie Tierwalier, ksyfka "Rottweiler" :)
Bez niespodzianek również w Grecji (tutaj mapka wyborcza). Mizerne wyniki Nowej Demokracji (zawsze mnie korci, by pisać Narodowej Demokracji:) i PASOKu. Rząd, jeśli powstanie, będzie bardzo niestabilny a kraj zostanie w końcu wypchnięty ze strefy euro. Wszyscy ekscytują się wyborczym sukcesem Złotego Świtu (debile współpracujący z NOP, którzy chcą zaminować granice Grecji i świętują rocznicę urodzin Hitlera, czyli gostka, który najechał i brutalnie okupował ich kraj - co ciekawe neopoganie), ale prawdziwe problemy może sprawić druga pod względem wielkości partia w parlamencie - lewacka Syriza.
Powyżej: Złoty Świt i jego swastyczny symbol Meandra. Szokują Greków oddając cześć Zeusowi. Ciekawe jaki jest ich stosunek do homoseksualizmu? Wszak to naziole nawiązujący do tradycji starożytnej Grecji...
Żeby było jeszcze ciekawiej: za kilka miesięcy przyspieszone wybory w Izraelu. A Obama inauguruje kampanię wyborczą przemawiając w wyludnionej hali sportowej.
niedziela, 6 maja 2012
Próba zabójstwa Hu Jintao w 2006 r.?
Wang Lijun, były szef policji w Chongqingu i prawa ręka "upadłego sekretarza" Bo Xilaia miał rzekomo przekazać Amerykanom informację o tym, że Bo Xilai oraz Zhou Yongkang chcieli zasabotować przekazanie władzy w Partii Xi Jingpingowi. Wiemy, że Bo kazał podsłuchiwać Hu Jintao. Co jakiś czas powracają też pogłoski o nieudanym zamachu stanu w marcu w Pekinie. Epoch Times wskazuje, że Bo i Zhou nie byli kierownikami tego spisku. Był nim prawdopodobnie poprzedni gensek - Jiang Zemin, którego frakcja jest skłócona z frakcją Hu Jintao. Tak bardzo, że w 2006 r. ponoć próbowała dokonać zamachu na Hu.
Wychodzący w Hong Kongu magazyn Trend opisał ciekawy incydent. W 2006 r. Hu wizytował flotę wojenną na Morzu Południowochińskim. Przebywał na pokładzie niszczyciele rakietowego, gdy dwa okręty zaczęły ostrzeliwać ten statek. Niszczyciel zdołał uciec na pełne morze. Wkrótce doszło do czystek we flocie. Zhang Dingfa, dowódca marynarki wojennej i zarazem człowiek bliski Jiangowi, nagle zmarł. (Co ciekawe, zarówno agencja Xinghua jak i wojskowe media przemilczały zgon dowódcy i partyjnego oficjela tej rangi). Wang Shouye, zastępca dowódcy marynarki wojennej został skazany na śmierć za "korupcję", ale wyrok mu złagodzono, gdy wsypał jednego z bliskich współpracowników Jianga. Doszło również do czystki w partyjnej organizacji w Szanghaju (mieście Jianga) i czyszczenia wojska z "szanghajskiej kliki". Huang Ju, członek Stałego Komitetu Polibiura zmarł nagle na raka a Jia Qinglin, inny członek Polibiura ustąpił po serii skandali.
sobota, 5 maja 2012
Korea Północna: idiotyzm czy groźba zamachu?
Powyższe obrazki (od 0:25 powieszenie kukły prezydenta Korei Południowej Lee Myung Baka, szczucie jej psem, wleczenie za transporterem, przejechanie i ukamienowanie) można by potraktować jako kolejny przykład skrajnego zidiocenia północnokoreańskich watażków (marionetek Pekinu), gdyby nie długa tradycja północnokoreańskich działań terrorystycznych wymierzonych w seulski rząd - choćby zamach w Rangunie w 1983 r., w którym zabito siedmiu członków rządu południowokoreańskiego, ale główny cel prezydent Chun Doo-hwan ocalał. W grudniu utworzono w KRLD nową jednostkę specjalną mającą za zadanie "dekapitację" seulskich władz. Gruby Kim ver. 2.0 stara się pokazać, po spektakularnie nieudanym teście rakietowym, że wciąż jest zdolny ugryźć. Kraj mu się jednak sypie. Połowa budżetu na ten rok została już wydana na jego urodziny i rocznicę urodzin Grubego Kima ver. 1.0, więc będzie wysyłał zagranicę robotników do pracy niewolniczej, by zarobić trochę dewiz. Jednym z odbiorców niewolników będzie putinowska Rosja, czyli kraj podobnie "cywilizowany".
czwartek, 3 maja 2012
Anders Behring Breivik i Anders z Dragon Age 2
Dużo miejsca poświęcano ostatnio w mediach grom komputerowym, w które grał Anders Behring Breivik: Call of Duty. Modern Warfare i World of Warcraft (ciekawy wpis Łukasza Czajki na ten temat). Breivik za pomocą tych gier jakoby rzekomo uczył się taktyki. Mało kto zwrócił jednak uwagę na grę "Dragon Age 2", w której pojawia się postać bardzo do niego podobna: Anders, mag-rewolucjonista, który dokonuje ataku terrorystycznego mającego spolaryzować społeczeństwo, doprowadzić do wojny domowej i nowego porządku przyjaznego uciskanej klasie magów. Breivik pisze w swoim manifeście, że grał w "DA2". Ja też grałem w "DA2" i po masakrze na Utoyi miałem skojarzenie, że po raz kolejny sztuka była przebłyskiem przyszłości.
Obywatel Chen
Chen Guangcheng (nazwisko to znaczy "Światło, Prawda"), niewidomy chiński dysydent został bardzo brzydko potraktowany przez Departament Stanu. Po tym jak udało mu się zrobić chińską bezpiekę w balona (nie potrafiła upilnować niewidomego), schronił się w ambasadzie USA. Tam mu przekazano pogróżki chińskich oficjeli mówiące, że zajmą się jego rodziną. Chen opuścił ambasadę, choć możliwe jest, że zostanie wypracowano umowa pozwalająca mu wyjechać z Chin. Jak na razie stał się on ikoną - nie tylko na Zachodzie, ale też wśród Chińczyków. Ikoną oporu przeciwko zbrodniczej i mafijnej Partii. (Tutaj galeria poświęcona temu zdarzeniu).
W polskich mediach oczywiście ten temat nie jest widoczny.
***
Wen Jiabao był ostatnio w Auschwitz. Ciekawe, czy powiedział: "Uuuuu, zbudowalibyśmy to Wam taniej"?
Subskrybuj:
Posty (Atom)