Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pakistan. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pakistan. Pokaż wszystkie posty

sobota, 21 czerwca 2025

Wojna izraelsko-irańska, a ja w oku cyklonu

 


Zwykle, gdy wybieram się na urlop, umiera ktoś znany (m.in. Kiszczak i Brzeziński) lub dochodzi do jakiejś sporej turbulencji geopolitycznej (w 2023 r. do ataku Hamasu na Izrael). Tegoroczna "klątwa urlopowa" przebiła jednak wszystko. W piątek 13-go czerwca zacząłem odbierać wiadomości od znajomych mówiące, że "tym razem dałeś czadu". Byłem wówczas w Jordanii. Od wczesnego ranka zwiedzałem Petrę. Przed południem zawyły tam syreny alarmowe i doszło do niskiego przelotu myśliwców. 20 minut po tym, jak autokar naszej grupy wyjechał z Petry, ten wspaniały zabytek został zamknięty dla turystów. Już po południu, w miejscowości Madaba (znanej z bizantyńskiej mapy mozaikowej w greckim kościele prawosławnym) znów zaobserwowaliśmy niski przelot dwóch jordańskich myśliwców. W Ammanie doszło w nocy do kilku alarmów lotniczych. Syreny wyły, ale nikt się tym nie przejmował. W hotelu, w którym mieszkaliśmy, akurat odbywało się wesele (ciekawa była obserwacja powitania państwa młodych - z muzyką na żywo, w wykonaniu beduińskiej kapeli). Irańskie drony i rakiety latały nad Jordanią, ale żadnych fajerwerków nie było widać na niebie. Później jeszcze były dwa alarmy lotnicze w Akabie - również nikt się nimi nie przejmował. Lotnisko w sąsiednim Eilacie było nadal oświetlone. Podczas przeprawy promowej, widziałem w oddali patrolowiec - być może izraelski - płynący w stronę Eilatu. I tyle z tych z mych "wojennych przygód"...

Zaskakujący i niczym nie sprowokowany atak Izraela na Iran początkowo pokazał, że kraj ajatollahów to państwo z kartonu. Izraelczykom udało się zdekapitować irański sztab generalny oraz dowództwo Korpusu Strażników Rewolucji, 15 z 20 kluczowych osób z otoczenia ajatollaha Chamenei, a także zabić czołowych naukowców związanych z programem nuklearnym. Uderzono w cały szereg celów, pokazując jak dziurawa jest irańska obrona przeciwlotnicza, oparta na totalnie gównianych rosyjskich systemach. (To tyle jeśli chodzi o bańki antydostępowe Bartosiaka...) Bardzo poważnie zaszwankował również irański kontrwywiad - mosadowcom udało się przemycić do kraju drony, którymi atakowali irańskich oficjeli.



Wkrótce potem Iran pokazał jednak, że nawet państwo z kartonu może się odgryźć. Zaczęły uderzenia rakietowo-dronowe na Izrael. Ta kampania była słabsza niż oczekiwały irańskie władze - ajatollah Chamenei chciał wysłać 1000 rakiet jednego dnia, a maksymalnie poszło 200. (Izraelskie władze obawiały się 600 rakiet pierwszej nocy konfliktu i 800-4000 zabitych w konflikcie.) Irańskie dowództwo sił lotniczych było mocno zdziesiątkowane. Można się zastanowić, czy kampanię odwetu przeprowadzano według jakiegokolwiek planu, ale mimo to okazała się ona dużo bardziej efektywna od kampanii lotniczej prowadzonej przez Rosję przeciw Ukrainie. Co prawda, potwierdzono wizualnie uderzenie w izraelską ziemię mniej niż 30 irańskich rakiet, ale rakiety te zwykle przenosiły duże głowice. Straty materialne po takich uderzeniach były więc spore. Zniszczony został m.in. Instytut Weizmanna, poważnie uszkodzona siedziba giełdy, siedziba Ministerstwa Obrony, część kompleksu wywiadu wojskowego czy wieżowce Tel-Awiwu. Trafiano też w izraelskie systemy obrony przeciwlotniczej. Straty ludzkie były stosunkowo niewielkie, ale zmuszonych do opuszczenia domów było 8 tys. Izraelczyków. Po tygodniu Izraelowi zaczęło brakować przeciwrakiet a ich Żelazna Kopuła oraz inne systemy zaczęły przepuszczać już 35 proc. pocisków. Zdarzało się też, że przeciwrakiety uderzały w izraelskie budynki. Izraelczyków ratowało to, że irański arsenał rakietowy również topniał, w czym pomagało lotnicze polowanie na wyrzutnie (do soboty zniszczono 44 irańskie wyrzutnie rakiet).

Irańska kampania rakietowa to ważne ostrzeżenie na przyszłość - Korea Północna przeprowadzi ją dużo skuteczniej przeciwko Japonii oraz Korei Południowej, a Chiny przeciwko Tajwanowi. 




Irańska kampania rakietowa przede wszystkim miała jednak duże znaczenie psychologiczne. Iran pokazał się jako kraj, który potrafi zadać straty Izraelowi. Odzyskał przez to twarz po początkowej kompromitacji. O ile Netanjahu liczył na to, że w Iranie dojdzie do powstania ludowego przeciwko antyirańskiemu, islamskiemu reżimowi, to okazało się, że większość opozycji potępiła izraelski atak, a naród zjednoczył się wokół chęci odwetu. Śmierci Izraelowi zaczęły życzyć liberalne kobiety, a nastolatki z pokolenia Z z uśmiechem deptały flagę państwa żydowskiego. Internet zalały memy oraz filmiki uderzające w Izrael i Żydów oraz celebrujące irańskie uderzenia rakietowe na Tel-Awiw. (Polecam zwłaszcza ten filmik w stylu Lego :)))) Izrael - podobnie jak Rosja w 2022 r. - nie zadbał o odpowiednie uzasadnienie propagandowe swojego ataku. Twierdzenia o tym, że Iran "już wkrótce" zbuduje bombę atomową nikogo nie przekonują, bo są powtarzane przez Netanjahu od prawie 30 lat, a przeczą im choćby oceny amerykańskich tajnych służb. Tel-Awiw nie może teraz wzbudzać sympatii losem swoich cywilów - przez ostatnie kilkanaście miesięcy sam bowiem zamieniał Strefę Gazy w stertę gruzów i w ramach tego zbombardował ponad 50 palestyńskich szpitali

W samym Izraelu, irańskie bombardowania wywołały już objawy paniki. Poza rachitycznymi bombardowaniami Scudami przez Saddama w 1991 r., Tel-Awiw i Hajfa nie były bowiem pod wrogim ostrzałem. Pojawiają się więc już oskarżenia wobec członków rządu Netanjahu: "czemu prowokowaliście Iran?". Netanjahu miał nietęgą minę, gdy podczas jego konferencji prasowej, zawalił się budynek w pobliżu. Bibi ośmieszył się również mówiąc, że "sam ponosi koszty wojny", bo "musiał przełożyć ślub syna"

W głupiej sytuacji jest Trump. Oczywiście wspiera Izrael, ale w kwestii wejścia USA do wojny się zawahał. Ma w swojej administracji dwie frakcje. Ludzie tacy jak gen. Kurilla chcą przyłączenia się Stanów Zjednoczonych do ataku ( i nawet rozważają użycie taktycznej broni jądrowej przeciwko zakładom w Fordow), ludzie tacy jak Tulsi Gabbard są przeciwko wojnie.  Za atakiem na Iran opowiada się tylko 16 proc. Amerykanów i 19 proc. wyborców Trumpa. Według Axios, Trump nie chce, by ewentualny amerykański atak przekształcił się w długotrwałą wojnę w stylu irackim i chce mieć pewność, że irański program nuklearny zostanie całkowicie zniszczony. Tego nikt nie może mu gwarantować, więc ogłosił, że podejmie decyzję... w ciągu dwóch tygodni. Wyraźnie więc liczy, że Iran znów zasiądzie do stołu negocjacji. Wcześniej zawetował izraelski plan likwidacji ajatollaha Chamenei.

Iran co prawda został całkowicie olany przez Rosję (która wcześniej sabotowała negocjacje Teheranu z Trumpem, mogące zapobiec obecnej wojnie), ale Chiny udzieliły mu jakiegoś tajemniczego wsparcia. Co ciekawe, wygląda na to, że po stronie USA uplasował się Pakistan, z którego dowódcą armii niedawno spotkał się Trump.



Prawdziwą satysfakcję mogą mieć jednak mieszkańcy Syrii oraz Libanu. Widzą bowiem, że dwa kraje, które im wcześniej mocno szkodziły - Iran oraz Izrael - napieprzają się rakietami. Są filmiki z libańskich wesel, podczas których uczestnicy zabawy, przy muzyce, oglądają irańskie rakiety lecące na Hajfę. Bekę mieli też Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu.

Generalnie można uznać, że atak Izraela sprawił, że ssący pałkę antyirański, islamski reżim w Teheranie stał się w oczach globalnej opinii publicznej gigachadem. Teraz czekamy na to, aż antysemickie prorosyjskie świry w komentarzach pod tym wpisem zaczną swoją głupotą ocieplać wizerunek Izraela...

***

A z samych relacji z wyprawy do Jordanii:






Krajobraz Jordanii (a przynajmniej jej południa) przypomina Arizonę - takie fantazyjne formy skalne. Dominuje kolor piaskowo żółty, a po suchych polach łażą stada kóz i owiec. Czasem widać beduiński namiot i konia, ale większość beduinów przeprowadziła się do domów z pustaków. Po strojach kobiecych widać, że to okolice bardziej islamskie, ale gdzieniegdzie można kupić piwo.












Petra generalnie robi niesamowite wrażenie. Wszystko tam jest dużo większe niż się wydaje tym, którzy widzieli ją wcześniej na filmach. To rozległy kompleks do którego idzie się przez kilometr niesamowitym wąwozem skalnym. Pięknie tam gra światło  Warto trochę spędzić czasu kontemplując Skarbiec. Beduini z jakiegoś powodu łączyli tę budowlę że skarbem faraona. Rząd Jordanii liczy sobie za wstęp do niej 1,5 tys. dolarów. Ciekawe czego nie chcą pokazać? Ja miałem wrażenie, że przed Nabatejczykami, którzy pięknie wyrzeźbili fasady, z wielkich hal skalnych korzystał inny lud. Po obu stronach skarbca jest seria dziwnych prostokątnych otworów...










Dlaczego Mojżesz nie mógł wejść do Ziemi Obiecanej? Według Biblii dlatego, że uderzył laską w skałę, by wydobyć z niej wodę. Według teorii Ahmeda Osmana, mówiącej, że Mojżeszem był faraon Echnaton, owa laska była jednym z insygniów władzy faraona. Wykorzystał on ją, by wejść ze swoimi zwolennikami do egipskiej twierdzy i zdobyć dostęp do studni. Wieść o zajętej twierdzy doszła jednak do armii faraona Setiego I, która zlokalizowała rebeliantów i zadała im klęskę. Wadi Moussa w pobliżu Petry to miejsce, gdzie według legendy Mojżesz wydobył wodę laską ze skały. Bogactwem Petry była woda. Skarbiec w Petrze był natomiast kojarzony z faraonem. Czy był nim faraon-banita Echnaton, bardziej znany jako Mojżesz?










Jordania to niestety kraj z ogromnym deficytem wody. Do gospodarstw domowych jest ona dostarczana wodociągami przez zaledwie 35 godzin w tygodniu (ale można w tym czasie gromadzić ją do oporu w zbiornikach na dachach). Kraj kupował wodę w Izraelu, ale po bombardowaniach Strefy Gazy opinia publiczna opowiedziała się za odrzuceniem tej umowy. Woda ma być kupowana w Syrii, z którą relacje bardzo mocno się poprawiły po obaleniu reżimu Assada. Na ulicach jordańskich miast i miasteczek można się natknąć na portrety króla i członków jego rodziny. Zwykle są w mundurach galowych i bardzo przypominają... dynastię Atrydów z Diuny. Ich rzucono z okolic Mekki i Medyny do nowego pustynnego królestwa. A obok różni Harkoneni...







Góra Nebo to miejsce z bardzo pozytywnym vibem. Rozciąga się z niej imponujący widok na kawał Jordanii oraz na Izrael. Przy dobrej pogodzie widać jerozolimskie Wzgórze Świątynne. (Irańskich bombardowań nie było jednak widać.) Na platformie widokowej pomnik Węża Miedzianego - czyli upamiętnienienie jednego z najbardziej tajemniczych epizodów Starego Testamentu. Jest też pomnik upamiętniający wizytę Jana Pawła II z jego (brzmiącym bardzo suficko) cytatem o tym, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga. Czuć tam sacrum.





Morze Martwe - czy to cud natury będący skutkiem wojny nuklearnej między starożytnymi bogami? Jeśli czytaliście Zecharię Sitchina, to pamiętacie o kananejskim Eposie Boga Erra, w którym opisano jak jeden z bogów wystrzelił ze swojego latającego pojazdu serię pocisków, które spopieliły środkowy Synaj oraz Sodomę i Gomorę. To mogło spowodować zatonięcie tych miast oraz zmianę miejscowego ekosystemu. Znajdowano tu lekko zmodyfikowaną izotopowo sól podobną jak w Hiroszimie. Są też ponoć radioaktywne źródełka w okolicy. A żona Lota zamieniła się nie w słup soli a w słup pary. Minęło ponad 4000 lat, a Morze Martwe zadziwia. Wykąpałem się w nim trochę. No cóż, to pływanie jak w tłustej, słonej zupie. Jeśli macie skórę podrażnioną przez Słońce, otarcia czy ranki to to czujecie. Ponoć rosyjskie Instagramerki wpadają tu, by taplać się w błocie i poprawiać urodzie - ale jakoś żadnej nie widziałem. Przyjemnie jest jednak przyglądać się temu morzu siedząc przy stoliku i popijając browara - nawet saudyjskiego, bezalkoholowego.




T. E. Lawrence to był gość! Zwykły analityka który błyskotliwie poprowadził wojnę hybrydową przeciwko Imperium Osmańskiemu. Pamięć o nim jest wciąż tutaj żywa. Nad Akabą - zdobytą przez rebeliantów zorganizowanych przez Lawrence'a - wisi flaga powstania z 1916 r. Sprawy poszły jednak nie tak jak sobie Lawrence wymarzył. Bliski Wschód został podzielony na sztuczne państwa i mandaty Ligii Narodów. Ciekawe, czy jakby wszystko to wróciło pod władzę Turcji, to byłoby lepiej.









Przejechałem się po Wadi Rum ( często występującym w filmach zakątku pustyni) na pace Toyoty Hilux - ulubionego auta Państwa Islamskiego. Auto na pewno nie miało przeglądu technicznego, ani OC : ) Nastoletni kierowca też pewnie nie miał prawka i pod koniec jazdy modliłem się, by nie dachował. Ale było klimatycznie. Na pustyni były ryczące wielbłądy, a w namiocie u beduinów herbata z szałwią pustynną.

Wyprawę do Jordanii więc ogólnie polecam - zwłaszcza, że ten kraj cierpi ostatnio z powodu braku turystów. Naprawdę, nie żal tam każdego wydanego dolara.

***

Tymczasem w Polsce - Giertych pokazał, że w pełni zasłużył na przydomek "Debil", bo ujawnił swój PESEL (71022702179), a jego silniczkowi wyznawcy przesłali do Sądu Najwyższego 25 tys. protestów wyborczych do których zamiast swojego PESELa wpisali PESEL Giertycha. Co prawda jeszcze kilka miesięcy temu Giertych przekonywał, że wyborów nie da się sfałszować, to teraz silniczki twierdzą, że wybory były nieuczciwe, bo nie wiedzieli która z dwóch kratek na karcie wyborczej była "na Rafaua". O ile ośmiornica ma 73 IQ, a typowy subsaharyjski Murzyn 70 IQ, a mieszkaniec Liberii 45 IQ, to typowy silniczek ma je chyba IQ na poziomie 30, ślini się i na przemian powtarza: "zesrałem się!" i "wybory sfałszowano". Żeby chociaż silniczki potrafiły grać na banjo...

***


"Demonów nazistów", czyli najnowszej książki Waszego Ulubionego Autora, sam jeszcze nie miałem w rękach. Dostępna jest już jednak w wielu sklepach internetowych - z mojego punktu widzenia jest obojętne, w którym z nich kupicie. 

Ukazały się już jednak jej dwie recenzje. Pierwsza na portalu Historia Wojen, druga na portalu W mroku historii. 

A na moim  blogu z recenzjami: "Na smyczy Kremla" Felsztinskiego, "Kobiety Holocaustu" i "Przysięgnij, że opowiesz".


sobota, 10 maja 2025

Leon XIV, wojna indyjsko-pakistańska i Nigga HH!

 


Miałem przeczucie, że nowy papież zostanie wybrany w czwartek koło 19.00. I na tym moje przeczucia się skończyły. Gdy po słowach "Habemus Papam" wyczytywano, że nowym pontifexem został "Robert..." - początkowo myślałem, że wybrali kardynała Saraha. Gdy wyczytano nazwisko "Prevost" zastanawiałem się: co to za kardynał? Miliony ludzi sięgnęło wówczas do Wikipedii, by sprawdzić, czy nowy papież jest katolikiem. Gdy oznajmiono, że wybrał sobie imię "Leon XIV", uśmiechnąłem się. Dobry znak! Dobrym znakiem było też odwołanie się przez nowego pontifexa do Matki Boskiej Pompejańskiej. 


Wybór imienia jest intrygujący. Czyżby nowy papież chciał położyć mocny akcent na odnowę katolickiej nauki społecznej w kontrze do liberalnego i chińskiego globalizmu? (Tak jak Leon XIII zrobił to przeciwko marksizmowi i XIX-wiecznemu kapitalizmowi?) Media przypominają obecnie kilka tweetów kardynała Prevosta krytykujących Tumpa i Vance'a. Wszystkie te tweety dotyczyły jednak imigracji. Nie ma wątpliwości, że obecny papież mocno sympatyzuje z Latynosami. Jest jednak zarejestrowany jako republikanin (brał udział w prawyborach, gdy mógł), a jego poglądy dotyczące aborcji, mniejszości LPG i transów wykluczałyby go ze współczesnej partii demokratycznej zdominowanej przez globalistyczno-lewackich świrów. Leon XIV owszem mógłby być demokratą, ale takim sprzed 40 czy 60 lat.

Na kilka dni przed konklawe Trump zamieścił tweeta pokazującego siebie samego w papieskich szatach. Uznano to wówczas za przejaw trollingu, ale okazał się on częściowo proroczy - wszak wyborowi Amerykanina na papieża nie dawano dużych szans. Trump mówił też, że chciałby wyboru kardynała Timothy'ego Dolana na papieża . Dolan deklarował, że nie chce być papieżem, ale ponoć zorganizował na konklawe bardzo skuteczną kampanię wsparcia dla wyboru Prevosta. 



Intrygująco wygląda w tym kontekście tweet jakiegoś anonima (?) z 6 listopada 2024 r., że po zdobyciu prezydentury przez Trumpa nadszedł czas na "papieża Leona XIV". 

Libki zaczęły już traktować amerykańskiego papieża jako przeciwwagę dla Trumpa (mimo, że Dolan zaprzecza, by taki był zamiar kardynałów na konklawe). Będzie zabawnie zobaczyć ich w roli ultramontanów pokornie słuchających papieskich nauk w kwestii aborcji, LPG, transów i nauki społecznej :) 



Paradoksalnie pontyfikat Leona XIV może być jednak wielką szansą dla Partii Demokratycznej, by otrząsnęła się z genderowo-feministycznego gówna i stała się partią podobną jak w czasach JFK. Zwłaszcza, że Trump niszczy liberalny konsensus budowany od 1964 r. - którego kluczowym elementem jest "biała wina" i będący jej przejawem socjał dla Czarnych - a jednocześnie sięga po "socjalistyczną" i jednocześnie militarystyczną politykę Roosevelta. 

USA wspólnie ze Stolicą Apostolską będą mogły teraz grać w dobrego i złego policjanta, rozgrywając globalną wojnę przeciwko dupokratycznej antykulturze. 

Uśmiałem się, gdy na Polsat News ks. Waldemar Cisło zwrócił uwagę na symbolikę związaną ze św. Michałem Archaniołem i Leonem XIII oraz powiedział, że św. Michał Archanioł zwalcza masonerię, "bo masoneria chce zniszczyć Kościół" - a prowadzący audycję mu nie przerywał :) Takiej retoryki nie słyszeliśmy w mainstreamie od czasów św. Maksymiliana Marii Kolbe. :)

***

Polskojęzyczne, liberalne media słabo się zajmowały ukraińskim uderzeniem dronowym, które przed 9 maja (największą na świecie gejparadą w Moskwie) sparaliżowało ruch na rosyjskich lotniskach cywilnych - widać nie pasowało do dramatycznych narracji o tym, że "Ukraina tonie z winy Trumpa". A miał przecież "rosyjski agent Trump" zmusić Ukrainę do kapitulacji, a tu nadal płynie do niej broń, a Ukraińcy swobodnie uderzają w terytorium rosyjskie. Po watykańskim spotkaniu między Trumpem a Zełenskim głupio wieszczyć Apokalipsę.

Nie dziwi więc mnie również to, że polskojęzyczne, liberalne media niemal całkowicie olewają wojnę między Indiami a Pakistanem. Ich pracownicy mieliby problem ze znalezieniem Pakistanu na mapie i wolą zadawać pytania w stylu: "Czy jak zgubiłem klucze do mieszkania to ono jest nadal moje?". Nie widać też, by ludzie ustawiali sobie w profilówkach flagi Indii lub Pakistanu. Część internetowych rasistów, nie lubiących Hindusów i ich standardów sanitarnych, całym sercem popiera jednak Pakistan. Indie wyraźnie przegrywają wojnę memową :)




Tak się ciekawie złożyło, że Pakistan był do niedawna jednym z głównych źródeł amunicji dla Ukrainy. Atak terrorystyczny w Kaszmirze, który sprowokował tę wojnę wpisał się więc idealnie w interesy Rosji. Indie rządzone przez szowinistycznych miłośników krowiej uryny oczywiście były bardzo chętne do odwetu.

Konflikt jak na razie przyjmuje ograniczone ramy. Hindusi dostali jednak mocno po nosie - pierwszej nocy wojny stracili pięć myśliwców, w tym trzy francuskie Rafale. Zostały one zestrzelone chińskimi rakietami, wystrzelonymi z pakistańskich myśliwców made in China. Akcje producenta serii myśliwców Chengdu bardzo mocno poszły więc w górę. Chińczycy triumfują, że ich sprzęt okazał się lepszy od francuskiego. Otwarcie naśmiewają się z tej indyjskiej porażki. Indie po tej porażce zaatakowały rakietami brahmos pakistańskie lotniska wojskowe, a Pakistańczycy odpowiedzieli im rakietami Fateh. 

***

Przypominam, że w czerwcu czeka Was premiera nowej książki Waszego Ulubionego Autora



Soundtrack do tej książki zrobił Kanye West. Poniżej utwór promujący książkę (szybko znika z YouTube, więc jak nie będzie to szukajcie: Kanye Heil Hitler). Wyszło jak Leibach! Szczególnie chórek od 0:51.



Tymczasem Afroziomale zaczynają twierdzić, że to oni są oryginalnymi nazistami, bo "oryginalni Niemcy byli czarnymi Maurami" :)





Wśród imigrantów z Afryki zachodzi też szybka polonizacja, czego dowodem jest poniższa kłótnia, podczas której AfroPolak mówi, że "ja jestem Polish, a ty Ukrainian!". Jeszcze chwila a oskarżą banderowców o Rwandę...

 

sobota, 23 października 2021

11: ISI/BCCI

 


Ilustracja muzyczna: My Chemical Romance - I'm Not Okay



Rankiem 11 IX na Kapitolu doszło do bardzo interesującego spotkania. Przy śniadaniu gawędziło sobie 3 ludzi. Dwaj z nich to amerykańscy ustawodawcy – sen. Bob Graham (D) przewodniczący Senackiej Komisji Wywiadu i kongresmen Porter Goss ( R ) przewodniczący Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów. Graham - senator z Florydy i jej były gubernator - był nazywany największym sojusznikiem CIA w Kongresie, a w latach 2001-2003 kierował senacką komisją ds. wywiadu . Goss - kongresmen z Florydy, przewodniczący komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów w latach 1997-2004, Dyrektor Narodowego Wywiadu w latach 2004-2005 i szef CIA w latach 2005-2006 - został zwerbowany do CIA na studiach w Yale, i pracował dla Agencji w latach 1960-1971 r. Uczestniczył m.in. w operacjach związanych z kubańskim kryzysem rakietowym. 


(22 I 1963 r. w restauracji w Mexico City zrobiono zdjęcie, na którym widnieli członkowie zespołu zabójców działającego w ramach "Operation 40". Zostało ono znalezione w domu Barry’ego Seala –jednego z największych szmuglerów kokainy w latach ’80-tych. Na zdjęciu widnieją m.in.:

-       Barry Seal 

-       Porter Goss 

-       Felix Rodriguez – blisko powiązany z G.H.W. Bushem Kubańczyk zamieszany min. w Iran-Contra, koleś który zarządził egzekucję cieniasa znanego jako Che Guevara.

-       Frank Sturgis – weteran CIA, były szef wywiadu sił powietrznych u Castro, jeden z włamywaczy z Watergate

-       William Seymur – reprezentant korporacji Double- Check z Nowego Orleanu zajmującej się rekrutowaniem pilotów dla CIA. Według niektórych badaczy Seymur kilkakrotnie podawał się z Lee Harveya Oswalda przed zabójstwem Kennedyego. 


Szefem stacji CIA w Mexico City w czasie robienia tego zdjęcia był David Atlee Phillips aka  Maurice Bishop – człowiek który rzekomo spotkał się w Dallas z Lee Harveyem Oswaldem przed zamachem na JFK.)




Gościem Grahama i Gossa był generał Mahmud Ahmed – szef pakistańskiego wywiadu wojskowego ISI. Spotkanie trwało do chwili uderzenia drugiego samolotu o wieże WTC. To nie byli jedyni ważni ludzie, z którymi się kontaktował Ahmed. Podczas swej podróży po USA spotkał się min. z urzędnikami Białego Domu i Markiem Grossmanem szefem oddziału spraw politycznych Departamentu Stanu. Wcześniej w V 2001 r. rozmawiał w Pakistanie z Richardem Armitagem - zastępcą Sekratarza Stanu Collina Powella i z Georgem Tenetem- szefem CIA. Wszyscy wspominają, że spotkanie z Tenetem było nadzwyczaj długie. Armitage z kolei to posiadacz najwyższych pakistańskich odznaczeń i weteran CIA z Wietnamu. Wietnamczycy nazywali go ,,pan Phu” czyli ,,pan Bogaty”. Posądzano go później o handel narkotykami.W VIII 2001 r. Pakistan  odwiedzili sen. Graham, kongresmen Goos i sen. Jon Kyl ( R). Mieli się spotkać z ambasadorem Talibów w Pakistanie Abulem Salamem Zaeefem.

       Wkrótce po 11 IX wyszło na jaw, że szef ISI gen. Ahmed rozkazał wpłacić na konto Mohameda Atty 100 000 USD. Później CBS podało, że Osama bin Laden 10 IX 2001 r. został przewieziony do szpitala wojskowego w Peszawarze w Pakistanie, gdzie poddano go dializie. Cały oddział został odcięty przez ISI, które wyrzuciło personel i sprowadziło własnych lekarzy. Wychodziły na jaw coraz bardziej niewygodne fakty współpracy agentów ISI z Al.-Qaedą i Talibami. Wobec tego prezydent Musharaff 3 X 2001 r. zdymisjonował gen. Ahmeda. Czy ów generał był ,,czarną owcą” w pakistańskim wywiadzie, czy też wspieranie terrorystów było tam powszechną praktyką?

ISI jest nazywane ,,tajnym  rządem Pakistanu” z racji swych potężnych wpływów. Stanowi tez światowy ewenement jako organizacja powiązana zarówno z Talibami jak i z CIA. Niektórzy nawet nazywają agentów tej instytucji ,,Talibami w garniturach”. Prawda jest bowiem taka, że to ISI wyszkoliło kumpli Muły Omara z przygranicznych medress. Zapewniało im broń i fundusze. Gdy w sierpniu 1998 r. talibowie, wkroczyli do Mazar-i-Szarif – twierdzy komendanta Dostuma, jeden z oficerów ISI stwierdził wówczas z radością: ,,Moi chłopcy i ja wkraczamy do Mazar-i-Szarif”. ISI nie opuszczało Talibów. Agenci ISI zginęli w trakcie amerykańskich nalotów na Afganistan w 1998 r. W czasie amerykańskiej inwazji w 2001 r. w sztabie Talibów przebywało 5 oficerów ISI. Gdy zabito komendanta Masuda, dowództwo Sojuszu Północnego ogłosiło, że zbrodni dokonała Al.-Qaeda i ISI.

ISI maczało też palce w słynnym incydencie z 1993 r. – zestrzeleniu śmigłowca Blackhawk nad Mogadiszu. Rakiety użyte przeciwko amerykańskiemu helikopterowi dostarczył agent ISI – pakistański terrorysta Maulana Masood Azhar. Przywieziono je do Somalii samolotem  zakupionym w 1993 r. przez Osamę bin Ladena od Pentagonu. (Co ciekawe, osobą która się sprzeciwiała się wysłaniu do Somalii większej ilości śmigłowców był Collin Powell.)

Kuwejtczyk Khalid Szejk Mohamed był numerem 3 w Al.-Qaedzie. Przez Amerykanów został uznany za architekta wydarzeń z 11 IX. Co więcej maczał on palce w każdym najważniejszym przedsięwzięciu siatki bin Ladena: próbach zamachów na Jana Pawła II, operacji Bojinka, zamachach na koszary w Khobar, wysadzeniu w powietrze ambasad we wschodniej Afryce, zamachu na ,,USS Cole” – by tylko wymienić jego największe dokonania. Osobiście zakładał komórki Al.-Qaedy w miejscach takich jak Paragwaj. Miał się spotkać z porywaczami z 11 IX. Słowem był spiritus movens Al.-Qaedy. Jednocześnie był podejrzewany o przynależność do ISI. Tak np. twierdził Yossef Bodansky, kontrowersyjny dyrektor Grupy Roboczej Izby Reprezentantów ds. Terroryzmu i Wojny Niekonwencjonalnej.

(Warto by się przyjrzeć pobytowi KSM na Filipinach w latach 1994-1996. Zachowywał się tam zupełnie jak Atta i jego kumple. Organizował wielkie przyjęcia, uczestniczył w wieczorach karaoke, umawiał się z tancerkami go-go, raz nawet wynajął helikopter by popisać się przed dziewczyną podlatując pod okna jej biura. Podobnie też się zachowywał w Pradze czeskiej w 1996 r. i w Niemczech w 1999 r.)

Pakistańczyk Ahmed Omar Saeed Sheikh ukończył London School of Eonomics, by następnie wybrać życiową drogę terrorysty. Od VI 1993 do X 1994 porywal zachodnich turystów w Indiach. Mówiło się wtedy o jego znajomości z Ijazem Szachem – oficerem ISI i prawdopodobnie jego agentem prowadzącym. W każdym bądź razie, gdy po krótkiej strzelaninie Saed wpadł w ręce Hindusów, ISI załatwiło mu adwokata. Co go wszakże nie uratowało przed surowym wyrokiem. W więzieniu zaprzyjaźnił się z wieloma islamskimi terrorystami, w tym z jednym z późniejszych przywódców Jaisz-i-Muhammed czyli kaszmirskich rebeliantów. I tak by słodko więzienne dni mu upływały, gdyby los nie uśmiechnął się do niego z powrotem. 24 XII 1999 r. kaszmirscy separatyści używając przecinaków do pudeł porywają samolot pasażerski w Indiach. Grożą, że zabiją zakładników, jeśli nie zostaną spełnione ich żądania. Rząd indyjski ma wypuścić więźniów z dostarczonej przez nich listy. Wśród nich jest Szejk Saeed. Władze spełniają żądania... W międzyczasie Brytyjczycy udzielili w 1999 r. Saedowi abolicji za popełnione przez niego przestępstwa przeciwko brytyjskim obywatelom. Odwiedził on później dwukrotnie swych rodziców w Wielkiej Brytanii – w 2000 i 2001 r. Gdy fakty te wyszły na jaw, brytyjskie ofiary Saeeda były oburzone. No ale przynajmniej nie był takim strasznym prawicowym ekstremistą jak Rafał Ziemkiewicz...

       Tymczasem Szejk Saeed osiadł w Pakistanie -  w domu zakupionym przez ISI. Sfotografowano go, gdy świętował nowy rok razem z najwyższymi dostojnikami Pakistanu. Nadal utrzymywał kontakty z Ijazem Szahem, ale również z innymi oficerami ISI: gen. Mohammedem Azizem Khanem i brygadierem Abdullahem. Często wyjeżdżał do Kandaharu, gdzie się spotykał z Mułą Omarem. Szkolił też Al.-Qaedę. Przebudował i unowocześnił jej system komunikacji. W Dubaju prowadził jej operacje finansowe. Mówiono, że ma być następcą bin Ladena. Sam Osama nazywał go swoim ,,wyjątkowym synem.” W V 2001 r. podczas procesu sprawców zamachów na ambasady w Kenii i w Tanzanii uzyskano zeznania mówiące, że na czele finansów Al.-Qaedy stoi niejaki ,,Szejk Saed”. W międzyczasie ktoś wysłał z Dubaiu pieniądze dla 19 porywaczy. Później udalo się ustalić, że  nazwisko osoby dokonującej wpłaty to jeden z pseudonimów  Saeeda.


23 I 2002 r. porwano w Pakistanie korespondenta ,,Wall Street Journal” Daniela Pearla. Następnie terroryści poderżnęli mu gardło przed kamerą. Pearl najprawdopodobniej został zamordowany, gdyż badał powiązania pomiędzy ISI a islamskimi radykałami. 5 II 2002 r. do morderstwa przyznał się, a następnie poddał się władzom Saeed. Jego czyn pozostaje zagadką. Czyżby ktoś uznał, że Saed popełnił błąd mordując Amerykanina? Niektórzy twierdzą, że Saed zachowywał się później butnie i arogancko. Twierdził min.: że dostanie 3 lata w zawieszeniu i wyjdzie po roku za dobre sprawowanie Musiał być nieźle zaskoczony gdy 15 VIII 2002 r. został skazany na śmierć. Proces odbywał się w podziemnym bunkrze bez udziału dziennikarzy. Kluczowy punkt oskarżenia – zeznanie taksówkarza de facto informatora policji było z łatwością podważane. Nie spieszono się jednak z egzekucją a nadzwyczajna kasta sądowa robiła swoje. W kwietniu 2020 r. wyrok skazujący Saeeda został anulowany.


Z tej historii wyciągnął wszakże morał Collin Powell. 3 III 2002 r. oświadczył , że nie ma żadnych związków pomiędzy Saedem a ISI. Głupio byłoby mu się tłumaczyć, że Pakistan jest krajem o wiele mocniej związanym niż Irak z Al-Kaidą i broniami masowej zagłady...

Randy Glass był handlarzem bronią a przy okazji informatorem FBI. 14 VII 1999 r. jadł kolację z agentem ISI Rajaa Gullumem Abbasem. Omawiali sprawę dostaw Stingerów dla Osamy bin Ladena. Restauracja była w Nowym Jorku a z jej okien roztaczał się piękny widok na WTC. W pewnej chwili Abbas wskazał na nie i powiedział: ,,Te wieże idą w dół!” 17 VIII 1999 r. doszło do kolejnego spotkania. Tym razem na parkingu w Palm Beach na Florydzie. Glass zaprezentował Abbasowi i jego koledze  Mohamedowi Malikowi Stingera. Bardzo im się to spodobało. Mówili o dostawie całej partii dla bin Ladena. Pytali się też Randyego czy nie mógłby im załatwić ciężkiej wody i materiałów do produkcji brudnej bomby. Dodali, że mogą sprowadzić na miejsce pakistańskiego fizyka jądrowego. Glass powiadomił FBI. Malika aresztowano, Abbas zdołał uciec.

W tej historii kilkakrotnie już pojawiał wątek narkotyków. Czy ma to jakieś związki z Afganistanem- światowym centrum produkcji opium? A czy niedźwiedź sra w lesie? W czasie sowieckiej inwazji na ten kraj miejscowa produkcja opium znacznie wzrosła – z 250 ton w 1982 r. do 2000 ton w 1991 r. Wielu ludzi uważa, że CIA tolerowała ten proceder a nawet do niego zachęcała. Oficjalne stanowisko CIA brzmi: ,,Dowiedzieliśmy się o tym później.” Tak czy inaczej jeden z największych handlarzy Gulbudin Hekmatyar dostawał połowę dostaw broni CIA dla Mudżahedinów. Według ,,Wall Street Journal” Hekmatyar był ściśle powiązany z ISI oraz z Osamą bin Ladenem. Razem mieli organizować narkotykowe operacje. Rocznie bin Laden i ISI zbierali 100 mln USD podatku narkotykowego od pomniejszych handlarzy.W połowie lat’80-tych wewnątrz ISI utworzono specjalną komórkę zajmującą się handlem narkotykami. Ta polityka zaczęła przynosić efekty w postaci masowego uzależnienia sowieckich żołnierzy. Wymieniali oni czasem swoją broń na opium. Narkotyki dały ISI władzę. Wspomogły też gospodarkę Pakistanu. Niektórzy sądzą, że bez nich szybko by się ona zawaliła. Handel nie ustal po wyparciu Sowietów. Tym razem duża część heroiny trafiała na Zachód.  Bodansky szacuje, że w połowie lat ’90-tych bin Laden otrzymywał 15 proc. zysków z afgańskiego handlu narkotykami, co dawało jakieś 1 mld $ rocznie. Dużą część rynku przejęli Talibowie. Do transportu wykorzystywali swą linię lotniczą Ariana Air, która od 1996 do X 2001 r. łączyła Afganistan z Sharjah w ZEA. CIA ani inne służby nic zrobiły, by powstrzymać ten proceder, mimo że Ariana Air była obiektem sankcji ONZ. 

       Mimo to w VII 2000 r. Talibowie zakazali produkcji opium. Dla wielu ludzi to musiał być PRAWDZIWY TERRORYZM. Produkcja spadła z 3656 ton w 2000 r. do 185 ton w 2001 r. – z czego 85 proc. zbierano na terenach kontrolowanych przez Sojusz Północny. To właśnie wtedy Collin Powell przekazał Talibom 43 mln USD pomocy dla rolników, którzy ponieśli straty w wyniku zakazu. Rynek nie odczuł jednak tego ruchu Talibów zbyt gwałtownie, gdyż posiadali oni jeszcze spore zapasy opium a na Zachodzie znajdowała się duża nadwyżka tego produktu. Sytuacja wróciła do normy po amerykańskiej inwazji. W XI 2001 r. zachodnia prasa min.: ,,Observer” i ,,Independent” donosiła, że Afgańscy wieśniacy są zachęcani do produkcji opium przez Amerykanów. W 2019 r. produkowano w Afganistanie już 9900 ton opium - 80 proc. światowej produkcji tego narkotyku. Ten wynik osiągnięto mimo tego, że wielu afgańskich wieśniaków przerzuciło się na bardziej opłacalną produkcję metamfetaminy z użyciem zielska porastającego tam górskie zbocza.

A skoro jesteśmy już przy narkotykach...



5 VII 1991 r. Bank Anglii zamknął BCCI, czyli Bank of Commerce and Credit International. Było to efektem wielkiego szwindlu finansowego, który sprawił, że złośliwcy nadali temu bankowi nazwę Bank of Crooks and Criminals International. Szybko powołano specjalną komisję Kongresu USA do zbadania tego gigantycznego bankructwa. Komisja niewiele ustaliła – głównie dzięki sen. Johnowi F. Kerry, który ukręcił sprawie łeb. Jednakże dzięki determinacji sen. Henry’ego Gonzaleza i pracy wielu maniaków teorii spisku, do opinii publicznej zaczęły przenikać niepokojące szczegóły. Okazało się, że  ten założony w Pakistanie bank stanowił gigantyczną pralnię pieniędzy dla CIA. Powiązany był też silnie z ISI, Saudyjczykami i handlem narkotykami. Wokół niego kręciła się zarówno administracja Cartera, ludzie z otoczenia prezydenta Busha jak i arabscy terroryści. Jego klientami byli min.: Ferdinand Marcos, Manuel Noriega, Saddam Husajn i kartel z Medelin. Amerykański konspirolog Sherman Skolnick zdobył listę amerykańskich kongresmenów i senatorów przekupionych przez BCCI. Doszedł do tego, że z tymi łapówkami i szantażem była związana Wendy Graham- żona sen. Grahama - ,,największego sojusznika CIA w Kongresie” i przy tym kumpla gen. Ahmeda z ISI. Mamy jeszcze jedno powiązanie z 11 IX – rodzina panująca w ZEA posiadała pokaźny pakiet udziałów w banku a Emiraty były centrum operacji finansowych Al-Kaidy. Według francuskiego wywiadu siłę BCCI zdołano częściowo odbudować – siatkę finansową reaktywowały min.: ISI i Osama bin Laden. Tony Blair nazwał Al.-Qaedę ,,organizacją powiązaną ze światową siatką” Czy to tę siatkę miał na myśli? Czy Osama bin Laden był bardziej finansistą niż terrorystą?

Te dziwne związki trwają do dzisiaj, choć Pakistan w ostatnich latach przesunął się z orbity amerykańskiej w chińską. Pamiętacie jak generał McInerney mówił o "pakistańskim ISI na serwerach maszyn wyborczych w Georgii"? Ciekawe czy miało to jakiś związek z tym, że administracja Bidena w tak kompromitująco chaotyczny sposób przekazała Afganistan talibom?

***


Zmarły niedawno generał Colin Powell był niewątpliwie człowiekiem o bardzo ciekawym życiorysie. Ktoś już jednak złośliwie zauważył, że ten człowiek kłamał na temat broni biologicznej - i został zabity przez broń biologiczną.


***

W kolejnym odcinku serii "11": nieco o fałszywych tożsamościach i magicznych paszportach