Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Assad. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Assad. Pokaż wszystkie posty

sobota, 14 grudnia 2024

I po Assadzie

 


Mój wpis z zeszłej soboty był zbyt ostrożny. Już w kilka godzin po jego opublikowaniu rebelianci z HTS świętowali w centrum Damaszku zwycięstwo nad reżimem i plądrowali pałac Assada. Baszarowi Assadowi udało się uciec samolotem do Rosji - wcześniej sprytnie przekonywał współpracowników, że zostaje w stolicy. Reżim upadł, a nawet tereny alawickie natychmiast opowiedziały się za rebelią. 




Choć wielu "ekspertów" przepowiadało, że po upadku Assada Syria pogrąży się w rzeziach i stanie się kalifatem islamskim, to jak na razie mamy tam istny karnawał - eksplozję radości po obaleniu socjalistycznego reżimu. Nie ma żadnych rzezi międzykonfesyjnych. Jedyną mniejszością, która jest prześladowana są umięśnione ciołki z dawnej assadowskiej bezpieki. Joulani wydał rozkazy ściśle zabraniające ingerowanie w kwestię damskich strojów - "islamiści" mają nie narzucać kobietom hidżabów. Zakazany jest też kult jednostki, czyli eksponowanie portretów lidera rebelii w miejscach publicznych. (Palade i Adam Gwiazda jojczą, że "straszni islamiści" zakazali kobietom pracować w sądach. No cóż, wielu ludzi w Polsce poparłoby też usunięcie kobiet z polskich sądów rodzinnych. Syryjskie sądownictwo może nie jest takim pierdzielnikiem jak polskie, ale odgrywało podobną rolę jak sądy stalinowskie. Palade i Gwiazda de facto bronią więc syryjskich odpowiedników Wolińskiej.) Co więcej, Joulani wezwał wszystkich syryjskich uchodźców do powrotu do kraju z Europy. Ze strony nowych władz nie widać też chęci pójścia na wojnę przeciwko Izraelowi. Dążą one za to do ułożenia sobie dobrych stosunków z USA. Na ich korzyść przemawia choćby to, że wyciągają Amerykanów z assadowskich więzień (jeden z nich zaginął w... Budapeszcie). Administracja Trumpa nie będzie zainteresowana trzymaniem wojsk na syryjskiej pustyni (zwłaszcza, że komunistyczne ciołki zestrzeliły pomyłkowo Amerykanom Reapera), co tworzy warunki do reintegracji terytoriów zajętych przez kurdyjskich komunistów z PKK/YPG.


Symbolem triumfu były piątkowe modły szefa tureckiego wywiadu w meczecie Ummajadów w Damaszku. Syria stanie się teraz może nie "Południową Turcją", ale krajem znajdującym się w tureckiej strefie wpływów. Wkrótce dołączy do tej strefy pewnie Liban. Oznacza to, że nie będą tam tworzone rządy radykalnie islamskie, w stylu wahabickim, ale bardziej zbliżone do systemu władzy w Turcji. Oznacza to również, że PKK/YPG będzie miała przesrane. W Deir-el-Zor i w Rakce już doszło do powstań lokalnej ludności przeciwko rządom kurdyjskim. SDF jest sztuczną koalicją, która się rozpadnie. Hakan Fidan, były szef tureckiego wywiadu a obecnie minister spraw zagranicznych, zagroził już, że albo PKK/YPG się sama rozwiążę, albo zostanie rozwiązana siłą. Gdy wycofają się Amerykanie, nikt tych kurdyjskich komunistów nie będzie bronił. Wszak PKK to organizacja uważana oficjalnie za terrorystyczną i na dodatek, według Europolu, trudniąca się biznesem narkotykowym i handlem ludźmi. Są też dokumenty pokazujące jej współpracę z reżimem Assada.

Erdogan ponoć obiecał "Putinowi", że rosyjskie bazy w Syrii będą mogły zostać na pół roku. Ruscy nie są jednak pewni przyszłości. Na pewno mają świadomość, że ogromna większość Syryjczyków ich nienawidzi. 

Upadek Assada poważnie zaniepokoił też Izrael, który wykorzystał sytuację, by zająć górę Hermon, strefę buforową przy strefie buforowej za Wzgórzami Golan, a także przeprowadzić ponad 400 uderzeń lotniczych na składy broni chemicznej, magazyny broni, lotniska i syryjską flotę. Oficjalnie porównano to do akcji Churchilla w Mer-el-Kebir w 1940 r. W ten sposób nieoficjalnie potwierdzono, że Assad był cichym sojusznikiem Izraela. Decydenci z Jerozolimy jakoś bowiem nie obawiali się, że zwróci on swoje czołgi T-55, Migi-23 i stare patrolowce przeciwko izraelskim siłom zbrojnym. W jednej z baz lotniczych rebelianci znaleźli dokument wskazujący, że Assad wystawiał Irańczyków na izraelskie ataki lotnicze. Podejrzane jest również to, że Izrael bombarduje takie obiekty jak syryjska główna dyrekcja celna. Z jakiegoś powodu zależy mu na tym, by dokumenty płonęły. Jakie więc wspólne interesy łączyły Assada z Izraelem?

Za rządów socjalistycznego "katechona" (czy kutafona) Syria stała stała się globalnym centrum produkcji narkotyku syntetycznego o nazwie captagon. Zalewała nim Bliski Wschód i Europę. Cały rynek tego produktu był oceniany na 57 mld dolarów. Assad zarabiał więc lepiej niż poszczególne meksykańskie kartele. Całym interesem kręcił jego brat Maher - dowódca "elitarnej" 4 Dywizji Pancernej. Owa "elitarna" dywizja zajmowała się głównie produkcją oraz organizowaniem dystrybucji captagonu. Nic więc dziwnego, że zaniedbywała takie kwestie jak szkolenie bojowe. Teraz rebelianci pokazują światu zdobyte wielkie składy i fabryki captagonu. W panice są Ruscy oraz Irańczycy, bo sami też mieli udział w tym interesie.

Jak to wytłumaczą obrońcy "syfilizacji judeo-łacińskiej" (copyright by Kielcczok)? No cóż, płaczą, że publicznie powieszono kuzyna syryjskiego "katechona". Wieszaniu kibicował wielki tłum miejscowych alawitów. Powieszony wcześniej porywał nieletnie dziewczyny i dostarczał je do rosyjskich baz. Jeśli bronili ich ojcowie czy bracia, to trafiali do jednego z licznych więzień reżimu, a właściwie podziemnych obozów koncentracyjnych. Choć różni "eksperci" oraz niebinarni płciowo fukclangiści od Bekiera przekonywali nas, że do tych miejsc kaźni trafiają głównie "straszliwi islamscy terroryści", to okazało się, że siedzieli tam często ludzie zupełnie przypadkowi, którzy czasem w jakiś drobny sposób narazili się kryminalnemu reżimowi. Ot choćby wojskowy sportowiec, który wygrał zawody jeździeckie pokonując w nich Basila Assada. Z assadowskich więzień wypuszczano na wolność ludzi, którzy siedzieli tam całe dekady  - na przykład libańskich chrześcijan wziętych do niewoli w 1982 r., czy wojskowego pilota, który w 1981 r. odmówił zrzucenia bomb na cywilne domy w mieście Hama. Niektórzy z uwolnionych nie tylko nie wiedzieli o śmierci Hafeza Assada (zmarł w 2000 r.), ale też początkowo myśleli, że z więzienia wyzwoliła ich armia Saddama Husajna. 


Ludobójczego rzemiosła uczyli assadowców zarówno sowieccy doradcy jak i byli gestapowcy (często pracujący dla Sowietów) w rodzaju Aloisa Brunnera. 

Przytoczmy trochę statystyk. Według Syryjskiej Sieci Praw Człowieka, od marca 2011 r. do końca sierpnia 2024 r. udokumentowano śmierć 231 495 cywilów w syryjskiej wojnie domowej. 201 290 z nich zabiły syryjskie siły reżimowe, 6969 Rosjanie, tylko 5058 Państwo Islamskie, 4024 islamiści związani z proturecką Syryjską Armią Narodową, 3055 międzynarodowa koalicja na czele z USA, 1516 komunistyczni kumple Repetowicza z SDF/YPG/PKK, a tylko 549 "straszliwi islamiści" z HTS. 

Klan Assadów był de facto organizacją kryminalną, rządzącą Syrią jak terytorium podbitym i przy okazji destabilizującym też kraje sąsiednie: Liban oraz Irak. Wszyscy wzięci z dupy "eksperci" przekonujący nas przez lata, że ich rządy będą wieczne i "stabilizujące" dla Bliskiego Wschodu powinni się zapaść teraz pod ziemię. Okazuje się, że rację mieli ci, którzy 10 lat temu opowiadali się za większym wsparciem dla rebeliantów i obaleniem Assada środkami militarnymi. 

Co więcej, Assadowie stali się znienawidzeni przez wszystkie grupy konfesyjne i etniczne zamieszkujące Syrię. Nie bronili ich nawet alawici. Jedna z syryjskich babć spytana przez dziennikarkę o różnicę w rządach Hafeza i Baszara Assada odpowiedziała: "Pieprzyć ich obu!". Baszar niestety zdołał umknąć do Moskwy, ale truchło Hafeza nie umknęło rebeliantom. Odlewali się na jego sarkofag, a później całkowicie zgruzowali jego mauzoleum. Piękny epilog.

***

Na Święta wrócimy do starożytnych klimatów. Będzie nowa, krótka seria egipska.

środa, 16 marca 2016

Odwrót Ruskich z Syrii. Zorientowali się?

Ilustracja muzyczna: Sandra Lyng - Play my drum



Wycofanie (częściowe) rosyjskich wojsk z Syrii, to wiadomość zaskakująca. Może ona oznaczać, że Putin-Hujło wreszcie się zorientował, że został tam zrobiony w bambuko. Co prawda odwrót jest niepełny - zostają m.in. rakiety S-400, trochę samolotów i flota, ale reszta kontyngentu będzie mogła teraz wrócić na Ukrainę.



Co Rosji udało się osiągnąć w ramach syryjskiej awantury? Sowieci chwalą się przede wszystkim 9 tys. lotów bojowych i 400 zajętymi miejscowościami. Było to również duże propagandowe zwycięstwo pokazujące siłę rosyjskiej armii.  Uważniejsze przyjrzenie się tym osiągnięciom wywołuje jednak pewien dysonans poznawczy. Okazuje się bowiem, że mimo tak intensywnej kampanii lotniczej i udziału w walkach rosyjskiego komponentu lądowego, armia Assada wraz ze wspierającym ją Hezbollahem oraz siłami irańskimi zdołała zająć jedynie 5,5 proc. terytorium Syrii. Nie udało się odbić Aleppo ani Palmyry, co było uznawane za główne cele ofensywy. Nie udało się zbudować kurdyjskiego pasa wzdłuż granicy z Turcją. Co prawda zadano duże straty syryjskim rebeliantom, z których spora część przyłączyła się do rozejmu, ale ISIS zajęła dodatkowe 16 proc. terytorium Syrii. Według nieoficjalnych informacji, w Syrii miało zginąć 109 putinowskich żołnierzy.Irańczycy byli zszokowani, że Rosja nagle się wycofuje pod osłoną rozejmu i pozostawia im dalsze prowadzenie wojny. Rosyjski politolog Andriej Piontkowski zauważył, że Putin, Ławrow i Szojgu znaleźli się pod silnym stresem ogłaszając wycofanie wojsk z Syrii. Co się stało?



Wysadzenie rosyjskiego samolotu pasażerskiego nad Synajem i zamachy w Paryżu miały doprowadzić do powstania wielkiej międzynarodowej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Do powstania tej koalicji nie doszło, bo One Punch Man Erdogan zestrzelił Ruskim myśliwiec bombardujący nad Syrią. Doszło do pewnych form współpracy polityczno-wojskowej między Rosją a USA, ale nie poszły za tym zachodnie ustępstwa w sprawie sankcji. Departament Stanu odradzał niedawno amerykańskim bankom, by kupowały rosyjskie obligacje, Bruksela naciskała zaś na europejskie banki, by trzymały się z daleka od planowanej emisji rosyjskiego długu.

Niedawno nad prowincją Hama zestrzelono assadowskiego Miga-21 za pomocą Stingera. Po zamachu terrorystycznym w Ankarze wzrosło zaś prawdopodobieństwo, że One Punch Man uderzy w Kurdów. (Rosyjskie źródła narzekają teraz, że Syria została wydana "na pastwę Erdogana" :) Wzrosło więc prawdopodobieństwo tego, że rosyjskie samoloty przypadkiem wpieprzą się na tureckie rakiety, a na specnazowców Kadyrowa posypią się tureckie bomby.

Sankcji nie zniesiono a Rosja tylko się wpieprzyła w konfrontację z Turcją - Putin-Hujło chyba to właśnie zrozumiał i jego ludzie wynoszą się z Syrii. Szkoda. Mogli tam ponieść jeszcze większe koszty i straty.


Powyżej: ciekawy błąd w tłumaczeniu - zamiast "wielcy liderzy", "wielkie pedały"...

***

Zachęcam do czytania mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". 

sobota, 12 września 2015

Dlaczego Rosja wysłała wojska do Syrii

Ilustracja muzyczna: Umineko Ending

Czy zadawaliście sobie pytanie: po co właściwie Putin wysłał wojska do Syrii?





Pierwsza odpowiedź jaka się narzuca to: Rosja chce uratować Assada. Syryjski dyktator kontroluje obecnie jakieś 25 proc. powierzchni kraju a jego armia została mocno wykrwawiona. ISIS wymknęła mu się już dawno spod kontroli, odebrała ostatnie pola naftowe, strategiczne bazy lotnicze i nawet dokonała rajdu na Damaszek. Sytuacja Assada jest więc fatalna i bez międzynarodowej pomocy nie utrzyma się w Damaszku a o odbiciu reszty kraju może jedynie sobie pomarzyć.

Ale to wciąż nie daje odpowiedzi na pytanie CZEMU Rosja chce mu pomagać. Dlaczego przerzuca siły specjalne z Donbasu do Syrii? Odkąd rozpoczęła syryjską interwencję donbaski front wyraźnie ucichł i coraz częściej słychać, że dwie republiki chujłowe zostaną pozostawione w składzie Ukrainy i przekazane ludziom Achmetowa. Do Sewastopola już przybywają martwi rosyjscy desantowcy w ocynkowanych trumnach.  Mówiło się, że ofensywa na Ukrainie została wstrzymana z powodu kłopotów z płynnością finansową. Rosja pogrąża się w kryzysie. Czemu więc marnuje pieniądze organizując wsparcie dla jakiegoś przegranego dyktatora z biednego państewka na Bliskim Wschodzie? Nie wspierała przecież w ten sposób Kaddafiego, a przecież libijski "katechon" mógł ją nagrodzić za to o wiele hojniej niż Assad.



Interwencja rosyjska w Syrii jest tym bardziej zagadkowa, że siły w nią zaangażowane nie wystarczą, by Assad z powrotem mógł opanować kraj. Co może zdziałać 6 Migów 31 w sytuacji, gdy zachodnie bombardowania Państwa Islamskiego dokonywane o wiele większymi siłami nie przynoszą wyników? W jaki sposób Assadowi mogłaby pomóc obecność okrętu podwodnego z głowicami nuklearnymi na pokładzie? Być może Rosja liczy na to, że wspólnie z Iranem (i dzięki dostawom egipskiej broni dla Assada) uda się jej opanować sytuację w Syrii. Iran rzeczywiście wysłał swoje wojska do Syrii, ale przecież nieoficjalnie były one tam obecne już wcześniej. W syryjskiej zawierusze miało nawet jakoby rzekomo zginąć 22 irańskich generałów, ale nie zahamowało to ekspansji Państwa Islamskiego ani Frontu Al-Nousra. Hezbollah się wykrwawił, przewiezione przez Irańczyków do Syrii szyickie milicje z Afganistanu i Pakistanu jedynie się zbłaźniły. Poza tym czy Rosję wspólnie z Iranem stać na utrzymywanie w Syrii armii okupacyjnej, która walczyłaby z sunnicką partyzantką? Doświadczenia amerykańskie z Iraku wskazują, że to bardzo kosztowna impreza. Ewentualne zyski - w postaci baz w Tartus i Latakii są niewspółmierne do kosztów. 

Może więc Putinowi chodzi o to, by spadło z niego odium agresora na Ukrainie i by mógł się porozumieć z Zachodem bazując na walce przeciwko Państwu Islamskiemu? To miałoby sens, gdyby maksymalnie nagłośnił propagandowo syryjską interwencję. Tymczasem on się jej wypiera. Oficjalnie nie ma żadnych rosyjskich żołnierzy w Syrii. To tylko turyści. Poza tym Amerykanie odnoszą się z wrogością do działań Putina w Syrii. Zakazali Grecji i Bułgarii przepuszczać rosyjskie samoloty wojskowe zmierzające na Bliski Wschód. Muszą one nadrabiać drogi poprzez Iran oraz Irak. A to powiększa koszty. W interesie USA nie jest przecież, by Rosja walczyla z Państwem Islamskim. Jej pomoc jest niepotrzebna. Funkcjonowanie Państwa Islamskiego jest zaś w pewnym sensie potrzebne dla kilku regionalnych potęg. 

(Ciekawostka: Wojnę Państwu Islamskiemu wypowiedział przywódca al-Kaidy Ajman al-Zawahiri.)



O co więc chodzi? Obecność atomowego okrętu podwodnego i wyrzutni rakiet przeciwlotniczych w żaden sposób nie zaszkodzi Państwu Islamskiemu. Może być jednak straszakiem przeciwko zachodniej interwencji ukierunkowanej na obalenie Assada. Zakończenie wojny domowej w Syrii będzie wymagało usunięcia syryjskiego dyktatora i zastąpienia go "rządem zgody narodowej". Dyktator może jednak nie chcieć ustąpić z własnej woli. Rosja broni go teraz przed Zachodem, gdyby USA, Wielka Brytania i Francja wpadły na pomysł chirurgicznego bombardowania Damaszku. Niewykluczone też, że rosyjskie siły specjalne MAJĄ PRZEPROWADZIĆ EWAKUACJĘ REŻIMU na nadmorskie, alawickie tereny. Powstałoby tam wasalne wobec Rosji i Iranu państewko rządzone przez Assada. 

Pytanie ciągle jednak brzmi: DLACZEGO Rosja chce ratować Assada? 



Odpowiedź leży zapewne w aktach syryjskiego wywiadu wojskowego. ZSRR a później Rosja to bliski sojusznik Syrii od lat '60-tych. W dokumentach zgromadzonych przez syryjskie MON i MSW z pewnością jest bardzo wiele smakowitych informacji dotyczących roli Moskwy w podsycaniu bliskowschodnich wojen, sponsorowaniu terroryzmu, handlu narkotykami, bronią oraz obrotem WMD. Rosja zrobi wszystko, by te informacje nie wyszły na jaw. I z tego właśnie powodu tak desperacko broni Assada. A różni duponarodowcy łudzą się, że chodzi jej tylko o obronę chrześcijan...

***

To co tutaj piszę przenika do mainstreamu. Gorąco polecam mój artykuł o OSS i zamachu na generała Pattona w dzisiejszym "Plusie Minusie"


środa, 27 sierpnia 2014

ISIS popularniejsza niż Hollande, ssący Striełkow i recenzja "Wojen Putina"

Sondaże wskazują, że 16 proc. Francuzów w pozytywny sposób postrzega terrorystów z Państwa Islamskiego. (Dla porównania: w Strefie Gazy, taką odpowiedź zaznaczyło 13 proc. ankietowanych.) ISIS ma więc tam zapewne więcej zwolenników niż prezydent Hollande. Ostrzeżenia byłego szefa CIA Michaela Haydena mówiące, że ISIS zaatakuje Zachód szybciej niż się spodziewamy nie są więc żadnym czarnowidztwem. W Iraku, wśród bojowników Państwa Islamskiego mamy wielu Brytyjczyków, Niemców i Francuzów, którzy po powrocie do krajów, które zapewniły im dobrobyt będą przekazywać tam zdobytą na Bliskim Wschodzie wiedzę o zamachach samobójczych, obcinaniu głów zakładnikom i pozowaniu z nimi na Instagramie.



Co prawda walka z ISIS w Iraku przyciąga uwagę opinii publicznej (tutaj macie zestawienie statystyczne dotyczące amerykańskich nalotów), ale ważne rzeczy dzieją się też w Syrii. Państwo Islamskie zajęło kilka dni temu ważną bazę lotniczą  w Taqba, niedaleko Aleppo. Assadowców zmasakrowano. Chociaż przez dłuższy czas Assad wspierał ISIS przeciwko rebeliantom, teraz jest zagrożony przez tego Frankensteina. Może się skończyć tym, że USA wyślą lotniskowiec, by ratować tego katechona-kutafona (a może przy okazji zainstaluje się w Syrii, za zgodą Iranu inną ekipę - i co wówczas powiedzą duponarodowcy i chłopcy z xxx-portalu?). Obama tworzy koalicję do walki z ISIS - chętne są Wielka Brytania i Australia (putinowsko-hujłowska katechoniczno-kutafoniczna Rosja, rzekomy obrońca bliskowschodnich krześcijan jakoś się nie kwapi by ich ratować, woli szkodzić słowiańskim chrześcijanom na Ukrainie). Do nalotów na Syrię dojdzie bez względu na opinię Assada. Amerykanie już zaczęli tam loty rozpoznawcze i przekazują poprzez swoich wasali z BND dane wywiadowcze syryjskiemu reżimowi. Nie powinni się jednak spieszyć z uderzeniem w Syrii - niech assadowcy i Hezbollah wykrwawią się jeszcze bardziej w walce z ISIS.

Tymczasem w Libii doszło do rajdów lotniczych przeciwko islamskim milicjom. Bomby zrzucały samoloty z ZEA startujące z lotnisk w Egipcie. Tam też się szykuje koalicja przeciwko salafitom.

***



O wojnie na Ukrainie i w Strefie Gazy regularnie i obszernie informuje na fejsie. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna hybrydowa, w której obok dywersantów biorą udział regularne rosyjskie wojska "mylące drogę pod Rostowem". Nie chcę mi się wrzucać tej całej masy linków na bloga, ale jako ciekawostkę odnotuje doniesienia mainstreamowych mediów poświęcone znanemu loliconowi "pojebanemu pułkownikowi" Girkinowi vel Striełkowowi:


"Nowelę o tym, jak samozwańczy minister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow vel Girkin gwałci kamerzystę ekipy porno przybywającej na wschodnią Ukrainę można kupić na Amazon.com za niecałe 2 dolary. Dzieło ma wiele mówiący tytuł "Sucking Strelkov" i zaledwie 22 strony (...) Ekipa filmowa z Europy udaje się w czerwcu 2014 r. na zajęty przez Rosję Krym, by nakręcić tam porno. Nie może jednak znaleźć odpowiednich żołnierzy, których mogłaby uwiecznić. Z pomocą jednego z lokalnych mieszkańców członkowie ekipy postanawiają więc przedostać się na wschodnią Ukrainę, do wojsk separatystów w Doniecku. Zostają jednak zatrzymani na jednym z punktów kontrolnych, a przesłuchanie osobiście prowadzi Striełkow. Jak niewybrednie opisuje go narrator, to człowiek o wyglądzie "świni skrzyżowanej z Adolfem Hitlerem".

 

Separatyści chcą, by członkowie ekipy udowodnili, że nie są szpiegami, i zmuszają jednego z kamerzystów do seksu z jednym z rebeliantów. Trwają negocjacje, filmowcy chcą bowiem nakręcić tę scenę i potem wykorzystać. To wywołuje podejrzliwość Striełkowa. - To nie jest dobre. Seks gejowski jest dziś legalny na Ukrainie, ale w Rosji... jest bardzo, bardzo zakazany. Kiedy nadejdzie pokój i prawo zostanie zmienione, nie jest dobrze, by istniał taki dowód, który można łatwo sprzedać przez internet. Jesteście szantażystami, tak? - pyta Striełkow. I za karę osobiście gwałci jednego z kamerzystów, co autor dzieła opisuje bardzo dokładnie.
Dowódca separatystów jest zadowolony, członkowie ekipy odzyskują paszporty i szybko uciekają z Ukrainy. Kiedy są już bezpieczni, zgwałcony kamerzysta wyznaje: - Od kilku lat choruję na HIV."


***



W kwestii Ukrainy polecam wszystkim książkę holenderskiego politologa Marcela van Herpena "Wojny Putina".  Autor wykazuje, że współczesna Rosja wykazuje wiele cech typowych dla państwa faszystowskiego a wojny Putina-Hujły przeciwko Czeczenii, Gruzji oraz Ukrainie nie są  reakcjami na zachodnie zagrożenie, ale elementami programu imperialnego mającego na celu stworzenie Ruskiego Świata i jednocześnie zniewolenie narodu rosyjskiego przez kryminalną "elitę" biznesowo-polityczną. Autor przekonująco wyjaśnia, że to nie Gruzja napadła na Osetię Płd. w 2008 r., ale broniła się wówczas przed rosyjską agresją. Wskazuje, że Rosja rozpoczęła przygotowania do napaści na Gruzję już w 2002 r. - czyli jeszcze zanim Saakaszwili został prezydentem i nikomu nie śniło się Tbilisi w strukturach zachodnich. Przygotowania do agresji przeciwko Ukrainie rozpoczęto w 2003 r., gdy Putin-Hujło zaproponował Ukrainie i Mołdawii federalizację (czyli wybicie korytarza do Naddniestrza przez Ukrainę) oraz przedstawił projekt przyłączenia Białorusi do Rosji jako sześciu obłasti. Historyjki o reakcji Rosji na zdobycie władzy przez "strasznych banderowców" są więc bajeczkami dla idiotów. Narracja książki dochodzi aż do protestów na Majdanie. Wydawałoby się, że już tyle wiemy o tych konfliktach, ale okazuje się, że zawsze można dowiedzieć się więcej...

Zachęcam też do czytania i recenzowania mojej książki - Vril. Pułkownik Dowbor. Pamiętajcie: "Jakie piękne samobójstwo" to dobra książka. By się nią wysmarkać :)

środa, 11 czerwca 2014

Upadek Mosulu



Mosul, drugie pod względem ilości miasto w Iraku, zostało zdobyte przez ISIS (radykalną syryjsko-iracką organizację islamską, nie do końca słusznie łączoną z al-Kaidą). Iraccy policjanci i żołnierze uciekali porzucając broń , co jest oczywiście wielką kompromitacją zważywszy, że USA przeznaczyły na ich wyszkolenie i uzbrojenie 20 mld USD (rząd al-Malikiego jest trzecim największym odbiorcą amerykańskiej pomocy wojskowej). Nie uchroniło to ich oczywiście przed najgorszym, na ulicach miasta mnóstwo zwłok w mundurach - ofiar zasadzek organizowanych przez zaprawionych w bojach w Syrii terrorystów. W ręce ISIS wpadło 260 pojazdów wojskowych . Organizacja zagraża teraz instalacjom naftowym na północy Iraku, kontroluje oba brzegi Tygrysu i Eufratu, ma w swoich rękach Faludżę i zdobywa kontrolę nad Diyalą. Może więc rozpocząć ofensywę na Bagdad z trzech kierunków - pytanie tylko czy jej taka ofensywa się opłaci. Wszak Bagdad to ogromne, wielomilionowe miasto z dużą szyicką (a więc wrogą) populacją. Okupacja Bagdadu będzie dla nich czymś nie do przełknięcia. Pójście na północ w stronę Kirkuku, to starcie z kurdyjskimi milicjami a także wejście na kurs kolizyjny z Turcją robiącą świetne naftowe interesy z irackim Kurdystanem. Siły ISIS - szacowane w całym Iraku na zaledwie 6 tys. ludzi - może więc stać jedynie na konsolidację zdobyczy, czyli własnego quasi-państwa po obu stronach syryjsko-irackiej granicy.

\

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ISIS, a przynajmniej jej odłam syryjski jest mocno zinfiltrowana, jeśli nie sterowana przez assadowską bezpiekę (o czym już wcześniej pisałem na tym blogu). Czyżby więc kolejna operacja specjalna wymknęła się spod kontroli? Czy też daje o sobie znać tradycyjna syryjsko-iracka rywalizacja (Syrii, czyli lokalnemu państwu zbójeckiemu, nigdy nie zależało na silnym Iraku)?

poniedziałek, 10 lutego 2014

Syria: ISIS sterowana przez bezpiekę Assada?


Niedawno doszło do bardzo kuriozalnego zdarzenia: Ajman az-Zawahiri, przywódca al-Kaidy odciął się od skrajnej, islamskiej organizacji ISIS - walczącej o zbudowanie kalifatu w Syrii oraz Iraku (tej samej, która kilka tygodni temu opanowała prowincję Anbar). ISIS "nie spełnia warunków franczyzy", jest "zbyt radykalna" nawet jak na standardy al-Kaidy. Prawdziwym powodem jest zapewne jednak głęboka infiltracja ISIS przez syryjską bezpiekę.

Kilka dni wcześniej, Michel Kilo, syryjski dysydent zmagający się z Assadami już od lat '80-tych (najpierw jako komunista, później jako liberał), członek władz świeckich ugrupowań opozycyjnych, stwierdził podczas konferencji pokojowej w Genewie, że posiada dowody na pracę kilku dowódców ISIS dla bezpieki. Tymi dowodami są ich wspólne zdjęcia z Assadem - zrobione w czasie, kiedy występowali oni jako kadrowi, umundurowani funkcjonariusze bezpieki. Rebelianci przechwycili też część komunikacji radiowej pomiędzy nimi a bezpieką. Dowódcy ISIS byli tam instruowani m.in. kogo porwać, kogo zabić, gdzie dokonać zamachów. Terroryści z ISIS zyskali złą sławę porywając, torturując i zabijając aktywistów konkurencyjnych świeckich oraz islamskich ugrupowań walczących z Assadem od początku rewolucji. Już wcześniej na tym blogu wspominałem o transakcjach naftowych pomiędzy ISIS a władzami w Damaszku.

Za chwilę odezwą się obrońcy Assada wskazujący, że to niemożliwe, by taki "Katechon" wspierał islamskich terrorystów mordujących Syryjczyków. Przypominam więc, że: a) Prowokacja oraz infiltracja jest integralną częścią walki z różnego rodzaju ruchami wywrotowymi. Do klasyki należy np. tworzenie tzw. band pozorowanych. Trudno się spodziewać, by w tak nasyconym bezpieką państwie jak assadowska Syria takich metod nie znano i nie stosowano b) By prowokacja się udała, ktoś się musi na nią złapać. A jak widać ISIS dobrze się wstrzeliła w trend. Nie tylko prowokatorzy w jej szeregach podrzynają gardła zakładnikom. Robią to też zwykli islamscy fanatycy, święcie przekonani, że walczą o Kalifat. c) Assad wielokrotnie pokazał, że jest skłonny wspierać islamskich terrorystów (Irak, Liban, Jordania, Izrael) i że los zwykłych Syryjczyków mu wisi. On i jego ludzie są psychicznie przygotowani do przeprowadzenia takiej misternej prowokacji. I do tego, by porzucić ISIS i pójść na porozumienie z bardziej umiarkowanymi rebeliantami.

czwartek, 23 stycznia 2014

Syria: Assad, al-Kaida, FSA - trójkąt zależności


Powyżej: Baszar Assad, w genderowo-tęczowych kolorach chyba nie przypadł do gustu syryjskim homofobom...

Ilustracja muzyczna: Elfen Lied: Lilium (Music Box)

Truizmem jest napisać, że konflikt w Syrii ma wielowymiarowe oblicze. Dlatego napiszę: nawet k...wa się nie domyślacie ile wielopoziomowych aspektów on posiada. Spójrzmy chociażby na udział dżihadystów w tym umiędzynarodowionym konflikcie wewnętrznym. Reprezentowani oni są głównie przez dwie "franczyzowe" grupy: Front al-Nusra oraz Islamski Front Iraku i Syrii (ISIS). W potocznej, zarówno skrajnie lewicowej jak i "duponarodowej" narracji Assad jest zaporą przeciwko tym mrocznym, terrorystycznym siłom mordującym syryjskich chrześcijan, inne mniejszości religijne i każdego, kto nie pasuje do ich wizji islamskiego państwa. I na pewnym poziomie jest to interpretacja prawdziwa. Wszak kilka tygodni temu przebywali w Damaszku przedstawiciele zachodnich agencji wywiadowczych i rozmawiali z syryjską bezpieką na temat współpracy przy zwalczaniu al-Kaidy. Ale na innym poziomie wizerunek Assada jako zapory przeciwko dżihadyzmowi jest fałszywy. Front al-Nusra oraz ISIS kontrolują część syryjskich pól naftowych i zarabiają na handlu ropą.  Kto jest ich głównym partnerem handlowym? Assadowskie władze Syrii. Tak, te "katechoniczne", "broniące krześcijan przed islamskim barbarzyństwem", "broniące się przed zagranicznymi dżihadystycznymi najemnikami". Tak się również dziwnym trafem zdarzyło, że już w trakcie rebelii bezpieka wypuszczała z więzień islamskich radykałów (o czym mówili od dłuższego czasu dezerterzy z assadowskiej nomenklatury i republikańscy powstańcy). Ta sama bezpieka, która wykończyła co najmniej 11 tys. osadzonych w więzieniach - na co wypłynęły ostatnio dowody. Kilku apologetom Assada z grona lewaków i "duponarodowców" przepaliły się pewnie teraz obwody. Ale bardziej kumatym czytelnikom wyjaśnię, że takie postępowanie Assada jest logiczne i bardzo makiawelliczne. Z jednej strony wzmacnia grupę nie uznającą jurysdykcji FSA - a więc wewnętrzne podziały wśród rebeliantów, z drugiej może pokazać się światu jako ofiara dżihadyzmu. Ten sam człowiek, który wcześniej przez wiele lat wspierał al-Kaidę w Iraku i Jordanii, Hamas i Hezbollah.  ("Duponarodowcy" lubią podkreślać, że assadowska Syria udzieliła schronienia chrześcijańskim uchodźcom z Iraku. Fakt, ale ci uchodźcy musieli uciekać właśnie dlatego, że Assad hojnie łożył na kampanię terrorystyczną w ich kraju.) Przez ostatnie miesiące nasilały się starcia między republikańskim a islamskim odłamem rebeliantów. W wielu miejscach "świeccy" powstańcy zawierali lokalne rozejmy z assadowską armią, by móc zwalczać dżihadystów. Można się więc spodziewać, że w końcu FSA zostanie zintegrowana z armią syryjską w ramach walki przeciwko al-Kaidzie. "Eksperci" przekonujący, że FSA to "banda islamskich najemników, zbrodniarzy i kanibali" będą musieli dokonać kolejnych propagandowych łamańców...

Skoro Iran dogaduje się obecnie z USA, taki scenariusz chyba byłby najbardziej zadowalający. Oczywiście z jednym poważnym zastrzeżeniem: Syria nie może funkcjonować jako normalne państwo z Assadem u władzy. Teoretycznie Iran mógłby więc zakończyć tę fazę konfliktu syryjskiego uruchamiając swoją agenturę i dokonując zamachu stanu - wymieniając Assada na jakiegoś generała o mniej splamionym nazwisku. Obecnego syryjskiego "katechona-kutafona" wraz z żoną postawiłoby się w takim scenariuszu pod ścianą i rozstrzelało jak małżeństwo Ceausescu. Tak się przecież pozbywa niewygodnych świadków.

środa, 15 stycznia 2014

Requiem dla Szarona: Droga do Bejrutu

Ilustracja muzyczna: Any Minute Now - Thinking Back - Waltz With Bashir OST

Gen. Ariel Szaron jest w oczach radykalnej lewicy i prawicy głównie "rzeźnikiem z Sabra i Shatila" - osobą odpowiedzialną za "wymordowanie tysięcy palestyńskich kobiet i dzieci" w bejruckich obozach dla uchodźców w 1982 r. Nic bardziej błędnego. Szaron został w te zbrodnie wojenny wrobiony. Winę za to ponosi jeden z najskuteczniejszych agentów tajnych służb w historii - Elie Hobeika (o ile zazwyczaj agenci ograniczają się do dostarczania informacji, to tylko nieliczni - tak jak np. gen. Zhang Zhi Zhong, człowiek który sprowokował w 1937 r. Japonię do ataku na Szanghaj - są w stanie swoimi prowokacjami psuć strategię wroga i zmieniać Wielką Historię). Hobeika był szefem bezpieki Sił Libańskich, zjednoczonych maronickich milicji będących sojusznikami Izraela w wojnie 1982 r. Był też szefem ochrony prezydenta Libanu Baszira Gemayela, przywódcy Sił Libańskich i falangistowskiej Partii Kataeb.



By zrozumieć co się wówczas wydarzyło w Bejrucie musimy się najpierw przyjrzeć sytuacji strategicznej.
Premier Izraela Menahem Begin konsekwentnie zmieniał strategiczne otoczenie swojego kraju. Pokój z Egiptem gen. Anwara Sadata zdołał wyeliminować zagrożenie na południu. Jordanii nikt od 1970 r. nie traktował w Izraelu jako wroga. Pozostało rozwiązanie kwestii zagrożenia z kierunku syryjsko-libańskiego. Ograniczona wojna miała zainstalować przyjazny Izraelowi rząd w Bejrucie, mocno osłabić Syrię i wyrzucić z Libanu palestyńskich terrorystów. USA mogły liczyć w tym przedsięwzięciu jedynie na ograniczone poparcie administracji Reagana. Sekretarz stanu, wybitny antykomunista, gen. Alexander Haig rozumiał zagrożenie jakie dla interesów USA stwarzał "człowiek Kremla" Assad, więc dyskretnie dawał zielone światło Izraelowi na inwazję ("Jeśli się ruszycie, idziecie sami") .





 Inwazji starał się przeciwdziałać Philip Habib , doradca prezydenta Reagana, "Arab ze stajni Kissingera", który błędnie uważał, że starcie izraelsko-syryjskie doprowadzi do wojny pomiędzy USA a ZSRR. Reagan brał w tym sporze stronę Habiba, więc Begin i Szaron udawali przed Amerykanami (a także przed Knesetem - niechętnym do wsparcia dużej wojny), że Operacja "Pokój dla Galilei" będzie miała jedynie bardzo ograniczony zasięg: jej celem będzie odrzucenie sił OWP na 25 km od granicy. Gen. Szaron, w ramach strategicznej dezinformacji, spotkał się nawet potajemnie w Genewie z Rifaatem Assadem, bratem syryjskiego dyktatora Hafeza Assada. Przekonywał go tam, że izraelska inwazja będzie ograniczona a IDF nie zaatakuje sił syryjskich w Libanie. Szopkę odgrywano nawet po wybuchu wojny. Gdy izraelskie dywizje ścigały się do Bejrutu, Szaron przekonywał parlamentarną komisję, że zatrzymają się one 25 km od granicy. To miała być szybka i prosta operacja. Premier Begin, wizytując zdobyty palestyński posterunek na zamku Beaufort, demonstracyjnie pytał Szarona: "Czy Palestyńczycy mają karabiny maszynowe?". Habib wymógł na Beginie, by izraelskie lotnictwo nie atakowało syryjskich rakiet przeciwlotniczych w Dolinie Bekaa. W chwili gdy Begin składał obietnicę, izraelskie samoloty zamieniały sowieckiej produkcji syryjskie SAM-y w dymiący złom i masakrowały assadowskie lotnictwo.





 Syryjskie wojska poniosły spektakularną klęskę w Libanie, przy niewielkich stratach izraelskich. OWP, wraz z odciętymi oddziałami syryjskimi została zepchnięta do części Bejrutu i poddana morderczym nalotom. W sierpniu 1982 r., pod naciskiem USA, Izrael pozwolił na morską ewakuację sił palestyńskich. Arafat udał się na wygnanie do Aten a Szaron i Begin triumfowali.

Wtedy właśnie doszło do gwałtownego zwrotu akcji. Hobeika z wielkim hukiem wkroczył do historii.
Zacytuję fragment swojej pracy magisterskiej ("Wojna domowa w Libanie (1975-1990) jako umiędzynarodowiony konflikt wewnętrzny" - z przyczyn technicznych przepisy usunąłem z tego cytatu):

"Jednym z celów izraelskiej interwencji było doprowadzenie do wyboru Bashira
Gemaylea na prezydenta Libanu. Miał on z izraelską pomocą zakończyć wojnę domową, podpisać
traktat pokojowy z Izraelem i ustabilizować na trwałe jego północną granicę. USA dążyły wtedy do
osiągnięcia przez Libańczyków narodowego pojednania jak również do ograniczenia zbytniej
niezależności Izraela. Syria chciała pozbawić Izrael zwycięstwa poprzez eskalowanie konfliktu
wewnętrznego w Libanie.



Trzeciego dnia inwazji Ariel Szaron spotkał się z Bashirem Gemayelem i zażądał
natychmiastowego zaatakowania sił palestyńskich przez falangistów. Spotkało się to z oporem
Gemayela. Nie chciał on, by falangiści skompromitowali się w oczach sunnitów jawną walką po
stronie Izraela. Zależało mu na byciu prezydentem wszystkich Libańczyków. W rozmowie z
Beginem stwierdził również, że nie może podpisać natychmiast po elekcji traktatu pokojowego z
Izraelem, gdyż musi najpierw dokonać pojednania narodowego. Do takiej postawy namawiał
Bashira Habib. Nie bez znaczenia jest tutaj również to, że od 1970r. przywódca falangistów
pracował dla CIA – przyjaźnił się min. z innym ważnym amerykańskim agentem, Ali Hasanem
Salamehem, sprawcą masakry z Monachium.



Mimo nieporozumień, Izrael nadal wspierał Gemayela. Pojazdy IDF zwoziły libańskich
deputowanych na jego prezydencką elekcję odbytą w koszarach pod Bejrutem 23 VIII 1982r. Został
on wybrany prezydentem stosunkiem 57 głosów ,,za” do 5 wstrzymujących się (na sali obecnych
było 43 chrześcijańskich i 19 muzułmańskich deputowanych – tylu zdołano zebrać z
pierwotnego składu 100 deputowanych.)
Asad próbował najpierw powstrzymać wybór poprzez próbę organizacji bojkotu posiedzenia
parlamentu. Gdy to się nie udało, wezwał Palestyńczyków do zerwania rozejmu i ,,walki do
męczeństwa lub zwycięstwa”. Syryjska prasa przepowiedziała, że Gemayel ,,drogo zapłaci” za
,,kolaborację” z Izraelem. Gdy Bashir wezwał do wycofania wszystkich obcych sił z Libanu:
Palestyńczyków, Syrii i Izraela popełnił w oczach Asada niewybaczalny grzech: postawienia Syrii
na równi z Izraelem. Jeden z wysokiej rangi syryjskich wojskowych zagroził libańskiemu
prezydentowi śmiercią, jeżeli podpisze on traktat pokojowy z Izraelem.  12 IX Gemayel
rozmawiał o przyszłym traktacie podczas pojednawczego spotkania z Szaronem. Na 15 IX
wyznaczono rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Izraela Icchakiem Szamirem.



14 IX potężna bomba eksplodowała w siedzibie Falangi w Bejrucie. Zginął prezydent
Gemayel i 27 partyjnych towarzyszy. Szybko aresztowano autora zamachu – Habiba Shartuni,
członka Syryjskiej Partii Socjalno-Narodowej – kontrolowanej przez wywiad syryjski. Drugi
podejrzany zbiegł do Syrii.  Zdołano powiązać zamach z syryjskim wywiadem sił powietrznych.
Robert Hatem wskazywał też po latach na udział w zamachu Elego Hobeiki – szefa wywiadu
Falang, będącego szpiegiem Syrii.



 Przywództwo maronitów starało się wygasić emocje i zapobiec aktom zemsty. IDF wkroczył
do Zachodniego Bejrutu celem likwidacji ukrywających się w obozach dla uchodźców agentów i
terrorystów. Szaron zgodził się na to, by IDF nie wchodziło do obozów a operację wykonali
falangiści. Poinstruował Hobeikę, by powstrzymał swych ludzi przeciwko jakimkolwiek
gwałtownym posunięciom. Syryjski agent Hobeika zmienił rozkaz na: ,,Totalna eksterminacja...
wyczyścić obozy”. 200 ludzi Hobeiki od 16 do 18 IX ,,czyściło” obozy. W wyniku tej akcji zabito
według danych Czerwonego Krzyża od 2750 do 3000 Palestyńczyków. Dane Amanu mówią o 700
800 ofiarach, podczas gdy dane libańskiej policji o 460 zabitych – z czego tylko 35 kobiet i dzieci
Resztę stanowili dorośli mężczyźni – w tym wielu zagranicznych ochotników: Syryjczyków,
Algierczyków, Pakistańczyków, Irańczyków.



Niezależnie od ilości ofiar masakra wywołała szok na całym świecie. 400 000 Izraelczyków, w największej w historii tego kraju demonstracji,  wyszło na ulice domagając się zakończenia wojny. IDF wycofała się z Bejrutu a na jej miejsce  wkroczyły z powrotem Siły Międzynarodowe. W międzyczasie brat Bashira, Amin Gemayel został wybrany (stosunkiem 77 głosów ,,za” do wstrzymujących się) nowym prezydentem Libanu. Nie posiadał on ani charyzmy, ani zdolności brata. Nie miał bliskich związków ani z Izraelem ani z USA. Los Bashira przypominał mu natomiast o tym co mogłoby go spotkać w razie sprzeciwienia się Syrii.




Asad w ciągu kilku dni zdołał pozbawić Izrael zwycięstwa. Masakra w Sabra i Shatila
zszargała wizerunek falangistów i Izraela. Według Roberta Hatema miała ona w swym zamierzeniu
doprowadzić do upadku rządu Likudu. Izraelska komisja parlamentarna – komisja Kahana – uznała
Szarona odpowiedzialnym zaniedbań, które przyczyniły się do masakry i spowodowała jego
dymisję z funkcji ministra obrony. Premier Begin w sierpniu 1983r.  złożył dymisję i po śmierci
swojej żony załamał się psychicznie i odszedł z polityki. W Libanie OWP została zastąpiona przez
Hezbollah. Asad wraz z Irańczykami rozpoczął kampanię terroru w Libanie, która pozwoliła mu na
ponowne opanowanie kraju i przyczyniła się do wybuchu afery Iran-Contra."



Wspomniany w tekście Robert "Cobra" Hatem, to były ochroniarz Hobeiki. W latach '90-tych napisał on głośną w Libanie, demaskatorską książkę "From Israel to Damascus", w której opisywał machinacje swojego byłego szefa. Niektórzy apologeci Assada twierdzą co prawda, że Hatem nie jest wiarygodnym świadkiem, ale jego relację moim zdaniem uwiarygadnia fakt, że Hobeika w 1985 r. jawnie przeszedł na stronę Syrii. Jeszcze jeden cytat z mojej magisterki:

"Asad poprzez ,,pośredników” realizował swój plan ponownego opanowania Libanu. Środkiem do tego miało być Porozumienie Trójstronne zawarte 28 XII 1985r. przez przywódców prosyryjskich milicji Walida Junblatta i Nabiha Birriego z dowódcą maronickich Sił Libańskich ( i zarazem syryjskim agentem) Elim Hobeiką. Dokument ten został określony jako ,,próba narzucenia przez milicje swej wizji władzom Libanu”. Umacniał on integrację Libanu z Syrią i legitymizował obecność syryjskiej armii na jego terytorium. Syryjski wiceprezydent Khaddam powiedział Gemayelowi, że może on albo wbrew konstytucyjnym procedurom przyjąć porozumienie albo zrzec się urzędu. Większość parlamentarzystów – zarówno chrześcijan, jak i sunnitów i szyitów odrzuciło dokument. Hobeika zaatakował wobec tego twierdzę prezydenta, lecz jego atak został odparty przez maronickie milicję. Nowy komendant Sił Libańskich Samir Geagea przypuścił kontratak na kwaterę Hobeiki (pozbawionego dowództwa) i zmusił go do udania się na wygnanie."



Po zakończeniu wojny domowej Hobeika był prosyryjskim deputowanym w libańskim parlamencie. W 2000 r. pokłócił się jednak z nowymi syryjskimi władzami i stracił miejsce w parlamencie. 24 stycznia 2002 r. zginął w eksplozji samochodu-pułapki, do której doszło przed jego domem na przedmieściach Bejrutu. Przed śmiercią rozpowiadał, że podzieli się przed belgijskim sądem na procesie gen. Szarona rewelacjami, których jak dotąd nie ujawnił. Z jego śmierci cieszyli się wszyscy: libańscy niepodległościowcy, Palestyńczycy i Syria. Czy cieszył się generał Szaron? Kto wie...


sobota, 4 stycznia 2014

Faludża zdobyta przez al-Kaidę! Wymiana ciosów w Libanie, Syrii, Iraku i Wołgogradzie

Ilustracja muzyczna: Hunger - Black Hawk Down OST



Wielka ofensywa irackiej armii prowadzona przeciwko al-Kaidzie (organizacji ISIS kierowanej przez Abu Bakra al-Baghdadiego) poniosła spektakularną klęskę. 1-sza i 7-ma Dywizja, czyli najlepsze rządowe jednostki zostały pobite. Żołnierze porzucali ciężki sprzęt przysłany im przez Amerykanów i w popłochu uciekali z prowincji Anbar. Oddziały ISIS weszły do Faludży i Ramadi, zrzuciły z budynków publicznych irackiego flagi i zastąpiły je czarnymi flagami al-Kaidy. Sunniccy dżihadyści przejęli kontrolę nad pasem terenu rozciągającym się od Ramadi (110 km od Bagdadu) po syryjskie al-Raqqah (160 kom od Aleppo). Terroryści ogłosili powstanie islamskiego kalifatu ze stolicą w Faludży. Jak im się to udało? Kluczowe było przejście na ich stronę sunnickich plemiennych milicji - tych samych, które wcześniej według pomysłu gen. Petraeusa spacyfikowały Irak i pobiły al-Kaidę. Rządząca w Bagdadzie irańska agentura (premier al-Maliki) nie potrafiła się dogadać z sunnitami. Rządowa bezpieka aresztowała ostatnio kilku sunnickich parlamentarzystów, policja strzelała do sunnickich demonstrantów, więc sunnici dogadali się między sobą (dawna saddamowska bezpieka z lokalnymi milicjami i al-Kaidą) i wspólnie zabrali się do robienia krwawej łaźni armii rządowej. Zarówno USA jak i Iran wspierały w tej batalii stronę przegraną. Szyickie władze z Basry na wszelki wypadek zapraszają już do siebie brytyjskich specjalistów od bezpieczeństwa - wojskowych, którzy jeszcze kilka lat temu stacjonowali w tym mieście.




Wydarzenia w prowincji Anbar to oczywiście wielki powód do niepokoju dla Assada. Na wschodzie wyrosło mu wielkie zagrożenie. Niepokoić się mogą również "republikańscy" rebelianci. Od wielu miesięcy dochodzi do sporadycznych starć między FSA a dżihadystami. Przykładem z ostatnich dni może być zniszczenie oddziału ISIS przez FSA pod Aleppo. Nie wykluczone więc, że FSA porozumie się z Assadem. (To byłaby oczywiście wielka zagwozdka dla polskich proassadowców, którzy przedstawiali dotychczas FSA tylko i wyłącznie jako zbieraninę "islamskich terrorystów, najemników USA, Arabii Saudyjskiej i Izraela" :)



Ciekawa wymiana ciosów odbywa się również w Libanie. Zaczęło się w zeszłym roku od zamachu bombowego na irańską ambasadę w Bejrucie (w którym zginęli ludzie z irańskich służb). Później zastrzelono terrorystę z Hezbollahu, który przygotowywał odwet za atak na ambasadę. Potem mieliśmy zamach bombowy na bejrucki hotel, w którym zginął były libański minister finansów organizujący transfery pieniędzy dla syryjskich rebeliantów. W odpowiedzi wybuchł samochód-pułapka w szyickiej dzielnicy Bejrutu. Szef komórki al-Kaidy odpowiedzialny za zamach na irańską ambasadę "zmarł" w libańskim więzieniu.  Wcześniej podpisał pakt z syryjskim Frontem al-Nousra. Tymczasem hezbollahowcy dokopali się w dolinie Bekaa do szczątków zaginionego osiem miesięcy temu dowódcy sił Hezbollahu w Syrii. Gostek został wykończony podczas tortur przez sunnickich rebeliantów. Tak to jest, jak się wpuści dwa pająki do jednego słoja...

A na koniec ciekawostka dotycząca zamachu na dworcu w Wołgogradzie: zginęło w nim pięciu pracowników fabryki pocisków nuklearnych. W tym jeden inżynier odpowiedzialny za plany rakiet Topol-M. Bombę zdetonowano akurat, gdy tłoczyli się w kolejce do bramki wykrywającej materiały wybuchowe.


środa, 18 września 2013

USA: Kissinger i ciągłość strategii na Bliskim Wschodzie



Z nagrań więziennych rozmów Hosni Mubaraka, wynika że były egipski dyktator jest przekonany, że USA zaczęły przygotowania do jego obalenia już w 2005 r. Ponoć z jakiegoś powodu Amerykanie chcieli zapobiec przekazaniu władzy synowi Mubaraka, Gamalowi. Arabska Wiosna została więc zaplanowana jeszcze na długo zanim do władzy doszedł Barack Hussein Obama - uważany przez amerykańską prawicę za kreta Bractwa Muzułmańskiego. Wspomniany 2005 r. to przecież druga kadencja George'a W. Busha, uznawanego przez światową lewicę i endeków za krwiożerczego wroga islamu. To za czasów Busha rozpoczęły się też przygotowania do rewolucji w Syrii (po tym jak syryjskie służby przekazały amerykańskim informacje o syryjskim Bractwie Muzułmańskim, naiwnie licząc, że Amerykanie za nich odstrzelą tych "islamistów"). Ja bym wskazał jednak, że korzenie tej operacji tkwią w czasach Clintona, w tzw. incydencie Abu Omara al-Amrikiego (pisałem o nim szczegółowo tutaj). W każdym bądź razie Arabska  Wiosna nie jest żadnym błędem ani aberracją, jest elementem realizowanej od wielu lat strategii. Taką strategiczną ciągłość widać również w przypadku polityki USA wobec Chin oraz w podejściu Clintona i Busha do państw naszego regionu. Zabrakło jej jednak w przypadku Rosji - administracja Obamy zaczęła bawić się w jakieś niepotrzebne resety, co przesądza o jej klęsce w polityce bliskowschodniej. Kto jednak stoi za Obamą? Od dawna wskazywałem, że jest to Zbigniew Brzeziński, czyli kiepski doradca najgorszego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera. Ale przy okazji kryzysu syryjskiego, jako autor kluczowego pomysłu z pozbyciem się przez Assada broni chemicznej, wypłynął 90-letni Henry Kissinger. Pisałem o jego pomyśle już w styczniu 2013 r. - Henry wskazywał wtedy również, że USA powinny zaakceptować nuklearny Iran, co właśnie robią. A kim jest właściwie Kissinger? Pisałem o już o tym. Ale może kiedyś napiszę coś jeszcze.

środa, 11 września 2013

Syria: Nine Eleven Obamy



Nine Eleven. Dyplomatyczny...

Zamiast konfliktu mocarstw mamy iście monachijski deal zawarty za kulisami G20. Rosja zmusiła Assada do rozsądku nakazując mu oddać broń chemiczną i grożąc odcięciem dostaw  uzbrojenia. Assad już panikował grożąc ślepym odwetem przeciwko niedoszłym, ale został uratowany. Rosja wyszła na zbawcę świata, Obama na nowego Cartera. Dał nieoficjalną zgodę na to, by Rosja dozbroiła Assada bronią konwencjonalną (co pozwoli stłumić rebelię). Jednocześnie zaczął po cichu luzować sankcje Iranowi,. Izrael i Saudowie łączą się we wk...wieniu. Radek Sikorski przypisuje sobie odpowiedzialność za "sukces" amerykańskiego (p)rezydenta.

Dr. Targalski (o dziwo sprzeciwiał się interwencji w Syrii, uznając że stałaby się ona po obaleniu Assada bastionem terrorystów. Ja natomiast uznałem, że korzyści z wyrugowania wpływów Rosji oraz Iranu z zachodniej części Bliskiego Wschodu oraz eksterminacji Hezbollahu przeważają nad problemami związanymi z powstaniem takiego bastionu - z którym mógłby sobie w razie czego samodzielnie poradzić Izrael) w tekście "Kogo jeszcze zdradzi Obama?" słusznie zauważa:

"USA uwikłane czy nie w Syrii i tak nie będą gwarantem dla naszego bezpieczeństwa, dopóki rządzi Obama. Korzystna dla Polski będzie dopiero całkowita katastrofa jego polityki. Strategia USA po Bushu polegała na wycofaniu się z Europy, gdzie interesów amerykańskich miały strzec Niemcy. Ci jednak nie widzą żadnego powodu, by podporządkowywać się interesom USA. Kontrolują Europę kontynentalną, ale dla własnych interesów i korzyści, czyli robią wszystko, by zamienić ją w strefę eksportu własnej produkcji przemysłowej i uzależnienia finansowego. Rosja, której Obama podarował nasz region, miała, zdaniem zaplecza prezydenta USA, rywalizować z Chinami w walce o Syberię i w ten sposób wspomóc Amerykanów w ich konflikcie z Chińską Republiką Ludową. Jak się jednak okazało, Putin wziął, co mu dawano, dziś żąda jeszcze więcej i w międzyczasie… porozumiał się z Chinami. Dlatego strategia geopolityczna Obamy okazała się błędna z punktu widzenia interesów USA. Dla nas jest jednak zabójcza, bowiem nie mamy alternatywy dla sojuszu z Amerykanami. Strategia Obamy zostanie odrzucona tylko wtedy, gdy doprowadzi do kompletnego blamażu największego mocarstwa. Wtedy pojawi się możliwość korzystnych dla nas zmian. Sami jednak musimy nie tylko tego chcieć, ale posiadać siłę, która sojusz z nami czyniłaby dla Ameryki korzystnym. Społeczeństwo, które nie potrafi żyć inaczej niż na kolanach takiej siły nigdy nie stworzy"

Jest jednak w tej historii trochę nadziei. Pozbycie się przez Assada broni chemicznej nie oznacza, że nie będzie można go zaatakować. Saddam i Kaddafi też przecież pozbyli się swoich arsenałów i to ich nie uratowało. Być może więc Assad wpadł w długoterminową pułapkę i po zmianie administracji w Waszyngtonie czeka go śmierć.  Taki scenariusz pasowałby np. senatorowi McCainowi. Szkoda, że gostek jest już za stary, by zostać prezydentem...

Ps. "Sekta syryjska" wielokrotnie tłumaczyła swoje poparcie dla Assada tym, że stoi po stronie miejscowych chrześcijan, których islamiści by wymordowali po dojściu do władzy w Syrii. Ten argument mnie nigdy nie przekonywał. Uważam po prostu, że nie powinniśmy kierować się sympatiami religijnymi w polityce zagranicznej (choć religia może zbliżać - na co dowodem jest sympatia katolickich Chorwatów do Polski). W czasach Wazów to nas przecież drogo kosztowało - poczytajcie Jasienicę. Z kolei w czasie I wojny światowej zarzynająca chrześcijańskich Ormian Turcja przyczyniła się do odzyskania przez nas niepodległości. Blokując cieśniny czarnomorskie zadusiła ekonomicznie carską Rosję (handel przez porty bałtyckie był blokowany przez Niemcy, pozostałe drogi handlowe były niewydolne, wywóz zboża padł, fabryki stanęły...) - próba odblokowania cieśnin, czyli bitwa pod Gallipolii, była drugim obok bitwy pod Gorlicami potężnym ciosem dla Imperium Rosyjskiego. Bez klęski Rosji odbudowa Polski była wówczas niemożliwa, a do klęski przyczynił się w dużym stopniu wrogi chrześcijańskim mniejszościom turecki reżim. Tak samo na przełomie XVIII i XIX w. bardzo nam pomógł pewien wadzący się z Kościołem korsykański generał. U jego boku Legiony uczestniczyły nawet w inwazji na Państwo Kościelne. Geopolityki nie należy mylić z pielgrzymką do Częstochowy. Świat nie składa się bowiem tylko z chrześcijan.

poniedziałek, 9 września 2013

Syria: Ultimatum Kerry'ego + HocholcherLeaks


Ilustracja muzyczna: Audiomachine - Blitzkrieg

John F. Kerry daje Assadowi ultimatum: Syria ma w ciągu tygodnia przekazać całą swoją broń chemiczną, bo inaczej zostanie zaatakowana. W przestrzeń powietrzną Cypru wtargnęły dwa syryjskie Su-24, które następnie szybko się wycofały gdy RAF poderwał swoje myśliwce przechwytujące. Latanie w takim miejscu   przez maszyny syryjskich sił powietrznych można ocenić jedynie jako samobójczą głupotę - o incydent łatwo a wówczas Wielka Brytania będzie musiała przystąpić do wojny i zrzucić parę bomb na Syrię. Amerykański lotniczy blitz ma być, według nowych rozkazów Obamy, rozszerzony. Syryjskie piosenkarki-celebrytki apelują, by ich nie bombardować a irańscy sojusznicy Assada grożą, że w odwecie za atak na Syrię będą porywać i dekapitować przed kamerami amerykańskich dyplomatów tudzież członków rodzin oficjeli z USA. (Grożą nawet "zgwałceniem córek Obamy", co stawia ich preferencje seksualne w dziwnym świetle.)

***

Nasza "sekta syryjska" (taki drobny rewanżyk za "sektę smoleńską" :) też dostaje orgazmu. Ot np. zacny portal koniotrzepizm.prl wydał oświadczenie w którym twierdzi, że przeciek z konta Facebookowego narodowego półanalfabety Holochera ("polaków z małej się pisze czy z dużej? Owiii") jest sprawką NSA i ma związek z wojną w Syrii. W sumie nie wiadomo, Winnicki to przecież Snowden, mógł coś Assange'owi podrzucić :)


Dla mnie, w ujawnionej korespondencji (mleko się rozlało, wszyscy o tym piszą...)  mistrzowskie są fragmenty poświęcone wyborom największego idioty ze środowiska endeckiego , a wśród wielu cymesów znalazłem fragment w którym daje o sobie znać ś.p. Robert Larkowski (naprawdę złoty człowiek, nawet po śmierci nie przestaje poprawiać nam humoru):

Warto też zwrócić uwagę na wynurzenia narodowego "eksperta ds. Syrii" poświęcone Markowi Jurkowi. Szczególnie końcówka jest wymowna :

"Jakub SiemiÄtkowski19 stycznia 2012 o 22:43 UTC+01
hehe jurek chuj wozi gnĂłj

Jan Sapi19 stycznia 2012 o 22:45 UTC+01
hahahahahaha

Jakub SiemiÄtkowski19 stycznia 2012 o 22:46 UTC+01
ej moze w ogĂłle podpialimy jurka

Jakub SiemiÄtkowski19 stycznia 2012 o 22:46 UTC+01
potem powiemy ze to byĹ wypadek

Jan Sapi19 stycznia 2012 o 22:46 UTC+01
dobra zamknijmy ten temmat ch go wie kto to tez czyta, czyli widzimy siÄ w sobotÄ?"

No cóż, w nadchodzących dniach spodziewam się na narodowych portalach ostrej jechanki wymierzonej w Assange'a. Będzie wyzywany zapewne od Żydów, masonów i pisiorów . A ja przypominam wpis z mojego starego bloga dotyczący dziwnych powiązań Assange'a i polecam odcinek "South Parku" poświęcony WikiLeaks. Zaprawdę Assange zasłużył na Nobla :)