Pokazywanie postów oznaczonych etykietą talibowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą talibowie. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 11 września 2012
Talibowie chcą pokoju i Amerykanów + Kulisy ataku na syryjski reaktor
Niemal na rocznicę 11 IX wyszedł bardzo ciekawy raport brytyjskiego Royal United Services Institute mówiący, że wielu dowódców talibów zgodziłoby się nie tylko na pokój w Afganistanie, ale również na wojskową obecność Amerykanów. Problem w tym, że nie chcą rozmawiać z rządem Karzaja, który słusznie postrzegają jako skorumpowany. Czy więc Amerykanie zdecydują się na obalenie swojego sojusznika, by wycofać się z twarzą z Afganistanu? Być może w przyszłości, ale nie teraz. Nie chcą tam jeszcze dodatkowo rozgrzebywać sytuacji. Poza tym, to nie średniej rangi talibscy dowódcy zdecydują kiedy nastanie pokój w Afganistanie. Tego nie zdecyduje nawet Muła Omar. To leży w kompetencji Islamabadu.
Tymczasem brytyjscy konserwatywni parlamentarzyści (byli wojskowi) przygotowali swój plan dla Afganistanu przewidujący... podział kraju na sektory rządzone przez lokalne społeczności przy asyście międzynarodowej. Bałkanizacja wydaje się być dzisiaj modnym trendem.
"New Yorker" zamieścił natomiast ciekawy materiał dotyczącego izraelskiego ataku na syryjski reaktor jądrowy w 2007 r. Pojawiła się tam sensacyjna informacja: po zbombardowaniu instalacji, do akcji wkroczyły siły specjalne Izraela zrzucone tam na spadochronach. To oni dokończyli dzieła zniszczenia (I tyle o jakości syryjskiej obrony przeciwlotniczej). Gazeta przekonuje, że do ataku doszło wbrew woli prezydenta Busha, ale w to nie chce mi się wierzyć. USA szykowały się już wówczas do rozprawy z Syrią. Biorąc pod uwagę obecne wydarzenia, można powiedzieć, że izraelskie uderzenie na syryjski reaktor było zbawienne dla regionu.
niedziela, 8 lipca 2012
Likwidacje uczestników operacji Samum
Zgon gen. Petelickiego nie jest pierwszym dziwnym zejściem z towarzysko-służbowego grona, w którym on się obracał. W latach 90-tych w tajemniczych wypadkach zginęło trzech agentów UOP biorących udział w operacji Samum. Każdy z nich 25 października (ponoć to jest rocznica tej akcji).
Oddajmy głos Leszkowi Szymowskiemu:
"Na trasie Bejrut – Damaszek ciężarówka staranowała samochód Jacka Bartosiaka. Zdarzyło się to 25 października 1996 r. Dokładnie dwa lata później w wypadku samochodowym w pobliżu Kairu zginął Andrzej Puszkarski. W 2002 r., również 25 października, śmierć poniósł Jerzy T. Jego ciało wyłowiono u wybrzeży Egiptu. Wszystkich trzech łączyło jedno: 25 października 1990 r. brali udział w tajnej operacji polskiego wywiadu, której celem było wywiezienie sześciu agentów CIA z Iraku.
Polski wywiad umożliwił wtedy Amerykanom również wywiezienie szczegółowych planów rozlokowania instalacji wojskowych w Iraku. Były one niezwykle istotne podczas rozpoczętej wiosną 1991 r. operacji „Pustynna burza" – wyzwolenia Kuwejtu spod irackiej okupacji. – Słyszałem o tym, że Saddam Husajn wyasygnował spore pieniądze na odnalezienie i wyeliminowanie osób, które brały udział w operacji polskiego wywiadu, bo było to zagranie mu na nosie – twierdzi jeden z żyjących uczestników akcji.
Przypadkowe wypadki
Pierwszy wypadek nie wzbudził specjalnych podejrzeń. Nie było żadnych świadków. To, że na pustej, nieoświetlonej drodze staranowano osobowy samochód, mogło być przypadkowe. Jacek Bartosiak, kapitan Urzędu Ochrony Państwa i szef rezydentury polskiego wywiadu w Syrii i Libanie, nie miał szans, by przeżyć. Wówczas nie dopatrzono się śladów wskazujących na zamach na jego życie. Sytuacja zmieniła się dwa lata później, gdy zginął Andrzej Puszkarski, który także był czynnym funkcjonariuszem wywiadu. „Allah nie dał mu przeżyć. Świadków wypadku nie było" – napisał policjant egipskiej drogówki. Pędzący samochód osobowy wypadł z jezdni i z ogromną prędkością uderzył w przydrożną barierkę. Staranował kilka słupków i zatrzymał się wbity do połowy w żelazne umocnienia. Egipscy ratownicy mogli tylko powiadomić polską ambasadę o śmiertelnym wypadku."
Pierwszy wypadek nie wzbudził specjalnych podejrzeń. Nie było żadnych świadków. To, że na pustej, nieoświetlonej drodze staranowano osobowy samochód, mogło być przypadkowe. Jacek Bartosiak, kapitan Urzędu Ochrony Państwa i szef rezydentury polskiego wywiadu w Syrii i Libanie, nie miał szans, by przeżyć. Wówczas nie dopatrzono się śladów wskazujących na zamach na jego życie. Sytuacja zmieniła się dwa lata później, gdy zginął Andrzej Puszkarski, który także był czynnym funkcjonariuszem wywiadu. „Allah nie dał mu przeżyć. Świadków wypadku nie było" – napisał policjant egipskiej drogówki. Pędzący samochód osobowy wypadł z jezdni i z ogromną prędkością uderzył w przydrożną barierkę. Staranował kilka słupków i zatrzymał się wbity do połowy w żelazne umocnienia. Egipscy ratownicy mogli tylko powiadomić polską ambasadę o śmiertelnym wypadku."
Moja teoria jest następująca: wszystkich trzech wystawiono irackim służbom. Kto ich wydał? A która służba była ówcześnie mocno zaangażowana w sprzedaż broni na Bliski Wschód i przy tym była silnie zinfiltorwana przez Ruskich? Mała podpowiedź: pierwsza litera jej akronimu to "W", ostatnia to "I".
***
Mała dygresja, dla rozluźnienia atmosfery: film "Essential killing" nie musi być taki głupi, jak to przedstawiają prawicowi recenzenci (zapewne podpuszczeni przez swoich opiekunów ze służb). Koncept w nim użyty to pomysł na dobrą sensację - i to nawet zbliżoną do realiów (Talib biegnący ośnieżonym mazurskim lasem niczym Stevek Seagall w "Na zabójczej ziemi" po lasach Alaski... Więzień uciekający z tajnego więzienia, niczym jakiś obcy ze Strefy 51. Zabrakło tylko motywu integracji taliba z miejscowymi, np. kibolami). Dobrym motywem mogłoby być również zabójstwo wysokiej rangi oficera służb III RP przez taliba mszczącego się na nim za tajne więzienia.
środa, 16 maja 2012
Talibowie zabijają się nawzajem + Testowanie doktryny ASB
Wśród talibów ostre walki frakcyjne. Zastrzelono mułłę Mohammeda Ismaila, byłego szefa operacji militarnych tego ruchu. Zabito go za "nieautoryzowane" rozmowy z Amerykanami. Arsala Rahmani, były minister w rządzie talibów, a później senator w posttalibskim afgańskim parlamencie, został zastrzelony w centrum Kabulu za pośrednictwo w rozmowach rządu Karzaja i CIA z dawnymi towarzyszami broni. W zeszłym roku Motasim Agha Jan, talibski oficjel został ranny w zamachu zorganizowanym przez konkurencyjną frakcję. Widać więc, że wielu komendantów polowych chciałoby rozpocząć normalne życie jako parlamentarzyści, biznesmeni, wojskowi i lokalni watażkowie, ale kierownictwo ruchu - czyli pakistańskie ISI nie chce o tym słyszeć. Wkłada więc wiele wysiłku w storpedowanie sprawdzonej w Iraku amerykańskiej strategii "kupienia rebeliantów". Dla ISI Afganistan to zaplecze strategiczne na wypadek nuklearnej wojny z Indiami, więc stara się obalić rząd Karzaja (uznawany za proindyjski) i zainstalować tam swoje marionetki.
***
Amerykanie (wspólnie z Brytyjczykami i Izraelczykami) testowali niedawno swoją koncepcję Air-Sea Battle (szykowanej na Chiny) podczas wielkich manewrów na wodach Morza Śródziemnego i Oceanu Indyjskiego. Testowano m.in. przeciwdziałanie irańskiej blokadzie Ormuzu. I w tym kontekście należy widzieć również niedawne przerzucenie F-22 do ZEA. Jeśli Iran okaże się głupi, to ma szansę stać się poligonem tej koncepcji. Irańczycy zaczęli natomiast ćwiczyć desanty spadochronowe - z myślą o działaniach specjalnych, zapewne wewnątrz Arabii Saudyjskiej.
wtorek, 6 marca 2012
Afgańscy tańczący chłopcy
TVP1 pokazała wczoraj mocny film dokumentalny "Tańczący chłopcy z Afganistanu" (do obejrzenia tutaj) opowiadający o zjawisku wykorzystywania seksualnego młodych chłopców-tancerzy przez (często bogatych i wpływowych) Afgańczyków. Film szokuje m.in. dlatego, że pokazuje jak szeroko rozpowszechniony i społecznie akceptowalny jest w Afganistanie homoseksualizm. W tym samym społeczeństwie, które tak bardzo oburza się incydentalnym niszczeniem Koranu i każe śmiercią apostatów z islamu. W dokumencie tym widzimy jednak afgańskich komendantów polowych mówiących bez żadnego skrępowania o swoich gejowskich skłonnościach.
Spotkamy tam takie teksty: "Czy uprawiałeś seks z tym chłopcem? Nie, ale marzę o tym" lub "Rywalizacja o to, kto ma lepszego chłopca jest naszą wojskową tradycją". To zjawisko nie jest żadną nowością przyniesioną przez "zgniły Zachód". Tam jest ono tradycją pamiętającą czasy Sodomy i Gomory. Jeszcze zanim powstał ruch talibów (którzy znajdują przyjemność nie w seksie, ale w zabijaniu i w związku z tym rozwalali analnych kopulatorów tak jak wszystkich innych), o Kandaharze mówiono, że jest tam tylu pedałów, że ptak lecący nad tym miastem musi zasłaniać skrzydłem kuper.
Powyżej: zakaz pedałowania dla Afganistanu
Myliłby się jednak ten, który upatruje w afgańskich gejach rozmemłanych, lewackich ciot w stylu Biedronia. To są bardzo męscy geje, którzy bez zmrużenia oka poderżną wrogowi gardło, zestrzelą śmigłowiec ze Stingera i wysadzą w powietrze konwój natowskich żołnierzy. Oni już posuwali specnazowców w kakao, gdy Biedroń oglądał "Bolka i Lolka". To geje pokroju Ernsta Roehma - gardzący kobietami, mniejszościami i słabeuszami weterani wielkiej i okrutnej wojny. W Europie byliby nazi-gejami, a nie jakimiś tam konserwatystami.prl :)
Ps. Ubawiłem się czytając wpis Chehelmuta poświęcony nazi-gejowi Karolowi Szymanowskiemu :)
Ps. 2. Przykład Afganistanu wskazuje, że jednak geje sprawdzają się w armii. Muszą to jednak być geje w stylu Roehma :)
Ps. 3. Na koniec ostro antygejowski kawałek Basa Tajpana. Gostek zapewne popiera bombardowania Afganistanu i nie lubi hrabiego Adama Wielkodupskiego. Aż dziw, że nie zabrało się za niego Stowarzyszenie "Nigdy Więcej!".
sobota, 7 stycznia 2012
"Rozłam" w Hamasie i pokój z talibami?
Na Bliskim Wschodzie po staremu: Irańczycy trochę postraszyli wszystkich starymi rakietami, to teraz straszą ich Brytyjczycy wysyłając w pobliże cieśniny Ormuz swój najlepszy niszczyciel, amerykańskie wojska zjeżdżają zaś do Izraela na wielkie ćwiczenia. Obama podgrzewa atmosferę pokazując, że potrafi być twardy wobec Iranu i jednocześnie redukuje siły zbrojne.
Ciekawe rzeczy dzieją się jednak na dyplomatycznym froncie. Szef Politbiura Hamasu Khaleed Mashaal ewakuuje się do Jordanii i twierdzi, że Hamas wyrzeknie się zbrojnej walki na rzecz pokojowej w stylu arabskich rewolucji. Wywołuje przy tym sprzeciw kierownictwa Hamasu w Gazie, które się od niego - zapewne zgodnie z planem - odcięło. I wilk syty i owca cała.
W Katarze rozpoczęły się natomiast rozmowy talibów z USA dotyczące zakończenia wojny w Afganistanie. Pytanie tylko, po co Amerykanie gadają o tak poważnych sprawach z "cieciami" a nie z "panami" czyli z Pakistanem? Dla mnie to nie ma sensu.
Ciekawe rzeczy dzieją się jednak na dyplomatycznym froncie. Szef Politbiura Hamasu Khaleed Mashaal ewakuuje się do Jordanii i twierdzi, że Hamas wyrzeknie się zbrojnej walki na rzecz pokojowej w stylu arabskich rewolucji. Wywołuje przy tym sprzeciw kierownictwa Hamasu w Gazie, które się od niego - zapewne zgodnie z planem - odcięło. I wilk syty i owca cała.
W Katarze rozpoczęły się natomiast rozmowy talibów z USA dotyczące zakończenia wojny w Afganistanie. Pytanie tylko, po co Amerykanie gadają o tak poważnych sprawach z "cieciami" a nie z "panami" czyli z Pakistanem? Dla mnie to nie ma sensu.
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Syria: cd. masakry + Pakistan: ISI daje amerykańskie sekrety Chińczykom + Afganistan: bohaterski gubernator
Wojska wierne Assadowi robią masakrę w Homs i Latakii. Mainstreamowe media i różni "działacze" to przemilczają, ale opór syryjskiemu dyktatorowi w Latakii stawiają palestyńskie milicje. Nie słychać nikogo, kto by bronił Palestyńczyków. Ciekawe, co nie?
NATO ma nowy plan na konflikt w Syrii. Zamiast interweniować, dostarczy rebeliantom broń via Turcja. Na bezrybiu i rak ryba, ale zapewne zanim Zachód zareaguje, będzie już po wszystkim.
Pakistańskie służby ISI dały Chińczykom zbadać wrak supertajnego amerykańskiego śmigłowca, który się rozbił podczas akcji przeciwko bin Ladenowi.
Abdul Basir Salangi, gubernator afgańskiej prowincji Parwan, pięknie się zachował podczas ataku komanda talibów na swoją siedzibę. Wyrwał ochroniarzowi broń z rąk i zastrzelił jednego z talibów. Salangi był w latach '80-tych dowódcą partyzanckim walczącym przeciw Sowietom.
Etykiety:
Afganistan,
Assad,
bin Laden,
Chiny,
gubernator,
ISI,
Latakia,
Pakistan,
Palestyńczycy,
Salangi,
Syria,
śmigłowiec,
talibowie,
US Navy Seals,
USA
środa, 13 lipca 2011
Afganistan: zemsta ISI za bin Ladena
Po egzekucji Osamy bin Ladena zastanawiałem się jaka będzie odpowiedź pakistańskich służb ISI.
I teraz ją mamy: zastrzelenie Ahmada Wali Karzaia, mafijnego bossa i zarazem brata prezydenta Afganistanu (kariera od pomywacza do barona narkotykowego) to element większej akcji. Wcześniej mieliśmy następujące incydenty:
- atak na hotel Intercontinental podczas międzynarodowej konferencji bezpieczeństwa.
- wysadzenie w powietrze Dauda Duada, szefa policji na obszar północnego Afganistanu, tuż po jego spotkaniu z natowskimi generałami
- zabicie kilku amerykańskich doradców przez funkcjonariusza afgańskich służb bezpieczeństwa podczas wizyty w Kabulu szefa CIA Leona Panetty
- porwanie i egzekucja brytyjskiego żołnierza w kilka godzin po wizycie w tej samej bazie premiera Camerona
Te zamachy to nie efekt działań jakiś tam talibów z afgańskiego zadupia. To po prostu ISI daje do zrozumienia, że może się zemścić...
Ten cały odwrót z Afganistanu to chora idea - islamscy terroryści z całego świata uznają ją takie wycofanie się za swoje zwycięstwo i dowód na słabość Zachodu. To tylko ich zachęci do dalszych ataków - i nie tylko ich: Rosja, Chiny, Korea Płn. poczują się pewniej. W Afganistanie, dużym, górzystym i niedostępnym kraju między 2002 r. a 2007 r. walczyło średnio jakieś 30 tys. żołnierzy - mniej niż Niemców stacjonowało w czasie wojny. Za Petraeusa ich liczba sięgnęła 90 tys., z czego walczy pewnie połowa - bo Niemcy, Francuzi i reszta tego tałatajstwa nie wychodzi z baz. Brytyjczycy mają zakaz strzelania do talibów podkładających bomby przy drogach. Cała ta wojna jest prowadzona przez NATO jednym palcem. I cały czas walczymy z cieciami - talibami - zamiast uderzyć w ich pracodawców z ISI. Ale cóż pracodawcy mają broń jądrową, która należałoby im wcześniej zaiwanić...
Pomysł "afganizacji" konfliktu nie wypali - ci ludzie nie mają instynktu państwowego, a ten cały Karzai podcina gałąź na której siedzi. Wyprasza Amerykanów z kraju - a jak wyjdą to talibowie powieszą go jak Nadżibullaha.
Baj de łej, dzisiaj w Mumbaju doszło do zamachu bombowego. Przeprowadzono go akurat w urodziny jedynego żyjącego zamachowca, który w 2008 r. robił tam masakrę w hotelach. Ostatni zamach zbiegł się akurat z wizytą szefa ISI w Waszyngotnie. Ktoś robi Pakistańczykom psikusa? Indyjskie służby?
Subskrybuj:
Posty (Atom)