sobota, 30 marca 2019

Restituta: Wojna Hybrydowa




Oficjalnie nie mogliśmy wystąpić przeciwko Niemcom i odebrać im naszych Ziem Zachodnich. Nie mogliśmy tego zrobić z prostej przyczyny: i w Kongresówce i na rozległych terenach dawnego Imperium Rosyjskiego stacjonowały wciąż ogromne niemieckie siły, które nie zostały pokonane w boju. Gdybyśmy rozpoczęli z nimi wojnę, skończyłoby się to błyskawicznym zgnieceniem przez nie młodego państwa polskiego.




Niemcy jednak nie widzieli wówczas potrzeby z nami wojować. Uznali, że nawet pomogą w powstaniu małego, uzależnionego od nich gospodarczo państewka, które stanowiłoby bufor przed chaosem nadciągającym ze stepów. Potrzebny był im spokój, by mogli sprowadzić swoje wojska ze Wschodu do Rzeszy i uchronić je przez bolszewicką agitacją. By zapewnić ten spokój, w listopadzie 1918 r. uwolnili komendata Piłsudskiego z internowania w twierdzy w Magdeburgu i wysłali pociągiem do Warszawy. On obiecał im, że spokój zapewni. I obietnicy dotrzymał. Podpisał z  radą żołnierską w Warszawie porozumienie mówiące, że niemieckie wojska spokojnie przejadą przez polskie terytorium na Zachód. Zostawią jednak swoją broń i tabor kolejowy. Pierwszym krajem, który uznał odrodzone państwo polskie były Niemcy a niemieckim posłem w Warszawie został major Harry Kessler - oficer, który negocjował z Piłsudskim w Magdeburgu (pół-Irlandczyk z bankierskiej rodziny, prawdopodobnie nieślubny syn kajzera Wilhelma II). Był jednak na placówce zaledwie kilka tygodni. Już w grudniu musiał ją opuścić. Niemcy zerwały z nami relacje dyplomatyczne, bo zorientowali się, że nie zamierzamy być potulnym wasalem.

Piłsudski pytany przez Kesslera o Wielkopolskę, Pomorze i Śląsk odpowiadał bardzo zdawkowo. Nie chciał potwierdzić, że Polska nie będzie o te ziemie walczyła. Stwierdził też, że nie będzie mógł odmówić, jeśli przyzna nam je konferencja pokojowa. A jaki jest lepszy sposób na uzyskanie korzystnego wyroku konferencji niż metoda faktów dokonanych? Polska już w listopadzie zaczęła wojnę hybrydową przeciwko Niemcom.

Jak czytamy w artykule "Wojna hybrydowa podporucznika Palucha" opublikowanym w lutowym numerze "Uważam Rze. Historia":



"Za wywołaniem zbrojnego przewrotu w Poznaniu opowiadał się członek Rady Regencyjnej Zdzisław Lubomirski. Poznański historyk Ludwik Gomolec natrafił wiele lat później na rozkazy Sztabu Generalnego Wojsk Polskich wydane jeszcze przed 11 listopada 1918 r. mówiące o utworzeniu oddziałów wojskowych na granicy z zaborem pruskim, mających wesprzeć powstanie. Zygmunt Wieliczka znalazł zaś dokumenty podpisane przez płka Włodzimierza Ostoję-Zagórskiego mówiące o formowaniu oddziałów z dezerterów z armii niemieckiej w ramach Operacji Celestyn. W listopadzie 1918 r. mieszkańcy Ostrowa Wielkopolskiego samodzielniewyzwalają swoje miasto i zaczynają w nim formować pułk Wojska Polskiego. Kilka tygodni później Naczelna Rada Ludowa nakazuje im rozwiązać tę formację i oddać władzę niemieckiej administracji. Centralny Komitet Obywatelski z Poznania nawiązuje rozmowy z władzami w Warszawie. Nie chce ich uznać, ale zgadza się na dołączenie do Sejmu Ustawodawczego grupy posłów z Wielkopolski, w tym pierwszego marszałka Sejmu Wojciecha Trąmpczyńskiego. Piłsudski formalnie oddaje inicjatywę w sprawie ziem zachodnich paryskiemu Komitetowi Narodowemu Polskiemu i mocarstwom sprzymierzonym, ale trzyma rękę na pulsie. „Starał się jednak monitorować sytuację w Wielkopolsce poprzez kontakt z miejscową POW i grupą ppor. Palucha, a także przez własną siatkę wywiadowczą, która już działała w Wielkopolsce” - pisze płk Lech Wyszczelski."

Flashback: Restituta: HK-Stelle 




Parę słów tytułem wyjaśnienia: płk Zagórski, wysokiej rangi funkcjonariusz służb austriackich, prawdopodobnie jeszcze przed Rarańczą został przewerbowany przez służby francuskie. Nie powinno więc nas dziwić, że zaangażował się w rozkręcanie wojny hybrydowej mającej osłabić Niemcy i to jeszcze przed rozejmem z 11 listopada 1918 r. Naczelna Rada Ludowa to powstała w listopadzie 1914 r. reprezentacja lokalnych poznańskich elit o orientacji endecko-chadeckiej, która w grudniu stała się polską władzą polityczną w Wielkopolsce. Podporucznik Mieczysław Paluch, to zaś oficer niemieckiej artylerii, weteran bitwy pod Verdun, który na jesieni 1918 r. zdezerterował z kajzerowskiego wojska i przybył do Poznania. Jak czytamy w "Urze Historii":  "Tam spotkał swojego kolegę, Bohdana Hulewicza, podporucznika kajzerowskiej piechoty morskiej i zarazem byłego instruktora Polskich Drużyn Strzeleckich. Hulewicz włączył go do wojskowej polskiej konspiracji pracującej nad zbrojną insurekcją w zaborze pruskim.Grupa Palucha-Hulewicza współpracowała z Komendą Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego kierowaną przez Mieczysława Andrzejowskiego oraz radykalną grupą Stanisława Nogaja, organizatora strajku szkolnego w 1905 r. i zarazem twórcy pierwszych konspiracyjnych grup zbrojnych w Poznaniu. Nawiązała również kontakty z lokalnymi elitami politycznymi oraz posłem do Reichstagu Wojciechem Korfantym. Korfanty nie był przekonany do planów powstańczych. Uważał, że bardziej realne jest zajęcie Wielkopolski i Pomorza siłami Armii Hallera i z pomocą mocarstw zachodnich. Mimo to był zdania, że na wszelki wypadek nie należy przeszkadzać konspiratorom takim jak Paluch czy Nogaj w budowie armii konspiracyjnej. Na inicjatywy konspiratorów krzywo patrzyło jednak wielu poznańskich polityków (którzy wejdą później do utworzonej na początku grudnia Naczelnej Rady Ludowej). Uważali te inicjatywy za zbyt blisko związane z Warszawą i obozem piłsudczykowskim."



Ośrodek kierowany przez Palucha, Hulewicza i Nogaja to centrum, które podjęło kluczowe decyzje, które doprowadziły do wybuchu Powstania Wielkopolskiego.
"13 listopada 1918 r. ppor. Paluch wkracza wraz z oddziałem polskich konspiratorów do poznańskiego ratusza na zebranie niemieckiej Rady Robotników i Żołnierzy. Pod ratuszem rozpoczyna się strzelanina a na klatce schodowej wybucha granat. Członkowie Rady są sterroryzowani a Paluch domaga się dołączenia Polaków do tego ciała na równych prawach z Niemcami. Mając już tam swoich ludzi, zyskuje dużo większą swobodę w tworzeniu podziemnej armii. Wykorzystuje to, że władze w Berlinie zaczynają tworzyć na terenach wschodnich uzbrojone bojówki mające bronić niemieckich roszczeń do tych terenów. Ludzie Palucha… włączają się w budowę tych jednostek zwanych Służbą Straży i Bezpieczeństwa. Wysyłają do Berlina zmanipulowane raporty i domagają się pieniędzy i broni na walkę przeciwko Polakom. Niemcy łapią się na ten fortel i dostarczają polskim oddziałom konspiracyjnym broni, amunicji, mundurów i pieniędzy. Nie orientują się w oszustwie, gdyż w dokumentacji przysyłanej z Poznania wszystko się zgadza. Dowódcy oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa mają niemiecko brzmiące nazwiska, więc nie są przez wojskowych biurokratów z Berlina traktowani jako Polacy. W ten sposób Paluch i Hulewicz tworzą wielotysięczną armię, która ma na ich rozkaz rozpocząć powstanie. Ich ludzie służą również w armii niemieckiej, w kluczowych punktach poznańskiego garnizonu, takich jak centrala telefoniczna czy radiostacja. Trwają też intensywne przygotowania sztabowe. Drobiazgowo opracowywane zostają plany szturmu na kluczowe gmachy Poznania. W stolicy Wielkopolski w grudniu gotowych do walki jest 1,8 tys. żołnierzy Służby Straży i Bezpieczeństwa. (...)


NRL nie planuje powstania, uważając je za szaleństwo. Uważa, że „po wyroku konferencji pokojowej cały zabór pruski wpadnie w polskie ręce jak dojrzały owoc”. Ks. Stanisław Adamski, mówi 3 grudnia 1918 r. na Sejmie Dzielnicowym: „Czekaliśmy na ziszczenie marzeń naszych lat nieomal sto pięćdziesiąt; będziemy umieli czekać jeszcze tych kilka tygodni, które nas dzielą od ostatecznego uregulowania państwowości polskiej”. Korfanty już w pierwszych dniach powstania deklaruje: „Nie chcemy przesuwać słupów granicznych przed konferencją pokojową”.

Walki powstańcze wybuchają wieczorem 27 grudnia 1918 r. wbrew woli NRL. Jest ona przerażona tym co się stało i w swoim komunikacie podkreśla, że „ze strony polskiej zrazu nie odpowiadano, usiłowano dojść do jakiegoś porozumienia i uniknąć krwi rozlewu. Gdy jednak strzały nie ustawały, gdy szereg osób odniosło rany, Straż Ludowa poczęła odpowiadać na strzały i zarządziła środki bezpieczeństwa mające chronić przechodniów”. Już jednak o godzinie 16:00, czyli przed wybuchem walk, rozpoczyna się zarządzone przez ppor. Palucha pogotowie bojowe Służby Straży i Bezpieczeństwa. Jej członkowie ochraniają Paderewskiego i szykują się do ataku na niemieckie punkty oporu. To ppor. Paluch wydaje rozkaz do rozpoczęcia bitwy o Poznań. Bitwy, którą dokładnie wcześniej przećwiczono. Polskie uderzenie spada na zaskoczonych Niemców i szybko dezorganizuje ich obronę. W akcji szczególnie wyróżnia się Stanisław Nogaj, który organizuje uderzenie na prezydium policji i sztab V Korpusu. Przerażeni politykierzy z NRL wzywają do zaprzestania walk i by udobruchać Niemców poszerzają władze miasta o dwóch hakatystów. Mianowany przez NRL komendant miasta Poznania wzywa do zachowania spokoju, ale nikt go nie słucha. W nocy z 27 na 28 grudnia Paluch wydaje telefoniczne dyspozycje do rozpoczęcia powstania na wielkopolskiej prowincji. W ciągu niecałego tygodnia niemal cała Wielkopolska jest opanowana przez powstańców. NRL musi zaakceptować powstanie, ale wciąż próbuje się dogadać z Niemcami. Wywołuje to szemranie wśród powstańców. Korfanty słyszy od jednego z żołnierzy: „Nigdy rozpoczętej walki nie zaprzestaniemy, a wszyscy, którzy są przeciwni – są naszymi wrogami i tym kula w łeb”."


Krytycznie o ówczesnych działaniach NRL pisze m.in. Wojciech Jedlina-Jacobson, dowódca powstania w Gnieźnie, w swoich wspomnieniach "Z ludem wielkopolskim przeciwko zaborcom".  Otwarcie pisze, że politycy NRL to durnie, którzy omal nie doprowadzili powstania do klęski, w kluczowym momencie próbując sparaliżować polskie działania wojskowe.



NRL nie udaje się zdusić powstania, ale udaje jej się odsunąć Palucha i Hulewicza od dowództwa. 28 grudnia powstaje Dowództwo Główne Sił Powstańczych. Na jego czele - po konsultacjach z Piłsudskim i warszawskim Ministerstwem Spraw Wojskowych (!) - zostaje postawiony kapitan Stanisław Taczak, były oficer armii niemieckiej służący w Sztabie Generalnym WP, człowiek o sympatiach piłsudczykowskich, przebywający w Poznaniu „na urlopie” i będący do politycznego zaakceptowania przez poznańskich endeków. (Był bratem popularnego poznańskiego prałata Teodora Taczaka skumplowanego z ks. Adamskim.) Taczak dostaje do pomocy z Warszawy grupę oficerów sztabowych na czele z kpt. Stanisławem Nilskim-Łapińskim (a później z ppłk JulianemStachiewiczem). Ekipa Taczaka zacznie jednak realnie dowodzić powstaniem dopiero w połowie stycznia. Do tego czasu faktyczne dowództwo spoczywa na ppor. Paluchu, który 9 stycznia 1919 r. dowodzi błyskotliwą operacją zajęcia lotniska Ławica. Pod jego dowództwem wojska powstańcze opanowują prawie całą Wielkopolskę.



Zasługą kapitana Taczaka, a później jego następcy, gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego jest przekształcenie sił powstańczych w regularną armię i powstrzymanie niemieckiej kontrofensywy. W powstrzymaniu jej bardzo się zasłużył również Paluch - podczas bitwy pod Szubinem, zwanej przez Niemców "rzezią pod Kcynią".



Co robi w tym czasie Naczelna Rada Ludowa? Wciąż postępuje podobnie kunktatorsko jak władze powstania listopadowego. Dopiero w kwietniu 1919 r. znosi wypłacanie dodatków antypolskich niemieckim urzędnikom  a dopiero w maju wprowadza polski jako oficjalny język administracji. Do ciekawego incydentu dochodzi, gdy przysięgę na poznańskim rynku składa jednostka karna - Poznański Ochotniczy Batalion Śmierci. Gdy w rocie przysięgi przychodzi do ślubowania wierności Naczelnej Radzie Ludowej, żołnierze demonstracyjnie milczą. (Poznański Ochotniczy Batalion Śmierci zasłuży się później bardzo w walkach z bolszewikami. W drodze na front wywoła antyżydowskie zamieszki w Łodzi.)



Reakcja niemiecka na polskie powstanie jest początkowo strasznie chaotyczna. Ludzie Palucha i Nogaja przecież już w pierwszym dniu aresztowali wyższych niemieckich dowódców w Poznaniu i przejęli kontrolę nad siecią kolejową i telegraficzną. Niemcy też mają wówczas własne problemy - choćby komunistyczne powstania w Berlinie i w Bawarii. W lutym biorą się poważnie za kontrofensywę, ale nie udaje im się przełamać polskich pozycji obronnych. Francuski marszałek Ferdinand Foch grozi im ofensywą na Zagłębie Ruhry, jeśli nie wstrzymają działań wojennych w Wielkopolsce. Foch naprawdę nie lubi Niemców i uważa, że jak się ich nie zgniecie do końca, to za 20 lat wybuchnie kolejna wojna światowa. (Foch planował wspólne, polsko-francuskie uderzenie na Niemcy, przecięcie ich na pół przez siły sojusznicze, a później krwawą pacyfikację kraju, przeprowadzoną we francuskim stylu.) Ponadto jest bardzo propolski. Lekarzem jego rodziny był były powstaniec styczniowy o nazwisku "Michałowski". W 1921 r. marszałek Piłsudski, podczas wizyty w szkole wojskowej Saint-Cyr, odpina order Virtuti Militari ze swojej piersi i przypina go Fochowi, który w 1923 r. zostanie marszałkiem Polski.



Niemcy przegrywają z nami wojnę hybrydową w Wielkopolsce, ale szykują potężne uderzenie. Wiosną 1919 r. zastanawiają się nad inwazją na Polskę, odmową podpisania Traktatu Wersalskiego i utworzeniem państewka wschodniopruskiego, które udawałoby bunt przeciwko władzy w Berlinie (tak by niemiecki rząd mógł powiedzieć, że to nie oni, tylko separatyści prowadzą ofensywę przeciwko Polsce.) Z obawy przed tą inwazją Piłsudski ściąga na Zachód oddziały z frontu wschodniego a Dowbór-Muśnicki podporządkowuje Armię Wielkopolską Warszawie. Po stronie niemieckiej wszystko jest zapięte na ostatni guzik a żądni rewanżu generałowie czekają na rozkaz od marszałka von Hindenburga. Rozkaz jednak nie nadchodzi. Hindenburg nagle uznaje, że Traktat Wersalski trzeba podpisać. Na redzie portu w Kołobrzegu pojawia się brytyjski niszczyciel i celuje swoimi działami w budynek niemieckiego sztabu mającego kierować wojną przeciwko Polsce.

Flashback: Dies Irae - Hindenburg i Ludendorff, czyli niemiecka transformacja


Niemcy próbują więc kolejnej szansy zgniecenia Polski w 1920 r. W bolszewikach widzą swoich dawnych agentów i sojuszników w dziele zgniecenia ładu wersalskiego. Reichswehra zawiera więc tajne porozumienia z Armią Czerwoną. Gdy latem 1920 r. Sowieci zajmują Działdowo, są entuzjastycznie witani przez mniejszość niemiecką. (Chętnie wchodzi ona w skład komitetów rewolucyjnych w zajmowanych przez bolszewików miejscowościach.) W parku miejskim bolszewicka orkiestra wojskowa gra niemieckie marsze. Później przy zwłokach jednego z niemieckich dywersantów znaleziono listę polskich działaczy, która miała być przekazana Czeka. W przygraniczne posterunki i stacje kolejowe napadają nieumundurowani niemieccy bojówkarze. Piłsudski wysyła więc na Pomorze - generała Kazimierza Raszewskiego, byłego generała pruskiej armii, by zaprowadził tam porządek. Raszewski zaczyna tworzyć Armię Zachodnią, zadaje bolszewikom klęskę pod Brodnicą i skutecznie zwalcza niemiecką piątą kolumnę. Jego nieoficjalnym zadaniem jest również przeciwdziałanie ewentualnemu endeckiego zamachowi stanu w Poznaniu.



17 sierpnia 1920 r. do Katowic dochodzi fake news o zdobyciu Warszawy przez bolszewików. Miejscowi Niemcy szaleją z radości i atakują francuską misję wojskową. Francuzi robią im akcję w stylu "Regulaminu zabijania". Sfrustrowani Niemcy linczują polskiego lekarza, który udziela pomocy ich rannym. Polacy potrafią się jednak odgryźć za wielomiesięczną niemiecką kampanię terroru. W nocy z 19 na 20 sierpnia wybucha II Powstanie Śląskie. Powstańcom udaje się opanować sporą część Górnego Śląska. Sprawny przebieg powstania to m.in. zasługa... majora Mieczysława Palucha. Paluch kieruje Centralą Wychowania Fizycznego, czyli zakamuflowanym sztabem powstania. Jego szefem sztabu jest Alfons Zgrzebieniok, piłsudczyk, oficer tajnych służb i późniejszy sanacyjny wicewojewoda białostocki. Zastępcą  Zgrzebienioka jest kapitan Michał Grażyński, oficer służb wywiadowczych, późniejszy sanacyjny wojewoda śląski. Przygotowania powstańcze prowadzi POW Górnego Śląska założona przez Oddział VI (II) Sztabu Generalnego. Powstania Śląskie są więc kolejną polską wojną hybrydową wymierzoną w Niemcy.




Plebiscyt na Śląsku niestety przegrywamy - m.in. w wyniku niemieckich fałszerstw. Trzeba jednak przyznać, że się dobrze do niego przygotowaliśmy propagandową i zostawiliśmy sobie plan B - III Powstanie Śląskie. Doskonale się do niego przygotowaliśmy. Gen. Szeptycki i Raszewski pomogli w przerzucie broni, amunicji i "ochotników" na Śląsk. Wśród powstańców znaleźli się m.in. żołnierze gen. Bułaka-Bałachowicza, a nade wszystko doświadczeni dywersanci z Oddziału II SG. Powstanie wybucha w nocy z 2 na 3 maja 1921 r. i szybko opanowuje sporą część Górnego Śląska. Grupa Wawelberga (dowodzona przez Tadeusza Puszczyńskiego, byłego dowódcę POW w okręgu kieleckim) wysadza w powietrze mosty kolejowe i odcina prowincję od Rzeszy. Powstaniem dowodzi niezwykle barwna postać - hrabia Maciej Mielżyński, Wielkopolanin, były poseł do Reichstagu, który zastrzelił swoją żonę. Najsilniejszym powstańczym zgrupowaniem: Grupą Wschód, dowodzi Karol Grzesik, późniejszy prezes górnośląskiego OZN. Szefem jego sztabu jest Michał Grażyński. Powstańczemu dowództwu doradzają oficerowie przysłani z Warszawy, m.in.: mjr Roman Abraham, Jan Kowalewski i Wojciech Stpiczyński (ultra radykalny piłsudczyk, późniejszy redaktor naczelny "Głosu Prawdy"). Rząd Wincentego Witosa oficjalnie odcina się od powstania, ale w praktyce udziela mu szeroko zakrojonej pomocy. Światowej opinii publicznej mówimy: "to lokalni separatyści, takie mundury można sobie kupić w każdym sklepie".








Wszystko idzie dobrze do pewnego momentu. Dowództwo wojskowe powstania ma bowiem jednak nieco inne plany niż dowództwo polityczne. Wojskowi chcą ofensywy aż do Odry. I taka ofensywa ma szansę powodzenia. Ale Korfanty  "nie wierzył w szanse powodzenia powstania, widząc w nim jedynie zbrojną manifestację ludu górnośląskiego, która miała polegać na zwróceniu uwagi Komisji Międzysojuszniczej mającej dokonać podziału terenu plebiscytowego między Polskę a Niemcy. Dlatego też zarządził wstrzymanie walk jeszcze w czasie, gdy inicjatywa na froncie należała do Polaków. Obrońcy Korfantego wskazują, że Polacy mieli przewagę w starciach z nacjonalistycznymi bojówkami, ale nie mieliby żadnych szans z regularną armią niemiecką, zaś ostateczną decyzję w sprawie Górnego Śląska i tak podjęła Komisja Międzysojusznicza niezależnie od wyniku walk, które mogły stanowić jedynie posiłkowy argument. Jednak utrata inicjatywy powstańców na froncie nastąpiła dopiero po decyzjach dyktatora."



Korfanty w porozumieniu z Francuzami ogłasza rozejm... o którym nic nie wiedzą Niemcy. Część wojsk powstańczych rozchodzi się do domów akurat wtedy, gdy Niemcy rozpoczynają ofensywę pod Górą Świętej Anny. Jak czytamy: "W dniu 3 czerwca 1921 zbuntowana przeciwko Korfantemu grupa oficerów grupy „Wschód” ogłosiła kpt. Karola Grzesika głównodowodzącym wojsk powstańczych. Grzesik wysłał do oddziałów powstańczych telegram o treści: „Z dniem dzisiejszym objąłem Naczelne Dowództwo Wojsk Powstańczych... Grzesik-Hauke, Naczelny Wódz”. Korfanty uciekł do wiernych sobie oddziałów, obawiając się o swoje życie. Dzień później śląscy marynarze z oddziału por. mar. Oszka przeprowadzili aresztowania buntowników. W grupie aresztowanych znaleźli się m.in. Karol Grzesik, Michał Grażyński, Wiktor Przedpełski i Mikołaj Witczak[32]. W dniu 5 lipca 1921 zawarto rozejm. Rząd polski oficjalnie odciął się od odpowiedzialności za powstanie. W dniu 12 sierpnia Rada Najwyższa obradowała w sprawie Górnego Śląska. W wyniku powstania Międzysojusznicza Komisja Rządząca i Plebiscytowa na Górnym Śląsku podjęła 12 października 1921 decyzję o korzystniejszym dla Polski podziale Górnego Śląska."To tamte wydarzenia stają się podstawą późniejszej głębokiej nienawiści, którą Grażyński czuł do Korfantego.

Nie zmienia to jednak faktu, że Niemcy przegrali z Polską kolejną wojnę hybrydową. Przez następne kilkanaście lat będą strasznie bóldupić z tego powodu. Aż w 1939 r. zrealizują plan, który chcieli wdrożyć wspólnie z bolszewikami już w roku 1920. W trakcie samej wojny Hitler będzie gwałtownie się sprzeciwiał wszelkim próbom pozyskiwania Polaków i uzbrajania sowieckich jeńców do walki przeciwko ZSRR, argumentując, że Niemcy nie mogą się drugi raz tak sfrajerzyć jak podczas I wojny światowej, wspomagając Piłsudskiego. W ten sposób III Rzesza przyspiesza swoją klęskę, ale to już inna historia...

A w Polsce w 100 lat po naszych wojnach hybrydowych wciąż mamy wielu debili twierdzących, że "niemiecki agent Piłsudski zostawił Wielkopolskę i Śląsk samym sobie". Ale, cóż ludzie nauczający w szkołach nie nauczyli się ani w PRL ani w III RP jak wyglądała prawdziwa historia.

***

W poniedziałek wybieram się do Libanu na prawie dwa tygodnie. A po powrocie ostatni odcinek serii Restituta: Patriota.

sobota, 23 marca 2019

Zamach w Christchurch - case study zidiocenia Zachodu


Rozumiem dlaczego nowozelandzka premier Jacinda Arden założyła hidżab. Dobrze w nim wygląda a przynajmniej lepiej niż bez hidżabu. Mniej natomiast mogę zrozumieć to dlaczego nowozelandzkie policjantki zakładają hidżaby w solidarności z ofiarami zamachu w Christchurch. Czy gdyby zamiast meczetu został zaatakowany kościół to by miały odwagę założyć w ramach solidarności chociaż mały krzyżyk?

Tak się akurat składa, że od początku roku do połowy marca doszło na całym świecie do 453 islamskich zamachów terrorystycznych, w których zginęło 1956 ludzi. Media poświęcają im bardzo mało miejsca, no bo kogo w jakimś dostatnim i w miarę bezpiecznym kraju syfilizacji judeo-łacińskiej interesowałoby to, że islamscy fundamentaliści zabijają chrześcijan w Nigerii, hinduistów czy tajskich buddystów? Zainteresowanie jest jeszcze mniejsze, gdy muzułmanie zabijają w imię Allaha innych muzułmanów. Dlaczego więc zamach dokonany w Christchurch wywołał taki szok? A dlaczego masakra w My Lai została tak mocno nagłośniona? Bo to był jedyny tak duży przypadek zbrodni wojennej popełnionej z premedytacją przez amerykańskich żołnierzy w USA. Tak samo zamach w Christchurch będzie teraz ekstremalnie eksploatowany, bo to rzadki przypadek terroryzmu, który można podciągnąć pod "skrajnie prawicowy" lub "neonazistowski".



Zamachowiec Brenton Tarrant został zaklasyfikowany jako "biały suprematysta". W swoim manifeście następująco opisywał swoją ewolucję ideologiczną: "Gdy byłem młody byłem komunistą, potem anarchistą, ostatecznie libertarianem, by stać się eko-faszystą." Wyrażał przy tym podziw dla ustroju Chińskiej Republiki Ludowej i zaprzeczał, by czuł sympatię do Trumpa. (A mimo to media przedstawiały go jako "skrajnie prawicowego zwolennika Trumpa".) Być może Tarrant to zwyczajny pojeb, ale w swoim manifeście wyraźnie sugerował, że jego zamach jest atakiem "pod fałszywą flagą". Chodziło mu o sprowokowanie represji wobec skrajnej prawicy, tak by nakręcić wojnę pomiędzy nacjonalistami a muzułmanami. Jego rodzina twierdzi, że gostek całkowicie się zmienił po serii podróży po Europie i Azji. Odwiedził m.in. Pakistan i Koreę Północną. W Pakistanie ten "islamofob" zachwycał się miejscową kulturą. Potem przeniósł się do Nowej Zelandii. Nowa Zelandia to kraj, w którym dostęp do broni palnej jest mocno ograniczony. Tarrant mimo to jednak zdobył karabiny, o których miejscowa policja powiedziała, że "nigdy takich nie widzieliśmy wcześniej na oczy".

Tureckie tajne służby twierdzą, że zamachowiec był częścią większej organizacji. Erdogan potraktował z jakiegoś powodu ten zamach jako atak na Turcję i grozi Australijczykom i Nowozelandczykom "nowym Gallipoli". Zaatakowany meczet był wcześniej miejscem do którego uczęszczało kilku kolesi, którzy dołączyli do Państwa Islamskiego i wzięli udział w zamachach terrorystycznych. A nie był to jakiś specjalnie wielki meczet.



Przez kilka dni przed zamachem przebywał w Nowej Zelandii John Podesta, znany "miłośnik pizzy", były szef kampanii Hillary Clinton. Mówił m.in. jak wielką nadzieją dla lewicowych liberałów jest pani premier Arden. Gdy atak na meczet się zaczął policja przybyła po 10 minutach a złapała zamachowca po 36 minutach - co nie jest złym wynikiem. Dziwnym zbiegiem okoliczności miała w pobliżu ćwiczenia oparte na scenariuszu z "szalonym strzelcem".

Reakcją nowozelandzkiego rządu na zamach było grożenie 10 latami więzienia każdemu, kto zamieści film z masakry w internecie.   Technooligarchowie zaczęli cenzurować wklejane linki. To trochę tak jakby zakazać publikowania filmu Zaprudera (z zamachu na JFK) czy filmów pokazujących zamachy z 11 września 2001 r.  Czy na filmie pojawia się jakiś szczegół, który tajne służby chcą ukryć? Erdogan na złość im puszcza ten film na swoich wiecach wyborczych. Nowozelandzki rząd zareagował również oczywiście zaostrzeniem przepisów o broni palnej. Wcześniej nowozelandzki lud spontanicznie oddawał swoją broń - całe 37 sztuk. 

Całe to zamieszanie wokół zamachu w Christchurch sprawiło, że ludziom jakoś umknęło to, że senegalski imigrant próbował podpalić we Włoszech autobus z 50 dziećmi w środku, w proteście przeciwko politycy imigracyjnej włoskiego rządu. Pomógł go powstrzymać 14-latek pochodzenia egipskiego, który dostanie w nagrodę od "rasistowskiego" i "antyimigranckiego" rządu włoskie obywatelstwo. W tolerancyjnej i multikulturowej Wielkiej Brytanii odmówiono zaś azylu irańskiemu chrześcijaninowi. Urzędnicy imigracyjni uznali, że chrześcijaństwo jest "zbyt gwałtowne" w odróżnieniu np. od islamu.

Nie wiem, czy Zachód upada, ale z każdym dniem mamy nowe dowody, że tamtejsze społeczeństwa stają się coraz bardziej zidiociałe. Niektórzy uważają, że ten proces schodzenia Zachodu na psy zaczął się w 1968 r., inni, że w 1945 r., jeszcze inni że w 1917 r., 1848 r. czy 1789 r. Są tacy, co widzą początek upadku w Reformacji czy w Renesansie, inni w XIV w. a prof. Bartzel wskazuje XII w. i debatę o powszechnikach.  Dla ludzi krytycznie nastawionych do monoteizmu, upadek zaczął się w I w. e. ch. lub też w VI w. p. Chr. (gdy judejscy kapłani przedstawili ludowi sfałszowaną Księgę Powtórzonego Prawa). Inni widzą początek tego procesu w momencie zatonięcia Atlantydy. Ja jestem przekonany, że wszystko zaczęło się psuć gdy upadła Hyperborea :)

***

Zamachowiec z Nowej Zelandii podziwiał chiński ustrój będący hybrydą turbokapitalizmu z władzą partii komunistycznej. Choć Chiny pogrążają się w konsumpcjonizmie, to jednak wciąż promują myśl Marks. No cóż, materializm to materializm. Kapitalistyczny nie różni się tak bardzo od komunistycznego - przynajmniej na poziomie podstaw filozoficznych.

Dobrym przykładem tej promocji Marksa jest nowe chińskie "anime" opowiadające historię życia tego "XIX-wiecznego Charliego Mansona". Poniżej macie piosenkę z endingu z tego serialu. Wyraźnie wyczujecie tam motywy z Międzynarodówki. Jak niesamowicie Chińczycy rozwinęli swoją propagandę! W tym filmiku zobaczycie m.in. pokojówkę Marksa i jego żonę Jenny. Spodziewam się, że w chińskim internecie pojawi się teraz wysyp sprośnych rysunków poświęconych Jenny :))))) Krzysztof Karoń powiesi sobie taki nad łóżkiem a poniższą piosenkę ustawi jako dzwonek w komórce. :)




***

A jeśli już jesteśmy przy popkulturze, to byłem ostatnio na "Kapitan Marvel". Nie chcę mówić o przeplatającym się tam wątku militarnego feminizmu, bo ten wątek aż tak bardzo nie razi. "Kapitan Marvel" to przede wszystkim komedia. I stali czytelnicy tego bloga z pewnością uśmieją się widząc podobieństwa między Nickiem Furym a... doktorem Targalskim. A jeśli doktor Targalski już oglądał, to muszę go ostrzec:  Jeden z Pańskich kotów to flerken!


***

A za tydzień (mam nadzieję) powrót do serii Restituta: Paluch, Grażyński, Raszewski...

sobota, 16 marca 2019

Restituta: Pianista



Ilustracja muzyczna: Mark Petrie & Andrew Prahlow - Approaching the Summit

Marszałek Piłsudski jest przedstawiany we współczesnej Polsce zazwyczaj jako jakiś stary, aczkolwiek bardzo zasłużony pierdoła na koniu (co założył KPN :)  tudzież "masoński zbrodniarz i niemiecki agent, co w 1920 r. pojechał do kochanki". W podobnie nieszczęsny sposób został ukształtowany wizerunek Igancego Jana Paderewskiego. Jako zasłużonego pierdoły przy fortepianie, który swoją muzyką tak wzruszył prezydenta Wilsona, że ten poparł naszą niepodległość.Z jednego najpotężniejszych i najbardziej wpływowych ludzi w dziejach Polski, z człowieka mocno osadzonego w najściślejszym amerykańskim establiszmencie progressywistycznym, z ulubieńca Wall Street robi się jakiegoś roztargnionego staruszka brzdąkającego coś na fortepianie...



Jeśli będzie spacerować po warszawskim Parku Skaryszewskim im. Paderewskiego, zwróćcie uwagę na pomnik pułkownika Edwarda Mandella House'a. Został on postawiony tam po raz pierwszy w 1932 r., zniszczony za czasów stalinowskich i odbudowany w 1991 r. Za pierwszym razem jego budowę sfinansował Paderewski. Postawił go przecież swojemu przyjacielowi. Kim był pułkownik Edward Mandell House? W szkołach uczy się nas, że był doradcą prezydenta Woodrowa Wilsona, który namówił go do poparcia odbudowy państwa polskiego. To jednak tylko część prawdy. House był szarą eminencją, która zapewniła wybór Wilsona na prezydenta. Brał udział w intrygach mających na celu włączenie USA do I wojny światowej i wywołanie rewolucji bolszewickiej. Był finansistą z Wall Street o globalistycznych poglądach. Wyłożył swoją wizję świata w swojej powieści "Philip Dru. Administrator". Przedstawił się w niej zarówno jako młodego idealistę dążącego do stworzenia socjalistycznego rządu w USA jak i intryganckiego sentatora sterującego zza kulis prezydentem USA i całą jego administracją. W tej książce opisano pomysły, których część wprowadzono później w życie przy okazji rooseveltowskiego New Dealu.


 Flashback: Steamroller - Birth of a Nation

House pisał tam bez ogródek, że do Białego Domu wybierane są miernoty, którymi łatwo mogą sterować ludzie tacy jak on a w razie prób buntu, tych figurantów łatwo się pacyfikuje materiałami kompromitującymi. House zachowywał się dokładnie tak jak sam opisał w swojej powieści. Potrafił publicznie rugać prezydenta, gdy ten. np. był zbyt zmęczony, by udzielić wywiadu z odpowiednią treścią czy nie chciał poprzeć jakąś inicjatywy ustawodawczej. Czyż to nie intrygujące, że Paderewski się z kimś takim przyjaźnił i wystawił mu pomnik? Nie Wilsonowi, tylko House'owi, szarej eminencji?



Osobistym bankierem i sponsorem Paderewskiego w USA był John Pierpont Morgan, gigant amerykańskiej bankowości i zarazem kolejna wielka szara eminencja. Morgan zaczynał karierę biznesową od przekrętów na dostawach dla armii podczas wojny secesyjnej. Skupował zepsute karabiny, by później je odsprzedawać armii jako nowe. Później stworzył wielki bank J.P. Morgan & Co., miał udział w wywołaniu paniki bankowej z 1907 r. i stał za utworzeniem Rezerwy Federalnej. Stworzył również koncern General Electric oraz parę innych wielkich korporacji. Wszystkie jego biznesy finansowały później rewolucję bolszewicką, przemysł III Rzeszy i ZSRR a także pomagały w stworzeniu rooseveltowskiego New Dealu. Zmarł w 1913 r. i przekazał interes synowi J.P. Morganowi Jrowi. Z osobą jego syna wiąże się wiele mówiąca anegdota. W trakcie I wojny światowej francuski rząd szukał źródeł finansowania na rynku. Na specjalnej konferencji brytyjski premier David Lloyd George zaproponował Francuzom wielką emisję obligacji w Nowym Jorku. Francuzi spytali się, kto ją zorganizuje. Wówczas Lloyd George wstał od stołu, podszedł do drzwi, otworzył je  i wprowadził do sali J.P. Morgana reklamując jego bank. Premier Imperium zachował się jak lokaj amerykańskiego finansisty, u którego zadłużyły się w czasie wojny na gigantyczne sumy Wielka Brytania, Francja i Rosja. I właśnie ojciec tego finansisty był prywatnym bankierem Paderewskiego.



Przyjacielem Paderewskiego był również Andrew Carnegie, magnat stalowy, który mocno wspierał różne progressywistyczne projekty oraz ideę "globalnego pokoju". To on sfinansował m.in. powstanie Międzynarodowego Trybunału w Hadze. Finansował on również tzw. Plan Marburga mówiące, że rządy na całym świecie zostaną "zsocjalizowane", ale prawdziwa władza będzie znajdowała się w rękach finansistów utrzymujących pokój na świecie.



Niebezpieczne związki Paderewskiego można częściowo wytłumaczyć tym, że ten genialny muzyk był wówczas ogromnie popularnym celebrytą. Supergwiazdą na, którego koncerty ciągnęły tłumy a kobiety dostawały podczas jego występów przypływów erotycznych uniesień. Nie wiem nawet do jakiej współczesnej gwiazdy go porównać: przecież nie do Lady Gagi, Jaya Z, Mariny Abramović czy Marylina Mansona... Mimo wszystko jednak jego związki z najróżniejszymi szarymi eminencjami były niesamowite. To tak jakby np. w czasach Obamy Paweł Kukiz przyjaźnił się z Hillary Clinton, Johnem Podestą i na dodatek z prezesem Goldman Sachs i szefem Google.

Ilustracja muzyczna: Thomas Bergersen - One Million Voices 




Analizując bliskie związki Paderewskiego z nowojorskimi elitami trzeba zadać pytanie, czy wybierał się również z tymi ludźmi na imprezy takie jak na filmie "Oczy szeroko zamknięte"? Czy grał na nich na fortepianie otoczony gołymi, zamaskowanymi lasencjami?






W sumie to po co zadaje takie pytania? Przecież historycy dobrze wiedzą o tym, że Paderewski należał do Bohemian Club paramasońskiej organizacji, do której należy kalifornijski przybytek znany jako Bohemian Grove. Zjeżdżają tam ludzie z elit tacy jak rodzina Bushów, by brać udział w teatralnym rytuale wzorowanym na składaniu ofiar z ludzi dla Molocha. Od lat wokół Bohemian Grove krąży wiele teorii spiskowych mówiących o odbywających się tam okultystycznych rytuałach, orgiach, pedofilii i składaniu ofiar z dzieci. Oczywiście, spora część z tych teorii może być podłymi insynuacjami różnych frustratów, ale zdjęcia z epoki pokazujące rytuały w Bohemian Grove są intrygujące. Z rytuałów w tym przybytku robił sobie jaja Kevin Spacey w "House of Cards" - i jakiś czas później wyszło na jaw, że jest gejowskim gwałcicielem.


Paderewski na pewno nie był człowiekiem pruderyjnym. Jak czytamy: "za Paderewskim szalały kobiety, a i on odwzajemniał zainteresowanie niektórych z nich. Na długo zanim mowa była o jego działalności niepodległościowej, w 1884 roku poznał Helenę Modrzejewską, przy okazji otwarcia willi w Zakopanem. Efekt? Paderewski zakochał się w aktorce, choć wówczas był od niej kilkanaście lat młodszy. Modrzejewska zaproponowała Paderewskiemu wspólny koncert, a ten dzięki jej sławie zdobył pieniądze, by móc w efekcie wyjechać na studia do Wiednia."



Działalność Paderewskiego w czasie I wojny światowej, jego udział w wybuchu Powstania Wielkopolskiego, premierostwo oraz zasługi podczas Konferencji Wersalskiej są powszechnie znane. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że w 1917 r. przedstawił on Wilsonowi projekt powołania Stanów Zjednoczonych Polski. A w listopadzie 1918 r. na objęcie stanowiska premiera Polski namawiał go brytyjski minister spraw zagranicznych Arthur Balfour. Ten od Deklaracji Balfoura.   Do Gdańska Paderewski przypłynął na pokładzie brytyjskiego okrętu wojennego. Niemcy panicznie bali się jego obecności na terytorium zaboru pruskiego, ale z jakiegoś powodu nie byli w stanie mu przeszkodzić w wizycie w Poznaniu. (No chyba, że próbowali to zrobić tak jak na filmie "Hiszpanka" i rzeczywiście odbył się pojedynek polskiego i niemieckiego maga...)



Władysław Studnicki przedstawił w swoich wspomnieniach Paderewskiego w sposób karykaturalny. Opisywał jak nieustannie do jego gabinetu wchodzili jacyś cwaniacy-lobbyści. Ale to może po prostu była konsekwencja jego bliskich związków z nowojorską branżą finansową? Rzadko się wspomina, że wojnę z bolszewikami wygraliśmy m.in. dzięki amerykańskim kredytom. A nasz kraj uniknął głodu dzięki ogromnej pomocy humanitarnej organizowanej przez misję Herberta Hoovera (późniejszego prezydenta, którego wcześniej Paderewski wspierał finansowo). W podzięce za tę pomoc postawiliśmy na warszawskim Skwerze Hoovera Pomnik Wdzięczności Ameryce. Mówiono o nim: "Z przodu cyce, z tyłu cyce, Polska wdzięczna Ameryce". :)



Prawą ręką Paderewskiego, jego powiernikiem i adiutantem, był Zygmunt Iwanowski, amerykański weteran Armii Hallera, ekscentryczny malarz i wolnomularz, który w latach 1922-1924 kierował Zakonem Rycerzy Prawa. Była to organizacja faszystowska i zarazem paramasońska. Z założenia miała opierać się na kombatantach Błękitnej Armii. Powstała w czasie kiedy kumple Paderewskiego z Wall Street zapewniali dobry PR podobnym organizacjom we Włoszech skupionym wokół Mussoliniego a w samych USA wykreowali Legion Amerykański - mający być początkowo bojówką na usługach administracji Wilsona. Zakonowi Rycerzy Prawa przyglądały się tajne służby II RP. (Ciekawy artykuł na ten temat napisała Anna Kargol.) Wiązały go np. z Pogotowiem Patriotów Polskich mającym związki z zamachem na Narutowicza. W szeregach Zakonu znalazł się syn Eligiusza Niewiadomskiego - podobnie jak Iwanowski, ekscentrycznego malarza. Co ciekawe, dokumenty tajnych służb mówią, że Iwanowski poprzez ten Zakon rekrutował ludzi do amerykańskiej organizacji masońskiej. W paramasońskim Zakonie byli też m.in. oficerowie Oddziału II SG z frakcji niechętnej Piłsudskiemu, księża i... działacze antymasońscy (którzy zapewne za pomocą propagandy antymasońskiej maskowali swoją przynależność do lóż).




Niejasne związki z tą siatką posiadał gen. Józef Haller - kolejny Wtajemniczony. Ten niezwykle zasłużony dowódca był synem galicyjskiego finansisty. Robił karierę austro-węgierskiego oficera zawodowego, ale w niejasnych okolicznościach zakończył służbę i zaczął intensywnie szkolić polskie organizacje paramilitarne do wojny hybrydowej przeciwko Rosji. Później stał się dowódcą II Brygady Legionów. Jego chwalebne czyny w trakcie wojny są powszechnie znane, ale niewiele osób zdaje sobie sprawę jak on dostał się w 1918 r. po bitwie pod Kaniowem, z Ukrainy do Francji. Otóż przebywał przez kilka miesięcy w bolszewickiej Moskwie, gdzie kierował Polską Komisją Wojskową. Nasz agent, "krwawy Feliks" Dzierżyński jakoś go nie wsadził na Łubiankę. Hallerowi udało się też przekroczyć front w Karelii i przez Murmańsk dostać się do Francji. Tam stanął na czele Armii Błękitnej - projektu polsko-francusko-amerykańskiego. (W armii tej służyło mnóstwo Polaków z USA.)

Flashback: Archanioł - Anioł Pomsty



W 1936 r. Paderewski patronował utworzeniu Frontu Morges - chadecko-masońskiej organizacji opozycyjnej walczącej z sanacją. We Froncie znalazł się gen. Haller, ludzie gen. Sikorskiego, Korfanty ale i gen. Żegota-Januszajtis. Oficjalnie celem Frontu była "walka o demokrację", ale w to nie wierzmy, bo zarówno Haller jak i Sikorski czy Januszajtis jakoś szczególnie w ten ustrój nie wierzyli (i słusznie). Nieoficjalnie chodziło o profrancuski i zapewne również prosowiecki zwrot w polityce zagranicznej Polski po obaleniu sanacji.Cel ten udało im się zrealizować we wrześniu 1939 r., chociaż próbowali wcześniej.

Flashback: Wrześniowy Biały Dym



Jak już pisałem na tym blogu: "Dnia 22 lub 23 lutego 1939 r. otrzymałem wiadomość, że dnia poprzedniego w mieszkaniu prof. Glasera odbyło się zebranie Frontu Morges z Popielem, Strońskim, Adamem Romerem, Ładosiem i innymi, lecz bez Sikorskiego. Referat wygłosił przybyły z Londynu Retinger. Treść była następująca: wojna będzie prawdopodobnie jeszcze w tym roku, na wschód, a nie na południe. Anglia da broń, pieniądze i pomoc wojskową, ale pod warunkiem, że Polska zmieni rządy" - to fragment wspomnień Józefa Gawliny, biskupa polowego WP w latach drugiej wojny światowej.(...)
We wspomnieniach bpa Gawliny przytoczonych przez dra Baliszewskiego znajduje się drugi równie ciekawy fragment. "Podczas mniej więcej równoczesnego pobytu ks. prymasa (Augusta Hlonda) w Rzymie przybył do niego w Watykanie ambasador francuski z pewnymi postulatami politycznymi, o których twierdził, że i tak zostaną one na przyszłej konferencji Episkopatu uchwalone. Istotnie na czerwcowej konferencji (w biurze Episkopatu Polskiego) wystąpił z tymi samym wnioskami ks. biskup Przeździecki. Prymas przypomniał sobie i nam interwencję ambasadora. Wnioski zostały odrzucone, przy czym prymas, metropolita Sapieha i arcybiskup Gall podkreślili, że Front Morges z masonerią współpracuje". 

Flashback: Wrześniowa Mgła - Bracia Słowianie

Flashback: Prometeusz - Willa Szczęścia




"11 września we Lwowie miał być obecny niejaki Iwan Sierow z NKWD - tak, ten sam. Ponoć chodził w mundurze polskiego pułkownika. " "Na porannym, w dniu 11 września, zebraniu uczestniczyli Karol Popiel, gen. broni Józef Haller, gen. M. Kukiel, redaktor Zygmunt Nowakowski (brat Tempki, szefa Stronnictwa Pracy na Śląsku). Był prezes Adam Kułakowski, pulkownik Boguslawski i gen. Lucjan Zeligowski. Już 11 wrzesnia 1939 roku Zygmunt Tempka vel Nowakowski widział też w gronie nowej wladzy gen. dyw. Sosnkowskiego." Na razie spiskowcy boją się występować otwarcie. Gen. Sikorski jeździ jednak w tę i z powrotem po Galicji Wschodniej konferując z różnymi ludźmi, a jego współpracownik Stanisław Stroński (...) 12 września jest już w Rumunii i gdzie wspólnie z Francuzami i obsadą naszej ambasady w Bukareszcie przygotowuje pułapkę mającą uniemożliwić ewentualną ewakuację rządu (Francuski ambasador w Warszawie Leon Noel już 9 września namawia nasz rząd, by jak najszybciej ewakuował się przez Rumunię do Francji. Marszałek Phillipe Petaine wysyła Śmigłemu-Rydzowi przyjacielskie ostrzeżenie przed zastawioną pułapką.) 19 września Stroński publicznie wyraża radość z samobójstwa starosty lwowskiego Biłyka. Biłyk był namawiany przez Sikorskiego do przyłączenia się do spisku."



W 1938 r. , na łamach giedroyiciowskiej "Polityki" były premier Leon Kozłowski, pisze, że Paderewski należy do "organizacji tajnej". Paderewski gwałtownie zaprzecza przynależności do wolnomularstwa. Po jego śmierci w 1941 r., w jego szwajcarskiej willi zostają jednak odnalezione masońskie insygnia.

***

Za chwilę dostanie mi się, że "atakuję prawicę". Rzeczywiście endecka narracja historyczna mnie kiedyś mocno irytowała. Ale jeszcze mocniej zaczyna mnie irytować narracja "lewicy niepodlegościowej".

Na tradycję dawnego PPS powołują się i towarzysze w rodzaju Czarzastego, i razemici, i środowisko "Obywatela" i dawni KPN-owcy w szeregach KODu i lewicowa część środowisk pisowskich. Wielu z nich robi z Marszałka Piłsudskiego wielkiego demokratę i tolerastę. Przeciwstawia go "tym strasznym faszystom". Ale jakoś pomijają to, co Piłsudski mówił o Sejmie i konstytucie-prostytucie. Zapominają, że gdy Daszyński robił szopkę z "nie otworzę Sejmu pod karabinami i bagnetami", to Piłsudski nazwał go starym durniem. Nie przytaczają tego, co Piłsudski mówił o postawie Żydów w 1920 r. I świadomie pomijają wszelkie działania Piłsudskiego podchodzące pod nacjonalizm.

Prawda jest taka, że Piłsudski po 1922 r. zwątpił w demokrację i wierzył, że republikę może uratować tylko dyktatura w rodzaju Sulli. Po zamachu majowym wielu durniów z PPS miało nadzieję na to, że zaczną się masowe czystki personalne w administracji, nacjonalizowanie wszystkiego co się da i eksperymenty ideologiczne. Zamiast tego Piłsudski zapewnił tym durniom darmowe wczasy w Twierdzy Brzeskiej, gdzie się nimi zaopiekował płk Kostek-Biernacki, były bojowiec PPS. Herman Lieberman dostał wpierdol od strażników już podczas transportu i musiał całować polską ziemię przepraszając ją za to, że w 1920 r. dogadywał się z bolszewikami.

Piłsudski powiedział, że wysiadł z czerwonego tramwaju na stacji Niepodległość. I miał rację, bo gdyby jechał dalej skończyłby w spierdolonym mentalnie, prosowieckim, oderwanym od rzeczywistości środowisku. Strach pomyśleć, co by zrobił gdyby np. widział dzisiaj środowiska łączące tradycje lewicy niepodległościowej z jakimś dogmatycznym sekciarstwem, zachodnimi korpoideologiami w stylu feminizmu i ekologizmu, pluciem na Żołnierzy Wyklętych i uwielbieniem dla komunistycznej Wenezueli. Wsadziłby durni do Berezy razem z Ubywatelami SB i "wesołymi chłopcami" z Fucklangi.

***

A w następnym odcinku serii Restituta przeniesiemy się na Ziemie Zachodnie.