niedziela, 20 maja 2012
Św. Andrzej Bobola - symbol polskiej cywilizacji
Kilka dni temu minęła 355 rocznica męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli, "duszochwata", apostoła Polesia. Postaci wyjątkowej, o której powinni pamiętać nie tylko katolicy. Dlaczego św. Andrzej Bobola - postać nieco już zapomniana, powinien żyć w naszej pamięci? Dlatego, że jest doskonałym symbolem, który łączy nas zarówno z dawną chwałą I RP jak i II RP.
Już samo to, że prowadził swoją działalność na Kresach, że umacniał polską misję cywilizacyjną na Wschodzie wpisuje św. Andrzeja Bobolę w naszą ideę imperialną. Udzielał on duchowej opieki przedstawicielom wielu narodów zamieszkujących Rzeczpospolitą. Nawracał nie mieczem, a dobrym przykładem i własną charyzmą. Za to został w okrutny sposób zamęczony przez Kozaków - moskiewską agenturę, która rozsadziła też Rzeczpospolitą. Po śmierci jego okaleczone ciało nie rozkładało się i w stosunkowo dobrym stanie zachowało się do dzisiaj. Ten cud był symbolem - choć Rzeczpospolita została wielokrotnie okaleczona tak jak ciało św. Andrzeja Boboli, to również przetrwała. Zachowało się jednak nie tylko ciało świętego jezuity. Zachowała się również nieśmiertelna idea. Do apostoła Białorusi modlili się katolicy rzymscy i greccy, ale też modlił się prosty prawosławny lud, wzbudzając zgrozę moskiewskich hierarchów. Kult św. Andrzeja Boboli przybrał też patriotyczne, polskie oblicze. W 1819 r. święty miał się ukazać zakonnikowi sceptycznemu wobec tego kultu. Pokazał mu za oknem wizję wielkiej, nowoczesnej wojny przetaczającej się przez Pińszczyznę. Zapowiedział, że po tej wojnie Polska odrodzi się a on zostanie ogłoszony głównym jej patronem. Na pamiątkę został wypalony odcisk dłoni na stole.
Św. Andrzej Bobola dokonał po śmierci również innego niesamowitego wyczynu. Z jego kultem próbowali się rozprawić bolszewicy, otwierając jego grób w kościele w Pskowie i uderzając zwłokami kilkakrotnie o kościelną posadzkę. Ku ich zdziwieniu, nie rozpadły się. Sowieccy uczeni nie potrafili wyjaśnić dlaczego przez ponad 250 lat nie rozłożyły się. Wystawiono je jako kuriozum w moskiewskim muzeum. I tam stał się kolejny cud, do ciała św. Andrzeja zaczęli masowo pielgrzymować mieszkańcy Moskwy, utajeni prawosławni. Modlili się do polskiego, katolickiego świętego w samym centrum imperium wrogiego wszelkiej religii i cywilizacji. (Ich świadectwa można zobaczyć na filmie dokumentalnym powyżej). Sowieci pozbyli się w końcu tych relikwii wydając je Stolicy Apostolskiej stawiając warunek, że nie mogą one nigdy trafić do Polski. Papież Pius XI na szczęście olał ich warunki. W 1938 r. ciało świętego zostało wysłane do Warszawy i przyjęte z wielkim ceremoniałem. Prezydent Ignacy Mościcki udekorował jego trumnę własnym Krzyżem Niepodległości - elitarnym odznaczeniem, które dostawali tylko ci, którzy mocno przyczynili się do odzyskania przez nasz kraj niepodległości. Polski lud pamiętał jak w 1920 r. ulicami Warszawy szły procesje z relikwiami św. Andrzeja Boboli i m.in. wyproszonej przez niego łasce przypisywał sierpniowe zwycięstwo. Św. Andrzej Bobola był więc w powszechnym odbiorze zasłużonym antykomunistą i polskim patriotą zaangażowanym w misję cywilizacyjną na Wschodzie. W 1957 r. papież Pius XII wzmocnił ten obraz za pomocą antykomunistycznej, propolskiej encykliki Invicti athletae Christi.
O postaci tego świętego warto pamiętać również dlatego, że w czasie wojny dzielił losy stolicy. Jego trumnę tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego przeniesiono z Rakowieckiej do kościoła Jezuitów na Starym Mieście. Stamtąd pod gradem bomb została ewakuowana do kościoła Dominikanów (część trasy pokonano kanałami), gdzie przysypana gruzem po bombardowaniach przetrwała niemiecką grabież Warszawy.
Z przyczyn politycznych nie wspominało się o tym świętym w PRL. Zaniedbał też go Episkopat. Dopiero w 2002 r. ogłoszono go patronem Polski. Ale tylko drugorzędnym. Obietnica o mianowaniu św. Andrzeja Boboli głównym patronem Polski nie została jak dotąd zrealizowana. I szkoda. To przecież symbol trwałości naszej Ojczyzny i stolicy, zwycięstwa nad wszelkimi przeciwnościami, zwycięstwa nad komunizmem, polskości terenów Kresowych, naszej misji cywilizacyjnej oraz idei imperialnej. Może on również być symbolem odrodzenia narodu. Nie trzeba być katolikiem, by wspierać ten projekt. Wystarczy rozumieć wagę symboli.
Ps. W tej historii jest również całkiem świeży wątek. Teresa Walewska-Przyjałkowska, poległa w Smoleńsku współpracownica ks. prałata Peszkowskiego, była mocno zaangażowana w promocję kultu św. Andrzeja Boboli. Po powrocie ze Smoleńska, jej trumna była wystawiona w sanktuarium na Rakowieckiej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No i o beatyfikację i kanonizację x. Piotra Skargi mógłby się episkopat oraz władze polskie postarać.
OdpowiedzUsuńpiekne transparenty - wojewodztwo lwowski, tarnopolskie... ech
OdpowiedzUsuń