Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Korea Północna. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Korea Północna. Pokaż wszystkie posty

sobota, 12 sierpnia 2017

Trump - korzenie kariery

Ilustracja muzyczna: The Beginning of Battle Royal Game - Ajin OST




Najważniejszym Trumpem w XX w. był John G. Trump, wuj obecnego prezydenta USA. Był on wybitnym fizykiem z MIT, pracującym w czasie drugiej wojny światowej dla rządu USA nad technologią radarową oraz innymi nowatorskimi technologiami militarnymi. (Jednym z jego podwładnych był Robert Van der Graaf.)   To właśnie John Trump, na polecenie rządu, po śmierci Nikoli Tesli przeglądał archiwum tego genialnego serbskiego fizyka. W tym papiery dotyczące rewolucyjnych technologii takich jak "promienie śmierci" czy broń sejsmiczna. Donald Trump mówił później, że wuj opowiadał mu o niesamowitych broniach, które będą używane w przyszłości...



John Trump po wojnie pracował m.in. nad zapalnikiem do bomby wodorowej. Prawdopodobnie w 1969 r. został wysłany do Korei Płd., by służyć swoją wiedzą przy programie nuklearnym realizowanym przez gen. Parka Chung Hee. Prezydent Nixon dał Parkowi nieoficjalne pozwolenie na budowę własnej Bomby, by uśmierzyć jego obawy związane z planami wycofania wojsk USA z Wietnamu. Niektórzy sugerują, że młody Donald Trump towarzyszył staremu wujowi w podróży do Seulu jako "asystent". Po latach Daewoo Engineering and Construction Corporation, główna spółka zaangażowana w południowokoreański program atomowy, prowadziła interesy z Donaldem Trumpem na ogromną skalę a prezes Deawoo Kim Woo-jung okazywał Trumpowi tak daleko idącą serdeczność, jakby Donald niemal był członkiem jego rodziny. W trakcie kampanii wyborczej Trump mówił zaś, że Korea Południowa i Japonia powinny mieć prawo do posiadania broni jądrowej.



W trakcie kampanii wyborczej zwracałem uwagę na inne ciekawe, zimnowojenne powiązanie Trumpa: ". Jego przyjacielem i prawnikiem był Roy Cohn - człowiek, który pomógł wysłać Rosenbergów na krzesło elektryczne i był gwiazdą Komisji McCarthy'ego. Cohn był dla światowej lewicy "czarnym ludem", któremu wypominali niejasne powiązania z mafią i homoseksualizm. To Cohn nauczył Trumpa, by się nie przejmował tym, co o nim piszą media, bo negatywna reklama to też przecież reklama." Roy Cohn przez prawie trzy dekady brał udział w operacjach kontrwywiadowczych FBI przeciwko dyplomatom z Bloku Wschodniego. Chodziło m.in. o operacje homoseksualnego szantażu przeciwko oficerom sowieckich służb.



Roger Stone w książce "Making of a President" wspomina jak w 1979 r. pracował przy kampanii wyborczej Ronalda Reagana. Reagan (jeden z ulubieńców J. Edgara Hoovera w latach 50-tych) dał mu listę zaufanych ludzi w Nowym Jorku. Na pierwszym miejscu znajdował się Roy Cohn. Stone złożył mu wizytę. Cohn przyjął go w jedwabnym szlafroku. W jego mieszkaniu był też wówczas "Gruby Tony" Salerno, znany nowojorski gangster. Stone spytał kogo mafia popiera w tych wyborach. - Nie bawimy się już w takie rzeczy, odkąd ten sukinsyn JFK wziął od nas pieniądze, a później nas wydymał - odparł gangster. Pytani, kto zabił JFK, Cohn i Salerno zgodnie odpowiedzieli, że ich zdaniem głównym organizatorem zabójstwa był Lyndon Johnson. Później Stone rozmawiał z Cohnem o tym, kto w Nowym Jorku mógłby wspomóc Reagana. Cohn wskazał Donalda Trump. Trump spotkał się ze Stonem i przekazał 100 tys. dolarów na kampanię Reagana. Mówił, że jego ojciec bardzo mocno popierał Barryego Goldwatera, że Carter jest kiepskim prezydentem a Bush to "jakiś dupek". Tak zaczęła się długoletnia znajomość Stone'a z przyszłym prezydentem.

W 1987 r. Richard Nixon napisał do Trumpa. Stwierdził, że Donald powinien kandydować na prezydenta. Miliarder długo się opierał. W 1999 r. postanowił jednak spróbować. Powiedział Stone'owi, że w 2000 r. zapewne zmierzą się ze sobą Bush i Gore, a obaj są beznadziejni. W formie sondażowej spróbowano startu z nominacji Partii Reform Rossa Perota. Choć Trump oficjalnie nie zadeklarował swojej kandydatury, wygrał tam dwukrotnie prawybory, po czym się wycofał. Uznał, że jest jeszcze zbyt wcześnie na outsidera. Zastanawiał się nad kandydowaniem w 2012 r., ale uznał, że lepszy będzie 2016 r. Jak tylko Romney przegrał wybory, Trump zarejestrował hasło "Make America Great Again" jako znak towarowy. Po szczegóły genialnie przeprowadzonej kampanii odsyłam do książki Rogera Stone'a "Making of a President"...

***



Cholera wie, jak się potoczą sprawy na Półwyspie Koreańskim. Być może obecne działania reżimu Kimów są elementem większej gry: próbą odciągnięcia uwagi USA od naszego regionu w trakcie rosyjskich manewrów Zapad, które mogą się skończyć aneksją Białorusi. Jedno jest jednak pewne: Trump gra bardzo ostro ( i wielu ludziom się to podoba: np. gubernatorowi Guam) i to jest też gra mająca skłonić Chiny do określonego działania a przy okazji wzmocnić obecność USA w Azji Wschodniej i na Pacyfiku.  Dla Xi Jinpinga Korea Płn. jest bardziej obciążeniem niż atutem. Pyongyang był wspierany przez wrogą mu frakcję w KPCh związaną z Jiang Zeminem, konflikt wokół Korei może doprowadzić do wojny handlowej z USA (czyli zadać cios chińskiemu modelowi rozwoju), ściągnąć do regionu więcej wojsk amerykańskich a także skłonić Koreę Płd. i Tokio do budowy własnych bomb atomowych. Chiny są uwikłane też w spór graniczny z Indiami. To więc dla nich bardzo niewygodna sytuacja. Trump zaczął zaś dawać do zrozumienia, że lepiej go nie wk... - zagroził interwencją wojskową Wenezueli.  To wygląda jakby Donald uprzątał niepotrzebne śmieci zostawione mu przez Obamę-Bushów-Clintonów...



Prezydent musi bowiem też walczyć przeciwko wrogom wewnętrznym. Ot. np. według izraelskich tajnych służb H.R. McMaster przekazuje Sorosowi informacje z Białego Domu (Ludzie Netanjahu uważają McMastera i Sorosa za swoich wrogów.) Niedawno FBI, na żądanie specjalnego prokuratora Roberta Muellera przeprowadziła przeszukanie w domu Paula Manaforta, byłego szefa jego kampanii wyborczej. To desperacka próba znalezienia czegokolwiek, co by podtrzymało lipną narrację o związkach kampanii Trumpa z Rosją. Warto więc wyjaśnić sprawę relacji Trumpa z Manafortem. Manafort został zatrudniony jako szef kampanii dlatego, że był wybitnym specjalistą od przygotowywania się do konwencji wyborczej i pilnowania delegatów. Dotychczasowy szef kampanii Correy Lewandowski, po prawyborach w danym stanie zwijał tam ekipę i zostawiał kwestię dalszej agitacji wyborczej oraz wyboru delegatów na konwencję lokalnym strukturom Partii Republikańskiej. Prowadziło to do tego, że lokalne struktury olewały agitację a jako delegatów wybierały zaciekłych antytrumpistów. Manafort ukrócił te praktyki i tym samym zapewnił Trumpowi nominację na konwencji. Wcześniej robił takie rzeczy dla Reagana i Busha Sra. A także dla wielu zagranicznych przywódców - m.in. Mobutu i Jonasa Savimbiego. Pracował też dla Partii Regionów Janukowycza - ale nie z rzekomej sympatii do Rosji, tylko za pieniądze. Był przecież specem od kampanii wyborczych do wynajęcia. Na podstawie jego pracy dla Janukowycza próbowano powiązać go z Putinem. Znaleziono nawet kwity mające pokazywać, że Janukowycz płacił Manafortowi ze swojego tajnego funduszu korupcyjnego. Po co jednak miałby to robić, skoro oficjalnie dawał mu całkiem niezłą kasę? Jeśli to była czarna kasa na lobbing w Waszyngtonie, to można było ją bardzo łatwo zakamuflować jako np. zapłata za usługi PR dla firmy Manaforta. Ukraińskie kwity były więc pewnie próbą przypodobania się przez rząd z Kijowa Hillary Clinton i Obamie.

Flashback: Hydra przeciwko Międzymorzu i Trumpowi



Sam Manafort twierdzi zaś, że pomagał Ukrainie zbliżać się do UE w czasach, gdy Janukowycz był przyjmowany na europejskich salonach. W pewnej części ma rację. Choć Janukowycz był człowiekiem megaskorumpowanym i beznadziejnym przywódcą, który jawnie przeszedł do obozu wroga, to jednak dla Putina-Hujły był... zbyt niezależny. Majdan był wspólną akcją ukraińskich oligarchów, CIA i FSB. Rosyjscy snajperzy udający ukraińskich aktywistów strzelali na Majdanie zarówno do demonstrujących jak i do berkutowców. Cała akcja była poza kontrolą Janukowycza. Putinowi chodziło o zdestabilizowanie Ukrainy tak, by mieć pretekst do zajęcia Krymu, tzw. DupoRosji i nadmorskiego pasa aż do Naddniestrza. Resztówką Ukrainy miała rządzić agentka rosyjskich tajnych służb Julia Tymoszenko. Oligarchowie wydymali jednak karzełka Putina-Hujłę. Prezydentem został Poroszenko a Kołomojski zorganizował w Dnipro własną prywatną armię "topiącą separów w kiblach". Rosyjskojęzyczni mieszkańcy Charkowa, Dnipro czy Odessy wkurzyli się, że Rosja do Doniecka i Ługańska posłała bandę uzbrojonych żuli - poparcie dla Rosji na tych terenach spadło a ochotnicze bataliony zapełniły się "świeżymi" rosyjskojęzycznymi Ukraińcami. W Odessie zgrillowano dywersantów w Domu Związków Zawodowych. Putin-Hujło stracił cenny czas i dał się zrobić Hydrze...

***

W poniedziałek wyjeżdżam na prawie dwa tygodnie do Mongolii. Mam nadzieję, że żadna atomówka nie zboczy z kursu nie uderzy w Ułanbaator. Ostatnio zdarzało się, że jak gdzieś wyjeżdżałem, to umierał jakiś ważny komuch (gejnerał Kiszczak) lub członek Hydry (Brzeziński). Ciekawe kto tym razem?

Zastanawiałem się jaką panienkę Wam wkleić na osłodzenie mojej nieobecności, ale ostatecznie stanęło na tej internetowej gwiazdce, która mówi otwarcie, że nie czuje się źle jeśli do niej fani fapują i że to jej nie uprzedmiotawia, więc "Feel free to fap!". W czasach takich rakotwórczych ideologii jak chrześcijański feminizm taki przekaz jest czymś kontrrewolucyjnym. A jak mówi Paul Joseph Watson, konserwatyzm to nowa kontrkultura. Więc, czujcie się swobodnie, możecie fapować do woli w komentarzach. Tylko nie przesadźcie, bo zrobi się tak jak w Wydawnictwie Piwnicznym - istne bukkake z Niną Karsow w roli głównego dania (Czy w ten sposób oślepł Szymon Szechter?) No, cóż za chwilę Bąkowski tutaj się pojawi pewnie w komentarzach i napisze: "Nie wiem, co to jest bukkake. I nie chcę wiedzieć, co to jest".



sobota, 18 lutego 2017

Po Kim Jong Namie i po generale Flynnie...




Zabójstwo Kim Jong Nama, przyrodniego brata północnokoreańskiego dyktatora Kim Jong Una, można traktować jako kolejny "postmodernistyczny" zamach spełniający rolę widowiska. Kim Jong Nam został zabity na lotnisku w Kuala Lumpur (całkiem przyjemny port lotniczy...) przez dwie agentki, które prysnęły w niego trucizną. Jedna z nich nosiła t-shirt z napisem "LOL".  Kim Jong Nam był uznawany za bardziej ludzkiego, normalnego, przedstawiciela rządzącej dynastii. Mieszkał w Makau, pod ochroną chińskich służb i już w 2012 r. stał się celem zamachu. Nigdy nie widział się ze swoim bratem i obiecywał, że będzie trzymał się z dala od polityki. Reżim w Pyonyangu z pewnością jednak obawiał się, że Chiny mogą uczynić Kim Jong Nama liderem zastępczej ekipy, która zostałaby zainstalowana w Korei Północnej, gdy Kim Jong Un stanie się niewygodny dla Pekinu. Ostatnio obawy przed takim scenariuszem zapewne się nasiliły. Trump oskarżał przecież Chiny o to, że nie pomagają USA w sprawie Korei Północnej. Przy okazji Chińskiego Nowego Roku doszło zaś do rozmów chinskiego ambasadora w Waszyngtonie z Jaredem Kushnerem oraz Ivanką.  Kim Jong Un mógł się więc przestraszyć, że Chiny chcą go poświęcić w ramach operacji mającej na celu uniknięcie wojny handlowej z USA.


Ofiarą tajnej wojny stał się również ostatnio rufowy admirał Floyd gen. Michael Flynn, którego nagrano w grudniu podczas rozmowy telefonicznej z rosyjskim ambasadorem w Waszyngtonie. Oficjalnym powodem dymisji Flynna ze stanowiska prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego było to, że dezinformował on wiceprezydenta Pence'a na temat treści tej rozmowy. Wersja ta jednak wygląda na wątpliwą. Flynn upiera się, że podczas rozmowy nie przekroczył on żadnych granic i jego słowa zdaje się być potwierdzone przez reakcję FBI: nie wszczęło przeciwko niemu śledztwa i uznało, że podczas dochodzenia dobrze z nią kooperował i nic nie ukrywał. Być może rozmawiał z ambasadorem o sankcjach nałożonych na Rosję w odwecie za cyberataki na serwery DNC i Podesty - cyberataki, których nie było. Flynn mógł prowadzić negocjacje zapoznawcze w imieniu prezydenta-elekta (ileż podobnych kanałów negocjacyjnych było w grze w historii amerykańskiej prezydentury...) i został odwołany dlatego, że służby zagroziły: albo głowa Flynna albo przekazujemy szczegóły negocjacji do "Washington Post" (którego właściciel Jeff Bezos zgarnął jakiś czas temu wielki kontrakt na chmurę informatyczną dla jednego z projektów CIA). Mamy do czynienia z podobnym mechanizmem jak w przypadku Watergate i spisku przeciwko Nixonowi.

Dlaczego Flynn stał się celem ataku? Przede wszystkim był osobą świetnie znającą amerykańskie głębokie państwo od wewnątrz. Był przecież szefem wywiadu wojskowego DIA za Obamy. Jak słusznie zauważył Matthew Tyrmand, nie miał też większych złudzeń co do "katechoniczności" Rosji nazywając ją kiedyś wprost "kleptokracją". Ale zaangażował się w bardzo ciekawą grę z Rosją - mającą prowadzić m.in. do zmiany syryjskiego przywódcy, zniszczenia Państwa Islamskiego oraz ograniczenia wpływów Iranu na Bliskim Wschodzie. Flynn osobiście ustalał elementy tej gry z Rosjanami, Erdoganem, al-Sisim, libańskim prezydentem Aunem, królem Jordanii oraz Izraelczykami. W ramach tego dealu, Rosja miała wydać Amerykanom Snowdena-Winnickiego a Amerykanie Gulena Turkom. Jednocześnie zwiększono dostawy uzbrojenia dla koalicji rebeliancko-amerykańsko-kurdyjskiej a na południu Syrii jordańskie siły specjalne wraz z rebeliantami zaatakowały siły assadowskie. Flynn też przygotowywał się do ujawnienia dokumentów dotyczących umowy z Iranem wskazujących na to jak ta umowa jest rzekomo niekorzystna dla USA. W tle tego wszystkiego jest tajny izraelsko-saudyjski proces pokojowy oraz propozycja ministra Liebermana skierowana do Hamasu: my wam odbudujemy Gazę, wy w zamian wypuście naszych jeńców i oddajcie zwłoki naszych żołnierzy. Odejście Flynna jest więc źle oceniane przez Turcję oraz Izrael a także przez... Japonię, która uważała generała za ważnego pośrednika w relacjach z Trumpem, za swojego lobbystę.



Nie przeceniałbym wpływu odejścia Flynna na rzekomy zwrot administracji Trumpa w relacjach z Rosją: wezwanie Rosji, by zwróciła Krym Ukrainie i zakończyła wojnę w Donbasie. Takich sygnałów było wcześniej więcej, ale media oraz tacy dupoeksperci jak arcyidiota Roman Kuźniar (piszący o "Trumputinie" w dniu odwołania Flynna:) celowo ich nie nagłaśniali. A tak się akurat składa, że USA nie podjęły jak na razie ŻADNEJ akcji, którą można uznać za prorosyjską. Jest za to dalszy przerzut wojsk do Europy Środkowo-Wschodniej, objazd sojuszniczych państw przez gen. Mattisa, zapowiedzi obrony sojuszników, ruganie Rosji przez Tillersona i ambasador Halley, kontrakty na nowy sprzęt dla sił zbrojnych i plany znacznego zwiększenia wydatków na obronę. (Trump ostatnio zdziwił niektórych pisząc ciepły list do przywódcy Kosowa. A czego się spodziewaliście? USA mają zrezygnować ze swojej wielkiej bazy i oddać ją Serbom? :) Rosja znów odpowiada małymi prowokacjami, ale na o wiele mniejszą skalę niż za Obamy. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że Trump chce z nią negocjować z pozycji siły - i Szojgu nawet się do tej wiedzy przyznał. Trump natomiast stwierdził, że Putin nie pali się do negocjacji, bo jego ludzie chcą konfrontacji z Zachodem. Prorosyjscy komentatorzy mają już ból dupy, że Trump będzie wojennym prezydentem...



Znany prawicowy bloger Aleksander Ścios, napisał ostatnio (w komentarzu pod swoim tekstem):
"Na koniec „kontrowersyjna" uwaga – bardzo liczę na to, że ludzie służb USA uczynią wszystko co w ich mocy, by kadencja Trumpa zakończyła się jak najszybciej. W ten sposób najlepiej przysłużą się swojemu krajowi. " Muszę Pana Ściosa zmartwić. Ci sami ludzie, którzy według Ściosa mieliby skrócić kadencję Trumpa (czyżby marzyło mu się nowe Dallas?) jakoś zaakceptowali to, że skrócono kadencję Lecha Kaczyńskiego. Pewni ludzie w Polsce liczyli też na to, że ci sami ludzie pomogą im skrócić kadencję obecnych polskich władz.



No cóż, Ścios i ściosopodobni solidarnościowi naiwniacy wyobrażają sobie, że w CIA siedzą sami ostrzy antykomuniści w reaganowskim stylu. Nic bardziej błędnego! CIA powstała na bazie kadr OSS, która była bastionem liberałów i progressywistów ze Wschodniego Wybrzeża. Była zinfiltrowana przez sowieckie służby, wspierała komunistów takich jak Ho Chi Minh, Mao, Tito i Marcuse. To ludzie z OSS zabili gen. Pattona. To ludzi z OSS nie chciał wpuszczać do swojego królestwa gen. MacArthur. Nie bez powodu James Jesus Angleton podejrzewał o krecią robotę ludzi z samych szczytów CIA. To się niewiele zmieniło przez 70 lat, bo kierować CIA zaczęło pokolenie liberałów z 1968 r. John Brennan, szef CIA za ostatnich lat Obamy (nawrócony na islam podczas kierowania placówką CIA w Rijadzie), przyznał się, że w wyborach prezydenckich z 1976 r. głosował na kandydata partii komunistycznej Gusa Halla.  Jego poprzednik Leon Panetta przyjaźnił się z komunistami a w latach 80-tych wspierał sandinistowską Nikaraguę.  I tego typu ludzie wchodzą w skład amerykańskiego głębokiego państwa, które zaatakowało administrację Trumpa. To Brennan wykreował lipną narrację o rosyjskich koneksjach Trumpa. Assange wskazuje, że obecnie mamy do czynienia z wielką operacją destabilizacyjną CIA.  Ludzie z pewnej frakcji w służbach otwarcie przyznają, że chcą, by Trump zmarł w więzieniu.  Będą atakować jego otoczenie - np. Bannona - i przychylnych mu ludzi w resortach siłowych. Są doniesienia, że NSA podsłuchuje telefon prezydenta  a prywatna firma wywiadowcza, w której władzach zasiada Panetta zbiera brudy na administrację.

Oczywiście Trump ma również wielu wrogów w Partii Republikańskiej. To prawdopodobnie Rence Priebus stoi za rzeką przecieków z Białego Domu.  W książce "Game of Thorns"  historyk Dough Wead wskazuje, że rodzina Bushów i ludzie wobec niej lojalni grali podczas kampanii wyborczej na zwycięstwo Hillary, sabotując kampanię Trumpa. Z  oficjalnych danych o finansowaniu kampanii wynika zaś, że pracownicy funduszów Sorosa na masową skalę wpłacali datki na Jeba Busha, Johna Kasicha, Marca Rubio, Paula Ryana, Lindseya Grahama i ...Johna McCaine'a. To ciekawe, że Ścios i ściosopodobni biadają nad ingerencją Sorosa w polską scenę polityczną po stronie sił Ubekistanu a jednocześnie kupują narrację sił finansowanych przez Sorosa dotyczącą amerykańskiej administracji.

W aferze z Flynnem może być również trzecie dno. Po dymisji generała Hillary Clinton triumfalnie zatweetowała, że to konsekwencja... Pizzagate, czyli pedofilskiej afery z Podestą. W międzyczasie "New York Times" powołując się na służby podał, że sprawdzane są kontakty z Rosją także innych byłych doradców Trumpa: Cartera Page'a, Paula Manaforta i... Rogera Stone'a. W przypadku Page i Manaforta mamy do czynienia z odgrzewanymi kotletami i postaciami z drugiego szeregu, które nie pełnią żadnej roli w administracji. Straszono nimi przy okazji poprzednich kampanii dezinformacyjnych. W przypadku Stone'a sprawa jest dużo ciekawsza - nigdy nie zajmował się on Rosją, jest politycznym strategiem, który służył jeszcze Nixonowi i autorem książek, m.in. o zamachu na JFK, administracji Nixona, grzeszkach Bushów i Clintonów. Zajmował się m.in. ... Pizzagatge i badał to, kto tak naprawdę dokonał włamu na serwery pocztowe DNC i Podesty. Robert David Steele, były agent CIA (któremu niezbyt ufam), twierdzi, że Flynn zdobył listę wysokiej rangi amerykańskich pedofilów... Jeśli taka siatka rzeczywiście istniała, to musiała być kontrolowana przez transgraniczne głębokie państwo.



***

Jakiś czas temu, pewien autor w mainstreamie (prowadzący ciekawego bloga - Spiskowa Teoria Wszystkiego) napisał o teorii mówiącej, że papież Benedykt XVI został obalony w 2013 r. przez tajne służby Obamy i Podesty. Powiązana z nimi i ze środowiskami pedofilskimi tzw. mafią z Sankt Gallen kardynała Dannelsa zainstalowała na jego miejsce papieża Franciszka. Niedawno Franciszek wypowiedział się bardzo pozytywnie o tzw. Social Justice Warriors, działaczach broniących nielegalnej imigracji, politycznej poprawności, ekologicznych absurdów i różnych innych sługusów globalistycznego wielkiego kapitału. Przestrzegł też przed "ksenofobami i populistami". W innej wypowiedzi stwierdził, że "islamski terroryzm nie istnieje"! Zaprzągł też Kościół do odwalenia brudnej roboty za CIA w dziele destabilizowania Filipin.  I wysłał sprzeciwiającego się jego modernistycznemu kursowi kard. Burke'a na wyspę Guam.  Jednocześnie w mało wiarygodnych źródłach pojawiły się doniesienia o szykowanej na końcówkę roku dymisji papieża Franciszka.  Miejmy nadzieję, że Pius XIII, młody amerykański papież, wyślę go na emeryturę na Filipiny. Niech trochę poewangelizuje Duterte...



A ci Narodowi Polscy Idioci jak zwykle narzekają, że "pastor Chujecki z Marianem Kowalskim Franciszka obrażają". No cóż, powinno się Was... bo jesteście... warci.

***

Oczywiście cykl "Prometeusz" jeszcze się będzie ukazywał. Czekajcie więc na następne jego odcinki...

poniedziałek, 23 maja 2016

Impresje z Korei i Okinawy

Jeśli łudziliście się, że Zimna Wojna się skończyła, to jesteście w cholernym błędzie. Wyjazd do Korei Płd., a zwłaszcza do Stefy Zdemilitaryzowanej (DMZ) uświadamia, że ten konflikt nadal trwa. Odwiedziłem m.in. Panmundżon (przekroczyłem nawet linię rozejmową przedzielającą jeden z baraków konferencyjnych), zajrzałem na Most Bez Powrotu i miejsce zamordowania kapitana Bonifasa, zszedłem do Trzeciego Tunelu Agresji (zbudowanego dla celów inwazji przez wojsko północnokoreańskie pod DMZ) oraz wziąłem udział w briefingu w Camp Bonifas.








Równie ciekawe jest przyjrzenie się efektom koreańskiego odprężenia z czasów Kim Jong Illa i Kim Dae Junga. Zobaczyć całą infrastrukturę przygotowaną dla obsługi strefy przemysłowej Kaesong i stać na peronie stacji Dorasan - na linii kolejowej mającej połączyć Seul z Pyongyangiem. Jak pisałem na Fejsie:

"Koreańczycy z Południa wspominają rządy Kim Jong Illa jako czas stabilizacji relacji z Pyongyangiem i nadziei na transformację. Wielki biznes robił kokosy w strefie przemysłowej Kaesong. Zbudował tam fabryki a robotnikom z Północy płacił jedną dziesiątą tego, co na Południu. Robotnicy byli szczęśliwi, bo to była dla nich ogromna kasa. Nawet gdy państwo zabierało im połowę zarobków (a nie 75 proc. jak chce Zandberg). Po tym wszystkim została na granicy stacja kolejowa widmo na linii łączącej Seul z Pyongyangiem."

Odwiedziłem również południowokoreańskie muzea wojskowe, na czele z Korean War Memorial. Jak pisałem:









"Korean War Memorial to muzeum wbijające w ziemię. Dużo fajnych eksponatów (w przymuzealnym parku m.in. B-52!), multimedialnych dioram (na jednej z nich T-34 naturalnej wielkości ruszający wieżyczką) a to wszystko okraszone niezwykle ekspresyjnymi, patriotycznymi filmikami. Można tam np. doświadczyć lądowania pod Incheon w jakości 4D, czyli z zapachami, wstrząsami i zmianami temperatury (niestety nie załapałem się na ten pokaz). Niesamowite muzeum poświęcone koreańskiej wojskowości od czasów starożytnych po współczesność. Przypomina ono o tym jak Wolny Świat pomógł Korei obronić się przed komunizmem (walczyły tam m.in. wojska z Etiopii, Kolumbii, Turcji czy Luksemburga). Zdjęcia z powitania jakie urządzono siłom Wolnego Świata w wyzwolonym Pyongyangu wyraźnie pokazują, kto był w tej wojnie po właściwej stronie. Spalone sprzęty domowe z ostrzelanego przez artylerię KRLD w 2010 r. południowokoreańskiego miasteczka przypominają zaś, że wojna nadal trwa. Odwiedziłem też muzeum więzienia Seodaemun użytkowanego przez japońską bezpiekę i powojenne reżimy wojskowe. Ostro pokazano tam techniki tortur. Dzięki technice cyfrowej można się tam nawet próbować wczuć w dolę więźnia, któremu wyrywają paznokcie, biją i podtapiają. (Takie muzeum musi w końcu powstać w areszcie na Rakowieckiej!) Koreańczycy podchodzą do swojej przeszłości w sposób, który wywołałby u Normana Davisa krwawą biegunkę."


W Incheon oczywiście pokłoniłem się pomnikowi Ostatniego Boga Wojny, gen. Douglasa MacArthura. W Korean War Memorial jest jego fajka.





Seul oraz Incheon to poza tym jednak bardzo żywe miasta w umiejętny sposób łączące nowoczesność z przaśnością. Jak pisałem:





"Wczoraj wieczorem popijałem soju z koreańskim znajomym zagryzając smażoną z warzywami koreańską kaszanką. Dzisiaj zaś miałem dzień intensywnego zwiedzania. Zacząłem od fajnego muzeum admirała Yi Sin Sina (adm. Togo mówił: Możecie mnie porównywać z Nelsonem, ale przy Yi Sin Sinie jestem tylko bosmanem), później zwiedziłem dawny pałac cesarski Gyeongbokgung i przyległe muzeum folkloru koreańskiego, potem histersko-tradycyjne uliczki dzielnicy Bukchon a na końcu zajrzałem do katolickiej katedry otoczonej przez zakupowo-knajpianą dzielnicę. W pałacu i okolicach kręci się dużo dziewcząt w tradycyjnych strojach. Chętnie pozują do fotek - przecież się przebrały w te ciuszki, by na nie zwracano uwagę: ) Miasto żyje i rozkwita. A na głównym placu ustawili namioty krewni ofiar katastrofy promu Sewol. Urządzili tam wystawę i kapliczkę. Domagają się kar dla winnych i wydobycia wszystkich zwłok z wraku. Gdyby Seulem rządziła HGW, to by ich straż miejska pogoniła a pomnik króla Saejonga nie zostałby postawiony, bo "zaburzałby architektoniczną jedność placu"...


"W dzielnicy Gangnam (tak, tej z popularnej piosenki) odwiedziłem futurologiczny salon wystawowy Samsunga. Spróbowałem ich VR Gear (sprzętu do wirtualnej rzeczywistości) i obejrzałem sobie jak Samsung wyobraża sobie dom i zakupy w przyszłości. W przejściu podziemnym do stacji Gangnam klimaty jednak jak z okolic Ronda Dmowskiego - sklepiki z tanimi ciuchami i punkty gastronomiczne. Nikt się tam nie zrzyma i nie narzeka "co powie o nas zagranica". Odcinek drogi powrotnej od terminalu lotniczego do wiejskiej miejscowości w której jest mój hotel pokonałem bezpłatnym pociągiem Maglev (technologia Ecobee). W knajpie dla lokalsów starsza "karczmarka" (przypominająca panią z GS-u) w pewnym momencie przełączyła telewizor na relację z kongresu innowacji i chwilę przyglądała się pokazywanym tam gadżetom. Dotarło do mnie, że prawdziwa nowoczesność MUSI koegzystować z przaśnością."

"Mieszkam na tej samej wyspie, na której mieści się lotnisko w Incheon. Powstała ona z połączenia dwóch wysp, w wyniku wydzierania ziemi morzu. Mam blisko do plaży. Niestety nie jest zbyt czysta, ale widok na morze i okoliczne wysepki jest piękny. Są tu sosnowe lasy a okolica jest bardzo wiejska. Tutaj psy się wiąże przy budzie. smile emoticon W knajpie, w której zjadłem kolację, jedzą też lokalsi. A do posiłki biorą po buteleczce souju na głowę. Taka buteleczka jest w takiej cenie jak piwo."

Robi wrażenie również Okinawa. Po części jej historyczne miejsca, po części turystyczne zakątki i plaże. Pod wpływem emocji chwili pisałem:









"Okinawa jest przepiękna na swój sposób. W każdą szczelinę betonowej aglomeracji wciska się intensywna zieleń. Tutaj palmy rosną przy ulicach a nad kwiatowymi rabatkami latają duże motyle o ciemnobłękitnych skrzydłach. Pięknie wygląda zrekonstruowany zamek Shuri - siedziba dawnych władców Ryukyu. (Okinawa została podbita przez Japończyków dopiero w 1609 r. A w latach 70-tych XIX w. zaanektowana.) Tutaj wszędzie na nas spoglądają rzeźby chińsko wyglądających lwów. Okinawa to też japońska Kępa Oksywska. O pełnej determinacji obronie wyspy przypominają podziemne tunele Dawnej Kwatery Marynarki Wojennej. Ostatni ich obrońcy wytrwali do 7 września 1945 r. Popełnili samobójstwa nieświadomi końca wojny. Współczesne oblicze Okinawy to zaś ulica Kikusai-dori pełna sklepów z odjechanymi pamiątkami, gdzie rozbrzmiewa J-pop. Gdy jadłem sashimi w knajpie w pobliżu mojego lokum, na półce obok mojego stolika stał rządek mang "Naruto". Skoczyłem jeszcze do marketu po przecenione bento na śniadanie. (Jutro chyba kupię mleko truskawkowe i Jumpa smile emoticon Wracając z knajpy musiałem nawigować po opustoszałych uliczkach za pomocą komórki - inaczej można tu łatwo zabłądzić. W nocy słychać tu żaby, za dnia głośne cykady. Jak w jakimś "Higurashi"... smile emoticon"



" Na południu wyspy zaznajomiałem się z wężami, łaziłem po wielkiej jaskini, próbowałem lokalnych ciastek i pozwalałem, by gryzły mnie rybki - wszystko w Okinawa World, czyli pół-skansenie pół-parku rozrywki (oglądaliście Amagai Brilliant Park? smile emoticon. Potem skoczyłem do Muzeum Pokoju w pobliżu Mabuni - miejsca ostatniego bastionu oporu na wyspie w 1945 r. To tam zginął płk Isamu Cho. Samo muzeum naprawdę daje do myślenia - dobrze pokazuje realia walk na Okinawie, również zbrodnie japońskich sił zbrojnych popełnione na mieszkańcach wyspy. Mówi również o tym jak w latach 1945-1972 pod amerykańską okupacją żyli Okinawczycy. Udało im się doprowadzić do powrotu Wysp Ryukyu do Japonii, ale baz się nie pozbyli, co wciąż wywołuje silny resentyment. Trudno się temu dziwić, gdyż amerykański tajfun stali zabił tutaj więcej osób niż łącznie w Hiroszimie i Nagasaki. Jedną czwartą populacji wyspy. Może Trump przeniesie bazy. Make the Okinawa great again! Samo muzeum jest pięknie położone przy nadmorskich klifach. Daje to wszystko dużo do myślenia..."





"Dzisiaj przez chwilę byłem fotografem modelek w bikini. Tzn. dwie młode Japonki poprosiły bym im zrobił fotkę ich aparatem smile emoticon Byliśmy niemal jedynymi ludźmi na pięknej, naturalnej plaży na południe od Nanjo. Woda tam miała turkusowy kolor a w załomach koralowych skał pływały małe rybki. Tuż obok plaży znajdowało się święte miejsce, gdzie przed tysiącami lat zstąpiła z nieba bogini i zaprowadziła cywilizację na Okinawie. - Atsui! - czyli gorąco, rzuciła do mnie uśmiechając się i poprawiając biustonosz (miseczka C) plażowiczka. Koleżanka poprawiła jej z tyłu strój. Zrozumiałem słowo "ketsu", czyli tyłek. No cóż, nie bez powodu w niemal każdym popularnym anime jest odcinek ze strojami kąpielowymi..."

"Okinawa pożegnała mnie w pięknym stylu. Nad lotniskiem, położonym tuż przy morzu, w deszczu, z pięknym hukiem przeleciały 4 myśliwce ( chyba F-16). Cudowna scena... Niemal jak Migi nad zamkiem w Budapeszcie na filmie "Szpieg"."

***

Newsy z kraju i ze świata oczywiście śledziłem. Z zaciekawieniem przyglądałem się audytowi w służbach specjalnych oraz sprawie zatrzymania Mateusza Piskorskiego. Może wkrótce coś skrobnę na ten temat. Oczywiście zabiorę się również za nową serię - Euphoria (nie mylić z hentaiem "Euphoria" :)

środa, 5 listopada 2014

Ruscy przeciw Hujle, sekspropaganda przeciw Islamskiemu Państwu Doniecka i Ługańska

Ding, ding, dong! Odnaleziono nowe zwłoki! - mówił w takich przypadkach Dyrektor Mononiedźwiedź w "Danganronpie". Jak bowiem się dowiadujemy: "w Zjednoczonych Emiratach Arabskich tragicznie zginął 37-letni Aleksander Iwanow, wiceprezes zarządu Wnieszekonombanku. Młody finansista był synem Siergieja Iwanowa, szefa administracji prezydenta Putina. Pierwsza informacja o tragicznej śmierci zjawiła się na jednym z prywatnych blogów w LiveJournal. Wg. niej Iwanow miał utonąć". W 2010 r. "utonął" w Syrii inny Iwanow, generał z GRU, więc teraz ludzie z wojskowej "razwiedki" być może się odegrali. Gęstnieje też atmosfera wokół Putina-Hujły. Zachodnie media nagle zaczynają donosić, że choruje on na raka trzustki i ma tylko trzy lata życia. W systemie sowieckim takie przecieki to sygnał, że trzeba wodza usunąć pod pretekstem złego stanu zdrowia, tak jak zrobiono to z Nikitą Siergiejewiczem Chruszczowem. Rak Putina-Hujły prawdopodobnie jest więc tylko balonem próbnym. Władimir Penisowicz prawdopodobnie rzeczywiście jest ciężko chory, ale na przepuklinę kręgosłupa (skutek baraszkowania z dziećmi), którą leczy u środkowoazjatyckich uzdrowicieli. Co charakterystyczne nie ufa kremlowskim lekarzom. I słusznie, też bym na jego miejscu nie ufał.

Polscy obrońcy DupoRosji będą mieli zagwozdkę, bo prawdziwi rosyjscy nacjonaliści skandowali podczas Ruskiego Marszu (byłem na tej imprezie dwa lata temu!) "Sława Ukrainu! Herojom sława!". Ruski Marsz jest imprezą antyputinowską i antykomunistyczną, która zyskuje coraz większe poparcie rosyjskiej klasy średniej. („Nie będzie wolności na ruskiej ziemi dopóki na Kremlu zasiada czekista!”, „Precz z czekistowską samowolą!”) To Nawalny i przedstawiciele nacjonalistycznej opozycji mogą pokusić się o nową Rewolucję w Rosji - w momencie bankructwa systemu putinowskiego.

A rosyjscy nacjonaliści mają przeciwko czemu protestować. Polityka Putina-Hujły jest bowiem antynarodowa. Jeden przykład: "Od 6,5 do 11,5 tys. dolarów – tyle kosztuje miesięcznie, w zależności od funkcji, wyposażenie, żołd i utrzymanie jednego rosyjskiego żołnierza lub najemnika. Policzyli to sobie skrzętnie podwładni Władimira Putina i rozkręcili zyskowny interes. (...)  Na koniec sierpnia oficjalnie doliczono się w , i MON Federacji Rosyjskiej 1606 poległych, na których „przypadało” ponad 10 milionów amerykańskich dolarów miesięcznie. Skromni szefowie podległych Panu służb – zwraca się Wasiliewa do Putina – postanowili nie zawyżać nadmiernie tej liczby, kontynuując „wypłaty” za tych, którzy zginęli po tym terminie podczas „szkoleń”, „manewrów” i „ćwiczeń” w strzelaniu do ukraińskiego narodu.
W październiku rosyjskich żołnierzy, którzy śmiertelnie „zabłądzili” na Ukrainie, było już ponad 4,5 tysiąca."

Różni duponarodowcy  i gejowscy seksturyści z pewnej organizacji na F. przekonują, że Rosja jest "katechoniczna, krześcijańska, konserwatywna i narodowa". Ale ostatnio ciekawe dane na temat tego, kto kontroluje kapitał w Rosji opublikował  portal lenta.ru.   Wynika z niego również, że tylko 89 osób z listy 200 najbogatszych mieszkańców Federacji Rosyjskiej to etniczni Rosjanie. 
Na liście znalazło się m.in. 24 Ukraińców, 
8 Tatarów, 7 Ormian i 3 Czeczenów. A także 48 Żydów. Żydzi aszkenazyjscy stanowią 21 proc. miliarderów w Rosji, ale tylko 0,11 proc. jej populacji. Dużo większy sukces 
od nich odnieśli jednak Żydzi kaukascy. Jest ich 
6 na liście najbogatszych mieszkańców Rosji, gdy w całym kraju zaledwie 726. Są oni najbogatszą częścią społeczeństwa Federacji Rosyjskiej, ale są podwójnie znienawidzeni przez Rosjan - bo są Żydami i są z Kaukazu. Te dane wskazują jaka społeczność etniczna zostanie poświęcona, gdy w Rosji zacznie się prawdziwy kryzys gospodarczy. A także jakie siły polityczne mogą wypłynąć na tym kryzysie. Orają one również narrację duponarodowców pałujących się tym, że żydowski oligarcha Kołomojski tępi rosyjskich dywersantów (zwanych w propagandzie "separatystami") i ględzących non-stop o "bansterach z USraela" i "żydkach z NATO". No cóż, gejturystom z organizacji na F. nie podobają się Żydzi z Izraela, ale sowieccy, tacy jak mjr Baumann już tak.

O tym w jakim kierunku podąża Rosja wiele mówią rojenia spadkobierców skretyniałej dynastii Romanowów o tym, że są oni potomkami Proroka Mahometa (!). Moskwa stolicą kalifatu? To nie jest takie mało prawdopodobne. Bodajże skopiec Dugin roił sobie, by islam stał się religią państwową Rosji. I tak już przecież Rosja buduje u swoich granic państwo islamskie. Państwo Islamskie Doniecka i Ługańska. Najnowszy filmik z tej serii poniżej:


No cóż, żule, narkomani i kryminaliści, którzy tworzą lokalne kadry Donieckiej i Ługańskiej Republiki Hujłowej, przesiąkają islamskimi standardami. Jak czytamy: "Kobieta ma stać na straży ogniska domowego, być matką! A jakimi będą matkami te włóczące się po całym kraju po kawiarniach i knajpach. Wszędzie pełno kobiet. Jedna wielka , czy co?!  – grzmiał na spotkaniu z lokalną społecznością „Noworosji” Aleksiej . (...) Jest w tym jakaś racja (…) chcesz być czysta, wierna mężowi, siedź w domu i krzyżykami haftuj, ciasteczka upiecz na 8 marca. Nie podoba się?! Czas przypomnieć sobie, że jesteście Rosjankami, pomyśleć o duchowości!". Obecny na sali przedstawiciel mniejszości heteroseksualnej zaproponował: "Zgwałcić by je wszystkie!, ale jakoś nie porwał tłumu tym okrzykiem. Bekier jest z pewnością smutny, że już go nie puszczają do tych "brutalnych, nonszalanckich chłopców".

Ukraińcy tymczasem są coraz lepsi jeśli chodzi o propagandę. Ostatnio wypuścili serię świetnych, seksownych plakatów promujących ich armię. Poniżej, mój ulubiony:


Lewactwo, feministki, duponarodowcy, fucklangiści i skopcy będą oczywiście protestować przeciwko przedstawianiu kobiet w taki sposób, ale staropolskie ch... w d... im na drogę.

 ***

Nieco zmieniając region: ktoś w Korei Północnej wykazał się niesamowitym poczuciem humoru. Chodzi o pluszaki w tle Grubego Kima. :)


Wielokrotnie widziałem w Azji Wschodniej, że miejscowi mają zajoba na punkcie Doraemona (ulubionego anime doktora Targalskiego). W Honkongu Doraemon widniał nawet na ostrzegawczych nalepkach w windzie. Ale to już przesada :)