Geopolityka, Terroryzm, Tajna Historia z przymrużeniem oka

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Niemcy. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 sierpnia 2025

Komediowy szczyt na Alasce

 



Generalnie odniosłem wrażenie, że Putina nie było na Alasce podczas szczytu z Trumpem. Był sobowtór - aktor, który nie potrafił się powstrzymać przed pajacowaniem i robieniem głupich min. Człowiek nadmiernie podekscytowany tym, że może przejechać się w limuzynie prezydenckiej. Trump pewnie też się zorientował, że to nie jest prawdziwy Putin - i odesłał gościa, rezygnując z obiadu na jego cześć. (Przygotował się jednak na prawdziwego Putina, któremu zorganizował przelot bombowców B2 nad głową. Putin musiał też przejść się na lotnisku obok szeregu amerykańskich myśliwców.)

Generał SWR pisał, że "Putin" przedstawił wówczas jednak Trumpowi bardzo obiecujący plan pokojowy, mający szanse na akceptację przez Ukrainę i Europejczyków. Do mediów wyciekały sprzeczne dezinformacje mówiące głównie, że Rassija przedstawiła sztywne żądanie: dajcie nam cały Donbas, a w zamian zamrozimy linię frontu w innych miejscach. Zapewne, gdyby na tym się skończyło, Trump nie wzywałby do Waszyngtonu plejady europejskich przywódców. 



Poniedziałkowy szczyt w Białym Domu również miał komediową otoczkę. Trump pokazywał unijnym przywódcom swoją kolekcję czapek i chwalił opaleniznę Merza. Wszyscy siedzieli przed nim na krzesłach jak uczniaki. O czym jednak dyskutowano za zamkniętymi drzwiami? Tego nie wiadomo, ale europejscy przywódcy wrócili do snucia planów wysłania nad Dniepr sił stabilizacyjnych. Szukano też miejsca na szczyt pomiędzy Putinem a Zełenskim, typując m.in. Budapeszt.

I nagle Ławrow wrzucił granat do szamba. Stwierdził, że Rassija nie zgodzi się na obce wojska na Ukrainie, której niepodległość będzie gwarantowała sama, za pomocą ustawy (!). Zaczął też stawiać absurdalne warunki dotyczące szczytu Putin-Zełenski, oddalając tą inicjatywę na "świętego nigdy". Stara szkoła kremlowskiej dyplomacji: nasraj na środek dywanu, a jak ci zwrócą uwagę, to krzycz: "A udowodnij, że to ja nasrałem!".

Niejako na potwierdzenie tej strategii srania na dywan, Rassija zbombardowała amerykańską fabrykę w zachodniej części Ukrainy oraz wysłała na kierunek brzesko-warszawski Shaheda z głowicą bojową (nie żadnego wabika!). Ciekawe, czy gdyby przypadkiem nie zawadził on o linię energetyczną, to uderzyłby w Zakłady Azotowe Puławy czy w lotnisko w Dęblinie?

Trump poczuł się więc sfurustrowany. Wkleił obrazek, w którym porównywał swoje spotkanie z "Putinem" na Alasce ze spotkaniem Nixona z Chruszczowem w Moskwie w 1959 r. i narzekał, że Biden nie pozwalał Ukrainie na uderzanie bezpośrednio w Rosję. (Jednocześnie oburzył się jednak na to, że Ukry odcięły dostawy ropy na Węgry atakując rurociąg "Drużba". Naskarżył mu na to jego kumpel Orban.) Zapowiedział, że daje Rosji kolejne dwa tygodnie...

Na Kremlu pewnie się cieszą, że zdołali znów skutecznie zagrać na czas zwodząc Trumpa widmem pokoju. Przez te dwa tygodnie pewnie nie zdobędą wiele terenu na Ukrainie, ale opóźnią sankcje. Później będą próbowali znów tego samego. I niech tak sobie jeszcze po pogrywają. Niech w końcu przestaną ich w USA uważać za poważnego partnera do rozmów. Nam się z zakończeniem wojny nie spieszy - im dłużej ona trwa, tym więcej strat Rassija będzie miała do odbudowania.

A z Trumpem jest tak jak zauważył Michael Wolff: traktuje on przywódców takich jak Putin, Kim Dżong Un czy Xi Jinping, jak klientów, którym chce sprzedać nieruchomości. Mocno więc im kadzi w negocjacjach i snuje wizje świetnego interesu, a jak złapią haczyk, to po miesiącu podwyższa im czynsz i odcina ogrzewanie. No, ale nie zawsze udaje się zawrzeć umowę...

Tymczasem Generał SWR twierdzi, że Trump realizuje "sprytną strategię" i może się wkrótce okazać, że na Białorusi nie będzie już więźniów politycznych (a przynajmniej tych, o których wiemy), Air Force One wyląduje w Mińsku, a Łukaszenka będzie się przedstawiał jako najlepszy przyjaciel amerykańskiego prezydenta.



Ale też szczyt amerykańsko-rosyjski może mieć nieoczekiwane konsekwencje dla wenezuelskiego reżimu. Trump wyznaczył 50 mln USD nagrody za głowę Maduro, który mobilizuję ćwierć miliona ludzi do milicji. Amerykanie wysłali flotę ku Wenezueli. Reżim w Caracas nagle zaś ogłasza, że wykrył wśród dowódców armii handlarzy narkotykami - a tyle lat zaprzeczał istnieniu wojskowego Kartelu Słońc. Jednocześnie administracja Trumpa wydała siłom zbrojnym rozkaz do przygotowania uderzeń przeciwko kartelom narkotykowym.

***

Tymczasem na jednej z propalestyńskich demonstracji w USA pojawił się taki transparent:


Byłoby zabawnie, gdyby dziadek lub pradziadek Trumpa był nieślubnym Hohenzollernem. Zwłaszcza, że późni przedstawiciele tej dynastii byli całkiem spoko i uczyli się polskiego.

W "Wyborczej" ktoś palnął ostatnio, że nie doceniamy wkładu Niemców w naszą historię. W pewnym stopniu rzeczywiście nie doceniamy tego - ale w innym kontekście niż uważają filogermańskie libki. W naszej historii wielokrotnie bowiem dochodziło do tego, że na naszej ziemi osiedlali się Niemcy szukający u nas lepszego miejsca do życia. Zazwyczaj w jednym pokoleniu polonizowali się. Unrug, Anders, Traugutt, Plater - to przykłady takich rodów. Polska była dla nich lepszą ojczyzną od Królestwa Prus i innych państw niemieckich. I za jakiś czas możemy mieć też emigrację ze zwijających się gospodarczo i cywilizacyjnie Niemiec do Polski. Dla wielu Niemców dosyć atrakcyjnym układem będzie dostawać emeryturę z Reichu a mieszkać po polskiej stronie Odry. No chyba, że niemiecka agentura sprawi, że w Polsce będzie taki sam syf jak w Niemczech. Paradoksalnie, w interesie zwykłych Niemców - dymanych przez władze z Berlina - jest więc to, by Polska była "zbazowanym", altrightowym krajem. W interesie pojednania polsko-niemieckiego należy więc niszczyć filogermańskich libków, chcących zrobić z Polski podobny shithole, jakim stają się współczesne Niemcy.

***

Przypominam również, że Jeffrey Epstein nie zabił się sam - bo pewnie wciąż żyje. I być może on nawet nie miał prawa umrzeć.


Ciekawe, że Woody Allen porównał Epsteina do "Drakuli obsługiwanego przez żeńskie wampiry'. :)


***

Na blogu z recenzjami książka Krzysztofa Drozdowskiego o medycznych zbrodniach nazistów.  Aktualnie czytam książkę Andrzeja Dudy - i jest dosyć fajna, szybko się ją czyta. 

Chodzi mi po głowie temat historiozoficzny - trochę w klimacie Demiurga, trochę przerwanej - i nie zrozumianej - serii o "zboczonych bogach". 


Autor: foxmulder o 03:58 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety: Meksyk, Niemcy, Polska, Putin, Rosja, Trump, UE, Ukraina, USA, Wenezuela

sobota, 26 lipca 2025

Kto po Rosji będzie zagrożeniem?

 

Angela Merkel sprawiała wrażenie enerdowskiej dywersantki mającej zniszczyć od wewnątrz Republikę Federalną Niemiec. Jej polityka migracyjna, energetyczna i gospodarcza zmieniała Niemcy w zacofany, trzecioświatowy shithole. Samo w sobie nie byłoby to złe dla Polski, gdyby nie to, że Merkel patronowała tym, którzy chcieli zrobić z naszego kraju podobnie syfne miejsce. To samo można powiedzieć o kanclerzu Scholzu - w młodości częstym bywalcu komunistycznych spędów w NRD. W przypadku kanclerza Merza sytuacja jest odmienna. Gostek jest na tyle ogarnięty, że zaczął wycofywać się z części głupot niszczących Niemcy (takich jak zasada zbilansowanego budżetu czy merklowska polityka migracyjna) ożywiając przy tym niemieckie dążenie do dominacji w naszym regionie. Merz chce pokazać Trumpowi, że to Niemcy mogą być filarem bezpieczeństwa w Europie, a jednocześnie prowadzi nieprzyjazną wobec Polski politykę, której przejawem jest choćby wysyłanie za Odrę niechcianych nielegalnych imigrantów z różnych afrykańskich shitholi oraz blokowanie polskich inwestycji morskich. Merz prowadzi taką politykę wobec w 100 procentach proniemieckiego rządu, a samego Tusska traktuje jak psa (kojarząc go ze znienawidzoną Merkel). W tym kontekście jego plany remilitaryzacji Niemiec nie powinny budzić naszego zaufania.

Marek Budzisz, w ostatnim numerze tygodnika "Sieci", napisał o tym w artykule "Polska wzięta w trzy ognie":

"Może się okazać, że po zakończeniu wojny na Ukrainie Polska będzie sąsiadować z państwami o największych zdolnościach wojskowych – w Unii Europejskiej (Niemcy), w systemie sojuszniczym Zachodu (Ukraina) i w Eurazji (Rosja).

Dziennik „Die Welt” informuje o nowych planach niemieckiego resortu obrony. Do końca tego roku Bundestagowi ma zostać przedstawiony do zatwierdzenia gigantyczny program zakupu sprzętu wojskowego. Berlin chciałby kupić 1 tys. nowych czołgów i 2,5 tys. transporterów opancerzonych. Jak informują dziennikarze, ma to kosztować niemieckiego podatnika nawet 25 mld euro, ale tak gigantyczne zamówienia będą ożywiać tamtejszą gospodarkę, bo mają one być plasowane w Rheinmetall i KDNS, czyli wyłącznie w niemieckich firmach. Przy okazji ten pierwszy koncern ma się stać największym podmiotem produkującym różnego rodzaju platformy bojowe w Europie. Armin Papperger, prezes Rheinmetallu, powiedział w jednym z wywiadów, że jego firma już buduje 10 nowych fabryk, ale on nie widzi przeszkód – może poza brakiem zamówień o odpowiedniej skali – aby zbudować 15 nowych zakładów produkcyjnych.

Kwestie zamówień ma „załatwić” nowy program rządu Friedricha Merza, który przewiduje sformowanie siedmiu nowych brygad sił lądowych i wydanie na broń w ciągu najbliższych lat ponad 500 mld euro. Jak oświadczył niemiecki kanclerz, chce on, aby „Niemcy miały największą armię w Europie” i nie poskąpią na to środków. (...)

Niemcy chcą też przekonać Waszyngton, iż to oni są ich najlepszym w Europie sojusznikiem i w ramach „podziału obowiązków”, także w związku z perspektywą wycofania części sił amerykańskich z naszego kontynentu, to oni powinni przejąć większość zadań. W ubiegłym tygodniu rozmawiał o tym w Waszyngtonie Boris Pistorius, niemiecki minister obrony, i z tym podejściem jest związana jego deklaracja o gotowości zakupienia przez Berlin amerykańskich wyrzutni pocisków rakietowych Typhoon, które są zdolne do rażenia celów na dystansie 2 tys. km. Bo to Niemcy, a nie Polska miałyby dysponować głównymi narzędziami konwencjonalnego odstraszania Rosji. Nie mniej ważne jest to, że Pistorius pojechał do Stanów Zjednoczonych jako lider „koalicji chętnych” – grupy państw złożonej z Wielkiej Brytanii, Szwecji, Finlandii, Dani i Kanady, które chcą pomagać Ukrainie, finansując zakupy sprzętu obrony przestrzeni powietrznej, w tym systemów Patriot. Nietrudno dostrzec, że nie ma w tym gronie Polski – może dlatego, że nasz rząd jest zajęty wewnętrznymi sporami i walką z opozycją. (...)


(koniec cytatu)

Czy znajdziemy się więc między niemieckim hegemonem i jego ukraińskim wasalem? Czy oba państwa zaczną nam zagrażać militarnie? Co do Niemiec, to sądzę, że dużo bardziej od inwazji na Polskę opłacałaby się im dalsza wasalizacja naszego kraju poprzez agenturę, którą zaczęli budować tutaj na początku lat 90-tych, wręczając libkom marki w reklamówkach z Lidla. Może się jednak zdarzyć, że władzę w Polsce obejmie rząd, który będzie potrafił postawić się Berlinowi i Brukseli mówiąc: kończymy z systemem ETS 2 i całą tą kretyńską polityką energetyczną oraz imigracyjną. Czy wówczas Niemcy wyślą do nas swoją armię przeciwko "niedemokratycznemu reżimowi" i "polskim faszystom"? Czy uznają, że powinni nas napaść, bo na przykład jemy za dużo mięsa i "szkodzimy klimatowi"? Zapewne wielu libków i postkomuchów z naszych ziem zachodnich witałoby niemieckie wojska równie entuzjastycznie, co postsowieccy żule z Donbasu.

Możliwy jest też mniej dramatyczny scenariusz. Pisał o tym Mateusz Morawiecki w "Rz":

"Dysponując silnym przemysłem zbrojeniowym oraz modernizowaną armią, Niemcy mogą forsować ideę stworzenia swoistego NATO-bis. Choć projekt ten przedstawiany jest jako odpowiedź na potrzeby wspólnoty, w rzeczywistości jego realizacja wzmacniałaby dominację Berlina (oraz Paryża), marginalizując rolę mniejszych państw członkowskich. Analogii nie trzeba szukać daleko – podobną dynamikę obserwowaliśmy przy wprowadzaniu wspólnej waluty, z której Niemcy odniosły największe korzyści.

Obecnie Berlin nie dysponuje jeszcze odpowiednimi zdolnościami przemysłowymi, by w pełni zrealizować taki projekt. Tzw. carbon leakage i deindustrializacja, ściśle powiązane z błędami Energiewende i Zielonego Ładu, zdziesiątkowały niemiecki przemysł i zaczynają uderzać w fundament niemieckiego ordoliberalizmu – Mittelstand. Jednak kierunek jest jasny – budowa struktury zależności, która uczyniłaby inne państwa Europy w pełni podłączonymi pod niemiecki system dostaw, decyzji i zdolności obronnych. W razie osłabienia zaangażowania USA dałoby to Niemcom realny wpływ na rozmieszczanie wojsk, podejmowanie decyzji o interwencji czy kształtowanie europejskiej polityki bezpieczeństwa. Rymuje się to niestety z polityką obecnego rządu polskiego, który raczej wypycha i wyprasza USA z Europy, niż dąży do realnego wzmocnienia więzi transatlantyckich.

Wydatki obronne Niemiec rosną w błyskawicznym tempie. Pytanie brzmi: jak szybko uda im się dorównać realnym zdolnościom bojowym Francji czy Wielkiej Brytanii? Jak szybko mogą te państwa przegonić i stać się na powrót państwem potężnym militarnie? Przy takiej determinacji, jaką zaczynam dostrzegać w niemieckiej klasie politycznej – w ciągu dekady. To ich długofalowy cel i punkt zwrotny dla równowagi sił na kontynencie. Tymczasem globalny ład może się w każdej chwili załamać, a silna armia może wówczas posłużyć nie tylko do obrony, lecz także jako narzędzie nacisku politycznego lub gospodarczego. (...)

W powszechnej świadomości dojście Hitlera do władzy funkcjonuje jako „wybór narodu”. W rzeczywistości był to jednak oligarchiczny przewrót, zrealizowany rękami elit, przemysłu ciężkiego i banków, które uznały NSDAP za użyteczne narzędzie w walce z komunizmem i ówczesnym rozkładem państwa. Symbolicznym dokumentem tego procesu pozostaje książka „Porządek dnia” Érica Vuillarda, opowiadająca o uzgodnieniach Hitlera z niemieckimi przemysłowcami i burżuazją, czyli znaczną częścią ówczesnych elit. Biznes miał wspomóc marsz brunatnych koszul do władzy. Reszta, jak dobrze wiemy, jest historią – ale historią, która nie może się powtórzyć.

Dlatego niepokoi dziś rosnące przyzwolenie niemieckich elit gospodarczych na flirt z radykalizmem. W tle pozostaje także czynnik rosyjski. Od dekad Moskwa skutecznie wpływała na niemiecką politykę przez kanały gospodarcze, medialne i społeczne. Rosyjskie służby potrafiły zainstalować swoje interesy w strategicznych spółkach energetycznych, a dziś aktywnie wspierają narracje mające skłócić Niemcy z USA. Gdyby w Berlinie doszło do przejęcia władzy przez siły prorosyjskie lub ambiwalentne wobec Kremla, cały kontynent znalazłby się w sytuacji zagrożenia. Dlatego pytanie o niemiecką zbrojeniówkę nie jest tylko techniczne czy gospodarcze. To pytanie o przyszłość Polski i Europy. O to, kto będzie miał dostęp do siły, którą dziś tak pieczołowicie znów budują niemieckie państwo i przemysł. W historii Europy wielokrotnie widzieliśmy, jak dobrze naoliwione machiny wojenne obracały się przeciwko demokracji, przeciwko sąsiadom, przeciwko pokojowi. Zbyt wiele razy byliśmy świadkami tego samego błędu, by dziś pozwolić sobie na naiwność."

(koniec cytatu)

Wliczmy do tej układanki również ukraińskiego wasala Berlina. Jak pisze Budzisz:

"Niemcy metodycznie, kosztem naszej pozycji inwestują też w relacje z Ukrainą, chcąc się stać głównym „dobroczyńcą” Kijowa, a także partnerem dla tamtejszego szybko rozwijającego się przemysłu obronnego. Wróciłem właśnie z Ukrainy i tam jeden z przedsiębiorców z sektora zbrojeniowego, z którym miałem sposobność rozmawiać – a nie jest to „garażowy” biznesmen, tylko właściciel trzech fabryk na Ukrainie, jednej w Polsce, budujący nowe zakłady w Czechach, Danii i Niemczech, a nawet w Indiach – zadał mi retoryczne pytanie: „Dlaczego mam inwestować w Polsce?”. Jego doświadczenia są nie tyle złe, ile wręcz fatalne. Nadmierna regulacja, wtrącanie się polskich służb specjalnych do wszystkiego, co jego zdaniem – a jest to biznesmen mający przecież doświadczenie działania na Ukrainie – przypomina praktyki związane z wymuszeniami albo blokowaniem biznesu, oraz brak elementarnej infrastruktury niezbędnej, aby „pracować” z materiałami wybuchowymi – bo nikt w państwie polskim, mimo ponad trzech lat wojny, nie podjął decyzji o podstawowych inwestycjach – wręcz odstręczają go od myślenia o budowie kolejnych fabryk w Polsce.

Dodatkowo wielu moich rozmówców mówiło o pogarszającej się atmosferze społecznej w naszym kraju, narastającym negatywnym nastawieniu do Ukraińców (...)"

Obecne ukraińskie elity reprezentują typowy postosowiecki mental. Duża ich część jest wykorzeniona narodowo lub ma rozmytą tożsamość. (Najlepszym na to przykładem jest Zełenski - człowiek, który nie miał problemów z pajacowaniem na antenie rosyjskiej TV i robieniem sobie żartów z Hołodomoru.) Zachłysnęły się więc schyłkowym zachodnioeuropejskim liberalizmem - ze wszystkimi jego najgorszymi cechami. Paradoksalnie wmontowały w ten postkomuszo-libskowski system elementy cepeliowego nacjonalizmu. Było to możliwe, gdyż ów nacjonalizm - odwołujący się do środowisk, które współpracowały z Niemcami - nie jest uznawany za niebezpieczny dla Berlina. Mogą się na niego oburzać na Zachodzie tylko niektóre środowiska żydowskie.

Budzisz zwrócił uwagę na narastający problem, coraz gorszego postrzegania Ukraińców w Polsce. To w ogromnym stopniu "zasługa" Zełenskiego i jego ekipy oraz różnego rodzaju libkowskich działaczy, których antypolskie wysrywy medialne mocno rezonują w polskim necie. Oczywiście roszczeniowe postawy części "uchodźców" szastających pieniędzmi w Warszawie i narzekających "czemu nie dajecie nam mieszkań za darmo jak Niemcy" też robią swoje. Zauważyłem jednak, że najmocniej hejt na Ukraińców nakręcają polskie kobiety, a zwłaszcza liberalne Grażynki. Widzą bowiem w Ukrainkach konkurencję ekonomiczną i seksualną. Czy tak jest rzeczywiście w drugim przypadku? Z tego co słyszałem od znajomych, to często Ukrainki "uchodźczynie" mają podobnie nierealne oczekiwania jak polskie Julki i myślą głównie o tym, by wyjechać do Niemiec, Ameryki czy Dubaju (głośna sprawa ukraińskiej "modelki", którą w Dubaju wyrzucili z okna na imprezie ze sraniem do ust, jakoś ich nie odstrasza...).

Budzisz sugerując jednak to, że Ukraina stanie się dla nas potencjalnym zagrożeniem militarnym, pominął jednak jedną ważną kwestię, którą przytaczał w poprzednich swoich publikacjach. To, że ten kraj będzie wyniszczony demograficznie i gospodarczo. Moje zażenowanie wzbudzają więc jojczenia wielu dupoprawicowców - takich jak Warzecha, Lisicki czy Dzierżawski - że na Ukrainie "giną ludzie" i "jest niszczona infrastruktura" i w związku z tym, należy "szybko zawrzeć pokój na warunkach Rosji". Skoro bowiem owi dupoprawicowcy cały czas piszą jaka ta Ukraina okropna, banderowska i stanowiąca dla nas zagrożenie, to czemu martwią się, że traci ona ludzi oraz infrastrukturę? 

Od dawna powtarzam, że pokój na Ukrainie nie jest w naszym interesie. Im więcej tam Rassija będzie tracić ludzi i sprzętu - zdobywając takie zadupia jak Bachmut czy Pokrowsk - tym mniej będzie miała sił, by uderzyć na nas. Z przyczyn oczywistych wyklucza to również teoretyczne zagrożenie ze strony Ukrainy.

Ponadto, dlaczego zakładamy, że w Kijowie zawsze będzie rządziła libkowska opcja proniemiecka? Ostatnie wielkie protesty przeciwko uderzeniu w agencję antykorupcyjną NABU pokazują, że jest potencjał na to, by wymieść całą obecną klasę polityczną z Werchownej Rady. Może będziemy mieć Ukrainę rządzoną przez proamerykańskich wojskowych...

Tak samo libki powinny sobie wyobrazić Niemcy rządzone przez AfD i to jaką to stronnictwo może prowadzić politykę wobec sąsiadów.

Budzisz zwraca też uwagę na pewien aspekt słabości niemieckich planów - to, że nie będzie kim zapełniać szeregów wielkiej niemieckiej armii:

"Warto też pamiętać, że przyjęta przez Niemców jeszcze w 2021 r. strategia Eckpunkte für die Bundeswehr der Zukunft rozważa opcję, w świetle której można być żołnierzem niemieckiej armii, mieszkając w Warszawie czy w Paryżu, docelowo być może również zapewne w Kijowie czy Lwowie. Ukraińskie ustawodawstwo jeszcze na to nie pozwala, ale zmiany w tym zakresie, jak mi mówiono w Kijowie, „to tylko kwestia czasu”. Już obecnie osoby z migracyjnym bagażem etnicznym (tureckim, polskim, rosyjskim) stanowią 13–26 proc. personelu Bundeswehry, nie ma zatem przeszkód, aby rozbudowa niemieckich sił zbrojnych odbywała się przez rekrutację ochotników z obcymi paszportami. Na marginesie – warto zauważyć, że być może jednym z celów wystawy „Nasi chłopcy” w Gdańsku jest przełamanie psychologicznych barier i przekonanie Polaków, że można być „naszym”, nosząc mundur niemieckiej armii."


(koniec cytatu)

Odpowiedzią na te potencjalne zagrożenia jest oczywiście inwestowanie we własny potencjał obronny i przemysł zbrojeniowy. Są jednak dwie poważne przeszkody, dla takich inwestycji:

- Głębokie Państwo w postaci m.in. pedryli i lachociągów z ABW. Sabotowali prezesowi Obajtkowki inwestycje w SMR-y, sabotowali wiele innych rzeczy w przemyśle zbrojeniowym. Nawet za rządów PiSu ścigali nacjonalistów, zwolenników Międzymorza - a nie ruszali rosyjskiej V-tej kolumny i kodziarskich żuli.

- Unijna polityka energetyczna-ekologiczna. Zarówno przemysł zbrojeniowy jak i branże nowych technologii potrzebują ogromnych ilości energii, których nie zapewnią nam chińskie panele fotowoltaiczne i gówniane niemieckie wiatraczki. 

Kwestią, która będzie powracała w dyskusjach będzie też pobór do wojska. Z przyczyn politycznych nie ma jednak na niego szans - z jednej strony wielu ludzi obawia się powrotu do ch...jni z czasów późnego PRL/wczesnej III RP, z drugiej młodzi z pokoleń Z i Alfa narzekają, że "państwo im nic nie daje, a tylko bierze" (jak widać całkowite zwolnienie z PIT osób do 26 roku życia przez Morawieckiego, to było dla nich za mało). 

Pojawiają się więc złośliwe propozycje, by powszechną służbę wojskową dla młodych mężczyzn uzupełnić "powszechną służbą rodzenia" dla młodych kobiet. Oczywiście tej drugiej nie da się wprowadzić przymusowo - ale można odpowiednimi zachętami. Można na przykład podnieść wiek emerytalny dla bezdzietnych kobiet do 70 roku życia, a za każde urodzone dziecko zmniejszać go o pięć lat. Jak Julka zrobi aborcję na zdrowym dziecku - podwyższy się jej wiek emerytalny o 10 lat. Dodatkowo wprowadzić odpłatne studia dla dziewczyn na wielu kierunkach (europeistyka, socjologia, psychologia...), by zniechęcić je do migracji do miast i zasypać międzypłciową lukę edukacyjną. I dawać bardzo hojne świadczenia dziewczynom, które zajdą w ciążę przed 20 rokiem życia. Nastoletnia ciąża nie powinna być powodem stygmatyzacji społecznej - kiedyś była przecież ona normą. Ostatnio wielką burzę w sieci zrobiły tabele alimentacyjne - i słusznie, bo ministerialne bezmózgi ustaliły, że alimenty mogą być wyższe od zarobków netto. Moim zdaniem cały ten system powinien zostać jednak zniesiony, gdyż karze mężczyzn za płodzenie dzieci i odstrasza ich od wchodzenia w małżeństwa. (Właściwie trudno wskazać obecnie korzyści jakie miałby mężczyzna wchodząc w małżeństwo. Zwłaszcza, w porównaniu z ryzykiem utraty co najmniej połowy majątku.)  Alimenty powinny zostać zastąpione państwowym świadczeniem w rodzaju 800+  - ale tylko dla uboższych kobiet. Bogatsze niech ponoszą konsekwencje finansowe swojej decyzji o rozwodzie. (W Polsce to głównie kobiety inicjują rozwód i robią to zazwyczaj dlatego, że znudziło im się życie z dotychczasowym mężem.) W ChRL - czyli w państwie poważnie przygotowującym się do wojny i chcącym pobudzić demografię - wprowadzono ostatnio zmiany w prawie rozwodowym, ograniczające kobietom możliwość przejmowania majątków ich mężów.  No, ale w Weichselgau znajdą się zaraz tabuny białych rycerzy pędzących, by bronić Julek...

***

Co do konfliktu między Tajlandią a Kambodżą, to jest to oczywiście wojna państw znajdujących się w dwóch obozach geopolitycznych. Tajlandia jest sojusznikiem USA, a Kambodża wasalem ChRL. Mam nadzieję, że wszyscy tutaj kibicujemy Tajlandii i nie lubimy Hun Sena.

***

Jedna pani ezoteryczka, z popularnym kanałem na YouTube - Ada Edelman - wspomniała o "Demonach nazistów" w swoim filmiku poświęconym Wewelsburgowi.  (mniej więcej od 38 minuty). Może skłoni Spiskologa do zakupu, bo przeczytała fragment o płku Aquino :)

A na moim blogu z recenzjami - książka o Obwodzie VI AK Praga w Powstaniu Warszawskim oraz "Człowiek, który zniszczył kapitalizm" - bardzo ważna pozycja uderzająca w biznesowy januszyzm i jego filar, czyli legendę "wielkiego menedżera" Jacka Welcha.

***

Wyobraźcie sobie, że coś takiego śpiewa Wam, tańcząc w ten sposób, tak ubrana i mająca takie uszy Marianna Schreiber. Co robicie?


Autor: foxmulder o 03:19 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety: Kambodża, Niemcy, Polska, Tajlandia, Ukraina

sobota, 7 czerwca 2025

1 czerwca - Dzień Zwycięstwa

 


Ilustracja muzyczna: One Punch Man opening

Nie wiem, jak Wy, ale ja 1 czerwca po godzinie 23.00 parsknąłem śmiechem :)))))  Cóż za zwrot akcji! Toż to "największe zdrady w historii anime" :) Dwugodzinna "prezydentura" Trzaskowskiego stała się memem. Stał się prawdziwy cud - przez następne godziny z wielką przyjemnością oglądało się TVN 24 i TVP (w likwidacji).

Oneeeeee puuuuuuunch!!!

Gdy dwie godziny wcześniej przemawiał Nawrocki, mówiąc, że "w nocy odniesiemy zwycięstwo", skojarzyło mi się to z podobnym wystąpieniem Joe Bidena w 2020 r. 


Trzaskowski dodatkowo się ośmieszył swoją triumfalną mową. A powinien później wygłosić przemówienie, w którym padłyby słowa: "Przeciwko mojej kampanii działała zorganizowana siatka sabotażystów, ludzie tacy jak: Sławomir Nitras, Wojciech Zembaczyński, Kinga Gajewska, Dorota Wysocka-Schnepf, Kamil Dziubka, Roman Giertych, a przede wszystkim, co mówię z najgłębszym smutkiem - Donald Tussk i Jacek Murański". Oczywiście Trzaskowski powinien mieć pretensje przede wszystkim sam do siebie. Po raz kolejny bowiem pokazał, że się nie nadaje na prezydenta. Nie potrafi wytrzymać trzygodzinnej debaty, panicznie boi się opozycyjnych mediów, a jako pomysł na politykę zagraniczną przedstawia jedzenie Prince Polo. Tak to jest, gdy na kandydata wybiera się kolesia, który całe życie był uprzywilejowany, odseparowany bańką od krytyki i ciągnięty za uszy na wyższe stanowiska. Może warto byłoby zbadać okoliczności, w których w 2020 r. wykreowano go jako kandydata na prezydenta w miejsce Kidawy-Błońskiej. Jak to się stało, że bez żadnych partyjnych prawyborów powierzono mu tę misję?




Mówi się, że Nawrocki wygrał "niewielką różnicą głosów". Naprawdę? W drugiej turze zdobył ponad 10,6 mln głosów - jedynie o 16 tys. mniej niż Lech Wałęsa w drugiej turze wyborów 1990 r. Miał prawie 370 tys. głosów więcej niż Trzaskowski. To prawie tyle ile liczy mieszkańców Szczecin. To ma być "niewielka liczba"? Trzeba przyznać, że różnica była o 53 tys. głosów mniejsza niż w 2020 r. Jeśli Trzaskowski będzie startował w wyborach prezydenckich co pięć lat i za każdym razem będzie zmniejszał dystans do zwycięzcy o około 53 tys. głosów, to może zostać prezydentem w 2060 r., w wieku 87 lat. Będzie wówczas Bernie Sandersem polskiej polityki. 

No cóż, jojczenie, że "Kaczyński wybrał złego kandydata" okazało się chybione. Nawrocki okazał się bardzo dobrym kandydatem, o czym świadczyły jego wyniki wyborcze, w wielu miejscach lepsze od wyników prezydenta Dudy z 2020 r. Głosowało na niego procentowo więcej osób nawet w bastionach mniejszości narodowych. Jarosław Kaczyński (stający się sigmą dla pokolenia Alfa) wykreował już czterech prezydentów: Wałęsę w 1990 r., swojego brata w 2005 r., Dudę w 2015 r. i Nawrockiego w 2025 r. Tym razem postawił na millenialsa (Trzaskowski jest przedstawicielem pokolenia X), nie należącego do PiS i mającego swobodę odcinania się od niektórych aspektów rządów tej partii, chłopaka z blokowiska, który własną pracą doszedł na szczyt, będącego rzadkim połączeniem fightera oraz inteligenta. Oczywiście wroga propaganda pruła się, że Nawrocki to "prymitywny kibol", a część prawicowców lamentowała, że powinno się wystawić prof. Czarnka lub Glińskiego. No dobra, tym razem zamiast profesora wystawili osobę mającą stopień naukowy doktora. Doktor Karol Nawrocki napisał osiem książek, a trzy zredagował, kierował też dużym muzeum historycznym oraz IPN, czyli kluczową instytucją dla polityki historycznej państwa. (Oczywiście odezwą się narzekania, że "polityka historyczna nie jest ważna". Tymczasem jest ona bardzo ważna, co rozumieją takie kraje jak Niemcy, Rosja czy Izrael. Rosja - właśnie za politykę historyczną - wydała list gończy za Nawrockim.) Dla porównania: Trzaskowski ma na koncie trzy książki, z czego jedna to osławiony "Rafał", w której opowiada o swoich przygodach z rekinami. Nawrocki będzie oczywiście potrzebował dobrych doradców ds. gospodarki i polityki zagranicznej, ale jest też człowiekiem, który szybko się uczy. Widać to po tym, jak się rozkręcił w kampanii wyborczej i jak zmiażdżył w niej politycznego wyjadacza, hodowanego od lat na lidera.

Słyszałem ciekawą teorię. Według niej, Amerykanie mieli naciskać na Niemców, by nie robili problemów z uznaniem wyniku polskich wyborów prezydenckich. Dlatego rankiem 2 czerwca Ursula von der Leyen napisała gratulacyjnego tweeta dla Nawrockiego. Za tym poszła cała masa tweetów od przywódców różnych państw. Tussk czekał do wieczora i nie pogratulował Nawrockiemu, ale jego zwolennikom. Być może niemieckie służby wcześniej wprowadziły Tusska na minę. Pamiętacie osławiony artykuł Onetu o tym jak rzekomo Nawrocki sprowadzał dziwki do sopockiego Grand Hotelu? Z przecieków wynika, że "dwóch anonimowych informatorów", na których oparto ten tekst, zostało zmyślonych. Artykuł jednak zaszkodził Nawrockiemu. Z badań OGB wynikało, że w przedwyborczą środę prowadził jeszcze Trzaskowski. Ale trend się zmienił po tym, jak Tussk poszedł do Rymanowskiego. Stwierdził tam wówczas, że źródeł rewelacji wymierzonych w Nawrockiego był Jacek Murański "aktor znanych z małych rólek". 


Dziaders Tusk być może nie kojarzył, kim jest Murański, ale młodzi kojarzą Murańskiego jako internetowego zjeba. Net zalała więc fala złośliwych memów i filmików. Historyjka Onetu o Nawrockim została skutecznie ośmieszona, a do Tusska na trwałe się przykleił filmik z Murańskim krzyczącym: "Masa, Masa, ssij kutasa!" :) Tymczasem Stankiewicz z Onetu sam przyznał, że w historii o Grand Hotelu coś nie stykało, bo Wielki Bu mający kręcić tym dziwkarskim interesem miał wówczas dopiero 17 lat. Kto więc podpowiedział Tusskowi, by grzał tę historię i powołał się na Murańskiego? Jeśli uznamy, że za pośrednictwem Onetu działała niemiecka BND, to musimy pamiętać, że Amerykanie posiadają od 1945 r. odpowiednie środki pozwalające im ingerować w pracę niemieckich służb. 



Tuż przed drugą turą na CPAC-u w Rzeszowie wystąpiła moja ulubienica Kristi Noem, szefowa Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ciekawe, że administracja Trumpa podesłała akurat kogoś reprezentującego służby. Silniczki szydziły co prawda, że Noem "zastrzeliła swojego psa", ale akurat na Kaszubach popularnym imieniem dla psów jest akurat... Tusk.



Wiem, że nie powinno się wyśmiewać elektoratu przeciwnika, ale silniczki akurat mocno się ośmieszają twierdząc, że "PiS, Konfederacja i Jakubiak sfałszowali wybory" w sytuacji, w której PKW, służby specjalne i cały aparat państwa działały na korzyść Trzaskowskiego. Najpierw giertychowcy powoływali się na analizę z Wykopu, której autor przyznał, że robił ją po pijaku, a jak wytrzeźwiał i zrobił ją ponownie, to wszystko się zgadzało. Później twierdzili, że "wykształceni, wielkomiejscy" wyborcy Trzaskowskiego mają problemy z czytaniem i pomyłkowo głosowali na Nawrockiego, bo zajmował pierwsze miejsce na liście... Teraz wciąż kombinują jak Giertych pod górę i udają geniuszów matematycznych, by wykazać, że Trzaskowskiemu ukradziono kilka tysięcy głosów (co z pozostałymi ponad 360 tys.?) Jak napisał Maciej Wilk:

"Ogółem w skali kraju można wskazać 12 (słownie: DWANAŚCIE) komisji, gdzie wyniki
@NawrockiKn odbiegały od wartości oczekiwanej o ponad 100 głosów, a wartości
@trzaskowski_ były zaniżone. Łączna różnica to 2340 głosów. O komisji nr 95 w Krakowie czy nr 13 w Mińsku Maz. pisały już media. Nie zdziwię się, jak zaraz usłyszymy jeszcze o gminie Olesno, Strzelcach Opolskich czy Tychach. Co ciekawe, komisji, gdzie wyniki
@trzaskowski_ odbiegały od wartości oczekiwanej in plus o ponad 100 głosów było natomiast 469, a liczba "nadmiarowych" głosów to ponad 91 tysięcy Proponuję np. przyjrzeć się komisji nr 113 na warszawskim Mokotowie, w której Karol Nawrocki otrzymał... 2 głosy więcej niż w I turze, a Rafał Trzaskowski 868 głosów więcej" (koniec cytatu)

Przypomnijmy więc: wałki wyborcze robi się w Polsce przede wszystkim w wielkich miastach, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi głosują na tymczasowe zaświadczenie, frekwencja sięga w niektórych dzielnicach 90 proc., a bezdomni głosują za odpowiednią nagrodę. Wałki robi się też w komisjach zagranicznych, gdzie nie ma mężów zaufania z różnych partii, a głosy liczą resortowi.


Jeszcze przed I turą Platforma założyła stronę do zgłaszania protestów wyborczych. Ja już z niej skorzystałem. Zgłosiłem nielegalną agitację podczas ciszy wyborczej. Napisałem, że po komisji biegał nagi Roman G., a na obrzezanym kutasie miał napisane: "Debil". Zachęcam do składania podobnych protestów. 



Wygląda na to, że ruch Silnych Razem będzie ewoluował w polskiego QAnona. "Trust the plan!" Ciekawe, czy Giertych przebrany za bawoła będzie 6 sierpnia szturmował Sejm?

Ogólnie w kręgach władzy doszło do niezłej refleksji intelektualnej. Poseł Zembaczyński stwierdził, że "musimy stworzyć własną telewizję, taką jak TV Republika". A ja sądzę, że powinni stworzyć własnego Jackassa!

Ogólnie obserwując reakcje powyborcze sporej części naszych współobywateli, trzeba przyznać, że spora część naszego narodu jest od 20 lat poddawana indukowanej zewnętrznie histerii. "Aaaaa!!! Kończy się demokracja, bo wygrał ten na którego głosowała większość!!! Aaaaa!!! Będą nas się wstydzić na Zachodzie!!!".  Oprócz tej histerii mamy też wśród mieszkańców Weischselgau/Kraju Priwislańskiego sporą dozę frustracji seksualnej. Uświadomiło mi to zachowanie niejakiego Tomasza Wiejskiego - internetowego jełopa, będącego podchujaszczym Giertycha. Wiejski zaczepił na X-ie Annę Pawelec, dziennikarkę WPolsce24 pisząc, że "bardzo profesjonalnie chwyciła mikrofon" i "musi mieć w tym doświadczenie". Po czym dodał, że sam "jedynie ściska swój mikrofon". 



Przypomniało mi się to jak podczas spotkania wyborczego w Poznaniu jakiś obleśny, śliniący się dziad, obsesyjnie pytał Daniela Nawrockiego "a gdzie jest mamusia". Wśród silniczków popularna była wówczas plotka mówiąca, że Marta Nawrocka - funkcjonariuszka KAS - była/jest prostytutką. (Wcześniej rozpowszechniali takie plotki, jak zobaczyli jak wygląda żona Ziobry.) Widać było, że przy snuciu tych potwarzy niemal dostawali orgazmów. W dyskusjach o Nawrockim zapieniali się natomiast, niemal zawsze pisząc, że to "alfons" (choć nawet publikacje Wyborczej i Newsweeka na to nie wskazywały). Alfons był dla nich największym oskarżeniem. Dlaczego? Dlatego, że wyobrażają sobie alfonsa jako kolesia otoczonego młodymi, ładnymi panienkami będącymi na każde jego zawołanie. Takiego P.I.M.P. z hiphopowej piosenki. Silniczki pisząc więc o alfonsie były zielone z zazdrości. "Jaki ten świat niesprawiedliwy! Ten pisowiec rucha, a my nie!". 


Podejrzewam, że większość kodziarskich dziadersów ma nieudane życie erotyczne. Ożenili się młodo, z pierwszą lepszą i teraz tego mocno żałują. Ich życie seksualne było nudne i schematyczne jak w skeczu Monty Phytona o ulsterskich protestantach. Niektórzy są od lat samotni i sfrustrowani. I nie potrafią tej frustracji odpowiednio rozładować. Przypomnijmy sobie afery seksualne z udziałem liberalnych propagandystów: retard Lis wywalony z Newsweeka za molestowanie, Kącki walący konia przy koleżance w redakcji...



Frustrację seksualną widać również w żeńskiej części silniczków. Rozwódki po 40-ce i samotne korpolasencje. I to one najczęściej hejtowały siedmioletnią córkę Nawrockiego, pisząc nawet, że ta dziewczynka "i tak skończy w burdelu". Podejrzewam, że większość tych frustratek sama sobie fantazjuje, że zostały zniewolone w burdelu. Czytając "50 twarzy Graya" wyobrażają sobie jak szcza na nie jakiś miliarder, a oglądając "Opowieści podręcznej" wyobrażają sobie, że same są trafiły do takiego obozu, dostały wdzianko podręcznej, a jeden ze skrajnie prawicowych przywódców Gileadu zapładnia je podczas gdy bezpłodna żona owego przywódcy trzyma ją za ręce. Po prostu na jakimś etapie życia zabrakło im kolesia, który dałby im klapsa na goły tyłek, kazał im nago sprzątać mieszkanie lub doprowadził ręcznie do orgazmu w przebieralni centrum handlowego. Wynikającą z tego frustrację widać choćby w podejściu tej grupy kobiet w stosunku do bliskowschodnich i subsaharyjskich nachodźców. One czekają na to, że jakiś muzułmanin patriarchalnie je zdominuje. One są masochistkami, tylko nie do końca to sobie uświadamiają.

Zarówno wśród silniczkowych frustratów i frustratek, jak i różnych juleczek panuje przekonanie, że to Kościół katolicki odpowiada za ich  nieudane życie seksualne. Nawet jeśli nigdy do kościoła nie chodzili/ły. A jak tylko zostanie uchwalona nieograniczona aborcja i związki partnerskie, to się odkują za wszelkie lata frustracji - nagle bezzębny kodziarski milicyjny dziad nie będzie mógł opędzać się od młodych biuściastych panienek marzących o zrobieniu mu loda, a gruba 40-tka z działu HR stanie się ukochaną miliardera z "50 twarzy Graya". Tak, oni naprawdę w to wierzą.



I dlatego uważam, że powinniśmy odebrać lewicy Wilhelma Reicha i jego sexpolitykę. Przypominam, że najbardziej popularną reformą Solona było stworzenie w Atenach taniego, państwowego burdelu. W ten sposób starożytne Ateny uniknęły powstania grupy frustratów-silniczków i stworzyły demokrację. Już w czasach chrześcijańskich św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu uważali, że prostytucję należy tolerować, by rozładowywać napięcia społeczne. Na progu rewolucji transhumanistycznej warto o tym pamiętać. Wybory prezydenckie w 2035 r. wygra ten, kto obieca młodym wyborcom realistyczne seksroboty oraz wykreowane genetycznie dziewczyny z kocimi uszkami.

***



1 czerwca był również Dniem Zwycięstwa odniesionego nad rosyjskim lotnictwem strategicznym. W ramach operacji "Pajęczyna" ukraińskie SBU zdołało zniszczyć za pomocą dronów startujących z ciężarówek na czterech rosyjskich lotniskach (w tym jednej pod Irkuckiem, a drugiej nad Amurem, przy chińskiej granicy!) wiele bombowców strategicznych Tu-95, Tu-22m3, Tu-160, plus samoloty wczesnego ostrzegania Beriew A-50 oraz transportowce An-12 oraz Ił-76. Podana przez Ukraińców liczba 41 trafionych samolotów jest pewnie zbyt optymistyczna. Bazując na dostępnych nagraniach szacuje ją na 22. Nie wiemy jednak, co zostało trafione w bazie Floty Północnej w Siewieromorsku. A dym po eksplozji był tam duży...

Amerykanie oficjalnie odcięli się od tej operacji. (A co mieli zrobić?) Nieoficjalnie Trump uznał jednak, że była ona "zajebista", choć wyraził obawy o rosyjski odwet. 

Ów rosyjski odwet jest jak na razie słaby. Rosyjskie siły powietrzne po raz kolejny pokazują, że wciąż nie nauczyły się prowadzić strategicznych kampanii bombardowań. Trudno się też było spodziewać, by były one obecnie zdolne do takiej kampanii - po ciosie, jaki im zadano.

Za operację "Pajęczyna" odpowiadali ponoć DJ i "wiedźma" będąca autorką powieści erotycznych...

Nieco wcześniej Ukraińcom udało się wysadzić w powietrze kolesia, który kierował bombardowaniami Mariupola. Zwabili go za pomocą podstawionego kolesia na... gejowskim portalu randkowym. 

Zeszłotygodniowe ataki na lotniska strategiczne zostały nazwane "rosyjskim Pearl Harbor". To był raczej Pider Harbor.

A tuż przed ciszą wyborczą prezydent Duda odznaczył Budunowa...

***

Elon Musk nie ma racji w sporze z Trumpem, bo posługuje się archaicznymi teoriami ekonomicznymi. Liznąłby trochę MMT, to wiedziałby, że emitent waluty nie zbankrutuje w długu zdenominownym w tej walucie i że deficyt sektora prywatnego jest nadwyżką sektora publicznego. Gospodarka USA za Reagana świetnie się rozwijała w dużej mierze dzięki rosnącemu deficytowi. Cięcie deficytu o 2 bln USD  - jak proponował Musk - skończyłoby się ostrą recesją. No i pewnie Musk dostałby bólu d..., gdyby w ramach oszczędności budżetowych obcięto subsydia dla jego spółek... Elonowi więc można poradzić: mniej ketaminy, więcej MMT. 

***

Już 17 czerwca premiera nowej książki Waszego Ulubionego Autora. Można ją już zamawiać w księgarniach internetowych - ceny nawet lekko poniżej 30 zł. Gorąco więc zachęcam do czytania!

A na blogu z recenzjami - mocne wspomnienia wojenne Mariana Karczewskiego i "Na posterunku" Jana Grabowskiego. 

Wpisu za tydzień nie będzie, bo jadę na urlop na Bliski Wschód.


Autor: foxmulder o 05:49 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety: Musk, Niemcy, Polska, Rosja, Trump, Ukraina, USA

sobota, 17 maja 2025

Trump z Arabii

 


Z powodu ciszy wyborczej nie mogę dzisiaj obśmiać Strażniczki Zegara, ani pisać o Obławie Augustowskiej, austro-węgierskich brudnych funduszach (oczywiście przed I wojną światową), czy o Jakubie Patafianie , Akcji Dupokracja oraz innych irytujących trollowniach czy o Niezwykle Aktywnej Siatce Kretynów. Pozostaje mi więc pisać o sprawach międzynarodowych. A jest o czym pisać...

Trump arrives in the UAE. pic.twitter.com/7ZFC2cDkJm

— Clash Report (@clashreport) May 15, 2025

Jeśli przyglądaliście się podróży Trumpa do Arabii Saudyjskiej, ZEA i Kataru, to z pewnością zwróciliście uwagę na to z jakim przepychem przyjęto tam amerykańskiego prezydenta i jak wielkie umowy gospodarcze wówczas podpisano. To niejako kłóci się z narracją o "upadku wizerunku USA". Dla bajecznie bogatych arabskich monarchów, amerykański prezydent to wciąż prawdziwy "Rais" (arab. szef), a USA i monarchie znad Zatoki Perskiej łączą lukratywne interesy - dotyczące nie tylko ropy naftowej, zakupów uzbrojenia czy samolotów pasażerskich, ale również sztucznej inteligencji.



Donald Trump flew into Qatar like a BOSS.. 🔥🔥 pic.twitter.com/BE53iezjnF

— American AF 🇺🇸 (@iAnonPatriot) May 16, 2025

Warto jednak spojrzeć na tę wizytę w szerszym kontekście. Niedawno Mike Walz, prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, dostał kopniaka w górę, na stanowisko ambasadora przy ONZ. Pojawiły się przecieki, że stało się tak, gdyż Walz próbował manipulować Trumpem w interesie... Netanjahu. Trump miał się wkurzyć, że Izrael próbuje go wciągnąć do konfrontacji z Iranem. Tymczasem amerykański prezydent chce wygasić bliskowschodnie fronty. Stąd negocjacje z Iranem i zapowiedzi, że nowe porozumienie nuklearne jest już bliskie.



Trump zrobił jedną rzecz, która się nie spodobała Netanjahu. Zniósł sankcje na Syrię oraz spotkał się z syryjskim przywódcą al-Szarą. Netanjahu oczywiście starał się usilnie przekonać Waszyngton, że obecna ekipa rządząca Syrią to niebezpieczni dżihadyści, a przedstawiciele lobby izraelskiego nawet próbowali przekonać Trumpa do likwidacji al-Szary. Król Jordanii ostatecznie jednak uświadomił Trumpowi szkodliwość takich "dobrych rad". Trump w obecnej kadencji ma też bardzo dobre relacje z Erdoganem, więc nie widzi problemu w kontroli Turcji nad Syrią. Izrael nie będzie więc w stanie wdrożyć swojego "szczwanego planu" na podział Syrii na strefy wpływów między siebie, Turcję, USA i Rosję. W Baku zaczęły się więc tajne rozmowy między władzami Izraela i Syrii. Wygaszenie tego konfliktu będzie też w długoterminowym interesie Izraela - z rozgrzebaną wojną w Strefie Gazy, pakowanie się w okupację Syrii byłoby kosztowną głupotą.

Trump też zirytował Netanjahu prowadząc za jego plecami negocjacje z Hamasem, w wyniku których wyszedł na wolność amerykański zakładnik. Przypominam, że pod petycją, by zakończyć wojnę w Gazie i sprowadzić wszystkich zakładników podpisało się ostatnio 550 izraelskich wojskowych. Cały szereg polityków nie może się też doczekać, by zająć miejsce Netanjahu w fotelu premiera. 


Trump leaves Saudi Arabia for Qatar. pic.twitter.com/4dsW7mxNFm

— Clash Report (@clashreport) May 14, 2025


Oczywiście też Arabowie mają więcej do zaoferowania niż Izraelczycy. Widać to choćby po wielkości zawartych kontraktów. Symboliczny jest też dar z Kataru - dla Trumpa, nowy luksusowy Boeing mający pełnić rolę Air Force One. Lobby izraelskie mocno się zapieniło z tego powodu... Nawet al-Szara ciekawie zagrał proponując amerykańskiemu prezydentowi Trump Tower w Damaszku w zamian za spotkanie. No cóż, Arabowie to naród handlowy...

Nie wiem jak potoczą się rozmowy z Iranem, ale tutaj też się dzieją ciekawe rzeczy. Specjalny wysłannik Steve Witkoff ostatnio mówił o możliwym pojednaniu między krajami arabskimi oraz Iranem, i że wspólnie mogą one stworzyć siłę ekonomiczną mogącą prześcignąć Unię Europejską. Przypominam, że Witkoff jest Żydem (przodkowie przyjechali do USA z "Imperium Rosyjskiego"), ale Irańczycy mimo to, wyrazili chęć negocjowania z nim.

Trumpowi chodzi oczywiście o to, by na Bliskim Wschodzie był relatywny spokój i by irańska ropa płynęła szerokim strumieniem na rynki. Wcześniej Saudowie doprowadzili do większych niż oczekiwano zwyżek wydobycia ropy w krajach OPEC+ i zrobili to pomimo bardzo niepewnych perspektyw dla popytu. Według Goldman Sachs, Trumpa zadowoliłaby ropa w przedziale cenowym 40-50 USD za baryłkę, który ostatni raz mieliśmy na jesieni 2020 r. 

Symbolem ciekawych przetasowań geopolitycznych jest również to, że w Departamencie Stanu zostanie zlikwidowane stanowisko wysłannnika ds. walki z antysemityzmem. Ma ono zostać włączone w kompetencje urzędnika zajmującego się Izraelem. 

Czyżby więc Trump słuchał najnowszej piosenki Kanye Westa?




Niewątpliwie amerykański prezydent mocno ostatnio striggerował liberalną promigrancką lewicę, przyjmując do USA grupę białych, afrykanerskich uchodźców z RPA.  Nagle lewica podniosła krzyk, że nie powinno się przyjmować imigrantów z Afryki, a Kościół Episkopaliański zrezygnował z przyjmowania federalnych grantów, byle tylko nie pomagać białym protestantom w urządzeniu się w USA.

Do ciekawej rzeczy doszło też w Europie: niemiecki Federalny Urząd Ochrony Konstytucji wycofał się pod naciskiem Amerykanów z określania AfD jako skrajnie prawicowej organizacji ekstremistycznej.

Miło byłoby, gdyby Amerykanie podjęli również podobne działania wobec naszych trzyliterowych agencji, które nie radzą sobie ze ściganiem realnych obcych agentów, dywersantów i gangsterów, a marnują środki z budżetu na netowy shitposting, kreowanie lipnych ekstremizmów i nękanie zwykłych obywateli korzystających z konstytucyjnej wolności słowa. Ot, dzisiaj, akurat w trakcie ciszy wyborczej o 6:33 ktoś próbował się zalogować na moje konto na Facebooku. 

A po świeże reposty powyborcze i nie tylko zapraszam na X. 

Autor: foxmulder o 02:10 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety: Arabia Saudyjska, Iran, Izrael, Katar, Netanjahu, Niemcy, Polska, RPA, Syria, Trump, Turcja, ZEA

sobota, 15 marca 2025

Wszyscy się zes...

 



Przez Polskę/Weischslegau/Kraj Priwislański przetoczyła się ogromna fala płaczu, jojczenia i bóldupienia. Fala nie widziana od lat. Libki razem z cuckoldowską prawicą szykowały się już do obrony linii Wisły przed wrogiem z Ameryki i szukania stonki zrzucanej na pola z imperialistycznych samolotów. Bowiem "Trump zdradził Ukrainę" i "zawarł sojusz z Rosją". Co bardziej oburzone silniczki skomalały, byśmy w ramach obrony przez Putinem pozbyli się amerykańskiej broni i "deportowali amerykańskich żołnierzy z Polski". Wzmożenie sięgało zenitu, aż tu... wszyscy się zesrali.

Ukraina szybko porozumiała się z USA podczas rozmów w saudyjskiej Dżuddzie. Wstrzymanie dostaw sprzętu na Ukrainę potrwało zaledwie kilka dni. Tak samo było ponoć z wstrzymaniem wymiany danych wywiadowczych, choć tutaj mogliśmy mieć do czynienia z teatrzykiem. Prezydencki wysłannik Steve Witkoff,stwierdził bowiem, że USA nigdy nie wstrzymały dostarczania Ukrainie informacji obronnych o znaczeniu defensywnym!

Po tym jak Ukraina zgodziła się na 30-dniowy rozejm, piłka znalazła się po stronie Rosji. Ona odpowiedziała serią warunków, które nie mają szansy na realizację. Trump zaczął więc stopniowo zaostrzać sankcje i czekać, aż Putin pozytywnie odpowie na gałązkę oliwną. Można oczekiwać, że z czasem irytacja Trumpa będzie rosła. Rozejm obecnie dużo mocniej przydałby się Ukrainie niż Rosji - na konsolidację obrony i wzmocnienie sił. (O tym mówi choćby gen. Komornicki.) Mówiłem, że tak będzie - trzeba się było mnie słuchać, a nie wyciągniętych z d... peerelowskich ekspertów w rodzaju Romcia Kuźniara. (Gdy 15 lat temu Kuźniar protestował przeciwko tarczy antyrakietowej wymyśliłem reklamę: Romcio z wielkim kondonem na głowie i napis: "Romanie! Załóż tarczę antyrakietową!" :).


Tymczasem Europę Zachodnią opanowało wzmożenie wokół "autonomii strategicznej". Eurocucki napinają się niczym przed I wojną światową, że poradzą sobie bez USA z prowadzeniem wojen. Problem jednak w tym, że przez ostatnie 30 zdewastowały swoje siły zbrojne i nie mają kogo ani czego wysłać do boju. Taka Francja może w ciągu tygodnia do miesiąca przerzucić na flankę wschodnią NATO najwyżej półtorej brygady zlepionej z różnych rodzajów wojsk. Nie poradzili sobie z Subsaharyjczykami w kilku krajach afrykańskich, to jak mają sobie poradzić z Ruskimi? Rheinmetall może w porywach wyprodukować do 50 czołgów rocznie. Pewnie teraz zwiększy produkcję, bo przejmie część fabryk Volkswagena - zarzynanego przez kretyńską politykę ekologiczną. Cała to wzmożenie o autonomii strategicznej i europejskiej unii obronnej ma służyć więc głównie ratowaniu gospodarki niemieckiej. Eurokraci podchodzą jednak do problemu od d... strony. Nie dotykają jego przyczyny, którą jest totalnie kretyńska polityka ekologiczna, różne Zielone Łady i ETSy prowadzące do dewastacji europejskiego przemysłu, rolnictwa i standardu życia Europejczyków. Wielkim paradoksem jest to, że unijne przepisy ekologiczne uchylono w kwestii odstrzału wilków, po tym jak wilk zjadł ulubionego kucyka von der Leyen (xxxxDDDD), a w sprawach dużo poważniejszych te kretynizmy są utrzymywane. No bo przecież, "Planeta płonie!".

(Według TSUE, prawo unijne stoi wyżej niż polskie, według Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe - prawo niemieckie stoi nad unijnym. Z praktyki wiadomo jednak, że nad prawem niemieckim stoi jednak prawo szariackie - więc powinniśmy je wykorzystywać w sporach z TSUE jako ostateczną instancję :)

Z drugiej strony, gdy Tussk rzucił wrzutkę o tym, że od przyszłego roku zostaną przeszkoleni wojskowo "wszyscy dorośli mężczyźni w Polsce", przez Polskę przetoczyła się fala strachu, oburzenia i jojczenia. Ostatecznie okazało się, że będzie realizowany program dobrowolnych szkoleń rozpoczęty jeszcze przez ministra Błaszczaka. Rosja dostała jednak wyraźny sygnał, że Polacy nie mają zamiaru bronić swojego kraju. A przecież konfiarska młodzież mogła zareagować na deklarację Tusska zupełnie odwrotnie - "Super! Wreszcie dadzą nam broń! Będzie dzień sznura! Wystrzelamy lewaków jak na Utoyi! Zrobimy im drugie Chile!". Tussk ze strachu wycofałby się z pomysłu szkoleń wojskowych, a wszyscy dostaliby sygnał, że Polacy to banda skrajnie prawicowych świrów, których palce świerzbią, by sobie postrzelać do żywych celów :) Przyznać muszę jednak, że Polaczków - zwłaszcza Konfiarskich i wyznawców rabina Brauna - wiele łączy z ortodoksyjnymi żydami z Izraela. Tamtejsi haredim również uchylają się od poboru wojskowego, co grozi upadkiem rządu Netanjahu. Rebe Braun największym sabatajskim cadykiem jest!

Wzmożenie mieliśmy również wokół Syrii, gdzie "dżihadyści mordują krześcijan!". Niezwykle pobudzony poseł Tarczyński wrzucał na X-a wykonane nie wiadomo kiedy i gdzie fotki zwłok z Bliskiego Wschodu twierdząc, że to mordowani chrześcijanie. A skąd wiedział, że to nie alawici, druzowie, szyici, sunnici lub jezydzi? Izrael wspólnie z Iranem zjednoczyły się w oburzeniu: "Jak tak można zabijać niewinnych cywilów! Ci syryjscy dżihadyści to barbarzyńcy!". 



Akurat, gdy trwało to wzmożenie doszło do porozumienia nowych syryjskich władz, zdominowanych przez "dżihadystów" z HTS z Kurdami z SDF/YPG/PKK. (Wcześniej kurdyjski przywódca Ocalan wezwał PKK do złożenia broni i pogodzenia się z Turcją.) Rząd z Damaszku porozumiał się również z Druzami z Suwajdy. Izrael dostał prawdziwy powód do bóldupienia. "Nie, nie możecie porozumieć się z Druzami i Kurdami! To mieli być nasi sojusznicy!". 48-godzinna rebelia assadowców miała zapewne na celu storpedowanie tych porozumień. Pewnie również uruchomiono agenturę wewnątrz HTS. Według danych organizacji humanitarnej SNHR w całej rebelii assadowskiej zginęło: 172 syryjskich żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa nowego rządu, 211 cywilów zabitych przez assadowcó i 420 cywilów oraz wziętych do niewoli assadowców zabitych przez siły rządowe, z czego 39 dzieci, 49 kobiet i 47 członków personelu medycznego. Żołnierze, którzy robili sobie fotki ze zwłokami rozstrzelanych trafili do aresztów wojskowych.

Wzmożenia nie mieliśmy niestety wokół aresztowania byłego prezydenta Filipin Rodrigo Duterte. Marcosowie wysłali go do Hagi. To oczywiście totalne kurestwo. Duterte został wybrany na prezydenta po to, by wykańczał dilerów narkotykowych i bandziorów. I robił to. I Filipińczycy byli bardzo zadowoleni, że to robi. A teraz będą go sądzić za to, że zabijał dilerów i bandziorów. Międzynarodowy Trybunał Karny do likwidacji! Rodrigo Duterte did nothing wrong!



Tymczasem w Rumunii lokaje eurocucków z dawnej Securitate rozbiły czy raczej zmontowały rosyjską próbę zamachu stanu, na którego czele miał stać 101-letni generał Radu Theodoru. Theodoru rozpoczął służbę w królewskim rumuńskim lotnictwie wojskowym w 1942 r. Później służył w komunistycznym wojsku, a po 1989 r. wpółzakładał z różnymi trepami i resortowcami agenturalną partyjkę Wielka Rumunia. Ponoć jest rewizjonistą holokaustu i ceni Stalina za to, że był on antysyjonistą. Dziadzio jest cztery lata starszy od Traczyk-Stawskiej, a mimo to został mózgiem straszliwego spisku przeciwko eurocuckom i dupokracji... To tak jakby w Polsce przy okazji wyborów prezydenckich zmontować taki spisek z udziałem jakiegoś ostatniego towarzysza walk partyzanckich Moczara... 

Autor: foxmulder o 05:28 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety: Filipiny, Iran, Izrael, Kurdowie, Niemcy, Polska, Rosja, Rumunia, Syria, Trump, Turcja, UE, Ukraina, USA

sobota, 15 lutego 2025

Monachium - to nie czas jojczenia

 


Czytajcie wujka Foxa, bo naprawdę warto... Przewidziałem wygraną Trumpa w wyborach w czasie, gdy wielu komentatorów mądrzyło się, że "jego kampania się rozpada". Prognozowałem również, że po powrocie do Białego Domu Trump zajmie się "głupimi negocjacjami" z Rosją, które jednak zakończą się fiaskiem z powodu braku umiaru u Ruskich. Spełnia się pierwsza część tej prognozy, a teraz musimy poczekać na spełnienie się drugiej. 

Opinia publiczna w Weischelgau/Kraju Priwislanskim jest jak zwykle niecierpliwa oraz infantylna. Libki jojczą więc wraz z częścią prawicowców, że "USA zostawia Europę" i zdradza Ukrainę, a onucowcy jednocześnie triumfują i jojczą, że będziemy "wyłączeni z nowego porządku", czyli "nie skorzystamy" z nowego resetu. (No cóż, jeśli rzeczywiście będziemy wyłączeni to świetnie. Reset oznacza bowiem gigantyczną rosyjską infiltrację i osłabienie zdolności obronnych kraju jak za pierwszego Tusska i Kopaczowej w zamian za co nie uzyskuje się niczego. No bo co Rassija nam może zaoferować? Gaz w cenie wyższej niż dla Niemiec w kontrakcie na 30 lat? Kupienie fury jabłek od Kołodziejczaka?) Wszyscy z nich opierają się głównie na nagłówkach z portali internetowych i głosach "ekspertów". A tymczasem nagłówki z gównodziennikarskich portali i bajdurzenia różnych akademickich mend bywają zwodnicze.

Nie ukrywam, że gadanie Trumpa o ponownym włączeniu Rosji do G8 czy o traktacie z Rosją i Chinami redukującym o połowę budżety wojskowe to jego kretyńskie, autorskie pomysły podobne jak plan przebudowy Strefy Gazy w riwierę dla Januszów deweloperki. Również jego podejście do rozmów z Rosją jest głupie. Trump jest po prostu żądny szybkiego sukcesu. Tak jak podczas negocjacji z Kim Dżong Unem. To natomiast zwiększa prawdopodobieństwo, że negocjacje skończą się fiaskiem. Kremlowskie Politbiuro również bowiem jest żądne sukcesu. Według Generała SWR wpadło nawet w taki optymizm, że chce zaprosić Trumpa do Moskwy na paradę 9 maja :)

Trochę z tej kuchni negocjacyjnej zdradził też Rubio: twierdząc, że rozmowy z Putinem trwają wieczność, bo nie zna on angielskiego i wszystko idzie przez tłumacza. Zełenski zna za to dobrze angielski i komunikuje się bezpośrednio z Trumpem. Oczywiście wykorzystywać tłumacza zdarza się również przywódcom doskonale znającym angielski - czas na tłumaczenie daje po prostu więcej czasu na przemyślenie odpowiedzi. 

Ukraina już natomiast przygotowuje draft umowy z USA o swoich złożach metali ziem rzadkich.

Olbrzymie obawy w Europie wywołały słowa sekretarza obrony Pete'a Hegsetha w Monachium, o tym, że USA "wiecznie" nie będą gwarantować bezpieczeństwa Europy, Ukraina nie przystąpi do NATO i prawdopodobnie nie wróci do granic z 2014 r., a USA nie będą uczestniczyć w siłach rozejmowych.



 O tym, że Ukraina nie wejdzie do NATO wiemy od 2008 r., gdy Merkel zablokowała jej drogę do akcesji na szczycie w Bukareszcie. (Czystym kretynizmem jest więc narracja rosyjskiej propagandy o tym, że "specjalna operacja wojskowa" została przeprowadzona po to, by bronić się przed wejściem Ukrainy do NATO.) To, że Ukraina nie wejdzie do Sojuszu potwierdziła również administracja Joe Bidena na szczycie w Wilnie. Ta sama administracja sugerowała również, że powrót do granic z 2014 r. nie będzie możliwy i chłodno przyjmowała ideę międzynarodowych sił rozjemczych. Ostrzeżenia o tym, by Europa wzięła większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo też nie są niczym nowym - padały one już za administracji Obamy. Co eurocucki zrobiły w tej sprawie przez ostatnie kilkanaście lat? Niewiele. J.D. Vance złośliwie zauważył, że Niemcy i Europa zaczęły likwidować swój przemysł poprzez różne Zielone Łady, akurat wtedy, gdy nadszedł czas, by się zbroić...

To co w przemówieniu Hegsetha pominięto, to jego zapewnienia, że "nie będzie Mińska 3.0", a Ukraina musi otrzymać gwarancje i wsparcie wojskowe potrzebne, by wojna nie zaczęła się na nowo. Mówił on też o przekazywaniu więcej broni Ukrainie, konieczności rozbudowy przemysłu zbrojeniowego i przeznaczania 5 proc. PKB na obronę. Czy to świadczy o "końcu NATO"? Chyba jedynie z winy durnych eurocucków... Od ponad 10 lat mówi się im, by naprawili swoje siły zbrojne. I nie słuchają. Myślą, że da się obronić Grenlandii za pomocą 12 psich zaprzęgów...

"Wartości są ważne. Ale nie można nimi strzelać" - Pete "Homelander" Hegseth.

Zacytujmy Marka Budzisza: "Chór europejskich płaczek - wszyscy chcą negocjować z Rosją "z pozycji siły" i domagają się miejsca przy stole rokowań. No to zobaczmy - Hiszpanie wydają 1,3 % PKB na bezpieczeństwo, Niemcy nie mają budżetu a według ostatnich doniesień ich ekspertów (dla Reutersa) gotowość Bundeswehry jest mniejsza niż w 2022 roku, Brytyjczycy mają najmniejszą armię od wojen napoleońskich a 2,5 % PKB na obronność osiągną może w 2030 roku, Włosi nie doszli do poziomu 2 % wydatków na obronność i nie zanosi się aby byli w stanie, Francuzi mają mniejszościowy rząd, który podnosi podatki bo nie jest w stanie obsłużyć gigantycznego długu publicznego i nie mają planów rozbudowy sił lądowych. Kto ma negocjować z "pozycji siły"? Z raportu niemieckiego SWP (jest na stronie, można przeczytać- https://swp-berlin.org/publications/products/arbeitspapiere/Working_Paper_FG03_2025_C_Major_A_Kleemann_EN_Version.pdf…) wynika, że Europa nie jest w stanie zebrać kontyngentu stabilizacyjnego o wielkości 150 tys. żołnierzy, bo ich po prostu nie ma i pozostaje jej jedynie strategia "blefuj i módl się". I jeszcze Budzisz: "„To przykre, że Trump już publicznie poczynił ustępstwa wobec Putina, zanim jeszcze negocjacje się rozpoczęły” – powiedział Pistorius - „Lepiej byłoby najpierw porozmawiać o możliwym członkostwie Ukrainy w NATO przy stole negocjacyjnym”. Mówi to minister rządu, który blokował jakiekolwiek rozmowy w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO, nie zdecydował się wysłać rakiet Taurus, wstrzymał ostatni pakiet pomocy, nawet oponował przeciw wypowiedzeniu Aktu Stanowiącego Rosja - NATO, nie wspominając o dyskusji na temat sił stabilizacyjnych. Europejczycy sprowadzili się do roli dzieci, które teraz płaczą nad tym, że Trump postanowił rozegrać sprawę nie pytając nas o zdanie. Co mamy do zaproponowania - kolejną dyskusję na temat zwiększenia zdolności wojskowych Europy i serię dobrych rad dla USA co powinny zrobić? Najsmutniejsze jest w tym to, że Polska mająca potencjalnie lepszą pozycję uczestniczy w tym chórze płaczek, bo nie chciała i nie umiała zagrać samodzielnie."

Tymczasem kumpel Budzisza, prochiński magister Bartosiusiak:


Po wystąpieniu Hegsetha, J.D. Vance udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że Ukraina musi zachować "suwerenną niepodległość" i że nie da się całkiem wykluczyć wysłania wojsk amerykańskich na jej terytorium. "Bild" przed Konferencją Bezpieczeństwa w Monachium puścił przeciek mówiący, że Vance ogłosi wycofanie wojsk amerykańskich z Europy na dużą skalę. Oczywiście nic takiego się nie stało. Po prostu BND brzydko się bawi. Wizyta Hegsetha w Polsce pokazuje natomiast, że USA bynajmniej nie zamierzają się wycofywać z naszego regionu. Homelander stwierdził, że chciałby by amerykańskich żołnierzy w Polsce było więcej. Prezydent Duda powiedział natomiast, że ma poczucie tego, że Fort Trump powstanie w naszym kraju. Homelander rozmawiał z Dudą (Dude!) na tyle długo, że w piątek odwołano spotkanie z Prosiniakiem-Kamyszem w Powidzu, które przesunięto na sobotę. (Prawicowe media spekulowały, że to miało związek z głupimi wpisami Kutas-Dupaczewskiej, ale nie sądzę, by Homelander nawet odnotował jej istnienie.) Spotkania Homelandera z Tusskiem nie zaplanowano.

Prawdziwą bombą atomową było natomiast przemówienie J.D. Vance'a w Monachium. Wypomniał europejskiemu establiszmentowi totalitarne ciągotki: łamanie wolności słowa, wolności religijnej oraz niszczenie procesów wyborczych. Przypomniał o anulowaniu wyniku pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii, o tym, że brytyjska policja aresztowała człowieka za modlitwę w myślach (!) i o tym, że policja w wielu krajach robi ludziom wjazd do mieszkań za wpisy w necie. "My przez 10 lat znosiliśmy jojczenie Grety Thunberg, to wy powinniście przez dwa miesiące znieść Elona Muska" - złośliwie zauważył. Nazwał przy tym unijny establiszment "wrogiem wewnętrznym". Wcześniej, podczas szczytu dotyczącego AI w Paryżu, wyraźnie zadeklarował, że USA nie zaakceptują "przykręcania śruby" przez Unię amerykańskim koncernom cyfrowym.  Słowa Vance'a w Monachium zostały przyjęta przez obecnych tam eurocucków z konsternacją i przerażeniem. Wcześniej amerykański wiceprezydent demonstracyjnie olał spotkanie z Olafem Scholzem.  Zamiast tego spotkał się z Alice Weidel, lesbijską współprzewodniczącą AfD.  Coś czuję, że po wyborach w Niemczech Amerykanie będą naciskali na koalicję CDU/CSU Merza/Soedera z AfD. Powininni jeszcze mianować Gruppenfuehrera Kanye Westa na ambasadora w Berlinie - gdyby Niemcy nie chcieli mu dać akredytacji, można by ich oskarżyć o rasizm. 

Ilustracja muzyczna: Gigi d'Agostino - L'Amour Toujurs (hymn Europy)

I wersja bardziej dystyngowana.

(Następnym razem, gdy będzie Polskę odwiedzał jakiś oficjel z Niemiec, Orkiestra Reprezentacyjna WP powinna grać na jego powitanie ten kawałek.)

Tymczasem Amerykanie mogli sobie posłuchać u Joe Rogana, jak USAID i NED wpływały na wybory parlamentarne w Polsce i jak próbowano u nas dokonać przewrotu przy okazji cyrku z wyborami kopertowymi w 2020 r.  Elon Musk zauważył natomiast istnienie Patryka Jakiego. A premier Tussk również stara się, by zostać dostrzeżony, bo zaatakował Vance'a (zarzucając mu prorosyjskość) za... zacytowanie JPII. 


***

A w recenzjach: krwawy kongijski kobalt i zarabiający na nim Chińczycy,   jojczenie Zybertowicza na temat AI,  Budzisz o tym jak w dobry sposób przywrócić pobór do wojska (i uczynić go koedukacyjnym), oraz szczegółowy pamiętnik mieszkanki Żoliborza z Powstania, Dulagu w Pruszkowie oraz obozów koncentracyjnych Ravensbruck i Bergen-Belsen.

Autor: foxmulder o 04:12 Brak komentarzy:
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety: Niemcy, Polska, Rosja, Trump, Ukraina, USA
Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Strony, które przeglądam

  • Artsy - Marina Abramović

Subskrybuj

Posty
Atom
Posty
Komentarze
Atom
Komentarze

Blogi godne polecenia

Obserwatorzy

Archiwum bloga

  • ▼  2025 (33)
    • ▼  września (1)
      • Wizyta w Białym Domu i parada w Pekinie
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2024 (47)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (3)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2023 (51)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (5)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2022 (47)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (4)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2021 (48)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (5)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2020 (50)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (4)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (5)
    • ►  kwietnia (4)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (5)
  • ►  2019 (45)
    • ►  grudnia (3)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (4)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (3)
    • ►  czerwca (5)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (5)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2018 (47)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (4)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (4)
    • ►  czerwca (3)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (2)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (3)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2017 (47)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (3)
    • ►  października (3)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (3)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (3)
    • ►  kwietnia (5)
    • ►  marca (4)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (4)
  • ►  2016 (57)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  listopada (4)
    • ►  października (4)
    • ►  września (4)
    • ►  sierpnia (5)
    • ►  lipca (6)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (6)
    • ►  lutego (4)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2015 (62)
    • ►  grudnia (5)
    • ►  listopada (5)
    • ►  października (6)
    • ►  września (5)
    • ►  sierpnia (6)
    • ►  lipca (5)
    • ►  czerwca (4)
    • ►  maja (4)
    • ►  kwietnia (6)
    • ►  marca (3)
    • ►  lutego (7)
    • ►  stycznia (6)
  • ►  2014 (115)
    • ►  grudnia (6)
    • ►  listopada (8)
    • ►  października (6)
    • ►  września (7)
    • ►  sierpnia (14)
    • ►  lipca (12)
    • ►  czerwca (10)
    • ►  maja (11)
    • ►  kwietnia (9)
    • ►  marca (11)
    • ►  lutego (12)
    • ►  stycznia (9)
  • ►  2013 (172)
    • ►  grudnia (10)
    • ►  listopada (11)
    • ►  października (11)
    • ►  września (10)
    • ►  sierpnia (12)
    • ►  lipca (11)
    • ►  czerwca (12)
    • ►  maja (16)
    • ►  kwietnia (21)
    • ►  marca (19)
    • ►  lutego (19)
    • ►  stycznia (20)
  • ►  2012 (272)
    • ►  grudnia (23)
    • ►  listopada (23)
    • ►  października (21)
    • ►  września (26)
    • ►  sierpnia (16)
    • ►  lipca (19)
    • ►  czerwca (21)
    • ►  maja (23)
    • ►  kwietnia (28)
    • ►  marca (29)
    • ►  lutego (23)
    • ►  stycznia (20)
  • ►  2011 (151)
    • ►  grudnia (25)
    • ►  listopada (22)
    • ►  października (28)
    • ►  września (21)
    • ►  sierpnia (32)
    • ►  lipca (23)

O mnie

foxmulder
Mój mail: foxmulder2@(nospam)gazeta.pl (Oczywiście z adresu maila wywalacie (nospam)
Wyświetl mój pełny profil
Autor obrazów motywu: sndr. Obsługiwane przez usługę Blogger.