Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kim Jong Un. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kim Jong Un. Pokaż wszystkie posty

sobota, 9 września 2017

Prowokator Kim / Birmańska noblistka lepsza od Duterte?

Ostatnio zostałem zaproszony do studia RMF FM, gdzie szanowany przez hardkorowych antykomunistów redaktor Bogdan Zalewski, przeprowadził ze mną rozmowę na temat Korei Płn.
Nie uważam się za wielkiego specjalistę w tym temacie, więc powiedziałem co wiedziałem :)
Cały wywiad można sobie przeczytać i odsłuchać na blogu Bogdana Zalewskiego.  
Polecam również zapoznać z jego interesującym wpisem na ten temat?



Czy "wojenne okienko" zamknie się 11/12 września?  O Korei Płn. ciężko teraz pisać, gdyż po kilku godzinach, to co napiszemy może się już zdezaktualizować. Czy Korea Płn. przetestuje więc uderzenie za pomocą EMP? (Były amerykański komandos twierdzi, że sceptycyzm, co do jej zdolności zniknie, gdy wysiądzie w USA sieć energetyczna.) Czy też może Amerykanie uderzą w Koreę Płn. za pomocą egzotycznej broni np. typu God Rods? Amerykanów może powstrzymywać tzw. mgła wojny, czyli brak wystarczających danych wywiadowczych, by zniszczyć wszystkie północnokoreańskie wyrzutnie rakietowe, silosy z WMD itp. w ramach pierwszego uderzenia. A co powstrzymuje Koreę Północną? Możemy wskazać to, co ją zachęca. Prezydent Korei Płd. Moon Jae-in wezwał Rosję, by odcięła dostawy paliwa dla Korei Płn. Rosja odrzuciła prośbę, od początku roku zwiększyła nawet te dostawy dwukrotnie i zapowiada, że jest gotowa zacieśniać współpracę gospodarczą z Koreą Północną. Współpracę gospodarczą czy dotowanie prowokatora z bronią jądrową?

Kryzys koreański wyraźnie jest na rękę Rosji, bo testuje nową amerykańską ekipę i odwraca uwagę od ewentualnych prowokacji na Białorusi związanych z magiczną datą 17 września.Dla Chin Korea Płn. jest jednak coraz większym obciążeniem.    To dzięki niemu Amerykanie instalują w Korei Płd. baterie THAAD, Trump oferuje Korei Płd. i Japonii dostawy nowoczesnej broni, mówi się o konieczności budowy japońskiego programu rakietowego a nawet o budowie własnych bomb atomowych przez Koreę Płd. i Japonię. Stratedzy z Seulu myślą zaś o "pociskach Frankensteina", które będą miały tak ogromną siłę, by przebijać się przez wykute w grubej skale północnokoreańskie silosy. Pamiętajmy jednak, że chińska polityka wobec Korei Płn. uwzględnia nawet w większym stopniu interes Komunistycznej Partii Chin oraz poszczególnych jej frakcji niż interes państwa. 

A sama Korea Płn. czym się kieruje? Ciekawe spojrzenie na panujące tam realia ma Suki Kim, amerykańska Koreanka, która uczyła w Pyongyangu w prestiżowej szkole dla elit (w której CIA i koreańskie sekty protestanckie zawsze próbują upchać swoich ludzi). Wskazuje ona, że wszelkie umowy z Koreą Północną nie mają żadnej wartości, bo to kraj, w którym kłamstwo stanowi samą istotę systemu. Tak więc młodzież z elit, z którą ona rozmawiała jest np. twierdzi, że na całym świecie dominuje język koreański. Jest o tym przekonana, czy odgrywa propagandową szopkę? Trudno odróżnić jedno od drugiego...

***





Donald Trump ponoć ostro zjebał generała Kelly'ego. Nie wiadomo za co, ale Kelly był zszokowany. Być może po bardzo ciepłym przyjęciu, jakie miał u ofiar huraganu Harvey, Trump odzyskał wiarę w siebie i zaczął walczyć ze swoimi kontrolerami. Ponoć dzwoni do Bannona, gdy gen. Kelly'ego nie ma w pobliżu.  Zaskakująca umowa z Demokratami w celu uniknięcia tzw. klifu fiskalnego i technicznego bankructwa USA (do którego mógłby doprowadzić Paul Ryan, speaker Kongresu, swoimi gierkami), też może o tym świadczyć.
 
***



Wszyscy narzekają na rządzącą Mjanmą (Birmą) z tylnego siedzenia laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi. Bo wyrzyna muzułmanów Rohingya bardziej zaciekle niż to robiła wojskowa junta. Wszyscy są zszokowani, bo przez lata mówiono im, że Aung San Suu Kyi to krystalicznie czysta bojowniczka o prawa człowieka i demokrację, Do tego przecież kobieta i buddystka, a przecież kobiety i buddyści nigdy nic złego nie robili - tylko wpierdalali sałatki wegetariańskie i coś tam pieprzyli o duchowości :) No cóż, to zabawne,że różnego rodzaju feministki i feminiści ("nie jestem pedofilem, jestem feministą") snujący wizję pokojowego i wspaniałego świata miłości rządzonego przez kobiety sami często uważają Margaret Thatcher - kobietę, która rządziła mocarstwem - za istnego diabła wcielonego i teraz za takiego diabła zaczynają uważać birmańską noblistkę. Zabawne jest również to, że idioci z Zachodu postrzegający buddyzm przez pryzmat farmazonów sprzedawanych bogatym debilom z Hollywood, doznają dysonansu poznawczego dowiadując się, że buddyzm jest w Azji Południowo-Wschodniej religią bardzo wojowniczą, tworzącą "magiczne nacjonalizmy". I z tego typu nieporozumieniem kulturowym mamy do czynienia również w przypadku Aung San Suu Kyi. To polityk "kuta na cztery łapy". To zresztą u niej genetyczne. Jej ojciec, birmański bohater narodowy Aung Sang  gładko przeszedł od kolaboracji z Japończykami do współpracy z aliantami zachodnimi a po drodze współzakładał również Birmańską Partię Komunistyczną. Dał się zabić juncie, to fakt. Ale jego córka się nie dała. Odstawiła podobną szopkę jak Dalajlama i stała się nietykalna. Przeczekała ponad trzy dekady i władza wpadła jej do rąk jak dojrzały owoc. Dogadała się z wojskowymi i bezpieką a jednocześnie zachowała poparcie swojej bazy. Wsadziła politycznych konkurentów do więzienia. Lawiruje między USA, Chinami, Indiami i Japonią. To polityk tej klasy co Duterte czy Erdogan. W sumie to jest od tych dwóch bardziej bezwzględna. Nie wiem, czy w mrocznej sztuce "magicznej, buddyjskiej polityki" osiągnęła już taki poziom jak Dalajlama, ale służą jej teraz ci kolesie do których strzelał John Rambo...






Zresztą, zachodnie media przedstawiają sytuację muzułmanów Rohingya tak jak by byli oni biednymi syryjskimi uchodźcami spotykającymi się z "nietolerancją". Tymczasem tam mamy konflikt religijno-etniczny trwający od dziesiątek lat. Konflikt, w którym Rohingya byli początkowo agresorami, ale jak dostali ostry wp....dol od junty wojskowej, to przekształcili się w biedną, prześladowaną mniejszość. Jak czytamy:

"Jeśli zbadamy ostatnie 150 lat historii Birmy, możemy zobaczyć, że pani Suu Kyi ma więcej racji niż myślą jej zagraniczni krytycy. W 1826 r., po wojnie angielsko-birmańskiej, Brytyjczycy anektowali Arakan (stan Rakhine), gdzie nadal mieszka wielu spośród 1,3 miliona Rohingjów w Birmie, i przyłączyli go do Indii brytyjskich. Zaczęli zachęcać mieszkańców Indii, głównie muzułmanów, by przenieśli się z Bengalu do Arakan jako tania siła robocza na wsi.

Przez cały XIX wiek kontynuowali to zachęcanie do migracji. W okręgu Akyab, stolicy Arakanu, według brytyjskich spisów powszechnych z lat 1872 i 1911, nastąpił wzrost populacji muzułmańskiej z 58 255 do 178 647, co jest potrojeniem w ciągu czterdziestu lat. Na początku XX wieku migranci z Bengalu nadal przybywali do Birmy w ilości ćwierć miliona rocznie. W szczytowym roku 1927 do Birmy przybyło 480 tysięcy ludzi, a Rangun w tym roku przewyższył Nowy York City jako największy port migracyjny świata. I wielu spośród tych migrantów było muzułmanami z Indii.

Buddyści birmańscy patrzyli bezradnie na przybycie tych setek tysięcy muzułmanów, ale nie mogli niczego zrobić przeciwko polityce swoich brytyjskich panów kolonialnych. Podczas II wojny światowej brytyjskie wycofanie się w obliczu inwazji japońskiej doprowadziło do próżni władzy i wybuchły wzbierające pod powierzchnią napięcia między społecznościami, z Masakrą Arakańską w 1942 r., kiedy Rohingjowie w stanie Rakhine (Arakan) zabili 50 tysięcy buddystów. Buddystom udało się zorganizować opór i niektórzy twierdzą, że zabili 40 tysięcy Rohingjów w rajdach odwetowych.

W maju 1946 r. przywódcy Rohingjów spotkali się z Mohammedem Ali Jinnahem, przywódcą muzułmańskim, który założył nowoczesny Pakistan, i poprosili go, by część stanu Rakhine została zaanektowana przez Wschodni Pakistan. Kiedy Jinnah odmówił wtrącania się w sprawy Birmy, założyli Partię Mudżahid w północnym Arakanie w 1947 r. Celem partii Mudżahid było początkowo stworzenie autonomicznego stanu muzułmańskiego w Arakanie.

Miejscowi mudżahedini – tak dumnie nazywali siebie wojownicy Rohingjów – walczyli z siłami rządowymi w próbie doprowadzenia do secesji półwyspu Mayu na północy stanu Takhine, zamieszkałego głównie przez Rohingjów, a po secesji od Birmy, mieli nadzieję, że terytorium zostanie zaanektowane przez Wschodni Pakistan (obecny Bangladesz). Tak więc walki między mniejszością Rohingja a państwem birmańskim nie są niczym nowym; trwa to z przerwami od 1947 r. Rewolta Rohingjów w końcu straciła impet pod koniec lat 1950 i na początku 1960. i wielu z nich poddało się siłom rządowym.

Muzułmańska insurekcja Rohingjów nie zniknęła jednak. Ożywiła się w latach 1970., co z kolei doprowadziło do zorganizowania przez rząd birmański w 1978 r. olbrzymiej akcji militarnej (Operacja Król Smok), która dokonała mudżahedinom wielkich szkód i przyniosła dziesięć lat stosunkowego spokoju. Rohingjowie powstali jednak znowu przeciwko państwu birmańskiemu i w latach 1990. „Organizacja Solidarności Rohingja” atakowała władze birmańskie w pobliżu granicy z Bangladeszem. Innymi słowy, ta insurekcja muzułmańskich Rohingjów trwa – rosnąc i malejąc – od ponad pół wieku.

To w tym kontekście należy patrzeć na obawy buddystów wobec muzułmańskiego przejęcia północnej Birmy i należy je traktować poważnie. Mnisi buddyjscy, którzy ostatnio rozpalali nastroje anty-Rohingja i wzywali do atakowania ich, nie zachowują się tak z powodu bezsensownej nikczemności; są świadomi całej tej historii. Nie chcą, by Rohingjowie otrzymali obywatelstwo, bo obawiają się – czego tak wielu poza Birmą nie rozumie – zalania przez muzułmanów, którzy mają wyższą stopę urodzeń niż “niewierni”.

Rozglądają się po świecie, widzą, że w Europie jest teraz 50 milionów muzułmanów i że wszędzie na świecie muzułmanie mają wyższą stopę urodzeń niż „niewierni”, i nie chcą, by to samo zdarzyło się w Birmie, którą uważają za ostatnią redutę buddyzmu.

Dla nich Rohingjowie nie są rdzenną ludnością Birmy, ale potomkami muzułmanów, którzy zaczęli przybywać z Bengalu Wschodniego w XIX wieku. Sama nazwa “Rohingja” weszła do powszechnego użycia zaledwie kilkadziesiąt lat temu. Dzisiaj dla mnichów buddyjskich w Birmie, którzy prowadzą kampanię przeciwko Rohingjom, Rohingjowie są tym samym ludem, który atakował buddystów w stanie Rakhine w 1942 r., zabijając 50 tysięcy ludzi. Są potomkami tych samych ludzi, którzy określali siebie wojownikami dżihadu (“mudżahedin”) i prowadzili pełen przemocy dżihad przeciwko władzom Birmy od 1948 i przez ponad dziesięć lat, by uczynić z Rakhine autonomiczny stanem pod panowaniem muzułmańskim, a potem przyłączyć go do Pakistanu.

Dla tych mnichów buddyjskich Rohingjowie są po prostu muzułmanami bengalskimi, którzy migrowali na południe do Birmy północnej i są jedynie lokalną gałęzią rozprzestrzenionej po całym świecie muzułmańskiej umma, która jest od stuleci w nieustannej wojnie przeciwko buddystom i buddyzmowi, a teraz znowu staje się bardziej agresywna i pełna przemocy na całym świecie.

Kiedy ci mnisi buddyjscy patrzą na sąsiednie Indie, pamiętają, że w XII wieku najeźdźcy muzułmańscy zburzyli buddyjskie pomniki i splądrowali klasztory, doprowadzając do upadku buddyzmu w tym kraju. Mnisi wiedzą także, że ostatnia duża grupa buddystów nadal pozostająca na subkontynencie, na wzgórzach Chittagong w Bangladeszu, jest zagrożona całkowitym zaniknięciem z powodu powtarzających się ataków muzułmańskich."

Aung San Suu Kyi jest więc bliżej do Andersa Breivika i Rodrigo Duterte niż do Angeli Merkel. Ciekawe co by było gdyby się obie przywódczynie zamieniły miejscami...

***

Wrześniowa Mgła przenika do mainstreamu, czego dowodem jest artykuł "Kto wepchnął Wielką Brytanię do wojny?" w ostatniej "Rzeczy o Historii". Jeszcze co nieco opiszę w tym temacie przy okazji serii Pontifex, do której znów wkrótce się zabiorę...

wtorek, 18 lutego 2014

Służby Korei Północnej porwały 200 tys. cudzoziemców

Ilustracja muzyczna: Kim Il-sung Dae-wonsu Man-manse

Raport ONZ dotyczący naruszeń praw człowieka w Korei Północnej, choć w zasadzie potwierdza, co wszyscy wiedzą już od dawna (np. to że jesteś tam poddany praniu mózgu odkąd nauczysz się mówić) , ale znalazło się  tam mnóstwo szokujących szczegółów dotyczących "ostatniego bastionu logiki sakralnej" (jak nazywają Koreę Płn. transi z Falangi).Dowiadujemy się z tego dokumentu m.in., że już małe dzieci muszą tam uczestniczyć w cotygodniowych sesjach samokrytyki. 100 tys. dzieci rocznie musi tam brać udział w drobiazgowo wyreżyserowanych choreograficznie spektaklach propagandowych - jedna grupa dzieci nie chodziła w wyniku tego do szkoły przez semestr, bo przez pół roku, po 10 godzin dziennie trenowała drobny      fragment parady (podczas treningu, jedno dziecko zmarło z wycieńczenia). Państwowi oficjele, milicjanci, ubecy i wojskowi w Korei Płn. gwałcą kobiety w miejscach publicznych, z pełnym poczuciem bezkarności - gwałt na osobie dorosłej nie jest tam nawet uznawany za przestępstwo. Normą są orwellowskie i często bardzo groteskowe manipulacje historyczne. Po egzekucji Jang Song-thaeka, wuja Kim Jong Una, usunięto o nim 35 tys. artykułów z witryny agencji prasowej KCNA i 20 tys. ze strony Rodong Sinmun. Normą są też "szczekaczki" zainstalowane w domach, których nie można wyłączyć.



Najbardziej szokujące fragmenty z raportu ONZ dotyczą jednak porwań cudzoziemców dokonywanych przez północnokoreańskie tajne służby. Od 1950 r. "sprowadziły" one w ten sposób do KRLD ponad 200 tys. cudzoziemców. Nie tylko Koreańczyków, Japończyków czy amerykańskich żołnierzy (te akurat porwania to sprawa znana od wielu lat - tutaj macie stronę poświęconą porwanym Japończykom), ale również mieszkańców innych krajów Azji Wschodniej, Bliskiego Wschodu a nawet Europejczyków. Porywano m.in. cudzoziemki na żony dla porwanych zagranicznych specjalistów. Raport ONZ pokazuje, że proceder ten prowadzony był na o wiele większą skalę, niż dotychczas sądzono. Pomyślcie jak dużo wysiłku i zaangażowania północnokoreańska bezpieka musiała włożyć w tego rodzaju operacje...


wtorek, 17 grudnia 2013

Korea Północna: Czemu zginął wujek Kima? Pornokracja w Pyongyangu?

Ilustracja muzyczna: PSY  - Gentlemen

Jaka była przyczyna nagłej czystki w Pyongyangu? Czemu wszechwładny (do czasu) Jang Song Taek, wuj Kim Jong Illa został rozstrzelany, wymazany z filmów i zdjęć i przedstawiony w reżimowych mediach jako "ludzkie ścierwo gorsze od psa", łapownik, złodziej, szpieg, sabotażysta, dziwkarz, narkoman, pijak i hazardzista, który narobił 6,4 mln USD karcianych długów? Głowią się nad tym najwięksi eksperci. Jak to się bowiem stało, że człowiek, który zrobił Kim Jong Una przywódcę KRLD nagle stał się jego ofiarą?



Być może częściowej odpowiedzi na to pytanie udzieliła południowokoreańska telewizja SBS TV podała, że bliski współpracownik Jang Song Taeka zbiegł do Seulu via Chiny mając przy sobie dokumenty dotyczące północnokoreańskiego programu nuklearnego. To więcej niż potrzeba do przeprowadzenia czystki.



Nawet większą zagadką niż sam upadek Janga Songa Taeka jest jednak to, że jego żona przetrwała czystkę. Ciotka obecnego Kima, siostra jego ojca, córka jego dziadka. Kim Hyung Hui została awansowana do jednego z partyjnych komitetów, choć przecież zgodnie północnokoreańskim prawem i zwyczajem powinna zostać zesłana do łagru, jako żona "najgorszego wroga ludu". Czyżby to ona stała więc za śmiercią swojego męża i była prawdziwym decydentem w Korei Północnej?



Rolę Lady Macbeth mogłaby z powodzeniem odgrywać też Ri Sol-ju, śliczna żonka Grubego Kima III. Wyraźnie widać jej rękę w niedawnej egzekucji Hyong Sol-wol, jej dawnej koleżanki z kapeli i zarazem byłej dziewczyny Kim Jong Una. Hyong została rozstrzelana wraz z grupą artystów, którą oskarżono m.in. o rozpowszechnianie pornografii. Tak naprawdę wiadomo było jednak, że Ri pozbywa się w ten sposób rywalki i zaciera ślady swojej przeszłości. Wkrótce potem pojawiły się przecieki, że żona Kim Jong Una zagrała w pornosie. Trudno się temu dziwić. Żeńskie zespoły reprezentacyjne w takich krajach to przecież zakamuflowane burdele dla partyjno-państwowej wierchuszki. Ri Sol-ju jest po prostu kurtyzaną, którą "boski władca" wybrał sobie na towarzyszkę życia. Kurtyzana awansowała, więc zabezpiecza się, by nie spaść w hierarchii. A może już mamy pornokrację (rządy nierządnic) w Pyongyangu?



Hyong Sol-wol i jej przyjaciół oskarżono również o posiadanie egzemplarzy Biblii. Czy była to tylko wrzutka  bezpieki, czy zarzuty były prawdziwe? Reżim Kimów w barbarzyński sposób zwalcza chrześcijaństwo, gdyż jest ono zagrożeniem dla państwowej religii KRLD - kultu "boskiej dynastii" Kimów. Dla wielu lepiej bardziej obytych członków nomenklatury w Korei Północnej, Biblia może być jednak atrakcyjną książką - częścią podziwianej przez wielu wschodnich Azjatów "białej" kultury Zachodu, czegoś na co się snobują. To powiew świeżych idei, więc niektórzy ją pewnie tam traktują jak za PRL traktowano "Kulturę" paryską. Jak połączyć jednak Biblię z pornografią - co zarzucano rozstrzelanym artystom? Chińczycy, Japończycy i Koreańczycy często traktują chrześcijaństwo bardzo wybiórczo, synkretycznie - dopasowują to co im się w nim podoba do własnej tradycji. Niektórzy więc nie widzą sprzeczności, by autentycznie przeżywać Słowo Boże a potem oddawać się cielesnym przyjemnościom. Tak samo zresztą często było w Europie - by tylko wspomnieć dwór papieża Aleksandra VI czy naszą sarmacką tradycję. Nie oburzajmy się więc azjatyckimi zwyczajami. One wbrew pozorom są bardziej ludzkie od naszych.


Powyżej: Ri Sol-ju była bardzo niegrzeczną dziewczynką. Należy ją ukarać... Jaką karę jej zaaplikować? Wpisujcie swoje propozycje w komentarzach lub wysyłajcie na adres:  xportal.pl@gmail.com

środa, 19 czerwca 2013

Iran: co przyniesie nuklearny dziadzio - nowy prezydent?

Ja się tu zająłem historią, a ciekawe rzeczy dzieją się też na Bliskim Wschodzie (i nie mam tu na myśli wizyty Falangi w obozach Sabra i Szatila :). Ot dzisiaj się dowiadujemy, że John F. Kerry, amerykański sekretarz stanu uznawany powszechnie za miękkiego, przedstawił w zeszłym tygodniu pomysł ataku powietrznego na syryjskie lotniska. Jego entuzjazm został jednak utemperowany przez Szefa Połączonych Sztabów gen. Dempseya, który zwrócił uwagę na to, że Kerry nie ma pomysłu na działania USA po takim bombardowaniu. Obama zdaje się też nie wiedzieć, co ma robić, być może liczył na jakiś deal z Putinem na szczycie G8, ale mu się nie udało. (Co ciekawe podziały w sprawie konfliktu syryjskiego przebiegają przez amerykański establiszment zygzakiem. O ile Bill Clinton wzywa do ataku na Syrię, podobnie jak senator John McCain, to konserwatystka Sarah Palin mówi, że konflikt syryjski należy zostawić do rozstrzygnięcia Allahowi). Obama być może nie chce tykać tematu Syrii, by sobie nie zamykać drogi do porozumienia z nowym, umiarkowanym prezydentem Iranu Hassanem Rohanim.


Co prawda w Iranie prezydent nie ma decydującego słowa, i zawsze może też skończyć kadencję przed terminem, jeśli będzie zbytnio podskakiwał Chamenejemu, ale wszyscy mają co do Rohaniego wielkie oczekiwania. Wszak głosowało na niego ponad 50 proc. Irańczyków (Ahmadinedżad tym razem nie pozwolił sfałszować wyborów), wszak nie wypowiada się tak ostro jak inni, wszak w 2003 r. na dwa lata zamroził program nuklearny... Należy jednak pamiętać, że  to wciąż człowiek z obecnego establiszmentu, były negocjator nuklearny, były sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Może mądrzejszy od innych (nalegał na zawieszenie programu nuklearnego, by nie dawać Amerykanom pretekstu do ataku), ale zawsze człowiek, który będzie działał w określonych granicach. Jego syn popełnił w 1992 r. samobójstwo zostawiając list, a w nim słowa: "Nienawidzę twojego rządu, twoich kłamstw, twojej korupcji, twojej religii i twojej hipokryzji". Być może jego wybór zaostrzy walkę frakcji na szczytach władzy (a takie walki zawsze sprzyjają zmianom), ale i tak Irańczycy mają niewielki wybór. Nawet tacy "reformiści" jak Rafsandżani czy Chatami mają krew na rękach.  Zdobywca drugiego miejsca w wyborach to były dowódca lotnictwa Korpusu Strażników Rewolucji a zdobywca trzeciego to były dowódca Korpusu Strażników Rewolucji.

UPDATE: Rohani brał udział w planowaniu zamachów na centrum żydowskie i ambasadę Izraela w Buenos Aires w 1994 r.

Bonusowo: ciekawy wywiad dotyczący kemalizmu i zamieszek w Turcji i smaczny news z Korei Płn: Kim Jong Un rozdaje współpracownikom "Mein  Kampf" i twierdzi, że są tam wskazówki dotyczące rozwoju gospodarki. No cóż, z tą książką nie rozstawał się też Fidel Castro a lubił ją też Salvador Allende - i jakoś nie udało im się doprowadzić u siebie do cudu gospodarczego.


Powyżej: "Poppin bottles in the ice, like a blizzard
                When we drink we do it right gettin slizzard..."
                 

sobota, 6 kwietnia 2013

Co się stanie 10 kwietnia w Korei? Wiara Kimów w magiczną 9



Tegoroczny 10 kwietnia może być bardzo ciekawy. I nie chodzi mi tu wcale o rocznicę Smoleńska. Korea Północna radziła przecież ambasadom w Pyongyangu, by dokonały ewakuacji do 10 kwietnia. "Później nie będziemy w stanie zapewnić bezpieczeństwa dyplomatom". 10 kwietnia to również deadline dla ewakuacji parku przemysłowego Kaesong. A przede wszystkim data 10.04.2013 sumuje się w "magiczną" dla rodu koreańskich dyktatorów liczbę 9. Dlaczego 9? Ponoć w 1948 r. słynny szaman z Pyongyangu wskazał Kim Il Sungowi ("Grubemu Kimowi I"), że ta liczba będzie się ściśle łączyła z losami jego rodu. Tak więc powstanie KRLD ogłoszono 9 września, pierwszy test nuklearny został dokonany 9 października, wiele innych prowokacji oraz ceremonialnych wydarzeń odbyło się w dniach, których daty sumują się do "9". Tak samo numery rejestracyjne samochodów, jakimi jeżdżą Kimowie, kwatery Wodza i jego ośrodki wypoczynkowe są znane jako Obiekty Nr. 9, posiłki dla niego noszą nazwę w dokumentach Posiłki Nr 9, a na jednym z filmów propagandowych na Waszyngton spada rakieta z namalowanym numerem 9.

USA rozmieszczają w regionie bombowce B1 oraz Boeingi E-6 "Doomsday Plane" (powietrzne centra dowodzenia w wojnie nuklearnej). Prezydent ChRL Xi Jinping wydał zaś swoim wojskom rozkaz, by przygotowały się na upadek reżimu Kimów. Są oznaki tego, że Chiny traktują Koreę Północną już jako niepotrzebny balast. (Zresztą pisała już kiedyś o tym niezastąpiona Hanna Shen).

A poniżej, dla rozluźnienia: występ PSY'a na inauguracji kadencji obecnej koreańskiej pani prezydent. Można tam wypatrzyć trochę fajnych Koreanek.


Ps. Czy jak wybuchnie wojna, Danek, Bekier, Lasecki oraz inni fani "Ostatniego Bastionu Logiki Sakralnej" zostaną internowani? Czy też będą działać jako V-ta kolumna wroga i rozwijać bannery w stylu "Gruby Kim żyje!"?

czwartek, 4 kwietnia 2013

Korea Północna - tarcza dla amerykańskiej tarczy (przeciwko Chinom)



Powyżej: stare, dobre bushowskie czasy, kiedy przed Ameryką czuto respekt. Nowojorska Orkiestra Filharmoniczna gra hymn USA w Phenianie. Północnokoreańscy oficjele stoją na baczność. Danek i inni pajace z Falangi chyba się potną...

Korea Północna ogłasza, że przygotowuje atak nuklearny na USA i zamyka specjalną strefę ekonomiczną Kaesong. To zapewne gra, ale naprawdę niewiele potrzeba, by wymknęła się ona spod kontroli. Ale warto zwrócić uwagę na to, co robią USA. Najpierw umieściły dodatkowe baterie przeciwrakietowe na Alasce, teraz ulokowali Thaady na Guam. Amerykanie, pod osłoną północnokoreańskiego zagrożenia, znaleźli sposób na to, by wzmocnić swoje siły w regionie i przeorientować swoją powstającą tarczę antyrakietową na kierunek chiński - i zrobili to tak, by jednocześnie nie drażnić Chin. Pekin może być lekko uśpiony tym, że w miejsce wojowniczej Hillary sekretarzem stanu został ciotowaty John Kerry, znany jako entuzjasta współpracy z Pekinem. Jednocześnie USA zrezygnowały (przynajmniej czasowo) z rozmieszczenia IV-go etapu tarczy antyrakietowej w Europie (czyli nie będą mogli nad naszym kontynentem przechwytywać rosyjskich ICBM). To taki gest w stronę Kremla, który Ruskich oczywiście nie zadowoli, ale zapewne jakiś geniusz w administracji Obamy (Brzeziński?) uznał, że można spróbować odciągać Rosję od Chin. Taka kissingerowska polityka a rebours. Nic oczywiście to taka sama głupota jak próba odrywania Austro-Węgier od Niemiec w czasie I wojny światowej. Rosja w tym układzie pełni oczywiście rolę upadającego CK-Imperium.  A przy okazji Rosji: zauważyliście, że po Cyprze wyszły na jaw nagie fotki Merkel z otchłani dziejów NRD, a potem Putin zaproponował budowę drugiej nitki Jamału (do czego w sumie Rosjanie są zobowiązani w kontrakcie na budowę pierwszej nitki).

Ps. Program nuklearny kosztował irańską gospodarkę jak dotąd około 100 mld USD. Większość tego to koszty sankcji, straconych inwestycji i nie zarobionych pieniędzy na ropie. Ktoś jeszcze sądzi, że ten program ma na celu tylko rozwój energetyki?

Poniżej: hymn Korei Północnej. Uczcie się na pamięć, może się przyda jak będziemy mieli "Homefront".

piątek, 15 marca 2013

Zamach na Grubego Kima?



Ilustracja muzyczna: リフレクティア - MK feat. Camry -EXTENDED-

W centrum Phenianu, według południowokoreańskiego wywiadu, doszło do próby zamachu na mojego rówieśnika Kim Jong Una. W strzelaninie wzięli rzekomo udział wojskowi powiązani z generałami straconymi bądź zdymisjonowanymi w ramach ostatniej czystki - m.in. z gen. Kim Yong-cholem, tym samym gostkiem odpowiadającym za atak na południowokoreański okręt Cheonan. Gen. Kim Yong-chol został jakiś czas temu zdegradowany o dwie gwiazdki a następnie... awansowany również o dwie gwiazdki. Cały ten incydent miał wpływ na to, że Kimowie ostatnio ostro sobie pogrywają z Seulem i Waszyngtonem.
Warto przypomnieć incydent z 2004 r., gdy Kim Jong Ill wracał swoim pociągiem z Rosji. Graniczna stacja wyleciała w powietrze wkrótce po tym jak minął ją pociąg "Drogiego Przywódcy". Oficjalnie: zerwane przewody elektryczne wywołały zapłon i eksplozję saletry amonowej. Nieoficjalnie: to był zamach. Dziwnym trafem, na miejscu pojawili się wkrótce żołnierze w kombinezonach antyradiacyjnych i z licznikami Geigera. Albo więc zdetonowano tam miniaturową bombę atomową (coś podobnego jak w OKC), albo tak jak twierdzi Gordon Thomas prawdziwym celem był pociąg z syryjskimi technikami nuklearnymi przewożący m.in. materiał rozszczepialny. Mi się to kojarzy trochę z zamachem na mandżurskiego marszałka Zhang Zuolina w 1928 r., który zginął w swoim pociągu wysadzonym wraz z całą stacją. Zamachu dokonali Sowieci, ale mylnie przypisano całą akcję japońskiemu superagentowi Kenji Doiharze.  (Kurde może czas rozpocząć cykl "Krótka historia sabotażu kolejowego"?)

sobota, 23 lutego 2013

Iran kupi bombę od Kima?


Iran ogłosił odkrycie dużych złóż uranu i plany budowy 16 nowych elektrowni atomowych (ciekawe czy też będą się psuły tak jak reaktor w Buszerze?). To oczywiście zasłona dymna. Niezależnie od izraelskiej propagandy, Iran jest bliżej własnej bomby niż myśli Netanjahu. Przeprowadzony ostatnio prowokacyjny test nuklearny w Korei Północnej odbył się za pieniądze Iranu i z udziałem irańskich naukowców. W każdej chwili Irańczycy mogą nabyć gotowy produkt - którego działanie im zademonstrowano. Kwestia tego ile są w stanie u siebie wzbogacić uranu oraz to czy potrafią zbudować głowicę i włożyć ją do rakiety jest mniej istotna. Chamenei liczy na to, że Obama nie będzie mu przeszkadzał (mimo tajemniczej eksplozji w Fordo), gdyż Irańczycy nie zrobili Barakowi Barakowiczowi przykrej niespodzianki w czasie kampanii wyborczej. Waszyngton nie będzie nic nie robił do letnich wyborów prezydenckich w Iranie, a zapewne zajmie mu kilka miesięcy na dostosowanie się do nowej administracji.



Tymczasem: w Mali zdobyto dokumenty al-Kaidy, w tym zestaw mądrych i głupich rad dotyczących unikania ataków dronów. Tutaj możecie zapoznać się z tymi radami.

sobota, 11 sierpnia 2012

Pierestrojka w Korei Północnej



Nie pogratulowałem mojemu rówieśnikowi i Adwersarzowi Kim Jong Unowi ślubu: niniejszym więc gratuluję. Ri Sol-Ju to niezła lasencja, jak na Koreankę, a do tego artystycznie uzdolniona.  To nie koniec niespodzianek, jakie funduje nam idol Falangi. Na jesieni specjalna komisja ma przedstawić plan reform ekonomicznych, najprawdopodobniej w stylu chińskim (a więc uwłaszczenie towarzyszy i zastąpienie niewolniczego komunizmu, totalitarnym niewolniczym komunizmem). Kim Jong Un miał się zwierzyć z chęci reform swojemu byłemu japońskiemu kucharzowi i zarazem nieformalnemu rzecznikowi. To dlatego wykończono marszałka Ri Yong-ho (dowódcę armii KRLD) a szef północnokoreańskich tajnych służb został rozstrzelany po tajnej wizycie w Seulu. KRLD ma ważny atut: ogromne złoża metali ziem rzadkich, niezbędnych do produkcji nowoczesnej elektroniki. "Homefront" staje się coraz bardziej prawdopodobny.


piątek, 20 lipca 2012

Omar Sulejman, Bektiar, Ri Yong-ho - śpieszmy się kochać generałów, tak szybko odchodzą



Zmarł generał Omar Sulejman, szef egipskiej bezpieki w latach 1993-2011, człowiek który posiadał bezcenną wiedzę dotyczącą arabskich rewolucji, nadzorca wielu operacji prowadzonych przeciwko islamskim radykałom. Jego zgon był dosyć dziwny - zmarło mu się podczas badań medycznych w amerykańskim szpitalu. Podawano sprzeczne informacje dotyczące jego śmierci - jedne mówiły o zawale serca, inne o "zakażeniu krwi".

Tymczasem do Sulejmana dołączył gen. Hiszam Bektiar, szef syryjskiego wywiadu - zmarł z ran  po spektakularnym zamachu na Biuro Bezpieczeństwa Narodowego (ten zamach obok Smoleńska, czy północnokoreańskim zamachu na południowokoreańskich ministrów w Rangunie powinien kiedyś trafić do podręczników).

Wychodzą na jaw również nowe fakty dotyczące "dymisji" marszałka  Ri Yong-ho, dowódcy armii północnokoreańskiej. Okazało się, że zginął w strzelaninie która wybuchła, gdy nowy dowódca przybył by go aresztować. W starciach miało zginąć od 20 do 30 żołnierzy. Kim jak widać się usamodzielnił. I znalazł fajną lasencję o wielkim talencie wokalnym.

sobota, 5 maja 2012

Korea Północna: idiotyzm czy groźba zamachu?



 Powyższe obrazki (od 0:25 powieszenie kukły prezydenta Korei Południowej Lee Myung Baka, szczucie jej psem, wleczenie za transporterem, przejechanie i ukamienowanie) można by potraktować jako kolejny przykład skrajnego zidiocenia północnokoreańskich watażków (marionetek Pekinu), gdyby nie długa tradycja północnokoreańskich działań terrorystycznych wymierzonych w seulski rząd - choćby  zamach w Rangunie w 1983 r., w którym zabito siedmiu członków rządu południowokoreańskiego, ale główny cel prezydent Chun Doo-hwan ocalał. W grudniu utworzono w KRLD nową jednostkę specjalną mającą za zadanie "dekapitację" seulskich władz. Gruby Kim ver. 2.0 stara się pokazać, po spektakularnie nieudanym teście rakietowym, że wciąż jest zdolny ugryźć.  Kraj mu się jednak sypie. Połowa budżetu na ten rok została już wydana na jego urodziny i rocznicę urodzin Grubego Kima ver. 1.0, więc będzie wysyłał zagranicę robotników do pracy niewolniczej, by zarobić trochę dewiz. Jednym z odbiorców niewolników będzie putinowska Rosja, czyli kraj podobnie "cywilizowany".


niedziela, 8 stycznia 2012

Gruby Kim, japoński szpieg Mao i pajace z Falangi



Kilka miesięcy temu, w ramach wojny psychologicznej, rozrzucono nad Koreą Północną ulotki zatytułowane: "Dlaczego wasi przywódcy są tacy grubi?".  Nie sposób nie zadać sobie takiego pytania. Warto też  przypomnieć, że Mao wymyślił Kim Ir Senowi jakże trafną ksyfkę "Gruby Kim" (co bardzo Kima wkurzało). Mao śmiał się też z zachowania Grubego Kima podczas wojny koreańskiej. "Zwycięski przywódca" siedział wówczas głównie w bunkrze i srał ze strachu słysząc jak amerykańskie bombowce obracają w perzynę jego machinę wojenną. Kim bał się nie na żarty, więc chciał zawrzeć pokój z Amerykanami, jednakże Mao cały czas sabotował jego defetystyczne inicjatywy - i w ten sposób przedłużył wojnę aż do 1953 r. ( Pod koniec lat 50-tych Mao spiskował przeciwko Grubemu Kimowi próbując go obalić i następnie rozstrzelać - skończyło się na usunięciu chińskich doradców a także... przeniesieniu w ustronne miejsce pomnika poświęconego chińskim żołnierzom poległym w wojnie koreańskiej. Oficjalna historiografia KRLD podkreślała potem, że udział w ChRL w wojennych zmaganiach był minimalny ). No cóż, Gruby Kim, podobnie jak Jaruzelski, Breżniew i Ceausescu był politrukiem, który znał się doskonale na urządzaniu wielkich widowisk i parad, układaniu piosenek i choreografii, ale z takimi pojęciami jak strategia, honor i bohaterstwo nigdy nie miał nic wspólnego. Jego syn Kim Jong Ill również był politrukiem. Obecny władca Kim Jong Un idzie w ich ślady - i już, w moim wieku, nabawił się alkoholizmu...




***
W północnokoreańskiej propagandzie wydać wyraźnie dwa źródła wpływów: sowiecki i... japoński. Tak się akurat złożyło, że duża część nomenklatury ery Kim Ir Sena wcześniej pracowała w japońskim, okupacyjnym aparacie propagandy. Stąd więc Gruby Kim i Kim Jong Ill byli często przedstawiani na białym koniu przypominającym Śnieżynkę cesarza Hirohito. Spora część kadry armii KRLD też została wyszkolona przez Japończyków. Najpierw ludzie ci służyli w oddziałach Mandżukuo, w 1945 r. dostali się do sowieckiej niewoli a wówczas Stalin wcielił ich do armii chińskich komunistów, walczyli w wojnie z Kuomintangiem a później stali się zalążkiem sił zbrojnych Korei Północnej. Nie powinno to nas jednak dziwić. Mao też kolaborował z okupantem - jako tajny współpracownik japońskich służb wywiadowczych działał przeciwko chińskim patriotom. Gdy dowiedział się o podziale Polski przez ZSRR i Rzeszę, zaczął snuć podziału Chin pomiędzy ZSRR i Japonię.

***
Swego czasu napisałem artykuł "Pożyteczni idioci Putina" uderzający w durniów typu Wielomski, sławiących postsowiecką Rosję. Nie spodziewałem się wtedy, że prawicowiec może wpaść w większą kloakę niż Wielkodupski, ale niestety, dochowaliśmy się prawicowców- pożytecznych idiotów Kim Jong Una. Na xportalu - związanym z Falangą (tymi samymi gostkami, którzy pomazali pomnik płka Kuklińskiego) zaczęły się pojawiać artykuły sławiące Koreę Północną. W jednym z nich, niejaki Tomasz Wiśniewski stara się udowodnić, że na podstawie teorii Evolli, Eliade, Bartyzla i Dugina, że Korea Północna to istna krynica tradycjonalizmu, prawicowości i konserwatyzmu, która samotnie przeciwstawia się złym Jankesom. Dowód: nie mają tam McDonadld'sów (!). Oto soczyste fragmenty tego sążnistego kurwiozum:


"A więc prawa historii stoją zdecydowanie po stronie Kimów, których postępowanie miało w przeszłości liczne precedensy. Jeśli ów stabilizacyjny prąd sukcesji się utrzyma i doprowadzi do wytworzenia dynastii, powinniśmy być zadowoleni. Zadowoleni i pełni szacunku dla społeczności, która w dzisiejszych zracjonalizowanych i zdesakralizowanych czasach ma szansę na trwanie w rytmie autentycznej równowagi ciała i ducha. (...) Kolejni Kimowie uosabiają siłę podtrzymującą istnienie kosmosu (po chrześcijańsku: są najprawdziwszym Katechonem).
(...)
Dzisiaj Korea pozostaje jedną z niewielu nadziei, być może najbardziej obiecującą z nich. Nowemu Światowemu Porządkowi sprzeciwia się coraz mniej państw – obwieszone złotem macki Wielkiego Szatana wciskają się coraz głębiej pomiędzy bloki antyjankeskiej opoki i ją rozrywają. Nasi sojusznicy nie są idealni – uwikłanie islamu czy greckiej schizmy w spory przeciwko Prawdzie jest wiadome. Jednak tylko jeden z nich, Korea, w swoim negatywizmie zdołał zbliżyć się niemal do samej czystej nicości, gotowej na miłosne objęcie przez Absolut. Niech tylko Kim Dzong Un i jego Koreańczycy uporają się z okupacją południowej części swojego kraju, a ujrzymy wówczas zjednoczony naród gotowy do bycia być może lepszym sługą Prawdy niż wszystkie inne dotychczas. Ich żółta solidność i inteligencja z pewnością dorównuje żydowskiej.
W epoce demokratyczno-liberalnej Apokalipsy, gdy na naszych oczach władze obala się w imię panowania McDonald’s oraz „wolności” oznaczającej zaspokojenie chuci brzucha i lędźwi, na poparcie zasługuje każdy przywódca sprzeciwiający się tym demoralizującym praktykom: Putin, Chávez czy Ahmadineżad, a nade wszystko Kimowie."

Jak możliwe jest takie skurwienie? No cóż, o ile Wielkodupski jest proputinowski, bo jest pajacem, któremu Jaruzelski włożył kijek w d... i nim tak steruje, to Danek, Lasecki i cała Falanga to marionetki w chińskim teatrzyku kukiełkowym, którymi steruje pewnie jakiś niższej rangi urzędnik ambasady (noszący zapewne takie fajne rogowe okulary:). Zbliżasz się do Czerwonych Chin i chcesz im służyć - dostajesz w pakiecie Rosję, Koreę Północną, Zimbabwe i inne zadupia. 



środa, 21 grudnia 2011

Kim Jong Ill nie umarł w pociągu!



Kim Jong Ill nie umarł w pociągu - wskazuje południowokoreański wywiad. Czym się kieruje stawiając tezę, że okoliczności śmierci idola polskojęzycznych Euroazjatów z Falangi, zostały sfałszowane? Przede wszystkim tym, że pociąg Kim Jong Illa stał przez cały weekend na bocznicy. Pokazują to zdjęcia satelitarne. W nocy śmierci Kim było minus 12 stopni. Kimowi z pewnością nie chciałoby się telepać pociągiem po kraju - zwłaszcza, że był  pewnie bardzo zmęczony po 9 wizytach krajoznawczych jakie odbył w tym miesiącu. Najprawdopodobniej więc zmarł w swoim pałacu. Po co więc dorabiać wersję o śmierci w pociągu? Czy chodzi tu tylko o historyjkę wpisującą się w mit pracowitego przywódcy?

Co ciekawe, jeden z profesorów Uniwersytetu Waseda twierdzi, że Kim Jong Ill zmarł już w 2003 r...



Ciekawym, jak przebiegają lub mogą przebiegać rozgrywki frakcji w północnokoreańskiej nomenklaturze polecam ten oraz ten artykuł. Okazuje się, że dużo mówi już sama kolejność stania na schodach w supermarkecie - tak się akurat składa, że siostra Kima stała tam przed Kim Jong Unem (który nawiasem mówiąc jest nie tylko moim nemesis, ale także moim rówieśnikiem, a już ma cztery gwiazdki na pagonach... wkurwiające).

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Kim Jong Ill vel Jurij Usanowicz (1942-2011)





Kim Jong Ill (nazwisko z aktu urodzenia: Jurij Usanowicz) "zmarł z przepracowania" w pociągu - choć w Korei Południowej spekulują, że go zabito w ramach intryg związanych z sukcesją, ja myślę jednak, że już gostek i tak miał wyniszczony organizm przez alkohol i tłuste jedzenie (Słynna południowokoreańska ulotka: "Dlaczego wasi przywódcy są tacy grubi?") . Odszedł jeden z najgorszych i najbardziej ekscentrycznych komunistycznych tyranów w historii, wspomagany m.in. przez Chiny i Rosję. No cóż, podobny politruk jak jego ojciec "Gruby Kim", jak Jaruzelski czy Ceaucescu...  Ze względu na skąpość źródeł i hermetyczność reżimu, nie będę się wymądrzał i snuł "100 proc. scenariuszy", większość ekspertów jest jednak pewna, że następcą zostanie Kim Jong Un - nie można wykluczyć czegoś w rodzaju transformacji ustrojowej na chińską modłę. (Ciekawostka: młodzi partyjniacy w Phenianie naśladują fryzurę Kim Jong Una uznawaną za symbol "młodości" i "reform".) Robi się ciekawie, bo w ostatniej urodzinowej notce napisałem, że to właśnie młody Kim zabije w 2030 r. w Smoleńsku "prezydenta Kozieła" i później na moim pogrzebie będzie miał łzy w oczach słuchając "Alejandro" Lady Gagi wykonywanego na organach przez Staszka Satanistę.

A na koniec kilka klimatycznych filmów z Korei Północnej, kraju gdzie czas zatrzymał się w latach '50-tych:









A to trochę w stylu Ireny Santor i Władysława Szpilmana:



Relacja Waldemara Milewicza z wizyty Jaruzela w Korei Północnej w 1986 r. Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!



Tego klasyka z "Team America", chyba przedstawiać nie trzeba :) :



A to nas czeka w przyszłości: