Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Syria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Syria. Pokaż wszystkie posty

sobota, 19 lipca 2025

 


W ostatnich dniach u polskojęzycznych dupoprawicowych "ekspertów" od Bliskiego Wzwodu można było zaobserwować wzmożenie. "Aaaa!!! Straszni syryjscy dżihadyści robią Holokaust Druzom!!! Ale na szczęście dzielny i szlachetny Izrael ratuje Druzów przed tymi potworami!".

A co się stało naprawdę?

Zaczęło się od tego, że w pobliżu syryjskiego miasteczka Suweida doszło do napadu rabunkowego na ciężarówkę. Dokonali go beduińscy przestępcy, a poszkodowany został Druz - też pewnie z kryminalnego klanu, gdyż jego ziomkowie w odwecie zabili kilku Beduinów. To się przekształciło w starcia między tymi dwiema grupami etnicznymi. Syryjskie władze centralne ściągnęły więc ekspedycję do uspokojenia sytuacji. Ona została przywitana jednak ogniem przez lokalną milicję kierowaną przez Hikmata al-Hijriego, lokalnego druzyjskiego szejka - a zarazem barona narkotykowego, przemytnika i długoletniego assadowskiego kolaboranta. Ten lokalny watażka - skłócony z najważniejszymi liderami społeczności druzyjskiej w Syrii oraz w Libanie -  w ostatnich miesiącach chyba już czterokrotnie zawierał i zrywał rozejmy z wojskami rządowymi, zwracając się o pomoc do Izraela za każdym razem, gdy zaczynał przegrywać. Ci gangsterzy wzięli do niewoli i zabili część interweniujących stróżów prawa. Rząd syryjski wysłał więc silniejsze siły. Al-Hijri błagał więc swoich izraelskich patronów, by uratowali mu dupę. Izraelscy protektorzy tego narkobarona odpowiedzieli bombardując syryjskie czołgi i inne pojazdy wojskowe w okolicach Suweidy. Mimo to, wojskom syryjskim udało się wejść do centrum miasta. Sunnicy bojownicy upokarzali schwytanych druzów - nazywanych "czcicielami cielca" - goląc im wąsy, Golili też je trupom. Jeden potraktowany w ten sposób 80-letni szejk zmarł później na zawał...

Świat wówczas obiegła propagandowa bajeczka o tym jak straszliwi dżihadyści z HTS dokonali masakry w miejscowym szpitalu. Rzeczywiście znaleziono tam mnóstwo ciał leżących w na korytarzach, ale takie obrazki zastali już na miejscu żołnierze sił rządowych. Szpital został wcześniej opuszczony przez bandytów al-Hajriego. Lokalni aktywiści twierdzili natomiast, że nie było tam żadnej masakry - do szpitala po prostu zwożono ciała ludzi zabitych i rannych w dotychczasowych starciach, aż zabrakło miejsc do ich cywilizowanego "składowania". Wywiad USA stwierdził, że nie ma wiarygodnych danych łączących syryjskie siły rządowe z masakrami w Suweidzie.



Administracja Trumpa wezwała Izrael, by zaprzestał tej agresji. Izraelczycy odpowiedzieli bombardowaniami celów w Damaszku - w tym siedziby Sztabu Generalnego i Ministerstwa Obrony. Syryjski rząd - za pośrednictwem Amerykanów, Turków i Saudów - zawarł rozejm z al-Hajrim, potwierdzający autonomię Suweidy. Małpoludy Hijriego wykorzystały to do rozpoczęcia rzezi na beduinach, którymi oczywiście chwaliły się w mediach społecznościowych. To ostro wkurwiło wszystkie beduińskie plemiona w Syrii. 41 z nich zorganizowało ekspedycję na Suweidę. Pogodziły się nawet mocno skłócone plemiona - po to, by spuścić wpierdol bandytom. W piątek trwały walki o miasto, a syn pajaca al-Hijriego dostał się do niewoli. Spanikowany al-Hijri błagał prezydenta asz-Szarę o interwencję wojska syryjskiego. O wprowadzenie wojsk syryjskich do Suweidy zaczął nagle prosić też... Izrael. W nocy z piątku na sobotę doszło do izraelsko-syryjskiego rozejmu. W sobotę po południu funkcjonariusze syryjskiego MSW szykowali  się więc do wkroczenia do tego miasta. 



(Baj de łej: wśród zbrodniarzy z Suweidy zidentyfikowano Marcina Gortata :)

Ten konflikt jak widać był daleki od narracji o "druzyjskim Holokauście". Taką narrację podkręcił jednak Izrael, wprawiając w histerię swoją populację druzyjską. Druzowie szturmowali nieformalną "granicę" z Syrią, a wojsko izraelskie pomagało im ją przekroczyć. Wielu takich ochotników dostało później wpierdol od bezpieki nowego syryjskiego reżimu. Izraelczycy szykowali się też na większą wojnę - gromadzili duże siły na Wzgórzach Golan. Przed eskalacją agresji powstrzymał ich (ciekawe na jak długo?) prezydent Trump. Również z Departamentu Stanu płynęły wezwania, by Izrael przestał eskalować sytuację. Oczywista izraelska agresja oznaczałaby załamanie Porozumień Abrahama czyli normalizacji stosunków z sunnickimi monarchiami.

To, że do tej agresji doszło mogło wydawać się zaskakujące. W ostatnich miesiącach przecież nowe syryjskie władze wielokrotnie deklarowały, że chcą pokoju z Izraelem. Co więcej, rozpoczęły negocjacje dotyczące unormowania stosunków. Doszło m.in. do spotkania wysokiej rangi delegacji Syrii oraz Izraela w azerskim Baku. Nieco wcześniej prezydent Trump spotkał się z asz-Szarą w Rijadzie i zniósł sankcje nałożone na Syrię. Co więcej, władzom syryjskim podporządkowały się SDF, czyli zdominowana przez Kurdów milicja na północy kraju. (Terrorystyczna PKK zaczęła natomiast proces rozbrojenia i samorozwiązania na wezwanie swojego przywódcy duchowego Abdullaha Ocalana.) Administracja Trumpa, wraz z arabskimi monarchami, Erdoganem i nowymi syryjskimi władzami grała na wypracowanie pokoju w regionie. Izrael pokazał jednak, że nie chce pokoju - woli, by Syria była pogrążona w wojnie domowej.

Obecne izraelskie jojczenia, że "straszni dżihadyści mordują Druzów" są śmieszne. Kolejnym izraelskim rządom nie przeszkadzało bowiem, gdy reżim Assadów mordował na dużo większą skalę. Nie przeszkadzało im również Państwo Islamskie - a przynajmniej nie słyszałem, by choć jedna izraelska bomba spadła na cele związane z tą organizacją. No, ale Netanjachuj musiał się przypierdolić do pierwszego w historii rządu syryjskiego, który zadeklarował chęć zawarcia pokoju z Izraelem...

(Pożyteczni idioci się teraz odezwą: "Jak możesz tak mówić! HTS to straszliwi islamscy terroryści! Nie może być z nimi pokoju!" Zaraz, zaraz... A izraelski premier Menahem Begin czasem bomb nie podkładał (choćby w Hotelu King David)? Jakoś nie przeszkodziło mu to zawrzeć pokoju z Egiptem Saddata, przywódcy który podczas wojny Yom Kippur, zadał Izraelowi naprawdę duże straty. A w Irlandii Północnej to kto zawierał pokój? Terroryści z IRA z terrorystami z protestanckich organizacji lojalistycznych. Przy zawieraniu pokoju się nie wybrzydza. Pokój zawsze zawiera się z dotychczasowym wrogiem.)


W ciągu ostatnich 7 miesięcy Izrael dokonał 987 ataków lotniczych oraz artyleryjskich na Syrię, 421 razy naruszył jej terytorium lądowe i zajął 180 km kw. terenu. Syria przeprowadziła ZERO ataków przeciwko Izraelowi. Złożyła na niego tylko dwie skargi w ONZ i przejęła 49 dostaw broni dla Hezbollahu. To Izrael jest bezsprzecznie agresorem, a jego interwencja "w obronie Druzów" to podobna sytuacja, jakby Rosja zaczęła bombardować centrum Warszawy w reakcji na to, że polska policja rozbiła jakiś imigrancki gang. 



No cóż, kilka miesięcy temu Izrael lobbował, by Syrię podzielić na strefy wpływów, tak by pozostawała słabym, upadłym państwem. Oczywiście Izraelowi bardzo mocno zależało, by swoje bazy wojskowe zachowała tam Rassija - państwo tak dzielnie walczące z "faszyzmem" na Ukrainie i grożące bronią atomową "antysemickiej" Polsce. Izrael jest państwem obecnie politycznie silnie zrusyfikowanym - podobnie jak ukochana przez niego Rassija chce niszczyć sąsiednie państwa pod pretekstem ochrony różnych "bratnich" mniejszości. Tak jak Moskwa straszyła "faszystowskim holokaustem w Donbasie", tak Izrael straszył "islamskim holokaustem Druzów". Tak jak Izrael od 30 lat straszy, że Iran "już za chwilę" będzie miał bombę atomową, tak Rassija opowiadała kocopały o "ukraińskich laboratoriach biologicznych".



Narracja mówiąca, że chciał ratować Druzów mogła trzymać się kupy tylko w umyśle amerykańskiego ewangelikalnego debila, który nie potrafi znaleźć Bliskiego Wschodu na mapie lub polskiego wspak-kulturowego "dupoprawicowca" święcie przekonanego, że Putin bronił bliskowschodnich krześcijan. Przywódcy społeczności druzyjskiej wielokrotnie bowiem deklarowali, że nie życzą sobie, by Izrael mieszał się do wewnętrznych spraw Syrii. Również Druzowie ze Wzgórz Golan deklarują, że nie postrzegają Izraela jako swojego "protektora", co łatwo zrozumieć, biorąc pod uwagę, że Izrael wcześniej wysiedlił ponad 90 proc. druzyjskiej populacji Golanu. Pamiętajmy też, że syryjscy i libańscy Druzowie chcieliby uniknąć krwawego konfliktu z sunnitami, do którego popycha ich Tel Awiw. Obawiają się wojny domowej, którą na nowo próbuje rozpalić Izrael. Zdają sobie sprawę, że Izrael ich później porzuci, jak to zrobił z libańskimi maronitami czy Armią Południowego Libanu. Za niedawne bombardowania Iranu mocno zapłacili irańscy Kurdowie, których irańska bezpieka wsadza teraz do więzień jako "izraelską piątą kolumnę"...

Kontynuowanie wsparcia dla bandytów al-Hijriego mogło też doprowadzić do groźnych skutków ubocznych wewnątrz samego Izraela. W IDF służą bowiem obok Druzów również Beduini. I dwukrotnie przeważają liczebnie nad Druzami. Na pewno trafiały do nich w mediach społecznościowych zdjęcia i filmiki ze z maskr popełnianych na Beduinach przez bandytów al-Hijriego. Dalsza eskalacja groziła wybuchem starć druzyjsko-beduińskiej wewnątrz izraelskich oddziałów.

Sam Netanjachuj mógł traktować atak na Syrię jako kolejną próbę ratowania się przed więzieniem. Jego proces został przerwany w dniu, w którym bombardowano Damaszek. Wcześniej rozpadła mu się koalicja rządowa - wyszły z niej partie ortodoksów, którym nie spodobało się, że rząd pozwolił na "wyświęcanie" rabinek. Do października nie zbiera się Kneset, więc rząd będzie trwał. Ten gabinet mniejszościowy nie ma jednak mandatu społecznego, by angażować kraj w nową wojnę.

(Tymczasem w czerwcu w izraelskim parlamencie zeznawało kilka kobiet, ofiar rytualnych gwałtów. Twierdziły, że wśród sprawców znajdowali się m.in. byli i obecni deputowani do Knesetu. Ciekawe ilu z nich Likudu?)



Mimo to, Izrael próbuje narzucić swoją politykę Stanom Zjednoczonym - psując plan Porozumień Abrahamowych. Trump ostatnio opieprzył Netanjachuja przez telefon, za to, że armia izraelska zbombardowała jedyny kościół katolicki w Strefie Gazy. (Za to samo opieprzył Netanjachuja telefonicznie papież Leon XIV.)  Wygląda na to, że izraelscy żołnierze celowali w krzyż na jego dachu. To oczywiście nie pierwszy taki incydent - wcześniej Izrael uderzał w kościoły prawosławne w Gazie. No, ale ewangelikalni debile twierdzą, że "IDF broni krześcijan przed strasznymi islamistami". A wystarczy rzucić okiem na izraelską telewizję, by widzieć jak Izraelczycy "szanują chrześcijaństwo".



Generalnie opinia publiczna w USA mocno się przesuwa na stronę antyizraelską. Tylko 23 proc. Amerykanów uważa, że działania Izraela w Strefie Gazy są "w pełni uzasadnione".  O ile w 2019 r. poparcie dla Izraela wśród amerykańskiej młodzieży wynosiło 19 pkt proc. netto (czyli o tyle więcej niż poparcie dla Palestyńczyków), to obecnie poparcie dla Palestyńczyków wynosi 43 pkt proc. netto. Zwolennicy Palestyńczyków przeważają nawet wśród młodych republikanów. O ile młodym lewicowcom Izrael kojarzy się jako agresywne, militarystyczne, kolonialne, rasistowskie państwo dokonujące ludobójstwa w Strefie Gazy, tak prawicowcy zadają sobie pytanie: dlaczego USA tyle łoży na wsparcie dla tego, dosyć zamożnego, kraju i dlaczego nazywa go "największym sojusznikiem Ameryki", skoro Izrael nie wysłał wojsk ani do Korei, ani do Wietnamu, ani do Iraku i w żaden sposób nie wspomagał USA w żadnej prowadzonej przez niego wojen (a zbombardował w 1967 r. amerykański okręt USS Liberty). Poza tym Żydzi kojarzą się coraz mocniej amerykańskim prawicowcom z machlojkami finansowymi, Epsteinem, przemysłem aborcyjnym, wsparciem dla masowej imigracji oraz zaśmiecaniem kultury politycznie poprawnym, anty-białym, feministycznym, gejowskim i transowskim gównem. (Jim O'Keefe nagrał ostatnio wysokiej rangi menedżerów Disneya mówiących, że nie zatrudniają białych - chyba, że Żydów. Domyślacie się więc już pewnie, kto jest obwiniany za to, że Disney produkuje słabe filmy?) Prawicowi, żydowscy influencerzy - tacy jak Ben Shapiro - są bezlitośnie obśmiewani w necie. Tiktokowe oraz instagramowe influencerki otwarcie sobie żartują z żydowskiej narracji o holokauście, a  prawie jednak czwarta Amerykanów uważa, że Hitler był w zasadzie spoko gostkiem. Nawet Elmo zaczął jechać Żydom.





Jak odpowiada Izrael na ten kryzys wizerunkowy? Wysyła do takich krajów jak Polska dyplomatów-debili, którzy zgodnie z najlepszą szkołą sowieckiej dyplomacji srają na środek dywanu, a później krzyczą: "A udowodnij, że to ja nasrałem!". No i izraelskie lobby ma potężny ból dupy, bo w nowy Superman walczy z fikcyjnym krajem dokonującym zbrodni wojennych, który izraelskim lobbystą skojarzył się z Izraelem...

***

Nie sądzę więc, by Trump był szantażowany przez Mossad nagraniami z imprez u Epsteina. Nie dlatego, że Donald tam nic nie przeskrobał - imprezował przecież z Epsteinem przez 15 lat. (Co ciekawe, tworzyli oni imprezową trójkę razem z Tomem Barrackiem, obecnym ambasadorem USA w Ankarze i zarazem specjalnym wysłannikiem na Bliski Wschód. Barrack ma pochodzenie libańskie - od tamtejszej społeczności prawosławnej.) Po prostu myślę, że opowieści o pracy Epsteina dla Mossadu to zmyłka. Epstein pracował bowiem od co najmniej 1981 r. dla CIA

Co do listy jego klientów, to nie musiała ona istnieć jako jednolita, spisana lista. Mogła też zostać zniszczona przez FBI, więc jej teraz nie ma.


Czy Epstein powiesił się sam? W filmie z więzienia wycięto 3 minuty. Były kontrowersje z identyfikacją ciała, a Ghislaine Maxwell rzekomo stwierdziła, że jej kochanek wciąż żyje. Skłaniam się więc ku teorii, że uśmiercenie Epsteina było upozorowane, a amerykańskie służby dały mu nową tożsamość.

***

Tymczasem Elon Musk uczynił ważny krok ku "singularity", czyli zlaniu się gatunku ludzkiego ze sztuczną inteligencją...




***

Wasz Ulubiony Autor ma już za sobą pierwszą prelekcję promującą książkę "Demony nazistów". Poniżej macie filmik z tego spotkania.






sobota, 5 lipca 2025

Klęska Rosji na Zakaukaziu, zmiany w Chinach i ognie w Warszawie

 


Do ciekawych zmian dochodzi na Zakaukaziu. Podczas niedawnej wizyty ormiańskiego premiera Nikola Paszyniana w Ankarze, Armenia, Azerbejdżan i Turcja porozumiały się w sprawie korytarza transportowego Zangezur, łączącego azerską enklawę Nachiczewań z resztą terytorium Azerbejdżanu. Umowa przewiduje, że Rosja straci kontrolę nad tym korytarzem, a tranzytem towarów być może zarządzać będzie tam amerykańska firma.  Armenia i Azerbejdżan są więc bliższe osiągnięcia porozumienia pokojowego, co oczywiście wywołuje wściekłość Moskwy.

Niedawno doszło w Armenii do próby prorosyjskiego puczu - rozbitej przez służby Paszyniana. Okazało się, że zamach stanu organizowano pod patronatem Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego, a na czele spisku stał arcybiskup. Katolikos - czyli zwierzchnik ormiańskiego kościoła narodowego - Karekin II jest znanym przeciwnikiem Paszyniana. Po rozbiciu próby puczu oskarżył więc ormiańskiego premiera, że jest obrzezany. Paszynian odpowiedział, że może katolikosowi pokazać fiuta i udowodnić, że nie jest. Dodał, że Karekin II złamał celibat i ma nieślubne dziecko. Maregerita Simonian, ormiańska szefowa telewizji Russia Today, stwierdziła, że Paszynian to "odbyt Antychrysta".

(Ja pamiętam, że w ormiańskim klasztorze Geghard jest ciekawa płaskorzeźba. Przy normalnym oświetleniu przedstawia ona Baranka - ale jak się poświeci wyżej, to widać, że Baranem jest trzymany na łańcuchu przez Kozła, reprezentującego Szatana. W cerkwii w Eczmiadzynie - "ormiańskim Watykanie" - jest natomiast obraz przedstawiający mnicha kłaniający się Szatanowi na pustyni. Dodajmy do tego dużą inflitrację ormiańskiej cerkwii przez KGB...)

Ciekawie dzieje się też na linii Rosja-Azerbejdżan. Rosyjskie służby dokonały ostatnio dużych obław na azerskich imigrantów w dużych miastach. Akcja była brutalna, a w jej wyniku zginęło dwóch Azerów. Władze Azerbejdżanu odpowiedziały aresztowaniem ekipy Sputnika za szpiegostwo. Rosyjska bezpieka aresztowała więc dwóch prominentnych azerskich potentatów biznesowych. Azerbejdżan odpowiedział masowymi aresztowaniami Rosjan, którzy dostają ostry wpierdol w aresztach. Azerowie zamykają rosyjskojęzyczne szkoły i grożą, że zaproszą wojsko tureckie na swoje terytorium. Tymczasem Armenia chce znacjonalizować rosyjskie przedsiębiorstwa i zablokować rosyjskie media na swoim terytorium.



Rassija ponosi konsekwencje swojej kretyńskiej dyplomacji, w ramach której groziła niemal wszystkim państwom byłego ZSRR "losem Ukrainy". Dyplomacja pijanego żula...

Sukces Moskwa odniosła jedynie w Gruzji - gdzie ponad dekadę temu zainstalowała (przy poklasku Zachodu i różnych wyciągniętych z dupy "ekspertów") swoją agenturę. Obecnie ta agentura odebrała immunitety i finansowanie dla całej opozycji w parlamencie.  No u nas też był w grze podobny scenariusz, ale agentura na szczęście okazała się mniej kompetentna..

A w Moskwie - w eksplozji bomby ukrytej w hulajnodze - zginął Aleksiej Komkow, dyrektor 5 Służby FSB.

***

Niewiele mówi się o źródłach izraelskiego zwycięstwa nad Iranem. Jednym z nich był outsourcing IT. Irańczycy zlecali wiele krytycznych usług informatycznych dla swoich służb, wojska i rządu różnym indyjskim gównofiremkom. Później okazało się, że wszystkie te Pajitexy pracowały dla Mossadu. Irańskie systemy informatyczne były więc całkiem przezroczyste dla Izraelczyków.

Ale Izrael nie tylko odnosił sukcesy na tej wojnie.

Okazało się, że irańskie rakiety podczas wojny 12-dniowej trafiły w co najmniej pięć izraelskich baz wojskowych. Nie wiadomo, jakie poniesiono tam straty - Izrael stosuje cenzurę,  ale izraelski Kanał 13 mówił o "znacznych stratach, które zatuszowano".. Tuszowano też choćby uderzenie w budynek izraelskiego Ministerstwa Obrony. I wbrew temu, co Odkrywca ostatnio pisał w komentarzach - budynek giełdy papierów wartościowych w Tel Awiwie też został trafiony - o czym pisały izraelskie media i świadczą liczne filmy.

Tymczasem nad Syrią operowały izraelskie, amerykańskie, brytyjskie, francuskie i niemieckie myśliwce, strącające irańskie rakiety i drony.

Wyszło też na jaw, że Arabia Saudyjska pomagała Izraelowi zestrzeliwać irańskie rakiety. I w sumie cała ta wojna poszła tak jakby według saudyjskiego scenariusza. Nie zapominajmy, że to Arabia Saudyjska, ZEA i Katar obsypały kilka tygodni temu Trumpa setkami miliardów dolarów...

Cieszą się też w Syrii - w Damaszku świętowano fajerwerkami to, że Trump zniósł sankcje nałożone na ten kraj. 

***

Ciekawe rzeczy dzieją się też w Chinach. Jak podała Hanna Shen:

"Już kilka miesięcy temu kilku komentatorów na Tajwanie sygnalizowało, że podczas sesji plenarnej KPCh w sierpniu wydarzy się coś ważnego...i może to być oficjalne odsunięcie Xi Jinpinga od władzy....oficjalne bo to nieoficjalne już się zaczyna. Powołano właśnie nową strukturę w ramach KPCh, która ma podejmować decyzje w najważniejszych dla państwa sprawach (powrót do kolektywnego przywództwa) -już nie Xi decyduje ale ta grupa. Władze nad wojskiem ma mieć Zhang Youxia (generał i wiceszef Centralnej Komisji Wojskowej....szefem Komisji jest Xi). Zhang pomógł Xi zdobyć władze na 3cią kadencję po czym Xi próbował podkopać pozycję Zhanga w Centralnej Komisji Wojskowej sprawującej pieczę nad armią. Teraz Zhang i starszyzna KPCh, w tym b. prezydent Hu Jintao, którego w 2022 r. podczas zjazdu KPCh Xi upokorzył, planują kto zajmie miejsce po Xi.......Xi narobił sobie dużo wrogów w KPCh i teraz oni uderzają.
Inne dowody cytowane przez media a wskazujące na chwijącą się pozycję Xi:
- Niedawna zmiana nazwy „Sali Pamięci Xi Zhongxuna (ojca Xi Jinpinga)” w Pufeng w prowincji Shanxi na „Salę Pamięci Rewolucji Guangzhong” . Xi Jinping stworzył je by upamiętnić swego ojca.
- Całkowita nieobecność Xi w wystąpieniach publicznych przez okres dwóch tygodni, począwszy od końca maja. Państwowe media, w tym „Dziennik Ludowy”, prawie nie informowały o prezydencie Xi w tym okresie.
Co będzie z tej walki w KPCh zobaczymy w sierpniu na sesji plenarnej .....gdyby doszło do zmiany władzy to raczej nie będzie to dobra wiadomość dla Putina."

Rzeczywiście, nagle zaczęli się tam bawić w KC w powrót do struktur kolektywnych.

Generał SWR pisał natomiast kilka tygodni temu, że według rosyjskich służb, Xi Jinping miał zawał serca. 

Można się domyślić, że powody do zdenerowania Xi Jinpingowi dawała w ostatnich miesiącach polityka Trumpa.

A co tam w USA? Wbrew "ekspertom" gospodarka, ani giełda nie załamały się . Trump przed 4 lipca podpisał "Wielką, Piękną Ustawę" budżetową. "Eksperci" skupiają się na tym ilu ludzi może stracić w jej wyniku w ciągu 10 lat (!) ubezpieczenie zdrowotne i jojczą z powodu wzrostu długu, ale ta ustawa oznacza, że gospodarka USA będzie rozwijała się podobnie dynamicznie jak za pierwszej kadencji Trumpa i jak za rządów Bidena. Oznacza ona również duże fundusze dla kompleksu militarno-przemysłowego oraz na rozwój sztucznej inteligencji.  ICE dostanie 175 mld USD budżetu, by deportować więcej imigrantów. A dotychczasowe deportacje okazały się mieć znakomite skutki dla gospodarki - rośnie zatrudnienie wśród osób urodzonych w USA, spada wśród imigrantów. 


***

A w Polsce?

Coś ostatnio za dużo dziwnych zbiegów okoliczności w Warszawie i okolicach...

W nocy z 30 czerwca na 1 lipca doszło do pożaru podstacji energetycznej przy stacji metra Racławicka. Akurat ta podstacja była kluczowa w systemie, więc pożar sparaliżował na jeden dzień linię metra M1. Tuż obok miejsca pożaru znajduje się komenda główna Straży Granicznej.

2 lipca wieczorem doszło do pożaru stacji transformatorowej przy ul. Zamienieckiej, na Grochowie.  Dziwnym trafem, tego samego dnia, o 18.30 doszło do pożaru stacji transformatorowej w Legionowie.

3 lipca wieczorem spłonęły zaś dwa bloki mieszkalne w Ząbkach przy ulicy Powstańców. (Mój kolega z liceum akurat mieszka przy tej samej ulicy, w tak samo wyglądającym bloku - położonym jednak kilka przecznic dalej.) Emerytowany generał Straży Pożarnej Ryszard Grosset dziwił się, że pożar pojawił się na całej długości dachu.

Przypominam, że mieliśmy jakiś czas temu w Warszawie i kilku innych miastach do czynienia z podpaleniami, m.in. hali targowej przy Marywilskiej i marketu budowlanego Obi przy Radzymińskiej, dokonywanymi przez ukraińskich oraz białoruskich imigrantów - jełopów zwerbowanych przez rosyjskie tajne służby. Podobny był modus operandi rosyjskich służb w kilku innych krajach, m.in. w Estonii  i na Litwie.  Można odnieść wrażenie, że tym razem Ruscy wysłali przeciwko nam lepiej wyszkolonych dywersantów.



Co robi rząd? Pomstuje na to, że Ruch Obrony Granic przeszkadza niemieckiej Polizei we wpychaniu na teren Polski subsaharyjskich imigrantów z fałszywymi papierami. Politycy KO przekonują nas, że owi nachodźcy to tylko członkowie zespołów tanecznych z Senegalu. A skąd to wiedzą? A co jeśli wśród nich są też dywersanci zwerbowani przez rosyjskie służby? Przecież Subsaharyjczycy walczą też w szeregach wojsk rosyjskich na Ukrainie. Co za problem ściągnąć pod Moskwę lub na Białoruś jakiegoś Murzyna zwerbowanego w kraju, gdzie operuje rosyjski Korpus Afrykański, wyszkolić go na dywersanta i przerzucić do Europy - nawet i okrężną drogą. 1 na 5 nielegalnych imigrantów trafiających do Niemiec, dostaje się tam normalnymi rejsowymi samolotami. 

Czemu libkom tak trudno zrozumieć, że nie wolno wpuszczać przez granicę kolesi z jakiś shitholi, którzy nie wiadomo kim są i dla kogo pracują? A... zapomniałem. Libki miały poważny problem z tym, która z dwóch kratek na karcie wyborczej była "na Rafaua". 


Niezależnie od argumentów - gówno zrozumieją. Nawet jeśli będą ofiarami przestępców-imigrantów, to może do nich nie dotrzeć. Będą głosy, że "należy wybaczać", by "nie dawać paliwa rasistom". 24-latka, której w Toruniu Wenezuelczyk wydłubał oczy śrubokrętem raczej miała liberalne poglądy, a jakoś żadna feministka nie protestuje przeciwko przemocy jaka ją dotknęła. No cóż, libki na całym świecie zwykle współczują bardziej przestępcom niż ich ofiarom. No chyba, że chodzi o mowę nienawiści lub heteroseksualne molestowanie seksualne...

***

Jak zwykle zachęcam do kupowania i czytania najnowszej książki Waszego Ulubionego Autora czyli "Demonów nazistów".


Fragment recenzji napisanej przez Pawła Skuteckiego (byłego posła) na portalu Historia Naprawdę:


"Książkę Kozieła przeczytałem w kilka dni, dawkując, żeby na dłużej starczyła. To naprawdę świetny przykład pisania o sprawach, które niosą ze sobą ogromne ryzyko dla autora. Bardzo łatwo można się ześlizgnąć albo na pozycję cynicznego ironisty, albo – co gorsza – dostać etykietę wyznawcy teorii spiskowych, która nie traci ważności nawet wówczas, gdy część z tych teorii z czasem okazuje się prawdą. Hubert Kozieł zachowuje się jak rasowy reportażysta: opowiada, relacjonuje, pokazuje i stoi twardo na gruncie logiki. Także wtedy, kiedy pisze o tym, że dzisiejsza nauka nie może rościć sobie praw do przyszłości.

„Demony nazistów” to zdecydowanie jedna z ciekawszych książek, jakie przeczytałem w tym roku, a konkurencja jest ogromna. Kozieł pisze sprawnie, ciekawie, z niesamowitą lekkością, co w kontekście nazizmu i morza cierpień, jakie przynieśli światu, jest wystarczającą rekomendacją. Polecam gorąco."

Fragment recenzji z portalu Lubimyczytać napisanej przez użytkowniczkę podpisaną nickiem mommy_and_books:

"Książka Huberta Kozieła pod tytułem "Demony nazistów. Nawiedzone miejsca i okultyzm III Rzeszy" wywołała we mnie mnóstwo emocji. Poznałam wiele faktów, o których nie miałam pojęcia. Po jej przeczytaniu jestem jednocześnie przerażona i wstrząśnięta.(...) Wierzę w istnienie duchów i sił nadprzyrodzonych. Na własne oczy widziałam opętaną kobietę. Od tego wydarzenia minęło prawie 13 lat, a ja nadal słyszę jej bluzgi. Dlatego na serio odbieram tę książkę i wierzę, że dusze zamordowanych lub po samobójczej śmierci mogą znajdować się w miejscu, w którym dokonali żywota. Dzięki autorowi poznacie miejsca, w których dochodziło do nadprzyrodzonych zjawisk. Jestem zadowolona z tej książki. Okładka jest przerażająca. Wzbudza we mnie dziwne emocje. W środku tekst napisany jest większą czcionką, co znacznie ułatwia czytanie. Znalazłam też świetne ilustracje, które nadają tej książce dodatkowego charakteru. Moim zdaniem warto przeczytać "Demony nazistów. Nawiedzone miejsca i okultyzm III Rzeszy". Fabuła jest tak wciągająca, że tę książkę można pochłonąć w ciągu jednego dnia. Po tej historii z chęcią sięgnę po inne dzieła tego autora."

W piątek 11 lipca możecie spotkać Waszego Ulubionego Autora na prelekcji dla Stowarzyszenia Niklot "Szaleństwo w szaleństwie" poświęconej nazistowskiemu okultyzmowi. Adres: Warszawa, ul. Ożarowska 61, "Pracownia na Kole", lokal usługowy U10. Wstęp wolny i bezpłatny. Będzie oczywiście możliwość zdobycia autografu na książce.

Polecam również książkę zaprzyjaźnionego autora z Repliki: "Baśka Murmańska. Niezwykła niedźwiedzica Wojska Polskiego". Pewnie za tydzień ją zrecenzuję - a także "Aferę teozofów".


sobota, 21 czerwca 2025

Wojna izraelsko-irańska, a ja w oku cyklonu

 


Zwykle, gdy wybieram się na urlop, umiera ktoś znany (m.in. Kiszczak i Brzeziński) lub dochodzi do jakiejś sporej turbulencji geopolitycznej (w 2023 r. do ataku Hamasu na Izrael). Tegoroczna "klątwa urlopowa" przebiła jednak wszystko. W piątek 13-go czerwca zacząłem odbierać wiadomości od znajomych mówiące, że "tym razem dałeś czadu". Byłem wówczas w Jordanii. Od wczesnego ranka zwiedzałem Petrę. Przed południem zawyły tam syreny alarmowe i doszło do niskiego przelotu myśliwców. 20 minut po tym, jak autokar naszej grupy wyjechał z Petry, ten wspaniały zabytek został zamknięty dla turystów. Już po południu, w miejscowości Madaba (znanej z bizantyńskiej mapy mozaikowej w greckim kościele prawosławnym) znów zaobserwowaliśmy niski przelot dwóch jordańskich myśliwców. W Ammanie doszło w nocy do kilku alarmów lotniczych. Syreny wyły, ale nikt się tym nie przejmował. W hotelu, w którym mieszkaliśmy, akurat odbywało się wesele (ciekawa była obserwacja powitania państwa młodych - z muzyką na żywo, w wykonaniu beduińskiej kapeli). Irańskie drony i rakiety latały nad Jordanią, ale żadnych fajerwerków nie było widać na niebie. Później jeszcze były dwa alarmy lotnicze w Akabie - również nikt się nimi nie przejmował. Lotnisko w sąsiednim Eilacie było nadal oświetlone. Podczas przeprawy promowej, widziałem w oddali patrolowiec - być może izraelski - płynący w stronę Eilatu. I tyle z tych z mych "wojennych przygód"...

Zaskakujący i niczym nie sprowokowany atak Izraela na Iran początkowo pokazał, że kraj ajatollahów to państwo z kartonu. Izraelczykom udało się zdekapitować irański sztab generalny oraz dowództwo Korpusu Strażników Rewolucji, 15 z 20 kluczowych osób z otoczenia ajatollaha Chamenei, a także zabić czołowych naukowców związanych z programem nuklearnym. Uderzono w cały szereg celów, pokazując jak dziurawa jest irańska obrona przeciwlotnicza, oparta na totalnie gównianych rosyjskich systemach. (To tyle jeśli chodzi o bańki antydostępowe Bartosiaka...) Bardzo poważnie zaszwankował również irański kontrwywiad - mosadowcom udało się przemycić do kraju drony, którymi atakowali irańskich oficjeli.



Wkrótce potem Iran pokazał jednak, że nawet państwo z kartonu może się odgryźć. Zaczęły uderzenia rakietowo-dronowe na Izrael. Ta kampania była słabsza niż oczekiwały irańskie władze - ajatollah Chamenei chciał wysłać 1000 rakiet jednego dnia, a maksymalnie poszło 200. (Izraelskie władze obawiały się 600 rakiet pierwszej nocy konfliktu i 800-4000 zabitych w konflikcie.) Irańskie dowództwo sił lotniczych było mocno zdziesiątkowane. Można się zastanowić, czy kampanię odwetu przeprowadzano według jakiegokolwiek planu, ale mimo to okazała się ona dużo bardziej efektywna od kampanii lotniczej prowadzonej przez Rosję przeciw Ukrainie. Co prawda, potwierdzono wizualnie uderzenie w izraelską ziemię mniej niż 30 irańskich rakiet, ale rakiety te zwykle przenosiły duże głowice. Straty materialne po takich uderzeniach były więc spore. Zniszczony został m.in. Instytut Weizmanna, poważnie uszkodzona siedziba giełdy, siedziba Ministerstwa Obrony, część kompleksu wywiadu wojskowego czy wieżowce Tel-Awiwu. Trafiano też w izraelskie systemy obrony przeciwlotniczej. Straty ludzkie były stosunkowo niewielkie, ale zmuszonych do opuszczenia domów było 8 tys. Izraelczyków. Po tygodniu Izraelowi zaczęło brakować przeciwrakiet a ich Żelazna Kopuła oraz inne systemy zaczęły przepuszczać już 35 proc. pocisków. Zdarzało się też, że przeciwrakiety uderzały w izraelskie budynki. Izraelczyków ratowało to, że irański arsenał rakietowy również topniał, w czym pomagało lotnicze polowanie na wyrzutnie (do soboty zniszczono 44 irańskie wyrzutnie rakiet).

Irańska kampania rakietowa to ważne ostrzeżenie na przyszłość - Korea Północna przeprowadzi ją dużo skuteczniej przeciwko Japonii oraz Korei Południowej, a Chiny przeciwko Tajwanowi. 




Irańska kampania rakietowa przede wszystkim miała jednak duże znaczenie psychologiczne. Iran pokazał się jako kraj, który potrafi zadać straty Izraelowi. Odzyskał przez to twarz po początkowej kompromitacji. O ile Netanjahu liczył na to, że w Iranie dojdzie do powstania ludowego przeciwko antyirańskiemu, islamskiemu reżimowi, to okazało się, że większość opozycji potępiła izraelski atak, a naród zjednoczył się wokół chęci odwetu. Śmierci Izraelowi zaczęły życzyć liberalne kobiety, a nastolatki z pokolenia Z z uśmiechem deptały flagę państwa żydowskiego. Internet zalały memy oraz filmiki uderzające w Izrael i Żydów oraz celebrujące irańskie uderzenia rakietowe na Tel-Awiw. (Polecam zwłaszcza ten filmik w stylu Lego :)))) Izrael - podobnie jak Rosja w 2022 r. - nie zadbał o odpowiednie uzasadnienie propagandowe swojego ataku. Twierdzenia o tym, że Iran "już wkrótce" zbuduje bombę atomową nikogo nie przekonują, bo są powtarzane przez Netanjahu od prawie 30 lat, a przeczą im choćby oceny amerykańskich tajnych służb. Tel-Awiw nie może teraz wzbudzać sympatii losem swoich cywilów - przez ostatnie kilkanaście miesięcy sam bowiem zamieniał Strefę Gazy w stertę gruzów i w ramach tego zbombardował ponad 50 palestyńskich szpitali

W samym Izraelu, irańskie bombardowania wywołały już objawy paniki. Poza rachitycznymi bombardowaniami Scudami przez Saddama w 1991 r., Tel-Awiw i Hajfa nie były bowiem pod wrogim ostrzałem. Pojawiają się więc już oskarżenia wobec członków rządu Netanjahu: "czemu prowokowaliście Iran?". Netanjahu miał nietęgą minę, gdy podczas jego konferencji prasowej, zawalił się budynek w pobliżu. Bibi ośmieszył się również mówiąc, że "sam ponosi koszty wojny", bo "musiał przełożyć ślub syna"

W głupiej sytuacji jest Trump. Oczywiście wspiera Izrael, ale w kwestii wejścia USA do wojny się zawahał. Ma w swojej administracji dwie frakcje. Ludzie tacy jak gen. Kurilla chcą przyłączenia się Stanów Zjednoczonych do ataku ( i nawet rozważają użycie taktycznej broni jądrowej przeciwko zakładom w Fordow), ludzie tacy jak Tulsi Gabbard są przeciwko wojnie.  Za atakiem na Iran opowiada się tylko 16 proc. Amerykanów i 19 proc. wyborców Trumpa. Według Axios, Trump nie chce, by ewentualny amerykański atak przekształcił się w długotrwałą wojnę w stylu irackim i chce mieć pewność, że irański program nuklearny zostanie całkowicie zniszczony. Tego nikt nie może mu gwarantować, więc ogłosił, że podejmie decyzję... w ciągu dwóch tygodni. Wyraźnie więc liczy, że Iran znów zasiądzie do stołu negocjacji. Wcześniej zawetował izraelski plan likwidacji ajatollaha Chamenei.

Iran co prawda został całkowicie olany przez Rosję (która wcześniej sabotowała negocjacje Teheranu z Trumpem, mogące zapobiec obecnej wojnie), ale Chiny udzieliły mu jakiegoś tajemniczego wsparcia. Co ciekawe, wygląda na to, że po stronie USA uplasował się Pakistan, z którego dowódcą armii niedawno spotkał się Trump.



Prawdziwą satysfakcję mogą mieć jednak mieszkańcy Syrii oraz Libanu. Widzą bowiem, że dwa kraje, które im wcześniej mocno szkodziły - Iran oraz Izrael - napieprzają się rakietami. Są filmiki z libańskich wesel, podczas których uczestnicy zabawy, przy muzyce, oglądają irańskie rakiety lecące na Hajfę. Bekę mieli też Palestyńczycy z Zachodniego Brzegu.

Generalnie można uznać, że atak Izraela sprawił, że ssący pałkę antyirański, islamski reżim w Teheranie stał się w oczach globalnej opinii publicznej gigachadem. Teraz czekamy na to, aż antysemickie prorosyjskie świry w komentarzach pod tym wpisem zaczną swoją głupotą ocieplać wizerunek Izraela...

***

A z samych relacji z wyprawy do Jordanii:






Krajobraz Jordanii (a przynajmniej jej południa) przypomina Arizonę - takie fantazyjne formy skalne. Dominuje kolor piaskowo żółty, a po suchych polach łażą stada kóz i owiec. Czasem widać beduiński namiot i konia, ale większość beduinów przeprowadziła się do domów z pustaków. Po strojach kobiecych widać, że to okolice bardziej islamskie, ale gdzieniegdzie można kupić piwo.












Petra generalnie robi niesamowite wrażenie. Wszystko tam jest dużo większe niż się wydaje tym, którzy widzieli ją wcześniej na filmach. To rozległy kompleks do którego idzie się przez kilometr niesamowitym wąwozem skalnym. Pięknie tam gra światło  Warto trochę spędzić czasu kontemplując Skarbiec. Beduini z jakiegoś powodu łączyli tę budowlę że skarbem faraona. Rząd Jordanii liczy sobie za wstęp do niej 1,5 tys. dolarów. Ciekawe czego nie chcą pokazać? Ja miałem wrażenie, że przed Nabatejczykami, którzy pięknie wyrzeźbili fasady, z wielkich hal skalnych korzystał inny lud. Po obu stronach skarbca jest seria dziwnych prostokątnych otworów...










Dlaczego Mojżesz nie mógł wejść do Ziemi Obiecanej? Według Biblii dlatego, że uderzył laską w skałę, by wydobyć z niej wodę. Według teorii Ahmeda Osmana, mówiącej, że Mojżeszem był faraon Echnaton, owa laska była jednym z insygniów władzy faraona. Wykorzystał on ją, by wejść ze swoimi zwolennikami do egipskiej twierdzy i zdobyć dostęp do studni. Wieść o zajętej twierdzy doszła jednak do armii faraona Setiego I, która zlokalizowała rebeliantów i zadała im klęskę. Wadi Moussa w pobliżu Petry to miejsce, gdzie według legendy Mojżesz wydobył wodę laską ze skały. Bogactwem Petry była woda. Skarbiec w Petrze był natomiast kojarzony z faraonem. Czy był nim faraon-banita Echnaton, bardziej znany jako Mojżesz?










Jordania to niestety kraj z ogromnym deficytem wody. Do gospodarstw domowych jest ona dostarczana wodociągami przez zaledwie 35 godzin w tygodniu (ale można w tym czasie gromadzić ją do oporu w zbiornikach na dachach). Kraj kupował wodę w Izraelu, ale po bombardowaniach Strefy Gazy opinia publiczna opowiedziała się za odrzuceniem tej umowy. Woda ma być kupowana w Syrii, z którą relacje bardzo mocno się poprawiły po obaleniu reżimu Assada. Na ulicach jordańskich miast i miasteczek można się natknąć na portrety króla i członków jego rodziny. Zwykle są w mundurach galowych i bardzo przypominają... dynastię Atrydów z Diuny. Ich rzucono z okolic Mekki i Medyny do nowego pustynnego królestwa. A obok różni Harkoneni...







Góra Nebo to miejsce z bardzo pozytywnym vibem. Rozciąga się z niej imponujący widok na kawał Jordanii oraz na Izrael. Przy dobrej pogodzie widać jerozolimskie Wzgórze Świątynne. (Irańskich bombardowań nie było jednak widać.) Na platformie widokowej pomnik Węża Miedzianego - czyli upamiętnienienie jednego z najbardziej tajemniczych epizodów Starego Testamentu. Jest też pomnik upamiętniający wizytę Jana Pawła II z jego (brzmiącym bardzo suficko) cytatem o tym, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga. Czuć tam sacrum.





Morze Martwe - czy to cud natury będący skutkiem wojny nuklearnej między starożytnymi bogami? Jeśli czytaliście Zecharię Sitchina, to pamiętacie o kananejskim Eposie Boga Erra, w którym opisano jak jeden z bogów wystrzelił ze swojego latającego pojazdu serię pocisków, które spopieliły środkowy Synaj oraz Sodomę i Gomorę. To mogło spowodować zatonięcie tych miast oraz zmianę miejscowego ekosystemu. Znajdowano tu lekko zmodyfikowaną izotopowo sól podobną jak w Hiroszimie. Są też ponoć radioaktywne źródełka w okolicy. A żona Lota zamieniła się nie w słup soli a w słup pary. Minęło ponad 4000 lat, a Morze Martwe zadziwia. Wykąpałem się w nim trochę. No cóż, to pływanie jak w tłustej, słonej zupie. Jeśli macie skórę podrażnioną przez Słońce, otarcia czy ranki to to czujecie. Ponoć rosyjskie Instagramerki wpadają tu, by taplać się w błocie i poprawiać urodzie - ale jakoś żadnej nie widziałem. Przyjemnie jest jednak przyglądać się temu morzu siedząc przy stoliku i popijając browara - nawet saudyjskiego, bezalkoholowego.




T. E. Lawrence to był gość! Zwykły analityka który błyskotliwie poprowadził wojnę hybrydową przeciwko Imperium Osmańskiemu. Pamięć o nim jest wciąż tutaj żywa. Nad Akabą - zdobytą przez rebeliantów zorganizowanych przez Lawrence'a - wisi flaga powstania z 1916 r. Sprawy poszły jednak nie tak jak sobie Lawrence wymarzył. Bliski Wschód został podzielony na sztuczne państwa i mandaty Ligii Narodów. Ciekawe, czy jakby wszystko to wróciło pod władzę Turcji, to byłoby lepiej.









Przejechałem się po Wadi Rum ( często występującym w filmach zakątku pustyni) na pace Toyoty Hilux - ulubionego auta Państwa Islamskiego. Auto na pewno nie miało przeglądu technicznego, ani OC : ) Nastoletni kierowca też pewnie nie miał prawka i pod koniec jazdy modliłem się, by nie dachował. Ale było klimatycznie. Na pustyni były ryczące wielbłądy, a w namiocie u beduinów herbata z szałwią pustynną.

Wyprawę do Jordanii więc ogólnie polecam - zwłaszcza, że ten kraj cierpi ostatnio z powodu braku turystów. Naprawdę, nie żal tam każdego wydanego dolara.

***

Tymczasem w Polsce - Giertych pokazał, że w pełni zasłużył na przydomek "Debil", bo ujawnił swój PESEL (71022702179), a jego silniczkowi wyznawcy przesłali do Sądu Najwyższego 25 tys. protestów wyborczych do których zamiast swojego PESELa wpisali PESEL Giertycha. Co prawda jeszcze kilka miesięcy temu Giertych przekonywał, że wyborów nie da się sfałszować, to teraz silniczki twierdzą, że wybory były nieuczciwe, bo nie wiedzieli która z dwóch kratek na karcie wyborczej była "na Rafaua". O ile ośmiornica ma 73 IQ, a typowy subsaharyjski Murzyn 70 IQ, a mieszkaniec Liberii 45 IQ, to typowy silniczek ma je chyba IQ na poziomie 30, ślini się i na przemian powtarza: "zesrałem się!" i "wybory sfałszowano". Żeby chociaż silniczki potrafiły grać na banjo...

***


"Demonów nazistów", czyli najnowszej książki Waszego Ulubionego Autora, sam jeszcze nie miałem w rękach. Dostępna jest już jednak w wielu sklepach internetowych - z mojego punktu widzenia jest obojętne, w którym z nich kupicie. 

Ukazały się już jednak jej dwie recenzje. Pierwsza na portalu Historia Wojen, druga na portalu W mroku historii. 

A na moim  blogu z recenzjami: "Na smyczy Kremla" Felsztinskiego, "Kobiety Holocaustu" i "Przysięgnij, że opowiesz".