sobota, 26 marca 2022

Jedyny atut Z-esranej Rosji

 


Ilustracja muzyczna: Dawid Hallmann - Bas w służbie Ukrainy: Nitro, ja Udar

Czekałem na przełom w propagandowej narracji wroga - i się wreszcie doczekałem. Na wczorajszej konferencji prasowej dowództwa sił zbrojnych Rosji generałowie stwierdzili, że "pierwszy etap specoperacji został już zrealizowany". Ogłosili oni, że armia ukraińska została już wystarczająco mocno osłabiona i że "nigdy nie planowali" zajmować Kijowa, Mikołajewa, Charkowa i Sum. Oni jedynie "skutecznie blokują" te miasta. Czas więc skupić się na "zasadniczym celu" specoperacji, czyli na "wyzwoleniu Ludowych Republik Donieckiej i Ługańskiej". To jeszcze ich nie "wyzwolili"? No cóż, częścią Obwodu Donieckiego jest Mariupol - ludobójczo niszczony przez rosyjskich "wyzwolicieli" i zarazem skutecznie broniony przez pułk Azow (który nawet ostatnio trafił im kuter patrolowy). Choć Ukraińcy odrzucili Ruskich od Kijowa i Charkowa oraz prawdopodobnie odbili część Chersonia, to szanse na odsiecz dla Mariupola są znikome. Rosja zapewne planuje, że po zdobyciu miasta ogłosi "zwycięstwo nad faszystowską bestią". Tak, żeby móc sprowadzić z frontu oddziały na tradycyjną Paradę Równości w Moskwie na 9 maja. Rosja jest jak widać gotowa do gigantycznych poświęceń byle tylko zniszczyć jeden "faszystowski" pułk. "Katechoniczne mocarstwo" stało się podobne do antifiarza z petardą w dupie...

Cena "demilitaryzacji" Ukrainy okazała się dla Rosji zaskakująco duża. Oficjalnie rosyjskie Ministerstwo Obrony przyznało się do 1351 zabitych i 3825 rannych.  "Dane" te nie uwzględniają strat Rosgwardii i innych formacji MSW. Ukraińcy twierdzą, że zabili Ruskim 16,1 tys. zabitych i 48,3 tys. rannych. Możemy oczywiście uznać, że Ukraińcy zawyżają rosyjskie straty, ale analitycy NATO oceniali je w połowie tygodnia na 7 tys. - 10 tys. zabitych i 30 tys. rannych. 21 marca na stronie "Komsomolskiej Prawdy" pojawił się natomiast - i został szybko usunięty - artykuł, w którym znalazła się wzmianka o tym, że rosyjskie straty to jak dotąd 9861 zabitych i 16153 rannych. Nie wiem czy te straty obejmują też Rossgwardię, SOBR, Omon, kadyrowców i wagnerowców. Ale raczej nie są w nie wliczane straty wojsk DNR i ŁNR. A tam ostatnio podwyższyli wiek mobilizacyjny do 65 lat.  Poniżej macie rozpiskę rosyjskich strat, według Sztabu Generalnego Ukrainy - także strat w procentach sił inwazyjnych i armii czynnej (jeśli nie rozumiecie po rosyjsku, to któryś trolli chętnie przetłumaczy). Dla porównania tutaj macie straty w 100 proc. potwierdzone przez Oryx. Oczywiście najbardziej spektakularnym przykładem strat poniesionych przez Rosję w ostatnich dniach było zniszczenie jednego i uszkodzenie drugiego desantowca w porcie w Berdiańsku.


A tutaj, jak rosyjskie Ministerstwo Obrony, widzi straty ukraińskie. Ruscy twierdzą np., że zniszczyli 35 spośród 18 Bayraktarów jakimi dysponowali Ukraińcy.


O tym, że Rosji nie idzie ostatnio najlepiej, świadczyć może też zachowanie Łukaszenki. Baćkoszenka obiecywał Putinowi ofensywę na Lwów, która miała ruszyć 21 marca.  Oczywiście nie ruszył, choć przygotował grupę bojową - liczącą zaledwie 6 tys. ludzi.  Skoro do walki nie palą się białoruscy dowódcy, to tym bardziej poborowym nie będzie chciało się umierać za imperialne ambicje Putina. Baćka może jednak wysłać do walki swoje siły specjalne. Saakaszwili napisał mu: "Łuka, wiesz, że zawsze dawałem ci dobre rady. Nie idź więc przeciwko Ukrainie, bo w ciągu miesiąca nie będzie Ciebie ani Twojej władzy". Na Białorusi już dochodzi do aktów sabotażu na kolei. 

Uniezależnianie się wasali to oznaka słabnięcia Rosji. Widzimy to również na Zakaukaziu. Armenia robiła ostatnio raban, że Azerbejdżan wykorzystuję sytuację, by zająć resztę Karabachu. Wygląda raczej na to, że mieliśmy do czynienia z lekkim przesunięciem linii rozejmowej przez Azerów - to się zdarza w miejscach z "płonącymi granicami", które nie są dobrze wytyczone. Większe uderzenie nastąpi za parę miesięcy - jeśli Ormianom nie uda się wybłagać u Turków, by powstrzymali naszych azerskich sojuszników.


Nic dziwnego więc, że pojawiły się doniesienia, rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu, dostał zawału serca. Wcześniej były przecieki, że Szojgu jest sprawdzany pod kątem "kontaktów z CIA". No cóż, numer jak z "Czerwonej Jaskółki" :)


Gdy tworzyłem ten wpis, nie wiedziałem jeszcze, co Biden powie w Warszawie. Wczoraj media koncentrowały się głównie na tym, że zjadł pizzę z żołnierzami 82-giej Powietrznodesantowej. (Istna "Pizzagate" :) Mało kto zwrócił jednak uwagę na jego ciekawe "przejęzyczenie" podczas tego spotkania. Omawiając zaskakująco twardy opór stawiany przez Ukraińców stwierdził w pewnym momencie: "Sami zobaczycie, jak tam będziecie". Czyżby więc jakaś "misja pokojowa" wchodziła w grę czy też mowa była o wejściu US Army do gry w charakterze hybrydowym? Czy amerykańscy żołnierze trafią tam jako "ochotnicy"? Amerykanie wyraźnie poczuli krew. Bardzo jastrzębio wypowiada się ostatnio również Trump, opowiadając się za wejściem USA do wojny. (Ivanka dostarcza natomiast ciepłych posiłków ukraińskim uchodźcom.) 

Rosja reaguje na to jedynym atutem, który jej jeszcze pozostał: straszeniem atakiem na kolejne kraje. Deputowany do Dumy Siergiej Sewastianow, złożył już oficjalny wniosek, by operację "denazyfikacji" poszerzyć o Mołdawię, Państwa Bałtyckie i Polskę. Oczywiście rosyjska armia jest mocno obolała po "pierwszym etapie denazyfikacji" Ukrainy, co uniemożliwia jej działania ofensywne na wiele miesięcy. W necie co prawda krąży tweet podejrzanej izraelskiej stronki mówiący, że Rosja planuje zaatakować Polskę 26 września 2022 r.  W styczniu ta sama stronka podawała, że Rosja chce zaatakować Ukrainę 22 lutego 2022 r. I być może wówczas plan przewidywał rzeczywiście rozpoczęcie kilkudniowej operacji specjalnej na Ukrainie 20 lutego (Żerynowski mówił o tym otwartym tekstem). Pewnie też planowano, że po podboju Ukrainy, we wrześniu zostaną zaatakowane Kraje Bałtyckie i Polska. No ale planować można sobie wiele rzeczy. Janek Bodakowski planuje, że uda się swoim luksusowym superjachtem na Bahamy w otoczeniu prywatnego haremu... W konwencjonalnym starciu z Polską i oddziałami NATO, Rosja miałaby spory problem.


Jedynym atutem "niezwyciężonej" Rassiji jest więc broń atomowa. Bez niej, Rosja mogłaby dostać wpierdol od Estonii czy od Mongolii. Ruscy publicznie grożą jej użyciem przeciwko Polsce, a ich doktryna przewiduje użycie broni jądrowej, gdy przegrywają wojnę konwencjonalną. Według generała Wesleya Clarka, Rosja może użyć broni nuklearnej, jeśli uzna, że NATO przestraszy się i nie zareaguje. Dlatego tak ważne jest odstraszanie. Trzeba dać Rosji do zrozumienia, że jeśli np. zrzuci bombę atomową na Sosnowiec, to odpowiedzią będzie nuklearne zniszczenie 50 największych rosyjskich miast. Garry Kasparow radzi, że każdy rosyjski dowódca okrętu podwodnego musi mieć świadomość, że zostanie wyeliminowany. 

Jak na razie rosyjscy dyplomaci byli na tyle głupi, by grozić nam dywersją: wysadzeniem składów amunicji, tak jak w Czechach. To zapewne z tego powodu palili w ambasadzie dokumenty. Naszą odpowiedzią było wydalenie 45 rosyjskich dyplomatołków-szpiegów. Symbolem frustracji moskiewskiego chama jest też niedawny, celowy atak na Polski Cmentarz Wojennych w Charkowie. Wot, sowiecka kultura... 


Nie dziwię się starym komuchom, którzy wspierają Rosję - to przecież w sporej części potomkowie żuli i bandytów. Dziwię się natomiast różnego rodzaju "prawicowcom", którzy to robią. No chyba, że nigdy nie byli Polakami i prawicowcami, a ubeckimi przebierańcami...


Joe Biden (na fotce powyżej razem ze szkolną yandere) stwierdził ostatnio, że nadchodzi "Nowy Porządek Świata". Mało kto jednak zwrócił uwagę na całość jego wypowiedzi. Biden powiedział bowiem, że "wysocy rangą wojskowi powiedzieli mu, że nadchodzi Nowy Porządek Świata". Wygląda na to, że po raz pierwszy od czasów Piłsudskiego i Paderewskiego mamy najbardziej zbieżne interesy z globalistami zza Oceanu. 

sobota, 19 marca 2022

Mała Z-wycięska Wojenka



Ilustracja muzyczna: Thomas Bergersen - Wings for Ukraine

"Mógłbym zdobyć Kijów w dwa tygodnie, gdybym chciał"

   karzełek Putin, 2014 r.

Xi Jinping jest ponoć ciut zirytowany nieudacznictwem Ruskich. Według sygnalisty z FSB, obie strony dogadały się bowiem, że we wrześniu ChRL dokona inwazji na Tajwan, tak żeby zdobyć go przed partyjnym zjazdem. Taka mała zwycięska wojenka, w której Tajwańczycy mieli być zdemoralizowani tym, że USA pozwoliły wcześniej upaść Ukrainie. Karzełek Putin przekonywał Xi, że jego wojska mogą zdobyć Kijów w ciągu kilku dni. Wyszło jak wyszło, a Chińczykom zawalił się harmonogram. Nieudolny sojusznik prosi ich o pomoc materiałową - w tym o... racje żywnościowe. Ruscy żołnierze na Ukrainie ratują się przed głodem rabując sklepy. To skutek tego, że za zaopatrzenie armii w racje żywnościowe odpowiada złodziejski kumpel karzełka Putina - jego "kucharz" Jewgienij Prigożin (który w czasach sowieckich siedział przez 9 lat w łagrze za kradzieże i oszustwa, a obecnie stoi m.in. za Grupą Wagnera i "farmą trolli".) No cóż, do żołnierzy trafiły racje przeterminowane o pięć lat, a te nowsze można kupić na rosyjskich odpowiednikach Allegro. 

Wielu ludzi zastanawia się, czemu rosyjska armia tak kiepsko radzi sobie w ostatnich tygodniach? W Wydawnictwie Piwnicznym nawet niektórzy twierdzą, że ta wojna musi być ustawką, bo przecież niemożliwe, by "Wszechpotężna Armia Rassiji" była tak nieudolna. Czyżby? Rosyjski analityk Kamil Galijew, przekonująco wyjaśnił sprawę w serii swoich wpisów. Przytoczył on doniesienia rosyjskich mediów mówiące, że bandyci pobierali haracze od żołnierzy wracających z Syrii oraz od całych baz wojskowych. W tym od strategicznych baz rakietowych. Czemu armia nie robi porządku z tymi szmaciarzami? Bo jest niżej od nich w hierarchii. Służby bezpieczeństwa wewnętrznego żyją w symbiozie z urkami, by trzymać naród w szachu. Armia jest mniej ważna, a po każdej wojnie eliminowani są popularni generałowie. (Pamiętacie jak zabili generała Lebiedzia?) W ich miejsce promowani są ludzie z MSW. Doszło do podobnego zjawiska jak w armiach arabskich w drugiej połowie XX w. Tamtejsi dyktatorzy bardziej obawiali się własnej armii niż sił wroga i osłabiali ją tak, by nie była w stanie przeprowadzić zamachu stanu. 

Wojna przeciwko Ukrainie miała być "małą zwycięską wojenką", bo do prowadzenia innych wojen Rosja nie jest przygotowana. Przez ostatnie 70 lat - pomijając "doradców" w Korei, Wietnamie czy w Angoli - mierzyła się jedynie z przeciwnikami, którzy byli o wiele słabsi lub wręcz nie mieli woli walki (jak Czechosłowacja w 1968 r.). Dwa razy od takich przeciwników dostała wpierdol - w Afganistanie i w Czeczenii. Przypominam, że Afganistan też miał być małą, zwycięską wojną - Sowieci zaatakowali swojego sojusznika, a gdy przeprowadzali szturm na pałac prezydent Amina, on próbował się dodzwonić do ambasady sowieckiej i wezwać wsparcie (!). Małą zwycięską wojenką miała być też wojna przeciwko Japonii, rozpoczęta w 1904 r. Rosyjska propaganda przedstawiała wówczas Japończyków jako małpy, z którymi armia i flota łatwo sobie poradzą. Skończyło się oczywiście Cuszimą i Rewolucją 1905 roku. Kolejnej wojny - I wojny światowej - gospodarka i machina państwowa Rosji już nie wytrzymały.

W trwającej 9 lat wojnie afgańskiej (właściwie drugiej wojnie afgańskiej, bo pierwsza interwencja była w 1929 r.), Związek Sowiecki oficjalnie stracił:  14,5 tys. zabitych, 147 czołgów, 1314 transporterów, 333 śmigłowce i 119 samolotów. Straty te oczywiście były niewielkie w porównaniu z wielkością całej Armii Sowieckiej. Ale stanowiły wielkie obciążenie dla logistyki. A przede wszystkim niszczyły one mit o "Wszechpotężnej Armii Czerwonej". Skoro bowiem afgańskie pastuchy zestrzeliły Sowietom tyle śmigłowców, to ile ich zniszczyłaby profesjonalna natowska armia? W podobny sposób w mit "niezwyciężonej armii rosyjskiej" wali się dzisiaj na Ukrainie.


Do rosyjskich strat podawanych przez stronę ukraińską - 14,4 tys. zabitych, 466 czołgów, 1470 pojazdów opancerzonych, 95 samolotów, 115 śmigłowców i 3 jednostki pływające - należy oczywiście podchodzić sceptycznie. "Overclaiming" często zdarza się na wojnie. Amerykanie w połowie tygodnia szacowali jednak rosyjskie straty na 7 tys. zabitych, czyli na więcej niż wojska USA straciły przez 20 lat w Iraku i w Afganistanie. Firma Oryx zdołała w 100 proc. potwierdzić na podstawie zdjęć i filmów rosyjskie straty na m.in.: 244 czołgi, 613 pojazdów opancerzonych, 13 samolotów, 9 dronów i 34 śmigłowce. Duży wzrost liczby śmigłowców w ciągu tygodnia, to skutek m.in. dobrze udokumentowanego ataku na lotnisko pod Chresoniem. Przykładów udokumentowanych udanych ukraińskich uderzeń na rosyjską armię można znaleźć w necie wiele (pierwszydrugi trzeci i czwarty przykład z brzegu) - i tylko prorosyjskie spierdoliny umysłowe udają, że to "ustawka". Część zniszczonego lub uszkodzonego sprzętu Rosjanom udało się ewakuować. Wszak Biełarusy się skarżą, że muszą usuwać resztki rosyjskich sołdatów z czołgów sprowadzanych z frontu. Nie wiadomo co z tym okrętem trafionym przez Ukraińców pod Odessą w zeszłym tygodniu. Ruscy pokazali nowe zdjęcia Wasilija Bykowa - więc ten okręt nie zatonął, ale rozmiar pożaru widocznego na zdjęciach po ostrzale sugeruje, że mógł zostać trafiony duży desantowiec.  Straty Rosjan w wyższych oficerach i generałach są też całkiem spore. Wczoraj dołączył do tej listy piąty zabity generał - Andriej Mordwiczow, zastępca dowódcy 8 Armii. (Brak jednak oficjalnego potwierdzenia tych strat. Czeczeński generał Tuszajew, który był na liście zabitych chyba jednak żyje, ale w przypadku generała Suchowieckiego, Ukraińcy przedstawili przechwyconą rozmowę funkcjonariuszy FSB dotyczącą jego śmierci. Zwłoki generała Mitajewa - zabitego pod Mariupolem przez pułk Azow - macie natomiast na fotce otwierającej ten wpis.)  Przypominam: w Kampanii Wrześniowej zginęło 6 polskich generałów służby czynnej. Morale Rosjan na froncie jest niskie a Putinowi nie wystarczy już mięso armatnie z republik "ludowych". Ruscy  ściągają posiłki z Dalekiego Wschodu (drogą morską wokół Azji!), z Karabachu i Osetii Płd. Z Osetyńcami będzie zabawa - Czeczeni pewnie będą ich wystawiać Ukraińcom pod ostrzał. (W czasie wojen czeczeńskich Ruscy chętnie ich wystawiali Czeczenom :). 


Sytuacja na froncie przez ostatni tydzień niewiele się zmieniła. Na powyższej mapie na czerwono zaznaczono tereny zdobyte w ciągu tygodnia przez Rosjan a na niebiesko przez Ukraińców. Ukraińcy mają szansę na odbicie Chersonia. Fatalnie za to wygląda sytuacja pod Mariupolem.



Pułk Azow, piechota morska i Gwardia Narodowa nadal się bronią. 3 tys. obrońców cywilizacji stawia czoła 14 tys. ruskich orków.  Bronią się całkiem skutecznie (przykład pierwszy i drugi ). Ale ich obrona przekracza już granicę ludzkich możliwości. Ruscy bezkarnie masakrują miasto, zamieniając je w morze gruzów. Z Kijowa płyną sygnały, że odsiecz jest obecnie niemożliwa. Ruscy zdają już sobie sprawę z tego, że nie zdobędą ani Kijowa, ani Charkowa. W swojej propagandzie traktują więc Mariupol jak "Berlin" - "gniazdo faszystowskiej bestii". Chcą zabić wszystkich żołnierzy Azowa (a przy okazji wszystkich mieszkańców miasta) i ogłosić z tej okazji "triumf nad faszyzmem". Zdobycie Mariupola będzie prawdopodobnie dla Rosji momentem, w którym przystąpi do poważniejszych rozmów pokojowych. Dla Ukraińców - i dla wszystkich dobrych europejskich nacjonalistów - Mariupol to jak Alamo, Wizna czy Termopile. Azowcy walczą tam wiedząc, że nie wyjdą z tego żywi...

W Wielkiej Krainie Pojebów nadal trwa propagandowe wzmożenie. Na moskiewski koncert "Muzyka Przeciw Faszyzmowi" zwieziono 200 tys. ludzi - głównie pracowników sfery budżetowej, niektórych aż ze Smoleńska (6 godzin jazdy autokarem). Oczywiście jest wciąż bardzo silne poparcie dla wojny wśród postsowieckiej masy zamieszkującej Rosję. Głównie dlatego, że Putin nie przeprowadził jak dotąd mobilizacji a Ruscy sądzą, że poradzą sobie bez zachodnich dóbr. Kilkadziesiąt tysięcy Rosjan wyjechało jednak już od początku wojny z kraju - m.in. do Gruzji i Armenii. Ci lepiej sytuowani są przerażeni nadciągającym kryzysem. Tymczasem zdemenciały karzełek Putin grozi "piątej kolumnie" i bóldupi, że Amerykanie mu zajęli 300 mld USD z rezerw,  a w telewizji omawiane są warianty wojny przeciwko Państwom Bałtyckim. Coś się jednak zmienia. Armenia - wierny sojusznik Rosji - nawiązuje relacje dyplomatyczne z Turcją i otworzy z nią granicę. Tak jakby czuła, że nie może już liczyć na rosyjską pomoc...


***


Obserwując tę wojnę czuję jakby unosił się nad nią duch doktora Targalskiego i Witolda Michałowskiego. Okazało się, że to oni mieli rację, a nie różni "duporealiści" w stylu Sykulskiego (nie mówiąc już o takich totalnych debilach jak doktor Adam Wielkodupski). A pamiętam ile się z "dupoprawicą" nawykłócałem w sprawie rosyjskiego imperializmu. Jak się zachwycali "potęgą" i "realizmem" Rosji, jaką "konserwatywną" siłę widzieli w antifiarzach z Kremla. Jak się brandzlowali tym, że patriarcha Cyryl (kagiebowski, ateistyczny oligarcha) podpisał jakiś gówniany świstek papieru z polskimi biskupami. Terlikowski niemal go wtedy kanonizował za życia...

Teraz można zapytać tych wszystkich duporealistów: co nam może Rosja zaoferować? Odpowiedź brzmi: jedno wielkie gówno. Lub to samo, co może zaoferować dresiarz pobierający haracz na ormiańskim bazarze. W jakiej bylibyśmy teraz sytuacji, gdybyśmy posłuchali różnych sierot po Giertychu?

Warto sięgnąć po pisma polskiego przedwojenno-emigracyjnego sowietologa Włodzimierza Bączkowskiego. Pisał on, że Rosja jest w stanie samodzielnie wygrywać militarnie tylko z krajem, który jest już od dawna wewnętrznie moralnie rozłożony. I stąd się brała sączona nam od lat propaganda o tym, że Rosja jest wszechpotężna i nie warto Polski bronić. I że trzeba ustawić wojska na linii Odry, rozwiązać WOT, nie kupować Bayraktarów, F-35 i Abramsów oraz otworzyć na oścież granicę z Białorusią dla nachodźców i dywersantów. Jak myślicie, skąd brało się to całe plucie na AK, "faszystowskich" Żołnierzy Wyklętych i sanację? Czemu Zychowicz co jakiś czas porównywał naszą sytuację z rokiem 1939, twierdził, że powinniśmy oprzeć się na gówno wartym niemieckim rządzie i krytykował brytyjską pomoc wojskową dla Ukrainy? Czemu Łysy Wróż wraz z innymi patafianami regularnie pierdolił co roku o tym, że "będzie wielka wojna" i że Polacy będą "uciekać do Rumunii"?  Skąd się wzięło u nas tylu idiotów, którzy na początku wojny wyciągali pieniądze z bankomatów i wykupywali płyn lugola? 

I skąd, w tygodniach poprzedzających inwazję, wzięło się w komentarzach na moim blogu takie wzmożenie rusofili? Zwróciłem uwagę na to Chehelmutowi. Odpowiedział, że to znaczy, że "jesteśmy na celowniku". No cóż: bando patafianów z Łubianki - zamiast zajmować się jakimś niszowym, nic nie znaczącym blogerem - zajmijcie się czymś konstruktywnym. Załatwcie zawał serca swojemu przywódcy-karzełkowi. 

sobota, 12 marca 2022

Wywiadowcza klęska Rosji na Ukrainie

 


Ilustracja muzyczna: Sokrya Peruna - Azov Full Contact

Karzełek Putin ponoć wściekł się na 5-tą Służbę FSB, czyli wydział odpowiedzialny za szpiegostwo i dywersję w części krajów byłego ZSRR. Siergiej Biesieda, szef tego wydziału i jego zastępca, mieli trafić do aresztu domowego. Wcześniej wyciekł list jednego z funkcjonariuszy FSB narzekającego na to, że jego służbę obwinia się o klęskę inwazji a wcześniej kazano im zmieniać treść raportów, by zadowolić zwierzchników politycznych. Rosyjskie tajne służby okazały się więc podobną wydmuszką jak rosyjska armia. To bezpośredni skutek tego, co również długo było zmorą "polskich" służb - opanowania ich przez resortowe klany, które promowały swoich nieudaczników "po dupie i znajomości". Stąd takie kretyńskie akcje jak próba otrucia płka Skripala czy wysadzenie czeskiego składu amunicji. 

Co ciekawe, nie sprawdziły się też rosyjskie systemy łączności tajnej. Z przechwyconych przez Ukraińców rozmów wynika, że system Era padł. A padł bo się opierał na... łączności komórkowej, której sieć została zniszczona. 


Karzełek rzekomo słucha obecnie wyłącznie Jurija Kowalczuka, prezesa Banku Rassija i zarazem swojego starego przyjaciela. Razem siedzieli na covidowej izolacji w wilii w Wałdaju. 

Putin wymienił też ośmiu generałów prowadzących "specoperację" na Ukrainie.  To zła wiadomość, bo ci nowi mogą być lepsi. Poprzedni szykowali się na szybkie zajęcie Kijowa i defiladę. Stąd mundury galowe i komplety orderów w bagażach rosyjskich oficerów i czołgi pomalowane w barwy defiladowe. Ukraińcy wysłali podziękowania do Szojgu za korupcję w rosyjskiej armii, która obniżyła jej zdolność bojową.  Być może na tę zdolność poważny wpływ miało to, że wojska rosyjskie przez kilka miesięcy prowadzili manewry na Białorusi. Zaopatrzeniowcy zapewne na lewo sprzedawali paliwo Biełarusom. 

Chcecie trollować Ruskich i rusofili? Pytajcie, czemu armia rosyjska jeszcze nie zdobyła Kijowa. Warto porównać postępy rosyjskich wojska na mapach - np. na tej animacji IWS. Ostatni tydzień nie przyniósł Ruskim wielkich postępów. Pod Kijowem nie mogą się przebić, Charków i Sumy się bronią, na południu ofensywa wyhamowała. Sytuacja bardzo groźnie wygląda dla Ukrainców w Mariupolu, który jest wciąż broniony m.in. przez pułk Azow, który czasem przechodzi do kontrataku i potrafi zdobywać na Ruskich czołgi.  Ruscy starają się złamać obronę miasta równając je z ziemią i celowo atakując obiekty cywilne. Chcą, by morale azowców padło i by "naziści" z Azowa im się poddali. Szanse na ukraińską odsiecz są małe.

Jakim kosztem Rosja poczyniła te "postępy"? Sama swoich strat nie uaktualniła - pozostają one na poziomie 498 zabitych i blisko 1,6 tys. rannych. Wojska DNR miały rzekomo 77 zabitych i ponad 400 rannych. Ruscy twierdzili 2 marca, że Ukraińcy mają 2870 zabitych i 3700 rannych. Zniszczyli też im rzekomo 1007 czołgów, 793 pojazdy opancerzone, 98 samolotów, 57 śmigłowców, 110 dronów i 8 jednostek pływających. Problem jednak w tym, że Ukraińcy nie mieli przed wojną 110 dronów. Gen Konnoszenkow jednego dnia mówił, że Ukraina straciła 93 samoloty, a następnego, że.. 89. Taka to sowiecka arytmetyka. Ukraińcy twierdzą natomiast, że zabili ponad 12 tys. Ruskich, zniszczyli im 353 czołgi, 1165 pojazdów opancerzonych, 57 samolotów, 83 śmigłowce, 7 dronów i 3 okręty. Amerykanie szacowali liczbę zabitych Rosjan w pierwszych dwóch tygodniach wojny na do 6 tys., a Ukraińców na 2 tys. - 4 tys. Jest też niezawodna firma Oryx, która zlicza sprzęt z pobojowisk uwieczniony na zdjęciach i filmach. I z jej analizy wynika, że na 100 procent, Ukraińcy zniszczyli Rosjanom, na nich zdobyli lub po prostu znaleźli w lasach: 192 czołgi, 456 pojazdów opancerzonych, 12 samolotów, 13 śmigłowców i 4 drony. Wrażenie robi też zniszczone/zdobyte 339 ciężarówek i jeepów. Ukraińcy mieli ponieść udokumentowane wizualnie straty wynoszące: 55 czołgów (z czego 53 to stare T-64), 117 pojazdów opancerzonych, 9 samolotów, 1 śmigłowiec, 2 okręty (w tym zatopionego przez załogę w porcie w Mikołajewie "Sahajdacznego"). Ukraińskie straty w ciężarówkach i jeepach to 76 pojazdów. Defence24 ocenia, że Rosja straciła jak dotąd 22 batalionowe grupy taktyczne. Przed inwazją miała ich zgromadzonych nad granicą około setki.  


W mediach społecznościowych pojawiają się wciąż filmy z masakrowanymi rosyjskimi kolumnami pancernymi, zniszczonym sprzętem, porzuconym sprzętem, rosyjskimi jeńcami, a nawet z rzekomymi punktami krematoryjnymi dla poległych. Rosną też straty wśród rosyjskich dowódców. Na kierunku mikołajewskim zginął gen. Andriej Kolesnikow, dowódca 29 Armii. Wcześniej pod Charkowem zginął gen. Witalij Gierasimow, szef sztabu 41 Armii. W Czuhujewie miało zginąć dwóch dowódców brygad: piechoty morskiej i spadochronowej. Wygląda na to, że Bayraktary zaczęły polować pod Kijowem na rosyjskie stanowiska dowodzenia.



Rosyjskie lotnictwo też się nie popisało. Amerykanie oceniają, że Ukraińcy wciąż dysponują 56 myśliwcami.  Te siły wciąż uniemożliwiają Rosjanom zdobycia panowania w powietrzu. Ruscy wykorzystują do bardzo ryzykownych ataków swoje najnowsze myśliwce Su-34. Ukraińcy bardzo zaś chwalą polskie wyrzutnie przeciwlotnicze "Piorun".

Problemy ma też rosyjska Flota Czarnomorska. Tydzień temu zastanawiałem się, czemu nie dokonała jeszcze desantu pod Odessą, mimo ogromnej przewagi nad flotą ukraińską. Odpowiedź na to pytanie szybko otrzymałem. Rosyjska korweta stealth Wasilij Bykow, ścigając dwie małe ukraińskie jednostki, podpłynęła zbyt blisko brzegu pod Odessą i dostała salwą z Gradów. Ukraińska propaganda podała, że ten ruskij wojenny korabl został zatopiony. Nie jest to jeszcze potwierdzone, ale faktem jest że palił się on i mocno dymił na morzu. 

Dowody pośrednie wskazują, że Rosja stara się desperacko łatać dziury w swojej machinie wojennej. Zrobił się duży skandal po tym jak okazało się, że na front trafili poborowi. Wysłano na Ukrainę również oddziały prewencji policji. Rassija naciska też cały czas na Biełaruś, by zaangażowała się w wojnę na pełną skalę. Stąd m.in. bombardowanie przez rosyjskie samoloty terenu w pobliżu białoruskiej wioski położonej przy granicy z Ukrainą.  Baćka mówił wczoraj, że Ukraina chciała zaatakować Białoruś.  Armia białoruska ma 45 tys. żołnierzy i 600 czołgów. To poważny odwód dla Rosji. Ale, jak myślicie, jak wysokie będzie morale białoruskich żołnierzy wysłanych na Ukrainę?  Będą porzucać sprzęt tak jak Ruscy czy częściej?

Rosja sięga więc rezerwy z innych zaprzyjaźnionych krajów - po 16 tys. bojowników z Bliskiego Wschodu, głównie syryjskich assadowców. Chce także sięgnąć po wsparcie z Republiki Środkowoafrykańskiej. Taką Czarną Sotnię :) Coś mi się widzi, że ci "bojownicy z Bliskiego Wschodu" to ci sami kolesie, którzy parę miesięcy temu próbowali przedzierać się przez naszą granicę krzycząc: "Germany! Germany!". Baćka dał im po kałasznikowie i sprzedał Putinowi... Muzułmańskie oddziały z Czeczenii już zresztą walczą po stronie Rosji - przesunięto je do roli oddziałów zaporowych. Mają strzelać do wycofujących się Rosjan. Taki to słowiański,, prawosławny Ruskij Mir. Żeby nie ulegać "islamofobii", przypomnę, że muzułmanie - Czeczeni oraz Tatarzy - walczą też po stronie Ukrainy. Na Ukrainę, postrzelać do rosyjskich czołgów leci też Syryjczyk o ksywce Abu Tow, wsławiony zniszczeniem podczas wojny w Syrii 146 pojazdów rosyjskich i assadowskich. Ciekawe, że przeciwko Ruskim będą tam walczyć "faszyści" z Azowa, weterani amerykańskich, brytyjskich oraz izraelskich sił specjalnych, a także dawni dżihadyści. Istna drużyna pierścienia...

No cóż, Rosja zjednoczyła przeciwko sobie kawał świata, bo totalnie przerżnęła wojnę propagandową. Obecnie próbuje uzasadniać inwazję amerykańskimi laboratoriami biologicznymi na Ukrainie, w których rzekomo wyprodukowano Covida i w których uczono ptaki jak roznosić patogeny po Rosji.  Rosja o tych biolabach mówiła od 2014 r. i jakoś nie widziała w nich większego zagrożenia. Dokumenty o ich funkcjonowaniu były zresztą cały czas dostępne na stronie ambasady USA w Kijowie. Biolaby były finansowane przez Departament Obrony USA, bo były częścią programu mającego dać zatrudnienie naukowcom z byłego ZSRR. Tak, by nie sprzedawali swoich usług np. Iranowi. 

Amerykanie też niestety jednak nie popisują się. I nie chodzi mi akurat o histeryczny śmiech Kamali na konferencji z Dudą. Głośne gadanie przez amerykańskich polityków o tym, że Polska przekaże Migi-29 Ukrainie było szkodliwe. Takich rzeczy się nie nagłaśnia. Zwłaszcza, że jednocześnie Amerykanie snuli wizję rosyjskiego uderzenia na polskie lotniska.  Nasza oferta dostaw Migów do bazy Rammstein spotkała się z ich odmową. Biden osobiście ukręcił jej łeb.  (Trump zaś stwierdził, że NATO powinno przemalować swoje myśliwce w chińskie barwy i zaatakować Rosję!) No cóż, w 1921 r. rząd Witosa oficjalnie odcinał się od III Powstania Śląskiego, a jednocześnie WP prowadziło tam swoją wojnę hybrydową. Przekazanie Migów na Ukrainę nie byłoby wcale prostą i szybką sprawą. Dużo łatwiej dałoby się tam przekazać systemy obrony przeciwlotniczej S-300, które mają: Słowacja, Bułgaria i Grecja. Trzeba to jednak załatwiać nie poprzez Twittera i CNN, ale tak jak w "Wojnie Charliego Wilsona".

Ogólnie mam obecnie wrażenie, że wojna na Ukrainie nabierze cech konfliktu Irak-Iran z lat 80. Obu stronom będzie brakowało sił na rozstrzygnięcie, a Putin nie chce iść na żadne ustępstwa dyplomatyczne. Będzie starał się więc niszczyć ukraińskie miasta, by złamać opór ludności. Amerykanie uważają, że Putin może uderzyć taktyczną bronią jądrową w jakieś ukraińskie miasto. Jednocześnie będzie niszczona jednak też rosyjska gospodarka. Bank Rosji prognozuje już inflację wynoszącą 20 proc. oraz spadek PKB o 8 proc. Rosja może to wytrzymać, ale po co jej to było?

***

Wojna oczywiście weryfikuje kocopały różnych wyciągniętych z dupy "ekspertów". W ostatnich latach przekonywali nas oni m.in., że lekka piechota z Javelinami nie będzie mogła atakować rosyjskich kolumn pancernych. Poniżej screen z tekstu Pawła Wrońskiego. Jeśli Wroński nie wymyślił swoich rozmówców ze Sztabu Generalnego, to warto by zrobić dochodzenie, kto się z nim kontaktował. Bo albo to rosyjscy sabotażyści albo idioci, których należy z wojska wywalić.


***

Wydarzenia na Ukrainie stawiają też w nowym świetle sprawę Smoleńska. A jeśli nie chodziło tam o jakieś interesy gazowe czy coś podobnego, a o wyeliminowanie człowieka, który mógł mobilizować antyrosyjski opór w momencie zaplanowanej inwazji na Ukrainę? Zarówno Radek Sikorski jak i Donald Tusk twierdzili, że Putin proponował im rozbiór Ukrainy już w 2008 r. Przygotowywał się do tej operacji przez wiele lat. Na pewno pamiętał wylot Lecha Kaczyńskiego, Juszczenki etc. do Tbilisi w sierpniu 2008 r. Być może liczył się z tym, że Kaczyński nawet jako były prezydent będzie mógł mu zaszkodzić dzięki swoim znajomościom w regionie. Być może chciał się tylko zemścić. Być może zrobił to sam. A być może uwikłał w to kogoś z Polski. Z góry odrzucanie takich hipotez jest obecnie szaleństwem. No bo, co? Niby Putin całe życie był kłamcą i mordercą, a tylko w sprawie Smoleńska mówił prawdę? Pamiętam jak go kreowano w 2010 r. w Polsce na "męża stanu" i "współczującego przywódcę", "chcącego pojednania z Polską".

Wołodymyr Zełenski tymczasem stwierdził podczas przemówienia przed polskim Zgromadzeniem Narodowym: - Pamiętamy straszną tragedię w Smoleńsku. Pamiętamy jak były badane okoliczności tej katastrofy. Wiemy co to oznaczało dla was i co oznaczało dla was milczenie tych, którzy wszystko to wiedzieli dokładnie, ale cały czas oglądali się na naszego sąsiada Rosję.

No, ale oczywiście ludzie, którzy przekonywali na przez lata, że Putin jest racjonalnym mężem stanu a Ławrow współczesnym Talleyrandem, będą mówić, że ukraiński prezydent nie ma w tej sprawie racji...

sobota, 5 marca 2022

Pierwsze 10 dni wojny - jak Ukraińcy zmienili historię

 

 


Ilustracja muzyczna: Dobrogo Wieczera, My z Ukrainy

Zachodni eksperci spodziewali się, że Kijów padnie po 72 godzinach wojny, a po tygodniu zostanie tam zainstalowany rząd kolaboracyjny. To dlatego pierwsze pakiety unijnych i amerykańskich sankcji były tak słabe. Chciano uniknąć pełnoskalowej wojny gospodarczej z Rosją. Po upadku Ukrainy złożonoby uroczyście kondolencje, werbalnie potępiono Putina i tyle. Karzełek Putin, zachęcony sukcesem, w przyszłym roku uderzyłby na Państwa Bałtyckie, motywując to koniecznością ich "denazyfikacji". Wszak wiadomo, że Litwini zjedli siostrę Hannibala Lectera i trzeba ich powstrzymać przed uderzeniem nuklearnym na Moskwę... Twardy opór Ukrainy przestawił jednak zwrotnicę historii. Plan karzełka Putina (i globalistów?) poszedł na ch....

Wojna na Ukrainie obalił mit wszechpotężnej, niezwykle sprawnej i profesjonalnej armii rosyjskiej. Pół świata się teraz z niej śmieje. Media społecznościowe są zawalone filmami i zdjęciami pokazującymi zniszczony rosyjski sprzęt oraz wziętych do niewoli rosyjskich żołnierzy. Ukraińcy chwalą się zabiciem około 10 tys. Ruskich, zniszczeniem 269 czołgów, 945 transporterów, 39 samolotów i 40 śmigłowców. Ruscy przyznali się w połowie tygodnia, do utraty 498 zabitych i 1597 rannych, a strat w sprzęcie nie podali. Straty Ukraińskie ocenili na 2870 zabitych, 3700 rannych i 572 jeńców. Firma badawcza Oryx, zlicza straty potwierdzone w 100 proc., na podstawie zdjęć i filmów. Jak dotąd doliczyła się po stronie Rosji m.in.:: 97 zniszczonych bądź porzuconych czołgów, 15 dział samobieżnych, ponad 250 pojazdów opancerzonych, 6 samolotów i 8 śmigłowców. Po stronie ukraińskiej: 39 czołgów (z czego 37 to stare T-64), 7 dział samobieżnych, 7 samolotów (w tym An-255 Mriya) i jedną fregatę zatopioną w porcie przez załogę. Jeszcze raz przypomnę, że mowa tylko o stratach w 100 proc. udokumentowanych na filmach i zdjęciach. 

Szokujące wrażenie robią zdjęcia i filmy - takie jak z Buczy czy spod Charkowa - pokazujące tony zniszczonego rosyjskiego sprzętu. Jeszcze bardziej szokujące jest jednak to, ile sprzętu rosyjscy żołnierze porzucili. Mowa o w pełni sprawnym sprzęcie, takim jak czołgi T-90. Sprzęcie, który czasem Ukraińcy muszą niszczyć. Ukraińskie Ministerstwo Obrony twierdzi nawet, że zdołano zdobyć na wrogu więcej sprzętu lądowego, niż krajowy przemysł wyprodukował przez osiem lat. Skala załamania morale Rosjan jest szokująca. Jest sporo jeńców. Zwykli żołnierze nie wiedzą, po co tam przyjechali, ani z kim walczą. Jest wśród nich mnóstwo maruderstwa. To trochę przypomina 1941 rok - trochę 1945 (rosyjscy żołnierze srający na ulicach pokazują "katechoniczną wyższość cywilizacyjną" Ruskiego Mira).

Mimo spektakularnych uderzeń na ukraińskie lotniska, do których doszło pierwszego dnia wojny, Ruskim nie udało się zniszczyć ukraińskich sił powietrznych. Według Amerykanów, Ukraińcy zachowali większość swojego sprzętu i nawet czasem osiągają lokalną przewagę w powietrzu i zadają Ruskim straty. Nie popisało się rosyjskie lotnictwo i drony.

Jeśli jest broń, która stała się symbolem tej wojny, to jest nim turecki dron Bayraktar. Witold Repetowicz się przez wiele miesięcy mądrzył, że Ukraińcy popełnili "straszny błąd" kupując Bayraktary, bo "Erdogan to sojusznik Putina" a tureckie drony nie poradzą sobie z rosyjską obroną przeciwlotniczą. (Przykłady z Libii oraz z Karabachu Repetowicz oczywiście zbywał jako nieistotne...). A poza tym Ruscy zrobili ładną animację pokazującą, jak zestrzeliwują Bayraktary, więc lepiej byłoby, gdyby Ukraina kupiła sprawdzone ormiańskie drony... Oczywiście rzeczywistość zweryfikowała chciejstwo naszego dzielnego korespondenta wojennego. Bayraktary pięknie niszczą kolumny wroga i nawet upolowały 1 zestaw przeciwlotniczy Buk. Ukraińcy mogą mieć jednak problem z rakietami do nich. Ale do Rzeszowa właśnie przyleciał z Turcji świeży transport Bayraktarów. 

Zweryfikowane zostało też pierdolenie wojskowych "ekspertów" takich jak gejnerał Różański. Jojczyli przez parę lat, że tworzenie WOT to zbrodnia i że "lekka piechota nie może walczyć z czołgami ani ze spadochroniarzami". No i ukraińskie WOT, częściowo wzorowane na polskich, rozpieprzają rosyjskie czołgi i spadochroniarzy. Coś czuję, że książka "Dlaczego przegramy wojnę z Rosją" będzie wkrótce hitem - wszyscy będą ją kupować dla beki. 

Pierwszą klęską poniesioną przez Ruskich była próba zajęcia Kijowa przez dywizję powietrznodesantową. Rosyjskie siły specjalne wpadły w zasadzkę na lotnisku Hostomel. Nie udało się przerzucić tam całej dywizji powietrznodesnatowej, więc użyto jej kawałek po kawałku - w bezsensownych desantach, na takie obiekty jak szpital w Charkowie. Spadochroniarze rzucani pomiędzy bloki stali się kaczkami na strzelnicy. Uderzenie pancerne na Kijów od północy skończyło się masą spalonych transporterów w Buczy.  W trakcie zasadzki pod Kijowem została zniszczona m.in. kolumna pancerna z czeczeńskim generałem Magomedem Tuszajewem, bliskim współpracownikiem Kadyrowa. Kolumna idąca z Białorusi - drogami zbudowanymi przez Sławomyra Nowaka :) - utknęła w 64-kilometrowym korku. Sprzymierzeńcem Ukrainy jest tam też błoto. Część sił Ukraińcy już tam odcięli, część rozbili, reszta prosi się o masakrę.

Duży sukces odniesiono na kierunku charkowskim - kolejne uderzenia pancerne wroga zostały zatrzymane. Rozbita została m.in. elitarna rosyjska 200. Brygada Zmotoryzowana Strzelców. Ukraiński snajper zastrzelił generała dywizji Andrieja Suchowieckiego, zastępcę dowódcy 41 Armii. W obłasti sumskiej, wojska ukraińskie doszły do linii granicy państwowej.

Najgorzej sytuacja wygląda na południu. Zagrożone są Mikołajów i Odessa (desantem morskim, który pewnie ruszy po zdobyciu Mikołajewa.) W oblężonym Mariupolu broni się pułk Azow - i pewnie będzie bronił się do ostatniego człowieka. Wszyscy azowcy są bowiem na rosyjskich listach proskrypcyjnych jako groźni "naziści". Wśród żołnierzy okrytego sławą pułku Azow są oczywiście też ochotnicy z innych krajów Europy. Gdy Kadyrow wyznaczył 500 tys. USD nagrody za głowy ukraińskich dowódców, komendant Azowa odparł, że wyślę Kadyrowa za darmo do Piekła.

Rosyjska Flota Czarnomorska jak dotąd unika walki - pomimo tego, że ukraińska marynarka wojenna jest mała, częściowo zniszczona i częściowo zablokowana w portach. Rosyjskie okręty chowają się za neutralnymi statkami handlowymi. Być może boją się min. Można się spodziewać, że plaże pod Odessą też zostały zaminowane. Ruscy czekają więc na zdobycie portu w Mikołajewie, do którego bezpiecznie wprowadzą później desantowce.

Na Ukrainie zostało jak dotąd zaangażowanych 80 proc. rosyjskich sił przygotowanych do ataku. Ruscy pewnie jednak zmobilizują i rzucą na front nowe siły - przerzucone choćby z Dalekiego Wschodu czy Kaukazu. O tym jak poważna jest sytuacja mogą świadczyć jednak ich naciski na Białoruś. Chcą oni, by wojska białoruskie zaangażowały się w wojnę na pełną skalę. (Biełarusy jak dotąd udostępniają swoją ziemię i przestrzeń powietrzną do agresji, wspierają ją logistycznie i zapewne za pomocą działań swoich zwiadowców.) Białoruscy wojskowi raczej chyba się do tego nie palą. Oglądają filmy na Telegramie i wiedzą co się dzieją na Ukrainie. Putin naciska też na Kazachstan i inne kraje Azji Środkowej, by przysłały mu żołnierzy.

Karzełek Putin twierdzi, że "wszystko idzie według planu". Tylko, że rosyjskie plany przewidywały zakończenie wojny do 6 marca. Oczywiście wojna może jeszcze potrwać. Ruscy będą rzucali falę za falą i czekali, aż Ukraińcom zabraknie amunicji. Sami mogą być gotowi zaakceptować 50 tys. strat.

Jak na razie skutkiem działań karzełka Putina jest zniszczenie mitu armii rosyjskiej. Gdyby nie posiadała broni jądrowej, to by całkowicie straciła zdolność do odstraszania. Można się spodziewać, że gdyby Rumuni wprowadzili wojska do Mołdawii, to zdołaliby zdobyć Naddniestrze. Turcy mogliby wspólnie z Gruzinami wyprzeć Rosjan z Abchazji i Osetii Płd. Skoro Ruscy mają problemy z ukraińskimi T-72 i Migami-29 to jak poradziliby sobie w przyszłości z polskimi Abramsami i F-35? (Przypominam, że wielu wziętych z dupy "ekspertów" mądrzyło się, że zakup Abramsów i amerykańskich myśliwców to "straszliwy błąd".) Spodziewam się, że rosyjscy producenci uzbrojenia będą musieli teraz dawać klientom spore zniżki.

Putin przy okazji totalnie rozpieprzył moskiewski rynek finansowy, sprawił, że Gazprom i Sbierbank stały się spółkami groszowymi a rubel zwalił się w tydzień o 40 proc. Mimo, że sankcje są zachodnie są dosyć umiarkowane, to nawet rosyjska ropa stała się na rynkach "toksyczna". Rosja oczywiście to wytrzyma, ale nieco cofnie się w rozwoju. 

Klęska dyplomatyczna Rosji jest jak na razie totalna. Nikt oprócz totalnych spierdolin umysłowych, nie uwierzył w rosyjską narrację o wojny. Rosja stała się w oczach świata większą wersją Korei Płn. Nawet Niemcy i Chiny musiały się od niej dystansować. Skutkiem działań Rosji było wzmocnienie pozycji Polski i wschodniej flanki NATO. W wojnie informacyjnej Ruskie okazały się totalnymi pierdołami. Jak w czasach Chruszczowa straszą świat nuklearną zagładą. Rosyjska popaganda na użytek krajowy jest skrajnie głupia, ale chyba skuteczna. Wczoraj widziałem m.in. duży materiał w ich Wiestiach o Dagestańczyku, który został odznaczony gwiazdą Bohatera Rosji - pośmiertnie ("Hujososy jebane! Allah akbar nie praszoł!").

Ta wojna to również wielki cios w opcję prorosyjską na Zachodzie. Popieranie Rosji stało się tam wreszcie obciążeniem. Jest też totalnym lamerstwem. PiS mógłby łatwo w ten sposób uderzyć partię Tusska - przypominając jego proputinowskie wypowiedzi i decyzje jego, Sikorskiego, Kopaczowej, Giertycha, a także prorosyjską propagandę TVP z czasów PO. Warto przypomnieć jaki cyrk jeszcze parę miesięcy temu osłowie i oślice z KO urządzali nad naszą wschodnią granicą. Teraz wklejają ukraińskie flagi na profilówkach, a wcześniej kolportowali propagandę Łukaszenki i Putina. (Baj de łej: czy ktoś, poza totalnymi idiotami, wierzy jeszcze w kocopały heroinisty Tomasza Piątka?) Pajacowanie Brauna, Ozjasza i różnych przebierańców może natomiast drogo kosztować Konfę. Już w jednym sondażu znalazła się pod progiem wyborczym. Można też uderzyć w lewactwo. Czołowy polskojęzyczny (anty)faszysta Rafał Pankowski współpracował przecież z fundacją rosyjskiego oligarchy Mosze Kantora. Każdy kto atakuje w internecie Wojsko Polskie i naszych bohaterów walki zbrojnej z komunizmem powinien zostać uznany za rosyjskiego trolla - wszak wpisuje się w putinowską narrację o "demilitaryzacji" i "denazyfikacji". Mamy unikalną szansę uderzenia w spierdoliny z lewicy i prawicy. 

Czasem niewielkie zdarzenie może przestawić zwrotnicę historii i doprowadzić do ogromnych zmian geopolitycznych. Kiedyś nazwałem Erdogana "One Punch Manem", bo potrafi za pomocą jednego - niekoniecznie silnego - uderzenia wywołać wielki chaos w planach przeciwnika. Być może decyzja o sprzedaży Ukrainie Bayraktarów była takim kamyczkiem wywołującym lawinę.

Ending: System of a Down  - Bayraktar

***

Zdaję sobie sprawę, że ten wpis może się szybko zdezaktualizować. Zachęcam więc obserwowania twitterowego konta Znanego Wam Autora ("renard" to po francusku "fox"):

Renard (PolitPorn88)

A także konta płka Igora Girkina vel Striełkowa - w 2014 r. ów "pojebany pułkownik" dowodził on rosyjską rebelią w Doniecku i zestrzelił malezyjski samolot pasażerski, ale obecnie jest antyputinowski i wrzuca dużo ciekawych filmów z frontu i zaplecza:

Igor Girkin.

A to zdjęcie (NSFW) powinno być wzorem dla ewentualnego pomnika zwycięstwa.