sobota, 26 maja 2012

Piłsudski a religia



Czarna legenda stworzona przez endeków mówi, że Marszałek Piłsudski to "bezbożny socjalista", Żyd, mason (bo każdy Żyd to mason!), niemal bolszewik i Luter prześladujący Kościół. Jak większość czarnych legend ma ona tyle wspólnego z rzeczywistością, co teksty w "Wyborczej", niestety rzucała się na mózg nawet w miarę kumatym osobom. I tak o. Józef Warszawski, wybitny wojenny kapelan (zagorzały endek - mimo ostentacyjnie semickiego nazwiska) spekulował sobie o tym, jak to Marszałek na łożu śmierci odganiał od siebie księdza i później dla picu jakiś "ksiądz odszczepieniec" udzielił pośmiertnie ostatniego namaszczenia jego zimnemu ciału.  Tak się akurat składa, że znana jest relacja księdza udzielającego ostatniej posługi Marszałkowi. To ks. Władysław Korniłowicz, wybitny i świętobliwy kapłan, założyciel ośrodka dla niewidomych w Laskach, przyjaciel ks. Wyszyńskiego. Obecnie toczy się jego proces beatyfikacyjny. Oto relacja ks. Korniłowicza:

"Gdy wszedłem do pokoju, widziałem Marszałka leżącego z zamkniętymi oczami.
Głośno oświadczyłem, kim jestem i po co przychodzę. Marszałek otworzył oczy
i poznał mnie. Usiłował podać mi rękę, jednak nie mógł. Skierowałem do
Marszałka kilka słów pociechy, jakie zwykł kapłan kierować do umierającego.
Po czym zapowiedziałem, że udzielę mu rozgrzeszenia. Marszałek ponownie
uniósł dłoń i spojrzał na wizerunek Matki Boskiej Ostrobramskiej wiszący nad
łóżkiem. Po czym uczynił znak krzyża świętego. Jeszcze chwilę pozostałem
przy łożu i udzieliłem Marszałkowi namaszczenia olejami świętymi".

[W. Jędrzejewicz, J. Cisek, Kalendarium życia Józefa Piłsudskiego (2007), t.
IV, s. 423 - 424]." 






Wielokrotnie słyszałem od endeków, że Marszałek był "wrogiem Kościoła". Prosiłem ich, by wytłumaczyli na czym jego wroga wobec katolicyzmu działalność polegała, ale nigdy nie dostawałem odpowiedzi poza ogólnikami typu "był socjalistą" i "dokonał zamachu stanu".  Przytoczę więc relację kardynała Aleksandra Kakowskiego, wybitnego człowieka Kościoła, który miał okazję dobrze poznać Marszałka:

 "Mimo ułomności Piłsudski w gruncie rzeczy był człowiekiem
religijnym. Utrzymywał jako Naczelnik Państwa na dworze swoim stałego
kapelana, który z całą świtą zasiadał do stołu. Zwyczaj ten zachowali
prezydenci Rzeczypospolitej, którzy jednak zasiadali do stołu bez świty i
kapelana. Piłsudski nakazał cerkiewkę przy placu Łazienkowskim przerobić na
kaplicę, gdzie jako Naczelnik Państwa bywał na mszy świętej i słuchał kazań
w niedzielę i święta. Potrafił nieraz w kazaniu wysłuchać ostrych upomnień,
skierowanych do siebie i do swego otoczenia przez kapelana
Tokarzewskiego.[.] Chciano mu zrobić przyjemność i w ołtarzu kaplicy
Belwederskiej postanowiono zawiesić obraz św. Józefa, jego patrona. "Nie,
nie, rzekł, nie św. Józefa, ale Matkę Boską Ostrobramską". Wilno,
dowiedziawszy się o życzeniu Naczelnika Państwa, przysłało mu obraz Matki
Boskiej Ostrobramskiej, który z wdzięcznością przyjął. Gdy córeczki doszły do wieku, w którym dzieci przystępują do pierwszej
spowiedzi i komunii św., kazał je uczyć katechizmu. Obecnością swą uświetnił
pierwszą spowiedź i komunię św. Wandy i cieszył się oznakami jej pobożności.
Gdy Wanda w jakiś czas potem wyraziła życzenie ponownej spowiedzi, sam ją
zaprowadził do kościoła, gdzie ukląkł w ławce i przypatrywał się, jak się
spowiadała. Brał udział we wszystkich urzędowych nabożeństwach kościelnych,
a osobliwie w procesji Bożego Ciała. Nosił głęboko w sercu żal do księdza,
który tłumacząc się względami formalnymi, nie chciał pójść z olejami
świętymi do konającej jego matki. To było przyczyną jego niechęci do
duchowieństwa.

Kiedy między biskupem polowym a generalicją wynikł spór, czy księża kapelani
wojskowi mają chodzić w sutannach czy mundurach, jak to było w Austrii i
Niemczech, stanął po stronie biskupa i wyraził życzenie, by kapelani używali
stroju kapłańskiego, tylko po czapce oficerskiej miano poznawać jego rangę
wojskową. Chętnie zatwierdził regulamin dla duchowieństwa wojskowego
przedstawiony mu przez biskupa polowego, chociaż Sztab Generalny chciał go
zmodernizować. Ze czcią odnosił się do biskupów, a zwłaszcza do kardynałów i
nuncjusza".

[A. Kakowski, "Z niewoli do niepodległości. Pamiętniki", Kraków 2000, s.
815 - 816]

A tak o religijności Piłsudskiego pisze prof. Janusz Cisek: 

 Podczas pobytu Piłsudskiego w Wielkopolsce (10 lipca 1921 r.) kilka osób
zaproszonych do surowej salonki Marszałka zauważyło wizerunek Matki Boskiej
Ostrobramskiej. Ten ciekawy rys niewątpliwie skomplikowanej osobowości
religijnej Piłsudskiego potwierdzają i inne relacje. Pierwszy oficer do
zleceń Kazimierz Glabisz tak pisze o podróżach, w których towarzyszył
Naczelnikowi: "Wszedłszy do tego starawego wagonu, Marszałek przeważnie
najpierw sprawdzał, czy w sypialce nie brak miniaturki Matki Boskiej
Ostrobramskiej oraz fotografii ukochanych córeczek: Wandeczki i Jagódki". Z
kolei Jerzy Osmołowski wspomina o jednym z oficerów, który lekceważąco
wyraził się o Matce Boskiej Ostrobramskiej i który ".od razu i niezmiernie
ostro został skarcony przez Naczelnego Wodza".

Wyjątkową afektację potwierdza także Wanda Dynowska, która znała go od 1905
roku. W liście do Władysława Poboga-Malinowskiego Dynowska wspomina, że
Piłsudski opowiadał jej o pierwszych latach konspiracji, kiedy w Wilnie
drukował "Robotnika" i socjalistyczną bibułę. Gdy musiał chwilowo opuścić
drukarnię, polecał ją opiece Matki Boskiej Ostrobramskiej i był pewien, że
nic złego się nie stanie. "Mam wrażenie, że ze swą istotną, głęboką, ale nie
ortodoksyjną religijnością skrywał się również.". A pisała to założycielka
Polskiego Towarzystwa Teozoficznego.

O "prześladowaniach" Kościoła za sanacji mogą mówić tylko idioci nie znający polskiej historii. Tak się bowiem składało, że Marszałek i piłsudczycy potrafili ułożyć sobie dobre stosunki z wieloma (choć nie ze wszystkimi) hierarchami, np. z prymasami Dalborem i Hlondem czy biskupem polowym Gawliną (który w swoich wspomnieniach bardzo ciepło wyraża się o Marszałku i wspomina, że Piłsudski był przeciwnikiem aborcji), a przede wszystkim z papieżem Piusem XI, który był przyjacielem Marszałka z czasów nuncjuszowania w Warszawie. Nawet gnostyk i antyklerykał (oskarżany o satanizm), wojewoda poleski, płk Wacław Kostek-Biernacki skumplował się z biskupem Pińska i wspólnie umacniali polskość na Polesiu. Był też w Episkopacie zagorzały piłsudczyk - bp Władysław Bandurski, opiekun duchowy Legionów i kapelan wojsk Litwy Środkowej, gorący patriota. 

Były jednak wśród biskupów przypadki niereformowalne. Jednym z nich jest kard. Sapieha, znany z niezręcznego postępowania przy okazji konfliktu wawelskiego. Konflikt ten miał dosyć błahy charakter i wynikał z arystokratycznego, aroganckiego zachowania kard. Sapiehy. Wcześniej Sapieha w podobny sposób zabronił chować na Wawelu Henryka Sienkiewicza i robił przeszkody przy pochówku Juliusza Słowackiego. Nieprzypadkowo Achille Ratti do końca życia nie chciał wręczyć bpowi Sapiesze kapelusza kardynalskiego - krakowski książę Kościoła zrobił mu bowiem kiedyś karczemną awanturę nazywając ówczesnego nuncjusza a późniejszego papieża niemieckim agentem. 

Innym, bardziej psychiatrycznym, przypadkiem był biskup kielecki Augustyn Łosiński. Ten konserwatywno-endecki idiota, w 1914 r., gdy Pierwsza Kadrowa wkraczała do Kielc zakazał księżom swej diecezji udzielać jakiejkolwiek posługi duszpasterskiej żołnierzom odradzającego się wojska polskiego. Dopuścił się bardzo ciężkiego grzechu - zakazał rozgrzeszać i opatrywać sakramentami ludzi, którym groziła śmierć. Skretyniały biskup Łoziński tłumaczył to mówiąc Piłsudskiemu: "Wy Niemcy, Teutoni, protestanci powinniście wiedzieć, że Polska jest krajem katolickim i musicie to uszanować". Nazywał Tuetonami chłopców spod Krakowa, z Tarnowa, Zakopanego i ochotników z Kielecczyzny (czyli również braci mojego dziadka). W 1935 r. ten kretyn zmarnował kolejną okazję, by siedzieć cicho. Po śmierci Marszałka zakazał mszy żałobnych za jego duszę, wywieszania czarnych flag i bicia w dzwony. Członkowie Strzelca i Związku Legionistów olewając jego idiotyczne zarządzenie samowolnie weszli na dzwonnicę kieleckiej katedry i zaczęli bić w dzwony, gdy chciał ich wyrzucić wybuchły zamieszki, palono kukłę bpa Łozińskiego, wybito mu szyby w pałacu, a minister Beck monitował do Stolicy Apostolskiej, by odwołać tego endeckiego kretyna. Bp. Łoziński zmarł w 1937 r. i parafrazując ks. Natanka: "wyje z piekła przywiązany długim łańcuchem z TW "Filozofem"". Na szczęście tacy "kapłani" są w mniejszości. A małość bp. Łozińskiego została przesłonięta przez wielkość Jana Pawła II, który mówił: "Dzisiaj chcę być, przy trumnie Marszałka". 

16 komentarzy:

  1. Trudno się dziwić kard. Sapiesze, że nie chciał w katolickiej świątyni chować apostaty i rozwodnika. A sanacja religię traktowała przedmiotowo jak jej było wygodnie m.in. do "umacniania polskości". Ale o wrogość wobec Kościoła rzeczywiście trudno sanację posądzać, a już na pewno główny nurt wrogim nie był.

    Korfanciok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież pochował "apostatę" i rozwodnika w katolickiej świątyni. A przeniósł jego trumnę poza obręb katedry wawelskiej ze względów czysto technicznych. Problem w tym, że nie wyjaśnił swojej decyzji i nie zapowiedział jej odpowiednio szybko, co dało radykalnym piłsudczykom pretekst do ataków.

      Usuń
    2. Proponuję sprawdzić w prawie kanonicznym pojęcie apostazji i nie pisać głupot. Polegam tekst Terlikowskiego z Frondy napisany przy okazji wygłupu palikmiota.

      Usuń
  2. Możesz sobie kochać ślepo marszałka, faktem jest jednak że dzięki jego wyborom i polityce dostaliśmy wpierdol w drugiej wojnie, jakby to było z endekami nigdy się nie dowiesz więc miarkuj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby kontynuowano jego politykę zbliżenia z Rzeszą nie dostalibyśmy wpierdolu w drugiej wojnie. Endecy na pewno poszliby na konfrontację z Berlinem i sojusz z Moskwą, czyli skończyłoby się tak samo.

      Usuń
    2. Faktycznie dostawalibyśmy wypłatę od bauera ale w markach nie w jewro ;]
      Kręcisz kręcisz by nie przyznać że spieprzył sprawę nieważne już czy świadomie jak i dzisiejsze marionetki czy wręcz przeciwnie, a ta konfrontacja endeków z niemcami wszak dziadek chciał ale jaj mu zabrakło czyżbyś zakładał że endekom nagle jaja wyrosły, wychodzi na to że szkoda że oni nie wygrali ;]

      Usuń
    3. Ja nie kręcę. To ty coś piszesz bez sensu. Plan wojny prewencyjnej przeciwko Niemcom mieliśmy w 1934 r. Gdy okazało się, że Francja na to nie pójdzie, Marszałek uznał, że należy porozumieć się z Niemcami. I dobrze zrobil. Szkoda, ze Beck odszedl w 1939 od jego polityki. Bo powinnismy razem z Niemcami isc na Sowietow.

      Usuń
    4. A niemcy z czystej przyjaźni jaka była między naszymi narodami dzięki marszałkowi przed 39 głaskali nas delikatnie po główce przez całą dws

      Usuń
    5. Nie głaskali nas po główce, po zerwaliśmy z nimi nieformalny sojusz psując im plany. Endecy na życzenie Francji i Moskwy wpędziliby nas w wojnę z Niemcami już w wojnę z Niemcami dużo wcześniej. I przegralibyśmy ją dużo szybciej.

      Usuń
    6. Dużo wcześniej czyli kiedy, 35 36 ? sory gregory ale właśnie wcześniej mogliśmy niemcom dać łupnia ale twemu marszałkowi nie stało jaj na samodzielną decyzję przeto jednak pozostawił nas w skutek decyzji swych i swych ludzi z armią owsianą naprzeciw armii pancernej
      ( tak wiem że przez całą wojnę naziści :] koni używali) Więc przestań chrzanić o endekach i traktować z takim pobłażaniem działań popleczników swego ulubieńca, Nazywanie tego co Beck zrobił łagodnym "odejściem od jego polityki" gdy zasługiwało to na stryczek jest tego dobitnym przykładem. Nieobiektywnyś koleś.

      Usuń
    7. Nie nazywam tego co zrobił Beck łagodnym odejściem od polityki Piłsudskiego. To było odejście od polityki wołające o pomstę do nieba. W 1934 r. Niemiec nie mogliśmy zaatakować samodzielnie. To jednak kawał kraju do okupacji i zajęcia (a my mieliśmy za plecami Sowietów). Mogliśmy to zrobić jedynie w koalicji. A że się nie dało, Marszałek zmienił sojusze i dogadał się z Niemcami.

      Usuń
    8. Okupacji dobre sobie, może jeszcze masowego spolszczenia mieszkających tam niemców naprawdę dobry kawał. A i to dogadywanie się marszałka ze swym pracodawcą na niewiele wyszło, gdzie się nie obrócić i przyjrzeć sukcesom dziadka tam...dupa
      Przynajmniej zgadzamy się co do Becka choć ja nie szukał bym pomsty aż w niebie wystarczyła by zdecydowana postawa któregoś z członków rządu, wszak broń im wolno było mieć.

      Usuń
  3. Na pewno przewrót majowy zmienił wszystko, nikt się nie dowie, jakby wyglądały lata 30-te z Rozwadowskim, Sikorskim i np. Andersem na czele armii polskiej. Antagonizm miedzy sanacja i obozem Sikorskiego jest do dzisiaj widoczny i stosunek do danego obozu jest powodem niesnasek nawet w młodym pokoleniu. Czyli problem jest tu na pewno historycznie nie zamknięty, bo zyją swiadkowie wydarzeń i ich rodziny mają wiele w świeżej pamięci z opowiadań dziadków i rodziców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiemy jak wyglądał rok 1940 r. z gen. Sikorskim na czele armii polskiej (kompromitacja jeszcze większa niż w 1939 r.), więc możemy pokusić się na snucie scenariuszy :) Co do gen. Andersa - właśnie za sanacji robił karierę w wojsku, można się oczywiście spierać czy nie powinien robić jej szybciej (moim zdaniem tak). Ale masz rację, co do tego antagonizmu - prędko się nie zakończy.

      Usuń
  4. Tak Piłsudski to na pewno człowiek "wierzący", do tego stopnia że porzucił wiarę katolicką na rzecz protestantyzmu w wersji luterańskiej, nie robiło mu to najwyraźniej większej róznicy a chciał poślubić rozwódkę :]. W tamtych czasach (przed II soborem watykańskim) to był w zasadzie akt apostazji, bo o czyms takim jak ekumenizm nikt nie słyszał.

    A pochowanie na Wawelu zostało wymuszone tuz przed II wś. Kościół Katolicki się na to wówczas nie zgodził.

    A te wpisy w których autor bloga z jednej strony jest skrajnym filosemitą, z drugiej uważa się najwyraźniej za "ortodoksyjengo katolika" (ciekawe czy w ogóle wie co to znaczy) a z trzeciej strony twierdzi, że nd-cy byli źli bo by nie chcieli iść z Hitlerem na Moskwę -...to jest po prostu bezcenne. :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy mógłby się jakoś podpisać np. "Antoine Ratnik" czy "Kurvinox", bo nie różni się od innych anonimowych, co utrudnia polemikę. Ale ad rem:

      1) Piłsudski przeszedł w 1915 r. z protestantyzmu na katolicyzm. Biskup Kakowski, papież Pius XI i inni duchowni traktowali go jak katolika. Kościół w osobie abp Sapiehy zgodził się na pochówek na Wawelu - późniejszy konflikt dotyczył nieuzgodnionego przeniesienia trumny do nie wykończonej krypty, która zgodnie z wcześniejszym zamysłem miała być miejscem wiecznego spoczynku Marszałka.

      2) Nie jestem skrajnym filosemitą, chyba że Anonimowy uważa że skrajny filosemityzm polega na tym, że nie pisze się na okrągło o "palestyńskim holokauście" i nie biada jacy to naziści z Żydów. Przyznaję, darzę Izrael sympatią. Ale również to samo mogę powiedzieć o USA, Australii, Japonii, Republice Chińskiej, Libanie, Turcji, Gruzji, Chorwacji, Rumunii...

      3) Nie uważam się za ortodoksyjnego katolika. Jestem katolikiem pełnym wątpliwości

      4) Pójście z Hitlerem na Moskwę, było jedyną rozsądną strategią jaką powinniśmy realizować w latach 1939-45. Tak samo uważał prof. Wieczorkiewicz, Władysław Studnicki, Cat-Mackiewicz, Adolf Bocheński, płk Ignacy Matuszewski i płk Walery Sławek. To Rosja była jest i będzie naszym największym wrogiem. Spór z Niemcami o Gdańsk nie miał sensu - zdaniem Wincentego Witosa.

      5)Magisterium Kościoła Katolickiego nie mówi nam czyją stronę brać w konflikcie bliskowschodnim ani z kim powinniśmy mieć sojusze w 1939 r. Nie wiem, czemu Anonimowy to łączy.

      Usuń