wtorek, 31 stycznia 2012
Tajny chiński arsenał jądrowy
Po trzęsieniu ziemi Wenchuan miejscowi ze zdumieniem odkrywali betonowe konstrukcje ukryte wewnątrz gór - które odsłoniła osuwająca się ziemia. Eksperci z równym zdumieniem zauważyli wzrost promieniowania na tym obszarze. W ten sposób odkryto tajny system tuneli przeznaczonych dla rakiet z głowicami nuklearnymi, który ciągnie się przez całe Chiny na długości ponad 5 tys. kilometrów. Jest to naprawdę budowla przewyższająca rozmachem Wielki Mur Chiński. Podlega ona II Korpusowi Artylerii i według zachodnich analiz kryje 3 tys. rakiet balistycznych z głowicami jądrowymi. (Według oficjalnych danych Chiny mają takich głowic zaledwie... 80). Powyżej materiał newsowy w tej sprawie - by nie być oskarżanym o antychiński rasizm wkleiłem newsa z tajwańskiej telewizji :)
poniedziałek, 30 stycznia 2012
Próba porwania Asmy Assad
Wolna Armia Syryjska zapobiegła wyjazdowi z Syrii Asmy Assad - małżonki prezydenta Baszara Assada. Konwój, w którym pierwsza dama jechała na lotnisko został zablokowany i ostrzelany - udało mu się jednak uciec. W ostatnich tygodniach przedmieścia Damaszku zostały opanowane przez rebeliantów. W weekend syryjscy powstańcy zostali jednak wyparci z części tych terenów przez reżimowe wojska.
Kim jest Asma Assad? Dosyć ładną i inteligentną kobietą, którą "The Economist" nazwał (przed wybuchem syryjskiej rewolucji) "różą pustyni". To obywatelka brytyjska, używająca w szkole imienia Emma, pracująca swego czasu w funduszach hedgingowych londyńskiego City. Mi się kojarzy z mafijną żoną - w sumie miła kobieta, która z miłości do futer i diamentów (oraz przywiązania do silnego mężczyzny) przymyka oczy na zbrodnie. Potrafi płakać nad losem palestyńskich dzieci, ale o syryjskich dzieciach torturowanych przez bezpiekę jej męża już jakoś się nie wypowiada. Wzięcie jej do niewoli byłoby ogromnym sukcesem dla rebeliantów. Nie mówiąc już, że dałoby ogromną bezpośrednią frajdę, tym którzy by ją więzili.
sobota, 28 stycznia 2012
Co robili Hezbollah i Niemcy w Bariloche?
Hezbollahowi nie udało się ugodzić "Wielkiego i Mniejszego Szatana" w Tajlandii i w Azerbejdżanie, próbuje więc dalej. Iran chce w ten sposób pokazać, że potrafi mocno ugodzić za atak na swoje interesy - syryjską rebelię, zabójstwa naukowców a także... wciąż nie pomszczoną likwidację Imada Mugniyeh. Liczy też, że trochę zamieszania w odległych stronach świata odciągnie USA od Zatoki Perskiej. Jak już wielokrotnie jednak pisałem - bez wielkiego talentu Imada Mugniyeh nie idzie mu już tak łatwo jak kiedyś. Ostatnio argentyńskie służby zwinęły siatkę Hezbollahu przygotowującą się do ataków na siedzibę Chabadu w San Carlos Bariloche. Dlaczego akurat Chabad? Po pierwsze, w Mumbaju pakistańskim służbom udało się w hostelu tej instytucji urządzić niezłą masakrę - a irańskie służby nie chcą być gorsze. Po drugie, o Chabadzie chodzą plotki, że jest to przykrywka dla działań izraelskich służb na świecie. Niezależnie od prawdziwości tych pogłosek - tak postrzega tę organizację Teheran.
Warto też zwrócić uwagę na miejsce planowanego ataku: San Carlos Bariloche. Miasto doskonale znane czytelnikom serii "Supertajne bronie Hitlera". W 1945 r. w jego okolicach powstało szereg niemieckich kolonii rolniczych zaludnionych głównie "emigrantami" z Europy - wśród których znajdowały się dziesiątki nazistowskich zbrodniarzy, niemieccy fizycy jądrowi, wysokiej klasy inżynierowie... Niektóre zachodnie publikacje, np. książka "Grey Wolf" mówią nawet, że po wojnie w Bariloche gościł Hitler. Nie trzeba się więc dziwić, że Bariloche stało się również popularne wśród izraelskich "turystów". Nie trzeba się też dziwić doniesieniom, że stara niemiecka emigracja rzekomo pomagała tam Hezbollahowi.
Ps. Po wojnie, nazistowska emigracja podzieliła się na dwie frakcję: prosowiecką i proamerykańską. Pierwsza z nich stała m.in. za rewolucją w Egipcie w 1952 r. Zaliczał się do niej m.in. Martin Bormann. Ta część emigracji była mocno zinfiltrowana przez enerdowskie służby. Frakcja proamerykańska zrobiła zaś kawał dobrej roboty dla Organizacji Gehlena, CIA i południowoamerykańskich antykomunistycznych reżimów. Co ciekawe, czasem prowadziła ona również pracę dla Mosadu. To m.in. dlatego Adolf Eichmann, był JEDYNYM niemieckim zbrodniarzem, którego izraelskie służby zaprowadziły przed sąd i na szafot. Dlaczego akurat jego? To już całkiem inna historia :)
Warto też zwrócić uwagę na miejsce planowanego ataku: San Carlos Bariloche. Miasto doskonale znane czytelnikom serii "Supertajne bronie Hitlera". W 1945 r. w jego okolicach powstało szereg niemieckich kolonii rolniczych zaludnionych głównie "emigrantami" z Europy - wśród których znajdowały się dziesiątki nazistowskich zbrodniarzy, niemieccy fizycy jądrowi, wysokiej klasy inżynierowie... Niektóre zachodnie publikacje, np. książka "Grey Wolf" mówią nawet, że po wojnie w Bariloche gościł Hitler. Nie trzeba się więc dziwić, że Bariloche stało się również popularne wśród izraelskich "turystów". Nie trzeba się też dziwić doniesieniom, że stara niemiecka emigracja rzekomo pomagała tam Hezbollahowi.
Ps. Po wojnie, nazistowska emigracja podzieliła się na dwie frakcję: prosowiecką i proamerykańską. Pierwsza z nich stała m.in. za rewolucją w Egipcie w 1952 r. Zaliczał się do niej m.in. Martin Bormann. Ta część emigracji była mocno zinfiltrowana przez enerdowskie służby. Frakcja proamerykańska zrobiła zaś kawał dobrej roboty dla Organizacji Gehlena, CIA i południowoamerykańskich antykomunistycznych reżimów. Co ciekawe, czasem prowadziła ona również pracę dla Mosadu. To m.in. dlatego Adolf Eichmann, był JEDYNYM niemieckim zbrodniarzem, którego izraelskie służby zaprowadziły przed sąd i na szafot. Dlaczego akurat jego? To już całkiem inna historia :)
Jacek Kwieciński (1943-2012) R.I.P.
Zmarł Jacek Kwieciński, jeden z najlepszych polskich amerykanistów, konsekwentny antykomunista, twardy prawicowiec w stylu reaganowskim, szef działu zagranicznego "Gazety Polskiej", syn płka Wincentego Kwiecińskiego - szefa III Zarządu WiN. Będzie mi brakowało jego złośliwych tekstów w "GaPolu". Jak napisał jeden z moich wiernych czytelników: "Bez Niego praktycznie nie byłoby GazPol-a a polska prawica byłaby niczym więcej, niż grupką pseudo-endekoidów żądających intronizacji Wojciecha I Ślepego na króla Polski..."
czwartek, 26 stycznia 2012
Hakerzy mają haki na Tuska?
Hakerzy, ostrzegają rząd Tuska, że mają 185 GB danych z MON, MSZ i Ministerstwa Sprawiedliwości oraz skrzynek mailowych ukochanego przez lemingów gabinetu. Jeśli to prawda, to mamy wreszcie polskie WikiLeaks, a ja wprost nie mogę się doczekać, aż te dokumenty zostaną puszczone do sieci - podobnie jak kiedyś lista Wildsteina. Polskie Podziemie mówi m.in., że ma kopie korespondencji ekipy Tuska z Ruskimi w sprawie Smoleńska (w tym "pełny raport smoleński" - szkoda, że nie podają o jaki raport chodzi. Czyżby Raport Millera był niepełny ;) oraz dokumentację dotyczącą wydawania koncesji na gaz łupkowy. Biorąc pod uwagę, że rządowi spece zabezpieczają swoje strony hasłami typu "admin1", zdobycie tych wszystkich perełek mogło się okazać łatwiejsze, niż myślimy. Tak to jest jak do obsługi IT wynajmuje się milicyjne spółeczki...
środa, 25 stycznia 2012
Iran: celowo dziurawe sankcje, negocjacje i prowokacje
Sankcje przeciwko Iranowi są dziwnie dziurawe. Choć różne media tworzą apokaliptyczne scenariusze odcięcia świata od irańskiej ropy po wprowadzeniu unijnego embarga, nie wielu ludzi zwraca uwagę, że to embargo zacznie obowiązywać dopiero w lipcu. Jego warunki są bardzo łatwe do obejścia - nie skłonią one do niczego irańskich władz, które mają ogromne doświadczenie w omijaniu takich dziurawych "kordonów sanitarnych". Miękkość wobec Iranu wykazują również USA - np. objęły sankcjami zaledwie trzeci pod względem wielkości bank Iranu (wyobraźcie sobie jaka to musi być potęga finansowa :), zamiast banku centralnego, jak wcześniej groziły. Te sankcje już są zresztą omijane - Indie będą płacić Iranowi za ropę bezpośrednio złotem, zamiast dolarami (co się dziwnym trafem wpisuje w chińską strategię podkopywania pozycji dolara jako światowej waluty rezerwowej). Wygląda więc na to, że administracja Obamy chce sobie dać kilka miesięcy na negocjacje z Iranem. Niebezpieczeństwo polega na tym, że Iran odczyta to jako dowód słabości USA i zrobi coś głupiego. Właściwie to Irańczycy już zachowują się prowokacyjnie - np. próbując dokonać zamachów na dużą skalę w Tajlandii i Azerbejdżanie.
poniedziałek, 23 stycznia 2012
ACTA delenda est!
"Revolution will be televised"
Snoop Dog
"YouPorn, RedTube i Porn Hub padną w tej sytuacji jako pierwsze"
poseł Jan Dziedziczak
Na początek, czym jest ta cała ACTA, od której huczy internet:
Wpis Jacka Sierpińskiego
Film z wytłumaczeniem
Łukasz Czajka: PIPA nie jest już sexy!!!
Radykalne Centrum, które reprezentuje, opiera się zdecydowanie przeciwko ACTA, SOPA, PIPA, sracta i innym ordynarnym próbom cenzury internetu. Gdybym dorwał się do władzy, pewnie wprowadziłbym dyktaturę i podpisywałbym długie listy swoich przeciwników "do rozwałki", ale nigdy nie próbowałbym cenzurować netu w tak głupi sposób. (Wyjaśnienie dla zbyt poważnych: to taki chory żart:). Taki sposób cenzurowania netu jest głupi - bo zubożający ludzką wiedzę o świecie, spychający wolną dyskusję do katakumb i penalizujący niewinne zachowania. Nie łudzę się jednak, że ewentualne pokonanie ACTA, SOPA i PIPA zakończy bój o zachowanie tożsamości internetu. Megaupload został zdjęty, mimo, że żadna SOPA jeszcze nie obowiązuje. Jesteśmy szpiegowani przez służby niezależnie od tego co mówi prawo - taka jest przecież natura służb. Ponadto cenzurę netu może wprowadzić krajowe ustawodastwo, bez konieczności uciekania się do jakichkolwiek międzynarodowych porozumień - w Chinach nigdy o żadnej ACTA nie szłyszeli, a i rząd Tuska miał cenzorskie zakusy, zanim ktokolwiek w Polsce wiedział, czym jest ACTA.
Bawią mnie jednak trzy rzeczy: groźby hakerów, że w razie przepchnięcia ACTA ujawnią kompromitujące informacje o politykach koalicji PO-PSL, oświadczenia Grasia o wzroście zainteresowania rządowymi serwerami oraz słowa zdemenciałego gen. Kozieja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego po atakach hakerskich. No cóż, już jak był moim wykładowcą wszyscy się śmieli z jego obsesji na punkcie cyberbezpieczeństwa, ale nikt nie podejrzewał, że pan profesor tak mocno odjedzie :) K...wa to wszystko postacie rodem z kreskówek Git Produkcji :)
niedziela, 22 stycznia 2012
Smoleńsk: sowieckie pajace
"Nowe" dowody mówiące o tym, że gen. Błasika nie było w kokpicie a załoga prawidłowo odczytywała wysokościomierz baryczny nie są dla mnie żadnym zaskoczeniem. Pisałem o tym już wiele miesięcy temu. Nie zaskoczy mnie też, gdy dowiemy się, że uchodowy eksperyment został sfałszowany (przy drugiej próbie celowo nie uaktywniono przycisku "uchod" - na co wyraźnie wskazują kontrolki). Nie zdziwią mnie kolejne poszlaki mówiące o tym, że Tupolew zaczął rozpadać się w powietrzu - na wysokości 100 m, a "pancerna brzoza" w żaden sposób nie wpłynęła na jego trajektorię, gdyż nad nią po prostu przeleciał (drzewo zostało ścięte przez końcówkę skrzydła, która według świadków spadła z dużą szybkością z nieba). O tym, co się wydarzyło w Smoleńsku pisałem już wielokrotnie. Odsyłam również do znakomicie udokumentowanej książki "Zbrodnia Smoleńska. Anatomia zamachu". Teraz zajmę się pajacami, występującymi przez ostatnie kilkanaście miesięcy w przekaziorach jako czołowi "specjaliści" od brzóz, nacisków i kontroli lotów. Nasi potomkowie będą się śmiać z tych szmat, tak jak my śmiejemy się ze "Kluchosława" Augusta Poniatowskiego czy bpa Massalskiego czytając Zbyszewskiego. Oto mój subiektywny ranking tych sowieckich pajaców:
1. Jerzy Miller - ten "urzędas o charyzmie mokrej szmaty" nie znalazłby się w pierwszej dziesiątce tego zestawienia, gdyby nie jego reakcja na ekspertyzę Instytutu Sehna. Gdy dowiedziono, że gen. Błasika nie było w kokpcie, Miller uparł się, że jednak był i to w towarzystwie gen. Buka, bo po prostu jego millerowatość ma takie domysły. Medium jakieś spirytystyczne! Zatrudnić go jako paranormalnego dektywa :) Niestety, Jerzy Miller przewodniczył też komisji, która wysmażyła wyjątkowo niechlujnie sporządzony raport, w którym dop... się głównie do pilotów za to, że w złym miejscu pieczątki stawiali. Dopuszczała się oszustw i manipulacji (stenogramy, "uchod"), nie przeprowadziła ważnych badań takich jak symulacja lotu (uzasadniając to: "MAK już przecież wszystko ustalił") a przede wszystkim działała bezprawnie. Przepisy wyraźnie stanowią, że na czele takiego ciała powinien stać wybitny specjalista ds. lotnictwa. Tak się składa, że Miller jest specjalistą, ale od skrawania wiórów obrabiarkami. Być może dlatego, że połowa członków komisji nie była specjalistami od lotnictwa, w jej raporcie przemknęła się informacja o przerwaniu zasilania w samolocie 15 m nad ziemią.
2. Edmund Klich - pajac extraordinaire, który powinien stać w gablocie w Sevres jako wzór pajaca. Mistrz sprzecznych wypowiedzi. Tego samego dnia mówił, że "absolutnie nie może ujawnić, kto z pasażerów był kokpicie", a parę godzin później w TVN ujawniał, że był to gen. Błasik. Za jego wyrzuceniem z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych głosowali wszyscy członkowie tego ciała, oprócz... Klicha i jego sekretarki. Nagrał innego pajaca o nazwisku Klich. Kandydował do Senatu umieszczając na plakacie wyborczym spadającego Tupolewa. Niestety, ale dał się wyprzedzić w rankingu Jerzemu Millerowi - co jest pewną parafrazą bajki Ezopa o żółwiu i zającu.
3. Jan Osiecki, Tomasz Białoszewski, Robert Latkowski - autorzy kretyńskiej książki "Ostatni lot", gruntownie obśmiani w tym tekście ppłka Augustynowicza. W swoich wypocinach zawarli niesamowitą (nawet jak na posmoleński szum informacyjny) ilość głupot, przeinaczeń oraz insynuacji. Oto drobne próbki ich "tfórczości" i ripost ppłka Augustynowicza:
"-Tak postepowal zawsze w czasie cwiczen w Polsce. Tyle ze w kraju wszystkie lotniska sa polozone na plaskim terenie."
Lotnisko w Smolensku nie jest polozone na terenie bardziej pofaldowanym niz wiele baz lotniczych w Polsce. Piloci Tu-154M ladowali np. w Kabulu czy Kandaharze na lotniskach polozonych w wysokich gorach Afganistanu, przy ktorych pagorkowaty Smolensk jest plaski jak stol.
"-Samolot schodzil w dol sciezka wymyslona przez dowodce."
"-Wiekszosc pracy spadla na barki pierwszego pilota. Trudno powiedziec, co robil drugi, bo na wiekszosc komend nie odpowiadal."
Odpowiedz jest prosta: wykonywal obowiazki drugiego pilota.
"-Trzy dni wczesniej, kiedy Tu-154M takze ladowal w Smolensku, to Protasiuk jako drugi pilot prowadzil korespondencje z kontrolerami. Wowczas jednak od razu otrzymali pozwolenie na ladowanie. Natomiast 10 kwietnia byli zasypywani komendami, ktore niekoniecznie byly dla nich zrozumiale."
Autorzy tych kwasów są nadal zapraszani do TVN-ów i Polsatów jako eksperci. Co szczególnie przerażające, jeden z nich płk Latkowski był w latach '90-tych dowódcą 36-go specpułku, z którego wyleciał po miażdżącej kontroli NIK - kierowanej wówczas przez Lecha Kaczyńskiego. Latkowski nie latał od 15 lat, więc pisząc książkę dzwonił do kolegów pytać ich "za co odpowiada ten przycisk".
4. Kpt. Robert Zawada - broniąc rosyjskich kontrolerów twierdził, że "wieża kontroli lotów nie ma prawa zakazać lądowania". Zawada może jednak nie wiedzieć, co może wieża, bo jako pilot wojskowy lądował głównie śmigłowcami na fregatach, na których siłą rzeczy nie ma wież kontroli lotów.
5. Tomasz Hypki - dziennikarz i wydawca, lubujący się w robieniu białego i czarnego PR firmom zbrojeniowym, z uporem maniaka trzymający się teorii o czterokrotnym podchodzeniu do lądowania i naciskach pijanego gen. Błasika. Przed eksperymentem z "uchodem" , ten "ekspert" ostrzegał, że nie wolno pod żadnym pozorem go wykonywać, bo Tupolew rozbije się wciśnięciu tego przycisku. Autor sentencji: "Ostatnia faza lotu nie ma znaczenia".
Ufff... Chyba wołowej skóry nie starczy, by wymienić i obśmiać wszystkich smoleńskich sowieckich pajaców. Pierwsza piątka prezentuje się jednak imponująco. Dodam do niej w ramach bonusu pajaca powiązanego ze śledztwem smoleńskim:
6. Płk Mikołaj Przybył - gostek rodem z filmików Git Produkcji ("Kapitan Bomba", "Generał Italia":). Najpierw dzielnie prowadził śledztwo przeciwko prokuratorowi Pasionkowi oskarżając go o próbę wyłudzenia od prokuratury 12,5 USD, którą to sumę Pasionek wydał z własnej kieszeni na obiad w Moskwie i żądał zwrotu kosztów. Oskarżenie było tak głupie, że nikt nie chciał sprawy ciągnąć dalej. Ale Przybył przy okazji wpieprzył się w podsłuchiwanie dziennikarzy. Na konferencji, gdzie odpierał zarzuty o bezprawną inwigilację, przypadkiem przyznał się do zlecenia SKW bezprawnej inwigilacji cywila - prok. Pasionka. Chwilę później strzelił sobie w policzek a następnego dnia z idealną dykcją opowiadał dziennikarzom jakim to wspaniałym człowiekiem jest jego pan feudalny gen. Parulski. Przerwał konferencję mówiąc, że za chwilę będzie miał drutowaną szczękę.
sobota, 21 stycznia 2012
Kim jest Mitt Romney
Mitt Romney, główny republikański kandydat na prezydenta USA nie powinien ubiegać się o nominację. Powinien siedzieć w więzieniu. To typ rodem z filmu "Wall Street" - jedna z osób, których działania prowadzą do dezindustrializacji USA i co za tym idzie niszczenia ich gospodarki. Film dokumentalny wstawiony wyżej pokazuje jak kierując funduszem Bain Capital przejmował firmy z tradycjami, zapewniające prace tysiącom Amerykanów, zadłużał je, wyciskał jak cytrynę (czasem manipulując też kursem ich akcji) i likwidował. Czy ktoś taki zasługuję na prezydenturę? Czy ktoś taki jest wogóle wybieralny w czasie kryzysu? Co więcej, ten człowiek w ostatnich latach wielokrotnie zmieniał poglądy na takie sprawy jak: polityka gospodarcza, wartości, czy nawet postać Ronalda Reagana (film poniżej świetnie to pokazuje). To typowy oślizgły postpolityk - podobnie jak Tusk zmieniający przekaz zgodnie ze wskazaniami sondaży. Czemu więc został "pozycjonowany", by zdobyć republikańską nominację? Sygnałem alarmowym powinno być poparcie dla niego udzielone przez Starszego Busha - byłego szefa CIA, głównego architekta Iran-Contra. Romney to kandydat republikańskiego liberalnego establiszmentu, który być może ma za zadanie przegrać z byłym agentem CIA Barackiem Obamą.
piątek, 20 stycznia 2012
Gingrich odpowiada na próbę medialnego linchu
Piękna odpowiedź Newta Gingricha na dosyć grubymi nićmi szyte uderzenie w jego kandydaturę. Ktoś wyraźnie chce, by Obama zmierzył się z bardzo słabym republikańskim kandydatem jakim byłby Romney (o którym już niedługo nieco więcej skrobnę - to bardzo mętny typ). Wobec tego eliminują tych, którzy byliby groźniejsi do pokonania: najpierw Gingricha, później Rona Paula.
Osobiście kibicuje Gingrichowi, choć spodziewam się, że nie dostanie nominacji. (Choć Ron Paul jest całkiem spoko, to jednak nie podoba mi się jego izolacjonizm. Ten gostek nie rozumie, że Ameryki nie stać na to, by nagle przestać być imperium). Urzekła mnie bowiem gingrichowska wizja polityki zagranicznej: "Wrogów Ameryki się zabija". :)
czwartek, 19 stycznia 2012
Iran przestał się bać USA
Nieudaną próbę zamachów w Tajlandii trzeba widzieć w szerszym kontekście. Turecki wywiad ostrzegł niedawno, że irańskie służby chcą dokonać zamachów na amerykańskie cele w Turcji. Byłby to odwet za stworzenie na terytorium tego kraju bazy radarowej wchodzącej w skład systemu tarczy antyrakietowej oraz poparcie Ankary dla syryjskiej rebelii. Zaalarmowane są również służby Arabii Saudyjskiej i innych sunnickich monarchii Półwyspu Arabskiego. One również dostały informacje o irańskich dywersantach mających dokonać ataków na ich terytorium. Czemu Pasdaran podejmuje tak prowokacyjne akcje? Po prostu Iran uznał, że administracja Obamy to taki sam "papierowy tygrys" jak administracja Busha, która choć straszy to nie zaatakuje Iranu. Odpowiedź USA musi być więc bardzo zdecydowana, by Iran zmienił to przekonanie.
wtorek, 17 stycznia 2012
Blamaż Hezbollahu w Tajlandii
Kolejny dowód na to, że możliwości operacyjne Hezbollahu znacznie spadły po zlikwidowaniu najgroźniejszego terrorysty XX w. Imada Mugniyeh. Partia Boga wielokrotnie już odgrażała się, że zemści się w spektakularny sposób za zabicie Mugniyeh i jak dotąd jej to nie wychodzi. W Tajlandii chciała przeprowadzić zamachy w mumbajskim stylu na cele izraelskie, żydowskie i amerykańskie (m.in. na Habad Bangkok). Zamach został wykryty jednak na dość wczesnych stadium przygotowań. Co więcej zostało Hezbollahowi? Arsenał rakiet i grunt palący się pod nogami w Syrii. Gdy Assad upadnie, sunnici ruszą wyrównać rachunki z szyickimi podrzynaczami gardeł z doliny Beekaa.
sobota, 14 stycznia 2012
Tito sprzedał program kosmiczny Amerykanom?
To może być jeden z najbardziej szokujących sekretów Zimnej Wojny. Film dokumentalny "Houston, we have a problem" pokazuje, że Jugosławia miała swój własny program kosmiczny, który rozpoczęła w 1948 r. Opierał się on na ideach genialnego słoweńskiego naukowca Hermana Potocznika (którego prace inspirowały m.in. Wernhera von Braun). Tito zbudował na ten cel największe podziemne centrum kosmiczne w Europie - Obiekt 505 przy granicy chorwacko-bośniackiej. Pomysły realizowane przez komunistyczną Jugosławię były tak dobre, że w 1961 r. USA... kupiły od niej technologię kosmiczną. Tito przekazał Amerykanom swój program kosmiczny uzyskując w zamian ogromne kredyty, dzięki którym budował konsumpcyjny socjalizm. Co ciekawe "Marszal" dziwnym trafem często był zapraszany do amerykańskich instalacji kosmicznych... Przynajmniej takie tezy stawia film, którego trailer wstawiłem powyżej. Nie mogę się doczekać, aż pojawi się online.
Konflikt USA i Izraela wokół Iranu?
Obama zadzwonił do Netanyahu i opieprzył go za zabójstwo irańskiego fizyka nuklearnego. Jednocześnie amerykańskie służby puściły dwa przecieki: jeden jak to USA obawiają się, że Izrael samodzielnie zaatakuje Iran, drugi jak to zły Mossad werbował pod fałszywą flagą CIA terrorystów z organizacji Jundullah (zabijającej m.in. irańskich naukowców) - administracja Obamy jednocześnie wycisza fakt powiązań Jundullah z CIA sięgających 2005 r. i również wymierzonych w irański program nuklearny. Prawdopodobnie USA prowadzą z Iranem tajne negocjacje mające "obniżyć napięcie" jednocześnie demonstrując wrogość wobec siebie. Dzieje Bliskiego Wschodu znają tysiące takich przypadków - ot Turcja, wspierająca syryjską rebelię dopiero niedawno zamknęła przechodzący przez jej terytorium irański szlak przerzutowy broni dla Assada.
środa, 11 stycznia 2012
Sonda lecącą na Phobosa zestrzelona? Po raz drugi
Zecharia Sitchin - Are We Alone In The Universe? {1992} from dreamSquirrel on Vimeo.
Jak podaje PAP:
"W wywiadzie dla dziennika "Izwiestija" dyrektor rosyjskiej agencji
kosmicznej zasugerował, iż marsjański próbnik Fobos-Grunt, nad którym
utracono kontrolę po jego wejściu na orbitę wokółziemską, mógł paść ofiarą
obcej ingerencji (...) Dzisiaj nie jest jasne, dlaczego nie udało się uruchomić silnika
Fobos-Grunt. Niezrozumiałe są także częste zakłócenia w funkcjonowaniu
naszych aparatów w tym czasie, gdy przelatują nad odwrotną niż rosyjska
stroną Ziemi - tam, gdzie nie widzimy aparatu i nie odbieramy od niego
danych telemetrycznych. Nie chcę nikogo obwiniać, ale dzisiaj istnieją
bardzo potężne środki oddziaływania na aparaty kosmiczne i nie należy
wykluczać możliwości ich użycia" - powiedział dziennikowi "Izwiestija" szefFederalnej Agencji Kosmicznej Władimir Popowkin."
To nie pierwszy przypadek dziwnej "awarii" sondy lecącej na Phobosa, tajemniczy księżyc Marsa (przypominający z wyglądu Gwiazdę Śmierci).
W 1989 r. w pobliżu Marsa nagle stracono kontakt z międzynarodową sondą Phobos 2. Tuż przed utratą kontaktu sonda zarejestrowała dziwny, cygarokształtny, szybko się przesuwający cień rzucony na powierzchnię Marsa oraz rzucający go olbrzymi obiekt w pobliżu Phobosa. Po chwili transmisja została przerwana a jeden z sowieckich generałów stwierdził, że sonda została "zestrzelona". (Sprawę obszernie opisał Zecharia Sitchin w "Genesis raz jeszcze". Tutaj macie odpowiedni fragment. A poniżej fragment filmu dokumentalnego, na którym znalazły się ostatnie obrazy zarejestrowane przez Phobos 2). W 1989 r. Amerykanie raczej nie posiadali możliwości zestrzeliwania celów na orbicie Marsa.
Disclose.tv - Missing Phobos II Mars Orbiter Video
poniedziałek, 9 stycznia 2012
Obama: Kierunek Pacyfik!
Obama ogłosił kilka dni temu redukcję amerykańskich sił zbrojnych. Każda taka redukcja jest czymś złym, ale niewielu zauważyło, której części sił zbrojnych nie będzie redukował: 11 lotniskowców, posiadających na swoich pokładach więcej samolotów niż mają państwa średniej wielkości. Cięcia będą przeprowadzone nie tak jak to robią Europejczycy, ale w sposób, który pozwoli w razie potrzeby z powrotem odzyskać przewagę militarną nad resztą świata. Niestety, Amerykanie opuszczają Europę, ale przenoszą swoje siły na Pacyfik, jasno wskazując kto jest nowym wrogiem. Myślę również, że zbrojenia przeniosą się w Kosmos. Wszak Chiny stworzyły nowy system nawigacji satelitarnej Beidou, który przede wszystkim ma im pozwolić precyzyjnie naprowadzać pociski na amerykańskie lotniskowce. Pora więc odkurzyć bronie antysatelitarne. Taki wyścig zbrojeń z pewnością przysłuży się nauce i przez to gospodarce. Można by jednak wybrać strategię prostszą: nowe WTO, bez udziału Chin. Pomogłoby to gospodarkom Zachodu jeszcze bardziej, a wykończyło filar euroazjatyckiej osi geopolitycznej.
niedziela, 8 stycznia 2012
Gruby Kim, japoński szpieg Mao i pajace z Falangi
Kilka miesięcy temu, w ramach wojny psychologicznej, rozrzucono nad Koreą Północną ulotki zatytułowane: "Dlaczego wasi przywódcy są tacy grubi?". Nie sposób nie zadać sobie takiego pytania. Warto też przypomnieć, że Mao wymyślił Kim Ir Senowi jakże trafną ksyfkę "Gruby Kim" (co bardzo Kima wkurzało). Mao śmiał się też z zachowania Grubego Kima podczas wojny koreańskiej. "Zwycięski przywódca" siedział wówczas głównie w bunkrze i srał ze strachu słysząc jak amerykańskie bombowce obracają w perzynę jego machinę wojenną. Kim bał się nie na żarty, więc chciał zawrzeć pokój z Amerykanami, jednakże Mao cały czas sabotował jego defetystyczne inicjatywy - i w ten sposób przedłużył wojnę aż do 1953 r. ( Pod koniec lat 50-tych Mao spiskował przeciwko Grubemu Kimowi próbując go obalić i następnie rozstrzelać - skończyło się na usunięciu chińskich doradców a także... przeniesieniu w ustronne miejsce pomnika poświęconego chińskim żołnierzom poległym w wojnie koreańskiej. Oficjalna historiografia KRLD podkreślała potem, że udział w ChRL w wojennych zmaganiach był minimalny ). No cóż, Gruby Kim, podobnie jak Jaruzelski, Breżniew i Ceausescu był politrukiem, który znał się doskonale na urządzaniu wielkich widowisk i parad, układaniu piosenek i choreografii, ale z takimi pojęciami jak strategia, honor i bohaterstwo nigdy nie miał nic wspólnego. Jego syn Kim Jong Ill również był politrukiem. Obecny władca Kim Jong Un idzie w ich ślady - i już, w moim wieku, nabawił się alkoholizmu...
***
W północnokoreańskiej propagandzie wydać wyraźnie dwa źródła wpływów: sowiecki i... japoński. Tak się akurat złożyło, że duża część nomenklatury ery Kim Ir Sena wcześniej pracowała w japońskim, okupacyjnym aparacie propagandy. Stąd więc Gruby Kim i Kim Jong Ill byli często przedstawiani na białym koniu przypominającym Śnieżynkę cesarza Hirohito. Spora część kadry armii KRLD też została wyszkolona przez Japończyków. Najpierw ludzie ci służyli w oddziałach Mandżukuo, w 1945 r. dostali się do sowieckiej niewoli a wówczas Stalin wcielił ich do armii chińskich komunistów, walczyli w wojnie z Kuomintangiem a później stali się zalążkiem sił zbrojnych Korei Północnej. Nie powinno to nas jednak dziwić. Mao też kolaborował z okupantem - jako tajny współpracownik japońskich służb wywiadowczych działał przeciwko chińskim patriotom. Gdy dowiedział się o podziale Polski przez ZSRR i Rzeszę, zaczął snuć podziału Chin pomiędzy ZSRR i Japonię.
***
Swego czasu napisałem artykuł "Pożyteczni idioci Putina" uderzający w durniów typu Wielomski, sławiących postsowiecką Rosję. Nie spodziewałem się wtedy, że prawicowiec może wpaść w większą kloakę niż Wielkodupski, ale niestety, dochowaliśmy się prawicowców- pożytecznych idiotów Kim Jong Una. Na xportalu - związanym z Falangą (tymi samymi gostkami, którzy pomazali pomnik płka Kuklińskiego) zaczęły się pojawiać artykuły sławiące Koreę Północną. W jednym z nich, niejaki Tomasz Wiśniewski stara się udowodnić, że na podstawie teorii Evolli, Eliade, Bartyzla i Dugina, że Korea Północna to istna krynica tradycjonalizmu, prawicowości i konserwatyzmu, która samotnie przeciwstawia się złym Jankesom. Dowód: nie mają tam McDonadld'sów (!). Oto soczyste fragmenty tego sążnistego kurwiozum:
"A więc prawa historii stoją zdecydowanie po stronie Kimów, których postępowanie miało w przeszłości liczne precedensy. Jeśli ów stabilizacyjny prąd sukcesji się utrzyma i doprowadzi do wytworzenia dynastii, powinniśmy być zadowoleni. Zadowoleni i pełni szacunku dla społeczności, która w dzisiejszych zracjonalizowanych i zdesakralizowanych czasach ma szansę na trwanie w rytmie autentycznej równowagi ciała i ducha. (...) Kolejni Kimowie uosabiają siłę podtrzymującą istnienie kosmosu (po chrześcijańsku: są najprawdziwszym Katechonem).
(...)
Dzisiaj Korea pozostaje jedną z niewielu nadziei, być może najbardziej obiecującą z nich. Nowemu Światowemu Porządkowi sprzeciwia się coraz mniej państw – obwieszone złotem macki Wielkiego Szatana wciskają się coraz głębiej pomiędzy bloki antyjankeskiej opoki i ją rozrywają. Nasi sojusznicy nie są idealni – uwikłanie islamu czy greckiej schizmy w spory przeciwko Prawdzie jest wiadome. Jednak tylko jeden z nich, Korea, w swoim negatywizmie zdołał zbliżyć się niemal do samej czystej nicości, gotowej na miłosne objęcie przez Absolut. Niech tylko Kim Dzong Un i jego Koreańczycy uporają się z okupacją południowej części swojego kraju, a ujrzymy wówczas zjednoczony naród gotowy do bycia być może lepszym sługą Prawdy niż wszystkie inne dotychczas. Ich żółta solidność i inteligencja z pewnością dorównuje żydowskiej.
W epoce demokratyczno-liberalnej Apokalipsy, gdy na naszych oczach władze obala się w imię panowania McDonald’s oraz „wolności” oznaczającej zaspokojenie chuci brzucha i lędźwi, na poparcie zasługuje każdy przywódca sprzeciwiający się tym demoralizującym praktykom: Putin, Chávez czy Ahmadineżad, a nade wszystko Kimowie."
Jak możliwe jest takie skurwienie? No cóż, o ile Wielkodupski jest proputinowski, bo jest pajacem, któremu Jaruzelski włożył kijek w d... i nim tak steruje, to Danek, Lasecki i cała Falanga to marionetki w chińskim teatrzyku kukiełkowym, którymi steruje pewnie jakiś niższej rangi urzędnik ambasady (noszący zapewne takie fajne rogowe okulary:). Zbliżasz się do Czerwonych Chin i chcesz im służyć - dostajesz w pakiecie Rosję, Koreę Północną, Zimbabwe i inne zadupia.
sobota, 7 stycznia 2012
"Rozłam" w Hamasie i pokój z talibami?
Na Bliskim Wschodzie po staremu: Irańczycy trochę postraszyli wszystkich starymi rakietami, to teraz straszą ich Brytyjczycy wysyłając w pobliże cieśniny Ormuz swój najlepszy niszczyciel, amerykańskie wojska zjeżdżają zaś do Izraela na wielkie ćwiczenia. Obama podgrzewa atmosferę pokazując, że potrafi być twardy wobec Iranu i jednocześnie redukuje siły zbrojne.
Ciekawe rzeczy dzieją się jednak na dyplomatycznym froncie. Szef Politbiura Hamasu Khaleed Mashaal ewakuuje się do Jordanii i twierdzi, że Hamas wyrzeknie się zbrojnej walki na rzecz pokojowej w stylu arabskich rewolucji. Wywołuje przy tym sprzeciw kierownictwa Hamasu w Gazie, które się od niego - zapewne zgodnie z planem - odcięło. I wilk syty i owca cała.
W Katarze rozpoczęły się natomiast rozmowy talibów z USA dotyczące zakończenia wojny w Afganistanie. Pytanie tylko, po co Amerykanie gadają o tak poważnych sprawach z "cieciami" a nie z "panami" czyli z Pakistanem? Dla mnie to nie ma sensu.
Ciekawe rzeczy dzieją się jednak na dyplomatycznym froncie. Szef Politbiura Hamasu Khaleed Mashaal ewakuuje się do Jordanii i twierdzi, że Hamas wyrzeknie się zbrojnej walki na rzecz pokojowej w stylu arabskich rewolucji. Wywołuje przy tym sprzeciw kierownictwa Hamasu w Gazie, które się od niego - zapewne zgodnie z planem - odcięło. I wilk syty i owca cała.
W Katarze rozpoczęły się natomiast rozmowy talibów z USA dotyczące zakończenia wojny w Afganistanie. Pytanie tylko, po co Amerykanie gadają o tak poważnych sprawach z "cieciami" a nie z "panami" czyli z Pakistanem? Dla mnie to nie ma sensu.
czwartek, 5 stycznia 2012
Chris Kyle - Diabeł z Ramadi, Legenda, Amerykański Snajper
Chris Kyle, snajper US Navy Seals, pobił podczas wojny w Iraku dotychczasowy snajperski rekord amerykańskich sił zbrojnych (109 zabitych - ustanowiony w Wietnamie). Potwierdzono, że zastrzelił 160 przeciwników - on sam jednak twierdzi, że zabił 255 ludzi. Irakijczycy nazywali go "Al-Szaitan Ramad", czyli diabeł z Ramadi. Koledzy z oddziału mówili o nim "The Legend". Teraz wydał książkę pt. "American Sniper", w której dzieli się swoimi bitewnymi doświadczeniami. W Sadr City zastrzelił szyickiego terrorystę (trzymającego RPG) z 1900 metrów. Pierwszą jego ofiarą była jednak kobieta, która próbowała zaatakować granatem amerykański posterunek. Podczas służby został dwukrotnie postrzelony.
poniedziałek, 2 stycznia 2012
Syria: ostatnia twierdza Alawitów?
Powyżej: alawici oddają cześć Assadowi. Zastanawiam się, kiedy ludzie Danka i Laseckiego zrobią to samo...
Syryjski reżim przygotowuje się na ostateczną rozgrywkę tworząc "ostatnią redutę" w podziemnym kompleksie bunkrów na alawickich terenach górskiego pasma Al-Ansiriyyah. Chce też tworzy alawickie mini-twierdze wewnątrz objętego rebelią kraju. Jednakże część przywódców alawickich klanów porozumiała się z Wolną Armią Syryjską - ich klany otrzymają nietykalność od zwycięzców w zamian za to, że powstrzymają się od bronienia Assada.
Poniżej: alawickie żołnierki jedzą węże a ich koledzy dźgają nożami szczeniaczki, w ramach pokazów dla Hafeza Assada
***
W międzyczasie Obama podgrzał patelnię, na której siedzi Iran wprowadzając sankcje przeciwko irańskiemu bankowi centralnemu. Irańczycy zastosowali natomiast "sztukę walki bez walki" - do sparaliżowania tranzytu przez cieśninę Ormuz wystarczyły im jedynie groźby przeprowadzenia testów rakietowych. Mają poczucie humoru, ci Irańczycy :)
***
Ciekawostka z Libii: islamska milicja pojmała lojalistów Kaddafiego próbujących wysadzić w Nowy Rok słupy energetyczne w Trypolisie. Komuś się jeszcze chce walczyć za Muchomora? Może to gostkowie z Falangi?
Subskrybuj:
Posty (Atom)