Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bush. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bush. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 sierpnia 2017

Zemsta Bushów. Wojna generałów u Trumpa


Ilustracja muzyczna: Health - Blue Monday - Atomic Blonde OST

"Ja jestem z Nowego Jorku, ty jesteś z Nowego Jorku, prezydent też jest z Nowego Jorku"  - to jeden z charakterystycznych cytatów Anthony'ego Scaramucciego, do niedawna dyrektora w Białym Domu ds. komunikacji a wcześniej m.in. gostka który wygłosił jedną kwestię w "Wall Street 2".. ( i ponoć miał romans ze znaną dziennikarką Fox News Kimberly Guilfoyle). Jego zwolnienie było czymś szokującym. Gostek poświęcił się dla prezydenta, zostawił swoją firmę dla dużo mniej płatnej i niewdzięcznej roboty. Wziął się ostro do pracy i już po kilku dniach mu ją przerwano. Stało się tak, mimo że sprowadzili go wcześniej do Białego Domu Jared Kushner oraz Ivanka. A więc ludzie mający ogromny wpływ na prezydenta.



O jego zwolnieniu zdecydował jednak gen. John Kelly, nowy szef sztabu Białego Domu, do niedawna sekretarz ds. bezpieczeństwa narodowego. Czy to oznacza, że Biały Dom jest obecnie przejmowany przez Pentagon?



Trump jak dotąd prowadził politykę bardzo przyjazną wojskowym i moim zdaniem od samego początku mógł liczyć na ich wsparcie. Gen. Flynn nie wziął się przecież z powietrza - to był dawny szef DIA, czyli agencji wywiadu wojskowego i współpracownik gen. McChrystala. Koleś wzięty żywcem ze "Szklanej Pułapki 2". Nieprzypadkowe było również entuzjastyczne poparcie dla Trumpa Dicka Cheneya czy też Erica Prince'a, założyciela Blackwater. Trump daje wojskowym zarobić i się wykazać. Czasem tylko postawi im się w niektórych sprawach, jak choćby sensu kontynuowania wojny w Afganistanie. Ale np. w kwestii Syrii stanął po stronie wojskowych i zlikwidował nielubiany przez Pentagon program CIA polegający na zbrojeniu Frontu Al-Nousra. Wojskowi mogą więc liczyć na Trumpa. Ale czy Trump może liczyć na nich? No, cóż wojsko nie jest monolitem...

Gen. Kelly to człowiek zasłużony. Pierwszy od czasów Chesty'ego Pullera, oficer marines, który zdobył w boju generalską gwiazdkę. Kelly, kierując Departamentem Bezpieczeństwa Wewnętrznego, doprowadził do ogromnego spadku nielegalnej imigracji poprzez południową granicę. Jest człowiekiem, który ma wnieść do Białego Domu wojskową dyscyplinę. Mógł pozbyć się Scaramucciego ze względów bezpieczeństwa narodowego - "Mooch" sprzedał tuż przedtem swój fundusz hedgingowy chińskiej firmie HNA Capital, która nie podobała się amerykańskim służbom. 
Być może gen. Kelly zabierze się za przecieki, tak jak zabrał się już za nie prokurator generalny Jeff Sessions (który złapał na dokonywaniu przecieków m.in. jednego z głównych prawników FBI).  Początek jego misji wygląda jednak źle. Doszło do kryminalnych przecieków zapisów rozmów prezydenta Trumpa z prezydentem Meksyku i premierem Australii. Ktoś na bardzo wysokim szczeblu w Białym Domu sabotuje politykę Trumpa. Czy gen. Kelly zabierze się za niego?



Jako osoba winna przecieków jest obecnie najczęściej wymieniany prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego gen. H.R. McMaster, bohater bitwy o Easting 73 podczas wojny w Zatoce Perskiej. McMaster to człowiek, który czyści Radę Bezpieczeństwa Narodowego z nielicznych lojalistów Trumpa.  To także człowiek, którego przyłapano na dokonywaniu przecieków (!) i manipulowaniu danymi wywiadowczymi przedstawianymi prezydentowi. To gostek, który wygryzł gen. Flynna i Sebastiana Gorkę. To bliski przyjaciel byłego szefa CIA, gen. Davida Petraeusa. Nie jest lubiany przez wyborców Trumpa: Alex Jones nazywa go "największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego" i mówi o konieczności kopnięcia go w "łysy łeb". Może jednak tak być, że gen. Kelly ochroni McMastera. 



Robert Mueller, szef FBI za rządów G.W. Busha i pierwszej kadencji Obamy a zarazem specjalny prokurator w dochodzeniu o domniemanej rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie w USA, zwołał specjalną radę przysięgłych w sprawie "Russiagate". Już wiadomo, że desperacko będzie ona szukała czegokolwiek na Trumpa - np. zajmie się tym, kto mieszkał przez ostatnich 20 lat w jego apartamentowcach.  Przykład dochodzenia w sprawie Netanjahu wskazuje, że taka próba puczu może potrwać wiele lat i nie przynosić efektów. Warto jednak przy tej okazji przypomnieć kim jest Mueller. To agent FBI, który wyjechał zabezpieczać ślady na miejscu zamachu w Lockerbie jeszcze zanim samolot pasażerski Pan Am został zniszczony w wybuchu nad tą szkocką miejscowością. Lotem Pan Am 103 zmierzało do USA dwóch agentów DIA, którzy w Libanie natrafili na ślad tego, że CIA handluje heroiną wspólnie z syryjskim bossem Manzurem el-Kassarem. Były izraelski agent Yuval Aviv opowiedział mi jak ludzie Ahmeda Jibrilla, na zlecenie Irańczyków wymienili walizkę z heroiną (mającą trafić do USA w ramach chronionego przez CIA kanału narkotykowego) na walizkę z bombą. Gdyby agenci DIA dotarli do Waszyngtonu, prezydent Bush musiałby się nieźle tłumaczyć z kryminalnej aktywności swoich ludzi - a afera uderzyłaby też w niego.



Niedługo wchodzi do kin film o Barrym Sealu, jednym z największych przemytników kokainy do USA, bohaterze afery Iran-Contra, agencie CIA. Jego samoloty lądowały zwykle w Mena w Arkansas - lotnisku na zadupiu, które było wyposażone jak wielka baza wojskowa. Przejmowanie ładunków oraz ich dystrybucję miał nadzorować gubernator Arkansas Bill Clinton. (Cała sprawa jest niezwykle dobrze udokumentowana - odsyłam choćby do trylogii "Bill i Hillary Clintonowie" Victora Thorna.)  Seal został zabity w 1986 r. przez komando kolumbijskich płatnych zabójców. Jego bliski współpracownik Terry Reed uczestniczył wcześniej w telekonferencji m.in. z udziałem wiceprezydenta George'a H.W. Busha, w której narzekano na to, że ktoś z trójki Noriega, Seal i Clinton kradnie im duże ilości towaru. Wkrótce potem IRS przypieprzył się do Seala. On próbując się bronić zagroził, że ujawni taśmę video, na której Jeb Bush i George W. Bush odbierają parę kilo kokainy. Agent CIA Gene Tatum wspominał później, że gdy odwiedzał wraz płk Northem kokainową fabryczkę chronioną przez armię Hondurasu, North mówiąc o Sealu stwierdził, że "Jeb zorganizuje coś z Kolumbii". Jeb mówił zaś: "Kocham swojego ojca i mógłbym dla niego zabić".


Gdy w 2015 r. zaczynał się wyścig wyborczy w USA, nowojorscy bankierzy mówili, że idealnym rezultatem byłby dla nich pojedynek Hillary z Jebem Bushem. "Niezależnie, kto by wygrał, wynik byłby znakomity" - mówili. Wielkie nadzieje na zwycięstwo syna miał również George H.W. Bush. W kampanię poszło co najmniej 100 mln USD. Jeb był mocno pompowany w mediach. I być może wygrałby prawyborczą rywalizację z kilkunastoma bezbarwnymi kandydatami, a także z drem Benem Carsonem, Randem Paulem i senatorem Tedem Cruzem. Ale tak się złożyło, że wystartował Trump i ośmieszył oraz zgniótł Jeba na wczesnym etapie kampanii. Bushowie byli wściekli... Takich rzeczy nie wybaczają. Potrafią wypominać komuś, że stał przeciwko patriarsze rodu w wyborach do Senatu w 1970 r czy w republikańskich prawyborach z 1980 r. A jeśli ktoś im wejdzie w drogę...



Tak się składa również, że Bushowie to rodzina bliska Clintonom. Barbara Bush mówi, że kocha Billa Clintona jak syna. George W. nazywa go "moim bratem z innej matki". Jeb wręczał Hillary jakiś lipny Medal Wolności . Obie rodziny wspólnie się bawią i wspólnie prowadzą interesy np. w ramach Iran-Contra i szabru Haiti po wielkim trzęsieniu ziemi z 2010 r. Mają też wspólnych sponsorów. Nie chodzi mi tylko o Saudyjczyków. W latach 80-tych inwestorem w jedną z lipnych spółeczek energetycznych George'a W. Busha był George Soros, obok Salema bin Ladena oraz Jamesa Batha i Jacksona Stephensa z banku BCCI. W prawyborach z 2015 r. na kampanię Jeba Soros zrzucił się używając swojego chińskiego wspólnika.

Bagno. Jakże trafne określenie, jakiego użył prezydent Trump...

Oczywiście w tym bagnie też jest nieżle pogrążona Partia Demokratyczna. Weteran amerykańskiego dziennikarstwa śledczego Seymur Hersh potwierdza, że to Seth Rich wykradł i przekazał WikiLeaks maile DNC, które rzekomo wykradli mityczni rosyjscy hakerzy. Roger Stone twierdzi, że Rich w noc swojej śmierci był na przyjęciu, na którym pojawił się też Imran Awan, pakistański kryminalista, który został zatrudniony przez Debbie Wasserman-Schultz do obsługi serwera pocztowego DNC. Awan kierował siatką szantażującą kongresmenów i senatorów. Brat Debbie to prokurator z Waszyngtonu, który ukręcił łeb w śledztwie dotyczącym śmierci Richa. Okazuje się też, że mityczny rumuński haker Guciffer 2.0, który rzekomo dokonał włamu na serwery pocztowe kampanii Hillary to prawdopodobnie postać fikcyjna, wymyślona przez CIA, by zatuszować sprawę Richa.

***



No i jeszcze nieco o Hanoi Johnie McCainie. Tym razem nie o jego sponsorach. Pajacowanie tego kolesia doprowadziło w 1967 r. do ogromnego pożaru na lotniskowcu Forestal. Wszystko przez to, że chciał się popisać wykonując tzw. "mokry start".  Zabił w ten w sposób 167 ludzi, omal nie zatopił lotniskowca a sam ledwo uszedł z życiem. Zatuszowano to, bo był synem i wnukiem zasłużonych admirałów. A przy okazji uzyskano świetny materiał do szantażu.

***

Polecam "Atomic Blonde". Cholernie klimatyczny film o końcówce Zimnej Wojny. Naprawdę fajnie się oglądało. A pomimo całej komiksowości tego dzieła, mordobicia i lesbijskich numerków, to bardzo mi przypominało dzieła LeCarre'a. Gdyby główna bohaterka była antropomorficznym kotem, to uznałbym, że w pisaniu scenariusza brał udział dr Targalski (Nya!). No i teksty w stylu: "Myślałem, że Merkel jest tu tylko kelnerem" :

sobota, 14 stycznia 2017

Peegate - czyli jak strollowano amerykańskie i brytyjskie tajne służby





Media z całego świata rozgrzały się ostatnio publikacją przez portal Buzzfeed rzekomego reportu tajnych służb wskazującego na to, że Trump jest szantażowany przez Rosję. Raport został sporządzony niezgodnie ze standardami amerykańskich i brytyjskich służb wywiadowczych dotyczących takich dokumentów (np. nadano mu klasyfikację tajności nie stosowaną przez te organizacje) i zawierał dosyć oczywiste błędy, np. w nazwach wymienianych w nim spółek. Napisano też w nim, że Michael Cohen, jeden ze współpracowników Trumpa w określonym dniu negocjował w Pradze z ludźmi Putina, gdy człowiek ten przebywał w USA zarówno tego dnia jak i na kilka tygodni przed i po tej dacie. Mimo to nasi "eksperci" uznali za oczywistą prawdę opisany w tym raporcie epizod, w którym Trump w moskiewskim hotelu rzekomo skłonił dwie prostytutki do nasikania na łóżko, w którym kilka lat wcześniej spała Michelle Obama. Miał to zrobić z niechęci do prezydenckiej rodziny. I mówimy tutaj o kolesiu, który ma obsesję na punkcie zarazków i dba o to, by widzący się z nim dziennikarze dezynfekowali wcześniej sobie ręce. Jeb Bush swego czasu mówił, że Trump nienawidzi podawać ludziom ręki na powitanie, bo boi się zarazków.



W czasie gdy medialni geniusze od "Wyborczej" po BBC podgrzewali tę historyjkę wziętą żywcem z "South Parku", do jej wysmażenia przyznały się internetowe trolle z portalu 4chan. Zaprezentowały nawet screeny pokazujące jak kilka miesięcy temu wymyślano na tym forum opowieść o prostytutkach na zlecenie Trumpa szczających na łóżko Obamy. Dla żartu wysłano tę opowieść Rickowi Wilsonowi, republikańskiemu strategowi znanemu z postawy #NeverTrump. Rick Wilson to idiota, który kiedyś stwierdził w telewizji, że na Trumpa głosują głównie młodzi single masturbujący się przy anime. Od tej pory padł ofiarą wielu dowcipów robionych mu przez trolli - np. masowo zamawiali oni pizzę na jego adres czy wklejali obrazki hentai w komentarzach do jego twitterowych wpisów.




 Idiota Wilson prawdopodobnie przekazał później historię o incydencie w moskiewskim hotelu swojemu przyjacielowi Evanowi McMullinowi, mormonowi z CIA, który startował w wyborach prezydenckich jako rozłamowy kandydat republikański i przegrał w Utah nawet z Hillary Clinton. Opowieść ta następnie krążyła wśród antytrumpowskich kręgów republikanów. Później inny przegryw,  Jeb Bush wynajął firmę PR-owską Fusion GPS do zebrania brudów na Trumpa. Spółka ta wcześniej reprezentowała m.in aborcyjno-eugeniczną organizację Planet Partnerhood i przekonywała zaniepokojonych Amerykanów, że handlowanie przez PP częściami ciał wyabortowanych dzieci jest OK. (PP jest organizacją łączącą klany Clintonów, Bushów i Rossa Perota). Fusion GPS wynajęła zaś podwykonawcę do zbierania brudów - firmę Orbis Business, kierowaną przez byłego funkcjonariusza MI6 Davida Steela. Steel pracował wcześniej jako drugi sekretarz brytyjskiej ambasady w Moskwie, później miał okazję zetknąć się z płk Litwinienką i zdobył dowody na korupcję w FIFA. W przypadku śledztwa dotyczącego Trumpa odwalił jednak ekstremalną fuszerkę - uczynił z historyjki mającej źródło na 4chanie i krążącej jako plotka w kręgach polityczno-szpiegowskich najmocniejszy punkt swojego niechlujnego raportu. Jego opracowanie trafiło później do wyraźnie cierpiącego na demencję senatora "Hanoi" Johna McCaina, który przekazał je FBI. Według niepotwierdzonych doniesień, pochodzące z tego raportu lipne informacje o szantażowaniu Trumpa przez rosyjskie tajne służby znalazły się później w raporcie Biura Dyrektora ds. Narodowego Wywiadu (ODNI) gen. Jamesa Clappera  o rosyjskiej ingerencji w proces wyborczy przedstawionym Obamie i Trumpowi. O tym, że takie dossier mu przedstawiono wygadał się wiceprezydent Joe Biden. Raport szybko wyciekł do portalu Buzzfeed, który - jak wykazał wcześniej portal WikiLeaks - ma powiązania z Narodowym Komitetem Demokratów. Trump szybko uznał, że to CIA dokonała przecieku raportu (przeprowadził własne śledztwo dotyczące przecieków z jego kampanii)  Steela a Clapper musiał go przepraszać i deklarować, że nie miał ze sprawą nic wspólnego.

Ta historia pokazuje, że Mike Pompeo, nowy szef CIA powinien dokonać daleko idącej czystki w Agencji. CIA zatrudnia bardzo wielu funkcjonariuszy lojalnych wobec klanów Bushów i Clintonów. Ci ludzie mogą sabotować politykę nowego prezydenta i go zwyczajnie dezinformować. Ich ostatnia prowokacja pokazała też, że są niekompetentni - niewiele się zmieniło pod tym względem w CIA od czasów "Dzikiego Billa Donovana". Polecam lekturę "Dziedzictwa popiołów" Tima Weinera - zobaczycie jak partacka potrafi być Agencja. Pamiętam jak w lipcu wiele osób tutaj oburzało się, że nie kupiłem teoryjki o tym, że nieudany zamach stanu w Turcji był inscenizacją dokonaną przez Erdogana. Jakoś nie mogli uwierzyć w to, że Erdogan mógł być zwyczajnie bardziej rozgarnięty od spiskowców powiązanych z CIA, tak jak Kaczyński jest bardziej rozgarnięty od Petru i reszty tych idiotów płci obojga. Ostatnia prowokacja dokonana przeciwko Trumpowi do dodatkowy argument za tym, by uderzyć CIA, organizację szkodzącą Ameryce. Pokazuje ona też, że Brytyjczycy powinni wreszcie postawić swoje służby na nogi - bo bodajże od czasów drugiej wojny światowej mają się one bardzo kiepsko.

Historia z lipnym dossier o szantażu Trumpa przez rosyjskie tajne służby przyniosła też wielką szkodę, tym którzy wskazują na autentyczne rosyjskie niebezpieczeństwo. Wszak, gdy skompromitowane kreatury takie jak Podesta, Applebaum, Sikorski czy Merkel obwiniają Rosję o wszystkie swoje porażki, to zwykli ludzie nabierają przekonania, że Putin to jednak równy gość, bo zwalcza znienawidzonych przez nich polityków. Jeśli więc np. Aleksander Ścios bije na alarm, że Trump to rosyjski agent i nowy Lepper, to nie tylko dezinformuje, co do prawdziwej sytuacji na szczytach władzy w USA (jak np. pasują do jego teorii słowa "przyjaciela Kremla" Rexa Tillersona, że USA powinny dostarczać broń Ukrainie i zapewniać jej zwiad lotniczy?), ale też wyrządza niedźwiedzią przysługę wszystkim antykomunistom.  W podobny sposób osobniki takie jak Aleksander Jabłonowski robią gnój autentycznym kombatantom (baj de łej: widzieliście w jakich produkcjach występuje córka Jabłonowskiego Michalina Olszańska? NSFW). Błędem jest również straszenie przez liberałów falą proputinowskiego nacjonalizmu i robienie kiełbasianych geopolitycznych porównań mówiących, że Trump=Orban=Kaczyński=Putin=Żaba Pepe. Tak się akurat składa, że  to neonazistowski, okryty wojenną chwałą batalion Azow zrobił znacznie więcej dla powstrzymania rosyjskiej agresji na Ukrainie niż wszyscy europejscy liberałowie razem wzięci. W szeregach Azowa walczą nacjonaliści z całej Europy - łącznie z rosyjskimi, antyputinowskimi. Ultraliberalna organizacja Amnesty International broniła zaś ostatnio Komunistycznej Partii Ukrainy a powiązana z CIA organizacja Freedom House potępiła ukraińskie władze za zamknięcie uprawiającej wrogą propagandę telewizji Dożdż.

***

Kilka lat temu w jednym z odcinków serii Sny opisałem śmierć prof. mjr. Zygmunta Bałwana, znanego sowieckiego socjologa i filozofa. Wielokrotną śmierć zadaną mu przez Yuno Gasai i Saeko Busujimę.



"Chehelmut nagle zbladł i wskazując palcem na dziadygę krzyknął: - O mój Boże! To profesor Zygmunt Bałwan z Taszkienckiego Uniwersytetu Sado-Maso im. Luny Brystygierowej Sodomizowanej Butelką przez Gomułkę!Bałwan zerwał z siebie garnitur i odsłonił obcisłe skórzano-gumowe body z siateczkowymi elementami. Wyciągnął bicz, strzelił nim w podłogę i zaczął przemawiać:
- Teraz was burżuje, sługusy imperializmu, klerykałowie, faszyści, syjoniści, marionetki kapitału i soldateski, titowskie sprzedawczyki, rewizjoniści, homofoby nauczę mojej teorii płynnej, bo spływającej z kibla do rur kanalizacyjnych, ponowczesności. Albowiem jak nauczał wielki Stal... Aaaaa.... ekhwww...uuuu...aaaaa!!!! - słowotok Bałwana przekształcił się w charczenie, gdy Yuno Gasai wbiła mu nóż w gardło. Krew marksistowskiego "profesora" obryzgała podłogę.
- Aaaa!!! Jak fajnie!!! Yukki będzie ze mnie zadowolony! - szwargotała podekscytowana Yuno.
W oczach Saeko pojawiły się łzy. - Jak mogłaś... - wycedziła łamiącym się głosem - Jak mogłaś zabić tego Bałwana... Sama miałam na to ochotę..."

Cały dorobek naukowy Bałwana był głównie makulaturą, w pewnej części zerżniętą z prac innych autorów i z Wikipedii. Banałami okraszonymi słownictwem wyglądającym na uczone. Zdarzało się mu jednak głosić oryginalne poglądy, Np.:

"We wrześniu 2011 roku Bauman wyraził opinię, że jeśli Europa nie przyjmie w ciągu następnych 30 lat co najmniej 30 milionów nowych imigrantów, to stanie w obliczu upadku demograficznego, który doprowadzi do upadku cywilizacji europejskiej."

Lub: "W ksiazce “In Search of Politics” (1999) Bauman pisze iż strach przed pedofilią w społeczeństwie ponowoczesnym nie ma określonego kształtu i trudno określić jego przyczynę. Właściwie najlepiej byłoby ją zaakceptować."

***

A zbliżająca się seria Prometeusz będzie zajebista. 

środa, 20 listopada 2013

Największe sekrety: Magiczna kula z Dallas - cz. 2: Sprawcy

Ilustracja muzyczna: JFK Soundtrack Suitte - John Williams

"Nie graliśmy w ładną grę"
   Płk William Bishop aka David Atlee Phillips, CIA

"Liberał to komunista po studiach, który myśli jak Murzyn."
    Burmistrz Miami, "Dziennik zakrapiany rumem"

"Yuki, zabijmy go... Tak będzie prościej..."
   Yuno Gasai, "Mirai Nikki"




- Jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać. To nie jest groźba, to obietnica - tak ponoć powiedział do swojej sekretarki-kochanki Madelaine Brown wiceprezydent Lyndon Baines Johnson 21 listopada 1963 r. Co się stało następnego dnia, wszyscy wiemy... Kilka godzin wcześniej LBJ pokłócił się w obecności Jackie Kennedy z JFK na temat tego, kto gdzie będzie siedział podczas przejazdu prezydenckiej kolumny przez Dallas. LBJ nie chciał, by w samochodzie z JFK jechał jego przyjaciel - gubernator Teksasu John Connally. Domagał się, by na przednim siedzeniu prezydenckiego samochodu usiadł kongresmen Yarborough - polityczny rywal JFK. Prezydent uznał upór wiceprezydenta za irracjonalny i nie zgodził się na proponowane poprawki (i przez to Connally został ranny w zamachu następnego dnia). Od jakiegoś czasu dawał LBJ sygnały, że wybierze kogoś innego jako kandydata na wiceprezydenta podczas kampanii 1964 r. Miał ku temu wygodny pretekst - skandale korupcyjne dotykające otoczenia LBJ, w tym jego najbliższego współpracownika. LBJ i JFK nigdy zresztą za sobą nie przepadali. Kennedy wybrał teksańskiego polityka jako swojego wiceprezydenta prawdopodobnie tylko dlatego, że LBJ szantażował go swoją wiedzą o bigamii oraz innych skandalach obyczajowych JFK. Na nieszczęście dla rodziny Kennedych, to LBJ był głównym organizatorem kampanijnej wizyty prezydenta w Teksasie. O tym, że JFK odwiedzi Dallas zdecydowano na początku września - wiedziało o tym tylko trzech ludzi, w tym LBJ. Lee Harvey Oswald wkrótce potem dostał pracę w magazynie książek przy Dealey Plaza - magazyn należał do znajomego wiceprezydenta. Podobnie kumplem i politycznym sojusznikiem LBJ był szef policji w Dallas. Tak, ten sam, który tak świetnie zabezpieczył wizytę prezydenta a później transport Oswalda z komendy policji do więzienia. To LBJ wraz z szefem policji zdecydowali o przejeździe prezydenckiej kolumny przez Dealey Plaza. Kumplami LBJ byli też naftowi biznesmeni z Teksasu: H.L. Hunt i Clint Murchison wiązani w literaturze przedmiotu z zabójstwem JFK. To właśnie na przyjęciu u Murchisona  Madelaine Brown miała usłyszeć z ust LBJ obietnicę rozwiązania problemu Kennedy'ego.



LBJ jest z pewnością tym, który najwięcej skorzystał na śmierci JFK. Uratowała go ona od politycznego niebytu i wzniosła do najwyższego urzędu w państwie. Skorumpowany, niezwykle ambitny polityk o niezmiernie wielkim ego (przykładem jego samouwielbienia było podarowanie papieżowi Pawłowi VI swojego popiersia z brązu) nie potrzebował wielu impulsów, by pozbyć się człowieka, który zagrażał jego karierze. Sam jednak nie byłby w stanie przeprowadzić zamachu stanu. Potrzebował więc współkonspiratorów.



Pod koniec lat '70-tych Victor Marchetti, były agent CIA opublikował w piśmie "Spotlight" artykuł w którym sugerował udział włamywacza z Watergate, byłych agentów CIA E. Howarda Hunta, Franka Sturgisa i Gerry'ego Patricka Hemminga (byłego zwierzchnika Oswalda w ONI w bazie w Atsugi) w zamachu na JFK. Hunt poczuł się tym urażony i pozwał wydawcę pisma, spółkę Liberty Lobby do sądu. Wygrał pierwszy proces, ale Liberty Lobby wygrało apelację. W 1985 r. sąd na Florydzie oficjalnie przyznał, że CIA brała udział w zabójstwie JFK. Taki wyrok zapadł m.in. po zeznaniach Marity Lorenz, byłej agentki CIA i kochanki Fidela Castro zaangażowanej w próby jego otrucia.

Lorenz mówiła o Operacji 40 - akcji sabotażowo-dywersyjnej wymierzonej w komunistyczną Kubę. Udział w niej brały takie sławy CIA jak  Rafael 'Chi Chi' Quintero, Luis Posada Carriles, E. Howard Hunt, Thomas Clines, Edwin Wilson, Ted Shackley, Felix Rodriguez, David Atlee Phillips, Frank Sturgis czy późniejszy dyrektor CIA Porter Goss.",,Od momentu, w którym ponownie dołączyłam do Operacji 40... bez przerwy słyszałam, jak mówiono: ,,Dopadniemy Kennedyego.” - zeznawała Lorentz. Frank Sturgis vel Frank Fiorini (niezwykle barwna postać, były partyzant u Castro, później przeciwnik reżimu i agent CIA, włamywacz z Watergate) przyznał się jej po zamachu, że to on i Hunt odpowiadają za zabicie prezydenta. "Jakby się ktoś pytał, to ma dobre alibi. Siedziałem w domu i oglądałem telewizję. Hahahahaha!!!" - mówił Sturgis. Postaci Sutrgisa i Hunta dopatrywano się na fotografiach "włóczęgów" aresztowanych tuż po zamachu obok magazynu książek.



Hunt przyznał się na łożu śmierci do swojego uczestnictwa w spisku. Zapewniał jednak, że jego rola była niewielka. Był tylko "rezerwowym zawodnikiem". Nieprzypadkowo prezydent Nixon w taśmach dotyczących Watergate mówił o "tej całej rzeczy z Zatoki Świń". Gene "Chip" Tatum, były agent CIA zaangażowany w Iran Contra pisał o grupie "Pegasus" - jednostce do "brudnej roboty" w amerykańskich służbach specjalnych, która przeprowadziła zabójstwo JFK i dzięki temu wyrwała się spod kontroli rządu.


Powyżej: ekipa z Operacji 40, w Mexico City w styczniu 1963 r.

Ilustracja muzyczna: JFK theme - John Williams

Jak przeprowadzono zabójstwo prezydenta Kennedy'ego? Prokurator Garrison i płk Fltecher Prouty (oficer wywiadu wojskowego, pierwowzór postaci "X" - tajemniczego informatora z filmu "JFK) uważali, że strzelcy zajęli trzy pozycje - w składnicy książek, na Trawiastym Pagórku i w budynku Dal Texu. To z Dal Texu musiała paść kula, która drasnęła jednego z przechodniów stojącego przy wiadukcie. Tuż po zabójstwie aresztowano w tym budynku niejakiego Eugene'a Hale'a Bradinga - człowieka powiązanego z Jackiem Rubym, mafijnymi związkowcami Hoffy, H.L. Huntem, skrajnie prawicowymi grupami politycznymi i amerykańskimi służbami wywiadowczymi. Przebywał tam w towarzystwie funkcjonariusza wywiadu wojskowego. (Obok Dal Texu był budynek więzienia. Na dachu przebywał policyjny snajper. Spytany po latach, czy strzelał wówczas do JFK, odparł: "Zabiłem w życiu bardzo wielu skurwysynów".) O tożsamości prawdopodobnych zabójców już wspominałem i jeszcze wspomnę w następnej części tego cyklu. Starano się jednak, by to byli profesjonalni "apolityczni", anonimowi zabójcy do wynajęcia, którzy mogliby szybko rozpłynąć się w powietrzu. Wróćmy więc do kwestii tego kto był politycznym decydentem w tym spisku...



Gene Tatum wspomina, że przesłuchiwał nagrania z podsłuchów wskazujące, że w proces planowania zamachu byli zaangażowani: były szef CIA Allan Dulles, szef FBI J. Edgar Hoover, wiceprezydent Johnson, gubernator Nowego Jorku Nelson Rockefeller i późniejszy prezydent George H.W. Bush.



Zaangażowanie Dullesa łatwo wytłumaczyć - JFK pozbawił go kierownictwa CIA i obarczył winą za fiasko inwazji w Zatoce Świń. JFK przed śmiercią przygotował rozporządzenie pozbawiające CIA możliwości prowadzenia operacji destabilizujących - prezydent kazał Agencji skupić się na zbieraniu informacji wywiadowczych a tajne operacje powierzył wywiadowi wojskowemu. Po śmierci JFK rozporządzenie trafiło do kosza, a Dulles wszedł w skład Komisji Warrena.




Udział w spisku J Edgara Hoovera jest nieco zagadkowy. Choć nie lubił się z RFK, to jednak ułożył sobie poprawne stosunki z prezydentem. Z polecenia prezydenta mocno zaangażował się w rozbicie Ku Klux Klanu. Bez udziału Hoovera spisek był jednak niemożliwy - szef FBI blokował informacje o przygotowywanym zamachu a później Biuro czynnie zaangażowało się w tuszowanie sprawy.



Co robił w grupie spiskowców Rockefeller? W 1964 r. chciał kandydować na prezydenta. Nie uzyskał jednak republikańskiej nominacji - pokonał go sen. Barry Goldwater. To mocno wkurzyło Rockefellera, który w niezwykle emocjonalny sposób zaczął się skarżyć, że Partię Republikańską przejęli ekstremiści. Goldwater odparł mu: "Ekstremizm w imię wolności nie jest niczym karygodnym". W 1974 r. Gerald Ford, były członek Komisji Warrena (który na łożu śmierci przyznał, że doszło do spisku na życie JFK) wybrał Rockefellera jako swojego wiceprezydenta. Doszło później do dwóch zamachów na życie Forda (Jeden zamachowiec twierdził, że strzelał bo wydawało mu się , że jest prowadzącym Koła Fortuny, druga zamachowczyni - matka Charlesa Mansona, mówiła, że strzelała, bo wydawało jej się, że jest postacią z reklamy szamponu. W 1981 r. John Hinckley, przyjaciel rodziny Bushów, twierdził, że strzelał do Reagana, bo wydawało mu się, że jest postacią z filmu "Taksówkarz".)  Rockefeller nie został prezydentem  i w 1979 r. nagle zmarł na zawał serca.



Co w tej grupie prominentów robił George Bush Sr.? Pracował on dla CIA już od lat '50-tych. Jego spółka Zapata Oil była wykorzystywana jako przykrywka dla operacji Agencji w Ameryce Środkowej i na Karaibach. Być może również przy okazji Operacji "Zapata", czyli inwazji w Zatoce Świń. Bush pochodził z bardzo prominentnej rodziny - jego ojciec pomagał tworzyć ustawę o bezpieczeństwie narodowym z 1947 r. Zachowała się też korespondencja z 1963 r. między Hooverem a "panem Georgem Bushem z CIA". Niektórzy dopatrują się go na zdjęciach z 22 XI 1963 r., na schodach składnicy książek...


W następnej części cyklu "Magiczna kula z Dallas" opisane zostaną mafijne wątki zamachu na JFK. Marcello, Trafficante, Giancana, Hoffa...

środa, 18 września 2013

USA: Kissinger i ciągłość strategii na Bliskim Wschodzie



Z nagrań więziennych rozmów Hosni Mubaraka, wynika że były egipski dyktator jest przekonany, że USA zaczęły przygotowania do jego obalenia już w 2005 r. Ponoć z jakiegoś powodu Amerykanie chcieli zapobiec przekazaniu władzy synowi Mubaraka, Gamalowi. Arabska Wiosna została więc zaplanowana jeszcze na długo zanim do władzy doszedł Barack Hussein Obama - uważany przez amerykańską prawicę za kreta Bractwa Muzułmańskiego. Wspomniany 2005 r. to przecież druga kadencja George'a W. Busha, uznawanego przez światową lewicę i endeków za krwiożerczego wroga islamu. To za czasów Busha rozpoczęły się też przygotowania do rewolucji w Syrii (po tym jak syryjskie służby przekazały amerykańskim informacje o syryjskim Bractwie Muzułmańskim, naiwnie licząc, że Amerykanie za nich odstrzelą tych "islamistów"). Ja bym wskazał jednak, że korzenie tej operacji tkwią w czasach Clintona, w tzw. incydencie Abu Omara al-Amrikiego (pisałem o nim szczegółowo tutaj). W każdym bądź razie Arabska  Wiosna nie jest żadnym błędem ani aberracją, jest elementem realizowanej od wielu lat strategii. Taką strategiczną ciągłość widać również w przypadku polityki USA wobec Chin oraz w podejściu Clintona i Busha do państw naszego regionu. Zabrakło jej jednak w przypadku Rosji - administracja Obamy zaczęła bawić się w jakieś niepotrzebne resety, co przesądza o jej klęsce w polityce bliskowschodniej. Kto jednak stoi za Obamą? Od dawna wskazywałem, że jest to Zbigniew Brzeziński, czyli kiepski doradca najgorszego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera. Ale przy okazji kryzysu syryjskiego, jako autor kluczowego pomysłu z pozbyciem się przez Assada broni chemicznej, wypłynął 90-letni Henry Kissinger. Pisałem o jego pomyśle już w styczniu 2013 r. - Henry wskazywał wtedy również, że USA powinny zaakceptować nuklearny Iran, co właśnie robią. A kim jest właściwie Kissinger? Pisałem o już o tym. Ale może kiedyś napiszę coś jeszcze.

sobota, 23 marca 2013

Jak Secret Service prawie zastrzeliła Ahmadinedżada



Wszyscy się śmieją z profesjonalizmu agenta Secret Service, który nalał do "Bestii", super-limuzyny Obamy niewłaściwego paliwa i ją unieruchomił (Warto tutaj przypomnieć incydent z początku lat 90-tych, gdy późniejszy szef BOR-u Marian "Generał Dupa" Janicki bawił się kluczykami do papamobile, wpadły mu one do studzienki kanalizacyjnej a borowcy musieli ich tam szukać :), ale ten incydent blednie wobec zdarzenia z 2006 r. Wówczas agent Secret Service chroniący Busha omal nie zastrzelił... Ahmadinedżada. W książce Marca Ambindera i D.B. Grady'ego "Deep State: Inside the Government Secrecy Lobby"  jest zacytowane memo skierowane do prezydenta, w którym znajduje się opis tego incydentu. Doszło do niego w czasie obrad ZO ONZ. Jeden z agentów Secret Service sprawdzał shotgun wchodzących w skład wyposażenia "Bestii". W trakcie przeglądu strzelba mu wypaliła w stronę delegacji irańskiej - prezydenta Sabourdżiana vel Ahmadinedżada wchodzącego właśnie do limuzyny. Przypadkowo mogło więc dojść do wybuchu kolejnej wojny światowej :)

środa, 20 marca 2013

10 lat od wybuchu wojny w Iraku



Mija dziesięć lat od wybuchu wojny w Iraku. Konfliktu, którego przyczyny nadal nie znamy - nie były nią WMD (CIA celowo, z przyczyn politycznych podkręcała informacje o irackim zagrożeniu), nie były rzekome związki Saddama z al-Kaidą (projekt ataku na Iraku powstał ,na długo przed 11 IX) nie była chęć przejęcia irackiej ropy (nie trafiła ona przecież ostatecznie w ręce amerykańskich koncernów), nie była chęć zaprowadzenia demokracji w Iraku (plany wojskowych dotyczące szybkiego zwołania plemiennych zgromadzeń i przeprowadzenia wyborów zostały wyrzucone do kosza przez cywila - Paula Bremmera), nie była nią też wojna przeciwko euro (Irak był krajem odciętym od światowych rynków finansowych, który nie mógł swobodnie sprzedawać swojej ropy - powiązanie cen irackiego "czarnego złota" z euro nie miałoby więc żadnego znaczenia). Być może Irak miał posłużyć za bazę przeciw Iranowi - ale skala oporu saddamowskiej bezpieki przeciw wojskom koalicji zaskoczyła Waszyngton (a trzeba było posłuchać generała Johna Shinseki, który chciał posłać więcej wojsk do Iraku). A może chodziło bardziej o kreatywną destrukcję, mającą być elementem pewnego bardziej skomplikowanego mechanizmu? Dlaczego np. nie zaatakowano lepszego celu jakim jest Syria?  Jeszcze przez wiele lat będziemy się nad tym zastanawiać. To w każdym bądź razie był plan strategiczny, długoletni, być może mający być odwróceniem uwagi od innych ruchów lub zasłoną dymną. W sensie militarnym USA odniosły zwycięstwo, na polu nationbuilding klęskę, w sensie strategicznym największym wygranym wydaje się być Iran - ale w długim terminie nasza ocena tej operacji może się zmienić. Mimo wszystko uważam, że decyzja o uczestnictwie naszych wojsk w tej wojnie była słuszna. Pokazaliśmy wówczas, że potrafimy prowadzić niezależną politykę zagraniczną, na złość zlewaczonym idiotom z Europy Zachodniej, którzy chcieli byśmy siedzieli cicho.

sobota, 5 stycznia 2013

CENTCOM - prawdziwy powód wojny w Zatoce Perskiej


Ilustracja muzyczna: "Shenshadou March! Panzer vor!" 

Śmierć gen. Schwarzkopfa to moment na wyjaśnienie zagadki wybuchu wojny w Zatoce Perskiej. Oficjalna wersja jest prosta: zły iracki dyktator zaatakował miłujących pokój Kuwejtyczyków i chciał zaatakować Arabię Saudyjską, ale na szczęście pojawili się dobrzy Amerykanie i skopali tyłki Irakijczykom. (Jak wspominał jeden marine: "Dla jaj kierowaliśmy ogień artylerii na Syryjczyków, bo wyglądali jak Irakijczycy".). Problem w tym, że Saddam nie chciał atakować Arabii Saudyjskiej, to sekretarz obrony Dick Cheney wymyślił tę bajeczkę i uwiarygodnił ją pokazując saudyjskiemu królowi sfałszowane zdjęcia mające pokazywać irackie czołgi szykujące się do inwazji na Saudów. Zresztą Saddam zdecydował się zaatakować Kuwejt, bo dostał na to zielone światło od Amerykanów. Ambasador April Glaspie powiedziała mu, że USA nie obchodzi konflikt iracko-kuwejcki. Czyżby więc Saddam został wprowadzony w pułapkę przez Busha? Jak najbardziej. Amerykańskie wojska już rok wcześniej ćwiczyły na Bliskim Wschodzie wyzwalanie bogatego w ropę emiratu z rąk sąsiedniej dyktatury. Najbardziej zagadkowe w tym wszystkim jest jednak zachowanie kuwejckich władz. Przed inwazją negocjowały z Irakiem restrukturyzację saddamowskiego wojennego długu. Kuwejtczycy zachwowywali się wówczas butnie i prowokacyjnie, choć nad ich granicą została zgromadzona iracka armia. Król Jordanii Husajn próbował ich ostrzec i namawiał,  by nieco złagodzili stanowisko. Emir Kuwejtu as-Sabbah odparł mu: "Jeśli Irakijczykom się to nie podoba, niech okupują nasze terytorium. Sprowadzimy Amerykanów." Emir poinstruował również swoją gwardię, by stawiała opór Irakijczykom przez 24 godziny, później miały wkroczyć do akcji wojska amerykańskie.

Jaki był cel zastawienia tej pułapki? Czyżby kuwejcka ropa? Nic podobnego. Warta 200 mld USD inwestycja o nazwie CENTCOM. W latach '80-tych USA rozbudowywały saudyjską infrstrukturę wojskową: lotniska, centra dowodzenia, łączność, stacje radarowe... To była realizacja sojuszu zawartego jeszcze w 1945 r. Problem w tym, że Saudyjczycy nie mieli wystarczającej ilości wykształconej kadry wojskowej, która byłaby zdolna obsługiwać nowoczesne radary, samoloty i czołgi. Wobec tego postanowiono wprowadzić tam Amerykanów. Ale jak wpuścić niewiernych na "świętą ziemię Dwóch Meczetów"? Pod przykrywką wojny ze złym irackim dyktatorem!

Przy okazji tej wojny amerykańscy przywódcy złamali Konstytucję. George Herbert Walker Bush dostał od władcy Kuwejtu 15 mln USD w złocie, gen. Schwarzkopf 15 mln USD w diamentach, gen. Powell 10 mln USD w złocie. Jak zauważa Sherman  Skolnick: artykuł I, punkt 9 Kontytucji USA mówi, że żaden obywatel USA nie może brać tytułów szlacheckich, urzędów, orderów i prezentów od obcych monarchów :)


Powyżej: zwróćcie uwagę, że gen. Schwarzkopf nosi dwa zegarki. Jeden konwencjonalny, armijny, drugi złoty - podarunek albo od emira Kuwejtu albo od króla Arabii Saudyjskiej.

wtorek, 18 września 2012

Carteryzacja Obamy


Pojawił się film pokazujący jak Libijczycy wyciągają nieprzytomnego ambasadora Stevensa (zatrutego dymem?) przez okno konsulatu. Ponoć słychać jak krzyczą: "On jeszcze żyje!" i "Trzeba go zawieźć do szpitala!". Inne tłumaczenie jednak mówi, że nikt tam nie wzywa pomocy lekarskiej, a miejscowi świętują, że udało im się dorwać Amerykanina. Nie wiem, co o tym sądzić. W każdym bądź razie libijskie siły bezpieczeństwa przekazały Amerykanom ostrzeżenie przed gwałtownymi zamieszkami w Bengazi, na trzy dni przed atakiem na konsulat. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział o żadnym filmie z Mahometem. Rebeliancka bezpieka zdawała sobie jednak sprawę z tego, że ktoś coś knuje przeciwko Amerykanom oraz nowemu reżimowi. Pytanie kto knuł?



Kopt, który był producentem filmu (do prasy wyciekły jego zdjęcia - by terrorystom łatwiej było go zabić) okazał się informatorem FBI. Pracował dla Federalnych od 2009 r. w związku ze sprawami dotyczącymi oszustw finansowych. Na Bliskim Wschodzie jego film został nagłośniony przez telewizyjnego salafickiego kaznodzieję szejka Chalida Abdullaha w jego talk-show "Nowy Egipt". Niektórzy wskazują jednak, że cała sprawa to "Wrześniowa Niespodzianka" zorganizowana przez służby specjalne. Zastanawiające jest, że Google odmówiło władzom USA zdjęcia tego filmu z You Tube'a.  To dziwne zważywszy na dosyć czołobitne stanowisko tego koncernu wobec rządów całego świata oraz na powracające co jakiś czas pogłoski o bliskich związkach Google z NSA. Niektórzy wskazują jako sprawcę powiązaną z tzw. Mormońską Mafią frakcję Brenta Scowcrofta (byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta G.H.W. Busha i zarazem współpracownika Henry Kissingera). Pamiętajmy, że Obama ma również wielu wrogów w dawnej bushowskiej frakcji w służbach specjalnych. G.H. W. Bush poparł Romneya na bardzo wczesnym etapie jego kampanii (prowadzi szeroko zakrojone interesy w Utah) . To właśnie G.H.W. Bush zorganizował w 1980 tzw. "Październikową Niespodziankę" - tajną umowę z Iranem Chomeiniego, która ostatecznie pogrzebała szanse wyborcze Obamy. Teraz ci sami ludzie mogą próbować carteryzacji Obamy. Netanjahu ma również powody, by nienawidzić obecnego prezydenta USA. I nie przepuściłby żadnej okazji, by pozbyć się tego zagrożenia strategicznego.
 

Jest jednak jeden poważny problem: by wygrać z Carterem nie można być Geraldem Fordem. A Romney co chwila udowadnia, że nim jest. By więc wysadzić Obamę z siodła trzeba jeszcze podgrzać napięcie na Bliskim Wschodzie.

wtorek, 11 września 2012

Talibowie chcą pokoju i Amerykanów + Kulisy ataku na syryjski reaktor



Niemal na rocznicę 11 IX wyszedł bardzo ciekawy raport brytyjskiego Royal United Services Institute mówiący, że wielu dowódców talibów zgodziłoby się nie tylko na pokój w Afganistanie, ale również na wojskową obecność Amerykanów. Problem w tym, że nie chcą rozmawiać z rządem Karzaja, który słusznie postrzegają jako skorumpowany. Czy więc Amerykanie zdecydują się na obalenie swojego sojusznika, by wycofać się z twarzą z Afganistanu? Być może w przyszłości, ale nie teraz. Nie chcą tam jeszcze dodatkowo rozgrzebywać sytuacji. Poza tym, to nie średniej rangi talibscy dowódcy zdecydują kiedy nastanie pokój w Afganistanie. Tego nie zdecyduje nawet Muła Omar. To leży w kompetencji Islamabadu.

Tymczasem brytyjscy konserwatywni parlamentarzyści (byli wojskowi) przygotowali swój plan dla Afganistanu przewidujący... podział kraju na sektory rządzone przez lokalne społeczności przy asyście międzynarodowej. Bałkanizacja wydaje się być dzisiaj modnym trendem.

"New Yorker" zamieścił natomiast ciekawy materiał dotyczącego izraelskiego ataku na syryjski reaktor jądrowy w 2007 r. Pojawiła się tam sensacyjna informacja: po zbombardowaniu instalacji, do akcji wkroczyły siły specjalne Izraela zrzucone tam na spadochronach. To oni dokończyli dzieła zniszczenia (I tyle o jakości syryjskiej obrony przeciwlotniczej). Gazeta przekonuje, że do ataku doszło wbrew woli prezydenta Busha, ale w to nie chce mi się wierzyć. USA szykowały się już wówczas do rozprawy z Syrią. Biorąc pod uwagę obecne wydarzenia, można powiedzieć, że izraelskie uderzenie na syryjski reaktor było zbawienne dla regionu.

niedziela, 1 lipca 2012

Icchak Szamir (1915-2012)


Zmarł Icchak Szamir, premier Izraela w latach 1983-84 oraz 1986-1992, wcześniej m.in. minister spraw zagranicznych, wysokiej rangi funkcjonariusz Mosadu i jeden z przywódców radykalnie nacjonalistycznej podziemnej organizacji Lehi (zwanej również Grupą Sterna). Brał udział w zamachu na Lorda Moyne w 1944 r.  Był silnym, prawicowym przywódcą, którego rządy wywołują kontrowersje. W 1991 r. zdecydował by nie odpowiadać na iracką prowokację - Scudy spadające na Izrael i tym samym uratował antysaddamowską koalicję. Wkrótce potem, pod naciskiem Waszyngtonu zgodził się wziąć udział w konferencji pokojowej w Madrycie (G.H.W. Bush zaszantażował go wstrzymaniem pomocy wojskowej dla Izraela, jeśli nie zgodzi się na autonomię palestyńską. Szamir nazwał to zdarzenie "AmBush". Według byłego agenta Mossadu Victora Ostrovsky'ego próbował po tym ratować się przygotowując zamach na Busha Sr. Amerykańska agentura doprowadziła jednak do upadku jego rządu i zwycięstwa Partii Pracy w wyborach ). Szamir sprzeciwiał się porozumieniom pokojowym z Oslo argumentując, że Arafat ich nie zamierza dotrzymywać. Od 15 lat był już na politycznej emeryturze - dogorywał na Alzheimera (co za zbieg okoliczności - Reagan, Thatcher...). Polacy kojarzą tego polityka z niesławnym cytatem o "polskim antysemityzmie wyssanym z mlekiem matki". Szamir później za niego przeprosił i przyznał, że ukształtowała go polska kultura. Szczególnie dobrze wspominał "Wiadomości Literackie".

sobota, 21 stycznia 2012

Kim jest Mitt Romney



Mitt Romney, główny republikański kandydat na prezydenta USA nie powinien ubiegać się o nominację. Powinien siedzieć w więzieniu. To typ rodem z filmu "Wall Street" - jedna z osób, których działania prowadzą do dezindustrializacji USA i co za tym idzie niszczenia ich gospodarki. Film dokumentalny wstawiony wyżej pokazuje jak kierując funduszem Bain Capital przejmował firmy z tradycjami, zapewniające prace tysiącom Amerykanów, zadłużał je, wyciskał jak cytrynę (czasem manipulując też kursem ich akcji) i likwidował. Czy ktoś taki zasługuję na prezydenturę? Czy ktoś taki jest wogóle wybieralny w czasie kryzysu? Co więcej, ten człowiek w ostatnich latach wielokrotnie zmieniał poglądy na takie sprawy jak: polityka gospodarcza, wartości, czy nawet postać Ronalda Reagana (film poniżej świetnie to pokazuje). To typowy oślizgły postpolityk - podobnie jak Tusk zmieniający przekaz zgodnie ze wskazaniami sondaży. Czemu więc został "pozycjonowany", by zdobyć republikańską nominację? Sygnałem alarmowym powinno być poparcie dla niego udzielone przez Starszego Busha - byłego szefa CIA, głównego architekta Iran-Contra. Romney to kandydat republikańskiego liberalnego establiszmentu, który być może ma za zadanie przegrać z byłym agentem CIA Barackiem Obamą.