Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Falanga. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Falanga. Pokaż wszystkie posty

sobota, 23 sierpnia 2014

Sny#16: Hrabia J.Z.S Ja***ński to symulant i dezerter




Szatański owadzi pomiot drażniąco bzycząc kierował swoje tłuste czarne cielsko w stronę portretu Najjaśniejszego Pana  Franciszka Józefa, cesarza Austrii i apostolskiego króla Węgier (a także: króla Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji, Lodomerii i Ilyrii, króla Jerozolimy, arcyksięcia Austrii, wielkiego księcia Toskanii i Krakowa, księcia Lotaryngii, Salzburga, Styrii, Karyntii, Krainy i Bukowiny, wielkiego księcia Siedmiogrodu, margrabii Moraw, księcia Górnego i Dolnego Śląska, Modeny, Parmy, Piacenzy, Guastalli, Oświęcimia i Zatora, Cieszyna, Frulii, Raguzy i Zadaru, uksiążęconego hrabiego Habsburga i Tyrolu, Kyburga, Gorycji i Gradiszki, księcia Trydentu i Brixen, margrabiego Łużyc Dolnych i Górnych oraz Istrii, hrabiego Hohenembs, Feldkirch, Bregenz, Sonnenbergu, pana Triestu, Cattaro i Marchii Słoweńskiej, wielkiego wojewody województwa Serbii, etc, etc. ...). Ten demokratyczno-socjalistyczny Belezebub miał zamiar splugawić wizerunek wiekowego monarchy czyniąc tym samym despekt gospodarzowi tego domu. Jego niedoczekanie! Bzzzzz.... Trzask! Mucha runęła na podłogę trafiona uderzeniem palca odzianego w białą rękawiczkę.
- Jestem piekielnie dobrym lokajem i nie pozwolę, byś czyniła despekt temu domowi – wycedził Jacek Sebastian Bartyzel, ubrany na czarno demoniczny kamerdyner wiernie służący hrabiemu Jędrzejowi Zdzisławowi Stefanowi Pafnucemu Kalasantemu Heligabalowi etc. Jabłońskiemu, „cesarsko-królewskiemu psu”, arystokracie wypełniającego specjalne misje dla wiedeńskiej monarchii.

***
Hrabia Jabłoński, nieświadomy incydentu z muchą, pluskał się w wannie bawiąc modelem drednota „Viribus Unitis” i żaląc się na upadek obyczajów w państwie Habsburgów.
- Kurialne wybory... Kto to słyszał, by przedstawicieli chłopstwa dopuszczać do parlamentu! Na czym się skończy? Na pokojówkach w ministerium?! – głośno perorował błękitnokrwisty arystokrata. Wspominając o pokojówkach wywołał demona. Biuściastego demona.
- Mój panie... Pomogę ci z kąpielą... Mam zręczne palce... – ten charakterystyczny timbre głosu był nie do zapomnienia. Jasnowłosa plebejska pokojówka przypatrywała mu się z uśmiechem nachylając się nad wanną i opierając swoim wielkim biustem o jej krawędź.


- Nie wzywałem cię bezwstydna kobieto! – zaczerwienił się Jabłoński starając się manewrować modelem pancernika, tak by zakryć, to co było do zakrycia. Stateczek natrafił jednak na przeszkodę większą niż włoska zapora minowa w cieśninie Otranto. Pokojówka wsadziła swój obfity biust do wanny. Plusk! Woda przelała się na podłogę. Po chwili służka wyprostowała się prezentując swoją zmoczoną bluzkę. A były to czasy sprzed wymyślenia biustonosza... Hrabia Jabłoński stał się pąsowy i odwrócił wzrok z niesmakiem wołając:
- Jakie to nieestetyczne! Dziewczyna powinna być płaska!
Niezrażona tym pokojówka ponownie się nachyliła nad nim i włożyła rękę do wanny.
- Mój panie, czas umyć ci wacusia... – tibmre jej głosu przeszywał umysł.
- Odmawiam! Mojego katechonika będzie mogła dotykać tylko moja żona, której jeszcze nie mam, ale będę miał jeśli będzie dobrze urodzoną panną z rozumem i godnością, zdatną do małżeństwa, czyli odpowiednią wiekowo, bo nie zamierzam wychodzić za 14-letnie stare pudło, płaską, noszącą gorset, białe pończoszki i kryzę! A gdy będzie go dotykać, będzie to mogła robić jedynie w koronkowej rękawiczce i mając na głowie mantylkę! Bo nie powinno się tego robić jak zwierzęta, tylko z zachowaniem odpowiednich standardów e-ste-ty-cznych!!! – protestował Jabłoński.
- Mój panie, ale ty się wiercisz... Ojej! Jak fajnie... – trajkotała pokojówka.
Stojący na korytarzu demoniczny lokaj Jacek Sebastian Bartyzel nagle wyprężył się jak struna. Jego piekielnie wyostrzone zmysły zauważyły coś niepokojącego. – Temperatura wody w wannie panicza zwiększyła się o 0,3 stopnia a jej poziom podniósł się o 15 mm. To oznacza jedno. Ktoś dostał erekcji! – piekielnie dobry lokaj rzucił się w te pędy ku łazience. Trzask! Rozwalił drzwi piekielnie silnym uderzeniem. Poleciały one piekielnie szybko i piekielnie daleko uderzając w piekielnie napaloną pokojówkę, ta się piekielnie niefortunnie poślizgnęła i runęła w piekielną czeluść wanny uderzając lewym okiem prosto w piekielnie...
- Aaaaa.... – służka wyła z bólu trzymając się za oczodół z którego spływała ciemnoczerwona maź. Wanna zabarwiła się krwią.
Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan etc. Jabłoński zbudził się zlany potem. Uspokoił się, gdy zobaczył przy swoim łóżku swojego wiernego, piekielnie dobrego lokaja Jacka Sebastiana Bartyzla. – Dzień dobry paniczu. Dzisiaj przygotowałem dla ciebie Imperial Earl Gray – zagaił kamerdyner nalewając wrzątku do czajniczka.
- Dzień dobry Jacku Sebastianie. Miałem okropny sen...
- Cóż ci się śniło mój panie?
- Sprośna pokojówka molestowała mnie w czasie kąpieli a ja przypadkiem wybiłem jej oko swoim katechonem...
- Mój panie, to nie był sen...


Hrabia Jabłoński dopiero teraz zauważył stojącą przy drzwiach pokojówkę z zakrwawionym bandażem na lewym oku.
- Aaaaaaa!!!! – wydzierał się neofeudał.

***
- To nie do pomyślenia... Biorą mnie teraz za wielkiego zboka. Prawie takiego jak ten Fox, socjalistyczno-nacjonalistyczny terrorysta z PPS Frakcji Rewolucyjnej! – skarżył się hrabia.
- Stanisław Witkiewicz „Witkacy” pisze o paniczu, że nadał panicz nową definicję zwrotowi „ch... ci w oko”... – wyzłośliwiał się piekielnie dobry Bartyzel.
- Kim jest ten cały Witkacy?! Za sto lat nikt nie będzie o nim pamiętał! Nikt! Wszyscy za to będą pamiętać o wielkich monarchistycznych działaczach takich jak baron Wincenty Pipka, Grzywon Długouchy czy Emeryk hr. Kutasiński!!! – pieklił się hrabia.
- Mój panie, stygnie ci jedzenie... – uspokoił go Bartyzel.
Jędrzej Stefan etc. spojrzał na talerz. Leżała na nim parówka ułożona pomiędzy dwoma jajami ugotowanymi na twardo, zamoczona w jakiejś białawej klejącej się substancji.
- Co to za gówno Jacku Sebastianie?! – zirytowany Jabłoński patrzył na lokaja.
- Krem z borowików – dygnął przed nim Bartyzel.
- Po co mi podajesz coś tak wulgarnie niewyszukanego?!
- Mój panie, prosiłeś przecież, bym ci podał to, co je na śniadanie hrabia Lasecki...
Neofeudał spoglądał z gniewem a to na lokaja, a to na talerz, a to na chichoczące służki.
- Następnym razem chce jeść to, co hrabia Sienkiewicz! Ośmiorniczkę, carpaccio i ogony wołowe!!! Chociaż nie! Ogony wołowe to gówniana włościańska potrawa!
Szust! Rzucił talerzem w lokaja. On zdołał się uchylić, więc zawartość talerza trafiła w twarz pokojówkę z zakrwawionym bandażem na oku. – Aaaaaa!!!! – krzyczał Jabłoński.
- Mój panie, w ten sposób udowadniasz, że jesteś sadystycznym zbokiem... – strofował go piekielnie dobry lokaj.
- Cóż mogę zrobić, by pozbyć się tej opinii!!! - hrabia padł mu do stóp łkając.
- Myślę, że powinieneś urządzić bal maskowy, na którym zgromadzisz wszystkich wielkich zboków i sadystów, by wyglądać na ich tle normalnie. A przy okazji wykonałbyś zlecenie Wiednia: rozprawienie się z buntującym Rusinów zboczonym panslawistą-skopcem Aleksandrem Duginem.
- Niech więc będzie. Urządzamy bal maskowy!
- Tak mój panie!


Powyżej: hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heligabal etc. Jabłoński i jego armatka


***
Hrabia Jabłoński uważnie przyglądał się niecodziennemu zjawisku. Stał przed nim w salonie dłubiący w nosie i robiący głupie miny  przedstawiciel stanu włościańskiego ubrany w sukmanę.
- Mój panie, to Cyraniak. Wioskowy głupek, który stał się jednym ze zwolenników skopca Dugina... – wyjaśniał lokaj Bartyzel.
- Czegóż ode mnie on chce? Czy to pierwszy chłop, który chce dobrowolnie się ze mną związać zależnością pańszczyźnianą? – nie mógł się nadziwić zjawisku neofeudał.
- Nie, mój panie, pańszczyznę zniesiono u nas 1848 r.
- Cholerny lewak Franciszek Józef. Jak mógł niszczyć instytucję będącą podstawą zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej. Co będzie następne?!? Republika i ośmiogodzinny dzień pracy?!? Legalizacja narkotyków i prostytucji?!? Zaraz, zaraz, narkotyki i prostytucja są przecież już legalne! Co za lewactwo!  – zacisnął zęby hrabia.
- Coś mi oczko tutaj strzela, zabij, ubij idzie Grzela...- mamrotał Cyraniak.

***
Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty etc. długo przebierał w swojej garderobie szukając stroju na bal maskowy. Nic go nie mogło zadowolić.
- Gówno, gówno dla podludzi, chatki z gówna, podludzie z WPiA UW, którzy nie doceniają tego, że mam na pierwszym roku średnią 5.0 ... – mamrotał przebierając w kostiumach.
W pewnym momencie jego wzrok zatrzymał się na jasnowłosej, biuściastej, plebejskiej pokojówce z zakrwawionym bandażem na lewym oku.
- Już wiem co założę. Rozbieraj się! – jego głos miał ton nie znoszący sprzeciwu.
Służka powoli zdejmowała z siebie fartuszek i suknię stojąc w końcu przed neofeudałem w samym gorsecie i dolnej bieliźnie. A były to czasy przed wymyśleniem biustonosza. Przez chwilę wstydliwie zasłaniała swoje piersi rękami, wkrótce poczuła się jednak pewniej i pokazała je w całej krasie. Hrabia przyglądał się jej z lekkim niesmakiem wkładając na siebie jej suknię.
- Te wymiona tak ci się zawsze majtały pod kiecką... Trzeba by z nimi coś zrobić... Ah! Mam pomysł! – wyciągnął z kufra dwie koronkowe serwetki i tasiemkę, po czym zaczął je zszywać. Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Izydor Heliogabal etc. Jabłoński przeszedł w ten sposób do historii jako wynalazca biustonosza.
- Zakładaj to chomąto! – rozkazał służce, a ta z radością podporządkowała się jego rozkazowi. A były to czasy, gdy wynalazek biustonosza był jeszcze niedoskonały. Pokojówce wystawały więc sutki spomiędzy koronki. Tak twarde, że można nimi było ciąć szkło. Napalona służka z radości, w podzięce za tak wspaniały dar energicznie przycisnęła twarz hrabiego do swoich piersi uderzając go sutkiem w oko.  Trzask! Polała się krew z lewego oka neofeudała.
- Aaaaa!!! To jest nowa rabacja!!! – skomlał neofeudał trzymając się za krwawiące oko.
- Paniczu, nie przesadzaj, wstawi ci się szklane i będziesz jak laleczka z porcelany... – pocieszała go pokojówka.
Odsłonił oczodół. Na jego gałce ocznej znajdował się święcący niebieskawy pentagram.

***
- To było nienaturalne... Boli mnie wszystko tam w dole i aż przewraca moje narządy wewnętrzne... Musiałeś aż tak mocno z tyłu dociskać... – łkał neofeudał ubrany w strój pokojówki i noszący przepaskę na lewym oku .
- Mój panie... Kobiety to jakoś wytrzymują... – złośliwy uśmieszek nie znikał z twarzy Jacka Sebastiana Bartyzla.
Mówili oczywiście o zakładaniu gorsetu.
Bal maskowy rozkręcał się. Szampan lał się strumieniami, stoły uginały się od przekąsek, grała muzyka. Zabawę wszystkim umilał grą na skrzypkach i śpiewem włościański samouk Janko Muzykant Bodakowski.
- To piosenka o technologii przyszłości: kartonie – Janko zapowiedział swój nowy przebój, po czym zaczął śpiewać:
- Kaaaaaaartoooooon, kaaaaaaartooooon/lululululu/Kaaaaaaaartooooonoooooowy bóóóóóóóg uuuuuuuuliiiiiiiicaaaaaamiiiiiii meeeeeegooooo miaaaaaaastaaaaaa snuuuuuujeeeeeeee sięęęęęę!!!
Na balu obecne były wszystkie wielkie zboki z CK-Monarchii oraz przyległych ziem. Był hrabia Fritzl, był płk Redl, był arcyksiążę Piotr Marek był baron von Larkowski nawet książę Jusupow ze swoją dziewczyną hrabią Nowelem, autorem skandalizującego " Dziennika Duponarodowca". Na kanapie siedział rewolucjonista Fox ubrany w chińską jedwabną szatę palił fajkę głaszcząc leżącą mu na kolanach blondwłosą pannę ubraną w jedwabną chińską suknię w wersji mini.
- Chińcyki trzymają się mocno. Prawda moja ty kotko? - gładził ją po głowie.
- Miau... - słodko mu odpowiedziała.


Obok niego siedział Feliks Dzierżyński trzymający na kolanach nieletnią, blondwłosą dziewoję w białek sukience, która biła go po głowie pluszowym króliczkiem z wielkimi zwisającymi uszami. Dyskutował o czymś z włoskim syndykalistą Benitą Mussolinim. Hrabia Jabłoński nie wytrzymał i podbiegł do tego sabatu radykałów:
- To jest arystokratyczna impreza!!! Tu plebsu nie wpuszczamy!!!
- Eeeeee!!! Wyluzuj!!! Wy Austriacy jesteście tacy sklerotyczno-reakcyjni! A poza tym oddajcie nam Triest! - perorował Mussolini bogato gestykulując.
- Kto was tu wpuścił bezbożni socjaliści! To co prawda bal dla zboków, ale tutaj przestrzega się standardów cywilizacji zachodniej i szanuje kobiety... - pieklił się hrabia. Mussolini zasugerował gestem, by się odwrócił. - Eeeee!!! Szanujecie?!
Oczom neofeudała ukazał się przerażający widok. Jacek Sebastian Bartyzel właśnie wprowadził na salę nową "potrawę". Na wózku z tacą leżała naga, biuściasta pokojówka (z zakrwawionym bandażem na oku) służąca za talerz dla deserów. Piersi miała pokryte bitą śmietaną upstrzoną  truskawkami, a między nogami położono jej dwie kulki lodów i wbito pomiędzy nie rurkę z kremem.
- Braciszku Feliksie,jestem platynoowo wściekła! Czemu ta pani jest ubrana tak jak ty chciałeś mnie ubrać na swoje urodziny?! - spytała Zosia Dzierżyńska bijąc braciszka króliczkiem po głowie.
- Jacku Sebastianie!!! Jak mogłeś zrobić tu coś takiego!?! Tu jest arystokratyczna impreza!!! Tu rozbrzmiewa muzyka wyższych sfer!!! - wściekał się Jabłoński.


Janko Muzykant Bodakowski śpiewał swój szlagier:
- Adam W******ski z Arkadiuszem M*****m
 onanizowali się selerem,
a potem spotkali Konrada R***sa
i ciągnęli go za  k****a...
Kartooooooooon, kartoooooooon/lulululululululu...
- Tu są kobiety w pięknych sukniach!!! - pieklił się hrabia.
- Oj, oj, jaki piękny chłopiec! - do neofeudała podbiegł ubrany w suknię wieczorową, otoczony wianuszkiem transów z Falangi, hrabia Lasecki.
- Oh, oh! Rzeczywiście słodziak! - trajkotali jego towarzysze w szeleszczących kieckach.
Nagle do sali balowej wszedł brodaty, długowłosy osobnik ubrany w sukienkę prawosławnego mnicha. Różową sukienkę prawosławnego mnicha na ramiączkach. To był Aleksander Dugin, przywódca skopców-panslawistów.
- Co tam moje cukiereczki?! Pokazać wam coś? - rozglądał się po sali z szaleńczym ogniem w oczach. Po czym podniósł swoją sukienkę.
-Aaaaaaaaaaaaaaaa!!! - wydzierał się Jędrzej Zdzisław Stefan etc. Jabłoński. - To straszne! Aaa..... Zaraz.... Przecież nic nie widziałem, bo przymknąłem oczy odruchowo.... Krzyczałem tak tylko pro forma...
- Zostałem krzywo obrzezany przez Lwa Trockiego nożem do krojenia śledzi w synagodze w Witebsku. Postanowiłem wyrównać, ale wycięło się za dużo... Więc dorobiłem do tego ideologię - tłumaczył się Dugin.
- Jaką znowu ideologię?! - hrabia nadal nie mógł ochłonąć z szoku.
- Ideologię ruchu euroazjatyckiego, czyli skopców. Przewiduje ona, że ten kto nie utnie sobie katechonika, ten atlantysta, syjonista i sekciarz smoleński. Kto utnie ten sięga po tradycję pierwotną i trzecią teorię polityczną. A ucinamy, bo kiedyś na starym moskiewskim Kremlu zasiądzie prawdziwy Katechon - Hujło, obiekt naszych westchnień - oczy Dugina płonęły dziwnym blaskiem.
- Ależ my lubimy katchoniki, im większe tym lepsze... - szczebiotali Falangiści.
- Ale jak nie zostaniecie skopcami, będziecie altantystami...
- Skoro tak cukiereczku....
- Na początek ukarzemy tego habsburskiego atlantystę za grzechy jego katechonika... - Dugin wyjął ząbkowany nóż i wskazał nim na hrabiego Jabłońskiego a później na biuściastą pokojówkę z zakrwawionym bandażem na oku.
- Nie jestem atlantystą! Jestem re-ak-cjo-ni-stą, albo neo-feu-da-łem, zwolennikiem standardów es-te-ty-cznych a mój katechonik....
- Maładcy wpieriod! Proklamujemy tu Galicyjską Republikę Ludową! - ryknął Dugin.
- Uraaaaaa!!! Za radinu!!! Za Hujłę!!! Za prawa gejów!!! - rzucili się do boju chłopcy z Falangi. Prąc do przodu odepchnęli Zosię Dzierżyńską, wyrwali jej z rąk i rozdarli pluszowego króliczka wywołując u niej głośny płacz.
- Pieprzeni Romanowowie! Dopadnę was i wykończę! Rozjebię całą tą waszą carską Rosję! Doprowadziliście moją kochaną siostrzyczkę do płaczu! To nie wybaczalne! - wydzierał się Dzierżyński.
Szarże Falangistów powstrzymała biuściasta, jasnowłosa pokojówka z bandażem na oku wyciągając karabin maszynowy Maxim-Vickers i zasypując ich gradem kul.
Tratatata!!!
- Skąd to wyciągnęłaś?! Jakim cudem to ci się TAM zmieściło?! Czemu używasz brytyjskiego Maxima-Vickersa zamiast austriackiego ckm-u systemu Schwarzlose?! - dopytywał się neofeudał. Nie mógł zrozumieć, że jego pokojówka była demonem.
Po kilku minutach skończyła się jej amunicja. Skopiec Dugin wyskoczył zza postrzelanego filara (w międzyczasie zmienił strój - na bluzeczkę na ramionkach i szorty). Rzucił się z nożem na hrabiego.
- Jacku Sebastianie! Ratuj mnie! - łkał neofeudał.
- Tak, mój panie! - Bartyzel ukląkł przed nim po czym skoczył, dorwał i rozbroił Dugina, przełożył go przez kolano, ściągnął mu szorty i zaczął wymierzać klapsy.
- Jestem piekielnie dobrym lokajem - zadeklarował ze spokojem w głosie.
- O tak, cukiereczku... - szczebiotał Dugin.



Incydent na balu u hrabiego Jabłońskiego miał swoje konsekwencje. Sprowokował kryzys bośniacki w 1908 r. i dwie wojny bałkańskie. W zemście za sponiewieranie Dugina, serbskie służby specjalne zorganizowały zamach w Sarajewie. Wybuchła pierwsza wojna światowa a Feliks Dzierżyński spełnił swoją groźbę wobec rosyjskiej dynastii panującej i całej Rosji. Benito Mussolini, zainspirowany potraktowaniem Dugina przez Czarnego Lokaju wprowadził faszyzm we Włoszech. Tak to incydent w wannie doprowadził do upadku trzech monarchii i pogrzebania konserwatywno-monarchistycznej Europy. Gdyby  hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heliobal ets. Jabłoński miał mniej imion i był bardziej czuły na wdzięki biuściastych, demonicznych pokojówek, nigdy do tego by nie doszło. 

***

Moja książka "Vril. Pułkownik Dowbor" jest napisana w zupełnie innym duchu, ale i tak zachęcam do jej czytania :) To lepsza i silniej oparta na prawdzie historycznej lektura niż "Jakie piękne samobójstwo" Ziemkiewicza.

Zainteresowani nabyciem najnowszego singla Janka Bodakowskiego "Karton, karton" mogą wysyłać zapytania na tego maila.

***

UPDATE: Hrabia Jabłoński napisał własne fan fiction, w którym występuję. Choć początkowo wieje tam nudą, to później są bardzo zabawne fragmenty. Enjoy!

czwartek, 20 marca 2014

Putin czyli Chruszczow 2.0


Ukraińskie wojska rozpoczynają ewakuację z Krymu - groźba odcięcia Krymowi wody pitnej i prądu postkutkowała i GRU wypuściła zakładników., w tym dowódcę ukraińskiej marynarki wojennej. Tak jak wielokrotnie już tutaj pisałem - Ukraina odpuściła sobie walkę o Krym, podobnie jak Czang odpuścił Mandżurię w 1931 r. Teraz będzie przygotowywać na powstrzymywanie dalszych rosyjskich działań. Jak bowiem mówi Andriej Iłłarionow, były doradca Putina:

"Istnieje plan agresji na Ukrainę, który był przygotowany wiele lat temu. Sześć lat temu został on zapowiedziany m.in. przez samego Władimira Putina na szczycie NATO w Bukareszcie. W 2008 roku Putin powiedział, że Ukraina nie sprawdziłasię jako państwo i że zajmuje ona olbrzymią część rdzennie rosyjskich ziem. Wynikało z tego, że wcześniej czy później kwestia odebrania tych rdzennie rosyjskich ziem –- czy też, jak przyjęło się teraz mówić: “zjednoczenia rozdzielonego narodu” -– stanie się dla Putina aktualna. Pytanie dotyczyło jedynie tego, kiedy to nastąpi. Rewolucja i obalenie poprzedniego reżimu zostały uznane za dogodny moment do rozpoczęcia owego programu.

(...)

Iłłarionow powiedział także, iż w Rosji nie tylko istnieją plany agresji na Ukrainę, lecz również na Kremlu została nawet napisana nowa konstytucja tego kraju. Przewiduje ona ustrój federacyjny Ukrainy, który da różnym podmiotom owej federacji szeroką autonomię z możliwością prowadzenia własnej polityki zagranicznej. Dokument ten wyklucza też przynależność Ukrainy do NATO.

Według byłego doradcy Putina, Rosja nie zatrzyma się na Krymie. W tej sytuacji Ukraina ma dwa wyjścia: albo wybierze drogę Czechosłowacji, albo Finlandii. "

(Baj de łej: w ostatniej "Gazecie Polskiej" jest też wywiad z Iłłarionowem. Wyjaśnia on, że o zatrzymaniu rosyjskiej ofensywy w Gruzji przesądziły trzy czynniki: 1) gruziński opór okazał się silniejszy niż planowała Rosja (chodzi zapewne o rosyjskie straty w lotnictwie - samoloty te strącane były za pomocą ukraińskich i polskich rakiet) 2) akcja prezydenta Kaczyńskiego - sprowadzenie do Tbilisi kilku europejskich prezydentów 3) działania militarne USA rządządzonych przez G.W. Busha.)"

Jak mówi prof. Marciniak: "Obecna polityka najbardziej przypomina doktrynę Ogarkowa, czyli trwające w latach 70. i na początku 80. przygotowania do konfliktu konwencjonalnego na kontynencie europejskim. Opierała się ona na twierdzeniu, że siły ZSRR się wyczerpują i jest ostatni moment, by wygrać w rywalizacji z Zachodem. (...) Kreml doszedł do wniosku, że modernizacja Rosji jest niemożliwa, pomyślna koniunktura naftowa dobiega końca, znaczna część środków została zmarnowana, a teraz jest krótki okres, 
w którym Rosja dysponuje przewagą militarną w stosunku do Zachodu." Nie zgadzam się tu jednak z ostatnim zdaniem. Rosja nie ma przewagi militarnej nad Zachodem. Gdyby nie czynnik nuklearny, dałaby się pobić samej Turcji.



Tymczasem zdobyto dowód mówiący wyraźnie, że to rosyjskie tajne służby doprowadziły do masakry na Majdanie - czyli destabilizowały reżim Janukowycza. "Jak podaje portal Selous Foundation for Public Policy Research - http://sfppr.org - z przeprowadzonej przez jedno z państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego analizy rozpoznawawczej twarzy wynika, że snajperzy, którzy kilka tygodni temu strzelali do demonstrantów w Kijowie należą do moskiewskiej jednostki FSB."

Reżim Putina zdecydowanie jednak przedobrzył. Jego akcja na Ukrainie wystawiła go na kurs kolizyjny nawet z takimi sojusznikami jak Niemcy czy Chiny. Siły międzynarodowe i wewnętrzne będą teraz grały na zmianę reżimu w Moskwie - tak jak wymieniono skompromitowanego Chruszczowa na Breżniewa, tak Putin zostanie wymieniony na Szojgu lub jakiś inny lepszy model. Obecna sytuacja bardzo mocno bowiem przypomina czasy Chruszczowa - awanturnictwo takie jak w Berlinie czy na Kubie, kretyńskie pohukiwania wobec Zachodu, rosnące na zapleczu chińskie zagrożenie, wewnętrzne walki frakcji na Kremlu, gospodarka pod presją i ruskie chamy krzyczące, że pokażą Zachodowi "Kuźkiną Mać".

Przykładzik : Roman Kokoriew, doradca rosyjskiej delegacji do Rady Europy napisał na Face'ie:

"Następny krok to Mołdawia i cała Ukraina; i wszystkie pozostałe ziemie ZSRR. Rosja zbiera się do kupy, jak zawsze. (...) Odnawia się duchowa i militarna potęga Rosji w całej jej krasie. I Alaska powróci, i kraje bałtyckie, i Polska, i Finlandia - to przecież rosyjskie ziemie."



Takie cytaty świadczą, że Rosja przebyła niewielką drogą od czasów Chruszczowa. Pokrzykiwanie i chamstwo maskują słabość.  Polecam poczytać Moczulskiego i Kudrina. 


A teraz trochę o ks. Isakowiczu-Zaleskianie. Pisałem już na tym blogu o jego dziwnych powiązaniach, a okazuje się, że ich jest jeszcze więcej. Jak bowiem pisze Katarzyna Gójska-Hejke:




"niewielka część środowisk kresowych w Polsce, w tym sam Duchowny, dała się zwieść wyjątkowo nieodpowiednim partnerom, którym przewodzi deputowany z Krymu Wadym Kołesniczenko. Kilka lat temu ów jegomość zorganizował w Kijowie wystawę poświęconą Golgocie Polaków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Tym zdobył zaufanie m.in. naszego dotychczasowego autora. Wielką naiwnością było jednak uznanie go za godnego partnera – człowiek, który w swoim kraju od lat działa jawnie na rzecz przyłączenia Ukrainy do Rosji, na jednym wdechu może wykrzyczeć zbrodnie UPA i zaprzeczyć zbrodni katyńskiej, to doprawdy wielce niewiarygodny obrońca prawdy. Mimo to ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski przytaczał jego słowa na swoim blogu, a niewielka część środowisk kresowych gościła w Polsce.
Dziś Wadym Kołesniczenko ma zakaz wjazdu do USA. W czasie najkrwawszych dni w Kijowie organizował grupy tituszek, które napadały na protestujących ludzi. Nie wybierały sobie, czcigodny Księże, banderowców, tłukły każdego, kto stanął im na drodze. Deputowany Kołesniczenko to także jeden z głównych autorów terroryzującego Ukraińców pakietu ustaw, który u schyłku swych rządów wprowadził Janukowycz. Gdyby reżim miał czas z nich skorzystać, ich ofiarami byliby także mieszkający na Ukrainie Polacy. W tym ci, którzy od lat walczą o upamiętnienie ofiar ludobójstwa. To m.in. dlatego wzywali, by Polska poparła bunt Majdanu. Nie bali się banderowców, tylko ludzi takich jak Kołesniczenko, z którymi Ksiądz chciał walczyć o prawdę. Chcę uniknąć wszelkich niedomówień – nie uważam Księdza za „ruskiego agenta” (cytuję dokładnie Księdza wypowiedź), lecz za człowieka, który w słusznej sprawie bardzo źle wybrał sojuszników i na nieszczęście dla nas wszystkich nie potrafi z tej sytuacji wybrnąć. Pech chciał, iż niewydrukowany przez nas felieton Księdza, w którym nowy premier Ukrainy funkcjonuje jako banderowiec, zbiegł się w czasie z odrażającym wywiadem Wadyma Kołesniczenki wzywającym do rozstrzelania organizatora Majdanu, „zniszczenia suk, dziwek i bydlaków” (to o domagających się wolności obywatelach Ukrainy) oraz „utopienia we krwi dziwek i gnoi” (to o nowych władzach Ukrainy). Warto wsłuchać się w apel Polaków z Ukrainy i zastanowić, czy środowisko Kołesniczenki to ludzie zainteresowani jakąkolwiek inną prawdą niż ta wyartykułowana przez Putina."


Do agentów wpływu zaliczyłbym również "profesora" Bartoszewskiego. Kiedyś żyrował za Turowskiego (powyżej, z "własowską" kokardą). Należałaby mu się rundka w Starych Kiejkutach czy innych Klewkach.

Z lżejszych tematów: Niedawno, gdy wspomniałem na tym blogu o słodkiej idiotce prokurator Natalii Pokłońskiej, jakiś putinofil się oburzył i napisał: "bardzo ladna kobieta ta "slodka idiotka", o kilka klas lepsza niz te stare pudla ktore co jakis czas reklamujesz, nie wspominam juz zupelnie o mandze... "
Muszę go zasmucić. Prokurator Pokłońskaja trafiła już do mangi:
Co prawda o kilka klas od niej jest lepsza minister spraw zagranicznych Naddniestrza Nina Stanski, ale w przypadku Pokłońskiej połączenie słodkiej głupoty z nieco dziewczęcą urodą robi swoje i wywołuje wśród wielu facetów uczucia opiekuńcze. :) Powstał też teledysk jej poświęcony, bazujący na tym, że zamiast "chaos" mówiła ona "house" :))))

Na koniec dwie polecanki: smaczny materiał o defraudacjach w Agencji Wywiadu, dotyczący m.in. kumpla gen. Zacharskiego bohatersko wraz z nim zasadzającego się na Oleksego. Rozwalają słowa gen. Czempińskiego: "W CIA też kradną!" :)))))

Relacja video z poznańskiej manify poparcia dla Rosji. W manifie wzięło udział pięć osób - w tym Tomasz "Harry Potter" Wiśniewski, Jan Cyckiraniak ("Cyraniak!", "Przejęzyczyłem się...") i resortowy pan w dresiku. Wyszło bardziej pedalsko niż na imprezach u abpa Paetza :)

sobota, 15 lutego 2014

Sny #12: Boku no Pico to opowieść o chłopcach z Falangi

"Kiedy będzie druga część?"
 hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heliogabal etc. Jabłoński


MechaBartyzel został pokonany w najbardziej epickiej bitwie od czasów wojny Yom Kippur i rzucony na pożarcie kotom dra Targalskiego. Urbanoid spędził upojne chwile z premier Tajlandii Yingluck Shinawatrą. Ego Waldemara Łysiaka zderzyło się z ego Ridleya Scotta prowadząc do kosmicznej katastrofy. Sojusz ziemskiego Radykalnego Centrum (Fox), prawicowych ekscentryków i pokojówek z Planety Wielkich Cycków kontratakuje przeciwko złym monarchistom z Planety Polerowania Berła oraz ich władcy padyszachowi Szaddamowi IV Wielomskiemu. Miejscem kontruderzenia jest pustynna planeta Analia - wszechświatowe centrum wydobycia lubrykantów i azotynów alkilu (poppers). Jest tam również trzymany w gejo-monarchistycznej niewoli hrabia Jabłoński. Radykalne Centrum i pokojówki wywołują tam antymonarchistyczną i homofobiczną Rewolucję, buntują pustynne plemiona i czerwie doprowadzając w ten sposób do załamania dostaw poppersów do Klubów Zachowawczo Monarchistycznych w całej galaktyce. Szaddam IV Wielomski przybywa na miejsce z 40 legionami sardaukarów z Falangi, otacza swój obóz wielkim murem i przygotowuje się do decydującej bitwy...




"Galaktyka Kurwix zamieszkała przez monarchistów, została zaatakowana przez złych, homofobicznych neokonów. Powstrzymać ich może jedynie załoga Katechonicznego Patrolu, na której czele stoi: Katechon Cyryl!" - padyszach Szaddam IV Wielomski oglądał już ten odcinek Katechona Cyryla, więc zmienił kanał. Trafił akurat na program muzyczny. Janek Bodakowski, przywódca Madao Prawicy, grał na gitarze i wył:
- Kaaaaaartooooon, kaaaaaaartoooooon!!! W zimną noooooooc ooooooooochroooooooni mnieeeeeee!!!
 Kaaaaaaaaaaroooooonoooooooowy bóóóóóóóóóg, uuuuuuuulicaaaaaaami meeeeeeego miaaaaaastaaaa snuuuuuuje się!!!
- Kurde mogliby dać "Boku no Pico", to jedyne anime, które mi się podoba... - westchnął Wielomski i wyłączył telewizor. Jego podczaszy Konrad Ręczny postawił mu na biurku szklankę mleka, cicho wzdychając: - Sancti maestri...
Padyszach gniewnie spojrzał na mleko po czym energicznie chwycił szklankę i chlusnął jej zawartością Ręcznemu w twarz.
- Aaaaaaa.... - wył przerażony podczaszy, konwulsyjnie się trzęsąc i skrywając twarz w dłoniach.
-  Fałszywe jak podpisy w twoimi listami wyborczymi!!! Spienione!!! Ile razy ci mówiłem, że nienawidzę spienionego mleka!!! - wydzierał się Wielomski.
Po chwili się uspokoił. Pomyślał, że powinien sprawdzić, co się dzieje u chłopców z Falangi.

***


Szczotland Laseczki i inni działacze Falangi leżeli na pufach, sofach i szezlągach w sali tronowej ubrani w kolorowe, letnie sukienki. Ich twarze "ozdabiał" krzykliwy makijaż a głowy damskie peruki. Relaksując się przed bitwą, ten nowy hufiec tebański, oddawał się dyskusjom na temat filozofii Dugina i Evolli.
- Cóż ten atlantycki chłystek Fox wrzuca na swojego face'a! Japońskie porno i fotki z cospleyów z biuściastymi panienkami! Jak tak można! Wielkie biusty - i ogólnie kobiece ciała -  są przecież takie nieestetyczne... - wyrzucał swe żale Szczotland.
- No tak, zwisają im te wymiona, biodra mają zbyt szerokie i coś im cieknie spomiędzy nóg... - wyrażał swe obrzydzenie falangista ubrany w kwiecistą sukienkę.
- Gdy pokonamy atlantystów, wszędzie przywrócimy grecki ideał piękna! - ożywił się Szczotland.
- Grecki ideał piękna, to bizantynizm turanie! - przerwał im rozmyślania skuty w dyby w rogu komnaty hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heliogabal etc. Jabłoński, zapomniany jeniec brutalnej wojny pomiędzy mieszkańcami dwóch zboczonych planet. Na jego nieszczęście falangiści to usłyszeli i skierowali w jego stronę swoje pożądliwe spojrzenia.
- Oj, oj, oj nasz słodziutki słodziaczek się odezwał i nie podoba mu się biznatynizm-turanizm. Ale my już sprawimy, że ci się misiu-pysiu spodoba... - trajkotał falangista w kwiecistej sukience.
- Oj, taki miły monarchistyczny chłopczyk, a mu się bizantynizm nie podoba... Co ci jeszcze nie pasi moje ty złotko? - udawał oburzenie Laseczki.
- Wy mi się zboczeńcy nie podobacie!!! Gdzie wasz rozum i godność człowieka!!! Czemu nosicie te kiecki?! - wydzierał się przerażony hrabia Jabłoński.
- Bo są śliczne - bezceremonialnie odpowiedział Laseczki.
- O ile na Ziemi zachodzą nas od tyłu Judajczykowie, to tutaj... - rzucił przykuty do ściany redaktor Michalkiewicz.
- Święty Pafnucy, patronie dynastii burbońsko-parmeńsko-szlezwiko-holsztyńsko-sasko-kobursko-gotajsko-bawarskiej!!! Co zrobiliście temu wybitnemu prawicowego publicyście!!! Już wolę od was zboczeńców tego lewaka Foxa, który co prawda nazywa się centrystą, ale tak naprawdę jest lewakiem, bo wszyscy na lewo od Ludwika XVIII są lewakami, i jest miłośnikiem biologiCYCyzmu, ale przynajmniej nie jest takim dewiantem jak ci młodzieńcy tutaj!!! - wydzierał się Jabłoński.
- Foxa?!? Phi... tego...phi...smoleńskiego atlantystę!!! - żachnął się Szczotland, po czym dodał z chytraśnym uśmieszkiem: - Jak spotkasz się z Czarnym Bartyzelem, to zmienisz  zdanie...
Do komnaty wkroczył tanecznym krokiem Czarny Bartyzel - wielki Murzyn ubrany w lateksowe spodnie i białe futro, obwieszony złotymi łańcuchami i zegarami, dzierżący wysadzaną diamentami laskę alfonsa i dumnie noszący na głowie karlistowski beret. Obgryzł udko kurczaka z Kaiser Soeze Fried Chicen, rzucił kość na podłogę i zaczął nawijkę: - Yo, yo, yo niggas... Gdy mój ziomal Ludwik XVIII wracał do Compton, to jego czarnuchy chciały zrobić z dupy jesień średniowiecza konetablowi pieprzonej Francji. Wówczas mój ziomal Ludwik mówi im: "No shit! Ten konetabl to białas i prawdziwy mother fucker, ale to nadal kontebl Francji. Jak więc jakichś czarnuch go odstrzeli, to będzie miał przejebane!".Tak było czarnuchy! Bez żadnego kitu!
- Czemu Bartyzel jest czarny?!? Czy nie załatwiliśmy go w poprzedniej części?! Co mu zrobiliście?!? Profesorze Bartyzel, czy tak kończy się fascynacja bizantynizmem?!? Fox ratuj mnie!!!- darł się zbaraniały hrabia.

***
- Ooooooo, taaaaaak doooobrzeeeee dziewczyno.... - wzdychał Fox. Leżał twarzą w dół a  lubieżna brunetka w stroju pokojówki siedziała na nim okrakiem i energicznie masowała. Komandor Jaszczur siedział na stosie czaszek oficerów WSI popijając z czaszki oprawionej w srebro koktajl złożony z  rakiji z Jasenovaca, mongolskiego kumysu i krwi komunistów. Doktor Targalski głaskał po głowie blondwłosną pokojówkę z kocimi uszkami i kocim ogonkiem, mającą na dłoniach puchate rękawice imitujące kocie łapki. Przyjemnie mruczała łasząc się do niego.
Fox nagle podskoczył, nieco skonfudowany spojrzał na masującą go pokojówkę i wycedził:
- Zboczona kobieto... bawisz się moimi kulkami...
- Aro aro! Panie, nie mogłam się powstrzymać! - lekko się rumieniła a w prawej dłoni trzymała garść szklanych, kolorowych kulek.


- Trzeba pomówić o tym, jak przeprowadzimy szturm na obóz padyszacha... - przerwał im zabawę Targalski.
- To proste. Wpadamy i napier... tępych ch...ów! - zaproponował Jaszczur.
- Trzeba będzie przerwać mur uderzeniem nuklearnym, za którym pójdzie atak czerwi i pokojówki wykorzystujące broń soniczną. Można by też użyć czegoś mającego moc rażenia porównywalną z bombą atomową, np. książki "Resortowe dzieci"... - snuł swój plan Fox.
- Hmmm!!! Akurat książka "Resortowe dzieci" to książka chybiona, która nie służy debacie publicznej, no bo jak tak można oskarżać Monikę Olejnik, że jej stary to cenzu-cenzu, lub zarzucać bohaterom z NZS, przy których Rambo wymięka, że mieli dziadków w Informacji Wojskowej, bo trzeba, by nasza mowa była jak trawa, chwiała się na wietrze, trzeba bowiem mówić, że będzie lało albo wiało, a może spadnie grad, nie można bowiem oceniać, bo niektórym zrobi się przykro... - do rozmowy wtrącił się intruz wyglądający na totalnego nudziarza, który gdyby nosił okulary byłby definiowany tylko przez okulary, a ponieważ ich nie nosił, był definiowany jedynie przez wielką pustkę ziejącą z jego publicystyki.
Targalski, Jaszczur i Fox wściekle się w niego wpatrywali. Pokojówka z kocimi uszkami agresywnie szczerzyła zęby i zaczęła syczeć na intruza.
- Co to za jeden? - wycedził Fox.
Lubieżna brunetka wzięła głęboki oddech, wbiła palce w jego ciało (sprawiając, że Fox zaczął syczeć z bólu) i wyjaśniła:
- Panie, to Piotr Zajemba z Planety Ciotowatej Prawicy, jeden z wrogów Radykalnego Centrum. Jedno twoje słowo i już po nim.
Zajembie towarzyszył młodszy kolega lekko stylizujący się na hipsterskiego luzaka. Wydzierał się:
- Jak śmiecie wy smoleńskie prymitywy szkalować moje zajebistego przyjaciela Piotra Zajembę, najwybitniejszego prawicowca, wybitnego specjalistę od wszystkiego, arbitra elegancji i siłę spokoju. Piotrze! Jesteś zajembisty!!!
- Panie, nie wytrzymam, pozwól mi się nad nimi poznęcać! - ekscytowała się lubieżna brunetka wciskając twarz Foxa w swój biust. - Hmmmmmmm...... - mamrotał Fox.
Blondynka z kocimi uszkami syczała szykując się do skoczeniu Zajembie do gardła. Ze złośliwym uśmieszkiem na ustach wstrzymał ją gestem doktor Targalski. W pobliżu słychać było coraz bardziej intensywne miauczenie. Z cienia wyłoniła się wataha kotów z demonicznie święcącymi się na czerwono oczami. To były zwierzęta dra "Behemota".
- Bierz ich Doraemon! - rozkazał swojej menażerii.
Koty z demonicznym piskiem na Zajembę i jego towarzysza wciągając ich w mrok. Trysnęła krew.

***
- To co zrobiliście było skrajnie nieodpowiedzialne i obrzydliwe!!! To było wbrew naturze - z oczu hrabiego Jabłońskiego płynęły rzewne łzy.
- Oj słodziaczku, słodziaczku. My ci tylko przeczytaliśmy dzieła zebrane Dugina. Myśleliśmy, że jak się z nimi zapoznasz, to przyznasz nam rację, że sukienki, które nosimy są śliczne... - Szcztoland droczył się z nim z zalotnym uśmiechem na ustach. Po chwili dodał: - Zaraz przeczytamy ci Szczepana Twardocha...
- Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!! - przejmujący krzyk hrabiego był słyszalny w całej galaktyce.
Tratatata!!! Zabrzmiały fanfary. Umilkły rozmowy i śmiechy. Do sali tronowej wkroczył padyszach. Ubrany był w paradny mundur: skórzane buty na wysokim obcasie jak u Bayonetty, siateczkowe pończochy i gorset obwieszony rosyjskimi,   północnokoreańskimi, syryjskimi, libijskimi i kubańskimi odznaczeniami.


- No i jak tam moje cukiereczki! - zwrócił się do swoich wiernych sardaukarów.
- Całkiem klawo! Mamy tu jednego takiego słodziaka! - chóralnie odpowiedzieli.
- Słodziaka... A rzeczywiście! Jaki słodki! Prawie jak Winnicki! Tylko mam nadzieję, ze nie ceni się tak wysoko jak Winnicki...
- Dlaczego profesor Wielomski nosi gorset i pończoszki?! Kto mu przyznał te tandetne blaszane ordery?!? Co on ma do Winnickiego ?!? Czemu uważa mnie za słodkiego?!? Czemu zboczyliście ze ścieżki łacińskiego Okcydentu zboczeńcy?!?! Jak tak możecie ?!? - ekscytował się hrabia.
- Yes we can! - zaintonował Czarny Bartyzel.
Sytuacja stała się jeszcze bardziej surrealistyczna, gdy do komnaty tronowej wjechał na drewnianej platformie wielki słój z ogromną mątwą w środku, mającą oblicze Siergieja Ławrowa. Mątwa pływała w mętnej, brązowej substancji. Ściany słoja miały barwy ukraińskiej flagi. Widniał na nich napis: "I support Yanukovitch". (Prawdę mówiąc ten słój z wielką mątwą wyglądał prawie jak fejsowy awatar Jana Cyraniaka.)
- To razwiedka...? A nie... To tylko rozwielitka... - mamrotał przykuty do ściany Michalkiewicz.
Wielka Mątwa Ławrow przemówił:
- Putin pyta się co się stało z jego dostawą przyprawy...
Padzyszach padł na kolana, zaczął bić czołem o podłogę i się tłumaczyć:
- Ja rab twój, ja rab twój... Wybaczcie zakłócenia w dostawach, ale wraży imperialistyczni neokoni uprawiają nam tutaj sabotaż jak w Syrii czy na Ukrainie...
ŁUBUBUDU!!! Ziemia zatrzęsła się a mury potężnej twierdzy zaczęły się rozpadać. Przez powstające w nich szczeliny przebijał się blask tysiąca słońc. To było nuklearne uderzenie. Nad obozem rozszczepiono atom pochodzący z książki "Resortowe dzieci". Ledwo opadł radioaktywny pył a do ataku ruszyły czerwie, pustynne plemiona i biuściaste pokojówki. Prowadziło ich wszystkich antymonarchistyczne słowo mocy, dźwięk rozbijający mury: "Nie ma Mikołaja!".
Wielki czerw przebił się do sali tronowej. Padyszach lustrował go wzrokiem z przerażeniem, podziwem i zazdrością.
- Uuuuu, coś mi to przypomina... Ciekawe, czy się zmieści... - pochylił się tyłem w stronę czerwia.
Wkrótce na miejscu pojawił się Fox, któremu towarzyszyła różowowłosa dziewczyna trzymająca w ręku wielki nóż. Pokazał jej Wielomskiego i jego kompanów:
- Widzisz, to te pedały chcą ci uwieść Yukkiego...
W oczach różowowłosej stalkerki pojawił się morderczy błysk a na twarzy wiele mówiący uśmieszek.


- Ahhhh pokroję was na kawałki i Yukki będzie ze mnie zadowolony! - rzuciła się na nich. To już nie była bitwa. To była masakra.

***
Starcie zakończyło się pełnym zwycięstwem Radykalnego Centrum i jego sojuszników. Po bitwie przyszedł czas na splendory. Pokojówki z Planety Wielkich Cycków postanowiły nagrodzić neofeudała bez ziemi, hrabiego Jabłońskiego, za to, że wytrzymał horror niewoli u chłopców z Falangi. 

Odziany w rozklekotaną, pozbawioną hełmu, zbroję hrabia Jabłoński ukląkł na jedno kolano przed rudą, biuściastą pokojówką w typie Rias Gremory. Z obu stron otaczał go szpaler jej równie hojnie obdarzonych przez naturę koleżanek. To przypominało ceremonię nadania inwestytury średniowiecznemu feudałowi.


- Hrabio Jabłoński w uznaniu twej niezłomnej postawy w obliczu tortur stosowanych przez wroga... - "Rias" włożyła ręce pod suknię.
- ....przedstawicielki Radykalnego Centrum z Planety Wielkich Cycków... - jej majtki opadły do poziomu kostek. Wyplątała z nich lewą nogę.
- ...pragną ci przyznać nasze największe wyróżnienie bojowe... - podniosła prawą nogę,  majtki zatrzymały się na obcasie jej butów, chwyciła je obiema rękami.
-...nasze pantsu!!! - energicznie wciągnęła swoje majtki hrabiemu Jabłońskiemu na głowę, zakrywając mu nimi twarz. Krew mu trysnęła z nosa szerokim strumieniem zabarwiając pantsu na czerwono. Okazało się, że nawet krew neofeudała nie jest błękitna.

Ending: Toto - Take My Hand (Dune ending theme)


środa, 17 lipca 2013

Mirai Nikki - recenzja (czyli co możecie oglądać, gdy wyjadę na urlop a nic nie będziecie mieli do czytania)

"Nam zależy (...) by był to program bezpieczny. Tak żeby rodzice mogli zostawić przy telewizorze te malutkie dzieci, bez żadnej obawy, że zobaczą obrazy okrucieństwa, których nie brakuje przecież np. w kreskówkach produkowanych w Azji"
      Jan Dworak, prezes KRRiTV

Miałem okazję zapoznać się ostatnio z kilkoma dosyć fajnymi seriami anime, które na pewno nie spodobałby się Janowi Dworakowi, tefałenowskiej "Superniani" Zawadzkiej, Jakubowi "Depcze po mnie kobieta i jest mi przyjemnie" Śpiewakowi tudzież innym wielkim znawcom kultury azjatyckiej. O "Girls und Panzer" już tu wspominałem, być może również o "Highschool of the Dead" czy świeżym acz już kultowym "Ataku na Tytana" (Wiem Dersu, zaraz wspomnisz o "Strike Witches", które są już jednak lekkim przegięciem ;). Dzisiaj skupię się na "Mirrai Nikki" czyli "Dzienniku przyszłości" - serialu, który jest tak dobry (a pod pewnymi względami lepszy) jak "Death Note". Najkrótsza recenzja: oglądając go co chwila rzucałem pod nosem "o k***a!" patrząc na ekstremalne wyczyny Yuno Gasai i Uryuu Minene :)


Główny bohater, niepozorny, ciut wyobcowany gimnazjalista Yukiteru Amano prowadzi w swojej komórce pamiętnik i przyjaźni się z wyimaginowaną postacią - Deusem, bogiem czasu. Okazuje się jednak, że Deus istnieje naprawdę i włącza Yukkiego do swojej gry. Obdarza go specjalnym "pamiętnikiem przyszłości" - w jego pamiętniku na komórce pojawiają się wpisy dotyczące bliskiej przyszłości (Oczywiście przyszłość można zmieniać, więc konkretne działania użytkownika pamiętnika powodują zmiany we wpisach). Podobne pamiętniki dostaje jeszcze jedenaście osób - mają za zadanie pozabijać się nawzajem. Ten który przeżyje jako ostatni, zostanie nowym bogiem czasu. Yukki już na starcie czuje więc, że ma przesrane. Wśród jego przeciwników znaleźli się bowiem m,in. terrorystka, seryjny morderca, lokalny prominent, "brudny" glina, prorokini z sekty, świr mający się za superbohatera... U jego boku staje jednak wspomniana już Yuno Gasai - koleżanka z klasy, miła, grzeczna, ułożona, promieniująca ciepłem, uczynna, oddana, zakochana w nim po uszy... stalkerka i psychopatyczna morderczyni. To właśnie Yuno jest główną atrakcją tej serii. Jej bardzo dziewczęce zachowania, psie oddanie "temu jednemu, jedynemu"  w piękny sposób dopełniają się z jej bezwzględnością, obsesjami i morderczą miłością. Niejednokrotnie widzimy jak ta sprawnie posługująca się siekierką i nożem dziewczyna, obryzgana śladami krwi na twarzy, z niezwykłą czułością i oddaniem mówi słodkim dziewczęcym głosikiem o obiekcie swych uczuć... (No cóż, chyba pociągają mnie morderczynie zachowujące swoją kobiecość - Misa Amane, Saeko Busujima...) Yuno ma oczywiście pewną bardzo mroczną tajemnicę, którą stopniowo poznajemy - zrozumiemy wówczas, co tak zwichrowało jej psychikę.





Wiem, brzmi makabrycznie, ale ogląda się przyjemnie. Zwłaszcza, że w serialu jest mimo wszystko całkiem sporo humoru  a postacie drugoplanowe są udane (szczególnie pozytywne wrażenie zrobiła na mnie terrorystka Uryuu Minene, która w drugim odcinku zorganizowała akcję "Biesłan". Z czasem poznajemy jej dobrą stronę :). Co równie ważne, muzy zrobionej na potrzeby tej serii też się przyjemnie słucha - luknijcie na openingi i endingi. 



Powyżej: Uryuu Minene - "Dziewiąta", "Minerwa"

Yuno Gasai to typ postaci znany jako "yandere". Dziewczyna cicha, grzeczna i miła, która pod wpływem miłosnych zawirowań staje się maniakalną morderczynią. Znamy ten wzór również z polskiej historii. Pierwszą naszą yandere była... królowa Jadwiga. Gdy storpedowano jej małżeństwo z Wilhelmem Habsburgiem postanowiła uciec do swojego wybranka. Chciała rozwalić toporem drzwi na Wawelu, a próbującemu ją powstrzymać dworskiemu oficjelowi obcięła kilka palców. Co nam to przypomina? :)



Ps. Z postacią Yuno Gasai wiążę się też zabawne zdarzenie z moim udziałem. Zamieściłem kiedyś na Face'ie następującą fotkę z cosplaya z podpisem "Dzwonię po Cyraniaka":


I oprócz "lajków", pozytywnych komentarzy i umiarkowanej odpowiedzi wzmiankowanego Cyraniaka dostałem też taką ripostę: 

Wspomniany Ignacy Krautz deklaruje swoje poglądy polityczne jako: "Konservative Revolution, romantic fascism, Imperium Europaeum, monarchism, integral traditionalism"  (co jest w sumie trochę wewnętrznie sprzeczne, bo faszyzm to ideologia rewolucyjna a monarchizm i tradycjonalizm integralny to ideologie reakcyjne...). Określa on faszyzm jako swój styl życia. No cóż... Panienka ze zdjęcia poniżej eksponuje faszystowską symbolikę ostrza (siekierka - jak w rózgach liktorskich), jej biała bielizna - "czystość intencji", krew to zaś przypomnienie o zabitych wrogach i towarzyszach poległych w boju, telefon komórkowy to zaś maszyna, którą zachwycaliby się futuryści. Z pewnością gdyby Benito Mussolini wstał z grobu, wybuchnąłby pustym śmiechem, gdyby zobaczył, że jakiś Krautz deklaruje się jako bombasyczny faszysta i jednocześnie wściekle oburza się na widok panienki w bieliźnie, odrobiny krwi oraz ostrego narzędzia. :))))  No chyba, że Krautz reprezentuje ten nurt faszyzmu, który nie przepadał za kobietami, ale za umięśnionymi, nonszalanckimi brutalami :))))

środa, 12 czerwca 2013

Syria: starcia Hamasu z Hezbollahem, czyli od przyjaciół zachowaj nas Allahu



Syryjska rebelia obfituje w kuriozalne epizody. Jednym z nich były starcia między Hamasem a Hezbollahem. Szyici z tej drugiej organizacji wzięli niedawno w al-Qusayr do niewoli kilku sunnitów z tej pierwszej. Obie organizacje się od lat blisko współpracowali przeciwko Izraelowi i Zachodowi. Ale po wybuchu powstania w Syrii (pierwotnie ludowego, później islamskiego) Hamas, dzięki pieniądzom z Kataru, opowiedział się przeciwko Assadowi. Hezbollah, jako irańska agentura, musiał się zaś opowiedzieć za Assadem. No i teraz Nasrallah skarży się na Hamas do Teheranu. Zapewne obie strony wyzywają się od Żydów i neokonserwatystów... Normalnie koniec świata.

Abstrahując od takich humorystycznych akcentów: wojna w Syrii obok wewnątrzislamskiej rzezi w Iraku to kolejny cios w budowane z takim trudem przez Iran i Sudan w latach '90-tych "ekumeniczne" terrorystyczne więzi sunnicko-szyickie. W odpowiedzi na wsparcie Hezbollahu dla Assada, sunnickie państwa Zatoki wydalają libańskich szyitów i zamykają prowadzone przez nich biznesy.  Tymczasem szyicki rząd Iraku wysyła swoje siły specjalne do Syrii, by walczyły tam przeciwko swojemu staremu wrogowi - al-Kaidzie i de facto finansuje (z dochodów z wydobycia ropy) zbrojeniowe zakupy Assada.  (Powraca więc pytanie: czy Saddama obalano po to, by go zastąpić irańskim agentem? To tak jakby zastąpić teraz Erdogana Ahmadinedżadem...). No cóż, gdzie czterech islamskich fundamentalistów tam sześć opinii...

A teraz specjalna wiadomość dla miłośników perwersji: X-portalowcy, w ramach gejowskiej turystyki tudzież walki z homofobią wybrali się do Syrii. Jak pisze ich fuehrer Bekier  : "Spotkaliśmy się dzisiaj z premierem Syryjskiej Republiki Arabskiej Wa’ilem al-Halki i wiceministrem spraw zagranicznych Fajsalem Mokdadem. W trakcie jednego ze spotkań doszło do podwójnego zamachu samobójczego w centrum Damaszku – delegacja Falangi natychmiast udała się na miejsce zdarzenia."  To, że premier Syrii spotyka się z Falangą oznacza, że:  a) nie ma on tam zbyt wiele do roboty i do powiedzenia
b) Socjalistyczna Syria otwiera się na zmiany obyczajowe, a szczególnie na wprowadzenie gejowskich małżeństw. (Ciekawe, czy Bekier zdaje sobie sprawę z tego, że w Libanie działa chrześcijańska Falanga, która ma na pieńku z Hezbollahem i Assadem. Niech się więc nie przedstawia w Damaszku jako przywódca Falangi, bo będzie miał problemy :)

sobota, 20 kwietnia 2013

Kroniki debilizmu: Tomasz Wiśniewski z xportalu grozi mi katyńską egzekucją

Swego czasu popełniłem wpis na temat przekomicznej postaci Jana Cyraniaka, dzielnego pogromcy satanizmu ukrytego w napojach energetycznych, miłośniku putinowskiej Rosji i  gen. patriarchy Cyryla oraz fanatyku serialu "My Little Pony". Minęło parę miesięcy i doczekałem się reakcji Cyraniaka i zjebów z xxx-Portalu. Cyraniak odpowiedział konwencjonalnie - i muszę mu przyznać dużo racji.


Przez jego produginowskich wafli zostałem nazwany "żydojankeską mendą" i "filarem neojakobińskiego portalu Europa 21" i przy tym padła jedna groźba kwalifikująca się pod co najmniej dwa paragrafy. Tomasz Wiśniewski, znany jako "Redaktor Harry Potter" z xportalu, napisał:

"Jeszcze sobie postrzelamy z naganów w puste główki atlantystów. Poimprezujemy jak w Katyniu '40"

Jako dowód załączam tego screena:


Przypomnę, że ten sam filosowiecki, duginowski idiota (wyłączający się tym wpisem z polskiej wspólnoty narodowej) Tomasz Wiśniewski jest autorem tekstu "Ostatni bastion logiki sakralnej", w którym chwali północnokoreański reżim za pomocą takich kurwiozalnych stwierdzeń:

"A więc prawa historii stoją zdecydowanie po stronie Kimów, których postępowanie miało w przeszłości liczne precedensy. Jeśli ów stabilizacyjny prąd sukcesji się utrzyma i doprowadzi do wytworzenia dynastii, powinniśmy być zadowoleni. Zadowoleni i pełni szacunku dla społeczności, która w dzisiejszych zracjonalizowanych i zdesakralizowanych czasach ma szansę na trwanie w rytmie autentycznej równowagi ciała i ducha. "

No, cóż, to chyba najlepszy komentarz do dorobku tego xportalowego debila:

I muszę jeszcze "Potterowi" Wiśniewskiemu przypomnieć o pewnym fakcie historycznym. Gostek, którego fotkę wkleiłem na dole tego wpisu, to gen. Douglas MacArthur, Ostatni Bóg Wojny. Dzięki niemu mamy anime i koreański pop. Ten gostek skopał dupę waszym idolom z Korei Północnej. A jak zabrzmi trąba archanielska, powstanie z grobu, by zrobić to jeszcze raz.


sobota, 6 kwietnia 2013

Co się stanie 10 kwietnia w Korei? Wiara Kimów w magiczną 9



Tegoroczny 10 kwietnia może być bardzo ciekawy. I nie chodzi mi tu wcale o rocznicę Smoleńska. Korea Północna radziła przecież ambasadom w Pyongyangu, by dokonały ewakuacji do 10 kwietnia. "Później nie będziemy w stanie zapewnić bezpieczeństwa dyplomatom". 10 kwietnia to również deadline dla ewakuacji parku przemysłowego Kaesong. A przede wszystkim data 10.04.2013 sumuje się w "magiczną" dla rodu koreańskich dyktatorów liczbę 9. Dlaczego 9? Ponoć w 1948 r. słynny szaman z Pyongyangu wskazał Kim Il Sungowi ("Grubemu Kimowi I"), że ta liczba będzie się ściśle łączyła z losami jego rodu. Tak więc powstanie KRLD ogłoszono 9 września, pierwszy test nuklearny został dokonany 9 października, wiele innych prowokacji oraz ceremonialnych wydarzeń odbyło się w dniach, których daty sumują się do "9". Tak samo numery rejestracyjne samochodów, jakimi jeżdżą Kimowie, kwatery Wodza i jego ośrodki wypoczynkowe są znane jako Obiekty Nr. 9, posiłki dla niego noszą nazwę w dokumentach Posiłki Nr 9, a na jednym z filmów propagandowych na Waszyngton spada rakieta z namalowanym numerem 9.

USA rozmieszczają w regionie bombowce B1 oraz Boeingi E-6 "Doomsday Plane" (powietrzne centra dowodzenia w wojnie nuklearnej). Prezydent ChRL Xi Jinping wydał zaś swoim wojskom rozkaz, by przygotowały się na upadek reżimu Kimów. Są oznaki tego, że Chiny traktują Koreę Północną już jako niepotrzebny balast. (Zresztą pisała już kiedyś o tym niezastąpiona Hanna Shen).

A poniżej, dla rozluźnienia: występ PSY'a na inauguracji kadencji obecnej koreańskiej pani prezydent. Można tam wypatrzyć trochę fajnych Koreanek.


Ps. Czy jak wybuchnie wojna, Danek, Bekier, Lasecki oraz inni fani "Ostatniego Bastionu Logiki Sakralnej" zostaną internowani? Czy też będą działać jako V-ta kolumna wroga i rozwijać bannery w stylu "Gruby Kim żyje!"?

czwartek, 4 kwietnia 2013

Korea Północna - tarcza dla amerykańskiej tarczy (przeciwko Chinom)



Powyżej: stare, dobre bushowskie czasy, kiedy przed Ameryką czuto respekt. Nowojorska Orkiestra Filharmoniczna gra hymn USA w Phenianie. Północnokoreańscy oficjele stoją na baczność. Danek i inni pajace z Falangi chyba się potną...

Korea Północna ogłasza, że przygotowuje atak nuklearny na USA i zamyka specjalną strefę ekonomiczną Kaesong. To zapewne gra, ale naprawdę niewiele potrzeba, by wymknęła się ona spod kontroli. Ale warto zwrócić uwagę na to, co robią USA. Najpierw umieściły dodatkowe baterie przeciwrakietowe na Alasce, teraz ulokowali Thaady na Guam. Amerykanie, pod osłoną północnokoreańskiego zagrożenia, znaleźli sposób na to, by wzmocnić swoje siły w regionie i przeorientować swoją powstającą tarczę antyrakietową na kierunek chiński - i zrobili to tak, by jednocześnie nie drażnić Chin. Pekin może być lekko uśpiony tym, że w miejsce wojowniczej Hillary sekretarzem stanu został ciotowaty John Kerry, znany jako entuzjasta współpracy z Pekinem. Jednocześnie USA zrezygnowały (przynajmniej czasowo) z rozmieszczenia IV-go etapu tarczy antyrakietowej w Europie (czyli nie będą mogli nad naszym kontynentem przechwytywać rosyjskich ICBM). To taki gest w stronę Kremla, który Ruskich oczywiście nie zadowoli, ale zapewne jakiś geniusz w administracji Obamy (Brzeziński?) uznał, że można spróbować odciągać Rosję od Chin. Taka kissingerowska polityka a rebours. Nic oczywiście to taka sama głupota jak próba odrywania Austro-Węgier od Niemiec w czasie I wojny światowej. Rosja w tym układzie pełni oczywiście rolę upadającego CK-Imperium.  A przy okazji Rosji: zauważyliście, że po Cyprze wyszły na jaw nagie fotki Merkel z otchłani dziejów NRD, a potem Putin zaproponował budowę drugiej nitki Jamału (do czego w sumie Rosjanie są zobowiązani w kontrakcie na budowę pierwszej nitki).

Ps. Program nuklearny kosztował irańską gospodarkę jak dotąd około 100 mld USD. Większość tego to koszty sankcji, straconych inwestycji i nie zarobionych pieniędzy na ropie. Ktoś jeszcze sądzi, że ten program ma na celu tylko rozwój energetyki?

Poniżej: hymn Korei Północnej. Uczcie się na pamięć, może się przyda jak będziemy mieli "Homefront".

sobota, 22 grudnia 2012

Krótka historia sabotażu lotniczego cz. 17 : Zamach na Chomeiniego 1979



Andrzej Kiełczyński, agent CIA infiltrujący otoczenie premiera Menahema Begina, twierdzi, że na początku 1979 r. Mosad opracował plan zabójstwa ajatollaha Chomeiniego, ówczesnego przywódcy irańskiej opozycji. Do ataku miało dojść w Paryżu. Samolot, którym perski dziadzio (taka gra półsłówek) wracał do kraju miał zostać zestrzelony za pomocą przenośnej wyrzutni rakiet przeciwlotniczych. Plan został jednak niestety odwołany, gdyż w takim scenariuszu płonący samolot pasażerski spadłby na podparyskie przedmieścia. Reakcja międzynarodowa mogłaby być w takim przypadku dla Izraela zabójcza.

Chehelmut pytał w komentarzach pod jednym z wpisów o rewelacje dotyczące współpracy Chomeiniego z obcymi służbami. Pisałem już kiedyś o tym na swoim starym blogu:

" Na wygnaniu w Paryżu otoczał go zawsze wianuszek agentów tajnych służb: KGB, Stasi, CIA, MI6, DGSE. Enderdowscy bezpieczniacy, w zaciszu jego wilii nagrywali na magnetofonach kasetowych przesłania ajatollaha, które przerzucali później do Iranu. Chomeini rozpoczął zresztą karierę u boku walczącego z reformą rolną ajatollaha pracującego dla Stasi. Płk Michał Goleniewski, dezerter z wywiadu wojskowego PRL, który zdemaskował wielu sowieckich agentów na Zachodzie i w Izraelu (m.in. George'a Blake'a), twierdził, że "Chomeini jest wśród pięciu źródeł wywiadowczych, które służby Bloku Wschodniego, posiadają wśród wyższego irańskiego kleru". Rządowa irańska prasa przed rewolucją irańską wprost pisała, że Chomeini to "nie-Irańczyk (rzeczywiście, jego rodzina pochodziła z Indii - dop. HK), brytyjski agent i homoseksualista". 



Sporo o tym pisze również były agent WSI Krzysztof Mroziewicz (o dziwo!):

"Były rektor Uniwersytetu Teherańskiego prof. Houchang Nahavandi[1], uznawany przez Pierre Salingera za lojalnego opozycjonistę szacha, był on bowiem przewodniczącym grupy studyjnej, która zajmowała się nierozwiązanymi przez cesarza problemami Iranu, w książce „Upadek i śmierć szacha Iranu. Relacje i dokumenty”[2] ujawnia poza tą informacją wiele szokujących szczegółów na temat ajatollaha Chomeiniego, m.in. i tę, że najmłodszy premier w historii Iranu, 26 letni Amir Asadollah Amin aresztował w 1962 nikomu nieznanego mułłę Ruhollaha Chomeiniego, który przy poparciu komunistów i Egiptu Nasera podżegał do buntu przeciwko białej rewolucji szacha i narodu, zwłaszcza zaś przeciwko reformie rolnej i nadaniu praw kobietom. Sprzeciw partii Tudeh można zrozumieć – bo to nie jej pomysłu były reformy, skądinąd godne poparcia. Ale alians mułły i komunistów – tego zrozumieć nie podobna. Dopóki się nie wie, że Tudeh otrzymała instrukcję z ambasady ZSRR, albowiem Chomeini… był, mówiliśmy już, agentem Stasi. Dlaczego KGB i Stasi mąciły w Iranie na początku lat 60? Przypomnijmy – było to czas apogeum zimnej wojny po kryzysie rakietowym na Kubie. Gdzie mieli szukać lepszego miejsca na „zadymę” antyamerykańską w kraju sojuszniczym USA u granic ZSRR? Przecież nie w Turcji, bo tam znajdowały się już rakiety, które Chruszczow chciał zneutralizować, rozmieszczając swoje własne na Kubie. Lepszego miejsca na awantury uliczne od sąsiada Turcji nie było. Od początku lat 70 specjalistyczne publikacje na Zachodzie informują o powiązaniach Chomeiniego z NRD. Ale rewelacje te były znane Amerykanom – i tylko im - już od 1961 r. Pułkownik Michał Goleniowski, osoba druga co do rangi w kontrwywiadzie podówczas niemal wspólnym, polsko-radzieckim, zdezerterował w grudniu 1960. Przekazał CIA zaraz potem, że Chomeini był jednym z pięciu informatorów Moskwy donoszącym z samego centrum hierarchii szyickiej. CIA nigdy nie udostępniły tej informacji Iranowi. Ujawniono ją dopiero w 2000r.
A więc dowody na jego agenturalną przeszłość znane były już na początku lat 60., kiedy organizował rozruchy w świętym mieście Kom i w Teheranie. Skoro Amerykanie mieli twarde dowody od Goleniowskiego, to znaczy, że musieli natychmiast otoczyć Chomeiniego „specjalna troską”. Francuski biuletyn Europejskiego Ośrodka Informacji (CEI) czyli „pozarządowej” grupy studyjnej powiązanej z wywiadami wszelkiej maści z siedzibą w stolicy wolności, równości i braterstwa (albo śmierci), Paryżu, podał w 10 lat po rozruchach (dla wywiadu nigdy nie jest za późno), że oficerem prowadzącym mułłę był Amerykanin pochodzenia irańskiego, Ibrahim Jazdi. Po triumfie rewolucji islamskiej został u swego podopiecznego wicepremierem, szefem dyplomacji i prezesem Trybunału Rewolucyjnego, który posłał na drugi świat większość generałów armii szacha. Doradców Stasi, jak widać, nie zatrudnił, zresztą w stosunku do KGB pełniliby oni rolę służebną.
Przed powrotem do Iranu Chomeini mieszkał najpierw w Iraku, gdzie mógł się zetknąć bez trudu z Rosjanami czy też specjalistami z NRD, a nawet z PRL. Ale w Iranie był jeszcze nikim. Z Iraku pojechał, a raczej został przeniesiony przez dyskretnych manipulatorów z Waszyngtonu, Londynu i Paryża, którzy chcieli się pozbyć szacha, do Francji, gdzie urządzono mu rezydencję w Neauphle-de-Châteaux. Dookoła jego siedziby rozmieścili swoje „bezpieczne pudełka” czyli „kawalerki” obserwatorzy na usługach CIA, KGB, Savak i Stasi. Francuzi nie musieli mieć tam „kawalerki”, bo go nie spuszczali z oka, gdziekolwiek był, a był u nich.
Żona Chomeiniego – przypomina b.rektor Nahavandi - była uliczną tancerką. On sam okazał się nieukiem. Już jako ajatollah wydał rozkaz irańskim siłom powietrznym, aby zniszczyły amerykańskie satelity. I polecił zalać irańską pszenicą rynek USA, aby pogrążyć gospodarkę „Wielkiego Szatana”. W prasie francuskiej okrzyknięto go błyskotliwym filozofem. Uważał tak nawet Jean Paul Sartre.  (...) Ten „błyskotliwy filozof i teolog” pisał także o właściwych sposobach oddawania moczu oraz defekacji, a także o należnym postępowaniu kobiet w czasie okresu. W jego osiągnięciach myśliciela znajdziemy setki takich mądrości.
Amerykanie – przypuszcza rektor Nahavandi – manipulowali Chomeinim w roku rewolucji 1978 mając na niego strasznego haka. Tę właśnie agenturalność na rzecz Stasi i Moskwy."



A teraz cytacik ze spiskowego bloga:

"Szach powiedział kiedyś: “Jeśli podniesiesz brodę Khomeiniego, zobaczysz na jego podbródku pieczątkę Made In England .”
Powiedział też Davidowi Frostowi: “Czy myślisz że pan Khomeini, człowiek bez wykształcenia… mógł to wszystko zaplanować, obmyślić spisek, stworzyć wszystkie te organizacje…”
“Wiem że wydano na to ogromne pieniądze…”
“Wiem że czołowi eksperci od propagandy mieli przedstawić nas jako tyranów i potwory, a stronę przeciwną jako demokratycznych, liberalnych rewolucjonistów chcących ratować swój kraj.”
“Wiem jak podłe było wobec nas BBC… Wyglądało to na naprawdę dobrze zorganizowany spisek.”
Według dr. Ronena Bergmana, izraelskiego dziennikarza śledczego, to BBC wypromowało Khomeiniego. Napisał o tym w swojej książce ‘The Secret War with Iran’ z 2008.
“Narzędziem propagandy Khomeiniego były programy w języku perskim transmitowane przez BBC.”
“BBC udostępniała Khomeiniemu darmowe godziny nadawania z Paryża.”"

A tutaj informacje o tym, że prawdziwy ojciec Chomeiniego rzekomo był Brytyjczykiem o nazwisku Williamson. 



Czyli oskarżenia irańskiej rządowej prasy się sprawdzają: Chomeini to nie-Irańczyk, agent brytyjski, enerdowski, sowiecki i być może amerykański. Pojawia się pytanie, czy również oskarżenia dotyczące jego homoseksualizmu są prawdziwe. Nahavandi pisze, że Amerykanie manipulowali Chomeinim mając na niego "strasznego haka". Warto zastanowić się jak został on zwerbowany przez Stasi. Czyżby perski dziadzio mający obsesję na punkcie  defekacji miał słabość do młodych chłopców? Co wobec tego sądzić o dziarskich chłopcach z Falangi (na zdjęciu poniżej) sławiących go jako wielkiego bohatera walki przeciwko Systemowi? 





poniedziałek, 10 grudnia 2012

"Operacja Argo" - recenzja



"Operacja Argo" - to film godny polecenia, nakręcony z dużą dbałością o historyczne szczegóły. Pokazuje nam jak wyglądał Iran w pierwszych miesiącach po totalitarnej rewolucji. Widzimy więc miejscową, szyicką dzicz oddaną wandalizmowi i biciu pokłonów nowej władzy. Widzimy bezwzględnych Strażników Rewolucji oraz nową bezpiekę w akcji (znakomita scena na lotnisku). Ale widzimy też nieudolne CIA oraz Departament Stanu ery Cartera (scena narady, na której poważnie rozważany jest pomysł rowerowej ucieczki amerykańskich dyplomatów z Teheranu). Świetnie jest również odmalowany trzeci element tej układanki, czyli Hollywood. Film jest oparty na autentycznych wydarzeniach a ogląda się go przyjemnie (nie ma na siłę doczepionej strzelaniny i szybkiego numerku, co jest we współczesnym kinie rzadkością). Efekt nieco psuje jedynie zrobione pod amerykańskiego liberała wprowadzenie - bajeczka o złym szachu gnębiącym lud - oraz końcowe słowa Jimmy Cartera. "Operację Argo" warto jednak zobaczyć. Na pewno film ten nie spodoba się pajacom z Falangi. Ponieważ próbowali ostatnio zawłaszczyć pojęcie "radykalnego centrum", w ramach riposty przypomnę, że ich idol ajatollah Chomeini był trafnie określany w przedrewolucyjnej irańskiej prasie jako brytyjski agent, nie Irańczyk oraz homoseksualista. Tak więc: Chomeini - perski dziadzio! (Taka gra półsłówek:)

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Konflikt przelewa się do Libanu +Zjeby z Falangi o Syrii



Syryjska wojna domowa nie ogranicza się tylko Syrii. Jej odpryski widać już w Libanie. Mam przede wszystkim na myśli konflikt, który całkowicie przemilczają polskie media (tak jak bardzo długo milczały o wojnie domowej w Jemenie): starcia w Trypolisie pomiędzy sunnitami a alawitami. Nie są one sprawą nową. Od wielu lat, dochodziło do nich sporadycznie a korzeni konfliktu należy szukać w wojnie domowej z lat 1976-1990 r. Trudno się dziwić, że znowu wybuchły. Trypoliscy sunnici to ludzie z tych samych klanów, co tuż za granicą są pacyfikowani przez szabihów a pragnienie zemsty to jedno z najsilniejszych ludzkich uczuć. W Bejrucie członkowie klanu Miktad porwali kilku Syryjczyków i tureckiego biznesmena, za to, że rebelianci z FSA porwali ich krewnych w Syrii. Nie przypadkowo saudyjskie MSZ poradziło poddanym Królestwa opuścić Liban. Odpryskiem konfliktu może być też aresztowanie Michela Samahy, byłego ministra informacji, jednego z najważniejszych agentów Assada w Libanie. Zarzuty są poważne: współuczestnictwo w zabójstwach i zamachach organizowanych przez syryjskie służby. Co ciekawe, nie bronią go ani Amal, ani Hezbollah, ani chrześcijańscy zdrajcy od gen. Aouna. Hezbollah czuje się zresztą niepewnie: stąd zaostrzone groźby wobec Izraela. Obalenie Assada sprawi, że ta ANTYLIBAŃSKA organizacja terrorystyczna znajdzie się w próżni, podobnie jak reszta płatnych zdrajców, agentów Damaszku. Oczywiście to będzie oznaczało wojnę - próbę przejęcia pełni władzy przez nią siłą lub izraelską inwazję na Południowy Liban w celu ostatecznego zlikwidowania zagrożenia strategicznego z tego kierunku.

A na koniec, dla rozluźnienia atmosfery relacja Ronalda (coż za "imperialistyczne" imię jak na bojownika o wyzwolenie III Świata. Nie mógłby go zmienić na Władlen?) Laseckiego, jednego z szefów Falangi (tak, to te zjeby, co płakały po Kim Jong Illu) z demonstracji poparcia dla syryjskiego "katechona" (wg. definicji dra Wielkodupskiego "katechon" to antyamerykański watażka z jakiegoś gównianego kraiku III Świata mający wielkiego kutacza, o którym fantazjują monarchiści). Mały fragment na zachętę  : "Niepodległa i zjednoczona Syria to państwo silne i rządne, którego mieszkańcy stoją dziś jednolicie za swoim przywódcą, prezydentem Baszarem Al-Assadem. (...) Syria może być tylko niepodległa i zjednoczona, gdyż jest krajem o szczególnym znaczeniu dla geografii sakralnej – swoimi granicami obejmuje znaczną część ziem rozciągających się od Anatolii po Półwysep Synaj, ziem odgrywających szczególną rolę w historii świętej i mających do spełnienia szczególną rolę w eschatologicznym dopełnieniu się dziejów: wedle niektórych interpretacji to właśnie na ziemiach syryjskich ma się dokonać powtórne zejście Chrystusa. "

No tak granice "niepodległej i zjednoczonej Syrii" sięgające Synaju. Albo Lasecki jest na bekier (celowe nawiązanie do nazwiska jego kumpla) z geografią, albo nie uznaje umowy Sykes-Picot. :)

środa, 11 kwietnia 2012

Mugabe umiera?

Powyżej: zwróćcie uwagę na charakterystyczny wąsik afrykańskiego Katechona. Nie ukrywa on, że Fuehrer obok Mao, Kim Jong Illa, Fritzla i Romana Kuźniara jest jego idolem. Jeden z jego akolitów, wykształcony na warszawskiej Akademii Medycznej miał zresztą ksywkę "Hitler", którą sam sobie wybrał.

Robert Mugabe jakoby rzekomo walczy o życie w szpitalu w Singapurze (pewnie Czerwone Chiny zafundowały mu tam opiekę medyczną). Od dłuższego czasu wiadomo, że ma raka prostaty. Lekarze dawali mu niedawno pięć lat życia (a ma bodajże 88). Śmierć zdemenciałego komunistycznego tyrana za pewne wielu ludzi ucieszy, ale eksperci są zaniepokojeni - wielu ludzi w Zimbabwe obawiało się bowiem przez wiele lat, że Mugabe zostanie zastąpiony przez swoich generałów - jeszcze bardziej popieprzonych jak on. Prezydent Zimbabwe sprawia wrażenie zidiociałego zombie ("Umierałem więcej razy niż Chrystus", "To Czarni wymyślili broń nuklearną", "Jestem już na to za stary"), ale to tylko taki PR dla czarnych lemingów. Tak naprawdę to szczwany lis. 30 lat temu wiedział jak się dogadać z Białymi (szczególnie tymi z Londynu) i Zimbabwe przez pierwsze 15 lat jego rządów całkiem nieźle radziło sobie gospodarczo. Jednakże czarni generałowie naciskali na niego, by wywłaszczył Białych. Mugabe nie jest głupi więc się opierał, w końcu postanowił zacząć wyrzucać rodezyjskich farmerów, licząc na to, że Londyn ostro zaprotestuje i będzie mógł się z tego wycofać z twarzą. Niestety, Biali nie mieli odwagi uderzyć pięścią w stół i Mugabe znalazł się w d... Teraz przekazuje władzę wywołującemu powszechny strach byłemu szefowi bezpieki, ministrowi obrony Emmersonowi Mnangagwa xyfka Krokodyl. (Tutaj macie jego barwną sylwetkę). Gostek jest winny ludobójstwa na prosowieckim czarnym plemieniu, ale ma przynajmniej gest: rządząc bezpieką awansował rodezyjskiego białego policjanta, który torturami pozbawił go słuchu w jednym uchu. Przypomina mi się jak płk Kostek-Biernacki (santo subito!) uczynił Kamalę-Kurchańskiego komendantem Berezy :)

Ps. Tak sobie myślę, że po śmierci Mugabe Falanga ogłosi żałobę. Wszak mnóstwo Katechonów im umiera (Muchomor, Kim Jong Ill) lub choruje na raka (Chavez). Dla mnie dobry Katechon to martwy Katechon.