Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Egipt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Egipt. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 października 2023

Spotkania z boskimi służkami

 


Dzisiejszy wpis został napisany tuż przed Haloween/Dziadami/Wszystkich Świętych/Dniem Zadusznym. Możecie go traktować jako fikcję literacką, albo jak 100 procentową prawdę. Możecie w nim dostrzegać mieszankę prawdy i zmyśleń. Być może przekazuje Wam coś bardzo ważnego. Być może sobie tylko z Was żartuje. Sam nie jestem w 100 proc. pewny autentyczności poniższej relacji.  Wiem, że jej autor rzeczywiście odwiedzał miejsca, w których byłem. Znam go i uważam go za dosyć wiarygodnego świadka. Dopuszczam jednak możliwość, że mogła go zwieźć wyobraźnia. Inna interpretacja mówi jednak, że niektóre starożytne miejsca kultowe przechowują "informacje" z przeszłości. Wszystko jest energią, także myśli i  emocje ludzi, którzy odwiedzali je przez tysiąclecia.

Wspomniałem, że mam dziwne szczęście do spotykania ezoteryków i okultystów. Zdziwilibyście się czasem kim są osoby interesujące się nadprzyrodzonym. To często prawicowcy, którzy na drodze zawodowej i prywatnej twardo stąpają po ziemi. Taką osobą jest również człowiek, który podzielił się ze mną swoimi doświadczeniami z "nadprzyrodzonym". To wierny czytelnik mojego bloga (który jednak chyba nigdy nie zostawił na nim komentarza). Tak wierny, że czasem podróżuje on w odwiedzane przeze mnie miejsca. Podczas jednej ze swoich wyprawy, jeszcze przed pandemią, pojechał on do Mongolii.





Kilkaset kilometrów na południe od Ułanbaatar, na granicy Pustyni Gobi, znajdują się ruiny buddyjskiego klasztoru Hamrin Hiid. To miejsce, zwane Oczami Shambali. Jest tam brama, na której sugestywnie namalowane są oczy. Legenda mówi, że gdy na nie patrzysz - a jesteś odpowiednią osobą, to możesz przez chwilę zobaczyć królestwo Shambali/Agharty/Shangri-La czyli utopijne państwo leżące w "wewnętrznej Ziemi". Oczywiście Shambala widzi też wówczas Ciebie. Mój znajomy chyba był wtajemniczoną osobą, gdyż podczas patrzenia na te oczy namalowane na bramie rzeczywiście miał krótką wizję. Właściwie to był przebłysk, podobny do tych jakie miał Frank Black w serialu "Milennium". Widział coś, co opisał jako "miasto z białymi wieżami". Unosiły się na nim jakieś cygarokształtne pojazdy. Więcej tam nie zobaczył. 




Jakiś czas później, niezależnie od niego, miejsce to odwiedzał inny mój znajomy, naukowo zajmujący się Mongolią. Przespał się w okolicy i miał ciekawy sen. Też widział miasto z białymi wieżami, widział też jakieś duże drzewo w nocy, wokół którego była zielona poświata (w tle przelatywały sekwencje liczb), widział też coś, co określił jako posąg "tancerki z gołym biustem". Owa "tancerka" przypominała pokazywane w mongolskich muzeach i klasztorach posążki Tary, czyli żeńskiej bodhisattvy miłosierdzia.





Kolejną podróż mój znajomy okultysta odbył do Armenii. Gdy ja tam byłem, poznany przypadkiem w hotelu Polak (też ezoteryk!), wskazał mi miejsce, gdzie "też są Oczy Shambali". To był klasztor Noravanq. A właściwie jego ruiny. Mój znajomy, korzystając z moich wskazówek, dotarł do owych "Oczu Shambali" w jednym z bocznych kościółków w tym kompleksie. Wyglądają one skromniej niż w Mongolii - są tylko detalem architektonicznym, który łatwo jest przeoczyć. By mieć wizję, trzeba dotknąć czołem tych "oczu", dotykając jednocześnie z obu stron dłońmi charakterystycznego rzeźbionego, swastycznego "wiru" (podobnego jak na ormiańskich monetach). Gdy mój czytelnik to zrobił, otrzymał dosyć intensywne "przebłyski". Na początku zobaczył kobietę tańczącą topless. Widział ją od szyi w dół. Miała duży biust i długi naszyjnik z koralikami w kształcie czaszek. Wyglądała bardzo "buddyjsko". Znów zobaczył też miasto z białymi wieżami. Tym razem na niebie nad nim pojawiały się zielonkawe, swastyczne wiry, z których wylatywały cygarokształtne statki. Widział też wielki posąg, przypominający Buddę, który drżał. Zobaczył jak na miasto z białymi wieżami spada deszcz meteorytów. Przerwał wizję, bo zaczęło mocno mu się kręcić w głowie...



Trzecią - najbardziej intensywną wizję - miał w Egipcie. W miejscu będącym częścią starożytnej Mapy Nieba rozciągającej się od Abu Rowasz, poprzez Gizę, Abusir i Sakkarę do Dahszur. (Pisałem o tych miejscach w serii Kemet.) Już idąc wzdłuż starożytnej drogi, miał przebłyski szpalerów strażników (starożytnych shemsu-hor?) stojących po obu jej stronach. Na końcu drogi stały dwie postacie przypominające egipską boską parę - Ozyrysa oraz Izydę. Widział jednak ich sylwetki z daleka, a po chwili one zniknęły. Gdy dotarł na miejsce w pewnym momencie poczuł, że ktoś go trzyma za rękę, w przyjazny sposób. Usiadł na kamiennej płycie i miał wrażenie jakby pod ziemią znajdował się kompleks tuneli. Przez chwilę czuł jakby na tej płycie wzniósł się w powietrze. Zobaczył boginię Izydę. Nie widział jej w sposób "ostry", ale dostrzegł, że miała ona na sobie czerwonawy, łuskowaty kombinezon, z którego rękawów rozpościerały się świetliste skrzydła. Miała też włosy "częściowo rude, częściowo czarne". Towarzyszyły jej służki. Były one ubrane zgodnie ze starożytną egipską modą - czyli były topless. Widok musiał być piękny :) Podczas wizji usłyszał on od Izydy: "Eksperyment zaczął się w Sakkarze". Zobaczył również jak w nocy przez Płaskowyż Gizy przewaliła się ogromna fala wody. Nie był w stanie dostrzec, czy piramidy były wówczas już skończonymi budowlami, czy dopiero je budowano.  

Sam nie wiem, co myśleć o tych wizjach. Zastanawiałem się choćby, czy powtarzająca się tam wizja służek/tancerek topless nie ma na celu "wzmocnienia sygnału", tego by umysł widzącego "złapał połączenie" i "skoncentrował się na nim". Wszak w Egipcie usłyszał on od osoby, która wielokrotnie odwiedzała tamto tajemnicze miejsce: "Tutaj objawia Ci się to, czego najbardziej potrzebujesz". No cóż, kobieca energia, też odgrywa pewną rolę w praktykach ezoterycznych, a niektórzy bardzo dobrze się nią pożywiają. (Casus buddyjskich mnichów otaczających się panienkami wyglądającymi jak luksusowe prostytutki...) 




Motyw boskich służek pozbawionych górnych części garderoby (i zwykle mających pokaźne biusty) występuje m.in. w wierzeniach hinduistycznych i buddyjskich. Takie niebiańskie służki są znane jako apsary. Ich przedstawienia możemy spotkać choćby w Indiach, na Sri Lance, w Kambodży, Wietnamie czy w Indonezji. Najbardziej znane są te z "erotycznych" indyjskich świątyń w Khajuraho


Mamy też je m.in. na freskach w Pałacu Rawany w Sigiriya na Sri Lance. (Rawana był królem, z którym walczył legandarny hinduski heros Rama.) Dziwnym zbiegiem okoliczności, jeśli poprowadzimy linię od klasztoru Noravanq do Hamrin Hiid, i z obu jej końców wyprowadzimy na południe po linii o tej samej długości, to te linie zejdą się na Sri Lance, w okolicach Sigiriya.



A jeśli chodzi o strój bogini Izydy - powyżej macie kopię jej wizerunku z grobowca Setiego I. Podejrzewam jednak, że jej strój został tam "unarodowiony". Podobne suknie - odsłaniające piersi - nosiły wówczas Egipcjanki. (Znajomy ze swojej wizji zapamiętał, że miała ona je zakryte przez kombinezon.)  Służki topless nie były tam niczym niezwykłym. Często wręcz pracowały one całkowicie nago lub w przezroczystych szatach. Ciekawe, czy było to zapożyczenie z boskich dworów? Pamiętajmy, że według Menatona i innych starożytnych autorów, ludzkie dynastie faraonów były w Egipcie poprzedzone dynastiami półboskimi, a te boskimi.


Przypominam również o podobnej modzie kobiecej na minojskiej Krecie... (O tamtejszych starożytnych tajemnicach pisałem w tym wpisie.)



Na starożytnych przedstawieniach Isztar/Asztarte/Aszery, ta bogini miłości i wojny też ma zwykle goły biust.


A wracając do bogini Izydy, niektórzy zwracają uwagę na podobieństwo jej wizerunków z małym Horusem, do wizerunków karmiącej Matki Boskiej. Być może w grę wchodził podobny mechanizm jak w przypadku polskich artystów, którzy po wojnie musieli się przestawić z malowania konnych portretów Marszałka Piłsudskiego na konne portrety marszałka Rokossowskiego. Egipscy koptyjscy artyści zastosowali podobne schematy, a skojarzenie Maryi z Izydą ułatwiało chrystianizację. Oczywiście durni amerykańscy ewengelikalni pastorzy ze zmacdonaldyzowanych "megakościołów" traktują to jako kolejny "dowód" na pogańskość Maryi...


Co ciekawe, gdy pokazałem egipskiemu sufiemu wizerunek rudowłosej Matki Boskiej z Gietrzwałdu, stwierdził, że widział obraz Maryi z podobnymi rudymi włosami w klasztorze na Synaju...



***




Generał SWR napisał, że w czwartek 26 października o godzinie 20.42 Putin zmarł w swojej rezydencji w Wałdaju. Jego ciało wsadzono do zamrażarki, w której chłodziło się jedzenie. Patruszew z resztą bandy zaczął debatować nad podziałem majątku zmarłego i sukcesją. Łukaszenka nagle zaczął zaś mówić o pokoju na Ukrainie i że będzie w nim rozjemcą. 

Generał SWR może oczywiście kłamać "jak naoczny świadek". Wcześniej puszczał przecież mało wiarygodne wiadomości takie jak, że Prigożyn żyje w Wenezueli. Dlaczego jednak nagle postanowił "uśmiercić" Putina? 

Może być tak, że podobnie jak w filmie "Sobowtór" Akiry Kurosawy, martwego władcę będzie zastępował żywy sobowtór. Gdyby jednak śmierć Putina została za jakiś czas (nawet za rok czy dwa) została oficjalnie potwierdzona, to dla nas zła wiadomość. Daje ona bowiem Rosji możliwość "wyjścia z twarzą" z wojny, zrobienia nowym przywódcą jakiegoś Nawalnego, rozpoczęcia kolejnego resetu z Zachodem i zebrania sił na nową wojnę. Wyjaśniałaby też modyfikację amerykańskiej strategii z ostatnich miesięcy. Mam więc nadzieję, że Generał SWR po prostu pisze bzdury. 


sobota, 10 czerwca 2017

Blokada Kataru, zamach w Teheranie i brytyjskie wybory

Doniesienia mówiące, że to rosyjscy hakerzy wywołali konflikt Arabii Saudyjskiej (i kilku innych państw regionu) z Katarem to tylko głupia wrzutka. Konflikt ten ma przecież korzenie sięgające ponad 20 lat a zhakowany tweet, w którym emir Kataru chwalił Iran, Bractwo Muzułmańskie, Hamas oraz Izrael to tylko pretekst do ataku.



Można powiedzieć, że Katar padł ofiarą własnych ambicji. W 1996 r. ojciec obecnego emira obalił swojego prosaudyjskiego ojca i zdecydował, że zamiast transportować gaz rurociągami (przez Arabię Saudyjską) będzie wysyłał go terminalami LNG. W ten sposób Katar zaczął odpowiadać za 30 proc. światowej produkcji LNG i stał się najbogatszym krajem świata (licząc PKB per capita z uwzględnieniem parytetu siły nabywczej). Coś z tym bogactwem musiał zrobić, więc inwestował: zbudował znakomite linie lotnicze, kupował pakiety akcji zachodnich banków i klubów piłkarskich, stworzył własną telewizję siejącą wywrotową propagandę w regionie... Ale też zainwestował dużą kasę w Bractwo Muzułmańskie (którego nieformalny lider szejk al-Kardawi ma schronienie w Doha), Hamas, Front al-Nousra, ISIS, destabilizację Egiptu, Libii, Syrii... (Wcześniej katarska rodzina królewska udzielała wsparcia m.in. Khalidowi Sheikhowi Mohammedowi, planiście zamachów na WTC.) Oczywiście Katar robił to często jako pośrednik dla potężniejszych od niego sił. Administracja Obamy w każdym bądź razie nie widziała w tym nic złego. Terroryzm wspierają niemal wszystkie bliskowschodnie rządy, ale Katar po prostu drażnił innych swoimi międzynarodowymi ambicjami. Arabia Saudyjska wykorzystała więc okazję, by wyrównać rachunki ze swoim byłym wasalem, a do akcji chętnie przyłączyła się egipska junta, cięta na Bractwo Muzułamańskie. Blokada Kataru została wprowadzona wkrótce po bliskowschodniej podróży Trumpa, który w Rijadzie wzywał Saudów, by wzięli się za terrorystów. No i wzięli się: w Katarze. Władze w Doha same się zresztą podłożyły, bo zaczęły spiskować z Iranem, jak zasabotować bliskowschodnie plany Trumpa.  Zresztą sam Trump bardzo ostro atakował ostatnio Katar - obecna administracja odwróciła politykę Obamy. Opiera się na Saudach, Egipcie oraz Izraelu, uderza w Katar oraz Iran.



Do inwazji na Katar raczej nie dojdzie. To przecież siedziba CENTCOMU, miejsce gdzie stacjonuje amerykańska flota i lotnictwo oraz... wojska tureckie. Powinno dojść do pałacowego zamachu stanu., bo tak tam się sprawy załatwia od lat.



W tym kontekście ciekawie wyglądają niedawne zamachy na Mauzoleum Chomeiniego oraz irański parlament (o który Irańczycy oskarżają Arabię Saudyjską)  . Ktoś posłał Irańczykom wyraźne ostrzeżenie, że ma "długie ręce". W jakiś czas później, u podnóża Wzgórz Golan pocisk rakietowy zabił grupę lokalnych dowódców ISIS, wcześniej wysokiej rangi dowódców w armii Saddama. Zacieranie śladów?

***

Jak wiemy brytyjskie wybory parlamentarne skończyły się katastrofalnie dla Partii Konserwatywnej. MI5 nadal jest jednak u władzy. Była minister spraw wewnętrznych (nadzorująca tę służbę) Theresa May trzyma się fotela premiera i będzie tworzyła rząd przy wsparciu Demokratycznej Partii Unionistów (DUP) z Ulsteru, czyli oranżystowskich kolesi ze służb. W dzień wyborów były szef MI6 dał do zrozumienia w "Daily Telegraph", że Jeremy Corbyn nie może być premierem, bo służby by go nie zatrudniły u siebie ze względu na procedury bezpieczeństwa. Istotnie, przez 20 lat służby traktowały Corbyna jak zagrożenie dla bezpieczeństwa ze względu na jego kontakty z IRA, Hamasem oraz zwolennikami bin Ladena. Służby nie mogły dopuścić Corbyna do władzy. I Corbyn rządu nie stworzy. Jego potencjalny koalicjant, Szkocka Partia Narodowa przerżnęła wybory tracąc ponad 30 mandatów. Politologowie tłumaczą, że nagle prolabourzystowscy Szkoci zapałali miłością do Torysów. A jeżeli wybory w Szkocji zostały sfałszowane? Tam byłoby to zrobić najłatwiej. Duże okręgi wyborcze ze słabym zaludnieniem... Przy okazji szkockiego referendum niepodległościowego wskazywano na nieprawidłowości mogące świadczyć o jego sfałszowaniu. Szkoci dają się tak robić...



Kwestia ostatnich zamachów w Wielkiej Brytanii robi się przez to intrygująca. Kiedyś MI5 umieszczała swoich kretów w IRA i pomagała im awansować w strukturach tej organizacji pozwalając im przeprowadzać spektakularne zamachy. Gdy słyszymy więc, że służby zignorowały 18 okazji by zapobiec zamachowi na London Bridge, to powinniśmy być powściągliwi z potępianiem służb za "nieudolność". Na pewno mają swoich ludzi w ISIS i po prostu chcą im dać się wykazać...
Problematyczna okazała się raczej reakcja wyborców. Ale premier May sama ich wystraszyła mówiąc o tym, że wprowadzi najbardziej nowoczesną wersję cenzury internetu na świecie. Może teraz ćwiczą tam na wypadek czegoś większego a za rok bez problemów się wprowadzi stan wojenny i zrobi V jak Vendetta...

***

Przesłuchanie Jamesa Comeya w Kongresie wcale nie przybliżyło impeachmentu Trumpa. Wręcz przeciwnie, może ono przyspieszyć śmierć bzdurnej narracji o rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory. Comey znów nie przedstawił żadnego dowodu na taką ingerencję. Ponadto przyznał, że Trump w sumie nie przeszkadzał w śledztwie, ale zachęcał do jego kontynuowania i że gen. Flynn nie znajdował się w centrum dochodzenia. Comey przyznał się też, stał za przeciekami do mediów uderzającymi w Trumpa. Teraz już chyba im tylko pozostaje zamach...

środa, 23 grudnia 2015

One Belt, One Road - czyli Berlin-Bagdad 2.0

W nadchodzących latach główne punkty zapalne na świecie będą leżały na trasie największego w dziejach projektu infrastukturalnego w dziejach - One Belt, One Road czyli Nowego Szlaku Jedwabnego. Chiński projekt mający połączyć Azję Wschodnią z Bliskim Wschodem i Europą można porównać do kolei Berlin-Bagdad, niemieckiego projektu komunikacyjnego który był prawdziwą przyczyną wybuchu I wojny światowej. (Pisałem o tym choćby w serii Inferno).




Nowy Szlak Jedwabny to projekt zainicjowany w 2013 r. przez chińskiego prezydenta Xi Jinpinga (nad koncepcją tą pracowano jednak zapewne w Pekinie od wielu lat a pierwsze kroki do jej uruchomienia podjęto już w zeszłej dekadzie). To plan silniejszego transportowego złączenia Chin z Europą. Ma on zarówno stymulować rozwój gospodarczy biedniejszych, zachodnich prowincji ChRL, mocno zwiększyć wymianę handlową Chin z Europą, uczynić juana walutą bardziej popularną w rozliczeniach międzynarodowych i dać impuls rozwojowy krajom przez które będzie przechodziła ta droga handlowa. Ma on połączyć 64 kraje generujące łącznie 29 proc. światowego PKB i zamieszkane przez 63 proc. populacji Ziemi. Wymiana handlowa między Chinami a krajami leżącymi wzdłuż Nowego Szlaku Jedwabnego ma przekroczyć 2,5 bln juanów (390 mld USD) rocznie a  wartość inwestycji w tę drogę handlową ma sięgnąć 1,5 bln juanów. Inwestycje te obejmują blisko 900 projektów, w tym budowę 15 nowych portów. Morska część Szlaku ma łączyć Chiny z Azją Południowo-Wschodnią, Indiami, Bliskim Wschodem i Afryką. Część lądowa ma biec od Zachodnich Chin przez Azję Środkową i Syberię do Europy. Ten olbrzymi projekt ma zostać zrealizowany do 2040 r. Chińscy planiści szacują, że o ile obecnie transport towarów koleją z Londynu do Pekinu trwa około dwóch tygodni, to w 2025 r. ma zająć 9 dni. M.in. dzięki chińskim kolejom szybkich prędkości, które zostaną zbudowane na tej drodze handlowej. Finansowaniu projektów wchodzących w skład Nowego Jedwabnego Szlaku ma służyć założony w tym roku Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) - instytucja założona w tym roku, wśród której założycieli znalazła się m.in. Polska (choć stało się to po sprzecznych sygnałach wysyłanych przez rząd Kopacz).
Lądowa część szlaku ma składać się z trzech korytarzy transportowych. Południowy ma iść jednym rozgałęzieniem do Singapuru, drugim poprzez Birmę, Indie i Pakistan do Teherenu, gdzie będzie łączyć się z centralnym korytarzem idącym przez postsowieckie republiki Azji Środkowej. Następnie będzie on kierował się przez Turcję, Bałkany, Węgry, Austrię, południowe Niemcy i Francję do Londynu i Antwerpii. Północny korytarz - mający największe moce transportowe - ma przechodzić przez Mongolię , Rosję i Białoruś do Polski a stamtąd iść do Hamburga i Rotterdamu. Polska jest w chińskich planach głównym hubem przesyłowym na Europę - wrotami do UE. Namiastką tego korytarza jest już połączenie kolejowe Chengdu–Łódź, które jak na razie jest wykorzystywane w małym zakresie, ale w przyszłości, wraz z realizacją chińskich planów może nabierać ono dużo większego znaczenia. (Do rangi symbolu urasta to, że o ile globalizacja gospodarcza  w zachodnim, neoliberalnym stylu wykończyła łódzki przemysł, to globalizacja w chińskim stylu daje miastu szansę na rozwój.) W chińskim planie strategicznym zyskujemy już z samej racji naszego położenia geograficznego. 



Próbą blokady morskiej odnogi Nowego Szlaku Jedwabnego jest konflikt na Morzu Południowochińskim. Chińczycy wpadli tam w pułapkę - budując instalacje wojskowe mające służyć ochronie żeglugi na spornych wysepkach (i robiąc to w bardzo prowokacyjny sposób) zaostrzyli konflikt z państwami sąsiednimi a Amerykanie sprytnie to wykorzystują. 



Być może prawdziwym powodem istnienia Państwa Islamskiego jest to, że służy ono kampanii destabilizacyjnej mającej zablokować bliskowschodnią nitkę Szlaku. Wynikałoby z tego, że Państwo Islamskie istnieje we wspólnym amerykańsko-rosyjskim interesie. Amerykanie blokują drogę Chinom, Rosja eliminuje alternatywy korytarz transportowy - sama chce mieć monopol na transport towarów z Chin do Europy. To również tłumaczy dlaczego wojna w Syrii jest prowadzona tak, by nikt jej nie wygrał - ani Assad, ani rebelianci. O tym, że Rosja wspiera zarówno Assada jak i Państwo Islamskie pisałem już na tym blogu wielokrotnie. O tym, że Amerykanie wspierają islamskich reblientów powszechnie wiadomo. Okazuje się jednak, że USA udzielają też wsparcia Assadowi. Symur Hersh w "New Yorkerze" pisał ostatnio o "rebelii" w Pentagonie przeciwko syryjskiej polityce Białego Domu. Wojskowi mieli uznać, że umiarkowani rebelianci nie istnieją - wszyscy są dżihadystami - więc zaczęli przekazywać assadowskim służbom informacje wywiadowcze jako pośredników wykorzystując Niemcy, Rosję oraz Izrael (który jednocześnie udziela pomocy medycznej i nie tylko jej "umiarkowanym rebeliantom"). W żaden akt niesubordynacji Pentagonu nie wierzę. Wojskowi specjaliści od tajnych wojen bez szemrania wykonywali rozkazy administracji Busha i Obamy - w tym dotyczące najbardziej kontrowersyjnych aspektów ich polityki. Czemu mieliby nagle oburzać się na wspieranie dżihadystów w Syrii ? Niedawno wyszło na jaw, że niemiecka BND otworzyła placówkę w Damaszku wymieniającą tajne informacje z assadowskimi służbami. BND jest czasem nazywana niemiecką filią CIA i jest zobligowana przez prawo przekazywać Amerykanom wszelkie informacje o jakie oni ją poproszą. Trudno sobie wyobrazić, by ta eskapada do Syrii odbyła się bez wiedzy CIA. Sama CIA zaś wspierała rebeliantów w ten sposób, by nie uzyskali oni przewagi na polu bitwy. Chodziło nie o obalenie reżimu, ale o trwałą destablizację Syrii oraz krajów sąsiednich. Celem tej kampanii powinien również stać się Egipt a zwłaszcza Synaj - chodzi o stworzenie zagrożenia dla Kanału Sueskiego. (Taki też jest powód wywołanej przez Irańczyków wojny domowej w Jemenie.)



Wielkie protesty przeciwko Erdoganowi w Turcji i wyciągnięcie przez proamerykańską frakcję Gullena jego afer korupcyjnych zbiegło się dziwnym trafem z zacieśnieniem współpracy turecko-chińskiej. Na wyeliminowanie Turcji z Nowego Jedwabnego Szlaku zależy również Rosji. Stąd tak ostre działania "One Punch Mana" Erdogana wobec Ruskich. Można się spodziewać prób skłócenia Turcji i Chin poprzez ujgurską rebelię w Xinjangu.



Rosja zaatakowała w 2014 r. Ukrainę dlatego, że Chiny początkowo planowały przeprowadzić odnogę Szlaku przez ukraińskie terytorium północny korytarz Szlaku. Teraz będzie on przechodził przez Białoruś, którą Rosja będzie się starała wchłonąć. Tak samo będzie zagrażała nitce szlaku idącej przez Gruzję. Putin-Hujło i jego agresywna polityka jest więc głównym zagrożeniem dla chińskiego projektu. Rosyjski prezydent zachowuje się jakby był zachodnim agentem mającym zniszczyć gospodarczo Rosję, storpedować Nowy Szlak Jedwabny i przerzucić ukradzione narodowi rosyjskiemu bogactwa do nowojorskich banków. (Richard Tomlinson, dezerter z MI6, twierdził, że Putin pracował dla brytyjskich tajnych służb. Wiarygodność tych informacji jest jednak dosyć wątpliwa.) W interesie Chin jest więc usunięcie Putina-Hujły i zastąpienie go przywódcą bardziej skłonnym do kooperacji. (Najlepszym wyborem byłby... Aleksander Łukaszenka, który jest prochiński i zarazem postrzegany przez samych Rosjan jako odpowiedni przywódca dla ich kraju, prezydent mogący zapewnić porządek a przy tym swojski człowiek z ludu.)

Projekt Nowego Szlaku Jedwabnego ma również wielkie implikacje dla Polski. Nie ograniczają się one jedynie do wielkiej gospodarczej szansy. Chiny widzą w Polsce główny hub przeładunkowy swoich towarów na Europę. Powinny więc dyscyplinować Rosję, by powstrzymywała się przed agresją w Europie Środkowo-Wschodniej. To leży w naszym interesie i może być jednym z filarów naszego bezpieczeństwa.



Gdy w grudniu 2014 r. odbywał się w Belgradzie szczyt Europa Środkowa - Chiny (16+1) ówczesna premier Ewa Kopacz ostentacyjnie go zlekceważyła i jako jedyny szef rządu z naszego regionu nie pojawiła się na nim. Nowa ekipa rządząca podeszła do chińskiej szansy w bardziej odpowiedzialny sposób. Na listopadowym szczycie Europa Środkowa - Chiny był obecny prezydent Andrzej Duda, którego przyjmowano w Państwie Środka z najwyższymi honorami. Podczas gdy polskie telewizje koncentrowały się  głównie na prezydenckim spacerze na oblodzonym Wielkim Murze, chińskie państwowe media komentując wizytę podkreślały, że Polska  jest dla Chin jednym z najważniejszych partnerów. Był im łatwo głosić to przesłanie, bo obecne władze Polski wykazały zainteresowanie chińskim projektem Nowego Szlaku Jedwabnego (One Belt, One Road).  – Polskie władze i przedsiębiorstwa są bardzo zainteresowane inwestycjami planowanymi w ramach tego ambitnego projektu. Polska może odegrać w nim kluczową rolę dzięki swemu położeniu geograficznemu, dzięki doświadczonym biznesom z różnych branż - mówił prezydent Duda. 

Polska zaczęła lawirować pomiędzy USA a Chinami. To fundamentalny zwrot w naszej polityce zagranicznej. Media totalnie to przemilczały a wy w tym czasie ekscytowaliście się awanturą o trybunał konstytucyjny oraz manifami emerytów z komitetu obrony plutokracji. (Chciałoby się zacytować Stonogę: "Wy głupie Polaczki! Was powinno się jeb...ć!"). Obce mocarstwa będą starały się podgrzewać sytuację w Polsce. Nowa ekipa uderza przecież w interesy rosyjskie (uderzenie w agenturę Rosji, kwestie energetyczne, konsolidacja regionu), niemieckie (bliskowschodnio-afrykańscy najeźdźcy, pakiet klimatyczny) i amerykańskie (Nowy Szlak Jedwabny, "Patrioty", TTIP). Zauważcie, że płk Du(p)sza - ten gostek, co miał w gabinecie herb FSB i podpisywał umowę o współpracy SKW z putinowskimi służbami miał również utrzymywać podejrzane kontakty z Amerykanami. Już mi się marzą procesy pokazowe podczas których, tacy pajace będą przyznawać się do równoczesnej współpracy z FSB, BND i CIA...

Przeszkodą dla budowy Nowego Szlaku Jedwabnego może być również obecny ustrój ChRL. Przeszły one od komunizmu do totalitarnego kapitalizmu zachowując wszechwładzę Partii. Xi Jinping ostrzega jednak, że KPCh może "zatonąć jak Titanic". Zanim Nowy Szlak Jedwabny zostanie ukończony, Partia może przestać istnieć a Chiny stać się krajem mniej lub bardziej demokratycznym (z naciskiem na "mniej"). To zdjęłoby z Chin wielkie wizerunkowe odium i pozwoliło na normalizację stosunków z Tajwanem i Japonią - a w przyszłości na połączenie sił z Tokio. Taki sojusz oznaczałby przerwanie pacyficznej bariery budowanej przez USA przy współpracy z krajami regionu. Powstałby wielki blok geopolityczny od Japonii do Białorusi a nawet do Polski. Azjatycko-europejski blok w kontrze do trawionego polityczną poprawnością i neoliberalizmem Zachodu. Scenariusz, w którym mielibyśmy wielką rolę do spełnienia...

***

Wszystkim moim Czytelnikom składam najserdeczniejsze życzenia Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.


środa, 4 listopada 2015

I, pet goat II, Globalny Minotuar, ruskie samoloty, Code Geas... a ja wyjeżdżam do Tajlandii





Ta przesycona symboliką animacja stała się już internetową legendą. Świetnie zrobiony filmik, ze znakomitą muzyką, wymagający wielu miesięcy pracy i kosztujący zawrotne sumy zostaje umieszczony w necie przez anonimowego twórcę. Firma Heliophant stojąca za tym projektem jest tylko i wyłącznie bytem wirtualnym, który nie uaktywnił się ani wcześniej ani później. Nie zarobi na tej produkcji ani grosza. Sam filmik odzwierciedla poglądy ludzi wierzących w to, że iluminacka konspiracja rządzi światem - z tą różnicą, że jest zrobiony o niebo bardziej profesjonalnie niż typowe produkcje miłośników teorii spisku. W necie można znaleźć wiele prób interpretacji tego dzieła (tutaj macie jedną z nich). Interpretacji trudnej, jeśli nie zna się symboli stosowanych przez Wtajemniczonych. Każdy, nawet najmniejszy szczegół ma tam znaczenie. Zwróćcie uwagę choćby na pierwszą scenę z Bushem zmieniającym się w Obamę. Bush mówiący "shame on you" i wskazujący na znajdujący się nad szkolną tablicą schemat ewolucji człowieka od małpy do Oświeconego. Na ścianie klasy szkolnej zauważycie może symbol Sowy - Molocha z ceremonii w Bohemian Grove. Mnie najbardziej zaintrygował fragment, w którym symbolizująca Azję dziewczyna staje na drodze czołgom (nawiązanie do słynnej sceny z placu Tiananmen) i zostaje zniechęcona do protestu przez "Pana Kościeja". Liczę na to, że wy również podzielicie się swoimi interpretacjami w komentarzach. Ciekaw jestem szczególnie opinii Chehelmuta :) Z pewnością Darth Grzegorz Braun zanalizowałby to jak "Gwiezdne Wojny".

***

Jestem świeżo po lekturze "Globalnego Minotaura" Yanisa Varoufakisa. Byłem miło zaskoczony, gdyż znalazłem tam wiele tez korespondujących z moim cyklem "Inferno". Varoufakis jakby napisał jego kontynuację i w znakomity sposób nakreślił dzieje Globalnego Planu (1945-1971), Globalnego Minotaura (1971-2008) i okresu po śmierci Minotaura (2008-...). Moje własne obserwacje mówią, że 2015 r. oznacza wielkie potknięcie w budowie Nowego Globalnego Planu przez Chiny. To znacznie przedłuży światowy kryzys gospodarczy i przyniesie światu więcej chaosu. Planowanego chaosu.

***

Co do rosyjskiego Airbusa nad Synajem: mamy kolejne poszlaki świadczące o tym, że eksplodował on w powietrzu.  Turecki prezydent Erdogan powiedział, że nie może potępić Państwa Islamskiego za zestrzelenie tego samolotu! A dzisiaj Ruskim spadł kolejny samolot: transportowy Antonow z 40 osobami na pokładzie w Południowym Sudanie.  Będzie tego pewnie więcej...

***

Jutro wybieram się na urlop do Tajlandii  i wracam ponad tydzień później. Będę leciał Aerofłotem przez Szeremietiewo, więc może spotkam Snowdena-Winnickiego. 11 listopada spędzę w Bangkoku i spróbuję tam zorganizować Marsz Niepodległości. Będę skandował "Ladyboye, pederaści to Prayutha entuzjaści!" i "Nie tęczowa, nie różowa, tylko Tajlandia narodowa!" :))))

Gdy mnie nie będzie możecie sobie obejrzeć serial "Code Geass" - bardzo fajną opowieść o rebelii przeciwko Imperium, tworzeniu ruchu oporu, spiskach, intrygach i wewnętrznej opozycji. Cholernie inteligentne anime (stopień intryg jeszcze lepszy niż w "Death Note") a do tego zabawne. Ma antymonarchistyczne i antybrytyjskie przesłanie. I co może cieszyć są tam wzmianki o Polsce. Poza tym reakcyjna Shirley przypomina trochę Orihime z Bleacha :)

Polecam nową recenzję mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". A także oczywiście samą powieść. 





sobota, 31 października 2015

Krótka historia sabotażu lotniczego: Rosyjski A321 na Synaju



Airbus A321 rosyjskich linii lotniczych Metrojet runął w górach Półwyspu Synaj.  Zginęły 224 osoby , głównie turyści wracający z Sharm el-Sheikh do Sankt Petersburga. Ze wstępnych doniesień wynika, że wrak jest totalnie zniszczony i "wybebeszony". Niemal natychmiast rosyjskie i egipskie władze wykluczyły akt terroryzmu i wskazały na "usterkę mechaniczną" jako przyczynę upadku samolotu. Już zaczynają się wrzutki w stylu "debeściaków", "brzozy" i "pijanego generała". Początkowo Egipcjanie i Rosjanie plątali się w swoich komunikatach. Rosyjskie służby wskazywały nawet, że samolot zniknął z radarów nad Cyprem (!).

Rosyjski samolot pasażerski rozbił się w górach Jabal al-Halal, gdzie akurat jest silnie obecny lokalny oddział Państwa Islamskiego, członkowie dawnej organizacji Ansar al-Miqdas. Kilka miesięcy temu Państwo Islamskie wysłało im doradców wojskowych - byłych oficerów armii Saddama - by przygotowali ofensywę terrorystyczną przeciwko armii egipskiej. Kilka dni temu niemieckie służby ostrzegały przed niebezpieczeństwem ataku terrorystycznego na samoloty pasażerskie nad Synajem.  Państwo Islamskie już się przyznało do zestrzelenia rosyjskiego Airbusa. Albo dysponuje ono bardziej zaawansowanymi rakietami przeciwlotniczymi zdolnymi dolecieć na 11 tys. metrów, albo podłożyło bombę na pokładzie, albo z jakiegoś powodu Airbus był znacznie niżej niż utrzymują egipscy kontrolerzy lotów. Egipt tuszuje sprawę, gdyż taki atak terrorystyczny byłby ogromnym ciosem dla jego sektora turystycznego, czyli katastrofą gospodarczą. Rosja też nie chce się przyznać, że została zaatakowana - tak jak nie przyznała się do tego, że islamiści w Syrii zabili podczas tortur jednego z jej żołnierzy.

To było ostrzeżenie dla Rosji. Co prawda rosyjskie bombardowania jak dotąd robią niewiele szkody Państwu Islamskiego (ISIS zadało ostatnio pod Aleppo wielką klęskę elitarnym jednostkom Irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji). Ale akurat na konferencji w Wiedniu mocarstwa wstępnie dogadały się w sprawie Syrii - powołania tam rządu jedności narodowej, nowych wyborów i wspólnej walki z islamistami. To zmusiło Państwo Islamskie do działania...


sobota, 19 września 2015

Kryzys imigracyjny - kto destabilizuje Europę

Ilustracja muzyczna: Band Maid - Thrill

Marti Athisaari, były prezydent Finlandii, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i zarazem negocjator ONZ, ujawnił, że w 2012 r. Rosja proponowała, że pozbędzie się Assada. Chodziło jej oczywiście o proces transformacji ustrojowej, podczas którego Assad zostałby obalony ale bezpieka zachowałaby władzę dopuszczając do rządów część opozycji. Scenariusz znany z Europy Środkowo-Wschodniej. USA nie były tym zainteresowane. Nie skorzystały też z innych okazji do obalenia syryjskiego dyktatora. Czy więc chodzi im o to, by Assad dalej rządził a wojna domowa trwała a Syria była bliskowschodnią wersją Somalii?



Grupa amerykańskich wojskowych i oficerów wywiadu twierdzi, że Kaddafi chciał się zrzec władzy, gdy doszło do niego to, że stanie się celem amerykańsko-europejskiej inwazji. Departament Stanu nie chciał z nim rozmawiać o pokojowej abdykacji. Wybrano scenariusz w którym Kaddafi zostaje zlikwidowany. Libia stała się państwem upadłym - i tak jak przewidział jej dyktator, do Europy ruszyły hordy "uchodźców". 



Podobnie w 2003 r. Saddam przestraszony groźbą amerykańskiej inwazji obiecał przeprowadzić w kraju demokratyczne wybory i wyjechać z Iraku.  Irak stał się w połowie irańskim protektoratem, w połowie państwem upadłym.

W 2001 r. Talibowie przestraszeni perspektywą amerykańskiej inwazji proponowali USA wydanie Osamy bin Ladena.  Wybrano inną opcję.

Pisałem już wielokrotnie na tym blogu o tym jak USA czyniły przygotowania do Arabskiej Wiosny jeszcze za kadencji George'a W. Busha. (Co nie przeszkadza różnym idiotom nazywać mnie amerykańskim oraz izraelskim agentem, bo piszę źle o Rosji, Putinie, Iranie i arabskich terrorystach.) Amerykański konserwatywny komentator Glenn Beck otwarcie oskarżał finansowego hitmana George'a Sorosa o udział w przygotowaniu rewolucji w Egipcie.  Soros jest czasem przedstawiany przez prawicę jako taki Stavro Bloefeld, milarder ze złowrogim planem dominacji nad światem. Nic bardziej błędnego. On jest tylko narzędziem. Narzędziem, które zostało też użyte w trakcie obecnego kryzysu imigracyjnego.




Reporter Sky News znalazł na wyspie Lesbos specjalny przewodnik dla nielegalnych imigrantów wydany przez fundację W2EU finansowaną przez Sorosa. Premier Viktor Orban twierdzi, że zamieszki na granicy serbsko-węgierskiej zostały wyreżyserowane. Internauci już wyszukali kilku prowodyrów.

Czemu Stanom Zjednoczonym zależy na napływie bliskowschodnich imigrantów do Europy? Czy Europa - a szczególnie kraje takie jak Niemcy i Francja - nadal są postrzegane przez USA jako zagrożenie? Czy dlatego należy je destabilizować za pomocą najazdu imigrantów i terrorystów?


środa, 27 sierpnia 2014

ISIS popularniejsza niż Hollande, ssący Striełkow i recenzja "Wojen Putina"

Sondaże wskazują, że 16 proc. Francuzów w pozytywny sposób postrzega terrorystów z Państwa Islamskiego. (Dla porównania: w Strefie Gazy, taką odpowiedź zaznaczyło 13 proc. ankietowanych.) ISIS ma więc tam zapewne więcej zwolenników niż prezydent Hollande. Ostrzeżenia byłego szefa CIA Michaela Haydena mówiące, że ISIS zaatakuje Zachód szybciej niż się spodziewamy nie są więc żadnym czarnowidztwem. W Iraku, wśród bojowników Państwa Islamskiego mamy wielu Brytyjczyków, Niemców i Francuzów, którzy po powrocie do krajów, które zapewniły im dobrobyt będą przekazywać tam zdobytą na Bliskim Wschodzie wiedzę o zamachach samobójczych, obcinaniu głów zakładnikom i pozowaniu z nimi na Instagramie.



Co prawda walka z ISIS w Iraku przyciąga uwagę opinii publicznej (tutaj macie zestawienie statystyczne dotyczące amerykańskich nalotów), ale ważne rzeczy dzieją się też w Syrii. Państwo Islamskie zajęło kilka dni temu ważną bazę lotniczą  w Taqba, niedaleko Aleppo. Assadowców zmasakrowano. Chociaż przez dłuższy czas Assad wspierał ISIS przeciwko rebeliantom, teraz jest zagrożony przez tego Frankensteina. Może się skończyć tym, że USA wyślą lotniskowiec, by ratować tego katechona-kutafona (a może przy okazji zainstaluje się w Syrii, za zgodą Iranu inną ekipę - i co wówczas powiedzą duponarodowcy i chłopcy z xxx-portalu?). Obama tworzy koalicję do walki z ISIS - chętne są Wielka Brytania i Australia (putinowsko-hujłowska katechoniczno-kutafoniczna Rosja, rzekomy obrońca bliskowschodnich krześcijan jakoś się nie kwapi by ich ratować, woli szkodzić słowiańskim chrześcijanom na Ukrainie). Do nalotów na Syrię dojdzie bez względu na opinię Assada. Amerykanie już zaczęli tam loty rozpoznawcze i przekazują poprzez swoich wasali z BND dane wywiadowcze syryjskiemu reżimowi. Nie powinni się jednak spieszyć z uderzeniem w Syrii - niech assadowcy i Hezbollah wykrwawią się jeszcze bardziej w walce z ISIS.

Tymczasem w Libii doszło do rajdów lotniczych przeciwko islamskim milicjom. Bomby zrzucały samoloty z ZEA startujące z lotnisk w Egipcie. Tam też się szykuje koalicja przeciwko salafitom.

***



O wojnie na Ukrainie i w Strefie Gazy regularnie i obszernie informuje na fejsie. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna hybrydowa, w której obok dywersantów biorą udział regularne rosyjskie wojska "mylące drogę pod Rostowem". Nie chcę mi się wrzucać tej całej masy linków na bloga, ale jako ciekawostkę odnotuje doniesienia mainstreamowych mediów poświęcone znanemu loliconowi "pojebanemu pułkownikowi" Girkinowi vel Striełkowowi:


"Nowelę o tym, jak samozwańczy minister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow vel Girkin gwałci kamerzystę ekipy porno przybywającej na wschodnią Ukrainę można kupić na Amazon.com za niecałe 2 dolary. Dzieło ma wiele mówiący tytuł "Sucking Strelkov" i zaledwie 22 strony (...) Ekipa filmowa z Europy udaje się w czerwcu 2014 r. na zajęty przez Rosję Krym, by nakręcić tam porno. Nie może jednak znaleźć odpowiednich żołnierzy, których mogłaby uwiecznić. Z pomocą jednego z lokalnych mieszkańców członkowie ekipy postanawiają więc przedostać się na wschodnią Ukrainę, do wojsk separatystów w Doniecku. Zostają jednak zatrzymani na jednym z punktów kontrolnych, a przesłuchanie osobiście prowadzi Striełkow. Jak niewybrednie opisuje go narrator, to człowiek o wyglądzie "świni skrzyżowanej z Adolfem Hitlerem".

 

Separatyści chcą, by członkowie ekipy udowodnili, że nie są szpiegami, i zmuszają jednego z kamerzystów do seksu z jednym z rebeliantów. Trwają negocjacje, filmowcy chcą bowiem nakręcić tę scenę i potem wykorzystać. To wywołuje podejrzliwość Striełkowa. - To nie jest dobre. Seks gejowski jest dziś legalny na Ukrainie, ale w Rosji... jest bardzo, bardzo zakazany. Kiedy nadejdzie pokój i prawo zostanie zmienione, nie jest dobrze, by istniał taki dowód, który można łatwo sprzedać przez internet. Jesteście szantażystami, tak? - pyta Striełkow. I za karę osobiście gwałci jednego z kamerzystów, co autor dzieła opisuje bardzo dokładnie.
Dowódca separatystów jest zadowolony, członkowie ekipy odzyskują paszporty i szybko uciekają z Ukrainy. Kiedy są już bezpieczni, zgwałcony kamerzysta wyznaje: - Od kilku lat choruję na HIV."


***



W kwestii Ukrainy polecam wszystkim książkę holenderskiego politologa Marcela van Herpena "Wojny Putina".  Autor wykazuje, że współczesna Rosja wykazuje wiele cech typowych dla państwa faszystowskiego a wojny Putina-Hujły przeciwko Czeczenii, Gruzji oraz Ukrainie nie są  reakcjami na zachodnie zagrożenie, ale elementami programu imperialnego mającego na celu stworzenie Ruskiego Świata i jednocześnie zniewolenie narodu rosyjskiego przez kryminalną "elitę" biznesowo-polityczną. Autor przekonująco wyjaśnia, że to nie Gruzja napadła na Osetię Płd. w 2008 r., ale broniła się wówczas przed rosyjską agresją. Wskazuje, że Rosja rozpoczęła przygotowania do napaści na Gruzję już w 2002 r. - czyli jeszcze zanim Saakaszwili został prezydentem i nikomu nie śniło się Tbilisi w strukturach zachodnich. Przygotowania do agresji przeciwko Ukrainie rozpoczęto w 2003 r., gdy Putin-Hujło zaproponował Ukrainie i Mołdawii federalizację (czyli wybicie korytarza do Naddniestrza przez Ukrainę) oraz przedstawił projekt przyłączenia Białorusi do Rosji jako sześciu obłasti. Historyjki o reakcji Rosji na zdobycie władzy przez "strasznych banderowców" są więc bajeczkami dla idiotów. Narracja książki dochodzi aż do protestów na Majdanie. Wydawałoby się, że już tyle wiemy o tych konfliktach, ale okazuje się, że zawsze można dowiedzieć się więcej...

Zachęcam też do czytania i recenzowania mojej książki - Vril. Pułkownik Dowbor. Pamiętajcie: "Jakie piękne samobójstwo" to dobra książka. By się nią wysmarkać :)

czwartek, 26 czerwca 2014

Bitwa narodów w Iraku



Sytuacja w Mezopotamii (taka nazwa jest chyba uprawniona biorąc pod uwagę faktyczny rozpad Iraku?) staje się coraz bardziej skomplikowana, nawet jak na bliskowschodnie warunki. Takiego węzła różnych międzynarodowych interesów nie było chyba od czasów libańskiej wojny domowej (1975-1990). Gdy amerykańscy doradcy wojskowi przybywają do Bagdadu a Kurdowie wykrawają sobie kawałek kraju (ostrzegali parę miesięcy temu przed ofensywą ISIL), Irańczycy dostarczają broń irackiej armii oraz szyickim milicjom. W tym samym czasie Saudowie wysyłają broń dla ISIL. Samoloty z Arabii Saudyjskiej wypełnione sprzętem i amunicją lądują w opanowanej przez sunnickich rebeliantów bazie H2. (Przed ofensywą ISIL saudyjski minister spraw zagranicznych ponoć spotkał się z Putinem w Soczi. Jednocześnie i Rosja i Arabia Saudyjska popierają egipskiego dyktatora gen. al-Sisiego, który obiecuje wsparcie wojskowe Saudom przeciwko ISIL...). Assadowscy Syryjczycy więc dokonali nalotów bombowych na okolice al-Qim, czyli miejsca gdzie trafia ten sprzęt. Siły ISIL bombardowało też jordańskie lotnictwo - zniszczono w ten sposób konwój, który wjechał na terytorium Jordanii. Jakby tego było mało, do Iraku chce jechać 25 tys. szyitów z... Indii. 

Bonusowo: jak córka irackiego polityka walczyła z RPG w rękach przeciwko ISIL (i poległa), jak gostkowie z ISIL dorwali i zaj...bali sędziego, który skazał Saddama ("nie pożyje ani chwili jak ten sędzia z Avignonu powieszony za śledzionę bez pardonu" :) i  materiał o starożytnej świątyni z "Egzorcysty", która wpadła w ręce ISIL. 

***
Wiem, że off-topic, ale to bardzo ciekawy materiał o metodach pracy rosyjskich służb: Instytut Euroazjatycki będący rosyjską agenturą wpływu w Gruzji próbował zorganizować gejparadę w Tbilisi. 
Gejparada miała się odbyć w rocznicę podobnej demonstracji, która została rozpędzona przez kontrdemonstrantów. Jednakże środowiska LGBT nie chciały organizować żadnej rocznicowej manifestacji, bo uznały to za niepotrzebne jątrzenie. Więc duginowcy zaczęli opłacać homoseksualne i bardziej konwencjonalne prostytutki, narkomanów i bezdomnych, by stawili się na paradzie. Jednocześnie inna grupa prowokatorów miała zaatakować "gejów" a w świat miały popłynąć obrazki przedstawiające "brutalne prześladowania homoseksualistów" w Gruzji. To zaś miało zaszkodzić zbliżeniu Gruzji z UE. To tyle w kwestii różnych tęcz i marszów...



***
A w Polsce też ciekawie. Nie wiem, czy rzuciliście okiem na ten cyrk z wotum zaufania dla Donałda, ale jeden palikociarz zwrócił uwagę na jedną rzecz: doradca Tuska ds. bezpieczeństwa gen. Marek A. (ponoć Adamczyk, generał straży granicznej) został aresztowany za to, że ukradł Niemcowi portfel w hotelu. To może być zemsta za Protasiewicza :), ale też świetnie ilustruje poziom obecnego rządu Ubekistanu oraz służących mu służb. Pytanie, czy gdyby doradca Tuska zamiast Niemca, okradłby przedstawiciela innego narodu (poza oczywiście Ruskimi) poszedłby siedzieć?

czwartek, 10 października 2013

Libia: cholera, porwali (i wypuścili) premiera!


Libijski premier Ali Zeidan został porwany z pięciogwiazdkowego hotelu przez lokalną milicję, i po kilku godzinach wypuszczony. Spekulowano, że to zemsta al-Kaidy za złapanie przez Amerykanów Abu Anasa Al-Liby'ego (jednego ze sprawców zamachów na amerykańskie ambasady w 1998 r., który jednak od ponad dekady był wśród terrorystów na uboczu i zraził się do ideologi dżihadystycznej z przyczyn osobistych). Okazało się jednak, że milicja odpowiedzialna za porwanie premiera przedstawiła postulaty socjalne i udawała, że aresztuje szefa rządu na podstawie nakazu prokuratora generalnego. Z ciekawych rzeczy z regionu: relacja dotycząca rajdu US Navy Seals na somalijskie Barawe, reportaż z syryjskiego sunnicko-chrześcijańskiego miasta, które samo się rządzi i opiera się zarówno Assadowi jak i dżihadystom i artykuł o tym jak egipskie MSW stało się główną siłą sprawczą za zamachem stanu gen. al-Sisiego (m.in. jest tam o tym, jak bezpieka stymulowała ruch Tamarod). Polecam też ciekawy artykuł na temat izraelskich chrześcijan, którzy odrzucają arabską tożsamość, snobizują się na Aramejczyków i chcą integrować z izraelskim społeczeństwem. (Ciekawe, że narodowcy lubią przedstawiać Assada jako obrońcę chrześcijan, a władze Izraela które też są de facto protektorami tej mniejszości - przynajmniej na terytorium sprzed 1967 r. - budzą ich odrazę...) Poniżej: jedna z przedstawicielek chrześcijańskiej "aramejskiej" społeczności Izraela:



wtorek, 8 października 2013

Gen. Shelton mówi jak jest! Prawda o bliskowschodnich rewolucjach

Jeśli przyjrzeć się dyskusjom toczonym na temat Arabskiej Wiosny, to jak łatwo można zauważyć w ostatnich miesiącach uwaga politycznego ludu skupiała się na Syrii. Można więc było usłyszeć powszechne narzekania na "amerykańskie machinacje" i święte oburzenie nad krzywdą reżimu w Damaszku (delegacja Ruchu Narodowego odwiedziła nawet syryjską ambasadę i rozpływała się tam w pochwałach syryjskiego ustroju politycznego, partii BAAS, a nawet polityki gospodarczej Assada. Skoro narodowcy szukają wzorów do naśladowania dla Polski u jakichś watażków z Trzeciego Świata, to niech odwiedzą jeszcze placówki dyplomatyczne Birmy i Zimbabwe...). W tym syryjskim maglu, w którym czasem pływały egipskie dodatki, zginął z pola widzenia demosu ważny przypadek na mapie arabskich rewolucji - Bahrajn.



Czemu mielibyśmy się interesować Bahrajnem? Ano z powodu arcyciekawych wypowiedzi gen. Hugh Sheltona, szefa połączonych sztabów w latach 1997-2001. Gen. Shelton stwierdził, że administracja Obamy nie tylko zdestabilizowała Egipt, ale również wywołała SZYICKĄ rebelię w Bahrajnie. "Ameryka uznała, że Bahrajn będzie łatwą ofiarą, gdyż będzie kluczem do upadku reżimu Rady Współpracy Zatoki i doprowadzi do kontrolowania Zatoki Perskiej przez wielkie koncerny naftowe". Gen. Shelton spotkał się w 2011 r. z władcą Bahrajnu królem Hamadem, który przedstawił mu dowody na amerykańskie machinacje. Rewolucja w Bahrajnie została stłumiona dzięki saudyjskiej interwencji wojskowej, podobnie jak egipska rewolucja została zdławiona przez sponsorowany przez Saudów zamach stanu.

I tu warto sobie zadać pytanie: czemu USA chciały obalić przyjazny rząd Bahrajnu i zastąpić go PROIRAŃSKĄ władzą? Odpowiedź na to powie nam jaki plan stoi za bliskowschodnimi rewolucjami, dlaczego Obama nie zdecydował się na interwencję w Syrii oraz dlaczego Bush Jr. obalił Saddama i zastąpił go PROIRAŃSKIM reżimem.

środa, 18 września 2013

USA: Kissinger i ciągłość strategii na Bliskim Wschodzie



Z nagrań więziennych rozmów Hosni Mubaraka, wynika że były egipski dyktator jest przekonany, że USA zaczęły przygotowania do jego obalenia już w 2005 r. Ponoć z jakiegoś powodu Amerykanie chcieli zapobiec przekazaniu władzy synowi Mubaraka, Gamalowi. Arabska Wiosna została więc zaplanowana jeszcze na długo zanim do władzy doszedł Barack Hussein Obama - uważany przez amerykańską prawicę za kreta Bractwa Muzułmańskiego. Wspomniany 2005 r. to przecież druga kadencja George'a W. Busha, uznawanego przez światową lewicę i endeków za krwiożerczego wroga islamu. To za czasów Busha rozpoczęły się też przygotowania do rewolucji w Syrii (po tym jak syryjskie służby przekazały amerykańskim informacje o syryjskim Bractwie Muzułmańskim, naiwnie licząc, że Amerykanie za nich odstrzelą tych "islamistów"). Ja bym wskazał jednak, że korzenie tej operacji tkwią w czasach Clintona, w tzw. incydencie Abu Omara al-Amrikiego (pisałem o nim szczegółowo tutaj). W każdym bądź razie Arabska  Wiosna nie jest żadnym błędem ani aberracją, jest elementem realizowanej od wielu lat strategii. Taką strategiczną ciągłość widać również w przypadku polityki USA wobec Chin oraz w podejściu Clintona i Busha do państw naszego regionu. Zabrakło jej jednak w przypadku Rosji - administracja Obamy zaczęła bawić się w jakieś niepotrzebne resety, co przesądza o jej klęsce w polityce bliskowschodniej. Kto jednak stoi za Obamą? Od dawna wskazywałem, że jest to Zbigniew Brzeziński, czyli kiepski doradca najgorszego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera. Ale przy okazji kryzysu syryjskiego, jako autor kluczowego pomysłu z pozbyciem się przez Assada broni chemicznej, wypłynął 90-letni Henry Kissinger. Pisałem o jego pomyśle już w styczniu 2013 r. - Henry wskazywał wtedy również, że USA powinny zaakceptować nuklearny Iran, co właśnie robią. A kim jest właściwie Kissinger? Pisałem o już o tym. Ale może kiedyś napiszę coś jeszcze.

czwartek, 22 sierpnia 2013

Mubarak na wolności, Manning zmienia płeć, syryjska prowokacja idzie na marne - czy to nie popieprzone?

Zaiste świat się kończy. Mubarak wypuszczony z więzienia (po kiego grzyba była ta cała rewolucja, skoro sytuacja wraca do prawie do punktu wyjścia?), el-Baradei zaraz zostanie do niego wsadzony - do celi obok Badiego - chyba, że ucieknie do domu, za granicę. Manning dostał 35 lat więzienia i już wybrał dla siebie więzienną rolę - każe nazywać się "Chelsea" . Boże jak ten system penitencjarny jest popieprzony! W Norwegii powinni wypuścić Breivika i uczynić go premierem. Byłoby zabawnie.





Powyżej: w sumie Manning wygląda bardziej kobieco od Anny Grodzkiej...

Wracając do Egiptu: USA i UE próbują się jakoś odciąć od junty, ale wciąż nie zdecydowały się na odcięcie jej od kasy. Saudyjski lobbing nieźle działa. Saudom tuż przed zamachem stanu w Egipcie udało się obalić w Katarze starego emira al-Thaniego, sojusznika Bractwa Muzułmańskiego i wymienić go na młodszy prosaudyjski model. 

W Syrii (pamiętacie jeszcze, że jest tam jakaś wojna?) atak z użyciem  gazów bojowych pod Damaszkiem.  1200 osób poszkodowanych. Nasuwa się pytanie: czy nawet taki ćwok jak Assad zdecydowałby się na użycie gazów bojowych wtedy, gdy akurat zwycięża, konflikt znika z czołówek gazet a do Damaszku tego samego dnia przybywają inspektorzy ONZ? Narody Zjedzone jak zwykle nic nie robią. Ale poza Francją nikt nie wzywa do bombardowania Syrii. Baran Obama jak zwykle bezczynny i nie wykorzystuje takiej prowokacji. W Ammanie jest gotowe centrum dowodzenia do operacji "strefa zakazu lotów" i wojny partyzanckiej (pachnie to trochę operacjami CIA z lat '50-tych...), oddziały rebelianów robią wypady przez granicę, ale gen. Dempsey mówi, że USA nie mają interesu, by interweniować, bo rebelianci nie reprezentują amerykańskich interesów. Świat doprawdy stanął na głowie...

piątek, 16 sierpnia 2013

Egipskie haki na Obamę?



O masakrach w Egipcie nie pisałem, bo założyłem, że jesteście na tyle inteligentni, by właściwie zinterpretować te zdarzenia. Ale mimo wszystko dokonam małego podsumowania dla mniej kumatych: po prostu wojsko robi to, czego go nauczono i nie opierdziela się z islamskim demosem strzelając do niego ostrą amunicją.  To scenariusz znany m.in. z Algierii. Islamski demos też się nie opierdziela. Pomiędzy zwykłymi demonstrantami święcie oburzonymi na brutalność wojska znajdują się uzbrojeni zwolennicy Bractwa. Organizują oni napady na posterunki policji i podpalenia kościołów.  Na Synaju trwa islamska rebelia a wszystko koordynuje tajemniczy Pan X - prawdziwy lider Bractwa, kryjący się za kilkoma figurantami takimi jak Morsi. W takich krajach jak Egipt nie ma w praktyce szlachetnych demokratów (chyba, że mamy na myśli kilku zwesternizowanych hipsterów-intelektualstów). Wybór jest tylko pomiędzy islamskim motłochem a skorumpowaną, socjalistyczną armią. Obama niewiele może w tej sytuacji zrobić. Gen. al-Sisi demonstracyjnie nie odbiera telefonów od niego. Wcześniej pokazywał, że Egipt może się stać rosyjskim sojusznikiem (jak za Nassera). Ma też silne wsparcie Arabii Saudyjskiej, której Barak Barakowicz nie może sobie zrazić.



Możliwe również, że egipskie służby mają haki na Obamę. Saad al-Shater, syn uwięzionego nominalnego przywódcy Bractwa Khairata al-Shatera, twierdzi, że jego ojciec ma dokumenty, które mogą zakończyć prezydenturę Obamy. Dokumentację tajnych rozmów między Barackiem Husseinem i Bractwem. Szalone plotki mówią o porozumieniu przewidującym przekazanie części Synaju Hamasowi w zamian za 8 mld USD dla Bractwa. Inne plotki dotyczą Benghazi. Haków tych może być dużo i z pewnością wymykały się będą zrozumieniu przeciętnego zjadacza chleba z Zachodu. Egipski polityk Mustafa Bakari twierdzi np. że Anne Patterson, amerykańska ambasador w Kairze należy do "uśpionej komórki" Bractwa Muzułmańskiego gdzie została zwerbowana przez Essama el-Ariana lub Muhammada al-Baltagiego.Wcześniej jeden z byłych agentów FBI opowiadał, że szef CIA John Brennan przyjął islam, gdy kierował placówką Agencji w Rijadzie. Normalnie jakichś Homeland...