środa, 23 grudnia 2015

One Belt, One Road - czyli Berlin-Bagdad 2.0

W nadchodzących latach główne punkty zapalne na świecie będą leżały na trasie największego w dziejach projektu infrastukturalnego w dziejach - One Belt, One Road czyli Nowego Szlaku Jedwabnego. Chiński projekt mający połączyć Azję Wschodnią z Bliskim Wschodem i Europą można porównać do kolei Berlin-Bagdad, niemieckiego projektu komunikacyjnego który był prawdziwą przyczyną wybuchu I wojny światowej. (Pisałem o tym choćby w serii Inferno).




Nowy Szlak Jedwabny to projekt zainicjowany w 2013 r. przez chińskiego prezydenta Xi Jinpinga (nad koncepcją tą pracowano jednak zapewne w Pekinie od wielu lat a pierwsze kroki do jej uruchomienia podjęto już w zeszłej dekadzie). To plan silniejszego transportowego złączenia Chin z Europą. Ma on zarówno stymulować rozwój gospodarczy biedniejszych, zachodnich prowincji ChRL, mocno zwiększyć wymianę handlową Chin z Europą, uczynić juana walutą bardziej popularną w rozliczeniach międzynarodowych i dać impuls rozwojowy krajom przez które będzie przechodziła ta droga handlowa. Ma on połączyć 64 kraje generujące łącznie 29 proc. światowego PKB i zamieszkane przez 63 proc. populacji Ziemi. Wymiana handlowa między Chinami a krajami leżącymi wzdłuż Nowego Szlaku Jedwabnego ma przekroczyć 2,5 bln juanów (390 mld USD) rocznie a  wartość inwestycji w tę drogę handlową ma sięgnąć 1,5 bln juanów. Inwestycje te obejmują blisko 900 projektów, w tym budowę 15 nowych portów. Morska część Szlaku ma łączyć Chiny z Azją Południowo-Wschodnią, Indiami, Bliskim Wschodem i Afryką. Część lądowa ma biec od Zachodnich Chin przez Azję Środkową i Syberię do Europy. Ten olbrzymi projekt ma zostać zrealizowany do 2040 r. Chińscy planiści szacują, że o ile obecnie transport towarów koleją z Londynu do Pekinu trwa około dwóch tygodni, to w 2025 r. ma zająć 9 dni. M.in. dzięki chińskim kolejom szybkich prędkości, które zostaną zbudowane na tej drodze handlowej. Finansowaniu projektów wchodzących w skład Nowego Jedwabnego Szlaku ma służyć założony w tym roku Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB) - instytucja założona w tym roku, wśród której założycieli znalazła się m.in. Polska (choć stało się to po sprzecznych sygnałach wysyłanych przez rząd Kopacz).
Lądowa część szlaku ma składać się z trzech korytarzy transportowych. Południowy ma iść jednym rozgałęzieniem do Singapuru, drugim poprzez Birmę, Indie i Pakistan do Teherenu, gdzie będzie łączyć się z centralnym korytarzem idącym przez postsowieckie republiki Azji Środkowej. Następnie będzie on kierował się przez Turcję, Bałkany, Węgry, Austrię, południowe Niemcy i Francję do Londynu i Antwerpii. Północny korytarz - mający największe moce transportowe - ma przechodzić przez Mongolię , Rosję i Białoruś do Polski a stamtąd iść do Hamburga i Rotterdamu. Polska jest w chińskich planach głównym hubem przesyłowym na Europę - wrotami do UE. Namiastką tego korytarza jest już połączenie kolejowe Chengdu–Łódź, które jak na razie jest wykorzystywane w małym zakresie, ale w przyszłości, wraz z realizacją chińskich planów może nabierać ono dużo większego znaczenia. (Do rangi symbolu urasta to, że o ile globalizacja gospodarcza  w zachodnim, neoliberalnym stylu wykończyła łódzki przemysł, to globalizacja w chińskim stylu daje miastu szansę na rozwój.) W chińskim planie strategicznym zyskujemy już z samej racji naszego położenia geograficznego. 



Próbą blokady morskiej odnogi Nowego Szlaku Jedwabnego jest konflikt na Morzu Południowochińskim. Chińczycy wpadli tam w pułapkę - budując instalacje wojskowe mające służyć ochronie żeglugi na spornych wysepkach (i robiąc to w bardzo prowokacyjny sposób) zaostrzyli konflikt z państwami sąsiednimi a Amerykanie sprytnie to wykorzystują. 



Być może prawdziwym powodem istnienia Państwa Islamskiego jest to, że służy ono kampanii destabilizacyjnej mającej zablokować bliskowschodnią nitkę Szlaku. Wynikałoby z tego, że Państwo Islamskie istnieje we wspólnym amerykańsko-rosyjskim interesie. Amerykanie blokują drogę Chinom, Rosja eliminuje alternatywy korytarz transportowy - sama chce mieć monopol na transport towarów z Chin do Europy. To również tłumaczy dlaczego wojna w Syrii jest prowadzona tak, by nikt jej nie wygrał - ani Assad, ani rebelianci. O tym, że Rosja wspiera zarówno Assada jak i Państwo Islamskie pisałem już na tym blogu wielokrotnie. O tym, że Amerykanie wspierają islamskich reblientów powszechnie wiadomo. Okazuje się jednak, że USA udzielają też wsparcia Assadowi. Symur Hersh w "New Yorkerze" pisał ostatnio o "rebelii" w Pentagonie przeciwko syryjskiej polityce Białego Domu. Wojskowi mieli uznać, że umiarkowani rebelianci nie istnieją - wszyscy są dżihadystami - więc zaczęli przekazywać assadowskim służbom informacje wywiadowcze jako pośredników wykorzystując Niemcy, Rosję oraz Izrael (który jednocześnie udziela pomocy medycznej i nie tylko jej "umiarkowanym rebeliantom"). W żaden akt niesubordynacji Pentagonu nie wierzę. Wojskowi specjaliści od tajnych wojen bez szemrania wykonywali rozkazy administracji Busha i Obamy - w tym dotyczące najbardziej kontrowersyjnych aspektów ich polityki. Czemu mieliby nagle oburzać się na wspieranie dżihadystów w Syrii ? Niedawno wyszło na jaw, że niemiecka BND otworzyła placówkę w Damaszku wymieniającą tajne informacje z assadowskimi służbami. BND jest czasem nazywana niemiecką filią CIA i jest zobligowana przez prawo przekazywać Amerykanom wszelkie informacje o jakie oni ją poproszą. Trudno sobie wyobrazić, by ta eskapada do Syrii odbyła się bez wiedzy CIA. Sama CIA zaś wspierała rebeliantów w ten sposób, by nie uzyskali oni przewagi na polu bitwy. Chodziło nie o obalenie reżimu, ale o trwałą destablizację Syrii oraz krajów sąsiednich. Celem tej kampanii powinien również stać się Egipt a zwłaszcza Synaj - chodzi o stworzenie zagrożenia dla Kanału Sueskiego. (Taki też jest powód wywołanej przez Irańczyków wojny domowej w Jemenie.)



Wielkie protesty przeciwko Erdoganowi w Turcji i wyciągnięcie przez proamerykańską frakcję Gullena jego afer korupcyjnych zbiegło się dziwnym trafem z zacieśnieniem współpracy turecko-chińskiej. Na wyeliminowanie Turcji z Nowego Jedwabnego Szlaku zależy również Rosji. Stąd tak ostre działania "One Punch Mana" Erdogana wobec Ruskich. Można się spodziewać prób skłócenia Turcji i Chin poprzez ujgurską rebelię w Xinjangu.



Rosja zaatakowała w 2014 r. Ukrainę dlatego, że Chiny początkowo planowały przeprowadzić odnogę Szlaku przez ukraińskie terytorium północny korytarz Szlaku. Teraz będzie on przechodził przez Białoruś, którą Rosja będzie się starała wchłonąć. Tak samo będzie zagrażała nitce szlaku idącej przez Gruzję. Putin-Hujło i jego agresywna polityka jest więc głównym zagrożeniem dla chińskiego projektu. Rosyjski prezydent zachowuje się jakby był zachodnim agentem mającym zniszczyć gospodarczo Rosję, storpedować Nowy Szlak Jedwabny i przerzucić ukradzione narodowi rosyjskiemu bogactwa do nowojorskich banków. (Richard Tomlinson, dezerter z MI6, twierdził, że Putin pracował dla brytyjskich tajnych służb. Wiarygodność tych informacji jest jednak dosyć wątpliwa.) W interesie Chin jest więc usunięcie Putina-Hujły i zastąpienie go przywódcą bardziej skłonnym do kooperacji. (Najlepszym wyborem byłby... Aleksander Łukaszenka, który jest prochiński i zarazem postrzegany przez samych Rosjan jako odpowiedni przywódca dla ich kraju, prezydent mogący zapewnić porządek a przy tym swojski człowiek z ludu.)

Projekt Nowego Szlaku Jedwabnego ma również wielkie implikacje dla Polski. Nie ograniczają się one jedynie do wielkiej gospodarczej szansy. Chiny widzą w Polsce główny hub przeładunkowy swoich towarów na Europę. Powinny więc dyscyplinować Rosję, by powstrzymywała się przed agresją w Europie Środkowo-Wschodniej. To leży w naszym interesie i może być jednym z filarów naszego bezpieczeństwa.



Gdy w grudniu 2014 r. odbywał się w Belgradzie szczyt Europa Środkowa - Chiny (16+1) ówczesna premier Ewa Kopacz ostentacyjnie go zlekceważyła i jako jedyny szef rządu z naszego regionu nie pojawiła się na nim. Nowa ekipa rządząca podeszła do chińskiej szansy w bardziej odpowiedzialny sposób. Na listopadowym szczycie Europa Środkowa - Chiny był obecny prezydent Andrzej Duda, którego przyjmowano w Państwie Środka z najwyższymi honorami. Podczas gdy polskie telewizje koncentrowały się  głównie na prezydenckim spacerze na oblodzonym Wielkim Murze, chińskie państwowe media komentując wizytę podkreślały, że Polska  jest dla Chin jednym z najważniejszych partnerów. Był im łatwo głosić to przesłanie, bo obecne władze Polski wykazały zainteresowanie chińskim projektem Nowego Szlaku Jedwabnego (One Belt, One Road).  – Polskie władze i przedsiębiorstwa są bardzo zainteresowane inwestycjami planowanymi w ramach tego ambitnego projektu. Polska może odegrać w nim kluczową rolę dzięki swemu położeniu geograficznemu, dzięki doświadczonym biznesom z różnych branż - mówił prezydent Duda. 

Polska zaczęła lawirować pomiędzy USA a Chinami. To fundamentalny zwrot w naszej polityce zagranicznej. Media totalnie to przemilczały a wy w tym czasie ekscytowaliście się awanturą o trybunał konstytucyjny oraz manifami emerytów z komitetu obrony plutokracji. (Chciałoby się zacytować Stonogę: "Wy głupie Polaczki! Was powinno się jeb...ć!"). Obce mocarstwa będą starały się podgrzewać sytuację w Polsce. Nowa ekipa uderza przecież w interesy rosyjskie (uderzenie w agenturę Rosji, kwestie energetyczne, konsolidacja regionu), niemieckie (bliskowschodnio-afrykańscy najeźdźcy, pakiet klimatyczny) i amerykańskie (Nowy Szlak Jedwabny, "Patrioty", TTIP). Zauważcie, że płk Du(p)sza - ten gostek, co miał w gabinecie herb FSB i podpisywał umowę o współpracy SKW z putinowskimi służbami miał również utrzymywać podejrzane kontakty z Amerykanami. Już mi się marzą procesy pokazowe podczas których, tacy pajace będą przyznawać się do równoczesnej współpracy z FSB, BND i CIA...

Przeszkodą dla budowy Nowego Szlaku Jedwabnego może być również obecny ustrój ChRL. Przeszły one od komunizmu do totalitarnego kapitalizmu zachowując wszechwładzę Partii. Xi Jinping ostrzega jednak, że KPCh może "zatonąć jak Titanic". Zanim Nowy Szlak Jedwabny zostanie ukończony, Partia może przestać istnieć a Chiny stać się krajem mniej lub bardziej demokratycznym (z naciskiem na "mniej"). To zdjęłoby z Chin wielkie wizerunkowe odium i pozwoliło na normalizację stosunków z Tajwanem i Japonią - a w przyszłości na połączenie sił z Tokio. Taki sojusz oznaczałby przerwanie pacyficznej bariery budowanej przez USA przy współpracy z krajami regionu. Powstałby wielki blok geopolityczny od Japonii do Białorusi a nawet do Polski. Azjatycko-europejski blok w kontrze do trawionego polityczną poprawnością i neoliberalizmem Zachodu. Scenariusz, w którym mielibyśmy wielką rolę do spełnienia...

***

Wszystkim moim Czytelnikom składam najserdeczniejsze życzenia Wesołych Świąt Bożego Narodzenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz