Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bractwo Muzułmańskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bractwo Muzułmańskie. Pokaż wszystkie posty
środa, 18 września 2013
USA: Kissinger i ciągłość strategii na Bliskim Wschodzie
Z nagrań więziennych rozmów Hosni Mubaraka, wynika że były egipski dyktator jest przekonany, że USA zaczęły przygotowania do jego obalenia już w 2005 r. Ponoć z jakiegoś powodu Amerykanie chcieli zapobiec przekazaniu władzy synowi Mubaraka, Gamalowi. Arabska Wiosna została więc zaplanowana jeszcze na długo zanim do władzy doszedł Barack Hussein Obama - uważany przez amerykańską prawicę za kreta Bractwa Muzułmańskiego. Wspomniany 2005 r. to przecież druga kadencja George'a W. Busha, uznawanego przez światową lewicę i endeków za krwiożerczego wroga islamu. To za czasów Busha rozpoczęły się też przygotowania do rewolucji w Syrii (po tym jak syryjskie służby przekazały amerykańskim informacje o syryjskim Bractwie Muzułmańskim, naiwnie licząc, że Amerykanie za nich odstrzelą tych "islamistów"). Ja bym wskazał jednak, że korzenie tej operacji tkwią w czasach Clintona, w tzw. incydencie Abu Omara al-Amrikiego (pisałem o nim szczegółowo tutaj). W każdym bądź razie Arabska Wiosna nie jest żadnym błędem ani aberracją, jest elementem realizowanej od wielu lat strategii. Taką strategiczną ciągłość widać również w przypadku polityki USA wobec Chin oraz w podejściu Clintona i Busha do państw naszego regionu. Zabrakło jej jednak w przypadku Rosji - administracja Obamy zaczęła bawić się w jakieś niepotrzebne resety, co przesądza o jej klęsce w polityce bliskowschodniej. Kto jednak stoi za Obamą? Od dawna wskazywałem, że jest to Zbigniew Brzeziński, czyli kiepski doradca najgorszego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera. Ale przy okazji kryzysu syryjskiego, jako autor kluczowego pomysłu z pozbyciem się przez Assada broni chemicznej, wypłynął 90-letni Henry Kissinger. Pisałem o jego pomyśle już w styczniu 2013 r. - Henry wskazywał wtedy również, że USA powinny zaakceptować nuklearny Iran, co właśnie robią. A kim jest właściwie Kissinger? Pisałem o już o tym. Ale może kiedyś napiszę coś jeszcze.
Etykiety:
arabskie rewolucje,
Assad,
Bliski Wschód,
Bractwo Muzułmańskie,
Brzeziński,
Bush,
Egipt,
Kissinger,
Mubarak,
Obama,
rebelianci,
Rosja,
Syria,
USA
wtorek, 27 sierpnia 2013
Syria: Londyn przewodzi. Ale dlaczego?
Ilustracja muzyczna: British Grenadiers - Girls und Panzer OST
Rebelianci dostali cynk od zachodnich mocarstw, by spodziewać się ataku na Syrię w ciągu kilku dni. Wygląda na to, że decyzja zapadła podczas poniedziałkowej, 40-minutowej rozmowy telefonicznej Obamy z brytyjskim premierem Cameronem. Wygląda na to, że to Wielka Brytania jest główną siłą dążącą do interwencji. (Ciekawe czy to ma związek z tym, że w Londynie ukrywa się przywódca Bractwa Muzułmańskiego? No cóż, z "Tajnego agenta" Conrada powinniśmy wiedzieć, że Wielka Brytania od dziesiątków lat udziela schronienia wywrotowcom wszelkiego rodzaju, by mieć ich pod kontrolą. Zaczęto bodajże od wspierania monarchistycznych, antynapoleońskich, francuskich terrorystów). Royal Navy deklaruje gotowość do uderzenia, na Cypr zlatują się brytyjskie bombowce... Obama wydaje się zwlekał do ostatniej chwili, ale ostatecznie przekonało go załamanie prób mediacji z Iranem - on zawsze traktował problem syryjski jako kartę przetargową w negocjacjach z Teheranem w sprawie programu nuklearnego. Teraz wygląda na to, że jego dyplomatyczna strategia się zawaliła. Kerry zamknął drogę do rozejścia się sprawy po kościach ogłaszając, że sprawców ataku chemicznego (przesądził już o winie Assada) spotka poważna kara. Najprawdopodobniej dojdzie do 48-godzinnego powietrznego blitzu. Coś jak w Iraku w 1998 r., tylko że na większą skalę. Pewnie zostanie zmasakrowana 4 Dywizja, czyli najlepsza część sił Assada. Ewentualne obalenie dyktatora będzie już sprawą sił arabskich - głównie Saudów. Powtarzam jednak: Assad może być równie dobrze zostawiony samemu sobie - nie będą specjalnie starali się go zabić. Jeśli przypadkiem dostanie pociskiem cruise, to jego problem. Nikt nie będzie po nim płakał, a większość ludzi to oleje...
Rebelianci dostali cynk od zachodnich mocarstw, by spodziewać się ataku na Syrię w ciągu kilku dni. Wygląda na to, że decyzja zapadła podczas poniedziałkowej, 40-minutowej rozmowy telefonicznej Obamy z brytyjskim premierem Cameronem. Wygląda na to, że to Wielka Brytania jest główną siłą dążącą do interwencji. (Ciekawe czy to ma związek z tym, że w Londynie ukrywa się przywódca Bractwa Muzułmańskiego? No cóż, z "Tajnego agenta" Conrada powinniśmy wiedzieć, że Wielka Brytania od dziesiątków lat udziela schronienia wywrotowcom wszelkiego rodzaju, by mieć ich pod kontrolą. Zaczęto bodajże od wspierania monarchistycznych, antynapoleońskich, francuskich terrorystów). Royal Navy deklaruje gotowość do uderzenia, na Cypr zlatują się brytyjskie bombowce... Obama wydaje się zwlekał do ostatniej chwili, ale ostatecznie przekonało go załamanie prób mediacji z Iranem - on zawsze traktował problem syryjski jako kartę przetargową w negocjacjach z Teheranem w sprawie programu nuklearnego. Teraz wygląda na to, że jego dyplomatyczna strategia się zawaliła. Kerry zamknął drogę do rozejścia się sprawy po kościach ogłaszając, że sprawców ataku chemicznego (przesądził już o winie Assada) spotka poważna kara. Najprawdopodobniej dojdzie do 48-godzinnego powietrznego blitzu. Coś jak w Iraku w 1998 r., tylko że na większą skalę. Pewnie zostanie zmasakrowana 4 Dywizja, czyli najlepsza część sił Assada. Ewentualne obalenie dyktatora będzie już sprawą sił arabskich - głównie Saudów. Powtarzam jednak: Assad może być równie dobrze zostawiony samemu sobie - nie będą specjalnie starali się go zabić. Jeśli przypadkiem dostanie pociskiem cruise, to jego problem. Nikt nie będzie po nim płakał, a większość ludzi to oleje...
Etykiety:
Arabia Saudyjska,
arabskie rewolucje,
Assad,
Bractwo Muzułmańskie,
Cameron,
Cypr,
Iran,
Kerry,
Obama,
rebelianci,
Syria,
USA,
Wielka Brytania
czwartek, 22 sierpnia 2013
Mubarak na wolności, Manning zmienia płeć, syryjska prowokacja idzie na marne - czy to nie popieprzone?
Zaiste świat się kończy. Mubarak wypuszczony z więzienia (po kiego grzyba była ta cała rewolucja, skoro sytuacja wraca do prawie do punktu wyjścia?), el-Baradei zaraz zostanie do niego wsadzony - do celi obok Badiego - chyba, że ucieknie do domu, za granicę. Manning dostał 35 lat więzienia i już wybrał dla siebie więzienną rolę - każe nazywać się "Chelsea" . Boże jak ten system penitencjarny jest popieprzony! W Norwegii powinni wypuścić Breivika i uczynić go premierem. Byłoby zabawnie.
Powyżej: w sumie Manning wygląda bardziej kobieco od Anny Grodzkiej...
Wracając do Egiptu: USA i UE próbują się jakoś odciąć od junty, ale wciąż nie zdecydowały się na odcięcie jej od kasy. Saudyjski lobbing nieźle działa. Saudom tuż przed zamachem stanu w Egipcie udało się obalić w Katarze starego emira al-Thaniego, sojusznika Bractwa Muzułmańskiego i wymienić go na młodszy prosaudyjski model.
W Syrii (pamiętacie jeszcze, że jest tam jakaś wojna?) atak z użyciem gazów bojowych pod Damaszkiem. 1200 osób poszkodowanych. Nasuwa się pytanie: czy nawet taki ćwok jak Assad zdecydowałby się na użycie gazów bojowych wtedy, gdy akurat zwycięża, konflikt znika z czołówek gazet a do Damaszku tego samego dnia przybywają inspektorzy ONZ? Narody Zjedzone jak zwykle nic nie robią. Ale poza Francją nikt nie wzywa do bombardowania Syrii. Baran Obama jak zwykle bezczynny i nie wykorzystuje takiej prowokacji. W Ammanie jest gotowe centrum dowodzenia do operacji "strefa zakazu lotów" i wojny partyzanckiej (pachnie to trochę operacjami CIA z lat '50-tych...), oddziały rebelianów robią wypady przez granicę, ale gen. Dempsey mówi, że USA nie mają interesu, by interweniować, bo rebelianci nie reprezentują amerykańskich interesów. Świat doprawdy stanął na głowie...
Etykiety:
Arabia Saudyjska,
arabskie rewolucje,
Assad,
Bractwo Muzułmańskie,
Egipt,
Francja,
Jordania,
Katar,
Mubarak,
Obama,
rebelianci,
Syria,
Wikileaks
piątek, 16 sierpnia 2013
Egipskie haki na Obamę?
O masakrach w Egipcie nie pisałem, bo założyłem, że jesteście na tyle inteligentni, by właściwie zinterpretować te zdarzenia. Ale mimo wszystko dokonam małego podsumowania dla mniej kumatych: po prostu wojsko robi to, czego go nauczono i nie opierdziela się z islamskim demosem strzelając do niego ostrą amunicją. To scenariusz znany m.in. z Algierii. Islamski demos też się nie opierdziela. Pomiędzy zwykłymi demonstrantami święcie oburzonymi na brutalność wojska znajdują się uzbrojeni zwolennicy Bractwa. Organizują oni napady na posterunki policji i podpalenia kościołów. Na Synaju trwa islamska rebelia a wszystko koordynuje tajemniczy Pan X - prawdziwy lider Bractwa, kryjący się za kilkoma figurantami takimi jak Morsi. W takich krajach jak Egipt nie ma w praktyce szlachetnych demokratów (chyba, że mamy na myśli kilku zwesternizowanych hipsterów-intelektualstów). Wybór jest tylko pomiędzy islamskim motłochem a skorumpowaną, socjalistyczną armią. Obama niewiele może w tej sytuacji zrobić. Gen. al-Sisi demonstracyjnie nie odbiera telefonów od niego. Wcześniej pokazywał, że Egipt może się stać rosyjskim sojusznikiem (jak za Nassera). Ma też silne wsparcie Arabii Saudyjskiej, której Barak Barakowicz nie może sobie zrazić.
Możliwe również, że egipskie służby mają haki na Obamę. Saad al-Shater, syn uwięzionego nominalnego przywódcy Bractwa Khairata al-Shatera, twierdzi, że jego ojciec ma dokumenty, które mogą zakończyć prezydenturę Obamy. Dokumentację tajnych rozmów między Barackiem Husseinem i Bractwem. Szalone plotki mówią o porozumieniu przewidującym przekazanie części Synaju Hamasowi w zamian za 8 mld USD dla Bractwa. Inne plotki dotyczą Benghazi. Haków tych może być dużo i z pewnością wymykały się będą zrozumieniu przeciętnego zjadacza chleba z Zachodu. Egipski polityk Mustafa Bakari twierdzi np. że Anne Patterson, amerykańska ambasador w Kairze należy do "uśpionej komórki" Bractwa Muzułmańskiego gdzie została zwerbowana przez Essama el-Ariana lub Muhammada al-Baltagiego.Wcześniej jeden z byłych agentów FBI opowiadał, że szef CIA John Brennan przyjął islam, gdy kierował placówką Agencji w Rijadzie. Normalnie jakichś Homeland...
wtorek, 9 lipca 2013
Egipt: Waste the motherf*ckers!!!
Bractwo kontratakuje i stara się doprowadzić do eskalacji przemocy. Z opublikowanych przez armię egipską filmów wynika, że masakra przed klubem oficerskim w Kairze (w której zginęło 51 osób, w tym jeden oficer policji) została sprowokowana przez wmieszanych w tłum terrorystów, którzy strzelali do policji. Tutaj widzimy "pokojowych demonstrantów" rzucających z dachów koktajlami Mołotowa. Zagrywka znana z filmu "Regulamin zabijania" a starszym czytelnikom z pewnością kojarząca się z akcją Parvusa vel Helphanda w czasie Krwawej Niedzieli w Petersburgu. Egipski wywiad wojskowy ma sygnały, że oddział El Giza al Sidi, czyli uderzeniowa bojówka Bractwa wspólnie z salafitami z Synaju planuje ataki na cele w Kanale Sueskim. (Co ciekawe reprezentacja polityczna egipskich salafitów, czyli partia al-Nour poparła wojskowy zamach stanu przeciwko Morsiemu - Bractwo to przecież jej polityczny konkurent). A w Kairze można dostrzec też takie obrazki, zwolenników Morsiego zrzucających z dachów swoich ideologicznych przeciwników:
wtorek, 2 lipca 2013
Egipt: Zamach stanu przeciwko Morsiemu
A tymczasem na Bliskim Wschodzie...
Egipt w stadium implozji. Jeśli arabskie rewolucje były szczwanym planem mającym skompromitować Bractwo Muzułmańskie, to ten plan się udał. W 24 godziny zrezygnował sześciu ministrów, w tym szef MSZ. Ponad milion (a może nawet dwa miliony) przeciwników Morsiego demonstruje swoje niezadowolenie: nasseryści, lewica, mniejszości religijne ale przede wszystkim zwykli Egipcjanie, którzy głosowali na Bractwo licząc na poprawę swoje bytu i teraz wobec chaosu gospodarczego i bezprawia na ulicach, wycofali swoje poparcie. W tłumie demonstrantów wysokiej rangi oficerowie policji i sędziowie, a nad swoje poparcie dla protestów wyraziło w formie ultimatum wojsko. (Tutaj możecie obejrzeć sobie ładny przelot śmigłowców nad Placem Tahrir). Większość Egipcjan popiera ewentualny wojskowy zamach stanu, ale na ratunek Morsiemu skoczył Obama. Zagroził generałom, że mogą stracić 1,3 mld USD pomocy, jeśli spróbują obalić jego sojusznika. "Demonstranci" (prawdopodobnie żołnierze sił specjalnych w ubraniach cywilnych) dokonali rajdu na dom Khairata al-Shatera, jednego z liderów Bractwa. Rozbroili i [porwali15 jego ochroniarzy i przejęli archiwum zawierający m.in. dokumenty o transakcjach finansowych partii. Mubarak mówi, że władza Bractwa skończy się w ciągu tygodnia.
Egipt w stadium implozji. Jeśli arabskie rewolucje były szczwanym planem mającym skompromitować Bractwo Muzułmańskie, to ten plan się udał. W 24 godziny zrezygnował sześciu ministrów, w tym szef MSZ. Ponad milion (a może nawet dwa miliony) przeciwników Morsiego demonstruje swoje niezadowolenie: nasseryści, lewica, mniejszości religijne ale przede wszystkim zwykli Egipcjanie, którzy głosowali na Bractwo licząc na poprawę swoje bytu i teraz wobec chaosu gospodarczego i bezprawia na ulicach, wycofali swoje poparcie. W tłumie demonstrantów wysokiej rangi oficerowie policji i sędziowie, a nad swoje poparcie dla protestów wyraziło w formie ultimatum wojsko. (Tutaj możecie obejrzeć sobie ładny przelot śmigłowców nad Placem Tahrir). Większość Egipcjan popiera ewentualny wojskowy zamach stanu, ale na ratunek Morsiemu skoczył Obama. Zagroził generałom, że mogą stracić 1,3 mld USD pomocy, jeśli spróbują obalić jego sojusznika. "Demonstranci" (prawdopodobnie żołnierze sił specjalnych w ubraniach cywilnych) dokonali rajdu na dom Khairata al-Shatera, jednego z liderów Bractwa. Rozbroili i [porwali15 jego ochroniarzy i przejęli archiwum zawierający m.in. dokumenty o transakcjach finansowych partii. Mubarak mówi, że władza Bractwa skończy się w ciągu tygodnia.
poniedziałek, 7 stycznia 2013
John Brennan - nowy szef CIA
John Brennan doradca Obamy ds. terroryzmu został mianowany nowym szefem CIA. Wybrano więc weterana Agencji, byłego szefa rezydentury w Rijadzie (w 1996 r., czyli w roku ataków na koszary Khobar), jednego z autorów operacji zlikwidowania Osamy bin Ladena, człowieka, który mówi płynnie po arabsku (co wśród pracowników CIA jest bardzo rzadkie). Nominację tę można potraktować jako powrót do normy w Agencji - obsadzania jej kierownictwa insiderami uważanymi za "apolitycznych" cywilów, po epizodzie z dwoma generałami (z czego drugi został odstrzelony w ramach Nocy Długich Noży). Należy jednak patrzeć na nią w powiązaniu z nominacją nowego sekretarza obrony - konserwatywnego republikanina, weterana Wietnamu, senatora Chucka Hagela. Hagel jest szefem Prezydenckiej Rady ds. Wywiadu, ale znany jest przede wszystkim z ostrych słów wymierzonych w Izrael oraz jego lobby. To człowiek autentycznie nienawidzący izraelskich polityków i wraz z Barackiem Husejnem Obamą, arabistą Brennanem oraz zlewaczałym milionerem Kerrym może realizować obamowski projekt Nowego Bliskiego Wschodu podzielonego między Bractwo Muzułmańskie oraz Iran.
Ps. Nie zapominajmy, że od 2005 r. szef CIA nie jest już najważniejszą osobą w amerykańskim establiszmencie wywiadowczym. Jest nim Dyrektor Narodowego Wywiadu - obecnie gen. James Clapper. Bush Jr. za swojej kadencji wzmocnił wojskowe tajne służby kosztem CIA. Z wyjątkiem pierwszego DNI - Johna Negroponte oraz Davida Gomperta - pełniącego tę funkcję jako p.o. - Dyrektorami Narodowego Wywiadu zostawali i za Busha i za Obamy wojskowi.
sobota, 24 listopada 2012
Ciche zamachy stanu: Egipt, Sudan, Tajlandia
Morsi przeprowadził kolejny konstytucyjny zamach stanu zakazując egipskim sądom badać legalności wszelkich praw uchwalonych po jego dojściu do władzy. Liczył, że opinia publiczna będzie zajęta mentalnym konsumowaniem dyplomatycznego sukcesu jakim było wynegocjowanie rozejmu w Strefie Gazy i zrobienia z tego terytorium strefy wpływów Egiptu. Ale się przeliczył. Opozycja wyszła tłumnie na ulice. W Aleksandrii spalono prezydenckie biura oraz siedzibę Bractwa Muzułmańskiego. Żołnierze zaczęli wśród demonstrantów rozprowadzać ulotki mówiące o stworzeniu komitetu wojskowego dążącego do obalenia Morsiego.
***
Wiadomo już nieco więcej, dlaczego Netanjahu tak szybko zgodził się na rozejm w wojnie z Hamasem. Obama obiecał mu wysłanie na Synaj amerykańskich wojsk, które będą walczyć tam z terroryzmem oraz szmuglem irańskiej broni do Gazy. Problem z Obamą jest taki, że wiele obiecuje, ale ostatecznie i tak ma wszystkich w d... Netanjahu pewnie o tym wie, ale nie chce się stawiać Amerykanom. USA to sojusznik, który od blisko 20 lat wiąże ręce Izraelowi, ale to chyba jedyny liczący się sojusznik jakiego ma Izrael.
***
Do próby zamachu stanu doszło również w Chartumie. Bashirowska bezpieka zatrzymała 12 wysokiej rangi oficerów, w tym Salaha Gosha, byłego szefa Służby Bezpieczeństwa Narodowego - uznawanego za sympatyka USA. Szkoda, że się nie udało...
***
Ledwie Obama wyjechał z Tajlandii, a już doszło tam do demonstracji prawicowej, monarchistycznej opozycji. Co prawda na ulice Bangkoku wyszło tylko jakieś 17 tys. ludzi, ale premier Yingluck Shinawatra już wytoczyła przeciwko nim ciężkie działa w postaci praw nadzwyczajnych. Woli dmuchać na zimne, bo demonstrantom przewodzi generał Boonlert Kaewprasit. Niedawno doszło też do próby zamachu do byłego premiera Thaksina Shinawatrę. Komu w tym starciu kibicować? Trudno powiedzieć, sytuacja jest niejednoznaczna. Thaksin Shinawatra to rzeczywiście oligarcha, ale reprezentujący interesy biedniejszej części narodu i wiele zrobił, by wyciągnąć Tajlandię z kryzysu finansowego. To polityk tak jak Lepper czy Kaczyński naruszający zastane status quo. Jego demokratycznie wybrany rząd został wcześniej obalony przez armię a za rządów puczystów strzelano do pokojowych demonstracji. Obecnie rządzi z tylnego siedzenia - premierem jest jego siostra Yingluck. Co ciekawe, Thaksin Shinawatra jest obywatelem Czarnogóry.
wtorek, 25 września 2012
Libia: zakłócona operacja wywiadowcza + Robi się gorąco w Jordanii
Nowe doniesienia potwierdzają, że atak na konsulat w Bengazi miał mało wspólnego z przypadkiem. Z tej placówki prowadzono operacje wywiadowcze dotyczące transferu broni z Libii na Bliski Wschód. Nie trudno się domyślić, że to uderzało w interesy wielu ludzi. Nie powinno więc nas dziwić, że atak na konsulat "zakłócił poważną operację wywiadowczą". A co jeśli tamta operacja zagroziła ważniejszej?
***
Ciekawie robi się też w Jordanii. Bractwo szykuje się do masowych protestów w październiku. Celem jest zmuszenie króla Abdullaha do "demokratycznych reform". Negocjacje wydają się iluzoryczną opcją, gdyż Bractwo ufne w swą siłę chce tylko bezwarunkowej kapitulacji monarchy. Represje są natomiast niebezpieczne ze względu na strukturę społeczno-etniczną kraju (60 proc. mieszkańców to Palestyńczycy). Jordański kryzys może być kolejną przykrą niespodzianką przed wyborczą dla Obamy. Zresztą Barak Barakowicz na takie niespodzianki sobie zasłużył. Zamiast porozmawiać z Netanjahu - człowiekiem mogącym wywołać mu na złość III wojnę światową - i wcisnąć mu jakiś kit w stylu "zawsze będziemy stać po stronie Izrael", Obama demonstracyjnie olał izraelskiego premiera tłumacząc się brakiem miejsca w kalendarzu. W dniu, w którym Netanjahu miał się z nim spotkać, Obama bawił się z Beyonce i Jayem Z, a później brylował u Lettermana.
sobota, 8 września 2012
Morsi oczyścił armię, dostanie kasę od Obamy a rakiety od Chińczyków
Mohamed Morsi, prezydent Egiptu, jest politycznym geniuszem, który przez wiele lat udawał cieniasa. Niedawno wysłał na emeryturę 70 generałów czyszcząc sobie struktury dowódcze armii. Zrobił w miesiąc to co Erdoganowi zajęło 10 lat (może dlatego, że w Turcji wojskowe służby utworzyły "głębokie państwo", a w Egipcie władza wojskowych socjalistów była bardziej jawna i "otwarta"?). Morsi ma możnego protektora w misji przejmowania państwa przez Bractwo - Baraka Barakowicza Obamę. Obama zdecydował anulować dług Egiptu wobec USA warty 1 mld USD i wspiera Egipt w uzyskaniu 2,5 mld USD pożyczki z MFW. Media jakoś niewiele mówią o tym bailoucie dla Bractwa Muzułmańskiego. Administracja Obamy być może obawia się chaosu w Egipcie, ale kuty na cztery nogi Morsi po rozgrywce na Synaju szuka również drugiego protektora w Chinach. Chiny podkupują Egipt a Morsi chce dostać od ChRL m.in. przystosowane do przenoszenia głowic nuklearnych rakiety CSS-5 Dong-Feng 21.
A tymczasem: Tureccy oficerowie obejmują dowództwo na syryjskimi rebeliantami
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
Morsi pozbył się armijnej wierchuszki
Tantawi: And I quit...
Morsi: Mr. Tantawi, you can't quit! You're fired!
Prezydent Egiptu wykorzystał walki na Synaju do przeprowadzenia mini zamachu stanu. Zwolnił głównodowodzącego marszałka Tantawiego, szefa sztabu oraz kilku innych dowódców. Wcześniej wymienił kierownictwo służb specjalnych. Bractwo niespodziewanie pozbyło się wojskowych, socjalistycznych nadzorców. Czyżby atak na Synaju był ustawiony i miał służyć za pretekst do zamachu stanu? Rewolucja się dopełnia.
poniedziałek, 25 czerwca 2012
Mohamed Morsi prezydentem. Gen. Sulejman się wynosi
Powyżej: Dobry wieczór, nazywam się Morsi i jestem waszym nowym prezydentem
Zrealizowany został scenariusz zadowalający ekipę Obamy. Kandydat Bractwa Muzułmańskiego, wykształcony w USA inżynier, został prezydentem Egiptu bez sięgania do "kryterium ulicznego". Nie wiadomo jeszcze jakie będzie miał uprawnienia - ale niewielu wierzy w to, że będzie rzeczywiście rządził. Bractwo będzie zapewne mozolnie wydzierać generałom kolejne obszary władzy. Gen. Sulejman przeczuwając, że może w trakcie tych zmagań trafić do więzienia (wszak pół życia spędził walcząc z Bractwem) już wyniósł się do Monachium.
środa, 20 czerwca 2012
Egipt: krótkie dożywocie Mubaraka + Syria: podział na strefy wpływów?
Wyrok dożywocia dla Hosniego Mubaraka może być bardzo krótki. Były egipski prezydent doznał, według niepotwierdzonych informacji, śmierci klinicznej i dogorywa podłączony do respiratora. Nadal nie wiadomo, kto zostanie nowym prezydentem Egiptu: Morsi czy generał Szafik. Obaj już ogłosili zwycięstwo, a junta na wszelki wypadek, po rozwiązaniu parlamentu, ograniczyła konstytucyjne uprawnienia głowy państwa. Na placu Tahrir znowu wielkie protesty - rewolucja nie została jeszcze dokończona. Wielu spodziewa się więc, że Bractwo sięgnie po swoją bazę społeczną i przejmie władzę "leżącą na ulicy". Jak na razie jednak Bractwo jest dosyć asekuranckie - sytuacja jest wszak ekstremalnie niepewna. Bracia Muzułmanie mają wsparcie USA. (Nie przypadkowo Wael Ghonim z Google mówi, że głosował na Morsiego) Wszak zaprowadzenie władzy "umiarkowanych" ugrupowań islamskich w miejsce świeckich dyktatur jest oficjalną polityką administracji Obamy, po raz pierwszy wyartykułowaną w 2009 r. w przemówieniu na Uniwersytecie al-Ahzar. Nie składajmy tego jednak tylko na islamskie korzenie Baraka Barakowicza. Już przecież administracja Busha szkoliła prodemokratycznych egipskich aktywistów, a CIA za czasów Clintona proponowała Bractwu fundusze na przejęcie władzy w Egipcie (incydent Abu Umara al-Amrikiego). USA od czasów FDR prowadzą bardzo rozsądną, przebiegłą i skuteczną politykę na Bliskim Wschodzie - wspierają różne strony licznych tam konfliktów (Izrael, Saudów, Bractwo, swego czasu Saddama i ajatollahów), dając każdej z nich to co chce, utrzymując względną równowagę sił, powstrzymując penetrację regionu przez inne mocarstwa, zyskując stosunkowo bezpieczne dostawy surowców i podtrzymując dominację dolara. To, że za czasów Busha Jr. i Obamy ta machina zaczęła się krztusić - to już nie błąd konstrukcji, tylko "serwisu technicznego".
***
Szczyt G20 chyba raczej nie przyniósł porozumienia Putina z Obamą w sprawie Syrii (choć agencja dpa podaje, że powstał plan tranfsormacji ustrojowej). Do Tartus płyną rosyjscy komandosi (oficjalny powód: ochrona bazy morskiej). Co jakiś czas wypływają projekty podziału Syrii wzdłuż granic konfesyjnych (jak to z takimi projektami bywa - raczej nikogo nie zadowolą). De facto kraj może jednak zostać podzielony na strefy wpływów. Niesamowita frajda dla terrorystów różnego sortu: będą mieli pod ręką zarówno Amerykanów jak i Ruskich.
sobota, 16 czerwca 2012
Egipt: cichy zamach stanu w cieniu wyborów
W cieniu egipskich wyborów prezydenckich odbywa się zamach stanu. Anulowano mandaty jednej trzeciej deputowanych i tym samym rozwiązano parlament (który obsadziło wojsko). Choć ponoć tajne amerykańskie sondaże wskazują na miażdżące zwycięstwo Morsiego (Bractwo się nie poddaje), to konstytucję dla niego napisze junta a układ sił w parlamencie będzie teraz na pewno mniej korzystny dla Bractwa.
piątek, 6 kwietnia 2012
Suleiman wycofuje się. Bractwo zinfiltorwało armię
Omar Suleiman, były szef egipskich służb wywiadowczych wycofuje się z wyścigu o prezydenturę. Rządząca junta uznała, że Bractwa Muzułmańskiego nie da się zatrzymać - zwłaszcza, że zdołało ono zinfiltrować korpus oficerski. Jednocześnie torpedowana jest kandydatura Amra Musy, sekretarza generalnego Ligii Arabskiej, znanego z antyizraelskich zachowań. Rozeszły się bowiem wiadomości, że ma Żydów w rodzinie. W Egipcie taki plotki są zabójcze. Wygląda więc na to, że kandydat Bractwa Haiter el-Szatir ma już zwycięstwo w kieszeni.
***
Ciekawy raport Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego USA. Hezbollah ma 300 ludzi w Nowym Jorku, a w całych USA tysiące sympatyków. Znając życie pewnie dilują narkotykami.
środa, 30 listopada 2011
Egipt: wstępne wyniki - Bractwo ma 40 proc. głosów
Wstępne wyniki mówią, że Bractwo Muzułmańskie zdobyło w egipskich wyborach 40 proc. głosów. Będzie więc kalifat. Ale nie szybko. Transformacja zawsze zabiera czas a władza nie wynika jedynie z kartki wyborczej, z lufy karabinu również. Bractwo będzie musiało uporządkować ten cały pierdzielnik zwany egipską gospodarką i jednocześnie dzielić władzę z armią.
czwartek, 24 listopada 2011
Jemen: Saleh odchodzi, Egipt: Bractwo traci kontrolę
Prezydent Jemenu Ali Abudullah Saleh zdecydował się na rezygnację po 33 latach władzy w zamian za nietykalność. Jego bezpieka wciąż jednak dzisiaj strzelała do demonstrantów w Saanie.
Do protestujących strzela też egipska armia, ale ona przynajmniej ich... przeprosiła. Doszło tam do mocno nieprzewidywalnej sytuacji. Ta fala rewolucji ma bowiem naprawdę demokratyczne oblicze a niechęć demonstrantów skierowana jest również przeciwko głównej sile opozycji czyli... Bractwu Muzułmańskiemu, które potajemnie od początku rewolucji dogaduje się z wojskowymi. (I ma już przez nich zapewniony udział w rządzie). Albo więc lud znowu zostanie oszukany - tak jak w styczniu i w lutym a bezpieka zachowa władzę (dzieląc ją z Braćmi), albo dojdzie do rzezi, albo dynamika rewolucji przerośnie Bractwo i bezpiekę kończąc tym samym sen o kalifacie.
Bonus: Fajna grafika przedstawiająca egipskie partie polityczne, ich korzenie, programy i alianse.
Historia rewolucjonisty, który stracił jedno oko obalając Mubaraka, a drugie teraz walcząc z juntą.
środa, 12 października 2011
Gilead Szalit wolny - porozumienie USA z Hamasem
W sprawie Gilead Szalita mam mieszane uczucia. Fajnie, że chłopak wróci do domu, rodziny. Cieszy to, że przetrwał 1934 dni niewoli. Powrót jeńca do ojczyzny zawsze cieszy.
Szkoda jednak, że nie zdołano go odbić. Zamiast tego wypuszczonych zostanie ponad 1000 terrorystów z Hamasu, w tym wielu bardzo niebezpiecznych "specjalistów". Niesamowity zastrzyk kadr dla światowego dżihadu. (Ten fakt sprawił, że były naczelny rabin IDF powiedział haniebne słowa, że Szalita trzeba było uznać za martwego i nie przejmować się nim). To niesamowicie wzmocni Hamas - przede wszystkim politycznie. Jajcarze-fajansiarze z tej organizacji mówią już, że będą porywać więcej Izraelczyków, tak żeby wypuszczono wszystkich ich ludzi :)
Porozumienie rządu Netanjahu z Hamasem w sprawie Szalita jest częścią porozumienia USA z Hamasem i Bractwem Muzułmańskim. Maszaal zgodził się zamknąć biuro Partii w Damaszku, w zamian Panetta nacisnął na Netanjahu, by zgodził się na wymianę więźniów z Hamasem. Administracja Obamy karze też tow. Abu Mazena za to, że wyciął im w ONZ numer z "wolną Palestyną".
Update: Nie wiem dlaczego, ale nagminnie nazywam Gileada Szalita Gideonem. I czytelnicy słusznie mi z tego powodu zwracają uwagę. Za co dziękuję
Subskrybuj:
Posty (Atom)