Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hagel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Hagel. Pokaż wszystkie posty

środa, 30 stycznia 2013

Wojna frakcji. Sekrety nominacji Hagela



Dlaczego Obama wybrał republikańskiego outsidera Chucka Hagela na nowego sekretarza obrony? Nieco światła na tę nominację rzuca Bob Woodward. Opisuje spotkanie Hagela i Obamy na jesieni 2009 r., podkreślając, że obaj  podzielają tę samą filozofię działania: na wpół "jastrzębią", na wpół "gołębią":


"According to an account that Hagel later gave, and is reported here for the first time, he told Obama: “We are at a time where there is a new world order. We don’t control it. You must question everything, every assumption, everything they” — the military and diplomats — “tell you. Any assumption 10 years old is out of date. You need to question our role. You need to question the military. You need to question what are we using the military for. “Afghanistan will be defining for your presidency in the first term,” Hagel also said, according to his own account, “perhaps even for a second term.” The key was not to get “bogged down.”


Hagel nie tylko mówi o "nowym porządku świata", ale również radzi prezydentowi, by nie ufał armii. Twierdzi nawet, że żaden prezydent nie miał kontroli nad Pentagonem od czasów Busha Sra. Niektórzy interpretują to jako ostrzeżenie przed wojskową siatką, gotową działać przeciwko prezydentowi Obamie. Ta interpretacja rzuca również światło na kilka epizodów z ostatnich miesięcy, które nazwałem "Nocą Długich Noży Obamy".   Czyżby za tymi wojskowymi dymisjami i skandalami kryło się niszczenie wojskowej siatki, przed którą Hagel ostrzegał prezydenta?

Jak zwykle kadry decydują o wszystkich. A na jakie kadry stawia Obama? Warto przyjrzeć się Johnowi Brennanowi, nowemu szefowi CIA. To człowiek, który myśli, że tajne operacje to najlepszy sposób na kształtowanie świata. Tak samo myśli były agent CIA używający kilku fałszywych numerów Social Security i  nazwiska "Barack Hussein Obama". Dla niego i frakcji, którą on reprezentuje wojnę można wygrać za pomocą dronów, rajdów komandosów, dezinformacji i kolorowych rewolucji. Sprzeciwia mu się frakcja związana z Pentagonem, która chce więcej pieniędzy na zbrojenia i od czasu do czasu "walnięcia jakimś gównianym kraikiem o ścianę". To ludzie, którymi otaczał się Mitt Romney. I oni właśnie są wycinani.
O ich mentalności może świadczyć poniższy epizod:


"On August 26, 2012 the Washington Post Magazine told the story of Gwyneth Todd, who had worked for Dick Cheney during the Bush 41 administration, in the Middle East Department of the National Security Council during the Clinton Administration, and who in spring 2007 found herself as a top political adviser to the United States Navy’s Fifth Fleet, based in Bahrain.

Here warmonger Navy Vice Admiral Kevin J. Cosgriff, an ally of US Central command boss Admiral William J. “Fox” Fallon, another hawk, was in command. According to this account, Fallon and Cosgriff schemed to sabotage a US-Iran diplomatic meeting to be held in Baghdad, and perhaps to start a war in the process. Cosgriff wanted to send two aircraft carriers, an amphibious helicopter assault ship, and five other warships unannounced through the Straits of Hormuz in May 2007 - without informing the Pentagon, the State Department, or the National Security Council. The provocation in question may well be the one identified as “Operation Bite” by the present author in an article published on March 25, 2007. Gwyneth Todd says she helped defuse the crisis by warning a family friend at the State Department Iran desk, and the naval demonstration was ordered postponed. Cosgriff failed to derail the planned diplomatic meeting."

Kto w tym konflikcie frakcji ma rację? Paradoksalnie dużo silniej do mnie przemawia wizja Obamy. Po co bowiem wysyłać ludzi do Pakistanu, by tam ścigali terrorystów po górach, skoro można pacnąć terrorystę z drona? Po co atakować Syrię, skoro można ją tak skutecznie zdestabilizować, że stanie się nową Somalią? Mimo to jestem daleki od poparcia Obamy. Z prostego powodu: robi strategiczne błędy, do których zaliczała się naiwna wiara w to, że Rosja stanie się sojusznikiem USA przeciw Chinom. (Tymczasem Rosja to dla Chin to samo co Austro-Węgry dla kajzerowskich Niemiec, słabszy partner, którego czeka podporządkowanie. Rosję podobnie jak Austro-Węgry trzeba rozbijać grając na nacjonalizmach, a nie robić z niej sojusznika). Zwycięstwo frakcji wojskowej miałoby więc dużo zalet.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

John Brennan - nowy szef CIA



John Brennan doradca Obamy ds. terroryzmu został mianowany nowym szefem CIA. Wybrano więc weterana Agencji, byłego szefa rezydentury w Rijadzie (w 1996 r., czyli w roku ataków na koszary Khobar), jednego z autorów operacji zlikwidowania Osamy bin Ladena, człowieka, który mówi płynnie po arabsku (co wśród pracowników CIA jest bardzo rzadkie). Nominację tę można potraktować jako powrót do normy w Agencji - obsadzania jej kierownictwa insiderami uważanymi za "apolitycznych" cywilów, po epizodzie z dwoma generałami (z czego drugi został odstrzelony w ramach Nocy Długich Noży). Należy jednak patrzeć na nią w powiązaniu z nominacją nowego sekretarza obrony - konserwatywnego republikanina, weterana Wietnamu, senatora Chucka Hagela. Hagel jest szefem Prezydenckiej Rady ds. Wywiadu, ale znany jest przede wszystkim z ostrych słów wymierzonych w Izrael oraz jego lobby. To człowiek autentycznie nienawidzący izraelskich polityków i wraz z Barackiem Husejnem Obamą, arabistą Brennanem oraz zlewaczałym milionerem Kerrym może realizować obamowski projekt Nowego Bliskiego Wschodu podzielonego między Bractwo Muzułmańskie oraz Iran.

Ps. Nie zapominajmy, że od 2005 r. szef CIA nie jest już najważniejszą osobą w amerykańskim establiszmencie wywiadowczym. Jest nim Dyrektor Narodowego Wywiadu - obecnie gen. James Clapper.  Bush Jr. za swojej kadencji wzmocnił wojskowe tajne służby kosztem CIA. Z wyjątkiem pierwszego DNI - Johna Negroponte oraz Davida Gomperta - pełniącego tę funkcję jako p.o. - Dyrektorami Narodowego Wywiadu zostawali i za Busha i za Obamy wojskowi.