Izrael zmaga się nową falą palestyńskiej rebelii - mniej spektakularną niż ta z lat 2000-2002, ale za to uciążliwą. Ot takim tanim terroryzmem: tu jakiegoś żołnierza dźgnie nożem Palestyńczyk udający fotoreportera, tam 13-latek ciachnie jakiegoś osadnika, tu kogoś jakiś Palestyńczyk przejedzie, tam podpalą koktajlami Mołotowa grób partriarchy Józefa, czasem jednak dochodzi do strzelanin takich jak ta na przystanku w Berszebie. Na podobne atrakcje powinni się przygotować Europejczycy. Ciekawe czy wyleczą je one z lamerskiej miłości do "Wolnej Palestyny"?
Za nową falą palestyńskiej rebelii stoją irańskie tajne służby, które w ten sposób odciągają uwagę Izraela od Syrii. To one przesyłają pieniądze Hamasowi, Dżihadowi Islamskiemu oraz mniejszym radykalnym grupom (z których część sami wykreowali) na rozkręcanie kampanii terrorystycznej. Jednocześnie Saudowie - za wiedzą i zgodą Izraela - przesyłają fundusze Fatahowi, by nie włączał się w starcia. Najciekawsze stanowisko zajmuje Państwo Islamskie: wzywa do atakowania zarówno Izraela jak i "odstępców" z Fatahu i Hamasu. Żydzi, Palestyńczycy, kochające drzewa cioty z Avatara - dla ISIS to jeden szajs.
Nowa odsłona Intifady jest również w interesie Rosji. Rosyjskie lotnictwo osłania Hezbollah w trakcie operacji mającej na celu zajęcie syryjskiego podnóża Wzgórz Golan. Rosja w ten sposób wspiera irańskie interesy strategiczne - i walkę Teheranu z "małym Szatanem". Samym Irańczykom operacja w Syrii idzie jednak tak sobie. Niedawno podali, że w walkach pod Aleppo zginęło ich ośmiu wysokiej rangi dowódców. Jednocześnie ISIS przejęła część autostrady łączącej Aleppo z Homs, Hamą i Damaszkiem, czyli ważną drogę zaopatrzeniową do miasta. Rosyjska propaganda przekonuje, że Państwo Islamskie zostało już całkowicie zmasakrowane w wyniku precyzyjnych nalotów, ale inne doniesienia mówią, że w tych bombardowaniach zginęło jak dotąd jedynie jakieś 250 osób (!) z czego połowa to cywile. Potwierdza to moją tezę o tym, że rosyjska interwencja w Syrii to tylko putinowskie "Wag the dog". Rosja została do tej interwencji podpuszczona przez Obamę (Chiny zobaczyły co się kroi i w ostatniej chwili się wycofały) - wcześniej Putin-Hujło starał się usilnie porozumieć z Saudyjczykami w sprawie koordynacji działań na rynku naftowym oraz współpracy gospodarczej. Zamiast saudyjskich petrodolarów otrzymał jednak tylko wezwania do dżihadu. Awanturnictwo Putina-Hujły, kryzys w Chinach i amerykańska rewolucja łupkowa sporo Rosję kosztują. Według amerykańskiego Departamentu Skarbu dzięki niskim cenom ropy Rosja straciła przez rok 100 mld USD. Oby tak dalej.
Ciekawe rzeczy dzieją się również w Arabii Saudyjskiej. Grupa 12 synów poprzedniego monarchy chce ponoć obalić obecnego króla Salmana. Czy to przewrót zorganizowany w Waszyngtonie? Amerykanie zeszli ostatnio w cień na Bliskim Wschodzie. Ale może to być mylące. Ich wojownicy cienia są tam wciąż bardzo aktywni - ot niedawno wspólnie z Kurdami uwolnili z rąk Państwa Islamskiego 70 zakładników w Iraku. Operacja bardziej spektakularna od dosyć przypadkowe zrzucania bomb przez Rosję na syryjskim zadupiu, a nasze media jakoś całkiem ją pominęły.
Są też zwiastuny zmian w Europie. Czy niemiecka epoka się kończy? Może tak się stanie jeśli do Reichu wrócą z Bliskiego Wschodu niemieccy specjaliści od tortur pracujący dla Państwa Islamskiego., członkowie tzw. Oddziału Szturmowego. Na kim sprawdzą swoje umiejętności?
***
Polecam nową recenzję mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". A także oczywiście samą powieść.
"Oczami wyobraźni widzi się obfity biust Riki, który faluje za sprawą odrzutu karabinu snajperskiego, a w oddali goreją wybuchy eksplozji energii Vrill, wystrzeliwanej spod palców jej towarzyszy. Ludzie radzieccy są chamscy i prymitywni, Niemcy świńscy, Polacy zaś noszą w sobie przymioty cechujące cywilizowany naród. Właśnie to sztywne zarysowanie dobra i zła, znamienne dla każdej powieści awanturniczej, najlepiej unaocznia się podczas niemieckiej zbrodni w greckim klasztorze. Mnisi są przesłuchiwani, milczą, Niemcy chcą wydobyć informacje o miejscu przechowywania pewnej księgi, na koniec zabijają wszystkich, palą bibliotekę, niszczą klasztor. Kiedy atakuje się ducha i intelekt, człowiek automatycznie się wzdraga."
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Palestyńczycy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Palestyńczycy. Pokaż wszystkie posty
sobota, 24 października 2015
czwartek, 21 sierpnia 2014
Izrael-Palestyna, wojna w Gazie - kwestia skali
Dawno nic nie pisałem tutaj o Izraelu i o wojnie w Strefie Gazy (co nie przeszkadza niektórym idiotom nazywać mnie izraelskim propagandystą - ale co ze mnie za propagandysta, kiedy nie chce mi się pisać, na temat, na który mam siać propagandę?). Wszak dużo ciekawsze i ważniejsze rzeczy dzieją się na Ukrainie czy w Iraku. Pozwólcie więc, że nieco nadrobię izraelsko-palestyńskie zaległości.
Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Black Blade
Obecna wojna wybuchła z przyczyn ekonomicznych. Hamasowi po prostu zaczęło brakować pieniędzy. Egipskie wojsko nagle zaczęło niszczyć szmuglerskie tunele na granicy Egiptu ze Strefą Gazy. Hamas tuż przed wybuchem konfliktu nagle zajął wszystkie banki na podległym sobie terenie. Gospodarka Gazy była bliska implozji. (Szczegóły w tym interesującym artykule.) Hamas sprowokował wojnę, po to by dostać pieniądze od sponsorów - głównie od Iranu, a sama wojna jest głównie testem izraelskiego systemu antyrakietowego. Przypominam: w Hamasie jest 1200 milionerów. Ci terroryści to ludzie interesu.
Wojna ta nie przyniesie też żadnego strategicznego rozstrzygnięcia. Dowództwu IDF i rządowi na samym początku przedstawiono plany dekapitacji Hamasu - rajdu przeciwko bunkrowi dowodzenia tej organizacji. Zamiast tego postawiono walić rakietami w przedmieścia Gazy (i od niedawna również w wybranych dowódców Hamasu) i tworzyć pas ziemi niczyjej przy "zielonej linii". Netanyahu nie zdecydował się na rozstrzygające działanie, bo mu na to nie pozwoli Obama, a sam się boi ruszyć, bo wówczas IDF straci amerykańskie gwarancje kredytowe i generałowie się wkurzą, że nie będą mieli pieniędzy na swoje nowe autka i wille....
Oczywiście Izrael po raz kolejny popsuje sobie opinię w oczach Zachodu. Przy okazji operacji w Strefie Gazy przetoczyła się przez Europę Zachodnią fala antyizraelskich demonstracji a zarówno lewica jak i prawica na Starym Kontynencie jedzie po Izraelu jak po starej kobyle traktując to państwo jako źródło wszelkiego zła na ziemi i największego zbrodniarza. Przyznam, że obecna wojna w Strefie Gazy mi się z wielu względów nie podoba - także dlatego, że głównymi poszkodowanymi są przypadkowi palestyńscy cywile. Ale, na Peruna, zachowujmy właściwą skalę wydarzeń! Owszem Izrael nie opierdziela się z Arabami i często traktuje ich brutalnie, ale dużo brutalniej ich traktowali/traktują: Assad, Kaddafi, Mubarak, Morsi, al-Sisi, Saddam, al-Baghdadi, al-Maliki, Chomeini, Ahmadinedżad, gen. Soleimani, Falanga Libańska, Hezbollah, Hamas, Fatah, władze Bahrajnu, Jemenu etc. Izraelskie standardy odbiegają od europejskich, ale na tle Bliskiego Wschodu są dosyć łagodne. (W 1970 r. palestyńscy radykałowie wyrzynani przez jordańską armię uciekali w panice do Izraela.) Jakoś nie widać na ulicach demonstracji przeciwko o wiele bardziej krwawym wojnom w Syrii, Iraku, Libii... Czy życie tamtejszych Arabów jest mniej warte od życia Arabów z Gazy?
Głupotą jest również porównywanie działań Izraela do nazistowskiego i komunistycznego ludobójstwa - gdyby to była prawda, już by Palestyńczyków nie było. Jeśli do czegoś porównujemy, to raczej do brutalnych działań Brytyjczyków w Irlandii oraz w koloniach (Cypr, Aden, Palestyna, Malaje, Kenia, Afryka Południowa) czy Francuzów w Algierii. Jeśli jesteście zachodnimi liberałami, libertarianinami lub chrześcijańskimi humanitarystami - protestujcie sobie do woli przeciwko Izraelowi, USA, Bostwanie czy Papui-Nowej Gwinei. Może wasze protesty coś dadzą, a może adresaci będą mieli je w d... Jeśli jednak jesteście zjebami, czyli fanami Assada, Putina-Hujły czy innego Kim Jong Una, nie macie żadnego prawa protestować przeciwko działaniom Izraela, bo wasi idole każdego dnia dopuszczają się o wiele cięższych zbrodni niż Izrael w ciągu kilku ostatnich wojen.
Apropos idiotów: jest na fejsie stronka Dziennik Duponarodowca. Dupoblog (jeśli źle zapamiętałem nazwę, to przepraszam... :), na której tak o mnie piszą:
W ten sposób skomentowano link do kwaśnego tekstu Janka Bodakowskiego (lidera Madaoprawicy), w którym Jancio żali się, że "Gość Niedzielny" to syjonistyczna agentura, bo napisano w nim, że Hamas jest współodpowiedzialny za wojnę w Strefie Gazy i zamieszczono wywiad z polskim misjonarzem z Izraela, który pozytywnie się wypowiadał o Żydach. Ale wróćmy do Dziennika Duponarodowca. Pomińmy, że ten kto to pisał jest wybitnym znawcą historii Bliskiego Wschodu (a zwłaszcza życiorysu "Menachema Begina Begina"). Zwróćcie uwagę, że użył on tam słowa "atlantysta" wprowadzonego do polskiego, prawicowego dyskursu politycznego przez zwolenników sowieckiego zjeba (nieuka, który leczył się w psychiatryku i później mianował reichsfuehrerem "Czarnego Zakonu SS") Aleksandra Dugina. Nie powinno nas to dziwić, bo na Dzienniku Duponarodowca znajdziemy dużo popłuczyn po rosyjskiej propagandzie o strasznych "żydobanderowcach" a poza tym m.in. kpiny z "antyrosyjskiej szpiegomanii" oraz prób wyjaśniania zamachu smoleńskiego. Ale prawdziwym hitem jest wypomnienie mi, że jestem jakoby rzekomo "wielbicielem japońskiego porno" :) No cóż, autor Dziennika Duponarodowca, Wiesław Nowel ma obsesję na moim punkcie i raz nawet sobie fantazjował, co robiłem na urlopie w Bangkoku. Nie wiem, co gostek ma przeciwko japońskiemu porno - ono jest takie kreatywne i karykaturalnie zabawne, a aktorki fajnie udają zawstydzenie - ale może koleś był poszkodowany podczas wieczorka bukake? Nie wiem co, go podnieca (może Winnicki na siłowni), ale niech wyluzuje - niech zobaczy: Hitomi Tanaka je banana. Jaka zabawna dziewczyna!
W mojej książce "Vril. Pułkownik Dowbor". nie ma co prawda duponarodowców i Hitomi Tanaki, ale jest jeden wątek w mandatowej Palestynie (i duże biusty też:), więc zachęcam do jej czytania :)
Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Black Blade
Obecna wojna wybuchła z przyczyn ekonomicznych. Hamasowi po prostu zaczęło brakować pieniędzy. Egipskie wojsko nagle zaczęło niszczyć szmuglerskie tunele na granicy Egiptu ze Strefą Gazy. Hamas tuż przed wybuchem konfliktu nagle zajął wszystkie banki na podległym sobie terenie. Gospodarka Gazy była bliska implozji. (Szczegóły w tym interesującym artykule.) Hamas sprowokował wojnę, po to by dostać pieniądze od sponsorów - głównie od Iranu, a sama wojna jest głównie testem izraelskiego systemu antyrakietowego. Przypominam: w Hamasie jest 1200 milionerów. Ci terroryści to ludzie interesu.
Wojna ta nie przyniesie też żadnego strategicznego rozstrzygnięcia. Dowództwu IDF i rządowi na samym początku przedstawiono plany dekapitacji Hamasu - rajdu przeciwko bunkrowi dowodzenia tej organizacji. Zamiast tego postawiono walić rakietami w przedmieścia Gazy (i od niedawna również w wybranych dowódców Hamasu) i tworzyć pas ziemi niczyjej przy "zielonej linii". Netanyahu nie zdecydował się na rozstrzygające działanie, bo mu na to nie pozwoli Obama, a sam się boi ruszyć, bo wówczas IDF straci amerykańskie gwarancje kredytowe i generałowie się wkurzą, że nie będą mieli pieniędzy na swoje nowe autka i wille....
Głupotą jest również porównywanie działań Izraela do nazistowskiego i komunistycznego ludobójstwa - gdyby to była prawda, już by Palestyńczyków nie było. Jeśli do czegoś porównujemy, to raczej do brutalnych działań Brytyjczyków w Irlandii oraz w koloniach (Cypr, Aden, Palestyna, Malaje, Kenia, Afryka Południowa) czy Francuzów w Algierii. Jeśli jesteście zachodnimi liberałami, libertarianinami lub chrześcijańskimi humanitarystami - protestujcie sobie do woli przeciwko Izraelowi, USA, Bostwanie czy Papui-Nowej Gwinei. Może wasze protesty coś dadzą, a może adresaci będą mieli je w d... Jeśli jednak jesteście zjebami, czyli fanami Assada, Putina-Hujły czy innego Kim Jong Una, nie macie żadnego prawa protestować przeciwko działaniom Izraela, bo wasi idole każdego dnia dopuszczają się o wiele cięższych zbrodni niż Izrael w ciągu kilku ostatnich wojen.
Apropos idiotów: jest na fejsie stronka Dziennik Duponarodowca. Dupoblog (jeśli źle zapamiętałem nazwę, to przepraszam... :), na której tak o mnie piszą:
W ten sposób skomentowano link do kwaśnego tekstu Janka Bodakowskiego (lidera Madaoprawicy), w którym Jancio żali się, że "Gość Niedzielny" to syjonistyczna agentura, bo napisano w nim, że Hamas jest współodpowiedzialny za wojnę w Strefie Gazy i zamieszczono wywiad z polskim misjonarzem z Izraela, który pozytywnie się wypowiadał o Żydach. Ale wróćmy do Dziennika Duponarodowca. Pomińmy, że ten kto to pisał jest wybitnym znawcą historii Bliskiego Wschodu (a zwłaszcza życiorysu "Menachema Begina Begina"). Zwróćcie uwagę, że użył on tam słowa "atlantysta" wprowadzonego do polskiego, prawicowego dyskursu politycznego przez zwolenników sowieckiego zjeba (nieuka, który leczył się w psychiatryku i później mianował reichsfuehrerem "Czarnego Zakonu SS") Aleksandra Dugina. Nie powinno nas to dziwić, bo na Dzienniku Duponarodowca znajdziemy dużo popłuczyn po rosyjskiej propagandzie o strasznych "żydobanderowcach" a poza tym m.in. kpiny z "antyrosyjskiej szpiegomanii" oraz prób wyjaśniania zamachu smoleńskiego. Ale prawdziwym hitem jest wypomnienie mi, że jestem jakoby rzekomo "wielbicielem japońskiego porno" :) No cóż, autor Dziennika Duponarodowca, Wiesław Nowel ma obsesję na moim punkcie i raz nawet sobie fantazjował, co robiłem na urlopie w Bangkoku. Nie wiem, co gostek ma przeciwko japońskiemu porno - ono jest takie kreatywne i karykaturalnie zabawne, a aktorki fajnie udają zawstydzenie - ale może koleś był poszkodowany podczas wieczorka bukake? Nie wiem co, go podnieca (może Winnicki na siłowni), ale niech wyluzuje - niech zobaczy: Hitomi Tanaka je banana. Jaka zabawna dziewczyna!
W mojej książce "Vril. Pułkownik Dowbor". nie ma co prawda duponarodowców i Hitomi Tanaki, ale jest jeden wątek w mandatowej Palestynie (i duże biusty też:), więc zachęcam do jej czytania :)
wtorek, 15 lipca 2014
Ukraina/Rosja: Mainiła 2014
Prowokacja z ostrzelaniem wioski Donieck w obwodzie rostowskim aż za bardzo przypomina mi listopad 1939 r. i ostrzelanie przez artylerię NKWD (tak, były całe dywizje NKWD spełniające taką samą rolę jak dywizje Waffen-SS) przygranicznej wioski Mainiła, co miało usprawiedliwić atak na Finlandię. Rosyjska agresja na Ukrainę cały czas trwa, choć jest nieoficjalna. Wariant z "Zatoką Świń", czyli "ochotnikami" i "separatystami", którzy mieli samodzielnie opanować teren nie wypalił - ukraińska Gwardia Narodowa, ochotnicze bataliony przy wsparciu ciężkiego sprzętu pogoniły tych żuli. Nie pomogli "separatyści" z Czeczenii, nie pomogli ochotnicy z państw sąsiednich, nie pomogli rosyjscy weci z Afganistanu, Czeczenii i Gruzji. Putin zaczął więc przerzucać na Ukrainę regularne oddziały. Czekamy, kiedy wyślę tam swojej lotnictwo, bo czołgi i transportery już są - i niektóre z nich nawet miały okazję spłonąć (przy okazji dowiedzieliśmy się, że "że Aleksandr Borodaj, premier tzw. republiki donieckiej, nie jest specjalistą od PR-u - jak głosi jego oficjalna biografia - lecz generałem i zastępcą szefa FSB. Wsławił się tym, że w 1999 r. wraz z Igorem Girkinem-Striełkowem - pułkownikiem GRU i ministrem obrony tzw. republiki - na łamach szowinistycznego pisma "Zawtra" wychwalali ludobójczą pacyfikację wsi w Dagestanie przez armię rosyjską."). Ukraińscy wojskowi ostrzegają, że inwazja Specnazu nastąpi już jutro.
Czemu nie pisałem o wojnie Izraelu/Palestynie? Bo to nic takiego. Konflikt o małym natężeniu w porównaniu z Ukrainą. To był tylko palestyński test tego jak zachowa się izraelski system antyrakietowy Iron Dome.
***
Po raz kolejny polecam wakacyjną lekturę: moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor". Na razie jako e-book (można ją znaleźć choćby tutaj).
środa, 15 stycznia 2014
Requiem dla Szarona: Droga do Bejrutu
Ilustracja muzyczna: Any Minute Now - Thinking Back - Waltz With Bashir OST
Gen. Ariel Szaron jest w oczach radykalnej lewicy i prawicy głównie "rzeźnikiem z Sabra i Shatila" - osobą odpowiedzialną za "wymordowanie tysięcy palestyńskich kobiet i dzieci" w bejruckich obozach dla uchodźców w 1982 r. Nic bardziej błędnego. Szaron został w te zbrodnie wojenny wrobiony. Winę za to ponosi jeden z najskuteczniejszych agentów tajnych służb w historii - Elie Hobeika (o ile zazwyczaj agenci ograniczają się do dostarczania informacji, to tylko nieliczni - tak jak np. gen. Zhang Zhi Zhong, człowiek który sprowokował w 1937 r. Japonię do ataku na Szanghaj - są w stanie swoimi prowokacjami psuć strategię wroga i zmieniać Wielką Historię). Hobeika był szefem bezpieki Sił Libańskich, zjednoczonych maronickich milicji będących sojusznikami Izraela w wojnie 1982 r. Był też szefem ochrony prezydenta Libanu Baszira Gemayela, przywódcy Sił Libańskich i falangistowskiej Partii Kataeb.
By zrozumieć co się wówczas wydarzyło w Bejrucie musimy się najpierw przyjrzeć sytuacji strategicznej.
Premier Izraela Menahem Begin konsekwentnie zmieniał strategiczne otoczenie swojego kraju. Pokój z Egiptem gen. Anwara Sadata zdołał wyeliminować zagrożenie na południu. Jordanii nikt od 1970 r. nie traktował w Izraelu jako wroga. Pozostało rozwiązanie kwestii zagrożenia z kierunku syryjsko-libańskiego. Ograniczona wojna miała zainstalować przyjazny Izraelowi rząd w Bejrucie, mocno osłabić Syrię i wyrzucić z Libanu palestyńskich terrorystów. USA mogły liczyć w tym przedsięwzięciu jedynie na ograniczone poparcie administracji Reagana. Sekretarz stanu, wybitny antykomunista, gen. Alexander Haig rozumiał zagrożenie jakie dla interesów USA stwarzał "człowiek Kremla" Assad, więc dyskretnie dawał zielone światło Izraelowi na inwazję ("Jeśli się ruszycie, idziecie sami") .
Inwazji starał się przeciwdziałać Philip Habib , doradca prezydenta Reagana, "Arab ze stajni Kissingera", który błędnie uważał, że starcie izraelsko-syryjskie doprowadzi do wojny pomiędzy USA a ZSRR. Reagan brał w tym sporze stronę Habiba, więc Begin i Szaron udawali przed Amerykanami (a także przed Knesetem - niechętnym do wsparcia dużej wojny), że Operacja "Pokój dla Galilei" będzie miała jedynie bardzo ograniczony zasięg: jej celem będzie odrzucenie sił OWP na 25 km od granicy. Gen. Szaron, w ramach strategicznej dezinformacji, spotkał się nawet potajemnie w Genewie z Rifaatem Assadem, bratem syryjskiego dyktatora Hafeza Assada. Przekonywał go tam, że izraelska inwazja będzie ograniczona a IDF nie zaatakuje sił syryjskich w Libanie. Szopkę odgrywano nawet po wybuchu wojny. Gdy izraelskie dywizje ścigały się do Bejrutu, Szaron przekonywał parlamentarną komisję, że zatrzymają się one 25 km od granicy. To miała być szybka i prosta operacja. Premier Begin, wizytując zdobyty palestyński posterunek na zamku Beaufort, demonstracyjnie pytał Szarona: "Czy Palestyńczycy mają karabiny maszynowe?". Habib wymógł na Beginie, by izraelskie lotnictwo nie atakowało syryjskich rakiet przeciwlotniczych w Dolinie Bekaa. W chwili gdy Begin składał obietnicę, izraelskie samoloty zamieniały sowieckiej produkcji syryjskie SAM-y w dymiący złom i masakrowały assadowskie lotnictwo.
Syryjskie wojska poniosły spektakularną klęskę w Libanie, przy niewielkich stratach izraelskich. OWP, wraz z odciętymi oddziałami syryjskimi została zepchnięta do części Bejrutu i poddana morderczym nalotom. W sierpniu 1982 r., pod naciskiem USA, Izrael pozwolił na morską ewakuację sił palestyńskich. Arafat udał się na wygnanie do Aten a Szaron i Begin triumfowali.
Wtedy właśnie doszło do gwałtownego zwrotu akcji. Hobeika z wielkim hukiem wkroczył do historii.
Zacytuję fragment swojej pracy magisterskiej ("Wojna domowa w Libanie (1975-1990) jako umiędzynarodowiony konflikt wewnętrzny" - z przyczyn technicznych przepisy usunąłem z tego cytatu):
Gen. Ariel Szaron jest w oczach radykalnej lewicy i prawicy głównie "rzeźnikiem z Sabra i Shatila" - osobą odpowiedzialną za "wymordowanie tysięcy palestyńskich kobiet i dzieci" w bejruckich obozach dla uchodźców w 1982 r. Nic bardziej błędnego. Szaron został w te zbrodnie wojenny wrobiony. Winę za to ponosi jeden z najskuteczniejszych agentów tajnych służb w historii - Elie Hobeika (o ile zazwyczaj agenci ograniczają się do dostarczania informacji, to tylko nieliczni - tak jak np. gen. Zhang Zhi Zhong, człowiek który sprowokował w 1937 r. Japonię do ataku na Szanghaj - są w stanie swoimi prowokacjami psuć strategię wroga i zmieniać Wielką Historię). Hobeika był szefem bezpieki Sił Libańskich, zjednoczonych maronickich milicji będących sojusznikami Izraela w wojnie 1982 r. Był też szefem ochrony prezydenta Libanu Baszira Gemayela, przywódcy Sił Libańskich i falangistowskiej Partii Kataeb.
By zrozumieć co się wówczas wydarzyło w Bejrucie musimy się najpierw przyjrzeć sytuacji strategicznej.
Premier Izraela Menahem Begin konsekwentnie zmieniał strategiczne otoczenie swojego kraju. Pokój z Egiptem gen. Anwara Sadata zdołał wyeliminować zagrożenie na południu. Jordanii nikt od 1970 r. nie traktował w Izraelu jako wroga. Pozostało rozwiązanie kwestii zagrożenia z kierunku syryjsko-libańskiego. Ograniczona wojna miała zainstalować przyjazny Izraelowi rząd w Bejrucie, mocno osłabić Syrię i wyrzucić z Libanu palestyńskich terrorystów. USA mogły liczyć w tym przedsięwzięciu jedynie na ograniczone poparcie administracji Reagana. Sekretarz stanu, wybitny antykomunista, gen. Alexander Haig rozumiał zagrożenie jakie dla interesów USA stwarzał "człowiek Kremla" Assad, więc dyskretnie dawał zielone światło Izraelowi na inwazję ("Jeśli się ruszycie, idziecie sami") .
Inwazji starał się przeciwdziałać Philip Habib , doradca prezydenta Reagana, "Arab ze stajni Kissingera", który błędnie uważał, że starcie izraelsko-syryjskie doprowadzi do wojny pomiędzy USA a ZSRR. Reagan brał w tym sporze stronę Habiba, więc Begin i Szaron udawali przed Amerykanami (a także przed Knesetem - niechętnym do wsparcia dużej wojny), że Operacja "Pokój dla Galilei" będzie miała jedynie bardzo ograniczony zasięg: jej celem będzie odrzucenie sił OWP na 25 km od granicy. Gen. Szaron, w ramach strategicznej dezinformacji, spotkał się nawet potajemnie w Genewie z Rifaatem Assadem, bratem syryjskiego dyktatora Hafeza Assada. Przekonywał go tam, że izraelska inwazja będzie ograniczona a IDF nie zaatakuje sił syryjskich w Libanie. Szopkę odgrywano nawet po wybuchu wojny. Gdy izraelskie dywizje ścigały się do Bejrutu, Szaron przekonywał parlamentarną komisję, że zatrzymają się one 25 km od granicy. To miała być szybka i prosta operacja. Premier Begin, wizytując zdobyty palestyński posterunek na zamku Beaufort, demonstracyjnie pytał Szarona: "Czy Palestyńczycy mają karabiny maszynowe?". Habib wymógł na Beginie, by izraelskie lotnictwo nie atakowało syryjskich rakiet przeciwlotniczych w Dolinie Bekaa. W chwili gdy Begin składał obietnicę, izraelskie samoloty zamieniały sowieckiej produkcji syryjskie SAM-y w dymiący złom i masakrowały assadowskie lotnictwo.
Syryjskie wojska poniosły spektakularną klęskę w Libanie, przy niewielkich stratach izraelskich. OWP, wraz z odciętymi oddziałami syryjskimi została zepchnięta do części Bejrutu i poddana morderczym nalotom. W sierpniu 1982 r., pod naciskiem USA, Izrael pozwolił na morską ewakuację sił palestyńskich. Arafat udał się na wygnanie do Aten a Szaron i Begin triumfowali.
Wtedy właśnie doszło do gwałtownego zwrotu akcji. Hobeika z wielkim hukiem wkroczył do historii.
Zacytuję fragment swojej pracy magisterskiej ("Wojna domowa w Libanie (1975-1990) jako umiędzynarodowiony konflikt wewnętrzny" - z przyczyn technicznych przepisy usunąłem z tego cytatu):
"Jednym z celów izraelskiej interwencji było doprowadzenie do wyboru Bashira
Gemaylea na prezydenta Libanu. Miał on z izraelską pomocą zakończyć wojnę domową, podpisać
traktat pokojowy z Izraelem i ustabilizować na trwałe jego północną granicę. USA dążyły wtedy do
osiągnięcia przez Libańczyków narodowego pojednania jak również do ograniczenia zbytniej
niezależności Izraela. Syria chciała pozbawić Izrael zwycięstwa poprzez eskalowanie konfliktu
Trzeciego dnia inwazji Ariel Szaron spotkał się z Bashirem Gemayelem i zażądał
natychmiastowego zaatakowania sił palestyńskich przez falangistów. Spotkało się to z oporem
Gemayela. Nie chciał on, by falangiści skompromitowali się w oczach sunnitów jawną walką po
stronie Izraela. Zależało mu na byciu prezydentem wszystkich Libańczyków. W rozmowie z
Beginem stwierdził również, że nie może podpisać natychmiast po elekcji traktatu pokojowego z
Izraelem, gdyż musi najpierw dokonać pojednania narodowego. Do takiej postawy namawiał
Bashira Habib. Nie bez znaczenia jest tutaj również to, że od 1970r. przywódca falangistów
pracował dla CIA – przyjaźnił się min. z innym ważnym amerykańskim agentem, Ali Hasanem
Salamehem, sprawcą masakry z Monachium.
Mimo nieporozumień, Izrael nadal wspierał Gemayela. Pojazdy IDF zwoziły libańskich
deputowanych na jego prezydencką elekcję odbytą w koszarach pod Bejrutem 23 VIII 1982r. Został
on wybrany prezydentem stosunkiem 57 głosów ,,za” do 5 wstrzymujących się (na sali obecnych
było 43 chrześcijańskich i 19 muzułmańskich deputowanych – tylu zdołano zebrać z
pierwotnego składu 100 deputowanych.)
Asad próbował najpierw powstrzymać wybór poprzez próbę organizacji bojkotu posiedzenia
parlamentu. Gdy to się nie udało, wezwał Palestyńczyków do zerwania rozejmu i ,,walki do
męczeństwa lub zwycięstwa”. Syryjska prasa przepowiedziała, że Gemayel ,,drogo zapłaci” za
,,kolaborację” z Izraelem. Gdy Bashir wezwał do wycofania wszystkich obcych sił z Libanu:
Palestyńczyków, Syrii i Izraela popełnił w oczach Asada niewybaczalny grzech: postawienia Syrii
na równi z Izraelem. Jeden z wysokiej rangi syryjskich wojskowych zagroził libańskiemu
prezydentowi śmiercią, jeżeli podpisze on traktat pokojowy z Izraelem. 12 IX Gemayel
rozmawiał o przyszłym traktacie podczas pojednawczego spotkania z Szaronem. Na 15 IX
14 IX potężna bomba eksplodowała w siedzibie Falangi w Bejrucie. Zginął prezydent
Gemayel i 27 partyjnych towarzyszy. Szybko aresztowano autora zamachu – Habiba Shartuni,
członka Syryjskiej Partii Socjalno-Narodowej – kontrolowanej przez wywiad syryjski. Drugi
podejrzany zbiegł do Syrii. Zdołano powiązać zamach z syryjskim wywiadem sił powietrznych.
Robert Hatem wskazywał też po latach na udział w zamachu Elego Hobeiki – szefa wywiadu
Falang, będącego szpiegiem Syrii.
Przywództwo maronitów starało się wygasić emocje i zapobiec aktom zemsty. IDF wkroczył
do Zachodniego Bejrutu celem likwidacji ukrywających się w obozach dla uchodźców agentów i
terrorystów. Szaron zgodził się na to, by IDF nie wchodziło do obozów a operację wykonali
falangiści. Poinstruował Hobeikę, by powstrzymał swych ludzi przeciwko jakimkolwiek
gwałtownym posunięciom. Syryjski agent Hobeika zmienił rozkaz na: ,,Totalna eksterminacja...
wyczyścić obozy”. 200 ludzi Hobeiki od 16 do 18 IX ,,czyściło” obozy. W wyniku tej akcji zabito
według danych Czerwonego Krzyża od 2750 do 3000 Palestyńczyków. Dane Amanu mówią o 700
800 ofiarach, podczas gdy dane libańskiej policji o 460 zabitych – z czego tylko 35 kobiet i dzieci
Resztę stanowili dorośli mężczyźni – w tym wielu zagranicznych ochotników: Syryjczyków,
Algierczyków, Pakistańczyków, Irańczyków.
Niezależnie od ilości ofiar masakra wywołała szok na całym świecie. 400 000 Izraelczyków, w największej w historii tego kraju demonstracji, wyszło na ulice domagając się zakończenia wojny. IDF wycofała się z Bejrutu a na jej miejsce wkroczyły z powrotem Siły Międzynarodowe. W międzyczasie brat Bashira, Amin Gemayel został wybrany (stosunkiem 77 głosów ,,za” do wstrzymujących się) nowym prezydentem Libanu. Nie posiadał on ani charyzmy, ani zdolności brata. Nie miał bliskich związków ani z Izraelem ani z USA. Los Bashira przypominał mu natomiast o tym co mogłoby go spotkać w razie sprzeciwienia się Syrii.
Asad w ciągu kilku dni zdołał pozbawić Izrael zwycięstwa. Masakra w Sabra i Shatila
zszargała wizerunek falangistów i Izraela. Według Roberta Hatema miała ona w swym zamierzeniu
doprowadzić do upadku rządu Likudu. Izraelska komisja parlamentarna – komisja Kahana – uznała
Szarona odpowiedzialnym zaniedbań, które przyczyniły się do masakry i spowodowała jego
dymisję z funkcji ministra obrony. Premier Begin w sierpniu 1983r. złożył dymisję i po śmierci
swojej żony załamał się psychicznie i odszedł z polityki. W Libanie OWP została zastąpiona przez
Hezbollah. Asad wraz z Irańczykami rozpoczął kampanię terroru w Libanie, która pozwoliła mu na
ponowne opanowanie kraju i przyczyniła się do wybuchu afery Iran-Contra."
Wspomniany w tekście Robert "Cobra" Hatem, to były ochroniarz Hobeiki. W latach '90-tych napisał on głośną w Libanie, demaskatorską książkę "From Israel to Damascus", w której opisywał machinacje swojego byłego szefa. Niektórzy apologeci Assada twierdzą co prawda, że Hatem nie jest wiarygodnym świadkiem, ale jego relację moim zdaniem uwiarygadnia fakt, że Hobeika w 1985 r. jawnie przeszedł na stronę Syrii. Jeszcze jeden cytat z mojej magisterki:
Wspomniany w tekście Robert "Cobra" Hatem, to były ochroniarz Hobeiki. W latach '90-tych napisał on głośną w Libanie, demaskatorską książkę "From Israel to Damascus", w której opisywał machinacje swojego byłego szefa. Niektórzy apologeci Assada twierdzą co prawda, że Hatem nie jest wiarygodnym świadkiem, ale jego relację moim zdaniem uwiarygadnia fakt, że Hobeika w 1985 r. jawnie przeszedł na stronę Syrii. Jeszcze jeden cytat z mojej magisterki:
"Asad poprzez ,,pośredników” realizował swój plan ponownego opanowania Libanu. Środkiem do tego miało być Porozumienie Trójstronne zawarte 28 XII 1985r. przez przywódców prosyryjskich milicji Walida Junblatta i Nabiha Birriego z dowódcą maronickich Sił Libańskich ( i zarazem syryjskim agentem) Elim Hobeiką. Dokument ten został określony jako ,,próba narzucenia przez milicje swej wizji władzom Libanu”. Umacniał on integrację Libanu z Syrią i legitymizował obecność syryjskiej armii na jego terytorium. Syryjski wiceprezydent Khaddam powiedział Gemayelowi, że może on albo wbrew konstytucyjnym procedurom przyjąć porozumienie albo zrzec się urzędu. Większość parlamentarzystów – zarówno chrześcijan, jak i sunnitów i szyitów odrzuciło dokument. Hobeika zaatakował wobec tego twierdzę prezydenta, lecz jego atak został odparty przez maronickie milicję. Nowy komendant Sił Libańskich Samir Geagea przypuścił kontratak na kwaterę Hobeiki (pozbawionego dowództwa) i zmusił go do udania się na wygnanie."
Po zakończeniu wojny domowej Hobeika był prosyryjskim deputowanym w libańskim parlamencie. W 2000 r. pokłócił się jednak z nowymi syryjskimi władzami i stracił miejsce w parlamencie. 24 stycznia 2002 r. zginął w eksplozji samochodu-pułapki, do której doszło przed jego domem na przedmieściach Bejrutu. Przed śmiercią rozpowiadał, że podzieli się przed belgijskim sądem na procesie gen. Szarona rewelacjami, których jak dotąd nie ujawnił. Z jego śmierci cieszyli się wszyscy: libańscy niepodległościowcy, Palestyńczycy i Syria. Czy cieszył się generał Szaron? Kto wie...
Po zakończeniu wojny domowej Hobeika był prosyryjskim deputowanym w libańskim parlamencie. W 2000 r. pokłócił się jednak z nowymi syryjskimi władzami i stracił miejsce w parlamencie. 24 stycznia 2002 r. zginął w eksplozji samochodu-pułapki, do której doszło przed jego domem na przedmieściach Bejrutu. Przed śmiercią rozpowiadał, że podzieli się przed belgijskim sądem na procesie gen. Szarona rewelacjami, których jak dotąd nie ujawnił. Z jego śmierci cieszyli się wszyscy: libańscy niepodległościowcy, Palestyńczycy i Syria. Czy cieszył się generał Szaron? Kto wie...
środa, 10 lipca 2013
Największe sekrety: Mandat od Allaha
Ilustracja muzyczna: The british grenadiers march
Oczywistą oczywistością jest twierdzenie, że na obecną sytuację na Bliskim Wschodzie ogromny wpływ miały zdarzenia z czasów międzywojnia i I wojny światowej. Stwierdzić, że to w tamtych czasach tkwią korzenie wielu współczesnych konfliktów jest banałem. To wszak Brytyjczycy i Francuzi wyznaczyli większość granic w tym regionie. Brytyjskie tajne służby wykreowały też bajecznie bogate konserwatywne arabskie monarchie. Płk. Thomas Edward Lawrence, słynny "Lawrence z Arabii" politycznie przebudził pustynne plemiona i planował stworzyć zjednoczone państwo arabskie z dynastią Haszymidzką na czele.
W Whitehallu posłuchano się jednak innego superszpiega - St. Johna Philby (ojca niesławnego Kima Philby'ego) i postanowiono zamiast tego wypromować ród al-Saud, stworzyć dla niego państwo znane dzisiaj jako Arabia Saudyjska i oddać wahabbitom (radykalnym sunnickim heretykom) kontrolę nad Świętymi Meczetami Mekki i Medyny. Haszymidów - dotychczasowych Strażników Świętych Meczetów przesunięto na północ i w ramach rekompensaty oddano im trony Iraku oraz Jordanii (wykrojonej w 1921 r. przez Churchilla z mandatu palestyńskiego). Brytyjczycy uzyskali kontrolę nad mandatem palestyńskim obiecując stworzenie tam "siedziby narodowej" dla Żydów. Szybko zaczęli się jednak wykręcać z tej obietnicy a uzyskali ku temu pretekst promując grupę islamskich fundamentalistów, która rozpaliła konflikt żydowsko-arabski i była jednym z odległych przodków Bractwa Muzułmańskiego.
Płk Richard Meinhertzhagen, w latach '20-tych szef brytyjskiego wywiadu wojskowego w Kairze, opisał w swoim dzienniku niezwykle interesujące spotkanie, do którego doszło tuż przed Wielkanocą 1920 r. Spotkali się wówczas: płk Waters Taylor, doradca finansowy brytyjskiej Wojskowej Administracji w Palestynie w latach 1919-1923 i Haj Amin al-Husseini, fundamentalistyczny duchowny islamski z Palestyny. Płk Waters-Taylor powiedział mu, że "mamy w Wielkanoc niepowtarzalną okazję pokazać światu, że syjonizm jest niepopularny i nie cieszy się poparciem zarówno w Palestyńskiej Administracji jak i w Whitehallu". Zapowiedział też, że gen. Bols, główny administrator w mandacie palestyńskim oraz gen. Allenby, zdobywca Jerozolimy, brytyjski Wysoki Komisarz w Egipcie opowiedzą się za porzuceniem idei budowy żydowskiej "siedziby narodowej" w Palestynie. Wyjaśnił, że al-Husseini musi wywołać zamieszki.
Do krwawych zamieszek rzeczywiście doszło - na czas ich trwania Brytyjczycy wycofali swoje wojsko i Policję Żydowską z Jerozolimy. Zginęło w nich 23 Żydów i 1 Arab. Zeev Żabotyński, przywódca żydowskiej prawicy próbował zorganizować grupę ochotników, która broniłaby żydowskich mieszkańców Jerozolimy przed napaściami. Przeszkodzili mu w tym Brytyjczycy i skazali go na 15 lat więzienia. Większość arabskich zadymiarzy szybko i po cichu wypuszczono z więzienia. Al-Husseini został skazany na 10 lat pozbawienia wolności - wyrok zapadł in absentia, bo udało mu się w dziwnych okolicznościach uciec z więzienia. Już jednak w 1921 r. po prośbach brytyjskich arabistów Wysoki Komisarz Herbert Samuel ułaskawił al-Husseiniego i mianował go muftim, czyli najwyższym islamskim duchownym w Jerozolimie. Dzięki Brytyjczykom al-Husseini zdobył kontrolę nad majątkiem islamskich instytucji religijnych w Palestynie i stał się przywódcą politycznym miejscowej społeczności arabskiej. Jego ludzie niszczyli wewnątrzarabską opozycję eliminując przedstawicieli tych rodów które opowiadały się za kompromisem z Żydami lub z innych powodów były skonfliktowane z al-Husseinimi (krewnym muftiego był m.in. Jasser Arafat). Co jakiś czas mufti organizował zamieszki i pogromy - reakcją Brytyjczyków było powoływanie komisji, które niemal zawsze orzekały, że całej sytuacji jest winna żydowska imigracja z Europy Środkowo-Wschodniej, którą należy maksymalnie ograniczyć. (Tymczasem sanacyjne służby wywiadowcze, chcąc rozładować napięcia społeczne w Polsce wspierały nielegalną żydowską imigrację do mandatu palestyńskiego i uczyły prawicowych syjonistów-rewizjonistów walki przeciwko Brytyjczykom i Arabom. Avraham Stern, przywódca najbardziej radykalnej organizacji "Lehi" był synem dentysty z Suwałk, romantykiem zafascynowanym Mickiewiczem i Marszałkiem Piłsudskim. Historia polskiego wsparcia dla syjonistycznych radykałów została dobrze opisana m.in. przez Poboga-Malinowskiego w jego monumentalnej "Najnowszej historii politycznej Polski 1864-1945")
W czasie II wojny światowej mufti działał jako nazistowski agent wpływu na Bliskim Wschodzie i Bałkanach podburzając muzułmanów przeciwko zdychającemu Imperium Brytyjskiemu. W 1944 r. trafił do aresztu domowego w wyzwolonym Paryżu, ale Francuzi odmówili jego ekstradycji do Wielkiej Brytanii i Jugosławii. Został oficjalnie ogłoszony "uchodźcą politycznym" (!). Żydowskie podziemie planowało go zabić, ale plan ten został storpedowany przez Davida Ben Guriona i Mosze Szareta. W 1947 r. mufti spokojnie odleciał z Paryża do Damaszku. Zmarł w 1974 r. w Bejrucie spokojną śmiercią.
Na wzmiankę zasługują też dalsze losy St Johna Philby'ego (na zdjęciu powyżej). W 1930 r. przeszedł na islam. Sprowadził amerykańskich nafciarzy do Arabii Saudyjskiej i pomógł stworzyć koncern ARAMCO, do dziś władający wydobyciem z saudyjskich pól naftowych. W czasie II wojny światowej aranżował dostawy saudyjskiej ropy przez Hiszpanię do Niemiec. Ze względu na pronazistowskie poglądy został aresztowany w 1940 r. w Bombaju przez indyjską policję kolonialną. Mimo to liczono się z jego opinią w Londynie. Jedną z jego najbardziej brzemiennych w skutki decyzji było zarekomendowanie do pracy w MI6 jego syna - Kima. W drugiej połowie lat 50-tych razem pracowali w Bejrucie. Sympatyzowali wówczas z Nasserem, co mogło zaszkodzić Brytyjczykom podczas wojny sueskiej w 1956 r. St John Philby zmarł w 1960 r. mówiąc: "Boże, jak się nudzę".
Powyżej: Kim Philby, na rosyjskim znaczku pocztowym
Oczywistą oczywistością jest twierdzenie, że na obecną sytuację na Bliskim Wschodzie ogromny wpływ miały zdarzenia z czasów międzywojnia i I wojny światowej. Stwierdzić, że to w tamtych czasach tkwią korzenie wielu współczesnych konfliktów jest banałem. To wszak Brytyjczycy i Francuzi wyznaczyli większość granic w tym regionie. Brytyjskie tajne służby wykreowały też bajecznie bogate konserwatywne arabskie monarchie. Płk. Thomas Edward Lawrence, słynny "Lawrence z Arabii" politycznie przebudził pustynne plemiona i planował stworzyć zjednoczone państwo arabskie z dynastią Haszymidzką na czele.
W Whitehallu posłuchano się jednak innego superszpiega - St. Johna Philby (ojca niesławnego Kima Philby'ego) i postanowiono zamiast tego wypromować ród al-Saud, stworzyć dla niego państwo znane dzisiaj jako Arabia Saudyjska i oddać wahabbitom (radykalnym sunnickim heretykom) kontrolę nad Świętymi Meczetami Mekki i Medyny. Haszymidów - dotychczasowych Strażników Świętych Meczetów przesunięto na północ i w ramach rekompensaty oddano im trony Iraku oraz Jordanii (wykrojonej w 1921 r. przez Churchilla z mandatu palestyńskiego). Brytyjczycy uzyskali kontrolę nad mandatem palestyńskim obiecując stworzenie tam "siedziby narodowej" dla Żydów. Szybko zaczęli się jednak wykręcać z tej obietnicy a uzyskali ku temu pretekst promując grupę islamskich fundamentalistów, która rozpaliła konflikt żydowsko-arabski i była jednym z odległych przodków Bractwa Muzułmańskiego.
Płk Richard Meinhertzhagen, w latach '20-tych szef brytyjskiego wywiadu wojskowego w Kairze, opisał w swoim dzienniku niezwykle interesujące spotkanie, do którego doszło tuż przed Wielkanocą 1920 r. Spotkali się wówczas: płk Waters Taylor, doradca finansowy brytyjskiej Wojskowej Administracji w Palestynie w latach 1919-1923 i Haj Amin al-Husseini, fundamentalistyczny duchowny islamski z Palestyny. Płk Waters-Taylor powiedział mu, że "mamy w Wielkanoc niepowtarzalną okazję pokazać światu, że syjonizm jest niepopularny i nie cieszy się poparciem zarówno w Palestyńskiej Administracji jak i w Whitehallu". Zapowiedział też, że gen. Bols, główny administrator w mandacie palestyńskim oraz gen. Allenby, zdobywca Jerozolimy, brytyjski Wysoki Komisarz w Egipcie opowiedzą się za porzuceniem idei budowy żydowskiej "siedziby narodowej" w Palestynie. Wyjaśnił, że al-Husseini musi wywołać zamieszki.
Do krwawych zamieszek rzeczywiście doszło - na czas ich trwania Brytyjczycy wycofali swoje wojsko i Policję Żydowską z Jerozolimy. Zginęło w nich 23 Żydów i 1 Arab. Zeev Żabotyński, przywódca żydowskiej prawicy próbował zorganizować grupę ochotników, która broniłaby żydowskich mieszkańców Jerozolimy przed napaściami. Przeszkodzili mu w tym Brytyjczycy i skazali go na 15 lat więzienia. Większość arabskich zadymiarzy szybko i po cichu wypuszczono z więzienia. Al-Husseini został skazany na 10 lat pozbawienia wolności - wyrok zapadł in absentia, bo udało mu się w dziwnych okolicznościach uciec z więzienia. Już jednak w 1921 r. po prośbach brytyjskich arabistów Wysoki Komisarz Herbert Samuel ułaskawił al-Husseiniego i mianował go muftim, czyli najwyższym islamskim duchownym w Jerozolimie. Dzięki Brytyjczykom al-Husseini zdobył kontrolę nad majątkiem islamskich instytucji religijnych w Palestynie i stał się przywódcą politycznym miejscowej społeczności arabskiej. Jego ludzie niszczyli wewnątrzarabską opozycję eliminując przedstawicieli tych rodów które opowiadały się za kompromisem z Żydami lub z innych powodów były skonfliktowane z al-Husseinimi (krewnym muftiego był m.in. Jasser Arafat). Co jakiś czas mufti organizował zamieszki i pogromy - reakcją Brytyjczyków było powoływanie komisji, które niemal zawsze orzekały, że całej sytuacji jest winna żydowska imigracja z Europy Środkowo-Wschodniej, którą należy maksymalnie ograniczyć. (Tymczasem sanacyjne służby wywiadowcze, chcąc rozładować napięcia społeczne w Polsce wspierały nielegalną żydowską imigrację do mandatu palestyńskiego i uczyły prawicowych syjonistów-rewizjonistów walki przeciwko Brytyjczykom i Arabom. Avraham Stern, przywódca najbardziej radykalnej organizacji "Lehi" był synem dentysty z Suwałk, romantykiem zafascynowanym Mickiewiczem i Marszałkiem Piłsudskim. Historia polskiego wsparcia dla syjonistycznych radykałów została dobrze opisana m.in. przez Poboga-Malinowskiego w jego monumentalnej "Najnowszej historii politycznej Polski 1864-1945")
W czasie II wojny światowej mufti działał jako nazistowski agent wpływu na Bliskim Wschodzie i Bałkanach podburzając muzułmanów przeciwko zdychającemu Imperium Brytyjskiemu. W 1944 r. trafił do aresztu domowego w wyzwolonym Paryżu, ale Francuzi odmówili jego ekstradycji do Wielkiej Brytanii i Jugosławii. Został oficjalnie ogłoszony "uchodźcą politycznym" (!). Żydowskie podziemie planowało go zabić, ale plan ten został storpedowany przez Davida Ben Guriona i Mosze Szareta. W 1947 r. mufti spokojnie odleciał z Paryża do Damaszku. Zmarł w 1974 r. w Bejrucie spokojną śmiercią.
Na wzmiankę zasługują też dalsze losy St Johna Philby'ego (na zdjęciu powyżej). W 1930 r. przeszedł na islam. Sprowadził amerykańskich nafciarzy do Arabii Saudyjskiej i pomógł stworzyć koncern ARAMCO, do dziś władający wydobyciem z saudyjskich pól naftowych. W czasie II wojny światowej aranżował dostawy saudyjskiej ropy przez Hiszpanię do Niemiec. Ze względu na pronazistowskie poglądy został aresztowany w 1940 r. w Bombaju przez indyjską policję kolonialną. Mimo to liczono się z jego opinią w Londynie. Jedną z jego najbardziej brzemiennych w skutki decyzji było zarekomendowanie do pracy w MI6 jego syna - Kima. W drugiej połowie lat 50-tych razem pracowali w Bejrucie. Sympatyzowali wówczas z Nasserem, co mogło zaszkodzić Brytyjczykom podczas wojny sueskiej w 1956 r. St John Philby zmarł w 1960 r. mówiąc: "Boże, jak się nudzę".
Powyżej: Kim Philby, na rosyjskim znaczku pocztowym
czwartek, 31 stycznia 2013
Izrael włączył się w wojnę domową w Syrii
Izrael włączył się w syryjską wojnę domową. Dotychczas prezentował postawę wyczekującą, ale to się musiało zmienić wraz z raportami wywiadowczymi mówiącymi o Hezbollahu gotowym do położenia łapy na syryjskich WMD. Doszło więc do chirurgicznego uderzenia lotniczego na wojskowe centrum badawcze Jamraya pod Damaszkiem i prawdopodobnie również na konwój z rakietami SA-17 przeznaczonymi dla Hezbollahu. Są również doniesienia o trafieniu celu na granicy syryjsko-libańskiej. O ataku został powiadomiony wcześniej Biały Dom, a Putin dostał ostrzeżenie, by utemperować Assada. Rosja jest wściekła na Izrael, armia syryjska na froncie golańskim postawiona w stan najwyższej gotowości, pojawiły się też doniesienia o rosyjskim Migu-31 nad Synajem. Izrael czeka na odpowiedź - zdolność Assada do jej udzielenia jest ograniczona. Rozpoczęcie starć na Golanie byłoby dla niego coup de grace. Pozostaje mu więc aktywować Hezbollah oraz Islamski Dżihad.
piątek, 28 grudnia 2012
Konfederacja jordańsko-palestyńska?
Hucpa wokół podwyższenia statusu Palestyny w ONZ staje się zrozumiała. Zastanawiało mnie czemu Izrael opłaca administrację oraz siły bezpieczeństwa Fatahu, skoro Abbas mu tak bruździ na arenie międzynarodowej. Teraz mamy odpowiedź. Netanjahu rozmawiał z jordańskim królem Abdullahem nie tylko o syryjskiej broni chemicznej. Głównym tematem ich konwersacji było powstanie federacji palestyńsko-jordańskiej. To rozwiązywałoby ogromną część problemu palestyńskiego. Arabowie z Zachodniego Brzegu żyliby w arabskim państwie. Ich organizacje polityczne nie musiałyby uznawać Izraela. Izrael nie musiałby uznawać Palestyny. Uchodźcy żyliby w państwie palestyńskim, które byłoby akceptowalne do Izraela. To nie jest również nowe rozwiązanie. W 1987 r. podobne plany snuł jordański król Husajn II. Przypominam też, że traktat pokojowy izraelsko-jordański daje haszymidzkim monarchom specjalne prawa jako strażnikom muzułmańskich miejsc świętych w Jerozolimie. To otwiera więc drogę do uregulowania statusu Świętego Miasta - być może powrotu do planów Peresa z lat '90-tych: "watykanizacji" jerozolimskiego Starego Miasta (umiędzynarodowienia go, wprowadzenia tam wojsk ONZ i przyznaniu zwierzchności Stolicy Apostolskiej nad chrześcijańskimi miejscami świętymi).
Jest tylko jeden haczyk: jordańska monarchia znajduje się pod presją ulicy. W ciągu kilku lat może zostać obalona przez Bractwo Muzułmańskie. Izrael miałby wówczas wrogi reżim na Zachodnim Brzegu i we Wschodniej Jerozolimie.
niedziela, 2 grudnia 2012
Palestyńska "niepodległość", tajna wojna w Strefie Gazy, wybuchający reaktor w Iranie oraz syryjski blackout
Kiedy mnie nie było w Polsce, na Bliskim Wschodzie doszło do kilku interesujących zdarzeń.
Wiadomością tygodnia, było podwyższenie statusu Autonomii Palestyńskiej w ONZ, nazwane nieco na wyrost uznaniem palestyńskiej niepodległości przez społeczność międzynarodowej. Dla nas to oczywiście zła wiadomość, bo pojawienie się nowego państwa jeszcze bardziej obniża naszą pozycję w piłkarskich rankingach. A na poważnie: to jakaś farsa. Mahmud Abbas i jego skorumpowana fatahowska administracja pozostają u władzy tylko dzięki siedmiu batalionom sił bezpieczeństwa finansowanym przez Amerykanów. Administracja jego "państwa" jest opłacana z izraelskiego budżetu. O ile w przypadku Kosowa, czy nawet Naddniestrza i Osetii Płd. możemy mówić o jakiejś grupie, która zbrojnie kontroluje teren i sprawuje na nim realną władzę, to rządy Abbasa są iluzoryczne. A jednak ani Izrael, ani USA nic nie zrobiły, by przeciwdziałać tej jednostronnej "deklaracji niepodległości". Cała sprawa wygląda więc na totalnie ustawioną. Abbas udaje, że wywalczył niepodległość, Izrael udaje, że się na tę niepodległość nie godzi a w Strefie Gazy rządzi sobie realny władca Palestyńczyków - Hamas.
Przy okazji: cofnę wypowiedziane słowa o ostatniej wojnie w Strefie Gazy, jeśli tajna wersja historii operacji "Filar Obrony" okaże się prawdą. Co to za tajna wojna? Celem izraelskiej operacji było dokonanie zamachu stanu wewnątrz Hamasu. To była akcja zorganizowana wspólnymi siłami przez izraelskie, tureckie i katarskie tajne służby. Najpierw katarski książę pojechał do Gazy, sypnął miejscowym trochę kasy i namówił ich do tego, by puścili trochę rakiet na Izrael. Gdy salafici połknęli haczyk i zadanie wykonali, IDF zlikwidowała Ahmada Jabariego, głównego stronnika Iranu w Hamasie. Następnie rozwalono pewnie również paru innych proirańskich hamasowców, oczywiście pod osłoną wymiany rakietowych salw. W końcu zorganizowano rozejm de facto oddający Egiptowi kontrolę nad Hamasem. Przy okazji zademonstrowano Hezbollahowi skuteczność systemu "Żelazna Kopuła". To oznacza, że Izrael całkowicie podporządkował się planom Obamy. Jeśli te plany się powiodą Netanjahu przejdzie do historii jako drugi Begin, jeśli się nie powiodą potomność uzna go za drugiego Czerniakowa.
Jak zauważył czytelnik Antyetatysta, w Syrii ostatnio wysiadł internet i sieć telefoniczna. Połączył to z nalotami na Aleppo. Podobne sztuczki z telefonami bezpieka robiła już w 1982 r., przed atakiem na Hamę. Możliwe również, że prawdziwą przyczyną było to, że reżim chce ukryć to, że doszło do ataku rebeliantów na lotnisko w Damaszku. Po Bliskim Wschodzie krążą plotki o tym, że Assad uciekł z kraju lub zginął. Odgrzewana jest również propaganda o syryjskich WMD.
Na froncie irańskim również ciekawy incydent: w październiku reaktor w Buszerze omal nie wyleciał Irańczykom w powietrze. Może to był sabotaż, a może połączenie rosyjskiej myśli technicznej z irańską. Czy w ramach blowbacku doszło do sabotażu amerykańskiego reaktora w San Onofre?
Tymczasem król Arabii Saudyjskiej Abdullah bin Abdul Aziz ponoć zapadł w zeszłym tygodniu w śpiączkę i został uznany za klinicznie zmarłego.
Polecam również ważny wywiad z Assangem poświęcony masowej inwigilacji w internecie.
czwartek, 22 listopada 2012
Irael/Gaza: Rozejm. Obama Style
A jednak rozejm. Niemal identyczny jak po operacji "Cast Lead". Różnica taka, że to Egipt negocjował z Hamasem, a później porozumiał się z Egiptem. Czyli niekonsekwencja Obamy przeważyła. Pod wpływem międzynarodowych nacisków Izrael wstrzymał rozgrzebaną operację. Minie parę miesięcy i trzeba będzie ją powtarzać. Mieszkańcy południa Izraela rozczarowani. Hamas też rozczarowany. Jedynym zwycięzcą okazał się system Iron Dome i produkujące go firmy. Jeśli uznać tę wojnę za test systemu antyrakietowego, to była ona dosyć udana. Wypromowała też hamasowski hit disco "Uderzymy na Tel Aviv".
czwartek, 15 listopada 2012
Izrael: To jest wojna! (przedwyborcza)
Netanjahu zdecydował się w końcu na małą przedwyborczą wojenkę, która pozwoli mu wyeliminować na jakiś czas problem rakiet spadających ze Strefy Gazy na południe kraju. Pierwsze uderzenie nastąpiło już de facto wiele dni temu - w Chartumie (zbombardowanie fabryki rakiet zaopatrującej m.in. Gazę). Teraz chodzi głównie o rakiety. Ale nie o ten złom krótkiego zasięgu, którym dotychczas dysponował Hamas. Netanjahu chodzi głównie o wyeliminowanie zagrożenia związanego z irańskimi rakietami średniego zasięgu w Strefie Gazy. Tak więc po zlikwidowaniu w ataku lotniczym (na czarnego Mercedesa) szefa Brygad Izz-el-din el-Kassam Ahmeda Jabariego i zmuszenia Hamasu do zadeklarowania wojny, doszło do ponad 200 ataków z powietrza i morza na cele w Strefie Gazy. Na pierwszy rzut oka wygląda na to, że już spełniono cel operacji: zniszczono składy rakiet, ale jednak pocisk Fajr-5 spadł na Rishon Lezion - miasto położone nieco na południowy wschód od Tel Avivu. Operacja nosi nazwę "Pillars of Clouds".
wtorek, 13 listopada 2012
Izrael ostrzelał Syrię. Nowa wojna w Strefie Gazy?
Z kronikarskiego obowiązku: Izrael ostrzelał Syrię. I to dwukrotnie. Najpierw w niedzielę, precyzyjnie naprowadzaną rakietą zlikwidował stanowisko moździerza, który wcześniej ostrzelał izraelskie pozycje. W poniedziałek czołgi IDF uciszyły syryjską baterię artyleryjską. Media błędnie podają, że izraelskie pociski lądują na syryjskim terytorium po raz pierwszy od 1973 r. Zapominają, że kilka lat temu IAF rozwaliła Assadowi budowany reaktor jądrowy. Czy dojdzie więc do włączenia się Izraela w syryjski konflikt wewnętrzny? Nie sądzę, gdyż Izraelowi nie zależy na tym, by Bractwo Muzułmańskie zdobyło władzę w Damaszku (choć każde osłabienie syryjskie reżimu jest przez Tel Aviv mile widziane. Najlepiej dla Izraela byłoby, gdyby obie strony - w tym Hezbollah - wzajemnie się wykrwawiły). Jeżeli Assad, podpuszczony przez Iran, nie będzie głupio prowokował Izraela (tak jak to robi ostatnio), może czuć się spokojny o front golański.
Dla rządu Netanjahu coraz bardziej palącym, przedwyborczym problemem staje się Strefa Gazy. Rząd nie może tolerować ciągłego ostrzału rakietowego południa kraju. Na razie próbuje wspólnie z Egipcjanami skłonić Palestyńczyków do rozejmu. Hamas jest skłonny na to pójść - ostatnie dwie wojny nauczyły go, że nie warto prowokować Izraela. Problem jednak w tym, że Hamas nie kontroluje wszystkich grup palestyńskich. Kluczowy jest tutaj Islamski Dżihad, czyli irańska agentura, która mówi Egipcjanom i Hamasowcom, że nie będzie ostrzeliwać Izraela ale jednocześnie rozdaje rakiety salafistom, by sobie trochę postrzelali.
sobota, 31 marca 2012
Izrael i Hamas wspólnie przeciwko irańskiej agenturze
Islamski Jihad, czyli irańska agentura, próbował sprowokować masakrę w pobliżu przejścia granicznego Erez. W ramach palestyńskiego Dnia Ziemi odbyła się tam duża demonstracja. W pobliżu pojawił się jednak snajper Islamskiego Jihadu, który ostrzelał izraelski checkpoint licząc na to, że Izraelczycy oddadzą salwę w tłum. Masakrze zapobiegły siły bezpieczeństwa Hamasu, które powstrzymały wściekły tłum przed szturmem na umocnienia graniczne i jednocześnie ruszyły w pościg za snajperem (w zamieszkach zginął jednak jeden Palestyńczyk). Hamasowi jak widać nie zależy teraz na prowokowaniu Izraela. Iran i Syria dążą jednak do tego, by Izrael "zajął się Gazą".
Co ciekawe, Netanjahu nakazał ostatnio Mossadowi znacznie ograniczyć aktywne działania w Iranie, by uniknąć niepotrzebnej eskalacji. USA dokonały zaś kontrolowanego przecieku na temat azersko-izraelskiej umowy w sprawie udostępnienia lotnisk potrzebnych do ataku na Iran. Administracja Obamy chce mieć pewność, że Netanjahu nie sprawi jej żadnych niespodzianek, bo jak powiedział wiceprezydent Biden "coś w Zatoce Perskiej" i kryzys w strefie euro są zdolne pozbawić Obamę wyborczego zwycięstwa.
sobota, 10 marca 2012
Zginął organizator porwania Szalita
Izraelskiemu lotnictwu udało się zlikwidować Zuhaira al-Qaissi, przywódcę zbrojnego skrzydła Ludowych Komitetów Oporu, gostka odpowiedzialnego za porwanie Gileada Szalita. Ironią losu jest, że w zbombardowanym samochodzie al-Qaissiego zginął też wysokiej rangi terrorysta wymieniony za Szalita. Al-Qaissi planował jakoby rzekomo duży atak terrorystyczny na granicy izraelsko-egipskiej, trzaśnięto go więc prewencyjnie. W odpowiedzi Islamski Jihad (irańska agentura, co wskazuje, że al-Qaissi chciał zaognić sytuację na granicy w interesie Iranu) ostrzelał Izrael 90 rakietami, wystrzelonymi m.in. z nowych wieloprowadnicowych wyrzutni przeszmuglowanych z Libii.
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Syria: cd. masakry + Pakistan: ISI daje amerykańskie sekrety Chińczykom + Afganistan: bohaterski gubernator
Wojska wierne Assadowi robią masakrę w Homs i Latakii. Mainstreamowe media i różni "działacze" to przemilczają, ale opór syryjskiemu dyktatorowi w Latakii stawiają palestyńskie milicje. Nie słychać nikogo, kto by bronił Palestyńczyków. Ciekawe, co nie?
NATO ma nowy plan na konflikt w Syrii. Zamiast interweniować, dostarczy rebeliantom broń via Turcja. Na bezrybiu i rak ryba, ale zapewne zanim Zachód zareaguje, będzie już po wszystkim.
Pakistańskie służby ISI dały Chińczykom zbadać wrak supertajnego amerykańskiego śmigłowca, który się rozbił podczas akcji przeciwko bin Ladenowi.
Abdul Basir Salangi, gubernator afgańskiej prowincji Parwan, pięknie się zachował podczas ataku komanda talibów na swoją siedzibę. Wyrwał ochroniarzowi broń z rąk i zastrzelił jednego z talibów. Salangi był w latach '80-tych dowódcą partyzanckim walczącym przeciw Sowietom.
Etykiety:
Afganistan,
Assad,
bin Laden,
Chiny,
gubernator,
ISI,
Latakia,
Pakistan,
Palestyńczycy,
Salangi,
Syria,
śmigłowiec,
talibowie,
US Navy Seals,
USA
Subskrybuj:
Posty (Atom)