Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Endecja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Endecja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 grudnia 2014

Największe sekrety: Roman Usotsuki


Ilustracja muzyczna: Babymetal - Megitsune

うそつき - usotsuki - jap. kłamca




Tokijskie spotkanie Piłsudskiego i Dmowskiego w lipcu 1904 r. - piękna patriotyczna legenda o dwóch wielkich Polakach dążących różnymi drogami do niepodległości. Jak każda legenda zawierająca ziarno prawdy. Tylko ziarno.

Historycy opisując misje Dmowskiego i Piłsudskiego do Japonii zazwyczaj przyjmują narrację pierwszego z nich, przywołaną m.in. w "Polityce polskiej i odbudowie państwa". Narracja ta mówi, że Roman Dmowski, Wielki Polski Narodowiec, przyjechał do Japonii, by pokrzyżować plany piłsudczykowskich szaleńców z PPS, którzy chcieli wspólnie z Japończykami wywołać powstanie w Kongresówce, które skończyłoby się wielką klęską i utopiło Polskę we krwi. Dzięki światłym radom Dmowskiego Japończycy zrezygnowali z tego szaleńczego planu i nie pomogli socjalistyczno-masońsko-żydowskim szaleńcom. Niewielu historyków zwraca uwagę na poważne dziury w tej opowieści a jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.

W maju 1904 r. Dmowski spotyka się w Krakowie z Atahashim Motojiro, funkcjonariuszem wywiadu wojskowego Japonii. Rozmawiają o polskich ugrupowaniach politycznych i ich stosunku do Rosji. Dmowski przekonuje Japończyka, że PPS to marginalna organizacja, z którą nie warto się kontaktować - za to jego ugrupowanie posiada rząd dusz w społeczeństwie polskim i może zorganizować projapońskie działania w Kongresówce. Dmowski zapewnia, że sprawi, że polscy rekruci będą masowo dezerterowali z carskiej armii. To podziałało i Dmowski zostaje zaproszony do Japonii. Wie również ze swoich źródeł, że podobne zaproszenie dostał Piłsudski.



Wyrusza do Kraju Kwitnącej Wiśni via San Francisco z misją pokrzyżowania planów Piłsudskiego. Przygotowuje memoriały mówiące, że Piłsudski chce nieodpowiedzialnie wywołać katastrofalne powstanie w Kongresówce. Problem w tym, że Dmowski jeszcze na tym etapie nie ma pojęcia z jakimi propozycjami pojechał do Japończyków Piłsudski. Dmowski jest w Tokio na dwa miesiące przed późniejszym komendantem Legionów i zaczyna bombardować japońskie instytucje państwowe swoimi memoriałami, w których poucza je na temat tego jaką politykę powinny prowadzić, w jaki sposób prowadzić wojnę oraz by absolutnie nie słuchać tych szaleńców z PPS chcących wywołać powstanie. Memoriały wywołują konsternację - Piłsudski przybywa do Japonii dopiero w lipcu i wśród jego postulatów nie ma nic o wywoływaniu powstania. Obaj panowie spotykają się na tokijskiej ulicy. Spotkanie to nie miało nic z przypadku. Jak czytamy na jednej z patriotycznych stron:


"W tym też dniu – 11 lipca 1904 r. doszło do pierwszego spotkania Piłsudskiego z Dmowskim. Nie było to, jakby z pozoru mogło wyglądać, przypadkowe spotkanie na ulicy. Doszło do niego z inicjatywy Piłsudskiego. Po przyjeździe do Tokio i zakwaterowaniu w hotelu „Seiyoken”, Piłsudski, przeczytawszy w Japan Times nazwisko Dmowskiego w wykazie gości hotelu „Metropol”, postanowił wraz z Filipowiczem złożyć mu wizytę. Zresztą o poczynaniach Dmowskiego w Tokio
kierownictwo PPS było dość dokładnie informowane przez Jamesa Douglasa. Ów Szkot z pochodzenia, wychowany w polskim środowisku na Kresach, wyjechał do Tokio jako korespondent endeckiego Słowa Polskiego, ale równocześnie był tajnie związany z PPS, składając sprawozdania ze swych działań Witoldowi Jodko-Narkiewiczowi.
Douglas towarzyszył właśnie w spacerze Dmowskiemu, gdy rikszą nadjechali Piłsudski z Filipowiczem.
Nasi dryndziarze byli trochę rozpędzeni – notował w swoim dzienniku Filipowicz – więc minęliśmy tę parę nim oni nas spostrzegli, nie mogliśmy więc obserwować pierwszego wrażenia na obliczu D.[mowskiego]. James [Douglas] jednak twierdzi, że na widok Ziuka [Piłsudskiego] D.[mowski]
na chwilę skamieniał. Przywitanie było jednak bardzo grzeczne, niemal czułe. Piłsudski zaprosił Dmowskiego do swojego hotelu na obiad (razem z Douglasem i Filipowiczem), w trakcie którego odbyli pierwszą rozmowę. Dmowski opowiedział Piłsuskiemu o swej dotychczasowej działalności w Japonii (m.in. o swojej wizycie w obozie dla Polaków-jeńców z armii rosyjskiej w Matsuyamie) i złożeniu władzom japońskim dwóch memoriałów. Pierwszy dotyczył ogólnej sytuacji politycznej w Rosji, drugi spraw polskich. Jak pisze Filipowicz, „Dmowskiemu zaimponowało to, że nas [Japończycy] wezwali sami. Ogromnie ciekaw, czego zażądają”.



Piłsudski i Dmowski odwiedzili później razem "dziwkarską" dzielnicę Yoshiwara. 



Przywódca PPS spotyka się z japońskimi oficjelami, w tym z gen. Muratą Tsuneyoshi (którego mieczem walczyła później Saeko Busujima z "Highschool of the Dead") i prosi ich o wsparcie OB PPS w postaci funduszów i dostaw broni a także o stworzenie Legionu Polskiego na froncie w Mandżurii złożonego z polskich jeńców znajdujących się w japońskich obozach. Wsparcie finansowe zostaje udzielone (Ryszard Świętek szacuje je na 33 tys. funtów brytyjskich, co było wówczas całkiem sporą sumką), współpraca wywiadowcza nawiązana, ale projekt stworzenia Legionu Polskiego upada. Roman Dmowski i różni bajkopisarze z Andrzejem Garlickim na czele uznają to za wynik storpedowania planów Piłsudskiego przez Dmowskiego. Akcja Dmowskiego nie miała jednak w tym przypadku żadnego znaczenia - gen. Murata wyjaśnił, że Legion Polski nie może powstać, bo japońskie ustawodawstwo zabrania tworzenia cudzoziemskich jednostek w armii. Dmowski, uznawany przez Japończyków już za irytującego gaijina, niepotrzebnie się więc trudził jadąc do Japonii i przekonując wszystkich, by nie wywoływać powstania w Kongresówce. Nikt tego powstania wywołać nie chciał. Japończycy wiedzieli, że sama groźba wybuchu w Polsce jest z punktu widzenia militarnego ważniejsza niż samo powstanie - odciąga bowiem z frontu znaczne siły. By utrzymać tę groźbę potrzebna była zaś polska dywersja. Piłsudskiemu zaś chodziło wówczas o sformowanie organizacji bojowej i stworzenie przełomu psychologicznego w społeczeństwie. Jak twierdził, Polacy przestaną bać się carskiego zaborcy, jeśli zobaczą rosyjskich żołnierzy i żandarmów ginących na ulicach polskich miast. Jak czytamy na stronie Instytutu im. Józefa Piłsudskiego:





" Niebagatelne znaczenie ma też pozycja negocjatorów, a po drugiej stronie mieliśmy przecież rząd Japonii - wschodzącego mocarstwa właśnie bijącego z kretesem potężne imperium carów. Czy taki partner w ogóle mógł być zainteresowany rozmowami z osobami de facto prywatnymi, gdzieś z końca świata? A pamiętać należy, że Piłsudski, postać właściwie nieznana, a mimo to uzyskał od Japonii szereg koncesji. Co prawda wygrywający wojnę z Rosją kraj kwitnącej wiśni, nie potrzebował dodatkowych oddziałów (z tego względu odmówiono formowania legionów polskich z jeńców wojennych) ale zgodzono się na odseparowanie Polaków i dostęp do nich polskich mężów zaufania i zapewniono lepsze traktowanie (Dmowskiego los polskich żołnierzy w niewoli zupełnie nie zajmował). Po wtóre Japończycy sfinansowali i ułatwili dostawy broni (kilka tysięcy karabinów, amunicja, materiały wybuchowe) dla Organizacji Bojowej, oraz zorganizowali w Szwajcarii szkołę instruktorską bojowo-wojskową. I w końcu po trzecie Japończycy wypłacili Polakom od ręki 10.000 funtów i drugie tyle w roku następnym. Dzięki temu moskiewscy siepacze już nie mogli bezkarnie pacyfikować pokojowych demonstracji, carscy żandarmi zamiast ścigać konspiratorów kryli się po bramach ze strachu przed bojowcami, a Polacy po raz pierwszy od r. 1863 mogli oglądać spadających z koni kozaków, a nie polskie głowy ścinane szaszkami."



Japoński rząd nie wznowił współpracy z Dmowskim i jego obozem. Przywódca endecji pisał wówczas listy do Zygmunta Miłkowskiego, twórcy Ligii Narodowej, fundatora Skarbu Polskiego w Szwajcarii, mówiące, że rewolucję w Królestwie robi "100 Żydów, przestępców-lunatyków", którzy uciekli z zakładu psychiatrycznego. Jednocześnie wysyłał do Szwajcarii sprawozdania mówiące, że endecja przeprowadza liczne antyrosyjskie akcje i żąda dużych sum na ich kontynuowanie. Sprawozdania i dotacje zatwierdzał siedzący w Szwajcarii jego przyjaciel mason-satanista Zygmunt Balicki. Gdy po kilku latach Miłkowski dowiedział się o oszustwach - wstrzymał finansowanie endecji. (Po szczegóły zapraszam do książki "Narodowa Demokracja 1887-1918". opartej niemal wyłącznie na wewnętrznych endeckich dokumentach.) Jak pisał później Ferdynand Goetel, endecja poniosła w 1905 r. straszne straty wizerunkowe, bo wbrew frazesom, które głosiła, stanęła przeciwko polskim robotnikom po stronie carskiego reżimu, niemieckich i żydowskich fabrykantów. Bohdan Urbankowski zauważył zaś, że Dmowskiemu udało się wówczas to, co nie wyszło Wielopolskiemu - polskimi siłami tłumił polskie powstanie. Czyn, który powtórzył później dopiero Jaruzelski.


Japońskie pieniądze i broń dostarczone PPS bardzo zaprocentowały. Z OB PPS wykształcił się Związek Walki Czynnej a z niego Związek Strzelecki, który wraz z Polskimi Drużynami Strzeleckimi (organizacją endeków zrażonych w 1905 r. do antynarodowej polityki Dmowskiego) stworzono 1 Kompanię Kadrową a później Legiony, Kadry Legionowe szeroko zasiliły później POW, polskie formacje zbrojne w Rosji (od I Korpusu po Dywizję Syberyjską i Murmańczyków) a nawet Armię Hallera we Francji. Współpraca polsko-japońska kwitła w międzywojniu. Wspólnie prowadziliśmy wywiad przeciwko ZSRR i osiągaliśmy duże sukcesy na polu kryptologii oraz radiowywiadu. Współpracowaliśmy przy badaniach nad bronią biologiczną. 



Współdziałanie to nie zakończyło się bynajmniej w 1939 r. Co najmniej dwóch polskich kryptologów znalazło zatrudnienie w Tokio a nasze tajne służby współpracowały z ich tajnymi służbami ponad głowami Niemców i aliantów. 

Ending:  Ikki Tousen Great Guardians ED - Shape of Shadow

Jak zwykle zachęcam do lektury mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". Jest już ona dostępna w sprzedaży w "klasycznej", papierowej formie.  To idealny prezent na Boże Narodzenie, Chanukę, Kwanzę, Saturnalia czy bar micwę młodego Engelgarda!

środa, 26 listopada 2014

Sny # 17: Kaiser Soeze o wyborach

Ilustracja muzyczna: Happiness of  Marionette - Umineko OST

"Przewietrzcie pokój i odsuńcie się od monitora, bo będzie ostra jazda!"
     Grzegorz Braun



Dzień dobry moje nakręcane małpki! To ja. Kaiser Soeze, wasz skryty manipulator, przywódca polskiego Syndykatu. Piszę tutaj gościnnie, korzystając z tego, że zabezpieczenia na tym blogu są równie słabe jak w systemie PKW. Pisze to ze służbowego komputera w BBN, więc wybaczcie jeśli będą literówki.Dzisiaj chcę się zająć tematem, który ekscytuje ciemny motłoch, który pasę swoją żelazną rózgą oprawioną w zielony, satynowy futerał: wyborami samorządowymi. Jak już stwierdziłem w we wpisie poświęconym Ozjaszowi Goldbergowi  wyniki wyborów ustalam siedząc na kiblu - w ramach rozrywki intelektualnej. Ostatnio co prawda przesadziłem dodając zbyt wiele głosów PSL, ale wasza reakcja była równie zabawna, co medialne materiały żałobne poświęcone tej kamienicy w Katowicach, którą wysadziliśmy. Jestem wspaniałomyślny i szlachetny wobec przeciwników, więc muszę przyznać całkowitą rację doktorowi Targalskiemu (Nyaa!) i temu co napisał w swoim felietonie "Fasada runęła".  Kto nie czytał niech przeczyta. Mnie nie chcę się powtarzać oczywistości. Zwróćmy przy tym uwagę na pewien aspekt rzeczywistości, na który doktor Targalski nie zwrócił uwagi: postPolacy nie zrozumieli co się stało. Myślą nadal, że to był tylko błąd w systemie informatycznym. Zupełnie jak bohaterowie filmu "Idiokracja" wyśmiewający ideę, że rośliny należy podlewać wodą. "Wodą z kibla? Zgłupiałeś? Rośliny potrzebują elektrolitów, więc piją Gatorade!". :)

Nieco zmieniając wątek: wsłuchajcie się w utwór będący ilustracją muzyczną do tego wpisu. (Może was dziwić, że potężny Kaiser Soeze ogląda anime zamiast gejowsko-zoofilskiego pornosa "Czterej pancerni i pies" - opartego na motywach biografii gen. gen.  Jaruzelskiego, Kiszczaka, Siwickiego i Tuczapskiego - ale ja zawsze byłem otaku. Pamiętam jak układając plany III Wojny Światowej w piwnicach siedziby Sztabu Generalnego LWP wymykałem się, by obejrzeć "Załogę G"... To dzięki mnie na Polonii 1 puszczali "Yattamanów", "Gigiego" i "Kapitana Tsubasę". Do moich ulubionych, nowszych serii, należą: "Puella Magi Madoka Magica", "Ikkitousen", "KissXSis", "Yosuga no Sora" oraz "Boku no Pico".)


 Powyżej: To były czasy! Yattamani lecieli w tv...

Co wam mówi ten utwór? Jego tytuł to "Szczęście marionetki". Czy zastanawialiście się kiedyś, czy marionetki są szczęśliwe, że są marionetkami? Patrząc po Ewie Kopacz, Donaldzie Tusku, BUL-u, Ozjaszu Goldbergu i Adamie Michniku - możemy powiedzieć, że są szczęśliwe. A co za marionetkami, które nie wiedzą, że są marionetkami? Np. z Jarosławem Kaczyńskim i jego akolitami łudzącymi się, że nasi sędziowie zapewnią im demokratyczne wybory? Co ze Snowdenem-Winnickim, który postał sobie przez chwilę pod PKW gadając o "obaleniu republiki okrągłego stołu", po czym sobie poszedł, by pogadać o rewolucji i postraszyć banderowcami kolejnego dnia? Co  wreszcie z taką nakręcaną małpką jak Grzegorz Braun, który dał się nam koncertowo zrobić w siedzibie PKW?



Dlaczego mówię o Braunie? Bo zaintrygował mnie jego felieton z ostatniego "Uważam Rze". Pisze on tam, że nasi "zaborcy" i "kolonizatorzy" chcą skompromitować państwo polskie, tak by jego mieszkańcy z ulgą przyjęli rozbiór. Twierdzi m.in., że ci "zaborcy" "Naprawdę robią wszystko, by uniknąć strzelaniny, a nawet podnoszenia głosu". Braun tutaj pozwolił sobie na pewną niekonsekwencję. Całe jego przesłanie mówi, by nie dopuścić do przelewu krwi oraz rewolucji, by zachować biologiczną substancję narodu, siedzieć cicho, robić swoje i się modlić. Pisze jednak w tym felietonie, że "zaborcy" za wszelką cenę chcą uniknąć rozlewu krwi. Rozlew krwi jest więc największą przeszkodą dla ich planów. Masakry na ulicach lemingi nie będą mogły już wytłumaczyć w kategoriach "bałaganu". Skoro dochodzi do przelewu krwi to znaczy, że nie da się już rządzić za pomocą nakręcanych małpek. Zaczyna się rewolucja i można władzę stracić. Czemu więc Braun tego nie zauważa? Bo na szczęście dla mnie i dla Syndykatu, reprezentuje on  mentalność konserwatywno-endeckiej Wspakultury będącą w istocie mentalnością rabina z rosyjskiego sztetłu. "Aj waj! Nie prowokujmy gojów! Aj waj! Zachowajmy substancję biologiczną sztetła! Aj waj spróbujmy się przystosować handlując! Aj waj! Niech młodzi chodzą do synagogi i nie słuchają tych bezbożnych rewolucyjnych idei!". :) Jego hasło Kościół-Szkoła-Strzelnica należy odczytywać jako Stragan-Szkółka talmudyczna-Bożnica, bo ludzie z jego mentalnością skupiają się przede wszystkim na przystosowaniu i dorobieniu się, religię traktują jako ciasny zbiór nakazów i zakazów mający odgrodzić ich od "gojów", a rolę edukacji pełni u nich zgłębianie narodowego Talmudu - Dmowskiego, Konecznego, Giertycha tudzież w porywach jakiś XIX-wiecznych filozofów konserwatywnych, ale to już wyższa Kabała :).  Do tego środowiska nie zawitała jeszcze Haskala, ani tym bardziej syjonizm. Bardzo mnie to cieszy, bo dzięki temu mam gwarancję długich rządów w postPolsce, a w związku z tym będę na tego bloga zaglądał częściej.










Ps. Jędrzej Zdzisław Stefan Jabłoński niejednokrotnie dostarczał mi wiele rozrywki. Toteż z pewnym żalem przeczytałem jego pokpiwania dotyczące faktu mojego istnienia. Jędrzeju Zdzisławie Stefanie Jabłoński - dostarczę Ci dowód. Nie znasz dnia, ani godziny, kiedy się to stanie, ale pewna bardzo miła dziewczyna w krótkiej spódniczce i bez bielizny, zostawi Ci pewnego dnia "ślimaczy ślad" na twarzy. Będziesz początkowo krzyczał z przerażenia a później z rozkoszy :)





Ps. Oferta sprzedaży używanego radia samochodowego Blaupunkt znalezionego na parkingu przed BBN w samochodzie z przypadkiem rozbitą szybą jest wciąż aktualna.

piątek, 5 września 2014

Ukraina vs Nuklearne Hujło

Ilustracja muzyczna: Mel - Red Faction

Informacje o rozejmie na Ukrainie nie świadczą o tym, że wojna się kończy. Zaangażowanie rosyjskich regularnych wojsk w konflikt było w ostatnich dniach bardzo duże - szacunki mówią o tym, że jak dotąd na Ukrainie poległo 2 tys. rosyjskich sołdatów (często chowanych w bezimiennych grobach). Choć Ukraińcy ponieśli podobne straty (które szczególnie dotknęły bataliony ochotnicze - najbardziej ideową, patriotyczną część sił zbrojnych), to impet rosyjskiej ofensywy wyhamował. Obu stronom potrzebna jest chwila oddechu. Być może uda się Putinowi-Hujle narzucić Poroszence federalizację kraju. To jednak tylko etap pośredni. Wciąż chodzi o realizacje szowinistycznej koncepcji "Ruskiego Świata", wyrąbanie z ukraińskiego terytorium sztucznego tworu o nazwie Duporosja (czy Noworosja) i przede wszystkim zawładnięcie zakładami przemysłu zbrojeniowego na wschodzie Ukrainy. Po co Ruskim te fabryki? Nie mają swoich? Okazuje się, że bez nich załamałby się program zbrojeniowy Putina-Hujły, przewidujący m.in. budowę 1000 śmigłowców bojowych i zwodowanie 40 okrętów podwodnych. Rosyjskie zakłady lotnicze produkują tylko 50 silników do śmigłowców rocznie (!). Rosja nie produkuje też własnych, dużych samolotów transportowych. Nawet rosyjskie rakiety balistyczne zamienią się w złom bez współpracy z ukraińskimi specjalistami.



Ukraina jest przystankiem do dalszej ekspansji ale przystankiem najważniejszym. Co zrobi Rosja, jeśli uda się jej podporządkować sobie Kijów i Kiszyniów? Do zrealizowania pozostaje plan Putina-Hujły z 2003 r. przewidujący włączenie Białorusi do Rosji jako sześciu obłasti. Można go zrealizować pokojowo - poprzez zmianę władzy w Mińsku. Następne uderzenie poszłoby na Kaukaz Południowy, po sprowokowanym przez ormiańskie pacynki Kremla konflikcie z Azerbejdżanem ("pokojowy konwój" jechałby oczywiście przez Gruzję). Kazachstan raczej odpada jako kierunek ataku - Chiny na to nie pozwolą. Wiele wskazuje (choćby ćwiczenia jakie przeprowadzały rosyjskie wojska w okolicach Pskowa i działalność piątej kolumny), że później na celowniku znalazłyby się Łotwa i Estonia. To byłby ostateczny test - konfrontacja z NATO. Czy Putin-Hujło się na to odważy? Rosyjski politolog Andriej Piontkowski twierdzi, że tak.



Rosyjska strategia przewiduje ograniczony atak jądrowy. Według Piontkowskiego, po zaatakowaniu siłami konwencjonalnymi Estonii oraz odpowiedzi NATO, Rosja dokonałaby uderzenia nuklearnego w dwie "mniej ważne" europejskie stolice. Cel: pokazanie Europejczykom, że nie warto ginąć za Narwę. Zastraszenie Zachodu i w efekcie usunięcie wpływów USA z Europy. Budowa orwellowsko brzmiącego tworu o nazwie Eurazja. Rosyjska doktryna rzeczywiście przewiduje ograniczone uderzenia jądrowe a siły zbrojne FR wielokrotnie ćwiczyły taki ograniczony atak nuklearne na Warszawę (np. podczas manewrów Zapad 2013). W tym kontekście nabierają nowego znaczenia słowa Andierja Iłłarionowa, byłego doradcy Putina-Hujły, który mówił, że w pierwszych minutach wojny Rosja ma zamiar zrzucić bomby atomowe na dwie europejskie stolice: Warszawę i Amsterdam.


Oznacza to, że walka jaką prowadzą Ukraińcy o niepodległość jest naszą walką. Ukraina pełni taką samą rolę jak Polska w 1939 r. Stawia opór współczesnemu Hitlerowi - Putinowi-Hujle, opóźnia jego agresję na inne kraje i nie chce mu dać dostępu do środków, którymi prowadziłby dalsze wojny. W naszym interesie jest więc, by Rosja została powstrzymana na Ukrainie, by poniosła tam jak największe straty i jak największe koszty finansowe. Każdy rodzaj wsparcia dla naszego wschodniego sąsiada jest na wagę złota. Ukraińcy dają nam bowiem rzecz bezcenną - czas na przygotowanie się. 

Pożyteczni idioci barwy biznesowej, postkomuszej, lemingowej i narodowej mówią nam: "Po co drażnić Rosję?". Nie rozumieją, że Rosja przeznaczyła nas na straty niezależnie od tego co zrobimy. Istnienie niezależnego państwa między Odrą i Bugiem jest bowiem dla niej bluźnierstwem. Gdy będziemy siedzieć cicho, i tak będziemy celem uderzenia. Pretekst zawsze się znajdzie - jak w Finlandii w 1939 r.  Grzegorz Braun (ten z "Powrotu do przyszłości") straszy, że złe siły wyślą nasze wojska na wojnę przeciwko Rosji, a jak nasi żołnierze wrócą do kraju zastaną "kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym". Większej bzdury nie można było napisać. W naszym interesie leży jak największa obecność sił amerykańskich w Polsce. Najlepiej liczona w tysiącach żołnierzy. Takich żywych tarcz Rosja nie odważy się zaatakować - byłoby to drugie Pearl Harbor. Niektórzy idioci mówią, że amerykańskie wojska w Polsce będą ograniczać naszą suwerenność. Odpowiem im: Korea Płd., Japonia i Turcja to państwa suwerenne mimo obecności na ich terytorium amerykańskich wojsk.

Tym co możemy konkretnie zrobić, by bronić naszego kraju jest demaskowanie i piętnowanie w każdy możliwy sposób rosyjskiej agentury wpływu. Tych, którzy usprawiedliwiają Putina, popierają Duporosję, bronią sowieckich pomników, wzywają do nie udzielania pomocy Ukraińcom, straszą wyimaginowanym banderowskim zagrożeniem i reptalianami z NATO. To nie tylko transy i skopcy z Falangi czy emeryci resortowi-zoofile, ale również ci którzy stroją się piórka superpatriotów i obrońców polskości na Kresach. Przykład? Snowden-Winnicki, lider Ruchu Jednoprocentowego, który spłodził ostatnio "Pięć postulatów polityki zagranicznej wobec sytuacji na Ukrainie". Czytamy w nich m.in.: "starać się o odprężenie w stosunkach z Rosją, mając jako długofalowy cel prowadzenie polityki możliwie podobnej do niemieckiego pragmatyzmu". (Snowden może tego nie rozumieć, ale Polska nie może sobie pozwolić na niemiecką politykę wobec Rosji, bo nie jest Niemcami i nie ma ich potencjału. Ponadto Dmowski się w grobie przewraca widząc jak współcześni duponarodowcy są zwolennikami sojuszu niemiecko-rosyjskiego.) A ja postuluję, by Winnickiego nie wpuszczać na siłownię - nie potrafi się tam zachować, o czym świadczy ta relacja.  Snowden Hujło!

czwartek, 21 sierpnia 2014

Izrael-Palestyna, wojna w Gazie - kwestia skali

Dawno nic nie pisałem tutaj o Izraelu i o wojnie w Strefie Gazy (co nie przeszkadza niektórym idiotom nazywać mnie izraelskim propagandystą - ale co ze mnie za propagandysta, kiedy nie chce mi się pisać, na temat, na który mam siać propagandę?). Wszak dużo ciekawsze i ważniejsze rzeczy dzieją się na Ukrainie czy w Iraku. Pozwólcie więc, że nieco nadrobię izraelsko-palestyńskie zaległości.

Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Black Blade

Obecna wojna wybuchła z przyczyn ekonomicznych. Hamasowi po prostu zaczęło brakować pieniędzy. Egipskie wojsko nagle zaczęło niszczyć szmuglerskie tunele na granicy Egiptu ze Strefą Gazy. Hamas tuż przed wybuchem konfliktu nagle zajął wszystkie banki na podległym sobie terenie. Gospodarka Gazy była bliska implozji. (Szczegóły w tym interesującym artykule.) Hamas sprowokował wojnę, po to by dostać pieniądze od sponsorów - głównie od Iranu, a sama wojna jest głównie testem izraelskiego systemu antyrakietowego. Przypominam: w Hamasie jest 1200 milionerów. Ci terroryści to ludzie interesu.



Wojna ta nie przyniesie też żadnego strategicznego rozstrzygnięcia. Dowództwu IDF i rządowi na samym początku przedstawiono plany dekapitacji Hamasu - rajdu przeciwko bunkrowi dowodzenia tej organizacji. Zamiast tego postawiono walić rakietami w przedmieścia Gazy (i od niedawna również w wybranych dowódców Hamasu) i tworzyć pas ziemi niczyjej przy "zielonej linii". Netanyahu nie zdecydował się na rozstrzygające działanie, bo mu na to nie pozwoli Obama, a sam się boi ruszyć, bo wówczas IDF straci amerykańskie gwarancje kredytowe i generałowie się wkurzą, że nie będą mieli pieniędzy na swoje nowe autka i wille....



Oczywiście Izrael po raz kolejny popsuje sobie opinię w oczach Zachodu. Przy okazji operacji w Strefie Gazy przetoczyła się przez Europę Zachodnią fala antyizraelskich demonstracji a zarówno lewica jak i prawica na Starym Kontynencie jedzie po Izraelu jak po starej kobyle traktując to państwo jako źródło wszelkiego zła na ziemi i największego zbrodniarza. Przyznam, że obecna wojna w Strefie Gazy mi się z wielu względów nie podoba - także dlatego, że głównymi poszkodowanymi są przypadkowi palestyńscy cywile. Ale, na Peruna, zachowujmy właściwą skalę wydarzeń! Owszem Izrael nie opierdziela się z Arabami i często traktuje ich brutalnie, ale dużo brutalniej ich traktowali/traktują: Assad, Kaddafi, Mubarak, Morsi, al-Sisi, Saddam, al-Baghdadi, al-Maliki, Chomeini, Ahmadinedżad, gen. Soleimani, Falanga Libańska, Hezbollah, Hamas, Fatah, władze Bahrajnu, Jemenu etc. Izraelskie standardy odbiegają od europejskich, ale na tle Bliskiego Wschodu są dosyć łagodne. (W 1970 r. palestyńscy radykałowie wyrzynani przez jordańską armię uciekali w panice do Izraela.) Jakoś nie widać na ulicach demonstracji przeciwko o wiele bardziej krwawym wojnom w Syrii, Iraku, Libii... Czy życie tamtejszych Arabów jest mniej warte od życia Arabów z Gazy?




Głupotą jest również porównywanie działań Izraela do nazistowskiego i komunistycznego ludobójstwa - gdyby to była prawda, już by Palestyńczyków nie było. Jeśli do czegoś porównujemy, to raczej do brutalnych działań Brytyjczyków w Irlandii oraz w koloniach (Cypr, Aden, Palestyna, Malaje, Kenia, Afryka Południowa) czy Francuzów w Algierii. Jeśli jesteście zachodnimi liberałami, libertarianinami lub chrześcijańskimi humanitarystami - protestujcie sobie do woli przeciwko Izraelowi, USA, Bostwanie czy Papui-Nowej Gwinei. Może wasze protesty coś dadzą, a może adresaci będą mieli je w d... Jeśli jednak jesteście zjebami, czyli fanami Assada, Putina-Hujły czy innego Kim  Jong Una, nie macie żadnego prawa protestować przeciwko działaniom Izraela, bo wasi idole każdego dnia dopuszczają się o wiele cięższych zbrodni niż Izrael w ciągu kilku ostatnich wojen.

Apropos idiotów: jest na fejsie stronka Dziennik Duponarodowca. Dupoblog (jeśli źle zapamiętałem nazwę, to przepraszam... :),  na której tak o mnie piszą:



W ten sposób skomentowano link do kwaśnego tekstu Janka Bodakowskiego (lidera Madaoprawicy), w którym Jancio żali się, że "Gość Niedzielny" to syjonistyczna agentura, bo napisano w nim, że Hamas jest współodpowiedzialny za wojnę w Strefie Gazy i zamieszczono wywiad z polskim misjonarzem z Izraela, który pozytywnie się wypowiadał o Żydach. Ale wróćmy do Dziennika Duponarodowca. Pomińmy, że ten  kto to pisał jest wybitnym znawcą historii Bliskiego Wschodu (a zwłaszcza życiorysu "Menachema Begina Begina"). Zwróćcie uwagę, że użył on tam słowa "atlantysta"  wprowadzonego do polskiego, prawicowego dyskursu politycznego przez zwolenników sowieckiego zjeba (nieuka, który leczył się w psychiatryku i później mianował reichsfuehrerem "Czarnego Zakonu SS") Aleksandra Dugina. Nie powinno nas to dziwić, bo na Dzienniku Duponarodowca znajdziemy dużo popłuczyn po rosyjskiej propagandzie o strasznych "żydobanderowcach" a poza tym m.in. kpiny z "antyrosyjskiej szpiegomanii" oraz prób wyjaśniania zamachu smoleńskiego. Ale prawdziwym hitem jest wypomnienie mi, że jestem jakoby rzekomo "wielbicielem japońskiego porno" :) No cóż, autor Dziennika Duponarodowca, Wiesław Nowel ma obsesję na moim punkcie i raz nawet sobie fantazjował, co robiłem na urlopie w Bangkoku. Nie wiem, co gostek ma przeciwko japońskiemu porno - ono jest takie kreatywne i karykaturalnie zabawne, a aktorki fajnie udają zawstydzenie - ale może koleś był poszkodowany podczas wieczorka bukake? Nie wiem co, go podnieca (może Winnicki na siłowni), ale niech wyluzuje - niech zobaczy: Hitomi Tanaka je banana. Jaka zabawna dziewczyna!

W mojej książce  "Vril. Pułkownik Dowbor". nie ma co prawda duponarodowców i Hitomi Tanaki, ale jest jeden wątek w mandatowej Palestynie (i duże biusty też:), więc zachęcam do jej czytania :)

środa, 9 lipca 2014

Giertychowie - sowieccy endecy


"Jesteśmy jednym z tych ruchów, które jak faszyzm we Włoszech, hitleryzm w Niemczech, obóz Solazara w Portugalii, karlizm i falanga w Hiszpanii obalają stary system masońsko – plutokratyczno – socjalistyczno – żydowski i budują porządek nowy"
Jędrzej Giertych, 1938 r.

"Politycznie nie wolno nam rezygnować z oparcia o Rosję. Potrzebny nam u steru ktoś, kto zapewni trwałość sojuszu ze wschodnim sąsiadem. Tylko pan, panie przewodniczący, może nam to zagwarantować."
Maciej Giertych do Jaruzelskiego, 1989 r.

"Zakłócającym ceremonię pogrzebową mogę powiedzieć, że według nauki katolickiej, mogą się spotkać z generałem w niebie"
 Roman Giertych o pogrzebie Jaruzelskiego, 2014 r.

"Zapewniam, że w Polsce – poza psychiatrykami – nie ma nikogo, kto by uważał, że Platforma Obywatelska mogłaby rządzić z Giertychem"
Jan Maria Władysław Rokita, 2007 r.


"Z Giertychów najważniejszy jest o. Wojciech Giertych."
Eugeniusz Sendecki, 2012 r.




Afera taśmowa sprawiła, że naród przypomniał sobie o istnieniu Romana Giertycha i jego rodzinki. Oto bowiem przeczytaliśmy jak nadworny adwokat Tuska i Sikorskiego, moralizatorskim tonem pouczający wszystkich na temat standardów w polityce i dobra publicznego nieudolnie planuje zrobić sobie "way of life" z szantażowania najbogatszych mieszkańców III RP. Zupełnie mnie to nie dziwi. Giertych pokazał swoje prawdziwe oblicze. Nie jest on jednak czarną owcą w tym rodzie o rzadko spotykanym w Polsce nazwisku. Jego zachowanie to po prostu rodzinna tradycja ciągnąca się co najmniej od czasów jego dziadka Jędrzeja. W 2006 r. opublikowałem na stronach Polskiego Radia (zarządzanego wtedy m.in. przez dra Targalskiego, nya!) artykuł o tej rodzince. Zniknął on po tym, jak władzę w Polskim Radiu przejęła egzotyczna koalicja PO-SLD-PSL-Samoobrona-LPR-Prawica Rzeczypospolitej. Przytaczam go w całości, bo jest wciąż aktualny:

"Rodzina Giertychów słynie z kontrowersyjnych poglądów i szokujących wypowiedzi. Kiedy wybuchła sprawa współpracy z SB arcybiskupa Stanisława Wielgusa wicepremier Roman Giertych stanął w jego obronie. Nie wahał się też porównać TVP Bronisława Wildsteina do telewizji z czasów stanu wojennego i stwierdzić, że TVP była bardziej obiektywna za prezesury Roberta Kwiatkowskiego.

Dziadek wicepremiera, Jędrzej Giertych w latach trzydziestych XX wieku był znaczącą postacią w ruchu narodowym. W 1939 roku jednym głosem przegrał z Tadeuszem Bieleckim walkę o przywództwo w Stronnictwie Narodowym. W roku 1961 ten sam Tadeusz Bielecki wyrzucił go z partii za "skrajne poglądy i antysemityzm". W międzyczasie Giertych stworzył własny ośrodek myśli polityczno-historiozoficzno-religijnej, który co prawda nawiązywał do tradycji przedwojennej myśli narodowej, ale de facto nie posiadał żadnego z nią związku. (Dzisiaj bym wycofał się z ostatniego twierdzenia - Jędrzej Giertych reprezentował po prostu wszelkie najgorsze cechy endecji - dop. Fox). Filozofia polityczna Jędrzeja Giertycha to "głęboki polski nacjonalizm" połączony z "konserwatywnym katolicyzmem", sympatią do autorytaryzmu, rusofilstwem oraz skrajną niechęcią do masonów, piłsudczyków, syjonistów, Niemców i Ukraińców. Te siły według niego odpowiadały za wszystkie nieszczęścia jakie spadały na Polskę: od potopu szwedzkiego, poprzez rozbiory i klęski powstań do wielkich wojen światowych. Uważał m.in., że Piłsudski nie dowodził w bitwie warszawskiej 1920 roku, zabił Narutowicza i... celowo spowodował klęskę kampanii wrześniowej. W swojej broszurze "O Piłsudskim" twierdził nawet, że planowana w 1934 r. przez marszałka wojna prewencyjna przeciwko III Rzeszy, była co prawda przeciwko Hitlerowi, ale "w interesie niemieckich rewanżystów". W "Rozważaniach o bitwie warszawskiej 1920 roku" zamieścił tekst pułkownika Kędziora, w którym pojawiło się stwierdzenie, że bolszewicy mieli wobec Polski w 1920 roku "pokojowe zamiary", tylko zły Piłsudski ich sprowokował. Wizję historii Polski, w której Polacy nie mają żadnych wad, tylko stają się co rusz ofiarami masońskich spisków zaprezentował Giertych w książce "Tragizm dziejów Polski". Wyśmiewający się z tej wizji Wojciech Wasiutyński zatytułował recenzję tej książki: "Tragizm i komizm książki Giertycha". Giertych zrewanżował się rozgłaszając, że ONR to dzieło Żydów i masonów.

Jędrzej, ojciec Macieja



Zacietrzewienie i fałszywie pojęty polityczny realizm popychały Giertycha do działań wątpliwych. W broszurze "O Piłsudskim" opisał historię swojego znajomego z oflagu, oficera piłsudczyka, który po powrocie do Polski został skazany na śmierć przez stalinowski sąd. Giertych nazwał ofiarę komunistów "degeneratem moralnym", twierdząc, że zamordowany oficer "szpiegował dla USA". Powtórzył tam również goebbelsowskie kłamstwo o tym, że Sowieci wkraczali na "bezpańskie" Kresy. Następnie stwierdził, że PRL była uzależniona od ZSRR tak samo jak Meksyk od USA, a głównym dla niej zagrożeniem jest RFN i żydowska diaspora. Tymczasem sam w 1945 roku potajemnie wywiózł z kraju swoją rodzinę na Zachód. Jak widać PRL podobał mu się tylko z oddali...

Jędrzej Giertych pod wpływem antypowstańczej fobii przyjął założenie, że za każdym buntem w PRL stoją wrogie Polsce ośrodki. Radził: "Uważam, że szkoda, że polski sąd nie skazał na rozstrzelanie (po uprzedniej degradacji) zarówno sprawców powstania listopadowego, jak powstania styczniowego. Nie inny jest mój pogląd i na sprawców obecnego powstania poznańskiego". ("Po wypadkach poznańskich. Na alarm. List otwarty do polskiej emigracji przestrzegający przed grożącym niebezpieczeństwem"). Innym razem, już po październiku 1956 roku radził Gomułce: "Niech Pan się nie da sprowokować i niech się Pan nie da wciągnąć w pułapkę. Ludzie mówią Panu, że Pan jest za bardzo prorosyjski (...). Pańską rolą jest być w systemie rosyjskim, być w nim lojalnie i bez zastrzeżeń. Niech Pan nie stara się być polskim Titą! Niech się Pan z Rosjanami dogada i trzyma się ich szczerze i uczciwie nawet w razie wybuchu trzeciej wojny światowej. Pańskim zadaniem na wypadek takiej wojny jest być polskim Petainem, musi Pan być szczerze Rosji wierny, musi Pan zasłużyć na jej zaufanie". Po wydarzeniach radomskiego czerwca 1976 roku spłodził kolejny list otwarty, w którym oskarżał Żydów i Piłsudczyków o wywołanie zamieszek, za co go Stefan Kisielewski nazwał "starym idiotą i dzieciorobem".
W broszurze o stanie wojennym "Co robić?", wydanej w 1982 roku pisał: "Zapewne nie spodoba się to niektórym moim czytelnikom, lecz oświadczam otwarcie, że uważam, że dobrze się stało, iż omawiany tu przewrót w dniu 13 grudnia nastąpił. Oczywiście nie cieszy mnie fakt dyktatury wojskowej (...). Ale przede wszystkim uważam, że dobrze się stało, że znalazł się ktoś, kto umiał nagłym aktem woli przeszkodzić dojściu do skutku rewolucji, która wiodła Polskę pod każdym względem ku katastrofie (...). Jest oczywiste, że w ostatnich miesiącach 1981 roku zaczynała się w Polsce rewolucja. Umysły były owładnięte irracjonalnym szałem. A ten szał, powiększający się niemal z dnia na dzień, podnoszący się coraz wyżej jak woda w rzece w czasie zaczynającej się powodzi, wiódł do przewrotu o cechach bynajmniej nie narodowych i katolickich, ale o cechach rewolucji, zabarwionej po marksistowsku. (...) Do wyrośnięcia fali rewolucyjnej w Polsce przyczynił się w znacznym stopniu także i wpływ amerykański. Czy działali w ostatnich latach agenci amerykańskiego wywiadu w Polsce (a także i innych wywiadów) jako podżegacze do rewolucji? Nie wiem. Nie mam konkretnych danych. Ale jedno wiem na pewno: że takim podżegaczem było Radio Wolnej Europy, będące organem rządu amerykańskiego". Generał Jaruzelski był z kolei dobrym człowiekiem, bo "chodził do katolickiej szkoły". Dobrze, że nie człowiekiem honoru...

Maciej, ojciec Romana



Syn Jędrzeja Giertycha, Maciej wrócił do Polski w latach sześćdziesiątych. Później w ramach sprawy rozpracowania operacyjnego "Truteń" miał pośredniczyć w tajnych negocjacjach ojca z SB w sprawie publikacji na Zachodzie materiałów dotyczących KOR. Maciej Giertych przystąpił w 1986 roku do Rady Konsultacyjnej przy generale Jaruzelskim, gdzie ostrzegał przed negocjowaniem z "Solidarnością". W roku 1990 w wywiadzie dla "La Stampy" mówił: "Podziwiam generała Jaruzelskiego, mam nadzieję na długie jego rządy. Nie powinniśmy nigdy zapominać, że największe zagrożenie dla nas przychodziło zawsze z Niemiec. Toteż jest w interesie Warszawy, by pozostać w sprzężeniu z Moskwą i nie opuszczać Paktu Warszawskiego ani RWPG, zwalczać litewski ruch niepodległościowy i odmawiać przystąpienia do Wspólnoty Europejskiej, do tego tygla w stylu amerykańskim, który pragnie zniszczyć Polskę swoim kapitalizmem, bezosobowym, kosmopolitycznym i cudzoziemskim. Natomiast w naszym interesie jest WSPÓLNY DOM GORBACZOWA. Bo w nim nikt nie zrezygnuje z własnej suwerenności i dlatego, że ZSRR będzie dobrze włączony do Europy". Dwa lata wcześniej władze pozwoliły mu na wydawanie "Gazety Warszawskiej". Poza ingerencją cenzury, drukowanej na luksusowym papierze w Wojskowych Zakładach Graficznych i za państwowe pieniądze. We wstępniaku można było przeczytać: "Jestem za Układem Warszawskim". Wiosną 1989 roku ta sama władza pozwoliła Giertychowi na założenie Stronnictwa Narodowego, chociaż w tym czasie prawdziwe Stronnictwo istniało wciąż na emigracji. Jednym założycieli nowej partii był Stanisław Jastrzębski – minister w rządach Jaruzelskiego i Messnera. Na przełomie roku 1987 i 1988 Roman Giertych reaktywował Młodzież Wszechpolską. Jej hasła były zwrócone wtedy bardziej przeciwko opozycji niż przeciw władzy.



Komuniści nie powierzyli jednak Giertychom znaczącej roli w nowej III RP - z racji ich nikłego poparcia społecznego i "archaicznych poglądów". Przez kilka lat błąkali się na marginesie prawicy, sprzeciwiając się wejściu Polski do NATO i popierając rosyjską interwencję w Czeczenii. W 2000 roku w wyborach prezydenckich udzielili poparcia gen. Tadeuszowi Wileckiemu. Rok później giertychowe SND było jedną z kilku partii współtworzących LPR. Po pewnym czasie ludzie Romana Giertycha zdołali zepchnąć na margines antykomunistycznych liderów LPR takich jak Antoni Macierewicz czy Jan Olszewski. Dalsza historia ich dokonań jest powszechnie znana. "

(koniec cytatu)

Płk Aleksander Kędzior, o którym wspomniałem w tym tekście okazał się być kontaktem operacyjnym SB, który donosił na ochotnika na polskich emigrantów licząc na to, że dostanie pracę w Wojskowym Instytucie Historycznym im. Wandy Wasilewskiej. W 1940 r. był szefem sztabu Naczelnego Wodza gen. Sikorskiego. Nie radził sobie z tą pracą (udział polskich wojsk w kampanii francuskiej oraz ich późniejsza ewakuacja były niezwykle chaotyczne), więc zesłano go jako attache do Czungkingu skąd zapłodnił umysł gen. Sikorskiego pomysłem wysłania polskich wojsk do Chin na front antyjapoński. Ten pajac był głównym źródłem kuriozalnych teorii Jędrzeja Giertycha zaprezentowanych m.in. w "Rozważaniach o bitwie warszawskiej 1920 r." Współczesny obóz narodowy odcina się od Romana Giertycha a Macieja traktuje jako starego pierdołę, ale niestety bardzo często Jędrzej Giertych jest dla niego autorytetem. Jego ideologia, sprzeczna z przesłaniem emigracyjnej endecji Tadeusza Bieleckiego, jest traktowana poważnie. Książki Jędrzeja Giertycha można znaleźć w prawicowych i katolickich księgarniach a zawarte w nich tezy stały się m.in. jednym z fundamentów poglądów głoszonych przez Ozjasza Goldberga-Mikke oraz prof. Adama Wielkodupskiego. Nie ma też sprzeczności między nimi a tym co głosi konsekwentny sowietofil Maciej Giertych (mówiący o Smoleńsku: "Jestem leśnikiem i wiem, że samolot nie powinien latać w lesie") krytykujący MW za "zbytnią antyrosyjskość" (!). Roman Giertych wcale nie sprzedał idei swojego ojca i dziadka. On po prostu twórczo ją dostosował do nowych warunków i nowych władców Polski.



"Dalsza historia ich dokonań jest powszechnie znana" - tak zakończyłem w 2006 r. swój artykuł. Od tego czasu Giertychowie dokonali wiele. Roman został ministrem edukacji narodowej (nawet początkowo go broniłem przed lewacką nagonką) i zastąpił na liście lektur antykomunistę Herlinga-Grudzińskiego paksowskim komunistą Dobraczyńskim. Przy okazji politycy LPR wyskakując z takimi pomysłami jak godzina policyjna dla młodzieży czy też zakaz sprzedaży "brutalnych gier" mocno przyczynili się do odwrócenia młodzieży od szerokiego obozu patriotycznego. Hołota z Krakowskiego Przedmieścia to właśnie efekty giertychowej edukacji. Teraz Giertych przyznaje się, że to on obalił rząd PiS w 2007 r.  Bez ogródek mówi, że: "My się przyjaźniliśmy z Donaldem Tuskiem, Rokitą, Schetyną itd., grywaliśmy z nimi po cichu w piłkę, w koszykówkę. Gdyby wówczas się o tym dowiedział nasz elektorat, toby nas rozszarpał. Ale taka była rzeczywistość. Jestem z Donaldem Tuskiem na „ty” od lat". Wcześniej mówił, że zrobił to, bo miał mieć postawione zarzuty karne. Prawdopodobnie w sprawie dotyczącej wyprowadzania pieniędzy z LPR i w aferze Wielkopolskiego Banku Rolniczego.  Jak pisze jeden z narodowo-radykalnych portali:

"W roku 2000 przeczuwając, iż siły „masońsko-lewackie” i wrogie narodowi mogą czyhać na bank, w Radzie Nadzorczej pojawia się idol „nowoczesnych narodowców” – ladies and gentlemen – Roooman Giertych, w tamtym okresie honorowy prezes Młodzieży Wszechpolskiej! 28 sierpnia 2000 roku rada nadzorcza w protokole z posiedzenia upoważnia zarząd banku do powołania spółki Hatrol, której prezesem zostaje zaufany Giertycha, Tomasz Połetek (MW/LPR), również „nowoczesny narodowiec”. Złoty słońca blask dokoła, orzeł biały wzlata wzwyż….Spółka Hatrol utworzona została z kapitałem 2,3 mln złotych, który przetransferowano z WBR. W jej zarządzie, kierując się etyką totalną oraz wytycznymi samego śp. Jana Mosdorfa, zasiedli m.in. Roman Giertych i Witold Hatka. Nasi „narodowcy” mają jednak w dalszym ciągu wizję Wielkiej Polski i nie ustają w krzewieniu idei narodowej. Szybko powstają kolejne spółki-córki Hatrolu – Polskie Finanse (prezes Połetek, Giertych i Hatka w radzie nadzorczej), i Rolhat (prezes Połetek, Giertych i Hatka w radzie nadzorczej). Złoty słońca blask dokoła, orzeł biały wzlata wzwyż….Efektem m.in. radosnej działalności Hatki i innych „narodowców” było wyprowadzenie z banku kwoty 2,3 mln i dalsze straty w wysokości ponad 700 000 złotych, a w konsekwencji upadłość WBR.
Do dziś nie wiadomo gdzie podziały się te pieniądze, będące przecież własnością udziałowców, a więc polskich rolników. Z pewnością byli to „rolnicy-lewacy”, dlatego też czyn „narodowców”-giertychowców powinien być usprawiedliwiony. Wszystko dla „Wielkiej Polski”! Co to są trzy bańki gdy chodzi o „Polskę”!? Krótko po wytransferowaniu w świat pieniędzy polskich rolników na scenie politycznej pojawia się LPR i wprowadza swoich „narodowo-wszechpolsko-katolickich” posłów do parlamentu, w tym Witolda Hatkę i Romana Giertycha….."

A jak uzupełnia tę historię jeden z portali anarchistycznych:  "W 2006 r. w mediach pojawiły się sugestie, że zarzuty mogą też objąć czołowych działaczy LPR. Jak twierdzi tygodnik "Wprost", latem 2006 r. do Janusza Kaczmarka przyszedł Roman Giertych ze skargą na kaliskich śledczych. Kaczmarek miał obiecać Giertychowi, że sprawa będzie załatwiona. Śledztwo zostało przeniesione z Kalisza do Łodzi. Kaczmarek nawet nie ukrywał, że zrobił to po interwencji Giertycha."
Giertych zapewne nie bez przyczyny chciał w 2007 r., by premierem został Janusz Kaczmarek. Jednym z bohaterów afery WBR był poseł Witold Hatka - nieoficjalnie główny macher LPR od pieniędzy. W listopadzie 2010 r. zginął w "wypadku" samochodowym. To śmierć wygodna dla wielu ludzi.




Po 2007 r. Roman Giertych już jawnie działa na rzecz obecnych władz. Staje się "nadwornym adwokatem PO" (określenie tygodnika "Wprost") reprezentując m.in. Michała Tuska, Radosława Sikorskiego i Sławomira Nowaka. Buduje wspólnie z Sikorskim i Michałem Kamińskim własną mini-frakcję. Często udziela się w "Wyborczej" i TVN odcinając się od nacjonalizmu i starając się być arbitrem politycznej elegancji. Wpisuje się też w oficjalną narrację smoleńską.  Już go typowano na nowego ministra spraw wewnętrznych w miejsce Sienkiewicza  a tu załatwiło go... Bractwo Aryjskie (nawiązanie do więzienno-gangster przeszłości Latkowskiego). No cóż, może jak gostka wyrzucą z palestry (oby!), to zostanie koszykarzem...

A na koniec, dla rozluźnienia krytyka Romana Giertycha w wykonaniu ś.p. Roberta Larkowskiego: "Na oczach Polaków wódz Ligi Polskich Rodzin - zwany Romciem Paluchem, Romulusiem, Mówiącym Koniem itp. - dokonuje samounicestwienia własnego ugrupowania, co wynika z jego oportunizmu i cynicznej gry o zachowanie resztek władzy (...) Ogłaszamy uroczyste spuszczenie Romcia Palucha w kanał!". Niedługo pierwsza rocznica odejścia mojego wielkiego (przynajmniej jeśli chodzi o kubaturę) Adwersarza do Hueco Mundo. Pamiętajmy o tej postaci. [*]




Ps. Zachęcam do kupowania mojej książki "Vril. Pułkownik Dowbor". Na razie jako e-book (można ją znaleźć choćby tutaj), jak pojawi się w papierze w księgarniach, to naprowadzę. Były pewne opóźnienia, ale wszystko na dobrej drodze. Jest też pierwsza zewnętrzna recenzja - na blogu znajomej.  Nie muszę mówić, że im więcej kupicie, tym większą będę miał motywację do dalszego pisania. :)


niedziela, 2 marca 2014

Krym: Pierwsza Wojna Tituszkowa?

Ilustracja muzyczna: Time to Rock and Roll - Jormungand OST

Wojna przeciwko Ukrainie nie jest w interesie ani Rosji ani Rosjan. Jest jedynie w interesie międzynarodowego tituszki Władimira Władimirowicza Putina (który notabene nie jest czystym, etnicznym Rosjaninem - przyznają się do niego plemiona ugrofińskie). Tituszka,  który kosztem narodu rosyjskiego oraz innych ludów zamieszkujących jego państwo zgromadził majątek sięgający 70 mld dolarów i ma pewnie w swoich rezydencjach większe wypasy niż Janukowycz (podwójne złote kible? :) jest zaniepokojony tym, że utrata Ukrainy podkopie jego pozycję wśród innych tituszek na Kremlu (Szojgu, Sieczin...) oraz tym, że przykład Ukraińskiej Rewolucji doprowadzi do aktywizacji społeczeństwa w Rosji (co mogłoby skończyć się tym, że lud wejdzie mu na chatę). Stara się więc zachować twarz i zastraszyć wszystkich dookoła nie zważając no konsekwencje strategiczne - to, że odbierając Krym straci szansę na odzyskanie całej Ukrainy, to że przerwie wszelkie deale z Zachodem, ostatecznie skończy reset, narazi Rosję na straty finansowe i wepchnie rosyjskojęzyczną ludność Krymu w nędzę (turyści już tam nie przyjadą a 80 proc. prądu Krym dostaje z Ukrainy, a gdy zabraknie prądu krymska gospodarka stanie...). Putin jest często porównywany do Hitlera. Są pewne analogie pomiędzy tymi złoczyńcami, mimo wszystko jednak Hitler starał się troszczyć o interesy strategiczne Niemiec i dobrobyt Niemców. Putin troszczy się jedynie o to jak okraść Rosjan i sąsiednie narody. To czyni go szczególnie niebezpiecznym, gdyż jego polityka wymyka się strategicznym schematom (Czekam w obecnej sytuacji na komentarze mędrków mówiących, że "Putin nie mógłby dokonać zamachu w Smoleńsku, bo by to uderzyło w wizerunek Rosji"). Jedynym nadzieją na jego powstrzymanie jest mocne uderzenie pięścią w stół - na początek sankcje,  takie jak proponuje prof. Bensancon. Trzeba dorwać się do jego pieniędzy w rajach podatkowych. Jak to nie poskutkuje,  ktoś powinien zagrozić zrzuceniem bomby atomowej na Moskwę - prezydent McCain, sięgnąłby po tę wypróbowaną zimnowojenną metodę. Nadzieja jest również w Chinach - powinny one zdyscyplinować swojego mafijnego wasala, który chce ZBYT WCZEŚNIE  wywołać konfrontację z Zachodem. Jeśli prezydent Xi Jinping zachowa się jak Mao w 1956 r., prestiż Chin na świecie niesamowicie wzrośnie.

Jacyś rusofile pewnie się oburzą, że nazywam Putina kryminalistą. Tak się składa, że dużo o jego kryminalnej działalności (np. związkach z uzbecką mafią narkotykową) pisał rosyjski patriota płk Aleksander Litwinienko. Ale przyjrzyjmy się jednemu ciekawemu przykładowi:


Na zdjęciu powyżej Putin z przywódcą gangu motocyklowego Nocne Wilki Aleksandrem Zadołstonowem xyfka "Chirurg" (ze względu na sprawne posługiwanie się nożem). Nocne Wilki robią teraz za tituszki na Krymie. Z powodu swoich związków z tym kryminalnym gangiem Putin znalazł się przez pewien czas na liście osób niepożądanych w Finlandii.  Wyobrażacie sobie przywódcę jakiegokolwiek państwa chwalącego się fotkami z przestępcami? Ale skoro uczynił prezydentem Ukrainy złodzieja i gwałciciela (siedział za napad z bronią w ręku i próbę gwałtu) Janukowycza...

Polecanki: mój promotor prof. gen. Bolesław "Inteligent w Armii" Balcerowicz o scenariuszach wojny. "Ze strategicznego punktu widzenia byłoby to szaleństwo. Z drugiej strony: z historycznego punktu widzenia pamiętamy kilka wojen, które były szaleństwem. "

Ukraińscy Rosjanie piszą do Putina, że nie chcą być przez niego wyzwalani. 

Przywódca Prawego Sektora Dmytro Jarosz pisze do Doku Umarowa.

Patriarcha Kurewsko-Sowiecki Cyryl II Smoleńsko-Kaliningradzki wzywa do wojny z Ukrainą. Przypominam, co o tym wysokiej rangi funkcjonariuszu KGB pisał przywódca Ruchu Duponarodowego Robert Snowden/Winnicki: " Wiele osób patrzy na wizytę Cyryla jedynie z perspektywy jego bliskich związków z Kremlem i jego agenturalnej przeszlości - moim zdaniem jest to najzupełniej błędne. Wszystko zależy od perspektywy, z jakiej się patrzy. Moja pokrywa się z perspektywą Kościoła; tzn. wyzwania cywilizacyjno-kulturowe są o wiele ważniejsze, również, a może przede wszystkim,dla życia narodu, niż tragiczne konfrontacje z przeszłości."

Flashback: Sny#1 : Śmierć Rosji/Odrodzenie Rusi

Ps. Przeczytajcie też wpis o zamachu na ministra Pierackiego. Zlajkujcie i skomentujcie. 

sobota, 18 stycznia 2014

Szaron, idiokracja i duponarodowcy

"Piotrze Semko! Spotkamy się  na Święcie Kiełbasy!!!"
gen. Ariel Szaron

"Słuchaj człowieku młody, z ciebie taki syjonista jak z d... trąba! Zeev Żabotyński się w grobie przewraca, gdy widzi, co ty robisz!"
Robert Larkowski w zaświatach, słowa wypowiedziane do gen. Szarona


Zdaje sobie sprawę, że śmierć - obojętnie kogo - to temat śmiertelnie poważny, ale tym razem nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu. Nie żebym ucieszył się ze zgonu byłego izraelskiego premiera. Nic z tych rzeczy. Bawiła mnie tylko reakcja niektórych środowisk z lewa i prawa na wiadomość o śmierci tego polityka. Dla wielu ludzi stała się ona okazją do popisywania się historyczną ignorancją. Przebił wszystkich pod tym względem portal narodowcy.net. Oto czym mnie rozbawił:



To nie żadna literówka. Według bliskowschodnich ekspertów tego cenionego wśród endeków portalu do wybuchu Drugiej Intifady doszło na sześć lat przed Pierwszą Intifadą i na rok przed Wojną Libańską 1982 r.  Ten sam portal po śmierci Margaret Thatcher opublikował pełen rażących błędów merytorycznych artykuł, w którym starano się przekonać czytelników, że premier Thatcher była... lewaczką. Najbardziej absurdalnym zarzutem skierowanym wobec brytyjskiej premier przez duponarodowców było to, że:

 ""Będąc ministrem edukacji w latach 1970-1974, obcinała dotacje na edukację, skupiając się przede wszystkim na finansowaniu szkolnictwa akademickiego, co zakończyło się m.in. wycofaniem bezpłatnego mleka dla najmłodszych."

Wymyśliłem po tym akcję: "Szklanka mleka dla endeka". Inicjatywa ta odbiła się szerokim echem wśród Kawaii Prawicy i Kawaii Radykalnego Centrum. (Do akcji przyłączyła się ostatnio Niyama Ran)



Wielu z Was spyta: czemu zajmuje się jakimiś idiotami? Bo liczba idiotów na świecie rośnie. To megatrend. Film "Idiokracja" Mike'a Judge'a (twórcy "Beavisa i Buttheada") wydaje się tutaj proroczy. Głupotom wypisywanym przez portal duponarodowcy.net wcale bowiem nie tak daleko od wizji  zaprezentowanej w "Idiokracji" ("UN pokonał Hitlera i dinozaury", "Ten cieknący reaktor jest na Florydzie./A nie w Georgii?/Ty idioto! Georgia jest na Florydzie!", "Szpital św. Boga" :). 

Wielki strateg Sun Tzu pisał, że najlepszym sposobem na podbicie wrogiego państwa jest jego rozłożenie wewnętrzne. Jednym z oczywistych sposobów na promowanie wewnętrznego rozkładu jest ogłupianie społeczeństwa. Czasem zdarza się również, że interesy rządzącej kliki zbiegają się z interesami ościennych mocarstw - społeczeństwo jest ogłupiane wówczas również przez ośrodki wewnętrzne. Głupi naród przecież nie będzie przecież rozliczał mafijnej władzy. Tak się akurat składa, że demos zamieszkujący między Bugiem a Odrą jest stale ogłupiany od wielu lat. By lewicowa młodzież się nie buntowała, wymyśla się jej zabawy w stylu WOŚP, gejparad czy walki z takimi fantomami jak "faszystowskie zagrożenie", czy pedofilia kleru. By prawicowa młodzież się nie buntowała, wymyśla się jej ciuciubabkę z policją i subkulturami na 11 listopada i walkę z takimi fantomami jak Traktat Lizboński czy ukraińska Swoboda. Portal duponarodowcy.net oraz niektóre inne grupy endeckie zdaje się robią wszystko co możliwe, by ogłupić i zmanipulować młodzież mającą potencjał do buntu...

Praca nad mieszaniem w głowach przynosi skutki. Podesłałem znajomemu wszechpolakowi ciekawy artykuł dotyczący Ukrainy - napisany przez endeka (mojego przyjaciela, wybitnego znawcę nacjonalizmów z naszego regionu) dla endeków, na endeckim portalu. Odpowiedzią było: "wiarygodne jak cholera, autor łączy NOP i RN". Na moje pytanie, jakie powinno być wobec tego nasze stanowisko wobec kryzysu na Ukrainie, otrzymałem odpowiedź: "Posłuchaj Max Kolonki, powinniśmy robić coś w ten deseń". Wypacykowany telewizyjny prezenter, były chłopak Weroniki Rosati, Nowym Dmowskim. OK. Niech Wam będzie. Co Was w takim razie różni od idiotów ślepo wierzących w wynurzenia Lisa, Durczoka czy Kraśki?

Smaczny screen z portalu duponarodowcy.net został przeze mnie wklejony również z powodu zabawnego komentarza jaki się pojawił pod artykułem o śmierci gen. Szarona. "No to filosemita Hubert Kozieł ma żałobę..." - pisze tam Dziennik Narodowca. Mikroblog. Sprawdziłem ten facebookowy profil i spotkało mnie miłe zaskoczenie. Autor wspomina o mnie dość często. Muszę go bardzo irytować - a szczególnie mój historyczny rewizjonizm. Dziennik Duponarodowca żali się bowiem m.in. na moje wpisy dotyczące Powstania Wielkopolskiego. Oczywiście nie obala żadnego faktu, który przedstawiłem. Czasem też stawia mi bardzo zabawne zarzuty:


Wstawiam obrazki nie mające nic wspólnego z treścią posta :) Po prostu straszne :) Autorowi musiała trysnąć krew z oczu, nosa i odbytu gdy się tym obrazkom przyglądał. Zmiksowałem w powyższym obrazku dwa wpisy z Dziennika Duponarodowca. W tym, w którym gostek odnosi się do "obrazków nie na temat" jest aluzja do mojego wpisu o przedwojennym endeckim loliconie płku Feliksie Piekuckim.  "Obrazki nie na temat" były  ilustracją zjawiska loliconizmu - więc są jak najbardziej na temat. (Ciekawe, że Dziennik Duponarodowca wspomina o "Kopciuszku i "Czerwonym Kapturku". Czyżby na tym zatrzymał się jego rozwój artystyczny? No chyba, że chodzi o zboczone wersje tych bajek...). Autor Dziennika Duponarodowca jest już którymś z rzędu endekiem, który doznał szoku i oburzonka widząc obrazki z anime/sexy cosplayów na moim blogu/profilu face'owym. Nie wiem czemu ci ludzie tak reagują na "chińskie bajki". Czyżby wciąż odreagowali klęskę Rosji w bitwie pod Cuszimą? :)))))
 



sobota, 28 grudnia 2013

Jak się fałszuje historię Powstania Wielkopolskiego + Płk. Feliks Piekucki, endecki lolicon

„Nie jestem pedofilem. Jestem feministą”
Takechi Henpita, „Gintama”

„Ej, Kagura! Nie wychodź lepiej z domu Teraz są różne lolicony…”
Gintoki Sakata, „Gintama”

„Jeśli chodzi o anime, to podoba mi się tylko Boku no Pico”
Prof. Adam Wielkodupski


Rok temu zamieściłem na tym blogu wpis poświęcony postaci porucznika Mieczysława Palucha, wymazanego z historii organizatora i pierwszego dowódcy Powstania Wielkopolskiego, jednego z przywódców II-go Powstania Śląskiego. (Kto jeszcze nie czytał, niech to zrobi :) Czemu Paluch został wyrzucony z pamięci Polaków? Po pierwsze był człowiekiem polskich tajnych służb - a tacy ludzie zwykle kryją się w cieniu, po drugie był piłsudczykiem i nie pasowało to do mitu o o tym, że "Piłsudski nie udzielił pomocy Wielkopolanom". Z tej samej przyczyny nie wspomina się, że drugi dowódca Powstania Wielkopolskiego major Stanisław Taczak został wysłany do Poznania przez Sztab Generalny WP w Warszawie (i "zapomina się" też, że służył w Legionach i w Polnische Wehrmacht). Wymazano też z pamięci postać szefa sztabu Armii Wielkopolskiej - przysłanego z Warszawy piłsudczyka gen. Juliana Stachiewicza, organizatora odsieczy Lwowa.





Rugowane są z pamięci fakty mówiące, że Powstania Wielkopolskie i Śląskie otrzymywały szerokie wsparcie polskich władz, wojska i służb wywiadowczych. Demosowi skutecznie wbito do łbów mit mówiący o tym, że Piłsudski i ogólnie władze w Warszawie nie pomagały Powstaniu Wielkopolskiemu. Strażnicy polskiej pamięci starają się w ten sposób przekonać etniczną masę mieszkającą między Odrą a Bugiem, że "zły faszysta" Piłsudski wciągnął nas w "niepotrzebną awanturę na Wschodzie" i z tego powodu "nie odzyskaliśmy prastarych piastowskich ziem, które przywróciła nam w 1945 r. niezwyciężona Robotniczo-Chłopska Armia Czerwona". Z drugiej strony pewnym niemieckim ośrodkom (pamiętajmy, że prasa w zachodniej Polsce jest kontrolowana głównie przez niemieckie koncerny) zależy na lansowaniu tezy, że "Warszawka i Krakówek zawsze olewały Wielkokopolan i Ślązaków, którym lepiej się żyło pod niemieckim panowaniem". Na to nakłada się idiotyczna, ale chętnie kupowana przez młodych patriotów, propaganda różnego rodzaju pogrobowców Jędrzeja Giertycha. Tak jak fałszowana jest opowieść o Wrześniu '39, najbardziej heroicznej i epickiej kampanii w naszych dziejach, tak samo fałszuje się opowieść o Odrodzeniu Polski.

Ośrodkom endeckim zależy na zaciemnianiu historii Powstania Wielkopolskiego nie tylko z powodu ich niechęci do piłsudczyków. Tuszują one również to, że wówczas delikatnie mówiąc "nie popisały się".  Endeccy politycy nie chcieli powstania i się go obawiali - uważając, że Polacy nie mają szans z armią niemiecką. Jedynym sojusznikiem patriotycznych spiskowców wewnątrz NRL był Korfanty, który podszedł do sprawy pragmatycznie - uznał, że "na wszelki wypadek", niech ludzie Palucha robią swoje. Endecy z NRL zareagowali na wybuch powstania z wściekłością. By udobruchać Niemców poszerzyli radę miejską Poznania o dwóch hakatystów. Nominowany przez NRL komendant miasta wzywał do przerwania walk i zachowania spokoju (!). Wspomnianym komendantem Poznania był płk Feliks Piekucki. I na jego późniejszych "dokonaniach się skupmy".



Powyżej: płk Feliks Piekucki ze sztandarem

Piekucki był w międzywojennym Poznaniu ważnym działaczem endeckim, szanowanym kombatantem, lokalnym autorytetem. I feministą. Loliconem. Człowiekiem mającym słabość do małych dziewczynek. Słabość taką jak ma Roman Polański.

Ilustracja muzyczna: Kyary Pamyu Pamyu - Pon Pon Pon (video w stylu Polańskiego :)


Piekucki trafił za to do więzienia, a jego perypetie opisano kilka miesięcy temu w "Focusie Historia" w artykule "Świntuchy z dobrego towarzystwa". Zacytujmy kilka jego fragmentów:


"Miłośnikami nieletnich byli: 49-letni „działacz społeczny” Feliks Piekucki, „żyjący w rozwodzie”(..) U mężczyzn znaleziono 150 fotografii nagich dziewczynek, także w ich towarzystwie...„IKC” ujawnił, że Feliks Piekucki to podpułkownik rezerwy, podczas powstania wielkopolskiego komendant miasta. W 1932 r. komendant Związku Towarzystw Powstańców Wielkopolskich i urzędnik Krajowego Ubezpieczenia Ogniowego. Związany ze Stronnictwem Narodowym jako „wybitny członek Legionu Wielkopolskiego”. Podczas międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego w Poznaniu był organizatorem religijnego widowiska plenerowego „Męka Pańska”.



Tekst „IKC” endecki „Kurier Poznański” nazwał atakiem na „społeczeństwo poznańsko-wielkopolskie”. Gazeta przyznała, że Piekucki „odgrywał do niedawna pewną rolę w organizacjach społecznych”, ale „w politycznych organizacjach i w politycznej działalności żadnej nie odgrywał roli”.
„Dziennik Poznański”, związany z sanacją, zarzucił „Kurierowi” zakłamanie i próbę zrzucenia winy „z bark endecji na całe społeczeństwo Wielkopolski”. Przecież Piekucki był „głównym komendantem Legionu Wielkopolskiego, czysto endeckiej organizacji, stworzonej i kierowanej przez senatora obozu narodowego dr. Czesława Meissnera”.



Sensacyjny tygodnik „Tajny Detektyw” opublikował reportaż „Hipokryci”. Okładkę ozdabiała fotografia Piekuckiego w mundurze powstańca wielkopolskiego w towarzystwie wychudzonego dziewczątka. Okrzyknięto go „Szefem klubu zwyrodnialców”. „Zdemaskowanie tego świętoszka wywołało w pewnych sferach Poznania wielką konsternację. Obóz, do którego Piekucki był przynależny, teraz się go na gwałt wypiera”. (...)
Wyrok ogłoszono 13 sierpnia 1932 r. Piekucki i Andrzejewski zostali uznani „winnymi zbrodni uprawiania czynów nierządnych z nieletnimi dziewczynkami”. Jakie to były czyny, tego sąd „ze względu na obyczajność nie mógł ujawnić”. Dostali po półtora roku więzienia.



Uzasadnienie wyroku opublikował „Dziennik Poznański”. Było co czytać. „Oskarżony Piekucki przyznał się, że z dwiema dziewczynkami dokonywał zdjęć fotograficznych nago, zaprzeczył zaś, jakoby popełnił na nich czyny nierządne. Oskarżony Andrzejewski także przyznał się do dokonywania zdjęć nagich dziewczynek, przy czym przy zdjęciach tych całował je i głaskał po ciele. Oskarżony Hirschberg przyznał się, że tylko raz były u niego dziewczynki w towarzystwie Genslerowej, to samo zeznał Pawlicki, twierdząc, że był wówczas w stanie nietrzeźwym”.
Pikantniejsze szczegóły podały 13-latki. „Dziewczynki zeznały przed sądem, że Genslerowa, jako też one same, bywały u oskarżonych, a w szczególności u Piekuckiego i Andrzejewskiego, przy czym oskarżeni dopuszczali się na nich czynów nierządnych. Poza tym dziewczynki były świadkami stosunków płciowych z oskarżonymi”.

Wydawało się, że sprawa dawna, ale jak przywołałem historię płka Piekuckiego – zostałem zaatakowany za „szarganie świętości”. 



No cóż, loliconami było wiele znanych postaci historycznych (nawet jeśli weźmiemy poprawkę na to, że w dawnych wiekach dziewczynki wychodziły za mąż gdy miały 12 lat): Prorok Mahomet (Niech Pokój Będzie Nad Jego Duszą),  Feliks Dzierżyński, Ławrentij Beria, Daniel Cohn-Benedict… Być może za jakieś 50 lat, tak jak mamy obecnie modę na „gender” i parady LGBT na ulicach, tak będziemy mieć parady pedofilów – zarówno homoseksualnych jak i loliconów. Płk Piekucki zostanie zaś odgrzebany z niebytu jako „męczennik walki o prawa człowieka”. 

środa, 13 listopada 2013

11.11.2013 - Efekt Bastylii i prowokacje w tle

Ilustracja muzyczna: Shingeki no Kyojin - Opening 1 (polish female fundab)

(Tekst piosenki z ilustracji muzycznej jest nieco rymkiewiczowski. Np.
   "Bóg nikogo nie ocali
     Nic nie dadzą nam modlitwy
    Tylko własną wolą walki
     Zdołasz zmienić przebieg bitwy!
     Strach zamroził bydłu w żyłach krew
     Będzie gnić w swoim śnie o własny chlew
     Daj im w zagrodzie chwalić "swobodę"
     Wypuść na wolność bestie!" : )

Dlaczego Francuzi upamiętnili szturm na Bastylię świętem narodowym? W historii rewolucji 1789 r. były przecież ważniejsze, bardziej przełomowe momenty. Sama Bastylia nie była zaś Łubianką czy Auschwitz absolutystycznego reżimu. W więzieniu tym siedziało kilku drobnych przestępców, kilku chorych psychicznie i markiz de Sade - utalentowany pisarz, libertyn lubiący upokarzać kobiety, który trafił do Bastylii na prośbę rodziny, której nie podobało się, że trwoni familijną fortunę na chłostanie dziwek. Bastylia była broniona przez grupkę tzw. inwalidów - starszych żołnierzy niezdolnych do liniowej służby, mających podobny zapał do walki jak ochroniarze w Tesco. Załoga "twierdzy" szybko się poddała, ale mimo to tłum był na nią wściekły. Jeńców zmasakrowano a komendantowi Bastylii czeladnik rzeźniczy przez kilkanaście minut odrzezywał głowę nożem. Co spowodowało taką wściekłość? Wyjaśnił to chyba najlepiej Andrzej Bobkowski w "Szkicach piórkiem": kuchcik szlachtując Bogu ducha winnego komendanta Bastylii nie uderzał w konkretną osobę, on wyładowywał swoją złość na całym systemie. I z podobnym zjawiskiem mamy od kilku lat do czynienia każdego 11 listopada.

Dr Targalski już od kilku tygodni wskazywał, że sojuszowi BUL-Schetyna ("z dupy wyszedłeś i do dupy wrócisz, nie do Wrocławia" - polityczny cytat roku:) zależy na tym, by skompromitować Tuska. A jak go najlepiej skompromitować? Sprawić, by musiał się tłumaczyć przed Putinem. Gdy zauważyłem, że ambasada rosyjska nie jest otoczona policyjnym kordonem (w zeszłym roku mocno ją chroniono), zrozumiałem, że obiekt będzie celem prowokacji (podobny chwyt jak ze zdemolowaniem sowieckiego konsulatu w Szczecinie w 1956 r.). Naprawdę nie potrzeba było w tłumie funkcjonariuszy Żandarmerii Wojskowej po cywilnemu (których obecność zapowiadano wcześniej). Zwykli narodowcy pokazali, że ich uczucia wobec Rosji są dokładnie takie same jak uczucia piłsudczyków - Rosja to dla nich państwo wrogie i gwarant systemu, z którym walczą. Kanonada petard jaka poleciała na ambasadę byłą tych uczuć wyrazem. Warto jednak zauważyć, że wbrew oficjalnej propagandzie budka strażnicza (Buda Ruska), która spłonęła nie znajdowała się na terenie ambasady! Organizatorzy prowokacji bali się, że ktoś przesadzi, więc skończyło się na spaleniu bezpiecznego celu :)

Inną sprawą jest atak na Tęczę na placu Zbawiciela. Gdy zobaczyłem zdjęcia i nagrania pokazujące płomienie trawiące Tęczę byłem zafascynowany. Te kolory, ten światłocień, ta ekspresja... Tandetne "dzieło sztuki" po podpaleniu stało się prawdziwą instalacją artystyczną o wielkiej mocy przekazu, której znaczenie można interpretować na tak wiele sposobów. :) Wysyp dziesiątek memów poświęconych temu rewolucyjnemu czynowi potwierdza moją intuicję. Tęcza na Placu Zbawiciela jest tutaj taką Bastylią. Sama w sobie nic nie znaczyła. Była kolejnym gównianym elementem zaśmiecającym miejską przestrzeń. Płonąca, niczym dawniej wóz TVN, stała się symbolem buntu. Nadającym się na koszulki o wiele lepiej niż stary nieudacznik Che Guevara. Czy spalenie Tęczy było czynem kryminalnym? Tak. Czy zburzenie Bastylii było czynem kryminalnym? Jak najbardziej. Psychologia tłumu przekształca jednak często zdarzenia kryminalne w mity budujące tożsamość narodu.
(Na miejscu pojawili się już Obrońcy Tęczy. Proponuje urządzić im happening: "Gdzie jest Tęcza!" :)






11 listopada traktowano mnie jak "honorowego narodowca". Eugeniusz Sendecki sprawił, że tłum skandował moje nazwisko pod pomnikiem Dmowskiego (sic!). Ja też się czułem takim honorowym, nieortodoksyjnym narodowcem, mimo że zwykle tę tradycję mocno krytykuje i obśmiewam. Moją uwagę zwróciło kilku "oenerowców", którzy pod pomnikiem Piłsudskiego krzyczeli "Marszałku wróć! Potrzebujemy Cię!" i następnie wdrapali się na pomnik i zerwali z niego BUL-owski kotylion.

Z narodowcami nie podzielam jednak optymizmu co do kondycji narodu. Coraz częściej dochodzę do przekonania, że Polska skończyła się w 1945 r. a to co mamy to postPolska, w której dominują postPolacy a przedstawiciele dawnego narodu to marne niedobitki. Mentalnie postPolacy różnią się od Polaków z II RP, tak jak współcześni Grecy od starożytnych Hellenów. Poniższa scena, pochodząca z ze znakomitego serialu "Higurashi..." ("Gdy płaczą cykady"), to tylko z pozoru pokaz sadyzmu. Ta scena jest tak naprawdę bardzo głęboka. Gdy Rika mówi "tolerowałam Cię przez chwilę, bo masz twarz kogoś kto był kiedyś moją najlepszą przyjaciółką", tak samo ja mogę powiedzieć o narodzie postpolskim - mieszkańcach naszego kraiku - tolerowałem ten naród tylko dlatego, że przypominał mi kogoś kogo kochałem - dawny naród polski. Ten naród mnie irytuje. A jak tysiące innych ludzi wyrwanych z postpolactwa dojdzie do tego samego wniosku co ja, zacznie się u nas zmiana, albo masowe szaleństwo...

sobota, 9 listopada 2013

Sny#10: Polonia Restituta (prolog do serialu)

Tokio, maj 1905 r.

Ilustracja muzyczna: Otsu-chan , Twój stary to cenzu-cenzu (Dedykowane dzieciom z resortowych rodzin)

Generałowie Murata Tsuneyoshi i Akashi Motojiro przyglądali się z lekką konsternacją zażartemu sporowi dwóch gaijinów, których sprowadzili do ministerstwa wojny na rozmowy dotyczące dywersji wymierzonej we wspólnego rosyjskiego wroga. Jakąż dziwną parę stanowili ci dwaj cudzoziemcy! Jeden był socjalistycznym rewolucjonistą walczącym za pomocą browningów i bomb o wolność swojego narodu, drugi mieszczańskim politykierem, mistrzem manipulowania uczuciami plebsu. W swym dziwacznym dla ucha każdego Azjaty, bulgoczącym języku, żywo gestykulując namiętnie się spierali o tysiące spraw z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
- Wiemy jak sobie pogrywacie z Michalskim i ze Skarbem Narodowym w Szwajcarii. Łżesz mu jak bura suka, że "rewolucję robi 100 Żydów, więźniów kryminalnych i wariatów wypuszczonych celowo przez carat z więzień", jednocześnie wyłudzasz od niego pieniądze na przygotowania do powstania, którego nie masz zamiaru wywoływać. Toż to skrajne skurwysyństwo! Chcecie wiecznie siedzieć w wychodku, byle tylko na ścianie sracza car zawiesił wam konfederatkę i ryngraf! - oburzał się wąsaty bojowiec mówiący z silnym kresowym akcentem.
- Wasze powstanie to jakaś popieprzona fantasmagoria! Co niby chcecie osiągnąć?! Rzucić tłum polskich robotników na rosyjskie armaty?! Skończy się jak w 1863 r. Zatęsknimy za tym wychodkiem, co mieliśmy. Będziemy narodem bez elity. Gudłaje, Szwaby i kilku zidiociałych hrabiów będzie naszą szlachtą...- gorąco oponował elegancko ubrany brunet z czarnym wąsikiem.
- Na razie to wy stoicie po stronie kacapskich żandarmów, niemieckich i żydowskich fabrykantów, przeciwko polskiemu robotnikowi! I dlatego właśnie przegracie. Bo boicie się działać. Jesteście tylko grupką zafajdanych adwokatów, sklepikarzy, którzy do konia podchodzą jak do tygrysa i nie wiedzą z której strony trzymać karabin. Zawsze naaaaaaaaród na waszych ustach. Naród rzeczywiście wspaniały, ale ludzie kurwy!!! - oczy rewolucjonisty iskrzyły się.


- Oooooo chyba wyłowiłem słowo, które rozumiem!!! - ekscytował się generał Akashi.
- Jakie? - ożywił się generał Murata. Dłoń trzymał na rękojeści swojego wspaniałego miecza.
- Kurwy. Słyszałem je wielokrotnie w Polsce i wiem, co to znaczy. Gaijini mają ochotę się zabawić - uśmieszek na twarzy generał Akashiego mówił wszystko. Ten doświadczony agent wywiadu postanowił bezzwłocznie przystąpić do działania. Podszedł do kłócących się Polaków i przerwał im dyskusję, zagadując do nich po francusku:
- Proponuję panom przenieść dyskusję w bardziej przyjemne miejsce



***

Młoda i słodko wyglądająca dziewczyna o koreańskich rysach twarzy uśmiechała się masując Dmowskiemu skroń. Jej umalowane oczy tworzyły podczas uśmiechu wąskie, skośne szparki. Jej uśmiech zdawał się wyrażać: "Teraz powyżywam się na białasie!". Kilka metrów dalej leżał Piłsudski. Koreańska dziewczyna siedziała na nim okrakiem masując mu plecy. Kuse stroje panienek sprawiały, że obaj gaijini zastanawiali się jaki jest charakter tego przybytku i na ile mogą sobie pozwolić.
Panienki szczebiotały coś w swoim języku i od czasu do czasu próbowały się zwracać do klientów używając łamanej japońszczyzny. Panowie też wykorzystywali barierę językową. - Hahaha!!! Kochanie jesteś zajebista. Nawet nie wiesz, w ile miejsc bym ci wsadził... - Dmowskiego bawiła cała sytuacja.
- Hej Roman! Ile lat dajesz swojej? 16? - zagaił Piłsudski.
- 18-20. Azjatki młodo wyglądają... - odparł rozochocony Dmowski.
- A słyszałem, że gustujesz w młodszych...
- Przestań...
- Szkolne mundurki, kocie uszka...
- Daj spokój...
- ... okulary....
- Akurat okularowego fetyszu nie mam...
- Ale wyobraź sobie, że taka słodziutka, choć oczywiście hojnie obdarzona, panienka o dziewczęcej twarzyczce ubrana w strój pokojówki, z kocimi uszkami i okularami czyniącymi ją bardziej słodką, dziewczęcą karmi cię łyżeczką jogurtem a łyżeczkę trzyma w zębach ale jest trochę niezdarna i jogurt spada jej z łyżeczki na ubranie i spływa po piersiach...
Dmowskiemu trysnęła krew z nosa.
- A czy twoja daje się dotykać? - zmienił temat Ziuk.
- Tak!!!
- Muszę sprawdzić swoją! - przywódca OB PPS pogładził "na próbę" panienkę po odsłoniętych nogach. Reakcją był miły uśmieszek dziewczyny. Zmieniła pozycję. Klęcząc przy macie masowała przyszłego marszałka. Położył jej rękę na tyłku. Stanowczo, acz machinalnie sprzedała mu klapsa w dłoń. Nie przerywała pracy. I nie okazywała złości.
- Wymienimy się Roman?! - zawołał Piłsudski.
Dziewczyna masująca Dmowskiego nuciła słodką koreańską piosenkę:



"hannun paljima nuga mworaedo naekkeo (naekkeo)
dareun yeojarang maldo seokkjima nan nikkeo (nan nikkeo)
saekki songarak geolgo kkok yaksokhaejwoyo
jeoldae na honja naebeoryeo duji ankiro

ildeohagi ileun gwiyomi
ideohagi ineun gwiyomi
samdeohagi sameun gwiyomi
gwigwi gwiyomi gwigwi gwiyomi"

Zabrała się za jego łydki. Dmowski skrzywił się z bólu. "Ona naprawdę się na mnie wyżywa! Chyba zrobiłem błąd z dotykaniem". Dziewoja zauważyła, że klient odczuwa dyskomfort. Chyba ją to rozbawiło. Uśmiechnęła się do niego dobrotliwie i pokazała mu swoje długie, ostre paznokcie.

***
Piłsudski, Dmowski, generał Akashi i generał Murata wychodzili rozluźnieni z salonu masażu. Japończycy wymieniali się opiniami na temat swoich panienek. Wyglądało to jakby poszli na całość. Piłsudski z Dmowskim spokojnie rozmawiali o geopolityce. Ziuk jak zwykle prezentował duży poziom przenikliwości:
- Nawet sobie nie zdajesz sprawę, co się tutaj dzieje. Ile brytyjskie banki zainwestowały w zwycięstwo Japonii, ile w propagandę marksistowską wśród rosyjskich jeńców. Rosja jest skazana na rewolucję, a to do czego doszło w Petersburgu to dopiero przygrywka. Możesz sobie brnąć w te swoje polityczne gierki z Moskalami, ale pamiętaj, że Rosja nie ma prawa przetrwać.
- Ty sobie możesz grać w gierki z CK-durniami i Niemcami, ale oni też nie odniosą sukcesu. Rosja, Francja i Niemcy biorą ich w dwa ognie, Rosja będzie się liberalizować...
- Nie jesteś pierwszym, który wierzy w takie brednie. Moskiewski reżim jest zbyt głupi, by przetrwał liberalizację. Ale masz rację, że Niemcy też nie wygrają nadchodzącej wojny. Najpierw jednak wyrzucą tych obsranych Moskali z naszych ziem. Potem zawalą się pod ciosami Zachodu. Zachód jest parszywieńki, ale tak te klocki domina są już ułożone, że nie mamy wyboru...
- Co będziesz robił.
- Wojsko. Wojsko i niepodległość.
Zamyślili się na chwilę. Nastrój zadumy nagle przerwał Dmowski krzycząc:
- O mój Boże! Wiedziałem, że o czymś zapomnieliśmy!
- O czym?
- Giertych! Gdzie jest Giertych!
- Wciągnęło go Tokio...

***
Franciszek Giertych  siedział w kącie pochlipując:
- Nawet nie wiecie, przez co musiałem przejść...
Na twarzy miał tatuaż, stracił jednego zęba i bardzo bolał go tyłek. Znaleziono go w barze popularnym wśród społeczności Okama (okama - jap. transwestyta).
- A już miałem depeszować do Poznania: "Daliśmy dupy. Zgubiliśmy Giertycha" - westchnął Dmowski.


Powyżej: mina Jędrzeja Giertycha wyraża żal związany z noszeniem rodzinnej tajemnicy - dotyczącej epizodu z Tokio.

***
 - Tatusiu, tatusiu! Skąd masz taki fajny lysunek na twazi? - dopytywał się ojca mały Jędrzej Giertych.
- Nie ważne synku... Chlip, chlip... Zapamiętaj sobie chlip, chlip.... że Japończycy to bardzo źli ludzie, którzy robią bardzo złe rzeczy, a szczególnie to ich bukake... chlip, chlip... a ten Piłsudski, gdybyśmy go nie spotkali, to by do tego nigdy nie doszło... chlip... chlip... Musisz więc pamiętać, że Piłsudski to zły człowiek a Rosja powinna wygrać wojnę z Japonią, bo jak nie to... chlip..chlip... ci zboczeńcy przyjdą po mnie i znowu mi to zrobią... chlip, chlip... więc musimy być po stronie Rosji - szłochał Franciszek Giertych.
- Aho, aho, aho... (aho - jap. idiota) - krakała przelatująca nad polem wrona.