Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WMD. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą WMD. Pokaż wszystkie posty
piątek, 26 kwietnia 2013
Syria: Sarin użyty. USA potwierdzają
Biały Dom bardzo ostrożnie przyznał w liście do Kongresu, powołując się na amerykańskie służby wywiadowcze, że assadowska armia najprawdopodobniej użyła na małą skalę sarinu przeciwko rebeliantom i cywilom. W podobny deseń wypowiadał się Hagel a Kerry stwierdził, że do użycia WMD mogło nawet już dojść dwukrotnie. Cameron mówi o przekroczonej "czerwonej linii", senator McCain wzywa do działań militarnych, które pozwoliłyby zachować USA twarz. Do ograniczonej akcji przeciwko Syrii wzywa USA Izrael. Ale na akcję się nie zanosi. Obama chce pohandlować Syrią z Iranem. Nic nie wskazuje, że mu się uda.
Tymczasem nad morzem w okolicach Hajfy IAF zestrzeliła drona wysłanego przez Hezbollah. Irańska agentura w Libanie poczyna więc sobie coraz śmielej. Izrael będzie musiał się mierzyć z tym zagrożeniem również z kierunku syryjskiego.
czwartek, 18 kwietnia 2013
Największe sekrety: Zapomniana Bomba
Ilustracja muzyczna: Anima Rossa - Porno Graffiti
Każdy amerykański weteran Iwo Jimy, Okinawy czy Pelieu uważa, że zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę ocaliło mu życie. Gdyby zostały zrealizowane plany operacji Olympic oraz Downfall, na jesieni 1945 r. i wiosną 1946 r. dziesiątki tysięcy amerykańskich żołnierzy poległoby na wyspach Kiusiu i Honsiu. Nie zdają sobie oni sprawy, że IJA oraz IJN przygotowały im większą niespodziankę niż ataki kamikaze i kaitenów. USA wyprzedziły Japonię w swoim programie nuklearnym jedynie o niecały miesiąc.
Oficjalna historiografia serwuje publice bajeczkę, że japoński program nuklearny był w powijakach, armia i flota uważała taką broń za czystą fantazję, a na okupowanych Wyspach Japońskich nie znaleziono niczego, co by wskazywało, że prace nad bronią A wyszły poza nieśmiałe laboratoryjne eksperymenty. Problem w tym, że Amerykanie szukali śladów tego programu w złym miejscu. Był on realizowany nie na terenie dzisiejszej Japonii, ale na obszarze obecnej Korei Północnej. Pierwsze poszlaki na ten temat pojawiły się już w 1946 r. David Snell, były oficer 24 Wydziału Ścigania Zbrodniarzy Wojennych w Seulu, napisał wówczas artykuł dla "Atlanta Constitution", w którym opisał przesłuchanie oficera Kampetai ukrytego pod pseudonimem kpt Tetsuo Wakabayashi. Funkcjonariusz japońskiej bezpieki ujawnił, że w miejscowości Konan prowadzone były prace nad bronią jądrową. 12 sierpnia 1945 r. umieszczono próbny ładunek atomowy na zdalnie sterowanej łodzi, którą skierowano w stronę małej wysepki kilkanaście kilometrów od wybrzeża w pobliżu Konan. Przeprowadzono udany test nuklearny.
Ilustracja muzyczna: PSY Gentlemen
Przez wiele lat kwestionowano relację Snella, jednakże w latach '80-tych znaleziono dokumenty potwierdzające związki zakładów w Konan z japońskim programem nuklearnym. Ta miejscowość była wówczas częścią potężnego okręgu przemysłowego, zasilanego przez kilka dużych elektrowni wodnych. W pobliżu znajdowało się kilka podziemnych kompleksów a niedaleko Konan, w miejscowości Hamheung produkowano wodę ciężką. Z czasem napływało coraz więcej szczegółów. W 2002 r. japońscy historycy w krajowych archiwach odkryli plany 20 kt głowicy nuklearnej pochodzące z czasów wojny. Po katastrofie w Fukushimie miejscowi emeryci ujawnili, że w czasie wojny wojskowi nadzorujący wydobycie uranu w pobliskich kopalniach chwalili się, że "te kamienie pozwolą nam wygrać wojnę". Wiele mówi również postawa gen. Umezu, szefa sztabu Imperialnej Armii Japońskiej oraz gen. Haty, dowódcy Drugiej Armii Ogólnowojskowej po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę. Obaj argumentowali, że Amerykanie nie mają wielu takich bomb (i rzeczywiście mieli jeszcze tylko jedną), więc należy walczyć do końca. Gen. Hata przyjął takie stanowisko, mimo że był świadkiem ataku na Hiroszimę - nawet fizycznie doświadczył nuklearnego podmuchu! (jego sztab znajdował się w zamku na jednym ze wzgórz w tym mieście). Ci wojskowi doskonale wiedzieli z jakimi trudnościami należało się zmierzyć budując bombę atomową i dostawali zapewne sygnały z Korei, że ich bomba będzie gotowa lada dzień. Ostatecznie jednak przeważył głos cesarskiego rozsądku i uniknięto niepotrzebnej rzezi.
Powyżej: 1945 r. Japońskie samoloty i foo-fighters
Każdy amerykański weteran Iwo Jimy, Okinawy czy Pelieu uważa, że zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę ocaliło mu życie. Gdyby zostały zrealizowane plany operacji Olympic oraz Downfall, na jesieni 1945 r. i wiosną 1946 r. dziesiątki tysięcy amerykańskich żołnierzy poległoby na wyspach Kiusiu i Honsiu. Nie zdają sobie oni sprawy, że IJA oraz IJN przygotowały im większą niespodziankę niż ataki kamikaze i kaitenów. USA wyprzedziły Japonię w swoim programie nuklearnym jedynie o niecały miesiąc.
Oficjalna historiografia serwuje publice bajeczkę, że japoński program nuklearny był w powijakach, armia i flota uważała taką broń za czystą fantazję, a na okupowanych Wyspach Japońskich nie znaleziono niczego, co by wskazywało, że prace nad bronią A wyszły poza nieśmiałe laboratoryjne eksperymenty. Problem w tym, że Amerykanie szukali śladów tego programu w złym miejscu. Był on realizowany nie na terenie dzisiejszej Japonii, ale na obszarze obecnej Korei Północnej. Pierwsze poszlaki na ten temat pojawiły się już w 1946 r. David Snell, były oficer 24 Wydziału Ścigania Zbrodniarzy Wojennych w Seulu, napisał wówczas artykuł dla "Atlanta Constitution", w którym opisał przesłuchanie oficera Kampetai ukrytego pod pseudonimem kpt Tetsuo Wakabayashi. Funkcjonariusz japońskiej bezpieki ujawnił, że w miejscowości Konan prowadzone były prace nad bronią jądrową. 12 sierpnia 1945 r. umieszczono próbny ładunek atomowy na zdalnie sterowanej łodzi, którą skierowano w stronę małej wysepki kilkanaście kilometrów od wybrzeża w pobliżu Konan. Przeprowadzono udany test nuklearny.
Ilustracja muzyczna: PSY Gentlemen
Przez wiele lat kwestionowano relację Snella, jednakże w latach '80-tych znaleziono dokumenty potwierdzające związki zakładów w Konan z japońskim programem nuklearnym. Ta miejscowość była wówczas częścią potężnego okręgu przemysłowego, zasilanego przez kilka dużych elektrowni wodnych. W pobliżu znajdowało się kilka podziemnych kompleksów a niedaleko Konan, w miejscowości Hamheung produkowano wodę ciężką. Z czasem napływało coraz więcej szczegółów. W 2002 r. japońscy historycy w krajowych archiwach odkryli plany 20 kt głowicy nuklearnej pochodzące z czasów wojny. Po katastrofie w Fukushimie miejscowi emeryci ujawnili, że w czasie wojny wojskowi nadzorujący wydobycie uranu w pobliskich kopalniach chwalili się, że "te kamienie pozwolą nam wygrać wojnę". Wiele mówi również postawa gen. Umezu, szefa sztabu Imperialnej Armii Japońskiej oraz gen. Haty, dowódcy Drugiej Armii Ogólnowojskowej po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę. Obaj argumentowali, że Amerykanie nie mają wielu takich bomb (i rzeczywiście mieli jeszcze tylko jedną), więc należy walczyć do końca. Gen. Hata przyjął takie stanowisko, mimo że był świadkiem ataku na Hiroszimę - nawet fizycznie doświadczył nuklearnego podmuchu! (jego sztab znajdował się w zamku na jednym ze wzgórz w tym mieście). Ci wojskowi doskonale wiedzieli z jakimi trudnościami należało się zmierzyć budując bombę atomową i dostawali zapewne sygnały z Korei, że ich bomba będzie gotowa lada dzień. Ostatecznie jednak przeważył głos cesarskiego rozsądku i uniknięto niepotrzebnej rzezi.
Powyżej: gen. Umezu i minister spraw zagranicznych Shigemitsu Mamoru przewodzą japońskiej delegacji na USS "Missouri". Minister Shigemitsu stracił nogę w zamachu zorganizowanym w Szanghaju przez ludzi gen. Doihary i księcia Higashikuni
Skąd Japonia miała bombę atomową? W ostatnich latach wojny niemieckie u-booty oraz japońskie okręty podwodne realizowały wielki program dostaw surowców strategicznych z Rzeszy do Kraju Kwitnącej Wiśni. Przewieziono w ten sposób tysiące ton ładunków - m.in. plany samolotów rakietowych, czołgów, radarów, a także materiały rozszczepialne (Największą część ładunków stanowiła jednak... rtęć, o czym za chwilę.) Bardzo owocną nuklearną współpracę obu państw opisał m.in. Philip Henshal w książce "Atomowy sojusz. Niemcy, Japonia i bomba atomowa 1939-1945". Sceptycy odpowiedzą: "ale przecież Niemcy byli lesie jeśli chodzi o budowę bomby atomowej!". Bzdura. Ten kraj był pionierem jeśli chodzi o badania nad rozszczepianiem atomu, dysponował doskonałą kadrą naukową (włoski sojusznik dołączył do niej współpracowników Enrico Fermiego) i czeskimi złożami uranu. Ponadto niemieckie służby odczytywały depesze sowieckich służb wysyłane z placówek dyplomatycznych w USA. Jak wiadomo w tych depeszach znajdowały się bardzo dokładne raporty dotyczące amerykańskiego programu nuklearnego. Niemcy pracowali więc patrząc w karty przeciwnikowi - i byli cały czas na bieżąco z jego postępami! Czy udało im się jednak zbudować własną bombę atomową. Niemiecki historyk Rainer Karlsch, autor książki "Atomowa bomba Hitlera" , twierdzi że tak. I że nawet ją przetestowali. Do pierwszego testu doszło w październiku 1944 r. na wyspie Rugia. Zaświadczył o tym niemiecki pilot, który zaobserwował wówczas skutki działania EMP oraz włoski korespondent wojenny - nieformalny wysłannik Mussoliniego do Hitlera. Ten drugi świadek obserwował test z bunkra razem z niemieckimi wojskowymi. Przetestowany ładunek miał jednak rozczarowująco małą moc, więc nie zdecydowano się go jeszcze użyć. Do drugiego testu doszło w marcu 1945 r. na poligonie w Turyngii - jako królików doświadczalnych użyto więźniów z obozu koncentracyjnego a test rzekomo filmowali z ukrycia sowieccy agenci. Wówczas jednak Rzesza nie miała jak "dostarczyć" bomby atomowej do Nowego Jorku, Londynu czy Moskwy a poza tym użycie tej broni nic nie zmieniłoby w jej sytuacji strategicznej - jedynie spotęgowało aliancki odwet. Nieco wcześniej jednak jeszcze poważnie myślano o ataku nuklearnym na Nowy Jork. Zachowały się niemieckie plany pokazujące strefy rażenia po eksplozji nuklearnej nad tym miastem. Książę Borghese, dowódca elitarnej włoskiej jednostki dywersyjnej X Mas, dostał nawet "zlecenie", by jego ludzie umieścili w nowojorskim porcie ładunek który "zmieni losy wojny".
Ta historia nie skończyła się jednak w 1945 r. Japoński program nuklearny został ożywiony przez "klikę z Mandżukuo". W 1958 r. premier Kishi Nobosuke (dziadek obecnego premiera Abe Shinzo) poinformował amerykańskiego ambasadora Douglasa MacArthura Jra, że Japonia będzie dążyła do zdobycia broni nuklearnej do obrony przed ZSRR. MacArthur Jr. to zaaprobował. By nie drażnić krajowej opinii publicznej, japoński rząd ukrył wojskowy program nuklearny wewnątrz cywilnego. Władze USA przymykały na to oczy przez wiele lat. Tutaj możecie dużo na ten temat przeczytać. Jeden z tajnych zakładów znajdował się w Fukushimie, co tłumaczy blokadę informacyjną jaką początkowo nałożono na tą katastrofę. Historia zatoczyła pełny krąg...
Ps. Czemu Niemcy przerzucili w ostatnich latach wojny do Japonii ogromne ilości rtęci? Odpowiedź jest prosta: Japończycy mieli mało tego surowca. Po co im on jednak był? Tu zaczynają się schody. Każda z odpowiedzi burzy bowiem zastany obraz świata. Jedna mówi o budowie bomby na czerwoną rtęć (substancja ta według oficjalne wersji nie istnieje, ale prof. Cohen, współtwórca bomby wodorowej ma zupełnie inne zdanie) - stąd taką technologię zdobyli później Sowieci, co umożliwiło im budowę miniaturowych, "terrorystycznych" ładunków nuklearnych. Inna odpowiedź - dana przez Igora Witkowskiego, znanego pisarza, specjalistę od niemieckich tajnych broni - wiążę się z zagadką foo-fighters, czyli świetlistych kul, które były obserwowane przez załogi alianckich bombowców nad Rzeszą. Kule te manewrowały między bombowcami zakłócając pracę ich urządzeń pokładowych. Wiosną 1945 r. takie obiekty zostały zaobserwowane również nad Japonią - jeden z meldunków donosił, że oderwały się one spod skrzydeł japońskiego samolotu. Witkowski natrafił na ślady nazistowskich projektów "Chronos" i "Laternentraeger" dotyczących stworzenia napędu antygrawitacyjnego w oparciu o wirującą plazmę... rtęci. Jego teoria przewiduje, że Niemcom udało się tylko stworzyć pojazdy bezzałogowe (wykorzystujące m.in. mechanizm celownika zbliżeniowego, indukcyjnego do "przyklejania się" do alianckich bombowców i utrzymywania formacji). Problemem nie do pokonania było zabójcze promieniowanie wytwarzane przez napęd. Wygląda jednak na to, że podzielono się tą niezbyt udaną bronią z Japończykami.
Powyżej: 1945 r. Japońskie samoloty i foo-fighters
sobota, 13 kwietnia 2013
Od Damaszku po Pyongynag - groźba użycia WMD
Powyżej: północnokreańska wojskowa bezpieka z przyjacielską wizytą u rannych żołnierzy Assada. Ach ta wspólna obrona "bastionu logiki sakralnej"...
W nieco zapomnianej Syrii (przesłoniętej kryzysem koreańskim) wciąż krwawy pat: Assad nie może stłumić rebelii, rebelianci stoją u bram Damaszku a jednostki assadowskiej armii otrzymały wyposażenie przeciwchemiczne. To sygnał, że ofensywa rebeliantów na stolicę zostanie zatrzymana za pomocą broni C. Broń chemiczna została już zresztą kilkakrotnie w czasie tego konfliktu użyta (brytyjscy uczeni zbadali próbki gleby i znaleźli dowody - zespół Laska twierdzi oczywiście, że to nierzetelna analiza). Od jakiegoś czasu operuje już wspólny amerykańsko-turecko-jordańsko-izraelski sztab przygotowujący się na ewentualność użycia przez Assada WMD. Izraelskie szpitale wojskowe w ostatnich miesiącach przyjmowały syryjskich rebeliantów, teraz służby medyczne IDF dostarczyły wojskom rebelii atropinę. W odpowiedzi armia Assada ostrzelała izraelski patrol na Golanie - spotkała się jednak z właściwą odpowiedzią.
Powyżej: syryjski "Katechon" w rozmowie bodajże z wujem północnokoreańskiego "Katechona"
A tu ojciec syryjskiego "Katechona" z dziadkiem koreańskiego "Katechona", "Wiecznym Katechonem" zwanym też "Grubym Katechonem". Dziadek "polskiego Katechona" nie załapał się na fotkę...
Kryzysy na Bliskim Wschodzie i w Korei Północnej są jednak bardziej powiązane, niż to mogłoby wyglądać na pierwszy rzut oka. Nie przypadkowo Kerry wymienił je jednym tchem w czasie wizyty w Pekinie. Pyongyang to przecież dostarczyciel technologii WMD na Bliski Wschód. W 2007 r. w izraelskim nalocie na syryjski reaktor zginęło 10 inżynierów z KRLD (co na to endeckie świętoszki czyniące z Assada "chrześcijańskiego władcę"?). Istnieje teoria, że kryzys na Półwyspie Koreańskim został zaaranżowany po to, by odciągnąć na kilka miesięcy USA od Bliskiego Wschodu (ale w sumie Obama nie chce się na BW angażować do irańskich wyborów- a Syrii nie atakuje, bo traktuje ją jako element przetargu z Iranem). Być może jednak jest tak jak sugerują uciekinierzy z KRLD - reżimowe wojsko jest podzielone jeśli chodzi o lojalność wobec Grubego Kima III (ponoć dochodziło tam nawet do potyczek - część generałów chciała, by Kim został tylko tytularnym przywódcą a im przypadła prawdziwa władza).
Bonusy: materiał o północnokoreańskiej agentce-terrorystce złapanej w 1987 r. w związku z zamachem na południowokoreański samolot pasażerski, a następnie ułaskawionej i prowadzącej nowe życie na Południu, spiskowy tekst o tym jak działania administracji Clintona i Busha umożliwiły Korei Płn. zdobycie bomby atomowej, a także mapa incydentów na Półwyspie w ostatnich dekadach.
czwartek, 31 stycznia 2013
Izrael włączył się w wojnę domową w Syrii
Izrael włączył się w syryjską wojnę domową. Dotychczas prezentował postawę wyczekującą, ale to się musiało zmienić wraz z raportami wywiadowczymi mówiącymi o Hezbollahu gotowym do położenia łapy na syryjskich WMD. Doszło więc do chirurgicznego uderzenia lotniczego na wojskowe centrum badawcze Jamraya pod Damaszkiem i prawdopodobnie również na konwój z rakietami SA-17 przeznaczonymi dla Hezbollahu. Są również doniesienia o trafieniu celu na granicy syryjsko-libańskiej. O ataku został powiadomiony wcześniej Biały Dom, a Putin dostał ostrzeżenie, by utemperować Assada. Rosja jest wściekła na Izrael, armia syryjska na froncie golańskim postawiona w stan najwyższej gotowości, pojawiły się też doniesienia o rosyjskim Migu-31 nad Synajem. Izrael czeka na odpowiedź - zdolność Assada do jej udzielenia jest ograniczona. Rozpoczęcie starć na Golanie byłoby dla niego coup de grace. Pozostaje mu więc aktywować Hezbollah oraz Islamski Dżihad.
niedziela, 23 grudnia 2012
Syria: Specnaz przejął broń chemiczną Assada?
Pijaczyna Ławrow, mówi, że syryjska broń chemiczna została zgromadzona w kilku miejscach i jest "pod kontrolą". Ponoć Specnaz przejął te WMD nie dając im wpaść w ręce rebeliantów. Odebrany został w ten sposób antyassadowskiej koalicji jeden z pretekstów do interwencji. Ponoć również USA dogadują się z Ruskimi co do usunięcia Assada. Osobiście nie sądzę jednak, by Ruscy zdołali przejąć całość syryjskiej broni chemicznej. Mogli co najwyżej zaiwanić ją z bazy w al-Safira.
Subskrybuj:
Posty (Atom)