poniedziałek, 27 sierpnia 2012
Konflikt przelewa się do Libanu +Zjeby z Falangi o Syrii
Syryjska wojna domowa nie ogranicza się tylko Syrii. Jej odpryski widać już w Libanie. Mam przede wszystkim na myśli konflikt, który całkowicie przemilczają polskie media (tak jak bardzo długo milczały o wojnie domowej w Jemenie): starcia w Trypolisie pomiędzy sunnitami a alawitami. Nie są one sprawą nową. Od wielu lat, dochodziło do nich sporadycznie a korzeni konfliktu należy szukać w wojnie domowej z lat 1976-1990 r. Trudno się dziwić, że znowu wybuchły. Trypoliscy sunnici to ludzie z tych samych klanów, co tuż za granicą są pacyfikowani przez szabihów a pragnienie zemsty to jedno z najsilniejszych ludzkich uczuć. W Bejrucie członkowie klanu Miktad porwali kilku Syryjczyków i tureckiego biznesmena, za to, że rebelianci z FSA porwali ich krewnych w Syrii. Nie przypadkowo saudyjskie MSZ poradziło poddanym Królestwa opuścić Liban. Odpryskiem konfliktu może być też aresztowanie Michela Samahy, byłego ministra informacji, jednego z najważniejszych agentów Assada w Libanie. Zarzuty są poważne: współuczestnictwo w zabójstwach i zamachach organizowanych przez syryjskie służby. Co ciekawe, nie bronią go ani Amal, ani Hezbollah, ani chrześcijańscy zdrajcy od gen. Aouna. Hezbollah czuje się zresztą niepewnie: stąd zaostrzone groźby wobec Izraela. Obalenie Assada sprawi, że ta ANTYLIBAŃSKA organizacja terrorystyczna znajdzie się w próżni, podobnie jak reszta płatnych zdrajców, agentów Damaszku. Oczywiście to będzie oznaczało wojnę - próbę przejęcia pełni władzy przez nią siłą lub izraelską inwazję na Południowy Liban w celu ostatecznego zlikwidowania zagrożenia strategicznego z tego kierunku.
A na koniec, dla rozluźnienia atmosfery relacja Ronalda (coż za "imperialistyczne" imię jak na bojownika o wyzwolenie III Świata. Nie mógłby go zmienić na Władlen?) Laseckiego, jednego z szefów Falangi (tak, to te zjeby, co płakały po Kim Jong Illu) z demonstracji poparcia dla syryjskiego "katechona" (wg. definicji dra Wielkodupskiego "katechon" to antyamerykański watażka z jakiegoś gównianego kraiku III Świata mający wielkiego kutacza, o którym fantazjują monarchiści). Mały fragment na zachętę : "Niepodległa i zjednoczona Syria to państwo silne i rządne, którego mieszkańcy stoją dziś jednolicie za swoim przywódcą, prezydentem Baszarem Al-Assadem. (...) Syria może być tylko niepodległa i zjednoczona, gdyż jest krajem o szczególnym znaczeniu dla geografii sakralnej – swoimi granicami obejmuje znaczną część ziem rozciągających się od Anatolii po Półwysep Synaj, ziem odgrywających szczególną rolę w historii świętej i mających do spełnienia szczególną rolę w eschatologicznym dopełnieniu się dziejów: wedle niektórych interpretacji to właśnie na ziemiach syryjskich ma się dokonać powtórne zejście Chrystusa. "
No tak granice "niepodległej i zjednoczonej Syrii" sięgające Synaju. Albo Lasecki jest na bekier (celowe nawiązanie do nazwiska jego kumpla) z geografią, albo nie uznaje umowy Sykes-Picot. :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Buahahaha!
OdpowiedzUsuńO ile przedwojenni endecy byli realistami to dzisiejsi ich następcy w postaci falangistów to zwykła rewolucyjna banda. Mogą sobie podać rękę z lewakami , choć już chyba nimi są.
OdpowiedzUsuńOni to tacy post-endecy, którzy klęczą pod pomnikiem Piłsudskiego i są wielkimi fanami turańszczyzny. W sumie podobnie jak autor tego bloga...
UsuńA określenie Falanga, to nie ma u nich związku, ani z ONR, ani z Falangą Hiszpańską. W sumie nie wiem co do cholery z czymś, ale wszystko z falangą jest jakieś głupie.
@fox:
OdpowiedzUsuń"No tak granice "niepodległej i zjednoczonej Syrii" sięgające Synaju. Albo Lasecki jest na bekier (celowe nawiązanie do nazwiska jego kumpla) z geografią, albo nie uznaje umowy Sykes-Picot."
No tak, bo chodziło o Wielką Syrię, na tej samej zasadzie nie uznając naszych traktatów rozbiorowych, możemy uważać Smoleńsk za polską ziemię, przyprawiąjąc tym samym Dugina i jego geografię sakralną o ból dupy.
xyz15