Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kurdowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kurdowie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 15 marca 2025

Wszyscy się zes...

 



Przez Polskę/Weischslegau/Kraj Priwislański przetoczyła się ogromna fala płaczu, jojczenia i bóldupienia. Fala nie widziana od lat. Libki razem z cuckoldowską prawicą szykowały się już do obrony linii Wisły przed wrogiem z Ameryki i szukania stonki zrzucanej na pola z imperialistycznych samolotów. Bowiem "Trump zdradził Ukrainę" i "zawarł sojusz z Rosją". Co bardziej oburzone silniczki skomalały, byśmy w ramach obrony przez Putinem pozbyli się amerykańskiej broni i "deportowali amerykańskich żołnierzy z Polski". Wzmożenie sięgało zenitu, aż tu... wszyscy się zesrali.

Ukraina szybko porozumiała się z USA podczas rozmów w saudyjskiej Dżuddzie. Wstrzymanie dostaw sprzętu na Ukrainę potrwało zaledwie kilka dni. Tak samo było ponoć z wstrzymaniem wymiany danych wywiadowczych, choć tutaj mogliśmy mieć do czynienia z teatrzykiem. Prezydencki wysłannik Steve Witkoff,stwierdził bowiem, że USA nigdy nie wstrzymały dostarczania Ukrainie informacji obronnych o znaczeniu defensywnym!

Po tym jak Ukraina zgodziła się na 30-dniowy rozejm, piłka znalazła się po stronie Rosji. Ona odpowiedziała serią warunków, które nie mają szansy na realizację. Trump zaczął więc stopniowo zaostrzać sankcje i czekać, aż Putin pozytywnie odpowie na gałązkę oliwną. Można oczekiwać, że z czasem irytacja Trumpa będzie rosła. Rozejm obecnie dużo mocniej przydałby się Ukrainie niż Rosji - na konsolidację obrony i wzmocnienie sił. (O tym mówi choćby gen. Komornicki.) Mówiłem, że tak będzie - trzeba się było mnie słuchać, a nie wyciągniętych z d... peerelowskich ekspertów w rodzaju Romcia Kuźniara. (Gdy 15 lat temu Kuźniar protestował przeciwko tarczy antyrakietowej wymyśliłem reklamę: Romcio z wielkim kondonem na głowie i napis: "Romanie! Załóż tarczę antyrakietową!" :).


Tymczasem Europę Zachodnią opanowało wzmożenie wokół "autonomii strategicznej". Eurocucki napinają się niczym przed I wojną światową, że poradzą sobie bez USA z prowadzeniem wojen. Problem jednak w tym, że przez ostatnie 30 zdewastowały swoje siły zbrojne i nie mają kogo ani czego wysłać do boju. Taka Francja może w ciągu tygodnia do miesiąca przerzucić na flankę wschodnią NATO najwyżej półtorej brygady zlepionej z różnych rodzajów wojsk. Nie poradzili sobie z Subsaharyjczykami w kilku krajach afrykańskich, to jak mają sobie poradzić z Ruskimi? Rheinmetall może w porywach wyprodukować do 50 czołgów rocznie. Pewnie teraz zwiększy produkcję, bo przejmie część fabryk Volkswagena - zarzynanego przez kretyńską politykę ekologiczną. Cała to wzmożenie o autonomii strategicznej i europejskiej unii obronnej ma służyć więc głównie ratowaniu gospodarki niemieckiej. Eurokraci podchodzą jednak do problemu od d... strony. Nie dotykają jego przyczyny, którą jest totalnie kretyńska polityka ekologiczna, różne Zielone Łady i ETSy prowadzące do dewastacji europejskiego przemysłu, rolnictwa i standardu życia Europejczyków. Wielkim paradoksem jest to, że unijne przepisy ekologiczne uchylono w kwestii odstrzału wilków, po tym jak wilk zjadł ulubionego kucyka von der Leyen (xxxxDDDD), a w sprawach dużo poważniejszych te kretynizmy są utrzymywane. No bo przecież, "Planeta płonie!".

(Według TSUE, prawo unijne stoi wyżej niż polskie, według Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe - prawo niemieckie stoi nad unijnym. Z praktyki wiadomo jednak, że nad prawem niemieckim stoi jednak prawo szariackie - więc powinniśmy je wykorzystywać w sporach z TSUE jako ostateczną instancję :)

Z drugiej strony, gdy Tussk rzucił wrzutkę o tym, że od przyszłego roku zostaną przeszkoleni wojskowo "wszyscy dorośli mężczyźni w Polsce", przez Polskę przetoczyła się fala strachu, oburzenia i jojczenia. Ostatecznie okazało się, że będzie realizowany program dobrowolnych szkoleń rozpoczęty jeszcze przez ministra Błaszczaka. Rosja dostała jednak wyraźny sygnał, że Polacy nie mają zamiaru bronić swojego kraju. A przecież konfiarska młodzież mogła zareagować na deklarację Tusska zupełnie odwrotnie - "Super! Wreszcie dadzą nam broń! Będzie dzień sznura! Wystrzelamy lewaków jak na Utoyi! Zrobimy im drugie Chile!". Tussk ze strachu wycofałby się z pomysłu szkoleń wojskowych, a wszyscy dostaliby sygnał, że Polacy to banda skrajnie prawicowych świrów, których palce świerzbią, by sobie postrzelać do żywych celów :) Przyznać muszę jednak, że Polaczków - zwłaszcza Konfiarskich i wyznawców rabina Brauna - wiele łączy z ortodoksyjnymi żydami z Izraela. Tamtejsi haredim również uchylają się od poboru wojskowego, co grozi upadkiem rządu Netanjahu. Rebe Braun największym sabatajskim cadykiem jest!

Wzmożenie mieliśmy również wokół Syrii, gdzie "dżihadyści mordują krześcijan!". Niezwykle pobudzony poseł Tarczyński wrzucał na X-a wykonane nie wiadomo kiedy i gdzie fotki zwłok z Bliskiego Wschodu twierdząc, że to mordowani chrześcijanie. A skąd wiedział, że to nie alawici, druzowie, szyici, sunnici lub jezydzi? Izrael wspólnie z Iranem zjednoczyły się w oburzeniu: "Jak tak można zabijać niewinnych cywilów! Ci syryjscy dżihadyści to barbarzyńcy!". 



Akurat, gdy trwało to wzmożenie doszło do porozumienia nowych syryjskich władz, zdominowanych przez "dżihadystów" z HTS z Kurdami z SDF/YPG/PKK. (Wcześniej kurdyjski przywódca Ocalan wezwał PKK do złożenia broni i pogodzenia się z Turcją.) Rząd z Damaszku porozumiał się również z Druzami z Suwajdy. Izrael dostał prawdziwy powód do bóldupienia. "Nie, nie możecie porozumieć się z Druzami i Kurdami! To mieli być nasi sojusznicy!". 48-godzinna rebelia assadowców miała zapewne na celu storpedowanie tych porozumień. Pewnie również uruchomiono agenturę wewnątrz HTS. Według danych organizacji humanitarnej SNHR w całej rebelii assadowskiej zginęło: 172 syryjskich żołnierzy, policjantów i funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa nowego rządu, 211 cywilów zabitych przez assadowcó i 420 cywilów oraz wziętych do niewoli assadowców zabitych przez siły rządowe, z czego 39 dzieci, 49 kobiet i 47 członków personelu medycznego. Żołnierze, którzy robili sobie fotki ze zwłokami rozstrzelanych trafili do aresztów wojskowych.

Wzmożenia nie mieliśmy niestety wokół aresztowania byłego prezydenta Filipin Rodrigo Duterte. Marcosowie wysłali go do Hagi. To oczywiście totalne kurestwo. Duterte został wybrany na prezydenta po to, by wykańczał dilerów narkotykowych i bandziorów. I robił to. I Filipińczycy byli bardzo zadowoleni, że to robi. A teraz będą go sądzić za to, że zabijał dilerów i bandziorów. Międzynarodowy Trybunał Karny do likwidacji! Rodrigo Duterte did nothing wrong!



Tymczasem w Rumunii lokaje eurocucków z dawnej Securitate rozbiły czy raczej zmontowały rosyjską próbę zamachu stanu, na którego czele miał stać 101-letni generał Radu Theodoru. Theodoru rozpoczął służbę w królewskim rumuńskim lotnictwie wojskowym w 1942 r. Później służył w komunistycznym wojsku, a po 1989 r. wpółzakładał z różnymi trepami i resortowcami agenturalną partyjkę Wielka Rumunia. Ponoć jest rewizjonistą holokaustu i ceni Stalina za to, że był on antysyjonistą. Dziadzio jest cztery lata starszy od Traczyk-Stawskiej, a mimo to został mózgiem straszliwego spisku przeciwko eurocuckom i dupokracji... To tak jakby w Polsce przy okazji wyborów prezydenckich zmontować taki spisek z udziałem jakiegoś ostatniego towarzysza walk partyzanckich Moczara... 

sobota, 12 października 2019

Matrioszka: Inteligent w armii

"W czasie Zimnej Wojny CIA była lojalna wobec KGB a KGB wobec CIA"
                                     Płk Philip J. Corso



Generał Iwan Sierow, zastępca szefa NKWD/MWD w latach 1941-1947, pierwszy szef KGB w latach 1954-1958 i szef GRU w latach 1958-1963, jest znany Polakom głównie jako człowiek, który aresztował 16 przywódców Polski Podziemnej i brał udział w tłumieniu Powstania Węgierskiego w 1956 r. Panuje więc opinia, że nienawidził on Polaków i Węgrów. Z lektury jego wspomnień ("Tajemnice walizki generała Sierowa") można się jednak przekonać, że prawdziwą niechęcią darzył on Ormian. I przedstawicieli innych narodów Kaukazu.


Ilustracja muzyczna: Serj Tankian feat Petros Tomavsyan & ks. Isakowicz-Zaleskian - Empty Walls - Symphonical Version

Nienawidził ich przede wszystkim dlatego, że czuł że cały czas przeciwko niemu - etnicznemu Rosjaninowi - knują. W swoich wspomnieniach często skarży się na funkcjonowanie wewnątrz sowieckich tajnych służb gruzińskich i ormiańskich klanów, które stawiały interesy ZSRR na ostatnim miejscu a na pierwszym lojalność wobec swoich grup etnicznych. Szczególnie mocno to widać w opisach dotyczących obrony Kaukazu w 1942 r.



Sierow został wówczas wysłany na przełęcze. Ryzykował życie w starciach z niemieckimi zwiadowcami, brodził po kolana w śniegu, mieszkał w lichym namiocie a odżywiał się konserwami i sucharami zrzucanymi od czasu do czasu z samolotów. Beria wysłał go tam na śmierć. Obrona przełęczy była przygotowana fatalnie. Jeden batalion bronił frontu o długości 70 km a tam gdzie drogę Niemcom powinien blokować co najmniej pułk, tam stała kompania świeżych rekrutów bez przeszkolenia. Żołnierze z ormiańskich dywizji bez większego skrępowania przechodzili na stronę Niemców a dowódcy wojsk NKWD chcieli oddać Niemcom Władykaukaz. Niemcy bez problemu zdobyli kaukaskie przełęcze. Nie poszli jednak dalej, bo zmarnowali siły do natarcie na Stalingrad, osłabiając natarcie na południe. Poza tym Niemcom przydarzyło się dokładnie to, co w Ardenach - zabrakło im paliwa tuż przed polami naftowymi, które chcieli zdobyć.







Jak pisałem już na tym blogu, w serii Prometeusz: "Druga szansa na zniszczenie ZSRR pojawiła się w 1942 r. Marszałek Bagramian doprowadził do zagłady dwóch frontów pod Charkowem. Niemieckie wojska ruszyły na Kaukaz, by zdobyć azerskie złoża ropy w Baku. Spanikowany marszałek Budionny przekonywał: „Zostawmy w cholerę te mandarynkowe sady Abchazji! Po co nam ich bronić?”. W tym czasie Beria poprzez swoje gruzińskie siatki w Berlinie i Paryżu prowadził ożywioną wymianę z Niemcami. Obiecywał, że w zamian za niepodległość Gruzji podda Rzeszy cały Kaukaz. Jednocześnie wziął się za własne porządki. W Gruzji wypuszczono na wolność więźniów politycznych, powstały rady narodowe a na ulicach Tbilisi słychać było, że ze strony Niemców nie należy się niczego obawiać, bo Hitler chce zjednoczyć cały Kaukaz. Utworzono kaukaskie narodowe jednostki wojskowe w Armii Czerwonej, w których rugowano język rosyjski. Gdy dowódca 46. Armii gen. Sergackow chciał przesunąć dywizje strzelców górskich z nad południowej granicy na kaukaskie przełęcze, został spoliczkowany przez Berię, który powiedział mu: – Chcesz wydać Batumi Turkom?! Sergackow został wkrótce potem zastąpiony znajomym Berii gen. Leslidze. Przełęcze obsadziły gruzińskie jednostki, które we wrześniu 1942 r. oddały je bez walki Niemcom. Przygotowywano w Tbilisi rząd kolaboracyjny z prof. Konstantinem Gamsachurdią na czele. W sierpniu wybuchło w Czeczenii powstanie, za którym oficjalnie stała Narodowo-Socjalistyczna Partia Braci Kaukaskich. Sultan Albogaczew, szef czeczeńsko-inguskiej NKWD pisał wówczas do dowódcy powstania Tierłojewa, że rozpoczął walkę zbyt wcześnie i radzil mu się dobrze ukryć. Pisał, że dla niepoznaki każe spalić jego dom i aresztować rodzinę. Spora część czeczeńsko-inguskiego NKWD, w tym kierownik wydziału ds. walki z „bandytyzmem” przeszła na stronę powstańców."



Sierow był mocno zszokowany, gdy zszedł z gór i udał się do sztabu w Suchumi. Miasto pięknie rozświetlone, życie tam w miarę dostatnie i spokojne, niemal nie widać śladu wojny. W ogrodzie jednego z pałacyków, pod palmami siedzi Beria otoczony dowódcami odpowiedzialnymi za obronę Kaukazu. Ucztują i dobrze się bawią. Generał Tielegin, współodpowiedzialny za wielką klęskę wojsk sowieckich nad Donem (po której doszły one na Kaukaz), całuje Berię po rękach. Scena jak z "Ojca chrzestnego". Tielegin był akurat jednym z generałów wywodzących się z NKWD i prawdopodobnie wpuścił Niemców na Kaukaz na polecenie Berii. Po tym jak rozpocznie się odwrót Niemców z Kaukazu "nieudolnie" będzie próbował odciąć im drogę inny generał wywodzący się z NKWD - Iwan Maslennikow. Pozwoli im on skonsolidować przyczółek na Kubaniu a potem spokojnie się z niego wycofać. Maslennikow w 1954 r., gdy będą trwały czystki wymierzone w agentów Berii, popełni samobójstwo.

Sierowowi wbiła się też mocno w pamięć narada, do której doszło w 1943 r., już w trakcie operacji pościgu za niemieckimi wojskami na Kaukazie. Obok Berii, za biurkiem, stał wówczas młody pułkownik z rudymi, sumiastymi wąsami. Generał Andriej Grieczko (etniczny Ukrainiec, późniejszy dowódca wojsk Układu Warszawskiego i minister obrony ZSRR w latach 1967-1976, użył podczas tej narady sformułowania: "Jak Bóg da"), spytał się wówczas Sierowa kim jest ten oficer. Sierow dopytał się Sarkisowa i otrzymał odpowiedź: pułkownik Siergiej Sztiemienko.



Sztiemienko był Kozakiem z okolic Wołgogradu. (A Kozacy jak wiadomo byli jednym z narodów najmocniej represjonowanych przez bolszewików. ) W czasie I wojny światowej, z nieznanych przyczyn jego matka zukrainizowała jego nazwisko "Sztemienkow" na "Sztiemienko". W Armii Czerwonej służył od 1926 r. Początkowo jego kariera przebiegała w wojskach technicznych a później w sztabach (także podczas wojny przeciwko Polsce i Finlandii). Został w 1942 r. przydzielony do sztabu obrony Kaukazu a Beria bardzo go polubił, dostrzegł jego wielką inteligencję i promował jego karierę. W maju 1943 r. Sztiemienko był już naczelnikiem Wydziału Operacyjnego Sztabu Generalnego. Wiktor Suworow rozpisuje się o jego ówczesnej pracy w samych superlatywach. Sztiemienko był "inteligentem w armii" i chyba jako jedyny ogarniał totalny burdel panujący w sowieckich siłach zbrojnych. Znał nazwisko dowódcy każdej dużej jednostki, wiedział gdzie ona stacjonuje i jakie ma stany. Wszystko to potrafił powiedzieć z pamięci. Gdy w listopadzie 1943 r. Stalin udawał się na konferencję w Teheranie, wziął ze sobą Sztiemienkę, by być na bieżąco z sytuacją na frontach i mieć wsparcie merytoryczne. To Sztiemienko planował i koordynował wszystkie zwycięskie (i przegrane) sowieckie ofensywy z lat 1943-1945. Po jego przejściu do Sztabu Generalnego, panujące tam standardy planowania operacji gwałtownie się polepszyły. Największym sukcesem Sztiemienki była operacja Bagration - rozbicie wojsk Grupy Armii Środek na Białorusi latem 1944 r., które otworzyło gigantyczną wyrwę w niemieckim froncie prowadzącą aż do Warszawy.




Pamiętajmy jednak, że Sztiemienko odpowiadał też za plany obrony Krymu i Kaukazu w 1942 r. - czyli za gigantyczne sowieckie klęski. Jak to się stało, że w 1942 r. efektem jego pracy były olbrzymie wojskowe katastrofy a w latach 1943-1945 wielkie zwycięstwa. Czy tak szybko nauczył się walczyć? Czy też może klęski z 1942 r. były na polecenie Berii, który chciał wyzwolenia Kaukazu przez Niemców? To był ostatni moment na rozstrzygnięcie wojny na Wschodzie. Niemcy go jednak nie wykorzystali a po ich klęskach pod Stalingradem, w Tunezji, na niebie nad Rzeszą i przede wszystkim w bitwie o Atlantyk - było już jasnym, że Niemcy tę wojnę sromotnie przegrają i że głupotą jest dogadywanie się z nimi. Trzeba wdrożyć inny scenariusz - przygotować się na sowieckie zwycięstwo i wypromować odpowiednich ludzi, którzy po tym zwycięstwie znajdą się na szczytach władzy w ZSRR. Jednym z takich ludzi przez Berię - cały czas dążącego do zniszczenia ZSRR od środka - był właśnie Sztiemienko.


W 1946 r. Sztiemienko został zastępcą szefa Sztabu Generalnego a w 1948 r. Szefem Sztabu Generalnego i wiceministrem obrony ZSRR. W 1952 r. został on jednak nagle przesunięty na stanowisko dowódcy wojsk okupacyjnych w NRD. Zaszkodziła mu zbytnia bliskość z Berią. Stalin planował uczynić go jedną z ofiar czystki związanej ze sprawą lekarzy kremlowskich. Po tym jak Beria zabił Stalina, Sztiemienko znów wrócił do łask, ale w czerwcu 1953 r., po upadku Berii został zdegradowany i przeniesiony ze Sztabu Generalnego na dowódcę Wschodniosyberyjskiego Okręgu Wojskowego, co uznawano za służbowe zesłanie.

Flashback: Prometeusz - Kiedy znowu będzie wojna

Flashback: Prometeusz - Purim 1953

Flashback: Prometeusz - Pederasta zdycha, musimy działać szybko...

Flashback: Prometeusz - 113 dni Berii

Flashback: Prometeusz - Ostatni bój

Sierow odgrywa w obaleniu Berii rolę jedynie pomocniczą. Bierze udział w rozbrojeniu jego ochroniarzy a informacje o tym, co spotkało "Prometeusza" zna jedynie z drugiej ręki. Jest jednak jednym z głównych beneficjentów upadku Berii. W jego ręce dostaje się Resort i to on przeprowadza krwawe czystki wśród ludzi swojego dawnego szefa. Sztiemienko musiał wówczas mieć wiele nieprzespanych nocy. Często pewnie myślał, że grozi mu aresztowanie... A był osobą pamiętliwą a przy tym cierpliwą i spokojnie planującą zemstę.

Z zesłania ściąga Sztiemienkę do Moskwy marszałek Żukow, minister obrony ZSRR. Ma on napoleońskie plany przejęcia władzy w państwie i przeprowadzenia nuklearnego "marszu wyzwoleńczego" w Europie. Potrzebuje jednak kogoś inteligentnego, kto mógłby go w tych planach wspierać. Naturalnym wyborem jest Sztiemienko. W sierpniu 1956 r. nasz "inteligent w armii" zostaje więc szefem GRU, sowieckiego wywiadu wojskowego. Zastępuje tam skrajnie nieudolnego Michaiła Szalina, który z powodu choroby jest w pracy tylko dwa-trzy dni w tygodniu.



Żukow jest powszechnie uznawany za człowieka, który aresztował Berię. To bzdura - sam Żukow zaprzeczał temu w rozmowie z Sergo Berią. A Ławrientij Beria nie został w czerwcu 1953 r. aresztowany - tylko zabity w swoim domu w Moskwie, podczas strzelaniny z komandem, które chciało go aresztować. Żukow miał wcześniej proponować Berii zamach stanu przeciwko Chruszczowowi.



I kwestia zamachu stanu ponownie pojawia się w październiku 1957 r. Żukow, podczas wizyty w Jugosławii, zostaje pozbawiony stanowiska ministra obrony i kończy swoją karierę. Główny partyjny ideolog Michaił Susłow, tłumaczy na KC, że towarzysze Żukow i Sztiemienko bez zgody Partii chcieli utworzyć szkołę dla dywersantów liczącą 2 tys. słuchaczy. Dywersanci ci mieli mieć swoje obozy wokół Moskwy...w pobliżu dacz kierownictwa partyjno-państwowego. Czyli obawiano się, że aresztują lub zabiją to kierownictwo. Według Susłowa, sprawa wyszła na jaw, bo towarzysz Chadżi-Umar Mamsurow, zastępca szefa GRU, "jako dobry komunista" powiadomił partię o wszystkim.

Mamsurowa - Osetyńca - sprowadził z powrotem do GRU akurat Sztiemienko. Według Suworowa, był to jeden z warunków przyjęcia przez niego stanowiska szefa GRU. Rola Sztiemienki w obaleniu Żukowa jest mocno niejasna. Suworow opisuje, jak Chruszczow go nachodził w gabinecie lekarskim  wymusił na nim przyznanie się do antypartyjnego spisku. A jeżeli sprawa szkoły dywersantów była celowym przeciekiem mającym na celu pokrzyżować wojenne plany Żukowa? A co jeśli Sztiemienko uznał, że nie należy dopuścić, by ten sadysta i szaleniec doprowadził do wybuchu wojny nuklearnej? W każdym bądź razie Sztiemienko zapłacił za to kolejną degradacją i ponownym odsunięciem na boczny tor kariery na kilka lat. Zostawił jednak w GRU wiernych sobie ludzi. Zwłaszcza, że jego następcą uczyniono Szalina, który kompletnie nie kontrolował sytuacji.



W grudniu 1958 r. szefem GRU zostaje Sierow. Jego ocena zastanej sytuacji jest surowa - służba leży i kwiczy. Nie ma żadnych sukcesów a tacy ludzie jak Mamsurow uczą agentów anachronicznych metod z 1937 r. Po miesiącu pracy Sierowowi udaje się zdemaskować płka Piotra Popowa, funkcjonariusza GRU od 1954 r. pracującego dla CIA. Popow za symboliczne wynagrodzenie (na początku poprosił o 100 dolarów na aborcję dla kochanki!) przekazuje Amerykanom tajemnice GRU i sowieckiej armii. Sierow już jako szef KGB podejrzewał istnienie takiego kreta, gdyż od swoich szpiegów z USA dostał tekst referatu Żukowa wygłoszonego w wąskim gronie najwyższych dowódców armii sowieckiej. Informował o sprawie kierownictwo GRU, ale Szalin i Sztiemienko nic w tej sprawie nie zrobili.



Przez następne cztery lata Sierow przekształca GRU w groźną i profesjonalną służbę, która odnosi wiele sukcesów. Cały czas działa jednak przeciwko niemu machina, którą odziedziczył. I w końcu machina ta doprowadza do spektakularnej afery...


***

A o tej aferze i jej zadziwiających kulisach w kolejnym odcinku serii "Matrioszka".

***

Ostatni tydzień przyniósł ogromny wysyp jojczenia, że "Polacy są w takim samym położeniu jak Kurdowie" i że "USA nas zdradzą tak jak Kurdów". Oczywiście gadanie o tym, że jesteśmy "jak Kurdowie" świadczy głównie o głupocie ludzi wygłaszających takie kretyńskie komentarze. W odróżnieniu od nas Kurdowie nie mają przecież własnego państwa, ich terytorium etniczne jest podzielone pomiędzy kilka krajów a ich quasi-państewko w Rojawie jest czymś podobnym do Siczy Karpackiej z 1939 r. Kierująca nim organizacja jest ściśle powiązana z radykalnie lewicową ( o korzeniach stalinowskich) grupą terrorystyczną PKK. Tak jak Polska i Węgry miały w 1939 r. uzasadnione obawy co do Siczy Karpackiej i jej OUN-owskich władz, tak żaden turecki rząd nie tolerowałby obecności u swoich granic podobnego tworu PKK. Turcja jest bądź co bądź naszym sojusznikiem - sojusznikiem USA - z NATO. Wsparcie amerykańskich tajnych służb i Pentagonu dla Rojawy było stałym elementem zadrażniania relacji z Turcją i wpychania jej w objęcia Rosji i Chin.
A to groziło rozpadem NATO i utratą kontroli nad cieśninami czarnomorskimi.

Owszem kurdyjska milicja YPG bardzo pomogła w zniszczeniu Państwa Islamskiego w Syrii, ale Państwo Islamskie nie było dla USA ani dla Polski zagrożeniem strategicznym. Było problemem dla państw Bliskiego Wschodu, Europy Zachodniej oraz Rosji. Dla nas nie. To, że Amerykanie pomogli Kurdom w walce z ISIS - dostarczając im hojnie broni, amunicji, wsparcia sił specjalnych i ogromnego wsparcia lotniczego - to i tak było bardzo dużo i świadczyło o dobrej woli Amerykanów. USA nie mogą jednak wiecznie walczyć na skrawku pustyni w obronie kurdyjskiej niepodległości. Przypominam, że mowa tutaj nie o państwie mającym układy sojusznicze z USA - tylko o quasi-państewku, kierowanym przez organizację mającą na koncie liczne zamachy terrorystyczne. Robienie analogii z sojuszem pomiędzy Polską a USA jest więc skrajną głupotą. (Zwłaszcza, że autorzy takich komentarzy jednocześnie mówią, że "USA porzucą nas wrogom tak jak Kurdów" i jednocześnie przekonują, że "Rosja nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia". Skoro więc Rosja nie jest zagrożeniem, to kto na nas napadnie: Czechy? Litwa? Szwecja?)

Trump ogłaszał decyzję o wycofaniu wojsk USA z Syrii już w grudniu 2018 r. Wówczas została ona zasabotowana przez cały aparat Głębokiego Państwa i lobby izraelsko-saudyjskie. Teraz mamy do czynienia z podobnym mechanizmem. Więc nie jojczcie też, że "Kurdów porzucają".

Same w sobie wycofanie się USA z Syrii miałoby dużo sensu. To krok w dobrym kierunku - wycofania USA z bliskowschodniego pierdzielnika i przekierowania ich zasobów w dużo ważniejsze regiony: Azji Wschodniej i Europy Środkowo-Wschodniej. Ani Państwo Islamskie, ani Syria, ani Iran nie są żadnymi strategicznymi wyzwaniami dla USA. Takimi wyzwaniami są: Chiny, Rosja i Niemcy. To zaś sprawia, że USA nie mają interesu w wycofywaniu się z Europy Srodkowo-Wschodniej - pasa lądu, uniemożliwiającego powstanie zwartego bloku od Paryża po Pekin.
Czy kiedyś ten interes jednak stracą? Nic nie jest w polityce pewne. Może za 20 lat nie będzie USA? Teraz jednak powinniśmy wykorzystać geopolityczne okienko i cieszyć  się z tego, że Trump nie chce się angażować w bliskowschodnim pierdzielniku. Niech martwi się Izrael i Arabia Saudyjska.

***

Po przyznaniu literackiego Nobla (to takie 500+ dla lewackich pisarzy, których mało kto czyta) Oldze Tokarczuk, pomyślałem o napisaniu prequelu do "Ksiąg Jakubowych". Będzie on opisywał czasy przed nadejściem Jakuba Franka i nosił tytuł: "Jaja Sabbataja". :)

niedziela, 29 listopada 2015

Chwała Erdoganowi + Mit Państwa Islamskiego


Ilustracja muzyczna: One Punch Man Opening

Erdogan to One Punch Man - jednym uderzeniem rozpieprzył Ruskim strategię...

Myślę, że powinniśmy Erdoganowi być wdzięczni. Podsycanie kryzysu imigracyjnego przez Turcję dało PiSowi zwycięstwo na tak wielką skalę (i dobry wynik Kukizowi '15) oraz silnie uderzyło w enerdowską dywersantkę Merkel i niemiecką Europę. Niedawne zestrzelenie rosyjskiego Su24 nad Syrią przez tureckie lotnictwo mocno utrudniło Rosji Jałtę w wersji light, czyli porozumienie o budowie koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu z Zachodem. Teraz wygląda na to, że w tej koalicji znajdzie się tylko Francja... Putin ostrzega, że jeśli mu drugi raz Turcy zestrzelą samolot, to żadnej koalicji nie będzie. Wniosek: śpieszmy się kochać rosyjskie samoloty, tak szybko spadają :)

Rosyjska propaganda mocno bije teraz w Turcję wyciągając na wierzch wszelkie prawdziwe i wydumane przykłady wspierania Państwa Islamskiego przez Ankarę. Robi z Bilala Erdogana, syna tureckiego prezydenta kontrolera ISIS. Sugeruje też, że zestrzelenie Su24 było zemstą za to, że rosyjskie lotnictwo bombardowało cysterny przewożące ropę z terenów kontrolowanych przez ISIS do Turcji. Istotnie Amerykanie starali się tych cystern nie bombardować tłumacząc to troską o... środowisko naturalne. Rosjanie jakoś zaś nie bombardują instalacji wydobywczych ani cystern z ropą z Państwa Islamskiego sprzedawanych wojskom Assada. Ropą która trafia do Turcji handlują zaś kurdyjscy pośrednicy (!) i jest ona "wyprana" jako surowiec z irackiego Kurdystanu. Później przez port w Ceyhan trafia ona m.in. do Izraela. Ach te bliskowschodnie interesy ponad podziałami...






Historia ropy z Państwa Islamskiego wskazuje, że koalicja przeciwko Daesz nie powinna powstać. Będzie ona bowiem oznaczała wciągnięcie Zachodu w bliskowschodnie bagno przeciwstawnych interesów regionalnych mocarstw. Dotychczas nad terytoriami Syrii, Państwa Islamskiego oraz Iraku działały siły lotnicze: Assada, Iraku, Iranu, Turcji, ZEA, Jordanii, Izraela, USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji. To cud, że do incydentu z rosyjskim Su 24 nie doszło wcześniej. To cud, że jak dotąd specnaz nie wdał się starcia z amerykańską DEVGRU, brytyjskim SAS czy tureckimi komandosami. Strategia Państwa Islamskiego przewiduje właśnie, że zachodnie wojska zostaną wciągnięte w bliskowschodnie bagno, w apokaliptyczną bitwę narodów pod Dabiq w Syrii. Moim zdaniem lepiej więc zostawić zwalczanie ISIS regionalnym potęgom oraz Rosji. Niech Ruscy wyślą tam swoje wojska lądowe. Będą ponosili dzięki temu koszty ludzkie i materialne przy minimalnych korzyściach. Dzięki temu mniej będą mieli środków na prowadzenie wojny na Ukrainie. Zachód nie powinien Rosji w żaden sposób pomagać w walce z islamskimi fundamentalistami. Państwa Europy Zachodniej zamiast rzucać po omacku bomby na Syrię, powinny zająć się zagrożeniem wewnętrznym - ostro wziąć się za swoich własnych islamistów, powstrzymać imigracyjny najazd (brutalnymi środkami - nawet jakby to wymagało użycia ostrej amunicji). Nie będzie to jednak możliwe bez czystki w europejskim establiszmencie - uderzenia w marksistów kulturowych.

A samo Państwo Islamskie? To kawałek pustyni pozbawiony znaczenia. Aż dziw bierze, że świat poświęca mu aż tak dużą uwagę. Wystarczyło kilka spektakularnych sukcesów militarnych, kilka brutalnych egzekucji, czystka wśród mniejszości religijnych, kilka zamachów terrorystycznych przeciwko Eurociotom... Samo Państwo Islamskie to nie zagrożenie na skalę III Rzeszy czy ZSRR. To raczej taka Kambodża Czerwonych Khmerów. Grupa barbarzyńców niszczy resztki cywilizacji na jakimś zadupiu, dokonuje ludobójstwa, ale w sumie jest słaba militarnie a lokalne mocarstwa i supermocarstwa z różnych przyczyn ją wspierają. (Po 1979 r. Czerwoni Khmerzy otrzymywali wsparcie przeciwko Wietnamowi od USA, ChRL i Tajlandii.)

Ps. Postać One Punch Mana była ponoć wzorowana na Antonim Macierewiczu.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Irak: obrona Jazydów czy raczej Irbilu?



Terroryści z ISIS mają "zajebistą" zabawę: eksterminacja mniejszości religijnych, zamienianie kobiet w niewolnice, wysadzanie w powietrze kościołów i meczetów, robienie sobie selfie z obciętymi głowami. Przed ich brutalnością, "szkodzącą sprawie" przestrzegał jeden z dokumentów al-Kaidy znaleziony w willi bin Ladena w Abottabadzie.  Ale w tym szaleństwie jest metoda: ISIS celowo epatuje swoim okrucieństwo, po to by bano się jej stawiać opór, by powtarzały się takie sytuacje jak w Mosulu, gdzie ponad 20 tys. irackich żołnierzy uciekło przed kilkuset terrorystami porzucając sprzęt. Będzie ciekawie jak bojownicy Państwa Islamskiego zaczną wracać do Niemiec....



Uwagę świata przykuły dramatyczne informacje o współczesnych "40 dniach Musa Degh" - oblężeniu 40 tys. jazydów ("czcicieli Szatana") na górze Sinjar. Zaopatrują ich z powietrza USAF i RAF. To właśnie w obronie tej mniejszości Obama kazał zrzucić kilka bomb na pozycje terrorystów z ISIS - co im nie zrobiło większej szkody. Tak naprawdę chodziło o wysłanie ISIS ostrzeżenie, by nie nacierała zbyt zdecydowanie na kurdyjski IRBIL - centrum aktywności amerykańskich firm naftowych. To działanie godne pochwały - nie chcemy, przecież, by kurdyjska ropa wpadła w ręce ISIS. A w międzyczasie zaczęto obalanie rządu Malikiego, co też warto pochwalić, bo to jego polityka (wymierzona w sunnitów) doprowadziła do tego bałaganu.

sobota, 25 maja 2013

Syria: mapa wojny


Nie mogłem się powstrzymać: "Daily Telegraph" dał taką fajną mapę pokazującą aktualną sytuację w Syrii. Jak widzimy - rebelianci kontrolują obszar wzdłuż Eufratu i część północnych rejonów a także część rejonów przy granicy z Libanem. Obszary wokół Damaszku, Aleppo, Homs i Deraa to miejsca, w których walka wciąż jest nierozstrzygnięta, ale assadowcy dzięki Hezbollahowi zyskują w niektórych z nich przewagę. W rękach Assada: alawicki pas ziemi nad morzem i obszary wschodniej Syrii. Kurdowie wykroili swoje tereny. I ciekawostka: w Syrii, po stronie rebeliantów walczą również setki rosyjskich obywateli, co niepokoi Kreml. I trudno się temu dziwić, gdy etniczni Rosjanie są w Moskwie mniejszością.

środa, 19 grudnia 2012

Choroba Talabaniego. Sojusz turecko-kurdyjski



Iracki prezydent Jalal Talabani trafił do szpitala w stanie krytycznym. Temu kurdyjskiemu przywódcy Erdogan zaproponował turecką pomoc medyczną. Jak widać nie ufa irackiemu systemowi opieki zdrowotnej. I słusznie. Autonomia Kurdyjska w Północnym Iraku jest skonfliktowana z rządem Malikiego. Wczoraj Kurdowie ostrzelali tam nawet iracki śmigłowiec. Jednocześnie iracki Kurdystan to bliski sojusznik... Turcji. Łączą je wspólne interesy naftowe a także to, że Turcy rozwalają Barzaniemu konkurencję polityczną: PKK. Ta organizacja terrorystyczna jest wspierana przez Assada, a wewnątrz Syrii usiłuje ją osłabić Barzani. Doszło więc do historycznego turecko-kurdyjskiego pojednania. Rządy Erdogana to zaiste rządy cudów.

sobota, 5 listopada 2011

Dolina Wilków. Palestyna



Powyżej: fragment nowej tureckiej, sensacyjnej produkcji "Dolina Wilków. Palestyna". Jak widać Turcy wyrabiają się jeśli chodzi o propagandę, bo pierwsza część "Dolina Wilków. Irak" była jeszcze dosyć przaśna.  A już zrobili trzecią część "Dolna Wilków. Gladio". Tym razem o czymś przypominającym spisek Ergenekon. Pomysł tureccy propagandziści mają niezły: przedstawić tłumione pragnienia i ambicje Turków oraz przesłanie korzystne dla rządzącej partii AKP w formie filmu sensacyjnego o scenariuszu w stylu "Rambo" czy "Zaginionego w akcji". Na Zachodzie już czegoś takiego nie robią (Ostatnia część "Rambo" godziła w mało kontrowersyjnego wroga jakim jest Birma, zamiast np. w islamskich terrorystów czy Chińczyków). A ja bardzo chciałbym zobaczyć podobny film robiony dla Polaków. Np. "Dolina Orłów. Smoleńsk", w którym oficer polskich sił specjalnych masakrowałby różnych Krasnokuckich, Ryżenków, Bienediktowów oraz ich krajowych kolaborantów. Chociaż może raczej byłoby lepsze coś w stylu "JFK" Stone'a?



A tak przy okazji: Turcy to nieźli jajcarze-fajansiarze. Szef MSZ Davutoglu nazwał irackich Kurdów "braćmi Turków na wieki".

środa, 14 września 2011

Bohaterowie 11 IX: Haig Melketessian + Kurdyjska intryga + Palestyna jeszcze nie teraz



Haig Melketessian (w środku), Libańczyk pochodzenia Ormiańskiego, były żołnierz sił specjalnych libańskich falangistów i funkcjonariusz amerykańskich służb wywiadowczych - jeden z cichych bohaterów 11 IX. W 1986 r. opracował plan odbicia zakładników przetrzymywanych przez irańską agenturę w Libanie oraz  zniszczenia komórek terrorystycznych Islamskiego Dżihadu - plan został zawetowany w Waszyngtonie. W latach '90-tych Melketessian, jako pierwszy zidentyfikował system finansowania al-Kaidy znany jako hawala, odkrył również, że linie lotnicze Ariana Air działają dla talibów, przewożąc na tracie Afganistan-Dubaj heroinę, broń i ważnych terrorystów. Przedstawił plan przeciwdziałania i został... zjeb*any za to przez przełożonych z Waszyngtonu.  Tutaj przeczytacie więcej, o jego niezwykłej biografii.

***

Turcja grożąc Izraelowi morską konfrontacją jednocześnie prowadzi ofensywę przeciwko Kurdom, skoordynowaną z działaniami Iranu, USA oraz... kurdyjskiej administracji w Iraku (nie ma to jak wykańczanie konkurencyjnych lewicowych partyjek :). USA starają się odstraszyć Turków od konfrontacji z Izraelem mówiąc im, że mogą im wstrzymać dopływ danych wywiadowczych o Kurdach.

***

Wygląda na to, że Abbas zrezygnował z ogłaszania niepodległości Palestyny. Trudno się dziwić, naciskały na niego nie tylko USA, ale również Arabia Saudyjska i Egipt.