Płk Philip J. Corso
Generał Iwan Sierow, zastępca szefa NKWD/MWD w latach 1941-1947, pierwszy szef KGB w latach 1954-1958 i szef GRU w latach 1958-1963, jest znany Polakom głównie jako człowiek, który aresztował 16 przywódców Polski Podziemnej i brał udział w tłumieniu Powstania Węgierskiego w 1956 r. Panuje więc opinia, że nienawidził on Polaków i Węgrów. Z lektury jego wspomnień ("Tajemnice walizki generała Sierowa") można się jednak przekonać, że prawdziwą niechęcią darzył on Ormian. I przedstawicieli innych narodów Kaukazu.
Ilustracja muzyczna: Serj Tankian feat Petros Tomavsyan & ks. Isakowicz-Zaleskian - Empty Walls - Symphonical Version
Nienawidził ich przede wszystkim dlatego, że czuł że cały czas przeciwko niemu - etnicznemu Rosjaninowi - knują. W swoich wspomnieniach często skarży się na funkcjonowanie wewnątrz sowieckich tajnych służb gruzińskich i ormiańskich klanów, które stawiały interesy ZSRR na ostatnim miejscu a na pierwszym lojalność wobec swoich grup etnicznych. Szczególnie mocno to widać w opisach dotyczących obrony Kaukazu w 1942 r.
Sierow został wówczas wysłany na przełęcze. Ryzykował życie w starciach z niemieckimi zwiadowcami, brodził po kolana w śniegu, mieszkał w lichym namiocie a odżywiał się konserwami i sucharami zrzucanymi od czasu do czasu z samolotów. Beria wysłał go tam na śmierć. Obrona przełęczy była przygotowana fatalnie. Jeden batalion bronił frontu o długości 70 km a tam gdzie drogę Niemcom powinien blokować co najmniej pułk, tam stała kompania świeżych rekrutów bez przeszkolenia. Żołnierze z ormiańskich dywizji bez większego skrępowania przechodzili na stronę Niemców a dowódcy wojsk NKWD chcieli oddać Niemcom Władykaukaz. Niemcy bez problemu zdobyli kaukaskie przełęcze. Nie poszli jednak dalej, bo zmarnowali siły do natarcie na Stalingrad, osłabiając natarcie na południe. Poza tym Niemcom przydarzyło się dokładnie to, co w Ardenach - zabrakło im paliwa tuż przed polami naftowymi, które chcieli zdobyć.
Flashback: Prometeusz - Zaczęło się na Kaukazie
Flashback: Prometeusz - Dzień M
Flashback: Prometeusz - Willa Szczęścia
Jak pisałem już na tym blogu, w serii Prometeusz: "Druga szansa na zniszczenie ZSRR pojawiła się w 1942 r. Marszałek Bagramian doprowadził do zagłady dwóch frontów pod Charkowem. Niemieckie wojska ruszyły na Kaukaz, by zdobyć azerskie złoża ropy w Baku. Spanikowany marszałek Budionny przekonywał: „Zostawmy w cholerę te mandarynkowe sady Abchazji! Po co nam ich bronić?”. W tym czasie Beria poprzez swoje gruzińskie siatki w Berlinie i Paryżu prowadził ożywioną wymianę z Niemcami. Obiecywał, że w zamian za niepodległość Gruzji podda Rzeszy cały Kaukaz. Jednocześnie wziął się za własne porządki. W Gruzji wypuszczono na wolność więźniów politycznych, powstały rady narodowe a na ulicach Tbilisi słychać było, że ze strony Niemców nie należy się niczego obawiać, bo Hitler chce zjednoczyć cały Kaukaz. Utworzono kaukaskie narodowe jednostki wojskowe w Armii Czerwonej, w których rugowano język rosyjski. Gdy dowódca 46. Armii gen. Sergackow chciał przesunąć dywizje strzelców górskich z nad południowej granicy na kaukaskie przełęcze, został spoliczkowany przez Berię, który powiedział mu: – Chcesz wydać Batumi Turkom?! Sergackow został wkrótce potem zastąpiony znajomym Berii gen. Leslidze. Przełęcze obsadziły gruzińskie jednostki, które we wrześniu 1942 r. oddały je bez walki Niemcom. Przygotowywano w Tbilisi rząd kolaboracyjny z prof. Konstantinem Gamsachurdią na czele. W sierpniu wybuchło w Czeczenii powstanie, za którym oficjalnie stała Narodowo-Socjalistyczna Partia Braci Kaukaskich. Sultan Albogaczew, szef czeczeńsko-inguskiej NKWD pisał wówczas do dowódcy powstania Tierłojewa, że rozpoczął walkę zbyt wcześnie i radzil mu się dobrze ukryć. Pisał, że dla niepoznaki każe spalić jego dom i aresztować rodzinę. Spora część czeczeńsko-inguskiego NKWD, w tym kierownik wydziału ds. walki z „bandytyzmem” przeszła na stronę powstańców."
Sierow był mocno zszokowany, gdy zszedł z gór i udał się do sztabu w Suchumi. Miasto pięknie rozświetlone, życie tam w miarę dostatnie i spokojne, niemal nie widać śladu wojny. W ogrodzie jednego z pałacyków, pod palmami siedzi Beria otoczony dowódcami odpowiedzialnymi za obronę Kaukazu. Ucztują i dobrze się bawią. Generał Tielegin, współodpowiedzialny za wielką klęskę wojsk sowieckich nad Donem (po której doszły one na Kaukaz), całuje Berię po rękach. Scena jak z "Ojca chrzestnego". Tielegin był akurat jednym z generałów wywodzących się z NKWD i prawdopodobnie wpuścił Niemców na Kaukaz na polecenie Berii. Po tym jak rozpocznie się odwrót Niemców z Kaukazu "nieudolnie" będzie próbował odciąć im drogę inny generał wywodzący się z NKWD - Iwan Maslennikow. Pozwoli im on skonsolidować przyczółek na Kubaniu a potem spokojnie się z niego wycofać. Maslennikow w 1954 r., gdy będą trwały czystki wymierzone w agentów Berii, popełni samobójstwo.
Sierowowi wbiła się też mocno w pamięć narada, do której doszło w 1943 r., już w trakcie operacji pościgu za niemieckimi wojskami na Kaukazie. Obok Berii, za biurkiem, stał wówczas młody pułkownik z rudymi, sumiastymi wąsami. Generał Andriej Grieczko (etniczny Ukrainiec, późniejszy dowódca wojsk Układu Warszawskiego i minister obrony ZSRR w latach 1967-1976, użył podczas tej narady sformułowania: "Jak Bóg da"), spytał się wówczas Sierowa kim jest ten oficer. Sierow dopytał się Sarkisowa i otrzymał odpowiedź: pułkownik Siergiej Sztiemienko.
Sztiemienko był Kozakiem z okolic Wołgogradu. (A Kozacy jak wiadomo byli jednym z narodów najmocniej represjonowanych przez bolszewików. ) W czasie I wojny światowej, z nieznanych przyczyn jego matka zukrainizowała jego nazwisko "Sztemienkow" na "Sztiemienko". W Armii Czerwonej służył od 1926 r. Początkowo jego kariera przebiegała w wojskach technicznych a później w sztabach (także podczas wojny przeciwko Polsce i Finlandii). Został w 1942 r. przydzielony do sztabu obrony Kaukazu a Beria bardzo go polubił, dostrzegł jego wielką inteligencję i promował jego karierę. W maju 1943 r. Sztiemienko był już naczelnikiem Wydziału Operacyjnego Sztabu Generalnego. Wiktor Suworow rozpisuje się o jego ówczesnej pracy w samych superlatywach. Sztiemienko był "inteligentem w armii" i chyba jako jedyny ogarniał totalny burdel panujący w sowieckich siłach zbrojnych. Znał nazwisko dowódcy każdej dużej jednostki, wiedział gdzie ona stacjonuje i jakie ma stany. Wszystko to potrafił powiedzieć z pamięci. Gdy w listopadzie 1943 r. Stalin udawał się na konferencję w Teheranie, wziął ze sobą Sztiemienkę, by być na bieżąco z sytuacją na frontach i mieć wsparcie merytoryczne. To Sztiemienko planował i koordynował wszystkie zwycięskie (i przegrane) sowieckie ofensywy z lat 1943-1945. Po jego przejściu do Sztabu Generalnego, panujące tam standardy planowania operacji gwałtownie się polepszyły. Największym sukcesem Sztiemienki była operacja Bagration - rozbicie wojsk Grupy Armii Środek na Białorusi latem 1944 r., które otworzyło gigantyczną wyrwę w niemieckim froncie prowadzącą aż do Warszawy.
Pamiętajmy jednak, że Sztiemienko odpowiadał też za plany obrony Krymu i Kaukazu w 1942 r. - czyli za gigantyczne sowieckie klęski. Jak to się stało, że w 1942 r. efektem jego pracy były olbrzymie wojskowe katastrofy a w latach 1943-1945 wielkie zwycięstwa. Czy tak szybko nauczył się walczyć? Czy też może klęski z 1942 r. były na polecenie Berii, który chciał wyzwolenia Kaukazu przez Niemców? To był ostatni moment na rozstrzygnięcie wojny na Wschodzie. Niemcy go jednak nie wykorzystali a po ich klęskach pod Stalingradem, w Tunezji, na niebie nad Rzeszą i przede wszystkim w bitwie o Atlantyk - było już jasnym, że Niemcy tę wojnę sromotnie przegrają i że głupotą jest dogadywanie się z nimi. Trzeba wdrożyć inny scenariusz - przygotować się na sowieckie zwycięstwo i wypromować odpowiednich ludzi, którzy po tym zwycięstwie znajdą się na szczytach władzy w ZSRR. Jednym z takich ludzi przez Berię - cały czas dążącego do zniszczenia ZSRR od środka - był właśnie Sztiemienko.
W 1946 r. Sztiemienko został zastępcą szefa Sztabu Generalnego a w 1948 r. Szefem Sztabu Generalnego i wiceministrem obrony ZSRR. W 1952 r. został on jednak nagle przesunięty na stanowisko dowódcy wojsk okupacyjnych w NRD. Zaszkodziła mu zbytnia bliskość z Berią. Stalin planował uczynić go jedną z ofiar czystki związanej ze sprawą lekarzy kremlowskich. Po tym jak Beria zabił Stalina, Sztiemienko znów wrócił do łask, ale w czerwcu 1953 r., po upadku Berii został zdegradowany i przeniesiony ze Sztabu Generalnego na dowódcę Wschodniosyberyjskiego Okręgu Wojskowego, co uznawano za służbowe zesłanie.
Flashback: Prometeusz - Kiedy znowu będzie wojna
Flashback: Prometeusz - Purim 1953
Flashback: Prometeusz - Pederasta zdycha, musimy działać szybko...
Flashback: Prometeusz - 113 dni Berii
Flashback: Prometeusz - Ostatni bój
Sierow odgrywa w obaleniu Berii rolę jedynie pomocniczą. Bierze udział w rozbrojeniu jego ochroniarzy a informacje o tym, co spotkało "Prometeusza" zna jedynie z drugiej ręki. Jest jednak jednym z głównych beneficjentów upadku Berii. W jego ręce dostaje się Resort i to on przeprowadza krwawe czystki wśród ludzi swojego dawnego szefa. Sztiemienko musiał wówczas mieć wiele nieprzespanych nocy. Często pewnie myślał, że grozi mu aresztowanie... A był osobą pamiętliwą a przy tym cierpliwą i spokojnie planującą zemstę.
Z zesłania ściąga Sztiemienkę do Moskwy marszałek Żukow, minister obrony ZSRR. Ma on napoleońskie plany przejęcia władzy w państwie i przeprowadzenia nuklearnego "marszu wyzwoleńczego" w Europie. Potrzebuje jednak kogoś inteligentnego, kto mógłby go w tych planach wspierać. Naturalnym wyborem jest Sztiemienko. W sierpniu 1956 r. nasz "inteligent w armii" zostaje więc szefem GRU, sowieckiego wywiadu wojskowego. Zastępuje tam skrajnie nieudolnego Michaiła Szalina, który z powodu choroby jest w pracy tylko dwa-trzy dni w tygodniu.
Żukow jest powszechnie uznawany za człowieka, który aresztował Berię. To bzdura - sam Żukow zaprzeczał temu w rozmowie z Sergo Berią. A Ławrientij Beria nie został w czerwcu 1953 r. aresztowany - tylko zabity w swoim domu w Moskwie, podczas strzelaniny z komandem, które chciało go aresztować. Żukow miał wcześniej proponować Berii zamach stanu przeciwko Chruszczowowi.
I kwestia zamachu stanu ponownie pojawia się w październiku 1957 r. Żukow, podczas wizyty w Jugosławii, zostaje pozbawiony stanowiska ministra obrony i kończy swoją karierę. Główny partyjny ideolog Michaił Susłow, tłumaczy na KC, że towarzysze Żukow i Sztiemienko bez zgody Partii chcieli utworzyć szkołę dla dywersantów liczącą 2 tys. słuchaczy. Dywersanci ci mieli mieć swoje obozy wokół Moskwy...w pobliżu dacz kierownictwa partyjno-państwowego. Czyli obawiano się, że aresztują lub zabiją to kierownictwo. Według Susłowa, sprawa wyszła na jaw, bo towarzysz Chadżi-Umar Mamsurow, zastępca szefa GRU, "jako dobry komunista" powiadomił partię o wszystkim.
Mamsurowa - Osetyńca - sprowadził z powrotem do GRU akurat Sztiemienko. Według Suworowa, był to jeden z warunków przyjęcia przez niego stanowiska szefa GRU. Rola Sztiemienki w obaleniu Żukowa jest mocno niejasna. Suworow opisuje, jak Chruszczow go nachodził w gabinecie lekarskim wymusił na nim przyznanie się do antypartyjnego spisku. A jeżeli sprawa szkoły dywersantów była celowym przeciekiem mającym na celu pokrzyżować wojenne plany Żukowa? A co jeśli Sztiemienko uznał, że nie należy dopuścić, by ten sadysta i szaleniec doprowadził do wybuchu wojny nuklearnej? W każdym bądź razie Sztiemienko zapłacił za to kolejną degradacją i ponownym odsunięciem na boczny tor kariery na kilka lat. Zostawił jednak w GRU wiernych sobie ludzi. Zwłaszcza, że jego następcą uczyniono Szalina, który kompletnie nie kontrolował sytuacji.
W grudniu 1958 r. szefem GRU zostaje Sierow. Jego ocena zastanej sytuacji jest surowa - służba leży i kwiczy. Nie ma żadnych sukcesów a tacy ludzie jak Mamsurow uczą agentów anachronicznych metod z 1937 r. Po miesiącu pracy Sierowowi udaje się zdemaskować płka Piotra Popowa, funkcjonariusza GRU od 1954 r. pracującego dla CIA. Popow za symboliczne wynagrodzenie (na początku poprosił o 100 dolarów na aborcję dla kochanki!) przekazuje Amerykanom tajemnice GRU i sowieckiej armii. Sierow już jako szef KGB podejrzewał istnienie takiego kreta, gdyż od swoich szpiegów z USA dostał tekst referatu Żukowa wygłoszonego w wąskim gronie najwyższych dowódców armii sowieckiej. Informował o sprawie kierownictwo GRU, ale Szalin i Sztiemienko nic w tej sprawie nie zrobili.
Przez następne cztery lata Sierow przekształca GRU w groźną i profesjonalną służbę, która odnosi wiele sukcesów. Cały czas działa jednak przeciwko niemu machina, którą odziedziczył. I w końcu machina ta doprowadza do spektakularnej afery...
***
A o tej aferze i jej zadziwiających kulisach w kolejnym odcinku serii "Matrioszka".
***
Ostatni tydzień przyniósł ogromny wysyp jojczenia, że "Polacy są w takim samym położeniu jak Kurdowie" i że "USA nas zdradzą tak jak Kurdów". Oczywiście gadanie o tym, że jesteśmy "jak Kurdowie" świadczy głównie o głupocie ludzi wygłaszających takie kretyńskie komentarze. W odróżnieniu od nas Kurdowie nie mają przecież własnego państwa, ich terytorium etniczne jest podzielone pomiędzy kilka krajów a ich quasi-państewko w Rojawie jest czymś podobnym do Siczy Karpackiej z 1939 r. Kierująca nim organizacja jest ściśle powiązana z radykalnie lewicową ( o korzeniach stalinowskich) grupą terrorystyczną PKK. Tak jak Polska i Węgry miały w 1939 r. uzasadnione obawy co do Siczy Karpackiej i jej OUN-owskich władz, tak żaden turecki rząd nie tolerowałby obecności u swoich granic podobnego tworu PKK. Turcja jest bądź co bądź naszym sojusznikiem - sojusznikiem USA - z NATO. Wsparcie amerykańskich tajnych służb i Pentagonu dla Rojawy było stałym elementem zadrażniania relacji z Turcją i wpychania jej w objęcia Rosji i Chin.
A to groziło rozpadem NATO i utratą kontroli nad cieśninami czarnomorskimi.
Owszem kurdyjska milicja YPG bardzo pomogła w zniszczeniu Państwa Islamskiego w Syrii, ale Państwo Islamskie nie było dla USA ani dla Polski zagrożeniem strategicznym. Było problemem dla państw Bliskiego Wschodu, Europy Zachodniej oraz Rosji. Dla nas nie. To, że Amerykanie pomogli Kurdom w walce z ISIS - dostarczając im hojnie broni, amunicji, wsparcia sił specjalnych i ogromnego wsparcia lotniczego - to i tak było bardzo dużo i świadczyło o dobrej woli Amerykanów. USA nie mogą jednak wiecznie walczyć na skrawku pustyni w obronie kurdyjskiej niepodległości. Przypominam, że mowa tutaj nie o państwie mającym układy sojusznicze z USA - tylko o quasi-państewku, kierowanym przez organizację mającą na koncie liczne zamachy terrorystyczne. Robienie analogii z sojuszem pomiędzy Polską a USA jest więc skrajną głupotą. (Zwłaszcza, że autorzy takich komentarzy jednocześnie mówią, że "USA porzucą nas wrogom tak jak Kurdów" i jednocześnie przekonują, że "Rosja nie stanowi dla nas żadnego zagrożenia". Skoro więc Rosja nie jest zagrożeniem, to kto na nas napadnie: Czechy? Litwa? Szwecja?)
Trump ogłaszał decyzję o wycofaniu wojsk USA z Syrii już w grudniu 2018 r. Wówczas została ona zasabotowana przez cały aparat Głębokiego Państwa i lobby izraelsko-saudyjskie. Teraz mamy do czynienia z podobnym mechanizmem. Więc nie jojczcie też, że "Kurdów porzucają".
Same w sobie wycofanie się USA z Syrii miałoby dużo sensu. To krok w dobrym kierunku - wycofania USA z bliskowschodniego pierdzielnika i przekierowania ich zasobów w dużo ważniejsze regiony: Azji Wschodniej i Europy Środkowo-Wschodniej. Ani Państwo Islamskie, ani Syria, ani Iran nie są żadnymi strategicznymi wyzwaniami dla USA. Takimi wyzwaniami są: Chiny, Rosja i Niemcy. To zaś sprawia, że USA nie mają interesu w wycofywaniu się z Europy Srodkowo-Wschodniej - pasa lądu, uniemożliwiającego powstanie zwartego bloku od Paryża po Pekin.
Czy kiedyś ten interes jednak stracą? Nic nie jest w polityce pewne. Może za 20 lat nie będzie USA? Teraz jednak powinniśmy wykorzystać geopolityczne okienko i cieszyć się z tego, że Trump nie chce się angażować w bliskowschodnim pierdzielniku. Niech martwi się Izrael i Arabia Saudyjska.
***
Po przyznaniu literackiego Nobla (to takie 500+ dla lewackich pisarzy, których mało kto czyta) Oldze Tokarczuk, pomyślałem o napisaniu prequelu do "Ksiąg Jakubowych". Będzie on opisywał czasy przed nadejściem Jakuba Franka i nosił tytuł: "Jaja Sabbataja". :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz