piątek, 5 września 2014

Ukraina vs Nuklearne Hujło

Ilustracja muzyczna: Mel - Red Faction

Informacje o rozejmie na Ukrainie nie świadczą o tym, że wojna się kończy. Zaangażowanie rosyjskich regularnych wojsk w konflikt było w ostatnich dniach bardzo duże - szacunki mówią o tym, że jak dotąd na Ukrainie poległo 2 tys. rosyjskich sołdatów (często chowanych w bezimiennych grobach). Choć Ukraińcy ponieśli podobne straty (które szczególnie dotknęły bataliony ochotnicze - najbardziej ideową, patriotyczną część sił zbrojnych), to impet rosyjskiej ofensywy wyhamował. Obu stronom potrzebna jest chwila oddechu. Być może uda się Putinowi-Hujle narzucić Poroszence federalizację kraju. To jednak tylko etap pośredni. Wciąż chodzi o realizacje szowinistycznej koncepcji "Ruskiego Świata", wyrąbanie z ukraińskiego terytorium sztucznego tworu o nazwie Duporosja (czy Noworosja) i przede wszystkim zawładnięcie zakładami przemysłu zbrojeniowego na wschodzie Ukrainy. Po co Ruskim te fabryki? Nie mają swoich? Okazuje się, że bez nich załamałby się program zbrojeniowy Putina-Hujły, przewidujący m.in. budowę 1000 śmigłowców bojowych i zwodowanie 40 okrętów podwodnych. Rosyjskie zakłady lotnicze produkują tylko 50 silników do śmigłowców rocznie (!). Rosja nie produkuje też własnych, dużych samolotów transportowych. Nawet rosyjskie rakiety balistyczne zamienią się w złom bez współpracy z ukraińskimi specjalistami.



Ukraina jest przystankiem do dalszej ekspansji ale przystankiem najważniejszym. Co zrobi Rosja, jeśli uda się jej podporządkować sobie Kijów i Kiszyniów? Do zrealizowania pozostaje plan Putina-Hujły z 2003 r. przewidujący włączenie Białorusi do Rosji jako sześciu obłasti. Można go zrealizować pokojowo - poprzez zmianę władzy w Mińsku. Następne uderzenie poszłoby na Kaukaz Południowy, po sprowokowanym przez ormiańskie pacynki Kremla konflikcie z Azerbejdżanem ("pokojowy konwój" jechałby oczywiście przez Gruzję). Kazachstan raczej odpada jako kierunek ataku - Chiny na to nie pozwolą. Wiele wskazuje (choćby ćwiczenia jakie przeprowadzały rosyjskie wojska w okolicach Pskowa i działalność piątej kolumny), że później na celowniku znalazłyby się Łotwa i Estonia. To byłby ostateczny test - konfrontacja z NATO. Czy Putin-Hujło się na to odważy? Rosyjski politolog Andriej Piontkowski twierdzi, że tak.



Rosyjska strategia przewiduje ograniczony atak jądrowy. Według Piontkowskiego, po zaatakowaniu siłami konwencjonalnymi Estonii oraz odpowiedzi NATO, Rosja dokonałaby uderzenia nuklearnego w dwie "mniej ważne" europejskie stolice. Cel: pokazanie Europejczykom, że nie warto ginąć za Narwę. Zastraszenie Zachodu i w efekcie usunięcie wpływów USA z Europy. Budowa orwellowsko brzmiącego tworu o nazwie Eurazja. Rosyjska doktryna rzeczywiście przewiduje ograniczone uderzenia jądrowe a siły zbrojne FR wielokrotnie ćwiczyły taki ograniczony atak nuklearne na Warszawę (np. podczas manewrów Zapad 2013). W tym kontekście nabierają nowego znaczenia słowa Andierja Iłłarionowa, byłego doradcy Putina-Hujły, który mówił, że w pierwszych minutach wojny Rosja ma zamiar zrzucić bomby atomowe na dwie europejskie stolice: Warszawę i Amsterdam.


Oznacza to, że walka jaką prowadzą Ukraińcy o niepodległość jest naszą walką. Ukraina pełni taką samą rolę jak Polska w 1939 r. Stawia opór współczesnemu Hitlerowi - Putinowi-Hujle, opóźnia jego agresję na inne kraje i nie chce mu dać dostępu do środków, którymi prowadziłby dalsze wojny. W naszym interesie jest więc, by Rosja została powstrzymana na Ukrainie, by poniosła tam jak największe straty i jak największe koszty finansowe. Każdy rodzaj wsparcia dla naszego wschodniego sąsiada jest na wagę złota. Ukraińcy dają nam bowiem rzecz bezcenną - czas na przygotowanie się. 

Pożyteczni idioci barwy biznesowej, postkomuszej, lemingowej i narodowej mówią nam: "Po co drażnić Rosję?". Nie rozumieją, że Rosja przeznaczyła nas na straty niezależnie od tego co zrobimy. Istnienie niezależnego państwa między Odrą i Bugiem jest bowiem dla niej bluźnierstwem. Gdy będziemy siedzieć cicho, i tak będziemy celem uderzenia. Pretekst zawsze się znajdzie - jak w Finlandii w 1939 r.  Grzegorz Braun (ten z "Powrotu do przyszłości") straszy, że złe siły wyślą nasze wojska na wojnę przeciwko Rosji, a jak nasi żołnierze wrócą do kraju zastaną "kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym". Większej bzdury nie można było napisać. W naszym interesie leży jak największa obecność sił amerykańskich w Polsce. Najlepiej liczona w tysiącach żołnierzy. Takich żywych tarcz Rosja nie odważy się zaatakować - byłoby to drugie Pearl Harbor. Niektórzy idioci mówią, że amerykańskie wojska w Polsce będą ograniczać naszą suwerenność. Odpowiem im: Korea Płd., Japonia i Turcja to państwa suwerenne mimo obecności na ich terytorium amerykańskich wojsk.

Tym co możemy konkretnie zrobić, by bronić naszego kraju jest demaskowanie i piętnowanie w każdy możliwy sposób rosyjskiej agentury wpływu. Tych, którzy usprawiedliwiają Putina, popierają Duporosję, bronią sowieckich pomników, wzywają do nie udzielania pomocy Ukraińcom, straszą wyimaginowanym banderowskim zagrożeniem i reptalianami z NATO. To nie tylko transy i skopcy z Falangi czy emeryci resortowi-zoofile, ale również ci którzy stroją się piórka superpatriotów i obrońców polskości na Kresach. Przykład? Snowden-Winnicki, lider Ruchu Jednoprocentowego, który spłodził ostatnio "Pięć postulatów polityki zagranicznej wobec sytuacji na Ukrainie". Czytamy w nich m.in.: "starać się o odprężenie w stosunkach z Rosją, mając jako długofalowy cel prowadzenie polityki możliwie podobnej do niemieckiego pragmatyzmu". (Snowden może tego nie rozumieć, ale Polska nie może sobie pozwolić na niemiecką politykę wobec Rosji, bo nie jest Niemcami i nie ma ich potencjału. Ponadto Dmowski się w grobie przewraca widząc jak współcześni duponarodowcy są zwolennikami sojuszu niemiecko-rosyjskiego.) A ja postuluję, by Winnickiego nie wpuszczać na siłownię - nie potrafi się tam zachować, o czym świadczy ta relacja.  Snowden Hujło!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz