Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lolicon. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą lolicon. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 sierpnia 2014

Konwój GRU i Striełkow lolicon

 Putin-Hujło przemawiający na Krymie kojarzy mi się z tą sceną. A konwój "humanitarny" zmierzający w stronę terenów opanowanych przez rosyjskich dywersantów, przekroczy granicę na odcinku, którego nie kontrolują ukraińskie władze. Przewozi on najprawdopodobniej dużą ilość broni, amunicji i terrorystów. To podobne przedsięwzięcie, jak konwój "humanitarny" GRU z Soczi do Abchazji, który umożliwił abchaskim separatystom zorganizowanie w 1993 r. ofensywy na Suchumi. W jego organizację był wówczas zaangażowany Siergiej Szojgu, obecny minister obrony FR. Sowieci lubią sięgać po stare schematy, nawet jeśli one są już zgrane. Rosja stawia więc na dalszą destabilizację.



Tymczasem pojawiają się sprzeczne informacje dotyczące losów "generalissimusa DNR" Igora Girkina vel Striełkowa (widzianego w marcu na Krymie - od 3:31). Ponoć jest ciężko ranny, ale jest to dementowane. Niedawno w "Plusie Minusie" pojawił się ciekawy tekst o nim. Najciekawsze fragmenty:

"To Bośnia stała się dla niego właściwą wojenną inicjacją. Kolega z frontu Michaił Polikarpow napisał o ich bałkańskiej awanturze powieść „Rosyjskie wilki". Striełkow, zbzikowany na punkcie caratu i Białej Rosji, występuje w niej pod imieniem Monarchisty i z satysfakcją ostrzeliwuje z moździerza domy „Turków" (muzułmanów). Ostatnio media bośniackie ujawniły zdjęcie z tamtych lat, sugerując, że młody Girkin (na zdjęciu stoi z Bobanem Indiciem, współpracownikiem skazanego w Hadze Milana Lukicia) mógł brać udział w mordach i gwałtach w Višegradzie nad Driną.



Dowodów jednak brak, próżno ich szukać także w wydanym pod koniec lat 90. „Dzienniku bośniackim Igora G.", choć Višegrad i Boban przewijają się w tych zapiskach chłopca-mordercy na każdej stronie. Autor raczy nas za to opisem ekstazy na widok belgradzkiej cerkwi z czasów białej emigracji, upaja się pejzażem pola bitwy i swoją pogardą dla Serbów, którzy nie dorośli do pansłowiańskiego ideału. W Rosji lansowany jako abstynent, na Ukrainie uważany raczej za alkoholika, w „Rosyjskich wilkach" Striełkow-Monarchista na potrzeby łączności radiowej używa pseudonimu „Wódka" – podobno dla żartu."

(...)

"Sam Striełkow jest autorem powieści „Detektyw Zamku Heldiborn", wydanej w grudniu 2013 roku, miesiąc po pierwszych protestach na Majdanie. Można ją kupić w Rosji i na Ukrainie, a także w księgarni Ozon.ru, gdzie uzyskała miano bestsellera. Czy jest to swobodna ekspresja autora czy może część rosyjskiej wojny nowego typu? Zapewne jedno i drugie – Striełkow wydaje się potrzebny Moskwie taki, jaki jest: razem ze swoim emploi i szaleństwem. Cały jest tej wojny narzędziem, nadbudową, twarzą i gadżetem. Jego pełna wyszukanych imion (Ekskluziw, Złydzień, Miłozłota, Talentinka) alegoria fantastyczna została napisana z myślą o dzieciach, i to myślą tak intensywną, że cytowany w „Nowoj Gazietie" anonimowy psychiatra z Doniecka dopatrzył się w niej pedofilii narzucającej się już w pierwszej scenie, kiedy Obrońca Zamku, dojrzały romantyk, zachwyca się urodą niedojrzałej dziewczynki, marząc o tym, by złożyć u jej stóp jakiś wielki czyn."

W mojej książce  "Vril. Pułkownik Dowbor". takich akcentów nie ma, ale i tak zachęcam do jej czytania :)

środa, 30 kwietnia 2014

Sny # 14: Feliks Dzierżyński może był loliconem, miłośnikiem młodszych sióstr i zabił mnóstwo ludzi, ale przynajmniej nie był takim hujłem jak Putin

"Sensacja! Książę Jusupow– znany z wzorowej postawy mężczyzny, małżonka, ojca, twardego i sprawiedliwego przywódcy, dobrego patrioty i obywatela, prowadzący zdrowe, sportowe życie – to w „rzeczywistości” crossdresser i homoseksualista. (...) te sensacje są tyle warte, co na przykład opowiadanie historyjek na jarmarku w Drohobyczu, iż p. Dzierżyński gustuje w małych dziewczynkach" 
Kalasanty Larkowski (pradziadek Roberta Larkowskiego), "Replika idiocie", "Słowo Polskie" 2 marca 1915 r. 

"Braciszku Feliksie! Gdy mówiłam, że chce się na tobie przejechać, miałam na myśli to, że chce byś mnie wziął na barana..."
   Zofia Dzierżyńska

"O młodszych siostrach fantazjuje tylko ten, kto ich nie ma"
   Araragi Koyomi, "Monogatari"

Feliks Edmundowicz Dzierżyński nagle, pod wpływem impulsu, postanowił na chwilę oderwać się od pracy i korzystając z pięknej pogody nieco nacieszyć się majowym słońcem podczas przechadzki po Placu Łubiańskim. Jak się miało okazać, nie pożałował tego wyboru. Gdy wydeptując trawniki i stukając obcasami o bruk chodził w tę i z powrotem, ciągnąc za sobą dyskretny "ogon" złożony ze swoich uzbrojonych po zęby, noszących ciężkie czarne skórzane płaszcze  chińskich ochroniarzy, zauważył snującą się Bolszą Łubianką postać, która od razu przykuła jego uwagę. Dziewczynka, na oko mająca nie więcej niż 10 lat, z dwoma czarnymi warkoczykami, w mundurku szkolnym, taszcząca wielki różowy plecak. 



Serce od razu zaczęło mu bić szybciej a włosy stanęły dęba.
- Nie żebym jakoś szczególnie przepadał za tym dzieciakiem z podstawówki, ale grzeczność nakazuje się przywitać... Więc podejdę do niej i delikatnie, z lekką obojętnością się przywitam...
Zaczął się skradać... A po chwili rzucił się w pęd, w szalony sprint i bijąc wszelkie rekordy olimpijskie, zapieprzając niczym Armia Konna pod klęsce pod Komarowem, rzucił się ku swojej ofierze.
- Tierieszkowa!!! Uwielbiam cię!!! - krzyczał podekscytowany.
- Aaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński złapał ją za biodra i podrzucał do góry, obcałowywał, macał i łaskotał.
- Tiereszkowa!!! Kopę lat! Chcę cię ucałować i wymacać!!!
- Aaaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński manipulował przy jej spódniczce.
- Tiereszkowa!!! Pokaż majtusie!!!
- Aaaaaam! - dziewczynka ugryzła go dłoń mocno zaciskając zęby. Trysnęła krew czerwona niczym sztandar.
- Aaaaaa!!! - Dzierżyński poruszał energicznie ugryzioną dłonią, próbując sprawić, by miłe stworzonko w mundurku szkolnym przestało go gryźć. Nie wyszło. Dostała szczękościsku. Męczył się z tym dłuższą próbując ją zrzucić ze swojej ręki. Chińscy ochroniarze nie reagowali. Przyzwyczaili się już bowiem do dziwactw swojego szefa.
- Tiereszkowa!!! Spokojnie! Nie jestem twoim wrogiem! - dziewczynka puściła. Przez kilkadziesiąt kolejnych sekund ciężko oddychała próbując ochłonąć po tym "delikatnym" i "lekko obojętnym" powitaniu.
- Tiereszkowa! Ja tylko tak żartowałem... - dziewczynka wreszcie się uspokoiła.
- Towarzyszu Mieńżyński... - zagaiła swoim słodkim głosikiem Tierieszkowa.
- Jestem towarzysz Dzierżyński!
- Przejęzyczyłam się...
- Zrobiłaś to celowo! Nie można się w taki sposób przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczałam się... Jestem słodka... - Dzierżyński się zarumienił widząc jej słodką minę.
- Jest słodka i wykorzystuje to przeciwko mnie... - Tierieszkowa wsadziła swój paluszek do ust i go lekko oblizała.
- Jestem słodka i gryzę...
- To były miłosne ugryzienia!!! - Dzierżyński cały się rozpływał...

***
Dzierżyński i Tierieszkowa siedzieli razem na ławeczce przy łubiańskim skwerku i dyskutowali o sprawach egyzstencjalnych.
- Wiesz Tiereszkowa, nadchodzą ciężkie czasy, czuję to w kościach... - w oczach Dzierżyńskiego widać było zadumę
- Co cię takiego trapi braciszku Feliksie... - Tierieszkowa patrzyła na niego z troską.
- Tierieszkowa, nie mów do mnie "braciszku", bo to wywołuje zbyt dużo wspomnień...
- Jakich wspomnień...
- Takich, o których małe dziewczynki nie powinny wiedzieć...


(Przeleciały mu przez umysł wspomnienia młodości z Dzierżynowa. "Braciszku Feliksie jestem na ciebie platynowo wściekła!" - jego młodsza siostrzyczka Zofia zawsze bawiła go tym tekstem do łez. Przypomniał sobie również jak mył jej zęby i jakie fajne wydawała wówczas odgłosy. Czy zawsze była taka słodka?)


- Towarzyszu Dzierżyński, wyglądasz mi na miłośnika młodszych sióstr...
Szef Czeka lekko podskoczył na ławeczce, zarumienił się i po chwili krępującego milczenia wrócił do głównego wątku:
- Ci co przyjdą po mnie będą dużo gorsi...
- Jak mam to rozumieć towarzyszu Dzierżyński? - uśmiech nie opuszczał buzi Tierieszkowej. Szef CzeKa położył jej rękę na kolanie i głaskając je wyjaśniał:
- Tiereszkowa, jak byś określiła ludzi, którzy nie lubią słodkich i milutkich dziewczynek?
- To bardzo źli ludzie z czarnymi sercami. Gorsi od klasowych wrogów. Gorsi od imperialistów. Gorsi od reformistów. Jak można bowiem nie lubić słodkich i milutkich dziewczynek?!
- Widzisz Tierieszkowa... Towarzysz Lenin nie lubi dziewczynek... Woli chłopców...
- Aaaaaaaa.... - Tierieszkowa zbladła z wrażenia.
- Podobnie jak towarzysz Stalin, który pewnie go zastąpi...
- Aaaaaaa....
- Ci którzy wolą chłopców to bardzo pokrętni ludzie...
- Wiem, wiem! Teraz już rozumiem dlaczego towarzysz Lenin wygląda jak zidiociały Lenin w ostatnim stadium kiły! - wykrzyknęła Tierieszkowa.

- Nie boisz się mówić tego tak otwarcie?!? - zbaraniał Dzierżyński. Jego chińscy ochroniarze siedzieli kilkanaście metrów dalej na chodniku i grali w madżonga. Przechodnie szybko przemykali się ostentacyjnie odwracając wzrok. Wydawało się, że nikt nie zwrócił uwagi na paplaninę małej dziewczynki.
- A to wszyscy wiedzą... - promiennie uśmiechnęła się Tierieszkowa. Dzierżyński przybliżył się do niej i zaczął szeptać:
- Słuchaj Tierieszkowa, bądź ostrożna, bo z tymi towarzyszami nigdy nic nie wiadomo. Za kilka lat może mnie zabraknąć a mam jeszcze wiele pracy do wykonania. Pracy do której potrzeba ZAUFANIA. Trustu. Myślę jednak, że możesz być częścią mojej siatki zaufania... - za plecami miał budynek dawnego Anglo-Rosyjskiego Trustu Ubezpieczeniowego. Swoje obecne miejsce pracy.
- Myślę, że mogę, ale towarzyszu Marchlewski, czemu mówiąc to podnosisz mi spódniczkę i zaglądasz pod nią... - wypaliła Tierieszkowa.
- Sprawdzam, czy nie ma tam wrogów klasowych! - zaczerwienił się Dzierżyński - A poza tym nie jestem towarzyszem Marchlewskim, tylko Dzierżyńskim!
- Przejęzyczyłam się... - odparła Tierieszkowa poprawiając spódniczkę.
- To niemożliwe, by w ten sposób się przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczyłam się... I jestem słodka...
- Jest słodka... - szef CzeKa patrzył na nią rumieniąc się.
- Więc możesz mi ufać...
- Więc ci ufam...
- Więc przejdź do rzeczy...
- Wiesz Tierieszkowa... - ponownie złapał ją za kolano - Ja przystałem do rewolucji bo poniekąd chciałem się mścić za krzywdy wyrządzone przez carat Polakom. Ale głównym powodem mojego działania była chęć zbudowania świata, w którym miłość do małej dziewczynki ani do młodszej siostry nie wywołuje społecznego ostracyzmu. Cudownego, słodkiego świata przepełnionego miłością do małych dziewczynek i młodszych sióstr. Carskie dekrety dotyczące tzw. ochrony nieletnich były dla mnie kamieniem obrazy i skrajną niesprawiedliwością. Myślałem więc, że jeśli obalę władzę arystokratów, żandarmów i feldfeblów lubiących chłopców i nie lubiących dziewczynek, to nastanie świat rządzony przez tych, którzy lubią małe, słodkie dziewczynki. Słodkie dziewczynki ubrane w mundurki szkolne. Robiłem, co mogłem, ale zarówno tutaj jak i w Niemczech - miejscu wielkich nadziei dla światowej rewolucji jest po prostu zbyt dużo miłośników chłopców. Na razie ich powstrzymuję, ale po tym, gdy mnie zabraknie będzie jeszcze gorzej...


Ah gdyby tylko rewolucja rozlała się na Azję Wschodnią! Zasilona by została milionami miłośników dziewczynek, milionami serc płonących dla młodszych sióstr... Ale by to przeprowadzić, nie starczy mi już sił...Będzie u nas tylko coraz gorzej...
- Braciszku Feliksie, czy może być u nas jeszcze gorzej... Przecież i tak u nas jest tyle syfu...
- Tierieszkowa wierz mi: będzie jeszcze więcej syfu w Moskwie. A najwięcej, gdy po wielu latach zasiądzie na Kremlu utramiłośnik młodych chłopców, prawdziwy Puto, prawdziwe Hujło. Nazwijmy go Władimir. Połączy w swych rządach największe momenty yaoi z dziejów carskiej i sowieckiej Rosji. I jeszcze będzie to eksportował a różni pożyteczni idioci zachwycą się jego katechonem...
- Straszne... Braciszku Feliksie... Po prostu straszne... Ale, co z tym chcesz zrobić braciszku Feliksie? Stworzyć wewnątrz CzeKa tajną organizację miłośników dziewczynek sabotującą od wewnątrz działalność miłośników chłopców i szykującą się do apokaliptycznego starcia z Władimirem Hujłą? - Tierieszkowa zrobiła "słodkie oczy" i włożyła palec do ust.
Feliks Edmundowicz Dzierżyński rozmarzył się i szepnął jej kilka słów do ucha. Spojrzała na niego zdziwiona. - Naprawdę?! Życzę ci powodzenia Braciszku Feliksie! - wykrzyknęła i ucałowała go w policzek. Wstała z ławki i oddaliła się w stronę ulicy Nikolskiej. Dzierżyński wodząc za nią wzrokiem powiedział do siebie:
- I tak pożegnałem się z małą słodką dziewczynką Walentyną Tierieszkową. Odchodząc nie wiedziała, co ją czeka. W sumie ja też nie wiedziałem...



czwartek, 24 kwietnia 2014

Największe sekrety: Rosja z Katechonem w d...

Znany amerykański dziennikarz czasu wojny i przedwojnia H.R. Knickerbocker napisał o Niemcach: "Charakterystyką Niemców jest to, że to najbardziej maskulinistyczno brutalny spośród narodów europejskich, najbardziej homoseksualny naród na ziemi". Każdy, kto czytał "Różową swastykę" (recenzowaną już przeze mnie na tym blogu) może stwierdzić, że jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy. "Kochający inaczej" wielokrotnie odciskali swój wpływ na dziejach Niemiec. Czy to Krzyżacy, czy to Fryderyk Pruski, czy to bojówkarze z gejowskich Freikorpsów, poeci-pederaści od Rewolucji Konserwatywnej, czy też prominentni naziści i działacze rewolty z 1968 r. - wszyscy złączeni wspólnymi zainteresowaniami. Słowa Knickerbockera dotyczące Niemców można jednak odnieść równie dobrze w stosunku do Rosjan - narodu, który od wieków, wbrew różnym rozczarowaniom  "czuje miętę" do Niemiec i może liczyć na wzajemność. Czyżby Niemcy i Rosję łączyło jakieś napięcie (homo)seksualne? Przyjrzyjmy się dziejom Rosji i jej kulturze...



Kto jest obecnie władcą Rosji? Poważne analizy socjologiczne często wskazują na czekistów. Tymczasem jak pisałem już w jednym z odcinków cyklu "Największe sekrety" w kręgach kierowniczych Łubianki, było  zadziwiająco wielu homo- i biseksualistów: Mieńżyński, Jagoda, Jeżow, Fiedorczuk i płk Putin (Obecny rosyjski prezydent został zdemaskowany przez płka Litwinienkę jako miłośnik małych chłopców. Politolog Stanisław Biełkowski twierdzi zaś, że Putin jest ukrytym gejem. Według niego cały ten cyrk z Kabajewą był tylko PR-owską zagrywką a tezę o homoseksualizmie Putina uwiarygadnia jego trudne dzieciństwo. Putin został porzucony przez biologicznego ojca i oddany do wychowania krewnym jego matki z Leningradu, którzy stracili swoje dzieci na wojnie.)

Powyżej: Putin czujący się jak kot w stodole pełnej myszy...

 Homoseksualistą był też Lenin, którego truchło wystawiane w mauzoleum na Placu Czerwonym Putin nazywa "świętą relikwią". Na tych ludziach nie kończy się jednak lista  "kochających inaczej", którzy wpływali na rosyjską historię. Jak przekonuje nas Robert Cheda w ostatnim numerze "Uważam Rze. Historia" całe rosyjskie dzieje są przesiąknięte akcentami homoseksualnymi. I tak dowiadujemy się, że:

"Według źródeł historycznych był to proceder tak powszechny, że Cerkiew prawosławna, choć uważała homoseksualizm za moralnie naganny, surowiej karała heteroseksualne cudzołóstwo i pijaństwo niż związki między mężczyznami. Lesbijstwa, czyli różowej miłości, w ogóle nie uważała za występek, pod warunkiem że kobiety zachowywały fizyczne dziewictwo. Czy mogło być zresztą inaczej, skoro życie duchowe i intelektualne koncentrowało się w licznych męskich i żeńskich monastyrach? Pochodzące stamtąd wzory zachowań homoseksualnych z pewnością przenikały na Kreml. Przykładem jest dzieciństwo krwawego cara Iwana Groźnego, nad którym opiekę sprawowały głównie kobiety, ubierające carewicza w dziewczęce szaty. Skutkiem było jego późniejsze upodobanie do męskich orgii, a rolę dworskiego wodzireja pełnił przebrany za kobietę, gładko ogolony bojar Fiodor Basmanow. Literackim odzwierciedleniem stanu rzeczy stały się ludowe podania, na przykład to o trzech bogatyrach, czyli śpiących wspólnie mitycznych wojach, którzy obudzą się, aby ratować Świętą Ruś.




(...)

dokonujące licznych podbojów rosyjskie imperium uległo całkowitej militaryzacji. Z tego powodu w licznych korpusach paziów, kadetów i junkrów stosunki homoseksualne były rodzajem inicjacji, która wprowadzała szlachecką młodzież w zwyczaje korpusu oficerskiego. Dlatego jednopłciowe związki sięgały później najwyższych sfer towarzyskich i cesarskiego dworu. Najsłynniejszym męskim romansem epoki Aleksandra I była miłość ministra oświaty księcia Golicyna do ministra spraw zagranicznych hrabiego Rumiancewa. Męskie przyjaźnie opisywał poetycko Michaił Lermontow, a mroczna proza Fiodora Dostojewskiego to zdaniem współczesnych psychoanalityków nic innego jak wynik konfrontacji między purytańską moralnością twórcy a jego biseksualnymi upodobaniami. Homoseksualizm wyższych sfer zaniepokoił nawet strażnika moralności i oberprokuratora Świętego Synodu Konstantina Pobiedonoscewa, który zarządził karanie podobnej orientacji pięcioletnią zsyłką. Jednak tradycja tolerancji zwyciężała i takie wyroki zapadały niezmiernie rzadko. I trudno się dziwić, skoro cały ówczesny Petersburg wiedział, że wielki książę Siergiej, wuj Mikołaja II, lubił się otaczać urodziwymi adiutantami, a ostatnim wielkim homoseksualistą ancien régime'u był wpływowy książę Feliks Jusupow, organizator zamachu na szalonego mnicha Rasputina."



Książę Jusupow, członek wpływowego oksfordskiego Klubu Bullingdon , był znany z zamiłowania do noszenia damskich ciuszków (na fotce powyżej). Tuż przed zabójstwem Rapustina, przespał się z nim. Same w sobie fanaberie carskiej rodziny królewskiej (etnicznych Niemców) i ówczesnej arystokracji nie powinny nas zbytnio dziwić - równie "ekstrawagancka" bywała arystokracja całej Europy. Kwestią do zbadania jest na ile te "ekstrawagancje" były powszechne. Duża tolerancja wobec nich (w czasie gdy w Wielkiej Brytanii wsadzono do więzienia Oscara Wilde'a za sodomię...) sugeruje jednak, że nie były one dla rosyjskich elit niczym szczególnie szokującym. Ta tolerancja oficjalnie obowiązywała również za czasów pederasty Lenina. Do poważnych zmian doszło dopiero za jego następcy.



W latach '30-tych zaczęły się  prześladowania homoseksualistów w ZSRR. Motywowane były one jednak głównie chęcią zniszczenia hermetycznych grup nie kontrolowanych przez władzę. Prześladowany był wówczas za swoją orientację m.in. bolszewicki minister spraw zagranicznych Cziczerin, ale jednocześnie na sowieckim Olimpie znalazło się wielu prominentnych gejów i biseksualistów - np. Jeżow, Jagoda i reżyser Eisenstein. Tak jak w Trzeciej Rzeszy prawodawstwo antygejowskie traktowano bardzo wybiórczo. Taka schizofrenia jest tym bardziej zastanawiająca, że podejrzenia o homoseksualne skłonności nie ominęły również Stalina. Jak czytamy:



"Szachidżanian dodaje, iż podczas wieczorynek Stalin miał zwyczaj łączyć współpracowników w męskie pary taneczne, nazywając niektórych zdrobniałymi żeńskimi imionami. Szczególne upodobanie w tym względzie miał dla katów z NKWD: Gienricha Jagody – „Jagodki" i Nikołaja Jeżowa – „Jeżowki". Dużo do myślenia dają także skomplikowane relacje Stalina z kobietami, których po samobójczej śmierci swojej żony Nadieżdy Alliłujewej wydawał się nienawidzić. Gdy na jednym z przyjęć podpity premier Rumunii wyznał Stalinowi, że lubi kobiety, ten odwarknął: „A ja kocham komunistów".

Dziennikarze ukraińskiej telewizji STB, którzy homoseksualizmowi w ZSRR poświęcili specjalny program, ustalili, że Gienrich Jagoda podczas inwigilacji środowisk homoseksualnych uzyskał potwierdzenie odmiennych preferencji seksualnych szefa osobistej ochrony Stalina. Były lwowski fryzjer Karl Pauker, bo o nim mowa, zrobił w bolszewickiej Rosji oszałamiającą karierę czekisty. Mianowany ochroniarzem Stalina, gdy ten był na bocznym torze polityki, odznaczył się wręcz braterską opiekuńczością. Odgadywał najmniejsze zachcianki Stalina, a następnie gorliwie uczestniczył w wykańczaniu partyjnej opozycji. Jednak w ręce Jagody wpadły także podsłuchy rozmów telefonicznych Paukera z wodzem, w których ten ostatni miał deklarować uczucia wykraczające poza zwyczajową relację dwóch mężczyzn.

Powyżej: Jeżow i Stalin

Gdy Stalin usunął Jagodę ze stanowiska szefa NKWD, dossier wpadło w łapy jego następcy. To niewiarygodne, ale Nikołaj Jeżow – dla jednych „żelazny marszałek NKWD", dla innych „krwawy karzeł" (miał tylko 151 cm wzrostu) – także był homoseksualistą. Jak sam potwierdził, „pederastią zaraził się w wieku 15 lat", gdy został czeladnikiem krawieckim w Petersburgu. Tezy o homoseksualizmie Jeżowa broni znany publicysta Nikołaj Swanidze, który w swoim programie „Kroniki historyczne" przytacza wyniki rewizji NKWD po aresztowaniu „krwawego karła". Wśród dzieł sztuki, biżuterii i wykwintnej bielizny odnaleziono wtedy bogatą kolekcję męskiej pornografii. Tak więc w najbliższym otoczeniu Stalina znalazło się dwóch homoseksualistów, którzy mogli skompromitować wodza. Tym bardziej że szczerze się nienawidzili i kopali pod sobą dołki. Oczywiście preferencje seksualne Paukera i Jeżowa mogły być dla Stalina tylko jednym z powodów, a raczej pretekstów do pozbycia się osób odpowiedzialnych za masowe czystki, dlatego obaj dali głowy. W śledztwie Jeżow przyznał się do swoich skłonności i zdradził listę kochanków, którzy zostali następnie rozstrzelani. Był to zresztą jedyny punkt oskarżenia, który potwierdził. (...) Kompromitujące dossier odnalazł Ławrientij Beria i zwrócił Stalinowi bez czytania, co podobno uratowało mu życie."



Beria, podobnie jak Dzierżyński, był loliconem. Czyli lubił małe dziewczynki, ("Tylko drań bez serca nie lubi dziewczynek" - Roman Polański.) a "Żelazny Feliks" był do tego miłośnikiem młodszych sióstr. Zapewne w grobie się przewraca widząc jakich miał następców...

Wielką ironią losu jest to, że różni europejscy i polscy "konserwatyści" robią z homoseksualnego pedofila ikonę walki ze "zboczeniami seksualnymi" a kraj przesiąknięty gejowskim duchem i pogrążony w patologiach społecznych (alkoholizm, narkomania, aborcja, korupcja...) traktują jako ostoję wszelkich cnót krześcijańskich mającą bronić nas przed "złym, zdeprawowanym Zachodem". By zbliżyć się do wyjaśnienia tej zagadki zacytujmy jeszcze raz fragment artykułu z "URze Historia":

"Służby bezpieczeństwa ZSRR tworzyły listy przydatnych gejów i lesbijek, którzy w zamian za wolność lub zachowanie odmienności w tajemnicy byli gotowi na wiele. Dlatego szantażowani homoseksualiści zostali wykorzystani w rozpracowaniu własnego środowiska, opozycji politycznej i do werbunku obcokrajowców. W 1936 r. Jeżow osobiście wyselekcjonował grupę sześciu gejów, która otrzymała kryptonim „Sokoły Stalina". Wywiadowcy, tym razem pracujący z pobudek ideologicznych, zostali przerzuceni do Włoch z zadaniem infiltrowania tamtejszej białej emigracji. Gra operacyjna przewidywała, że za jej pośrednictwem w ręce NKWD wpadną materiały kompromitujące faszystowskiego dyktatora Benita Mussoliniego, który w 1912 r. został zwerbowany przez carską ochranę. Dokonał tego rosyjski agent i homoseksualista Iwan Manasewicz-Manujłow, który miał po prostu spić Mussoliniego, a potem zaciągnąć do łóżka i sfotografować całe wydarzenie."

By zachować odmienność w tajemnicy, byli gotowi na wiele...


"Wystrzelajcie wszystkich homoseksualistów a faszyzm się skończy" - Maksym Gorki.

sobota, 12 kwietnia 2014

Największe Sekrety: Między Niebem a Ziemią

Ilustracja muzyczna: JFK Main Theme

Czy to możliwe, by w komunistycznym państwie stały pomniki zasłużonego agenta amerykańskich tajnych służb? Czy to możliwe, by ten agent "imperializmu" był bohaterem dla radykalnej lewicy z całego świata, ikoną rewolucji, której wizerunek umieszcza się na koszulkach? Tak. To jak najbardziej możliwe. Tą osobą jest  Nguyễn Sinh Côn vel Nguyễn Tất Thành vel Nguyễn Ái Quốc znany bardziej pod pseudonimem Ho Chi Minh - przywódca wietnamskich komunistów, "Wujek Ho".






Powyżej: Ho Chi Minh w oficjalnej propagandzie bardzo często jest przedstawiany z małymi dziewczynkami. Wygląda na to jakby lubił ich towarzystwo...

Ho Chi Minh pracował w czasie drugiej wojny światowej dla OSS, poprzednika CIA. Był tam znany jako "Agent 19" i "Lucius". Jego oficerem prowadzącym był mjr Archimedes Patti, szef tzw. Deer Team, misji OSS w Wietnamie. Organizacja Wujka Ho udzielała Amerykanom informacji wywiadowczych, ratowała zestrzelonych pilotów a Amerykanie w zamian dostarczali jej broni, pieniędzy i szkolili jej ludzi.





Współpraca nie zakończyła się po Hiroszimie. Według płka Fletchera Prouty, OSS przekazała wietnamskim komunistom olbrzymią ilość broni oraz innego materiału wojennego z zapasów zgromadzonych przez armię na Operacje "Olypmic" i "Downfall" - inwazję Japonii. 2 IX 1945 r. Japończycy de facto przekazali władzę nad Wietnamem w ręce dozbrojonej wcześniej przez nich organizacji Ho Chi Minha. Na placu Ba Dinh w Hanoi doszło do ogłoszenia niepodległości Wietnamu. Odczytany dokument rozpoczynał się tymi samymi słowami co amerykańska Deklaracja Niepodległości. Tłum skandował m.in. "Wietnam oddaje honory prezydentowi Trumanowi!". Po uroczystości Patti i gen. Vo Nguyen Giap oddali honory amerykańskiej fladze. Giap, będący wówczas szefem MSW, powiedział: "Ameryka jest państwem demokratycznym, które nie ma ambicji terytorialnych. Mimo to przyjęła największy ciężar w pokonaniu naszego wroga faszystowskiej Japonii. Uważamy więc Amerykę, za naszego dobrego przyjaciela". Kilka tygodni później Ho Chi Minh pisał do prezydenta Trumana prośbę o wsparcie w utrzymaniu niepodległości. Deklarował, że interesuje go model przyjęty przez Filipiny i pełna współpraca z USA.


Powyżej: Ceremonia oddawania honorów amerykańskiej fladze w Hanoi, 2 września 1945 r. 

W hotelu w Sajgonie miałem okazję zjeść śniadanie z amerykańskim historykiem-amatorem badającym kwestię korzeni wojny wietnamskiej. Podzielił się on ze mną ciekawą informacją: w 1945 r., do Wietnamu opanowanego przez ludzi Ho Chi Minha bardzo szybko weszły amerykańskie spółki. Swoje zakłady otworzył tam m.in. Harley-Davidson. Bardzo dobrze współpracowało im się z komunistami. Ho Chi Minh miał więc wsparcie nie tylko w OSS (o dziwnych epizodach z życia tej organizacji pisałem już tutaj). Wzajemne kontakty uległy jednak zahamowaniu po wybuchu wojny z Francją. Oficjalna historiografia mówi, że Amerykanie udzielili Francji wszechstronnej pomocy w walce z Viet Minhem. To dosyć dalekie od prawdy.



Amerykańska pomoc materiałowa i finansowa była aż do 1950 r. raczej symboliczna. Francuska armia operująca w Indochinach często była gorzej uzbrojona niż Viet Minh. Korzystała ze zbieraniny uzbrojenia - od Lebelli z I wojny światowej po amerykańskie karabinki M1 i niemieckie MP40. Miała duże problemy logistyczne (zapewnienie amunicji do wszystkich tych typów broni), była też chronicznie niedoinwestowana, stanowiła zlepek kolonialnych oddziałów (Arabowie i Czarni zapisali się w pamięci ludności Wietnamu głównie masowymi gwałtami, ale do wojaczki byli już mniej skorzy). Do tego dochodziły problemy z dowodzeniem: przez 9 lat wojny armią w Indochinach dowodziło 7 głównodowodzących a w Paryżu zmieniło się w tym czasie kilkanaście rządów - niektóre z nich były skrajnie wrogie wobec wysiłku wojennego w Azji. Gdy Czerwony Krzyż publikował we francuskich gazetach ogłoszenia o zbiórce krwi zawsze dodawał, że krew ta nie będzie przeznaczona dla żołnierzy walczących w Wietnamie. Z takim podejściem opinii publicznej, władz i dowództwa Francja była skazana na klęskę. Administracja Trumana nie przejmowała się zbytnio wojną indochińską tak samo jak nie przejmowała się losem Republiki Chińskiej (której też udzieliła niedostatecznej pomocy w walce z komunizmem). Dlaczego? Moja teoria jest taka: USA liczyła na porozumienie z komunistycznymi Chinami a polityka wobec Wietnamu była pochodną polityki wobec Chin. Mao i Ho Chi Minh mieli być azjatyckimi Tito. Mieli pokazać, że istnieje alternatywny komunizm, przyjazny wobec USA. Ta strategia była niemożliwa w przypadku Mao - ten człowiek, był zepsutym do szpiku kości tyranem marzącym o panowaniu nad światem osiągniętym w wyniku III wojny światowej. Wojna koreańska była załamaniem tej strategii - a dokładniej moment, w którym Ostatni Bóg Wojny gen. MacArthur, wbrew Departamentowi Stanu, deklaruje, że USA będą bronić Tajwanu. MacArthur przerwał w ten sposób administracji Trumana dyplomatyczne umizgi do Mao i wyznaczył linię frontu zimnej wojny w Azji. Od tego momentu USA nie mają już odwrotu i zwiększają wsparcie wojskowe dla Francji w Indochinach. Zaczynają też wysyłać do Wietnamu swoich doradców wojskowych. Fundamenty pod drugą wojnę wietnamską zostają położone.



O ile porozumienie z Mao było niemożliwe, to moim zdaniem z Ho Chi Minhem możliwy był do przeprowadzenia wariant "Tito". Tak, obaj partyzanccy przywódcy mieli krew setek tysięcy ludzi na rękach. Geopolityka jednak często prowadzi do zaskakujących sojuszów i zgniłych kompromisów. Gdyby USA wymusiły na Francji w 1945-46 przyznanie Wietnamowi niepodległości, możliwe byłoby wyrwanie Wietnamu z chińskiej i sowieckiej orbity.



Wojna z lat 1965-1973 prowadzona była przez Amerykanów tak, by nie sprawić Wietnamowi Płn. większej krzywdy (pisałem o tym już na tym blogu). Gdy wojnę zaczęto prowadzić w sposób poważny (Operacja "Linebacker" w 1972 r.), Hanoi zaczęło skomleć o pokój. W 1975 r. administracja Forda/Kissingera pozwoliła Wietnamowi Płn. na podbój Republiki Wietnamu. W 1994 r. doszło do normalizacji stosunków dyplomatycznych między USA a Wietnamem. Obecnie Wietnam jest sojusznikiem naszego amerykańskiego sojusznika. Sojusznikiem przeciwko Chinom.




Przykładem na to to jak historia wzajemnych relacji była pokrętna była postać Pham Xuan Ana, południowowietnamskiego wojskowego, dziennikarza, mentora wszystkich korespondentów wojennych pracujących w Wietnamie Południowym, przyjaciela sajgońskich elit polityczno-wojskowych, człowieka będącego bardzo blisko płka Edwarda Landsdale'a i szefa sajgońskiej placówki CIA Williama Colby'ego. Gen. Pham Xuan An był od 1950 r. agentem wietnamskich komunistów. Najbardziej skutecznym agentem. W 2003 r., podczas pierwszej od lat wizyty amerykańskiej floty wojennej w wietnamskich portach, Pham Xuan An został zaproszony przez ambasadę USA na pokład USS "Vandegrift". Potraktowano go jak przyjaciela doskonale wiedząc, co robił w czasie wojny. Ot amerykański sportowy duch...


czwartek, 6 lutego 2014

Kaddafi - biseksualny gwałciciel ( i czasem też lolicon)

Ilustracja muzyczna: Kanashimi no mukou e - School Days OST

W ostatnim "Do Rzeczy. Historia" ukazał się ciekawy wywiad Piotra Zychowicza z Davidem Irvingiem  dziadkiem Tuska Annick Cojean, francuską dziennikarką, autorką książki "Kobiety Kaddafiego". Treść wyjątkowo mocna, nawet jak na moje standardy...





Pani Cojean opisuje tam "libijskiego Katechona" jako gostka opętanego seksem w dużo większym stopniu niż jego kumpel Silvio Berlusconi. Kaddafi początkowo wykorzystywał młode, naiwne działaczki widzące w nim "wielkiego rewolucjonistę". Jak jego władza okrzepła, stworzył harem do którego bezpieka porywała mu co ładniejsze dziewczęta. "Katechon" często wybierał je podczas objazdów po kraju - wizytach w szkołach. Wystarczyło, że pogłaskał z uśmiechem po głowie 15-sto czy 16-stoletnią uczennicę, a jego ludzie wiedzieli już co robić... Czasem bywał loliconem, Najmłodsza, która mu wpadła w oko miała 12 lat. (Muammar zapewne trzymał się zasady, że w każdym szanującym się haremie powinna być jedna loli.) Los panienek porwanych do jego prywatnego burdelu był zazwyczaj koszmarny. Kaddafi lubił się nad nimi znęcać podczas zbliżeń. Bił, wyzywał, obcinał im włosy nożem, oddawał na nie mocz... Jego zachowania były nieprzewidywalne, co nie powinno dziwić: ostro chlał (szczególnie upodobał sobie whiskey "Black Label"), zażywał haszysz i kokainę, szprycował się koktajlem leków a do tego wierzył w czarną magię.



W swoich seksualnych podbojach nie ograniczał się do porywanych dziewcząt. Ściągał do swojej sypialni celebrytki (piosenkarki, aktorki, prezenterki telewizyjne - głównie ze świata arabskiego) a także... pierwsze damy zaprzyjaźnionych państw. Głęboko wierzył w to, że jeśli prześpi się z żoną prezydenta, premiera czy monarchy innego państwa, ta obejmie magiczną kontrolę nad tym przywódcą.


Biseksualista Arafat też się lubił zabawić...


Ich miny mówią wszystko...


Putin patrzy z zazdrością i podziwem...

Miał apetyt nie tylko na kobiety. Dziewczyny z jego haremu widywały czasem na jego orgiach młodych chłopców przebranych w sukienki, których "Katechon" wykorzystywał. Najbardziej szokujące jest jednak to, że Kaddafi gwałcił analnie swoich ministrów, generałów, szefów bezpieki... (Już wiemy, czemu Falanga i prof. Adam Wielkodupski tak go lubili:) Uważał, że w ten sposób ich złamie i sprawi, że nie będą przeciw niemu spiskowali. Wygląda jednak na to, że skutki takiego traktowania podwładnych okazały się dla Kaddafiego opłakane. Wielu jego danych ministrów, wyższej rangi urzędników, dowódców wojskowych i ludzi bezpieki z przyjemnością go zdradziło.



Gdy 20 października 2011 r. Kaddafi był linczowany pod Syrtą, jeden z rebeliantów wsadził mu w odbyt metalową rurę. Czyżby był ktoś w ten sposób odpowiedział na pytanie zadane przez umierającego "Katechona-Kutafona": "Co ja wam takiego zrobiłem?"

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Feliks Dzierżyński - lolicon, miłośnik młodszych sióstr

"Wyglądasz mi na miłośnika młodszych sióstr..."
      Gintoki Sakata, "Gintama"


Ilustracja muzyczna: Hatsune Miku "Glad You're a Lolicon" (anglojęzyczne tłumaczenie w napisach)



W jednym z wpisów serii Największe Sekrety przyjrzałem się "niekonwencjonalnym zachowaniom seksualnym" szefów sowieckiej bezpieki. Wspomniałem wówczas, że Feliks Dzierżyński był loliconem, czyli gustował w młodych dziewczętach. Bogdan Jaxa-Roniker, więzienny znajomy "Żelaznego Feliksa" (wypuszczony później przez niego do Polski z misją ocieplania wizerunku szefa CzeKa), w swojej wydanej w 1932 r. książce "Dzierżyński. Czerwony kat" przedstawia życiorys twórcy czerezwyczajki opowiedziany mu przez samego Dzierżyńskiego. Dość obszerne fragmenty poświecone są tam miłości Feliksa do jego dalekiej krewnej, Zosi - w której Dzierżyński zakochał się gdy miała ona ... 6 lat a wyznał jej uczucia, gdy skończyła 15. W tej książce opublikowanych zostało też kilka wierszy napisanych przez Dzierżyńskiego. Inspiracją dla poniższego był widok ośmioletniej dziewczynki w powozie, która przypominała mu jego drogą "siostrzyczkę" Zosię:

Gdzieżes mi znikła, jak sen jaki złoty,
Dziewczynko?... Czy ja cię kiedy zobaczę,
Twe modre oczki, falujące sploty?....
Jadę samotny i, patrz, tęskny, płaczę...





Inny jego lolicoński wiersz:

Twarz, jej, jak naręcz kwiatów. Oczy, jak bławatki,
Mają cos z blasku nieba, coś z uśmiechów matki.
Do najdroższego z dzieci... Uszy, jak lilije.
Chłoną tylko pieśń wiosny, co miłością żyje.
Policzki gładkie, krągłe, jak wodne grążele,
Uczą zakochanego, jak pożądać wiele.
A usta mdłe, świeże, jak krwawy pąk róży,
Ile z nich pić rozkoszy można, z góry wróży.







W życiorysie "Krwawego Feliksa" jest pewna znamienna biała plama. "Wypadek" na polowaniu w 1892 r., w trakcie którego zginęła jego młodsza siostra Wanda. Pisze o tej tajemnicy "Magazyn Wileński":





"Jadwiga z Żukowskich, żona generała Kazimierza Sosnkowskiego, w dzieciństwie wychowywała się w sąsiadujących z majątkiem Dzierżyńskich Syłgudyszkach. „Trudno ją podejrzewać o bezkrytyczny stosunek do komunizmu, toteż jej wspomnienia mają dla mnie wielką wagę” – pisze Jerzy S. Łątka. Dotyczą one także młodego Feliksa i... głośnego w całej okolicy w tamtych czasach dramatu rodzinnego Dzierżyńskich.




Ze wspomnień generałowej Jadwigi Sosnkowskiej: „Kiedy zaczęłam przytomnie spoglądać na świat, Feliksa w tych stronach już nie było. W domu opowiadano o tragicznym wypadku. Feliks miał siostrę Wandę [najmłodszą – uw. A. A. B.], którą ogromnie kochał i która była mu równie oddana. Robiła to, co jej kazał. Ta dziewczynka była oczkiem w głowie całej rodziny. Feliks miał wtedy coś około 17 lat. Mnie nie było jeszcze na świecie. Później z piątych ust usłyszałam o tej tragedii.

Mała Wandzia widząc, że Feliks idzie na kuropatwy – a musiał przejść przez las – zaczaiła się w chaszczach, jakie zwykle otaczają lasy i kiedy brat pojawił się, wyskoczyła, żeby go nastraszyć. Widocznie zaczepiła się o coś, bo trwało to zbyt długo. Feliks pomyślał, że to zwierzyna, strzelił... i był koniec. Skamieniały z rozpaczy, nie wiedział, co czynić. Nadbiegła rodzina, matka, bracia, niezwykle despotyczny ojciec. Była to scena z Szekspira. Wszyscy rzucili się na tego biednego Feliksa, biczowali go tak oskarżeniami, że zmartwiały chłopak nie był w stanie przemówić, nie dano mu szansy, by wyjaśnił, jak to mogło się stać. W pewnym momencie ojciec podniesionym głosem powiedział, że odtąd [Feliks] jest wyklęty z rodziny i nie ma prawa pokazywać się w rodzinnych stronach”.

Jerzy S. Łątka w swoim „Krwawym Apostole” komentuje to tak: „W każdej przekazywanej poprzez kilka osób wiadomości dochodzi do zniekształceń. Biografowie Feliksa Edmundowicza utrzymują, że nieumyślnym sprawcą śmierci Wandy był brat Stanisław. Relacja Sosnkowskiej jest zbyt słabą poszlaką, aby te ustalenia kwestionować. Chociaż kto wie?...[...] Pewne jest jedno, że w tej opowieści, która do pani Sosnkowskiej dotarła, ziemiański vox populi dorobił właśnie szekspirowskie zakończenie w postaci wypędzenia Feliksa z domu”.

Jerzy S. Łątka zwraca uwagę na szczegół w tej opowieści najistotniejszy: ojciec Feliksa, Edmund Rufin Dzierżyński zmarł około 10 lat przed śmiercią Wandy. Nie mógł więc wykląć Felisia.

Ale dla biografa Dzierżyńskiego bardziej cenne są następne zdania z relacji Jadwigi Sosnkowskiej:

„Cóż to była za szalona rozpacz tego młodego człowieka. Udał się przed siebie nie wiedząc dokąd, nie wiedząc po co. Po drodze napotkała go moja matka wracająca konno i bardzo się tym przejęła. Po raz pierwszy widziała go płaczącego. Niewiele chyba mówił, był bez grosza, chciał iść do Wilna, a potem?.. Potem chciał jechać przed siebie. Mama moja dała mu parę rubli i takie nastąpiło rozstanie”."



Ten tajemniczy "wypadek" na polowaniu kojarzy mi się z koreańskim filmem "Oldboy". Pożądanie wobec miłej, słodkiej młodszej siostrzyczki. Częsty lolicoński motyw. Czy Feliksa i całkowicie uległą mu Wandę łączyło coś więcej niż tylko typowe uczucia łączące młodsze siostry ze starszymi braćmi? Czy Wanda popełniła samobójstwo czy też zginęła w trakcie sprzeczki? Zapewne nigdy nie dowiemy się jak było naprawdę. A to jest najprawdopodobniej klucz do dalszych losów Feliksa Dzierżyńskiego. Bolszewickiego lolicona.


Powyżej: czy coś takiego przydarzyło się Feliksowi Dzierżyńskiemu? Czy sytuacje z poniższych filmików stały się jego udziałem? :)