Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Carter. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Carter. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 listopada 2013

USA: generałowie potwierdzają czystkę. Carter uznaje Obamę za loosera

Stała się rzecz niesłychana: Jimmy Carter przyznał, że Barack Obama jest niekompetentnym  prezydentem. Ma rację. Prezydentura Cartera w porównaniu z prezydenturą Obamy (np. w kwestii bliskowschodniej czy środkowoeuropejskiej) zaczyna wyglądać na czasy sielanki i sukcesów. Ale trudno się temu dziwić. Zbigniew Brzeziński, główny doradca Cartera i nieoficjalny inspirator polityki Obamy, zidiociał do takiego stopnia, że na różnych listach gości na przyjęciach i konferencjach podpisuje się "Osama bin Laden".

Ilustracja muzyczna: Two Steps From Hell - Bleeding



Jedna rzecz jednak idzie Obamie dobrze: czystki w wojsku. Pisałem tutaj już wielokrotnie o tzw. Nocy Długich Noży Obamy, której najbardziej widocznym aspektem była afera z gen. Petraeusem. Przez amerykańskie siły zbrojne przetoczyła się jednak przez ostatni rok wielka fala zmian kadrowych na najwyższych szczeblach. Generałowie byli odwoływani pod bzdurnymi pretekstami typu "używanie fałszywych żetonów w kasynie". Gen. Carter Ham, szef Arficomu, poleciał za Bengazi, mimo, że w tej sprawie zawinił przede wszystkim Departament Stanu. Teraz mam potwierdzenie, że rzeczywiście doszło do czystki. Gen. William "Jerry" Boykin, były żołnierz Delta Force i podsekretarz stanu ds. wywiadu w Departamencie Obrony za kadencji George'a W. Busha, twierdzi że Obama pozbywa się niewygodnych politycznie generałów. Boykin wskazuje, że ilość dymisji czterogwiazdkowych generałów i admirałów przekracza za kadencji tego prezydenta standardy z przeszłości. Czystka miała objąć przez ostatnie pięć lat 197 wysokiej rangi oficerów. Gen. Patrick Brady, odznaczony Medalem Honoru za wojnę wietnamską, również mówi o czystce i wskazuje, że polityka Obamy doprowadzi do obniżenia morale w armii do takiego stopnia, że nikt nie będzie chciał walczyć. Wojskowi często okazują irytację wobec narzucanej im politycznej poprawności (np. cenzurowanie materiałów dotyczących islamskiego radykalizmu) czy genderowej otoczki ideologicznej, ale prawdziwym powodem czystki jest raczej to, że armia i wojskowe służby (do których zalicza się również NSA) są zbyt wielkim i niezależnym ośrodkiem władzy w USA. Obama i ludzie, którzy go odkryli, sponsorowali, ubrali w drogi garnitur i przekonali pacanów ze slumsów i fast-foodów, że będzie dla nich idealnym prezydentem, po prostu nie chcą mieć kolejnego MacArthura czy Pattona.

wtorek, 18 września 2012

Carteryzacja Obamy


Pojawił się film pokazujący jak Libijczycy wyciągają nieprzytomnego ambasadora Stevensa (zatrutego dymem?) przez okno konsulatu. Ponoć słychać jak krzyczą: "On jeszcze żyje!" i "Trzeba go zawieźć do szpitala!". Inne tłumaczenie jednak mówi, że nikt tam nie wzywa pomocy lekarskiej, a miejscowi świętują, że udało im się dorwać Amerykanina. Nie wiem, co o tym sądzić. W każdym bądź razie libijskie siły bezpieczeństwa przekazały Amerykanom ostrzeżenie przed gwałtownymi zamieszkami w Bengazi, na trzy dni przed atakiem na konsulat. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział o żadnym filmie z Mahometem. Rebeliancka bezpieka zdawała sobie jednak sprawę z tego, że ktoś coś knuje przeciwko Amerykanom oraz nowemu reżimowi. Pytanie kto knuł?



Kopt, który był producentem filmu (do prasy wyciekły jego zdjęcia - by terrorystom łatwiej było go zabić) okazał się informatorem FBI. Pracował dla Federalnych od 2009 r. w związku ze sprawami dotyczącymi oszustw finansowych. Na Bliskim Wschodzie jego film został nagłośniony przez telewizyjnego salafickiego kaznodzieję szejka Chalida Abdullaha w jego talk-show "Nowy Egipt". Niektórzy wskazują jednak, że cała sprawa to "Wrześniowa Niespodzianka" zorganizowana przez służby specjalne. Zastanawiające jest, że Google odmówiło władzom USA zdjęcia tego filmu z You Tube'a.  To dziwne zważywszy na dosyć czołobitne stanowisko tego koncernu wobec rządów całego świata oraz na powracające co jakiś czas pogłoski o bliskich związkach Google z NSA. Niektórzy wskazują jako sprawcę powiązaną z tzw. Mormońską Mafią frakcję Brenta Scowcrofta (byłego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta G.H.W. Busha i zarazem współpracownika Henry Kissingera). Pamiętajmy, że Obama ma również wielu wrogów w dawnej bushowskiej frakcji w służbach specjalnych. G.H. W. Bush poparł Romneya na bardzo wczesnym etapie jego kampanii (prowadzi szeroko zakrojone interesy w Utah) . To właśnie G.H.W. Bush zorganizował w 1980 tzw. "Październikową Niespodziankę" - tajną umowę z Iranem Chomeiniego, która ostatecznie pogrzebała szanse wyborcze Obamy. Teraz ci sami ludzie mogą próbować carteryzacji Obamy. Netanjahu ma również powody, by nienawidzić obecnego prezydenta USA. I nie przepuściłby żadnej okazji, by pozbyć się tego zagrożenia strategicznego.
 

Jest jednak jeden poważny problem: by wygrać z Carterem nie można być Geraldem Fordem. A Romney co chwila udowadnia, że nim jest. By więc wysadzić Obamę z siodła trzeba jeszcze podgrzać napięcie na Bliskim Wschodzie.