środa, 30 listopada 2011
Egipt: wstępne wyniki - Bractwo ma 40 proc. głosów
Wstępne wyniki mówią, że Bractwo Muzułmańskie zdobyło w egipskich wyborach 40 proc. głosów. Będzie więc kalifat. Ale nie szybko. Transformacja zawsze zabiera czas a władza nie wynika jedynie z kartki wyborczej, z lufy karabinu również. Bractwo będzie musiało uporządkować ten cały pierdzielnik zwany egipską gospodarką i jednocześnie dzielić władzę z armią.
wtorek, 29 listopada 2011
Odpowiedź Iranu: szturm na brytyjską ambasadę
Akcja wywołuje reakcję. Pojawiające się co i rusz medialne niedyskrecje o ataku na Iran, dziwne eksplozje w irańskich bazach rakietowych oraz uderzenie przez NATO i państwa arabskie w Syrię (stworzenie centrum operacyjnego w tureckim Iskenderun obsadzonego przez oficerów z: USA, Kanady, Francji, Turcji, Kataru, Arabii Saudyjskiej i ZEA, mającego wykroić na terytorium Syrii "korytarze humanitarne", w skład których wejdzie np. miasto Allepo), wywołało nerwową reakcję Iranu. Najpierw ostrzał Izraela katiuszami z okupowanego przez Hezbollah terytorium Libanu. Potem zajęcie brytyjskiej ambasady w Teheranie przez "studentów" (takich samych "młodych, wykształconych, z wielkich miast" jak podludzie od Tarasa). Personel ambasady zdołał na szczęście uciec. Irańczycy mają jednak radochę plądrując placówkę.Zwróćcie uwagę, że teherańska policja reaguje na plądrowanie placówki dyplomatycznej, którą powinna ochraniać, tak jak warszawskie białe kaski na podpalenie wozu TVN24. :)
sobota, 26 listopada 2011
Zbombarduj Syrię, dostaniesz Iran i Hezbollah w promocji!
Lotniskowiec USS George H.W. Bush pojawił się w pobliżu syryjskich wód (i rosyjskich okrętów spieszących Assadowi na pomoc z demonstracją siły). Departament Stanu wezwał Amerykanów do opuszczenia Syrii, najszybciej jak się da. Podobne ostrzeżenia wystosowały władze kilku państw arabskich. Rosja dostarczyła ponoć Syrii rakiety S-300 do obrony przed NATO. Czy będzie z nimi to samo co z sowieckimi rakietami w dolinie Beeka w 1982 r. ?
Wolna Armia Syryjska poczyna sobie coraz śmielej. W ostatnim ataku zabiła sześciu lotników, z elitarnej reżimowej jednostki w Homs-Palmyra. Chłopaki mają chyba dobry wywiad. Niedawno wysadzili Hezbollahowi skład amunicji na terytorium Libanu. Tureckie i jordańskie służby to profesjonaliści. Poniżej: Bardzo miły widok. Syryjscy rebelianci palą rosyjską i chińską szmatę.
Ciekawie się zachowuje Biały Dom wobec sytuacji w Egipcie: nakazał wojskowym oddać władzę. Na rzecz Bractwa oczywiście.
czwartek, 24 listopada 2011
Jemen: Saleh odchodzi, Egipt: Bractwo traci kontrolę
Prezydent Jemenu Ali Abudullah Saleh zdecydował się na rezygnację po 33 latach władzy w zamian za nietykalność. Jego bezpieka wciąż jednak dzisiaj strzelała do demonstrantów w Saanie.
Do protestujących strzela też egipska armia, ale ona przynajmniej ich... przeprosiła. Doszło tam do mocno nieprzewidywalnej sytuacji. Ta fala rewolucji ma bowiem naprawdę demokratyczne oblicze a niechęć demonstrantów skierowana jest również przeciwko głównej sile opozycji czyli... Bractwu Muzułmańskiemu, które potajemnie od początku rewolucji dogaduje się z wojskowymi. (I ma już przez nich zapewniony udział w rządzie). Albo więc lud znowu zostanie oszukany - tak jak w styczniu i w lutym a bezpieka zachowa władzę (dzieląc ją z Braćmi), albo dojdzie do rzezi, albo dynamika rewolucji przerośnie Bractwo i bezpiekę kończąc tym samym sen o kalifacie.
Bonus: Fajna grafika przedstawiająca egipskie partie polityczne, ich korzenie, programy i alianse.
Historia rewolucjonisty, który stracił jedno oko obalając Mubaraka, a drugie teraz walcząc z juntą.
środa, 23 listopada 2011
Generał Czempiński - "Roy", "Aca" - aresztowany
Nie wnikam na razie w to, czy generał Gromosław Czempiński jest winny korupcji, czy też został wrobiony na zlecenie polityczne. Aresztowanie jednego z założycieli Platformy Obywatelskiej jest jednak niewątpliwie szokującym wydarzeniem, które może przynieść nieoczekiwane skutki. Słyszałem np. swego czasu relację, jak gen. Cz. pojechał z wielką butlą koniaku do Adama M., i przekonał go by jego Gazeta nie pisała nic o tym, że Lepper blokuje budowę Jamału (było to we wczesnych latach '90-tych i Pan Andrzej nadepnął wtedy tymi protestami na odcisk oligarchii.).
Tutaj macie małe dossier apropos Czempińskiego autorstwa Sławomira Cenckiewicza. Kilka fragmentów na zachętę:
"„Czempiński, mężczyzna wysoki, o jastrzębim nosie i przeszywającym spojrzeniu, do czasu tej rewolucji [1989 r.] szybko piął się w hierarchii polskiego wywiadu” – napisał wieloletni oficer CIA Milton Bearden w fascynującej książce „KGB kontra CIA” (tytuł oryginalny: „The Main Enemy. The inside story of the CIA's final showdown with the KGB”). Kim jest gen. Gromosław Czempiński, człowiek, który mimo bezpieczniacko-komunistycznej przeszłości zrobił w wolnej Polsce zawrotną karierę biznesową, medialną i quasi-polityczną?
Urodzony w 1945 r. Gromosław Czempiński ukończył ekonomię na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Większość zawodowego życia spędził jednak w służbach specjalnych: komunistycznych (1972 – 1990) i III Rzeczpospolitej (1990 – 1996). W gruncie rzeczy w dalszym ciągu nie wiele o nim wiadomo. W odróżnieniu do wielu kompanów Czempińskiego i „gwiazd” z Departamentu I MSW w rodzaju Henryka Jasika, Aleksandra Makowskiego czy Wiktora Borodzieja jego akta osobowe są wciąż chronione przez władze wolnej Polski i zapewne znajdują się w zbiorze zastrzeżonym IPN.
Rekonstrukcja jego bezpieczniackiej kariery wymaga zatem sporego nakładu pracy i skrupulatnej kwerendy w rozproszonych po różnych archiwach materiałach wywiadu PRL. Jednak publiczna niewiedza na temat przeszłości Czempińskiego nie przeszkodziła mu zyskać opinii swego rodzaju medialnej złotej rączki, specjalisty niemal od wszystkiego – służb specjalnych, terroryzmu, lotnictwa, uzbrojenia, historii, archiwaliów IPN, teczki „Bolka”, konsultingu, bankowości, telekomunikacji, transportu, opakowań dla przemysłu spożywczego, utylizacji opon, ucieczki szyfranta Zielonki i politycznych analiz…
Potwierdza to także jego biznesowa droga, która oficjalnie rozpoczęła się po opuszczeniu Urzędu Ochrony Państwa w kwietniu 1996 r. Wkrótce po odejściu z tajnych służb założył firmę Doradztwo GC i często działał na styku biznesu prywatnego i państwowego. Kilka lat temu czasopismo „Profit” próbowało zliczyć wszystkie przedsięwzięcia gospodarcze Czempińskiego. Okazało się, że lista firm i spółek, w zarządach których zasiadał ten były oficer SB i UOP, nie ma końca.
Łączyły go związki biznesowe z ludźmi z listy najbogatszych, m.in. Janem Kulczykiem i Sobiesławem Zasadą. Dziennikarze zdołali ustalić związek Czempińskiego z ponad 20 podmiotami gospodarczymi, zarówno państwowymi, jak i prywatnymi, w tym m.in. z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT, Zakładami Samochodów Ciężarowych w Starachowicach, Polskimi Zakładami Lotniczymi w Mielcu, Aeroklubem Warszawskim, BRE Bankiem SA i The Quest Group.
Jednak ambicji Czempińskiego nie zaspokaja wyłącznie biznes. W ostatnich dniach Czempiński zabłysnął jako przenikliwy analityk polityczny wieńczący świetlaną przyszłość postkomunistycznemu Stronnictwu Demokratycznemu Pawła Piskorskiego i Andrzeja Olechowskiego. Przy okazji skrytykował Platformę Obywatelską, przypominając przy tym swoją rolę w jej powstaniu w styczniu 2001 r. „Dość duży miałem w tym udział, w tym, że powstała Platforma (...) Mogę powiedzieć, że odbyłem wtedy olbrzymią liczbę rozmów, a przede wszystkim musiałem przekonać Olechowskiego i Piskorskiego do pewnej koncepcji, którą później oni świetnie realizowali (...) Z Tuskiem także rozmawiałem” – wyznał nieoczekiwanie Czempiński 3 lipca 2009 r. w Polsat News.
Historyk, który od lat zajmuje się dziejami komunistycznych służb i ludzi je tworzących, wie doskonale, że prawdomówność nie jest mocną stroną funkcjonariuszy SB pokroju Czempińskiego. Wielokrotnie dawał powody, by tak sądzić. Opanowana na szkoleniach w MSW sztuka dezinformacji okazywała się pomocna przy okazji publicznych opowieści na temat rzekomego patriotyzmu i niezależności ludzi wywiadu PRL względem Służby Bezpieczeństwa, braku relacji i związków z KGB, częstego fałszowania akt przez SB.
Ale w tym wypadku raczej nie mamy podstaw, by nie wierzyć Czempińskiemu, który przecież pośpiesznie i nerwowo zaczął zaraz dezawuować własne słowa. Ponadto jego wypowiedź autoryzował jeden z trzech tenorów PO Andrzej Olechowski, który „Gazecie Polskiej” powiedział: – Gen. Czempiński na pewno też uczestniczył w jakiś sposób w formowaniu takich pomysłów. (…) Rozmawiałem z gen. Czempińskim na temat nowo tworzonej formacji.
Znajomość Olechowskiego z Czempińskim ciągnie się od czasów PRL. Olechowski przyznał kiedyś, że współpracował z wywiadem. Rzeczywiście był on kontaktem operacyjnym Wydziału X Departamentu I MSW o pseudonimie Must (wcześniej, o czym mało wiadomo, pseudonim Tener, nr ewidencyjny 9606). Pracownikiem tego samego pionu SB był Czempiński."
(...)
W jednym z wymienionych raportów Czempiński dokonał charakterystyki kardynała Karola Wojtyły, który w sierpniu 1976 r. odwiedził Stany Zjednoczone. Wicekonsul PRL zwracał uwagę na „rewizjonistyczną” wypowiedź Wojtyły, który podczas kilku spotkań z Polonusami miał „wyrazić duchowe braterstwo z walką Polonii o odzyskanie Ziem Wschodnich z Wilnem i Lwowem”. Według niego arcybiskup krakowski powiedział, że „naród polski nie zrezygnował ze swych historycznych granic wschodnich (...) Dlatego z dużą satysfakcją obserwujemy wasze działania w tym kierunku (...) Naród polski przekazuje wam swe duchowe braterstwo w walce o odzyskanie Wilna i Lwowa”.
Oburzenie „Roya” budził również stale akcentowany przez Wojtyłę pogląd, że „Polonia na całym świecie jest częścią substancji narodu i społeczeństwa polskiego”, przy czym „wyraźnie zawęził tutaj pojęcie narodu polskiego tylko do tej części, która jest skupiona wokół episkopatu polskiego”. Był to zdaniem Czempińskiego pogląd dość niebezpieczny, gdyż wychodził naprzeciw oczekiwaniom Amerykanów i antykomunistycznych kręgów polonijnych starających się uczynić z instytucji kościelnych alternatywną dla poczynań placówek PRL płaszczyznę kontaktów Polonii z krajem.
„Roy” starał się śledzić poczynania Wojtyły. Wyraźnie zaniepokojony charyzmą krakowskiego kardynała informował centralę w Warszawie, że polscy biskupi „z kard. Wojtyłą na czele od początku swego pobytu w USA na różnego rodzaju spotkaniach, rozmowach itp. gloryfikowali działalność i znaczenie Ligi Katolickiej, znanej ze swej prawicowej, skrajnie reakcyjnej politycznie działalności”."
wtorek, 22 listopada 2011
JFK - mgła tajemnicy nad amerykańskim 10 IV
Kolejna rocznica amerykańskiego 10 IV. Kto zabił JFK pisałem już wielokrotnie. Przypomnę tylko, co na ten temat zamieściłem na swoim starym blogu:
Synopsis : 22.11.1963
Tajemnica Oswalda
Zabójstwo JFK: galopujący rak i dziewczyna Oswalda
W sumie więc wiadomo, kto był zleceniodawcą. Kwestią sporną jest tylko to, kto pociągnął za spust. Warto tutaj zauważyć, że na tym by amerykański 10 IV pokryła mgła tajemnicy zależało bardzo wielu ludziom z amerykańskiego establiszmentu. Na czele z prezydentami i... rodziną Kennedych.
Lyndon Johnson w sposób oczywisty nie miał interesu w tym, by prawda o zamachu w Dallas wyszła na jaw. JFK chciał go odstrzelić za pomocą afery korupcyjnego i pozbawić szans na wiceprezydenturę. LBJ nienawidził za to prezydenta. 21 XI 1963 r. powiedział nawet swojej kochance: "Jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać". LBJ występuje jako jeden ze spiskowców planujących zamach na JFK w "podsłuchach Tatuma". Zdecydowana większość badaczy zamachu wskazuje go, niezależnie od tego, jako jednego ze zleceniodawców likwidacji.
Richard Nixon wiedział, kto zabił JFK, ale był na tyle mądry, by nie powiedzieć tego wprost. Według jego współpracownika H.R. Haldemana, używał on jako kodowego określenia tego zdarzenia "this whole Bay of Pigs thing" sugerując udział CIA w zamachu. Nixon był 22 XI 1963 r. w Dallas, na konwencji Pepsico. Plątał się później w zeznaniach, kiedy ją opuścił a Oliver Stone w filmie "Nixon" umieścił sugestywną scenę spotkania Nixona z biznesmenami z Texasu w 1962 r., podczas której namawiają go oni do kandydowania na prezydenta w 1964 r. Nixon odmawia wskazując, że nie poradziłby sobie z Kennedy'm. W odpowiedzi słyszy: "A jakby Kennedy nie kandydował?"
Gerald Ford był członkiem Komisji Warrena, czyli ówczesnej amerykańskiej Komisji Millera. Na łożu śmierci przyznał, że Komisja ta tuszowała sprawę a JFK został zabity w wyniku spisku.
Jimmy Carter, najgorszy powojenny prezydent USA, z pozoru nie miał żadnego interesu w tuszowaniu sprawy zabójstwa JFK. Amerykański spiskolog Sherman Skolnick (uczyłem się angielskiego na jego tekstach:) przywołał jednak oświadczenie pewnego lekarza z 1976 r. mówiące, że Carter jest nieślubnym synem Josepha Kennedy'ego. Co jedno z drugim ma wspólnego? Ano to, że rodzina Kennedych (oprócz RFK - zastrzelonego w 1968 r. oraz Caroline - nie traktowanej poważnie przez nikogo) nie drążyła sprawy śmierci JFK. "Kennedy to szantażyści" - konkluduje Skolnick. Ja wolę jednak wierzyć w nieudolność Cartera...
Ronald Reagan - Wielki Amerykański Prezydent, też tuszował sprawę. W 1969 r., jako gubernator Kalifornii, nie wyraził zgody prokuratorowi Garrisonowi na przesłuchanie świadków znajdujących się w kalifornijskich więzieniach. Może padł ofiarą dezinformacji mediów przedstawiających bohatera wojennego i typowego demokratę z Południa Garrisona jako powiązanego z mafią komunistę...
George H.W. Bush - były szef CIA, w "podsłuchach Tatuma" występuje jako jeden ze spiskowców. Pracę w CIA rozpoczął co najmniej w 1958 r. Brał udział w zdarzeniach związanych z Zatoką Świń ("Operacja Zapata" - tak jak jego przedsiębiorstwo naftowe "Zapata Oil", statki biorące w operacji należały m.in. do niego). Przejawia się w aktach FBI dotyczących śledztwa jako "Pan Bush z CIA" infiltrujący prawicowe środowiska teksańskie i próbujący zrzucić na nie winę za zabójstwo JFK. Według dalece niepewnych interpretacji widoczny na zdjęciach z 22 XI 1963 r. jako osoba stojąca przy wejściu do Składnicy Książek.
William Jefferson Clinton - agent CIA zaangażowany wspólnie z G.H.W. Bushem w Iran-Contra. Wcześniej infiltrował dla Agencji lewackie organizacje studenckie w Europie Zachodniej. Był też asystentem kongresmena Hale Boggsa, członka Komisji Warrena, który po latach zaczął niezależnie badać sprawę zabójstwa JFK. W 1972 r. Boggs zginął w katastrofie lotniczej na Alasce, osobą która odprowadzała go na lotnisko przed ostatnim lotem był właśnie W.J. Clinton.
G.W.Bush - agent CIA wożący w latach '70-tych dla Agencji "egzotyczne rośliny" z Ameryki Południowej, syn byłego szef CIA, podejrzanego o udział w zabójstwie JFK.
Barack Hussein Obama - agent CIA, którego rodzice, dziadkowie i ojczym byli agentami CIA.
Synopsis : 22.11.1963
Tajemnica Oswalda
Zabójstwo JFK: galopujący rak i dziewczyna Oswalda
W sumie więc wiadomo, kto był zleceniodawcą. Kwestią sporną jest tylko to, kto pociągnął za spust. Warto tutaj zauważyć, że na tym by amerykański 10 IV pokryła mgła tajemnicy zależało bardzo wielu ludziom z amerykańskiego establiszmentu. Na czele z prezydentami i... rodziną Kennedych.
Lyndon Johnson w sposób oczywisty nie miał interesu w tym, by prawda o zamachu w Dallas wyszła na jaw. JFK chciał go odstrzelić za pomocą afery korupcyjnego i pozbawić szans na wiceprezydenturę. LBJ nienawidził za to prezydenta. 21 XI 1963 r. powiedział nawet swojej kochance: "Jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać". LBJ występuje jako jeden ze spiskowców planujących zamach na JFK w "podsłuchach Tatuma". Zdecydowana większość badaczy zamachu wskazuje go, niezależnie od tego, jako jednego ze zleceniodawców likwidacji.
Richard Nixon wiedział, kto zabił JFK, ale był na tyle mądry, by nie powiedzieć tego wprost. Według jego współpracownika H.R. Haldemana, używał on jako kodowego określenia tego zdarzenia "this whole Bay of Pigs thing" sugerując udział CIA w zamachu. Nixon był 22 XI 1963 r. w Dallas, na konwencji Pepsico. Plątał się później w zeznaniach, kiedy ją opuścił a Oliver Stone w filmie "Nixon" umieścił sugestywną scenę spotkania Nixona z biznesmenami z Texasu w 1962 r., podczas której namawiają go oni do kandydowania na prezydenta w 1964 r. Nixon odmawia wskazując, że nie poradziłby sobie z Kennedy'm. W odpowiedzi słyszy: "A jakby Kennedy nie kandydował?"
Gerald Ford był członkiem Komisji Warrena, czyli ówczesnej amerykańskiej Komisji Millera. Na łożu śmierci przyznał, że Komisja ta tuszowała sprawę a JFK został zabity w wyniku spisku.
Jimmy Carter, najgorszy powojenny prezydent USA, z pozoru nie miał żadnego interesu w tuszowaniu sprawy zabójstwa JFK. Amerykański spiskolog Sherman Skolnick (uczyłem się angielskiego na jego tekstach:) przywołał jednak oświadczenie pewnego lekarza z 1976 r. mówiące, że Carter jest nieślubnym synem Josepha Kennedy'ego. Co jedno z drugim ma wspólnego? Ano to, że rodzina Kennedych (oprócz RFK - zastrzelonego w 1968 r. oraz Caroline - nie traktowanej poważnie przez nikogo) nie drążyła sprawy śmierci JFK. "Kennedy to szantażyści" - konkluduje Skolnick. Ja wolę jednak wierzyć w nieudolność Cartera...
Ronald Reagan - Wielki Amerykański Prezydent, też tuszował sprawę. W 1969 r., jako gubernator Kalifornii, nie wyraził zgody prokuratorowi Garrisonowi na przesłuchanie świadków znajdujących się w kalifornijskich więzieniach. Może padł ofiarą dezinformacji mediów przedstawiających bohatera wojennego i typowego demokratę z Południa Garrisona jako powiązanego z mafią komunistę...
George H.W. Bush - były szef CIA, w "podsłuchach Tatuma" występuje jako jeden ze spiskowców. Pracę w CIA rozpoczął co najmniej w 1958 r. Brał udział w zdarzeniach związanych z Zatoką Świń ("Operacja Zapata" - tak jak jego przedsiębiorstwo naftowe "Zapata Oil", statki biorące w operacji należały m.in. do niego). Przejawia się w aktach FBI dotyczących śledztwa jako "Pan Bush z CIA" infiltrujący prawicowe środowiska teksańskie i próbujący zrzucić na nie winę za zabójstwo JFK. Według dalece niepewnych interpretacji widoczny na zdjęciach z 22 XI 1963 r. jako osoba stojąca przy wejściu do Składnicy Książek.
William Jefferson Clinton - agent CIA zaangażowany wspólnie z G.H.W. Bushem w Iran-Contra. Wcześniej infiltrował dla Agencji lewackie organizacje studenckie w Europie Zachodniej. Był też asystentem kongresmena Hale Boggsa, członka Komisji Warrena, który po latach zaczął niezależnie badać sprawę zabójstwa JFK. W 1972 r. Boggs zginął w katastrofie lotniczej na Alasce, osobą która odprowadzała go na lotnisko przed ostatnim lotem był właśnie W.J. Clinton.
G.W.Bush - agent CIA wożący w latach '70-tych dla Agencji "egzotyczne rośliny" z Ameryki Południowej, syn byłego szef CIA, podejrzanego o udział w zabójstwie JFK.
Barack Hussein Obama - agent CIA, którego rodzice, dziadkowie i ojczym byli agentami CIA.
poniedziałek, 21 listopada 2011
Saif al-Islam wydał Niemcom ojca?
Mam takie dziwne skojarzenie apropos Saifa al-Islama. W czasie, gdy Muammar krył się w Syrcie, Saif prowadził w Nigrze negocjacje z niemieckim superagentem (nazywanym "008") na temat swojej kapitulacji. W tym samym czasie BND zdobyło dokładny adres domu, w którym ukrywa się Kaddafi i przekazało go Amerykanom. Resztę tej historii znamy. A teraz połączmy kropki: wygląda na to, że Saif zakapował swojego ojca. Może miał powód: ojciec wygnał go kilka lat temu i przyjął z powrotem, gdy Saif załatwił zwolnienie al-Megrahiego (rzekomego zamachowca z Lockerbie). Teraz Saif jest w rękach milicji z Zintan, konkurującej z al-Kaidą i Katarczykami. A ma do opowiedzenia bardzo wiele o swoich kontaktach z Blairem i Mandelsonem. Ciekawa sprawa, na zdjęciach z niewoli nie wydaje się zestresowane, choć widział pewnie nagrania z linczu na jego ojcu. Na co on liczy?
sobota, 19 listopada 2011
Saif al-Islam złapany. Ruskie w Syrii
Saif al-Islam złapany w miejscowości Obari, w południowo-zachodniej Libii. Wpadł tam po krótkiej walce i został przewieziony samolotem do Zintan, gdzie próbowano go zlinczować na lotnisku. Wcześniej stracił kilka palców - możliwe, że w natowskim bombardowaniu. Kaddafi i jego syn dali d... na maksa. Tak szybko wpadli, mimo że mieli możliwości ukrywania się wśród Tuaregów czy u zaprzyjaźnionych afrykańskich dyktatorów. Saddam okazał się twardszym zawodnikiem (ukrywał się przez ponad pół roku) a Karadżić (dr. Dabić) i Mladić byli już pod tym względem prawdziwymi mistrzami! :)
Tymczasem do Syrii płyną z pomocą ruskie okręty. Mam nadzieję, że się wpierodlą na jakąś "starą, turecką minę".
piątek, 18 listopada 2011
Wymiana: sunnicki kalifat za atak na Iran
Moich żydowskich czytelników proszę by zrozumieli powyższy obrazek nie jako pochwałę antysemityzmu, ale jako wyraz afirmacji realpolitik Eretz Israel, od którego powinna uczyć się dbania o interes narodowy również Polska :)
Jeżeli USA przestawiają się na strategię powstrzymywania Chin i przekazują Afrykę Północną oraz kawałek Bliskiego Wschodu Bractwu Muzułmańskiemu, to nasuwa się pytanie: jak to zostało zrekompensowane Izraelowi? Że zostało skompensowane, można się domyślić choćby po tym, że izraelscy agenci wpływu nagle przestali atakować Obamę. Rekompensatą mogło być zaostrzenie stanowiska USA wobec Autonomii Palestyńskiej. Ale nie tylko. Tutaj nasuwa się pytanie : Czy administracja Obamy pozwoliła Izraelowi zaatakować irańskie instalacje nuklearne w zamian za akceptację Izraela dla powstania quasi-kalifatu u jego granic? To byłaby uczciwa wymiana, na której skorzystaliby w szczególności... Arabowie. Izrael ugodziłby w ich wroga - Iran. Ślady tej transakcji być może widać w słowach Ehuda Baraka. Jakim zagrożeniem uzasadnia on możliwy atak na Iran? Tym, że jeśli Iran zdobędzie broń jądrową to będzie mógł zająć Katar lub Bahrajn i nikt mu nie podskoczy. To oczko puszczone do Saudów.
A tu oczko puszczone do Polaków i Japończyków: w ataku na irańskie instalacje nuklearne mogą zginąć setki Ruskich i Siewiernych Koriejców. Banzai! Banzai! Banzai! Bolszewika goń, goń, goń!!!
Tymczasem Wolna Armia Syryjska pokazała klasę. Dokonała spektakularnego ataku na kwaterę wywiadu assadowskich sił powietrznych. (Ta służba specjalna jest czymś więcej, niż sugeruje jej nazwa. To trzon syryjskiej bezpieki - ichnie WSI. Czemu akurat wywiad sił powietrznych? Bo Hafez Assad wywodził się z lotnictwa). Brawurowe akcje rebeliantów nie powinny nas dziwić. Wielu wśród nich dezerterów z sił specjalnych. Podobnie nie powinno nas dziwić oświadczenie Bractwa Muzułmańskiego, że Syryjczycy zaakceptują turecką interwencję.
środa, 16 listopada 2011
USA budują "żelazną kurtynę" na Pacyfiku i w Afryce
Zmiana kursu amerykańskiej polityki nabiera tempa. Hillary wskazuje kierunek: Pacyfik. Australia, w obawie przed Chinami, udostępnia bazy dla amerykańskich marines. Amerykańska flota odbywa przyjacielskie wizyty w Wietnamie (który się dotąd nie rozliczył z POW/MIA) a USA popierają prawo Hanoi do spornych akwenów z Chinami.
Budowa zapory trwa również w Afryce. Niedawno Obama wysłał siły specjalne do Ugandy, by rozprawiły się z sudańską marionetką: Armią Oporu Pana. Powstała baza amerykańskich dronów w Etiopii. Kenia zaatakowała Somalię dążąc do zdobycia portu Kismoyo, nieformalnej stolicy milicji al-Szabab. Teraz Izrael oferuje Kenii dostawy broni i dane wywiadowcze. Tworzy się sojusz z udziałem Izraela, Kenii, Tanzanii, Etiopii i Sudanu Południowego mający powstrzymywać wpływy radykalnego islamu i Iranu w Afryce. Co prawda USA dogadały się z Bractwem Muzułmańskim i oddają mu Afrykę Północną, ale nie chcą by wpływy tego "kalifatu" rozprzestrzeniały się na południe.
wtorek, 15 listopada 2011
Iran rozmawia z opozycją. Szansa dla Rifaata?
Iran próbuje uratować swój największy strategiczny atut - Syrię, potajemnie rozmawiając z umiarkowaną syryjską opozycją skupioną w Narodowym Komitecie Koordynacyjnym. Grupa ta sprzeciwia się ewentualnej "inwazji humanitarnej" na Syrię, w odróżnieniu od wspieranej przez Turcję Syryjskiej Rady Narodowej. A mnie nurtuje pytanie: czy na syryjskiej rewolucji wypłynie Rifaat Assad, brat zmarłego dyktatora Hafeza Assada, wygnany z Syrii w latach '80-tych za spiskowanie przeciwko swojej rodzinie. Wydaje się on być kandydatem kompromisowym: świecki alawita, ale występujący przeciwko reżimowi. Ta kandydatura ma jednak poważny minus: to Rifaat dowodził siłami pacyfikującymi Hamę.
Palenia kota pod Sejmem - happening Telewizji Narodowej :)
Bartłomiej Kurzeja jak zwykle wymiata! Przeprowadził pod Sejmem, z okazji rozpoczęcia nowej kadencji świetny happening, czyli Palenie Kota. Klimatyczne miauczenie... Ci ludzie mają poczucie humoru :) Na koniec ustawił się pod biurem przepustek i proponował posłom głaskanie nadpalonego kota - na końcu widać jak ta akcja rozbawiła Ludwika Dorna.
niedziela, 13 listopada 2011
Irański generał ginie w eksplozji arsenału. Assad atakuje arabskie ambasady
Zajmuje się często na tym blogu tajemniczymi zgonami. W potężnej eksplozji w irańskiej bazie rakietowej w mieście Malard zginął generał Hassan Tehrani Moqaddam, główny specjalista ds. rakiet Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Ponoć w trakcie testu z przystosowaniem Shehaba 3 do przenoszenia głowicy nuklearnej. Eksplozja była słyszalna nawet w centrum Teheranu. Podejrzane są oczywiście izraelskie służby i Mudżahedini Ludowi.
Tymczasem Liga Arabska zawiesiła Syrię w ramach swojej organizacji. Assad boi się, że Arabia Saudyjska, Katar i Jordania wspólnie z Turcją zbrojnie pomogą rebeliantów. Syryjskie służby zorganizowały więc ataki motłochu na placówki dyplomatyczne tych państw.
11.11.11 - okiem niezależnej kamery
Na początek znany wszystkim film przedstawiający tajniaka, który był tak zaabsorbowany kopaniem przypadkowego człowieka po głowie, że nie zauważył, że został sfilmowany. Niektórzy twierdzą, że zagazowany i skopany był uciekającym zadymiarzem. Skoro robił zadymę, to czemu po skopaniu go policja zostawiła go na chodniku i nie skuła kajdankami? Przecież mógł wstać i znowu łamać prawo?
Brutalne zachowanie tajniaków jest widoczne również na filmie poniżej. Tym razem zomowcy, po cywilnemu przegrali jednak z grupką zwykłych ludzi, którzy wyrwali im pobitego demonstranta. Dziadkowie stojący w pobliżu skandują "Precz z komuną!". Po prostu zdają sobie sprawę do jakiego stopnia policyjne kadry składają się milicyjno-esbeckich wyjadaczy (stąd sprawy Olewnika i Papały).
A tutaj towarzysz milicjant wyglądający jakby karierę zaczynał w Radomiu w 1976 r., zaczepia i bije chłopaczka tylko za to, że niósł polską flagę.
A tutaj zdjęcia ze zjarania (zaparkowanego w niedozwolonym miejscu) wozu TVN. To chyba był już spontan. Wiadomo, co wielu ludzi sądzi o WSI24 :) Jak dojdziemy do władzy, to w tym miejscu wmurujemy tablicę pamiątkową :)
Brutalne zachowanie tajniaków jest widoczne również na filmie poniżej. Tym razem zomowcy, po cywilnemu przegrali jednak z grupką zwykłych ludzi, którzy wyrwali im pobitego demonstranta. Dziadkowie stojący w pobliżu skandują "Precz z komuną!". Po prostu zdają sobie sprawę do jakiego stopnia policyjne kadry składają się milicyjno-esbeckich wyjadaczy (stąd sprawy Olewnika i Papały).
A tutaj towarzysz milicjant wyglądający jakby karierę zaczynał w Radomiu w 1976 r., zaczepia i bije chłopaczka tylko za to, że niósł polską flagę.
A tutaj zdjęcia ze zjarania (zaparkowanego w niedozwolonym miejscu) wozu TVN. To chyba był już spontan. Wiadomo, co wielu ludzi sądzi o WSI24 :) Jak dojdziemy do władzy, to w tym miejscu wmurujemy tablicę pamiątkową :)
sobota, 12 listopada 2011
Marsz Niepodległości 2011 - gorąca relacja
Jeśli chodzi o to, co robiłem w dniu 11.11.11 żałuję tylko jednej rzeczy. Nie byłem świadkiem tego jak rekonstruktorzy historyczni pogonili cioty z enerdowskiej Antify. Z relacji naocznych świadków wiem, że incydent ten miał następujący przebieg: antifiarze, po oficjalnych uroczystościach zaczepiali przypadkowych ludzi chodzących z polskimi flagami. W pewnym momencie przypieprzyli się do grup rekonstrukcji historycznej. Jeden z (anty)nazistów napluł na mundur powstańca listopadowego krzycząc, że to faszystowski uniform. Rekonstruktor nie wytrzymał nerwowo i skuł antifiarzowi ryj kolbą karabinu. Reszta Niemców też dostała wp...
Byłem natomiast świadkiem pacyfikacji Marszu Niepodległości na pl. Konstytucji. Obserwowałem to szóstego piętra (zdjęcia i filmik robiony metodą Sendeckiego macie poniżej). Plac stopniowo się zapełniał, a ludzie tam wchodzący byli już lekko wkurzeni, tym że z powodu lewackiej blokady musieli iść na miejsce zbiórki naokoło. Punktualnie o 15.00 usłyszeliśmy policyjne komunikaty: "osoby postronne, dziennikarzy i osoby z immunitetem prosimy o opuszczenie zgromadzenia", policja wyraźnie zapowiedziała, że użyje broni gładkolufowej i gazu. Byłem lekko zszokowany - nie widać było jeszcze, by na placu doszło do jakiś rozrób. Po chwili zobaczyłem małą grupkę atakującą kordon. Podchodzili na 2 m do zomowców i rzucali w nich racami. A oni stali jak kołki. (Gdy oglądałem potem relacje w TV, zauważyłem, że ci zadymiarze mieli na twarzach śnieżnobiałe, nigdy wcześniej nie używane kominiarki - zachowywali się jak pozoranci na policyjnych ćwiczeniach przed Euro 2012. Na tym filmie widać wyraźnie policjanta wspólnie z zadymiarzem bijącego przypadkowego przechodnia odurzonego gazem). Później machina poszła w ruch. Zomowcy ruszyli polewaczkami pamiętającymi stan wojenny, puścili gaz CS, w formacji pługa nacierali na spokojną część tłumu. W środku stały wozy transmisyjne. - Czemu nie podpalą wozu TVN 24? Przecież to zajebisty cel? - zastanawialiśmy się wówczas :) Po 10-15 minutach tłum był już spacyfikowany, w kałużach leżały polskie flagi.
Marsz ruszył jednak na Rondo Jazdy Polskiej, stamtąd do Puławskiej, Belwederską, Alejami Ujazdowskimi pod pomnik Dmowskiego. Asysta policji pojawiła się dopiero przed Kancelarią Premiera. Atmosfera na pochodzie była wspaniała. Piłsudczycy i endecy, kibice i moherowe babcie, ONR i Solidarni - wszyscy razem i zgodnie demonstrowali swój patriotyzm. Moi endeccy znajomi śpiewali "Pierwszą Brygadę", ja wznosiłem okrzyki na cześć Dmowskiego. "Roman Dmowski wyzwoliciel Polski" przeplatało się z "Cześć i chwała Marszałkowi". Były też hasła z tradycyjnego repertuaru ("Duma, duma, narodowa duma!", "Lwów i Wilno! Pamiętamy!", "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę!", "Gdzie jest orzeł na koszulkach?!"). Pod kancelarią Płemieła oczywiście zabrzmiało chóralne "Donald Matole! Twój rząd obalą kibole!", były też nowe hasła, wykrzykiwane przez niektórych uczestników takie jak: "Tusk do Berezy!", "Donald pedale! Chatę ci spalę!", "Polak potrafi, Tusk skończysz jak Kaddafi!" i najlepsze: "Biedroń! Co?! Kakao!!!" :)
O 17.00 znowu słyszymy policyjny komunikat zapowiadający pacyfikację. Ludzie skandują "Policyjna prowokacja!". Idzie pogłoska, że ktoś podpalił jakiś samochód. Policja zaczyna napierać, a orkiestra gra "Marsz, marsz Polonia". Zmywamy się Agrykolą i bocznymi uliczkami do takiej jednej fajnej knajpki. Tam świętujemy niepodległość na fajnym afterparty m.in. z Węgrami i Serbami. Oglądamy TVN24 puszczanym z wyświetlacza i śmiejemy się z widoku płonącego wozu tej stacji. Prowokacja prowokacją, ale ten numer naprawdę się policji udał :) "Drugie powstanie listopadowe!", "Tak kończą kłamcy!". Węgier patrząc na to mówi:"Chcieliście mieć Budapeszt i macie. Budapeszt 2006!".
Byłem natomiast świadkiem pacyfikacji Marszu Niepodległości na pl. Konstytucji. Obserwowałem to szóstego piętra (zdjęcia i filmik robiony metodą Sendeckiego macie poniżej). Plac stopniowo się zapełniał, a ludzie tam wchodzący byli już lekko wkurzeni, tym że z powodu lewackiej blokady musieli iść na miejsce zbiórki naokoło. Punktualnie o 15.00 usłyszeliśmy policyjne komunikaty: "osoby postronne, dziennikarzy i osoby z immunitetem prosimy o opuszczenie zgromadzenia", policja wyraźnie zapowiedziała, że użyje broni gładkolufowej i gazu. Byłem lekko zszokowany - nie widać było jeszcze, by na placu doszło do jakiś rozrób. Po chwili zobaczyłem małą grupkę atakującą kordon. Podchodzili na 2 m do zomowców i rzucali w nich racami. A oni stali jak kołki. (Gdy oglądałem potem relacje w TV, zauważyłem, że ci zadymiarze mieli na twarzach śnieżnobiałe, nigdy wcześniej nie używane kominiarki - zachowywali się jak pozoranci na policyjnych ćwiczeniach przed Euro 2012. Na tym filmie widać wyraźnie policjanta wspólnie z zadymiarzem bijącego przypadkowego przechodnia odurzonego gazem). Później machina poszła w ruch. Zomowcy ruszyli polewaczkami pamiętającymi stan wojenny, puścili gaz CS, w formacji pługa nacierali na spokojną część tłumu. W środku stały wozy transmisyjne. - Czemu nie podpalą wozu TVN 24? Przecież to zajebisty cel? - zastanawialiśmy się wówczas :) Po 10-15 minutach tłum był już spacyfikowany, w kałużach leżały polskie flagi.
Marsz ruszył jednak na Rondo Jazdy Polskiej, stamtąd do Puławskiej, Belwederską, Alejami Ujazdowskimi pod pomnik Dmowskiego. Asysta policji pojawiła się dopiero przed Kancelarią Premiera. Atmosfera na pochodzie była wspaniała. Piłsudczycy i endecy, kibice i moherowe babcie, ONR i Solidarni - wszyscy razem i zgodnie demonstrowali swój patriotyzm. Moi endeccy znajomi śpiewali "Pierwszą Brygadę", ja wznosiłem okrzyki na cześć Dmowskiego. "Roman Dmowski wyzwoliciel Polski" przeplatało się z "Cześć i chwała Marszałkowi". Były też hasła z tradycyjnego repertuaru ("Duma, duma, narodowa duma!", "Lwów i Wilno! Pamiętamy!", "Raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę!", "Gdzie jest orzeł na koszulkach?!"). Pod kancelarią Płemieła oczywiście zabrzmiało chóralne "Donald Matole! Twój rząd obalą kibole!", były też nowe hasła, wykrzykiwane przez niektórych uczestników takie jak: "Tusk do Berezy!", "Donald pedale! Chatę ci spalę!", "Polak potrafi, Tusk skończysz jak Kaddafi!" i najlepsze: "Biedroń! Co?! Kakao!!!" :)
O 17.00 znowu słyszymy policyjny komunikat zapowiadający pacyfikację. Ludzie skandują "Policyjna prowokacja!". Idzie pogłoska, że ktoś podpalił jakiś samochód. Policja zaczyna napierać, a orkiestra gra "Marsz, marsz Polonia". Zmywamy się Agrykolą i bocznymi uliczkami do takiej jednej fajnej knajpki. Tam świętujemy niepodległość na fajnym afterparty m.in. z Węgrami i Serbami. Oglądamy TVN24 puszczanym z wyświetlacza i śmiejemy się z widoku płonącego wozu tej stacji. Prowokacja prowokacją, ale ten numer naprawdę się policji udał :) "Drugie powstanie listopadowe!", "Tak kończą kłamcy!". Węgier patrząc na to mówi:"Chcieliście mieć Budapeszt i macie. Budapeszt 2006!".
czwartek, 10 listopada 2011
Roman Dmowski - rozrywkowy gostek
Wczoraj zająłem się "nową interpretacją" postaci Marszałka, dzisiaj zajmę się Dmowskim. Wokół niego również nagromadziło się mnóstwo mitów, na czele z legendą o "polskim Hitlerze" - mitem zbyt głupim, by z nim polemizować. (Bo jaki jest sens polemiki z gostkiem z Antify, który ma IQ poniżej 50, uprawia seks ze zwierzętami i podciera się ręką? Lub z red. B. o facjacie i mentalności jak indywidua z wystawy "Twarze bezpieki"?). Istnieje też mit o Dmowskim wielkim strategu - endeccy wyznawcy tej bajeczki zapominają jednak, że rachuby "Pana Romana" o oparciu się o Rosję w czasie I wojny światowej okazały się pozbawione sensu już w 1915 r. Ale najgorszy jest mit o Romanie Dmowskim zawsze śmiertelnie poważnym i pozbawionym poczucia humoru dziaduniu, który zawsze tonem wysokiego C non stop mówił jakieś pompatyczne teksty o Endecji. Mit ten, choć podtrzymywany przez Sralon, został stworzony przez samą endecję, która próbowała w ten sposób nadać Dmowskiemu cech wodza ze stali ale w końcu zrobiła z niego w ten sposób w świadomości Polactwa zjeba w stylu Jędrzeja Giertycha. Tymczasem Dmowski wcale taki nie był. To był rozrywkowy gostek, w stylu Vince'a Masuki z "Dextera".
Dmowski wiódł modne obecnie życie singla - w życiu prywatnym kiepsko mu się układało. Ale potrafił sobie dać radę. I bynajmniej nie był ascetą. Zachowały się jego listy, w których opisywał kumplom wizyty w domach publicznych Paryża i Istambułu. (Ale zrobił jedną rzecz w złym stylu - narzekał, że dziwki w Paryżu są drogie. Wyszedł z niego Janek Bodakowski). Ponieważ przed I wojną światową prostytucja w Europie Zachodniej była zdominowana przez biedne żydowskie emigrantki z Europy Środkowo-Wschodniej, a we Francji i Wielkiej Brytanii słowo "Żydóweczka" było synonimem słowa "panienka do towarzystwa", to pojawia się tutaj duże pole do domysłów... :) Tak jak ze słynnym spotkaniem Piłsudskiego i Dmowskiego w Tokio. Być może ich wspólny, nocny wypad na miasto był równie szalony jak "Kac Vegas w Bangkoku" :)
środa, 9 listopada 2011
Turanizm Piłsudskiego
Z postacią Marszałka Piłsudskiego wiąże się kilka mitów. Najbardziej popularny każe narodowi go postrzegać jako starego pierdołę na koniu. Miłego dziadzia, który opowiadał jakieś śmieszne anegdotki i wrócił nam niepodległość, przy okazji pokonując bolszewików - tylko w zasadzie nie wiadomo jak. Takie jest postrzeganie Marszałka przez większość Polactwa. Ginie w tym uładzonym obrazie, to że Piłsudski był wielkim państwowym strategiem, który zostawił nam znaczący dorobek jeśli chodzi o geopolitykę, wojskowość, teorię państwa i historiozofię. To był człowiek, który osobiście rzucał bomby, dowodził armiami, budował struktury konspiracyjne, tworzył rządy i prowadził skomplikowane negocjacje międzynarodowe. Sralonowi zależy jednak byśmy znali jedynie jego "kremówkowy" wizerunek i nigdy się nie dowiedzieli na czym polegała wielkość Marszałka.
Kolejnym sralonowym mitem (po wojnie wygodnym również dla środowisk piłsudczykowskich) jest to, że Piłsudski był wielkim demokratą, obrońcą demokracji liberalnej przed złymi faszystami. Trudno uważać za demokratę człowieka, który zabijał swoich politycznych i osobistych wrogów (kilku oficerów powiązanych z austriackimi służbami, z gen. Zagórskim na czele, a także zdolnego dowódcę i dobrego patriotę gen. Rozwadowskiego), wsadził przywódców opozycji demokratycznej pod byle pretekstem do więzienia - tak jak Łukaszenka (a gdy tam trafili, instruował wybitnego patriotę płka Kostka-Biernackiego jak ich torturować psychicznie), nakazał założyć obóz koncentracyjny i tolerował działania "nieznanych sprawców" bijących osoby, które o nim krytycznie pisały. Piłsudski nie był wówczas demokratą. Ale nie był też głupim i krwawym totalitarystą, jak odmalowywało go endectwo - w Berezie większość osadzonych stanowili spekulanci, a przywódca największej partii opozycyjnej, Roman Dmowski nie był za jego rządów w najmniejszy sposób prześladowany.
Stosunek Piłsudskiego do demokracji ewoluował. Początkowo mocno w nią wierzył. W 1920 r. przekazał dużą część swojej władzy Radzie Obrony Państwa - w tym pełnomocnictwa rozejmowe. W trakcie haniebnych rokowań pokojowych w Rydze, choć głęboko się sprzeciwiał temu co wyczyniał filosowiecki endecki szczur Stanisław Grabski, kierując się demokratycznymi skrupułami - nie zrobił tego co powinien, czyli nie wsadził za druty zdradzieckiej delegacji kierowanej przez Kaina Grabskiego. W 1922 r. bez cienia żalu oddał władzę demokratycznie wybranemu prezydentowi. Zabójstwo tego prezydenta przez rozwydrzoną endecję (przypominającą dzisiejszą PO) było przełomem w postrzeganiu przez niego demokracji. Uznał, że naród polski do tego ustroju nie dojrzał. Aż do 1925 r. poddawał się wciąż jednak demokratycznym skrupułom i odrzucał kierowane do niego prośby o to, by zbrojnie obalić sejmokrację. Dojrzał do tej decyzji dopiero po traktacie w Locarno, gdy uznał, że demokratyczne rządy nie są w stanie obronić niepodległości Polski. Jeszcze 12 maja 1926 r. łudził się jednak, że obejdzie się bez gwałtu na demokracji. Ciężko przeżył te majowe dni. Wtedy umarła w nim wiara we władzę Ludu.
Endecki pseudonaukowiec Feliks Koneczny twierdził, że w 1926 r. Piłsudski wprowadził do Polski cywilizację turańską - tj. tatarską, środkowoazjatycką, opartą na autorytecie wojskowym. Wyjątkowo się z nim zgadzam. Marszałek chciał sturanizować Polskę. I był w pewnym sensie do tego genetycznie predysponowany. Ojciec mojego przyjaciela, Witolda Stanisława Michałowskiego, oficer Oddziału II SG, miał przed wojną kłopoty, bo wydał broszurkę mówiącą, że Piłsudski miał tatarskie korzenie....
Czy turanizacja, zaprowadzanie ordyńskiego porządku w anarchistyczną i warcholską polską duszę się udała? Piłsudski miał na to zbyt mało czasu - zdołał przekształcić tylko jedno pokolenie - to znane nam z "Kamieni na szaniec". Turanizacja, choć przebiegała nie bez zgrzytów i nadużyć, przynosiła jednak dobre efekty. Obecnie różne liberalne mędrki mówią nam, że sanacyjna II RP jest złym wzorem do naśladowania, bo była krajem biednym. Tak, ale ciężko pracowano, by tej biedy się pozbyć. COP, Gdynia, własny przemysł zbrojeniowy, wykupienie przez rząd 80 proc. fabryk i kopalń z rąk obcego kapitału, nakłady na edukacje wynoszące 14,5 proc.budżetu (w III RP 0,25 proc.), stojące na wysokim poziomie uniwersytety, tworzenie od podstaw nowoczesnych gałęzi przemysłu, koleje według których regulowano zegarki... Zaszczepienie łacińskości turańskością naprawdę dobrze na nas podziałało. I to był największa spuścizna potomka Tatarów, rozczarowanego demokraty Piłsudskiego.
Ps. Biorąc pod uwagę jak Marszałek gnębił w miarę pożądnych, choć nie pozbawionych wad, ludzi takich jak Witos czy Korfanty, wyobraźcie sobie, jak by potraktował ekipę Tuska, po zapoznaniu się z jej dorobkiem. Bereza a później Tuchola.
wtorek, 8 listopada 2011
Dlaczego należy zbombardować Syrię?
Raport MAEA, choć nie zawiera żadnego "dymiącego pistoletu", to dosyć jednoznacznie wskazuje, że pracuje nad bronią jądrową - mając pomoc w tym przedsięwzięciu od Korei Płn, Pakistanu i Rosji. To nie powinno być żadnym zaskoczeniem dla żadnego inteligentnego człowieka. Zresztą Iran się ze swymi zamiarami zbytnio nie kryje. Np. ostatnio straszył Izrael, że za pomocą "czterech pocisków konwencjonalnych" (!) może zmieść Izrael z powierzchni ziemi. Nie wykluczone, zresztą, że Iran już ma broń jądrową. Niemieckie służby donosiły przecież w latach '90-tych, że irańskie służby kupiły w 1994 r. w Czeczenii głowicę nuklearną z bazy Bamut, a w 1999 r. ukraiński prokurator generalny twierdził, że Iran nielegalnie zakupił na Ukrainie rakiety Kh-55 przystosowane do przenoszenia broni nuklearnej.
Nie spodziewam się jednak w tym roku ataku na Iran. Nie sprzyja mu tak jak w 2007 r. i 2008 r. sytuacja ekonomiczna. 2012 r. będzie jednak ostatnim momentem na przeprowadzenie takiej operacji. Ludwik Dorn na swoim blogu, makiawellistycznie i polonocentrycznie argumentuje za takim atakiem. Atak na Iran (bez okupacji) może oznaczać koniec resetu z Rosją. W odróżnieniu od Dorna, sądzę że USA, idąc na konfrontację, nie będą potrzebowały dyplomatycznego pośrednictwa Kremla. Nie wierzę w też w liberalne historyjki o tym, że bombardowania Iranu będą końcem mitycznej demokratyzacji tego kraju. Innym rosyjskim sojusznikom - Serbom, zubożony uran i bomby kasetowe jakoś nie wybiły z głowy obalenia Miloszewicza. Zanim jednak USA zabiorą się za Iran (o ile podejmą się tej bardzo niebezpiecznej operacji), powinny oczyścić sobie przedpole. Należy więc zaatakować Syrię?
Czemu należy to zrobić?
1. Bo czas na to jest idealny. W Syrii trwa brutalna wojna domowa. Assad masakruje swój naród obalenie go będzie entuzjastycznie przyjęte przez cały świat islamski - oprócz Iranu i Pakistanu.
2. Bo można obalić Assada w dużej mierze tureckimi i arabskimi rękami.
3. Bo Syria od pół wieku jest rozsadnikiem destabilizacji na Bliskim Wschodzie. Reżim Assadów jest spiritus movens stojącym za terrorem przeciwko Izraelowi, Libanowi, Jordanii, Irakowi, Arabii Saudyjskiej, Turcji - a także państwom Europy Zachodniej i USA.
4. Bo Syria jest bliskim sojusznikiem Iranu i Rosji. Obalenie Assada - zwłaszcza jeśli władzę przejmą po nim sunniccy fundamentaliści z Bractwa Muzułmańskiego będzie oznaczało, że Iran straci swój największy atut strategiczny w regionie. Hezbollah ulegnie gwałtownemu osłabieniu, a Damaszek przestanie wspierać destrukcyjne siły w Libanie. Zacznie za to destabilizować szyicki Irak. Rosja straci zaś bazy dla floty w Tartus i Latakii.
5. Bo Syria rządzona przez Bractwo Muzułmańskie i skłócona z Iranem będzie dla Izraela łatwiejszym przeciwnikiem od socjalistycznego i nowoczesnego reżimu przebiegłego Assada.
Kontrargumenty prawoczłowiecze mnie nie obchodzą. Argumenty strategiczne jasne przecież wskazują, że Syria prosi się o solidne bombardowanie.
Nie spodziewam się jednak w tym roku ataku na Iran. Nie sprzyja mu tak jak w 2007 r. i 2008 r. sytuacja ekonomiczna. 2012 r. będzie jednak ostatnim momentem na przeprowadzenie takiej operacji. Ludwik Dorn na swoim blogu, makiawellistycznie i polonocentrycznie argumentuje za takim atakiem. Atak na Iran (bez okupacji) może oznaczać koniec resetu z Rosją. W odróżnieniu od Dorna, sądzę że USA, idąc na konfrontację, nie będą potrzebowały dyplomatycznego pośrednictwa Kremla. Nie wierzę w też w liberalne historyjki o tym, że bombardowania Iranu będą końcem mitycznej demokratyzacji tego kraju. Innym rosyjskim sojusznikom - Serbom, zubożony uran i bomby kasetowe jakoś nie wybiły z głowy obalenia Miloszewicza. Zanim jednak USA zabiorą się za Iran (o ile podejmą się tej bardzo niebezpiecznej operacji), powinny oczyścić sobie przedpole. Należy więc zaatakować Syrię?
Czemu należy to zrobić?
1. Bo czas na to jest idealny. W Syrii trwa brutalna wojna domowa. Assad masakruje swój naród obalenie go będzie entuzjastycznie przyjęte przez cały świat islamski - oprócz Iranu i Pakistanu.
2. Bo można obalić Assada w dużej mierze tureckimi i arabskimi rękami.
3. Bo Syria od pół wieku jest rozsadnikiem destabilizacji na Bliskim Wschodzie. Reżim Assadów jest spiritus movens stojącym za terrorem przeciwko Izraelowi, Libanowi, Jordanii, Irakowi, Arabii Saudyjskiej, Turcji - a także państwom Europy Zachodniej i USA.
4. Bo Syria jest bliskim sojusznikiem Iranu i Rosji. Obalenie Assada - zwłaszcza jeśli władzę przejmą po nim sunniccy fundamentaliści z Bractwa Muzułmańskiego będzie oznaczało, że Iran straci swój największy atut strategiczny w regionie. Hezbollah ulegnie gwałtownemu osłabieniu, a Damaszek przestanie wspierać destrukcyjne siły w Libanie. Zacznie za to destabilizować szyicki Irak. Rosja straci zaś bazy dla floty w Tartus i Latakii.
5. Bo Syria rządzona przez Bractwo Muzułmańskie i skłócona z Iranem będzie dla Izraela łatwiejszym przeciwnikiem od socjalistycznego i nowoczesnego reżimu przebiegłego Assada.
Kontrargumenty prawoczłowiecze mnie nie obchodzą. Argumenty strategiczne jasne przecież wskazują, że Syria prosi się o solidne bombardowanie.
sobota, 5 listopada 2011
Dolina Wilków. Palestyna
Powyżej: fragment nowej tureckiej, sensacyjnej produkcji "Dolina Wilków. Palestyna". Jak widać Turcy wyrabiają się jeśli chodzi o propagandę, bo pierwsza część "Dolina Wilków. Irak" była jeszcze dosyć przaśna. A już zrobili trzecią część "Dolna Wilków. Gladio". Tym razem o czymś przypominającym spisek Ergenekon. Pomysł tureccy propagandziści mają niezły: przedstawić tłumione pragnienia i ambicje Turków oraz przesłanie korzystne dla rządzącej partii AKP w formie filmu sensacyjnego o scenariuszu w stylu "Rambo" czy "Zaginionego w akcji". Na Zachodzie już czegoś takiego nie robią (Ostatnia część "Rambo" godziła w mało kontrowersyjnego wroga jakim jest Birma, zamiast np. w islamskich terrorystów czy Chińczyków). A ja bardzo chciałbym zobaczyć podobny film robiony dla Polaków. Np. "Dolina Orłów. Smoleńsk", w którym oficer polskich sił specjalnych masakrowałby różnych Krasnokuckich, Ryżenków, Bienediktowów oraz ich krajowych kolaborantów. Chociaż może raczej byłoby lepsze coś w stylu "JFK" Stone'a?
A tak przy okazji: Turcy to nieźli jajcarze-fajansiarze. Szef MSZ Davutoglu nazwał irackich Kurdów "braćmi Turków na wieki".
piątek, 4 listopada 2011
Izrael: rozłam z powodu Iranu + Turcja: armia syryjskich rebeliantów
Netanjahu zarządził dochodzenie w sprawie przecieków dotyczących ataku na Iran. Podejrzewa o nie Meiera Dagana, byłego szefa Mossadu oraz Yuvala Diskina, byłego szefa Szabaku. Obaj to ludzie z administracji Szarona, wielokrotnie wyrażający się krytycznie na temat ewentualnej militarnej konfrontacji z państwem ajatollahów. (Dagan: "To najgłupsza możliwa rzecz, o jakiej słyszałem"). Opowiadają się oni za sankcjami i tajnymi działaniami typu Stuxnet, czy zabijanie irańskich naukowców. Netanjahu i jego kumpel z wywiadu wojskowego Ehud Barak bardziej skłaniają się jednak ku konfrontacji. Nie oni o tym jednak decydują tylko Waszyngton ( i tu wpiszcie sobie nazwisko według uznania: Obama, Brzeziński, Hillary, Petraeus...)
***
W Turcji powstała licząca 15 tys. ludzi armia rebeliantów prowadząca działania partyzanckie w Syrii. Składa się ona głównie z dezerterów z syryjskiej armii a dowodzi nią pułkownik o nazwisku... Assad.
***
Pojawiły się nowe szczegóły likwidacji Osamy bin Ladena. Seal Team 6 nie brała udziału w strzelaninie trwającej 45 minut. Komandosi wylądowali na dachu willi Osamy i zdołali go zastrzelić w 90 sekund. Jego żona została ranna przypadkowo.
czwartek, 3 listopada 2011
Atak na Iran # 1431023023939919102011211
Front libijski zwinięty (zauważyliście, że uroczystość triumfu zorganizowała sobie Hillary a nie Obama?), więc napięcie przenosi się na Bliski Wschód. Najpierw z MAEA wyciekła informacja o tym, że Syria zbudowała, z pomocą diabolicznego dra A.Q. Khana zakład wzbogacania uranu, później pojawił się z tejże samej organizacji megaprzeciek raportu wskazującego, że Iran dąży do zdobycia broni jądrowej i poczynił na tej drodze poważne postępy. Jednocześnie pojawił się szereg doniesień dotyczących planowanego ataku na Iran. A więc, za takim atakiem ma się opowiadać Netanjahu, mocno dąży do niego Barak (Ehud, nie Obama), ale minister Yaalon jest sceptyczny. "Guardian" opisał jak brytyjskie władze przygotowują się do morskich operacji związanych z atakiem. Debka mówi zaś, że uderzenie zostanie dokonane siłami USA i Wielkiej Brytanii, Izraelowi zostanie "front wewnętrzny" czyli walka przeciwko Hamasowi i Hezbollahowi. Plany powstają, i to nie powinno nikogo dziwić. Czy zostaną jednak zrealizowane? Taki wysyp informacji o ataku na Iran, w połączeniu z demonstracyjnymi działaniami takimi jak testy rakiet Jerycho III, oznacza, że na razie to straszak. Administracja Obamy zwiększa presję na Teheran - i dobrze. Nie sądzę jednak, by już teraz chciała uderzyć. William Enghdal, niemiecki "spiskolog", napisał mi kiedyś, że administracja Busha była w 2008 r. bliska ataku na Iran, ale wycofała się z tych planów publikując raport wybielający irański program nuklearny. Uznano wtedy po prostu, że gospodarczy chaos nie sprzyja nowej wojnie. Teraz jest tak samo. Dlatego na miejscu Obamy wziąłbym się najpierw za Syrię - można ją rozpieprzyć małym wysiłkiem i od tego turecko-arabskimi siłami.
A teraz sentencja jaką usłyszałem od antysemity: Głupi antysemita zwalcza państwo Izrael i syjonizm. Mądry antysemita popiera państwo Izrael i syjonizm, chcąc by wszyscy Żydzi się tam osiedlili. Radykalny antysemita popiera państwo Izrael i syjonizm, chce by wszyscy Żydzi się tam osiedlili i jednocześnie popiera irański program nuklearny.
***
Garść wieści z innych miejsc świata:
W szpitalu w Trypolisie doszło do strzelaniny: jedna z milicji wdarła się tam chcą zastrzelić pacjenta - bojownika rywalizującej grupy. Tymczasem Korea Północna zakazała blisko 200 swoim obywatelom wracać z Libii, obawiając się, że przywiozą oni rewolucyjnego bakcyla.
Indie planują budowę "najniebezpieczniejszej kolei świata" z Iranu przez Afganistan.
Chiński kandydat Rick Perry stoi najprawdopodobniej za uderzeniem w wizerunek Hermana Caina (oskarżenia o molestowanie seksualne).
wtorek, 1 listopada 2011
Poległym... (Fragment "Snów" Akiry Kurosawy)
The Tunnel Pt 1
Vezi mai multe video din film
The Tunnel Pt 2
Vezi mai multe video din film
The Tunnel Pt 3
Vezi mai multe video din film
Vezi mai multe video din film
The Tunnel Pt 2
Vezi mai multe video din film
The Tunnel Pt 3
Vezi mai multe video din film
Subskrybuj:
Posty (Atom)