Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wietnam. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wietnam. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 20 maja 2014

Chiny-Wietnam - będzie wojna? + Zamachy stanu w Tajlandii oraz w Libii

Chiny koncentrują wojska przy granicy z Wietnamem, w tym samym miejscu z którego rozpoczęli inwazję w 1979 r. Mieszkańcy chińskiego miasta Pingqiang ewakuują się z obawy przed wojną.  Wcześniej Chińczycy ewakuowali z Wietnamu 3 tys. swoich obywateli - w reakcje na zamieszki podczas których Wietnamczycy atakowali chińskie fabryki (i nie tylko chińskie, bo dostało się również Tajwańczykom i Koreańczykom). Rząd Wietnamu stara się studzić sytuację. Oficjalna propaganda choć ma ostrze antypekińskie, to jednak potępia "wichrzycieli", którzy rozpoczęli zamieszki. Gdy kilka dni temu w Ho Chi Minh City grupka wietnamskich patriotów próbowała zorganizować nacjonalistyczną demonstrację wymierzoną w ChRL, została szybko zgarnięta przez tajniaków z bezpieki. 



Wszystko się zaczęło oczywiście od (bezkrwawego) starcia w okolicy Wysp Paracelskich, gdzie Chińczycy postanowili postawić naftową platformę wydobywczą. Po czyjej stronie leży słuszność? Oczywiście po wietnamskiej. Przekonały mnie mapy historyczne zaprezentowane na lotnisku w Da Nang. Wynikało z nich, że Cesarstwo Chińskie nigdy nie uważało bezludnych Wysp Paracelskich za część swojego terytorium - nawet wtedy, gdy za część Chin uważało Tonkin i Annam! (Choć w czasach dynastii Ming chińska flota patrolowała ten akwen.) Gdy francuska administracja kolonialna zainstalowała na Wyspach Paracelskich swoją stację meteorologiczną w latach '30-tych, Chiny nie protestowały. Powszechnie uważano bowiem ten archipelag za część francuskich Indochin. Pekin uznał Wyspy Paracelskie w 1974 r., gdy zdobył je po bitwie morskiej z Republiką Wietnamu. Od 1999 r. roszczenia do nich wysuwa również Tajwan. Powodem sporu są złoża ropy, bogate łowiska i oczywiście kontrola nad szlakami morskimi (możliwość "przecięcia Wietnamu na pół").




Rządzony przez komunistów Wietnam jest obecnie ważnym sojusznikiem USA. Jest on nazywany nawet najbardziej proamerykańskim krajem w regionie. Gdy przebywałem w tym kraju, wielokrotnie widział oznaki fascynacji Wietnamczyków Ameryką i ogólnie Zachodem. Amerykanie, Francuzi i Japończycy nie są tam postrzegani jako dawni wrogowie, ale raczej jako inwestorzy i bogaci turyści. O stosunku zwykłych Wietnamczyków do Amerykanów dużo mówią słowa jednej z naszych znajomych z Hanoi: "Chciałabym, by Amerykanie stacjonowali tutaj tak jak w Korei Płd. Ale są egoistami i nie wysyłają tutaj swoich wojsk, by nas broniły przed Chinami". Gdy w Da Nang pojawiłem się w barze w koszulce ObamaMao, Wietnamska barmanka zareagowała: "Dlaczego Obama jest tutaj Chińczykiem?! Nienawidzę Chińczyków!". Gdy stawiałem tezę, że Chiny są tym dla Wietnamu, co Rosja dla Polski czy Ukrainy - rozmówcy generalnie się ze mną zgadzali. Nasze narody mają więcej wspólnego niż nam się wydaję (Przyznam jednak, że lubię też Chińczyków - a zwłaszcza Chinki. Więc naprawdę chciałbym, by oba kraje uniknęły wojny.)

***

Bardzo zła wiadomość z Tajlandii: armia dokonała 20-go zamachu stanu od 70 lat i udaje, że to nie zamach stanu, tylko obrona demokracji. Wojskowi wykorzystali antyrządowe napędzane przez oligarchię związaną z Partią Demokratyczną i faszystami Suthepa, by znowu przejąć władzę. Tyle Zachodu, by nie dać porządzić Yingluck i Thaksinowi, którzy wyłamali się z Układu.


Powyżej: Organizator antyrządowych protestów Suthep dziękuje wojsku za zamach stanu. To raczej wojsko powinno podziękować jemu. Zdjęcie z  tego bloga.


Powyżej: zamach, zamachem, ale czas na słitfocię....

***

W Libii też zamach stanu. Zbuntował się stary weteran armii Kadafiego i CIA gen. Khalifa ben Heftar. Wsparcie finansowe i broń dostał z ZEA i od Amerykanów, którzy chcą by im wyczyścił Libię z islamskich milicji okupujących terminale naftowe. Przeszły już na jego stronę siły specjalne i baza w Tobruku. Pucz ma więc duże szanse powodzenia. Może będzie z niego libijski gen. al-Sisi, choć Libijczycy to naród mniej zorganizowany od Egipcjan...

sobota, 12 kwietnia 2014

Największe Sekrety: Między Niebem a Ziemią

Ilustracja muzyczna: JFK Main Theme

Czy to możliwe, by w komunistycznym państwie stały pomniki zasłużonego agenta amerykańskich tajnych służb? Czy to możliwe, by ten agent "imperializmu" był bohaterem dla radykalnej lewicy z całego świata, ikoną rewolucji, której wizerunek umieszcza się na koszulkach? Tak. To jak najbardziej możliwe. Tą osobą jest  Nguyễn Sinh Côn vel Nguyễn Tất Thành vel Nguyễn Ái Quốc znany bardziej pod pseudonimem Ho Chi Minh - przywódca wietnamskich komunistów, "Wujek Ho".






Powyżej: Ho Chi Minh w oficjalnej propagandzie bardzo często jest przedstawiany z małymi dziewczynkami. Wygląda na to jakby lubił ich towarzystwo...

Ho Chi Minh pracował w czasie drugiej wojny światowej dla OSS, poprzednika CIA. Był tam znany jako "Agent 19" i "Lucius". Jego oficerem prowadzącym był mjr Archimedes Patti, szef tzw. Deer Team, misji OSS w Wietnamie. Organizacja Wujka Ho udzielała Amerykanom informacji wywiadowczych, ratowała zestrzelonych pilotów a Amerykanie w zamian dostarczali jej broni, pieniędzy i szkolili jej ludzi.





Współpraca nie zakończyła się po Hiroszimie. Według płka Fletchera Prouty, OSS przekazała wietnamskim komunistom olbrzymią ilość broni oraz innego materiału wojennego z zapasów zgromadzonych przez armię na Operacje "Olypmic" i "Downfall" - inwazję Japonii. 2 IX 1945 r. Japończycy de facto przekazali władzę nad Wietnamem w ręce dozbrojonej wcześniej przez nich organizacji Ho Chi Minha. Na placu Ba Dinh w Hanoi doszło do ogłoszenia niepodległości Wietnamu. Odczytany dokument rozpoczynał się tymi samymi słowami co amerykańska Deklaracja Niepodległości. Tłum skandował m.in. "Wietnam oddaje honory prezydentowi Trumanowi!". Po uroczystości Patti i gen. Vo Nguyen Giap oddali honory amerykańskiej fladze. Giap, będący wówczas szefem MSW, powiedział: "Ameryka jest państwem demokratycznym, które nie ma ambicji terytorialnych. Mimo to przyjęła największy ciężar w pokonaniu naszego wroga faszystowskiej Japonii. Uważamy więc Amerykę, za naszego dobrego przyjaciela". Kilka tygodni później Ho Chi Minh pisał do prezydenta Trumana prośbę o wsparcie w utrzymaniu niepodległości. Deklarował, że interesuje go model przyjęty przez Filipiny i pełna współpraca z USA.


Powyżej: Ceremonia oddawania honorów amerykańskiej fladze w Hanoi, 2 września 1945 r. 

W hotelu w Sajgonie miałem okazję zjeść śniadanie z amerykańskim historykiem-amatorem badającym kwestię korzeni wojny wietnamskiej. Podzielił się on ze mną ciekawą informacją: w 1945 r., do Wietnamu opanowanego przez ludzi Ho Chi Minha bardzo szybko weszły amerykańskie spółki. Swoje zakłady otworzył tam m.in. Harley-Davidson. Bardzo dobrze współpracowało im się z komunistami. Ho Chi Minh miał więc wsparcie nie tylko w OSS (o dziwnych epizodach z życia tej organizacji pisałem już tutaj). Wzajemne kontakty uległy jednak zahamowaniu po wybuchu wojny z Francją. Oficjalna historiografia mówi, że Amerykanie udzielili Francji wszechstronnej pomocy w walce z Viet Minhem. To dosyć dalekie od prawdy.



Amerykańska pomoc materiałowa i finansowa była aż do 1950 r. raczej symboliczna. Francuska armia operująca w Indochinach często była gorzej uzbrojona niż Viet Minh. Korzystała ze zbieraniny uzbrojenia - od Lebelli z I wojny światowej po amerykańskie karabinki M1 i niemieckie MP40. Miała duże problemy logistyczne (zapewnienie amunicji do wszystkich tych typów broni), była też chronicznie niedoinwestowana, stanowiła zlepek kolonialnych oddziałów (Arabowie i Czarni zapisali się w pamięci ludności Wietnamu głównie masowymi gwałtami, ale do wojaczki byli już mniej skorzy). Do tego dochodziły problemy z dowodzeniem: przez 9 lat wojny armią w Indochinach dowodziło 7 głównodowodzących a w Paryżu zmieniło się w tym czasie kilkanaście rządów - niektóre z nich były skrajnie wrogie wobec wysiłku wojennego w Azji. Gdy Czerwony Krzyż publikował we francuskich gazetach ogłoszenia o zbiórce krwi zawsze dodawał, że krew ta nie będzie przeznaczona dla żołnierzy walczących w Wietnamie. Z takim podejściem opinii publicznej, władz i dowództwa Francja była skazana na klęskę. Administracja Trumana nie przejmowała się zbytnio wojną indochińską tak samo jak nie przejmowała się losem Republiki Chińskiej (której też udzieliła niedostatecznej pomocy w walce z komunizmem). Dlaczego? Moja teoria jest taka: USA liczyła na porozumienie z komunistycznymi Chinami a polityka wobec Wietnamu była pochodną polityki wobec Chin. Mao i Ho Chi Minh mieli być azjatyckimi Tito. Mieli pokazać, że istnieje alternatywny komunizm, przyjazny wobec USA. Ta strategia była niemożliwa w przypadku Mao - ten człowiek, był zepsutym do szpiku kości tyranem marzącym o panowaniu nad światem osiągniętym w wyniku III wojny światowej. Wojna koreańska była załamaniem tej strategii - a dokładniej moment, w którym Ostatni Bóg Wojny gen. MacArthur, wbrew Departamentowi Stanu, deklaruje, że USA będą bronić Tajwanu. MacArthur przerwał w ten sposób administracji Trumana dyplomatyczne umizgi do Mao i wyznaczył linię frontu zimnej wojny w Azji. Od tego momentu USA nie mają już odwrotu i zwiększają wsparcie wojskowe dla Francji w Indochinach. Zaczynają też wysyłać do Wietnamu swoich doradców wojskowych. Fundamenty pod drugą wojnę wietnamską zostają położone.



O ile porozumienie z Mao było niemożliwe, to moim zdaniem z Ho Chi Minhem możliwy był do przeprowadzenia wariant "Tito". Tak, obaj partyzanccy przywódcy mieli krew setek tysięcy ludzi na rękach. Geopolityka jednak często prowadzi do zaskakujących sojuszów i zgniłych kompromisów. Gdyby USA wymusiły na Francji w 1945-46 przyznanie Wietnamowi niepodległości, możliwe byłoby wyrwanie Wietnamu z chińskiej i sowieckiej orbity.



Wojna z lat 1965-1973 prowadzona była przez Amerykanów tak, by nie sprawić Wietnamowi Płn. większej krzywdy (pisałem o tym już na tym blogu). Gdy wojnę zaczęto prowadzić w sposób poważny (Operacja "Linebacker" w 1972 r.), Hanoi zaczęło skomleć o pokój. W 1975 r. administracja Forda/Kissingera pozwoliła Wietnamowi Płn. na podbój Republiki Wietnamu. W 1994 r. doszło do normalizacji stosunków dyplomatycznych między USA a Wietnamem. Obecnie Wietnam jest sojusznikiem naszego amerykańskiego sojusznika. Sojusznikiem przeciwko Chinom.




Przykładem na to to jak historia wzajemnych relacji była pokrętna była postać Pham Xuan Ana, południowowietnamskiego wojskowego, dziennikarza, mentora wszystkich korespondentów wojennych pracujących w Wietnamie Południowym, przyjaciela sajgońskich elit polityczno-wojskowych, człowieka będącego bardzo blisko płka Edwarda Landsdale'a i szefa sajgońskiej placówki CIA Williama Colby'ego. Gen. Pham Xuan An był od 1950 r. agentem wietnamskich komunistów. Najbardziej skutecznym agentem. W 2003 r., podczas pierwszej od lat wizyty amerykańskiej floty wojennej w wietnamskich portach, Pham Xuan An został zaproszony przez ambasadę USA na pokład USS "Vandegrift". Potraktowano go jak przyjaciela doskonale wiedząc, co robił w czasie wojny. Ot amerykański sportowy duch...


czwartek, 10 kwietnia 2014

Obrazki z Wietnamu

Hanoi, Zatoka Halong, Hue, Da Nang, Hoi An, wioski górskich mniejszości w środkowym Wietnamie, Ho Chi Minh City, Cu Chi, Delta Mekongu, Bangkok... Podróż niezapomniana i bogata we wrażenia. Wyprawa pełna obserwacji i kontaktów z ludźmi. Możliwość poznania prawdziwej Azji Południowo-Wschodniej.

Na Wietnam spoglądamy zazwyczaj stereotypowo: przez pryzmat filmów wojennych. Oczywiście, w tym kraju wojenne relikty można często spotkać, ale znaczna większość mieszkańców Wietnamu urodziła się już po wojnie. Konflikt z USA jest dla tych ludzi prehistorią taką jak dla większości Polaków Kampania Wrześniowa. To kraj młody i dynamicznie się rozwijający - idący "chińską drogą" a przy tym sojusznik naszego amerykańskiego sojusznika. To też kraj pełen kontrastów. Z jednej strony marmurowo-szklane wieżowce w Hanoi, Sajgonie czy Da Nang, w drugiej obrazki żywcem wzięte z bazaru Stadion z lat '90-tych. Eksplozja drobnej przedsiębiorczości, podziw dla Zachodu i zachodniego stylu życia, rosnący apetyt konsumpcyjny, portrety Wujka Ho obok buddyjskich i katolickich dewocjonaliów i  miliony skuterków śmigających po ulicach miast.





Jak przeciętny Wietnamczyk postrzega świat? Mieliśmy tam głównie do czynienia z wietnamskimi dziewczynami. Milutkie, słodziutkie, bardzo uczuciowe i emocjonalne. Wspaniałe dziewczęta, które świetnie zaprezentowały swój kraj. Widać u nich dużą sympatię wobec Białych, ale przy tym również pewne niezorientowanie w naszym świecie. ("U nas jest więcej chrześcijan, niż katolików" - jedna z rozbrajających wypowiedzi, które słyszałem.) Trudno się temu dziwić, wszak niewiele z nich podróżowało poza Wietnam i sąsiednie kraje a państwowe media nie o wszystkim informują. Można było jednak usłyszeć od nich dość zaskakujące rzeczy. "Komunizm ssie pałkę. Mówię to, choć mój ojciec i brat są w Partii" - taka wypowiedź cieszy serce.  "Boję się Czarnych. Jestem rasistką" - to z kolei zbyt bezpośrednie słowa jak na Europę :) Czarne, skośne oczy u dziewczyn wyglądają ciut tajemniczo i uwodzicielsko...


" - Wietnamskie dziewczyny są bardzo uczuciowe. Czy gdyby doszło do zdrady, dostałbym od takiej kilka noży pod żebra?
- Nie. Raczej zamknęłaby cię w klatce i nie wypuszczała mając tylko dla siebie."


Cytaty z moich wpisów na fejsie pozwolą Wam poczuć nieco atmosferę tych dni....

"Tym za co kochamy Azję Wschodnią jest to, że kobiety są tu wciąż kobiece. VC to wiedzą i wykorzystują próbując przeciągnąć nas na swoją stronę  W TV w redakcji programów wojskowych prezenterki w mundurach. Puścili ich resortową rewię - umundurowane piosenkareczki brawurowo wykonały piosenkę o inwazji na Kambodżę naśladując khmerski taniec. Przyjrzyjcie się materiałom filmowym o Vietcongu - jak tam eksponowane są młode dziewczyny. Okładka czasopisma sprzed 40 lat - słodko uśmiechające się dziewczątko w zielonym, korkowym hełmie NVA. "How are you feeling GI Joe? Your government is not telling you the truth about the state of war" Ostatnia noc w Sajgonie"








"Przy śniadaniu rozmawiałem z amerykańskim historykiem badającym korzenie wojny wietnamskiej. Poleciłem mu kilka książek, on podał mi kilka ciekawych informacji. Dawny pałac prezydencki - perełka architektury z lat 60-tych i bardzo klimatyczne miejsce pozwalające poczuć nostalgię za wolnym Wietnamem. W Muzeum Pozostałości Wojny obok ciekawych eksponatów i zdjęć głupawa komusza propaganda ("US Army Seal Rangers"). Wietnamski przewodnik opowiada rosyjskiej grupie o pomocy ZSRR dla Wietnamu Płn. w przeciąganiu tej brutalnej wojny. Jakaś stara sowiecka kurwa bije mu brawo...Resortowa bolszewicka stonka którą należy potraktować napalmem. Gdyby Hanoi przegrało wojnę byłaby tutaj druga Korea Południowa a weterani Vietcongu nie wegetowaliby za nędzne dongi. Zmieniając temat - xe om, czyli jazda na tylnym siedzeniu motorynki - fajna rzecz :)"



"W wiosce mniejszości Co Tu natrafiliśmy na przygotowania do wesela - czyli obrabianie zarżniętego świniaka. Górskie plemiona bardzo przyjazne a mój chorwacki ustaszowski t-shirt miał symbolikę podobną do wykorzystywanej przez US Special Forces. Rozdawałem dzieciakom słodycze (Dobrze, że nikt nie cyknął mi wówczas fotki, bo ludzie mieliby głupie skojarzenia;) Jedna z dziewczynek miała niezwykły rudawy kolor włosów - ponoć wśród miejscowych plemion rodzi się wiele dzieci o bielszej skórze i takich włosach. Później na słońcu im ciemnieją. Znowu jestem w Da Nang a jutro lecę do Sajgonu. Recepcjonistka zamiast airport powiedziała airborne :))"




""Dzisiaj trochę o religii w Wietnamie. W zeszłą niedzielę katolicka katedra św. Józefa w Hanoi była zapełniona po brzegi. Dzisiaj widzieliśmy katedrę w Da Nang a nawet pogadaliśmy z miejscowym księdzem. Widać tam adoptowanie miejscowych zwyczajów do katolicyzmu.
Przed figurą Matki Boskiej palą się buddyjskie kadzidła. W knajpie w pobliżu obraz Jezusa Miłosiernego z Wilna. W innych knajpach i sklepach buddyjskie ołtarzyki z ofiarami pokarmowymi. Na ulicach flagi z sierpem i młotem. Obok buddyjskich dewocjonaliów portrety Wujka Ho Samo Zło i gen. Giapa"





"Ktoś powiedział, że strzelanie można porównać do uprawiania miłości. W takim razie oddanie 10 strzałów z M16 i 10 z M60 to jakby fajniutkie macanko :))) Strzelałem z obu broni w Cu Chi i M60 ("świnia", "black hoe") zajebiście mi pasował.  Nasz przewodnik twierdził, że był podporucznikiem sił specjalnych ARVN i walczył jako sojusznik Amerykanów w Delcie Mekongu. Po wojnie siedział trzy lata u komuchów. Poza tym sprawiał wrażenie lekkiego ściemniacza. Ja za to nie nadaje się na Szczura Tunelowego. Byłem w rzekomo autentycznym tunelu - niska nora z zerową widocznością. Łatwo tam zwariować..."

Czy warto odwiedzić Wietnam? Tak, jak najbardziej. Przejdźcie się po miejskim targu w Hanoi, przyjrzyjcie się ludziom w okolicach mauzoleum Wujka Ho (polecam zwłaszcza resortową restaurację ze zjawiskowymi kelnerkami w strojach stylizowanych na mundury), zrelaksujcie się nad jeziorem Hoa Kiem, róbcie fotki sprzętowi w Muzeum Wojskowym, obejrzyjcie kombinezon Johna McCaina w muzeum "Hanoi Hilton". Przepłyńcie się łódką wokół pływającej wioski w Zatoce Halong. Przejedźcie się nocnym pociągiem na Południe. Odwiedźcie Hoi An  - przejdźcie się jego zabytkowymi uliczkami, przepłyńcie rzeką, kupcie tam szyty na miarę jedwabny garnitur. Napijcie się piwa w klubach Da Nang, pomódlcie się w lokalnej katolickiej katedrze, zjedzcie pieczone żabie udka w knajpie w której wisi wileński obraz Jezusa Miłosiernego. Pochodźcie po buddyjskich świątynkach ukrytych w jaskiniach Gór Marmurowych. Przejdźcie się po Cytadeli w Hue oraz po pobliskim militarnym skansenie. Nacieszcie się życiem nocnym tego miasta. Odwiedźcie też wioski mniejszości. Zjedźcie zupę w pho w przydrożnych mordowniach. Pochodźcie po Mieście Ho Chi Minha - uważajcie tylko na pojebany ruch uliczny! Odwiedźcie Muzeum Pozostałości Wojny i dawny Pałac Prezydencki - klimatyczny pomnik chwały Wietnamu Południowego. Zróbcie wypad do Cu Chi - postrzelajcie sobie z amerykańskiej broni, pochodźcie po tunelach, fraternizujcie się z VC. Popływajcie łodzią po Mekongu. Spróbujcie ciasteczek kokosowych z Delty, lokalnych owoców i wódki wężówki. Nacieszcie się życiem nocnym Sajgonu w okolicach ulicy Bui Vien. Jest tam naprawdę klimatycznie Zainwestowaliśmy w Wietnamie nasze serca i dusze, a potem go opuściliśmy... 


środa, 6 czerwca 2012

USA zbiera sojuszników. Powrót do Wietnamu.



Wyciekł poufny rozdział australijskiej doktryny bezpieczeństwa narodowego z 2009 r. przygotowanej dla rządu Kevina Rudda. Mówi on o wspólnym z USA prowadzeniu ewentualnej wojny przeciwko ChRL. Australijskie łodzie podwodne miałyby atakować morskie szlaki zaopatrzeniowe do Chin i brać udział w innych działaniach związanych z koncepcją bitwy powietrzno-morskiej. Rząd Julii Gillard zacieśnił współpracę wojskową z USA, więc od tego czasu rola Australii w amerykańskiej strategii i przyszłej wojnie z totalitarnymi Chinami wzrosła.

Innym ważnym sojusznikiem USA w regionie jest Wietnam. Sekretarz obrony Leon Panetta odwiedził niedawno dawną amerykańską a później sowiecką bazę morską w Cam Ranh. Nieoficjalnie mówi się o powrocie amerykańskiej floty w ten rejon. Wietnamowi zależy by mieć silnego sojusznika w konflikcie z Chinami o wyspy na Morzu Południowochińskim. USA też nie mają skrupułów. Sprawę POW/MIA zamiotły pod dywan już za administracji Cartera.

Dzisiaj Hillary jedzie do Baku. Azerbejdżan to z kolei sojuszników przeciwko innym członkom "osi Zła" Rosji oraz Iranowi. Amerykański ambasador w Baku Richard Mornigstar jest osobą która kreśliła politykę energetyczną Obamy wobec Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej (m.in. wobec złóż gazu we wschodniej części Morza Śródziemnego). Można się spodziewać więc zwiększonych dostaw amerykańskiej broni do Azerbejdżanu, który jest też bliskim sojusznikiem gospodarczym Izraela. Wszystko to oczywiście nie w smak Moskwie i Teheranowi.


środa, 16 listopada 2011

USA budują "żelazną kurtynę" na Pacyfiku i w Afryce


Zmiana kursu amerykańskiej polityki nabiera tempa. Hillary wskazuje kierunek: Pacyfik. Australia, w obawie przed Chinami, udostępnia bazy dla amerykańskich marines. Amerykańska flota odbywa przyjacielskie wizyty w Wietnamie (który się dotąd nie rozliczył z POW/MIA) a USA popierają prawo Hanoi do spornych akwenów z Chinami.

Budowa zapory trwa również w Afryce. Niedawno Obama wysłał siły specjalne do Ugandy, by rozprawiły się z sudańską marionetką: Armią Oporu Pana. Powstała baza amerykańskich dronów w Etiopii. Kenia zaatakowała Somalię dążąc do zdobycia portu Kismoyo, nieformalnej stolicy milicji al-Szabab. Teraz Izrael oferuje Kenii dostawy broni i dane wywiadowcze. Tworzy się sojusz z udziałem Izraela, Kenii, Tanzanii, Etiopii i Sudanu Południowego mający powstrzymywać wpływy radykalnego islamu i Iranu w Afryce. Co prawda USA dogadały się z Bractwem Muzułmańskim i oddają mu Afrykę Północną, ale nie chcą by wpływy tego "kalifatu" rozprzestrzeniały się na południe.