piątek, 12 kwietnia 2013

Apologia pro Thatcher


Ilustracja muzyczna: Marsz brytyjskich grenadierów (Girls und Panzer OST)

Śmierć Margaret Thatcher spowodowała, że na ulice brytyjskich miast wypełzło bydło podobnego sortu, co uczestnicy ubecko-palikotowych "radosnych happeningów" pod Krzyżem. W Brixton oraz kilku innych mieścinach motłoch zorganizował "street parties" połączone z zamieszkami i okradaniem sklepów. Rolę Dominika Tarasa odgrywała tam Romany Blythe, nauczycielka prowadząca zajęcia teatralne dla trudnej/upośledzonej młodzieży - pięknie pozująca z sowiecką flagą (ale i tak wszyscy dyskutują o jej fotkach w gorsecie). Świętowała również irlandzka Sinn Fein - trochę bardziej kulturalnie, bo bez plądrowania sklepów, ale za to z hektolitrami piwa i puszczaniem w niebo chińskich latarń. Mimo to, celebracje republikanów zniesmaczyły nawet Martina McGuinnessa, byłego szefa sztabu Provisional IRA. Cieszy się za to argentyńska prasa. Można tam było znaleźć nagłówki w stylu: "Galtieri czeka w Piekle na Thatcher" czy też "Margaret Thatcher zatopiona". Czy jednak świętujący zgon baronessy Thatcher mają rzeczywiście powód do takiej zapiekłej nienawiści wobec niej?

Argentyna

W przypadku Argentyńczyków powód radości ze śmierci "Żelaznej Damy" jest oczywisty: Falklandy/Malwiny. Jak mówią argentyńscy weterani: "Nikt za nią nie uroni u nas łzy". Postrzegają ją jako psychopatkę, która zabrała im sporne wyspy i zatopiła Admirała Belgrano. Trudno się dziwić tym uczuciom, ale prawda jest taka, że to Argentyna wywołała wojnę o Falklandy i ta decyzja strategiczna była ogromną głupotą. Niedawno ujawnione dokumenty brytyjskiego MSZ mówią, że rząd Thatcher na kilka tygodni przed wybuchem wojny rozważał udostępnienie Argentynie bazy morskiej na Falklandach. Brytyjscy oficjele chcieli też sprzedać Argentyńczykom stary lotniskowiec i myśliwce Harrier. Junta zaatakowała więc Falklandy całkowicie niepotrzebnie. A zatopienie Belgrano? Nowe dokumenty wskazują, że argentyński okręt kierował się w stronę Falklandów a nie zmierzał do kontynentalnego portu. Stanowił więc zagrożenie. Poza tym, czy zbrodnią wojenną jest zatopienie okrętu wojennego w czasie wojny?

Irlandia

Irlandczycy mają prawo cieszyć się ze śmierci swojego wroga. Irlandia Płn. za rządów Thatcher była królestwem brytyjskiej bezpieki, w której robiła ona, to co chciała (polecam tekst Gerry'ego Adamsa). Wojna przeciwko IRA miała dla "Żelaznej Damy" wymiar osobisty. Irlandzcy terroryści sterowani przez Kreml zabili w 1979 r. jej politycznego mentora Airego Neave'a (notabene wielkiego przyjaciela Polski i bojownika o prawdę o Katyniu. Pisał o jego zabójstwie już na tym blogu.) a w 1984 r. próbowali ją zabić za pomocą bomby podczas konwencji konserwatystów w Brighton. Mimo wszystko Thatcher nie była opanowana nienawiścią wobec Irlandczyków. W 1985 r. wywołała wściekłość unionistycznych, protestanckich zjebów podpisując porozumienie z Republiką Irlandii dające Dublinowi wpływ na sytuację w Irlandii Płn. W 1990 r. uruchomiła zaś tajne negocjacje pokojowe z IRA. To zaowocowało w przyszłości Porozumieniem Wielkopiątkowym.

Lewactwo

Funkcjonuje mit o wrogości Thatcher wobec robotników. Wielu ludzi ma jej wciąż za złe ostrą walkę z górniczymi związkami zawodowymi. By wyprostować ten mit, przytoczę fragment artykułu niezastąpionego Jacka Kwiecińskiego. Przypomina on kim był Arthur Scargill, przywódca górniczych związków zawodowych.



"Scargill był i pozostaje rzadkim już nawet na Zachodzie autentycznym stalinistą. Opuścił partię w proteście przeciw usunięciu mumii Stalina z mauzoleum. Poparł inwazję na Węgry. Potem potępił „Solidarność”. Fundusze czerpał z ZSRR (Politbiura z Gorbaczowem), Libii, nawet Kuby. Chociaż potępiał wszystkich przywódców ZSRR po Stalinie – bo „zniszczyli najwspanialszy ustrój, jaki znał świat”.
„Kapitalizm trzeba obalić i zastąpić systemem socjalistycznym”. „Wszystko w W. Brytanii musi być upaństwowione”. „Gdy obejmę władzę, cała prasa znajdzie się pod kontrolą państwową”. „Przejście do socjalizmu będzie nieodwracalne” (koniec z wyborami). „Nasza rewolucja będzie się opierała na »akcji bezpośredniej«” (przemocy). Nie chodziło już o dyktowanie własnych warunków, praktyczne współrządzenie. Ale o „obalenie tego rządu, a zwłaszcza M. Thatcher” (akurat po jej drugim, ogromnym sukcesie wyborczym). „Decydująca batalia”, stwierdził, „będzie się toczyć nie w Izbie Gmin, a na ulicach Brytanii”. Wszystko powyższe to bezpośrednie cytaty. Można jeszcze dodać, że obecnie Scargill jest członkiem Brytyjskiego Stowarzyszenia Stalina (British Stalin Society); owszem, istnieje coś takiego.
Scargill uderzył w marcu 1984 r. Był pewien, że wygra. Zawsze wygrywał. W 1974 r. obalił rząd konserwatywny, przez jego i nieco mu podobnych upadli laburzyści w 1979 r. Aż strach pomyśleć, co stałoby się ze Zjednoczonym Królestwem, jeśliby zwyciężył i teraz. Pewno mało kto wie, że kopalnie likwidowano w W. Brytanii systematycznie. Pierwszy laburzystowski rząd Wilsona zamykał jedną tygodniowo. I nigdy z tego względu nie strajkowano. Plan M. Thatcher nie był niczym nowym. Ale przecież w grę wchodził nie strajk, a ideologiczna batalia – o losy kraju. Pani premier dobrze wiedziała, co ją czeka. Była przygotowana (wielkie zapasy węgla, zapewnienie pokoju z innymi branżami, utworzony, zawczasu, sztab kryzysowy). Jej minister energetyki, syn robotnika, Peter Walker, zaproponował górnikom niesłychanie korzystny dla nich kompromis. Scargill nie poddał go w ogóle pod głosowanie. A związek był federacją. Odmawiające zatrzymania pracy kopalnie otoczyły działające z niezwykłą brutalnością „latające pikiety” (po paru miesiącach górnicy z Nottinghamshire podali kierownictwo związku, czyli Scargilla, do sądu – wyrok to 200 tys. funtów grzywny). Te latające pikiety to była jakby prywatna armia Scargilla-dyktatora. Oczywiście w centrum swego królestwa działał jeszcze brutalniej.
Ale, ku zaskoczeniu wszystkich, rząd nie zważając na konsekwencje, na PR, na nic – odpowiedział na przemoc przemocą. Też lotnymi oddziałami policji delikatnością się nie odznaczającymi. „Pozaprawna przemoc nie może zatriumfować” – odpowiadała laburzystom, coraz ostrzej ją atakującym w Izbie Gmin, M. Thatcher. „Pojedynek” trwał i trwał, ale było już wiadome, że Iron Lady nie ustąpi. Wreszcie, prawie po roku, szeregowi górnicy zmusili Scargilla do głosowania. Przegrał je i przegrał wszystko.Margaret Thatcher wyeliminowała rewolucyjny socjalizm z W. Brytanii. Zdecydowanie. Całkowicie. Ostatecznie. Raz na zawsze (obecny kryzys tego nie zmieni). Rząd mógł znowu, niezastraszany, rządzić.Niektórzy górnicy (dostali domki i wielkie odprawy) potrafili przystosować się do nowego życia. Inni nie. Unowocześnienie kraju w ogóle było społecznie kosztowne. Ale jeśli W. Brytania miała podnieść się z kolan, nie wprowadzić w pełni gospodarki nakazowej – nie było alternatywy. Wtedy Brytyjczycy jakby to rozumieli. I M. Thatcher wygrała także kolejne, trzecie z rzędu wybory."

Podsumowując: Scargillowi oraz innym stalinowcom chodziło nie o walkę o prawa robotników, tylko o obalenie rządu, który prowadził ostrą politykę wobec Sowietów.

Narodowcy

Tak, tak endecy znaleźli się wśród obsmarowujących Margaret Thatcher. Portal narodowcy.net spłodził kwaśny artykulik, w którym Iron Lady została przedstawiona jako żydowska lewaczka. Artykuł jest pełen kwasów, np.  "W trakcie wprowadzania neoliberalnych reform gospodarczych, twardo rozprawiała się z przedstawicielami związków zawodowych czy protestującymi górnikami, tracącymi swoje miejsca pracy. Stąd przylgnął do niej przydomek „Żelaznej Damy”." Oczywiście przydomek "Żelazna Dama" został nadany Thatcher przez sowiecką propagandę w 1976 r., a więc na trzy lata przed tym jak została premierem, ale widać autor artykułu historię zna jedynie z książek Henryka Pająka. Wśród innych zarzutów wobec brytyjskiej premier znalazło się dziwaczne: ""Zmniejszyła również rosnące wpływy nacjonalistycznego Frontu Narodowego, sprzeciwiając się m.in. przyjmowaniu zbyt dużej liczby imigrantów z Azji." Ale najbardziej rozbroiło mnie, gdy duponarodowcy sięgnęli po następujący argument:

""Będąc ministrem edukacji w latach 1970-1974, obcinała dotacje na edukację, skupiając się przede wszystkim na finansowaniu szkolnictwa akademickiego, co zakończyło się m.in. wycofaniem bezpłatnego mleka dla najmłodszych." LOL

Postawa roszczeniowa jak u Janka Bodakowskiego ("Żydzi odebrali mi darmowe mleko!"). Proponuję zorganizować akcję "Szklanka mleka dla endeka". Można by dać bilboardy z prof. Maciejem Giertychem trzymającym w ręku szklankę mleka - a obok napis : "Pij mleko. Będziesz wielki!" :))))









środa, 10 kwietnia 2013

Sny#5 : Kaiser Soeze Unplugged



Szanowni Państwo, Obywatelki, Obywatele! Znacie mnie wszyscy jako Kaisera Soeze, mrocznego intryganta będącego szefem Syndykatu. Tak się akurat składa, że nasi ludzie przechwycili hasła do tego bloga, więc dzisiejszy wpis będzie mojego autorstwa. A więc tak jak mówi jedna z moich marionetek: przygotujcie się na BUL, zaakceptujcie BUL i pokochajcie BUL.


Chcę Wam zdradzić ważną rzecz: motyw operacji smoleńskiej. Z pewnością wielokrotnie słyszeliście bowiem od moich nakręcanych małpek, że motywu żadnego nie było. Kaczyński miał przegrać wybory, więc nie stanowił zagrożenia. Oczywiście, że miał przegrać - zwłaszcza, że to my liczymy głosy - ale nie mogliśmy sobie pozwolić na czekanie do wyborów. Powiedziałbym nawet, że 10 kwietnia mieliśmy ostatnią okazję do przeprowadzenia takiej operacji. "Ale przecież Kaczyński był niegroźny dla Systemu. Podpisał Traktat Lizboński i był socjalistą!" - powiedzą ludzie słuchający propagandy naszej nakręcanej małpki Ozjasza Goldberga. Nie wspomnę już o argumentach strony wsłuchanej w nakręcane małpki prof. Artymowicza (zwanego przeze mnie dla sarkazmu Żabą Artymusem), Ireneusza Krzemińskiego, Macieja Laska, Jerzego Millera, Janinę Paradowską tudzież pomniejsze pacynki. Pozwólcie Szanowni Państwo, że posłużę się pewną ilustracją. Siergiej Ignatiew, gdy odchodził z fotela prezesa Banku Rosji, twierdził, że w 2012 r. z Federacji Rosyjskiej zostało wyprowadzonych 35 mld dolarów przez jedną grupę przestępczą. Pułkownik Litwinienko, zanim mu się zmarło, nazywał tę organizację Grupą Przestępczą z Łubianki. My ją nazywamy Rosyjskim Syndykatem. 2012 r. nie był w niczym wyjątkowy - ciężkie miliardy wypływają z Rosji, do rajów podatkowych od ładnych paru lat. Mamy do czynienia z prawdziwym skokiem na Rosję (Anders Aslund twierdzi, że w ten sposób zostanie doprowadzony do bankructwa Gazprom). Czemu Rosyjski Syndykat rzucił się tak do rozbijania banku? Nie wiem. Może boją się, że im tę kasę zabiorą Chińczycy? W każdym bądź razie, jedną z macek tej grupy przestępczej zdemaskował rosyjski prawnik Siergiej Magnicki - i mu się zmarło. Pamiętacie jaki z tego powodu Unia i USA robiły raban - i jak emocjonalnie zareagował na to administracja Putina? To teraz weźcie pod uwagę, że Magnicki to drobna płotka, która przypadkiem wpadła na tę operację. I pomyślcie co by się stało, gdy na drodze operacji stanął ktoś większy? Ktoś, kto posiadał ogromną wiedzę o naszej gałęzi Syndykatu, którą zdobył już na początku lat '90-tych pracując w BBN i NIK, a później jako minister sprawiedliwości a w końcu jako prezydent - czytający do poduszki takie opracowania jak aneks do raportu z likwidacji WSI, tudzież inne opracowania wywiadowcze, ucinający sobie pogawędki z Meierem Daganem tudzież innymi poinformowanymi ludźmi, a przy tym węszący wokół takich interesów jak kontrakty gazowe? Ktoś, kto potrafił robić raban na całą Europę w kwestiach takich jak np. Gruzja? Poszukajcie sobie danych na temat tego ile płacimy Rosji za gaz - o ile więcej niż np. Niemcy - a ile dostajemy za transfer tego gazu Jamałem. A teraz wyobraźcie sobie jaką nasz Syndykat dostaje za to prowizję.

A teraz weźcie pod uwagę, że on nie był jedynym mogącym narobić rabanu. Na pokładzie Tupolewa, na 96 osób co najmniej 56 - mówię, co najmniej, bo o niektórych przypadkach nie wolno mi wspomnieć - to ludzie powiązani z wojskiem, służbami specjalnymi i dyplomacją. Ludzie dysponujący określoną, niebezpieczną dla nas wiedzą. Oczywiście zależało nam, by ta wiedza nie wypłynęła. Nie wiedzieliśmy jak długo okno geopolityczne będzie otwarte - reset USA z Rosją zależał od sytuacji na Bliskim Wschodzie, a tam Amerykanie już przygotowywali arabską wiosnę, kryzys w strefie euro też miał swoją niebezpieczną dynamikę, a klany na Kremlu już zaczynały się gryźć przed wyborami prezydenckimi. Nie mogliśmy czekać do wyborów. To, że Kaczyński wybory by przegrał, byłoby dla nas nawet groźniejsze od jego zwycięstwa. Pamiętacie sprawę Oleksego? Jaki numer zrobili nam na odchodnym? I kto nam to zrobił? Wydawałoby się nasi ludzie: TW "Bolek" i jego przydupasy z UOP. A później w ramach rewanżu rąbnęliśmy w nich dokumentami o inwigilacji prawicy. Pamiętacie lata 2002-2005, jak mój nieudolny poprzednik generał. D (notabene pierwowzór postaci Kapitana Dupy z GitProdukcji) doprowadził do czegoś, co znamy jako afera Orlenu? Pamiętacie co się działo, po tym jak ten jąkający się debil bawił się dyktafonikiem?

(Tymczasem na Czerskiej, Nadredaktor zwiesił głowę ze smutkiem i załamany westchnął:
 - Ją...ją...kający się de...debil...
- Szefuńciu! - skoczyła go pocieszyć red. Agnieszka Kublik.
Z tyłu red. Wojciech Czuchnowskim pękał ze śmiechu zakrywając usta obiema dłońmi.)

Nie mogliśmy sobie pozwolić na coś takiego. A sam 10 kwietnia? Nie będę się rozwodził o kwestiach technicznych. Ale tego ranka byłem zrelaksowany. Wszystko było przygotowane. Ekipy czekały na przejęcie laptopów, notesów i telefonów komórkowych. Przemówienie dla BUL-a było już doszlifowane. Bez błędów, bo martwi ludzie popełniają błędy. Czekałem na nominację. Wszystko działało jak w zegarku. Sowieckim zegarku. A jak wiadomo, sowieckie zegarki są najszybsze na świecie. Nie spodziewałem się, że Ruscy tak to spieprzą. Ale cóż, jestem przygotowany do pracy z idiotami. Skutki okazały się dla nas nadzwyczaj owocne. Podczas gdy Wy jaracie się mamą Madzi tudzież innymi duperelami, my wprowadzamy w armii równoległą strukturę dowódczą, zmieniamy architekturę służb specjalnych, wdrażamy wielkie przekręty zbrojeniowe, robimy machlojki wokół Jamału, reorientujemy politykę zagraniczną odchodząc od unijno-natowskiego paradygmatu (zauważyliście, że gen. Pacek zapraszał na AON prelegentów z Chin oraz Iranu? Jak się sytuacja uspokoi, zaprosi również tych z Korei Północnej) i szykujemy się na kolejne ruchy na szczytach władzy. Może ktoś znowu będzie gdzieś leciał... A po Cyprze, wielu ludzi jest żądnych krwi. A, prawie bym zapomniał... Co tam w Nigerii? Podzielę się z Wami moją próbą literacką. Proszę tylko nie krytykować za bardzo, bo dotychczas pisałem głównie naukowe artykuły. No, w 1964 r. wysłałem do "Żołnierza Wolności" (dacie wiarę, że BUL nie potrafi poprawnie napisać nazwy tej gazety?) swój rapsod poświęcony bitwie o Kołobrzeg, ale to się nie liczy.

"Rządowy Embraer zniżał się nad dżunglą. Krew pokrywała fotele i podłogę. Guenther leżał w korytarzu w małej kałuży juchy.
- Powałujecie thego... Mogłem wsystkich was wypiełdolić... Jesteście nikim... Tak jak Sche...
Trzask! Trzask! Trzask! J. trzykrotnie "musnęła" mu twarz swoimi skórzanymi, wzmocnionymi acz szykownymi butami. Guenther patrzył na nią tępym wzrokiem. Jego spojrzenie wędrowało wzdłuż nóg, ku brzegom krótkiej spódnicy. J. gwałtownie nadepnęła mu na krocze.
- Aaaaaa!!!! Ty j****na dziwko!!!
- To za to, że przez tyle lat musiałam, na potrzeby tej misji udawać idiotkę robiącą karierę za pomocą urody. "Kto wybiera drużyny do Pucharu Polski". Na szczęście ten kretynizm już się skończył - westchnęła poprawiając okulary.
- Kończymy to - zarządził płk Jarosław G. po czym dodał: - A ja u niego musiałem udawać konserwatywną ciotę oderwaną od rzeczywistości.
Skierował lufę pistoletu w stronę głowy Guenthera.
W chwilę później, członkowie grupy likwidacyjnej wyskakiwali na spadochronach. Płonący Embraer spadał na bezbrzeżną malaryczną dżunglę. - Możecie zapomnieć o wraku i ciałach - westchnął G."

A - to jeszcze raz ja Kaiser Soeze. Powyższy opis to tylko taka moja fantazja. Nie bierzcie jej poważnie. To coś takiego jak "Ostatnie kuszenie Chrystusa" lub "Pakt Ribbentrop-Zychowicz". W każdym bądź razie, jeśli właściciel tego bloga nie  zmieni hasła na bardziej skomplikowane, to będę się tutaj częściej pojawiał. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko?

Ps. Podcza gdy Wy czytaliście ten wpis, ja skoczyłem na parking pod BBN. Ktoś chce kupić używanego Blaupunkta?


poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Margaret Thatcher (1925-2013) R.I.P.


Sowiecka propaganda nazwała ją nieopatrznie "Żelazną Damą". I to się przyjęło. Ten przydomek towarzyszył jej kiedy wygłaszała swoją słynną mowę o sowietyzacji Wielkiej Brytanii, gdy wspólnie z Reaganem dobijała Imperium Zła, gdy triumfowała na Falklandach, gdy wysyłała wojska do Iraku, gdy prowadziła twardą politykę wobec IRA, gdy stawiała opór zwolennikom wejścia Wielkiej Brytanii do systemu ERM czy też gdy pomagała Polsce.


Powyżej: Baronessa Thatcher i katolicki premier Wielkiej Brytanii Tony Blair

Była najlepszym brytyjskim premierem XX w. (Tony Blair, człowiek który inkorporował część jej polityki do programu Partii Pracy, jest na drugim miejscu w moim rankingu. Żarłacz Churchill daleko w tyle, za Asquithem i Chamberlainem, ale przed tym dupkiem Anthonym Edenem. - Zresztą "Żelazna Dama" lubiła Blaira i mówiła, że Partia Konserwatywna potrzebuje takiego przywódcy jak on.) Przywróciła mocarstwowość Wielkiej Brytanii.


Powyżej: Czy premier Thatcher uczęszczała do szkoły św. Glorianny?

Była też osobą o ogromnym poczuciu humoru. Gdy jeden z posłów Partii Pracy krzyknął do niej w parlamencie: "Ty kurwo!". Ona mu odparła: "Pan się myli. Nigdy nie wykonywałam takiego zawodu". Kiedyś stwierdziła też: "Gdyby moi przeciwnicy zobaczyli, że przechodzę suchą stopą po Tamizie, powiedzieliby, że nie umiem pływać".






Powyżej: "Pirat, czarownica i morderczyni" - argentyńska prasa w 1982 r. o Margaret Thatcher. Teraz pewnie się cieszą jak po wyborze papieża :)


W Polsce wielu ludzi spłyca jej dorobek do kwestii gospodarczych: zmniejszenia ingerencji państwa w gospodarkę, masowej prywatyzacji oraz walki ze związkami zawodowymi. Porównują do "Żelaznej Damy" Balcerowicza czy też Tuska. Fakty są jednak takie: prywatyzacja w Wielkiej Brytanii była procesem przejrzystym i uczciwym, która w niczym nie przypominała tego złodziejstwa co u nas. Tam akcje prywatyzowanych spółek trafiały w większości w ręce pracowników (przez co wielu ludzi awansowało do klasy średniej). Związki zawodowe, przeciwko którym walczyła Thatcher były kierowane przez stalinowskich komunistów takich jak Andrew Scargill - finansowany przez Moskwę i Trypolis. A gdy Milton Friedman próbował udzielać brytyjskiej premier gospodarczych rad, został przez nią pogoniony na drzewo.


sobota, 6 kwietnia 2013

Największe Sekrety: Książę Higashikuni Naruhiko - człowiek, który wywołał Wielką Wojnę w Azji Wschodniej


Ilustracja muzyczna: Kuchiki Rukia - Kaze, Bleach Concept Covers

Nawet ćwierćinteligent słyszał o Hitlerze, Stalinie czy Mussolinim. Osoby bardziej obeznane z historią  wiedzą czym było Towarzystwo Thule, kim był Ernst Roehm, jacy biznesmeni finansowali Hitlera, kim byli najbliżsi współpracownicy Stalina, ile kochanek miał Duce. W przypadku wojny na Pacyfiku panuje jednak totalna ignorancja. Osobą na którą zrzucono winę - kreując w ten sposób "azjatyckiego Hitlera" - był premier gen. Tojo Hideki, choć to nie on decydował o rozpoczęciu wojny w Chinach, a na fotelu premiera nie dotrwał nawet do 1945 r. Osoba, która była prawdziwym pociągającym za sznurki - książę Higashikuni Naruhito pozostała w cieniu, nie znana nawet zbyt wielu historykom wojskowości. A przecież informacje o jego machinacjach są powszechnie dostępne - wystarczy je tylko ze sobą połączyć!

Ilustracja muzyczna: Invasion - Bleach OST

Na ślad tej historii natrafiłem gromadząc materiały do artykułu o Takahashim Korekiyo - genialnym japońskim ekonomiście, przedwojennym premierze, który wyciągnął Japonię z Wielkiego Kryzysu a jego polityka zainspirowała Johna Maynarda Keynesa (Pełen podziwu dla dokonań Takahashiego jest m.in. Ben Bernanke, szef Fedu). Takahashi dokonywał cudów jeśli chodzi o politykę gospodarczą. Popełnił jednak jeden poważny błąd - ciął wydatki na armię (Demokratyczni politycy japońscy, powiązani z wielkim biznesem - zaibatsu, uważali, że armia powinna być mała i kadrowa, co oczywiście ustawiło ich na kursie kolizyjnym ze sfrustrowanymi wojskowymi, którzy tworzyli tajne, zazwyczaj narodowo-socjalistyczne stowarzyszenia). W efekcie Takahashi został zamordowany przez zbuntowanych oficerów podczas próby zamachu stanu - Incydencie z 26 Lutego (Puczystów sławił później Yukio Mishima w jednym ze swoich opowiadań). Pucz się nie udał, przeprowadzająca go tradycjonalistyczna, antykapitalistyczna wojskowa frakcja Kodoha została rozbita. Ale to był punkt zwrotny w historii Japonii. Cywilni, demokratyczni politycy zostali skutecznie zastraszeni, autor polityki gospodarczej, która mogła zapobiec wojnie zabity, władzę przejęła dążąca do wojny frakcja Toseiha - główny rywal Kodohy (zasymilowała ona wielu członków pokonanej fakcji). W kierownictwie Toseihy widzimy gen. Tojo, który w czasie Incydentu z 26 Lutego był szefem Kampetai, czyli wojskowej bezpieki. Człowieka, który powinien wiedzieć o szykowanym zamachu stanu - i który celowo dopuścił do tej prowokacji. Ale niech Tojo nam nie przesłania innych postaci z tej grona. Jest tam cała masa wojskowych i ludzi służb z Armii Kwantuńskiej.

Ilustracja muzyczna: Treachery - Bleach OST



A wśród nich: Kenji Doihara, legendarny szpieg i heroinowy baron, "Lawrence z Mandżurii" stojący za prowokacjami, które doprowadziły do inwazji na Chiny (obszernie już o nim pisałem na tym blogu). Kto był prawdziwym przywódcą tej frakcji? Książę Higashikuni Naruhito, wuj i doradca cesarza Hirohito, dowódca szeregu jednostek wojskowych stacjonujących w Mandżurii i w Chinach. Nawet Wikipedia podaje, że "był odpowiedzialny za osiem fałszywych zamachów stanu, cztery śmiertelne zamachy polityczne, dwa religijne fałszerstwa, oraz niezliczone groźby morderstw i szantaże w latach 1930-36, które doprowadziły do zneutralizowania japońskich umiarkowanych polityków, którzy sprzeciwiali się wojnie." W ciągu kilku lat, za pomocą swoich intryg takich jak Incydent z 26 Lutego zmienił on Japonię w państwo totalitarne i wciągnął ją do wojny najpierw przeciwko Chinom, potem przeciwko Zachodowi. (Przy okazji pogodził zaibatsu z wojskowymi). To on doprowadził do tego, że gen. Tojo został premierem i jednocześnie ministrem armii (de facto przedostatnim szogunem) i to on sprawił, że w pażdzierniku 1944 r., po bitwie o Saipan, rząd Tojo został obalony.




Ilustracja muzyczna: Our WORLD - Ulquiorra Cifer/Schiffer (Bleach Beat Collection)

Zaangażował się w dyplomatyczną grę o zakończenie wojny honorowym pokojem. Pod koniec wojny próbował obalić cesarza Hirohito i osadzić na tronie niepełnoletniego cesarskiego syna Akihito - a samemu rządzić jako regent. 16 sierpnia 1945 r., z dniem ogłoszenia rozejmu, został pierwszym powojennym premierem Japonii. Jego stary druh Doihara był wówczas dowódcą 1 Grupy Armii, czyli japońskich sił zbrojnych na Honsiu. O ile "Lawrence z Mandżurii" został powieszony w 1948 r. za zbrodnie wojenne, to jego mocodawca książę Higashikuni, prowadził po wojnie spokojny żywot biznesmena, pamiętnikarza i honorowego przewodniczącego Międzynarodowego Stowarzyszenia Sztuk Walki. Założył nawet sektę zen Higashikuni-kyo, która jednak została rozwiązana przez amerykańskie władze okupacyjne.



Zmarł 20 stycznia 1990 r., w wieku 102 lat. Przeżył swojego bratanka Hirohito. Wstąpił na dziejową scenę jeszcze przed I wojną światową, zszedł z niej w czasach starszego Busha (notabene weterana wojny na Pacyfiku). Jeśli można porównać tego intryganta do jakiejś postaci z anime, to chyba najbardziej przypomina Tobiego Uchihę z Naruto. Tyle, że w tej historii zabrakło Naruto i złoczyńca nie został ukarany.

Ps. Polecam artykuł "Seppuku na pokaz" z ostatniego "URze', choć autor dokonał pewnych przemilczeń (np. roli Takahashiego i księcia Higashikuni) świetnie jednak opisał "klikę z Mandżurii", która przeprowadzała tam w latach 30-tych niezwykle udany eksperyment gospodarczy - wzór, który naśladowały po wojnie państwa Azji tworzące swój cud gospodarczy. Mandżuria w ciągu kilku lat zmieniła się z biednego zadupia w region silnie uprzemysłowiony i rozwinięty (w 1944 r. produkowała więcej prądu niż całe Chiny). Klika z Mandżukuo to ludzie, którzy po 1945 r. objęli kontrolę nad japońską gospodarką. Znalazł się w niej również premier Nobosuke Kishi, pięknie opisany w "Dziedzictwie popiołów" założyciel Liberalno-Demokratycznej Partii Japonii, dziadek obecnego premiera Shinzo Abe. Tak, tak wojenne tajemnice nadal mają wpływ na bieżącą politykę...

Hideo Murai, szef działu naukowo technicznego sekty Najwyższa Prawda, odpowiedzialny za pozyskiwanie WMD i prace nad teslowskimi broniami sugerował przed śmiercią, że jego prawdziwymi mocodawcami byli ludzie spotykający się w pewnej komnacie Pałacu Cesarskiego z wymalowanymi na ścianach sześcioramiennymi gwiazdami. (Dla przypomnienia: Teslowskie tajemnice sekty Aum). Czyżby jacyś uczniowie księcia Higashikuni?

Co się stanie 10 kwietnia w Korei? Wiara Kimów w magiczną 9



Tegoroczny 10 kwietnia może być bardzo ciekawy. I nie chodzi mi tu wcale o rocznicę Smoleńska. Korea Północna radziła przecież ambasadom w Pyongyangu, by dokonały ewakuacji do 10 kwietnia. "Później nie będziemy w stanie zapewnić bezpieczeństwa dyplomatom". 10 kwietnia to również deadline dla ewakuacji parku przemysłowego Kaesong. A przede wszystkim data 10.04.2013 sumuje się w "magiczną" dla rodu koreańskich dyktatorów liczbę 9. Dlaczego 9? Ponoć w 1948 r. słynny szaman z Pyongyangu wskazał Kim Il Sungowi ("Grubemu Kimowi I"), że ta liczba będzie się ściśle łączyła z losami jego rodu. Tak więc powstanie KRLD ogłoszono 9 września, pierwszy test nuklearny został dokonany 9 października, wiele innych prowokacji oraz ceremonialnych wydarzeń odbyło się w dniach, których daty sumują się do "9". Tak samo numery rejestracyjne samochodów, jakimi jeżdżą Kimowie, kwatery Wodza i jego ośrodki wypoczynkowe są znane jako Obiekty Nr. 9, posiłki dla niego noszą nazwę w dokumentach Posiłki Nr 9, a na jednym z filmów propagandowych na Waszyngton spada rakieta z namalowanym numerem 9.

USA rozmieszczają w regionie bombowce B1 oraz Boeingi E-6 "Doomsday Plane" (powietrzne centra dowodzenia w wojnie nuklearnej). Prezydent ChRL Xi Jinping wydał zaś swoim wojskom rozkaz, by przygotowały się na upadek reżimu Kimów. Są oznaki tego, że Chiny traktują Koreę Północną już jako niepotrzebny balast. (Zresztą pisała już kiedyś o tym niezastąpiona Hanna Shen).

A poniżej, dla rozluźnienia: występ PSY'a na inauguracji kadencji obecnej koreańskiej pani prezydent. Można tam wypatrzyć trochę fajnych Koreanek.


Ps. Czy jak wybuchnie wojna, Danek, Bekier, Lasecki oraz inni fani "Ostatniego Bastionu Logiki Sakralnej" zostaną internowani? Czy też będą działać jako V-ta kolumna wroga i rozwijać bannery w stylu "Gruby Kim żyje!"?

czwartek, 4 kwietnia 2013

Korea Północna - tarcza dla amerykańskiej tarczy (przeciwko Chinom)



Powyżej: stare, dobre bushowskie czasy, kiedy przed Ameryką czuto respekt. Nowojorska Orkiestra Filharmoniczna gra hymn USA w Phenianie. Północnokoreańscy oficjele stoją na baczność. Danek i inni pajace z Falangi chyba się potną...

Korea Północna ogłasza, że przygotowuje atak nuklearny na USA i zamyka specjalną strefę ekonomiczną Kaesong. To zapewne gra, ale naprawdę niewiele potrzeba, by wymknęła się ona spod kontroli. Ale warto zwrócić uwagę na to, co robią USA. Najpierw umieściły dodatkowe baterie przeciwrakietowe na Alasce, teraz ulokowali Thaady na Guam. Amerykanie, pod osłoną północnokoreańskiego zagrożenia, znaleźli sposób na to, by wzmocnić swoje siły w regionie i przeorientować swoją powstającą tarczę antyrakietową na kierunek chiński - i zrobili to tak, by jednocześnie nie drażnić Chin. Pekin może być lekko uśpiony tym, że w miejsce wojowniczej Hillary sekretarzem stanu został ciotowaty John Kerry, znany jako entuzjasta współpracy z Pekinem. Jednocześnie USA zrezygnowały (przynajmniej czasowo) z rozmieszczenia IV-go etapu tarczy antyrakietowej w Europie (czyli nie będą mogli nad naszym kontynentem przechwytywać rosyjskich ICBM). To taki gest w stronę Kremla, który Ruskich oczywiście nie zadowoli, ale zapewne jakiś geniusz w administracji Obamy (Brzeziński?) uznał, że można spróbować odciągać Rosję od Chin. Taka kissingerowska polityka a rebours. Nic oczywiście to taka sama głupota jak próba odrywania Austro-Węgier od Niemiec w czasie I wojny światowej. Rosja w tym układzie pełni oczywiście rolę upadającego CK-Imperium.  A przy okazji Rosji: zauważyliście, że po Cyprze wyszły na jaw nagie fotki Merkel z otchłani dziejów NRD, a potem Putin zaproponował budowę drugiej nitki Jamału (do czego w sumie Rosjanie są zobowiązani w kontrakcie na budowę pierwszej nitki).

Ps. Program nuklearny kosztował irańską gospodarkę jak dotąd około 100 mld USD. Większość tego to koszty sankcji, straconych inwestycji i nie zarobionych pieniędzy na ropie. Ktoś jeszcze sądzi, że ten program ma na celu tylko rozwój energetyki?

Poniżej: hymn Korei Północnej. Uczcie się na pamięć, może się przyda jak będziemy mieli "Homefront".

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Największe sekrety: Operacja "Złota Lilia"


"Bogactwo, siła, sława. Człowiek, który zdobył wszystko na świecie - dowódca Imperialnej Armii Japońskiej na Filipinach, gen. Yamashita Tomoyuki. Ostatnie słowa, jakie wypowiedział podczas egzekucji wysłały ludzi na morza. "Mój skarb? Mój One Piece? Jeśli chcecie, weźcie go sobie. Ukryłem go gdzieś na Filipinach." Ludzie w pogoni za marzeniami ruszają w morze. Świat wszedł w Wielką Piracką Erę!". Ilustracja muzyczna: One Piece Opening 1.




Gen. Douglas MacArthur, "Ostatni Bóg Wojny" toczył zażarte spory z admirałem Nimitzem upierając się, by zamiast nimitzowskiej strategii "skakania po wyspach" zastosowano jego plan uderzenia na Filipiny (Ostatecznie prezydent USA zatwierdził kompromisową strategię łączącą elementy obydwu planów). Powody upierania się przy filipińskim kierunku natarcia były zarówno prestiżowe (słynna obietnica: "I shall return!") jak i polityczne (trzeba było pokazać ludom Azji, że Ameryka ich nie zostawi na pastwę japońskich okupantów). Ale być może najważniejszy był powód materialny: gigantyczny skarb ukryty na Filipinach w ramach operacji "Złota Lilia". One Piece.

Ilustracja muzyczna: Pacific. Main theme

"Złota Lilia" to również nazwa specjalnej japońskiej jednostki dowodzonej przez cesarskiego brata księcia Chichibu. Od 1937 r. plądrowała ona obszary okupowane przez Japończyków ze złota, drogich kamieni oraz innych kosztowności - przejmując bajeczne skarby gromadzone od 5 tys. lat.



Bogactwo to trafiało do Japonii, m.in. do bunkra pod górską miejscowością Nagano (znaną później z olimpiady zimowej). Punktem zbornym kosztowności, przed wysyłką do Japonii stały się Filipiny. Pod koniec 1943 r. japońska żegluga była już mocno zagrożona działaniami amerykańskich okrętów podwodnych. Postanowiono więc wstrzymać wysyłkę skarbów na Honsiu. Łupy miały zostać zakopane na Filipinach. Japońskie władze liczyły na to, że po walnej bitwie morskiej z US Navy - zniszczeniu amerykańskiej floty inwazyjnej u wybrzeży Filipin - uda im się zawrzeć pokój z USA, na podstawie którego zatrzymają Filipiny, a następnie wydobędą ukryte skarby i z ich pomocą odbudują po wojnie japońską gospodarkę. Wiedział o tym gen. Charles Willoughby (Weidenbach), szef wywiadu MacArthura, wiedział też MacArthur. Już w trakcie wyzwalania Filipin, OSS oraz ludzie gen. Willoughby z wywiadu wojskowego zdobyli japońskie mapy rozmieszczenia skrytek depozytowych ze skarbami "Złotej Lilii". Znajdowało się tam 190 lokacji, każda z nich oznaczona numerem określającym wartość zgromadzonych kosztowności w miliardach jenów. Np. znajdowały się tam trzy skrytki oznaczone cyframi 777 - czyli 777 mld jenów. Jakiego rodzaju skarby tam znaleziono? Np. beczki po ropie wypełnione po brzegi diamentami. Lub złoty posąg Buddy z odkręcaną głową, wypełniony w środku kamieniami szlachetnymi. Te bogactwa nazywano potocznie "skarbem gen. Yamashity", od nazwiska wybitnego japońskiego dowódcy, kierującego obroną Filipin gen. Yamashity Tomoykiego. Gen. Yamashita został powieszony w 1946 r. za zbrodnię wojenną, której nie popełnił - czyli za ekscesy japońskich marines (SNLF) podczas obrony Manili (Gen. Yamashita wydał rozkaz, by Manili nie bronić, by uniknąć w ten sposób niepotrzebnych strat własnych i cierpień cywilów. Niestety rozkaz Yamashity został zignorowany przez dowódców z Imperialnej Marynarki Wojennej. Doszło do długiej desperackiej obrony miasta połączonej z ze zbrodniami na cywilach, która zakończyła się zburzeniem dużej części filipińskiej stolicy.). W ten sposób uciszono ważnego świadka. Skarby przejęte w filipińskich skrytkach mogły teraz zostać użyte przez amerykańskie służby i MacArthura do ich własnych celów.



2 września 1945 r. gen. Douglas MacArthur przyjął kapitulację Japonii na pokładzie pancernika USS Missouri, zacumowanego w Zatoce Tokijskiej. Natychmiast przejął obowiązki szefa okupacyjnej administracji Japonii. Stał się ostatnim szogunem. Niewiele mówi się jednak o intrygach rozgrywających się w poprzednich dniach. Po rozejmie z Japonią z 16 sierpnia 1945 r., MacArthur stanowczo zakazał alianckim wojskom wkraczać na terytorium Japonii oraz tereny okupowane przez Japończyków (poza Chinami). Zakaz obowiązywał do momentu podpisania kapitulacji. Lord Mountbatten protestował, wskazywał, że ten rozkaz będzie kosztował życie wielu alianckich jeńców przetrzymywanych w japońskich obozach. MacArthur był dziwnie głuchy na ten argument. Japończycy wykorzystali podarowane im dwa tygodnie czasu na niszczenie tajnych dokumentów, zacieranie śladów tajnych programów i swoich zbrodni, likwidację niewygodnych świadków (m.in. alianckich jeńców kopiących skrytki depozytowe). Po przejęciu władzy nad Japonią, generał MacArthur stanął przed dylematem, jak potraktować Boski Dom Cesarski. Postanowił potraktować go łagodnie.




Książęta  Chichibu, Takeda,  Asaka - oraz książę Higashikuni Naruhiko (odpowiednik Uchichy Maadary, człowiek odpowiedzialny za wszystkie spiski mające wciągnąć Japonię do wojny i za przemianę Japonii w państwo totalitarne - kiedyś o nim coś więcej napiszę ) uniknęli jakiejkolwiek odpowiedzialności za udział w zbrodniach wojennych. Przeprowadzony audyt majątku panującej dynastii zadziwił wszystkich pokazując, że Cesarz posiada majątek warty tylko... kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Miliardy dolarów, które trafiły do Japonii w ramach operacji "Złota Lilia" rozpłynęły się w powietrzu. Część z nich mogła zostać rozkradziona przez amerykańskich wojskowych (tak jak rozkradli oni wiele wartościowych japońskich mieczy), ale większość posłużyła japońskim przemysłowcom do odbudowy potęgi ich przedsiębiorstw. MacArthur patrzył na to przez palce, gdyż z jednej strony chciał by Japonia stała się przemysłowym bastionem Wolnego Świata przeciwko Sowietom, z drugiej japońskie korporacje obiecały mu pieniądze na przyszłą kampanię prezydencką. Tak czy inaczej, zaraz po wojnie amerykańska administracja okupacyjna ogłosiła, że Japonia jest bankrutem i nie da się od niej ściągnąć pieniędzy na reparacje wojenne. Brytyjscy jeńcy wojenni dostawali od swojego rządu marne odszkodowania wynoszące po... 48 funtów. Z części pieniędzy zrabowanych "Złotej Lilii" Amerykanie utworzyli wielomiliardowy fundusz korupcyjny przeznaczony dla japońskich polityków. W latach '50-tych znalazł się on pod amerykańsko-japońskim zarządem, a w latach '70-tych prezydent Nixon przekazał nad nim kontrolę Japończykom w zamian za pieniądze na swoją kampanię wyborczą. Z działaniami tego funduszu było związanych później kilka afer i morderstw. Ale to już inna historia...

Odpryskiem operacji "Złota Lilia" była też niezwykła kariera pewnego Filipińczyka. Osobą odpowiedzialną z ramienia OSS za przejęcie skarbu gen. Yamashity był późniejszy generał Edward Landsdale. Jego filipińskim współpracownikiem był Severino Santa Romana. Adwokatem Santa Romany był zaś... Ferdinand Marcos, późniejszy dyktator Filipin. Część jego miliardów ukrytych w bankach na całym świecie, to pieniądze mające korzenie w operacji "Złota Lilia".