poniedziałek, 27 sierpnia 2012
"Nowe Państwo" i dr Darski o wojnie z Iranem
Na widok tej okładki "Nowego Państwa" wielu endeków dostanie pewnie krwawej sraczki. Ponadto polecam ten numer ze względu na artykuł mojego politycznego guru, dra Targalskiego vel Darskiego vel Doktora House'a poświęconego wojnie z Iranem. Najlepsza analiza jaką można przeczytać w polskiej prasie (choć dla wielu czytelników bloga te tezy pewnie nie są nowe). Jego bezpośredni i złośliwy styl jak zwykle rozwala. Szczególnie spodobał mi się tekst, że "wojnom sprzeciwiają się często naiwni ludzie, szczególnie kobiety, które boją się , że na wojnie będą ginąć dzieci, ale nie wiedzą, że czasem cena poddania się jest dużo większa" (cytat niedokładny). Do tego rozmowa z niemieckim ekspertem dotycząca wojny w Syrii (gostek stawia tezy bardzo podobne do moich), ciut naiwny tekst ambasadora Waszczykowskiego o możliwości pokoju z Iranem, dobry i syntetyczny artykuł o związkach irańsko-rosyjskich i obszerny wybór aktualnych cytatów z Marszałka Piłsudskiego.
Konflikt przelewa się do Libanu +Zjeby z Falangi o Syrii
Syryjska wojna domowa nie ogranicza się tylko Syrii. Jej odpryski widać już w Libanie. Mam przede wszystkim na myśli konflikt, który całkowicie przemilczają polskie media (tak jak bardzo długo milczały o wojnie domowej w Jemenie): starcia w Trypolisie pomiędzy sunnitami a alawitami. Nie są one sprawą nową. Od wielu lat, dochodziło do nich sporadycznie a korzeni konfliktu należy szukać w wojnie domowej z lat 1976-1990 r. Trudno się dziwić, że znowu wybuchły. Trypoliscy sunnici to ludzie z tych samych klanów, co tuż za granicą są pacyfikowani przez szabihów a pragnienie zemsty to jedno z najsilniejszych ludzkich uczuć. W Bejrucie członkowie klanu Miktad porwali kilku Syryjczyków i tureckiego biznesmena, za to, że rebelianci z FSA porwali ich krewnych w Syrii. Nie przypadkowo saudyjskie MSZ poradziło poddanym Królestwa opuścić Liban. Odpryskiem konfliktu może być też aresztowanie Michela Samahy, byłego ministra informacji, jednego z najważniejszych agentów Assada w Libanie. Zarzuty są poważne: współuczestnictwo w zabójstwach i zamachach organizowanych przez syryjskie służby. Co ciekawe, nie bronią go ani Amal, ani Hezbollah, ani chrześcijańscy zdrajcy od gen. Aouna. Hezbollah czuje się zresztą niepewnie: stąd zaostrzone groźby wobec Izraela. Obalenie Assada sprawi, że ta ANTYLIBAŃSKA organizacja terrorystyczna znajdzie się w próżni, podobnie jak reszta płatnych zdrajców, agentów Damaszku. Oczywiście to będzie oznaczało wojnę - próbę przejęcia pełni władzy przez nią siłą lub izraelską inwazję na Południowy Liban w celu ostatecznego zlikwidowania zagrożenia strategicznego z tego kierunku.
A na koniec, dla rozluźnienia atmosfery relacja Ronalda (coż za "imperialistyczne" imię jak na bojownika o wyzwolenie III Świata. Nie mógłby go zmienić na Władlen?) Laseckiego, jednego z szefów Falangi (tak, to te zjeby, co płakały po Kim Jong Illu) z demonstracji poparcia dla syryjskiego "katechona" (wg. definicji dra Wielkodupskiego "katechon" to antyamerykański watażka z jakiegoś gównianego kraiku III Świata mający wielkiego kutacza, o którym fantazjują monarchiści). Mały fragment na zachętę : "Niepodległa i zjednoczona Syria to państwo silne i rządne, którego mieszkańcy stoją dziś jednolicie za swoim przywódcą, prezydentem Baszarem Al-Assadem. (...) Syria może być tylko niepodległa i zjednoczona, gdyż jest krajem o szczególnym znaczeniu dla geografii sakralnej – swoimi granicami obejmuje znaczną część ziem rozciągających się od Anatolii po Półwysep Synaj, ziem odgrywających szczególną rolę w historii świętej i mających do spełnienia szczególną rolę w eschatologicznym dopełnieniu się dziejów: wedle niektórych interpretacji to właśnie na ziemiach syryjskich ma się dokonać powtórne zejście Chrystusa. "
No tak granice "niepodległej i zjednoczonej Syrii" sięgające Synaju. Albo Lasecki jest na bekier (celowe nawiązanie do nazwiska jego kumpla) z geografią, albo nie uznaje umowy Sykes-Picot. :)
piątek, 24 sierpnia 2012
Wyrok na Andersa Behringa Breivika
Anders Behring Breivik, terrorysta i masowy zabójca, najbardziej radykalny przedstawiciel radykalnego centrum (mylnie zwany przez lewicę "skrajnie prawicowym nazistą" a przez endecką prawicę "lewakiem i syjonistą") został uznany przez norweski są za poczytalnego i skazany na 21 lat więzienia. Czyli niemal taki wyrok jakiego chciał. Breivik będzie siedział w luksusowych warunkach a norweski rząd wynajmie mu nawet towarzysza, który będzie z nim konwersował, grał w szachy i hokeja (kolejny raz liberalne państwo zjada własny ogon). Tym wyrokiem Breivik został uznany nie za szaleńca, ale motywowanego politycznie terrorystę - w stylu XIX w. anarchistów. Nic dziwnego, że orzeczenie sądu go ucieszyło. Na jego twarzy, po ogłoszeniu wyroku pojawił się uśmiech. Wykonał też gest, nazywamy m.in. przez "Gazetę Wyborczą" "faszystowskim" (w odróżnieniu od niezwykle podobnego, "antyfaszystowskiego" gestu zawodowego antyfaszysty Rafała P.). Według Breivika, ten gest symbolizuje "siłę, honor i wyzwanie rzucone marksistowskim tyranom Europy".
czwartek, 23 sierpnia 2012
Syria: brytyjski i niemiecki SIGNIT dla rebeliantów
Assad dostaje od służb specjalnych, które wyrównują rachunki za to co robiła jego rodzinka przez ostatnie 40 lat. O dostawach broni i sprzętu komunikacyjnego dla rebeliantów napisano już wiele. Ostatnio Robert Fisk zamieścił w "The Independent" fajną relację z pobytu u syryjskich generałów, którzy pokazali mu dowody na udział w rebelii obcych bojowników uzbrojonych w zachodnią broń. Ta współpraca sięga jednak głębiej. Brytyjska GCHQ regularnie dostarcza rebeliantom danych SIGNIT ze stacji nasłuchowej na Cyprze. To samo robią niemieckie służby, które mają w pobliżu syryjskich wód specjalny szpiegowski statek. Nie zapomnijmy też o Turkach, ani o Amerykanach, którzy już otwartym tekstem zapowiadają, że wyślą siły specjalne do Syrii, by przejąć jej broń chemiczną (do akcji szykują się też brytyjskie i francuskie siły specjalne). Rosyjska marynarka wojenna zapowiada, że ewakuuje Tartus, jeśli ten port zostanie zaatakowany (czyli, że Rosja opuści Assada). Tymczasem "Daily Telegraph" donosi, że Chamenei wydał rozkaz jednostce 400 Korpusu Gwardii Republikańskiej do odwetowych ataków na Amerykanów, "Syjonistów", Turcję, Katar i Arabię Saudyjską. Przypomina to trochę wojnę domową w Hiszpanii (Ruscy popierają tam znowu "socjalistyczną stronę", niemieckie służby "prawicowych rebeliantów" :).
sobota, 18 sierpnia 2012
Decyzja Izraela: między Barakiem a Barackiem
Dowódca lotnictwa Korpusu Gwardii Republikańskiej gen. Amir Ali Hajizadeh, powiedział, że chciałby izraelskiego ataku na irański program nuklearny, gdyż wówczas Iran będzie mógł dokonać odwetu i zniszczyć Izrael. Generał przesadził: bez broni masowego rażenia w użyciu, Izraela nie da się tak po prostu zniszczyć. Można mu jednak nieco utrudnić życie ofensywą rakietową z płd Libanu, Gazy i atakami terrorystycznymi. Do tego dojdzie pewnie kilka salw rakietowych z Iranu. I to wszystko. Izraelski minister frontu wewnętrznego Natan Vilnai szacuje, że ewentualne bombardowanie Iranu rozpocznie 30-dniową wojnę, w której straty wśród izraelskich cywilów sięgną 500 osób. Trudno tu więc mówić o jakimkolwiek zniszczeniu. I trudno się dziwić, że izraelskie i zachodnie media pełne są w ostatnich dniach spekulacji na temat ataku na irańskie instalacje nuklearne, do którego ponoć dąży gen. Ehud Barak (a Netanjahu nie jest rzekomo jeszcze przekonany). Ray McGovern, nieco lewacki były analityk CIA, przekonuje, że Izraelowi zależy na załatwieniu sprawy zanim Obama zdobędzie reelekcję. Barack Barakowicz wyraźnie bowiem zlewa Izrael (nie odwiedził go jak dotąd ani razu) a w drugiej kadencji ma być jeszcze bardziej "elastyczny". Izrael nie chce wylądować z ręką w nocniku, czyli w sytuacji w której będzie musiał we wszystkich swoich politycznych rachubach brać pod uwagę irańską bombę atomową (a to oznaczałoby nietykalność dla Hezbollahu i Strefy Gazy). Logicznym rozwiązaniem jest więc pieprznąć kilka bombek na irańską pustynię tuż przed wyborami w USA i za jednym zamachem załatwić ajatollahów i Baracka Barakowicza. Barack Barakowicz chce więc negocjować z Netanjahu i przekupić go obiecując pomoc wojskową i zgodę na atak po wyborach. Do rozmów dojdzie we wrześniu, przy okazji sesji ONZ w Nowym Jorku. Być może jednak kluczową sprawą jest stabilność rządu Netanjahu. Opiera się on na kruchej koalicji, którą Amerykanie mogą próbować rozbić, gdyż w ostatnich 20 latach zbudowali w Izraelu własną sieć korupcyjno-agenturalną wśród miejscowych polityków (inna sprawa, że wśród podkupionych izraelskich polityków był m.in. Barak, ale wybił się już chyba na niezależność). Netanjahu walczy o przetrwanie rządu za pomocą korupcji politycznej - podkupowania takich ludzi jak np. Vilnai. Zazwyczaj podkupieni zmieniają się nagle z krytyków ataku na Iran, w jego gorących zwolenników.
środa, 15 sierpnia 2012
1920. Przeciw nam Czerwona Armia i biali generałowie
Powyżej: Ofiara dla Międzynarodówki. Plakat ten nie wspomina, że w zarżnięciu carskiej Rosji i budowie bolszewizmu brały udział również carskie kadry
Józef Mackiewicz wspominał w "Zwycięstwie prowokacji" o tym jak w 1920 r. prasa PPS i piłsudczykowska forsowała tezę o tym, że Rosja bolszewicka jest kolejną mutacją Rosji carskiej donosząc, że "carscy generałowie dowodzą sowieckimi hordami, a agenci Ochrany kierują CzKa". To było zdaniem Mackiewicza błędną tezą i propagandowym uzasadnieniem przyzwolenia Piłsudskiego na dobicie przez bolszewików Denikina, czyli "zaprzepaszczeniem największej szansy na zduszenie bolszewizmu". Mackiewicz, wybitny znawca czerwonej zarazy, nie miał w tym przypadku racji. Jak mawiał Lenin, kadry decydują o wszystkim a w tym przypadku bolszewików uratowały właśnie stare carskie kadry. Bez nich nie mieliby oni szans na zwycięstwo.
Powyżej: antybolszewicki rosyjski plakat przedstawia Chińczyka jako bolszewickiego oprawcę. Istotnie mnóstwo ich było wśród Czerwonych. W 1920 r. nasze wojska miały niepisaną zasadę: nie brać takich do niewoli, tylko zabijać na miejscu
W czasie wojny domowej bolszewikom służyło trzech carskich ministrów wojny, były szef sztabu generalnego i 10 dowódców imperialnych armii. Na 20 dowódców czerwonych frontów, 10 to biali oficerowie, z czego 7 z nich to carscy generałowie. Na 25 szefów sztabów czerwonych frontów, 23 to kadrowi oficerowie armii Mikołaja II. Na czele 16 Armii nacierającej na Warszawę stał arystokrata gen. Dowoyno-Sołłohub.Jedna trzecia imperialnych oficerów sztabu generalnego płynnie przeszła na służbę u czerwonych. Niektórzy z nich służyli jeszcze w czasie II wojny światowej: np. gen. Borys Szaposznikow. (Jeśli dodamy do tego Białych, którzy zmienili front, to warto wspomnieć o marszałku Rodionie Malinowskim, czy członku azerskiej, nacjonalistycznej organizacji Musawat Ławrentiju Berii a także o marszałku... Siemionie Budionnym, który został przekupiony przez bolszewików samochodem, złotym zegarkiem i "futrem barwy khaki"). W czasie wojny przeciwko Polsce, w Armii Czerwonej służyło 30 tys. carskich oficerów. Endecka propaganda mówi, że masowo zaciągali się oni na służbę u Sowietów, po "awanturze Piłsudskiego o Kijów". To bzdura. Gen. Brusiłow i znaczna większość z tych wojskowych została zatrudniona przez Trockiego jeszcze przed chwalebną kijowską ofensywą Marszałka Piłsudskiego.
Wśród Białych Rosjan pozostali niemal wyłącznie gorsi oficerowie. Wrangel, Denikin, Judenicz - to nie byli to dowódcy, którzy potrafiliby dać radę Brusiłowowi czy innym swoim dawnym kolegom. Admirał Kołczak był co prawda znakomitym specjalistą od operacji minowania, ale nie znał się na dowodzeniu na lądzie. Jedynymi wartościowymi generałami wśród białych byli de facto obcoplemieńcy: Szwed von Mannerheim, Niemiec i buddysta Ungern-Sternberg, Buriat Siemionow i polscy nacjonaliści (mylnie czasem zwani Białorusinami) bracia Bułak-Bałachowicz. Jednym z powodów, dla których Marszałek Piłsudski uznał, że nie warto pomagać Denikinowi było totalne bezhołowie panujące w armii tego białego generała. Nasz wywiad donosił Piłsudskiemu np. o tym, że szef sztabu Denikina leżał na naradach sztabowych pijany w sztok pod stołem wraz z innymi przedstawicielami "mózgu armii". Armia Denikina rozkradała ogromną pomoc przesyłaną przez Francję i Wielką Brytanię, a na jej tyłach wybuchały powstania chłopskie. Brytyjski geopolityk sir Halford Mackinder usiłował przekonać Marszałka, że Denikin pobije czerwonych. Marszałek odparł mu, że zostanie zmieciony przez ich słabe uderzenie. I tak się stało. Mit o możliwości zgniecenia bolszewików przez Białych jest fałszywy. Jak zauważył profesor Richard Pipes już na samym wstępie czerwoni opanowali najludniejsze i najbogatsze połacie Rosji. Biali trzymali się głównie na terenach słabo zaludnionych i niedostępnych, albo zdominowanych przez nierosyjską ludność. I tak to cud, że aż tak długo tam się trzymali.
Ps. Nie zapominajmy, że pojedyncze oddziały rosyjskich Białych oraz ludzie Borysa Sawinkowa bohatersko walczyli po naszej stronie w 1920 r. Zamiast ponownie stawiać na Pradze sowiecki pomnik Braterstwa Broni, może warto by postawić tam monument poświęcony Rosjanom walczącym o wolność Polski - od kpt Potiebni, poprzez Sawinkowa po rosyjskich dysydentów. I kazać Putinowi, Ławrowi, Cyrylowi et censortes składać tam wieńce ilekroć nas będą odwiedzać.
Syria: Stingery dla rebeliantów
Dzisiejszy zamach w centrum Damaszku, w pobliżu siedziby obserwatorów ONZ był atakiem na syryjski sztab generalny. FSA zaatakowała w ten sposób zebranie, w której brało udział 150 oficerów. Straty reżimowej armii nie są znane. Były premier Riyad Hijab (który zbiegł niedawno do Jordanii) mówi, że rząd kontroluje jedynie 30 proc. terytorium Syrii. Dzięki uprzejmości Hillary i Erdogana FSA dostała niedawno partię Stingerów. Zrobili już z niej użytek zestrzeliwując rządowego Miga-21 i biorąc do niewoli jego pilota. Teraz dostaną T-62 z Libii, które zostały dostarczone do tureckiego portu już z oznaczeniami FSA. Jurij Bogdanow, rosyjski wiceminister spraw zagranicznych, wypaplał zaś w wywiadzie dla saudyjskiego dziennika "al-Watan", że gen. Maher Assad stracił obie nogi w lipcowym zamachu na syryjskich ministrów i że Assad jest gotowy zrezygnować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)