sobota, 23 stycznia 2016

Putin-Hujło vs GRU. Rzeź rosyjskich generałów. "Generał Troszew, dobrze że zdechł"

W raporcie sędziego Owena poświęconym zabójstwu płka Aleksandra Litwinienki znalazła się informacja o tym, że Putin-Hujło jest pedofilem. Dla czytelników mojego bloga to żadna rewelacja. Pisałem już bowiem o tym.  (Spróbujcie wpisać w Google "foxmulder2 pedofil putin" - wyszukiwarka nic nie znajdzie. Ktoś zadał sobie nieco trudu, by ten post był "niewidzialny".) Ciekawe jest jednak to, że brytyjskie władze nagle zaczynają wyciągać rosyjskiemu prezydentowi takie rzeczy. Jak widać Putin-Hujło został na trwałe uznany za przeszkodę dla "resetu" oraz interesów z Rosją. Doktor Targalski sugeruje od dawna, że niszczące dla Rosji rządy Putina-Hujły są pod tym względem dla nas korzystne - uniemożliwiają porozumienie Kremla z Zachodem, porozumienie, na którym siłą rzeczy straciłaby Polska.



Argumentem za pozostawaniem Putina-Hujły u władzy może być też to, że zastąpią go ludzie o wiele bardziej niebezpieczni. Hujło zdaje się zrozumiał, że Rosja jest wciąż zbyt słaba ekonomicznie na realizację wielkiego planu budowy Russkiego Mira. Nie zdołał opanować ukraińskich fabryk zbrojeniowych potrzebnych do wielkiej modernizacji sił zbrojnych FR. Putin jako człowiek służb jest ostrożny. Jego styl działania to: prowokacja, badanie reakcji, wypuszczanie balonów próbnych, zmyłki, brutalny atak a później rżnięcie głupa. Widzieliśmy to w Gruzji, na Ukrainie i w Smoleńsku. Widzimy to teraz w Syrii. Pójście na wojnę nuklearną z NATO to nie na jego nerwy. Pozostają mu więc wojny hybrydowe, konflikty na mniejszą skalę i prowokacje, które mogą przekształcić się w gorącą wojnę.



Taka postawa wywołuje jednak niezadowolenie wśród małpoludów z armii i floty oraz z GRU. Znajomy miał okazję rozmawiać jakiś czas temu z oficerami rosyjskiej floty. Mówili otwartym tekstem: jesteśmy przygotowani do wojny i chcemy wojny. "Pojebany pułkownik" Girkin vel Striełkow (Jak mówi Kołomojski: "Girkin to Żyd!")  zupełnie bezkarnie mówi, że Putin straci władzę, jeśli odda Donbas Ukrainie i  zostanie rozstrzelany jak car Mikołaj II . W USA gdy jakiś uliczny świr wzywa do zabicia prezydenta, odwiedzają go agenci Secret Service. W autorytarnej Rosji taki Girkin może sobie swobodnie wysuwać takie groźby.  Musi więc mieć możnych protektorów.

Być może jeden z tych protektorów niedawno odszedł na łono Lenina - szef GRU gen. Siergun. Jak wiadomo, ludzie GRU w Donbasie strzelali do ludzi FSB.  Czyżby więc rosyjska interwencja w Syrii miała przede wszystkim za zadanie przeniesienie tych oszołomów na jakieś pustynne zadupie z dala od Rosji? Czy dlatego Obama tak ochoczo zgodził się, by Putin wysłał tam swoje wojska? Czyżby Zachód bał się, że Putin zostanie obalony przez wojskowych?

W latach 1992-2016 zmarło w Rosji 42 generałów . Tylko 3 z nich śmiercią naturalną. Jak czytamy: "Aż 14 z nich zastrzeliło się lub zostało zastrzelonych, 2 powiesiło się, 2 wyskoczyło przez okno, 1 wpadł pod pociąg, 2 zginęło w katastrofach lotniczych (jeden w śmigłowcu, a drugi w pasażerskim Boeingu prawdopodobnie celowo strąconym przez rosyjskie służby pod Permem), 7 zginęło w wypadkach drogowych, 1 został spalony w samochodzie, 2 otruto, 1 zginął w trakcie działań bojowych, 7 zmarło nagle na zawał lub w niewyjaśnionych okolicznościach i tylko 3 zmarło bez wątpienia w sposób naturalny – ze starości lub po długiej chorobie.

 (...)

Rządy Władimira Putina rozpoczęły się od śmierci Szefa Zarządu GRU generała-majora Szałajewa, który zginął w wypadku samochodowym 7 sierpnia 1999 r. na dzień przed objęciem urzędu przez nowego prezydenta. Potem jednak przez kolejne dwa lata nie zginął żaden generał i tylko jeden admirał – Ugriumow, dyrektorFSB ds. terroryzmu na Kaukazie zmarł w Czeczenii – jakoby na serce.

Za to w 2002 r. – po zakończeniu II wojny czeczeńskiej – zmarło w ciągu roku od razu 9 generałów! Jednym z nich był popularny generał Aleksander Lebied, związany z oligarchą Borisem Bieriezowskim, który zginął w katastrofie śmigłowca.

Po wojnie w Gruzji w 2008 r. zmarło od razu 5 generałów, chociaż przez 5 wcześniejszych lat nie umarł ani jeden!

W 2010 r. – po kwietniowej Katastrofie Smoleńskiej – na jesieni zginęło od razu 4 generałów i podpułkownik wywiadu, w tym 3 zginęło zaledwie w ciągu 3 dni. W następnym roku zginęło 2 kolejnych generałów.

Warto przyjrzeć się kto konkretnie zginął na jesieni „po Smoleńsku”: wiceszef GRU generał Iwanow – nagle zniknął w czasie wizyty w Syrii, trupa znaleziono 16 sierpnia nad morzem. Szef Zarządu Wywiadu Wojsk MSW Czewrizow (odpowiedzialny za operacje specjalne) – strzelił sobie w głowę w Moskwie 4 października 2010 r. Kilka dni później we własnym garażu w Moskwie zastrzelił się też podpułkownik FSB Boris Smirnow.

28 października 2010 r. generał-lejtnant Dubrow wpada pod pociąg w rejonie Bałaszichskim pod Moskwą. 30 października w centrum Moskwy znaleziono martwego generała-lejtnanta Debaszwili i tego samego dnia generał-lejtnant Szamanow ma wypadek samochodowy w Tule.

Tych trzech generałów nie można jednak wiązać ze Smoleńskiem. Łączyło ich co innego – ostro i otwarcie występowali przeciwko Putinowi i ówczesnemu ministrowi obrony Serdiukowowi), podobnie jak generał-pułkownik Aczałow, który zmarł 23 czerwca 2011 r.

26 sierpnia 2011 r. generał-major Moriew – szef FSB w Obwodzie Twerskim (sąsiadujący ze Smoleńskim) został znaleziony martwy w swoim gabinecie z kulą w głowie. Kolejno od kuli ginie generał-lejtnant Szebarszin (były szef Putina w KGB), a były minister obrony generał Graczow umiera w 2012 r. na nieznaną chorobę lub zostaje otruty.

Następnie – aż do inwazji na Krym – mamy dwa lata względnego spokoju – powiesił się tylko we własnej łazience szef Akademii Sztabu Generalnego, generał Bondariew (19.04.2013).

W 2014 r. – w trakcie i po zakończeniu rosyjskiej inwazji na Krym – w ciągu roku samobójstwo (?) popełniło od razu 6 generałów, w tym najpierw – w ciągu miesiąca – dwóch admirałów. 5 z nich się zastrzeliło, a jeden wyskoczył przez okno.

W nocy 3 stycznia 2014 r. w swoim mieszkaniu w Petersburgu zastrzelił się wiceadmirał Ustimienko, były zastępca dowódcy rosyjskiej Floty Północnej.

7 lutego 2014 r. strzelił sobie w głowę kontradmirał Apanasienko. Zmarł kilka dni później.

18 marca 2014 r. zastrzelił się emerytowany generał-major Saplin.

8 czerwca 2014 r. w Moskwie zastrzelił się generał-major Gudkow.

16 czerwca 2014 r. wyskoczył przez okno z 6 piętra w czasie przesłuchiwania go przez Komitet Śledczy generał-major policji Kolesnikow, wiceszef Głównego Zarządu Bezpieczeństwa Ekonomicznego i Zwalczania Korupcji MSW. Szczegółowych okoliczności samobójstwa nie ujawniono.

21 lipca 2014 r. strzelił sobie w głowę we własnym gabinecie generał-major Miszanin dowodzący armią w Obwodzie Niżegorodzkim.

W 2015 r. w okresie walk w Donbasie i wojny w Syrii – zmarło kolejnych 3 generałów (jeden się zastrzelił, jeden się powiesił, a jeden „miał zawał”).".

(koniec cytatu)

To każe spojrzeć na nowo również na "katastrofę" Boeinga 737 linii Aerofłot nad Permem w 2008 r., w której zginął generał-oszołom Troszew. Jak czytamy:




"Do zdarzenia doszło 14 września 2008 r. Należący do kompanii „Aerofłot” Boeing 737 leciał z Moskwy do Permu. Wśród pasażerów byli m.in. doradca prezydenta Rosji – generał Giennadij Troszew oraz Aleksandr Trofimow, powszechnie uważany za szefa mafii na Powołżu i w Czuwaszji. Samolot runął 11 km przed lotniskiem w Permie. Zginęli wszyscy na pokładzie – 82 pasażerów i 6 członków załogi.

Według oficjalnej wersji śledztwa podanej przez rosyjski Komitet Lotniczy MAK, „osławiony” później m.in. sfałszowaniem śledztwa w sprawie Katastrofy Smoleńskiej, przyczyną wypadku był błąd nietrzeźwych rosyjskich pilotów.

To kłamstwo – twierdzi Anton Myrzin, który przez lata gromadził wszystkie dostępne materiały śledztwa, rozmawiał z wieloma świadkami tej katastrofy oraz z rodzinami ofiar.

„Na tej podstawie doszedłem do wniosku, że samolot został strącony przez rosyjskie służby specjalne w celu zlikwidowania ambitnego generała Troszewa”, doradcy ówczesnego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa – ocenia Myrzin.

Jego zdaniem, szybko rosnące wpływy i popularność generała zaczęły bowiem niepokoić służby w otoczeniu ówczesnego premiera Władimira Putina, który szykował się już zapewne na następną prezydencką kadencję po Miedwiediewie.

Myrzin zwraca uwagę, że zarówno świadkowie zdarzenia, jak i kamery wyraźnie zarejestrowały, iż spadający samolot płonął, a na jego pokładzie doszło do kilku eksplozji, których huk wszyscy słyszeli.

Świadkowie złożyli takie zeznania w śledztwie, jednak Komitet MAK zignorował je. Twierdził, że żadnego pożaru ani wybuchów nie było, a wszystkie urządzenia samolotu pracowały sprawnie aż do momentu zderzenia z ziemią.

Rosyjskie władze niemal tuż po katastrofie – zanim jeszcze cokolwiek zbadano – kategorycznie ogłosiły, że jej przyczyną nie byłzamach terrorystyczny. Na jakiej podstawie? – pyta dziennikarz.

Zdaniem Myrzina, aby uwiarygodnić wersję o „błędzie pijanych pilotów” w oczach własnego społeczeństwa rosyjskie służby – na miesiąc przed ogłoszeniem wyników śledztwa – zainscenizowały skandal z udziałem słynnej celebrytki Kseni Sobczak na pokładzie innego samolotu linii Moskwa – Nowy Jork.

Przed startem z Moskwy Sobczak oskarżyła pilotów, że są pijani i wymusiła wymianę załogi, dzwoniąc do wysoko postawionych polityków. Skandal ten został nagłośniony przez kremlowskie media na całą Rosję. Po tym zdarzeniu zdecydowana większość społeczeństwa uwierzyła więc, że również katastrofę pod Permem spowodowali pijani piloci.

Myrzin ustalił też, że rodzina generała Troszewa otrzymała po katastrofie odszkodowanie 8-krotnie wyższe niż bliscy wszystkich pozostałych ofiar. Czy była to cena za milczenie? Co ciekawe –katastrofa, w której zginął popularny doradca prezydenta, miała miejsce w dniu urodzin Dmitrija Miedwiediewa, choć to akurat mógł być tylko przypadek."
(koniec cytatu)

Jak mówi anglojęzyczna Wikipedia:



"During his career as a commander in Chechnya he gained notoriety after advocating public executions of separatist fighters.[4][5] Human rights activists had accused him of tolerating rampant abuses in the war-ravaged republic.[6] Early in the war he declared that the shattered city of Grozny should never be rebuilt so as to serve as a warning against "treason to Russia's ethnic minorities".[2] He also publicly defended Yuri Budanov, who was on trial for the rape and murder of an 18-year-old Chechen woman, Elza Kungayeva."

Troszew był więc  niebezpiecznym pojebem i jakby powiedziały młodociane fejsbukowe trolle "dobrze, że zdechł". 

Wystarczy przejść się po moskiewskim Cmentarzu Nowodziewiczym, by przekonać się, że wśród sowieckich i rosyjskich generałów, marszałków i admirałów możemy znaleźć zaginione ogniwa ewolucji. (Ja w 2012 r. zdołałem cyknąć tam m.in. dosyć świeży grób generała Graczowa).



***



Ostatnio możemy słyszeć, że politycy tacy jak Orban, Zeman czy Fico to "konie trojańskie Putina" i że nawet PiS (po Smoleńsku!) działa w interesie rosyjskiego dyktatora. No cóż, z przyjaźnią między Putinem a Orbanem może być tak jak kiedyś z dobrymi relacjami między Erdoganem a Putinem, po których nie ma już śladu. Dużo groźniejsze jest co innego - największymi sojusznikami Putina-Hujły w Europie są przedstawiciele oligarchii rządzącej takimi krajami jak Niemcy, Francja, Holandia czy Belgia. Sterowani przez nich politycy tacy jak enerdowska dywersantka Angela Merkel czy powiązany z Gazpromem Guy Verhovstadt robią przysługi Putinowi-Hujle nie tylko na odcinku gospodarczym (Nord Stream 2) i politycznym (format normandzki), ale przede wszystkim niszczą jedność europejską i wpychają całe narody w objęcia Putina-Hujły. To co zrobili z Grecją woła o pomstę do Nieba. Wywołany przez nich kryzys imigracyjny jest dużo skuteczniejszym mechanizmem niszczenia Europy niż działania sponsorowanych przez Rosję partyjek. Merkel czy Verhovstadt chcą narzucać całej Europie swoją wersję liberalnej demokracji, polegającą na tym, że lichwiarze, skorumpowani politycy oraz bliskowschodnio-afrykańscy imigranci mogą dokonywać bezkarnie przestępstw a zwykli, biali Europejczycy mają siedzieć cicho, na nich harować i mieć wieczne poczucie winy. Taka polityka musi doprowadzić do buntu i wojny rasowej w Europie.  Początek tego widzimy już w Niemczech.

***

Jak zwykle polecam lekturę mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor".


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz