Władimir Martynenko, kierowca pługa śnieżnego o który rozbił się samolot Christopha de Margerie, prezesa koncernu Total, żyje - choć początkowo donoszono o jego śmierci. Twierdzi, że został wrobiony w sprawę. Wbrew twierdzeniom rosyjskich śledczych nie był pijany, bo pić alkoholu nie może z powodu choroby serca. Zresztą był od dziesięciu lat regularnie badany na obecność alkoholu w organizmie i nigdy nic u niego nie znaleziono. Jak czytamy: "Adwokat Martynienki ujawnia, że jego klient w dniu katastrofy przed rozpoczęciem pracy przeszedł rutynową kontrolę medyczną, która wykazała, że był on trzeźwy. Jak relacjonuje serwis tvn24.pl po odprawie kierowca pługa usłyszał podobno „dziwny dźwięk” dochodzący z jego maszyny. Przed wyjazdem na pas startowy lotniska Martynienko postanowił sprawdzić pojazd. Z tego właśnie powodu wyjechał z hangaru później niż pozostałe pługi i znajdował się kilkadziesiąt metrów za nimi. Tymczasem z zeznań kontrolera lotów wynika, że „wieża” zezwoliła na rozpoczęcie kołowania pilotowi samolotu, ponieważ była przekonana, iż wszystkie maszyny przejechały przez pas startowy." No cóż, BUK-iem samolot potrafi strącić każdy dureń, ale pługiem śnieżnym to już prawdziwa sztuka!
A Donieckiej Republice Pojebów GRU całkiem śmiało sobie poczyna. Oto dowiadujemy się bowiem, że "separatyści" zastrzelili dwóch agentów FSB. Wcześniej pojeby z Ługańskiej Republiki Chujłowej ostrzegali, że mogą opublikować kompromitujące materiały na Putina. Ponoć na miejsce wysłano już ekipę, która ma paru gostków uciszyć. Sytuacja w Doniecku i Ługańsku wiele mówi o mentalności ludzi z GRU, w Polsce czasem zbytnio idealizowanych jako "rosyjscy patrioci", którzy kierują się tylko i wyłącznie chęcią odbudowy Imperium i stać ich nawet czasem na przyzwoite zachowanie. Wygląda jednak na to, że w GRU jest bardzo dużo ześwirowanych weteranów takich jak "pojebany pułkownik" Striełkow. To ludzie, którzy walczyli wcześniej w Afganistanie, dwóch wojnach czeczeńskich, Gruzji, Naddniestrzu, Bośni. GRU i Specnaz miały też na koncie pacyfikowanie buntów narodowych i społecznych w rozpadającym się ZSRR. To ludzie, którzy rąbali demonstrantów saperkami w Baku i dusili gimnazjalistki w Tbilisi. Do tego dochodzą takie epizody jak Biesłan (gdzie armia zaatakowała szkołę, by storpedować negocjacje z porywaczami) czy Operacja "Hiroszima" (wysadzanie bloków mieszkalnych w Rosji w 1999 r.), w której miał brać udział "pojebany pułkownik" Striełkow, ten sam który chciał wysadzać bloki mieszkalne w Doniecku. To właśnie GRU tworzy teraz nową Somalię w Donbasie, posługując się takimi żulami i ćpunami jak np. "Motorola" - na tym filmie strzelający dla zabawy do własnych ludzi.
***
A na koniec fragment wspomnienie rewolucji w Hongkongu z magazynu "Passion Teens". Dedykowane skopcom z grupy "Upadek Okcydentu" narzekającym na orientalne wpływy w popkulturze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz