Genewskie wstępne porozumienie w sprawie irańskiego programu nuklearnego, JEŚLI się utrzyma i otworzy drogę do szerszej umowy znoszącej sankcje na Iran, może być największym strategicznym przełomem w amerykańskiej polityce od czasu misji Nixona-Kissingera do ChRL. Barack Barackowicz od miesięcy układał się tajnymi kanałami z ajatollahami i to dlatego nie chciał interweniować w Syrii (pewnie dlatego nagły zwrot wykonali też Brytyjczycy). Liczy on na to, że jeśli zrobi z Iranu siódme światowe mocarstwo , pomoże mu uzyskać Bombę i podniesie z grona pariasów odłączonych od światowych rynków, to Iran wysunie się z osi geopolitycznej budowanej przez Chiny i jej wasala Rosję. Porozumienie z Iranem może okazać się kołkiem osikowym, który przebije rosyjskiego upiora. Jak pisałem już w innym miejscu (nieco zżynając tezy od dra Targalskiego):
" Wyłączenie Iranu z „Osi Zła" (mimo, że nadal kraj ten wspiera terroryzm i destabilizuje inne państwa Bliskiego Wschodu) otworzyłoby postsowieckim państwom Azji Środkowej drogę do transportu ich surowców naturalnych ku Oceanowi Indyjskiemu, do Pakistanu, Indii, Turcji – a stamtąd do Europy. Kraje takie jak Turkmenistan czy Uzbekistan przestałyby być zależne od rosyjskich gazociągów i rurociągów. To byłby oczywiście wielki cios dla Rosji. Gazprom obecnie sprzedaje na Zachód głównie gaz z Azji Środkowej – surowiec kupowany bardzo tanio, który jest następnie odsprzedawany po paskarskich cenach w krajach takich jak Polska czy Ukraina. Swojego gazu Rosja ma coraz mniej – przyszłościowe złoża położone są głównie na trudno dostępnych obszarach Arktyki. Jeśli nagle zabraknie jej gazu z Azji Środkowej, będzie to oznaczało, że Gazprom i Rosja znajdą się w finansowych tarapatach. Gwałtownie zmniejszy to możliwość trzymania przez Kreml Ukrainy na gazowej smyczy. Ale też może spowodować, że Rosja będzie miała kłopoty z wywiązywaniem się z dostaw błękitnego paliwa dla europejskich klientów. Przyroda nie znosi próżni. Degradacja Rosji będzie więc zapewne oznaczała jej całkowite podporządkowanie Chinom – krajowi, który coraz silniej jest zainteresowany naszym regionem. Świat stanie w obliczu nowego ładu politycznego i gospodarczego."
W ten sposób USA rozwiążą również problem syryjski. Syria, Hezbollah oraz Irak będą przecież w takim scenariuszu kontrolowane przez ich sojusznika - Iran. Assad zostałby wówczas wymieniony przez Irańczyków na jakiegoś innego dyktatora - np. jednego z syryjskich generałów, a umiarkowana część rebeliantów sprzymierzyłaby się z nowym reżimem przeciwko islamskim fundamentalistom. Minusem dla USA byłaby utrata dawnych sojuszników - Arabii Saudyjskiej oraz Izraela (które już są ze sobą w nieformalnym sojuszu). Czy jednak alternatywą dla USA byłaby dla nich Rosja? Można się spodziewać, że Netanjahu będzie pielgrzymować na Kreml oczekując tam cudów, ale Moskwa jest protektorem, który nie ma przyszłości. Nie jest w stanie obronić saudyjskiej monarchii. Nie ma środków na wsparcie dla Izraela. Nie może też Izraelczykom zaoferować nowoczesnego uzbrojenia. Pozycja Rosji na Bliskim Wschodzie była jak dotąd funkcją sojuszu z Iranem i Syrią a także dawnych terrorystycznych związków Łubianki i "Akwarium". Po przejściu Iranu do obozu amerykańskiego, Rosja będzie tam mniej znaczyła niż np. Sudan. Turcja już dryfuje w stronę Chin, logicznym byłoby więc, że Chiny silniej zainteresują się Arabią Saudyjską oraz Izraelem. Ciekawie będą wyglądać zwroty w propagandzie. Jeśli Izrael będzie próbował "fikać", można się spodziewać, że USA uruchomią olbrzymią machinę medialną nastawioną na lewicowo-liberalnego odbiorcę. W CNN będą co chwila wyświetlać starannie dobrane obrazki z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy a w gazetach pojawią się karykatury porównujące IDF do nazistów (ciekawe czy Jane Bodakowski się załapie na medialne 5 minut sławy?). Saudów można zaś łatwo pokazać jako terrorystów i religijnych fanatyków. Z drugiej strony media sterowane przez Rosję będą ukazywały Saudyjczyków jako tych umiarkowanych, tolerancyjnych muzułmanów, Irańczyków jako sponsorów kaukaskiego terroryzmu, a Izraelczyków jako naród bratni, z dużą liczbą rosyjskojęzycznej populacji. Już się nie mogę doczekać tej ideologicznych łamańców Wielomskiego, Engelgarda czy dziarskich chłopców z Falangi! :)
Oczywiście jest to scenariusz czysto hipotetyczny. Równie dobrze może się okazać, że Iran dostanie bombę i zrobi Obamę w bambuko. Wszystko będzie zależało od nastawienia głównego perskiego dziadzia (gra półsłówek) ajatollaha Ali Chamenei - najbogatszego człowieka świata (majątek sięgający 95 mld USD, na który składają się m.in. nieruchomości odebrane "wrogom ludu" przez bezpiekę i fabryka pigułek antykoncepcyjnych). Rządzi on Iranem od 1989 r., wcześniej był wice-Chomeinim. Wielu ludzi z elit władzy w Teheranie nie może się doczekać jego śmierci. Czy ten perski dziadzio przechytrzy Obamę czy też rzeczywiście zachciało mu się przerwać izolację Iranu?
piątek, 29 listopada 2013
czwartek, 28 listopada 2013
Tajna baza japońskich służb w Polsce, francuski zamach na Abu Hamzę i obóz dla podwójnych agentów w Al-Kaidzie
Zająłem się sprawą zamachu na JFK, a w międzyczasie pojawiło się kilka informacji ze świata tajnych służb, które mogliście przeoczyć, nawet jeśli odwiedzacie mój facebookowy profil. Oto i one:
Francuskie tajne służby próbowały dokonać, na brytyjskiej ziemi, zamachu na znanego islamskiego fundamentalistę Abu Hamzę. Akcja miała zostać dokonana "pod fałszywą flagę", czyli zabójcy mieli udawać brytyjskich neonazistów z Combat 18 (i wysyłać wcześniej Abu Hamzie lipne nazistowskie pogróżki). Z operacji zrezygnowano, ale wiele ona mówi o charakterze różnych B & H Białystok Bartłomiej Sienkiewicz Corps. Przypomina mi się anegdota: Pracownik niemieckiego Federalnego Urzędu ds. Ochrony Konstytucji pokazuje zdjęcie z pogrzebu gen. Rudla. Na pogrzebie grupka skinheadów. "Połowa to nasi, połowa Stasi, tylko Rudel jest prawdziwy" - mówi agent zachodnioniemieckiego kontrwywiadu.
Tymczasem CIA stworzyła "alternatywne Guantanamo", czyli obiekt znany jako Penny Lane położony tuż obok oryginalnego obozu internowania Gitmo. Trzymano tam, w komfortowych warunkach islamskich terrorystów, których przygotowywano do stania się podwójnymi agentami. Wielu z tych ludzi oddało później wielkie usługi Wolnemu Światu zabijając terrorystycznych przywódców, przeszkadzając w realizacji zamachów i dokonując innych prowokacji. Co ciekawe, przebywając w letniskowych chatkach Penny Lane często prosili o to, by dostać jakąś pornografię do oglądania. Strażnicy chętnie spełniali ich prośby.
"Informator Kyodo podkreśla, że wszyscy członkowie tajnych oddziałów wywiadowczych byli kształceni w szkole w ośrodku Kodaira na przedmieściach Tokio. Uczelnia jest postrzegana jako spadkobierczyni tradycji stołecznej szkoły Japońskiej Armii Imperialnej, która uczyła przyszłych szpiegów podczas II wojny światowej.
Operacje były prowadzone głównie w państwach byłego ZSRR, Chinach czy Korei Północnej - podkreślił rozmówca agencji. Działania wywiadowcze miały być nadzorowane przez służby USA. W ostatnim czasie prowadzono akcje na terenie Rosji, Korei Południowej, Polski."
Normalnie jak Ghost in the Shell, czy też organizacja "Tokio" z Higurashi. Ciekawe czy badali tutaj Syndrom Polski?
Francuskie tajne służby próbowały dokonać, na brytyjskiej ziemi, zamachu na znanego islamskiego fundamentalistę Abu Hamzę. Akcja miała zostać dokonana "pod fałszywą flagę", czyli zabójcy mieli udawać brytyjskich neonazistów z Combat 18 (i wysyłać wcześniej Abu Hamzie lipne nazistowskie pogróżki). Z operacji zrezygnowano, ale wiele ona mówi o charakterze różnych B & H Białystok Bartłomiej Sienkiewicz Corps. Przypomina mi się anegdota: Pracownik niemieckiego Federalnego Urzędu ds. Ochrony Konstytucji pokazuje zdjęcie z pogrzebu gen. Rudla. Na pogrzebie grupka skinheadów. "Połowa to nasi, połowa Stasi, tylko Rudel jest prawdziwy" - mówi agent zachodnioniemieckiego kontrwywiadu.
Tymczasem CIA stworzyła "alternatywne Guantanamo", czyli obiekt znany jako Penny Lane położony tuż obok oryginalnego obozu internowania Gitmo. Trzymano tam, w komfortowych warunkach islamskich terrorystów, których przygotowywano do stania się podwójnymi agentami. Wielu z tych ludzi oddało później wielkie usługi Wolnemu Światu zabijając terrorystycznych przywódców, przeszkadzając w realizacji zamachów i dokonując innych prowokacji. Co ciekawe, przebywając w letniskowych chatkach Penny Lane często prosili o to, by dostać jakąś pornografię do oglądania. Strażnicy chętnie spełniali ich prośby.
Tymczasem, w Polsce przez wiele lat funkcjonowała tajna baza tajnych wojskowych służb specjalnych... Japonii. Podlegała ona jednostce wywiadowczej prowadzącej podczas Zimnej Wojny i później operacje na całym świecie bez wiedzy japońskiego premiera i ministra obrony. Jak czytamy:
"Informator Kyodo podkreśla, że wszyscy członkowie tajnych oddziałów wywiadowczych byli kształceni w szkole w ośrodku Kodaira na przedmieściach Tokio. Uczelnia jest postrzegana jako spadkobierczyni tradycji stołecznej szkoły Japońskiej Armii Imperialnej, która uczyła przyszłych szpiegów podczas II wojny światowej.
Operacje były prowadzone głównie w państwach byłego ZSRR, Chinach czy Korei Północnej - podkreślił rozmówca agencji. Działania wywiadowcze miały być nadzorowane przez służby USA. W ostatnim czasie prowadzono akcje na terenie Rosji, Korei Południowej, Polski."
Normalnie jak Ghost in the Shell, czy też organizacja "Tokio" z Higurashi. Ciekawe czy badali tutaj Syndrom Polski?
wtorek, 26 listopada 2013
Największe sekrety: Magiczna kula z Dallas - cz. 4: Ich bin ein Berliner
"Zrywam z dziewczyną, po tym jak wsadzę jej w trzy otwory"
John Fitzgerald Kennedy
"Ted Kennedy nie potrafił nawet przewieźć kurwy przez most"
Bill Clinton
"Założę się, że jakbym był prezydentem, to by mnie nie zastrzelili"
Richard Nixon
Ilustracja muzyczna: Marylin Manson - Personal Jesus
Bobby Kennedy nie angażował się w wyjaśnienie śmierci brata. Nie kwestionował skandalicznie głupiego raportu Komisji Warrena, nie obalał idiotycznej teorii Magicznej Kuli, nie wspierał śledztwa prokuratora Jima Garrisona, nie urządzał miesięcznic, nie mówił o "zdradzonych w południe". Był zbyt mądry, by wierzyć w oficjalną wersję, ale jednocześnie kalkulował, że nie opłaca mu się sprawy drążyć. Ostatnie miesiące urzędowania na stanowisku prokuratora generalnego wykorzystał, by usuwać wszelkie dokumenty kompromitujące jego brata. A nazbierało się tego sporo. W poprzednim wpisie szczegółowo rozwodziłem się nad mafijnymi związkami rodziny Kennedych. Na tym rodzinne brudy się nie kończyły. Joe Kennedy, ambasador w Londynie w 1938-40, wyleciał z hukiem z placówki z powodu swojej graniczącej ze szpiegostwem sympatii do Hitlera. Jako wpływowy producent z Hollywood naciskał później na scenarzystów, by w swoich filmach nie umieszczali wątków dotyczących niemieckich obozów koncentracyjnych. We wrześniu 1939 r. pośredniczył w zawarciu przez Standard Oil oraz IG Farben antydatowanej umowy o podziale zysków ze wspólnych przedsięwzięć. Sympatie te dawały o sobie znać również później. W 1962 r. Robert Kennedy podpisał rozporządzenie nakazujące amerykańskiemu skarbowi państwa zwrot wartej setki milionów dolarów własności skonfiskowanej nazistom. Ich bin ein Berliner. (Czujący sentyment do nazizmu i Kurta Waldheima Arnold Schwarzenneger czuł się z pewnością dobrze wżeniając w tą rodzinę.) Oczywiście było też mnóstwo bardziej aktualnych brudów - choćby posiadanie wspólnej kochanki z mafijnym bossem Giancaną i kupowanie głosów w Chicago. Sporej części wyborców nie spodobałby się też udział braci Kennedych w zamachu na Diema. (To oraz inne brudy Kennedych są szczegółowo opisane w "Ciemnej stronie Waszyngtonu" Seymura Hersha.)
Bobby zadbał też o wyczyszczenie dokumentacji medycznej. JFK od lat ciężko chorował - dolegała mu choroba Addisona i bóle kręgosłupa, będące m.in. skutkiem wojennej kontuzji (Kuter torpedowy JFK, PT-109 został staranowany w sierpniu 1943 r. przez japoński niszczyciel "Amagiri" u wybrzeża Wysp Salomona.) Prezydent brał sterydy i silne środki przeciwbólowe, a łączył je z amfetaminą zapisaną mu przez prywatnego lekarza-szarlatana. Do tego koktajlu dołączał czasem kokainę i LSD. Stąd pewnie wzięły się u niego zaburzenia osobowości i takie genialne plany jak np. projekt wspólnego amerykańsko-sowieckiego ataku na chińskie instalacje nuklearne. Być może tu leży tajemnica jego skłócenia z ludźmi, którym zawdzięczał władzę: mafią, CIA i FBI.
Osobną kwestią do zatuszowania były skandale seksualne. JFK mówił: "Jak codziennie nie znajdę sobie nowej dupy, to dostaje migreny". Potrafił wiele zaryzykować, by "zaliczyć". Popełnił w ten sposób m.in. bigamię - po pijaku ożenił się z przyjaciółką w Las Vegas, a później "zapomniał" wziąć rozwód. Jego erotomania nie była jednak w starym, dobrym stylu Silvio Berlusconiego przewidującym delektowanie się kobietami. JFK lubił zaliczać panienki bez gry wstępnej, w kilka minut, w przypadkowych miejscach. Czasem dla odmiany zabawiał się w ostrzejszy sposób: dwóch agentów Secret Service trzymało dziewczynę za ręce i zanurzało jej głowę do wanny pełnej wody a JFK brał ją od tyłu, gdy się dusiła. (A o mnie mówią, że mam lekko sadystyczne upodobania...) Pal sześć jego życie prywatne i to, że szukał spełnienia w taki sposób - ja go za to nie potępiam. Potępić go należy za to, że "ganiając za spódniczkami" narażał bezpieczeństwo narodowe USA. Panienki przynosiły mu w swoich torebeczkach narkotyki, więc zabraniał agentom Secret Service jej rewidować. A gdyby jedna z nich przemyciła na takie "romantyczne zbliżenie" żyletkę czy nóż? JFK korzystał nie tylko z dziewczyn podstawianych mu przez mafię. Przespał się też z dwiema call-girl z sowieckiej siatki szpiegowskiej, która obaliła brytyjskiego ministra Profumo - Suzy Chang i Mariellą Novotny. Na jego liście "podbojów" (kto kogo właściwie podbijał?) znalazła się też "kochająca seks oralny" agentka Stasi Ellen Rometsch. Była ona również kochanką Geralda Forda, późniejszego członka Komisji Warrena i prezydenta USA. J. Edgar Hoover szantażował Forda taśmami będącymi dowodem na jego związek z Rometsch.
JFK bywał gadatliwy. Zdarzyło mu się m.in. wypaplać Marylin Monroe, że CIA wspólnie z mafią planują zabić Castro. Gdy ze sobą zerwali, emocjonalnie niestabilna Marylin groziła mu, że zwoła konferencję prasową, na której ujawni, że spała z nim i jego bratem, że musiała dokonać aborcji, i że wie czym jest Operacja "Mangusta". W domu Marylin podsłuchy zainstalowały zarówno CIA, FBI jak i ludzie Hoffy, więc 5 sierpnia 1962 r. profesjonalna ekipa załatwiła jej "samobójstwo". Prawdopodobnie wlano jej przez odbyt koktajl z barbituranów (w żołądku znaleziono bardzo duże stężenie tych substancji - zbyt duże, by znalazły się tam drogą doustną. Brak było też niestrawionych części pigułek. Nie znaleziono na jej ciele śladów ukłucia.) Być może takie incydenty przekonały takich państwowców jak Hoover czy Dulles, że JFK jest idiotą, którego należy się pozbyć z Białego Domu zanim wyrządzi Imperium trudne do oszacowania szkody.
Nie drążenie kwestii zamachu w Dallas (dr. Maciej Lasek twierdzi, że zamachu nie było, był za to błąd kierowcy, samochód JFK uderzył w brzozę) nic nie pomogło RFK. Też go odstrzelili. Tak pro forma. Został zastrzelony 5 czerwca 1968 r. w hotelu Ambassador w Los Angeles, wkrótce po tym jak dostał nominację Partii Demokratycznej na oficjalnego kandydata na prezydenta. Zamachowiec, Palestyńczyk Sirhan Bishara Sirhan początkowo nie potrafił powiedzieć dlaczego strzelał do RFK, nie pamiętał też co się zdarzyło. Świadkowie wspominali, że miał tuż po zabójstwie szklisty, nieobecny wzrok i stał jak zahipnotyzowany nie próbując uciekać. W kuchennym korytarzu, na którym doszło do zbrodni wystrzelono więcej kul, niż mógł pomieścić magazynek pistoletu Sirhana. Jedną z kul RFK dostał z tyłu, z przyłożenia, prawdopodobnie od ochraniającego go policjanta Thane'a Eugene'e Cesara. Na miejscu zamachu sfilmowano dwóch agentów CIA: Davida Sancheza Moralesa i George'a Joannidesa. Drugi z nich był szefem wydziału operacji psychologicznych CIA. O pierwszym mówiono, że jeśli pojawia się w jakiejś południowoamerykańskiej stolicy, to wkrótce dojdzie tam do zamachu stanu. Morales wspominał później: "Byłem w Dallas, gdy dorwaliśmy tego skurwysyna i byłem w Los Angeles, gdy dorwaliśmy tego małego skurwiela."
Jak napisał Sherman Skolnick, amerykański weteran tropienia spisków, Kennedy to szantażyści. Dlatego niemal nikt z tej rodziny publicznie nie drążył kwestii zabójstw JFK i RFK. Ale zainteresowane "pojednaniem narodowym" były również inne potężne siły polityczne. To, że LBJ nie zależało na odkryciu prawdy jest sprawą oczywistą. Był przecież jednym ze sprawców.
Richard Nixon wiedział, kto zabił JFK, ale był na tyle mądry, by nie powiedzieć tego wprost. Według jego współpracownika H.R. Haldemana, używał on jako kodowego określenia tego zdarzenia "this whole Bay of Pigs thing" sugerując udział CIA w zamachu. Nixon był 22 XI 1963 r. w Dallas, na konwencji Pepsico. Plątał się później w zeznaniach, kiedy ją opuścił a Oliver Stone w filmie "Nixon" umieścił sugestywną scenę spotkania Nixona z biznesmenami z Texasu w 1962 r., podczas której namawiają go oni do kandydowania na prezydenta w 1964 r. Nixon odmawia wskazując, że nie poradziłby sobie z Kennedy'm. W odpowiedzi słyszy: "A jakby Kennedy nie kandydował?". Nixon uczestniczył 21 XI 1963 r. w przyjęciu u Clinta Murchisona, na którym LBJ przechwalał się, że "jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać". E. Howard Hunt i Frank Sturgis, prawdopodobni uczestnicy zamachu na JFK weszli później w skład ekipy "Hydrualików" odpowiedzialnej m.in. za Watergate. Żona Hunta, Dorothy, pracownica CIA, zginęła w tajemniczej katastrofie lotniczej 8 XII 1972 r. pod Chicago. Miała ze sobą walizkę, w której rzekomo znajdowały się dokumenty dotyczące zabójstwa JFK.
Gerald Ford, jak pamiętamy, był członkiem Komisji Warrena, czyli ówczesnego Zespołu Laska. Na łożu śmierci przyznał, że Komisja ta tuszowała sprawę pod naciskiem CIA a JFK został zabity w wyniku spisku.
Jimmy Carter, najgorszy powojenny prezydent USA (do czasu kadencji Obamy), z pozoru nie miał żadnego interesu w tuszowaniu sprawy zabójstwa JFK. Sherman Skolnick przywołał jednak oświadczenie pewnego lekarza z 1976 r. mówiące, że Carter jest nieślubnym synem Josepha Kennedy'ego. Jego matka była sekretarką patriarchy rodu Kennedych.
Ronald Reagan - Wielki Amerykański Prezydent, też tuszował sprawę. W 1969 r., jako gubernator Kalifornii, nie wyraził zgody prokuratorowi Garrisonowi na przesłuchanie świadków znajdujących się w kalifornijskich więzieniach. RFK go nie nienawidził, po tym jak przegrał z nim debatę polityczną. Reagan nie czuł jednak urazy. Po prostu uważał, że bracia Kennedy zostali zabici przez komunistów.
William Jefferson Clinton - agent CIA zaangażowany wspólnie z G.H.W. Bushem w Iran-Contra. Wcześniej infiltrował dla Agencji lewackie organizacje studenckie w Europie Zachodniej. Był też asystentem kongresmena Hale Boggsa, członka Komisji Warrena, który po latach zaczął niezależnie badać sprawę zabójstwa JFK. W 1972 r. Boggs zginął w katastrofie lotniczej na Alasce, osobą która odprowadzała go na lotnisko przed ostatnim lotem był właśnie W.J. Clinton.
G.W.Bush - agent CIA wożący w latach '70-tych dla Agencji "egzotyczne rośliny" z Ameryki Południowej, syn byłego szef CIA, podejrzanego o udział w zabójstwie JFK.
Barack Hussein Obama - agent CIA, którego rodzice, dziadkowie i ojczym byli agentami CIA.
Arlen Specter - twórca Teorii Magicznej kuli (idiotycznej nawet w opinii LBJ i Dullesa), został sowicie wynagrodzony za swoją pracę. W latach 1981-2011 był senatorem z Pennsylwanii. Trzykrotnie zmieniał partyjne barwy. Zmarł w październiku 2012 r.
John Fitzgerald Kennedy
"Ted Kennedy nie potrafił nawet przewieźć kurwy przez most"
Bill Clinton
"Założę się, że jakbym był prezydentem, to by mnie nie zastrzelili"
Richard Nixon
Ilustracja muzyczna: Marylin Manson - Personal Jesus
Bobby Kennedy nie angażował się w wyjaśnienie śmierci brata. Nie kwestionował skandalicznie głupiego raportu Komisji Warrena, nie obalał idiotycznej teorii Magicznej Kuli, nie wspierał śledztwa prokuratora Jima Garrisona, nie urządzał miesięcznic, nie mówił o "zdradzonych w południe". Był zbyt mądry, by wierzyć w oficjalną wersję, ale jednocześnie kalkulował, że nie opłaca mu się sprawy drążyć. Ostatnie miesiące urzędowania na stanowisku prokuratora generalnego wykorzystał, by usuwać wszelkie dokumenty kompromitujące jego brata. A nazbierało się tego sporo. W poprzednim wpisie szczegółowo rozwodziłem się nad mafijnymi związkami rodziny Kennedych. Na tym rodzinne brudy się nie kończyły. Joe Kennedy, ambasador w Londynie w 1938-40, wyleciał z hukiem z placówki z powodu swojej graniczącej ze szpiegostwem sympatii do Hitlera. Jako wpływowy producent z Hollywood naciskał później na scenarzystów, by w swoich filmach nie umieszczali wątków dotyczących niemieckich obozów koncentracyjnych. We wrześniu 1939 r. pośredniczył w zawarciu przez Standard Oil oraz IG Farben antydatowanej umowy o podziale zysków ze wspólnych przedsięwzięć. Sympatie te dawały o sobie znać również później. W 1962 r. Robert Kennedy podpisał rozporządzenie nakazujące amerykańskiemu skarbowi państwa zwrot wartej setki milionów dolarów własności skonfiskowanej nazistom. Ich bin ein Berliner. (Czujący sentyment do nazizmu i Kurta Waldheima Arnold Schwarzenneger czuł się z pewnością dobrze wżeniając w tą rodzinę.) Oczywiście było też mnóstwo bardziej aktualnych brudów - choćby posiadanie wspólnej kochanki z mafijnym bossem Giancaną i kupowanie głosów w Chicago. Sporej części wyborców nie spodobałby się też udział braci Kennedych w zamachu na Diema. (To oraz inne brudy Kennedych są szczegółowo opisane w "Ciemnej stronie Waszyngtonu" Seymura Hersha.)
Bobby zadbał też o wyczyszczenie dokumentacji medycznej. JFK od lat ciężko chorował - dolegała mu choroba Addisona i bóle kręgosłupa, będące m.in. skutkiem wojennej kontuzji (Kuter torpedowy JFK, PT-109 został staranowany w sierpniu 1943 r. przez japoński niszczyciel "Amagiri" u wybrzeża Wysp Salomona.) Prezydent brał sterydy i silne środki przeciwbólowe, a łączył je z amfetaminą zapisaną mu przez prywatnego lekarza-szarlatana. Do tego koktajlu dołączał czasem kokainę i LSD. Stąd pewnie wzięły się u niego zaburzenia osobowości i takie genialne plany jak np. projekt wspólnego amerykańsko-sowieckiego ataku na chińskie instalacje nuklearne. Być może tu leży tajemnica jego skłócenia z ludźmi, którym zawdzięczał władzę: mafią, CIA i FBI.
Osobną kwestią do zatuszowania były skandale seksualne. JFK mówił: "Jak codziennie nie znajdę sobie nowej dupy, to dostaje migreny". Potrafił wiele zaryzykować, by "zaliczyć". Popełnił w ten sposób m.in. bigamię - po pijaku ożenił się z przyjaciółką w Las Vegas, a później "zapomniał" wziąć rozwód. Jego erotomania nie była jednak w starym, dobrym stylu Silvio Berlusconiego przewidującym delektowanie się kobietami. JFK lubił zaliczać panienki bez gry wstępnej, w kilka minut, w przypadkowych miejscach. Czasem dla odmiany zabawiał się w ostrzejszy sposób: dwóch agentów Secret Service trzymało dziewczynę za ręce i zanurzało jej głowę do wanny pełnej wody a JFK brał ją od tyłu, gdy się dusiła. (A o mnie mówią, że mam lekko sadystyczne upodobania...) Pal sześć jego życie prywatne i to, że szukał spełnienia w taki sposób - ja go za to nie potępiam. Potępić go należy za to, że "ganiając za spódniczkami" narażał bezpieczeństwo narodowe USA. Panienki przynosiły mu w swoich torebeczkach narkotyki, więc zabraniał agentom Secret Service jej rewidować. A gdyby jedna z nich przemyciła na takie "romantyczne zbliżenie" żyletkę czy nóż? JFK korzystał nie tylko z dziewczyn podstawianych mu przez mafię. Przespał się też z dwiema call-girl z sowieckiej siatki szpiegowskiej, która obaliła brytyjskiego ministra Profumo - Suzy Chang i Mariellą Novotny. Na jego liście "podbojów" (kto kogo właściwie podbijał?) znalazła się też "kochająca seks oralny" agentka Stasi Ellen Rometsch. Była ona również kochanką Geralda Forda, późniejszego członka Komisji Warrena i prezydenta USA. J. Edgar Hoover szantażował Forda taśmami będącymi dowodem na jego związek z Rometsch.
Powyżej: Ellen "Stasia" Rometsch - czy te usta mogą kłamać?
(Fotki Suzy Chang niestety nie udało mi się znaleźć...)
JFK bywał gadatliwy. Zdarzyło mu się m.in. wypaplać Marylin Monroe, że CIA wspólnie z mafią planują zabić Castro. Gdy ze sobą zerwali, emocjonalnie niestabilna Marylin groziła mu, że zwoła konferencję prasową, na której ujawni, że spała z nim i jego bratem, że musiała dokonać aborcji, i że wie czym jest Operacja "Mangusta". W domu Marylin podsłuchy zainstalowały zarówno CIA, FBI jak i ludzie Hoffy, więc 5 sierpnia 1962 r. profesjonalna ekipa załatwiła jej "samobójstwo". Prawdopodobnie wlano jej przez odbyt koktajl z barbituranów (w żołądku znaleziono bardzo duże stężenie tych substancji - zbyt duże, by znalazły się tam drogą doustną. Brak było też niestrawionych części pigułek. Nie znaleziono na jej ciele śladów ukłucia.) Być może takie incydenty przekonały takich państwowców jak Hoover czy Dulles, że JFK jest idiotą, którego należy się pozbyć z Białego Domu zanim wyrządzi Imperium trudne do oszacowania szkody.
Nie drążenie kwestii zamachu w Dallas (dr. Maciej Lasek twierdzi, że zamachu nie było, był za to błąd kierowcy, samochód JFK uderzył w brzozę) nic nie pomogło RFK. Też go odstrzelili. Tak pro forma. Został zastrzelony 5 czerwca 1968 r. w hotelu Ambassador w Los Angeles, wkrótce po tym jak dostał nominację Partii Demokratycznej na oficjalnego kandydata na prezydenta. Zamachowiec, Palestyńczyk Sirhan Bishara Sirhan początkowo nie potrafił powiedzieć dlaczego strzelał do RFK, nie pamiętał też co się zdarzyło. Świadkowie wspominali, że miał tuż po zabójstwie szklisty, nieobecny wzrok i stał jak zahipnotyzowany nie próbując uciekać. W kuchennym korytarzu, na którym doszło do zbrodni wystrzelono więcej kul, niż mógł pomieścić magazynek pistoletu Sirhana. Jedną z kul RFK dostał z tyłu, z przyłożenia, prawdopodobnie od ochraniającego go policjanta Thane'a Eugene'e Cesara. Na miejscu zamachu sfilmowano dwóch agentów CIA: Davida Sancheza Moralesa i George'a Joannidesa. Drugi z nich był szefem wydziału operacji psychologicznych CIA. O pierwszym mówiono, że jeśli pojawia się w jakiejś południowoamerykańskiej stolicy, to wkrótce dojdzie tam do zamachu stanu. Morales wspominał później: "Byłem w Dallas, gdy dorwaliśmy tego skurwysyna i byłem w Los Angeles, gdy dorwaliśmy tego małego skurwiela."
Jak napisał Sherman Skolnick, amerykański weteran tropienia spisków, Kennedy to szantażyści. Dlatego niemal nikt z tej rodziny publicznie nie drążył kwestii zabójstw JFK i RFK. Ale zainteresowane "pojednaniem narodowym" były również inne potężne siły polityczne. To, że LBJ nie zależało na odkryciu prawdy jest sprawą oczywistą. Był przecież jednym ze sprawców.
Richard Nixon wiedział, kto zabił JFK, ale był na tyle mądry, by nie powiedzieć tego wprost. Według jego współpracownika H.R. Haldemana, używał on jako kodowego określenia tego zdarzenia "this whole Bay of Pigs thing" sugerując udział CIA w zamachu. Nixon był 22 XI 1963 r. w Dallas, na konwencji Pepsico. Plątał się później w zeznaniach, kiedy ją opuścił a Oliver Stone w filmie "Nixon" umieścił sugestywną scenę spotkania Nixona z biznesmenami z Texasu w 1962 r., podczas której namawiają go oni do kandydowania na prezydenta w 1964 r. Nixon odmawia wskazując, że nie poradziłby sobie z Kennedy'm. W odpowiedzi słyszy: "A jakby Kennedy nie kandydował?". Nixon uczestniczył 21 XI 1963 r. w przyjęciu u Clinta Murchisona, na którym LBJ przechwalał się, że "jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać". E. Howard Hunt i Frank Sturgis, prawdopodobni uczestnicy zamachu na JFK weszli później w skład ekipy "Hydrualików" odpowiedzialnej m.in. za Watergate. Żona Hunta, Dorothy, pracownica CIA, zginęła w tajemniczej katastrofie lotniczej 8 XII 1972 r. pod Chicago. Miała ze sobą walizkę, w której rzekomo znajdowały się dokumenty dotyczące zabójstwa JFK.
Gerald Ford, jak pamiętamy, był członkiem Komisji Warrena, czyli ówczesnego Zespołu Laska. Na łożu śmierci przyznał, że Komisja ta tuszowała sprawę pod naciskiem CIA a JFK został zabity w wyniku spisku.
Jimmy Carter, najgorszy powojenny prezydent USA (do czasu kadencji Obamy), z pozoru nie miał żadnego interesu w tuszowaniu sprawy zabójstwa JFK. Sherman Skolnick przywołał jednak oświadczenie pewnego lekarza z 1976 r. mówiące, że Carter jest nieślubnym synem Josepha Kennedy'ego. Jego matka była sekretarką patriarchy rodu Kennedych.
Ronald Reagan - Wielki Amerykański Prezydent, też tuszował sprawę. W 1969 r., jako gubernator Kalifornii, nie wyraził zgody prokuratorowi Garrisonowi na przesłuchanie świadków znajdujących się w kalifornijskich więzieniach. RFK go nie nienawidził, po tym jak przegrał z nim debatę polityczną. Reagan nie czuł jednak urazy. Po prostu uważał, że bracia Kennedy zostali zabici przez komunistów.
G.H.W. Bush - no cóż, o nim już pisaliśmy w części drugiej.
Powyżej: młody Bill Clinton wspólnie z JFK
Arlen Specter - twórca Teorii Magicznej kuli (idiotycznej nawet w opinii LBJ i Dullesa), został sowicie wynagrodzony za swoją pracę. W latach 1981-2011 był senatorem z Pennsylwanii. Trzykrotnie zmieniał partyjne barwy. Zmarł w październiku 2012 r.
Ending: Elfen Lied - Lilium
End of JFK Arc
sobota, 23 listopada 2013
Największe sekrety: Magiczna kula z Dallas - cz. 3: Hoffa
Ilustracja muzyczna: Alabama 3 - Woke up in the morning (The Soprano's theme)
"Doszło właśnie do zamachu stanu w USA. Mała grupa ludzi przejęła władzę i czas z tego skorzystać"
Sam Giancana o zamachu na JFK
Rodzina Kennedych była rodziną mafijną. Patriarcha rodu, Joseph Kennedy zbił majątek podczas Wielkiego Kryzysu na krótkiej sprzedaży akcji podczas krachu. Innym ważnym źródłem jego dochodów był szmugiel brytyjskiej whiskey przez Kanadę do pogrążonych w szaleństwie prohibicji USA. Joe Kennedy działał z wielkim zacięciem - gdy grupa żydowskich gangsterów chciała go odstrzelić za wchodzenie im w rynek, Kennedy odwołał się do włoskiego gangstera. Gdy ten włoski gangster poprosił go po kilku latach o przysługę, Joe odmówił ściągając na siebie kolejny wyrok śmierci. Irlandzki spryciarz uniknął likwidacji odwołując się do chicagowskiego bossa Sama "Mooniego" Giancany. Obie rodziny się zaprzyjaźniły.
Giancana, wspólnie ze skorumpowanym burmistrzem Chicago Richardem Daleyem kupował głosy dla JFK podczas wyborów prezydenckich z 1960 r. JFK wygrał z Nixonem bardzo niewielką przewagą - o jego wygranej zdecydowały właśnie głosy elektorskie z Illinois. (Joe przyjaźniący się z J Edgarem Hooverem i Allanem Dullesem zapewnił też przychylność służb dla elekcji jego syna. JFK podczas debaty z Nixonem korzystał z przekazanych mu przez CIA informacji o szykowanych akcjach destabilizujących przeciwko reżimowi Castro. Nixon nie mógł pisnąć na ten temat słowem w trakcie debaty - bo czekałyby go konsekwencje karne - więc kluczył pytany o Kubę. JFK wyszedł dzięki temu na "twardego antykomunistę" i wygrał debatę.) Mafia uważała więc, że zainstalowała młodego Kennedy'ego w Białym Domu. Giancana i JFK dzielili ze sobą kochankę - Judith Exner, której Kennedy wypaplał nawet tożsamość informatora FBI wewnątrz chicagowskiej mafii (informator zmarł po długich torturach). Mafia została włączona przez prezydenta do prób zamachu na Fidela Castro (głównie brała pieniądze od CIA i udawała, że coś robi).
Ale ogólnie rzecz biorąc JFK był dla niej dużym rozczarowaniem. Brat prezydenta, Robert jako prokurator generalny ostro wziął się za zwalczanie zorganizowanej przestępczości. Doszło do wysypu śledztw, przesłuchań i wyroków. Zagrożeni byli Giancana, chicagowski gangster John Roselli, boss z Florydy Santo Trafficante, szef związku zawodowego kierowców ciężarówek Jimmy Hoffa (z podsłuchów wiadomo, że mafiozi mieli szczególnie za złe Kennedy'm, że "prześladują Hoffę, który zrobił tak wiele dobrego dla ludzi pracy"). Carlos Marcello, boss z Nowego Orleanu, został deportowany do Gwatemali - zostawiono go tam w środku dżungli. Gdy wrócił do cywilizacji, rzucił po włosku: "Niech ktoś usunie ten kamień z mojego buta!". Mafia czuła się zdradzona. Miała przeświadczenie, że Kennedy uciekają się do swojego starego numeru: zaciągają u niej zobowiązania, których nie chcą spłacić a potem likwidują tych, u których się zadłużyli. Antymafijna kampania RFK była postrzegana przez Włochów, jako usuwanie niewygodnych świadków rodzinnych machinacji. Atak na Hoffę miał zaś być personalną zemstą Bobby'ego Kennedy'ego - RFK ostro się kiedyś ściął podczas senackiego przesłuchania z liderem związkowców.
Zapisy z podsłuchów FBI nie zostawiają żadnych wątpliwości. Mafia życzyła JFK i RFK śmierci, planowała zabójstwo i szukała jego wykonawców. Szczególnie naciskał na to Jimmy Hoffa, który przedstawił m.in. szalony plan wysadzenia w powietrze RFK wraz z jego domem. Marcello miał wspomnieć: "Gdy utniesz psu ogon, nadal będzie cię gryzł. Gdy pozbawisz go głowy, problem zostanie rozwiązany". To znaczyło: zabójstwo RFK narazi nas na prezydencką zemstę, zabójstwo JFK sprawi, że RFK straci posadę prokuratora generalnego. Czasem w podsłuchach można znaleźć nawoływania do rozsądku: "Pogadajmy z Joe, on odpowiednio naprostuje syna".
Z planami mafii dobrze był zaznajomiony J. Edgar Hoover. A mimo to nie przekazał prezydentowi żadnego ostrzeżenia na ten temat. Jedynie sugerował, by ograniczyć kampanię przeciwko "nieistniejącej" mafii. (Część autorów sugeruje, że Hoover mógł być przez mafię szantażowany. Gangsterzy mieli wiedzieć o jego domniemanym homoseksualizmie. Dowodem w ich posiadaniu miała być fotka przedstawiająca Hoovera robiącego orala swojemu najbliższemu współpracownikowi Clyde'owi Tolsonowi. Zdjęcie to widziano m.in. w prywatnym archiwum Jamesa "Jesusa" Angletona, legendarnego szefa kontrwywiadu CIA. O relacjach łączących Hoovera i Tolsona plotkowano co najmniej od lat '40-tych. Ciekawie pisał o tym swego czasu Waldemar Łysiak - któremu o tym wspomniał w 1972 r. w Rzymie...Angleton.)
Po zamachu na JFK mafiozi świętowali. Wiadomo to m.in. z relacji prawnika Jimmy'ego Hoffy. Hoffa uścisnął z radości Carlosa Marcello i usłyszał od niego: "Wisisz nam teraz wielką przysługę! Wielką!". Bobby Kennedy stracił zapał do walki z mafią. Po kilku miesiącach przestał być prokuratorem generalnym. Za rządów jego następcy, kampania ta straciła impet. Sekret Hoovera nie wypłynął na wierzch.
Mafia na pewno miała motyw by zabić JFK, ale czy miała środki? Skala tuszowania po zamachu sugeruje, że w grę weszły siły od niej dużo potężniejsze: organy państwa. Mafia mogła być co najwyżej współkonspiratorem, technicznym uczestnikiem spisku. Gdyby CIA, FBI i wiceprezydent nie chcieli pozbyć się JFK, zamach byłby dla mafiozów samobójstwem. Widać jednak związki z mafią wielu osób zaangażowanych w spisek. Wuj Lee Harveya Oswalda był "porucznikiem" u Carlosa Marcello, który raz wpłacił kaucję za swojego siostrzeńca. David Ferrie, był pilotem, który przywiózł Marcello do USA, po jego deportacji do Gwatemali. Clint Murchison, biznesmen powiązany z LBJ, robił interesy z mafią. Eugene Hale Brading, zatrzymany w gmachu Dal Texu z agentem wojskowych służb specjalnych Jamesem Powellem, był wcześniej m.in. kurierem u Meyera Lansky'ego. i utrzymywał bardzo bliskie związki finansowe z ludźmi Hoffy. Gangsterem (ale bardzo niskiej rangi) był wreszcie Jack Ruby (Rubinstein).
(Jedna ze striptizerek z jego klubu twierdzi, że to on strzelał z Trawiastego Pagórka do JFK. Nie sądzę, by miała rację, ale zeznania jednej ze świadków mówiły, że Ruby tuż po zamachu był widziany w okolicy wiaduktu przy Dealey Plaza - przy półciężarówce, na której tył wrzucono coś przypominającego karabin owinięty płachtą.)
Nie zapominajmy też o ważnym fakcie - CIA współpracowała z mafią przy próbach zabójstwa Castro. Sam Giancana miał powiedzieć, omawiając w gronie rodzinnym zamach na JFK: "Paczka i Agencja to dwie strony tej samej monety". Nie wykluczone, że CIA wykorzystała do zabójstwa mafijnych profesjonalistów (Roscoe White?). Jednym z nich mógł być Charles Nicoletti, płatny zabójca z Chicago. Jego współpracownik James Files zeznał, siedząc w więzieniu w 1994 r., że Nicoletti strzelał z budynku Dal Texu, gdzie wpuścił go Brading. Nicoletti zginął w 1977 r., na dzień przed zaplanowanym przesłuchaniem w senackiej komisji ds. zabójstw. Dostał kulkę w tył głowy. Jego ciało znaleziono za kierownicą samochodu. Stopa długo dociskała pedał gazu, hamulce nie były jednak zdjęte, co spowodowało przegrzanie silnika, pożar auta i zatarcie śladów zabójstwa.
Nagłe zgony przydarzyły się też, innym mafiozom, którzy mogli być zaangażowani w spisek na życie CIA. Sam Giancana został zastrzelony w 1975 r. po tym jak zeznawał przed senacką komisją. Jedną kulę dostał w tył głowy, pozostałe sześć utworzyło wianuszek z otworów wlotowych wokół jego ust. Wiadomość z przesłaniem: nie warto zeznawać.
Johny Roselli został poćwiartowany i wrzucony do beczki po ropie, którą wyłowiono u wybrzeży Florydy. Po raz ostatni widziano go na łodzi Santo Trafficante. Po jego śmierci Trafficante, nieco na wyrost, powiedział: "Teraz żyje już tylko dwóch ludzi wiedzących, kto zabił JFK. I obaj będą trzymać język za zębami."
Hoffa zaginął 30 lipca 1975 r. Ostatni raz go widziano w przydrożnym barze Red Fox na przedmieściach Detroit. Długo spekulowano na temat tego, gdzie go pochowano. W 2001 r. FBI zidentyfikowała jego DNA we włosie znalezionym w samochodzie gangstera Charlesa "Chuckiego" O'Briana. Według jednego z informatorów FBI, Hoffa miał zostać w tym aucie obezwładniony. Po zabójstwie wrzucono jego ciało do rozdrabniarki do drewna. Marvin Elkind, były szef związku zawodowego kierowców ciężarówek, powołując się na znajomych mafiozów (zleceniodawców zabójstwa Hoffy) twierdzi, że Hoffa został pochowany w cemencie tworzącym fundamenty GM Tower w Detroit. Richard Kuklinski "The Iceman", najsłynniejszy płatny zabójca w dziejach USA, mający na koncie 100-250 zgonów (polecam trailer do filmu "The Iceman"), w swoich wspomnieniach opisał jak zabił Hoffę nożem myśliwskim, spalił jego ciało w beczce na ropę i zakopał wraz z beczką na złomowisku. Później zaniepokoił się, że beczka może zostać znaleziona, więc wykopał ją i wrzucił do bagażnika samochodu, który następnie sprasowano i jako złom wysłano do Japonii. Sic transit gloria mundi.
Następny odcinek serii Największe sekrety: Magiczna kula z Dallas, będzie wyjaśniał czemu rodzina Kennedych nie zaangażowała się w wyjaśnienie zabójstwa JFK i czemu na tuszowaniu sprawy zależało kolejnym amerykańskim prezydentom
"Doszło właśnie do zamachu stanu w USA. Mała grupa ludzi przejęła władzę i czas z tego skorzystać"
Sam Giancana o zamachu na JFK
Rodzina Kennedych była rodziną mafijną. Patriarcha rodu, Joseph Kennedy zbił majątek podczas Wielkiego Kryzysu na krótkiej sprzedaży akcji podczas krachu. Innym ważnym źródłem jego dochodów był szmugiel brytyjskiej whiskey przez Kanadę do pogrążonych w szaleństwie prohibicji USA. Joe Kennedy działał z wielkim zacięciem - gdy grupa żydowskich gangsterów chciała go odstrzelić za wchodzenie im w rynek, Kennedy odwołał się do włoskiego gangstera. Gdy ten włoski gangster poprosił go po kilku latach o przysługę, Joe odmówił ściągając na siebie kolejny wyrok śmierci. Irlandzki spryciarz uniknął likwidacji odwołując się do chicagowskiego bossa Sama "Mooniego" Giancany. Obie rodziny się zaprzyjaźniły.
Giancana, wspólnie ze skorumpowanym burmistrzem Chicago Richardem Daleyem kupował głosy dla JFK podczas wyborów prezydenckich z 1960 r. JFK wygrał z Nixonem bardzo niewielką przewagą - o jego wygranej zdecydowały właśnie głosy elektorskie z Illinois. (Joe przyjaźniący się z J Edgarem Hooverem i Allanem Dullesem zapewnił też przychylność służb dla elekcji jego syna. JFK podczas debaty z Nixonem korzystał z przekazanych mu przez CIA informacji o szykowanych akcjach destabilizujących przeciwko reżimowi Castro. Nixon nie mógł pisnąć na ten temat słowem w trakcie debaty - bo czekałyby go konsekwencje karne - więc kluczył pytany o Kubę. JFK wyszedł dzięki temu na "twardego antykomunistę" i wygrał debatę.) Mafia uważała więc, że zainstalowała młodego Kennedy'ego w Białym Domu. Giancana i JFK dzielili ze sobą kochankę - Judith Exner, której Kennedy wypaplał nawet tożsamość informatora FBI wewnątrz chicagowskiej mafii (informator zmarł po długich torturach). Mafia została włączona przez prezydenta do prób zamachu na Fidela Castro (głównie brała pieniądze od CIA i udawała, że coś robi).
Od góry: Trafficante, Marcello, Hoffa
Ale ogólnie rzecz biorąc JFK był dla niej dużym rozczarowaniem. Brat prezydenta, Robert jako prokurator generalny ostro wziął się za zwalczanie zorganizowanej przestępczości. Doszło do wysypu śledztw, przesłuchań i wyroków. Zagrożeni byli Giancana, chicagowski gangster John Roselli, boss z Florydy Santo Trafficante, szef związku zawodowego kierowców ciężarówek Jimmy Hoffa (z podsłuchów wiadomo, że mafiozi mieli szczególnie za złe Kennedy'm, że "prześladują Hoffę, który zrobił tak wiele dobrego dla ludzi pracy"). Carlos Marcello, boss z Nowego Orleanu, został deportowany do Gwatemali - zostawiono go tam w środku dżungli. Gdy wrócił do cywilizacji, rzucił po włosku: "Niech ktoś usunie ten kamień z mojego buta!". Mafia czuła się zdradzona. Miała przeświadczenie, że Kennedy uciekają się do swojego starego numeru: zaciągają u niej zobowiązania, których nie chcą spłacić a potem likwidują tych, u których się zadłużyli. Antymafijna kampania RFK była postrzegana przez Włochów, jako usuwanie niewygodnych świadków rodzinnych machinacji. Atak na Hoffę miał zaś być personalną zemstą Bobby'ego Kennedy'ego - RFK ostro się kiedyś ściął podczas senackiego przesłuchania z liderem związkowców.
Zapisy z podsłuchów FBI nie zostawiają żadnych wątpliwości. Mafia życzyła JFK i RFK śmierci, planowała zabójstwo i szukała jego wykonawców. Szczególnie naciskał na to Jimmy Hoffa, który przedstawił m.in. szalony plan wysadzenia w powietrze RFK wraz z jego domem. Marcello miał wspomnieć: "Gdy utniesz psu ogon, nadal będzie cię gryzł. Gdy pozbawisz go głowy, problem zostanie rozwiązany". To znaczyło: zabójstwo RFK narazi nas na prezydencką zemstę, zabójstwo JFK sprawi, że RFK straci posadę prokuratora generalnego. Czasem w podsłuchach można znaleźć nawoływania do rozsądku: "Pogadajmy z Joe, on odpowiednio naprostuje syna".
Z planami mafii dobrze był zaznajomiony J. Edgar Hoover. A mimo to nie przekazał prezydentowi żadnego ostrzeżenia na ten temat. Jedynie sugerował, by ograniczyć kampanię przeciwko "nieistniejącej" mafii. (Część autorów sugeruje, że Hoover mógł być przez mafię szantażowany. Gangsterzy mieli wiedzieć o jego domniemanym homoseksualizmie. Dowodem w ich posiadaniu miała być fotka przedstawiająca Hoovera robiącego orala swojemu najbliższemu współpracownikowi Clyde'owi Tolsonowi. Zdjęcie to widziano m.in. w prywatnym archiwum Jamesa "Jesusa" Angletona, legendarnego szefa kontrwywiadu CIA. O relacjach łączących Hoovera i Tolsona plotkowano co najmniej od lat '40-tych. Ciekawie pisał o tym swego czasu Waldemar Łysiak - któremu o tym wspomniał w 1972 r. w Rzymie...Angleton.)
Po zamachu na JFK mafiozi świętowali. Wiadomo to m.in. z relacji prawnika Jimmy'ego Hoffy. Hoffa uścisnął z radości Carlosa Marcello i usłyszał od niego: "Wisisz nam teraz wielką przysługę! Wielką!". Bobby Kennedy stracił zapał do walki z mafią. Po kilku miesiącach przestał być prokuratorem generalnym. Za rządów jego następcy, kampania ta straciła impet. Sekret Hoovera nie wypłynął na wierzch.
Mafia na pewno miała motyw by zabić JFK, ale czy miała środki? Skala tuszowania po zamachu sugeruje, że w grę weszły siły od niej dużo potężniejsze: organy państwa. Mafia mogła być co najwyżej współkonspiratorem, technicznym uczestnikiem spisku. Gdyby CIA, FBI i wiceprezydent nie chcieli pozbyć się JFK, zamach byłby dla mafiozów samobójstwem. Widać jednak związki z mafią wielu osób zaangażowanych w spisek. Wuj Lee Harveya Oswalda był "porucznikiem" u Carlosa Marcello, który raz wpłacił kaucję za swojego siostrzeńca. David Ferrie, był pilotem, który przywiózł Marcello do USA, po jego deportacji do Gwatemali. Clint Murchison, biznesmen powiązany z LBJ, robił interesy z mafią. Eugene Hale Brading, zatrzymany w gmachu Dal Texu z agentem wojskowych służb specjalnych Jamesem Powellem, był wcześniej m.in. kurierem u Meyera Lansky'ego. i utrzymywał bardzo bliskie związki finansowe z ludźmi Hoffy. Gangsterem (ale bardzo niskiej rangi) był wreszcie Jack Ruby (Rubinstein).
(Jedna ze striptizerek z jego klubu twierdzi, że to on strzelał z Trawiastego Pagórka do JFK. Nie sądzę, by miała rację, ale zeznania jednej ze świadków mówiły, że Ruby tuż po zamachu był widziany w okolicy wiaduktu przy Dealey Plaza - przy półciężarówce, na której tył wrzucono coś przypominającego karabin owinięty płachtą.)
Nie zapominajmy też o ważnym fakcie - CIA współpracowała z mafią przy próbach zabójstwa Castro. Sam Giancana miał powiedzieć, omawiając w gronie rodzinnym zamach na JFK: "Paczka i Agencja to dwie strony tej samej monety". Nie wykluczone, że CIA wykorzystała do zabójstwa mafijnych profesjonalistów (Roscoe White?). Jednym z nich mógł być Charles Nicoletti, płatny zabójca z Chicago. Jego współpracownik James Files zeznał, siedząc w więzieniu w 1994 r., że Nicoletti strzelał z budynku Dal Texu, gdzie wpuścił go Brading. Nicoletti zginął w 1977 r., na dzień przed zaplanowanym przesłuchaniem w senackiej komisji ds. zabójstw. Dostał kulkę w tył głowy. Jego ciało znaleziono za kierownicą samochodu. Stopa długo dociskała pedał gazu, hamulce nie były jednak zdjęte, co spowodowało przegrzanie silnika, pożar auta i zatarcie śladów zabójstwa.
Nagłe zgony przydarzyły się też, innym mafiozom, którzy mogli być zaangażowani w spisek na życie CIA. Sam Giancana został zastrzelony w 1975 r. po tym jak zeznawał przed senacką komisją. Jedną kulę dostał w tył głowy, pozostałe sześć utworzyło wianuszek z otworów wlotowych wokół jego ust. Wiadomość z przesłaniem: nie warto zeznawać.
Johny Roselli został poćwiartowany i wrzucony do beczki po ropie, którą wyłowiono u wybrzeży Florydy. Po raz ostatni widziano go na łodzi Santo Trafficante. Po jego śmierci Trafficante, nieco na wyrost, powiedział: "Teraz żyje już tylko dwóch ludzi wiedzących, kto zabił JFK. I obaj będą trzymać język za zębami."
Hoffa zaginął 30 lipca 1975 r. Ostatni raz go widziano w przydrożnym barze Red Fox na przedmieściach Detroit. Długo spekulowano na temat tego, gdzie go pochowano. W 2001 r. FBI zidentyfikowała jego DNA we włosie znalezionym w samochodzie gangstera Charlesa "Chuckiego" O'Briana. Według jednego z informatorów FBI, Hoffa miał zostać w tym aucie obezwładniony. Po zabójstwie wrzucono jego ciało do rozdrabniarki do drewna. Marvin Elkind, były szef związku zawodowego kierowców ciężarówek, powołując się na znajomych mafiozów (zleceniodawców zabójstwa Hoffy) twierdzi, że Hoffa został pochowany w cemencie tworzącym fundamenty GM Tower w Detroit. Richard Kuklinski "The Iceman", najsłynniejszy płatny zabójca w dziejach USA, mający na koncie 100-250 zgonów (polecam trailer do filmu "The Iceman"), w swoich wspomnieniach opisał jak zabił Hoffę nożem myśliwskim, spalił jego ciało w beczce na ropę i zakopał wraz z beczką na złomowisku. Później zaniepokoił się, że beczka może zostać znaleziona, więc wykopał ją i wrzucił do bagażnika samochodu, który następnie sprasowano i jako złom wysłano do Japonii. Sic transit gloria mundi.
Powyżej: Richard "The Iceman" Kuklinski. Poniżej filmowa wersja Kulkinskiego.
Następny odcinek serii Największe sekrety: Magiczna kula z Dallas, będzie wyjaśniał czemu rodzina Kennedych nie zaangażowała się w wyjaśnienie zabójstwa JFK i czemu na tuszowaniu sprawy zależało kolejnym amerykańskim prezydentom
środa, 20 listopada 2013
Największe sekrety: Magiczna kula z Dallas - cz. 2: Sprawcy
Ilustracja muzyczna: JFK Soundtrack Suitte - John Williams
"Nie graliśmy w ładną grę"
Płk William Bishop aka David Atlee Phillips, CIA
"Liberał to komunista po studiach, który myśli jak Murzyn."
Burmistrz Miami, "Dziennik zakrapiany rumem"
"Yuki, zabijmy go... Tak będzie prościej..."
Yuno Gasai, "Mirai Nikki"
- Jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać. To nie jest groźba, to obietnica - tak ponoć powiedział do swojej sekretarki-kochanki Madelaine Brown wiceprezydent Lyndon Baines Johnson 21 listopada 1963 r. Co się stało następnego dnia, wszyscy wiemy... Kilka godzin wcześniej LBJ pokłócił się w obecności Jackie Kennedy z JFK na temat tego, kto gdzie będzie siedział podczas przejazdu prezydenckiej kolumny przez Dallas. LBJ nie chciał, by w samochodzie z JFK jechał jego przyjaciel - gubernator Teksasu John Connally. Domagał się, by na przednim siedzeniu prezydenckiego samochodu usiadł kongresmen Yarborough - polityczny rywal JFK. Prezydent uznał upór wiceprezydenta za irracjonalny i nie zgodził się na proponowane poprawki (i przez to Connally został ranny w zamachu następnego dnia). Od jakiegoś czasu dawał LBJ sygnały, że wybierze kogoś innego jako kandydata na wiceprezydenta podczas kampanii 1964 r. Miał ku temu wygodny pretekst - skandale korupcyjne dotykające otoczenia LBJ, w tym jego najbliższego współpracownika. LBJ i JFK nigdy zresztą za sobą nie przepadali. Kennedy wybrał teksańskiego polityka jako swojego wiceprezydenta prawdopodobnie tylko dlatego, że LBJ szantażował go swoją wiedzą o bigamii oraz innych skandalach obyczajowych JFK. Na nieszczęście dla rodziny Kennedych, to LBJ był głównym organizatorem kampanijnej wizyty prezydenta w Teksasie. O tym, że JFK odwiedzi Dallas zdecydowano na początku września - wiedziało o tym tylko trzech ludzi, w tym LBJ. Lee Harvey Oswald wkrótce potem dostał pracę w magazynie książek przy Dealey Plaza - magazyn należał do znajomego wiceprezydenta. Podobnie kumplem i politycznym sojusznikiem LBJ był szef policji w Dallas. Tak, ten sam, który tak świetnie zabezpieczył wizytę prezydenta a później transport Oswalda z komendy policji do więzienia. To LBJ wraz z szefem policji zdecydowali o przejeździe prezydenckiej kolumny przez Dealey Plaza. Kumplami LBJ byli też naftowi biznesmeni z Teksasu: H.L. Hunt i Clint Murchison wiązani w literaturze przedmiotu z zabójstwem JFK. To właśnie na przyjęciu u Murchisona Madelaine Brown miała usłyszeć z ust LBJ obietnicę rozwiązania problemu Kennedy'ego.
LBJ jest z pewnością tym, który najwięcej skorzystał na śmierci JFK. Uratowała go ona od politycznego niebytu i wzniosła do najwyższego urzędu w państwie. Skorumpowany, niezwykle ambitny polityk o niezmiernie wielkim ego (przykładem jego samouwielbienia było podarowanie papieżowi Pawłowi VI swojego popiersia z brązu) nie potrzebował wielu impulsów, by pozbyć się człowieka, który zagrażał jego karierze. Sam jednak nie byłby w stanie przeprowadzić zamachu stanu. Potrzebował więc współkonspiratorów.
Pod koniec lat '70-tych Victor Marchetti, były agent CIA opublikował w piśmie "Spotlight" artykuł w którym sugerował udział włamywacza z Watergate, byłych agentów CIA E. Howarda Hunta, Franka Sturgisa i Gerry'ego Patricka Hemminga (byłego zwierzchnika Oswalda w ONI w bazie w Atsugi) w zamachu na JFK. Hunt poczuł się tym urażony i pozwał wydawcę pisma, spółkę Liberty Lobby do sądu. Wygrał pierwszy proces, ale Liberty Lobby wygrało apelację. W 1985 r. sąd na Florydzie oficjalnie przyznał, że CIA brała udział w zabójstwie JFK. Taki wyrok zapadł m.in. po zeznaniach Marity Lorenz, byłej agentki CIA i kochanki Fidela Castro zaangażowanej w próby jego otrucia.
Lorenz mówiła o Operacji 40 - akcji sabotażowo-dywersyjnej wymierzonej w komunistyczną Kubę. Udział w niej brały takie sławy CIA jak Rafael 'Chi Chi' Quintero, Luis Posada Carriles, E. Howard Hunt, Thomas Clines, Edwin Wilson, Ted Shackley, Felix Rodriguez, David Atlee Phillips, Frank Sturgis czy późniejszy dyrektor CIA Porter Goss.",,Od momentu, w którym ponownie dołączyłam do Operacji 40... bez przerwy słyszałam, jak mówiono: ,,Dopadniemy Kennedyego.” - zeznawała Lorentz. Frank Sturgis vel Frank Fiorini (niezwykle barwna postać, były partyzant u Castro, później przeciwnik reżimu i agent CIA, włamywacz z Watergate) przyznał się jej po zamachu, że to on i Hunt odpowiadają za zabicie prezydenta. "Jakby się ktoś pytał, to ma dobre alibi. Siedziałem w domu i oglądałem telewizję. Hahahahaha!!!" - mówił Sturgis. Postaci Sutrgisa i Hunta dopatrywano się na fotografiach "włóczęgów" aresztowanych tuż po zamachu obok magazynu książek.
Hunt przyznał się na łożu śmierci do swojego uczestnictwa w spisku. Zapewniał jednak, że jego rola była niewielka. Był tylko "rezerwowym zawodnikiem". Nieprzypadkowo prezydent Nixon w taśmach dotyczących Watergate mówił o "tej całej rzeczy z Zatoki Świń". Gene "Chip" Tatum, były agent CIA zaangażowany w Iran Contra pisał o grupie "Pegasus" - jednostce do "brudnej roboty" w amerykańskich służbach specjalnych, która przeprowadziła zabójstwo JFK i dzięki temu wyrwała się spod kontroli rządu.
Powyżej: ekipa z Operacji 40, w Mexico City w styczniu 1963 r.
Ilustracja muzyczna: JFK theme - John Williams
Jak przeprowadzono zabójstwo prezydenta Kennedy'ego? Prokurator Garrison i płk Fltecher Prouty (oficer wywiadu wojskowego, pierwowzór postaci "X" - tajemniczego informatora z filmu "JFK) uważali, że strzelcy zajęli trzy pozycje - w składnicy książek, na Trawiastym Pagórku i w budynku Dal Texu. To z Dal Texu musiała paść kula, która drasnęła jednego z przechodniów stojącego przy wiadukcie. Tuż po zabójstwie aresztowano w tym budynku niejakiego Eugene'a Hale'a Bradinga - człowieka powiązanego z Jackiem Rubym, mafijnymi związkowcami Hoffy, H.L. Huntem, skrajnie prawicowymi grupami politycznymi i amerykańskimi służbami wywiadowczymi. Przebywał tam w towarzystwie funkcjonariusza wywiadu wojskowego. (Obok Dal Texu był budynek więzienia. Na dachu przebywał policyjny snajper. Spytany po latach, czy strzelał wówczas do JFK, odparł: "Zabiłem w życiu bardzo wielu skurwysynów".) O tożsamości prawdopodobnych zabójców już wspominałem i jeszcze wspomnę w następnej części tego cyklu. Starano się jednak, by to byli profesjonalni "apolityczni", anonimowi zabójcy do wynajęcia, którzy mogliby szybko rozpłynąć się w powietrzu. Wróćmy więc do kwestii tego kto był politycznym decydentem w tym spisku...
Gene Tatum wspomina, że przesłuchiwał nagrania z podsłuchów wskazujące, że w proces planowania zamachu byli zaangażowani: były szef CIA Allan Dulles, szef FBI J. Edgar Hoover, wiceprezydent Johnson, gubernator Nowego Jorku Nelson Rockefeller i późniejszy prezydent George H.W. Bush.
Zaangażowanie Dullesa łatwo wytłumaczyć - JFK pozbawił go kierownictwa CIA i obarczył winą za fiasko inwazji w Zatoce Świń. JFK przed śmiercią przygotował rozporządzenie pozbawiające CIA możliwości prowadzenia operacji destabilizujących - prezydent kazał Agencji skupić się na zbieraniu informacji wywiadowczych a tajne operacje powierzył wywiadowi wojskowemu. Po śmierci JFK rozporządzenie trafiło do kosza, a Dulles wszedł w skład Komisji Warrena.
Udział w spisku J Edgara Hoovera jest nieco zagadkowy. Choć nie lubił się z RFK, to jednak ułożył sobie poprawne stosunki z prezydentem. Z polecenia prezydenta mocno zaangażował się w rozbicie Ku Klux Klanu. Bez udziału Hoovera spisek był jednak niemożliwy - szef FBI blokował informacje o przygotowywanym zamachu a później Biuro czynnie zaangażowało się w tuszowanie sprawy.
Co robił w grupie spiskowców Rockefeller? W 1964 r. chciał kandydować na prezydenta. Nie uzyskał jednak republikańskiej nominacji - pokonał go sen. Barry Goldwater. To mocno wkurzyło Rockefellera, który w niezwykle emocjonalny sposób zaczął się skarżyć, że Partię Republikańską przejęli ekstremiści. Goldwater odparł mu: "Ekstremizm w imię wolności nie jest niczym karygodnym". W 1974 r. Gerald Ford, były członek Komisji Warrena (który na łożu śmierci przyznał, że doszło do spisku na życie JFK) wybrał Rockefellera jako swojego wiceprezydenta. Doszło później do dwóch zamachów na życie Forda (Jeden zamachowiec twierdził, że strzelał bo wydawało mu się , że jest prowadzącym Koła Fortuny, druga zamachowczyni - matka Charlesa Mansona, mówiła, że strzelała, bo wydawało jej się, że jest postacią z reklamy szamponu. W 1981 r. John Hinckley, przyjaciel rodziny Bushów, twierdził, że strzelał do Reagana, bo wydawało mu się, że jest postacią z filmu "Taksówkarz".) Rockefeller nie został prezydentem i w 1979 r. nagle zmarł na zawał serca.
Co w tej grupie prominentów robił George Bush Sr.? Pracował on dla CIA już od lat '50-tych. Jego spółka Zapata Oil była wykorzystywana jako przykrywka dla operacji Agencji w Ameryce Środkowej i na Karaibach. Być może również przy okazji Operacji "Zapata", czyli inwazji w Zatoce Świń. Bush pochodził z bardzo prominentnej rodziny - jego ojciec pomagał tworzyć ustawę o bezpieczeństwie narodowym z 1947 r. Zachowała się też korespondencja z 1963 r. między Hooverem a "panem Georgem Bushem z CIA". Niektórzy dopatrują się go na zdjęciach z 22 XI 1963 r., na schodach składnicy książek...
W następnej części cyklu "Magiczna kula z Dallas" opisane zostaną mafijne wątki zamachu na JFK. Marcello, Trafficante, Giancana, Hoffa...
"Nie graliśmy w ładną grę"
Płk William Bishop aka David Atlee Phillips, CIA
"Liberał to komunista po studiach, który myśli jak Murzyn."
Burmistrz Miami, "Dziennik zakrapiany rumem"
"Yuki, zabijmy go... Tak będzie prościej..."
Yuno Gasai, "Mirai Nikki"
- Jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać. To nie jest groźba, to obietnica - tak ponoć powiedział do swojej sekretarki-kochanki Madelaine Brown wiceprezydent Lyndon Baines Johnson 21 listopada 1963 r. Co się stało następnego dnia, wszyscy wiemy... Kilka godzin wcześniej LBJ pokłócił się w obecności Jackie Kennedy z JFK na temat tego, kto gdzie będzie siedział podczas przejazdu prezydenckiej kolumny przez Dallas. LBJ nie chciał, by w samochodzie z JFK jechał jego przyjaciel - gubernator Teksasu John Connally. Domagał się, by na przednim siedzeniu prezydenckiego samochodu usiadł kongresmen Yarborough - polityczny rywal JFK. Prezydent uznał upór wiceprezydenta za irracjonalny i nie zgodził się na proponowane poprawki (i przez to Connally został ranny w zamachu następnego dnia). Od jakiegoś czasu dawał LBJ sygnały, że wybierze kogoś innego jako kandydata na wiceprezydenta podczas kampanii 1964 r. Miał ku temu wygodny pretekst - skandale korupcyjne dotykające otoczenia LBJ, w tym jego najbliższego współpracownika. LBJ i JFK nigdy zresztą za sobą nie przepadali. Kennedy wybrał teksańskiego polityka jako swojego wiceprezydenta prawdopodobnie tylko dlatego, że LBJ szantażował go swoją wiedzą o bigamii oraz innych skandalach obyczajowych JFK. Na nieszczęście dla rodziny Kennedych, to LBJ był głównym organizatorem kampanijnej wizyty prezydenta w Teksasie. O tym, że JFK odwiedzi Dallas zdecydowano na początku września - wiedziało o tym tylko trzech ludzi, w tym LBJ. Lee Harvey Oswald wkrótce potem dostał pracę w magazynie książek przy Dealey Plaza - magazyn należał do znajomego wiceprezydenta. Podobnie kumplem i politycznym sojusznikiem LBJ był szef policji w Dallas. Tak, ten sam, który tak świetnie zabezpieczył wizytę prezydenta a później transport Oswalda z komendy policji do więzienia. To LBJ wraz z szefem policji zdecydowali o przejeździe prezydenckiej kolumny przez Dealey Plaza. Kumplami LBJ byli też naftowi biznesmeni z Teksasu: H.L. Hunt i Clint Murchison wiązani w literaturze przedmiotu z zabójstwem JFK. To właśnie na przyjęciu u Murchisona Madelaine Brown miała usłyszeć z ust LBJ obietnicę rozwiązania problemu Kennedy'ego.
LBJ jest z pewnością tym, który najwięcej skorzystał na śmierci JFK. Uratowała go ona od politycznego niebytu i wzniosła do najwyższego urzędu w państwie. Skorumpowany, niezwykle ambitny polityk o niezmiernie wielkim ego (przykładem jego samouwielbienia było podarowanie papieżowi Pawłowi VI swojego popiersia z brązu) nie potrzebował wielu impulsów, by pozbyć się człowieka, który zagrażał jego karierze. Sam jednak nie byłby w stanie przeprowadzić zamachu stanu. Potrzebował więc współkonspiratorów.
Pod koniec lat '70-tych Victor Marchetti, były agent CIA opublikował w piśmie "Spotlight" artykuł w którym sugerował udział włamywacza z Watergate, byłych agentów CIA E. Howarda Hunta, Franka Sturgisa i Gerry'ego Patricka Hemminga (byłego zwierzchnika Oswalda w ONI w bazie w Atsugi) w zamachu na JFK. Hunt poczuł się tym urażony i pozwał wydawcę pisma, spółkę Liberty Lobby do sądu. Wygrał pierwszy proces, ale Liberty Lobby wygrało apelację. W 1985 r. sąd na Florydzie oficjalnie przyznał, że CIA brała udział w zabójstwie JFK. Taki wyrok zapadł m.in. po zeznaniach Marity Lorenz, byłej agentki CIA i kochanki Fidela Castro zaangażowanej w próby jego otrucia.
Lorenz mówiła o Operacji 40 - akcji sabotażowo-dywersyjnej wymierzonej w komunistyczną Kubę. Udział w niej brały takie sławy CIA jak Rafael 'Chi Chi' Quintero, Luis Posada Carriles, E. Howard Hunt, Thomas Clines, Edwin Wilson, Ted Shackley, Felix Rodriguez, David Atlee Phillips, Frank Sturgis czy późniejszy dyrektor CIA Porter Goss.",,Od momentu, w którym ponownie dołączyłam do Operacji 40... bez przerwy słyszałam, jak mówiono: ,,Dopadniemy Kennedyego.” - zeznawała Lorentz. Frank Sturgis vel Frank Fiorini (niezwykle barwna postać, były partyzant u Castro, później przeciwnik reżimu i agent CIA, włamywacz z Watergate) przyznał się jej po zamachu, że to on i Hunt odpowiadają za zabicie prezydenta. "Jakby się ktoś pytał, to ma dobre alibi. Siedziałem w domu i oglądałem telewizję. Hahahahaha!!!" - mówił Sturgis. Postaci Sutrgisa i Hunta dopatrywano się na fotografiach "włóczęgów" aresztowanych tuż po zamachu obok magazynu książek.
Hunt przyznał się na łożu śmierci do swojego uczestnictwa w spisku. Zapewniał jednak, że jego rola była niewielka. Był tylko "rezerwowym zawodnikiem". Nieprzypadkowo prezydent Nixon w taśmach dotyczących Watergate mówił o "tej całej rzeczy z Zatoki Świń". Gene "Chip" Tatum, były agent CIA zaangażowany w Iran Contra pisał o grupie "Pegasus" - jednostce do "brudnej roboty" w amerykańskich służbach specjalnych, która przeprowadziła zabójstwo JFK i dzięki temu wyrwała się spod kontroli rządu.
Powyżej: ekipa z Operacji 40, w Mexico City w styczniu 1963 r.
Ilustracja muzyczna: JFK theme - John Williams
Jak przeprowadzono zabójstwo prezydenta Kennedy'ego? Prokurator Garrison i płk Fltecher Prouty (oficer wywiadu wojskowego, pierwowzór postaci "X" - tajemniczego informatora z filmu "JFK) uważali, że strzelcy zajęli trzy pozycje - w składnicy książek, na Trawiastym Pagórku i w budynku Dal Texu. To z Dal Texu musiała paść kula, która drasnęła jednego z przechodniów stojącego przy wiadukcie. Tuż po zabójstwie aresztowano w tym budynku niejakiego Eugene'a Hale'a Bradinga - człowieka powiązanego z Jackiem Rubym, mafijnymi związkowcami Hoffy, H.L. Huntem, skrajnie prawicowymi grupami politycznymi i amerykańskimi służbami wywiadowczymi. Przebywał tam w towarzystwie funkcjonariusza wywiadu wojskowego. (Obok Dal Texu był budynek więzienia. Na dachu przebywał policyjny snajper. Spytany po latach, czy strzelał wówczas do JFK, odparł: "Zabiłem w życiu bardzo wielu skurwysynów".) O tożsamości prawdopodobnych zabójców już wspominałem i jeszcze wspomnę w następnej części tego cyklu. Starano się jednak, by to byli profesjonalni "apolityczni", anonimowi zabójcy do wynajęcia, którzy mogliby szybko rozpłynąć się w powietrzu. Wróćmy więc do kwestii tego kto był politycznym decydentem w tym spisku...
Gene Tatum wspomina, że przesłuchiwał nagrania z podsłuchów wskazujące, że w proces planowania zamachu byli zaangażowani: były szef CIA Allan Dulles, szef FBI J. Edgar Hoover, wiceprezydent Johnson, gubernator Nowego Jorku Nelson Rockefeller i późniejszy prezydent George H.W. Bush.
Zaangażowanie Dullesa łatwo wytłumaczyć - JFK pozbawił go kierownictwa CIA i obarczył winą za fiasko inwazji w Zatoce Świń. JFK przed śmiercią przygotował rozporządzenie pozbawiające CIA możliwości prowadzenia operacji destabilizujących - prezydent kazał Agencji skupić się na zbieraniu informacji wywiadowczych a tajne operacje powierzył wywiadowi wojskowemu. Po śmierci JFK rozporządzenie trafiło do kosza, a Dulles wszedł w skład Komisji Warrena.
Udział w spisku J Edgara Hoovera jest nieco zagadkowy. Choć nie lubił się z RFK, to jednak ułożył sobie poprawne stosunki z prezydentem. Z polecenia prezydenta mocno zaangażował się w rozbicie Ku Klux Klanu. Bez udziału Hoovera spisek był jednak niemożliwy - szef FBI blokował informacje o przygotowywanym zamachu a później Biuro czynnie zaangażowało się w tuszowanie sprawy.
Co robił w grupie spiskowców Rockefeller? W 1964 r. chciał kandydować na prezydenta. Nie uzyskał jednak republikańskiej nominacji - pokonał go sen. Barry Goldwater. To mocno wkurzyło Rockefellera, który w niezwykle emocjonalny sposób zaczął się skarżyć, że Partię Republikańską przejęli ekstremiści. Goldwater odparł mu: "Ekstremizm w imię wolności nie jest niczym karygodnym". W 1974 r. Gerald Ford, były członek Komisji Warrena (który na łożu śmierci przyznał, że doszło do spisku na życie JFK) wybrał Rockefellera jako swojego wiceprezydenta. Doszło później do dwóch zamachów na życie Forda (Jeden zamachowiec twierdził, że strzelał bo wydawało mu się , że jest prowadzącym Koła Fortuny, druga zamachowczyni - matka Charlesa Mansona, mówiła, że strzelała, bo wydawało jej się, że jest postacią z reklamy szamponu. W 1981 r. John Hinckley, przyjaciel rodziny Bushów, twierdził, że strzelał do Reagana, bo wydawało mu się, że jest postacią z filmu "Taksówkarz".) Rockefeller nie został prezydentem i w 1979 r. nagle zmarł na zawał serca.
Co w tej grupie prominentów robił George Bush Sr.? Pracował on dla CIA już od lat '50-tych. Jego spółka Zapata Oil była wykorzystywana jako przykrywka dla operacji Agencji w Ameryce Środkowej i na Karaibach. Być może również przy okazji Operacji "Zapata", czyli inwazji w Zatoce Świń. Bush pochodził z bardzo prominentnej rodziny - jego ojciec pomagał tworzyć ustawę o bezpieczeństwie narodowym z 1947 r. Zachowała się też korespondencja z 1963 r. między Hooverem a "panem Georgem Bushem z CIA". Niektórzy dopatrują się go na zdjęciach z 22 XI 1963 r., na schodach składnicy książek...
W następnej części cyklu "Magiczna kula z Dallas" opisane zostaną mafijne wątki zamachu na JFK. Marcello, Trafficante, Giancana, Hoffa...
Subskrybuj:
Posty (Atom)