Jack Ruby
"A ja tylko chciałem być k...wa pier...nym księdzem, mieszkać w klasztorze i służyć Bogu. Ale pedałów tam nie przyjmują"
Davie Ferrie
Ilustracja muzyczna: Sting - Russians (Putin przerabia refren na "because the Russians fuck their children too" :)
W Mińsku, pięknym polskim mieście znajdującym się na terytorium Białorusi, przy ulicy Kamunistycznej 4 znajduje się kamienica (na zdjęciu powyżej), w której w latach 1959-62 mieszkał młody, spokojny Amerykanin Lee Harvey Oswald. To resortowe osiedle. W pobliżu znajduje się pomniczek upamiętniający "poległych" funkcjonariuszy MWD i KGB. Mińsk w latach '50-tych był modelowym sowieckim miastem, pełnym monumentalnej acz zadziwiająco gustownej architektury i w miarę nowoczesnych zakładów przemysłowych pracujących na rzecz wojska. Mieszkanie Oswalda wzbudzało zdumienie jego przyjaciół z fabryki - duże, przestronne, podczas gdy oni musieli gnieździć się w klitkach. Lee cieszył się w Mińsku wysokimi, niewspółmiernymi do oficjalnego zatrudnienia, zarobkami i pozwoleniem na broń. Poślubił tam Marinę Prusakową, siostrzenicę pułkownika KGB, która mieszkała wcześniej w Leningradzie z innym Amerykaninem - dezerterem z NSA. W czerwcu 1962 r. oboje wyjeżdżają z ZSRR do USA, bez żadnych przeszkód (choć biuro paszportowe robiło wówczas ogromne trudności sowieckim obywatelom chcącym pojechać do NRD czy do PRL). Trudno powiedzieć jakie Lee oddał im usługi. Przed swoim wyjazdem do ZSRR był marine i obsługiwał radary w bazie Atsugi w Japonii, a stamtąd startowały U2. W 1960 r. Sowietom po raz pierwszy udaje się zestrzelić taki samolot.
Przeszkód Oswaldom nie robią też im Amerykanie. Choć Lee w 1959 r. zrzekł się obywatelstwa, zostaje przyjęty przez swoich bez żadnych przeszkód. Według relacji byłych pracowników ambasady USA w Moskwie, Oswald zostaje wpuszczony na czwarte piętro tej placówki - tam gdzie wstęp mają tylko ludzie z certyfikatem bezpieczeństwa. Za pieniądze Departamentu Stanu wraca do ojczyzny i znajduje pracę w firmie wywołującej zdjęcia satelitarne. Tam również potrzebny był certyfikat bezpieczeństwa. Jednakże dziwnym trafem taką robotę dostaje człowiek uchodzący za zdrajcę i sympatyka komunizmu, który kilka miesięcy później rozdaje na ulicach Nowego Orleanu procastrowskie ulotki i występuje w lokalnej telewizji jako zwolennik kubańskiego dyktatora. Co więcej, przyjaźni się z ultrapodejrzanym przybyszem z Europy Środkowo-Wschodniej, Georgem de Morenschildtem, przyjacielem Jackie Kennedy, utrzymującym kontakty z rezydentami wywiadu PRL na Haiti (de Morenschildt "popełnia samobójstwo" w 1977 r. tuż przed tym jak miał zeznawać w komisją Kongresu USA w sprawie zabójstwa JFK). Na jesieni 1963 r. Oswald odwiedza Mexico City, gdzie spotyka się oficerami kubańskich i sowieckich służb, w tym płk Kostikowem z KGB, specjalistą od zabójstw politycznych. Czyżby więc sprawa była jasna i tak jak sugeruje gen. Ion Mihai Pacepa, Oswald został wysłany do USA przez Sowietów, by zabić prezydenta, który zadał im strategiczną klęskę w czasie kryzysu kubańskiego? To bardziej skomplikowane niż myślicie.
W dniu zabójstwa JFK Jim Garrison, prokurator z Nowego Orleanu, zaczyna sprawdzać kontakty Oswalda. Wyniki dochodzenia są zadziwiające: adres jednoosobowego "Komitetu Ręce Precz od Kuby!" widniejący na ulotkach rozdawanych przez Oswalda to adres biura detektywistycznego Guya Bannistera, byłego szefa FBI w Butte w Montanie, człowieka obecnego przy śmierci Johna Dillingera i zapiekłego antykomunisty. Oswald pozujący na zwolennika Castro jest widywany wśród kubańskich antykomunistycznych uchodźców (Silvia Odio i Carlos Bringuier - antycastrowscy aktywiści pamiętają go jako wielkiego przeciwnika komunizmu oferującego im szkolenie wojskowe).
Jednym z jego najbliższych przyjaciół jest David Ferrie - były pilot wojskowy (znali się z Oswaldem od 1959 r. z czasów służby w patrolu lotniczym Gwardii Narodowej stanu Luizjana), współpracownik CIA i ekscentryczny homoseksualista (pięknie sportretowany przez Joe Pesciego w "JFK"). Oswald w chwili zatrzymania miał przy sobie kartę biblioteczną Ferriego. Gdy w 1967 r. Ferrie zgodził się opowiedzieć prokuratorowi Garrisonowi o zamachu na JFK, "popełnia samobójstwo". Tej samej nocy jego znajomy - a zarazem znajomy Oswalda - Eladio del Valle, były kubański kongresmen, zostaje zastrzelony i posiekany maczetami na parkingu w Miami. Idąc tropem kontaktów Oswalda, prokurator Garrison (obsmarowywany przez media i służby tak jak u nas Macierewicz oraz inni ludzie nie godzący się z teorią Magicznej Brzozy), stawia zarzuty o udział w spisku na życie prezydenta Clayowi Shaw vel Clayovi Bertrand, biznesmenowi z Nowego Orleanu, ekscentrycznemu homoseksualiście. Shaw wygrywa proces, ale kilka lat później szef CIA Richard Helmes przyznaje, że Shaw i Ferrie - osoby z najbliższego otoczenia Oswalda pracowały dla CIA.
Dla kogo więc tak naprawdę pracował Oswald? Prokurator Garrison skłaniał się ku tezie, że Oswald został wysłany do ZSRR jak agent ONI, czyli wywiadu marynarki wojennej. Podejrzenia wzbudzało choćby to, że odbył w marines kurs rosyjskiego. Teorię tę potwierdził po latach Victor Marchetti, były agent CIA. Oswald był agentem amerykańskich tajnych służb. Czy w Rosji stał się jednak agentem podwójnym? Nieco światła rzuca na to przyjaciel Oswalda Ron Lewis. W swojej książce "Fleshback" opisuje jak razem pracowali dla Guya Bannistera. Lewis to były pilot wojskowy, wyrzucony z sił zbrojnych za molestowanie nieletniej. Później prowadził życie drobnego przestępcy. Szybko się zaprzyjaźnił z Oswaldem i stał się jego powiernikiem.
Według niego Oswald rzeczywiście był radykalnym lewicowcem a przy tym człowiekiem zafascynowanym światem szpiegostwa. Wstępując do marines a później infiltrując szeregi antycastrowskich emigrantów i spiskowców z CIA chciał po prostu infiltrować wrogą organizację. Takie akcje go ekscytowały. I przez to się przeliczył. Natrafił na prawdziwych, profesjonalnych spiskowców a ci postanowili go wykorzystać i z nim skończyć. Oswald nie strzelał do JFK. Testy kryminalistyczne nie wykryły śladów prochu na jego rękach i policzku. Świadkowie (w tym jeden policjant) zeznawali, że w chwilę po tym jak padły strzały do prezydenta, Oswald spokojnie siedział sobie w zakładowej stołówce.
Według Rona Lewisa, został on podwieziony do domu przez uczestników spisku - policjanta Johna Tippita i Roscoe White, byłego marine, policjanta z Dallas powiązanego z Jackiem Rubym. To Roscoe White był strzelcem, który oddał śmiertelny strzał z trawiastego pagórka (po latach potwierdził to syn White'a). W trakcie przejażdżki Oswald zorientował się, że chcą z niego zrobić zabójcę prezydenta. Uciekł z radiowozu. Zaczął za nim gonić Tippit - i został zatrzelony przez White'a. Oswalda złapano, gdy czekał na kogoś w jednym z kinoteatrów w Dallas. 24 listopada 1963 r. został zastrzelony w piwnicy komendy policji w Dallas, podczas transportu do więzienia. Zabójcą był gangster Jack Ruby, właściciel klubu ze strpitizem "Carrousel", w którym pracowała żona Roscoe White'a.
Ilustracja muzyczna: Without You - Mirai Nikki OST
Zarówno Ron Lewis jak i prokurator Garrison sugerowali, że Oswald chciał popsuć spiskowcom szyki. Jednym ze śladów jego działania miał być tajemniczy teleks rozesłany do biur FBI ostrzegający przed zamachem na prezydenta w Dallas. Być może podróżując do Mexico City Oswald miał za zadanie przekazać Sowietom i Kubańczykom informacje dotyczące spisku na życie JFK. Być może CIA i FBI zdawały sobie z tego sprawę. Być może dlatego z Oswalda zrobiono zabójcę i uciszono na zawsze. Być może dlatego uciszono na zawsze jego peerelowskiego agenta wsparcia - de Morenschildta. Czy Sowieci mieli zamiar jednak dopuścić do zamachu czy też jemu przeszkodzić? Richard Case Nagell, agent amerykańskiego wywiadu wojskowego, infiltrując w 1963 r. komunistyczne organizacje dowiedział się o spisku na życie JFK. KGB, biorąc go za "swojego" kazało mu przeszkodzić spiskowcom i ostrzec Oswalda. We wrześniu 1963 r. Nagell postanowił wyłączyć się z tej gry - wszedł do banku w El Paso i oddał dwa strzały w sufit. W dniu zamachu na JFK przebywał w areszcie za "zbrojny napad" i przez to zachował życie.
(Flashback: Zabójstwo JFK: galopujący rak i dziewczyna Oswalda)
Historia sowieckich związków Oswalda miała zadziwiający dalszy ciąg. W 1964 r. zbiegł do USA ppłk KGB Jurij Nosenko. Jego dezercja wzbudziła podejrzenia Jamesa "Jesusa" Angletona, szefa kontrwywiadu CIA. Nosenko przekazywał informacje o umiarkowanej wartości i wielokrotnie złapano go na kłamstwie. Kłamał na temat swojego stopnia w KGB, jego zeznania nie zgadzały się z informacjami SIGNIT zdobytymi przez NSA. Wyglądało na to, że Nosenko miał za zadanie uwiarygodnić dwóch fałszywych uciekinierów z KGB prowadzonych przez FBI "Fedorę" i "Top Cata", zdyskredytować płka Anatolija Golicyna i... oczyścić Oswalda. Nosenko zarzekał się, że KGB nie interesowało się Oswaldem w ZSRR, co musiało być, dla każdego mającego jakiekolwiek pojęcie o metodach sowieckich służb, piramidalną bzdurą. Angleton chciał trochę pograć z Nosenką, ale kilku narwańców z sowieckiej sekcji CIA, zamknęło tego fałszywego uciekiniera w tajnym więzieniu i trzymało go tam przez kilka lat torturując i omal nie zabijając. Nosenko nie dał się złamać, został wypuszczony, trafił na listę płac CIA a ludzie mu nie ufający - w tem Angleton stracili robotę lub "popełnili samobójstwa" tudzież padli ofiarą wypadków na polowaniach (tak jak William Sullivan, były wiceszef FBI). Zainteresowanych sprawą odsyłam do książki "Deception" Edwarda J. Epsteina.
A Marina Oswald? Żyje do dziś w Teksasie (wygląda tak). Twierdzi, że jej były mąż był niewinny i obawia się, że jej telefon nadal jest na podsłuchu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz