środa, 10 lipca 2013

Największe sekrety: Mandat od Allaha

Ilustracja muzyczna: The british grenadiers march

Oczywistą oczywistością jest twierdzenie, że na obecną sytuację na Bliskim Wschodzie ogromny wpływ miały zdarzenia z czasów międzywojnia i I wojny światowej. Stwierdzić, że to w tamtych czasach tkwią korzenie wielu współczesnych konfliktów jest banałem. To wszak Brytyjczycy i Francuzi wyznaczyli większość granic w tym regionie. Brytyjskie tajne służby wykreowały też bajecznie bogate konserwatywne arabskie monarchie. Płk. Thomas Edward Lawrence, słynny "Lawrence z Arabii" politycznie przebudził pustynne plemiona i planował stworzyć zjednoczone państwo arabskie z dynastią Haszymidzką na czele.


W Whitehallu posłuchano się jednak innego superszpiega - St. Johna Philby (ojca niesławnego Kima Philby'ego) i postanowiono zamiast tego wypromować ród al-Saud, stworzyć dla niego państwo znane dzisiaj jako Arabia Saudyjska i oddać wahabbitom (radykalnym sunnickim heretykom) kontrolę nad Świętymi Meczetami Mekki i Medyny. Haszymidów - dotychczasowych Strażników Świętych Meczetów przesunięto na północ i w ramach rekompensaty oddano im trony Iraku oraz Jordanii (wykrojonej w 1921 r. przez Churchilla z mandatu palestyńskiego). Brytyjczycy uzyskali kontrolę nad mandatem palestyńskim obiecując stworzenie tam "siedziby narodowej" dla Żydów. Szybko zaczęli się jednak wykręcać z tej obietnicy a uzyskali ku temu pretekst promując grupę islamskich fundamentalistów, która rozpaliła konflikt żydowsko-arabski i była jednym z odległych przodków Bractwa Muzułmańskiego.




Płk Richard Meinhertzhagen, w latach '20-tych szef brytyjskiego wywiadu wojskowego w Kairze, opisał w swoim dzienniku niezwykle interesujące spotkanie, do którego doszło tuż przed Wielkanocą 1920 r. Spotkali się wówczas: płk Waters Taylor, doradca finansowy brytyjskiej Wojskowej Administracji w Palestynie w latach 1919-1923 i Haj Amin al-Husseini, fundamentalistyczny duchowny islamski z Palestyny. Płk Waters-Taylor powiedział mu, że "mamy w Wielkanoc niepowtarzalną okazję pokazać światu, że syjonizm jest niepopularny i nie cieszy się poparciem zarówno w Palestyńskiej Administracji jak i w Whitehallu". Zapowiedział też, że gen. Bols, główny administrator w mandacie palestyńskim oraz gen. Allenby, zdobywca Jerozolimy, brytyjski Wysoki Komisarz w Egipcie opowiedzą się za porzuceniem idei budowy żydowskiej "siedziby narodowej" w Palestynie. Wyjaśnił, że al-Husseini musi wywołać zamieszki.



Do krwawych zamieszek rzeczywiście doszło - na czas ich trwania Brytyjczycy wycofali swoje wojsko i Policję Żydowską z Jerozolimy. Zginęło w nich 23 Żydów i 1 Arab. Zeev Żabotyński, przywódca żydowskiej prawicy próbował zorganizować grupę ochotników, która broniłaby żydowskich mieszkańców Jerozolimy przed napaściami. Przeszkodzili mu w tym Brytyjczycy i skazali go na 15 lat więzienia. Większość arabskich zadymiarzy szybko i po cichu wypuszczono z więzienia. Al-Husseini został skazany na 10 lat pozbawienia wolności - wyrok zapadł in absentia, bo udało mu się w dziwnych okolicznościach uciec z więzienia. Już jednak w 1921 r. po prośbach brytyjskich arabistów Wysoki Komisarz Herbert Samuel ułaskawił al-Husseiniego i mianował go muftim, czyli najwyższym islamskim duchownym w Jerozolimie. Dzięki Brytyjczykom al-Husseini zdobył kontrolę nad majątkiem islamskich instytucji religijnych w Palestynie i stał się przywódcą politycznym miejscowej społeczności arabskiej. Jego ludzie niszczyli wewnątrzarabską opozycję eliminując przedstawicieli tych rodów które opowiadały się za kompromisem z Żydami lub z innych powodów były skonfliktowane z al-Husseinimi (krewnym muftiego był m.in. Jasser Arafat). Co jakiś czas mufti organizował zamieszki i pogromy - reakcją Brytyjczyków było powoływanie komisji, które niemal zawsze orzekały, że całej sytuacji jest winna żydowska imigracja z Europy Środkowo-Wschodniej, którą należy maksymalnie ograniczyć. (Tymczasem sanacyjne służby wywiadowcze, chcąc rozładować napięcia społeczne w Polsce wspierały nielegalną żydowską imigrację do mandatu palestyńskiego i uczyły prawicowych syjonistów-rewizjonistów walki przeciwko Brytyjczykom i Arabom. Avraham Stern, przywódca najbardziej radykalnej organizacji "Lehi" był synem dentysty z Suwałk, romantykiem zafascynowanym Mickiewiczem i Marszałkiem Piłsudskim. Historia polskiego wsparcia dla syjonistycznych radykałów została dobrze opisana m.in. przez Poboga-Malinowskiego w jego monumentalnej "Najnowszej historii politycznej Polski 1864-1945")





W czasie II wojny światowej mufti działał jako nazistowski agent wpływu na Bliskim Wschodzie i Bałkanach podburzając muzułmanów przeciwko zdychającemu Imperium Brytyjskiemu. W 1944 r. trafił do aresztu domowego w wyzwolonym Paryżu, ale Francuzi odmówili jego ekstradycji do Wielkiej Brytanii i Jugosławii. Został oficjalnie ogłoszony "uchodźcą politycznym" (!). Żydowskie podziemie planowało go zabić, ale plan ten został storpedowany przez Davida Ben Guriona i Mosze Szareta. W 1947 r. mufti spokojnie odleciał z Paryża do Damaszku. Zmarł w 1974 r. w Bejrucie spokojną śmiercią.



Na wzmiankę zasługują też dalsze losy St Johna Philby'ego (na zdjęciu powyżej). W 1930 r. przeszedł na islam. Sprowadził amerykańskich nafciarzy do Arabii Saudyjskiej i pomógł stworzyć koncern ARAMCO, do dziś władający wydobyciem z saudyjskich pól naftowych. W czasie II wojny światowej aranżował dostawy saudyjskiej ropy przez Hiszpanię do Niemiec. Ze względu na pronazistowskie poglądy został aresztowany w 1940 r. w Bombaju przez indyjską policję kolonialną. Mimo to liczono się z jego opinią w Londynie. Jedną z jego najbardziej brzemiennych w skutki decyzji było zarekomendowanie do pracy w MI6 jego syna - Kima. W drugiej połowie lat 50-tych razem pracowali w Bejrucie. Sympatyzowali wówczas z Nasserem, co mogło zaszkodzić Brytyjczykom podczas wojny sueskiej w 1956 r. St John Philby zmarł w 1960 r. mówiąc: "Boże, jak się nudzę".


                                          Powyżej: Kim Philby, na rosyjskim znaczku pocztowym


wtorek, 9 lipca 2013

Egipt: Waste the motherf*ckers!!!



Bractwo kontratakuje i stara się doprowadzić do eskalacji przemocy. Z opublikowanych przez armię egipską filmów wynika, że masakra przed klubem oficerskim w Kairze (w której zginęło 51 osób, w tym jeden oficer policji) została sprowokowana przez wmieszanych w tłum terrorystów, którzy strzelali do policji. Tutaj widzimy "pokojowych demonstrantów" rzucających z dachów koktajlami Mołotowa.  Zagrywka znana z filmu "Regulamin zabijania" a starszym czytelnikom z pewnością kojarząca się z akcją Parvusa vel Helphanda w czasie Krwawej Niedzieli w Petersburgu. Egipski wywiad wojskowy ma sygnały, że oddział El Giza al Sidi, czyli uderzeniowa bojówka Bractwa wspólnie z salafitami z Synaju planuje ataki na cele w Kanale Sueskim.  (Co ciekawe reprezentacja polityczna egipskich salafitów, czyli partia al-Nour  poparła wojskowy zamach stanu przeciwko Morsiemu - Bractwo to przecież jej polityczny konkurent). A w Kairze można dostrzec też takie obrazki, zwolenników Morsiego zrzucających z dachów swoich ideologicznych przeciwników:


niedziela, 7 lipca 2013

Egipt: pole bitwy na Synaju, kim jest gen. al-Sisi

W Egipcie nadal niespokojnie - Bractwo odgryza się w masowych demonstracjach i zamieszkach. Nie wiadomo czemu przywódca Bractwa, Badie jest wciąż na wolności. Mimo wszystko, na zachód od Kanału już przegrało. Obozy internowania są już przygotowane, wsadzi się tam parę tysięcy Braci, trochę przegłodzi i wysuszy na słońcu... Prawdziwym wyzwaniem jest Synaj - Bractwo przymykało oczy na rosnących w siłę miejscowych radykałów, wspierało Hamas i przy okazji organizowało tam własne składy broni. Radykałowie zaczęli już ataki na posterunki policyjne, miejscowych chrześcijan oraz infrastrukturę energetyczną. Tam rozegra się właściwa bitwa - i wygląda na to, że egipska armia może liczyć na ciche wsparcie Izraela.




Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na to kim jest gen. al-Sisi, przywódca puczu. To przede wszystkim były szef wywiadu wojskowego. Jeszcze do niedawna był on uznawany za oficera sprzyjającego Bractwu. Jego żona ponoć chodzi w nikabie, pozwolił członkom Bractwa na wstępowania do akademii wojskowej, a w czasie rewolucji skrycie informował Bractwo o posunięciach armii. Mimo to ten człowiek kieruje teraz represjami przeciwko Bractwu. Jak to wytłumaczyć? Do rewolucji przeciwko Mubarakowi przyłączył się, bo prawdopodobnie miał zablokowaną drogę awansu w armii a starsi skorumpowani generałowie go zwyczajnie irytowali. Al-Sisi jest jednak nacjonalistą uważającym, że armia jest centrum narodu. To człowiek też  nie chcący naruszać przywilejów bezpieki - bronił np. tzw. testów na dziewictwo, którym poddawano demonstrantki w trakcie rewolucji. Testy te polegały na rozbieraniu uwięzionych dziewczyn do naga i wsadzania im palców w wiadome miejsce (Cyraniak czy inny purytanin pewnie się oburzy, że takie zbereźności wypisuje, ale ja - niczym Mariusz Max Kolonko - piszę jak jest :). Al-Sisiemu z pewnością nie podobały się  porządki wprowadzane przez Bractwo - uznawał je za sprzeczne z narodowym duchem i zagrażające pozycji armii. Można go więc porównać do hiszpańskich generałów z lat '30-tych, którzy najpierw obalili zidiociałą monarchię a później utopili we krwi kretyńską republikę.

***

A bałwan Kerry musi się tłumaczyć, że gorące dni egipskiego puczu spędził na jachcie...

czwartek, 4 lipca 2013

Saudyjski zamach stanu w Egipcie. Obama wściekły



Morsi trafił do prowizorycznego aresztu w budynku Ministerstwa Obrony.  W opanowaniu Kairu wzięły udział cztery dywizje zmotoryzowane. Armia zabiła co najmniej kilkunastu zwolenników obalonego prezydenta, ponad 700 osób rannych w starciach, ponad 300 wysokiej rangi działaczy Bractwa poszukiwanych listami gończymi, zamknięte opozycyjne media, aresztowania w biurach al-Jazeery i... ogromna radość tłumu (tutaj nieco fotek ze świętowania). Gen. al-Sisi (tutaj macie jego sylwetkę) mianował tymczasowym prezydentem powszechnie szanowanego sędziego Adlego Mansoura. Armia obaliła totalitarną partię i przywróciła porządek. Nie podoba się to Barakowi Barakowiczowi, który znowu grozi zakręceniem kurka z pomocą wojskową dla Egiptu. Pomoc ta napędza egipską armię, armia kontroluje gospodarkę... Egipscy generałowie nie boją się jednak amerykańskiej odpowiedzi. Zdecydowali się na zamach stanu, bo konserwatywne arabskie monarchie: Arabia Saudyjska i ZEA obiecały im dużą pomoc finansową mającą zrekompensować odcięcie od amerykańskich dotacji. Król Abdullah odgrywa się na Obamie za obalenie jego przyjaciela Mubaraka, likwiduje zagrożenie w postaci egipskiego Bractwa (które mogłoby w przyszłości zaimportować rewolucję do Arabii Saudyjskiej), a na dodatek uderza w Katar, który zbyt śmiało  sobie w ostatnich latach poczynał. Odetchnąć mogą teraz mogą zarówno Saudowie, Izrael jak i Assad.

środa, 3 lipca 2013

Morsi obalony!






Armia obaliła Morsiego, na placu Tahrir święto! Armia zajęła budynki państwowej telewizji.  Gen. al-Sisi ogłosił zawieszenie konstytucji i odsunięcie od władzy prezydenta. Przewodniczący sądu konstytucyjnego tymczasowym prezydentem. Liderzy Bractwa Muzułmańskiego mają trafić przed sąd. Telewizje popierające dotychczasową ekipę zamknięte. Relacje na żywo: Guardian, Daily Telegraph, Al Jazeera



Ilustracja muzyczna: Linkin Park - Shadow of the Day

4 lipca na Gibraltarze (to nie wpis z serii Sny, ale mógłby nim być)

Ilustracja muzyczna

Ten wpis to fragment pewnej książki, znanego Wam autora, która czeka już od dłuższego czasu na
"puszczenie do druku" w pewnym wydawnictwie (jest już nawet projekt okładki!). To książka o ludziach z cienia. Miejmy nadzieję, że wreszcie doczekamy się jej rynkowego debiutu - ci bowiem, którzy mieli okazję przeczytać całość, wiedzą iż jest niesamowita i wciągająca. 


4 VII 1943 r., Gibraltar



Darksun instynktownie wyczuł, że uczestniczy właśnie w tworzeniu historii przez duże H. Już sam tryb, w jakim został wezwany dawał wiele do myślenia. Pofatygowało się po niego, do obskurnego hoteliku, dwóch umundurowanych MP z amerykańskiej misji wojskowej. Przerwali mu intymne zbliżenie z pewną biuściastą andaluzyjską pięknością. Opieprzył ich i zagroził przeniesieniem na Nową Gwineę.
- Jestem amerykańskim kongresmenem! Macie stąd natychmiast wypierdalać, albo odpowiednio pokieruję waszą karierą! - krzyczał. Żandarm, zachowując kamienną twarz, bez słowa podał mu kartkę z sekwencją kodową.
- Trzeba było dać mi to od razu... - mruknął Hiram dopinając spodnie. Wskazał żandarmom na swoją towarzyszkę: – Róbcie swoje.
Panienka wyleciała na hotelowy korytarz w stroju Ewy. Przez chwilę dobijała się do drzwi ostro klnąc po hiszpańsku. W końcu Darksun, wychodząc z pokoju ze zbrojną eskortą rzucił jej kieckę do rąk.
- Przecież jeszcze przed chwilą wzdychałaś: „Potraktuj mnie jak szmatę!”. Właśnie to zrobiłem kochanie - uśmiechnął się do niej złośliwie. Lubił upokarzać przygodnie poznane kochanki. No i poza tym, wezwanie w trybie awaryjnym nakazywało mu przedłożyć obowiązki wobec ojczyzny ponad ulotne przyjemności.



Gdy został doprowadzony do celu, sali konferencyjnej w jednym z budynków brytyjskiej bazy, zastał na miejscu grupę nerwowo o czymś rozprawiających wojskowych i cywilów zasiadających za stołem konferencyjnym. Część z nich miała na sobie mundury brytyjskie, część amerykańskie. „Perry z MI6, Johnson z naszego wywiadu armijnego, Williams z OSS, Łubieński z polskich służb i MI5. Coś się tu kroi..." - pomyślał lustrując ich wzrokiem. Na  twarzach uczestników narady malowały się w sposób wyraźny rozdrażnienie, niepokój a nawet strach. Powietrze było przesiąknięte dymem papierosowym. Darksun zakaszlał. Momentalnie wszystkie rozmowy ucichły. Zauważono jego przybycie. Zagaił:
- Co takiego ważnego zaszło, że zakłócono mi delektowanie się jedną z nielicznych chwil spokoju, których doświadczam w tych trudnych czasach? Stalin nam wypowiedział wojnę?!
- Cieszymy się, że pan jest tutaj z nami. Sytuacja jest bardzo poważna i pańska wiedza, doświadczenie i kontakty mogą okazać się niezwykle pomocne – odparł udekorowany Krzyżem Wiktorii wąsaty brytyjski pułkownik.
- Przetrwanie Wielkiej Koalicji jest zagrożone – dodał amerykański oficer.
Darksun uśmiechnął się słysząc o kruchości antyhitlerowskiego sojuszu i odrzekł:
- Żadna koalicja nie jest wieczna. Wczorajszy sojusznik może się okazać jutrzejszym wrogiem, i vice versa. Co się dokładnie stało?
- Zamordowano tutaj polskiego premiera... - wypalił brytyjski pułkownik.
- Holly shit!!! I nic mi o tym nie mówicie!!! - wykrzyknął Darksun.
Jeden z funkcjonariuszy MI5 dukając wyczytał nazwisko ofiary zamachu:
- Nazywał się Wlady...slaw... Sikorski....
- Wiem jak się nazywał polski premier! Kto to zrobił?! I jak?! - Hiram z nerwów zaczął chodzić wzdłuż pomieszczenia.
Agent MI5 referował:
- Aresztowaliśmy niejakiego Jana Gralewskiego, kuriera polskiego ruchu oporu. Przebywał w pobliżu miejsca zbrodni mniej więcej wtedy, gdy do niej doszło. Wcześniej otrzymaliśmy informacje z Paryża, od polskich agentów, by uważać na niego, gdyż zachowuje się podejrzanie i może pracować dla Niemców. Wszystkiemu zaprzeczał i stwierdził, że skradziono mu tożsamość. Zachowywał się gwałtownie. Doszło do szamotaniny. Podczas przesłuchania wyciągnął jednemu z naszych ludzi pistolet z kabury. Został zdjęty, ale zdołał zastrzelić dwóch agentów.
Darksunowi ta historia wydała się podejrzana:
- Czemu tu nie ma Macfarlane’a ? - spytał o gubernatora Gibraltaru.
- Nie ufamy mu. To jego ludzie ludzie doprowadzili do tego, że jedyny świadek – Gralewski zginął. I to w jego rezydencji doszło do morderstwa Sikorskiego – wyjaśnił amerykański oficer.
- W domu gubernatora ?!
- Zabito tam również osoby towarzyszące Sikorskiemu...
- Jak to kurwa możliwe ?! - Hiram przysiadł z wrażenia na skraju wolnego krzesła.
- A jednak. Rok temu postawiono na werandzie tego budynku lunetę, przez którą można było obserwować niemiecką bazę nurków położoną pod Algeciras. Po kilku dniach zniknęła bez śladu – opowiadał funkcjonariusz MI6.
- To przechodzi kurwa ludzkie pojęcie! Tu jest cały pierdolony aliancki sztab przygotowujący pieprzoną operację „Husky”. Czyli kilka tuzinów generałów z  kurwa pierdolonym Eisenhowerem na czele! Do tego ten sowiecki chuj Majski i Bóg wie, jeszcze kto! A jakiś pierdolony remont lotniska sprawia, że każdy szmaciarz może bezkarnie przekroczyć granicę z Hiszpanią!!! - Darksun rzadko kiedy przeklinał. Przedstawione mu sprawozdanie musiało naprawdę go wyprowadzić z równowagi.
- Kto odpowiada za ten burdel!!! - wydarł się
- Macfarlane...
Hiram ciężko oddychał kryjąc twarz w dłoniach. Krople potu spływały mu po czole. Po chwili ochłonął i spokojnym głosem spytał:
- Jak zabito Sikorskiego?
- Gołymi rękami... - odparł oficer MI5. Po chwili zastanowienia dodał: - Być może również z pomocą krzesła...
- W domu Macfarlane’a?
- Tak. Sikorski odpoczywał wówczas, po negocjacjach z Majskim... - wyjaśnił brytyjski pułkownik.
- Jezu Chryste!!! Czy wy wiecie jak to wygląda!? Jakby ci Mongołowie własnoręcznie go zabili!!! - Hiram nie mógł się nadziwić profesjonalizmowi zabójców.
- I dlatego, jak wyjdzie to na jaw, Wielką Koalicję szlag trafi... - rzucił amerykański oficer.
- Na pewno to robota Hoara i reszty tych germanofilów, jeśli nie Niemców – snuł swe podejrzenia agent MI6.
Wzrok Darksuna zaczął błądzić po sali. Zatrzymał się na plakacie zachęcającym do wstępowania do RAF.  Nagle kongresmen doznał olśnienia. W jego oczach pojawił się charakterystyczny błysk.
- A  gdyby Sikorski zaginął w wypadku? - rzucił.
- W jakim wypadku? - dopytywali się obecni na sali oficerowie.
- Choćby w katastrofie lotniczej...
- Genialne! - sala podchwyciła jego pomysł.
-  Tylko, że on ma być na przyjęciu z okazji naszego święta... - wskazał agent OSS.
- A ile osób wie, jak wygląda ten cały Sikorski? Przebierzmy kogoś w jego mundur. Wpadnie na 15 minut na drinka i sobie pójdzie... - snuł swój plan Hiram.
- A później, po 23.00, gdy będzie już ciemno, wsadzimy ciała do samolotu, który kilka minut po starcie awaryjnie osiądzie na morzu. Małe ładunki wybuchowe rozerwą kadłub pozorując katastrofę lotniczą – dodał funkcjonariusz OSS.
- Ciało Sikorskiego możemy lekko podrasować, by po latach sekcja wykazała, że zginął w wyniku „obrażeń typowych dla wypadków komunikacyjnych” - wtrącił agent MI6.
- Czego to się nie robi dla racji stanu... - westchnął kongresmen Darksun. Myślami był już w innym miejscu. Żal mu się zrobiło tej biuściastej Hiszpanki, która wyrzucił za drzwi. Chętnie, by do niej wrócił...



                                                             ***
6 VII 1943 r., La Linea, Hiszpania

Generał Nabuchodonozor Lang dopijając kawę w jedynej w miarę porządnej knajpie w tej przygranicznej mieścinie, klął spoglądając na nagłówki gazet:
- „Polski premier ginie w katastrofie lotniczej na Gibraltarze”. Kurwa! Kurwa! Kurwa! Jak ta prasa kurewsko kłamie! Byłem tam i mam pewność, że zabiliśmy sukinsyna na długo zanim wniesiono go do tego gównianego samolotu!!!
- Gratuluję. Nigdy nie widziałem tak misternie przeprowadzonego zabójstwa politycznego – w słowach Darksuna pobrzmiewała ironia.
- Jak mogliście wymyślić tak gównianą historyjkę jak ta z tym samolotem?! - oburzał się Lang.
- No cóż... Lepsze to niż: „Polski premier zabity z zimną krwią w rezydencji brytyjskiego gubernatora podczas negocjacji z sowieckimi rzeźnikami” - odrzekł Hiram. Po kilku łykach kawy dodał: - 1:0. Remisu chyba nie będzie.
- I tak wszyscy obciążą was winą. To morderstwo zawsze będzie kojarzone z Sowietami i Brytyjczykami.
- By coś to dało, musielibyście pozbyć się również Churchilla i Hitlera...
- Odpieprz się! - żachnął się Lang, wstał od stolika, rzucił na blat kilka monet i wściekły wyszedł z lokalu.
- No cóż, wróci. Nadal mu będę potrzebny... - powiedział do siebie Hiram. Zaczął przyglądać się zgrabnym i opalonym nogom kelnerki. Zawołał do niej: - Senorita! Una cafe perfavor!

wtorek, 2 lipca 2013

Egipt: Zamach stanu przeciwko Morsiemu

A tymczasem na Bliskim Wschodzie...



Egipt w stadium implozji. Jeśli arabskie rewolucje były szczwanym planem mającym skompromitować Bractwo Muzułmańskie, to ten plan się udał. W 24 godziny zrezygnował sześciu ministrów, w tym szef MSZ. Ponad milion (a może nawet dwa miliony) przeciwników Morsiego demonstruje swoje niezadowolenie: nasseryści, lewica, mniejszości religijne ale przede wszystkim zwykli Egipcjanie, którzy głosowali na Bractwo licząc na poprawę swoje bytu i teraz wobec chaosu gospodarczego i bezprawia na ulicach, wycofali swoje poparcie. W tłumie demonstrantów wysokiej rangi oficerowie policji i sędziowie, a nad swoje poparcie dla protestów wyraziło w formie ultimatum wojsko. (Tutaj możecie obejrzeć sobie ładny przelot śmigłowców nad Placem Tahrir). Większość Egipcjan popiera ewentualny wojskowy zamach stanu, ale na ratunek Morsiemu skoczył Obama. Zagroził generałom, że mogą stracić 1,3 mld USD pomocy, jeśli spróbują obalić jego sojusznika. "Demonstranci" (prawdopodobnie żołnierze sił specjalnych w ubraniach cywilnych) dokonali rajdu na dom Khairata al-Shatera, jednego z liderów Bractwa. Rozbroili i [porwali15 jego ochroniarzy i przejęli archiwum zawierający m.in. dokumenty o transakcjach finansowych partii. Mubarak mówi, że władza Bractwa skończy się w ciągu tygodnia.