czwartek, 10 października 2013

Libia: cholera, porwali (i wypuścili) premiera!


Libijski premier Ali Zeidan został porwany z pięciogwiazdkowego hotelu przez lokalną milicję, i po kilku godzinach wypuszczony. Spekulowano, że to zemsta al-Kaidy za złapanie przez Amerykanów Abu Anasa Al-Liby'ego (jednego ze sprawców zamachów na amerykańskie ambasady w 1998 r., który jednak od ponad dekady był wśród terrorystów na uboczu i zraził się do ideologi dżihadystycznej z przyczyn osobistych). Okazało się jednak, że milicja odpowiedzialna za porwanie premiera przedstawiła postulaty socjalne i udawała, że aresztuje szefa rządu na podstawie nakazu prokuratora generalnego. Z ciekawych rzeczy z regionu: relacja dotycząca rajdu US Navy Seals na somalijskie Barawe, reportaż z syryjskiego sunnicko-chrześcijańskiego miasta, które samo się rządzi i opiera się zarówno Assadowi jak i dżihadystom i artykuł o tym jak egipskie MSW stało się główną siłą sprawczą za zamachem stanu gen. al-Sisiego (m.in. jest tam o tym, jak bezpieka stymulowała ruch Tamarod). Polecam też ciekawy artykuł na temat izraelskich chrześcijan, którzy odrzucają arabską tożsamość, snobizują się na Aramejczyków i chcą integrować z izraelskim społeczeństwem. (Ciekawe, że narodowcy lubią przedstawiać Assada jako obrońcę chrześcijan, a władze Izraela które też są de facto protektorami tej mniejszości - przynajmniej na terytorium sprzed 1967 r. - budzą ich odrazę...) Poniżej: jedna z przedstawicielek chrześcijańskiej "aramejskiej" społeczności Izraela:



wtorek, 8 października 2013

Gen. Shelton mówi jak jest! Prawda o bliskowschodnich rewolucjach

Jeśli przyjrzeć się dyskusjom toczonym na temat Arabskiej Wiosny, to jak łatwo można zauważyć w ostatnich miesiącach uwaga politycznego ludu skupiała się na Syrii. Można więc było usłyszeć powszechne narzekania na "amerykańskie machinacje" i święte oburzenie nad krzywdą reżimu w Damaszku (delegacja Ruchu Narodowego odwiedziła nawet syryjską ambasadę i rozpływała się tam w pochwałach syryjskiego ustroju politycznego, partii BAAS, a nawet polityki gospodarczej Assada. Skoro narodowcy szukają wzorów do naśladowania dla Polski u jakichś watażków z Trzeciego Świata, to niech odwiedzą jeszcze placówki dyplomatyczne Birmy i Zimbabwe...). W tym syryjskim maglu, w którym czasem pływały egipskie dodatki, zginął z pola widzenia demosu ważny przypadek na mapie arabskich rewolucji - Bahrajn.



Czemu mielibyśmy się interesować Bahrajnem? Ano z powodu arcyciekawych wypowiedzi gen. Hugh Sheltona, szefa połączonych sztabów w latach 1997-2001. Gen. Shelton stwierdził, że administracja Obamy nie tylko zdestabilizowała Egipt, ale również wywołała SZYICKĄ rebelię w Bahrajnie. "Ameryka uznała, że Bahrajn będzie łatwą ofiarą, gdyż będzie kluczem do upadku reżimu Rady Współpracy Zatoki i doprowadzi do kontrolowania Zatoki Perskiej przez wielkie koncerny naftowe". Gen. Shelton spotkał się w 2011 r. z władcą Bahrajnu królem Hamadem, który przedstawił mu dowody na amerykańskie machinacje. Rewolucja w Bahrajnie została stłumiona dzięki saudyjskiej interwencji wojskowej, podobnie jak egipska rewolucja została zdławiona przez sponsorowany przez Saudów zamach stanu.

I tu warto sobie zadać pytanie: czemu USA chciały obalić przyjazny rząd Bahrajnu i zastąpić go PROIRAŃSKĄ władzą? Odpowiedź na to powie nam jaki plan stoi za bliskowschodnimi rewolucjami, dlaczego Obama nie zdecydował się na interwencję w Syrii oraz dlaczego Bush Jr. obalił Saddama i zastąpił go PROIRAŃSKIM reżimem.

sobota, 5 października 2013

Największe sekrety: Nam


"Siedźcie w odpowiedniej odległości od ekranu i dobrze oświetlcie pokój, bo będzie ostra jazda"

 płk Walter E.  Kurtz

"Gdyby amerykański generał ponosił takie straty jak Giap, w ciągu jednego dnia zostałby pozbawiony dowództwa"

 gen. William Westmoreland

"Ci co uciekają to bojownicy Vietcongu, ci którzy stoją, to dobrze zdyscyplinowani bojownicy Vietcongu... Get some! Get some! Tratata!!! Tratatata!!!"
"Full Metall Jacket"

"Ho Chi Minh, skurwysyn, sine jaja ma..."
  przyśpiewka amerykańskich żołnierzy 



Ilustracja muzyczna: Surfin Bird - The Trashman

W wieku 102 lat zmarł generał Vo Nguyen Giap, były dowódca sił komunistycznych w czasie wojen wietnamskich. No cóż, długo sukinsyn sobie pożył - wielu ludzi myślało, że jest martwy już od dawna. Giap uchodzi za jeden z symboli wojny, zwycięzcę spod Dien Bien Phu i "pierwszego który pokonał Amerykanów". To oczywiście w dużej mierze propaganda. Faktycznym dowódcą oblężenia pod Dien Bien Phu był bowiem chiński generał przysłany przez Mao.



Przebiegiem ostatnich lat wojny przeciwko Francji kierowali chińscy doradcy wojskowi (wcześniej Vietminhowi ogromne usługi oddali japońscy wojskowi - to właśnie pułkownik Imperialnej Armii Japońskiej dowodził zdobyciem Hanoi). Zwycięstwo nie byłoby możliwe bez olbrzymiej pomocy materiałowej z ChRL. Oczywiście po pewnym czasie pomoc ta stała się kłopotliwa - Chińczycy negocjowali z Francuzami za plecami Ho Chi Minha. Podczas operacji pod Dien Bien Phu chińscy doradcy łudzili Wietnamczyków wielką ofensywą na Laos i południe, ale Mao chodziło jedynie o to, by klęska militarna doprowadziła do upadku francuskiego rządu. Liczył na to, że nowy gabinet będzie bardziej skłonny do handlu z Chinami - i się nie przeliczył. Rozejm w Genewie, przesądzający o podziale Wietnamu, zawarto za plecami "Wujka Ho" - Wietnamczycy nie mieli nic tam do gadania i byli zszokowani dealem zrobionym przez Pekin. Zaczęli po tym dryfować w stronę Moskwy. (Mao próbował później temu zapobiec swatając "Wujka Ho" z Chinką. Niestety, KC KPW orzekło, że Ho, jako "ojciec narodu" musi żyć w ascezie...).



A co do wojny ze Stanami Zjednoczonymi - nie trudno być "legendarnym zwycięzcą", gdy dano ci wygrać. Przypominam, co kiedyś pisałem na ten temat:

Ilustracja muzyczna: Battlefield Vietnam Main Menu


"W 1985r. po wielu latach walki w Kongresie sen. Barry Goldwater uzyskał wreszcie odtajnienie Reguł Starcia ( The Rules of Engagement) obowiązujących w czasie wojny w Wietnamie amerykańskie siły zbrojne. Była to wstrząsająca lektura. Wynikało z niej, że:
-          Wyrzutnie rakiet przeciwlotniczych nie mogły zostać zbombardowane, gdy były w trakcie budowy. Można to było dopiero zrobić, gdy były one w pełni operatywne.
-          Nie można było zbombardować Migów stojących na pasach startowych. Mogły być one zaatakowane tylko, gdy znajdowały się w powietrzu, zostały zidentyfikowane i wykazywały wrogie zamiary. Nawet, gdy je już zestrzelono, nie można było nadal zbombardować ich baz.
-          Skupiska wojskowych ciężarówek znajdujące się 200 jardów do drogi nie mogły być bombardowane. Ciężarówki znajdujące się na drodze mogły być zaatakowane, ale gdy tylko z niej zjechały już nie.
-           Nie można było bombardować wrogich sił podczas bitew, jeżeli południowowietnamski kontroler nie znajdował się w powietrzu, nawet jeżeli oddziały komunistyczne zostały wskazane drogą radiową przez oficera na ziemi. W tym przypadku bomby zrzucano do oceanu.
Administracja Johnsona wyłączyła ogromne obszary Wietnamu Północnego spod bombardowań. Obejmowały one główne obszary przemysłowe, stolicę – Hanoi i główny port w Haiphongu – przez który przechodziło 70% dostaw dla Wietnamu Północnego. Do 1969r. nie bombardowano też baz Vietcongu w Kambodży.




   W 1972r. gen John D. Lavelle został pozbawiony dowództwa nad 7-mą flotą powietrzną, gdy w celu chronienia własnych ludzi dokonał serii skutecznych nalotów na północnowietnamskie lotniska i wyrzutnie rakiet łamiąc wszelkie krępujące go zasady. W tym samym tygodniu, w którym odwołano Lavelle’a, Hanoi dokonało napaści na południowowietnamskie miasto Quang Tri. Prezydent Nixon odwołał zasady, które złamał wykazujący się inicjatywą generał i nakazał dokonać nalotów na wojska Wietnamu Północnego. Ofensywa zakończyła się wielką klęską komunistów.
   Bardzo często komuniści korzystali też z tego, że Amerykanie nie mogli ścigając ich przekraczać granic Laosu i Kambodży. Tam na terenach nie kontrolowanych przez miejscowe neutralne rządy Vietcong posiadał szereg rozbudowanych baz, gdzie przegrupowywano oddziały, uzupełniano straty i przezbrajano ludzi. Z problemem zakazu przekraczania granicy w trakcie pościgu za wrogiem spotkano się min. w trakcie bitwy pod Ia Drang  znanej min. z filmu ,,Byliśmy żołnierzami”. Dowódca 1-szej Dywizji Kawalerii Powietrznej gen. Harry Kinnard wspomina to następująco: ,,Gdy gen. Giap mówi, że nauczył się walczyć z Amerykanami i naszymi śmigłowcami pod Ia Drang, to gówna prawda! To czego się nauczył to, to że nie pozwolą nam ścigać go poza mityczną linią na piasku. (...) Może wciągnąć nas w bitwę kiedy chce i gdzie chce i gdzie to jest? Zawsze w obrębie kilku mil od granicy, gdzie jego linie zaopatrzeniowe są najkrótsze, (...) gdzie dokonał intensywnego rozpoznania terenu i zna go lepiej niż my.” 





Sugerowano, że gdyby złamano te Reguły Starcia, doszłoby niemalże do otwartej wojny z komunistycznymi Chinami i Związkiem Radzieckim. Jednakże, gdy Wietnam Północny zaczął sabotować pokojowe negocjacje w Paryżu dokonując napaści na miasto Quang Tri i wielu innych aktów złej woli, prezydent Nixon zarządził przywołanie Hanoi do porządku poprzez największą kampanię bombardowań lotniczych od czasów zburzenia Drezna – operację ,,Linebacker II”. Od 18 XII 1972r. przez 12 dni B-52 równały z ziemią dotychczas ,,nietykalne” obszary przemysłowe Wietnamu Północnego. Bomby spadły na Hanoi, niszczyły infrastrukturę transportową i instalacje wojskowe kraju, zaminowano wreszcie port w Haiphongu,  gdzie bomby  spadły także zupełnie przypadkowo na jeden z zacumowanych tam sowieckich statków. Zarówno Moskwa jak i Pekin nie okazały żadnych poważniejszych oznak reakcji. Podobnie było również, gdy Nixon i Kissinger rozkazali dokonać ,,tajnych” nalotów na bazy Vietcongu w Kambodży w 1969 i 1970r. Wywarto jednak poprzez te bombardowania ogromną presję na Hanoi –  reprezentanci Północnego Wietnamu powrócili do stołu rokowań.  Czy nie można było tak od razu?





Powyżej: Nawalona drugami "Hanoi Jane" Fonda z propagandową wizytą w stolicy DRW. Straciła orientację tak bardzo, że nie wie w którą stronę ma się patrzeć do kamery...
   
,,Wygrać wojnę w jedną noc...”

W II 1965r. Lyndon Johnson ogłosił swą strategię ,,elastycznej odpowiedzi” w Wietnamie czyli limitowanego bombardowania wybranych celów w Wietnamie Północnym. (Oczywiście wyłączono z tej strategii wszystkie istotne cele.) Miesiąc później zaproponował Hanoi 1 miliard $ na odbudowę kraju, jeżeli komuniści wycofają się z wojny. Ho Chi Minh odrzucił ofertę.
  W ciągu następnych 4 lat prezydent Johnson używał wobec Wietnamu Północnego argumentu kija i marchewki, poprzez jednostronne wstrzymywanie bombardowań, by zachęcić komunistów do negocjacji. Oni natomiast zużywali natomiast ten czas na uzupełnienie strat i wzmocnienie sił. Jak wspominał gen. Curtis Le May – pionier zmasowanych nalotów bombowych: ,,Komuniści wyzyskiwali każdy przestój do zaopatrzenia swoich oddziałów i przygotowania ich do zwiększonej aktywności. Za każdym razem, gdy nasi żołnierze uderzyli ich mocno, politycy dawali im czas na odrobienie strat. I to prowadziło tylko do zwiększonych strat wśród naszych oddziałów.”
     W 1965r. Szef Sztabu Sił Powietrznych USA gen. John P. McConnell stwierdził, że Stany Zjednoczone posiadają militarny potencjał pozwalający im wygrać wojnę w Wietnamie ,,praktycznie w ciągu jednej nocy”, ale ,,prezydent Johnson wyraził się, że naszą narodową polityką jest utrzymanie konfliktu na najniższym możliwym poziomie intensywności, ze względów humanitarnych i politycznych.”
   W III 1968r. magazyn ,, Science & Mechanics”  przeprowadził ankietę wśród wysokiej rangi amerykańskich wojskowych. Byli oni zgodni co do tego, że ,,Wojna przeciwko Północnemu Wietnamowi może zostać wygrana w sześć tygodni... Pozostali partyzanci Vietcongu na Południu mogą zostać pokonani w ciągu sześciu miesięcy... [Wojna] może trwać jeszcze kolejne 5, 10 lub więcej lat, jeżeli nadal będzie prowadzona w ten sposób jak dzisiaj...” Eksperci ci zaproponowali oficjalne wypowiedzenie wojny Wietnamowi Północnemu, blokadę portu w Haiphongu, dokonanie inwazji Północy i zniszczenie tam wszystkich liczących się celów, po ostrzeżeniu miejscowej ludności o zamiarze bombardowań. Wspomniani eksperci to: gen Nathan F. Twining, były szef sztabu Sił Zbrojnych USA,  adm Arleigh A. Burke, były szef operacji morskich, gen George H. Decke, były szef sztabu Armii, gen Frederick H. Smith Jr, były wiceszef sztabu Sił Powietrznych, gen Thomas S. Power, były dowódca Strategic Air Command, gen Ira C. Eaker, były wiceszef sztabu Sił Powietrznych i gen Arthur G. Trudeau, były szef działu badań i rozwoju Armii USA.
   Generał Paul D. Harkins, jeden z dowódców amerykańskich wojsk w Wietnamie stwierdził: ,,Im szybciej prowadzisz wojnę, tym mniejsze są straty i szybciej kończą się walki. Ta wojna mogłaby zostać wygrana w czasie krótszym niż trzy miesiące, ale nie w ten sposób w jaki jest prowadzona teraz.” 


   Generał Le May powiedział w 1968r., że :,,Jedynym powodem dlaczego amerykańscy żołnierze krwawią i giną dzisiaj w Wietnamie jest to, że nasi przywódcy związali im ręce nad głowami. Jedyną przyczyną tego, że nie wygraliśmy dotąd w Wietnamie jest to, że nasi politycy zrobili wszystko co możliwe, by tego uniknąć.” Poglądy gen Le May podziela wielu weteranów. Wszyscy oni wskazują, że wojska amerykańskie nie zostały pokonane w Wietnamie, one zostały pokonane we własnym kraju.
   Wystarczy spojrzeć na statystyki zabitych w czasie konfliktu: 58 000 zabitych Amerykanów, około miliona partyzantów Vietcongu i armii północnowietnamskiej. W czasie wielkiej ofensywy Tet z 1968r. zginęło tylko 1536 Amerykanów, 2788 żołnierzy południowowietnamskich , 45 000 partyzantów Vietcongu. Zawsze w otwartej walce komunistyczne siły partyzanckie ponosiły ogromne straty. Gdyby amerykańscy przywódcy zastosowali się do rad wojskowych ekspertów, Vietcong wykrwawiłby się na śmierć.


NSC 68



 Pułkownik Philip J. Corso był jednym z doradców Eisenhowera ds. bezpieczeństwa narodowego. Był on 19-stokrotnie odznaczany, walczył w II-ej wojnie światowej i w Korei. Zdobył on jednak serca Amerykanów dopiero podczas swego wystąpienia w Kongresie w dniu 17 IX 1996r. dotyczącego sprawy zaginionych jeńców z Korei i Wietnamu. Przyznał on wtedy, że podczas swej pracy w Zespole Koordynacji Operacji ( Operations Coordinating Board) przy National Security Council odkrył zasady tzw. polityki ,,nie wygrywać”, która go wówczas bardzo zaniepokoiła. Twierdził on, że owa polityka zakazała wygrać wojnę w Korei i w Wietnamie. Jak oświadczył kongresmanom owa zasada została wyrażona w dyrektywach NSC 68, NSC 68/2 i NSC 135/3. Dodał że jej podstawy są wyrażone w ORE 750, NIE 2, 2/1, 2/2, 10 i 11."





Reasumując: wietnamscy komuniści powinni zastanowić się zanim postawią serię pomników generałowi Giapowi. Bardziej od niego zasłużyli na takie "uhonorowanie" Lyndon Johnson i McNamara.

wtorek, 1 października 2013

Karachi Tour 2013

Ilustracja muzyczna: Jutta Fake Leather - Gangs of Wasseypur OST

W Karaczi, w pobliżu plaży Clifton znajduje się świątynia z grobowcem muzułmańskiego mistyka. Legenda mówi, że gdy mistyk pomodlił się w tym miejscu, wypłynęło tam źródełko słodkiej wody. Modlą się tam muzułmanie, hinduiści i chrześcijanie. Oczywiście ten ludowy kult jest nie w smak  fundamentalistom, którzy próbują narzucić reszcie swoją wersję islamu. Odwiedziłem to miejsce i spotkało mnie coś niecodziennego. Starszy człowiek, wyglądający na duchownego podszedł do mnie, narzucił mi na kark wielki, czerwony, wybrokatowany szal. Coś wykrzyknął i uścisnął mi ręce. Początkowo myślałem, że chce mi to sprzedać. Ale wyraźnie zaczął mówić: "Gift, gift!". Miejscowi patrzyli na mnie z zaskoczeniem i podziwem. Nie wiem, co ten gest miał znaczyć, ale dla moich fanów może stać się kolejnym kamykiem w legendzie :)

***

Początkowo trudno było ruszyć się z hotelu. Ochrona nie pozwalała samotnie wychodzić na miasto a specjalne busiki (konwojowane przez policję uzbrojoną w karabiny maszynowe) transportowały nas Expo Pakistan 2013. Później jednak się zorientowałem, że można wynająć samochód z hotelowym kierowcą i zrobić sobie wycieczkę po mieście. Wykorzystałem tę okazję z pożytkiem dla siebie i Was Drodzy Czytelnicy.

***




Nawet krótki pobyt w Pakistanie każe zrewidować wyobrażenia dotyczące tego kraju oraz cywilizacji islamskiej. Kraj kojarzący się zwykle z talibami i al-Kaidą jest bowiem państwem pełnym sprzeczności. "Zakwefione" kobiety widać tam rzadziej niż można by się było spodziewać, a wśród warstw wyższych takich "obrazków" próżno szukać. W telewizji dużo bollywoodzkich filmów i teledysków, z których aż kipi od soft erotyki. Jedną z atrakcji, jaką nam pokazano był pokaz mody - stroje prezentowane przez modelki bynajmniej nie były "szariackie", podobnie jak ubrania i fryzury "aryjskich" Pakistanek obecnych na tej imprezie. By kupić alkohol w hotelu trzeba okazać paszport, ale można go nabyć taniej na mieście, w czarnorynkowych sklepach. Funkcjonują podziemne dyskoteki w prywatnych domach, których i tak nikt nie ściga. Czyżby więc Pakistan się westernizował na modłę turecką? Na to jest jeszcze o wiele za wcześnie. Imprezy takie jak na tym teledysku  to styl życia klas wyższych.



Rzut oka na życie w biedniejszych dzielnicach już przeraża. Panują tam warunki, w których nasi bezdomni nie przetrwaliby. Kobiety ubrane od stóp do głów w czarne burki są tam widokiem powszechnym. Nierówności społeczne, typowe dla krajów Trzeciego Świata są największym problemem Pakistanu. Każdemu mądrali opowiadającemu się za ostrym rozluźnianiem prawa pracy, polecam by się tam wybrał i spróbował popracować w fabryce na tamtejszej "śmieciówce". Niech się przekona, że o "korzyściach dla gospodarki" jakie niesie takie rozwiązanie.

***
Mój pobyt w Pakistanie był bardzo pouczający i obfitował wrażenia. Poniżej, kilka widoczków, których nie zapomnę:

Miejscowe autobusy :)



Stary cmentarz Chaudry i jego opiekun


Muzeum Sił Powietrznych (obiekt ciekawy choćby z tego względu, że polscy weterani II wojny światowej pomagali Pakistanowi stworzyć siły powietrzne. Polacy cieszą się po dziś dzień wielką estymą wśród żołnierzy pakistańskiego lotnictwa.)

Otoczony potrójnym murem i zasiekami konsulat USA. Na Expo przedstawiciele US Aid rozdawali ulotki z hasłem "Odwiedź konsulat USA w Karachi na Facebooku". Chyba to jedyny sposób, by się tam dostać...



poniedziałek, 23 września 2013

Wyjazd do Pakistanu


Jutro lecę do Pakistanu, a konkretnie do Karaczi. Oficjalnie na Expo Pakistan (takie ich Targi Poznańskie) tudzież poboczne atrakcje, nieoficjalnie po to, by się przyjrzeć krajowi i ludziom. Wypić herbatkę z oficerami ISI (ichnie WSI, mam nadzieję, że nie czytali tego co o nich pisałem przed laty...), pójść na piwo z Mułą Omarem, spróbować odtworzyć wydarzenia z filmu "Zero Dark Thirty"... W razie gdybyście zobaczyli mnie na al-Jazeerze z wielkim nożem przy gardle, a w tle jakichś zamaskowanych kolesi z czarną lub zieloną flagą upstrzoną "robaczkami", wiedzcie, że byliście naprawdę fajnymi czytelnikami (nawet Cyraniak, choć to prawdziwy maniak, który rozpieprzył sobie baniak). Ostatnio katowałem ten kawałek, więc możecie go puścić na moim pogrzebie - ewentualnie puśćcie ten utwór. 

sobota, 21 września 2013

Największe sekrety: Pedofil Putin i cioty z Łubianki

"Odsuńcie się od ekranu i dobrze oświetlcie pokój, bo będzie ostra jazda!"
 Kaiser Soeze

"W Polsce rusofobia za sprawą komentatorów w typie Huberta Kozieła, osiągnęła poziom magla i kloaki. Sensacja! Putin– znany z wzorowej postawy mężczyzny, małżonka, ojca, twardego i sprawiedliwego przywódcy, dobrego patrioty i obywatela, prowadzący zdrowe, sportowe życie – to w „rzeczywistości” pedofil i homoseksualista. (...) te sensacje są tyle warte, co na przykład opowiadanie historyjek na jarmarku w Mielęcinie, iż p. Kozieł gustuje w małych dziewczynkach" 
 Robert Larkowski, "Replika idiocie"


"Można zbłądzić na drodze mężczyzny, można zbłądzić na drodze kobiety, ale nie można zbłądzić na drodze człowieka!"
 Adam Wielomski Bon Clay "One Piece"

Ilustracja muzyczna: Moskau - Rammstein

Wielką ironią losu jest to, że moskiewski reżim, uchodzący u części narodowej i konserwatywnej prawicy za krynicę wszelakich wartości (m)oralnych, reżim dobierający się do skóry gejom o liberalno-lewicowych poglądach, sam jest oparty na mocnych gejowskich tradycjach, które do dzisiaj celebruje. W samym centrum Moskwy, na Placu Czerwonym mamy bowiem mauzoleum homoseksualisty przed którym, przy okazji każdego państwowego święta, organizowane są wielkie wojskowe defilady. Od upadku państwa założonego przez tego "Wielkiego Rosyjskiego Pederastę" minęły ponad dwie dekady a wciąż nie można wywalić stamtąd jego truchła - i to w kraju uznawanym za homofobiczny. (Lenin był gejem, co wiemy z jego korespondencji z Zinowiewem i Trockim ocalonej przez Stalina jako komrpomat. W listach tych mamy opisy zbliżeń Ilicza i Zinowiewa podczas wspólnego biwaku nad jeziorem, utyskiwania, że kiedyś nakryła ich Nadieżda Krupska itd.) Upadła wszak Sowdepia, ale w niemal nienaruszonym składzie przetrwała organizacja stojąca na straży reżimu - służby specjalne. Na oficjalnych stronach FSB w dziale "historia" celebrowani są nadal poprzedni szefowie KGB, MGB, NKGB, NKWD, GPU, OGPU i WczKA, wśród których nie brakowało homoseksualistów, biseksualistów, transwestytów i pedofili. Tych ludzi Putin , Patriarcha Sowiecki gen. Cyryl II oraz ich kumple z Łubianki przedstawiają Rosjanom jako wzory do postępowania.


Powyżej: Feliks "Hipster" Dzierżyński, czeka pod bramą szkoły na młode uczennice

"Żelazny Feliks", założyciel CzeKa, był hetero, ale za to gustował w bardzo młodych dziewczynach. Ciekawe świadectwo na ten temat jest przedstawione w przedwojennej książce Bogdana Jaxy-Ronikera "Dzierżyński czerwony kat". Jaxa-Roniker siedział przed pierwszą wojną światową w więzieniu razem z Dzierżyńskim, w czasie rosyjskiej wojny domowej Feliks Edmundowicz uratował go z krwawych łap CzeKa i wysłał do Polski. Przedtem opisał mu historię swojego życia i kazał rozpropagować swój "romantyczny" życiorys. Dzierżyński opowiadał m.in., że zakochał się w jednej ze swoich dalekich krewnych - niejakiej Zosi mającej wówczas... 6 lat. Wyznał jej swoje uczucia ponoć dopiero gdy skończyła 15 lat. Później na jego oczach zgwałcili ją carscy strażnicy więzienni, przez co Feliks Edmundowicz postradał zmysły.



Pierwszym "kochającym inaczej" na czele Łubianki był prawdopodobnie Wiaczesław Mienżyński. Przed rewolucją obracał się w dekadencko-homosekualnych kręgach i być może tam nabawił się  dokuczającego mu do końca życia urazu kręgosłupa. Ale w porównaniu ze swoim następcą Gienrichiem Jagodą, był on raczej typem "konserwatywnej cioty". Jak czytamy u Simona Sebaga Montefiore, czekiści aresztujący Jagodę dokonali w jego domu ciekawego znaleziska:


"Kolekcja pornografii, jaką zgromadził, obejmowała 3904 fotografie i 11 amatorskich filmów. Jego karierę kobieciarza ilustrował bogaty asortyment damskiej garderoby, którą przechowywał w swoim mieszkaniu, zupełnie jakby prowadził sklep z konfekcją, a nie kierował służbą bezpieczeństwa. Znaleziono u niego 9 płaszczy damskich, 4 futra z wiewiórek, 3 płaszcze z foczej skóry i kilka z astrachańskiej wełny, 31 par damskich butów, 91 damskich beretów, 22 damskie kapelusze, 130 par zagranicznych jedwabnych pończoch, 10 damskich pasków, 13 torebek, 11 garsonek, 57 bluzek, 69 koszul nocnych, 31 żakietów, kolejne 70 par jedwabnych pończoch, 4 jedwabne szale - a także kolekcję 165 obscenicznych fajek i cygarniczek oraz jeden gumowy penis."

Nie nazwałbym go kobieciarzem, ale raczej "crossdresserem". Jego następca Nikołaj Jeżow, bardziej się kamuflował, ale zawsze wychodził z niego pederasta:


Powyżej: Have money, will travel...

"Jeżow szukał pocieszenia w pijackich i biseksualnych orgiach w swoim kremlowskim mieszkaniu. Zaprosiwszy dwóch kompanów od kieliszka, pogrążył się "w najbardziej wynaturzonej rozpuście". Bratankowie sprowadzali mu dziewczęta ale wrócił też do homoseksualizmu. Kiedy jeden z kolegów, niejaki Konstatinow, przyprowadził na przyjęcie żonę, Jeżow zatańczył z nią foxtrota i zaciągnął ją do łóżka. Następnego wieczoru kiedy zjawił się wyrozumiały Konstantinow, pili i tańczyli przy muzyce z gramofonu, dopóki gość nie zasnął. Ale nie spał długo: "Poczułem coś w ustach. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że Jeżow wsunął mi członek do ust". W taki sposób, pijany z rozpiętym rozporkiem, Jeżow oczekiwał swojego losu. "

Ławrentij Beria, człowiek, który go zastąpił na stanowisku, był już zdecydowanie hetero, ale z odchyłami pedofilskimi:



"W swoim gabinecie trzymał narzędzia do torturowania ludzi, a także damską bieliznę, erotyczne zabawki i pornografię co stało się już zwyczajem szefów resortu bezpieczenstwa. Znaleziono tam również 11 par jedwabnych pończoch, 11 pluszowych misiów, 7 jedwabnych koszul nocnych, kobiece stroje sportowe, bluzki, jedwabne szale, niezliczone obsceniczne listy i "ogromną liczbę obscenicznych przedmiotów".  Pomimo nawału pracy Beria znajdował czas na bujne życie seksualne, w którym miłość, gwałt i perwersja łączyły się w niemal równych proporcjach. Wojna pozwoliła mu wieść życie jeszcze bardziej rozwiązłe niż jego poprzednicy. Szefowie bezpieczenstwa zawsze cieszyli się największą swobodą seksualną: tylko Smiersz obserwował Berię; poza tym mógł robić co chciał. Uważano kiedyś, że opowieści o występkach i gwałtach Berii były przesadzone, ale zachowane w archiwach dokumenty, jak również zeznania świadfków i ofiar świadczą, iż wykorzystwał swoją władzę, by nurzać się w wyuzdanej rozpuście."



(Kang Sheng, szef bezpieki ChRL w czasach Mao, zwany "Chińskim Berią" prowadził podobnie bujne życie erotyczne. Szczególną przyjemność sprawiało mu upokarzania panienek. Jednej z nich kazał na masowych wiecach opowiadać ze szczegółami jak spała z kuomintangowcami, by wyciągać od nich informacje.)

Z późniejszych szefów sowieckiej bezpieki jako geja można wskazać Witalija Fiedorczuka, szefa KGB w 1982 r. Płk Henryk Piecuch, w jednej ze swoich książek, w zbeletryzowanej formie opisał intymne spotkanie Fiedorczuka z gejn. Kiszczakiem w saunie. Piecuch chyba wiedział co pisze, bo był przecież rzecznikiem prasowym Kiszczaka. (To nasuwa z kolei wiele pytań: Czy akcja "Hiacynt" miała na celu zdobycie bazy gejowskich kontaktów do wykorzystania? Kiszczak był oficerem prowadzącym Jaruzelskiego od lat '50-tych, ale co naprawdę ich łączyło?  Co łączyło Jaruzelskiego ze znanym gejem Arafatem i drem Wielomskim? Czy oburzenie Jaruzelskiego na to, że Michnik służył do mszy u znanego geja ks. Henryka "Delegata" Jankowskiego było sceną zazdrości? :)


Ilustracja muzyczna dla powyższego obrazka: LMFO - Sexy and I know it

Jak wszyscy wiemy sukcesorem KGB stała się służba znana jako FSK a później FSB. Jednym z dyrektorów FSB był zaś Władimir Władimirowicz Putin, człowiek pieczołowicie pielęgnujący dawne sowieckie, czekistowskie tradycje. Człowiek, który dorastał w środowisku ukształtowanym przez takich ludzi jak Beria, Jeżow, Jagoda czy Fiedorczuk. Według płka Aleksandra Litwinienki Putin doskonale wpisał się w ich tradycje - m.in. z powodu swoich pedofilskich skłonności. Według Litwinienki, Putin po skończeniu Instytutu Andropowa, który przygotowywał oficerów KGB od pracy zagranicą,  został skierowany na niższe stanowisko w Leningradzie, pomimo idealnej znajomości niemieckiego. Była to oczywista anomalia i marnowanie talentu młodego funkcjonariusza. Następnie z jakiegoś powodu bano się go wysłać do kraju kapitalistycznego i zesłano do Drezna. (Putin po latach mścił się za to na ludziach z I Zarządu KGB, późniejszej SWR.) Stało się tak z powodu zdobycia dowodu pedofilskich skłonności Putina przez jego zwierzchników. Kiedy obecny prezydent Rosji został szefem FSB, usunął wszystkie obciążające go dowody, w tym kręcony z ukrycia film przedstawiający jak uprawia seks z młodym chłopcem. Po latach w tym samym lokalu konspiracyjnym nagrano prokuratora generalnego Federacji Rosyjskiej Skuratowa z dwiema prostytutkami. Putin powiedział Skuratowowi podczas składania przez niego dymisji: "Nie martw się, mnie też tam nagrali". (Artykuł Litwinienki poświęcony tym zdarzeniom dostępny jest tutaj.). Gdy opowiedziałem tą historię znajomemu lekarzowi, przypomniał on epizod z pocałowaniem przez Putina chłopca w brzuch. "No widzisz, zachował się tak jak erotoman, który nie wytrzymuje i musi się otrzeć, dotknąć, pocałować...". (Ktoś może się oburzyć, że przecież Putin miał żonę, której spłodził dzieci a teraz związał się z młodą gimnastyczką Aliną Kabajewą. Ale jedno z drugim się nie wyklucza. Było wiele przypadków gdy "przykładni ojcowie i mężowie" prowadzili podwójne życie. Poza tym, u większości ludzi preferencję seksualne nie ograniczają się do jednego typu urody - ktoś może np. bardzo lubić azjatyckie dziewczęta, ale jednocześnie mogą podobać mu się też typowo czeskie czy polskie dziewczyny.)




Ps. Oczywiście filorosyjscy prawicowcy będą protestować używając argumentów w stylu "NKWD to były Żydy a Putin to czystej krwii Rosjanin i krześcijanin, który ściga pedałów i broni krześcijan". Pomijając antysemickie insynuacje, trzeba zwrócić takim ludziom uwagę, że nie ma czegoś takiego jak czystej krwii Rosjanie. To bardzo wymieszany naród. Wystarczy przejść się ulicami Moskwy, by to zobaczyć. Podobnie Putin jest mieszańcem niewiadomego pochodzenia (przyznają się do niego zarówno ludy z Kaukazu jak i plemiona ugrofińskie czy starowiercy z zapadłych wiosek). Poza tym, skoro taki z niego "krześcijanin" to czemu kultywuje pamięć swoich poprzedników z KGB i NKWD? Skoro broni chrześcijan, to czemu wspiera reżimy ich mordujące np. północnokreański czy sudański? No konserwatywni rusofile, coś wam narracja się znowu posypała...

Poniżej: Yuno Gasai prezentująca zdrową homofobię.



środa, 18 września 2013

USA: Kissinger i ciągłość strategii na Bliskim Wschodzie



Z nagrań więziennych rozmów Hosni Mubaraka, wynika że były egipski dyktator jest przekonany, że USA zaczęły przygotowania do jego obalenia już w 2005 r. Ponoć z jakiegoś powodu Amerykanie chcieli zapobiec przekazaniu władzy synowi Mubaraka, Gamalowi. Arabska Wiosna została więc zaplanowana jeszcze na długo zanim do władzy doszedł Barack Hussein Obama - uważany przez amerykańską prawicę za kreta Bractwa Muzułmańskiego. Wspomniany 2005 r. to przecież druga kadencja George'a W. Busha, uznawanego przez światową lewicę i endeków za krwiożerczego wroga islamu. To za czasów Busha rozpoczęły się też przygotowania do rewolucji w Syrii (po tym jak syryjskie służby przekazały amerykańskim informacje o syryjskim Bractwie Muzułmańskim, naiwnie licząc, że Amerykanie za nich odstrzelą tych "islamistów"). Ja bym wskazał jednak, że korzenie tej operacji tkwią w czasach Clintona, w tzw. incydencie Abu Omara al-Amrikiego (pisałem o nim szczegółowo tutaj). W każdym bądź razie Arabska  Wiosna nie jest żadnym błędem ani aberracją, jest elementem realizowanej od wielu lat strategii. Taką strategiczną ciągłość widać również w przypadku polityki USA wobec Chin oraz w podejściu Clintona i Busha do państw naszego regionu. Zabrakło jej jednak w przypadku Rosji - administracja Obamy zaczęła bawić się w jakieś niepotrzebne resety, co przesądza o jej klęsce w polityce bliskowschodniej. Kto jednak stoi za Obamą? Od dawna wskazywałem, że jest to Zbigniew Brzeziński, czyli kiepski doradca najgorszego prezydenta USA Jimmy'ego Cartera. Ale przy okazji kryzysu syryjskiego, jako autor kluczowego pomysłu z pozbyciem się przez Assada broni chemicznej, wypłynął 90-letni Henry Kissinger. Pisałem o jego pomyśle już w styczniu 2013 r. - Henry wskazywał wtedy również, że USA powinny zaakceptować nuklearny Iran, co właśnie robią. A kim jest właściwie Kissinger? Pisałem o już o tym. Ale może kiedyś napiszę coś jeszcze.