sobota, 31 maja 2025

Co łączy Gobekli Tepe i Karahan Tepe z Pacyfikiem?

 


W zeszlym roku miałem okazję zwiedzić Karahan Tepe i Gobekli Tepe w Turcji - ruiny starożytnych ośrodków mające jakieś 12 tys. lat. Karahan Tepe to praktycznie miejsce wciąż trwających wykopalisk archeologicznych, udostępnionych do zwiedzania. Miałem spore szczęście, gdyż mogłem obejrzeć ciekawą rzeźbę wykopaną tam ledwo pół roku wcześniej - widzicie ją na powyższej fotce. Rzeźba przedstawia wychudzonego mężczyznę z widocznymi pod skórą żebrami. W rękach trzyma penisa. Czyżby ta rzeźba symbolizowała odrodzenie życia po wielkim katakliźmie? Czy też ten człowiek jest tak wymęczony z powodu nieustannego seksu? Czy Karahan Tepe było więc ośrodkiem kultu płodności? Możemy w tej kwestii snuć tylko domysły.

ALE...



Oglądając kiedyś program o Wyspie Wielkanocnej dostrzegłem pewne zaskakujące podobieństwo między cywilizacją, która zbudowała Karahan Tepe, a tą która zamieszkiwała Rapa Nui. Tym podobieństwem były posążki nazywane "kavakava", czyli "żebra, żebra" przedstawiające mocno wychudzonych, nagich mężczyzn. Nie wiadomo za bardzo, co one miały symbolizować - jedni archeolodzy twierdzą, że to przodkowie, inni, że demony.

Cywilizacji Wyspy Wielkanocnej dysponowała własnym pismem, które było bardzo podobne do pisma używanego przez cywilizację Doliny Indusu (Mohendżo Daro i Harrappa). Podobne symbole znajdowano także na petroglifach w Brazylii oraz na Sri Lance, a także na jednej z tabliczek odkopanych w... Gobekli Tepe. 



Jeden z symboli na filarach w Gobekli Tepe bardzo przypomina święty symbol australijskich Aborygenów. Symbol oznaczający najprawdopodobniej Boga. Jest tam też petroglif przedstawiający "rodzącą kobietę" bardzo podobny do petroglifów z Ziemi Arnhema w Australii. 





Na filarach w Gobekli Tepe są też ciekawe reliefy przedstawiające m.in. ptaki przypominające australijskie strusie emu. Jest też człowiek-ptak - postać występująca w mitologii Wyspy Wielkanocnej.  Ów człowiek-ptak pokazuje na kulę, którą interpretuje się jako Słońce. Jak wskazywałem w serii Kemet, Słońce znajduje się tam w pobliżu skorpiona. Tak się akurat składa, że nasza gwiazda jest widziana pomiędzy szczypcami konstelacji Skorpiona, gdy patrzy się na nią z gwiazdozbioru Plejad. 



Człowiek-ptak budzi skojarzenia z postaciami uskrzydlonych mężczyzn z cywilizacji Mezopotamii, a także Ameryki Południowej. 



Rodzi także skojarzenia z Tothem, egipskim bogiem mądrości, który przyniósł ludziom m.in. pismo. Toth był przedstawiany z głową ibisa, ale miał cechy ludzkie. Symbole z filaru w Gobekli Tepe nabierają więc sensu - jeden z bogów pokazuje ludziom ich miejsce w naszej galaktyce. 

Ruiny Gobekli Tepe i Karahan Tepe są więc prawdopodobnie miejscem zbudowanym przez ludzi, którzy przetrwali wielki kataklizm, który zniszczył cywilizację której wpływy rozciągały się co najmniej od Turcji, poprzez Irak, Pakistan, Indie, Pacyfik i Australię po Amerykę Południową. Otwarte są oczywiście pytania: co to był za kataklizm i co to za cywilizacja.

***

Wyszło na jaw, że rosyjskie Ministerstwo Pracy i Ochrony Socjalnej od 2022 r. zamówiło łącznie prawie 310 tys. aktów zgonu uczestników Specjalnej Operacji Wojskowej. (BBC i Mediazona jak dotąd potwierdziły imiennie tożsamości blisko 110 tys. poległych rosyjskich wojskowych.) Do tego trzeba doliczyć zaginionych, których zwłoki leżą gdzieś na ukraińskich polach. W grudniu 2024 r. okazało się, że krewnym wydano 48 tys. zestawów do identyfikacji DNA.  (Dla porównania: w czasie całej wojny secesyjnej zginęło 365 tys. żołnierzy Unii oraz 290 tys. żołnierzy Konfederacji. W czasie wojny zimowej z Finlandią ZSRR oficjalnie stracił 127 tys. zabitych. Straty bezpowrotne Armii Czerwonej w czwartym kwartale 1944 r. to 338 tys. ludzi.) Udokumentowano też wizualnie utratę przez Rosję ponad 4 tys. czołgów. 

I co? Może zaczną negocjować jak stracą milion żołnierzy.

***


Przypomina oczywiście o zbliżającej się premierze (17 czerwca) książki "Demony nazistów. Nawiedzone miejsca i okultyzm III Rzeszy".

Oto jej spis treści:


Zamiast wstępu, czyli czy tylko wariaci zajmują się duchami? ▪ 7
Część I: Złe miejsca ▪ 13
Rozdział 1. Demony Tannenbergu ▪ 15
Rozdział 2. Duch komisarza Rzeszy ▪ 36
Rozdział 3. Irma Grese nadal straszy? ▪ 50
Rozdział 4. Herman the German ▪ 64
Rozdział 5. Co opętało Anneliese Michel? ▪ 73
Rozdział 6. Wewelsburg – sanktuarium Himmlera ▪ 85
Rozdział 7. Czeskie wrota do piekieł ▪ 106
Rozdział 8. Czarownica, zakrwawiona pielęgniarka i inne duchy z koszar ▪ 117
Rozdział 9. Życie niegodne życia ▪ 128
Rozdział 10. Dzielnice duchów ▪ 143
Rozdział 11. Duchy obozowe ▪ 162
Część II. Mroczne materie ▪ 173
Rozdział 12. Magowie z „Thule” i towarzysze z NSDAP ▪ 175
Rozdział 13. Nowy ład ▪ 188
Rozdział 14. Kosmiczna siła ▪ 198
Rozdział 15. Święty kielich i dwór Lucyfera ▪ 218
Rozdział 16. Zwłoki pod domem Göringa ▪ 230
Rozdział 17. Wojna z religijnym wrogiem ▪ 239
Epilog. Tam, gdzie był bunkier ▪ 264
Wybrana bibliografia ▪ 272

sobota, 24 maja 2025

Dupiarzoapokalipsa

 


Wyniki exit polls z pierwszej tury wyborów prezydenckich przyjąłem z rozczarowaniem. Wiedziałem wcześniej, że 80 proc. sondaży to bullshit i liczyłem na wynik Nawrockiego powyżej 30 proc., może na poziomie 32 proc. Dobry wynik Mentzena i zaskakująco dobry Brauna nie był dla mnie początkowo powodem do radości, gdyż nie byłem pewny jak zachowają się ich elektoraty. Pamiętałem jak w 2020 r. elektorat Bosaka podzielił się pół na pół, według zasady "nas od neosanacji i neokomunistów dzieli równa odległość" (akurat w 100-ną rocznicę wojny polsko-bolszewickiej :). ALE... Teraz sytuacja jest inna. Rzut oka na reakcje w necie wskazuje, że znaczna część elektoratu Konfy i Brauna może zagłosować za Nawrockim - a w zasadzie przeciwko Rafałkowi. Mam wrażenie, że cała Konfa, poza Mentzenem i Tyszką poparła Nawrockiego. Dodatkowo podobnie zagłosować może część Razemków, wkurzonych falą hejtu, jaką silniczki rozpętały wobec Zandberga. Mamy więc pod pewnymi względami sytuację podobną jak w 2005 i w 2015. Pod względem memiczności to jak amerykańskie kampanie z 2020 i 2024 r. 





Co ciekawe, kilka miesięcy temu Gmyz i Gociek napisali w "Do Rzeczy", że PiS ma niezły program do symulacji wyborczych, który wskazywał wówczas, że drugą turę wyborów prezydenckich rozstrzygnie... elektorat Brauna. Testem tych symulacji były wybory uzupełniające do Senatu w Krakowie. Program przewidział, że kandydat PiS je przegra przy minimalnej frekwencji. 

Co mniej rozgarnięci konfiarze i brauniarze pytają w necie, co robić w drugą turę? Czy zostać w domu? Niektórzy kombinują pod górę, że jak Tęczowy Rafałek zostanie teraz prezydentem i da Tusskowi domknąć system, to Polska znajdzie się tak głęboko w d..., że w 2027 r. Konfa wygra wybory w cuglach. Rozumiem taką logikę, ale skąd u nich założenie, że Konfa w 2027 r. nadal będzie istniała, a nie będzie zdelegalizowana za "szerzenie mowy nienawiści" czy podobnie wydumane zbrodnie? Skąd pewność, że Braun nie będzie wówczas siedział w więzieniu za niewłaściwe posługiwanie się gaśnicą? Skąd idea, że kampania wyborcza w 2027 r. będzie uczciwa? Wydaje się przecież oczywistym, że po domknięciu systemu obecna ekipa rządząca zemści się na Republice, WPolsce24, TV Trwam i przede wszystkim na Stanowskim. Będzie chciała zastąpienia PiSu jakąś fasadową partyjką z eks-pisowcami w stylu Marcinkiewicza i Banasia, a Konfy jakąś grupką tworzoną przez Pińskiego i innych cwellotrolii Giertycha. 

Zawsze w powojennej historii Polski, nasz naród stopniowo odzyskiwał wolność i suwerenność (zaznaczam, że ten proces się jeszcze nie zakończył), tylko wtedy gdy rządzące komunistyczne/postmagdalenkowe frakcje skakały sobie do gardeł. Zostając na drugą turę w domach, pomożecie Tusskowi domknąć system i zakończycie tę grę na wiele lat. Nie chcąc wspierać duopolu możecie doprowadzić do powstania monopolu. Wesprzecie słabszą stronę duopolu - otworzycie drogę do powstania oligopolu, a później pełnego pluralizmu.

Oczywiście są osobnicy, do których takie argumenty nie docierają. Część wyborców Konfy stanowią sieroty po PO, uważające, że najgorszym przykładem "socjalizmu" w Polsce jest to, że muszą płacić pracownikom i dostawcom. Są też głośne w necie spierdoliny mentalne twierdzące, że "Kazimierz Wielki zniszczył w Polsce kapitalizm" (autentyczny cytat) i że w pogrążonym w Wielkim Głodzie stalinowskim ZSRR "było więcej wolności gospodarczej niż w sanacyjnej Polsce" (też autentyczny cytat). Drudzy z nich zostaną w domu, a pierwsi zagłosują na Rafałka.  Jaki oni stanowią procent elektoratu? Nie wiem - ale może zwolennicy Konfy i Brauna czytający tego bloga sami się wypowiedzą o swoich obserwacjach i uspokoją mnie, że to "niewielki margines zjebów".



Libkowska część opinii publicznej błędnie traktuje PiS, Konfę i Brauna jako jeden obóz (i zaczyna dołączać do niego również Razem), a za pomocą różnych łamańców logicznych zalicza proamerykański PiS do "ruskich onuc". Delegalizację tych sił politycznych przyjęłaby więc z radością. Wreszcie nastąpiłby spokój i cały naród zjednoczyłby się wokół Wielkiego (Wysokiego?) Przywódcy. No dobrze, a co dalej? Niedawna podróż Tusska do Kijowa pokazała, że Merz traktuje go jak psa. Drzwi do Białego Domu są dla niego zamknięte. Próba oparcia się o Francję wyszła żenująco - Traktat z Nancy nakazuje nam rozwalić własną gospodarkę za pomocą dążenia do neutralności klimatycznej, a w zamian Francja zmobilizuje swoje siły w naszej obronie w ciągu 30 dni od rozpoczęcia wojny (w 1939 r. miała zmobilizować się po dwóch tygodniach...). Tussk niczego nie osiągnie w polityce zagranicznej. Może jedynie oddać Brukseli/Berlinowi kontrolę nad naszą polityką imigracyjną oraz gospodarczą. Jeśli przyjmiemy euro, zrezygnujemy z możliwości emisji własnego pieniądza, z polityki pieniężnej, ze swobodnego kształtowania polityki fiskalnej i z kontroli nad sektorem bankowym. Jeśli chodzi o wielkie inwestycje, to najwyżej dostaniecie CPK w wersji mocno zredukowanej plus dwie "szprychy" kolejowe. Po wyborach prezydenckich docisną natomiast gospodarkę "koniecznymi cięciami". Może za to dadzą wam bezpłatną i swobodną aborcję - tak, by liberalne społeczeństwo mniej się bało fali imigranckich gwałtów - i docisną Kościół, by was sumienie nie paliło. 

A Rosja już tu jest - o czym świadczy choćby obecność towarzyszki Suchanow w komisji Jełopa Stróżyka. Podsumujmy: Klementynka często jeździła do Moskwy, a później organizowała Strajk K... (z hasłami wymyślonymi przez rosyjskie służby) i pomagała w szmuglu nielegalnych imigrantów dostarczanych przez Łukaszenkę - wspólnie z Kramkiem (idealistyczny libek Rey kiedyś wykazał jego związki z rosyjskimi służbami, za co innego libki omal go nie pożarły) i Obywatelami RP (taka organizacja, która zajmuje się kolportowaniem rosyjskiej propagandy na temat Smoleńska). Za "bezpieczny dom" dla "turystów Łukaszenki" robiła siedziba Ubywateli SB okazyjnie wynajmowana przez Miasto St. Warszawę rządzone przez Rafałka.



No dobra, dosyć tego pesymizmu... Wspomniałem, że obecna kampania przypomina tę amerykańską z 2016 i 2024 r. W necie jest bowiem ogromy wysyp memów i filmików obśmiewających Rafałka. Koleś jest miażdżony podobnie jak Hillary Clinton i Kamala, ale znosi to jeszcze gorzej. Zastanawiam się jak PO mogła wyznaczyć tak słabego psychicznie kandydata? Nawet Bronek Komorowski - polski Peter Griffin - prezentował się przy nim lepiej. Gostek przerżnął z kretesem nawet debaty, które ustawiono pod niego. Jako argumentu przeciwko swojemu głównemu rywalowi zaczął on używać tego, że "Nawrocki zabierał kolegom kanapki w szkole". "Jestem Rafałek, mam pięć lat, zesrałem się w gacie, a Nawrocki mi zabrał kanapki" :) A skąd on to wie? Millenials Nawrocki jest o 11 lat młodszy o przedstawiciela pokolenia X Trzaskowskiego. Przecież to niemożliwe, by tak długo Trzaskowski powtarzał klasy w podstawówce! W komentarzach zlecą się tu pewnie silniczki (50 gr za jeden wpis?), więc zamiast zanudzać nas sprawą kawalerki i płakać nad losem "pana Jerzego", niech odpowiedzą czemu Rafałek został wyznaczony jako kandydat w wyborach?

Gdyby natomiast wyniki wyborów parlamentarnych ułożyły się podobnie jak w pierwszej turze wyborów prezydenckich, to do Sejmu oprócz PiS i KO weszłyby tylko: Konfa i Brauniarze. Wyobraźcie to sobie! Szczęść Boże!

***

A w recenzjach - trzytomowy komiks "Monte Cassino", "Arnhem. Dług hańby" i "Skrwawione Polesie".

sobota, 17 maja 2025

Trump z Arabii

 


Z powodu ciszy wyborczej nie mogę dzisiaj obśmiać Strażniczki Zegara, ani pisać o Obławie Augustowskiej, austro-węgierskich brudnych funduszach (oczywiście przed I wojną światową), czy o Jakubie Patafianie , Akcji Dupokracja oraz innych irytujących trollowniach czy o Niezwykle Aktywnej Siatce Kretynów. Pozostaje mi więc pisać o sprawach międzynarodowych. A jest o czym pisać...

Jeśli przyglądaliście się podróży Trumpa do Arabii Saudyjskiej, ZEA i Kataru, to z pewnością zwróciliście uwagę na to z jakim przepychem przyjęto tam amerykańskiego prezydenta i jak wielkie umowy gospodarcze wówczas podpisano. To niejako kłóci się z narracją o "upadku wizerunku USA". Dla bajecznie bogatych arabskich monarchów, amerykański prezydent to wciąż prawdziwy "Rais" (arab. szef), a USA i monarchie znad Zatoki Perskiej łączą lukratywne interesy - dotyczące nie tylko ropy naftowej, zakupów uzbrojenia czy samolotów pasażerskich, ale również sztucznej inteligencji.



Warto jednak spojrzeć na tę wizytę w szerszym kontekście. Niedawno Mike Walz, prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, dostał kopniaka w górę, na stanowisko ambasadora przy ONZ. Pojawiły się przecieki, że stało się tak, gdyż Walz próbował manipulować Trumpem w interesie... Netanjahu. Trump miał się wkurzyć, że Izrael próbuje go wciągnąć do konfrontacji z Iranem. Tymczasem amerykański prezydent chce wygasić bliskowschodnie fronty. Stąd negocjacje z Iranem i zapowiedzi, że nowe porozumienie nuklearne jest już bliskie.



Trump zrobił jedną rzecz, która się nie spodobała Netanjahu. Zniósł sankcje na Syrię oraz spotkał się z syryjskim przywódcą al-Szarą. Netanjahu oczywiście starał się usilnie przekonać Waszyngton, że obecna ekipa rządząca Syrią to niebezpieczni dżihadyści, a przedstawiciele lobby izraelskiego nawet próbowali przekonać Trumpa do likwidacji al-Szary. Król Jordanii ostatecznie jednak uświadomił Trumpowi szkodliwość takich "dobrych rad". Trump w obecnej kadencji ma też bardzo dobre relacje z Erdoganem, więc nie widzi problemu w kontroli Turcji nad Syrią. Izrael nie będzie więc w stanie wdrożyć swojego "szczwanego planu" na podział Syrii na strefy wpływów między siebie, Turcję, USA i Rosję. W Baku zaczęły się więc tajne rozmowy między władzami Izraela i Syrii. Wygaszenie tego konfliktu będzie też w długoterminowym interesie Izraela - z rozgrzebaną wojną w Strefie Gazy, pakowanie się w okupację Syrii byłoby kosztowną głupotą.

Trump też zirytował Netanjahu prowadząc za jego plecami negocjacje z Hamasem, w wyniku których wyszedł na wolność amerykański zakładnik. Przypominam, że pod petycją, by zakończyć wojnę w Gazie i sprowadzić wszystkich zakładników podpisało się ostatnio 550 izraelskich wojskowych. Cały szereg polityków nie może się też doczekać, by zająć miejsce Netanjahu w fotelu premiera. 



Oczywiście też Arabowie mają więcej do zaoferowania niż Izraelczycy. Widać to choćby po wielkości zawartych kontraktów. Symboliczny jest też dar z Kataru - dla Trumpa, nowy luksusowy Boeing mający pełnić rolę Air Force One. Lobby izraelskie mocno się zapieniło z tego powodu... Nawet al-Szara ciekawie zagrał proponując amerykańskiemu prezydentowi Trump Tower w Damaszku w zamian za spotkanie. No cóż, Arabowie to naród handlowy...

Nie wiem jak potoczą się rozmowy z Iranem, ale tutaj też się dzieją ciekawe rzeczy. Specjalny wysłannik Steve Witkoff ostatnio mówił o możliwym pojednaniu między krajami arabskimi oraz Iranem, i że wspólnie mogą one stworzyć siłę ekonomiczną mogącą prześcignąć Unię Europejską. Przypominam, że Witkoff jest Żydem (przodkowie przyjechali do USA z "Imperium Rosyjskiego"), ale Irańczycy mimo to, wyrazili chęć negocjowania z nim.

Trumpowi chodzi oczywiście o to, by na Bliskim Wschodzie był relatywny spokój i by irańska ropa płynęła szerokim strumieniem na rynki. Wcześniej Saudowie doprowadzili do większych niż oczekiwano zwyżek wydobycia ropy w krajach OPEC+ i zrobili to pomimo bardzo niepewnych perspektyw dla popytu. Według Goldman Sachs, Trumpa zadowoliłaby ropa w przedziale cenowym 40-50 USD za baryłkę, który ostatni raz mieliśmy na jesieni 2020 r. 

Symbolem ciekawych przetasowań geopolitycznych jest również to, że w Departamencie Stanu zostanie zlikwidowane stanowisko wysłannnika ds. walki z antysemityzmem. Ma ono zostać włączone w kompetencje urzędnika zajmującego się Izraelem. 

Czyżby więc Trump słuchał najnowszej piosenki Kanye Westa?




Niewątpliwie amerykański prezydent mocno ostatnio striggerował liberalną promigrancką lewicę, przyjmując do USA grupę białych, afrykanerskich uchodźców z RPA.  Nagle lewica podniosła krzyk, że nie powinno się przyjmować imigrantów z Afryki, a Kościół Episkopaliański zrezygnował z przyjmowania federalnych grantów, byle tylko nie pomagać białym protestantom w urządzeniu się w USA.

Do ciekawej rzeczy doszło też w Europie: niemiecki Federalny Urząd Ochrony Konstytucji wycofał się pod naciskiem Amerykanów z określania AfD jako skrajnie prawicowej organizacji ekstremistycznej.

Miło byłoby, gdyby Amerykanie podjęli również podobne działania wobec naszych trzyliterowych agencji, które nie radzą sobie ze ściganiem realnych obcych agentów, dywersantów i gangsterów, a marnują środki z budżetu na netowy shitposting, kreowanie lipnych ekstremizmów i nękanie zwykłych obywateli korzystających z konstytucyjnej wolności słowa. Ot, dzisiaj, akurat w trakcie ciszy wyborczej o 6:33 ktoś próbował się zalogować na moje konto na Facebooku. 

A po świeże reposty powyborcze i nie tylko zapraszam na X

sobota, 10 maja 2025

Leon XIV, wojna indyjsko-pakistańska i Nigga HH!

 


Miałem przeczucie, że nowy papież zostanie wybrany w czwartek koło 19.00. I na tym moje przeczucia się skończyły. Gdy po słowach "Habemus Papam" wyczytywano, że nowym pontifexem został "Robert..." - początkowo myślałem, że wybrali kardynała Saraha. Gdy wyczytano nazwisko "Prevost" zastanawiałem się: co to za kardynał? Miliony ludzi sięgnęło wówczas do Wikipedii, by sprawdzić, czy nowy papież jest katolikiem. Gdy oznajmiono, że wybrał sobie imię "Leon XIV", uśmiechnąłem się. Dobry znak! Dobrym znakiem było też odwołanie się przez nowego pontifexa do Matki Boskiej Pompejańskiej. 


Wybór imienia jest intrygujący. Czyżby nowy papież chciał położyć mocny akcent na odnowę katolickiej nauki społecznej w kontrze do liberalnego i chińskiego globalizmu? (Tak jak Leon XIII zrobił to przeciwko marksizmowi i XIX-wiecznemu kapitalizmowi?) Media przypominają obecnie kilka tweetów kardynała Prevosta krytykujących Tumpa i Vance'a. Wszystkie te tweety dotyczyły jednak imigracji. Nie ma wątpliwości, że obecny papież mocno sympatyzuje z Latynosami. Jest jednak zarejestrowany jako republikanin (brał udział w prawyborach, gdy mógł), a jego poglądy dotyczące aborcji, mniejszości LPG i transów wykluczałyby go ze współczesnej partii demokratycznej zdominowanej przez globalistyczno-lewackich świrów. Leon XIV owszem mógłby być demokratą, ale takim sprzed 40 czy 60 lat.

Na kilka dni przed konklawe Trump zamieścił tweeta pokazującego siebie samego w papieskich szatach. Uznano to wówczas za przejaw trollingu, ale okazał się on częściowo proroczy - wszak wyborowi Amerykanina na papieża nie dawano dużych szans. Trump mówił też, że chciałby wyboru kardynała Timothy'ego Dolana na papieża . Dolan deklarował, że nie chce być papieżem, ale ponoć zorganizował na konklawe bardzo skuteczną kampanię wsparcia dla wyboru Prevosta. 



Intrygująco wygląda w tym kontekście tweet jakiegoś anonima (?) z 6 listopada 2024 r., że po zdobyciu prezydentury przez Trumpa nadszedł czas na "papieża Leona XIV". 

Libki zaczęły już traktować amerykańskiego papieża jako przeciwwagę dla Trumpa (mimo, że Dolan zaprzecza, by taki był zamiar kardynałów na konklawe). Będzie zabawnie zobaczyć ich w roli ultramontanów pokornie słuchających papieskich nauk w kwestii aborcji, LPG, transów i nauki społecznej :) 



Paradoksalnie pontyfikat Leona XIV może być jednak wielką szansą dla Partii Demokratycznej, by otrząsnęła się z genderowo-feministycznego gówna i stała się partią podobną jak w czasach JFK. Zwłaszcza, że Trump niszczy liberalny konsensus budowany od 1964 r. - którego kluczowym elementem jest "biała wina" i będący jej przejawem socjał dla Czarnych - a jednocześnie sięga po "socjalistyczną" i jednocześnie militarystyczną politykę Roosevelta. 

USA wspólnie ze Stolicą Apostolską będą mogły teraz grać w dobrego i złego policjanta, rozgrywając globalną wojnę przeciwko dupokratycznej antykulturze. 

Uśmiałem się, gdy na Polsat News ks. Waldemar Cisło zwrócił uwagę na symbolikę związaną ze św. Michałem Archaniołem i Leonem XIII oraz powiedział, że św. Michał Archanioł zwalcza masonerię, "bo masoneria chce zniszczyć Kościół" - a prowadzący audycję mu nie przerywał :) Takiej retoryki nie słyszeliśmy w mainstreamie od czasów św. Maksymiliana Marii Kolbe. :)

***

Polskojęzyczne, liberalne media słabo się zajmowały ukraińskim uderzeniem dronowym, które przed 9 maja (największą na świecie gejparadą w Moskwie) sparaliżowało ruch na rosyjskich lotniskach cywilnych - widać nie pasowało do dramatycznych narracji o tym, że "Ukraina tonie z winy Trumpa". A miał przecież "rosyjski agent Trump" zmusić Ukrainę do kapitulacji, a tu nadal płynie do niej broń, a Ukraińcy swobodnie uderzają w terytorium rosyjskie. Po watykańskim spotkaniu między Trumpem a Zełenskim głupio wieszczyć Apokalipsę.

Nie dziwi więc mnie również to, że polskojęzyczne, liberalne media niemal całkowicie olewają wojnę między Indiami a Pakistanem. Ich pracownicy mieliby problem ze znalezieniem Pakistanu na mapie i wolą zadawać pytania w stylu: "Czy jak zgubiłem klucze do mieszkania to ono jest nadal moje?". Nie widać też, by ludzie ustawiali sobie w profilówkach flagi Indii lub Pakistanu. Część internetowych rasistów, nie lubiących Hindusów i ich standardów sanitarnych, całym sercem popiera jednak Pakistan. Indie wyraźnie przegrywają wojnę memową :)




Tak się ciekawie złożyło, że Pakistan był do niedawna jednym z głównych źródeł amunicji dla Ukrainy. Atak terrorystyczny w Kaszmirze, który sprowokował tę wojnę wpisał się więc idealnie w interesy Rosji. Indie rządzone przez szowinistycznych miłośników krowiej uryny oczywiście były bardzo chętne do odwetu.

Konflikt jak na razie przyjmuje ograniczone ramy. Hindusi dostali jednak mocno po nosie - pierwszej nocy wojny stracili pięć myśliwców, w tym trzy francuskie Rafale. Zostały one zestrzelone chińskimi rakietami, wystrzelonymi z pakistańskich myśliwców made in China. Akcje producenta serii myśliwców Chengdu bardzo mocno poszły więc w górę. Chińczycy triumfują, że ich sprzęt okazał się lepszy od francuskiego. Otwarcie naśmiewają się z tej indyjskiej porażki. Indie po tej porażce zaatakowały rakietami brahmos pakistańskie lotniska wojskowe, a Pakistańczycy odpowiedzieli im rakietami Fateh. 

***

Przypominam, że w czerwcu czeka Was premiera nowej książki Waszego Ulubionego Autora



Soundtrack do tej książki zrobił Kanye West. Poniżej utwór promujący książkę (szybko znika z YouTube, więc jak nie będzie to szukajcie: Kanye Heil Hitler). Wyszło jak Leibach! Szczególnie chórek od 0:51.



Tymczasem Afroziomale zaczynają twierdzić, że to oni są oryginalnymi nazistami, bo "oryginalni Niemcy byli czarnymi Maurami" :)





Wśród imigrantów z Afryki zachodzi też szybka polonizacja, czego dowodem jest poniższa kłótnia, podczas której AfroPolak mówi, że "ja jestem Polish, a ty Ukrainian!". Jeszcze chwila a oskarżą banderowców o Rwandę...