niedziela, 1 lutego 2015

Największe sekrety: Archanioł - cz. 5 - Korona z gwiazd

"When you're wounded and left on Afghanistan's plains,
And the women come out to cut up what remains,
Jest roll to your rifle and blow out your brains
An' go to your Gawd like a soldier."
 
Rudyard Kipling, "The Young British Soldier"




Dwie wojny brytyjsko-afgańskie z XIX w. mocno wpisały się w brytyjską świadomość narodową oraz imperialną epopeję. To nie były dla Imperium konflikty największe czy najkrwawsze, ale mimo to mocno uderzające w brytyjską psyche. Oto bowiem europejska potęga walczy z barbarzyńskimi, islamskimi plemionami i odnosi w tej walce szokujące porażki. Co prawda, po każdej porażce zbierano nowe siły i miażdżono wroga, lecz później szybko się wycofywano z Afganistanu pozostawiając go miejscowym, tak jakby decydenci z Londynu i New Dehli nie mieli pomysłu na rządzenie tym terytorium. Czemu więc brytyjskie wojska wchodziły na pustkowia Afganistanu? Czego tam szukały? Były one tylko pionkami w tzw. Wielkiej Grze, starciu Wielkiej Brytanii i Rosji o panowanie w Azji Centralnej.


W latach 30-tych XIX w. Brytyjczycy chcieli zabezpieczyć północno-zachodnią granicę Indii, paktując z emirem Afganistanu Dostem Mohhamedem. Dost Mohhamed był skonfliktowany z Sikhami, którzy byli wówczas sojusznikami Brytyjczyków, więc twardo prowadził negocjacje, domagając się korzystnego dla siebie rozwiązania konfliktu z tym bitnym indyjskim narodem. W trakcie tych negocjacji pojawił się nowy gracz - Rosja. Jak czytamy w pewnym popularnym serwisie historycznym:





"Już od początku swoich rządów starał się on wyzyskać pewną niezależność prowadząc grę polityczną tak z Brytyjczykami jak i Rosjanami. Kulminacyjnym momentem uprawianej przez niego dyplomacji stał się rok 1837. Wtedy to przyjął na swój dwór najpierw tajnego wysłannika „jej królewskiej mości” Aleksandra Burnesa (w początku roku) a następnie agenta carskiego i ambasadora w jednym porucznika Jana Witkiewicza (w grudniu). Obaj panowie mieli za zadanie wynegocjować jak najlepsze warunki przyszłych traktatów, które miały zostać zawarte z Dostem Mohammadem.


Chcąc wzmocnić rosyjską ofertę ambasador carski w Persji generał Simonicz namówił szacha do zaatakowania zachodnioafgańskiego miasta Herat. Zabiegi Simonicza były prowadzone właściwie na własną rękę, ponieważ nie otrzymał on żadnych formalnych instrukcji z Sankt Petersburga. Cała akcja odbywała się jednak przy milczącej zgodzie carskiego ministra spraw zagranicznych hrabiego Karla Nesselrode. W ten sposób pod koniec roku Herat został oblężony przez ówczesnego wezyra perskiego generała Izydora Borowskiego (uczestnika powstania kościuszkowskiego oraz oficera Legionów Polskich).

Nacisk ze strony Petersburga skończył się jednak zupełnym fiaskiem. Przesądził o tym przypadek oraz interwencja czujnego „angielskiego lwa”. W Heracie niespodziewanie znalazł się bowiem Eldred Pottinger, oficer brytyjskiej artylerii, który na początku oblężenia zaoferował swoje usługi miejscowemu zarządcy. Ten przyjął ofertę i nadał Pottingerowi stanowisko dowódcy twierdzy. Dzięki swoim umiejętnościom dowódczym Anglik zorganizował skuteczną obronę miasta odpierając kolejne ataki armii perskiej, nieposiadającej zresztą ciężkich dział. Przerażone ową agresją brytyjskie MSZ postanowiło uratować miasto nazywane „bramą Indii”. Z tego powodu we wrześniu 1838 roku Royal Navy wysadziła desant w Zatoce Perskiej na wyspie Korrak. W reakcji na to oraz z powodu bezowocności powtarzanych bez przerwy szturmów metropolii władca perski nakazał swoim wojskom przerwanie oblężenia.




Pomimo takiego rozwoju sytuacji afgański emir postawił jednak na Rosję. Przyczyniły się do tego dwa czynniki. Pierwszym był wysłannik carski do Afganistanu – Witkiewicz. Udało mu się zaprzyjaźnić z Dostem, którego skutecznie przekonał do siebie. Polak w carskiej służbie w odróżnieniu od wysłannika Londynu nie groził, lecz wiele oferował, a w czasie negocjacji posługując się przy tym łagodnym językiem. Po drugie, Wielka Brytania zniechęciła do siebie „władcę gór” nie chcąc spełnić jego podstawowego warunku. Było nim udzielenie przez Anglików realnej pomocy militarnej wojskom Dosta Chana w czasie planowanej przez niego od dłuższego czasu wojny z hinduskimi Sikhami (ówczesnymi władcami Pendżabu) o Peszawar.

Nie zgadzając się na te wymogi Burnes ostatecznie pogrzebał plany sojuszu afgańsko-brytyjskiego. Opuścił on Kabul, przynosząc wieści o dyplomatycznej klęsce do Kalkuty (stolicy Indii brytyjskich). Na wieść o niej ówczesny generalny gubernator Indii lord Auckland stwierdził, że była to ostatnia kropla, która przelała czarę goryczy. W porozumieniu z londyńskim rządem postanowił rozpocząć przygotowania do nadchodzącej „wojny prewencyjnej” przeciwko kabulskiemu władcy."



Później doszło do wyprawy gen. Elphinstone, zdobycia przez nią Kabulu, katastrofalnego zimowego odwrotu w 1842 r., nowej brytyjskiej wyprawy karnej, która... osadziła z powrotem na tronie wziętego do niewoli Dosta Mohammeda. Zdarzeń znanych jako pierwsza wojna brytyjsko-afgańska. Od tej pory przez dziesięciolecia utrzymywało się napięcie w Azji Centralnej a Wielka Brytania i Rosja wielokrotnie znajdowały się na skraju wojny. Premier Benjamin Disraeli obiecywał królowej Wiktorii "Wypędzenie Moskali z Azji Środkowej aż do Morza Kaspijskiego". Rosyjscy gubernatorzy przyjmowali zaś wysłanników indyjskich maharadżów błagających ich o wyzwolenie spod brytyjskiego jarzma. To była Wielka Gra, zakończona dopiero w 1907 r. Wywiadowcza, wojskowa i dyplomatyczna rozgrywka, w której brały udział takie postacie jak: Nikołaj Przewalski, Ferdynand Antoni Ossendowski, Feliks Kon czy Carl Gustaf Mannerheim




Wróćmy jednak do 1837 r. i wspomnianego Jana Prospera Witkiewicza, oficera rosyjskiego wywiadu wojskowego, który namówił Dosta Mohammeda do postawienia się Londynowi, człowieka, który sprowokował pierwszą wojnę brytyjsko-afgańską. 



Tak się akurat składało, że Witkiewicz, stryj ojca Witkacego, był współorganizatorem stowarzyszenia "Czarni Bracia" w gimnazjum w Krożach rozbitego w wyniku policyjnej prowokacji senatora Nowosilcowa, przyjacielem Tomasza Zana, zesłańcem syberyjskim, którego przykutego do taczki spotkał Alexander von Humboldt i wystarał się o jego uwolnienie. Witkiewicz był niezwykle zdolnym młodzieńcem. Na zesłaniu perfekcyjnie wyuczył się języków narodów Azji Środkowej. (Mówił ponoć 19 językami.) Znał Koran na pamięć i służył też jako rozjemca w sporach religijnych i sądowych pomiędzy miejscowymi. Pokazał wielką klasę podczas misji do Dosta Mohammeda. I ta właśnie misja mogła wzbudzić podejrzenia w Petersburgu. Jak czytamy w popularnych źródłach:

" "Batyr" został przyjęty przez doradzającą carowi Komisję Azjatycką. Jej członkowie zgodzili się z argumentami Polaka, że opanowanie Afganistanu przez Anglików może oznaczać, iż ich imperium zdominuje całą Azję Środkową. Rosja nie miała technicznych środków, żeby przerzucić tam większy kontyngent wojsk. Mimo to Komisja Azjatycka postanowiła pokrzyżować plany Londynu i w 1837 r. wysłała Witkiewicza do Afganistanu. Z powierzonej mu misji, jako agent carski w Afganistanie Iwan Witkiewicz, wywiązał się doskonale, odniósł oszałamiający sukces w pojedynku dyplomatycznym z agentem angielskim, porucznikiem Alexandrem Burnesem. Wiosną 1839 r. Witkiewicz wrócił do Petersburga by zdać relację w MSZ. W Petersburgu od 1 maja czekał w hotelu "Paryż" na audiencję u ministra spraw zagranicznych Nesselrodego 8 maja 1839 r. znaleziono go we własnym mieszkaniu, zastrzelonego. Miał niespełna 31 lat. Według wersji oficjalnej, tj. rządu carskiego, Jan Prosper Witkiewicz zginął śmiercią samobójczą. Według wersji niektórych badaczy rosyjskich, mógł go uśmiercić wywiad angielski. Według wersji rodzinnej – został zamordowany przez carską tajną policję "bo za dużo wiedział". W polskim przekazie Jan Prosper Witkiewicz znany jest jako "Wallenrod", który prowadził podwójną grę polityczną, polegającą na sprowokowaniu wybuchu wojny między Rosją i Anglią."

Gen. Simonicz oraz Witkiewicz, organizując antybrytyjską intrygę w Kabulu działali bez rozkazów zwierzchników. To była ich inicjatywa. W ten sposób uruchomili ciąg zdarzeń, który postawił Wielką Brytanię i Rosję na krawędzi wojny. Gdy wojna krymska a następnie wojna bałkańska z 1878 r. i druga wojna brytyjsko -afgańska nie doprowadziły do rozstrzygnięcia w sprawie polskiej, spiskowcy przerzucili się na plan, który po latach doprowadził do wybuchu pierwszej wojny światowej i trzech rewolucji rosyjskich.

Zwróćmy uwagę na niezwykle interesującą postać wspólnika Witkiewicza, perskiego generała, który dowodził oblężeniem Heratu w 1838 r. i na jego nadzwyczaj szerokie powiązania :



" Izydor Borowski (17761838), generał i wezyr perski, uczestnik powstania kościuszkowskiego, oficer Legionów Polskich. Jako oficer legionów brał udział w niesławnej interwencji napoleońskiej na Haiti. Wątpiąc w sens tej interwencji wstąpił w szeregi "Braci Wybrzeża" (Les freres de la cote) – organizacji zrzeszającej korsarzy i bukanierów. Po poznaniu Simóna Bolívara został jego adiutantem i generałem biorąc udział w wojnie wyzwoleńczej ludów Ameryki Południowej. Szczególnie się zasłużył dla Kolumbii i Wenezueli. Przybył on do Persji około 1821, uzyskał nominację na emira, z czasem na wezyra i dowódcę wojsk operujących przeciwko Afganom i emiratom arabskim. Zreorganizował armię perską na wzór francuski. Poległ jako dowódca wojsk oblegających twierdzę Herat. Pochowano go w Teheranie; uznawany jest za bohatera narodowego Persji.

Kolejny Polak w służbie perskiej – to Antoni Borowski (18031858), syn Izydora, który również w 1821 znalazł się w Persji, i jak ojciec, został oficerem jej armii. W 1850 odznaczył się w walkach przeciwko Afganom, uwieńczonych zdobyciem twierdzy Herat – uzyskał wtedy stopień generała.

Wcześniej jeszcze, bo w 1826, w skład armii perskiej weszła kompania polska, która pod dowództwem następcy tronu Abbasa Mirzy walczyła ze szczególnym męstwem i zawziętością przeciw Rosjanom."

Gen. Izydor Borowski, był synem polskiego szlachcica i żydowskiej, frankistowskiej szlachcianki. (W niektórych publikacjach jest więc traktowany jako Żyd.) Sam twierdził, że był nieślubnym synem księcia Karola Stanisława Radziwiłła "Panie Kochanku"




Wspomniałem wcześniej, że Witkiewicz był powiązany towarzysko z wileńską konspiracją uczniowsko-studencką. Prominentnym członkiem tej konspiracji był Adam Mickiewicz, autor "Konrada Wallenroda", dzieła będącego programem działania dla dziesiątków polskich konspiratorów infiltrujących i niszczących od środka zaborcze ośrodki władzy. Część badaczy uważa, że matka Mickiewicza była frankistką. Nie jest to pewne (zastanawiające jest to, że jej rodzina - zaliczana do szlachty - nie miała ani morga ziemi, ale za to posiadała kilka kamienic w Nowogródku i masę biżuterii...) , ale pewnym jest, że Mickiewicz nasycał swoje dzieła kabalistycznymi, frankistowsko-sabbatajskimi akcentami ze słynnym "a imię jego czterdzieści i cztery" na czele. Koncepcja inflitracji szeregów wroga z "Konrada Wallenroda" mogła zaś być dalekim echem koncepcji "zbierania iskr bożych z ciemności" stworzonej przez Sabbataja Zwi i Jakuba Franka. Mickiewicz, przedstawiany dzisiaj w szkołach jako nudziarz piszący jakieś bukoliczne pierdoły o "dzięcielinie", był za życia uznawany za supergwiazdę o międzynarodowym uznaniu. To również człowiek, który organizował polską siłę zbrojną u boku Mazziniego w Rzymie i pod tureckimi skrzydłami w czasie wojny krymskiej. Zmarł w tajemniczych okolicznościach, najprawdopodobniej zabity, przez ludzi dla których były groźne jego projekty polityczne. Jak czytamy:




"26 listopada 1855 roku Mickiewicz obudził się w nocy. Kazał sobie podać herbatę i usnął. Kiedy około godz. 10 przyszedł do niego płk Emil Bednarczyk, zobaczył świeżo startą podłogę, znak, że rano poeta "womitował”. Inni odwiedzający nie zauważyli umytej podłogi, może dlatego, że została zadeptana przez gości. Około południa, według towarzysza Mickiewicza, Henryka Służalskiego, poeta wypił kawę ze śmietanką i zjadł kawałek chleba, potem się zdrzemnął. Około godz. 13 poczuł się źle. Bednarczyk zastał go stojącego w drzwiach w samej koszuli, obiema rękami trzymającego się futryny drzwi. Nie chciał wrócić do łóżka.
Po południu sprowadzono lekarza, który zastosował plastry z gorczycy. Ale stan chorego gwałtownie się pogarszał, pojawiły się konwulsje. Około 19.00 przyszedł ksiądz, ale konający tracił już świadomość. Ostatnie słowa, jakie wypowiedział do Bednarczyka, brzmiały: "Powiedz tylko dzieciom, niech się kochają. Zawsze”.
Świadectwo zgonu, wystawione przez miejscowego lekarza Jana Gembickiego, podaje jako przyczynę śmierci wylew krwi do mózgu. Zawsze uważano to za wybieg. Ggdyby lekarz napisał, że poetę zabiła cholera, niemożliwe byłoby wywiezienie zwłok do Francji. Informację, że Mickiewicza zabiła cholera, rozpowszechniał Henryk Służalski, a potem syn poety, Władysław, który w ten sposób chciał ukrócić pogłoski o otruciu ojca.

CHOLERY W KONSTANTYNOPOLU NIE BYŁO

Jesienią 1855 roku w Konstantynopolu nie było jednak cholery. wprawdzie pojawiała się ona tam w XIX wieku często, ale tylko w lecie i raczej wśród biedoty. W dodatku objawy cholery, zdaniem lekarzy, mogą być podobne do objawów zatrucia arszenikiem.
O otruciu poety szeptano od pierwszych dni po jego śmierci. Na pożegnalnej mszy w paryskim kościele św. Magdaleny doszło do skandalu: jeden z towarzyszy Mickiewicza w Konstantynopolu, kpt. Franciszek Jaźwiński, na schodach kościoła pobił laską gen. Władysława Zamoyskiego z Hotelu Lambert, znanego z niechęci do Mickiewicza. Oskarżenia o trucicielstwo nie wypowiedziano, ale wisiało ono w powietrzu."

Gdy odwiedziłem Muzeum Adama Mickiewicza w Zaosiu na Białorusi, dyrektor tej placówki opowiedział mi następującą anegdotę: pewnego dnia pod muzeum zajechał autokar, z którego wyszła chmara chińskich oficerów i generałów, jak się okazało delegacja wracająca z rozmów z białoruskim sztabem generalnym. Spytał się ich: Czego Panowie tutaj szukają? Jeden z nich odpowiedział po rosyjsku: Będąc na Białorusi chcieliśmy odwiedzić miejsce urodzenia autora "Pana Tadeusza".

Jak widać Polacy wnieśli w tajną historię świata większy wkład niż Wam się wydaje...

Następny wpis z serii Największe Sekrety będzie poświęcony Jarosławowi Dąbrowskiemu i jego błyskotliwemu planowi pokonania Niemiec. 

Muza będąca ilustracją do wpisów z tej serii pochodzi z serialu Umineko, popieprzonego jak "Twin Peaks". 

Zainteresowanych tajną historią i "scenami pulsującymi erotyką" zapraszam  do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor".  I w wersji papierowej  i jako ebook. Prof. Jerzy Robert Nowak omawiał ją ostatnio na TRWAMie. 




poniedziałek, 26 stycznia 2015

Największe sekrety: Archanioł cz. 4 - Miecz ognisty

Ilustracja muzyczna: Dance of the Moon Rabbits - Umineko OST

Polacy byli kiedyś narodem niebezpiecznym, mającym talent do podpalania świata. Obecnie często nie doceniamy sprytu naszych przodków i dajemy się mamić propagandzie mówiącej, że niemal wszyscy oni byli naiwniakami dającymi się wszystkim wykorzystywać, potrafiącymi jedynie wpadać w "obłęd" i popełniać "jakie piękne samobójstwo". Ta głupia propaganda sprawia, że mrok niepamięci okrywa historie wielu wybitnych Polaków. Do najbardziej zapomnianych należy na pewno Bogdan Hutten-Czapski, szara eminencja dworu Wilhelma II, adiutant i zarazem przyjaciel Kaisera, jeden z twórców polityki wschodniej II Rzeszy, polityki która prostą drogą doprowadziła do rewolucji bolszewickiej.



Gdy w 1914 r. do niemieckiej ambasady w Istambule zgłosił się bolszewicki agent Izrael Łazarewicz Gelfhand vel Aleksander Parvus z propozycją zorganizowania rewolucji, która wyeliminuję Rosję z wojny, jego propozycja została początkowo uznana przez berlińskich decydentów za kontrowersyjną. Osobą, która przekonała Sztab Generalny do jej przyjęcia był właśnie hrabia Bogdan Hutten-Czapski, ówczesny specjalny konsultant Sztabu Generalnego. Argumentował on, że taka rewolucja byłaby dla Rosji olbrzymim ciosem i mogłaby doprowadzić do rozpadu imperium carów. Hutten-Czapski nie był bynajmniej żadnym fabiańskim socjalistą. To był konserwatysta, ze świetnymi kontaktami wśród berlińskich elit. W 1890 r. negocjował z papieżem Leonem XIII zakończenie Kulturkampfu. Przyjaźnił się z kardynałami i dostawał watykańskie ordery.  W niepodległej Polsce był prezydentem Polskiego Związku Kawalerów Maltańskich. Wśród jego bliskich niemieckich przyjaciół byli kanclerze von Bethmann-Hollweg i von Bullow.  To jego wyznaczono do wręczenia buławy marszałkowskiej von Hindeburgowi. To hrabiemu Hutten-Czapskiemu Kasier zwierzył się po wybuchu wojny: "Postanowiłem, o ile Pan Bóg użyczy zwycięstwa naszemu orężowi, odbudować państwo polskie w związku z nami, co na zawsze zabezpieczyłoby Niemcy od Rosji". To Hutten-Czapski był faktycznym twórcą namiastki państwa polskiego w wyzwolonej Kongresówce. Był on również protektorem Piłsudskiego i jego Legionów. Dokonał dla odzyskania przez Rzeczypospolitą  niepodległości więcej niż np. pewien "wyzwoliciel Polski". A jednocześnie ten konserwatywny arystokrata i głęboko wierzący katolik równie mocno przyczynił się do wybuchu rewolucji bolszewickiej niszczącej konserwatywny ład aż do fundamentów. Jak wytłumaczyć taką sprzeczność?

Zastosujmy metodę dra Targalskiego (Nya!) z "Resortowych dzieci". Kim był ojciec hrabiego Bogdana Hutten-Czapskiego? Józef Napoleon Hutten-Czapski, to powstaniec listopadowy i wielkopolski, wybitny działacz polskiej niepodległościowej emigracji, człowiek który zakładał polskie tajne związki na Uniwersytecie Wrocławskim w latach 20-tych XX w. W jego życiorysie jest bardzo wiele ciekawych epizodów. Nawet źródła oficjalne mówią, że:

"14 grudnia 1831 r. wsiadł na statek angielski i w końcu stycznia 1832 r. przybił do wybrzeży Irlandii w Dublinie, gdzie przyjęto go owacyjnie. Na wielu zebraniach wygłaszał patriotyczne mowy cytowane przez gazety irlandzkie, przez co zwrócił na siebie uwagę policji. Został oskarżony o działalność rewolucyjną i nielegalny pobyt w Wlk. Brytanii, a następnie obłożony grzywną pieniężną w wysokości £ 60. Większość społeczeństwa irlandzkiego stanęła po jego stronie: urządzono pieniężną zbiórkę uliczną na pokrycie grzywny, załatwiono mu publiczne prelekcje w wielu miastach irlandzkich, które przynosiły niezłe dochody, oraz pozwolenie na pobyt w Anglii, gdzie się przeniósł w kwietniu 1832 roku. W Anglii przebywał prawie rok. W drodze do Londynu zatrzymał się w Birmingham i uczestniczył w dużym wiecu na rzecz reform ustrojowych. 23 maja znalazł się w składzie delegacji politycznej z Birmingham, przyjętej przez lorda - burmistrza Londynu. Na początku roku 1833 przyjaciele z lóż masońskich uzyskali dla niego paszport francuski na nazwisko Josepha Chapmana.




Lata 18331837 były okresem ciągłych podróży agitacyjnych Czapskiego z Paryża do Szwajcarii, gdzie wraz z innymi młodymi rewolucjonistami i karbonariuszami założył 15 kwietnia 1834 związek „Młoda Europa”, obejmujący Młode Włochy, Młode Niemcy i Młodą Polskę. Podróżował również do Włoch, Algierii, Hiszpanii i do Londynu, gdzie przebywał wygnany z Włoch Giuseppe Mazzini. W roku 1841 pojechał z fałszywym paszportem jako Irlandczyk O’Brien do Niemiec do (Monachium, Augsburga i Frankfurtu nad Menem). Wszędzie był entuzjastycznie witany przez kolegów z organizacji Młode Niemcy, którzy umożliwili mu wyjazd do Kongresówki."




Człowiek, który namówił niemiecki sztab generalny do wspierania bolszewików okazuje się być synem XIX-wiecznego, polskiego, republikańskiego konspiratora, bliskiego współpracownika Giuseppe Mazziniego. Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Giuseppe Mazzini  to XIX-wieczny arcyrewolucjonista i arcyterrorysta. Jego ludzie zabijali królów i wywoływali rewolucje. Mazzini to jeden z głównych organizatorów Wiosny Ludów i późniejszego zjednoczenia Włoch. Do dzisiaj sycylijscy mafiozi składają przysięgi na jego imię. Wśród współpracowników Mazziniego znaleźli się Giuseppe Garibaldi, Lajos Kossuth, Heinrich Heine , czy konfederacki generał Albert Pike, jeden z założycieli Ku Klux Klanu i zarazem wielki reformator rytu szkockiego nazywany wówczas "papieżem masonerii" (Istnieje apokryficzny, zapewne sfałszowany list Mazziniego do Pike'a, w którym omawiają kwestię wybuchu trzech wojen światowych.) I wśród tych wielkich nazwisk, ludzi pracujących wraz z Mazzinim nad obaleniem wiedeńskiego ładu znajdujemy ojca człowieka, który namówił Niemców do sfinansowania rewolucji bolszewickiej. 



Wokół Mazziniego znajdziemy też oczywiście więcej polskich nazwisk. Np. Szymona Konarskiego czy Joachima Lelewela. Polska konspiracja pracująca nad podpaleniem Europy ściśle współpracowała z konspiracją europejską. I niemal na pewno ta współpraca nie skończyła się w 1848 czy 1871 r. Niezwykle ciekawie w tym kontekście brzmią monarchistyczne biadolenia Grzegorza Brauna dotyczące okoliczności śmierci Lelewela:

"Okoliczności te – wielekroć fałszowane, bagatelizowane, czy najczęściej właśnie zupełnie przemilczane przez biografów (jak Stefan Kieniewicz czy Helena Więckowska) – zrekonstruował najwierniej Ignacy Chrzanowski (1866-1940). Ogłoszony przezeń na krótko przed wojną kapitalny, a rzadki przyczynek: Tajemnica ostatnich dni Joachima Lelewela w świetle źródeł jest majstersztykiem śledztwa historycznego i jednym z najlepszych znanych mi tekstów z gatunku „horroru dokumentalnego”.Przeprowadzając wzorową analizę źródeł – relacji świadków zawartych w listach i wspomnieniach z epoki – Chrzanowski odsłania obraz zdarzeń jeżący włosy na głowie. Oto okazuje się, że istotnie ciężko chory Lelewel, kiedy przybywają po niego paryscy „przyjaciele”, za żadne skarby nie chce porzucać swego archiwum i biblioteki, i ani myśli o przeprowadzce do Paryża. Kiedy podstępem wywabiają go z domu i bez jego zgody, bez ceregieli pakują wszystkie książki i szpargały – staruszek Lelewel rozpacza i płacze. Ale Januszkiewicz z Gałęzowskim działają metodycznie, pospiesznie i bezwzględnie – wywiezienie Lelewela z Brukseli do Paryża okazuje się w istocie nie aktem życzliwej pomocy, ale raczej porwaniem.
Spośród relacji przytoczonych przez Chrzanowskiego kluczowe okazuje się świadectwo księdza-redemptorysty Wiktora Augusta Dechamps, z którym u schyłku życia nawiązał Joachim Lelewel kontakt za pośrednictwem Polki-emigrantki, Daszkiewiczowej. Chcąc postąpić z nim w sposób godny jego charakteru, napisałem do niego wyraźnie – wspominał ks. Dechamps – w jakim celu pragnę go widzieć, żeby mianowicie przywołać go z powrotem, przy pomocy Bożej, do wiary chrześcijańskiej, w przypadku gdyby ją stracił (…). Kończąc list, prosiłem go [Lelewela] o dwie rzeczy: żeby codziennie powoli odmawiał Ojcze nasz i Zdrowaś Maria i żeby mnie przyjął, kiedy to uzna za dobre. Przeczytał mój list w obecności pani Daschewisch [tak w oryginale] raz i drugi. Po czym dorzucił: Ja odmawiam już tę modlitwę. Później dowiedziałem się, że widywano go od czasu do czasu w kościele na Mszy Świętej.
Niestety, kiedy ostatecznie na prośbę Lelewela dochodzi do spotkania ze spowiednikiem, na przeszkodzie poważnej rozmowie staje obecność w izdebce dwóch nieznajomych, z których jeden nie ukrywa niechęci wobec katolickiego księdza. Jak pisze ks. Dechamps: Obydwaj [nieznajomi mężczyźni] pozostali z wyraźnym zamiarem, żeby nie pozostawić mnie sam na sam z panem Lelewelem. Do sakramentalnego pojednania z Kościołem zatem nie dochodzi – wkrótce potem porywają starego mistrza jego polscy „przyjaciele”, a po trzech dniach, 29 maja 1861 roku Joachim Lelewel umiera w paryskim szpitalu."

Zwróćmy uwagę na ważne szczegóły: tajemniczy "wysłannicy" przede wszystkim dbają o to, by zabezpieczyć archiwa Lelewela. Nie chcą też, by nie wyjawił spowiednikowi ani nikomu niepowołanemu jakiegoś strasznego sekretu. Przypominam: Lelewel nie był starym pierdołą, takim jak go malują w podręcznikach,  był współpracownikiem Mazziniego, człowiekiem z samego centrum polskiej konspiracji chcącej obalić ład Świętego Przymierza.



Włoskie (i watykańskie) powiązania stanowią też ważną część życiorysu hrabiego Bogdana Hutten-Czapskiego. Jednym z jego bliskich przyjaciół był Giuseppe Volpi, hrabia Misraty, jeden z najpotężniejszych włoskich przemysłowców tamtych czasów, twórca festiwalu filmowego w Wenecji. Volpi był jednym z głównych finansistów ruchu faszystowskiego, de facto kontrolerem Mussoliniego w pierwszych latach jego rządów, faszystowskim gubernatorem Trypolitanii oraz ministrem finansów. (Przypominam, że ruch faszystowski lubił się odwoływać do włoskich, rewolucyjnych nacjonalistów z XIX w. - Garibaldiego i Mazziniego.) Volpi był negocjatorem pokoju z Turcją po wojnie o Trypolitanię z lat 1911-1912. Jednocześnie finansował ruch młodoturecki, a po zamachu stanu dokonanym w Istambule przez młodoturków lobbował na Zachodzie o uznanie i wsparcie dla nowego reżimu. Ruch Młodych Turków już samą nazwą odwoływał się do Młodych Włoch i Młodej Europy Mazziniego. I tutaj natrafiamy na kolejne polskie powiązania. Łącznikiem pomiędzy rodzącym się ruchem młodotureckim a włoską masonerią był garibaldczyk, dyktator Powstania Styczniowego, polski i turecki generał Marian Langiewicz, znany w Turcji jako Langi Bey.


Można nawet powiedzieć, że to Polacy byli ojcami chrzestnymi nowoczesnej Turcji i jej nacjonalizmu. Jak czytamy w "GPC":


"W 1869 r. ukazała się fundamentalna dla rozwoju nowożytnego nacjonalizmu tureckiego książka „Les Turcs anciens et modernes” („Turcy dawni i współcześni”). Jej autor Mustafa Celaleddin Pasza głosił tezę, że etnos turecki jest starszy od islamu, a Turcy – twórcy imperium osmańskiego – są takim samym narodem europejskim jak Francuzi czy Polacy, tyle że spokrewnieni są z ludami turańskimi zamieszkującymi ówczesne Imperium Rosyjskie od Tatarstanu i Baszkirii przez Kaukaz (Azerowie, Czerkiesi, Kumycy itd.) po Azję Centralną (Turkiestan – dzisiejszy Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan i Kirgistan). Rosję uznawał ów pisarz za państwo oparte na dwóch żywiołach – słowiańskim i turańskim. W świecie słowiańskim naturalną rywalką dla Rosji była według niego Polska. Jak twierdził Celaleddin, słowiańszczyzna mogła być zorganizowana albo w formie wolnościowej, reprezentowanej przez dawną Rzeczpospolitą, albo despotycznej, której uosobieniem była samodzierżawna Rosja. W świecie turańskim naturalnym rywalem Rosji zaś było imperium osmańskie, które aby rywalizację tę wygrać, powinno oprzeć się na narodowym poczuciu tureckim i przyciągnąć do współdziałania pozostałe narody turańskie, podminowując tym rosyjskie panowanie nad nimi. Innymi słowy robić z Rosją to, co Rosja robiła z Turcją, popierając powstania Bułgarów i Serbów. Program ten oczywiście popychał imperium osmańskie do trwałej wrogości wobec Rosji. Nic dziwnego – Mustafa Celaleddin Pasza naprawdę nazywał się Konstanty Półkozic Borzęcki. Urodził się pod Łęczycą. Był klerykiem seminarium duchownego we Włocławku, z którego zbiegł w szeregi powstańcze w 1848 r., a po klęsce powstania wielkopolskiego walczył w Legionie Polskim na Węgrzech przeciw Austrii i Rosji, by ostatecznie osiąść w Turcji, przyjąć islam i rozpocząć pracę nad modernizacją imperium osmańskiego w nadziei, że będzie ono w stanie skutecznie przeciwstawić się Rosji, a złamawszy jej potęgę, otworzy drogę ku niepodległości Rzeczypospolitej. Celaleddin – naczelnik działu kartografii tureckiego sztabu generalnego i generał dywizji armii osmańskiej – poległ w 1876 r., ale jego myśl przetrwała."



Konstanty Borzęcki i Józef Bem vel Murad Pasza to nie jedyni polscy bohaterowie modernizujący Turcję. W tym gronie możemy znaleźć również takie zapomniane postacie jak:

Tadeusz Oksza-Orzechowski - przedstawiciel Rządu Narodowego powstania styczniowego w Stambule. Łącznik pomiędzy rządem Turcji a Stolicą Apostolską i Austrią. Organizator tureckich służb wywiadowczych.

Władysław Kościelski - generał Sefer-pasza, organizator kawalerii tureckiej, marszałek dworu sułtańskiego, europeizował jego zwyczaje, doradca wicekróla Egiptu Izamila-Paszy.

Antoni Aleksander Iliński - Iskinder Pasza - "po udziale w powstaniu listopadowym" bił się, jak błędny rycerz - wszędzie; zaczął od Portugalii i Hiszpanii, gdzie zresztą sławę nie mniejszą zdobył na arenach jako torreador; w r. 1836 i później bił się w Algerze, w Afganistanie, w Indiach, w Chinach. W powstaniu węgierskim adjutantował Bemowi. W wojsku tureckim brał udział w wyprawie Omera-paszy na Czarnogórze w r. 1852, w dwa lata później, w wojnie krymskiej, dowodził pułkiem "zaptyjów" (b. żandarmów tureckich), w wyprawie do Gruzji dowodził strażą przednią. Po wojnie tej był gubernatorem tureckim w Bagdadzie."



Polacy rozwijali i unowcześniali turecką armię przygotowując ją na przyszłą wojnę z Rosją. To zaprocentowało.  Turcja zablokowała Rosji w czasie pierwszej wojny światowej drogę dostaw z państw Entanty via Morze Czarne.  Młody dowódca ze współkreowanego przez Polaków ruchu młodotureckiego - Mustafa Kemal - odniósł zwycięstwo pod Gallipoli, odbierając Brytyjczykom szansę na realne wsparcie materiałowe Rosji. Po wojnie stworzył w Turcji republikański i świecki ustrój bliski ideałom Mazziniego i młodego Mussoliniego. (Co ciekawe, Aleksander Parvus, wspomniany na początku tego wpisu, znał przywódców ruchu młodotureckiego i zajmował się zdobywaniem dostaw broni dla nich - m.in. od koncernu Kruppa i brytyjskiego Vickersa. Świat rewolucjonistów był jak wówczas dosyć mały. )

Ending: Don't Look Behind - Black Lagoon Ending

Ponoć polska konspiracja dążąca do pierwszej wojny światowej i rewolucji w Rosji to mit. Za dużo jednak tutaj zbiegów okoliczności. Światopełk-Mirski wywołuje rewolucję 1905 r., Koziełł-Poklewski inicjuje sojusz rosyjsko-brytyjski, Biliński wyrzuca do kosza serbskie ostrzeżenie o szykowanym zamachu w Sarajewie, Hutten-Czapski namawia Niemców do finansowania bolszewików, Kell czuwa nad rewolucjonistami w Londynie... Zaprawdę Polacy byli kiedyś zdolnym narodem

Następna część serii Archanioł będzie poświęcona Polakowi, który rozpoczął Wielką Grę w Azji Centralnej i próbom doprowadzenia do wojny brytyjsko-rosyjskiej.

Muza będąca ilustracją do wpisów z tej serii pochodzi z serialu Umineko.

Zapraszam też do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor".  I w wersji papierowej  i jako ebook. Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Jabłoński czytał i od tej pory boi się wyjść z domu...




sobota, 24 stycznia 2015

Pośmiertna zemsta Litwinienki

NSA ma nagrania rozmów rosyjskich oficjeli dowodzące, że płk Aleksander Litwinienko został zabity przez tajne służby Rosji. Nagrania te zostały przekazane Brytyjczykom. Wyszła na jaw też taśma, którą płk Litwinienko zostawił przed tym jak został otruty. Mówi tam m.in. o tym, że Putin-Hujło od 1994 r. przyjaźni się z gangsterem Siemionem Mogilewiczem, który dostarcza broń al-Kaidzie. Wspomina również o byłym agencie FSB zaangażowanym w czeczeńskie operacje, który wspiera al-Kaidę.



Tutaj macie dobrą rozpiskę dotyczącą interesów Mogilewicza, a tutaj artykuł o jego związkach z Putinem-Hujłą.  Mogilewicz był m.in. zaangażowany w szmugiel materiałów rozszczepialnych dla terrorystów z al-Kaidy i FARC. No, ale oczywiście ktoś się tu zaraz oburzy w komentarzach, że to banderowska propaganda , Rosja nigdy nie wspierała terroryzmu (zwłaszcza islamskiego) a Putin-Hujło to prawdziwy katechon-kutafon, który broni nas przed banderowcami i zachodnią zgnilizną...

Dobra wiadomość - przygotowuję czwartą część serii Archanioł. Tym razem o pewnym zapomnianym Polaku, który kreował niemiecką politykę oraz o pewnej włoskiej konspiracji. 

Zapraszam też do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor".  I w wersji papierowej  i jako ebook. Kto jeszcze tego nie zrobił, ten będzie musiał do końca życia fundować kebaby ks. Banderowcowi-Zaleskiemu.

środa, 21 stycznia 2015

JeSuisKadyrov + Irańscy generałowie giną jak karykaturzyści

Ostatnio Irańczycy mają pecha. Najpierw wyszło na jaw, że Mossad zinfiltrował Hezbollah, później Państwo Islamskie zmasakrowało wysunięty punkt dowodzenia komandosów z Brygad al-Quds w Iraku, zabijając wielu oficerów, w tym gen. Mehdiego Norouziego, później w zamachu samobójczym ISIS został poważnie ranny gen. Kassem Soleimani, dowódca Brygad al-Quds, odpowiedzialny m.in. za tajną wojnę w Iraku (gdy gen. Petraeus został szefem CENTCOMu, gen. Soleimani wysłał mu smsa przedstawiając się jako gospodarz terenu), ale najbardziej Irańczyków wk...ło załatwienie przez izraelskie śmigłowce bojowe u podnóża Wzgórz Golan gen. Abu Alego Al-Tabataniego, czterech wysokiej rangi dowódców Hezbollahu i Jihada Mugniyeh, syna Imada Mugniyeh (tego gostka, który wysadzał ambasady i koszary marines w Bejrucie w latach 80-tych). IDF później przepraszała, pod naciskiem Amerykanów , za zabicie irańskiego generała, ale w sumie dobrze się stało - Jihad Mugniyeh szedł wyraźnie w stronę ojca, nie był bynajmniej żadną płotką i dobrze, że nie pozwolono mu  rozwinąć talentu. 




***

Ciekawe rzeczy dzieją się też na Ukrainie: ""Doniecka grupa partyzantów „Cień” zastawiła zasadzkę na policyjny patrol DNR. Nie spodziewała się, kogo w nią złowi. Dwóch pojmanych zastrzelili od razu. Trzecim okazał się generał major Piotr Pawłow z operacyjnego kierownictwa Sił Zbrojnych FR. Za uwolnienie obiecywał partyzantom milion dolarów. Odpowiedź była jednoznaczna: „Wsadź sobie w d… swoje dolary, ojczyzna nie jest na sprzedaż” "No i oczywiście Sowieta rozwalili tak jak Pan Bóg i płk  Kostek-Biernacki przykazali.

***

Mój komentarz do całej afery Charlie Hebdo: Wystarczy połączyć punkty...

1. Iłłarionow mówi, że Rosja szykuje Europie Zachodniej, by odciągnąć jej uwagę od inwazji na Ukrainę.

2. Francja szuka pretekstu, by znieść sankcję na Rosję.

3. Dochodzi do masakry w Paryżu, Rosja w tym czasie nasila agresywne działania na Ukrainie a niektórzy europejscy politycy przebąkują, że Rosja może być dobrym sojusznikiem w walce przeciwko Państwu Islamskiemu (które zbroi).

4. Paweł Gubariew, watażka z Duporosji, chwilowo skłócony z Putinem-Hujłą, mówi, że ma nagrania rozmów Kadyrowa, z których wynika, że jego ludzie, wspólnie z wynajętymi Algierczykami dokonali zamachu na Charlie Hebdo. Później Gubariew zaprzecza, że coś takiego mówił, ale mimo to zostaje porwany przez ludzi Kadyrowa. 

5. W południowej Francji zostaje zatrzymanych pięciu Czeczenów przygotowujących zamach terrorystyczny. Kadyrow organizuje kilkusettysięczny marsz protestu w Groznym przeciwko karykaturom Mahometa w Charlie Hebdo. Mówi, że karykatury te traktuje jako osobistą zniewagę.


sobota, 17 stycznia 2015

Nawiększe sekrety: Archanioł cz. 3 - Anioł Pomsty

"Niedaleko więc zaszedłszy, ujrzeli obóz cały małych dzieciątek i pacholąt  gnanych na Sybir, które odpoczywały przy ogniu. A we środku gromadki siedział pop na tatarskim koniu, mający u siodła dwa kosze z chlebem. I zaczął owe dzieciątka nauczać podług nowej wiary ruskiej i podług nowego katechizmu.
I pytał dzieci o rzeczy niegodne, a pacholęta odpowiadały mu, przymilając się, albowiem miał u siodła kosze z chlebem i mógł je nakarmić; a były głodne. Więc obróciwszy się ku Anhellemu, Szaman rzekł: powiedz! nie przebrałże miary ten ksiądz, zasiewając złe ziarno i każąc czystość dusz tych maleńkich?
 Oto zapomniały już płakać po matkach swoich i tu się wdzięczą do chleba jak małe szczeniątka; szczekając rzeczy złe i które są przeciwko wierze. Powiadając, że Car jest głową wiary i że w nim jest Bóg, i że nic nie może rozkazać przeciwko Duchowi Świętemu, nakazując nawet rzeczy podobne zbrodniom, albowiem w nim jest Duch Święty. Użyję więc przeciwko temu księdzu ognia niebieskiego, aby go spalić, i stracę go w oczach dzieciątek. A skoro wyrzekł Szaman słowo przekleństwa, zapalił się ów pop na koniu i wyszły mu z piersi płomienie, które się złączyły w powietrzu nad głową. I przelękniony koń unosić go zaczął po stepie palącego się; a potem wzdrygnąwszy się, zrzucił z siebie węgiel siedzący na siodle do ostatka. "

Juliusz Słowacki, "Anhelli", III, 41-50

"A na co ci życie, skoro ty Moskal?"
  partyzant z oddziału Karola Różyckiego do poddającego się rosyjskiego oficera, 1831 r.


Ilustracja muzyczna -  The Executioner, Umineko OST

Czy Polska mogłaby się odrodzić, gdyby Rosji nie poraziła wielka katastrofa? Państwo carów zabrało Rzeczypospolitej blisko 2/3 terytorium - od Sosnowca po Smoleńsk, od Dyneburga po Kamieniec Podolski. Zabrało nam Warszawę, Wilno, Kijów i dziesiątki mniejszych centrum naszej kultury. Czy prosperująca i zwycięska w I wojnie światowej Rosja by oddała nam choć część tego terytorium? Gdy w 1914 r. endecki działacz Stanisław Grabski wręczał rosyjskiemu generałowi szablę "zdobywcy Lwowa", usłyszał, że Lwów to "istinno ruskaja ziemlja" a Polska zaczyna się dopiero za Nowym Targiem. Czy jakaś siła zmusiłaby prosperujące państwo carów do dania Polakom prawdziwej niepodległości? A czy z naszych ziem wschodnich zrezygnowałby rząd Rosji demokratycznej? Rząd mający pełne poparcie Wielkiej Brytanii i Francji. Rząd opromieniony sławą zwycięzcy wojennego. Rząd państwa szybko podnoszącego się gospodarczo po wojnie - państwa rozwijającego się w tempie takim jak współczesne Chiny. Czy Polakom w takim scenariuszu udałoby się wybić na niepodległość? Czy uzyskaliby wsparcie od Zachodu w wojnie przeciwko Rosji? A czy Rosja Kołczaka, Denikina i Wrangla - autorytarna, ale socjalreformistyczna zrezygnowałaby z Wilna i Białegostoku? Przecież nawet podczas dramatycznej ewakuacji z Noworosyjska, denikinowskie "MSZ" wysyłało do Warszawy gniewne depesze, w którym groziło nam karą za zburzenie prawosławnego soboru na Placu Saskim w Warszawie. Niepodległość odzyskaliśmy dzięki temu, że Rosja została rzucona na kolana i spustoszona, ogłupiona, zrujnowana gospodarczo i pozbawiona sojuszników na wiele lat. Katastrofa cywilizacyjna na ziemiach rosyjskich będąca skutkiem rewolucji bolszewickiej i wojny domowej okazała się dla nas paradoksalnie zbawienna. A jeśli część twórców tej katastrofy kierowała się właśnie takim motywem?

Prof. Wieczorkiewicz prowokował ludzi mówiąc, że Feliks Dzierżyński działał na rzecz polskiej racji stanu eksterminując rosyjską inteligencję. Wystarczy zajrzeć do książek Władimira Bieszanowa (polecam zwłaszcza wstęp do "Twardego pancerza" - pokazuje on jak "bezmyślnie" bolszewicy zniszczyli świetne rosyjskie kadry naukowe), by przekonać się jak niszczycielskie dla potencjału wojskowego, gospodarczego i przemysłowego skutki wywarła działalność "Krwawego Felka" i reszty ówczesnej bolszewickiej ekipy. Zdolności wojskowe Sowietów sparaliżowano na blisko 20 lat (a nawet dłużej - o czym świadczą nie mające precedensów sowieckie klęski z 1941 i 1942 r.). Tego nie zdołałby osiągnąć nawet najbardziej perfidny "imperialistyczny agent". A może jednak...



Jedna z anegdot opowiada jak Leon Wasilewski spytał swojego dawnego kolegę Feliksa Dzierżyńskiego: "Ponoć zabijasz mnóstwo ludzi..." i uzyskał odpowiedź: "Daj spokój, zabijam nie ludzi, tylko Ruskich!". Późniejszy szef Czeka wsławił się podczas swoich szkolnych lat tym, że spoliczkował rosyjskiego nauczyciela, gdy ten nazwał polski "psim językiem". Później już tylko realizował zemstę "na wroga, z Bogiem lub choćby mimo Boga". Wyżywał się na rosyjskiej cerkwi, arystokracji, korpusie oficerskim, armii oraz chłopstwu jak syberyjski Szaman z "Anhellego" na prawosławnym popie. Dopadł nawet rodzinę carską i rozstrzelał ją, choć Kaiser Wilhelm oferował zapłacić za swojego kuzyna Mikołaja ogromne pieniądze. Pustoszył Rosję skuteczniej niż armia Shermana Georgię, Lancastery marszałka Arthura Harrisa Niemcy i B-25 gen. LeMaya Japonię.

To kogo Dzierżyński zabijał wiadomo. To, komu ratował życie jest dużo mniej znane. Jak pisał m.in. Tadeusz Płużański, którego trudno podejrzewać o probolszewickie sympatie:

"Jednym z głównych zadań komunistycznej agentury było zlikwidowanie Józefa Piłsudskiego. Przeprowadzenie zamachu było dość proste – wiedzieli o tym sowieccy agenci. Marszałek mieszkał w willi w Sulejówku i nie był dobrze chroniony. Akcję podjęli ludzie Łoganowskiego przy pomocy warszawskich komunistów, w tym Ignacego Sosnowskiego (o nim niżej). Milusin miał być zaatakowany w nocy.

Rzecz jasna Rosja nie zamierzała przyznać się do morderstwa – komunistyczna bojówka miała być ucharakteryzowana na studentów nacjonalistów. Jakie cele, prócz najważniejszego – pozbycia się przywódcy polskiego państwa – chcieli osiągnąć Sowieci? Otóż słusznie spodziewali się wybuchu zamieszek, a nawet wojny domowej. Inspirowana przez agenturę lewica niechybnie wystąpiłaby przeciw endecji, co nakręciłoby spiralę przemocy. Do akcji odwetowej przystąpiliby zwolennicy zgładzonego Marszałka. Przypomnijmy, że niedawno zabity został pierwszy prezydent II RP – Gabriel Narutowicz i sytuacja społeczno-polityczna była mocno kryzysowa. Korzystając z tych nastrojów, komuniści zamierzali wzniecić upragnioną rewolucję.

Plan Łoganowskiego gorąco popierał jeden ze zdrajców z Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski – Józef Unszlicht. Nie został jednak zrealizowany, gdyż zdecydowanie sprzeciwiła się mu... centrala w Moskwie w osobie Feliksa Dzierżyńskiego, przełożonego Łoganowskiego. Krwawy Feluś uznał, że w walce z pańską Polską wystarczą agitacja i dywersja.

W rocznicę Konstytucji 3 maja



Mieczysław Łoganowski jednak nie poddawał się i wkrótce wpadł na kolejny pomysł. Przygotował potężny ładunek wybuchowy, aby odpalić go w centrum Warszawy. Termin ustalono na 3 maja 1923 r. – kolejną rocznicę uchwalenia pierwszej nowoczesnej konstytucji nowożytnej Europy. Eksplozja bomby była przewidziana w momencie, gdy marszałek Piłsudski razem z zaproszonym gościem – marszałkiem Francji Ferdinandem Fochem, odsłanialiby pomnik ks. Józefa Poniatowskiego na placu przed Pałacem Saskim. Wybuch miał zabić również dowódców Wojska Polskiego oraz najwyższych dostojników państwowych. Ofiarami padliby ponadto zagraniczni notable i warszawiacy (święto 3 maja przyciągało po odzyskaniu niepodległości tłumy ludzi).

Tym razem Moskwa zaakceptowała plan. W ostatniej chwili terrorystyczny zamach został jednak zastopowany przez wysokiego rangą urzędnika sowieckiego, który ponoć przestraszył się konsekwencji. Nie ulega jednak wątpliwości, że akcję musiał wstrzymać ktoś na Kremlu – Dzierżyński".


Dzierżyński był dalekim kuzynem Piłsudskiego. Jego siostra Aldona Bułhak mieszkała w willi Marszałka w Sulejówku a później w Belwederze. Jej syn był wówczas adiutantem Piłsudskiego.  Czy ten psychopata Krwawy Feliks żywiłby jednak takie burżuazyjne, rodzinne sentymenty? Okazuje się, że miał on dziwną słabość do swoich rodaków.

Jak podaje źródło komunistyczne:



"Autorka relacji, opierając się na przekazach rodzinnych, streszcza pokrótce historię jednego z braci swego ojca, matematyka związanego z kijowskim uniwersytetem, Henryka Bogusławskiego, aresztowanego w Kijowie przez bolszewików i osadzonego w miejscowym więzieniu.Oto, co pisze o tym wydarzeniu: „kiedy Dzierżyński przeprowadzał dziesiątkowanie więźniów wujek akurat musiał wystąpić jako ten dziesiąty, być może rysy twarzy były za mało rosyjskie, w każdym razie Dzierżyński zapytał: odkuda ty? – A ja z Polszy, matematyk. No jak matematyk to idź tam, tu na lewo, tu na prawo, tam długi korytarz, później drzwi i wyjdź, i idź! I wyjście okazało się na wolność”. [Relacja Wandy Bogusławskiej-Dramińskiej pochodząca ze zbiorów prywatnych Bożeny Krzywobłockiej] Dzierżyński często wizytował więzienia, jego zdaniem zbyt przepełnione, znajdujące się w różnych częściach Rosji. Zdarzało się, że uwalniał ludzi nie tylko indywidualnie. Ksiądz Roman Dzwonkowski tak zapamiętał swoje odwiedziny u zasłużonego proboszcza z Rubieżewicz nieopodal przedwojennej granicy polskiej, ks. Piotra Pupina, zmarłego w 1979 r.: „Otóż ksiądz Pupin opowiadał mi, że gdy w latach pięćdziesiątych przyjechał do Polski na pogrzeb swojej matki i odprawiał Mszę św. w katedrze w Białymstoku, podszedł do niego w zakrystii jakiś starszy ksiądz i zapytał go, czy on jest z ZSRR. Gdy potwierdził, tamten powiedział tak: «A ja się codzień modlę za Dzierżyńskiego, bo on mi życie uratował. Gdy siedziałem w Piotrogrodzie w więzieniu razem z grupą 40 księży i czekaliśmy na śmierć, bo wtedy masowo rozstrzeliwano – pewnego wieczoru przyszedł Dzierżyński i powiedział: Wychoditie czornyje kruki. I uwolnił nas»”. [Za wschodnią granicą 1917-1993. O Polakach i Kościele w dawnym ZSRR z Romanem Dzwonkowskim rozmawia Jan Pałyga, wyd. „Wspólnota Polska & Pallotinum II, Warszawa 1993, s. 84-85] Dzwonkowski zaznacza też wcześniej, że w wydanej przed wojną we Francji publikacji „Les maitres de la Tscheka” autor pisał o tym, jak Dzierżyński ratował księży katolickich.(...)  Cenił go też Tadeusz Wieniawa-Długoszowski, który w II RP opublikował swe wspomnienia o Dzierżyńskim i jego „ Pamiętnik więźnia”.Pewnie też i sam Bolesław Wieniawa-Długoszowski, skoro za poręczeniem Feliksa został zwolniony z Łubianki bez podpisania lojalki – a ludzi tych o sympatie prokomunistyczne posądzać nie sposób!"



Jadwiga Sosnkowska, żona późniejszego Wodza Naczelnego z II wojny światowej, wspomina, że jej matka wielokrotnie chodziła do niego w 1918 r., do jego gabinetu na Łubiance, gdzie wskazywała ludzi, których powinien zwolnić z więzień. Zawsze spełniał prośbę. Podobnych interwencji było o wiele więcej. Np. późniejsza żona Jerzego Niezbrzyckiego, długoletniego szefa sanacyjnego wywiadu wojskowego na Wschód, została też w ten sposób oszczędzona - choć skazano ją za szpiegostwo.



Dziwnych zachowań Feliksa Edmundowicza było więcej. Gdy sowiecka dyplomacja prowadziła daleko idącą grę z endecją - upatrując w niej swojego największego sojusznika w Polsce (odsyłam do książki Mariusza Wołosa "O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym") - Dzierżyński nagle tą misterną intrygę brutalnie przerywa. Przekonuje Politbiuro, że to Piłsudski stanowi siłę rewolucyjną, dającą nadzieję na wybuch wojny domowej w Polsce i że warto poprzeć jego zamach stanu. Wiele lat później zostanie to uznane przez komunistów za "błąd majowy". Być może Feliks Edmundowicz przypłacił ten błąd życiem - zmarł na zawał serca 20 lipca 1926 r. Jego brat twierdził, że szef CzeKa został otruty. Niemal na pewno został za to otruty następca Dzierżyńskiego - Polak, Wiaczesław Mieńżyński.

Dzierżyński lubił zostawiać swój "podpis". Przykładem na to jest operacja "Trust", w ramach której czekiści zwodzili przez siedem lat zachodnie służby wywiadowcze i białych emigrantów, że w sowieckiej Rosji powstała potężna, monarchistyczna organizacja spiskowa. Wciągali w pułapkę agentów oraz emigrantów (Sawinkow, Reilly...) stosując takie taktyki jak np. wysyłanie na Zachód fałszywych dezerterów z GPU. Fałszywe źródła grały dosyć bezczelnie mówiąc np. swoim zachodnim oficerom prowadzącym, że antybolszewiccy spiskowcy spotykają się w centrum Moskwy w budynku Trustu - czyli Anglo-Rosyjskiego Towarzystwa Ubezpieczeniowego, który przecież był wówczas... siedzibą sowieckiej tajnej policji przy Placu Łubiańskim. W 1929 r. zbiegł do Finlandii jeden z uczestnik operacji "Trust" Edward Opperput. Dokładnie, ze szczegółami i nazwiskami, wyjaśnił funkcjonariuszom zachodnich służb mechanizmy i historię operacji "Trust". Jak skończył relację, zbiegł z powrotem do ZSRR, gdzie został awansowany i odznaczony. Nawet jego nazwisko Opperput "Operacja Putać" było szpiegowskim żartem. (O "Truście" można przeczytać m.in. w książce "Deception" Edwarda J. Epsteina.) W ten sam sposób Dzierżyński zostawił nam przed oczami wskazówkę mówiącą kim był naprawdę. Wysłał do Polski Bohdana Jaxę Ronikera, aferzystę, który siedział z nim wcześniej w carskim więzieniu, i polecił mu napisać książkę na podstawie opowieści o swoim życiu. "Dzierżyński, Czerwony kat" pokazuje Dzierżyńskiego jako idealistę i polskiego romantyka. W jednej z jej pierwszych scen jest ukryte przesłanie - Dzierżyński odnajduje w Homlu pomnik ks. Józefa Poniatowskiego stojący wcześniej na Krakowskim Przedmieściu. To aluzja: tak jak zabezpieczyłem ten pomnik, tak zabezpieczyłem was przed zamachem z 3 maja 1926 roku.

Gra, którą podjął Dzierżyński przypominała fabułę filmu "Infernal game" (później zremakowanego przez Scorsese jako "Infiltracja"). W swojej roli musiał być przekonujący, by przeżyć i skutecznie działać. Musiał więc również podejmować działania przeciwko Polsce i Polakom. Pomagać nam mógł tylko po kryjomu lub symulując szaleństwo. (Nie miał też władzy absolutnej - nie mógł np. zapobiec wojnie polsko-bolszewickiej. Musiał brać pod uwagę działania różnych koterii - tutaj może leżeć przyczyna dla której w 1918 r. kazał rozstrzelać dowództwo sowieckiego wywiadu wojskowego.) Zdarzało się, że pisał wnioski o to, by go inwigilować, bo podejrzewa się o bycie imperialistycznym agentem. A jeśli dodamy do tego jego niekonwencjonalne zachowania seksualne - miłość do siostry i pociąg do małych dziewczynek - otrzymamy piorunującą mieszankę.

Flashback:  Feliks Dzierżyński - lolicon, miłośnik młodszych sióstr

Flashback:  Sny # 14: Feliks Dzierżyński może był loliconem, miłośnikiem młodszych sióstr i zabił mnóstwo ludzi, ale przynajmniej nie był takim hujłem jak Putin

Flashback:  Sny#18: Feliks Dzierżyński też lubił fanservice

Dzierżyński nie był w tej misji jednak sam. Jak czytamy w recenzji książki Władysława Michniewicza "Wielki bluff sowiecki":



"Wiemy, że wielu oficerów, którzy zetknęli się z OGPU w trakcie trwania operacji „Trust”, przeszło
na stronę sowiecką. Wraz z upływem lat udostępniono znaczną liczbę dokumentów rzucających cień podejrzeń na kpt. S. Próchnickiego i mjr. T. Kobylańskiego , a także na współpracującego wtedy z Oddziałem II polskiego oficera Armii Czerwonej, B. Kontryma (w tym wypadku podejrzenie oparte jest na analizie dowodów pośrednich, takich jak np. brak zaocznego wyroku śmierci na Kontrymie po jego ucieczce do RP).  Zapewne nie bez znaczenia dla tego obrazu był fakt, że za operację „Trust” odpowiadali głównie Polacy: F. Dzierżyński, W. Steckiewicz i W. Witkowski-Marczewski którzy znali język i charakter narodowy Polaków, czym –jako renegaci – sprawnie się posługiwali, wysługując się tym samym OGPU.

Przypis o Steckiewiczu:   Członek POW na Ukrainie. Po aresztowaniu przez GPU i przesłuchaniu przez Dzierżyńskiego, podjął współpracę z Bolszewikami, z czasem awansując do rangi generała korpusu. Okoliczności jego śmierci do dzisiaj nie są znane.
Przypis o Witkowskim-Marczewskim:  Podjął współpracę ze stroną radziecką uciekając przed wyrokiem polskiego sądu wojskowego. Według W. Drymmera wiele lat po aferze „Trustu”, podczas przypadkowego spotkania z nim w ZSRR, Marczewski dał mu zdjęcie Marszałka Piłsudskiego. Został zamordowany podczas czystki Jeżowa. Za: W.T. Drymmer, Trust…, s. 105–106."



Bogdan Konstantynowicz po 25 latach badań genealogicznych odkrył coś, co wyjaśnia tę zagadkę: istniała polska konspiracja, siatka wzajemnie powiązanych rodzin z obecnej Białorusi, która infiltrowała rosyjski i sowiecki establiszment, a także współtworzyła nowoczesny carski przemysł zbrojeniowy (infiltracja). Natrafiamy w niej na takie nazwiska jak: Piłsudski, Dzierżyński, Ogiński, Konstantynowicz, Paszkowski, Jacyna, Jaroszewicz, Zarako-Zarakowski, Kalinowski. Powiązani oni byli rodzinnie i towarszysko z takimi francuskimi rodami jak Armand, Duflon, Demontet, bałtycką szlachtą (Schilling, Pilnar von Pilchau) a nawet gruzińskimi rodami arystokratycznymi (Japaridze, Dadiani, Gruzinsky, Maipariani). Ta konspiracja sięgała zaczęła działać sto lat przed rosyjskimi rewolucjami  i ma korzenie w napoleońskich siatkach wywiadowczych (stąd tak wiele tam powiązań polsko-francuskich) oraz inicjatywach Józefa Sułkowskiego. Carski wywiad wojskowy, na nieszczęście carów, był tworzony głównie przez mniejszości narodowe - Niemców Bałtyckich, Gruzinów i Polaków - co otwierało zarówno kajzerowskim służbom, Brytyjczykom jak i polskiej konspiracji z Białorusi drogę do jego infiltracji. Prawdopodobnie po wojnie bałkańskiej z 1876-78 r. tworzy się wewnątrz tej struktury wywiadowczej konspiracja zmierzająca do obalenia caratu. Jej pierwszym sukcesem jest likwidacja cara Aleksandra II-go, później fala terroryzmu, która przetoczyła się przez Rosję, Rewolucja 1905 r. (przypomnijcie sobie rolę Polaka księcia Światopełk-Mirskiego w petersburskiej Krwawej Niedzieli), a później zamach w Sarajewie (przypomnijcie sobie rolę rosyjskiego wywiadu wojskowego i austriackiego ministra, Polaka Leona Bilińskiego - odsyłam do wpisu:  Największe sekrety: Kryptonim Βασιλευζ), rewolucja lutowa i październikowa - przeprowadzona, licząc według starego stylu, w setną rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki, polskiego szlachcica z Białorusi. (Z nieco chaotycznym opracowaniem Konstantynowicza można się zapoznać tutaj, tutaj i tutaj)

Przyjrzyjmy się uczestnikom tego spisku:


Gen. Michaił Broncz-Bujewicz, w 1917 r.szef rosyjskiego kontrwywiadu wojskowego. Po rewolucji październikowej pozostał na stanowisku a później został awansowany na szefa sztabu armii czerwonej. Jego brat Władimir Broncz-Brujewicz był sekretarzem Lenina i ukrywał go w Finlandii. Ich pochodzenie było polskie - to szlachta z Białorusi, herbu Bończa.



Inessa Armand - sekretarka i kochanka Lenina, zapładniająca jego umysł różnymi lunatycznymi pomysłami niszczącymi rosyjski potencjał gospodarczy, militarny i naukowy. Jej siostra Anna poprzez małżeństwo weszła do rodziny Konstantynowiczów. W rękach Konstantynowiczów znajdowały się m.in. zakłady DEKA, największa fabryka lotnicza w carskiej Rosji oraz stocznia pracująca na potrzeby marynarki wojennej. Jednocześnie Konstantynowiczowie byli powiązani z piłsudczykowską konspiracją.



Stanisław Koziełł-Poklewski - carski dyplomata (na placówce w Tokio w latach 1897-1901, w Londynie w latach 1901-1909, w Teheranie w latach 1909-1913, w Bukareszcie w latach 1913-1917), przekonał w 1905 r. ministra Wittego o konieczności zaprzestania animozji z Brytyjczykami i zawarcia z nimi sojuszu. Przyjaciel króla Edwarda VII, obracający się w kręgu Grupy Millnera. To ten człowiek rozpoczął ciąg zdarzeń wprowadzających Rosję do I wojny światowej.


Gen. Jan Jacyna - najstarszy polski generał w armii carskiej Rosji. Odpowiedzialny m.in. za rozwój lotnictwa i projekty techniczne dla marynarki wojennej, czyli siłą rzeczy związany z wojskowymi tajnymi służbami. Później adiutant Marszałka Piłsudskiego. 



Marszałek Józef Piłsudski - był już od czasów studenckich w tej konspiracji i był przez Grupę Milnera, japoński oraz austriacki wywiad wojskowy jako jej lider. To tłumaczy dlaczego japoński sztab generalny negocjował z przywódcą partyjnej bojówki z odległego kraju i dlaczego udzielił mu tak hojnego wsparcia. To tłumaczy dlaczego z Piłsudskim bezpośrednio negocjował gen. Max Ronge, sam szef austro-węgierskich tajnych służb. To wyjaśnia niemieckie zabiegi wokół Piłsudskiego - od 1914 r. aż do 1935 r. a także niesamowitą, "profetyczną" intuicję geopolityczną Marszałka. Negocjacje w Miklaszewiczach, pozwalające bolszewikom dobić Denikina są w tej teorii bardzo logicznym elementem układanki - podobnie jak niezwykłe hołdy składane Piłsudskiemu po jego śmierci przez Karola Radka i Litwinowa - a także to dlaczego Marszałek został dwukrotnie uratowany przez Dzierżyńskiego przed zamachem.

Flashback -  Największe sekrety: Wtajemniczony 

Flashback - Największe sekrety: Roman Usotsuki

(Czemu więc wojna polsko-bolszewicka przebiegła jak przebiegła? Na froncie północnym koncertowo dał d... gen. Szeptycki, na południu zlekceważyliśmy Armię Konną Budionnego - nasi żołnierze byli słabo wyszkoleni a dowódcy dopiero nabierali doświadczenia. Nawet tak chwalony obecnie przez endeków gen. Rozwadowski słabo sobie radził w polu. Do tego endecy w Rydze poszli na duże ustępstwa wobec Sowietów.)



Przed I wojną światową konspiracja z Białorusi nawiązuje kontakty z austro-węgierskimi tajnymi służbami. Sprawę nadzoruje Max Ronge oraz szef wschodniego odcinka CK-wywiadu mjr. Józef Rybak poprzez swojego podwładnego kpt. Włodzimierza Ostoję-Zagórskiego. Po 1918 r. Piłsudski przejął część austro-węgierskich siatek wywiadowczych wewnątrz ruchu bolszewickiego. (Austriacy mieli świetną tradycję infiltrowania radykalnych ruchów społecznych. Pracowali dla nich m.in. Karl Marx, książę Trubeckoj, Piotr Koropotkin i Uljanow-Lenin.) W zamian za pożyczkę stabilizującą austriacką walutę, Wiedeń przekazuje nam swoje archiwa wywiadowcze. Gen. Rybak zostaje jednym ze współpracowników Piłsudskiego, typowanym, obok gen. Śmigłego-Rydza na jego następcę w GISZ. Gdy w 1927 r. gen. Zagórski szantażuje Piłsudskiego ujawnieniem naszej infiltracji ZSRR, zostaje uciszony. Albo po solidnej łapówce, udaje się pod zmienionym nazwiskiem do Ameryki Płd. albo został zlikwidowany przez płka Wacława Kostek-Biernackiego, który latem 1927 r. na kilka dni został komendantem Twierdzy Brzeskiej. W świetle poszlak, jakie przytoczyłem, ta likwidacja byłaby w pełni uzasadniona. 

Ending: Black Lagoon Ending - Don't Look Behind





Ostatecznie dochodzi jednak do zjawiska znanego jako "blowback" - skutki tajnej operacji zaczynają uderzać w jej inicjatorów. Sprawa zaczęła się sypać już w 1920 r., gdy zmarła (została otruta?) Inessa Armand. Kolejnym kamieniem milowym była śmierć Dzierżyńskiego, a później Mieńżyńskiego i Piłsudskiego. Stalin, zrusyfikowany imperialista, niszczył siatki jakie my i Grupa Millnera zbudowaliśmy w sowieckiej Rosji. Jednocześnie dokonał niesamowitej mobilizacji społeczeństwa i kosztem dziesiątków milionów ludzi, kosztem olbrzymiej nędzy narodu, zaczął budować olbrzymią machinę wojenną (w czym pomagali mu chciwi kapitaliści tacy jak Henry Ford i Niemcy oraz faszystowskie Włochy). Na Zachodzie umieścił Lodołamacza Rewolucji - Hitlera. Polskie plany ataku prewencyjnego na Niemcy, zanim zdołają się oni połączyć z Sowietami, niestety nie zostały zrealizowane przez Francję. Stalin zniszczył naszą konspirację za pomocą obłędnej Wielkiej Czystki i Operacji Polskiej, której pierwszymi ofiarami stali się polscy bolszewicy i czekiści tacy jak np. Stanisław Redens, Stanisław Kosior, Tomasz Dąbal. Przy okazji wybił swoje kadry wojskowe i techniczne zastępując je półgłówkami z awansu społecznego takimi jak Żukow, co prowadziło do olbrzymich klęsk wojennych w 1941 i 1942 r. Reszta jest historią, czyli zestawem kłamstw, co do którego wszyscy się zgadzają...

To już koniec cyklu Archanioł. Jeśli coś mi się stanie, to już wiecie dlaczego...

Zapraszam też do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor".  I w wersji papierowej  i jako ebook. Kto jeszcze tego nie zrobił, ten będzie musiał spędzić noc pod namiotem z Ronaldem Laseckim.