Polacy byli kiedyś narodem niebezpiecznym, mającym talent do podpalania świata. Obecnie często nie doceniamy sprytu naszych przodków i dajemy się mamić propagandzie mówiącej, że niemal wszyscy oni byli naiwniakami dającymi się wszystkim wykorzystywać, potrafiącymi jedynie wpadać w "obłęd" i popełniać "jakie piękne samobójstwo". Ta głupia propaganda sprawia, że mrok niepamięci okrywa historie wielu wybitnych Polaków. Do najbardziej zapomnianych należy na pewno Bogdan Hutten-Czapski, szara eminencja dworu Wilhelma II, adiutant i zarazem przyjaciel Kaisera, jeden z twórców polityki wschodniej II Rzeszy, polityki która prostą drogą doprowadziła do rewolucji bolszewickiej.
Gdy w 1914 r. do niemieckiej ambasady w Istambule zgłosił się bolszewicki agent Izrael Łazarewicz Gelfhand vel Aleksander Parvus z propozycją zorganizowania rewolucji, która wyeliminuję Rosję z wojny, jego propozycja została początkowo uznana przez berlińskich decydentów za kontrowersyjną. Osobą, która przekonała Sztab Generalny do jej przyjęcia był właśnie hrabia Bogdan Hutten-Czapski, ówczesny specjalny konsultant Sztabu Generalnego. Argumentował on, że taka rewolucja byłaby dla Rosji olbrzymim ciosem i mogłaby doprowadzić do rozpadu imperium carów. Hutten-Czapski nie był bynajmniej żadnym fabiańskim socjalistą. To był konserwatysta, ze świetnymi kontaktami wśród berlińskich elit. W 1890 r. negocjował z papieżem Leonem XIII zakończenie Kulturkampfu. Przyjaźnił się z kardynałami i dostawał watykańskie ordery. W niepodległej Polsce był prezydentem Polskiego Związku Kawalerów Maltańskich. Wśród jego bliskich niemieckich przyjaciół byli kanclerze von Bethmann-Hollweg i von Bullow. To jego wyznaczono do wręczenia buławy marszałkowskiej von Hindeburgowi. To hrabiemu Hutten-Czapskiemu Kasier zwierzył się po wybuchu wojny: "Postanowiłem, o ile Pan Bóg użyczy zwycięstwa naszemu orężowi, odbudować państwo polskie w związku z nami, co na zawsze zabezpieczyłoby Niemcy od Rosji". To Hutten-Czapski był faktycznym twórcą namiastki państwa polskiego w wyzwolonej Kongresówce. Był on również protektorem Piłsudskiego i jego Legionów. Dokonał dla odzyskania przez Rzeczypospolitą niepodległości więcej niż np. pewien "wyzwoliciel Polski". A jednocześnie ten konserwatywny arystokrata i głęboko wierzący katolik równie mocno przyczynił się do wybuchu rewolucji bolszewickiej niszczącej konserwatywny ład aż do fundamentów. Jak wytłumaczyć taką sprzeczność?
Zastosujmy metodę dra Targalskiego (Nya!) z "Resortowych dzieci". Kim był ojciec hrabiego Bogdana Hutten-Czapskiego? Józef Napoleon Hutten-Czapski, to powstaniec listopadowy i wielkopolski, wybitny działacz polskiej niepodległościowej emigracji, człowiek który zakładał polskie tajne związki na Uniwersytecie Wrocławskim w latach 20-tych XX w. W jego życiorysie jest bardzo wiele ciekawych epizodów. Nawet źródła oficjalne mówią, że:
"14 grudnia 1831 r. wsiadł na statek angielski i w końcu stycznia 1832 r. przybił do wybrzeży Irlandii w Dublinie, gdzie przyjęto go owacyjnie. Na wielu zebraniach wygłaszał patriotyczne mowy cytowane przez gazety irlandzkie, przez co zwrócił na siebie uwagę policji. Został oskarżony o działalność rewolucyjną i nielegalny pobyt w Wlk. Brytanii, a następnie obłożony grzywną pieniężną w wysokości £ 60. Większość społeczeństwa irlandzkiego stanęła po jego stronie: urządzono pieniężną zbiórkę uliczną na pokrycie grzywny, załatwiono mu publiczne prelekcje w wielu miastach irlandzkich, które przynosiły niezłe dochody, oraz pozwolenie na pobyt w Anglii, gdzie się przeniósł w kwietniu 1832 roku. W Anglii przebywał prawie rok. W drodze do Londynu zatrzymał się w Birmingham i uczestniczył w dużym wiecu na rzecz reform ustrojowych. 23 maja znalazł się w składzie delegacji politycznej z Birmingham, przyjętej przez lorda - burmistrza Londynu. Na początku roku 1833 przyjaciele z lóż masońskich uzyskali dla niego paszport francuski na nazwisko Josepha Chapmana.
Lata 1833 – 1837 były okresem ciągłych podróży agitacyjnych Czapskiego z Paryża do Szwajcarii, gdzie wraz z innymi młodymi rewolucjonistami i karbonariuszami założył 15 kwietnia 1834 związek „Młoda Europa”, obejmujący Młode Włochy, Młode Niemcy i Młodą Polskę. Podróżował również do Włoch, Algierii, Hiszpanii i do Londynu, gdzie przebywał wygnany z Włoch Giuseppe Mazzini. W roku 1841 pojechał z fałszywym paszportem jako Irlandczyk O’Brien do Niemiec do (Monachium, Augsburga i Frankfurtu nad Menem). Wszędzie był entuzjastycznie witany przez kolegów z organizacji Młode Niemcy, którzy umożliwili mu wyjazd do Kongresówki."
Człowiek, który namówił niemiecki sztab generalny do wspierania bolszewików okazuje się być synem XIX-wiecznego, polskiego, republikańskiego konspiratora, bliskiego współpracownika Giuseppe Mazziniego. Zatrzymajmy się tutaj na chwilę. Giuseppe Mazzini to XIX-wieczny arcyrewolucjonista i arcyterrorysta. Jego ludzie zabijali królów i wywoływali rewolucje. Mazzini to jeden z głównych organizatorów Wiosny Ludów i późniejszego zjednoczenia Włoch. Do dzisiaj sycylijscy mafiozi składają przysięgi na jego imię. Wśród współpracowników Mazziniego znaleźli się Giuseppe Garibaldi, Lajos Kossuth, Heinrich Heine , czy konfederacki generał Albert Pike, jeden z założycieli Ku Klux Klanu i zarazem wielki reformator rytu szkockiego nazywany wówczas "papieżem masonerii" (Istnieje apokryficzny, zapewne sfałszowany list Mazziniego do Pike'a, w którym omawiają kwestię wybuchu trzech wojen światowych.) I wśród tych wielkich nazwisk, ludzi pracujących wraz z Mazzinim nad obaleniem wiedeńskiego ładu znajdujemy ojca człowieka, który namówił Niemców do sfinansowania rewolucji bolszewickiej.
Wokół Mazziniego znajdziemy też oczywiście więcej polskich nazwisk. Np. Szymona Konarskiego czy Joachima Lelewela. Polska konspiracja pracująca nad podpaleniem Europy ściśle współpracowała z konspiracją europejską. I niemal na pewno ta współpraca nie skończyła się w 1848 czy 1871 r. Niezwykle ciekawie w tym kontekście brzmią monarchistyczne biadolenia Grzegorza Brauna dotyczące okoliczności śmierci Lelewela:
"Okoliczności te – wielekroć fałszowane, bagatelizowane, czy najczęściej właśnie zupełnie przemilczane przez biografów (jak Stefan Kieniewicz czy Helena Więckowska) – zrekonstruował najwierniej Ignacy Chrzanowski (1866-1940). Ogłoszony przezeń na krótko przed wojną kapitalny, a rzadki przyczynek: Tajemnica ostatnich dni Joachima Lelewela w świetle źródeł jest majstersztykiem śledztwa historycznego i jednym z najlepszych znanych mi tekstów z gatunku „horroru dokumentalnego”.Przeprowadzając wzorową analizę źródeł – relacji świadków zawartych w listach i wspomnieniach z epoki – Chrzanowski odsłania obraz zdarzeń jeżący włosy na głowie. Oto okazuje się, że istotnie ciężko chory Lelewel, kiedy przybywają po niego paryscy „przyjaciele”, za żadne skarby nie chce porzucać swego archiwum i biblioteki, i ani myśli o przeprowadzce do Paryża. Kiedy podstępem wywabiają go z domu i bez jego zgody, bez ceregieli pakują wszystkie książki i szpargały – staruszek Lelewel rozpacza i płacze. Ale Januszkiewicz z Gałęzowskim działają metodycznie, pospiesznie i bezwzględnie – wywiezienie Lelewela z Brukseli do Paryża okazuje się w istocie nie aktem życzliwej pomocy, ale raczej porwaniem.
Spośród relacji przytoczonych przez Chrzanowskiego kluczowe okazuje się świadectwo księdza-redemptorysty Wiktora Augusta Dechamps, z którym u schyłku życia nawiązał Joachim Lelewel kontakt za pośrednictwem Polki-emigrantki, Daszkiewiczowej. Chcąc postąpić z nim w sposób godny jego charakteru, napisałem do niego wyraźnie – wspominał ks. Dechamps – w jakim celu pragnę go widzieć, żeby mianowicie przywołać go z powrotem, przy pomocy Bożej, do wiary chrześcijańskiej, w przypadku gdyby ją stracił (…). Kończąc list, prosiłem go [Lelewela] o dwie rzeczy: żeby codziennie powoli odmawiał Ojcze nasz i Zdrowaś Maria i żeby mnie przyjął, kiedy to uzna za dobre. Przeczytał mój list w obecności pani Daschewisch [tak w oryginale] raz i drugi. Po czym dorzucił: Ja odmawiam już tę modlitwę. Później dowiedziałem się, że widywano go od czasu do czasu w kościele na Mszy Świętej.
Niestety, kiedy ostatecznie na prośbę Lelewela dochodzi do spotkania ze spowiednikiem, na przeszkodzie poważnej rozmowie staje obecność w izdebce dwóch nieznajomych, z których jeden nie ukrywa niechęci wobec katolickiego księdza. Jak pisze ks. Dechamps: Obydwaj [nieznajomi mężczyźni] pozostali z wyraźnym zamiarem, żeby nie pozostawić mnie sam na sam z panem Lelewelem. Do sakramentalnego pojednania z Kościołem zatem nie dochodzi – wkrótce potem porywają starego mistrza jego polscy „przyjaciele”, a po trzech dniach, 29 maja 1861 roku Joachim Lelewel umiera w paryskim szpitalu."
Zwróćmy uwagę na ważne szczegóły: tajemniczy "wysłannicy" przede wszystkim dbają o to, by zabezpieczyć archiwa Lelewela. Nie chcą też, by nie wyjawił spowiednikowi ani nikomu niepowołanemu jakiegoś strasznego sekretu. Przypominam: Lelewel nie był starym pierdołą, takim jak go malują w podręcznikach, był współpracownikiem Mazziniego, człowiekiem z samego centrum polskiej konspiracji chcącej obalić ład Świętego Przymierza.
Można nawet powiedzieć, że to Polacy byli ojcami chrzestnymi nowoczesnej Turcji i jej nacjonalizmu. Jak czytamy w "GPC":
"W 1869 r. ukazała się fundamentalna dla rozwoju nowożytnego nacjonalizmu tureckiego książka „Les Turcs anciens et modernes” („Turcy dawni i współcześni”). Jej autor Mustafa Celaleddin Pasza głosił tezę, że etnos turecki jest starszy od islamu, a Turcy – twórcy imperium osmańskiego – są takim samym narodem europejskim jak Francuzi czy Polacy, tyle że spokrewnieni są z ludami turańskimi zamieszkującymi ówczesne Imperium Rosyjskie od Tatarstanu i Baszkirii przez Kaukaz (Azerowie, Czerkiesi, Kumycy itd.) po Azję Centralną (Turkiestan – dzisiejszy Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan i Kirgistan). Rosję uznawał ów pisarz za państwo oparte na dwóch żywiołach – słowiańskim i turańskim. W świecie słowiańskim naturalną rywalką dla Rosji była według niego Polska. Jak twierdził Celaleddin, słowiańszczyzna mogła być zorganizowana albo w formie wolnościowej, reprezentowanej przez dawną Rzeczpospolitą, albo despotycznej, której uosobieniem była samodzierżawna Rosja. W świecie turańskim naturalnym rywalem Rosji zaś było imperium osmańskie, które aby rywalizację tę wygrać, powinno oprzeć się na narodowym poczuciu tureckim i przyciągnąć do współdziałania pozostałe narody turańskie, podminowując tym rosyjskie panowanie nad nimi. Innymi słowy robić z Rosją to, co Rosja robiła z Turcją, popierając powstania Bułgarów i Serbów. Program ten oczywiście popychał imperium osmańskie do trwałej wrogości wobec Rosji. Nic dziwnego – Mustafa Celaleddin Pasza naprawdę nazywał się Konstanty Półkozic Borzęcki. Urodził się pod Łęczycą. Był klerykiem seminarium duchownego we Włocławku, z którego zbiegł w szeregi powstańcze w 1848 r., a po klęsce powstania wielkopolskiego walczył w Legionie Polskim na Węgrzech przeciw Austrii i Rosji, by ostatecznie osiąść w Turcji, przyjąć islam i rozpocząć pracę nad modernizacją imperium osmańskiego w nadziei, że będzie ono w stanie skutecznie przeciwstawić się Rosji, a złamawszy jej potęgę, otworzy drogę ku niepodległości Rzeczypospolitej. Celaleddin – naczelnik działu kartografii tureckiego sztabu generalnego i generał dywizji armii osmańskiej – poległ w 1876 r., ale jego myśl przetrwała."
Konstanty Borzęcki i Józef Bem vel Murad Pasza to nie jedyni polscy bohaterowie modernizujący Turcję. W tym gronie możemy znaleźć również takie zapomniane postacie jak:
Tadeusz Oksza-Orzechowski - przedstawiciel Rządu Narodowego powstania styczniowego w Stambule. Łącznik pomiędzy rządem Turcji a Stolicą Apostolską i Austrią. Organizator tureckich służb wywiadowczych.
Władysław Kościelski - generał Sefer-pasza, organizator kawalerii tureckiej, marszałek dworu sułtańskiego, europeizował jego zwyczaje, doradca wicekróla Egiptu Izamila-Paszy.
Antoni Aleksander Iliński - Iskinder Pasza - "po udziale w powstaniu listopadowym" bił się, jak błędny rycerz - wszędzie; zaczął od Portugalii i Hiszpanii, gdzie zresztą sławę nie mniejszą zdobył na arenach jako torreador; w r. 1836 i później bił się w Algerze, w Afganistanie, w Indiach, w Chinach. W powstaniu węgierskim adjutantował Bemowi. W wojsku tureckim brał udział w wyprawie Omera-paszy na Czarnogórze w r. 1852, w dwa lata później, w wojnie krymskiej, dowodził pułkiem "zaptyjów" (b. żandarmów tureckich), w wyprawie do Gruzji dowodził strażą przednią. Po wojnie tej był gubernatorem tureckim w Bagdadzie."
Polacy rozwijali i unowcześniali turecką armię przygotowując ją na przyszłą wojnę z Rosją. To zaprocentowało. Turcja zablokowała Rosji w czasie pierwszej wojny światowej drogę dostaw z państw Entanty via Morze Czarne. Młody dowódca ze współkreowanego przez Polaków ruchu młodotureckiego - Mustafa Kemal - odniósł zwycięstwo pod Gallipoli, odbierając Brytyjczykom szansę na realne wsparcie materiałowe Rosji. Po wojnie stworzył w Turcji republikański i świecki ustrój bliski ideałom Mazziniego i młodego Mussoliniego. (Co ciekawe, Aleksander Parvus, wspomniany na początku tego wpisu, znał przywódców ruchu młodotureckiego i zajmował się zdobywaniem dostaw broni dla nich - m.in. od koncernu Kruppa i brytyjskiego Vickersa. Świat rewolucjonistów był jak wówczas dosyć mały. )
Ending: Don't Look Behind - Black Lagoon Ending
Ponoć polska konspiracja dążąca do pierwszej wojny światowej i rewolucji w Rosji to mit. Za dużo jednak tutaj zbiegów okoliczności. Światopełk-Mirski wywołuje rewolucję 1905 r., Koziełł-Poklewski inicjuje sojusz rosyjsko-brytyjski, Biliński wyrzuca do kosza serbskie ostrzeżenie o szykowanym zamachu w Sarajewie, Hutten-Czapski namawia Niemców do finansowania bolszewików, Kell czuwa nad rewolucjonistami w Londynie... Zaprawdę Polacy byli kiedyś zdolnym narodem
Następna część serii Archanioł będzie poświęcona Polakowi, który rozpoczął Wielką Grę w Azji Centralnej i próbom doprowadzenia do wojny brytyjsko-rosyjskiej.
Muza będąca ilustracją do wpisów z tej serii pochodzi z serialu Umineko.
Zapraszam też do sięgnięcia po moją książkę "Vril. Pułkownik Dowbor". I w wersji papierowej i jako ebook. Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Jabłoński czytał i od tej pory boi się wyjść z domu...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz