czwartek, 15 maja 2014

Korwin-Mikke, czyli nakręcana małpka



Janusz Korwin Mikke (zwany przez internetowych prześmiewców Ozjaszem Goldbergiem, Korwinem Krulem, Krowinem Srulem, Januszem Koranem-Mekką czy też Januszem Krowinem-Mikke) ma od lat opinię wielkiego ekscentryka jeśli nie lekkiego (ciężkiego?) świra, który papla co mu ślina na język przyniesie. Stąd wiele jego wypowiedzi jest uznawanych przez publiczkę za próby wywołania taniego poklasku tudzież za przykłady postępującego zidiocenia tego politycznego weterana. To złe podejście. Bowiem z licznych mniej lub bardziej sensownych wypowiedzi Korwina można wyczytać schematy dające klucz do jego zachowań i roli jaką pełni on w systemie politycznym Ubekistanu (III RP w wersji hard). Przyjrzyjmy się więc co JKM vel OG vel KK mówi:



o gejn. gejn.  Kiszczaku i Jaruzelskim:

"P. gen. Kiszczaka należy podziwiać. Z tego, co wiem, jeszcze na kilka dni przed rozmowami Polska miała pójść drogą chińską: zachować zamordyzm – zlikwidować po cichu socjalizm. Tak jak radzili: śp. Mirosław Dzielski (polecał nazwę: „socjalizm indywidualistyczny”…) śp. Stefan Kisielewski („Wziąć za pysk – i wprowadzić liberalizm!”), Stanisław Michalkiewicz (z pewnymi zastrzeżeniami…) czy niżej podpisany."

" P. Generał w 1982 roku to nie był żaden polityk, żaden wojskowy – tylko ciapowaty wrażliwiec, który pragnął tylko, by panował spokój i porządek, by nie weszli Sowieci"

"Bo ja mam pretensje, że p.gen. Wojciech Jaruzelski nie poszedł drogą śp. Augusta Pinocheta, choćby miało zginąć jeszcze 1500 (jak w Chile) ludzi."

o stalinowskich sędziach i ubekach:


"W sprawach komunistycznych... Jestem tu akurat nieobiektywny, bo uważam, że w ogóle powinno tu być przedawnienie."

"Jeżeli Stalin kazał kogoś skazać, to sędziowie mieli na ogół taki odruch, żeby nie skazywać."

o śmierci Grzegorza Przemyka:

"Któregoś dnia lekko sobie podpiwszy szedł sobie z kolegami wpadł na policję, wykrzykiwał na baranach antyrządowe hasła. Policjanci go wzięli, przyłożyli mu parę razy, a Przemyk chudzina niestety nie przeżył"

o Stalinie:

"Stalinizm był dyktaturą jednostki, d***kracja to dyktatura (tfu!) Większości. Z dwojga złego chyba już wolę Stalina. Był mniej krwiożerczy – i można Mu było przemówić do rozsądku. Tej (tfu!) Większości się nie da."

o Marszałku Piłsudskim i wojnie z bolszewikami:

"w każdym mieście i miasteczku są ulice noszące nazwisko człowieka,który najprawdopodobniej na niemieckie polecenie (plebiscyt w Prusiech i na Śląsku!!) wdał się był w idiotyczną wojnę z bolszewikami"

Żydach i UE:


"- Stawia pan znak równości między Żydami a Unią Europejską?- Nie, ale niewątpliwie siedzą tam Żydzi, którzy wprowadzają program Hitlera. Tylko, że faszyzm to była łagodna forma socjalizmu"

o Putinie i FSB:

"Przecież jedyną zaporą przedrosnącym nacjonalizmem rosyjskim jest KGB i jej eksponent,p.Włodzimierz Putin. Gdyby – nie daj Boże – w Rosji zapanowała d***kracja, to nie tylko wysłano by wojska by przyłączyć Krym, ale zaczęto by realizować plan wielkiego rosyjskiego nacjonalisty,śp.Aleksandra I. Sołżenicyna: Wielkiej Rusi złożonej z Rosji, Białej Rusi, Małej Rusi, Galicji i północnegoKazachstanu…"

o szkoleniu przez Polskę terrorystów na Majdanie:

"– Na Majdanie byli wyszkoleni terroryści. Ja nawet wiem, kto z Polski ich szkolił (...) Nie powiem tego w tej chwili. Zachowuję to na kampanię wyborczą. Ten człowiek może będzie moim przeciwnikiem bezpośrednim. Ja wiem, kto szkolił "

o spaleniu "Budy Ruskiej" podczas Marszu Niepodległości:

"Moim zdaniem prezydent albo minister spraw zagranicznych powinien bardzo starannie przeprosić za to zajście, nie czekając aż MSZ rosyjski zażąda przeprosin. Trzeba było samemu wyjść z inicjatywą. Opóźnienia w tej sprawie są niedopuszczalne."

o III wojnie światowej, Rosji i USA:

"Według Korwin-Mikkego, konflikt skończy się atakiem nuklearnym USA na Rosję, dlatego Polska powinna w tym konflikcie zachować neutralność. Szef KNP nie obawia się jednak skutków użycia broni atomowej. - Atom jest mocno przesadzony. To jest histeria robiona w sprawie atomu, histeria w sprawie Czarnobyla na przykład, przecież nic się nie stało praktycznie - twierdzi Korwin-Mikke.

o Janukowyczu i "separatystach":

" Gdyby p. Janukowycz zatrzymał się w Charkowie lub w Doniecku, gdyby ogłosił, że zachodnia Ukraina zbuntowała się i trzeba utrzymać jedność terytorialną kraju - zostałby niewątpliwie poparty przez wschód (...) Na Janukowycza uwzięli się federaści z Brukseli, poparli ich Amerykanie dostarczajac pieniędzy."

o Smoleńsku:

"Jednak artykuł, który Janusz Korwin-Mikke popełnił w najnowszym numerze tygodnika "Najwyższy Czas!" jest czymś tak obrzydliwym, że do tego poziomu nikczemności nie posunął się nawet Janusz Penisoręki, który przecież zbudował swą pozycję polityczną na obrzucaniu kalumniami śp. Prezydenta i jego rodziny. Bierzemy do ręki gazetę, otwieramy na stronie XLIV, i czytamy nagłówek: "Pewna teoria spiskowa". Pod nagłówkiem zaś mamy tekst składający się w 70% z wyobrażonej przez autora rozmowy Lecha Kaczyńskiego z Jarosławem Kaczyńskim, podczas którego to dialogu Jarosław namawia Lecha na to, żeby się wysadził podczas lotu do Smoleńska wraz z dziewięćdziesięcioma pięcioma pasażerami.

"J: Ja Ci coś powiem. Jak to zrobimy nad Katyniem, to będzie takie zamieszanie, że – obiecuję Ci – pochowamy Cię na Wawelu!
L: Jak to załatwisz?!?
J: Nie wiesz, że mamy haki i na Dziwisza?
L: A! Rzeczywiście! Ale ja nie chcę zostawiać tak Marysi samej…
J: To weźmiesz Ją ze sobą! Żony powinny odchodzić razem z mężami. Co Bóg złączył…

I dalej w ten sam deseń. Jeszcze się Jarosław ucieszy, że Walentynowicz "piękny będzie miała pogrzeb", bo przecież"co Ona ma z życia" i "umarłaby jako pospolita suwnicowa", więc przecież on jej przysługę wyświadcza – i tak jeszcze sporo linijek. Każdy z Państwa może sam sprawdzić, że istotnie przytoczony fragment tak właśnie wygląda, nic nie zmieniłem – a jest tego dużo więcej. W drugiej części tekstu pisze Korwin-Mikke m. in. tak: "Obiektywnie więc – jeśli już chcemy mieć spiskową teorię "Smoleńska" – to ta jest milion razy bardziej prawdopodobna!!!"



(koniec cytatów)

Być może ten zbiorek wypowiedzi Korwina-Mikke jest tylko odbiciem jego poglądów - mieszkanki filozofii Herberta Spencera z chorymi ideami Jędrzeja Giertycha. Być może traktuje on ubectwo i przedstawicieli KGB (Putin) jak arystokrację rodową i jest święcie przekonany, że to błękitnokrwista rasa panów, która powinna rządzić światem. A może jest to tylko żałosny skowyt skierowany do ubeckich adresatów: "Dajcie mi wejść do Sejmu! Nie zrobię wam już takiego numeru jak w czerwcu 1992 r.! Obiecuję! Powiem i zrobię każdą, nawet największą głupotę jaką mi każecie!" (tak jak to opisałem w satyrycznym wpisie z serii Sny)

Tak czy inaczej Korwin-Mikke jest systemowi potrzebny. Spełnia dla niego pożyteczną rolę mieszając w głowach młodzieży - każe im szukać winowajców złej sytuacji kraju wszędzie (w UE, w związkach zawodowych, wśród Żydów, Wielkiego Wschodu, w kulcie maryjnym...) tylko nie u źródła - w Resorcie. Kanalizuje w ten sposób buntownicze elementy. Teraz na dodatek wplata w swoje wynurzenia rusofilską, proputinowską propagandę. Mocno przyczynia się do budowania w Polsce idiokracji. (Wystarczy poczytać teksty jego zwolenników - w tym Jana Fijora TW "Bereta".)


Pytanie: skąd Syndykat wytrzasnął Korwina? Zauważono go już w latach '70-tych. Jak wspominał Urban:

" Przychodził w latach 70. do "Polityki", gdzie przynosił felietony na różne tematy, zawsze oryginalne, gdy idzie o poglądy, żywo napisane, tylko pod koniec przeważnie rozłażące się. Drukowałem go od czasu do czasu. (...) Zadzwoniłem do MSW i poprosiłem ich o opinię na temat roli Korwin-Mikkego. Nasze władze bowiem - mówiłem - leją nas za drukowanie ludzi z opozycyjnego podziemia, a skąd my niby mamy znać grzechy różnych autorów, wiedzieć, gdzie są zapisani i w jaki sposób ryją pod naszym ustrojem? Odpowiednia komórka MSW odparła, że możemy spokojnie go drukować. Pisze różne manifesty, ale rozkleja je tylko na swojej klatce schodowej, a resort nie jest drobiazgowy ani małostkowy. "



Urban przyznał również, że w 1989 r., gdy był szefem Radiokomitetu, promował w TV Korwina "ile wlezie". Po co komunistom był JKM? Promował ideologię rozgrzeszającą i osłaniającą propagandowo złodziejską prywatyzację. Gdy pierwsza fala uwłaszczania się nomenklatury przeszła, Korwin przestał już być potrzebny (być może stąd wzięła się jego aktywność przy ustawie lustracyjnej - o której on mówi obecnie, że jej głęboko żałuje). Teraz został znowu odgrzebany. Celem jest destabilizacja prawicy a także ośmieszanie Polski w Europie Zachodniej. Wyobraźcie sobie jak w Parlamencie Europejskim będzie wygłaszał swoje tyrady o Żydach, niepełnosprawnych i kobietach. Ta nakręcana małpka nic dla Polski w Brukseli nie załatwi, tym bardziej nie uda się jej tam "rozwalić UE" (ani nawet jej zadrapać). Pozostanie po nim jedynie gnój...


sobota, 10 maja 2014

Ukraina: prowokacja z brudną bombą + Wypalić terrorystów ogniem!

30 kwietnia 2014 r. SBU zatrzymała w regionie czernowieckim 8 obywateli Ukrainy i jednego Rosjanina. Przewozili oni z Naddniestrza 1,5 kg materiału promieniotwórczego - prawdopodobnie uranu 235. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że z rosyjskich baz w Naddniestrzu jest koordynowana przez GRU działalność terrorystyczna na południowo-zachodniej Ukrainie (Odessa), jeśli zwrócimy uwagę na to, że Naddniestrze nie jest nuklearną potęgą, to warto zadać pytanie: czemu wwozili oni ten ładunek na terytorium Ukrainy? Czy miał posłużyć do budowy "brudnej bomby" (zdetonowanej np. 9 maja w Kijowie lub Doniecku), czy też zmontowania prowokacji mówiącej, że wolna Ukraina stanowi niebezpieczny punkt proliferacji broni nuklearnej?

Na 9 maja spodziewano się w Kijowie poważnych prowokacji. Jeden z ukraińskich ekspertów mówił: 

"Oddziały samoobrony Majdanu już zatrzymały kilka samochodów wyładowanych automatami Kałasznikowa i granatami. Najgorsze, że oprócz „ochotników" do Kijowa jadą też milicjanci z obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego, ci, którzy przeszli na stronę separatystów. Mają ważne legitymacje MSW i twierdzą, że do stolicy jadą służbowo.– Prawdopodobnie separatyści planują kilka zamachów w Kijowie i atak na marsz weteranów – dodał. – Kilka dni temu w kijowskim metrze została zatrzymana osoba pochodząca z Doniecka, z mapą stacji, na których są planowane zamachy. " Wyszło jednak dosyć spokojnie, no może poza Mariaupolem. 



Mimo wszystko widać jednak, że Ukraińcy powoli biorą się w garść (pytanie, czy to tempo wystarczy...). Operacja antyterrorystyczna trwa i jest przeprowadzana głównie siłami Gwardii Narodowej - czyli armii ochotnicznej, typu rewolucyjnego. Może jest ona niedostatecznie wyszkolona (choć są w niej zapewne też ukraińscy weterani wojen na Kaukazie), ale przynajmniej jej morale jest dobre i w przeciwieństwo do rozłożonych przez Janukowycza (i ciągle obsadzonych mianowaną przez niego kadrą) armii, milicji i SBU nie sabotuje ona rozkazów rządu. Sama Gwardia Narodowa jednak nie wystarczy. Nowe władze powinny stworzyć również bezpiekę typu rewolucyjnego, która weźmie w obroty rosyjską agenturę.

Konsolidacja sił ukraińskich ostro zirytowała Ruskich. Sławiańsk jest już straconym posterunkiem. W Dniepropietorwsku gubernator Kołomojski potrafi zadbać o porządek (działa rosyjskim faszystom i duponarodowcom szczególnie na nerwy bo jest Żydem i finansuje Swobodę :). Rosja atakuje narody, które zostały wcześniej osłabione jej akcją wywrotową. Oznaki odrodzenia narodowego są więc dla niej zagrożeniem strategicznym. Po swojej stronie na Ukrainie ma jednak wciąż silną agenturę wzmocnioną przez męty społeczne: komunistów, neonazistów, mafiozów....  Jak czytamy w "GP":

"Typowym przykładem „prorosyjskiego separatysty” jest Paweł Gubarew, który określany jest jako szef tzw. Ludowej Milicji Donbasu. 3 marca 2014 r. Gubarew przewodził rosyjskim protestom w Doniecku, w wyniku których zajęte zostały budynki lokalnej administracji. Następnie ogłosił się „ludowym gubernatorem” obwodu donieckiego, by kilka dni później zostać aresztowany przez ukraińską służbę bezpieczeństwa (SBU). Wkrótce wyszło na jaw, że „ludowy gubernator” był wcześniej członkiem rosyjskiej nazistowskiej bojówki Rosyjska Jedność Narodowa, współpracującej ze służbami specjalnymi Rosji i napadającej na przedstawicieli mniejszości etnicznych w Federacji Rosyjskiej. Gubarew działał także w komunistycznej i prorosyjskiej Postępowej Partii Socjalistycznej Ukrainy. Żona Gubarewa,Katerina, którą „mianowano” ministrem spraw zagranicznych Donieckiej Republiki Ludowej, zna z kolei Aleksandra Dugina – czołowego ideologa Kremla (do mediów wyciekła ich rozmowa na Skypie).

Nie lepiej prezentuje się też przeszłość rzecznika prasowego Donieckiej Republiki Ludowej, Aleksandra Kriakowa. Jak powiedział amerykańskiemu portalowi internetowemu naczelny rabin Donbasu, Kriakow przed 2014 r. był znany przede wszystkim jako „najsławniejszy antysemita w regionie”

(...)

Ale elita „prorosyjskich separatystów” jest dużo bardziej różnobarwna. Prezesem rady samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej został Denis Puszylin, który jeszcze rok temu szefował petersburskiemu oddziałowi słynnej rosyjskiej firmy MMM (prowadził nawet konferencje prasowe, zwoływane w reakcji na oskarżenia wobec spółki). W latach 90. zorganizowała ona największą piramidę finansową w historii Rosji, okradając kilka milionów Rosjan. Dziś, mimo gigantycznych skandali związanych z jej działalnością, MMM wciąż ma kilkaset tysięcy naiwnych klientów."

Trochę przykładów graficznych:


Z serii "Tato, a kim są debile?". Transparent separatystów głosi: "Zatrzymać żydowski faszyzm".


Wiaczesław Bielskij - "bojownik" Donieckiej Republiki Ludowej.


Pokojowo nastawieni przeciwnicy banderowców z Odessy.

Mariusz Maks Kolonko, czyli Ilia Erengurg duponarodowców, żali się, że w Odessie "banderowcy" dopuścili się "potwornej zbrodni" paląc żywcem "ludzi mających inne poglądy". Ja ich nie żałuje. Zasłużyli sobie na to, co ich spotkało. Ich "inne poglądy" to chęć sprowadzenia zbrojnego najazdu Rosji na terytorium Ukrainy. Wcześniej wyrażali swoje "inne poglądy" wywołując zamieszki. Ich koledzy dzielący z nimi "poglądy" porywają, torturują i zabijają zwykłych ludzi na Wschodniej Ukrainie (to Kolonce jakoś nie przeszkadza, a wcześniej twierdził, że "banderowcy" na Majdanie strzelali sami do siebie...) Trzeba tych dywersantów tępić jak stonkę ziemniaczaną, a mieszkańcy Odessy zrobili, co należało. W sytuacji, gdy milicja, SBU i wojsko nie spełniały swojej roli, wzięli sprawy w swoje ręce. NARÓD STAŁ SIĘ SUWERENEM.



Białoruski płk GRU (w st. spocz.) Władimir Bardacz, radzi jak zabrać się za eksterminacje tych szkodników:


Powyżej: charkowskie "czarne ludziki" polujące na "separatystów". Ludzie Kołomojskiego?

" Nie może być tak, że dywersanci rozbrajają wojska i przejmuje samochody opancerzone, zasłaniając się cywilami. Ten, kto w warunkach stanu wojennego współdziała z dywersantami, już nie jest pokojowym manifestantem, lecz wrogiem. Gdyby spotkało się to z ostrą reakcją, szybko zabrakłoby chętnych do roli żywych tarcz.
Trzeba zademonstrować społeczeństwu konsekwencje. Ten, kto chodzi z bronią, musi wiedzieć, że spotka go kara i jeżeli się nie podda, czeka go śmierć. Ciała zabitych terrorystów trzeba pokazywać publicznie.
Zadziwiające są sytuacje jak ta w Odessie - ktoś prowokuje zamieszki, w których giną dziesiątki ludzi, a MSW wypuszcza osobników, którzy to zorganizowali. To dolewa oliwy do ognia, bo dowodzi, że można strzelać do demonstrantów, a później wyjść na wolność i być bohaterem. (...)
Zdecydowanie zdławić opór w jednym mieście, by pokazać rebeliantom w innych miejscach, co ich czeka. Wtedy zamieszki zaczną opadać. Okazywanie słabości i ustępstwa będą podsycać rebelię."



czwartek, 8 maja 2014

Posunęli Yingluck...

Ostatni płomień Azji zgasł...

Jak już pewnie wiecie, tajski Trybunał Konstytucyjny (taka sama kretyńska instytucja jak polski)  zdjął z urzędu panią premier Tajlandii Yingluck Shinawatrę. To był sądowy zamach stanu. Oficjalny powód: w 2011 r. przeniosła na inne stanowisko Thawila Pliensri, szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Trybunał przyjął absurdalne założenie, że premier nie może dokonywać takich ruchów kadrowych w urzędach podległych rządowi. Oto nieco komentarzy z tajskiego netu (podesłanych przez wiernego czytelnika):



"Is it abuse of power if Obama remove a CIA chief previously installed by Bush administration in the US ? Of cause Yingluck had the power to remove the chief then when she felt which way was for the best interest of her administration to lead this country, people voted and gave her this power to lead and she just done that. The people that were abuse of power are the judges now ! Sadly Yingluck have nothing, no gun, no troop, no nothing, what she have is only PEOPLE,the citizens !"

"The nine constitutional judges all serve the interest of the opposition (Abhisit and Suthep). They have no respect for democracy, and their only goal is to get the Shinawatras out of politics. They have no right and no authority to prescribe to the PM who she may hire/fire/transfer etc. Yingluck and her legal team should immediately pursue to dissolve the judges who were in the first place illegally appointed by coup-makers."

"Thai military and Thai elites control the court. They also control the Election Commission, the National Anti-Corruption Commission and run the Democrat party. Any democratically elected governments have always been accused of corruption and ousted by the military or by the court and replaced by the Democrat party where the corruption flourished and multiplied and enriched them.""



Teraz za byłą panią premier bierze się Komisja Antykorupcyjna - zarzuty dotyczą nieudanego programu dopłat do produkcji ryżu (straty 4,5 mld USD). Yingluck nie została broń Boże złapana na korupcji. Jej winą jest to, że nie postąpiła według zaleceń Komisji Antykorupcyjnej, która kazała jej zakończyć ten program. Teraz może czekać ją zakaz pełnienia funkcji publicznych na pięć lat i emigracja (ucieczka przed sądami). Oligarchia jak na razie wygrywa.

Tło konfliktu w Tajlandii tłumaczyłem już we wpisie z lutego: "Tajlandia: wiosna ludów czy antydemokratyczny bunt oligarchów?"

Pytano się mnie, jak plasuje się tajski konflikt wewnętrzny na tle rywalizacji Chiny-USA. Odpowiem: Nijak. Ten spór ma wyłącznie wewnętrzne przyczyny.



Król (Bhumibol Adulyadej, czyli Rama IX  - będący zapewne niezłym manipulatorem - rządzi od 1946 r. i dorobił się majątku idącego w dziesiątki miliardów dolarów. Jego portrety w Bangkoku są wszędzie a za "obrazę majestatu" idzie się do ciężkiego więzienia. Lud bardzo jednak lubi monarchę i umieszcza jego wizerunki obok posążków Buddy. No cóż, jestem republikaninem...) i wojsko są już od dawna po stronie Amerykanów. USA były przecież protektorem Tajlandii. Thaksin Shinawatra miał zaś dobre relacje z administracją Busha (która jednak nie protestowała przeciwko jego obaleniu). Wysłał wojsko do Iraku, ale też utrzymywał dobre relacje z krajami swojego regionu.

Ps. Bangkok nie przepada za Yingluck. Dwie dziewczyny (porządne, normalne dziewczyny), które nas oprowadzały popierały Partię Demokratyczną. Były pracownicami administracji. Fragment dialogu:
Mój towarzysz podróży: - Ale wasza premier jest ładna i wygląda miło...
Tajska koleżanka: - Chcesz, to ci ją sprowadzimy na wieczór :)

sobota, 3 maja 2014

Vril. Pułkownik Dowbor - czyli moja książka


Nawet sobie nie wyobrażacie jak się cieszę :) Odebrałem z Wydawnictwa Nowy Świat pierwsze egzemplarze mojej książki: "Vril. Pułkownik Dowbor". To powieść z pogranicza historical-fiction i fantasy osadzona w realiach drugiej wojny światowej. Główny bohater, Franciszek Dowbor,  oficer polskich tajnych służb, w dość makabryczny sposób odkrywa, że posiada supermoc. Wpada na trop tworzonych przez niemieckie tajne służby oddziałów złożonych z ludzi posiadających podobne zdolności parapsychiczne. Infiltruje oddział stworzony przez Abwehrę (poznaje tam miłość swojego życia - piękną, acz nieco psychopatyczną Afrykanerkę Rikę Arenstaed). Odkrywa, że Niemcy szukają na całym świecie śladów starożytnej cywilizacji dysponującej "boskimi broniami" i posługującej się ową tajemniczą siłą. Tytułowy "Vril" to nazwa owej mocy funkcjonująca w tybetańskich legendach a zarazem nazwa tajnego stowarzyszenia, które pomogło nazistom zdobyć władzę w Niemczech. Tajne bronie, intrygi wywiadowcze, gra o zmianę losów wojny, Sowieci, Amerykanie, Japończycy, tajna wojna polsko-polska, "Muszkieterowie", zamach na Gibraltarze, historyczny rewizjonizm, romans i tony kontrowersji... To należy przeczytać! (Ciekawe, czy spodoba się Piotrowi Zychowiczowi?). Ci którzy, mieli okazję rzucić okiem na maszynopis - gorąco polecają!

Już wkrótce do zakupienia w internecie i dobrych księgarniach. Najbardziej wyczekiwana książka od czasu "Resortowych dzieci"!

Po najświeższe informacje dotyczące mojej książki oraz ciekawostki związane z opisywanymi w niej zdarzeniami, ludźmi oraz ideami zapraszam na oficjalny facebookowy fanpage. Lajkujcie!

środa, 30 kwietnia 2014

Sny # 14: Feliks Dzierżyński może był loliconem, miłośnikiem młodszych sióstr i zabił mnóstwo ludzi, ale przynajmniej nie był takim hujłem jak Putin

"Sensacja! Książę Jusupow– znany z wzorowej postawy mężczyzny, małżonka, ojca, twardego i sprawiedliwego przywódcy, dobrego patrioty i obywatela, prowadzący zdrowe, sportowe życie – to w „rzeczywistości” crossdresser i homoseksualista. (...) te sensacje są tyle warte, co na przykład opowiadanie historyjek na jarmarku w Drohobyczu, iż p. Dzierżyński gustuje w małych dziewczynkach" 
Kalasanty Larkowski (pradziadek Roberta Larkowskiego), "Replika idiocie", "Słowo Polskie" 2 marca 1915 r. 

"Braciszku Feliksie! Gdy mówiłam, że chce się na tobie przejechać, miałam na myśli to, że chce byś mnie wziął na barana..."
   Zofia Dzierżyńska

"O młodszych siostrach fantazjuje tylko ten, kto ich nie ma"
   Araragi Koyomi, "Monogatari"

Feliks Edmundowicz Dzierżyński nagle, pod wpływem impulsu, postanowił na chwilę oderwać się od pracy i korzystając z pięknej pogody nieco nacieszyć się majowym słońcem podczas przechadzki po Placu Łubiańskim. Jak się miało okazać, nie pożałował tego wyboru. Gdy wydeptując trawniki i stukając obcasami o bruk chodził w tę i z powrotem, ciągnąc za sobą dyskretny "ogon" złożony ze swoich uzbrojonych po zęby, noszących ciężkie czarne skórzane płaszcze  chińskich ochroniarzy, zauważył snującą się Bolszą Łubianką postać, która od razu przykuła jego uwagę. Dziewczynka, na oko mająca nie więcej niż 10 lat, z dwoma czarnymi warkoczykami, w mundurku szkolnym, taszcząca wielki różowy plecak. 



Serce od razu zaczęło mu bić szybciej a włosy stanęły dęba.
- Nie żebym jakoś szczególnie przepadał za tym dzieciakiem z podstawówki, ale grzeczność nakazuje się przywitać... Więc podejdę do niej i delikatnie, z lekką obojętnością się przywitam...
Zaczął się skradać... A po chwili rzucił się w pęd, w szalony sprint i bijąc wszelkie rekordy olimpijskie, zapieprzając niczym Armia Konna pod klęsce pod Komarowem, rzucił się ku swojej ofierze.
- Tierieszkowa!!! Uwielbiam cię!!! - krzyczał podekscytowany.
- Aaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński złapał ją za biodra i podrzucał do góry, obcałowywał, macał i łaskotał.
- Tiereszkowa!!! Kopę lat! Chcę cię ucałować i wymacać!!!
- Aaaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński manipulował przy jej spódniczce.
- Tiereszkowa!!! Pokaż majtusie!!!
- Aaaaaam! - dziewczynka ugryzła go dłoń mocno zaciskając zęby. Trysnęła krew czerwona niczym sztandar.
- Aaaaaa!!! - Dzierżyński poruszał energicznie ugryzioną dłonią, próbując sprawić, by miłe stworzonko w mundurku szkolnym przestało go gryźć. Nie wyszło. Dostała szczękościsku. Męczył się z tym dłuższą próbując ją zrzucić ze swojej ręki. Chińscy ochroniarze nie reagowali. Przyzwyczaili się już bowiem do dziwactw swojego szefa.
- Tiereszkowa!!! Spokojnie! Nie jestem twoim wrogiem! - dziewczynka puściła. Przez kilkadziesiąt kolejnych sekund ciężko oddychała próbując ochłonąć po tym "delikatnym" i "lekko obojętnym" powitaniu.
- Tiereszkowa! Ja tylko tak żartowałem... - dziewczynka wreszcie się uspokoiła.
- Towarzyszu Mieńżyński... - zagaiła swoim słodkim głosikiem Tierieszkowa.
- Jestem towarzysz Dzierżyński!
- Przejęzyczyłam się...
- Zrobiłaś to celowo! Nie można się w taki sposób przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczałam się... Jestem słodka... - Dzierżyński się zarumienił widząc jej słodką minę.
- Jest słodka i wykorzystuje to przeciwko mnie... - Tierieszkowa wsadziła swój paluszek do ust i go lekko oblizała.
- Jestem słodka i gryzę...
- To były miłosne ugryzienia!!! - Dzierżyński cały się rozpływał...

***
Dzierżyński i Tierieszkowa siedzieli razem na ławeczce przy łubiańskim skwerku i dyskutowali o sprawach egyzstencjalnych.
- Wiesz Tiereszkowa, nadchodzą ciężkie czasy, czuję to w kościach... - w oczach Dzierżyńskiego widać było zadumę
- Co cię takiego trapi braciszku Feliksie... - Tierieszkowa patrzyła na niego z troską.
- Tierieszkowa, nie mów do mnie "braciszku", bo to wywołuje zbyt dużo wspomnień...
- Jakich wspomnień...
- Takich, o których małe dziewczynki nie powinny wiedzieć...


(Przeleciały mu przez umysł wspomnienia młodości z Dzierżynowa. "Braciszku Feliksie jestem na ciebie platynowo wściekła!" - jego młodsza siostrzyczka Zofia zawsze bawiła go tym tekstem do łez. Przypomniał sobie również jak mył jej zęby i jakie fajne wydawała wówczas odgłosy. Czy zawsze była taka słodka?)


- Towarzyszu Dzierżyński, wyglądasz mi na miłośnika młodszych sióstr...
Szef Czeka lekko podskoczył na ławeczce, zarumienił się i po chwili krępującego milczenia wrócił do głównego wątku:
- Ci co przyjdą po mnie będą dużo gorsi...
- Jak mam to rozumieć towarzyszu Dzierżyński? - uśmiech nie opuszczał buzi Tierieszkowej. Szef CzeKa położył jej rękę na kolanie i głaskając je wyjaśniał:
- Tiereszkowa, jak byś określiła ludzi, którzy nie lubią słodkich i milutkich dziewczynek?
- To bardzo źli ludzie z czarnymi sercami. Gorsi od klasowych wrogów. Gorsi od imperialistów. Gorsi od reformistów. Jak można bowiem nie lubić słodkich i milutkich dziewczynek?!
- Widzisz Tierieszkowa... Towarzysz Lenin nie lubi dziewczynek... Woli chłopców...
- Aaaaaaaa.... - Tierieszkowa zbladła z wrażenia.
- Podobnie jak towarzysz Stalin, który pewnie go zastąpi...
- Aaaaaaa....
- Ci którzy wolą chłopców to bardzo pokrętni ludzie...
- Wiem, wiem! Teraz już rozumiem dlaczego towarzysz Lenin wygląda jak zidiociały Lenin w ostatnim stadium kiły! - wykrzyknęła Tierieszkowa.

- Nie boisz się mówić tego tak otwarcie?!? - zbaraniał Dzierżyński. Jego chińscy ochroniarze siedzieli kilkanaście metrów dalej na chodniku i grali w madżonga. Przechodnie szybko przemykali się ostentacyjnie odwracając wzrok. Wydawało się, że nikt nie zwrócił uwagi na paplaninę małej dziewczynki.
- A to wszyscy wiedzą... - promiennie uśmiechnęła się Tierieszkowa. Dzierżyński przybliżył się do niej i zaczął szeptać:
- Słuchaj Tierieszkowa, bądź ostrożna, bo z tymi towarzyszami nigdy nic nie wiadomo. Za kilka lat może mnie zabraknąć a mam jeszcze wiele pracy do wykonania. Pracy do której potrzeba ZAUFANIA. Trustu. Myślę jednak, że możesz być częścią mojej siatki zaufania... - za plecami miał budynek dawnego Anglo-Rosyjskiego Trustu Ubezpieczeniowego. Swoje obecne miejsce pracy.
- Myślę, że mogę, ale towarzyszu Marchlewski, czemu mówiąc to podnosisz mi spódniczkę i zaglądasz pod nią... - wypaliła Tierieszkowa.
- Sprawdzam, czy nie ma tam wrogów klasowych! - zaczerwienił się Dzierżyński - A poza tym nie jestem towarzyszem Marchlewskim, tylko Dzierżyńskim!
- Przejęzyczyłam się... - odparła Tierieszkowa poprawiając spódniczkę.
- To niemożliwe, by w ten sposób się przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczyłam się... I jestem słodka...
- Jest słodka... - szef CzeKa patrzył na nią rumieniąc się.
- Więc możesz mi ufać...
- Więc ci ufam...
- Więc przejdź do rzeczy...
- Wiesz Tierieszkowa... - ponownie złapał ją za kolano - Ja przystałem do rewolucji bo poniekąd chciałem się mścić za krzywdy wyrządzone przez carat Polakom. Ale głównym powodem mojego działania była chęć zbudowania świata, w którym miłość do małej dziewczynki ani do młodszej siostry nie wywołuje społecznego ostracyzmu. Cudownego, słodkiego świata przepełnionego miłością do małych dziewczynek i młodszych sióstr. Carskie dekrety dotyczące tzw. ochrony nieletnich były dla mnie kamieniem obrazy i skrajną niesprawiedliwością. Myślałem więc, że jeśli obalę władzę arystokratów, żandarmów i feldfeblów lubiących chłopców i nie lubiących dziewczynek, to nastanie świat rządzony przez tych, którzy lubią małe, słodkie dziewczynki. Słodkie dziewczynki ubrane w mundurki szkolne. Robiłem, co mogłem, ale zarówno tutaj jak i w Niemczech - miejscu wielkich nadziei dla światowej rewolucji jest po prostu zbyt dużo miłośników chłopców. Na razie ich powstrzymuję, ale po tym, gdy mnie zabraknie będzie jeszcze gorzej...


Ah gdyby tylko rewolucja rozlała się na Azję Wschodnią! Zasilona by została milionami miłośników dziewczynek, milionami serc płonących dla młodszych sióstr... Ale by to przeprowadzić, nie starczy mi już sił...Będzie u nas tylko coraz gorzej...
- Braciszku Feliksie, czy może być u nas jeszcze gorzej... Przecież i tak u nas jest tyle syfu...
- Tierieszkowa wierz mi: będzie jeszcze więcej syfu w Moskwie. A najwięcej, gdy po wielu latach zasiądzie na Kremlu utramiłośnik młodych chłopców, prawdziwy Puto, prawdziwe Hujło. Nazwijmy go Władimir. Połączy w swych rządach największe momenty yaoi z dziejów carskiej i sowieckiej Rosji. I jeszcze będzie to eksportował a różni pożyteczni idioci zachwycą się jego katechonem...
- Straszne... Braciszku Feliksie... Po prostu straszne... Ale, co z tym chcesz zrobić braciszku Feliksie? Stworzyć wewnątrz CzeKa tajną organizację miłośników dziewczynek sabotującą od wewnątrz działalność miłośników chłopców i szykującą się do apokaliptycznego starcia z Władimirem Hujłą? - Tierieszkowa zrobiła "słodkie oczy" i włożyła palec do ust.
Feliks Edmundowicz Dzierżyński rozmarzył się i szepnął jej kilka słów do ucha. Spojrzała na niego zdziwiona. - Naprawdę?! Życzę ci powodzenia Braciszku Feliksie! - wykrzyknęła i ucałowała go w policzek. Wstała z ławki i oddaliła się w stronę ulicy Nikolskiej. Dzierżyński wodząc za nią wzrokiem powiedział do siebie:
- I tak pożegnałem się z małą słodką dziewczynką Walentyną Tierieszkową. Odchodząc nie wiedziała, co ją czeka. W sumie ja też nie wiedziałem...



niedziela, 27 kwietnia 2014

Święty Jan Pawel II - wzór patriotyzmu (i orania endeckiej narracji)



W blasku świętości Jana Pawła II-go ogrzewało się wielu ludzi. I Augusto Pinochet i Fidel Castro, i Ronald Reagan i nawet taka mała esbecka menda jak Tomasz Turowski. Media przedstawiały papieskie przesłanie najczęściej w "kremówkowy", ulukrowany sposób ("Papież jest fajny, cholera papież jest fajny!"). Na ten szum informacyjny nakładały się wiadra pomyj wylewanych na papieża przez różnego rodzaju emerytów resortowych i nawiedzonych lewaków tudzież często uzasadniona krytyka ze strony środowisk tradycyjnych katolików (która jednak wielokrotnie wpadała do małpiego dołu prawicowego dogmatyzmu), którym nie podobał się m.in. zbytni ekumenizm. W tej kakofonii tonęło papieskie przesłanie, w tym słowa skierowane do naszego narodu. Musimy jednak pamiętać, że św. Karol Wojtyła cały czas pozostawał polskim patriotą, epigonem wielkiej II RP, człowiekiem ukształtowanym w niepowtarzalnej arcypolskiej kulturze dwudziestolecia międzywojennego a przy tym człowiekiem dalekim od endeckiego sekciarstwa - człowiekiem, którego nauczanie często orało anachroniczną endecką narrację i przypominało nam na czym polega wielkość naszego narodu. Przypomnijmy więc fragmenty jego nauk:


Powyżej: Karol Wojtyła (drugi z prawej) podczas przeszkolenia wojskowego, lipiec 1939 r.

 Powyżej: Karol Wojtyła senior, kapitan 12-go pułku piechoty z Wadowic

"Naród jest tą wielką wspólnotą ludzi, których łączą różne spoiwa, ale nade wszystko właśnie kultura. Naród istnieje »z kultury« i »dla kultury«... Jestem synem narodu, który przetrzymał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć — a on pozostał przy życiu, i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i zachował pośród rozbiorów i okupacji własną suwerenność jako naród — nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tylko w oparciu o własną kulturę, która okazała się w tym wypadku potęgą większą od tamtych potęg. "



"Dziś, kiedy Polska i inne kraje byłego Bloku Wschodniego wkraczają w struktury Unii Europejskiej, powtarzam te słowa. Nie wypowiadam ich, aby zniechęcać. Przeciwnie, aby wskazać, że te kraje mają do spełnienia ważną misję na Starym Kontynencie. Wiem, że wielu jest przeciwników integracji. Doceniam ich troskę o zachowanie kulturalnej i religijnej tożsamości naszego Narodu. Podzielam ich niepokoje związane z gospodarczym układem sił, w którym Polska - po latach rabunkowej gospodarki minionego systemu - jawi się jako kraj o dużych możliwościach, ale też o niewielkich środkach. Muszę jednak podkreślić raz jeszcze, że Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów, opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji. Wejście w struktury Unii Europejskiej, na równych prawach z innymi państwami, jest dla naszego Narodu i bratnich Narodów słowiańskich wyrazem jakiejś dziejowej sprawiedliwości, a z drugiej strony może stanowić ubogacenie Europy. Europa potrzebuje Polski. Kościół w Europie potrzebuje Świadectwa wiary Polaków. Polska potrzebuje Europy. Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej! To jest wielki skrót, ale bardzo wiele się w tym skrócie mieści wielorakiej treści. Polska potrzebuje Europy. Jest to wyzwanie, które współczesność stawia przed nami i przed wszystkimi krajami, które na fali przemian politycznych w regionie tak zwanej Europy Środkowowschodniej wyszły z kręgu wpływów ateistycznego komunizmu."



"Słuszne jest dążenie do tego, aby Polska miała swe należne miejsce w ramach politycznych i ekonomicznych struktur zjednoczonej Europy. Trzeba jednak, aby zaistniała w nich jako państwo, które ma swoje oblicze duchowe i kulturalne, swoją niezbywalną tradycję historyczną związaną od zarania dziejów z chrześcijaństwem. Tej tradycji, tej narodowej tożsamości Polska nie może się wyzbyć. Stając się członkiem Wspólnoty Europejskiej, Rzeczpospolita Polska nie może tracić niczego ze swych dóbr materialnych i duchowych, których za cenę krwi broniły pokolenia naszych przodków. "





"Jeśli Pan Bóg mi pozwoli być jeszcze kiedyś na Wawelu, to pójdę do grobów królewskich i pójdę też do grobu Marszałka. Wtedy przyszedłem na świat, kiedy szli na Warszawę bolszewicy, kiedy dokonał się "Cud nad Wisłą", a jego narzędziem, narzędziem tego "Cudu nad Wisłą: w znaczeniu militarnym był niewątpliwie Marszałek Piłsudski i cała polska armia. Raduję się, iż w suwerennej Polsce na nowo nabierają blasku i właściwego znaczenia patriotyczne idee, związane z obroną Ojczyzny, z Marszałkiem Józefem Piłsudskim."



"Wiecie, że urodziłem się w roku 1920, w maju, w tym czasie, kiedy bolszewicy szli na Warszawę. I dlatego noszę w sobie od urodzenia wielki dług w stosunku do tych, którzy wówczas podjęli walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc za to swoim życiem."




"Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, Stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim Krzyżem sprzed Kościoła na Krakowskim Przedmieściu.
Przypominam te słowa wypowiedziane na Placu Zwycięstwa w Warszawie, podczas mojej pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny. Przypominam je dzisiaj, w czterdziestą rocznicę Powstania Warszawskiego, aby oddać hołd wszystkim jego Bohaterom: poległym i żyjącym. Równocześnie zaś oddaję Bożej Opatrzności przez Panią Jasnogórską moją Ojczyznę i Naród, który w straszliwych zmaganiach drugiej wojny światowej nie szczędził ofiar, aby potwierdzić prawo do niepodległego bytu i stanowienia o sobie na własnej ojczystej ziemi. Powstanie warszawskie było krańcowym tego wyrazem."




"Zwycięska Armia Czerwona przyniosła Polsce nie tylko wyzwolenie od hitlerowskiej okupacji, ale także nowe zniewolenie. Tak jak w czasie okupacji ludzie ginęli na frontach wojennych, w obozach koncentracyjnych, w politycznym i militarnym podziemiu, którego ostatnim krzykiem było Powstanie Warszawskie, tak pierwsze lata nowej władzy były dalszym ciągiem znęcania się nad wielu Polakami, i to najszlachetniejszymi. Nowi panujący uczynili wszystko, ażeby ujarzmić naród, podporządkować go sobie pod względem politycznym i ideologicznym. Lata późniejsze, poczynając od października 1956 roku, nie były już tak krwawe, jednak to zmaganie się z narodem i Kościołem trwało aż do lat osiemdziesiątych. Był to ciąg dalszy tego wyzwania rzuconego wierze i nadziei Polaków, którzy nadal nie szczędzili sił, żeby się nie poddać; aby bronić tych wartości religijnych i narodowych, które były wtedy szczególnie zagrożone. Moi drodzy, trzeba było to wszystko powiedzieć na tym właśnie miejscu. Trzeba było to wszystko jeszcze raz przypomnieć wam, młodym, którzy weźmiecie odpowiedzialność za losy Polski w trzecim milenium. Świadomość własnej przeszłości pomaga nam włączyć się w długi szereg pokoleń, by przekazać następnym wspólne dobro - Ojczyznę."



czwartek, 24 kwietnia 2014

Największe sekrety: Rosja z Katechonem w d...

Znany amerykański dziennikarz czasu wojny i przedwojnia H.R. Knickerbocker napisał o Niemcach: "Charakterystyką Niemców jest to, że to najbardziej maskulinistyczno brutalny spośród narodów europejskich, najbardziej homoseksualny naród na ziemi". Każdy, kto czytał "Różową swastykę" (recenzowaną już przeze mnie na tym blogu) może stwierdzić, że jest w tym stwierdzeniu ziarno prawdy. "Kochający inaczej" wielokrotnie odciskali swój wpływ na dziejach Niemiec. Czy to Krzyżacy, czy to Fryderyk Pruski, czy to bojówkarze z gejowskich Freikorpsów, poeci-pederaści od Rewolucji Konserwatywnej, czy też prominentni naziści i działacze rewolty z 1968 r. - wszyscy złączeni wspólnymi zainteresowaniami. Słowa Knickerbockera dotyczące Niemców można jednak odnieść równie dobrze w stosunku do Rosjan - narodu, który od wieków, wbrew różnym rozczarowaniom  "czuje miętę" do Niemiec i może liczyć na wzajemność. Czyżby Niemcy i Rosję łączyło jakieś napięcie (homo)seksualne? Przyjrzyjmy się dziejom Rosji i jej kulturze...



Kto jest obecnie władcą Rosji? Poważne analizy socjologiczne często wskazują na czekistów. Tymczasem jak pisałem już w jednym z odcinków cyklu "Największe sekrety" w kręgach kierowniczych Łubianki, było  zadziwiająco wielu homo- i biseksualistów: Mieńżyński, Jagoda, Jeżow, Fiedorczuk i płk Putin (Obecny rosyjski prezydent został zdemaskowany przez płka Litwinienkę jako miłośnik małych chłopców. Politolog Stanisław Biełkowski twierdzi zaś, że Putin jest ukrytym gejem. Według niego cały ten cyrk z Kabajewą był tylko PR-owską zagrywką a tezę o homoseksualizmie Putina uwiarygadnia jego trudne dzieciństwo. Putin został porzucony przez biologicznego ojca i oddany do wychowania krewnym jego matki z Leningradu, którzy stracili swoje dzieci na wojnie.)

Powyżej: Putin czujący się jak kot w stodole pełnej myszy...

 Homoseksualistą był też Lenin, którego truchło wystawiane w mauzoleum na Placu Czerwonym Putin nazywa "świętą relikwią". Na tych ludziach nie kończy się jednak lista  "kochających inaczej", którzy wpływali na rosyjską historię. Jak przekonuje nas Robert Cheda w ostatnim numerze "Uważam Rze. Historia" całe rosyjskie dzieje są przesiąknięte akcentami homoseksualnymi. I tak dowiadujemy się, że:

"Według źródeł historycznych był to proceder tak powszechny, że Cerkiew prawosławna, choć uważała homoseksualizm za moralnie naganny, surowiej karała heteroseksualne cudzołóstwo i pijaństwo niż związki między mężczyznami. Lesbijstwa, czyli różowej miłości, w ogóle nie uważała za występek, pod warunkiem że kobiety zachowywały fizyczne dziewictwo. Czy mogło być zresztą inaczej, skoro życie duchowe i intelektualne koncentrowało się w licznych męskich i żeńskich monastyrach? Pochodzące stamtąd wzory zachowań homoseksualnych z pewnością przenikały na Kreml. Przykładem jest dzieciństwo krwawego cara Iwana Groźnego, nad którym opiekę sprawowały głównie kobiety, ubierające carewicza w dziewczęce szaty. Skutkiem było jego późniejsze upodobanie do męskich orgii, a rolę dworskiego wodzireja pełnił przebrany za kobietę, gładko ogolony bojar Fiodor Basmanow. Literackim odzwierciedleniem stanu rzeczy stały się ludowe podania, na przykład to o trzech bogatyrach, czyli śpiących wspólnie mitycznych wojach, którzy obudzą się, aby ratować Świętą Ruś.




(...)

dokonujące licznych podbojów rosyjskie imperium uległo całkowitej militaryzacji. Z tego powodu w licznych korpusach paziów, kadetów i junkrów stosunki homoseksualne były rodzajem inicjacji, która wprowadzała szlachecką młodzież w zwyczaje korpusu oficerskiego. Dlatego jednopłciowe związki sięgały później najwyższych sfer towarzyskich i cesarskiego dworu. Najsłynniejszym męskim romansem epoki Aleksandra I była miłość ministra oświaty księcia Golicyna do ministra spraw zagranicznych hrabiego Rumiancewa. Męskie przyjaźnie opisywał poetycko Michaił Lermontow, a mroczna proza Fiodora Dostojewskiego to zdaniem współczesnych psychoanalityków nic innego jak wynik konfrontacji między purytańską moralnością twórcy a jego biseksualnymi upodobaniami. Homoseksualizm wyższych sfer zaniepokoił nawet strażnika moralności i oberprokuratora Świętego Synodu Konstantina Pobiedonoscewa, który zarządził karanie podobnej orientacji pięcioletnią zsyłką. Jednak tradycja tolerancji zwyciężała i takie wyroki zapadały niezmiernie rzadko. I trudno się dziwić, skoro cały ówczesny Petersburg wiedział, że wielki książę Siergiej, wuj Mikołaja II, lubił się otaczać urodziwymi adiutantami, a ostatnim wielkim homoseksualistą ancien régime'u był wpływowy książę Feliks Jusupow, organizator zamachu na szalonego mnicha Rasputina."



Książę Jusupow, członek wpływowego oksfordskiego Klubu Bullingdon , był znany z zamiłowania do noszenia damskich ciuszków (na fotce powyżej). Tuż przed zabójstwem Rapustina, przespał się z nim. Same w sobie fanaberie carskiej rodziny królewskiej (etnicznych Niemców) i ówczesnej arystokracji nie powinny nas zbytnio dziwić - równie "ekstrawagancka" bywała arystokracja całej Europy. Kwestią do zbadania jest na ile te "ekstrawagancje" były powszechne. Duża tolerancja wobec nich (w czasie gdy w Wielkiej Brytanii wsadzono do więzienia Oscara Wilde'a za sodomię...) sugeruje jednak, że nie były one dla rosyjskich elit niczym szczególnie szokującym. Ta tolerancja oficjalnie obowiązywała również za czasów pederasty Lenina. Do poważnych zmian doszło dopiero za jego następcy.



W latach '30-tych zaczęły się  prześladowania homoseksualistów w ZSRR. Motywowane były one jednak głównie chęcią zniszczenia hermetycznych grup nie kontrolowanych przez władzę. Prześladowany był wówczas za swoją orientację m.in. bolszewicki minister spraw zagranicznych Cziczerin, ale jednocześnie na sowieckim Olimpie znalazło się wielu prominentnych gejów i biseksualistów - np. Jeżow, Jagoda i reżyser Eisenstein. Tak jak w Trzeciej Rzeszy prawodawstwo antygejowskie traktowano bardzo wybiórczo. Taka schizofrenia jest tym bardziej zastanawiająca, że podejrzenia o homoseksualne skłonności nie ominęły również Stalina. Jak czytamy:



"Szachidżanian dodaje, iż podczas wieczorynek Stalin miał zwyczaj łączyć współpracowników w męskie pary taneczne, nazywając niektórych zdrobniałymi żeńskimi imionami. Szczególne upodobanie w tym względzie miał dla katów z NKWD: Gienricha Jagody – „Jagodki" i Nikołaja Jeżowa – „Jeżowki". Dużo do myślenia dają także skomplikowane relacje Stalina z kobietami, których po samobójczej śmierci swojej żony Nadieżdy Alliłujewej wydawał się nienawidzić. Gdy na jednym z przyjęć podpity premier Rumunii wyznał Stalinowi, że lubi kobiety, ten odwarknął: „A ja kocham komunistów".

Dziennikarze ukraińskiej telewizji STB, którzy homoseksualizmowi w ZSRR poświęcili specjalny program, ustalili, że Gienrich Jagoda podczas inwigilacji środowisk homoseksualnych uzyskał potwierdzenie odmiennych preferencji seksualnych szefa osobistej ochrony Stalina. Były lwowski fryzjer Karl Pauker, bo o nim mowa, zrobił w bolszewickiej Rosji oszałamiającą karierę czekisty. Mianowany ochroniarzem Stalina, gdy ten był na bocznym torze polityki, odznaczył się wręcz braterską opiekuńczością. Odgadywał najmniejsze zachcianki Stalina, a następnie gorliwie uczestniczył w wykańczaniu partyjnej opozycji. Jednak w ręce Jagody wpadły także podsłuchy rozmów telefonicznych Paukera z wodzem, w których ten ostatni miał deklarować uczucia wykraczające poza zwyczajową relację dwóch mężczyzn.

Powyżej: Jeżow i Stalin

Gdy Stalin usunął Jagodę ze stanowiska szefa NKWD, dossier wpadło w łapy jego następcy. To niewiarygodne, ale Nikołaj Jeżow – dla jednych „żelazny marszałek NKWD", dla innych „krwawy karzeł" (miał tylko 151 cm wzrostu) – także był homoseksualistą. Jak sam potwierdził, „pederastią zaraził się w wieku 15 lat", gdy został czeladnikiem krawieckim w Petersburgu. Tezy o homoseksualizmie Jeżowa broni znany publicysta Nikołaj Swanidze, który w swoim programie „Kroniki historyczne" przytacza wyniki rewizji NKWD po aresztowaniu „krwawego karła". Wśród dzieł sztuki, biżuterii i wykwintnej bielizny odnaleziono wtedy bogatą kolekcję męskiej pornografii. Tak więc w najbliższym otoczeniu Stalina znalazło się dwóch homoseksualistów, którzy mogli skompromitować wodza. Tym bardziej że szczerze się nienawidzili i kopali pod sobą dołki. Oczywiście preferencje seksualne Paukera i Jeżowa mogły być dla Stalina tylko jednym z powodów, a raczej pretekstów do pozbycia się osób odpowiedzialnych za masowe czystki, dlatego obaj dali głowy. W śledztwie Jeżow przyznał się do swoich skłonności i zdradził listę kochanków, którzy zostali następnie rozstrzelani. Był to zresztą jedyny punkt oskarżenia, który potwierdził. (...) Kompromitujące dossier odnalazł Ławrientij Beria i zwrócił Stalinowi bez czytania, co podobno uratowało mu życie."



Beria, podobnie jak Dzierżyński, był loliconem. Czyli lubił małe dziewczynki, ("Tylko drań bez serca nie lubi dziewczynek" - Roman Polański.) a "Żelazny Feliks" był do tego miłośnikiem młodszych sióstr. Zapewne w grobie się przewraca widząc jakich miał następców...

Wielką ironią losu jest to, że różni europejscy i polscy "konserwatyści" robią z homoseksualnego pedofila ikonę walki ze "zboczeniami seksualnymi" a kraj przesiąknięty gejowskim duchem i pogrążony w patologiach społecznych (alkoholizm, narkomania, aborcja, korupcja...) traktują jako ostoję wszelkich cnót krześcijańskich mającą bronić nas przed "złym, zdeprawowanym Zachodem". By zbliżyć się do wyjaśnienia tej zagadki zacytujmy jeszcze raz fragment artykułu z "URze Historia":

"Służby bezpieczeństwa ZSRR tworzyły listy przydatnych gejów i lesbijek, którzy w zamian za wolność lub zachowanie odmienności w tajemnicy byli gotowi na wiele. Dlatego szantażowani homoseksualiści zostali wykorzystani w rozpracowaniu własnego środowiska, opozycji politycznej i do werbunku obcokrajowców. W 1936 r. Jeżow osobiście wyselekcjonował grupę sześciu gejów, która otrzymała kryptonim „Sokoły Stalina". Wywiadowcy, tym razem pracujący z pobudek ideologicznych, zostali przerzuceni do Włoch z zadaniem infiltrowania tamtejszej białej emigracji. Gra operacyjna przewidywała, że za jej pośrednictwem w ręce NKWD wpadną materiały kompromitujące faszystowskiego dyktatora Benita Mussoliniego, który w 1912 r. został zwerbowany przez carską ochranę. Dokonał tego rosyjski agent i homoseksualista Iwan Manasewicz-Manujłow, który miał po prostu spić Mussoliniego, a potem zaciągnąć do łóżka i sfotografować całe wydarzenie."

By zachować odmienność w tajemnicy, byli gotowi na wiele...


"Wystrzelajcie wszystkich homoseksualistów a faszyzm się skończy" - Maksym Gorki.