Na 9 maja spodziewano się w Kijowie poważnych prowokacji. Jeden z ukraińskich ekspertów mówił:
"Oddziały samoobrony Majdanu już zatrzymały kilka samochodów wyładowanych automatami Kałasznikowa i granatami. Najgorsze, że oprócz „ochotników" do Kijowa jadą też milicjanci z obwodów charkowskiego, donieckiego i ługańskiego, ci, którzy przeszli na stronę separatystów. Mają ważne legitymacje MSW i twierdzą, że do stolicy jadą służbowo.– Prawdopodobnie separatyści planują kilka zamachów w Kijowie i atak na marsz weteranów – dodał. – Kilka dni temu w kijowskim metrze została zatrzymana osoba pochodząca z Doniecka, z mapą stacji, na których są planowane zamachy. " Wyszło jednak dosyć spokojnie, no może poza Mariaupolem.
Mimo wszystko widać jednak, że Ukraińcy powoli biorą się w garść (pytanie, czy to tempo wystarczy...). Operacja antyterrorystyczna trwa i jest przeprowadzana głównie siłami Gwardii Narodowej - czyli armii ochotnicznej, typu rewolucyjnego. Może jest ona niedostatecznie wyszkolona (choć są w niej zapewne też ukraińscy weterani wojen na Kaukazie), ale przynajmniej jej morale jest dobre i w przeciwieństwo do rozłożonych przez Janukowycza (i ciągle obsadzonych mianowaną przez niego kadrą) armii, milicji i SBU nie sabotuje ona rozkazów rządu. Sama Gwardia Narodowa jednak nie wystarczy. Nowe władze powinny stworzyć również bezpiekę typu rewolucyjnego, która weźmie w obroty rosyjską agenturę.
Konsolidacja sił ukraińskich ostro zirytowała Ruskich. Sławiańsk jest już straconym posterunkiem. W Dniepropietorwsku gubernator Kołomojski potrafi zadbać o porządek (działa rosyjskim faszystom i duponarodowcom szczególnie na nerwy bo jest Żydem i finansuje Swobodę :). Rosja atakuje narody, które zostały wcześniej osłabione jej akcją wywrotową. Oznaki odrodzenia narodowego są więc dla niej zagrożeniem strategicznym. Po swojej stronie na Ukrainie ma jednak wciąż silną agenturę wzmocnioną przez męty społeczne: komunistów, neonazistów, mafiozów.... Jak czytamy w "GP":
"Typowym przykładem „prorosyjskiego separatysty” jest Paweł Gubarew, który określany jest jako szef tzw. Ludowej Milicji Donbasu. 3 marca 2014 r. Gubarew przewodził rosyjskim protestom w Doniecku, w wyniku których zajęte zostały budynki lokalnej administracji. Następnie ogłosił się „ludowym gubernatorem” obwodu donieckiego, by kilka dni później zostać aresztowany przez ukraińską służbę bezpieczeństwa (SBU). Wkrótce wyszło na jaw, że „ludowy gubernator” był wcześniej członkiem rosyjskiej nazistowskiej bojówki Rosyjska Jedność Narodowa, współpracującej ze służbami specjalnymi Rosji i napadającej na przedstawicieli mniejszości etnicznych w Federacji Rosyjskiej. Gubarew działał także w komunistycznej i prorosyjskiej Postępowej Partii Socjalistycznej Ukrainy. Żona Gubarewa,Katerina, którą „mianowano” ministrem spraw zagranicznych Donieckiej Republiki Ludowej, zna z kolei Aleksandra Dugina – czołowego ideologa Kremla (do mediów wyciekła ich rozmowa na Skypie).
Nie lepiej prezentuje się też przeszłość rzecznika prasowego Donieckiej Republiki Ludowej, Aleksandra Kriakowa. Jak powiedział amerykańskiemu portalowi internetowemu naczelny rabin Donbasu, Kriakow przed 2014 r. był znany przede wszystkim jako „najsławniejszy antysemita w regionie”
(...)
Ale elita „prorosyjskich separatystów” jest dużo bardziej różnobarwna. Prezesem rady samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej został Denis Puszylin, który jeszcze rok temu szefował petersburskiemu oddziałowi słynnej rosyjskiej firmy MMM (prowadził nawet konferencje prasowe, zwoływane w reakcji na oskarżenia wobec spółki). W latach 90. zorganizowała ona największą piramidę finansową w historii Rosji, okradając kilka milionów Rosjan. Dziś, mimo gigantycznych skandali związanych z jej działalnością, MMM wciąż ma kilkaset tysięcy naiwnych klientów."
Trochę przykładów graficznych:
Z serii "Tato, a kim są debile?". Transparent separatystów głosi: "Zatrzymać żydowski faszyzm".
Wiaczesław Bielskij - "bojownik" Donieckiej Republiki Ludowej.
Pokojowo nastawieni przeciwnicy banderowców z Odessy.
Mariusz Maks Kolonko, czyli Ilia Erengurg duponarodowców, żali się, że w Odessie "banderowcy" dopuścili się "potwornej zbrodni" paląc żywcem "ludzi mających inne poglądy". Ja ich nie żałuje. Zasłużyli sobie na to, co ich spotkało. Ich "inne poglądy" to chęć sprowadzenia zbrojnego najazdu Rosji na terytorium Ukrainy. Wcześniej wyrażali swoje "inne poglądy" wywołując zamieszki. Ich koledzy dzielący z nimi "poglądy" porywają, torturują i zabijają zwykłych ludzi na Wschodniej Ukrainie (to Kolonce jakoś nie przeszkadza, a wcześniej twierdził, że "banderowcy" na Majdanie strzelali sami do siebie...) Trzeba tych dywersantów tępić jak stonkę ziemniaczaną, a mieszkańcy Odessy zrobili, co należało. W sytuacji, gdy milicja, SBU i wojsko nie spełniały swojej roli, wzięli sprawy w swoje ręce. NARÓD STAŁ SIĘ SUWERENEM.
Białoruski płk GRU (w st. spocz.) Władimir Bardacz, radzi jak zabrać się za eksterminacje tych szkodników:
Powyżej: charkowskie "czarne ludziki" polujące na "separatystów". Ludzie Kołomojskiego?
" Nie może być tak, że dywersanci rozbrajają wojska i przejmuje samochody opancerzone, zasłaniając się cywilami. Ten, kto w warunkach stanu wojennego współdziała z dywersantami, już nie jest pokojowym manifestantem, lecz wrogiem. Gdyby spotkało się to z ostrą reakcją, szybko zabrakłoby chętnych do roli żywych tarcz.
Trzeba zademonstrować społeczeństwu konsekwencje. Ten, kto chodzi z bronią, musi wiedzieć, że spotka go kara i jeżeli się nie podda, czeka go śmierć. Ciała zabitych terrorystów trzeba pokazywać publicznie.
Zadziwiające są sytuacje jak ta w Odessie - ktoś prowokuje zamieszki, w których giną dziesiątki ludzi, a MSW wypuszcza osobników, którzy to zorganizowali. To dolewa oliwy do ognia, bo dowodzi, że można strzelać do demonstrantów, a później wyjść na wolność i być bohaterem. (...)
Zdecydowanie zdławić opór w jednym mieście, by pokazać rebeliantom w innych miejscach, co ich czeka. Wtedy zamieszki zaczną opadać. Okazywanie słabości i ustępstwa będą podsycać rebelię."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz