sobota, 12 kwietnia 2014

Największe Sekrety: Między Niebem a Ziemią

Ilustracja muzyczna: JFK Main Theme

Czy to możliwe, by w komunistycznym państwie stały pomniki zasłużonego agenta amerykańskich tajnych służb? Czy to możliwe, by ten agent "imperializmu" był bohaterem dla radykalnej lewicy z całego świata, ikoną rewolucji, której wizerunek umieszcza się na koszulkach? Tak. To jak najbardziej możliwe. Tą osobą jest  Nguyễn Sinh Côn vel Nguyễn Tất Thành vel Nguyễn Ái Quốc znany bardziej pod pseudonimem Ho Chi Minh - przywódca wietnamskich komunistów, "Wujek Ho".






Powyżej: Ho Chi Minh w oficjalnej propagandzie bardzo często jest przedstawiany z małymi dziewczynkami. Wygląda na to jakby lubił ich towarzystwo...

Ho Chi Minh pracował w czasie drugiej wojny światowej dla OSS, poprzednika CIA. Był tam znany jako "Agent 19" i "Lucius". Jego oficerem prowadzącym był mjr Archimedes Patti, szef tzw. Deer Team, misji OSS w Wietnamie. Organizacja Wujka Ho udzielała Amerykanom informacji wywiadowczych, ratowała zestrzelonych pilotów a Amerykanie w zamian dostarczali jej broni, pieniędzy i szkolili jej ludzi.





Współpraca nie zakończyła się po Hiroszimie. Według płka Fletchera Prouty, OSS przekazała wietnamskim komunistom olbrzymią ilość broni oraz innego materiału wojennego z zapasów zgromadzonych przez armię na Operacje "Olypmic" i "Downfall" - inwazję Japonii. 2 IX 1945 r. Japończycy de facto przekazali władzę nad Wietnamem w ręce dozbrojonej wcześniej przez nich organizacji Ho Chi Minha. Na placu Ba Dinh w Hanoi doszło do ogłoszenia niepodległości Wietnamu. Odczytany dokument rozpoczynał się tymi samymi słowami co amerykańska Deklaracja Niepodległości. Tłum skandował m.in. "Wietnam oddaje honory prezydentowi Trumanowi!". Po uroczystości Patti i gen. Vo Nguyen Giap oddali honory amerykańskiej fladze. Giap, będący wówczas szefem MSW, powiedział: "Ameryka jest państwem demokratycznym, które nie ma ambicji terytorialnych. Mimo to przyjęła największy ciężar w pokonaniu naszego wroga faszystowskiej Japonii. Uważamy więc Amerykę, za naszego dobrego przyjaciela". Kilka tygodni później Ho Chi Minh pisał do prezydenta Trumana prośbę o wsparcie w utrzymaniu niepodległości. Deklarował, że interesuje go model przyjęty przez Filipiny i pełna współpraca z USA.


Powyżej: Ceremonia oddawania honorów amerykańskiej fladze w Hanoi, 2 września 1945 r. 

W hotelu w Sajgonie miałem okazję zjeść śniadanie z amerykańskim historykiem-amatorem badającym kwestię korzeni wojny wietnamskiej. Podzielił się on ze mną ciekawą informacją: w 1945 r., do Wietnamu opanowanego przez ludzi Ho Chi Minha bardzo szybko weszły amerykańskie spółki. Swoje zakłady otworzył tam m.in. Harley-Davidson. Bardzo dobrze współpracowało im się z komunistami. Ho Chi Minh miał więc wsparcie nie tylko w OSS (o dziwnych epizodach z życia tej organizacji pisałem już tutaj). Wzajemne kontakty uległy jednak zahamowaniu po wybuchu wojny z Francją. Oficjalna historiografia mówi, że Amerykanie udzielili Francji wszechstronnej pomocy w walce z Viet Minhem. To dosyć dalekie od prawdy.



Amerykańska pomoc materiałowa i finansowa była aż do 1950 r. raczej symboliczna. Francuska armia operująca w Indochinach często była gorzej uzbrojona niż Viet Minh. Korzystała ze zbieraniny uzbrojenia - od Lebelli z I wojny światowej po amerykańskie karabinki M1 i niemieckie MP40. Miała duże problemy logistyczne (zapewnienie amunicji do wszystkich tych typów broni), była też chronicznie niedoinwestowana, stanowiła zlepek kolonialnych oddziałów (Arabowie i Czarni zapisali się w pamięci ludności Wietnamu głównie masowymi gwałtami, ale do wojaczki byli już mniej skorzy). Do tego dochodziły problemy z dowodzeniem: przez 9 lat wojny armią w Indochinach dowodziło 7 głównodowodzących a w Paryżu zmieniło się w tym czasie kilkanaście rządów - niektóre z nich były skrajnie wrogie wobec wysiłku wojennego w Azji. Gdy Czerwony Krzyż publikował we francuskich gazetach ogłoszenia o zbiórce krwi zawsze dodawał, że krew ta nie będzie przeznaczona dla żołnierzy walczących w Wietnamie. Z takim podejściem opinii publicznej, władz i dowództwa Francja była skazana na klęskę. Administracja Trumana nie przejmowała się zbytnio wojną indochińską tak samo jak nie przejmowała się losem Republiki Chińskiej (której też udzieliła niedostatecznej pomocy w walce z komunizmem). Dlaczego? Moja teoria jest taka: USA liczyła na porozumienie z komunistycznymi Chinami a polityka wobec Wietnamu była pochodną polityki wobec Chin. Mao i Ho Chi Minh mieli być azjatyckimi Tito. Mieli pokazać, że istnieje alternatywny komunizm, przyjazny wobec USA. Ta strategia była niemożliwa w przypadku Mao - ten człowiek, był zepsutym do szpiku kości tyranem marzącym o panowaniu nad światem osiągniętym w wyniku III wojny światowej. Wojna koreańska była załamaniem tej strategii - a dokładniej moment, w którym Ostatni Bóg Wojny gen. MacArthur, wbrew Departamentowi Stanu, deklaruje, że USA będą bronić Tajwanu. MacArthur przerwał w ten sposób administracji Trumana dyplomatyczne umizgi do Mao i wyznaczył linię frontu zimnej wojny w Azji. Od tego momentu USA nie mają już odwrotu i zwiększają wsparcie wojskowe dla Francji w Indochinach. Zaczynają też wysyłać do Wietnamu swoich doradców wojskowych. Fundamenty pod drugą wojnę wietnamską zostają położone.



O ile porozumienie z Mao było niemożliwe, to moim zdaniem z Ho Chi Minhem możliwy był do przeprowadzenia wariant "Tito". Tak, obaj partyzanccy przywódcy mieli krew setek tysięcy ludzi na rękach. Geopolityka jednak często prowadzi do zaskakujących sojuszów i zgniłych kompromisów. Gdyby USA wymusiły na Francji w 1945-46 przyznanie Wietnamowi niepodległości, możliwe byłoby wyrwanie Wietnamu z chińskiej i sowieckiej orbity.



Wojna z lat 1965-1973 prowadzona była przez Amerykanów tak, by nie sprawić Wietnamowi Płn. większej krzywdy (pisałem o tym już na tym blogu). Gdy wojnę zaczęto prowadzić w sposób poważny (Operacja "Linebacker" w 1972 r.), Hanoi zaczęło skomleć o pokój. W 1975 r. administracja Forda/Kissingera pozwoliła Wietnamowi Płn. na podbój Republiki Wietnamu. W 1994 r. doszło do normalizacji stosunków dyplomatycznych między USA a Wietnamem. Obecnie Wietnam jest sojusznikiem naszego amerykańskiego sojusznika. Sojusznikiem przeciwko Chinom.




Przykładem na to to jak historia wzajemnych relacji była pokrętna była postać Pham Xuan Ana, południowowietnamskiego wojskowego, dziennikarza, mentora wszystkich korespondentów wojennych pracujących w Wietnamie Południowym, przyjaciela sajgońskich elit polityczno-wojskowych, człowieka będącego bardzo blisko płka Edwarda Landsdale'a i szefa sajgońskiej placówki CIA Williama Colby'ego. Gen. Pham Xuan An był od 1950 r. agentem wietnamskich komunistów. Najbardziej skutecznym agentem. W 2003 r., podczas pierwszej od lat wizyty amerykańskiej floty wojennej w wietnamskich portach, Pham Xuan An został zaproszony przez ambasadę USA na pokład USS "Vandegrift". Potraktowano go jak przyjaciela doskonale wiedząc, co robił w czasie wojny. Ot amerykański sportowy duch...


czwartek, 10 kwietnia 2014

Obrazki z Wietnamu

Hanoi, Zatoka Halong, Hue, Da Nang, Hoi An, wioski górskich mniejszości w środkowym Wietnamie, Ho Chi Minh City, Cu Chi, Delta Mekongu, Bangkok... Podróż niezapomniana i bogata we wrażenia. Wyprawa pełna obserwacji i kontaktów z ludźmi. Możliwość poznania prawdziwej Azji Południowo-Wschodniej.

Na Wietnam spoglądamy zazwyczaj stereotypowo: przez pryzmat filmów wojennych. Oczywiście, w tym kraju wojenne relikty można często spotkać, ale znaczna większość mieszkańców Wietnamu urodziła się już po wojnie. Konflikt z USA jest dla tych ludzi prehistorią taką jak dla większości Polaków Kampania Wrześniowa. To kraj młody i dynamicznie się rozwijający - idący "chińską drogą" a przy tym sojusznik naszego amerykańskiego sojusznika. To też kraj pełen kontrastów. Z jednej strony marmurowo-szklane wieżowce w Hanoi, Sajgonie czy Da Nang, w drugiej obrazki żywcem wzięte z bazaru Stadion z lat '90-tych. Eksplozja drobnej przedsiębiorczości, podziw dla Zachodu i zachodniego stylu życia, rosnący apetyt konsumpcyjny, portrety Wujka Ho obok buddyjskich i katolickich dewocjonaliów i  miliony skuterków śmigających po ulicach miast.





Jak przeciętny Wietnamczyk postrzega świat? Mieliśmy tam głównie do czynienia z wietnamskimi dziewczynami. Milutkie, słodziutkie, bardzo uczuciowe i emocjonalne. Wspaniałe dziewczęta, które świetnie zaprezentowały swój kraj. Widać u nich dużą sympatię wobec Białych, ale przy tym również pewne niezorientowanie w naszym świecie. ("U nas jest więcej chrześcijan, niż katolików" - jedna z rozbrajających wypowiedzi, które słyszałem.) Trudno się temu dziwić, wszak niewiele z nich podróżowało poza Wietnam i sąsiednie kraje a państwowe media nie o wszystkim informują. Można było jednak usłyszeć od nich dość zaskakujące rzeczy. "Komunizm ssie pałkę. Mówię to, choć mój ojciec i brat są w Partii" - taka wypowiedź cieszy serce.  "Boję się Czarnych. Jestem rasistką" - to z kolei zbyt bezpośrednie słowa jak na Europę :) Czarne, skośne oczy u dziewczyn wyglądają ciut tajemniczo i uwodzicielsko...


" - Wietnamskie dziewczyny są bardzo uczuciowe. Czy gdyby doszło do zdrady, dostałbym od takiej kilka noży pod żebra?
- Nie. Raczej zamknęłaby cię w klatce i nie wypuszczała mając tylko dla siebie."


Cytaty z moich wpisów na fejsie pozwolą Wam poczuć nieco atmosferę tych dni....

"Tym za co kochamy Azję Wschodnią jest to, że kobiety są tu wciąż kobiece. VC to wiedzą i wykorzystują próbując przeciągnąć nas na swoją stronę  W TV w redakcji programów wojskowych prezenterki w mundurach. Puścili ich resortową rewię - umundurowane piosenkareczki brawurowo wykonały piosenkę o inwazji na Kambodżę naśladując khmerski taniec. Przyjrzyjcie się materiałom filmowym o Vietcongu - jak tam eksponowane są młode dziewczyny. Okładka czasopisma sprzed 40 lat - słodko uśmiechające się dziewczątko w zielonym, korkowym hełmie NVA. "How are you feeling GI Joe? Your government is not telling you the truth about the state of war" Ostatnia noc w Sajgonie"








"Przy śniadaniu rozmawiałem z amerykańskim historykiem badającym korzenie wojny wietnamskiej. Poleciłem mu kilka książek, on podał mi kilka ciekawych informacji. Dawny pałac prezydencki - perełka architektury z lat 60-tych i bardzo klimatyczne miejsce pozwalające poczuć nostalgię za wolnym Wietnamem. W Muzeum Pozostałości Wojny obok ciekawych eksponatów i zdjęć głupawa komusza propaganda ("US Army Seal Rangers"). Wietnamski przewodnik opowiada rosyjskiej grupie o pomocy ZSRR dla Wietnamu Płn. w przeciąganiu tej brutalnej wojny. Jakaś stara sowiecka kurwa bije mu brawo...Resortowa bolszewicka stonka którą należy potraktować napalmem. Gdyby Hanoi przegrało wojnę byłaby tutaj druga Korea Południowa a weterani Vietcongu nie wegetowaliby za nędzne dongi. Zmieniając temat - xe om, czyli jazda na tylnym siedzeniu motorynki - fajna rzecz :)"



"W wiosce mniejszości Co Tu natrafiliśmy na przygotowania do wesela - czyli obrabianie zarżniętego świniaka. Górskie plemiona bardzo przyjazne a mój chorwacki ustaszowski t-shirt miał symbolikę podobną do wykorzystywanej przez US Special Forces. Rozdawałem dzieciakom słodycze (Dobrze, że nikt nie cyknął mi wówczas fotki, bo ludzie mieliby głupie skojarzenia;) Jedna z dziewczynek miała niezwykły rudawy kolor włosów - ponoć wśród miejscowych plemion rodzi się wiele dzieci o bielszej skórze i takich włosach. Później na słońcu im ciemnieją. Znowu jestem w Da Nang a jutro lecę do Sajgonu. Recepcjonistka zamiast airport powiedziała airborne :))"




""Dzisiaj trochę o religii w Wietnamie. W zeszłą niedzielę katolicka katedra św. Józefa w Hanoi była zapełniona po brzegi. Dzisiaj widzieliśmy katedrę w Da Nang a nawet pogadaliśmy z miejscowym księdzem. Widać tam adoptowanie miejscowych zwyczajów do katolicyzmu.
Przed figurą Matki Boskiej palą się buddyjskie kadzidła. W knajpie w pobliżu obraz Jezusa Miłosiernego z Wilna. W innych knajpach i sklepach buddyjskie ołtarzyki z ofiarami pokarmowymi. Na ulicach flagi z sierpem i młotem. Obok buddyjskich dewocjonaliów portrety Wujka Ho Samo Zło i gen. Giapa"





"Ktoś powiedział, że strzelanie można porównać do uprawiania miłości. W takim razie oddanie 10 strzałów z M16 i 10 z M60 to jakby fajniutkie macanko :))) Strzelałem z obu broni w Cu Chi i M60 ("świnia", "black hoe") zajebiście mi pasował.  Nasz przewodnik twierdził, że był podporucznikiem sił specjalnych ARVN i walczył jako sojusznik Amerykanów w Delcie Mekongu. Po wojnie siedział trzy lata u komuchów. Poza tym sprawiał wrażenie lekkiego ściemniacza. Ja za to nie nadaje się na Szczura Tunelowego. Byłem w rzekomo autentycznym tunelu - niska nora z zerową widocznością. Łatwo tam zwariować..."

Czy warto odwiedzić Wietnam? Tak, jak najbardziej. Przejdźcie się po miejskim targu w Hanoi, przyjrzyjcie się ludziom w okolicach mauzoleum Wujka Ho (polecam zwłaszcza resortową restaurację ze zjawiskowymi kelnerkami w strojach stylizowanych na mundury), zrelaksujcie się nad jeziorem Hoa Kiem, róbcie fotki sprzętowi w Muzeum Wojskowym, obejrzyjcie kombinezon Johna McCaina w muzeum "Hanoi Hilton". Przepłyńcie się łódką wokół pływającej wioski w Zatoce Halong. Przejedźcie się nocnym pociągiem na Południe. Odwiedźcie Hoi An  - przejdźcie się jego zabytkowymi uliczkami, przepłyńcie rzeką, kupcie tam szyty na miarę jedwabny garnitur. Napijcie się piwa w klubach Da Nang, pomódlcie się w lokalnej katolickiej katedrze, zjedzcie pieczone żabie udka w knajpie w której wisi wileński obraz Jezusa Miłosiernego. Pochodźcie po buddyjskich świątynkach ukrytych w jaskiniach Gór Marmurowych. Przejdźcie się po Cytadeli w Hue oraz po pobliskim militarnym skansenie. Nacieszcie się życiem nocnym tego miasta. Odwiedźcie też wioski mniejszości. Zjedźcie zupę w pho w przydrożnych mordowniach. Pochodźcie po Mieście Ho Chi Minha - uważajcie tylko na pojebany ruch uliczny! Odwiedźcie Muzeum Pozostałości Wojny i dawny Pałac Prezydencki - klimatyczny pomnik chwały Wietnamu Południowego. Zróbcie wypad do Cu Chi - postrzelajcie sobie z amerykańskiej broni, pochodźcie po tunelach, fraternizujcie się z VC. Popływajcie łodzią po Mekongu. Spróbujcie ciasteczek kokosowych z Delty, lokalnych owoców i wódki wężówki. Nacieszcie się życiem nocnym Sajgonu w okolicach ulicy Bui Vien. Jest tam naprawdę klimatycznie Zainwestowaliśmy w Wietnamie nasze serca i dusze, a potem go opuściliśmy... 


środa, 9 kwietnia 2014

Fox na Majdanie

Nasza podróż do Azji Południowo-Wschodniej zaczęła się od odwiedzenia miejsca przez które niedawno przetoczyła się wielka Historia: kijowskiego Majdanu. Wobec tego, że mieliśmy przesiadkę na lotnisku w Boryspolu (pięć godzin czekania), wyskoczyliśmy na miasto. Ten krótki wypad w pełni się opłacił. Majdan i jego okolice to bowiem widok niesamowity. Wypalone budynki, całe pasy wyrwanej kostki brukowej, zostawione "na pamiątkę" barykady, namioty, umundurowani aktywiści a także stragany z pamiątkami i spokojnie przechadzający się zwykli ludzie. Atmosfera piknikowa ze szczyptą muzealnych akcentów połączona z Mad Maxem. Okrzyki "Sława Ukrainu! Herojom Sława!", ale też dużo sympatii wobec Polski deklarowanej przez obecnych tam "kozackich" aktywistów. Flagi czerwono-czarne ale też i biało-czerwone. Stepan Bandera, ale i symbole anarchistyczne. Klimat Rewolucji. Uwieczniony m.in. przeze mnie. Pełny album na moim profilu facebookowym. Enjoy.

Ilustracja muzyczna: Megadeath, Symphony of Destruction

piątek, 21 marca 2014

Wyjeżdżam do Wietnamu i Bangkoku. Znajdzie sobie zajęcie (Mam dla Was kilka propozycji)

W sobotę lecę do Wietnamu (via Kijów Boryspol, więc jeśli w wiadomościach podadzą, że zestrzelili samolot Ukrainian Airlines nad Rostowem nad Donem, to prawdopodobnie będzie mój lot...). Pobędę tam dwa tygodnie - będzie to podróż szlakiem filmowo-wojennym. Spacery po Hanoi śladami senatora McCaina, zrzucanie napalmu, Program "Phoenix", walki o Hue, przejażdżka "swiftboatem" do siedziby płka Kurtza. A na koniec wypad do Tajlandii i trzy noce w Bangkoku. Mam nadzieję, że nie dam się wciągnąć miastu (Daniel LoliCohn-Benedit podesłał mi już kilka adresów, ale oczywiście z odrazą odrzuciłem jego rady). Wracam przez Moskwę Szeremietiewo, więc jak spotkam Snowdena, powiem mu: twoja publicystyka na duponarodowcy.net ssie pałkę! :) Ponieważ przez najbliższe dwa tygodnie z hakiem nie będę uzupełniał bloga, pojawia się problem, co zrobić z wolnym czasem, który w ten sposób zyskacie. Mam więc dla Was trochę propozycji.

Na początek lektury. Ponieważ Putin to nowa wersja Chruszczowa, powinniście poczytać sobie coś o Chruszczowie. Gorąco więc polecam "Matkę Diabła" (Kuzkina Mać) i "Tatianę. Tajną broń" Wiktora Suworowa. Jeśli chcecie sięgnąć do klasyki, to jeszcze raz polecam Wam "Sprawę polską" Władysława Studnickiego. Nikt chyba lepiej nie naprostował tylu mitów obecnych w prawicowej i endeckiej wizji dziejów Rzeczypospolitej - stojąc przy tym na bardzo prawicowych pozycjach. Polecam też "Narodową Demokrację 1887-1918" Poboga-Malinowskiego. Ta przedwojenna książeczka pokazuję, że endecja wciąż popełnia stare błędy. :)

Z polecanek filmowych: "300. Początek Imperium". Zadziwiająco aktualny film o starciu Wolnego Świata (bardzo ułomnego, ale wciąż wolnego) ze wschodnią satrapią. Doskonale pokazana postać Artemizji - krwiożerczej suczy, dowódczyni perskiej floty. I końcowa piosenka, która powinna towarzyszyć amerykańskiej flocie wpływającej na Morze Czarne (Towarzyszyłaby, gdyby John McCain był prezydentem).

Anime: "Jormungand". Znakomity i bardzo aktualny serial o handlarzach bronią. Główny bohater jest dzieckiem-żołnierzem, ochroniarzem Coco Hektmatyar (Radek Sikorski nie lubi tej rodziny...), ekscentrycznej handlarki orężem. Mimo, że większość pokazanych tam konfliktów jest fikcyjna, to całość jest niezwykle klimatyczna i pełna odniesień do współczesności. Przez dwie serie poznajemy towarzyszy panny Hekmatyar, a także jej konkurentów i wrogów - Chińczyków, Brytyjczyków, japoński wywiad wojskowy, postkomunistów, CIA (szczególnie Bookmana - agenta arabistę-intelektualistę).  Mnie szczególnie wbiły się w pamięć dwie zabójczynie - Chinatsu (nie nosząca bielizny i wprawiająca tym wszystkich w konfuzję słodka blondynka) i Hex (ciut sadystyczna a przy tym biuściasta i rudowłosa sucz z CIA). W serialu tym jest dużo humoru, dużo akcji i dużo dobrej muzyki. Nie powinniście się więc nudzić.




Ostatnio oglądałem sobie "Bakemonogatari" i serie pokrewne (Nissemonogatari, Nekomonogatari, Monogatari Series Second Season). Jestem zachwycony! Dla wielu ten serial będzie jednak przeintelektualizowany, zbyt awangardowy i ciut zboczony (to tam znalazła się słynna scena ze szczoteczką do zębów). Dużo żartów "na krawędzi", mogących oburzyć świętojebliwych hipokrytów - takich jak ci idioci, co przerwali ks. Małkowskiemu kazanie w Poznaniu, "bo mówił o polityce". Jest tam m.in. fajny Koci Demon, złotowłosa loli-wampirzyca mająca obsesję na punkcie słodyczy i tsundere wdającą się z głównym bohaterem w ekstremalne słowne gierki. Dla wielu z Was brzmi to pewnie strasznie, ale serial ma ogólnie bardzo pozytywny, ciepły przekaz.   Fabuła jest pokręcona, więc nie będę zbyt wiele zdradzał. Jak przeżyjecie pierwszych kilka odcinków, to może wytrwacie do końca... Ale nie mówcie potem, że nie ostrzegałem :) Klip poniżej Was może zachęci albo zniechęci do oglądania. :)))))





czwartek, 20 marca 2014

Putin czyli Chruszczow 2.0


Ukraińskie wojska rozpoczynają ewakuację z Krymu - groźba odcięcia Krymowi wody pitnej i prądu postkutkowała i GRU wypuściła zakładników., w tym dowódcę ukraińskiej marynarki wojennej. Tak jak wielokrotnie już tutaj pisałem - Ukraina odpuściła sobie walkę o Krym, podobnie jak Czang odpuścił Mandżurię w 1931 r. Teraz będzie przygotowywać na powstrzymywanie dalszych rosyjskich działań. Jak bowiem mówi Andriej Iłłarionow, były doradca Putina:

"Istnieje plan agresji na Ukrainę, który był przygotowany wiele lat temu. Sześć lat temu został on zapowiedziany m.in. przez samego Władimira Putina na szczycie NATO w Bukareszcie. W 2008 roku Putin powiedział, że Ukraina nie sprawdziłasię jako państwo i że zajmuje ona olbrzymią część rdzennie rosyjskich ziem. Wynikało z tego, że wcześniej czy później kwestia odebrania tych rdzennie rosyjskich ziem –- czy też, jak przyjęło się teraz mówić: “zjednoczenia rozdzielonego narodu” -– stanie się dla Putina aktualna. Pytanie dotyczyło jedynie tego, kiedy to nastąpi. Rewolucja i obalenie poprzedniego reżimu zostały uznane za dogodny moment do rozpoczęcia owego programu.

(...)

Iłłarionow powiedział także, iż w Rosji nie tylko istnieją plany agresji na Ukrainę, lecz również na Kremlu została nawet napisana nowa konstytucja tego kraju. Przewiduje ona ustrój federacyjny Ukrainy, który da różnym podmiotom owej federacji szeroką autonomię z możliwością prowadzenia własnej polityki zagranicznej. Dokument ten wyklucza też przynależność Ukrainy do NATO.

Według byłego doradcy Putina, Rosja nie zatrzyma się na Krymie. W tej sytuacji Ukraina ma dwa wyjścia: albo wybierze drogę Czechosłowacji, albo Finlandii. "

(Baj de łej: w ostatniej "Gazecie Polskiej" jest też wywiad z Iłłarionowem. Wyjaśnia on, że o zatrzymaniu rosyjskiej ofensywy w Gruzji przesądziły trzy czynniki: 1) gruziński opór okazał się silniejszy niż planowała Rosja (chodzi zapewne o rosyjskie straty w lotnictwie - samoloty te strącane były za pomocą ukraińskich i polskich rakiet) 2) akcja prezydenta Kaczyńskiego - sprowadzenie do Tbilisi kilku europejskich prezydentów 3) działania militarne USA rządządzonych przez G.W. Busha.)"

Jak mówi prof. Marciniak: "Obecna polityka najbardziej przypomina doktrynę Ogarkowa, czyli trwające w latach 70. i na początku 80. przygotowania do konfliktu konwencjonalnego na kontynencie europejskim. Opierała się ona na twierdzeniu, że siły ZSRR się wyczerpują i jest ostatni moment, by wygrać w rywalizacji z Zachodem. (...) Kreml doszedł do wniosku, że modernizacja Rosji jest niemożliwa, pomyślna koniunktura naftowa dobiega końca, znaczna część środków została zmarnowana, a teraz jest krótki okres, 
w którym Rosja dysponuje przewagą militarną w stosunku do Zachodu." Nie zgadzam się tu jednak z ostatnim zdaniem. Rosja nie ma przewagi militarnej nad Zachodem. Gdyby nie czynnik nuklearny, dałaby się pobić samej Turcji.



Tymczasem zdobyto dowód mówiący wyraźnie, że to rosyjskie tajne służby doprowadziły do masakry na Majdanie - czyli destabilizowały reżim Janukowycza. "Jak podaje portal Selous Foundation for Public Policy Research - http://sfppr.org - z przeprowadzonej przez jedno z państw członkowskich Paktu Północnoatlantyckiego analizy rozpoznawawczej twarzy wynika, że snajperzy, którzy kilka tygodni temu strzelali do demonstrantów w Kijowie należą do moskiewskiej jednostki FSB."

Reżim Putina zdecydowanie jednak przedobrzył. Jego akcja na Ukrainie wystawiła go na kurs kolizyjny nawet z takimi sojusznikami jak Niemcy czy Chiny. Siły międzynarodowe i wewnętrzne będą teraz grały na zmianę reżimu w Moskwie - tak jak wymieniono skompromitowanego Chruszczowa na Breżniewa, tak Putin zostanie wymieniony na Szojgu lub jakiś inny lepszy model. Obecna sytuacja bardzo mocno bowiem przypomina czasy Chruszczowa - awanturnictwo takie jak w Berlinie czy na Kubie, kretyńskie pohukiwania wobec Zachodu, rosnące na zapleczu chińskie zagrożenie, wewnętrzne walki frakcji na Kremlu, gospodarka pod presją i ruskie chamy krzyczące, że pokażą Zachodowi "Kuźkiną Mać".

Przykładzik : Roman Kokoriew, doradca rosyjskiej delegacji do Rady Europy napisał na Face'ie:

"Następny krok to Mołdawia i cała Ukraina; i wszystkie pozostałe ziemie ZSRR. Rosja zbiera się do kupy, jak zawsze. (...) Odnawia się duchowa i militarna potęga Rosji w całej jej krasie. I Alaska powróci, i kraje bałtyckie, i Polska, i Finlandia - to przecież rosyjskie ziemie."



Takie cytaty świadczą, że Rosja przebyła niewielką drogą od czasów Chruszczowa. Pokrzykiwanie i chamstwo maskują słabość.  Polecam poczytać Moczulskiego i Kudrina. 


A teraz trochę o ks. Isakowiczu-Zaleskianie. Pisałem już na tym blogu o jego dziwnych powiązaniach, a okazuje się, że ich jest jeszcze więcej. Jak bowiem pisze Katarzyna Gójska-Hejke:




"niewielka część środowisk kresowych w Polsce, w tym sam Duchowny, dała się zwieść wyjątkowo nieodpowiednim partnerom, którym przewodzi deputowany z Krymu Wadym Kołesniczenko. Kilka lat temu ów jegomość zorganizował w Kijowie wystawę poświęconą Golgocie Polaków na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Tym zdobył zaufanie m.in. naszego dotychczasowego autora. Wielką naiwnością było jednak uznanie go za godnego partnera – człowiek, który w swoim kraju od lat działa jawnie na rzecz przyłączenia Ukrainy do Rosji, na jednym wdechu może wykrzyczeć zbrodnie UPA i zaprzeczyć zbrodni katyńskiej, to doprawdy wielce niewiarygodny obrońca prawdy. Mimo to ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski przytaczał jego słowa na swoim blogu, a niewielka część środowisk kresowych gościła w Polsce.
Dziś Wadym Kołesniczenko ma zakaz wjazdu do USA. W czasie najkrwawszych dni w Kijowie organizował grupy tituszek, które napadały na protestujących ludzi. Nie wybierały sobie, czcigodny Księże, banderowców, tłukły każdego, kto stanął im na drodze. Deputowany Kołesniczenko to także jeden z głównych autorów terroryzującego Ukraińców pakietu ustaw, który u schyłku swych rządów wprowadził Janukowycz. Gdyby reżim miał czas z nich skorzystać, ich ofiarami byliby także mieszkający na Ukrainie Polacy. W tym ci, którzy od lat walczą o upamiętnienie ofiar ludobójstwa. To m.in. dlatego wzywali, by Polska poparła bunt Majdanu. Nie bali się banderowców, tylko ludzi takich jak Kołesniczenko, z którymi Ksiądz chciał walczyć o prawdę. Chcę uniknąć wszelkich niedomówień – nie uważam Księdza za „ruskiego agenta” (cytuję dokładnie Księdza wypowiedź), lecz za człowieka, który w słusznej sprawie bardzo źle wybrał sojuszników i na nieszczęście dla nas wszystkich nie potrafi z tej sytuacji wybrnąć. Pech chciał, iż niewydrukowany przez nas felieton Księdza, w którym nowy premier Ukrainy funkcjonuje jako banderowiec, zbiegł się w czasie z odrażającym wywiadem Wadyma Kołesniczenki wzywającym do rozstrzelania organizatora Majdanu, „zniszczenia suk, dziwek i bydlaków” (to o domagających się wolności obywatelach Ukrainy) oraz „utopienia we krwi dziwek i gnoi” (to o nowych władzach Ukrainy). Warto wsłuchać się w apel Polaków z Ukrainy i zastanowić, czy środowisko Kołesniczenki to ludzie zainteresowani jakąkolwiek inną prawdą niż ta wyartykułowana przez Putina."


Do agentów wpływu zaliczyłbym również "profesora" Bartoszewskiego. Kiedyś żyrował za Turowskiego (powyżej, z "własowską" kokardą). Należałaby mu się rundka w Starych Kiejkutach czy innych Klewkach.

Z lżejszych tematów: Niedawno, gdy wspomniałem na tym blogu o słodkiej idiotce prokurator Natalii Pokłońskiej, jakiś putinofil się oburzył i napisał: "bardzo ladna kobieta ta "slodka idiotka", o kilka klas lepsza niz te stare pudla ktore co jakis czas reklamujesz, nie wspominam juz zupelnie o mandze... "
Muszę go zasmucić. Prokurator Pokłońskaja trafiła już do mangi:
Co prawda o kilka klas od niej jest lepsza minister spraw zagranicznych Naddniestrza Nina Stanski, ale w przypadku Pokłońskiej połączenie słodkiej głupoty z nieco dziewczęcą urodą robi swoje i wywołuje wśród wielu facetów uczucia opiekuńcze. :) Powstał też teledysk jej poświęcony, bazujący na tym, że zamiast "chaos" mówiła ona "house" :))))

Na koniec dwie polecanki: smaczny materiał o defraudacjach w Agencji Wywiadu, dotyczący m.in. kumpla gen. Zacharskiego bohatersko wraz z nim zasadzającego się na Oleksego. Rozwalają słowa gen. Czempińskiego: "W CIA też kradną!" :)))))

Relacja video z poznańskiej manify poparcia dla Rosji. W manifie wzięło udział pięć osób - w tym Tomasz "Harry Potter" Wiśniewski, Jan Cyckiraniak ("Cyraniak!", "Przejęzyczyłem się...") i resortowy pan w dresiku. Wyszło bardziej pedalsko niż na imprezach u abpa Paetza :)