Ilustracja muzyczna: Hriste Boze (rock verzija)
Laibach - Nato 1994
Dla przypomnienia: Jan Paweł II zaorał bałkańską narrację endecji
Nie zazdroszczę teraz endekom. Tak się emocjonalnie zaangażowali w odległy konflikt kosowski, chodzili w marszach poparcia dla serbskiego Kosowa, podjarali się "ostatnim bastionem" oporu "chrześcijańskiej-nacjonalistycznej Słowiańszczyzny przeciwko islamowi i demoliberalizmowi" a tu nagle, ta kochana przez nich Serbia zapięła ich centralnie w d*pala. Serbski nacjonalistyczny rząd de facto uznał niepodległość Kosowa i rozpoczął proces normalizacji wzajemnych stosunków. I tego mógł się spodziewać każdy rozsądnie myślący, nie zaślepiony ideologią obserwator. Serbia nie ma środków, by odzyskać Kosowo, a gdyby je nawet jakimś cudem odzyskała, nie wiedziałaby co zrobić z zamieszkującymi je Albańczykami. (Wariant z lat '90-tych nie wchodzi w grę, bo serbskim politykom nie uśmiecha się ukrywać przez kilkanaście lat w przebraniu bioenergoterapeutów, jak to robił "Dr. Dabić":). Głupotą była wiara w mit Kosowa - bastionu chrześcijaństwa i cywilizacji europejskiej przeciwko islamowi, gdyż a) wbrew pozorom, między obiema nacjami nie ma dużej przepaści cywilizacyjnej a ich kultury przenikały się przez stulecia. Albańczycy są zresztą takimi gorliwymi muzułmanami jak Czesi chrześcijanami... b) ten kosowski mit został ożywiony przez ateistycznych postkomunistów od Miloszewicza w końcówce lat '80-tych, do celów wewnętrznej walki politycznej. Kolejne ekipy rządzące w Belgradzie nie traktowały go poważnie. Co więcej, w latach '90-tych ekipa Miloszewicza poważnie myślała o tym, by się pozbyć Kosowa. (W ten sam sposób rozumuje obecnie wielu rosyjskich nacjonalistów. Uważają oni, że Rosja powinna wycofać się z Północnego Kaukazu, bo ten rejon to tylko kłopoty. Mieszkające tam wrogie ludy rozwijają się demograficznie, gdy Rosja się zwija, i przenoszą się w dotychczas etnicznie rosyjskie tereny.) Gdyby USA nie było śpieszno ze zmiażdżeniem jugosłowiańskiego mafijnego reżimu (polecam film dokumentalny "Jedinica" - o tym jak jednostka specjalna MSW rządziła Serbią i bałkańską mafią), to by pewnie po paru latach Belgrad sam pozbył się Kosowa. Gra się toczyła o kilka północnych, etnicznie serbskich gmin, które Belgrad teraz prawdopodobnie zostawi w cholerę... Mit sypie się zresztą coraz bardziej. Czetnicki prezydent Nikolić odwiedził ostatnio Srebrenicę i przeprosił tam za serbską zbrodnię na Bośniakach (co jest jak najbardziej godne pochwały), a kilka dni później w Izraelu dziękował miejscowym politykom (bynajmniej nie palestyńskim :) za to, że przez wiele lat stali po stronie serbskiej w sporze o Kosowo.
Powyżej: dr Krisztina Morvai, eurodeputowana Jobbiku, która powiedziała liberalnym krytykom, by poszli do domu i "pobawili się swoimi obrzezanymi wackami".
By konfuzji stało się zadość przypomnę, że węgierska nacjonalistyczna partia Jobbik, z którą współpracuje Ruch Narodowy, organizowała demonstracje pod hasłem "Kosowo jest albańskie, a Wojewodina węgierska". Jak widać można być europejskim, chrześcijańskim nacjonalistą i popierać Albańczyków w sporze o Kosowo.
Co więcej, Jobbik, partia odwołująca się do turanizmu, to grono miłośników tureckiego premiera Erdogana. Dlatego też popiera syryjską rebelię przeciw Assadowi - uznawanego przez wielu polskich endeków za Kutafona czy Katechona (zawsze mi się to myli), w każdym bądź razie za kolejnego "krześcijańskiego męża stanu". Z Assadem również ciekawa sprawa, bo ten "obrońca chrześcijan" jeszcze do niedawna, przed swoim "nawróceniem na drodze do Damaszku" wspierał antychrześcijański terroryzm w Libanie, Iraku oraz w Europie. Jego służby udzielały pomocy tej samej al-Kaidzie, z którą teraz walczą na śmierć i życie. No cóż, sytuacja na Bałkanach i Bliskim Wschodzie jest dużo bardziej skomplikowała niż się śniło endeckim filozofom...
Powyżej: idol polskich środowisk niepodległościowych z szefem rosyjskiego Syndykatu
Żeby nie być monotematycznym, przywalę teraz środowiskom znajdującym się nieco na lewo od endecji. Jednym z idoli Ruchu Niepodległościowego jest węgierski premier Viktor Orban. Nie chcę mi się już go krytykować za głupie i niepotrzebne wojenki ze spekulantami finansowymi, ale zwrócę uwagę, że Orban jest w cichym sojuszu z Putinem - sojuszu taktycznym przeciwko Brukseli i Berlinowi. (Wspominał o tym m.in. dr Targalski). Przed wyborami z 2010 r. jeździł na zloty proputinowskiej młodzieżówki "Nasi". Później Putin dał mu wiele przysług - np. sprzedał węgierskiemu skarbowi państwa udziały Surgutnieftigazu w MOL-u. Nade wszystko jednak Orban, dzięki temu sojuszowi zyskał bezpieczeństwo, które pozwoliło mu na zorganizowanie olbrzymich czystek w służbach specjalnych. Widzimy jak w ostatnich miesiącach byli szefowie bezpieki z czasów postkomunistycznych lądowali na sali sądowej i w areszcie za szpiegostwo na rzecz Rosjan - a Rosja nabrała wody w usta.
To co zrobił Orban jest bardzo mądre: przejęcie służb (czyli pełnej władzy w państwie - co nie udało się Kaczyńskim) w zamian za sojusz z Putinem. Ale czy można taki scenariusz zrealizować w Polsce? Nie. Z dwóch powodów: 1) Polska jest krajem o dużo większym znaczeniu strategicznym dla Rosji niż malutkie Węgry. Rosja dąży więc do silniejszej kontroli nad naszym krajem. Prezydent Kaczyński, wbrew mitom dążył do partnerskiego porozumienia z Rosją, ale to Rosji nie odpowiadało takie porozumienie. 2) U nas jest zbyt wielu zdrajców i pajaców - od Ruchaczy Palikota po endeków - którzy za darmo nadstawiają się Putinowi.
Ps. Polecam dwa klipy z telewizji Republika. Oba z nich to rozmowy z drem Targalskim vel Darski (tak, tym samym Darskim, który podarł "Wyborczą" na scenie na koncercie i rozrzucił w tłumie krzycząc: "Żryjcie to gówno!" :) vel Dr. Housem vel Behemotem. Pierwsza z nich mówi o hydratach metanu, ale także o grafenie, czyli prawdziwym powodem afery wokół Azotów. Druga jest poświęcona sytuacji Tuska i Gowina, którego Darski nazywa "figurantem" i "rzecznikiem Szetyny". Jak zwykle mistrzowskie są złośliwostki dra Darskiego, szczególnie sposób w jaki wymawia on nazwisko "Szetyna".