Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Albania. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Albania. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 listopada 2014

Ukraina jak Krajina, Rosja jak Serbia


Ostatni tydzień nie był dobry dla Rosji: OPEC zadała mocny cios jej trzecioświatowej gospodarce, Francja pod naciskiem USA ("jak sprzedacie, to się zajmiemy waszymi bankami") wstrzymała dostawę Mistrali (Ruscy pogorszyli sprawę kradnąc z nich część elektroniki), wyszło na jaw prostytuowanie się francuskiego Frontu Narodowego za pieniądze rosyjskich banków, Chuck Hagel, słaby sekretarz obrony USA podał się do dymisji, a straty ludzkie jakie poniosła rosyjska armia na Ukrainie sięgnęły ponoć poziomu zbliżonego do poniesionych przez USA w czasie całej drugiej wojny irackiej. Wstrzymałbym się jednak ze świętowaniem, Rosja jest wciąż mocna, u niej "ludi mnoga" i ma wiele asów w rękawie. Do najmocniejszych z nich należy oczywiście uderzanie w morale przeciwnika i mieszanie w jego umyśle. Wielokrotnie się ostatnio przekonywałem, że rosyjscy agenci wpływu zrobili Polakom niezłą wodę z mózgu i kierują nas w stronę Idiokracji. Zastosowali w tym przypadku podobną kliszę propagandową jak w czasie wojen bałkańskich z lat 90-tych.



Strategia zastosowana przez Rosję na Wschodniej Ukrainie jest bardzo podobna do tej jaką zastosował Miloszewicz w Chorwacji i Bośni - tworzenie terrorystycznych państewek skupionych wokół miejscowej agentury, przysłanych z centrali sił specjalnych (i wojsk regularnych), kryminalistów i zjebów wszelkiej maści. Tak jak Putin-Hujło wysłał do Doniecka płka Girkina-Striełkowa, tak Miloszewicz wysłał do Krajiny i wschodniej Bośni kapitana Dragana i Jedinicę, jednostkę specjalną MSW. Bośnia miała swoich Karadzicia i Mladiczia, Donieck ma Gubariewa i Bezlera. Zastosowano również ten sam schemat propagandowy "słowiańska, prawosławna" ludność chwytająca za broń przeciwko "faszystom". W przypadku wojny prowadzonej przeciwko Chorwacji eksploatowano do maksimum to, że Chorwaci posługiwali się symboliką z nazistowskiego NDH, w przypadków Bośniaków przypominano dywizję SS Handżar, w przypadku Albańczyków dywizję SS Skanderbeg. Zjeby od Mladiczia miały więc walczyć przeciwko "strasznym nazistom" wspieranym przez "demoliberałów" oraz "islamskich fanatyków". (Na serbskim filmie "Rany" jest scena, w której dresiarze robią włam do wilii reżimowego jugosłowiańskiego prezentera telewizyjnego. Gdy ich nakrywa i pyta kim są, oni odpowiadają: "Jesteśmy bandą faszystowskich najemników oraz islamskich fanatyków, którzy przyszli skopać ci dupę, za te głupoty, które gadasz w telewizji." On odpowiada: "Panowie, dogadajmy się, ja musiałem pojechać do Knina..." :) Na sporą część polskiej prawicy to zadziałało. Do dobrego tonu należy tam m.in. straszenie kalifatem w Kosowie czy też biadolenie o bombardowaniach NATO z 1999 r. Nawet tak antyrosyjski autor jak Waldemar Łysiak dał się na to złapać - zarówno w przypadku Jugosławii jak i Ukrainy.

Przyjrzyjmy się temu jak wygląda wojenna muzyka "atlantystów" :
 Thompson - Boja Cavoglave  Thompson - Anice  Meda - Vellezerit Haradinaj  

Dino Merlin - Da te nije Alija

A teraz wojenna muzyka "euroazjatów":

"Remove Kebab"  Baja Mali Knindza-Crni gavran   Ameriko won

Muzyka normalnych  narodów kontra muzyka narodów zmierzających do upadku. Te klipy mówią więcej, niż tysiące słów...



\

Powyżej: Bojownicy przeciwko "nazizmowi", "islamskiemu terroryzmowi" i "demoliberalizmowi". Poniżej: "kosowski kalifat" :)





W przypadku konfliktu na Ukrainie jesteśmy więc bombardowani opowiastkami o "strasznych banderowskich nazistach" wspieranych przez "żydowskich neoliberałów" przeciwko "prawosławnym Słowianom". Istotnie wśród ukraińskich patriotów występuje fascynacja UPA, tak jak wśród chorwackich patriotów istnieje fascynacja ustaszami. To, że na froncie śpiewano ustaszowskie piosenki i odwoływano się do tradycji Crnej Legiji nie czyniło jednak Chorwacji państwem faszystowskim. Przez większą część okresu niepodległości rządzona była ona przez postkomunistów (takich jak prezydent Tudjman, były partyzant Tity) i liberalną lewicę. (Policjanci służący ekipie Tudjmana zabili w egzekucji szefa nacjonalistycznej, neoustaszowskiej partii HOS, tak jak ukraińscy policjanci od Awakowa zabili Saszkę Biłego z Prawego Sektora.) Moda na ustaszowskie symbole i muzykę Thompsona nie przełożyła się choćby na takie elementarne sprawy jak właściwe upamiętnienie ofiar ludobójstwa dokonane przez Titę.  Chorwacja nie jest państwem  nawet w najmniejszym stopniu faszystowskim - każdy kto tam był na wakacjach potwierdzi.  Tak samo moda na UPA nie przełoży się w żaden sposób na ustrój Ukrainy, tak jak moda na Żołnierzy Wyklętych i Powstanie Warszawskie nie przekłada się w żaden sposób na rzeczywistość polityczną w Polsce. Po prostu czasem fajnie się pozachwycać dawnymi bohaterami (pamiętajmy, że dla nas "Bury" jest bohaterem a dla Białorusinów już "zbrodniarzem" )  i tyle.  Ten kto widzi w takiej fascynacji formacjami wojskowymi z czasów naszych dziadów jakąś zapowiedź faszyzmu, czy to w Polsce, czy w Chorwacji czy na Ukrainie jest albo idiotą albo prowokatorem. Takich ludzi wypada tylko obśmiać, zdemaskować lub uciszyć.


Kiedy przyjdzie czas na Moskwę? Myślę, że tak ją kiedyś urządzą jej mieszkańcy...

środa, 1 maja 2013

Nikolić i Jobbik zaorali kosowską narrację endecji. Orban zaorał rosyjską narrację PiS


Ilustracja muzyczna: Hriste Boze (rock verzija)
                           
                                 Laibach - Nato 1994

Dla przypomnienia: Jan Paweł II zaorał bałkańską narrację endecji

Nie zazdroszczę teraz endekom. Tak się emocjonalnie zaangażowali w odległy konflikt kosowski, chodzili w marszach poparcia dla serbskiego Kosowa, podjarali się "ostatnim bastionem" oporu "chrześcijańskiej-nacjonalistycznej Słowiańszczyzny przeciwko islamowi i demoliberalizmowi" a tu nagle, ta kochana przez nich Serbia zapięła ich centralnie w d*pala. Serbski nacjonalistyczny rząd de facto uznał niepodległość Kosowa i rozpoczął proces normalizacji wzajemnych stosunków. I tego mógł się spodziewać każdy rozsądnie myślący, nie zaślepiony ideologią obserwator. Serbia nie ma środków, by odzyskać Kosowo, a gdyby je nawet jakimś cudem odzyskała, nie wiedziałaby co zrobić z zamieszkującymi je Albańczykami. (Wariant z lat '90-tych nie wchodzi w grę, bo serbskim politykom nie uśmiecha się ukrywać przez kilkanaście lat w przebraniu bioenergoterapeutów, jak to robił "Dr. Dabić":). Głupotą była wiara w mit Kosowa - bastionu chrześcijaństwa i cywilizacji europejskiej przeciwko islamowi, gdyż a) wbrew pozorom, między obiema nacjami nie ma dużej przepaści cywilizacyjnej a ich kultury przenikały się przez stulecia. Albańczycy są zresztą takimi gorliwymi muzułmanami jak Czesi chrześcijanami... b) ten kosowski mit został ożywiony przez ateistycznych postkomunistów od Miloszewicza w końcówce lat '80-tych, do celów wewnętrznej walki politycznej. Kolejne ekipy rządzące w Belgradzie nie traktowały go poważnie. Co więcej, w latach '90-tych ekipa Miloszewicza poważnie myślała o tym, by się pozbyć Kosowa. (W ten sam sposób rozumuje obecnie wielu rosyjskich nacjonalistów. Uważają oni, że Rosja powinna wycofać się z Północnego Kaukazu, bo ten rejon to tylko kłopoty. Mieszkające tam wrogie ludy rozwijają się demograficznie, gdy Rosja się zwija, i przenoszą się w dotychczas etnicznie rosyjskie tereny.) Gdyby USA nie było śpieszno ze zmiażdżeniem jugosłowiańskiego mafijnego reżimu (polecam film dokumentalny "Jedinica" - o tym jak jednostka specjalna MSW rządziła Serbią i bałkańską mafią), to by pewnie po paru latach Belgrad sam pozbył się Kosowa. Gra się toczyła o kilka północnych, etnicznie serbskich gmin, które Belgrad teraz prawdopodobnie zostawi w cholerę... Mit sypie się zresztą coraz bardziej. Czetnicki prezydent Nikolić odwiedził ostatnio Srebrenicę i przeprosił tam za serbską zbrodnię na Bośniakach (co jest jak najbardziej godne pochwały), a kilka dni później w Izraelu dziękował miejscowym politykom (bynajmniej nie palestyńskim :) za to, że przez wiele lat stali po stronie serbskiej w sporze o Kosowo.


Powyżej: dr Krisztina Morvai, eurodeputowana Jobbiku, która powiedziała liberalnym krytykom, by poszli do domu i "pobawili się swoimi obrzezanymi wackami".


By konfuzji stało się zadość przypomnę, że węgierska nacjonalistyczna partia Jobbik, z którą współpracuje Ruch Narodowy, organizowała demonstracje pod hasłem "Kosowo jest albańskie, a Wojewodina węgierska". Jak widać można być europejskim, chrześcijańskim nacjonalistą i popierać Albańczyków w sporze o Kosowo.

Co więcej, Jobbik, partia odwołująca się do turanizmu, to grono miłośników tureckiego premiera Erdogana. Dlatego też  popiera syryjską rebelię przeciw Assadowi - uznawanego przez wielu polskich endeków za Kutafona czy Katechona (zawsze mi się to myli), w każdym bądź razie za kolejnego "krześcijańskiego męża stanu". Z Assadem również ciekawa sprawa, bo ten "obrońca chrześcijan" jeszcze do niedawna, przed swoim "nawróceniem na drodze do Damaszku" wspierał antychrześcijański terroryzm w Libanie, Iraku oraz w Europie. Jego służby udzielały pomocy tej samej al-Kaidzie, z którą teraz walczą na śmierć i życie. No cóż, sytuacja na Bałkanach i Bliskim Wschodzie jest dużo bardziej skomplikowała niż się śniło endeckim filozofom...


Powyżej: idol polskich środowisk niepodległościowych z szefem rosyjskiego Syndykatu

Żeby nie być monotematycznym, przywalę teraz środowiskom znajdującym się nieco na lewo od endecji. Jednym z idoli Ruchu Niepodległościowego jest węgierski premier Viktor Orban. Nie chcę mi się już go krytykować za głupie i niepotrzebne wojenki ze spekulantami finansowymi, ale zwrócę uwagę, że Orban jest w cichym sojuszu z Putinem - sojuszu taktycznym przeciwko Brukseli i Berlinowi. (Wspominał o tym m.in. dr Targalski). Przed wyborami z 2010 r. jeździł na zloty proputinowskiej młodzieżówki "Nasi". Później Putin dał mu wiele przysług - np. sprzedał węgierskiemu skarbowi państwa udziały Surgutnieftigazu w MOL-u. Nade wszystko jednak Orban, dzięki temu sojuszowi zyskał bezpieczeństwo, które pozwoliło mu na zorganizowanie olbrzymich czystek w służbach specjalnych. Widzimy jak w ostatnich miesiącach  byli szefowie bezpieki z czasów postkomunistycznych lądowali na sali sądowej i w areszcie za szpiegostwo na rzecz Rosjan - a Rosja nabrała wody w usta.

To co zrobił Orban jest bardzo mądre: przejęcie służb (czyli pełnej władzy w państwie - co nie udało się Kaczyńskim) w zamian za sojusz z Putinem. Ale czy można taki scenariusz zrealizować w Polsce? Nie. Z dwóch powodów: 1) Polska jest  krajem o dużo większym znaczeniu strategicznym dla Rosji niż malutkie Węgry. Rosja dąży więc do silniejszej kontroli nad naszym krajem. Prezydent Kaczyński, wbrew mitom dążył do partnerskiego porozumienia z Rosją, ale to Rosji nie odpowiadało takie porozumienie. 2) U nas jest zbyt wielu zdrajców i pajaców - od Ruchaczy Palikota po endeków - którzy za darmo nadstawiają się Putinowi.

Ps. Polecam dwa klipy z telewizji Republika. Oba z nich to rozmowy z drem Targalskim vel Darski (tak, tym samym Darskim, który podarł "Wyborczą" na scenie na koncercie i rozrzucił w tłumie krzycząc: "Żryjcie to gówno!" :) vel Dr. Housem vel Behemotem. Pierwsza z nich mówi o hydratach metanu, ale także o grafenie, czyli prawdziwym powodem afery wokół Azotów. Druga jest poświęcona sytuacji Tuska i Gowina, którego Darski nazywa "figurantem" i "rzecznikiem Szetyny". Jak zwykle mistrzowskie są złośliwostki dra Darskiego, szczególnie sposób w jaki wymawia on nazwisko "Szetyna".

sobota, 23 lutego 2013

Jan Paweł II zaorał bałkańską narrację endecji

"Kosowo jest albańskie" - Roman Dmowski  :)

Ilustracje muzyczne: Marko Perkovic Thompson "Anica"
                                 Marko Perkovic Thompson "Cavoglave"
                                 Meda ft. Sinan Hoxha "Kuq e zi"

Popularna prawicowa, endecka narracja wojen bałkańskich lat 90-tych mówi, że Jugosławia została rozbita przez Niemcy, USA i muzułmanów. Pomija ona kluczowy czynnik jakim były walki frakcyjne wśród jugosłowiańskich komunistów i sięgnięcie przez ich frakcje po nacjonalizm. Ale mimo wszystko  zawiera ziarno prawdy. Sam uważam, że dzięki wojnom bałkańskim USA zdołały na 10 lat zatruć stosunki niemiecko-rosyjskie (co było dla Polski ekstremalnie korzystne, wbrew temu co twierdzą fantaści snujący wizje jakiegoś Heksagonale). Warto jednak zwrócić uwagę, że endecy zawsze pomijają innego ważnego aktora stosunków międzynarodowych, który wziął udział w rozbijaniu Jugosławii: bł. Jana Pawła II i Stolicę Apostolską. Endecy zawsze przypominają, że niemieckie MSZ pośpieszyło się z uznaniem niepodległości Chorwacji. Zapominają dodać, że wkrótce po RFN Chorwację uznała Stolica Apostolska. Watykan udzielał w czasie wojny dyplomatycznego i duchowego wsparcia Chorwacji w walce z komunistyczną Serbią. Jan Paweł II przyjął na audiencji m.in. generała Ante Gotovinę, który w 1995 r. dowodził operacją "Burza" w wyniku której zdobyto na Serbach Krainę. Chorwaci uważają Jana Pawła II za swojego bohatera. Urban i Palikot nie przeżyliby 30 sekund, gdyby zostali otoczeni przez weteranów wojny z Serbią. :)







Trudno się jednak dziwić wsparciu Watykanu dla Chorwacji. Nie miał przecież powodu, by kochać komunistyczną Jugosławię, państwo zroszone krwią tysięcy katolików. W odróżnieniu od endeków  nie widział też w postkomunistyczno-mafijnej Serbii "bastionu chrześcijaństwa". Watykan doskonale zdawał sobie za to sprawę z bardzo silnego serbskiego antykatolicyzmu. (Jan Paweł II wyniósł przecież na ołtarze katolickie zakonnice z Bośni zgwałcone i zamordowane przez czetnicką bandę, czyszczącą Bośnię z muzułmanów i katolików.) Sam ten silny antykatolicyzm widziałem w Serbii. Gdy byłem na serbskim festiwalu nacjonalistycznym na Ravnej Gorze co i rusz słyszałem antykatolickie teksty w stylu "papież kierował Hitlerem" a serbscy koledzy namawiali mnie do przyjęcia swojej wiary. "Gdy będziesz katolikiem, nie będziesz widział całego zła tego świata" - mówili. Rozglądałem się więc uważnie i uśmiechałem się obserwując ich "życie duchowe". Na straganach obok ikon świętych i innych dewocjonaliów kasety porno z paniami dumnie prezentującymi swe narządy na okładkach, butelki wódki z zatopionymi w nich krzyżami (kupiłem taką na pamiątkę). Ale najlepszą ilustracją specyficznego podejścia Serbów do religii był podpity jegomość, który przeżegnał się na nasz widok mamrocząc "Katolicy na Ravnej Gorze! Skandal!" a po chwili wyjął przy wszystkich wacka na wierzch i zaczął mówić, że jest "pedałem i komunistą".

To samo narracyjne skrzywienie dotyczy Kosowa. Prezes Artur Zawisza pisze: "Okazujemy solidarność prawosławnym południowym Słowianom, aby przypomnieć sobie i światu słowiańską wspólnotę wiary i kultury. Bronimy matecznika serbskości przed inwazją muzułmanów, których powstrzymywał w 732 roku Karol Młot pod Poitiers, a w 1683 roku Jan III Sobieski pod Wiedniem. "
Problem w tym, że Serbom Kosowo zabrali nie muzułmanie, ale inny naród: Albańczycy. Prawie 20 proc. Albańczyków to chrześcijanie, którzy jakoś się nie skarżą na islamskie prześladowania - dotyczy to również Kosowa. Poprzedni prezydent Albanii był prawosławny. Dwóch największych bohaterów narodowych Albanii to katolicy: Skanderbeg i bł. Matka Teresa z Kalkuty.


Powyżej: antykomunistyczne malowidło w kościele franciszkańskim w Szkodrze

W Tiranie, w samym centrum miasta jest wielka prawosławna katedra, a centrum albańskiego antykomunizmu było od lat w dużej mierze katolickie miasto Szkoder. Albański islam jest dosyć liberalny - zwłaszcza, że jest pod silnym wpływem sufickiego bektaszyzmu. Podróżując po Albanii i rozmawiając z miejscowymi słyszałem wypowiedzi w stylu "islam i chrześcijaństwo to dwie autostrady prowadzące do Boga". Nie widziałem tam żadnej dziewczyny w chuście na głowie, za to wiele w klubach nocnych. Wojna w Kosowie miała mało wspólnego z ekspansją islamu. To było starcie dwóch nacjonalizmów. Dlaczego więc Albańczycy niszczyli serbskie cerkwie? Robili to samo, co my po 1918 r. Niszczyliśmy ślady panowania zaborcy. Tak jak rosyjskie prawosławie dostarczało carskim oprawcom duchowego paliwa do prześladowania Polaków, katolików i Żydów, tak serbskie prawosławie dostarczało ludziom typu "pedał i komunista" z Ravnej Gory, duchowego paliwa do zabijania Chorwatów, Bośniaków i Albańczyków. Starcie wygrały nacjonalizmy: chorwacki, bośniacki i albański. Serbowie przegrali, bo okazali się chorym społeczeństwem. Nie ma powodu, by ich bronić. Powinni stracić jeszcze Preszewo i Wojewodinę.

(Zainteresowanych tematyką kosowską polecam ten mój wpis, oraz artykuł dra Targalskiego)

Czasem się zastanawiam, czy endecy są rzeczywiście katolikami. Argumenty wysuwane przez nich w ich narracji dotyczącej Rosji i Bałkanów są bowiem zwykle prawosławne. Pamiętacie wizytę patriarchy generała Cyryla? Podpisanym z tej okazji świstkiem papieru (którego nie odczytano w mojej parafii, by nie gorszyć patriotycznych wiernych) ekscytowała się cała masa endeków od Winnickiego po Engelgarda i Bodakowskiego. Wszyscy zdawali się bić czołem o posadzkę cerkwii i powtarzać: "Ja rab twój! Ja rab twój!". A wyobraźmy sobie teraz, że podobne porozumienie z Kościołem Katolickim podpisałby jakiś protestancki biskup, Dalajlama czy naczelny rabin Izraela. Oburzenia na ekumenizm byłoby co niemiara :)



Ps. Serbski narodowy mit koncentruje się wokół bitwy na Kosowym Polu z 1389 r. Starcia chrześcijańskich Serbów z Turkami. Serbowie pomijają jednak to, że po ich stronie walczyli wówczas Albańczycy. Również to, że kilkadziesiąt lat później podczas drugiej bitwy na Kosowym Polu wojska albańskiego katolika Skanderbega starły się z serbskimi wasalami tureckiego sułtana. No cóż, współczesna turecka historiografia podkreśla, że Serbowie byli "dobrymi sojusznikami" Turcji :)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Wielka Albania Tour

Gdy mówiłem, że jadę na urlop do Albanii i Kosowa (a także Macedonii i "na chwilę" do Czarnogóry) , wielu znajomych udzielało mi rad w stylu: "uważaj, bo cię tam okradną/zabiją". Wróciłem cały, zdrowy i raczej pozytywnie zaskoczony życzliwością miejscowych. Tak, to prawda, że Albania to kraj zacofany w wyniku tureckiego panowania i ciężkiego komunizmu, a teraz zmaga się z podobnymi problemami jak wszystkie kraje postkomunistyczne, ale to również kraj bardzo bezpieczny dla przybyszów z zagranicy. Gość jest tam dobrze przyjmowany nie tylko w świetle tradycji, ale również dlatego, że kraj był przez długie lata izolowany od zagranicy - cudzoziemiec siłą rzeczy wywołuje tam życzliwą ciekawość. Problemem jest bariera językowa, ale mimo wszystko można tam nawiązać ciekawe kontakty. Np. w Szkodrze (najbardziej katolickim i antykomunistycznym mieście Albanii) łapaliśmy transport do Ulcinja (najbardziej albańskiego miasta Czarnogóry). Załapaliśmy się na taksówkę - kilkuletniego Mercedesa prowadzonego przez albańskiego dziadka, razem z nami jechało jeszcze dwóch albańskich staruszków. Jak się okazało nacjonalistów i antykomunistów uważających za swoich idoli Busha i Clintona, nie lubiących Putina i przekonanych o tym, że... w Smoleńsku doszło do zamachu.

- 100 lat temu wszystkie ziemie albańskie były pod jedną władzą. Teraz są rozdzielone pomiędzy kilka państw. To nie jest dobrze. Kosowo powinno się połączyć z Albanią - mówił jeden z dziadziów.

- Tetowo, Preszewo i Chameria (Północny Epir) też? - badałem dalej grunt.

- Też. I Ulcinj razem z okolicami

- To Wielka Albania - uśmiechnąłem się słysząc tak szczerą odpowiedź - A my chcemy Wielkiej Polski, tak jak wy Wielkiej Albanii. Do Polski powinny należeć Wilno, Lwów i Mińsk.

Przyszło mi na myśl wówczas, że polska prawica tak zasadniczo potępia UCK i albański nacjonalizm, ale przecież powinniśmy go podziwiać. Albańczycy z Kosowa potrafili się zorganizować, stworzyć własną siłę zbrojną, zdobyć międzynarodowe poparcie i skopać Serbom tyłki. Chciałbym, żeby kiedyś to się powtórzyło na Wileńszczyźnie - by powstało tam drugie państwo polskie: nowa Litwa Środkowa. Nasze własne Kosowo.



Powyżej: przykład popularnego nacjonalizmu Albańskiego. Zwracają uwagę zwłaszcza ich nacjonalistki.

To co nastawia nas pozytywnie do Albańczyków to również ich euro-atlantyzm. Nie sposób się  nie uśmiechnąć słysząc opowieść taksiarza wskazującego nam bazę KFOR pod Prisztiną:

- Tu była największa serbska baza wojskowa w Kosowie. Gdy nadleciały samoloty NATO i zrzuciły bomby, zostały po niej tylko ruiny.

W Prisztinie ulica George'a W. Busha krzyżuje się z bulwarem Billa Clintona (niestety nie ma tam tabliczek z nazwami). W miejscowości Fushe Kruje, znaleźliśmy natomiast pomnik George'a W. Busha:



Albańczycy zdecydowanie odbiegają od stereotypu "dzikusów i brudasów" kultywowanego przez serbską propagandę wojenną i za jej przykładem przez endecję. Powiedziałbym nawet, że pod jednym ważnym względem górują nad Serbami: o ile Serbia jest XVIII-wieczną Polską w stadium upadku (minus Konstytucja Majowa, KEN, ks. Staszic, i z nieudolnym postkomunistycznym generałem Mladicem zamiast Kościuszki), o tyle naród albański wciąż jest pełny sił witalnych. Paradoksalnie zapóźnienie względem Zachodu zakonserwowało tam takie "prawicowe" wartości jak nacjonalizm, szacunek dla rodziny i tradycji, a także zamiłowanie do prywatnej przedsiębiorczości. Pod względem gospodarczym Albania nie ma się jednak dobrze - sektor publiczny jest słaby, większość dróg wygląda jakby rządził nimi od 50 lat Grabarczyk (choć mają na koncie również imponujące odcinki takie jak górska autostrada Prisztina - Tirana), miejskie chodniki są tak popękane jakby rządziła tam od wieków HGW a wiele uliczek przypomina syf Południowych Włoch. (Tirana stanowi połączenie Neapolu, Istambułu i Mińska - na placu Skanderbega są tam jednak ładne faszystowskie budowle. Kruje jest urokliwe a Szkoder dosyć uporządkowany). Jednakże ludzie są często lepiej ubrani niż w Polsce, a jeżdżą zwykle Mercami (pełny przegląd od lat '70-tych po nowe modele, które przeważają). Albanki zwracają uwagę elegancją a ich uroda jest bardzo dziewczęca (Roman Polański byłby zachwycony). Zgadując życzenie Łukasza Czajki, daje próbkę z moich badań etnograficznych:




Kosowo niewiele odbiega od Albanii. Prisztina sprawia wrażenie nieco zaniedbanego miasta wojewódzkiego, choć często tam widać amerykańskie SUV-y, na jej obrzeżach rozrastają się nowe osiedla, a przy drogach dojazdowych przez wiele kilometrów ciągną się sklepy i składy budowlane. Okoliczne, serbskie wioski (o dziwo nie obstawione posterunkami KFOR) wyglądają już z kolei bardzo słowiańsko. Zdołałem również odwiedzić m.in. Kosowską Mitrowicę ze słynnym mostem Austerlitz, rozdzielającym miasto na część serbską i albańską. Po serbskiej stronie usypana ziemna barykada, namiocik i baraczek, nad którymi powiewają flaga Serbii i Rosji. W pizerii po albańskiej stronie, miejscowi robią sobie jaja: "Srbija, ha ha ha!!!".  Wydaje mi się, że traktują serbskich "obrońców mostu" tak jak polscy liberałowie obrońców Krzyża. Mostu strzegą włoscy karabinierzy, którzy umilają sobie pracę robiąc fotki miejscowym panienkom. "Jak pójdziecie na stronę serbską, to będzie OK. Tam jest teraz spokojnie". Przechodzimy przez most. Oglądamy opustoszałą barykadę i pomniczek z bardzo krótką listą Serbów zabitych w wyniku bombardowań NATO i "terroryzmu UCK". Przyglądają nam się z pobliskiej kafany popijający piwo panowie o resortowych gębach. Jak widać nowe serbskie władze grają na oderwanie północnych gmin od Kosowa i wyjście z twarzą z konfliktu. Na nic innego nie mają najmniejszych szans. Kosowo już nie jest serbskie.


Powyżej: na Gazimestanie, miejscu totalnie przegranej bitwy, która stała się podstawą świadomości narodowej Serbów. Czy kolejne totalnie przegrane starcie o Kosowo stanie się podstawą nowej serbskiej świadomości?


Macedonia wciąż jednak jest macedońska pomimo rosnącej w siłę albańskiej mniejszości. Kraj piękny, o który warto walczyć. (Polecam zwłaszcza wizytę w Ochrydzie - wspaniałym mieście pełnym zabytków sprzed tysiąca lat, leżącym nad pięknym jeziorem a także odwiedzenie Starej Czarsziji, czyli potureckiej starówki Skopje). Macedończycy, naród "wymyślony" nieco ponad 100 lat temu, kultywują swoją tożsamość. W centrum Skopje wspaniale wyglądający, wręcz totalitarny pomnik Aleksandra Wielkiego - postaci mającej tyle wspólnego ze współczesną Macedonią co Karol Wielki z Polską.



W hotelu przypadkiem natrafiamy w TV na program o wojnach bałkańskich 1912-1913 - jest tam mowa o ówczesnych macedońskich nadziejach na niepodległość oraz o podziale Macedonii przez ościenne kraje. To mi przywodzi na myśl białoruski nacjonalizm. Macedończycy i Macedonki  różnią się wyglądem od Bułgarów czy Serbów. To naród pogranicza. Ich dziewczyny to wyraźna mieszanka. Słowiańskie twarze, od czasu do czasu blond włosy a do tego drobna, albańska budowa ciała. Widać Słowianie (nadciągająca z północy horda wbijająca dzieci na sztachety) zmieszali się tam z przedsłowiańskimi ludami takami jak Ilirowie (przodkowie Albańczyków). W naszej części Europy nawet wrogie narody są ze sobą mocno spokrewnione...


Powyżej: Socrealistyczna rzeźba na tyłach Narodowej Galerii Sztuki w Tiranie. Panienka wyraźnie zrobiona w maoistowskim stylu: charakterystyczna czapka i warkoczyki w stylu w jakim się nosiły dziewoje z Syczuanu w latach '60-tych. Moja ręka na jej biuście symbolizuje zachodnią dywersję ideologiczną a także chęć wciągania państw regionu do obozu euro-atlantyckiego.

wtorek, 24 lipca 2012

Wyjazd: Albania, Macedonia, Kosowo, Czarnogóra






Powyżej: Albania za faszystowskich czasów

Wybieram się na urlop do Albanii, Macedonii, Kosowa (i prawdopodobnie również Czarnogóry).
Następny wpis umieszczę tutaj najwcześniej 6 sierpnia, a przez ten czas będę dobrze się bawił. Mam nadzieję spotkać na swojej drodze wielu ciekawych ludzi: dowódców UCK, szpiegów CIA, albańskich faszystów, miejscowych maoistów tudzież dżihadystów, dadaistów a przede wszystkim radykalnych centrystów. Jednym z celów wyjazdu jest również zmierzenie się z mitem Albanii i Kosowa. Serbską wersję historii znam na wylot - teraz pragnę poznać albańską. Zapewne część prawicowych czytelników mojego bloga zaraz się obruszy: "Jedziesz to tych narkotykowych mafiozów, zbrodniarzy wojennych jedzących serbskie dzieci, najemników CIA, alfonsów, islamskich antychrystów?" Odpowiem im: "Nie. Jadę do innego narodu. Zobaczyć jaki on jest naprawdę".



Powyżej: klip poświęcony Ramushowi Haradinajowi, mafiozie, dowódcy UCK i byłemu premierowi Kosowa

W polskich środowiskach prawicowych (a szczególnie endeckich) panuje mit Kosowa - prowincji odebranej siłą niewinnej jak lilija Serbii przez zgniły "judeomasoński" Zachód, Niemców i islamskich fanatyków, prowincji po której wzgórzach, za serbskiego panowania hasały jednorożce i półnagie biuściaste dziewoje. Tak jak ruch Okupuj Wall Street kumuluje w sobie wszystkie lewicowe mity, tak  walka o serbskie Kosowo skupia w sobie endeckie i narodowo-radykalne mity (Na demonstracjach za srpskim Kosovem można np. usłyszeć antyizraelskie hasła, mimo że Izrael w konflikcie kosowskim nieoficjalnie popierał... Serbię). Jak zwykle jednak konflikt jest o wiele bardziej skomplikowany niż myśli endecja. To prawda, Albańczycy teraz tam prześladują serbską mniejszość. Ale robią to w zemście za prześladowania z serbskiej ręki za Miloszewicza (Natężenie konfliktu - jeśli chodzi o ilość ofiar cywilnych było wówczas dużo większe niż w przypadku konfliktu izraelsko-palestyńskiego). Serbowie za Miloszewicza odgrywali się natomiast na Albańczykach za szykany z czasów, kiedy autonomiczna administracja była zdominowana przez Albańczyków. Tamci się wówczas odgrywali za krwawe, komunistyczne prześladowania z czasów Rankovicia (którego kosowscy Serbowie uważają za bohatera). Komuniści czyścili Kosowo z "albańskich faszystów", którzy czyścili z kolei te tereny po wyzwoleniu ich spod władzy Jugosławii przez Niemców i Włochów. Wojenne czystki były odpowiedzią na serbskie, szowinistyczne szykany z czasów międzywojnia. Wcześniej albańska większość (od XVII w. Albańczycy są tam większością), żyła w miarę zgodnie z serbską mniejszością. Dochodziło tam m.in. do objawów synkretyzmu religijnego (muzułmanie chrzcili swoje dzieci). Konflikt nie ma też podłoża religijnego - wielu Albańczyków to katolicy i prawosławni, wielu to ateiści - Albańczycy burzą serbskie cerkiewki z tego samego powodu co my w międzywojniu burzyliśmy rosyjskie: uznawaliśmy je za symbol obcej dominacji. To po prostu klasyczna "bałkańska nawalanka", którą endecja uznała z niewiadomego powodu za starcie dobra ze złem o apokaliptycznych rozmiarach. Choć uważam, że przyznanie Kosowu niepodległości było błędem (ze względu na to, że nie popierali jej nasi sojusznicy: Gruzja, Ukraina, Rumunia), to jednak doceniam Albańczyków, że potrafili sobie niepodległość wywalczyć. Nie ma tu znaczenia, że niepodległość została tam wywalczona przez bandytów a Kosowem rządzi mafia. Mafie rządzą bowiem również Serbią, Macedonią, Bułgarią, sprzymierzoną z Serbami Rosją, Polską a nawet USA (choć jest to mafia wyższego gatunku), a w ostatnich stu latach mieliśmy przykłady terrorystów, którzy później dostawali pokojowego Nobla (Begin, Arafat, Mandela...). Polecam Wam artykuł dra Targalskiego poświęcony niepodległości Kosowa.  Jeśli uważacie, że "Kosovo srce Srbije" zwróćcie uwagę, że dr Dobrica Cosic, ojciec współczesnego nacjonalizmu serbskiego 20 lat mówił, że Serbia powinna się pozbyć Kosowa zatrzymując tylko północne gminy. Tyle teorii, jak je w praktyce zobaczę i usłyszę na miejscu...