sobota, 16 sierpnia 2014
Największe sekrety: Wtajemniczony
Ilustracja muzyczna - Umineko - Resurected Replayer
W 1916 r. Roman Dmowski odbył ciekawą rozmowę ze znajomym przedstawicielem brytyjskich elit rządzących. Ów człowiek z establiszmentu powiedział mu, że w Rosji wybuchnie rewolucja. Dmowski, człowiek, który rzekomo "zaszczepił Polakom myślenie geopolityczne", zbaraniał. Jak to rewolucja?! Niemożliwe! Przecież stłumi ją armia. Brytyjczyk wyjaśnił mu, że rewolucja zacznie się właśnie od armii. Dmowski nadal nie potrafił zrozumieć, co się kroi. Tymczasem już rok wcześniej, komendant Piłsudski, dziwił się w rozmowach ze swoimi towarzyszami w okopach, że rewolucja w Rosji jeszcze nie wybuchła. Był tak pewny, że ona nastąpi.
To nie jedyny przypadek uaktywnienia się zadziwiającej intuicji geopolitycznej Marszałka. 21 lutego 1914 r. wygłosił on w sali paryskiego Towarzystwa Geograficznego odczyt w którym stwierdził, że w nadchodzącej wojnie światowej Rosja zostanie pobita przez Niemcy, a później Niemcy przez Zachód. Wykład ten opisał rosyjski socjalista Wiktor Czernow. Wiemy również, że przy kilku innych okazjach Piłsudski snuł wówczas podobne prognozy. I to właśnie do nich dostosowywał swoją strategię podczas I wojny światowej - najpierw walka u boku Austro-Węgier i Niemiec przeciwko Rosji, od 1917 r. walka POW przeciwko Niemcom i Austro-Węgrom. Czy to była tylko intuicja?
W 1919 r. wybitny brytyjski geopolityk sir Halford Mackinder usiłował przekonać Marszałka do sojuszu z Denikinem. Piłsudski rzeczowo wyjaśnił mu, że taki sojusz nie ma sensu, gdyż Dekin jest skazany na klęskę. Znów intuicja?
W 1928 r. wysyła swojego emisariusza, by prowadził rozmowy sondażowe z NSDAP. Już spodziewa się, że partia ta zdobędzie władze w Niemczech. Chce szukać możliwości sojuszu i oderwać nazistów od związków z Sowietami. Intuicja?
W 1934 r. Piłsudski przyjmował węgierskiego premiera Gombosa. Wygłosił wówczas prognozę, że w ciągu kilku lat stracą niepodległość Austria i Czechosłowacja. Gombos mu nie wierzy. Marszałek próbuje montować koalicję przeciwko hitlerowskim Niemcom, rozbijającą je zanim wznowią zbrojenia. Gdy się nie udaje, stawia na pakt z Niemcami. Mówi, że da on pięć lat pokoju. Znów intuicja?
Tuż przed śmiercią Marszałka Warszawę odwiedza francuski premier Pierre Laval, jadący z Moskwy. Piłsudski nie chce go przyjąć. Ironizuje: "Fajnego sobie wybrał kompana - Stalina". Wydaje dyspozycje Beckowi, by za wszelką cenę starał się wciągnąć Wielką Brytanię do wojny. Wcześniej ironizuje: "Wy beze mnie w tę wojnę nie wschodźcie. Wy ją beze mnie przegracie". Znów intuicja?
Wrogowie Marszałka lubią przypominać, że zostały przysłany do Polski specjalnym pociągiem przez Niemców, tak jak Lenin do Rosji. Dali mu objąć władzę w zamian za zapewnienie spokoju na tyłach ich wojsk na Wschodzie i umożliwienie ich bezpiecznego powrotu do kraju. Zostawili za sobą broń i tabor kolejowy, który posłużył do uzbrojenia Wojska Polskiego. W 1935 r., gdy Marszałek zmarł, niemiecka propaganda poświęciła mu wiele pięknych i ciepłych słów. Hitler uczestniczył zaś w Mszy św. żałobnej w berlińskim kościele św. Barbary. Bardzo żałował, że nie mógł się spotkać z tak wielkim człowiekiem.
Marszałek mógł liczyć jednak nie tylko na zadziwiającą przychylność Niemców. Wojnę 1920 r. wygraliśmy m.in. dlatego, że nasze zbrojenia chętnie finansowały anglosaskie banki. Te same, które tak chętnie sypały dolarami na rewolucję bolszewicką, promowały handel z Sowietami i odbudowę niemieckiego przemysłu. Ogromną sympatię Polsce okazywał prezydent Wilson i jego progresywistyczna ekipa - z szarą eminencją płk Housem na czele. Czyżby więc Polska była traktowana w grze strategów z Waszyngtonu jako bariera nie pozwalająca rozlać się sowieckiemu eksperymentowi społecznemu (powtarzam: eskperymentowi) po Europie? Czyżby Piłsudski był ważniejszą figurą w tej grze od takich bankierskich lokajów jak David Lloyd George (lobbysta JPMorgana) i Eduard Benesz? Czyżby oni nie byli w pełni wtajemniczeni w plan gry a Marszałek był?
Marszałek miał też aniołów stróżów na Kremlu. Inny Wielki Wtajemniczony, Feliks Dzierżyński dwukrotnie zawetował bardzo zaawansowane plany zamachu na Piłsudskiego. To zapewne też dzięki niemu KPP dokonała "błędu majowego" - poparcia zamachu stanu wymierzonego w endecję uważaną przez sowiecką dyplomację za skrytego sojusznika ZSRR. Sowieci zdobyli się również na zadziwiający gest żałobny po śmierci Marszałka: "14 maja, we wtorek (w poniedziałki gazeta się nie ukazywała), dziennik „Izwiestija” na pierwszej stronie zamieścił komunikat agencji TASS informujący o śmierci Józefa Piłsudskiego. Zaś na następnej w rubryce poświęconej wydarzeniom na świecie ukazał się obszerny artykuł autorstwa Karola Radka „Marszałek Józef Piłsudski”. Wszystko wskazuje, że został opublikowany za wiedzą, a być może został zredagowany przez Stalina. Piłsudskiego nazywano w nim „organizatorem niepodległości państwa polskiego”, „gorącym polskim patriotą” i „wodzem państwa polskiego” oraz twórcą polskich granic.Oprócz tego ludowy komisarz spraw zagranicznych Maksym Litwinow, który podobnie jak marszałek w Rosji carskiej uczestniczył w ekspropriacjach, wystosował na ręce ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Józefa Becka depeszę kondolencyjną, a kierownik Wydziału Zachodnioeuropejskiego w resorcie złożył wyrazy współczucia ambasadorowi RP w Moskwie Juliuszowi Łukasiewiczowi."
20 maja 1935 r. w Genewie odbyło się posiedzenie Ligi Narodów, któremu tego dnia przewodniczył towarzysz Maksym Litwinow - ludowy komisarz spraw zagranicznych ZSRR. Kończąc posiedzenie zwrócił się do obecnych z wystąpieniem: "Przyszło mi otwierać to nadzwyczajne posiedzenie zgromadzenia w atmosferze smutku. Sąsiadujące z nami państwo dopiero co straciło człowieka, czyjego silną osobowością od momentu odzyskania narodowej niepodległości przesiąknięta jest historia jego odrodzenia i rozwoju życia społecznego. Marszałek Piłsudski poświęcił całe swoje życie sprawie odrodzenia swojego państwa. Dla realizacji tego celu poniósł ogromne ofiary. Zasłużenie stał się bohaterem narodowym. Kierował losami Polski od momentu jej nowego powstania aż do swojej śmierci. Potrafił umocnić swoje państwo i to dzięki jego wysiłkom cieszy się ono ogólnym szacunkiem i zajmuje w rodzinie narodów odpowiednie miejsce.Ceremonie pogrzebowe ostatnich dni pokazały, jak naród cenił marszałka Piłsudskiego, któremu pomógł on uwolnić się od obcego panowania i w którym zyskał status naczelnika w dziele swojego odrodzenia. Nie zapominam, że pod kierownictwem marszałka Piłsudskiego Polska zawarła z rządem, który reprezentuję, pakt o nieagresji stanowiący jedną z podstaw pokoju i bezpieczeństwa, które my wszyscy pragniemy umacniać w tym krytycznym okresie przeżywanym przez Europę. Oddając cześć pamięci tego wielkiego działacza państwowego, wraz z narodem polskim dzielimy jego smutek. Jestem przekonany, iż zgromadzenie zechce przekazać za pośrednictwem polskiej delegacji wyrazy głębokiego współczucia dla polskiego rządu i polskiego narodu”. Reakcje podobne jak po śmierci Mussoliniego, gdy wówczas i Stalin i Churchill i Pius XII ciepło wspominali zmarłego...
Marszałek Piłsudski był człowiekiem Wtajemniczonym. I to nie było złe. Pomogło to nam bowiem odzyskać niepodległość i odnosić zwycięstwa w walce o granice. Pytanie, czy pomogłoby to nam w 1939 r., gdyby jeszcze żył.
Ciekawą kwestią jest również to, kiedy został wtajemniczony. Czy w 1904 r., gdy szukał w Londynie kontaktu z japońskimi tajnymi służbami? Japonia odniosła wówczas zwycięstwo m.in. dzięki hojnym kredytom takich bankierów jak Jacob Schiff. Bankierzy ci finansowali też broszurki z komunistyczną propagandą, z którymi zapoznawano rosyjskich jeńców w japońskiej niewoli. Udział w wojnie, która zatrzymała rosyjską ekspansję na Dalekim Wschodzie i skierowała ją na Bałkany, oraz w Rewolucji z pewnością pozwolił Piłsudskiemu zwrócić na siebie uwagę innych Wtajemniczonych. Podobnie jak Mussolini zwrócił na siebie uwagę w latach 1914-1915. Uruchomił on w ten sposób serię zdarzeń, które przyniosły Polsce niepodległość. I chwała mu za to Wtajemniczenie.
Endecy lubią oskarżać Marszałka o najdziwniejsze rzeczy: że był Żydem, masonem, oddał Niemcom Wielkopolskę, wdał się w "niepotrzebną" wojnę z bolszewikami, "pojechał w 1920 r. do kochanki", zabił gen. Rozwadowskiego, Zagórskiego a nawet Witosa (tak twierdzi Janek Bodakowski, lider Madao Prawicy). Jednocześnie robią z niego głupka, który nic nie potrafił i nic nie wiedział (tylko nie wiadomo dlaczego cały czas zapinał endecję w d...). Nigdy jednak, pomimo swojego zamiłowania do teorii spiskowych, nie zajrzą głębiej w jego życiorys. Dlaczego? Czego się boją?
W mojej książce "Vril. Pułkownik Dowbor". przyczytacie więcej o Wtajemniczonych :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz