sobota, 14 czerwca 2014

Największe sekrety: Zanim zapadła Mgła - cz. 4: Arbeitstag

"W rzeczywistości komuniści nie są naszymi wrogami. (...) Lepiej byłoby skończyć w bolszewizmie,  niż znosić niewolnictwo kapitalizmu"
   Dr. Joseph Goebbels, list otwarty z 1925 r.


"W naszym ruchu łączą się dwie skrajności: komuniści z lewicy oraz oficerowie i studenci z prawicy (...) To zbrodnia, że przeciwstawiają się oni sobie w walkach ulicznych. Komuniści są idealistami socjalizmu"
 Adolf Hitler, 1929 r.

"Aby zdobyć swą niepodległość, Niemcy muszą się przeciwstawić Europie. (...) Będą one w stanie to zrobić tylko przez sprzyjanie rosyjsko-azjatyckiemu naporowi na Europę"
  Ernst Niekisch, "Decyzja", 1930 r. 

"Nie istnieją przyczyny, dla których by faszyzm niemiecki i sowiecka Rosja nie miały iść razem, skoro faszystowskie Włochy i sowiecka Rosja są dobrymi przyjaciółmi".
  Karol Radek, "Izwiestia", 15 lipca 1934 r.

Ilustracja muzyczna: Rammstein - Moskau



Powyżej: niemiecki nazistowski medal z 1934 r. Polecam również przyjrzeć się temu krótkiemu urywkowi filmu "Soviet Story" - porównaniu motywów nazistowskiej i sowiekiej propagandy. Kto zrzynał od kogo?


Przyczyną tego, że nie doszło do zawarcia "zychowiczowskiego" paktu II RP i III Rzeszy, była w dużej mierze głęboka nieufność sanacyjnych elit wobec ekipy rządzącej Niemcami. Nieufność ta była CAŁKOWICIE UZASADNIONA. Zapomina się bowiem, że Pakt Ribbentrop-Mołotow miał swoją prehistorię a Niemcy dogadywali się z Sowietami za naszymi plecami myśląc o wspólnym podziale Europy na długo przed sierpniem 1939 r. Ale zacznijmy naszą historię od właściwego momentu...



Powyżej: gen. Kurt von Schleicher

Wrzesień 1930 r. Niemiecki przedsiębiorca Arnold von Rechberg omawia w berlińskim hotelu "Adlon" z gen. Kurtem von Schleicherem (późniejszym premierem, szarą eminencją Republiki Weimarskiej) wyniki wyborów parlamentarnych, które mocno powiększyły stan posiadania NSDAP. Wyraża swój niepokój dyktatorskimi ciągotkami Hitlera. Von Schleicher wybucha śmiechem.Mówi, że poradzi sobie z Hitlerem, bo "trzymam go powodów sięgających 1919 r.". Przyznał, że finansował jego kampanię wyborczą z funduszów Reichswehry. Wyjaśnił, że Hitler ma przygotować Niemców do okresu intensywnych zbrojeń, ale to nie on będzie zbierał profity z tej kampanii. Gdy NSDAP będzie chciała się usamodzielnić, zostanie rozbita przez rozłamy. Gdy von Rechberg spytał "społecznego generała", czy niemieckie zbrojenia nie zaniepokoją ZSRR, von Schleicher spojrzał na niego z politowaniem i wyjaśnił: "To Stalin osobiście kazał pchnąć mi do przodu Hitlera i nasze zbrojenia". Dodał, że Niemcy i Sowiety mają to samo stanowisko, co do Europy Środkowo-Wschodniej i razem podzielą między sobą Europę. "Społeczny generał" wie, co mówi. Wszak był jednym architektów układu z Rapallo i przez ponad dekadę stał na czele Centrali R, tajnej komórki w Reichswehrze odpowiedzialnej za współpracę wojskową z sowiecką Rosją. Stał też na czele tajnego niemieckiego głębokiego państwa - struktury oplatającej wojsko, służby, policję, oficjalną politykę, przemysł i radykalne grupy takie jak np. NSDAP.



Prognozy generała von Schleichera spełniły się we wszystkich punktach poza jednym - nie udało mu się podzielić NSDAP za pomocą braci Streicherów i swojego podwładnego kpt Ernsta Roehma. Skończyło się to Nocą Długich Noży, podczas której gen. Streicher został przywiązany przez esesmanów do krzesła i zasypany gradem kul z pistoletów. Wykończono wówczas również jego małżonkę. I wielu innych niewygodnych świadków. Po kilku lat Hitler wyraził ubolewanie z powodu zabicia gen. von Schleichera twierdząc, że jego zabójstwo było pomyłką. Co by nie powiedzieć, o przywódcy Rzeszy, miał poczucie humoru...

Powyżej: Karol Radek

Stalinowi spodobała się czystka dokonana przez Hitlera na dawnych partyjnych towarzyszach. I nic dziwnego. Dobrze przecież przyjął objęcie przez niego urzędu kanclerza mówiąc, że to "zwycięstwo klasy robotniczej" a Hitler jest "lodołamaczem rewolucji". Mimo, że oficjalnie sowiecko-niemieckie stosunki się ochłodziły, a różni Goebbelsowie, Szczerbakowowie i Erenburgowie obrzucali się nawzajem błotem, to cały czas Moskwa wysyła Berlinowi dyskretne sygnały, że chce porozumienia. W 1935 r. Kreml nakazuje Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) wygasić wszelką działalność skierowaną przeciwko nazistom. Agentura uplasowana w bezpiece, policji i wojsku (m.in. szef Gestapo Heinrich Mueller, bawarski policjant, który tuszował śledztwo w sprawie śmierci Geli Rabaul, siostrzenicy Hitlera) ma przejść w stan uśpienia. Ci którzy mają wątpliwości - np. gen. Siemion Urickij, kończą rozstrzelani w ramach Wielkiej Czystki 1937 r. W sierpniu 1935 r. wybitny bolszewicki działacz, spolonizowany Żyd Karol Radek odnawia stare kontakty z 1919 r. (siedział wówczas w celi berlińskiego więzienia, w komfortowych warunkach i przyjmował u siebie przedstawicieli niemieckiej armii, służb wywiadowczych, przemysłu - takie osoby jak np. Walther Rathenau czy były turecki przywódca Talaat Pasza. Po wyjściu z więzienia udał się na przyjęcie zorganizowane przez niemiecką finansjerę i przemysł.) Spotyka się w Gdańsku z dwoma oficerami Abwehry. Ten kanał jednak nie wypala. Jego rozmówcy nie kontynuują negocjacji, bo boją się reakcji szefa - dowódcy Abwehry wiceadmirała Konrada Patziga. Radek zostaje w 1939 r. rozstrzelany przez NKWD. Był niewygodnym świadkiem, którego należało się pozbyć...




Do gry wkraczają inne siły, a ściślej mówiąc stary manipulator płk. Walter Nicolai - jedna z najbardziej niedocenianych postaci XX w. W latach 1913-1919 był on szefem niemieckiego wywiadu wojskowego. To on zdemaskował austriackiego zdrajcę płka Redla, to on został wciągnięty w aferę Maty Hari, to wreszcie on wysłał Lenina w zaplombowanym pociągu do Rosji. Za jego sprawą kajzerowskie Niemcy zainstalowały bolszewizm. W latach '20-tych, oficjalnie na emeryturze, kierował prosowiecką siatką swoich zwolenników w Abwehrze - za plecami jej szefa gen. Ferdinanda von Bredowa, współpracownika gen. von Schleichera, jednej z ofiar Nocy Długich Noży. (Moim zdaniem to właśnie dla tego aparatu pracował rotmistrz Sosnowski. To dlatego niemiecki kontrwywiad nic nie robił, by go zgarnąć choć przez siedem lat wiedział o jego związkach z polskim Oddziałem II-gim a uczciwi oficerowie Abwehry zarzekali się, że Sosnowski nie pracował dla nich.) W 1935 r. płkowi Nicolaiowi udaje się wejść w łaski von Ribbentropa i Reinharda Haydricha. Staje na czele Biura ds. Żydowskich przy MSZ. Nazwa jest tylko przykrywką (choć nie tak do końca...). Płk Nicolai ma tam kierować tajnymi kontaktami z Sowietami. W 1936 r. attache handlowym w Berlinie zostaje Dawid Kandelaki, osobisty agent Stalina. Od razu wchodzi w kontakt z płk von Nicolaiem.



Powyżej: Wolne Miasto Gdańsk, Albert Forster, Bierut i....


Jak czytamy w niezależnej prasie (są w tym artykule drobne nieścisłości): " Początkiem Paktu Ribbentrop-Mołotow były rozmowy prowadzone na przełomie 1935/36 roku w Gdańsku-Oliwie przez Karola Radka  (...) z pułkownikiem SS Walterem Nicolaiem, doradcą zastępcy Hitlera, Rudolfa Hessa. "Można powiedzieć z całą odpowiedzialnością, ze Katyń narodził się w Gdańsku, jako pokłosie tego zbrodniczego Paktu Ribbentrop-Mołotow" - stwierdził profesor Stanisław Świaniewicz, świadek historii, który przeżył zbrodnię katyńską (...) Należy podkreślić, że w przygotowaniu tego spotkania w Gdańsku-Oliwie brał udział pułkownik NKWD B. Bierut, który mieszkał wtedy w majątku Wernera Modrowa z NSDAP (w miejscowości Modrowo-Nygucie). B. Bierut współpracował również z Ernestem Gunterem Modrow (kuzynem Wernera Modrow), szefem NSDAP na powiat kościerski, który mieszkał w Bączku. Po wojnie w 1952 r., z okazji 60-tej rocznicy urodzin B. Bieruta, w ramach zacierania zbrodni polskojęzycznej grupy Gestapo, majątek W. Modrow został nazwany imieniem Bieruta - Bolesławowo. Pomimo licznych protestów kombatantów nazwa Bolesławowo istnieje do dziś (...)  Spotkanie tej rangi na przełomie 1935/1936 r. w Gdańsku Oliwie organizował sam Forster, szef NSDAP w Gdańsku."

Powyżej: Maksym Litwinow

W grudniu 1937 r. prof. Luciani, ówcześnie korespondent francuskiej prasy w Moskwie, został zaproszony do gabinetu swojego przyjaciela, ludowego komisarza spraw zagranicznych Maksyma Litwinowa. Litwinow zdradził mu, że Stalin nakazał przygotować sowieckiemu MSZ pakt z Niemcami. Mimo deklarowanego przez nazistów antybolszewizmu, rozmowy cały czas trwały. Takiego sojuszu chciała spora część nazistowskich kadr (Według Alberta Grzesińskiego, prefekta policji w Berlinie w czasach Republiki Weimarskiej, 50 proc. bojówkarzy z SA stanowili dawni komuniści. Ponadto na rzecz współpracy z Sowietami działały takie wtyki jak Martin Bormann, Heinrich Muller czy też zakompleksiony pożyteczny idiota von Ribbentrop.)



Flashback:  Bormann i Gestapo Mueller na usługach Stalina - recenzja

Sympatię Sowietom okazywały też stare arystokratyczne kadry. W listopadzie 1934 r. gen. von Blomberg uczestniczył w wydanym przez Sowietów bankiecie z okazji rocznicy Rewolucji Październikowej i wzniósł tam toast za Armię Czerwoną. W 1935 r. Niemcy przyznali ZSRR 200 mln marek w złocie kredytu na bardzo korzystnych warunkach. W 1938 r. sowiecko-niemieckie obroty handlowe potroiły się. W styczniu 1939 r. - jeszcze zanim napięcia z Polską zaczęły grozić wojną - Hitler demonstracyjnie wziął na prywatną rozmowę sowieckiego dyplomatę. 11 kwietnia 1939 r. organ NSDAP "Volkische Beobachter" pisał: "Z rewolucji rosyjskiej, tak jak z rewolucji nazistowskiej i faszystowskiej, mógł by wyjść młody Ruch Narodowy, gdyby Lenin i Stalin nie zostali pochłonięci przez falę żydowską. Ale być może ten ruch utworzy się pewnego dnia?".



 Przeszkodą do oficjalnego sojuszu był głównie antysemityzm nazistów oraz ich przekonanie o głębokim zażydzeniu władzy sowieckiej. Stalin postanowił więc ten problem rozwiązać. Od 1936 r. zaczyna się masowa rozwałka działaczy europejskich partii komunistycznej - w tym KPP. (Krzysztof Kąkolewski sugerował, że zniszczenie "zażydzonej" KPP było sygnałem do Hitlera, że Stalin chce zniszczyć Polskę i też jest antysemitą.)





Według Pierre'a de Villemaresta, agenta francuskich tajnych służb i autora znakomitych książek, wojna domowa w Hiszpanii była właśnie taką niemiecko-sowiecką ustawką, w trakcie której NKWD wykończyła tysiące naiwnych europejskich lewicowców - ludzi, którym nie przypadłby do gustu pakt z Hitlerem. W ramach czystek przygotowujących sojusz, niemieckie i sowieckie służby robiły sobie wzajemne przysługi. I tak SD dostarczyła Sowietom via pożyteczni czescy idioci dossier obciążające marszałka Tuchaczewskiego. W czasie, gdy sowieckie służby rozwalały kadry dowódcze Armii Czerwonej, niemieckie czyściły kadry Wermachtu (afery Blomberga i von Fritscha), o ile w 1933 r. 61 proc. niemieckich generałów wywodziło się z arystokracji bądź wysokiej burżuazji to w 1939 r. już tylko 27 proc. Ostatnim akordem czystek było odwołanie w maju 1939 r. Żyda Litwinowa z fotela ludowego komisarza spraw zagranicznych i zastąpienie go rodowitym Rosjaninem Mołotowem. Stalin wydał mu polecenie: "Oczyścić synagogę!". Naziści i komuniści mogli się już porozumiewać bez ryzyka absmaku wśród ich kadr...



Co pchało obie strony do sojuszu? Stalin widział Hitlera w roli człowieka, który wywoła wojnę Niemiec z Zachodem i później pozwoli się zaatakować od tyłu, co miało doprowadzić do zajęcia przez Sowietów całej Europy. W przypadku motywacji Hitlera sprawa była bardziej skomplikowana. Rzeczywiście uważał Rosjan i "żydobolszewików" za podludzi, naprawdę chciał Lebensraumu na Wschodzie, ale chwilowo miał ważniejsze problemy. Jak przekonująco wyjaśnił niemiecki historyk Gotz Aly, hitlerowski cud gospodarczy był wynikiem zaciągnięcia ogromnych kredytów w amerykańskich, brytyjskich i francuskich bankach. (Szczególnie tutaj się "zasłużył" Banque de France.) Ta góra długów narastała a ówczesne władze III Rzeszy widziały najlepsze rozwiązanie tego problemu w rozpętaniu wojny - napadnięciu na wierzycieli, tak by nie trzeba było spłacać długu. Może dałoby się dogadać z Brytyjczykami - zmuszając ich groźbą bombardowań do umorzenia długu, ale na Francję trzeba było napaść. W tej sytuacji stawało się jasnym, że snute przez sztab generalny plany wspólnej wyprawy z Polską przeciwko Sowietom można potłuc o kant d... Z przyczyn oczywistych nie mówiono tego jednak opinii publicznej i Polakom - mamiąc tych drugich wizją wiecznej przyjaźni i polskich portów nad Morzem Czarnym. Niemcy mogły pójść na wojnę tylko przeciwko Zachodowi, a wówczas potrzebowały ochrony od strony Sowietów. Stąd pomysł, by podzielić się Europą ze Stalinem. W takiej konfiguracji, Polska byłaby  niemiecką kolonią lub niemiecko-sowieckim kondominium. Różnica polegałaby na tym, że zostalibyśmy wchłonięci pokojowo. A później - w 1941 r. przejechałyby się po nas sowieckie czołgi i jako "poplecznicy Hitlera" przyłączono by nas do ZSRR. Bylibyśmy państwem okrojonym o Kresy, ale nie mającym Ziem Zachodnich. Do tego rządzonym podobnie jak Ukraina czy Mołdawia.

Powyżej: płk Ludwik Muzyczka

Co wiedziały o tym władze II RP? Więcej niż nam się wydaje. Negocjacjom prowadzonym w Oliwie przyglądali się ludzie płka Ludwika Muzyczki. Mieliśmy też świetną agenturę w KPP (jeden z dowódców brygad międzynarodowych w Hiszpanii pracował dla Oddziału II-go) i zapewne też wśród niektórych polskojęzycznych komunistów osiadłych w ZSRR. Już w 1928 r. Józef Piłsudski sondował NSDAP   poprzez swoich wysłanników. Przyglądaliśmy się też uważnie niemiecko-sowieckiej współpracy wojskowej. Wiedzieliśmy, że Niemcom nie można ufać. I stąd plan wojny prewencyjnej Marszałka Piłsudskiego z 1934 r. (gdy on nie wypalił z winy Francji, podpisaliśmy pakt z Niemcami, by zyskać czas na modernizację armii). Stąd przedśmiertne zalecenia Marszałka, by Beck wciągnął do wojny Brytyjczyków. Stąd polskie propozycje wojenne składane Zachodowi w 1936 r.  i marcu 1938 r. Stąd polskie przygotowania do ataku na Niemcy w 1938 i 1939 r. Zależało nam na wciągnięciu do wojny Zachodu. Zrobienia tego i rozbicia Niemiec, zanim Sowiety nas zaatakują. Wbrew temu, co piszą różni "kapitanowie Po Fakcie", to nie było żadne samobójstwo. To była bardzo ryzykowna gra, ale zarazem jedyny sposób by zamienić dramatyczną walkę o przetrwanie w triumf.



Jak pisze dr Dariusz Baliszewski: "Jakkolwiek krzywdzące byłyby dla Polski decyzje podjęte przez sprzymierzonych w Jałcie czy Teheranie, to jednak, jak zapisał 12 grudnia 1939 r. w Brasow w Rumunii mądry Józef Beck: „Państwo polskie istnieje w obliczu prawa i w polityce. I nie trzeba nam znów zaczynać od Legionów i komitetów narodowych!”. I wydaje się, że o to właśnie im chodziło, gdy widząc w zbliżającej się wojnie groźbę kolejnych rozbiorów i kolejne niemiecko-sowieckie zamiary wymazania Polski z mapy świata, szli na tę z góry przegraną wojnę, by ocalić Polskę. I to się im udało."

Ending: Dawid Hallmann - Fałszywy Raszyn (dedykowane "realistom" i "zdrajcom udającym polskich partiotów"

To już (chyba) koniec cyklu "Wrześniowa Mgła". Cieszy mnie bardzo duże zainteresowanie czytelników. Na koniec kilka słów, o tym co mnie zainspirowało do jego napisania. Głównie odkrycia takich autorów jak Bogdan Konstantynowicz, Dariusz Baliszewski, Robert Michulec, Wiesław Jan Wysocki, Tymoteusz Pawłowski, Leszek Moczulski, Władysław Pobóg-Malinowski czy Mateusz Prószyński, Pierre de Villemarest, Wiktor Suworow, Mark Sołonin. Ta seria zrodziła się więc z tygla historycznych interpretacji. Mam nadzieję, że dotarłem do klucza do Września '39 i rozwiałem Wrześniową Mgłę. 

I na koniec: Higurashi - Dear You

czwartek, 12 czerwca 2014

ISIS idzie na Bagdad



A jednak ISIS rozpoczyna ofensywę na Bagdad. W ręce terrorystów wpadł już m.in. Tikrit., rodzinne miasto Saddama.  Rząd al-Malikiego wystawia przeciwko nim dwie dywizje i sześć brygad zmechanizowanych - łącznie około 50 tys. żołnierzy. Mają powstrzymać organizację, która była zbyt radykalna nawet jak na standardy al-Kaidy. Mają przewagę liczebną i techniczną, ale będą walczyć na terenach sunnickich, co im źle wróży. Być może lepszym rozwiązaniem byłoby przyjęcie walki na przedmieściach Bagdadu, gdzie dużo szyitów a teren sprzyja zasadzkom i twardej obronie. Dotychczasowe doświadczenia nie są zachęcające. W Mosulu przed 800 bojownikami ISIS uciekło 30 tys. irackich żołnierzy - mniej więcej dwie dywizje.  Zostawili na miejscu sporo sprzętu, w tym amerykańskie Blackhawki .


Al-Maliki tłumaczy klęskę sunnicką zdradą. Sunnicy żołnierze mieli porzucać stanowiska, bo nie lubią szyickiego rządu a ich oficerowie są w zmowie z rebeliantami. Z Mosulu rzeczywiście dochodzą informacje, że ISIS była wspierana przez bardziej umiarkowane sunnickie milicje oraz zwolenników rządzącej Irakiem za Saddama świeckiej, socjalistycznej partii Baas. Zacytujmy jednego z mieszkańców tego miasta:

"I'm so glad that we got rid of the Iraqi military forces, army and police. They were a curse on the city and its people. We have suffered a great deal since the US invasion in 2003, which brought only traitors and criminals to Iraq and to Mosul in particular. (...)
There was not a remarkable resistance by the Iraqi military forces and the Isis fighters put their hands on the city swiftly. They are in alliance now with Ansar al-Sunna and Ba'ath party fighters. We got statements by them confirming that they won't cause harm to any one and all the minorities will be protected by them.
They are welcomed. We are happy to have them rather than having Malki's bloody brutal forces. I feel we have been liberated of an awful nightmare that was suffocating us for 11 years. The army and the police never stopped arresting, detaining and killing people, let alone the bribes they were taken from detainees' families.My neighbours and I are waiting to hear that the other six Sunni protesting provinces have fallen to Isis fighters – then we can declare our own Sunni region like the three provinces in Kurdistan. There is no way to live with this awful successive governments that have been ruling Iraq since the invasion. They proved to be very sectarian and a complete failure in governing Iraq."

Dla odmiany głos oficera policji z Mosulu:

"It is obviously a conspiracy to hand Mosul over to Isis fighters and provide Maliki the opportunity to get his third mandate, against the will of the people.[I believe] the military has agreed with Maliki to hand over the Sunni provinces to Isis and, in return, Mosul will vote for Maliki as a prime minister for the third time.
It is really difficult to understand how the commanders of the land forces were so quick to move when a similar crisis first erupted in Ramadi, but they all fled when Isis attacked Mosul – even though there were only a few Isis fighters who could have been overcome easily.

[In Isis's first assault] there were only 500 fighters. Once they got to the city, they were joined by other Iraqi resistance groups, they went to the prisons and released all the prisoners who are fighting with them now. They are quipped of far better and advanced weapons than ours. If they fire a bullet, they can scupper a wall, not like our funny weapons, which are like kids' toys.The Isis fighters are from Syria, Afghanistan, Saudi Arabia and Iraq. When they entered the Tamouz neighbourhood in Mosul, we tried to resist them with RPGs [rocket-propelled grenades] and rockets. We were waiting for support from the army, which never came.All of a sudden, our commandos began to withdraw. We were more than 200 policeman in the office. I looked around and could only find eight. How can I fight Isis with eight policemen? We have pistols; they have PKC [machine guns].We held them off for five days but on the fifth day, an emergency forces unit based in one of the hotels in Mosul was hit and lots of military men were killed. The attack devastated the morale of the military forces. Any policeman who handed himself to Isis was killed immediately.
Isis fighters then confiscated army vehicles deserted by the military forces and drove them to the police headquarters. At first we thought they were military men; then they started to kill any policeman they saw. They are everywhere in the city and all its villages. The whole city is under their control now."

Maliki jest w dużej mierze sam sobie winny. Gdy Amerykanie się wycofali, przestał płacić sunnickim milicjom, które zwalczały al-Kaidę. Jego bezpieka uderzała w sunnickich polityków, więc sunnici (religijni i postsaddamowscy) sprzymierzyli się z ISIS.

Ps. najnowsze wiadomości dotyczące sytuacji w Iraku - na blogach Daily Telegraph i Guardiana

środa, 11 czerwca 2014

Upadek Mosulu



Mosul, drugie pod względem ilości miasto w Iraku, zostało zdobyte przez ISIS (radykalną syryjsko-iracką organizację islamską, nie do końca słusznie łączoną z al-Kaidą). Iraccy policjanci i żołnierze uciekali porzucając broń , co jest oczywiście wielką kompromitacją zważywszy, że USA przeznaczyły na ich wyszkolenie i uzbrojenie 20 mld USD (rząd al-Malikiego jest trzecim największym odbiorcą amerykańskiej pomocy wojskowej). Nie uchroniło to ich oczywiście przed najgorszym, na ulicach miasta mnóstwo zwłok w mundurach - ofiar zasadzek organizowanych przez zaprawionych w bojach w Syrii terrorystów. W ręce ISIS wpadło 260 pojazdów wojskowych . Organizacja zagraża teraz instalacjom naftowym na północy Iraku, kontroluje oba brzegi Tygrysu i Eufratu, ma w swoich rękach Faludżę i zdobywa kontrolę nad Diyalą. Może więc rozpocząć ofensywę na Bagdad z trzech kierunków - pytanie tylko czy jej taka ofensywa się opłaci. Wszak Bagdad to ogromne, wielomilionowe miasto z dużą szyicką (a więc wrogą) populacją. Okupacja Bagdadu będzie dla nich czymś nie do przełknięcia. Pójście na północ w stronę Kirkuku, to starcie z kurdyjskimi milicjami a także wejście na kurs kolizyjny z Turcją robiącą świetne naftowe interesy z irackim Kurdystanem. Siły ISIS - szacowane w całym Iraku na zaledwie 6 tys. ludzi - może więc stać jedynie na konsolidację zdobyczy, czyli własnego quasi-państwa po obu stronach syryjsko-irackiej granicy.

\

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że ISIS, a przynajmniej jej odłam syryjski jest mocno zinfiltrowana, jeśli nie sterowana przez assadowską bezpiekę (o czym już wcześniej pisałem na tym blogu). Czyżby więc kolejna operacja specjalna wymknęła się spod kontroli? Czy też daje o sobie znać tradycyjna syryjsko-iracka rywalizacja (Syrii, czyli lokalnemu państwu zbójeckiemu, nigdy nie zależało na silnym Iraku)?

sobota, 7 czerwca 2014

Największe sekrety: Zanim zapadła Mgła - cz. 3: Cud domu windsorskiego


"Osąd przyjdzie z morza..."
   Umineko

Ilustracja muzyczna - Krone - Guilty Crown OST



To historia niemal jak z bajki. Król rządzący wielkim imperium abdykuje, by móc poślubić kobietę, którą kocha. Tak, w sposób romansowo-bajkowy, oficjalna historiografia pokazuje wydarzenia z grudnia 1936 r. - niespodziewaną abdykację brytyjskiego władcy Edwarda VIII, który wkrótce poślubił średniourodziwą amerykańską rozwódkę Wallis Simpson. Jego decyzja wywołała wówczas szok. Oto bowiem w atmosferze skandalu odchodzi dobrze zapowiadający się monarcha, uznawany za przyjaciela ludu. "Nie zamierzałem nic więcej, niż otworzyć okna i wpuścić do szacownej instytucji trochę świeżego powietrza, jakim miałem w zwyczaju oddychać, gdy byłem księciem Walii. Moją skromną ambicją było poszerzenie nieco podstaw monarchii, uwrażliwienie jej na nowe uwarunkowania naszych czasów" - mówił Edward VIII. Wtajemniczeni przyznawali, że dymisja króla bynajmniej nie zmartwiła rządu premiera Stanleya Baldwina.Wszak król od dawna był na kursie kolizyjnym z tym rządem. W czasie kryzysu nadreńskiego Edward VIII wymógł na Baldwinie, by Wielka Brytania nie protestowała przeciwko złamaniu przez Niemcy Traktatu Wersalskiego. Groził abdykacją (ciekawe, że wówczas rząd tego się obawiał, a kilka miesięcy później już nie. Co się stało w tym czasie?)


Zażyłe stosunki króla z niemieckim ambasadorem von Ribbentropem oraz innymi prominentnymi nazistami, wyrażany publicznie podziw dla Hitlera, sympatia okazywana Niemcom zarówno przed jak i po abdykacji (czasem ocierająca się o zdradę - w czasie wojny, gdy był gubernatorem Bahamów, miał utrzymywać kontakty z niemieckimi tajnymi służbami i wspierać działania u-bootów na pobliskich akwenach), wszystko to wskazywało, że Wielka Brytania ma pronazistowskiego monarchę chcącego, by Imperium weszło w sojusz z Rzeszą. Logicznym jest więc sądzić, że w 1936 r. doszło do zamachu stanu, w którym Londyn dokonał strategicznego wyboru. Król został zmuszony do abdykacji (historia milczy o tym jak, ale jak wiadomo Edward był bardzo rozrywkowym człowiekiem). Wcześniej, w lipcu 1936 r. dokonano na niego zamachu - próbował go zastrzelić Jerome Brannigan, Irlandczyk współpracujący z MI5. Komuś bardzo zależało na pozbyciu się hiperaktywnego proniemieckiego monarchy.


Powyżej: od góry - król Jerzy VI, książę Kentu Jerzy, sir Oswald Mosley (przywódca Brytyjskiej Unii Faszystów a po wojnie najbardziej euroentuzjastyczny brytyjski polityk), szczątki samolotu Rudolfa Hessa rozbitego w Szkocji.


Pytanie tylko: dlaczego? Edward VIII nie był jedynym przedstawicielem proniemieckiej frakcji w brytyjskich elitach. Jego brat i następca Jerzy VI firmował przecież "pokój naszych czasów" osiągnięty w Monachium a w czasie wojny stał na stanowisku, że Wielka Brytania powinna zawrzeć pokój z Niemcami. Jerzy, książę Kentu, zginął w 1942 r. w dziwnej katastrofie lotniczej - według części brytyjskich historyków, leciał do Norwegii na negocjacje pokojowe z Niemcami. Rudolf Hess w 1941 r. leciał do Szkocji, by spotkać się z przedstawicielami brytyjskiej rodziny królewskiej i arystokracji. Królowa Matka mówiła w 1940 r., że niemiecka okupacja Wielkiej Brytanii byłaby do zaakceptowania pod warunkiem, że Niemcy pozostawiliby w spokoju monarchię. Trudno się dziwić takim poglądom. Brytyjska rodzina królewska to przecież etniczni Niemcy. Dynastia Sachsen-Coburg-Gotha, która w czasie I wojny światowej zmieniła sobie nazwisko na "Windsor", bo ludowi "Gotha" kojarzyło się z niemieckimi bombowcami atakującymi Londyn. Wielu przedstawicieli brytyjskich elit uważało wojnę z Niemcami z totalnie niepotrzebną i ogromnie ryzykowną dla Imperium. Wszak Hitler miał być człowiekiem, który zajmie się ekspansją na Wschodzie, pozostawiając w spokoju kolonie, i zajmie się "tymi okropnymi bolszewikami podburzającymi brytyjskich robotników i dziwne ludy mieszkające w koloniach". Po dojściu Hitlera do władzy Londyn dawał przecież wielokrotnie do zrozumienia, że nie będzie powstrzymywał Niemiec - świadczył o tym m.in. korzystny dla Rzeszy traktat morski. Z wielu źródeł wiadomo zaś, że Hitler liczył na układ z Wielką Brytanią - Niemcy mają wolną rękę na kontynencie a Brytyjczycy niech panują w koloniach i na morzach. Jakim więc cudem oba kraje znalazły się na kursie kolizyjnym, który doprowadził do wybuchu drugiej wojny światowej?

Flashback: O jeden most za daleko i prawdziwa tajemnica Bilderbergu

W poprzednim wpisie z serii "Zanim zapadła Mgła" przytoczyłem prognozę Williama Bullita, amerykańskiego dyplomaty, z 1938 r. mówiącą, że wojna światowa potrwa sześć lat, w jej wyniku Niemcy i Europa zostaną zniszczone, sporą część kontynentu zajmą Sowieci a Amerykanie wkroczą do wojny, by ją wygrać. Sugerowałem tam, że USA intensywnie przygotowywały się w latach '30-tych do wojny rozbudowując swój przemysł "podwójnego przeznaczenia". Przeciwko komu były te przygotowania? Spośród wielu scenariuszy najpoważniej traktowano trzy: Plan Wojenny Czarny - konflikt z Niemcami, Plan Wojenny Pomarańczowy - konflikt z Japonią i Plan Wojenny Czerwony - konflikt z... Wielką Brytanią.

Flashback: Ostatni Bóg Wojny



Plan Wojenny Czerwony został opracowany w 1930 r. pod kierownictwem gen. Douglasa McArthura, ówczesnego szefa sztabu armii USA. Obejmował on atak na dużą skalę na Kanadę - m.in. ze zmasowanym użyciem broni chemicznej. To miało być miażdżące uderzenie pozbawiającego Albion bardzo ważnej części Imperium. Do tego doszłoby prawdopodobnie zatopienie brytyjskiej floty na Karaibach oraz zajęcie wysp na Pacyfiku. To nie były czysto teoretyczne rozważania. W 1931 r. legendarny lotnik Charles Lindbergh wykonywał misję szpiegowską nad Zatoką Hudsona identyfikując miejsca na potencjalne przyczółki inwazyjne. Jednocześnie rozpoczęto intensywną rozbudowę instalacji wojskowych przy granicy kanadyjskiej. Prace te nabrały tempa za rządów prezydenta Franklina Delano Roosevelta - przywódcy zdeterminowanego, by przekształcić świat według swojej wizji i jednocześnie nienawidzącego europejskich imperiów kolonialnych. W 1935 r. nad granicą kanadyjską odbyły się wielkie amerykańskie manewry wojskowe. Co ciekawe o nieuchronności wojny między USA a Wielką Brytanią był przekonany Adolf Hitler, który uważał, że Rzesza powinna stanąć w tym konflikcie po stronie Londynu.



Powyżej: Charles Lindbergh. Oficjalna historiografia przedstawia go jako zwolennika nazistów. Tymczasem był on amerykańskim patriotą, który pomógł przygotować przemysł lotniczy USA do wojny. Za zgodą gen. MacArthura walczył, pod zmienionym nazwiskiem, w eskadrze myśliwskiej na Nowej Gwinei, gdzie zestrzelił jeden japoński myśliwiec Zero. 


A teraz połączmy fragmenty układanki. Co by było, gdyby w 1936 r. Edward VIII nie abdykował i zdołał zbudować za pomocą zakulisowych gier silną proniemiecką frakcję w parlamencie. Do wojny niemiecko-brytyjskiej nie dochodzi, Hitler kieruje swoją ekspansję na Wschód z błogosławieństwem Zachodu. Stany Zjednoczone uruchamiają Plan Wojenny Czerwony i pod hasłami antykolonialnymi i antyfaszystowskimi zadają miażdżący cios Imperium Brytyjskiemu - sojusznikowi III Rzeszy. Wkrótce potem Japonia wysyła swoje wojska do Singapuru, Hongkongu, na Malaje i do Birmy... Wielka Brytania traci swoje kolonie i staje się zmarginalizowanym europejskim państewkiem na granicy bankructwa. Taki scenariusz musiał poważnie zaniepokoić część brytyjskich elit. Uznały one, że "zychowiczowski" sojusz z III Rzeszą będzie samobójstwem dla kraju i zdecydowały się grać na zasadach wyznaczonych przez Amerykanów.




Przełomu w brytyjskiej polityce nie dokonał wcale Winston Churchill. Zrobił to Neville Chamberlain, polityk którego wbrew historycznej prawdzie uczyniono czarnym charakterem podobnie jak marszałka Śmigłego-Rydza czy Becka. Wbrew popularnemu mitowi Chamberlain nie był autorem polityki appeasmentu. On z nią skończył. Jak pisze Leszek Moczulski:

"Posiedzenie Izby Gmin 23 marca 1933 r. poświęcone było planowi rozbrojenia, sygnowanemu nazwiskiem ówczesnego premiera Ramsaya MacDonalda. Przewidywał on wieloetapową redukcję zbrojeń, a jej początkiem miała być likwidacja nierównowagi strategicznej spowodowanej nałożonymi na Niemcy ograniczeniami militarnymi. Zakładano zmniejszenie liczebności każdej z trzech najsilniejszych armii ówczesnej Europy – francuskiej, włoskiej i polskiej – do 200 tys. żołnierzy, a powiększenie w dwójnasób niemieckiej, również do 200 tys. Pozostałe armie europejskie miały być zredukowane w podobnym stopniu. Plan nie objął jedynie ZSRR, usytuowanego poza Ligą Narodów. Głównym autorem planu był wiceminister spraw zagranicznych Anthony Eden, on też uzasadniał w parlamencie założenia nowej polityki, którą określił jako appeasement (co można przetłumaczyć jako uspokojenie, zaspokojenie, zaprowadzenie pokoju).

Dla utrzymania bezpieczeństwa Europy niezbędny jest okres uspokojenia – oświadczył Eden w Izbie Gmin. – Jeśli Hitler zostanie zaspokojony, jego niepokój ustąpi, a obawy przed otoczeniem militarnym Niemiec zanikną. Naziści, wolni od niepokoju i niepewności, staną się rozsądnymi, stabilnymi sąsiadami w Europie" (...)


Powyżej: od góry - Ramsey MacDonald, Stanley Baldwin, Anthony "Pure Evil" Eden

Dojście Hitlera do władzy otwarło nową epokę. Politycy brytyjscy nie potrafili tego dostrzec. Wielką Brytanią rządziła wówczas koalicja skupiająca przedstawicieli głównych partii. Większość w rządzie mieli konserwatyści, lecz premierem był Ramsay MacDonald, legendarny przywódca Labour Party i jej główny twórca. Reprezentował on nastawienie proniemieckie – do tego stopnia, że ryzykując swoją przyszłość polityczną, w 1914 r. stanowczo wystąpił przeciwko wojnie z Niemcami. Wieloletnie ustępstwa państw europejskich na rzecz Berlina w znacznej mierze były wynikiem presji Brytyjczyków. Dążenie do ułożenia bliskich, dobrosąsiedzkich stosunków z Niemcami wspierał szybko rozwijający się ruch pacyfistyczny. Trudności gospodarcze powodowały, że najchętniej oszczędzano na obronie. Wkrótce po zakończeniu I wojny światowej gabinet Lloyda George'a, w którym ministrem wojska był Winston Churchill, przyjął tzw. Ten Year Rule. Zakładała ona, że ponieważ w ciągu najbliższych 10 lat wybuch wojny jest nieprawdopodobny, wydatki na obronę (mocno zredukowane po 1918 r.) nie mogą być wyższe niż w poprzednim roku. Zasadę tę przedłużano z roku na rok, zmniejszając systematycznie wydatki, co doprowadziło do katastrofalnych skutków.

(...)


Powyżej: Duff Cooper

Kres polityki obłaskawiania nastąpił rok później, wraz z przejściem Stanleya Baldwina w stan spoczynku i przejęciem steru rządów przez Neville'a Chamberlaina. Nowy premier, poprzednio kanclerz skarbu, cieszył się dużą popularnością, gdyż doprowadził do tego, że Wielka Brytania jako pierwsze mocarstwo wydobyła się z głębokiego kryzysu. Mimo wyglądu trochę nieśmiałego starszego pana z nieodłącznym parasolem był politykiem inteligentnym, wyjątkowo twardym i konsekwentnym, zdolnym do natychmiastowego podejmowania decyzji, o szerokich horyzontach. Jak po latach przyznał Winston Churchill, reprezentował „typ nieustępliwego pioniera z czasów budowy imperium brytyjskiego". Wcześniej nie mieszał się do polityki zagranicznej, choć bacznie ją obserwował i wyrobił sobie bardzo jasny pogląd: głównym problemem, a zarazem zagrożeniem dla Wielkiej Brytanii i całej Europy jest Hitler i jego agresywna, zmierzająca do wojny polityka. Aby mu się przeciwstawić i uratować pokój, należy całkowicie zmienić politykę Wielkiej Brytanii. Zadanie bardzo trudne, głównie z dwu powodów. W społeczeństwie brytyjskim dominowały nastroje pacyfistyczne, większość polityków, podobnie jak i kreatorów opinii publicznej, nie zdawała sobie sprawy z niemieckiego zagrożenia. Demokratyczny rząd musiał się z tym liczyć, co wymagało stopniowego, finezyjnego wręcz przekształcania zewnętrznego charakteru polityki.

 Powyżej: Lord Halifax

Skład swojego gabinetu Chamberlain odziedziczył po Baldwinie. Szefem dyplomacji pozostał Eden, a część ministrów nie dostrzegała potrzeby zmiany polityki. Początkowo premier mógł liczyć na dwóch – Simona i Hoare'a, którzy już w 1935 r. usiłowali odejść od appeasementu. Dołączył do nich Duff Cooper, który został pierwszym lordem admiralicji i w pełni dostrzegał niemieckie zagrożenie. Największą pomoc uzyskał Chamberlain od Edwarda Wooda, wicehrabiego Halifax, formalnie lorda przewodniczącego rady, faktycznie ministra bez teki. Jeszcze jako lord Irwin (tytuł wicehrabiowski otrzymał dopiero po śmierci ojca) i wicekról Indii zawarł umowę z Mahatmą Gandhim, inicjując budowę odrębnej państwowości tego wielkiego kraju. Równie ważną rolę odegrał w gabinecie Chamberlaina, szybko stając się drugą osobą po premierze. Początkowo występował w roli obserwatora, wespół z Chamberlainem i Edenem tworząc triumwirat kształtujący politykę zagraniczną. Pozycja Edena (który był bardzo popularny; został nawet uznany za najbardziej eleganckiego polityka w Europie) pozostała jednak mocna.

Drugi problem był jeszcze trudniejszy. Do powstrzymania Hitlera i okiełznania jego wojennych zamiarów nie wystarczała sama dyplomacja. Musiała być ona wsparta dostateczną siłą militarną. Wielka Brytania, z czego niewielu zdawało sobie sprawę, była jednak kompletnie rozbrojona. Wprawdzie w 1935 r. zrezygnowano z Ten Year Rule i nieco zwiększono wydatki na obronę, ale środków wystarczyło jedynie na wstępne przygotowania do modernizacji. Wiosną 1937 r. w najgorszym stanie było lotnictwo, wyposażone głównie w maszyny z lat 20. Gdy rok wcześniej polscy piloci uczestniczyli w obchodach 20. rocznicy powstania RAF, nie mogli uwierzyć, że Brytyjczycy dysponują tylko przestarzałymi dwupłatowcami.

Operacyjne wojska lądowe nie istniały, działały jedynie ośrodki szkoleniowe. Royal Navy zachowała rangę pierwszej morskiej potęgi świata, ale była w kiepskim stanie technicznym, wymagała remontów i modernizacji. Okazało się zresztą, że może zapewnić bezpieczeństwo tylko na dwóch strategicznych akwenach, podczas gdy zagrożone były trzy (brytyjski, śródziemnomorski i dalekowschodni). Chamberlain zarządził pilne zbrojenia, ale na rezultaty trzeba było czekać kilka lat. Mimo słabości, niemalże bezbronności militarnej Chamberlain był jedynym europejskim politykiem, który podjął czynną próbę ocalenia Austrii. Nieoficjalnymi kontaktami porozumiał się z Mussolinim, szykując traktat, który zapewne chociaż na jakiś czas powstrzymałby Anschluss. Eden usiłował go storpedować, co sprawiło, że brytyjsko-włoski traktat podpisano dopiero w kwietniu, miesiąc po wkroczeniu Wehrmachtu do Wiednia. Edena zastąpił Halifax, ale rząd brytyjski musiał przyjąć do wiadomości, że bez dostatecznej siły militarnej nie jest w stanie powstrzymać Hitlera. W dodatku trudno było liczyć na pomoc Francji, która dopiero zaczynała wychodzić z głębokiego kryzysu, w jaki wpędziły ja rządy Frontu Ludowego.



W 1938 r. Wielka Brytania mogła jedynie grać na czas; Chamberlain był przekonany, że jeśli dojdzie do wojny o Czechosłowację, Hitler ją wygra, a tym samym uzyska dominację na kontynencie. Sytuacja zmieniła się w 1939 r., gdy zakończono pierwszy etap zbrojeń brytyjskich. RAF dysponował nie tylko silnym lotnictwem myśliwskim, zdolnym przeciwstawić się Luftwaffe, lecz także pełną osłoną radarową wschodniego i południowego wybrzeża. Ponadto zmodernizowano flotę i stworzono zgrupowanie operacyjne wojsk lądowych BEF, przeznaczone do walki na kontynencie. To spowodowało, że polityka Londynu, dość bezradna w 1938 r., rok później okazała się zdeterminowana i stanowcza. Wprawdzie kilkunastu lat ustępstw wobec Niemiec nie udało się na czas nadrobić, ale warto pamiętać, że to Chamberlain zbudował nowoczesne lotnictwo, które ocaliło Anglię w 1940 r."



Jak napisałem w poprzednim wpisie z tego cyklu, to nie Wielka Brytania (chcąca maksymalnie opóźnić wybuch konfliktu) wciągnęła nas do wojny, tylko my ją. Zrobiliśmy to dyskretnie informowani o amerykańskim planie gry. (Czemu chcieliśmy wziąć udział w tej rozgrywce wyjaśnię w następnym odcinku.)



Powyżej: Winston Churchill z Lordem Halifaxem i ze swoim sponsorem Bernardem Baruchem

Umierający na raka Chamberlain zdołał w 1940 r. przygotować pole Churchillowi i namaścić go jako swojego następcę. Churchill nie miał już jednak pola manewru - musiał grać jak go ustawiono. Zaangażował się tę grę wbrew swoim poglądom. W latach '30-tych miał przecież poglądy profaszystowskie. W 1936 r. stanął po stronie Edwarda VIII przeciwko Stanleyowi Baldwinowi. Czemu więc nagle został obsadzony w roli "pogromcy faszyzmu"? Być może kluczem do jego kariery jest sprawowana w latach 1917-1918 funkcja ministra ds. uzbrojenia. Zawarł wówczas znajomość ze swoimi amerykańskim odpowiednikiem, znanym finansistą Bernardem Baruchem (twórcą terminu "Zimna Wojna", prezydenckim doradcą od czasów Wilsona do Trumana). W 1929 r. Baruch poradził Churchillowi, by szybko wycofał się z giełdy. Brytyjski polityk nie posłuchał rady i stracił pół majątku podczas krachu. Straciłby cały, ale interwencje ludzi Barucha wyciągnęły go z kłopotów. Churchill był więc politykiem mającym dług wdzięczności za Oceanem. 







Co ciekawe wydawało mu się później, że to on przyczynił się do wejścia USA do wojny. W grudniu 1941 r. niektórzy wpływowi ludzie w Londynie chwalili się, że Wielka Brytania wiedziała o ataku na Pearl Harbor pięć dni wcześniej (co jest możliwe biorąc pod uwagę kryptograficzne sukcesy Brytyjczyków). Churchill cieszył się z tego, że Japonia wreszcie zaatakowała i USA zostały oficjalnie wciągnięte do wojny. Przesłoniło mu to fakt tego, że USA nieoficjalnie uczestniczyły w wojnie od samego początku oraz to, że Japończycy rozpoczęli wojnę błyskawiczną przeciwko brytyjskim koloniom w Azji kładąc de facto kres Imperium Brytyjskiego. Wielka Brytania została zredukowana do roli amerykańskiego satelity. Dolar zastąpił funta w roli głównej waluty rezerwowej. Dawna kolonia połknęła metropolię. A różni Ziemkiewicze nie mogą się nachwalić jej "zimnym realizmem politycznym"...

Ending: Black Sabbath - War Pigs 300 Rise of an Empire version

Następny odcinek cyklu "Zanim zapadł Mgła" - cz. 4 Arbeitstag będzie poświęcony współpracy Sowietów i Trzeciej Rzeszy PRZED paktem Ribbentrop-Mołotow - prawdziwej przyczynie tego, że nie wszedł w życie "zychowiczowski" sojusz Polski z Rzeszą. 

Ps. Cykl powinien wreszcie doczekać się ekranizacji. Z klimatycznym openingiem i jajcarskim endingiem. A także gadżetów z nim związanych. Figurek Nendroid z marszałkiem Śmigłym-Rydzem, ministrem Beckiem, premierem Chamberlainem, gen. MacArthurem...

środa, 4 czerwca 2014

Bitwa pancerna w Pekinie - 3/4 czerwca 1989 r.



Gdy 25 lat temu u nas "kończył się komunizm" a zaczynała koślawa mafijna demokracja, w Chinach działo się coś o wiele ważniejszego. Partia zdecydowała, że nie będzie przeprowadzać transformacji ustrojowej na modłę sowiecką, ale zrobi to według swojego "lepszego" modelu. Po wizycie Gorbaczowa w Pekinie, zdecydowano o pacyfikacji miasteczka namiotowego na Placu Tiananmen. O samych protestach i kończącej je wielkiej masakrze napisano już bardzo wiele (nie zawsze skupiając się jednak w wystarczającym stopniu na walkach frakcyjnych w Partii, których historia wciąż ma wiele białych plam). Chciałbym jednak przypomnieć pewien ważny aspekt tych wydarzeń: w Pekinie w nocy z 3 na 4 czerwca 1989 r. doszło do bitwy pancernej. Pisze o niej m.in. Roger Faligot w książce "Tajne służby chińskie. Od Mao do igrzysk olimpijskich", powołując się na sowieckie raporty dyplomatyczne oraz zeznania naocznych świadków (zarówno Chińczyków jak i zagranicznych dyplomatów i dziennikarzy). Na ulicach tej olbrzymiej metropolii strzelały do siebie czołgi z 38 Armii  (z Pekinu i okolic) oraz 27 Armii (z Hebei). Walki odbywały się m.in. na miejskich obwodnicach oraz w okolicach lotniska wojskowego Nanyuan. Rankiem na miejscu zostało wiele wypalonych wraków. Bitwa ta była skutkiem buntu części żołnierzy ze stołecznego korpusu. Wielu z tych ludzi miało krewnych w stolicy - w tym synów i córki na Placu Tiananmen, więc chcieli zapobiec krwawej pacyfikacji przeprowadzanej przez jednostki sprowadzone z prowincji (w tym oddziały złożone z Ujgurów). W ramach represji po pacyfikacji protestów, przed sądami wojskowymi stanęło około 1,4 tys. żołnierzy 38 Korpusu, którzy przeszli na stronę demonstrantów. Sądzony był też dowódca tej jednostki, który 3 czerwca uchylił się od kierowania nią idąc "na chorobowe". Czystki dotknęły wielu oficerów z Pekinu. Oszczędzony został stary marszałek Nie Rongzhen, który miał nazwać swoich partyjnych zwierzchników "bandytami". Dygnitarzowi w stanie spoczynku upiekło się m.in. dlatego, że był dawnym towarzyszem walki Deng Xiaopinga.



Niektórzy prawicowcy twierdzą, że masakra na Placu Tiananmen miała dla Chin zbawienne skutki, bo "rozpędzono socjalistów i d**okratów", co pozwoliło Chinom na niewiarygodny rozwój gospodarczy. Tak się jednak składa, że do pacyfikacji placu doszło, gdy protesty były już na granicy załamania - m.in. ze względów finansowo-organizacyjnych. Władze mogły się więc obejść bez urządzania masakry. W ciągu kilku tygodni demonstranci po prostu, by się rozeszli. Postanowiono jednak urządzić rzeź, by zastraszyć społeczeństwo. Transformacja ustrojowa z komunizmu w totalitarny kapitalizm wymagała przecież, by nikt nie kwestionował pozycji partyjno-wojskowo-bezpieczniackiej wierchuszki. Ci którzy twierdzą, że masakra pomogła Chinom w rozwoju gospodarczym są dogmatycznymi idiotami, którzy nie rozumieją źródeł sukcesu  gospodarki ChRL - tego, że Chiny (podobnie jak wcześniej Japonia, Tajwan i Korea Płd.) prowadziły protekcjonistyczną politykę ukierunkowaną na rozwój przemysłu i (tak jak Japonia czy RFN) sztucznie zaniżały kurs swojej waluty, by osiągnąć przewagę konkurencyjną. Przykłady innych państw azjatyckich wskazują, że można było osiągać sukcesy gospodarcze również w warunkach demokracji. Jak twierdzi Andrew Nathan, profesor z Columbia University, redaktor opracowania "Tiananmen Papers" : "Gdyby Chiny do bardziej transparentnego modelu politycznego, w którym jest więcej praworządności, niezależnych mediów, więcej szans dla społeczeństwa obywatelskiego, myślę, że Chiny wciąż doświadczałyby dynamicznego wzrostu gospodarczego, ale w bardziej stabilnej formie. Myślę, że Chiny byłyby bardziej stabilnym krajem".


Powyżej: Bogini Demokracji, replika posągu z Placu Tienanmen stojąca w Parku Wolności w Arlington w Wirginii.