sobota, 25 stycznia 2014

Ukraina: Powstanie Styczniowe przeciw Janukowyczowi


Eskalacja konfliktu politycznego na Ukrainie zbiegła się dziwnym trafem z rocznicą Powstania Styczniowego. Duch dawnej Rzeczypospolitej jak widać nie umarł i od czasu do czasu płata figle zatrwożonym "realistom". 

Wszyscy skupiają się na krwawych starciach w Kijowie - brutalności postsowieckich małpoludów z Berkutu, ofiarach śmiertelnych, groźbie stanu wyjątkowego i demonstrantach, którzy stracili już cierpliwość i zaczęli się zbroić. Ciekawe rzeczy jednak dzieją się również na prowincji - opozycyjni demonstranci przejęli siedziby władz lokalnych we Lwowie, Stanisławowie, Równem i Czerkasach. Miejscowi milicjanci i żołnierze odmawiają walki z nimi. Naród rusza po władzę. Czy jednak ma szansę ją przejąć?






Janukowycz jest w kiepskiej sytuacji: ma przeciwko sobie nie tylko naród i światową opinię publiczną oraz niektóre zachodnie rządy, ale również sporą część oligarchów (wspierających finansowo opozycję, z obawy przed tym, że "dyktator" Janukowycz odbierze im biznesy). Zapewne ryją też pod nim co bardziej ambitni przedstawiciele jego obozu (Medwedczuk? Klujew?), chcący go zastąpić w roli kremlowskiego namiestnika po sprowokowanej masakrze. Nie wykluczone również, że ryje pod nim sam Putin. Jak stwierdził prof. Andrzej Nowak:

" Teraz realizowany jest putinowski Plan B. Plan A mu się nie powiódł, a polegał na spokojnym wchłonięciu Ukrainy i jednoczesnym przełknięciu przez UE kolejnego upokorzenia ze strony Rosji, która uzyskuje już nie częściową, ale formalną kontrolę nad największym krajem, leżącym na styku dawnego imperium rosyjskiego i obszaru Unii. To się nie powiodło na wskutek oporu społeczeństwa ukraińskiego. (...) On jest teraz realizowany i polega na całkowitym sparaliżowaniu Ukrainy; na wojnie domowej, nawet jeśli ona nie przybierze charakteru walk ciągłych i kolejnych ofiar na ulicach. Oby ich już nie było. Paraliż Ukrainy jest już niesłychanie trudny do uniknięcia. (...) To już nie jest starcie, po którym można się spotkać przy jakimś okrągłym stole, jaki proponował im wcześniej Aleksander Kwaśniewski. Po przelaniu krwi w starciu opozycji i władzy szanse na demokratyczne wyjście z tej sytuacji nie ma chyba większych szans powodzenia. "

Scenariusz ten zdaje się wspierać obecność w ukraińskim MSW i SBU doradców z FSB (nie mówiąc o licznej tam rosyjskiej agenturze). Może okazać się, że snajperzy, którzy strzelali do demonstrantów na Majdanie to rosyjscy dywersanci - czego nie wykluczają byli funkcjonariusze SBU. Prowokatorzy zapewne znaleźli się również w Prawym Bloku, który zainicjował zamieszki. 

W rękach Janukowycza znajduje się wciąż bardzo potężny atut - resorty siłowe (nawet jeśli działają w nich siły, które go "podgryzają"). Będzie więc raczej szedł na konfrontację. Przemysław Żurawski vel Grajewski:

" Przewiduję, że w tej sprawie nastąpi rozwiązanie siłowe. Jednak ono nie będzie skuteczne. To będzie rodzaj stanu wojennego w Polsce, ale mniej skuteczny. Janukowycz nie będzie niczym bowiem szantażować Ukraińców. Siłowe rozpędzenie Majdanu nie będzie więc miało takiego paraliżującego skutku, jak stan wojenny miał w Polsce. Dyktatura ukraińska będzie bardzo niestabilna i się załamie. Sądzę, że Ukraińcy wygrają tę grę, choć będzie taki okres, w którym nie będzie można wspierać państwa ukraińskiego, ponieważ ono będzie rządzone przez siły wrogie. Obecnie należy prowadzić takie działania, które wypromują Polskę jako główny kraj wspierający przemiany na Ukrainie. "

Czy dojdzie do wojny domowej? Najlepiej chyba na to pytanie odpowiedział Witalij Portnikow, ukraiński dziennikarz, który musiał uciekać do Polski po wizycie "nieznanych sprawców" (polecam przeczytać wywiad z nim tym idiotom, którzy wklejają sobie na fejsowy profil obrazek "popieram Janukowycza"):

"Żeby doszło do wojny domowej muszą być dwie różne grupy społeczne, które są gotowe przelewać swoją krew. Na wschodzie kraju nikt jednak nie pali się do poświęcenia swojego życia w imię reżimu Janukowycza. Za niego i system gotowi są poświęcić się jedynie opłaceni kryminaliści i czujący zagrożenie członkowie Berkutu. Dlatego też nie jest to konflikt pomiędzy Ukraińcami, a pomiędzy ambitnym społeczeństwem a brutalną władzą."

Na koniec kilka ciekawostek:

Lista numerów telefonów komórkowych Janukowycza i 200 ludzi z jego otoczenia (działaczy Partii Regionów i komunistów)

Jednym z zabitych w Kijowie ukraińskich demonstrantów był Sergij Nigojan, z pochodzenia Ormianin (Co na to ks. Isakowicz-Zaleskian? Nadal będzie nas straszył "ukraińskimi faszystami" czy też wypowie się przeciwko Janukowyczowi?). Zemstę za jego śmierć zapowiedziała już ormiańska, nacjonalistyczna organizacja terrorystyczna ASALA.

Reżimowy ukraiński sąd oskarżył 73-letniego demonstranta o zadanie berkutowcom "ciężkich obrażeń ciała" za pomocą... kawałka słoniny, połówki bochenka chleba i papieru toaletowego. Akcja jak z "Gintamy"...

Ps. Uważam, że niektórzy przedstawiciele polskiej (bądź polskojęzycznej prawicy) powinni założyć na fejsie profil "Nie śpię, bo boję się banderowców". :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz