niedziela, 12 stycznia 2014

Requiem dla Szarona: Kariera sterowana przez Kissingera

Jak już pewnie wiecie: zmarł generał Ariel Szaron, 11-ty premier Izraela. Światowi liderzy przysyłają kurtuazyjne wiadomości, izraelscy sypią ciepłymi słowami (poza jedną prawicową deputowaną, która ucieszyła się z jego "odejścia z polityki"), Palestyńczycy świętują - podobnie jak reszta regionalnych wrogów Izraela, tysiące Izraelczyków oddaje hołd jego trumnie w Knesecie. Wkrótce go pochowają obok żony na ukochanym ranczu na Negewie.  Ludziom zebrało się na wspominki z tej okazji (obszerne życiorysy i opinie: Guardian, Daily Telegraph, Independent, Debka, Robert Fisk, duponarodowcy, wspomnienia obrazkowe: Guardian, Al Jazeera, Arutz Sheva). Pora więc, bym i ja kontynuował wspominki o generale Szaronie.



Ilustracja muzyczna: Sepultura, Territory (klimatyczne video pasujące do tekstu)

"I'm not this kind of person you think I am,
 I'm not the Antichrist or Iron Men"
  Ozzy Osbourne, "Gets me through"




W poprzednim wpisie z serii Requiem dla Szarona pokazałem fragment jego ostatniego wystąpienia publicznego. Wzywał w nim do... "zakończenia okupacji" i opuszczenia przez Izrael Zachodniego Brzegu. Co sprawiło, że zasłużony generał, będący dla całego świata symbolem izraelskiego nacjonalizmu prezentował wówczas poglądy tak bliskie pacyfistycznej lewicy? Dla bardziej wtajemniczonych ówczesne poglądy Szarona nie były jednak żadnym zaskoczeniem. Premier Szaron bywał bowiem prawicowym nacjonalistą jedynie w ramach wyborczego teatrzyku. Jego światopogląd był daleki od tego prezentowanego w mediach całego świata.



Ariel Szaron urodził się w 1928 r. jako Ariel Scheinermann w moszawie Kfar Malal - spółdzielczej osadzie rolniczej znanej z ostro lewicowych sympatii. (Jego rodzice pochodzili z Brześcia nad Bugiem. Kiedyś premier Szaron wypaplał, że jego matka nie była Żydówką - możliwe więc, że miał częściowo białoruskie lub polskie korzenie...). W latach '40-tych, późniejszy przywódca Likudu mocno angażował się w starcia pomiędzy lewicowymi a prawicowymi bojówkami. Starcia te często były zacięte (wszak późniejszy premier Icchak Rabin "wsławił się" wówczas strzelaniem do rozbitków z zatopionego przez artylerię lewicowej Hagany irgunowskiego, "prawicowego" statku "Altalena"), a Arik dzielnie tłukł irgunowców-betarowców. Raz jednak przesadził - podstępnie napadł i  skatował metalowym prętem jednego z prawicowców - i musiał uciekać ze swojego moszawu przed kolegami napadniętego (wydali na niego wyrok śmierci).




Armia Izraela dała mu możliwość samorealizacji. Na początku lat '50-tych służył w wywiadzie wojskowym a także dowodził jednostkami specjalnymi - w tym Oddziale 101 (nazwa wzorowana na podziwianej amerykańskiej 101-szej Dywizji Powietrznodesantowej), dokonującym odwetowych ataków na bazy palestyńskich fedainów. Miał wówczas na swoim koncie zarówno wiele odważnych wyczynów jak i masakrę w Qibya (w najlepszym wypadku skutek fatalnego rozpoznania, w najgorszym zbrodnię wojenną w stylu My Lai). Szaron konsekwentnie piął się po szczeblach wojskowej kariery. Nie porzucał jednak politycznych zainteresowań. W 1973 r. założył małą lewicową partię Shlomzion. O jej charakterze niech świadczy to, że zaprosił do jej władz Yossiego Sarida, późniejszego przywódcę radykalnie lewicowej i niemal pacyfistycznej partii Meretz. Kilka lat później jednak Slomzion łączy się prowolnorynkową partyjką i zlewa się z nacjonalistycznym, prawicowym stronnictwem Herut Menahema Begina w partię Likud. Szaron w krótkim czasie dokonuje ideologicznej wolty o 180 stopni. Co go do tego skłoniło? Henry Kissinger.



Szaron zyskał ogromną popularność podczas wojny Yom Kippur w październiku 1973 r. (O szokujących kulisach tej wojny i roli w niej Kissingera pisałem już wcześniej na tym blogu). Zostaje bohaterem narodowym. Ogromnej popularności przydają mu zdjęcia pokazujące go jak dowodzi na froncie z zakrwawionym opatrunkiem na głowie. (Niechętny mu działacz Likudu i agent CIA Andrzej Kiełczyński złośliwie zauważa, że Szaron ukradł na tej wojnie zasługi generała Brylla a opatrunek założył sobie na głowę "zapewne dlatego, że uciął go komar".) Szaron został zauważony na światowej scenie. Na początku 1974 r. spotyka się z amerykańskim sekretarzem stanu Henry Kissingerem - i wkrótce po tym gwałtownie zmienia profil ideologiczny swojej partii. Tak jak by ktoś sterował jego karierą. "Ariel Szaron spotykał się z Panem Kissingerem za każdym razem, gdy odwiedzał Amerykę od zakończenia wojny Yom Kippur" - przyznaje w 2001 r. rzecznik Szarona Raanan Gissen. Henry Kissinger, to człowiek daleki od "judeocentryzmu". W jego optyce Izrael jest tylko i wyłącznie pionkiem w realizacji szerszych, globalnych planów. Już w połowie lat 70-tych (czyli wtedy, gdy wykreował Szarona jako prawicowego polityka) mówił arabskim politykom, że Izrael powinien stać się "małym, przyjaznym państwem". 



Wolta Szarona z lat 2004-2006 - ewakuacja osiedli pod naciskiem USA - nie powinna więc dziwić. Szaron po prostu wykonywał instrukcje. Nie był nigdy emocjonalnie przywiązany do prawicowo-religijnych idei wyznawanych przez osadników. Prawdopodobnie nie był też nigdy nastawiony szczególnie antyarabsko (masowo na niego głosowali beduini z Negewu, którzy miło go wspominają jako ministra ds. tej prowincji - mocno przysłużył się do poprawy warunków socjalnych na ich terenach) - był wojskowym i zabijaką, któremu było wszystko jedno, czy ma tłuc Arabów czy Żydów. Poza tym pamiętał co się stało, gdy wcześniej postąpił wbrew woli Kissingera i Waszyngtonu.





Gdy był w 1982 r. ministrem obrony i czuł się na tyle pewnie, by nie uważać się za marionetkę, oszukując Kneset, Syryjczyków i Amerykanów zaangażował się w realizację wielkiego strategicznego planu premiera Begina w Libanie. Został za to ukarany wrobieniem w masakrę w Sabra i Szatila (o której prawdziwych okolicznościach wkrótce napiszę), co spowodowało jego zejście na boczny polityczny tor aż na 18 lat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz